[Anarchia] Rozdział piąty



    Zdyszani, zmęczeni i obolali, Kuroko i Kise w końcu oddalili się od fabrycznego basenu na możliwie bezpieczną odległość. Nie poruszali się zbyt szybko, choć starali się nieustannie biec. Ranny Ryouta nie był w stanie powstrzymać się od bolesnych jęków, zaś roztrzęsiony Tetsuya ledwie trzymał się na nogach.
    Zbiegli wzdłuż leśnego zbocza, starając się nie utrzymywać wciąż tego samego kierunku, a raz po raz skręcając na boki. Błękitnowłosy wiedział, że nie zmylą tym Akashiego, jednak jeśli czerwonowłosy ruszy ich śladem i będzie próbował odnaleźć ich trop, zajmie mu trochę czasu, zanim zrozumie, jaki dokładnie kierunek obrali Kuroko i Kise.
–    Fabryki już nie widać – stęknął Tetsuya, zatrzymując się i chwytając za obolały bok. Kolka niemiłosiernie dawała mu się we znaki.- Zatrzymaj się, Kise-kun... Trzeba cię opatrzyć...
–    Ciekawe czym – parsknął z rozbawieniem Ryouta.- Masz jakiś bandaż, czy coś? To nie jest nic poważnego, przeżyję...
–    To „nic poważnego” może przerodzić się w zakażenie, które odbierze ci rękę – warknął Kuroko, wręcz wyrywając mu z ręki swoją torbę.- Albo życie...
–    Hej, wyluzuj...- westchnął Ryouta, posłusznie przysiadając na pniu zwalonego drzewa i uspokajając oddech.
–    Wybacz, staram się jakoś odreagować stres – mruknął Tetsuya, rozpinając torbę i wyciągając z niej butelkę wody mineralnej oraz namokły już bandaż. Przetrwała jedynie gaza, która zamknięta była w foliowym woreczku.
–    Jesteś pewien, że to dobry pomysł, by się zatrzymywać?- zapytał cicho Kise, spoglądając w górę, w kierunku niewidocznych już kominów fabryki.
–    Pomogłeś mi uciec, więc teraz ja pomogę ci zachować rękę – odparł Tetsuya, ostrożnie podwijając rękawek koszulki Kise. Polał jego ranę wodą z butelki i przyjrzał jej się dokładnie. Ryouta nie kłamał mówiąc, że to tylko draśnięcie, choć może nieco zbyt mocne. Pocisk, który przeleciał obok jego prawego ramienia rozerwał skórę, ale na szczęście nie pozostawił dziury wylotowej, którą trzeba by było załatać.
–    Chcesz to zrobić jak na filmach?- zapytał z niepokojem Ryouta.- No wiesz, spirytusem, czy czymś?
–    Myślisz, że będąc ściganym przez mordercę zachowałem go na ewentualne rany?- Kuroko pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech.- Już dawno go wypiłem.
    Kise zaśmiał się cicho, a potem syknął z bólu, kiedy Kuroko znów polał jego ranę wodą. Patrzył, jak mężczyzna wyciąga z torby niewielki ręcznik, a potem delikatnie ociera jego końcówką brzegi rany. Kiedy skończył, przyłożył dwie sztuki suchej gazy, przywiązując je do ramienia za pomocą kawałka bandaża.
–    Nie owinę cię całym, bo gaza zupełnie namoknie – wyjaśnił, widząc zainteresowanie w jego oczach. Ryouta tylko skinął głową na znak, że rozumie.
–    Wprawiłeś się pewnie w tych sprawach przez te... ile? Pięć miesięcy?
–    Chyba tak – odparł, wzruszając ramionami.- Straciłem już rachubę. Kiedy żyje się w ten sposób z dnia na dzień, nie sypiając zbyt wiele, dni i noce zaczynają zlewać się w jedno. Może uciekam od roku, może od pół, a może dopiero od dwóch miesięcy. Nie wiem nawet, jaki mamy dzisiaj dzień – parsknął cicho.
–    Dwunasty września – odparł Kise, wstając. Chciał zarzucić jego torbę na drugie ramię, jednak Kuroko ubiegł go i ruszył już w dół zbocza.
–    W takim razie to naprawdę pół roku – rzucił.
    Ryouta westchnął cicho i ruszył za błękitnowłosym. Prawdę mówiąc miał ochotę zadać mu więcej pytań, dowiedzieć się czegoś o całej tej sytuacji, a przede wszystkim poznać powód, dla którego ów Akashi chce zabić kogoś tak sympatycznego, jak Kuroko. Kise wiedział jednak, że nie dostanie odpowiedzi na żadne z nurtujących go pytań – mógł to stwierdzić po samym tonie mężczyzny. Z pewnością temat ten drażnił go.
–    Więc jaki mamy teraz plan?- zapytał Tetsuya, kiedy Kise zrównał się z nim i teraz szedł obok. Nie biegli już, ale starali się utrzymać równe, szybkie tempo, co nie było zbyt łatwe ze względu na liczne krzewy i obalone gałęzie, które musieli omijać.
–    Kiedy zejdziemy ze wzgórza, trafimy na stare złomowisko. Jest tam dużo samochodów, na pewno znajdziemy takie, które nada się do ucieczki.
–    Jak zamierzasz je odpalić?- Kuroko spojrzał na niego z lekkim powątpiewaniem. Złomowisko? To chyba oczywiste, że w takie miejsce trafiają tylko auta nie nadające się już do użytku.
–    Hej, nie wierzysz w moje umiejętności?- Kise spojrzał na niego z góry, udając obrażonego.- Jestem elektrykiem, do cholery! A tak się składa, że samochody to zdecydowanie moja bajka. Nauczyłem się prowadzić w wieku czternastu lat, a w wieku siedemnastu brałem udział w nielegalnych wyścigach!
–    Masz się czym chwalić – zauważył ze śmiechem Tetsuya.- Ale rozumiem, że masz jakiś plan B, na wypadek, gdyby okazało się, że inni elektrycy, którzy brali udział w podobnych wyścigach, zabrali wszystkie sprawne auta?
–    Cóż...- Kise zagryzł lekko wargę i wzruszył ramionami.- Geniuszem niestety nie jestem. Prawdę mówiąc, dopiero nad ranem wpadłem na pomysł, by uciec kanałami i wykorzystać złomowisko. To jedyna strategia, która wydawała mi się rozsądna.
–    Naprawdę nie było innej opcji?- Kuroko był na siebie trochę zły za to, że pytanie to wypowiedział tak cicho. Nic jednak nie mógł poradzić na mimowolny zimny dreszcz, który przeszedł po jego plecach na wspomnienie spotkania z kanibalami. Gdyby nie miał wtedy broni...
–    Była jeszcze jedna droga, którą moglibyśmy uciec, ale jeśli miało to się zakończyć powodzeniem, musiałbyś poznać teren. Czekałoby cię sporo ostrych zakrętów, wspinaczek i skoków. To dobre, kiedy uciekasz przed policją, albo dresami, które chcą cię zatłuc, ale nie przed psycholem ze strzelbą...- Kise skrzywił się lekko, odruchowo dotykając prawego ramienia.- Swoją drogą, koleś musi być naprawdę porąbany... Tak po prostu strzelał do Kanałowców, jak do kaczek. Znaczy... to nie tak, że mi ich żal, bo dranie zeżarły mnóstwo ludzi, ale mimo wszystko widok tego... Akashiego... który stał tam, taki spokojny i opanowany, i wręcz ze znudzeniem celował w Kanałowców i zabijał ich jednego po drugim...
–    Widziałeś go?- mruknął Kuroko. Nie był tym zaskoczony, w końcu wyjście z kanału nie znajdowało się wysoko. Ryouta klęczący na brzegu z pewnością miał jako taki widok na rozgrywającą się w korytarzu masakrę.
–    Tak.- Kise skinął głową.- Z początku nie wiedziałem, co się w ogóle stało, rozglądałem się za jakimiś kamieniami, żeby rzucić nimi w tego, co wciągał cię na górę. Dopiero potem usłyszałem strzał. Kiedy się odwróciłem w twoim kierunku, wpadłeś już do wody, a zaraz za tobą tamten Kanałowiec. Akashi stanął w cieniu i...
–    Zabijał pozostałych – dokończył za niego Kuroko.
–    No – westchnął Ryouta.- Kiedy mi o nim opowiadałeś sądziłem, że pewnie trochę przesadzasz, bo jesteś jego celem, ale po tym, jak go zobaczyłem jestem pewien, że koleś jest zdolny do wszystkiego.
–    Nie masz pojęcia, jak ogromne jest to „wszystko”- mruknął Tetsuya, mimowolnie wspominając chłopca o anielskim wyglądzie, którego spotkał w parku.
–    Wiesz, Kurokocchi...- Kise zerknął na niego niepewnie, biorąc głęboki oddech.- Przepraszam, że kazałem ci wtedy strzelić do tamtego Kanałowca. Mam nadzieję, że nie czujesz się, jakbyś stawał się Akashim, czy coś...?
–    Daj spokój, nie było innego wyjścia – westchnął błękitnowłosy, kręcąc głową.- Nawet jeśli go zabiłem, to i tak nie mogę równać się z Akashim-kun. On zabija beznamiętnie, z przyjemnością, oddaje się swojemu hobby. Ja zabiłem w obronie.
–    I... nie mógłbyś zabić tak w obronie Akashiego?- zapytał łagodnie, dyskretnie przyglądając się reakcji mężczyzny. Jego twarz jednak pozostawała spokojna niczym maska, nie dało się z niej wyczytać żadnych emocji.
–    Jak już mówiłem, Akashi-kun to co innego – odparł krótko. Kise nie ciągnął więc tematu dalej, rozumiał, że tymi słowami Tetsuya chciał uciąć rozmowę o jego Łowcy.
–    To już blisko, widać złomowisko – powiedział, wskazując przed siebie palcem.
    Kuroko uniósł nieco głowę. Rzeczywiście, za drzewami dało się dostrzec pierwsze zwaliska złomu, składającego się z najróżniejszych metalowych części, pochodzących nie tylko z samochodów. Kolorowe wieże zdawały się wznosić przed nimi niczym namalowane na obrazach mozaiki.
    Po kilku minutach dalszej wędrówki, obaj mężczyźni w końcu stanęli na pustym kawałku placu, oddzielającym las od złomowiska. Kuroko prześledził spojrzeniem najbliższe otoczenie, chcąc upewnić się, że prócz nich nie ma tu nikogo – czy raczej przede wszystkim nie ma Akashiego.
–    Spokojnie, tutaj nic nam nie grozi – powiedział Kise.- Mieszkają tu różni ludzie, ale dopóki nie będziemy próbować im odebrać domu, albo po sąsiedzku zamieszkać w jakimś starym gracie, nie będą nam przeszkadzać.
–    Jesteś pewien?- mruknął Kuroko, ruszając za blondynem w kierunku najbliższych aut.
–    Och, tak. Znam tu nawet takiego jednego, sympatycznego gościa. Może nawet zgodzi się nam pomóc w znalezieniu nadającego się do podróży wozu!
    Tetsuya tylko wzruszył lekko ramionami, wciąż niezbyt przekonany, ale gotowy zgodzić się na wszystko, byle tylko spróbować stąd uciec. Na ogonie wciąż siedział im Akashi, nie było więc czasu na zbędne marudzenie i szukanie innych rozwiązań, kiedy przed sobą mieli jedno, całkiem logiczne i wygodne.
    Oczywiście pod warunkiem, że mieszkańcy złomowiska naprawdę pozwolą im zabrać, co chcą...
    Kise natomiast wyglądał na całkiem podekscytowanego. Z lekkim uśmiechem na twarzy otworzył drzwi starego cadillaca i wskoczył na przednie siedzenie. Kuroko postawił torbę przed jego zderzakiem, ze sceptyczną miną przyglądając się, jak blondyn nurkuje pod deskę rozdzielczą. Tetsuya westchnął cicho i, rozejrzawszy się szybko wokół, ruszył do następnego samochodu, by mu się przyjrzeć.
    Prawo jazdy udało mu się co prawda zdać, ale ze względu na wojnę, która wybuchła krótko po tym, nie miał szans, by dobrze sprawdzić się na jezdni. Teraz już niemal zupełnie zapomniał, jak się prowadziło, poza tym niezbyt również interesował się samochodami. Nie miał pojęcia na co zwracać uwagę, jeśli chciał znaleźć sprawne auto, a nie miał do niego kluczyków.
    No, do tego, do którego wsiadł, kluczyki akurat znalazł – były na drugim siedzeniu, jednak kiedy z bijącym sercem i nadzieją w duszy chciał sprawdzić, czy auto zapali, okazało się, że nie ma ono w ogóle stacyjki, do której mógłby ów klucze włożyć. Kuroko westchnął ciężko, opierając się o oparcie fotela i wyglądając przez przednią szybę. Zmarszczył lekko brwi na widok małej dziewczynki ubranej w kalosze i brudną, żółtą sukienkę. Schowała się za samochodem stojącym z przodu, ostrożnie zerkając zza niego w kierunku Tetsuyi.
    Kuroko miał nadzieję, że to mała nie należy do rodziny żyjących w świetle dnia kanibali...
    Zrezygnowany, wysiadł z samochodu i znów rozejrzał się wokół, najwięcej uwagi poświęcając stronie, z której przyszli z Kise. Jeśli Akashi rzeczywiście ruszył za nimi, powinien wyjść tą samą drogą, co oni.
    Postąpił kilka kroków dalej, mijając zrujnowany wrak BMW i spoglądając w kierunku niedawno widzianej dziewczynki – zniknęła. Kiedy pochylił się lekko, by zajrzeć pod samochód, nie dostrzegł jej butów, przypuszczał więc, że po prostu odeszła, straciwszy zainteresowanie.
    Albo poszła po wsparcie.
    Tetsuya przetarł twarz dłońmi, zirytowany własnymi domniemaniami. Doprawdy, żeby widzieć spiskowca w około ośmioletniej, z pewnością przestraszonej dziewczynce? Chyba naprawdę zaczynał panikować...
    Błękitnowłosy drgnął nerwowo, kiedy w kieszeni jego spodni zabrzęczał telefon. Usłyszał charakterystyczną, wesołą melodyjkę. Nie zdziwiło go to, wiedział, że komórka jest wodoodporna. Natychmiast odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku Kise, przyglądając się linii drzew, gdzie spodziewał się zobaczyć Seijuurou.
–    Jestem – rzucił do telefonu.
–    Kim jest ten zabójczo przystojny blondyn?- usłyszał pierwsze pytanie, pobrzmiewające lekkim rozbawieniem. Tetsuya westchnął cicho.
–    Ma na imię Ryouta – mruknął.
–    Ryouta – powtórzył dość oschle.- Zwracasz się do niego po imieniu?
–    Nie. Zresztą, co to za różnica? Gdzie jesteś?
–    Nie byłoby zabawy, gdybym ci powiedział.- Radosny ton powrócił, Kuroko wyraźnie wyczuwał, że jego niedoszły zabójca się uśmiecha.- Jestem naprawdę zaskoczony, Tetsuya. Coraz lepiej sobie radzisz. Czyżbyś nauczył się wykorzystywać dobro innych, by ocalić własną skórę? Jak się z tym czujesz?
–    Kise-kun sam zaoferował mi pomoc – odparł Kuroko, podchodząc do samochodu, w którym siedział niepocieszony blondyn. Widząc, że Tetsuya rozmawia przez telefon, jego mina zrzedła jeszcze bardziej, rzucił też zaniepokojone spojrzenie w kierunku lasu.
–    Naprawdę?- zdziwił się Akashi.- Dlaczego? Znasz go?
–    Od wczoraj. Po prostu chciał wykorzystać okazję i uciec z miasta, przy okazji mi pomagając.
–    A ty tak po prostu mu zaufałeś?
–    A miałem inne wyjście?
–    Jasne. Mogłeś zostać w tym butiku i uprawiać ze mną seks, zanim bym cię zabił. To chyba bardziej przyjemna wizja, niż wskoczenie do kanału pełnego kanibali?
–    Nie wiedziałem, że to planował...- westchnął Kuroko.- I tak cieszę się, że się udało. Seksu nie było, ale przynajmniej przeżyłem. Dość szybko zorientowałeś się, dokąd biegniemy...
–    Chyba nie sądzisz, że przez cały ten czas drzemałem pod drzwiami butiku i czekałem, aż z niego wyjdziesz?- Akashi zaśmiał się lekko, dźwięcznie.- Kupiłem mapę miasta i przestudiowałem ją trochę.
–    Kupiłeś?
–    Tak. W sklepie z pamiątkami. Nie było kasjera, więc zostawiłem pieniądze na ladzie. Widzisz, jaki ze mnie uczciwy człowiek?
–    To się nie liczy – westchnął Kuroko.- Sklepy w tym mieście już nie funkcjonują.
–    Przynajmniej nie zachowałem się jak zwykły złodziej.
–    To trochę nie fair, że z góry wiesz, jaki będzie mój następny krok – mruknął Tetsuya, chcąc powrócić do głównego tematu.- Uciekanie przed tobą powoli traci sens, kiedy używasz swojego szóstego zmysłu.
–    To nie jest szósty zmysł, tylko zwykła logika – zaprotestował Akashi.- Pomyślałem po prostu, że nie jesteś tak głupi, by, mając trzydzieści sekund na ucieczkę, biec na ślepo po nieznanych ci rejonach miasta. Wiedziałem, że będziesz chciał się przygotować, a nie raz bywało, że sprawdzałeś w Internecie mapę, prawda? Uznałem, że znów to zrobisz, ale nie spodziewałem się, że ktoś ci pomoże.
–    Nawet jeśli, to skąd wiedziałeś, że udam się właśnie do kanałów?- nie rozumiał Kuroko.
–    Nie wiedziałem – odparł spokojnie Seijuurou.- Ale w dziewięćdziesięciu procentach byłem przekonany, że uciekniesz na północ, w kierunku lasu. I to z prostej przyczyny: na południe są puste drogi, więc łatwo by mi było cię zastrzelić nawet z dużej odległości, na zachód są luksusowe budynki, a co z tym idzie – ludzie – a ty nie lubisz ich narażać. Pozostawała więc tylko północ, albo wschód. Ale na wschodzie czekał na ciebie tylko dworzec pełen trupów... więc postawiłem na las na północy.
    Kuroko milczał przez chwilę, nerwowo przełknąwszy ślinę. Przysiadł na masce cadillaca i objął się ramieniem, czując jak mokre ubranie niemal przesiąka przez jego skórę.
–    Jesteś zbyt inteligentny – stwierdził w końcu.
–    Dziękuję, Tetsuya – odparł Akashi z wyraźnym zadowoleniem.- Pozwól więc, że sprawię, byś zachwycił się mną jeszcze bardziej: wiem, że u podnóża wzgórza, na którym rośnie las, jest złomowisko. A ponieważ za złomowiskiem jest już tylko autostrada, zgaduję, że próbujesz znaleźć sprawne auto. Czyżby twój nowy przyjaciel znał się na odpalaniu silnika bez kluczy?
    Kuroko zagryzł mocno drżącą wargę, czując jak łzy bezradności cisną mu się do oczu. Przetarł dłonią twarz, starając się odgonić czarne myśli, ale nie był w stanie. Akashi był zbyt przebiegły, znał go za dobrze i zbyt wiele był w stanie przewidzieć. Niby jakim cudem ma mu uciec? Niby jak ma to wreszcie zakończyć?
    W słuchawce rozległ się cichy odgłos wciąganego powietrza.
–    Tetsuya?- W głosie Akashiego wyraźnie słychać było podekscytowanie i rozbawienie.
–    O co chodzi?- mruknął.
–    A co byś powiedział na dwa dni wolnego?
–    Tylko dwa?- westchnął.
–    Wybacz, nie wytrzymam dłużej. Za bardzo za tobą tęsknię.
–    Na czym tym razem polega twój plan?- Choć Kuroko wiedział, że za pewne odpowiedź mu się nie spodoba, zatliła się w nim iskierka nadziei.
–    Och, to nie będzie mój plan, kochanie – odparł Seijuurou. Radość w jego głosie wręcz przerażała błękitnowłosego.- Ustal warunki, nie krępuj się.
–    Zgodzisz się na wszystko...?
–    Wszystko, ale za dwa dni znów zacznę cię ścigać.
    Kuroko przygryzł lekko wargę. Jeśli Akashi jest gotów zgodzić się na wszystko, cena za to będzie zapewne ogromna... Ale jeśli dostanie dwa dni „wolnego” od całej tej gonitwy, jeśli będzie miał szansę na dłuższy czas odpocząć od tego wszystkiego i być może obmyśli plan, który zakończy to błędne koło...
–    Więc...- zaczął, a ponieważ jego głos stał się ochrypły, odchrząknął cicho.- Więc jeśli zechcę, żebyś przez dwa dni został tam, gdzie jesteś i w żaden sposób mnie nie śledził, ani nie szukał... to zgodzisz się?
–    Nie spojrzę nawet, w jakim kierunku odjeżdżasz – obiecał Akashi.- Przez dwa dni będę siedział w ogródku i robił sobie grilla, oglądając kablówkę i nie zastanawiając się nawet, dokąd mogłeś się udać.
–    Jaki jest warunek?- zapytał Kuroko z bijącym sercem. Wizja przeżycia dwóch dni w zupełnym spokoju była dla niego jak uczta dla umierającego z głodu i pragnienia psa.
–    Och, warunek jest tylko jeden i nie zagraża jako tako twojemu życiu, jeśli będziesz działał z głową.
–    Nie owijaj w bawełnę, Akashi-kun – westchnął Tetsuya.
–    Chcę, żebyś zabił dla mnie Kise.
    Między nimi zapadła głucha cisza. Kuroko miał wrażenie, jakby w tym jednym momencie jego umysł, serce i całe ludzkie jestestwo na krótki moment zupełnie się wyłączyło – nie widział, nie słyszał i nie czuł zupełnie nic, tak jakby stał się tylko pustą skorupą. Milczenie ze strony Akashiego było z kolei niecierpliwe – mężczyzna z całą pewnością z podekscytowaniem czekał na odpowiedź, Kuroko mógł wręcz wyobrazić sobie jego płonące oczy i zagryzaną podczas uśmiechu wargę.
–    Co...?- wyjąkał, kiedy w końcu zaczął dochodzić do siebie. Sapnął cicho, kręcąc głową.- Powtórz...
–    Zabij dla mnie Kise – powiedział Akashi.- Wiesz, że nie lubię rywali, a zaczynam się obawiać, że zbliżycie się do siebie po tej wspólnej, jakże emocjonującej ucieczce. Żałuję, że nie udało mi się go od razu zabić, ale dzięki temu wpadłem właśnie na ten świetny pomysł! Nie cieszysz się? Przecież wiesz, że robię to dla ciebie, chcę ci pójść na rękę!
–    Robiąc ze mnie mordercę?- jęknął cicho Kuroko, wstając z maski cadillaca i odchodząc kawałek, by nie usłyszał go Ryouta.
–    W tych czasach nie jest to nic złego – powiedział Akashi.- Spójrz na mnie. Każdego dnia kogoś dla ciebie zabijam.
–    Nie prosiłem cię o to!
–    Nie unoś na mnie głosu.- Akashi powiedział to spokojnie, ale w jego głosie pobrzmiewało wyraźne ostrzeżenie.- Nie każę ci robić tego już teraz, natychmiast. Dam ci dwie godziny, żebyś dobrze się zastanowił. Ale uprzedzam, że cały czas cię ścigam. Wystarczy, że zabijesz Kise, zadzwonisz z informacją, że wykonałeś zadanie, a ja przyjadę i przekonam się na własne oczy o tym, co dla mnie zrobiłeś.
–    Przyjedziesz i mnie zabijesz...
–    Obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy. Sprawdzę tylko, czy Kise jest martwy. Jeśli tak będzie, dam ci pieniądze i nawet samochód z pełnym bakiem, żebyś mógł sobie uciekać do woli. I dorzucę suche ubrania – dodał z uśmiechem.- Nie chcę, żebyś te dwa dni przeleżał w łóżku, przeziębiony.
–    To chore, nie zrobię tego – zaprotestował Kuroko.- Moja broń i tak namokła, nie będę miał już z niej żadnego pożytku.
–    To, w jaki sposób go zabijesz, niezbyt mnie interesuje – mruknął Seijuurou.- Użyj wyobraźni, mój drogi. Jesteś na złomowisku, masz wokół siebie mnóstwo potencjalnych narzędzi zbrodni. Dwie godziny, Tetsuya. Tyle czasu ci daję, ale pamiętaj, jeżeli znajdę cię wcześniej, a Kise wciąż będzie żył, nasza umowa przepadnie i nie dostaniesz już takiej szansy. Dobrze się zastanów.
–    Moja odpowiedź brzmi „nie” - wycedził Kuroko.
–    Do usłyszenia, Tetsuya – powiedział cicho Akashi.- Kocham cię.


14 komentarzy:

  1. Uwielbiam takiego Akashiego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurwa.
    Grzechem by było nie skomentować tego arcydzieła.
    Najlepszy rozdział, jak do tej pory. Niby było tylko pięć,
    ale to jest ogólnie perełeczka.
    Ciągnie mnie by skomentować tę super, super, super, super, super, super, super,super, super, super, super, super, super, super,super, super, super, super, super, super, super,super, super, super, super, super, super, super,super, super, super, super, super, super, super,super, super, super, super, super, super, super ,super, super, super, super, super, super, super konwersacje telefoniczną między Akashem i Tetsuyą, ale było by to niegodne by pominąć wcześniejsze urocze smaczki goszczące w powyższym tekście.
    No w sumie chyba i tak nie ogarnę tego chronologicznie, więc zacznijmy od Kise.
    Kise, którego tutaj nam prezentujesz jest p-r-z-e-c-u-d-o-w-n-y (dlatego między innymi nie było mowy, by nam tu ginął od razu! Ne! Nie zginął w poprzednim rozdziale, nie zginął w tym,a w następnym...no może...ale w sercach się już wypalił, więc nie wszystek umrze!). Wiem, że takie realia, IIIWŚ itd., więc wyjścia innego nie było, ale Kise jest tu taaaaaki...agh, brakuję dobrego określenia, więc użyje peryfrazy! Kise- człowiek, którego bym wybrała bezprecedensowo na kompana podczas epidemii zombii.
    W sensie przez świat przedstawiony Ryocie odebrano tu troszkę stereotypowej delikatności, co jest oczywiste, ALE JA WALĘ JAK TO MU ZROBIŁO DOBRZE. Kisiaczek przeklinający, naprawdę nie wiem czemu, zwykłe ''cholera'' w jego ustach sprawia, że fangirlink mi rośnie. Zabójczo przystojny blondyn. O nje, nje, nje Kise ma do zaoferowania znacznie więcej. Nie wiem czemu, ale tak troszeńkę mi się nawet skojarzył z Nickiem z Zwierzogrodu. No po prostu ach!
    Tutaj chaotycznie pragnę pochwalić parę scenek, które były najzwyczajniej takie ''milusiowate'',a konkretniej były takowymi scenkami, które oczami wyobraźni od razu widziało się jako sceny z ''typowego filmu, czy serialu''
    *scena opatrywania Kise:
    -żarcik o spirutusie, jak najbardziej przedni, stylowy
    *scena ‘’jaki masz dalej plan?’’
    -klimatyczna dla mnie po prostu
    *dziewczynka w gumowcach i sukieneczce na złomowisku
    -klasyk post apocaliptycznego świata, miodzio
    *znalezienie kluczyków i odkrycie, że nawet nie ma stacyjki
    -w moich uszach wyraźnie rozebrzmiało wypuszczane przez Kuroko powietrze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ROZMOWA AKASHIEGO I KUROKO
      PRZECIEŻ TO JEST CHOLERNE MISTRZOSTWO ŚWIATA
      W KAŻDYM NAJMNIEJSZYM CALU. KAŻDE SŁÓWKO. C*U*D*O
      JEŻLI POZWOLISZ YUUKI SAN, TO SOBIE TO PRZEPISZĘ DO ZESZYCIKU.
      Cóż, ogólnie dla mnie w tym rozdziale było parę momentów, które zakreśliły mniej więcej, jak silna jest miłość między Kuroko a Seijuurou, mimo tej popapranej sytuacji.
      Przede wszystkim w rozmowie, ale także w krótkim momencie, gdy Kise próbował coś wybadać.
      No może już sobie nadinterpretuję, ale ja tam czułam! CZUŁAM!
      Zakończenie. ‘’Kocham cię’’- ogólnie cały wydźwięk zdania, a nawet ostatnich zdań Akashiego, znowu sobie pewnie coś dopisuję, ale to cholernie mocno brzmiało dla mnie tak, jakby Akashi cierpiał o wiele, wiele bardziej w tej całej sytuacji.

      Podsumowując.
      Yuuki. Kawał. Dobrej. Roboty.
      Zastanawia mnie ten słodki przyjaciel Kise i czekam na niego z pewną dozą zainteresowania oraz teorii, tak więc: do następnego!
      Czekam z WIELKĄ niecierpliwością.
      Pozdrawiam i miłego dzionka!
      (Nie wiem, jak Tobie, Droga Yuuki, ale mi ten dzisiejszy, wiosenny dzień przyniósł okropny śmiech idioty. Mam nadzieję, że Ciebie słonko także troszkę wypełnia energią, mimo, że feralny poniedziałek….tfu wtorek, w każdym razie początek tygodnia. To heja!)

      Usuń
    2. O rajuśku, jaki piękny, długi komentarz xDD
      Ostatnimi czasy bardzo rzadko takie dostaję,a tak miło się je czyta... xD
      Jest mi niezmiernie miło, że tak podobał Ci się ten rozdział, ale zapewniam, że kolejne będą jeszcze lepsze xD Jeśli mam być szczera, to na "Anarchię" miałam znacznie więcej bardziej oryginalnych pomysłów, niż na "Ciernie" ... :') Więc kto wie, czy ten mój drugi synek nie wybije się ponad pierworodnego xDD
      Hahahah! Czytanie o tym, jak podoba Ci się tutejszy Kise wywołał na moim ryjku uśmiech tak szeroki, że aż mnie poliki bolą xDD Osobiście bardzo lubię charakter Kise z anime, dlatego nie chciałam aż tak do końca go zmieniać, więc cieszę się bardzo, że Anarchiowa jego wersja przypadła Ci do gustu :D
      A-a te mistrzostwo świata ... (/)///(\) W-weź no, aż tak super nie mogło być (/)////(\)
      ...m-mogło? *w*
      Strasznie mi miło! No po prostu cholernie mi miło, aż nie wiem, co powiedzieć xD
      Na swój humor zaś nie narzekam, choć mogłabym mieć trochę więcej weny... xD
      W każdym razie, bardzo dziękuję za komentarz!!! ♥♥♥

      Usuń
  3. Zabij go. Weź sobie Akasza na masce jakiegoś grata. I spierdalaj. Tak. To idealny plan dla ciebie, Kuroko. Tak, zrób to. Jak już tak bardzo nie chcesz, daruj sobie punkt drugi, ale pierwszy bezkompromisowo.
    Tak.
    No, to weny. Czekam na apetyczny mord na Kise.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spieszmy się, Eio-senpai, dajmy mu jeszcze trochę pożyć ;_; Biedny Kuroko tak dawno nie miał dobrej duszyczki do towarzystwa...xD

      Usuń
  4. Ja piernicze. Brak mi słów. I wierzę że Kisia przeżyje bo osobiście nie mam nic do niego a Akashiego po prostu nie trawię. Ehhh to coś to cudo ! Pozdrowienia ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne, Yuuki-san! *-*
    W sumie, mi obojetne czy Kise przeżyje, czy nie. Jak Tetsu go zabije, to przynajmniej będzie miał chwilę spokoju ^^
    Dopiero 5 rozdział, a mnie już baardzo ciekawi, jak się skończy cała ta gonitwa :)
    Tak swoją drogą, byłabyś w stanie określić ile mniej więcej Anarchia będzie miała rozdziałów?
    Buziaki! ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję >///<
      Niestety, nie jestem w stanie ile "Anarchia" będzie mieć rozdziałów :c Na chwilę obecną mogę Ci powiedzieć, że pierