[MnU] Odcink 51

Moda na Uke
Odcinek 51



    Kuroko, stojąc przed barową ladą obok kasy, westchnął cicho, niemal z utęsknieniem wpatrując się w stojący za kelnerką ekspres do kawy. Spojrzał z lekkim zrezygnowaniem na odliczone pieniądze na swojej dłoni, a następnie znów na kelnerkę, która w dalszym ciągu rozglądała się znudzonym wzrokiem po sali, oczywiście nie dostrzegając Tetsuyi, który stał tuż przed nią i już dwa razy złożył zamówienie, o którym ona najwyraźniej ciągle zapominała, kiedy zagadywał ją któryś z pozostałych pracowników.
    Przez krótki moment Kuroko w desperacji zamierzył się nawet na zepchnięcie wypełnionej babeczkami etażerki, która stała obok kasy, ale ostatecznie uznał, że z całą pewnością właściciel zażąda zapłaty za nie, a on nie miał przy sobie tak wielu pieniędzy.
–    Uhm... przepraszam panią – powiedział już po raz trzeci.- Moja kawa...
–    Ech?- Kobieta spojrzała na niego z zaskoczeniem. Przez chwilę gapiła się na niego bez słowa, a potem wydała z siebie krótki krzyk, odskakując od lady.- C-c...?! Aach, najmocniej pana przepraszam!- wykrzyknęła, kłaniając się przed nim.- J-ja... ja sama nie wiem, jak mogłam... proszę mi wybaczyć, już ją robię! T-to miała być...?
–    Latte, na wynos.
–    J-już robię!- Kelnerka znów pokłoniła się przed nim nerwowo, po czym pospiesznie chwyciła za papierowy kubek i rzuciła się do ekspresu.
    Kuroko odetchnął, szczęśliwy. Po całym dniu spędzonym na uczelni, w końcu będzie mógł napić się swojej ulubionej kawy i wrócić do domu. O tej porze nie powinno już być korków, więc dojazd nie zajmie mu długo, a kiedy wreszcie dotrze na miejsce, zasiądzie przed telewizorem i obejrzy powtórkę zaległego odcinka „Seme życia”.
    Już nie mógł się doczekać.
    Wyszedł z kawiarni zadowolony z rabatu, który otrzymał w ramach przeprosin za długie oczekiwanie na jego zamówienie. Było mu trochę żal kelnerki, która dostała burę za zaniedbywanie klienta, ale gdy tylko skosztował kawy, zaraz zapomniał o bożym świecie.
    Ruszył ulicą, rozkoszując się gorącym napojem. Śnieg na szczęście przestał już padać, a ten, który wcześniej zalegał na chodnikach, został strącony na krawędzie.
    Kuroko wyjął z kieszeni swojej kurtki komórkę, po czym zerknął na godzinę. Powtórka „Seme życia” miała lecieć o osiemnastej, wobec czego miał jeszcze prawie czterdzieści minut. Na pewno zdąży dotrzeć w tym czasie do domu.
    Błękitnowłosy ledwie zdążył schować telefon z powrotem do kieszeni, kiedy nagle poczuł dość silne uderzenie w ramię – i to na jego nieszczęście te, w której trzymał kubek z kawą.
–    Och!- wyrwało mu się, kiedy kubek trzasnął cicho, gdy odpadła od niego pokrywka, a następnie z kolejnym trzaskiem upadł na ziemię. Co prawda gorący napój cudem nie oparzył go ani nie poplamił jego ubrań, ale nie zmieniało to faktu, że właśnie zmarnował cholernie dobrą kawę.
–    Najmocniej pana prze... och?
    Kuroko z cichym westchnieniem odwrócił się, patrząc na mężczyznę, który na niego wpadł. Ponieważ miał na sobie wyjątkowo drogi, długi ciemnoszary płaszcz, Tetsuya nie od razu go rozpoznał, ale przyjrzawszy się tym szarym oczom o beznamiętnym wyrazie oraz srebrno-szarym włosom, zdał sobie sprawę, przed kim właśnie stał.
–    Mayzumi-san.
–    Kuroko-san, czyż nie?- zapytał Chihiro.- Przepraszam, przyznam szczerze, że nie wiem, jak to się stało, że nie dostrzegłem cię na swojej drodze.
–    Nie musisz się przejmować, Mayuzumi-san, jestem do tego przyzwyczajony – odparł Kuroko.- Poza tym, to raczej moja wina, nie patrzyłem przed siebie.
–    Ale ja patrzyłem.- Tetsuya rozchylił lekko usta w zaskoczeniu. Mógłby dać sobie rękę uciąć, że Mayuzumi przed momentem lekko się uśmiechnął.- Zmarnowałem twoją kawę, więc może pozwolisz się zaprosić na drugą, Kuroko-san? W ramach przeprosin.
–    Naprawdę nie trzeba, nic się nie stało.- Kuroko uśmiechnął się do niego lekko, by pokazać, że się nie gniewa.
–    Obawiam się, że będę nalegał – stwierdził Mayuzumi.- Musi pan zrozumieć, że takim już jestem człowiekiem. Jeśli dziś nie ma pan czasu, to może innym razem?
–    Och, cóż...- Tetsuya zawahał się. Z obojętnego spojrzenia Chihiro nie mógł wiele wyczytać, ale wydawało mu się, że mężczyzna rzeczywiście nie da za wygraną, dopóki nie zrekompensuje Kuroko jego drobnej straty.- W takim razie możemy pójść teraz. I tak nie mam już żadnych planów na ten wieczór.
    Właściwie to miał – zamierzał obejrzeć „Seme życie”, ale w gruncie rzeczy równie dobrze mógł zobaczyć zaległy odcinek w Internecie.
–    W takim razie zapraszam, znam pewną kawiarnię, w której serwują dobre kawy i ciasta, gdyby miał pan na jakiś ochotę. Oczywiście, ja stawiam.
–    Ehm, swoją kupiłem w tamtej kawiarni na rogu...- zaczął Kuroko, ruszając za Mayuzumim i jednocześnie wskazując palcem kierunek. Nie chciał być niegrzeczny, ale znał ludzi pokroju Mayuzumiego i obawiał się, że mężczyzna poprowadzi go do najdroższej kawiarni w okolicy.
    No i chyba nie sądził, że na jego koszt zamówi jeszcze ciasto...?
–    No proszę, tak się składa, że właśnie tę miałem na myśli – powiedział Chihiro.- Co prawda wolę samemu przygotowywać sobie kawę, ale rano czasami nie mam na to czasu i w pośpiechu wstępuję tutaj. Mimo wszystko poranek bez kawy to zmarnowany poranek.
–    Muszę się z tym zgodzić – stwierdził Kuroko, przyglądając się z zaciekawieniem Mayuzumiemu. Choć zarówno jego wygląd jak i postawa wskazywały na to, że jest kimś ważnym i zdecydowanie bogatym, to jednak było w nim coś... skromnego. Tetsuya nigdy nie zauważył takiej cechy u swojego przyjaciela Akashiego. Seijuurou całym sobą emanował najwyższą klasą.
–    Co pan tutaj robi, Kuroko-san?- zagadnął Mayuzumi, kiedy kierowali się do kawiarni.
–    Wracam z uczelni – odparł Tetsuya.
–    Studiuje pan?
–    Tak. Pedagogikę przedszkolną. Wkrótce zaczynam praktyki.
–    Hmm...
–    Sądził pan za pewne, że jako przyjaciel Akashiego-kun próbuję swoich sił w świecie biznesu?- Kuroko uśmiechnął się lekko.
–    Nie ukrywam, że tak właśnie myślałem – potwierdził Mayuzumi spokojnym tonem.- Proszę nie zrozumieć mnie źle, nie uważam, że Akashi nie powinien przyjaźnić się z ludźmi spoza naszego kręgu. Po prostu widząc pana na tamtym balu doszedłem do wniosku, że jest pan dla niego kimś w rodzaju... ucznia. Ucznia, którego Akashi wziął pod swoje skrzydła.
–    Akashi-kun bez wątpienia byłby świetny w roli nauczyciela, ale obawiam się, że byłby... jakby to łagodnie określić?
–    Surowy. Wymagający. Zrzędliwy – podsunął uprzejmie Chihiro, unosząc sceptycznie brew.
–    Zwłaszcza to ostatnie – mruknął mimowolnie Tetsuya. Zagapił się na Mayuzumiego, który tym razem uśmiechnął się na dłużej.
–    Może darujemy sobie te przesadne uprzejmości?- zaproponował, gdy zbliżali się już do kawiarni.- Nie chciałbym, żeby panowała między nami taka sztywność ze względu na fakt, że Akashi jest pańskim przyjacielem, a ja jego rywalem na rynku.
–    Nie mam nic przeciwko, Mayuzumi-kun.
–    A więc zapraszam na kawę, Kuroko.
    Mężczyźni weszli do przytulnego, ciepłego wnętrza, skupiając na sobie kilka niechętnych spojrzeń od osób, które siedziały najbliżej drzwi i poczuły wtargnięcie zimnego powiewu.
–    Co dla ciebie zamówić?- zapytał Chihiro.
–    Poproszę latte. Zajmę dla nas stolik...- Kuroko zawahał się. Oczywiście, w takiej sytuacji wypadało usiąść i wypić przy stoliku, ale czy Mayuzumi odnajdzie go, jeśli się teraz rozdzielą? W końcu Tetsuya wiedział doskonale jak niewielka była jego widoczność.
    Nie miał jednak już czasu skorygować swojej propozycji, ponieważ Chihiro udał się w kierunku lady, za którą stała ta sama kelnerka, która wcześniej obsłużyła Kuroko. Błękitnowłosy westchnął cicho, po czym ruszył na prawą stronę lokalu, by zająć jeden z pustych stolików, mniej więcej pośrodku. Odwiesił kurtkę na oparciu krzesła, na którym następnie usiadł, po czym wpatrzył się w plecy srebrnowłosego, który czekał przy ladzie na zamówienie.
    Gdy odwrócił się i ruszył przez salę, Tetsuya uniósł dłoń. Już chciał dodatkowo podnieść się, by Mayuzumi go spostrzegł, jednak ku jego zaskoczeniu ten zauważył go już za pierwszym razem. Położył przed Kuroko wysoką szklankę z kawą, po czym zdjął płaszcz i zajął drugie z krzeseł.
–    Więc chciałbyś pracować w przedszkolu, Kuroko?- zagadnął, upijając łyk ze swojego kubka.
–    Lubię dzieci.- Tetsuya skinął głową, próbując kawy. Była wyśmienita, jak zawsze.- Poza uważam pracę z nimi za... hmm, nazwijmy to może „powołaniem”. Nie da się nie zauważyć, że w obecnych czasach rodzice często zapominają, że prócz zwykłej opieki nad dzieckiem, należy im również wpoić do głowy pewne wartości.
–    Jesteś starszym bratem?
–    Najmłodszym – odparł z uśmiechem Tetsuya.- Ale zarówno rodzice, jak i moi starsi bracia dobrze mnie wychowywali i chciałbym przekazać młodszemu pokoleniu to, czego oni mnie nauczyli.
–    To dosyć szlachetne z twojej strony – powiedział Mayuzumi, przyglądając mu się z pewną dozą zainteresowania.- Zwykle przedszkolanki kierują się raczej instynktami macierzyńskimi, czy też zwykłą sympatią do dzieci. Myślę, że kiedy zaczniesz pracować, rodzice z pewnością będą z pełnym zaufaniem powierzać ci swoje pociechy.- Chihiro upił łyk swojej herbaty.
–    A ty masz może dzieci, Mayuzumi-kun?
–    Zbyt dużo czasu poświęcam firmie – stwierdził spokojnie srebrnowłosy.- Poza tym myślę, że jestem jeszcze trochę za młody na ojcostwo.
–    Jeśli cię uraziłem, to przepraszam. Nie, żebym twierdził, iż wyglądasz staro...
–    Hm, a na ile lat ,twoim zdaniem, wyglądam?
    Kuroko przyjrzał mu się z zastanowieniem. Mayuzumi bez wątpienia był młody, choć Tetsuya wątpił, by był jego rówieśnikiem. Na twarzy nie miał ani śladu zarostu, cerę miał niebywale czystą, choć odrobinę bladą.
–    Dwadzieścia pięć?- zasugerował Kuroko.
–    Dodaj jeszcze trzy – powiedział spokojnie Chihiro, znów upijając łyk herbaty.
–    Dwadzieścia osiem?- zdziwił się Tetsuya.- Jesteś sporo ode mnie starszy!
–    Tylko, proszę, nie wracaj do bycia oficjalnym – poprosił Mayzumi.- Wiek nie gra tutaj żadnej roli. Jesteś w wieku Akashiego?
–    Tak, mam dwadzieścia jeden lat.
–    Myślę więc, że mój wiek nie powinien tak cię dziwić.- Chihiro uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie.- Akashi jest ode mnie o wiele młodszy, a już prowadzi firmę. Co prawda moim skromnym zdaniem powinien był jeszcze trochę poczekać, zanim się usamodzielni i opuści swego ojca, ale nie przeczę, że posiada w sobie talent, czy może smykałkę do interesów. Mniejsza o to, w jaki sposób to nazwiemy.
–    Szczerze mówiąc, nigdy przesadnie nie interesowałem się tym całym biznesem – stwierdził Kuroko, wbijając spojrzenie w swoją szklankę.- Wiem tylko, że Akashi-kun od roku prowadzi firmę i, cóż... chyba jest w tym dobry.
–    Bez wątpienia jest – potwierdził Mayuzumi.- Ale brak mu doświadczenia. To tylko moja opinia, ale uważam, że powinien był jeszcze parę lat popracować przy boku ojca.
–    Tak się zastanawiam, Mayuzumi-kun, kiedy założyłeś firmę?
–    Nie założyłem, przejąłem ją po ojcu. Niestety, zmogła go choroba, więc przedwcześnie oddał mi firmę. Teraz on wypoczywa na Okinawie, a ja zajmuję się biznesem. To dopiero trzy lata, ale towarzyszyłem mu od czasów liceum. Dlatego też trochę lepiej radzę sobie z silniejszymi rywalami – dodał, popijając swoją herbatę.- Akashi niestety kiepsko znosi moje sukcesy. Daje się ponieść nerwom, ale, choć może wydawać ci się, iż jest inaczej, to jednak darzę go szczerą sympatią. Mógłbym go nazwać młodszym kouhaiem, gdyby tylko zechciał posłuchać paru moich rad.
–    Akashi-kun lubi być aż nazbyt samodzielny – stwierdził z uśmiechem Kuroko, również upijając łyk swojego napoju. Póki co Mayuzumi wydawał mu się bardzo miłym człowiekiem. Eleganckim i jakby dystyngowanym, ale wciąż sympatycznym. Właściwie to zaczynał się odrobinę dziwić swojemu przyjacielowi, że darzył on Chihiro taką niechęcią.
–    Długo się przyjaźnicie?
–    Prawie dziewięć lat – odparł Kuroko.- Poznaliśmy się w gimnazjum, graliśmy razem w szkolnej drużynie koszykówki. Nie byłem w niej specjalnie dobry, ale kochałem grę. Nadal kocham, choć nie mam już tyle czasu, by grać. Można powiedzieć, że to Akashi-kun obudził we mnie pewne talenty, przez co sport ten zaczął być jeszcze przyjemniejszy. Zaprzyjaźniliśmy się, poszliśmy do tego samego liceum...- Tetsuya wzruszył lekko ramionami.- I tak po dziś dzień.
–    Więc lubisz koszykówkę? Albo to zbieg okoliczności, albo zrządzenie losu, ale tak się składa, że ja również za nią przepadam. Chyba więc mamy ze sobą coś wspólnego.
–    Miło mi to słyszeć.- Kuroko uśmiechnął się.
–    Prawdę mówiąc, mógłbym załatwić któregoś dnia salę gimnastyczną w jednej ze szkół, której udzielam charytatywnej pomocy – powiedział Mayuzumi z lekkim wahaniem.- Gdybyś miał ochotę, moglibyśmy razem z Akashim trochę pograć. Wiem, że raczej za mną nie przepada, a chciałbym, aby przestał widzieć we mnie wroga numer jeden.
–    Hmm, masz na myśli grę we trzech?
–    Ze studentami – sprostował Mayuzumi.- Miyamura to niewielka uczelnia, ale posiada wielu utalentowanych zawodników.
–    Miyamura...- westchnął lekko Tetsuya, kiwając z uśmiechem głową.- A więc pomagasz charytatywnie mojej uczelni.
–    Żartujesz.- Chihiro spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem.- To właśnie tam studiujesz, Kuroko?
–    Tak – odparł, szczerze rozbawiony.- Wygląda na to, że łączy nas znacznie więcej, niż sądziliśmy, Mayuzumi-kun.
–    Cóż, bynajmniej mi to nie przeszkadza – stwierdził mężczyzna.- Z chęcią poznałbym cię bliżej, Kuroko, o ile sam masz na to ochotę. Zdaję sobie sprawę z tego, że biznesmeni to dość nudne towarzystwo.
–    Absolutnie nie uważam cię za nudne towarzystwo – zaprzeczył natychmiast Tetsuya.- I z miłą chęcią spotkam się z tobą ponownie, Mayuzumi-kun.
–    Świetnie.- Chihiro uśmiechnął się delikatnie.- Ze względu na twoje zajęcia, co powiesz na to, abyśmy spotkali się w przyszłym tygodniu w sobotę, około... dwudziestej, może dwudziestej pierwszej?
–    Hmm...- Kuroko zmarszczył lekko brwi, namyślając się.- W przyszłą sobotę w księgarni „Hakuryou” odbędzie się spotkanie z moim ulubionym autorem, a nie wiem, ile ono potrwa...- Błękitnowłosy urwał, kiedy Mayuzumi westchnął ciężko, przecierając dłonią czoło.
–    Chodzi o Miyazakiego Shigeru, prawda? Ja też tam będę...- mruknął.
–    Och.- Kuroko zaśmiał się mimowolnie.- W takim wypadku na pewno nie odmówię.
–    Co więc powiesz na to, żebyśmy poszli tam razem? O osiemnastej przed księgarnią?
–    Z przyjemnością.- Tetsuya skinął głową.
–    Tak więc jesteśmy umówieni.- Mayuzumi uśmiechnął się do niego leciutko. Sięgnął do wewnętrznej kiszeni płaszcza, wiszącego na oparciu jego krzesła, wyjmując z niej wizytówkę oraz pióro. Zapisał na jej odwrocie swój prywatny numer oraz e-mail, po czym podsunął karteczkę Tetsuyi.- Przedzwoń do mnie w wolnej chwili, żebym mógł sobie zapisać twój numer.
–    Dziękuję – powiedział Kuroko, chowając wizytówkę do kieszeni.
–    Chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać, ale obawiam się, że muszę już lecieć – rzekł Mayuzumi.- Mam nadzieję, że mi to wybaczysz i pozwolisz, że wynagrodzę ci to w przyszłą sobotę.
–    Nie ma czego wynagradzać – odparł Tetsuya.- Nasze dzisiejsze spotkanie i tak nie było planowane, więc cię rozumiem. Dokończymy rozmowę w sobotę.
–    Nie zapomnij wziąć ulubionej książki, żeby dostać autograf – rzucił z uśmiechem Chihiro, wstając i zabierając swój płaszcz.- Moim osobistym faworytem jest...
–    „Trzy metry pod ziemią” - dokończył odruchowo Kuroko. Sądząc po uśmiechu Mayuzumiego, trafił w dziesiątkę.- Na pewno nie zapomnę. Choć planuję jeszcze wziąć „Pięćdziesiąt twarzy Masochistarou”. O tym mężczyźnie, który przeszedł pięćdziesiąt operacji plastycznych swojej twarzy. Była nader interesująca.
–    Zdaje się, że można przynieść do trzech książek. Obaj wybierzmy więc najlepsze, a podczas spotkania przedyskutujemy ich zalety. Do zobaczenia, Kuroko.- Mayuzumi ukłonił się przed nim.
–    Do zobaczenia, Mayuzumi-kun.- Tetsuya skinął mu głową. Jeszcze przez chwilę siedział na swoim krześle ze szklanką między dłońmi, odprowadzając wzrokiem Chihiro.
    Coraz bardziej zaskakiwała go niechęć Akashiego. Przecież Mayuzumi Chihiro był bardzo miłym i, przy okazji, przystojnym mężczyzną.
    Kuroko uśmiechnął się do siebie lekko, upijając łyk kawy.
    Ciekaw był, do jakich jeszcze wniosków doprowadzi go ta znajomość.

***

    W całym parku słychać było jedynie odgłos przejeżdżających szosą samochodów. Wokół panowały ciemności, ale przy drodze stały okrągłe latarnie, rzucające pomarańczowe światło na przykrytą grubą puchową warstwą śniegu ziemię. Była tak idealnie równa, że zarówno Kise, jak i Hayamie, aż żal było rujnować ją śladami własnych stóp.
–    Znam ten park – stwierdził wesoło Kotarou.- Tam dalej jest taka rzeka, z której uratowałem...- zawahał się na krótki moment. Chyba nie powinien rozpowiadać na prawo i lewo o próbie samobójczej Takao, w końcu, z tego co się orientował, wiedzieli o niej tylko on i Miyaji.- takiego jednego gościa.
–    Ech? Naprawdę?- Kise spojrzał na niego z zaskoczeniem.- Ktoś tam wpadł?
–    No! Zupełnie przypadkiem!- zapewnił, kiwając zawzięcie głową.- Chyba... chyba nie umiał pływać, więc wskoczyłem za nim. Wszystko dobrze się skończyło.
–    Jesteś prawdziwym bohaterem, Hayamacchi!- stwierdził z uśmiechem Kise.- Najpierw uratowałeś życie Miyajiego, potem jakiegoś przypadkowego topielca... Moje poniekąd też! Kto wie, co bym zrobił po tak burzliwym rozstaniu z Yukio...
–    Cóż...- Kotarou zarumienił się lekko. Nie miał pojęcia, co na to odpowiedzieć.- Czy to twoje ulubione miejsce, Kise-chan?
–    Ech? Aach, cóż...
    Ryouta uśmiechnął się lekko, po czym skręcił w lewo i, przekroczywszy szereg obsypanych śniegiem krzewów, wyszedł na puste pole. W tej części parku była tylko trawa, teraz oczywiście ukryta pod białym dywanem. Nie rosło tu dużo drzew, więc mieli dla siebie mnóstwo wolnej przestrzeni. Hayama spojrzał za nim z lekkim wahaniem, ale po chwili również pokonał przeszkodzę i stanął obok niego.
–    No dobrze – powiedział wyższy z blondynów, pochylając się i zbierając trochę śniegu. Ulepił z niego kształtną, krągłą kulę, po czym podał ją Hayamie.- Ty staniesz tutaj, a ja pójdę tam.- Wskazał palcem kierunek, po czym ruszył przed siebie. Po kilku dużych krokach zatrzymał się i obrócił do zaskoczonego Kotarou.- Jestem twoim celem, ale pamiętaj...- To mówiąc, pochylił się ponownie i zebrał kolejną warstw śniegu, lepiąc z niej kulę.- Ja również mam się za co wyżyć.
    Wtem Hayama pojął, co było pomysłem Ryouty. Uśmiechnął się szeroko, podrzucając lekko śniegową piłeczkę. Co prawda bitwa na śnieżki mogła się wydawać dziecinnym pomysłem, ale w tych okolicznościach?
    Zresztą, Kotarou od zawsze uwielbiał takie zabawy!
–    Zdajesz sobie sprawę z tego, że jako miłośnik koszykówki mam doskonały zmysł trafiania w cel?- zapytał buntowniczo.
–    Hoo?- Kise oparł lewą dłoń o biodro.- Coś podobnego! Tak się składa, że ja również kocham koszykówkę i... och, czekaj, czy przypadkiem nie jestem starszy od ciebie? Czyżby możliwym było, że ktoś ma tu więcej doświadczenia?
–    Hahaha! Doświadczenie nie równa się talentowi, mój drogi!
–    Chyba pozostaje nam się przekonać o tym podczas walki, czyż nie?- Kise ugiął lekko nogi w kolanach, z uśmiechem szykując się do rzutu. Hayama również przybrał pozycję, po czym... rzucili w siebie śnieżkami, a te w centrum drogi uderzyły u siebie z głuchym „puch!”.
    Bitwa rozpoczęła się. Zarówno Kise, jak i Hayama wręcz w rekordowym tempie schylali się i formułowali nowe śnieżki, nie kończąc ich nawet i już rzucając w przeciwnika. Uciekali od siebie nawzajem, śmiejąc się z rozbawienia, wykonywali skomplikowane uniki – Kotarou nieraz nawet rzucał się na ziemię i turlał po śniegu, by wstać błyskawicznie i z zupełnie innej, niskiej pozycji ugodzić Ryoutę śnieżką w plecy.
    Wkrótce biały puch, który odpadał z niedokładnie uformowanych śnieżek, unosił się między nimi, mieszając z obłoczkami pary wydobywającej się z ust mężczyzn. Hayama dość często zmieniał prace, wobec czego przyzwyczajony był do ruchu, podczas gdy Kise męczył się nieco szybciej, gdyż dawno już nie trenował – z drugiej jednak strony lata doświadczenia nie pozwalały poddać mu się tak od razu.
    Nie liczyli, kto ile razy dostał ze śnieżki. Nie patrzyli na zegarek, by sprawdzać, jak długo bawią się tak niczym dwójka dzieci. Nie rozglądali się nawet wokół, aby sprawdzić, czy przypadkiem ktoś ich nie obserwuje krzywym okiem, dziwiąc się, że dwójka dorosłych mężczyzn zachowuje się w tak beztroski sposób.
    Obu im na ten słodki czas udało się zapomnieć o wszystkim, co do tej pory ich dręczyło.
    W końcu padli obok siebie na śniegu, wycieńczeni, dysząc ciężko i patrząc w rozgwieżdżone niebo nad ich głowami. Po chwili Hayama parsknął niepowstrzymanym śmiechem, po czym zaczął machać nogami i rękami, robiąc aniołka. Kise spojrzał na niego z ukosa, a następnie z uśmiechem na twarzy zrobił własnego. Czuł, że śnieg dostał się za jego szal, a spodnie zaczynały moknąć, ale nie przejmował się tym. Choćby i miał się przeziębić, było warto!
–    Wiesz, co jeszcze możemy zrobić?- zapytał Kotarou, gdy ich oddechy już się uspokoiły.
–    Mmm?- Ryouta obrócił ku niemu głowę. Hayama również spojrzał na niego.
–    Ulepić bałwany!
–    „Ny”?- Kise uniósł jedną brew.
–    Tak – potwierdził młodszy z mężczyzn.- Jeden będzie Yukio-san, a drugi Miyajim!
–    Ooo!- Ryoucie teraz spodobał się ten pomysł.- Pozbieram gałęzi i zrobię mu świetną fryzurę! Ale to za chwilę...- dodał z westchnieniem.- Ta bitwa mnie wykończyła. Ciekaw jestem, jak by wyglądało nasze starcie w koszykówce!
–    Może miałbyś ochotę ze mną zagrać?- zapytał Hayama, patrząc na niego.- Mój kuzyn z uczelni Miyamura czasami dzwoni do mnie i zaprasza na treningi, kiedy brakuje im ludzi. To mała szkoła, więc grają tylko dla zabawy, ale fajnie by było, gdybyśmy mogli z nimi razem zagrać!
–    Hmm.- Kise uśmiechnął się na tę myśl.- A miałbyś coś przeciwko, gdybym zabrał ze sobą moich braci? Oni też bardzo lubią grać!
–    No jasne, że bym nie miał!- zaśmiał się Kotarou.- Możemy wziąć jeszcze Reo-nee, jeśli uda mu się zrobić sobie dzień wolnego od planu filmowego, a może nawet weźmie ze sobą Eikichiego!
–    Pogadam z nimi – stwierdził Kise.- Wiesz, Tetsucchi, ten, którego poznałeś na balu charytatywnym, też uczy się w Miyamurze! On więc na pewno przyjdzie, nie wiem jak z Daikicchim... Ale nawet jeśli nie znajdzie czasu, to i tak musimy razem zagrać! Powiadomienie Reocchiego zostawiam tobie!
–    Okej!- Hayama znów się zaśmiał, po czym odwrócił twarz w kierunku nieba i westchnął przeciągle.- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś, Kise-chan.
–    To nie jest żadne niezwykłe miejsce...
–    Teraz już jest – stwierdził z uśmiechem Kotarou.- To miejsce upamiętniające naszą bitwę na śnieżki, w której oboje wyżyliśmy się z powodu złamanych serc!
–    Brzmi nieźle – parsknął Ryouta, podnosząc się do pozycji siedzącej.- Ale wiesz, następnym razem będziemy się wyżywać na poduszkach, w ciepłym pokoju, bo coś czuję, że dzisiejsza zabawa skończy się długim pobytem w łóżku.
–    W sumie masz rację – stęknął Hayama, również siadając.- Chociaż mnie tam choroby rzadko kiedy łapią...
–    Lepiej nie zapeszaj.- Kise podniósł się i otrzepał ze śniegu, po czym wyciągnął rękę w stronę Kotarou. Mężczyzna skorzystał z pomocy, a stanąwszy już na nogach, również otrzepał ubrania.
–    W każdym razie...- Hayama spojrzał na niego z lekkimi rumieńcami na policzkach.- No wiesz... to dzisiaj... to naprawdę mi pomogło – westchnął, unosząc barki i opuszczając je ciężko.- W sumie to trochę bałem się tego spotkania, bo dopiero niedawno zdałem sobie sprawę z tego, że jesteś modelem.
–    Ech? Serio? Ach, znaczy... Nie chcę brzmieć nieskromnie, ale w sumie to całkiem sporo jest moich plakatów w Tokio...
–    Co nie?- Kotarou uśmiechnął się z lekkim zażenowaniem.- Sam mijam ze dwa czy trzy każdego dnia w drodze do pracy... Może do tej pory nie zwracałem na nie uwagi, bo bujałem w obłokach i marzyłem o Miyajim. Sam nie wiem.
–    Och, bynajmniej nie mam ci tego za złe – powiedział z uśmiechem Kise.- Dobrze się przy tobie czuję, bo traktujesz mnie jak zwykłego faceta, a nie jakieś bóstwo, któremu trzeba oddawać hołdy. Dlatego proszę, Hayamacchi, nie zmieniaj nastawienia do mnie. Oczywiście, sam muszę ci pomóc w tym, byś zmienił je na lepsze, bo te moje nieodzywanie się do ciebie...
–    Daj spokój, ja już o tym zapomniałem.- Hayama machnął ręką, po czym kucnął i zaczął zbierać śnieg, formułując go w kulę.- Jest już dosyć późno, a moja potrzeba ulepienia bałwana-Miyajiego jest naprawdę wielka, więc nie obraź się, ale ja już zacznę, Kise-chan!
–    Hoo, nie myśl, że pozwolę ci mnie prześcignąć!- zaśmiał się Ryouta, również kucając i zabierając się do pracy.- Zobaczymy, który bałwan będzie brzydszy! A muszę ci powiedzieć, że w robieniu brzydkich bałwanów jestem bardziej utalentowany niż w koszykówce!
–    To zabawne, ale ja również!- Kotarou spojrzał na niego wyzywająco, lecz z uśmiechem na twarzy.- Przekonajmy się więc na własne oczy, Kise-chan!
–    Przyjmuję wyzwanie!
    Obaj zaśmiali się, w tym samym czasie ruszając naprzód i tocząc między nogami coraz to większą kulę śniegu. Kise musiał przyznać, że już dawno nie bawił się tak dobrze. Ostatnio zdarzało mu się trochę częściej myśleć o Kasamatsu, a spotkanie z Hayamą zupełnie wyparło z głowy nieprzyjemne wspomnienia.
    Teraz czuł się znacznie lepiej, jakby lżej.
    I miał wielką nadzieję, że dzięki przyjaźni z Kotarou, która z całą pewnością właśnie zaczęła kiełkować, jego nastawienie już się nie zmieni.

4 komentarze:

  1. Cudniutkie! Ale co planuje Mayuzumi? Na pewno nic dobrego. Ale się zobaczy. " Pięćdziesiąt twarzy Masochistarou " dziwnie to przypomina inny tytuł ^^ . Chwila chwila czy Hayama jest kuzynem Mayuzumiego? Ciekawe.... Oj tak druga część jest tak urocza i słodziutka. Pozdrawiam ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczuwam spisek. Mayuzumi napewno spróbuje się dobrać do Kuroko i jeszcze bardziej wkurzyć Akashiego.
      Czekam na następny odcinek <3

      Usuń
    2. To było super!
      Tylko... Niech mi ten Mayuzumi przypadkiem nie startuje do Kuroko, bo Kuroko jest Akashiego. Pamiętaj o tym, Yuuki-san.

      Zabawa Kise i Hayamy była bardzo słodka ^^ Jeszcze tylko dodać muzykę zagraną na pianinie i wychodzi idealna scena z jakiegoś romansidła xD

      "Pięćdziesiąt twarzy Masochistarou" jest po prostu świetne :D To mnie rozwaliło xD

      Odcinek jak zawsze ciekawy i kochany ;)
      Pozdrawiam i życzę weny :* ♡

      Usuń
    3. Etto... xD Wszystkie żeście mi napisały komentarz w jednym ciągu xD
      Dziękuję Wam wszystkim trzem! :D
      Nikt nie zwrócił uwagi na przeróbkę "Trzech metrów nad niebem" :''')
      No nic, następnym razem bardziej się postaram xD
      Cieszę się, że się podobało! :D

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń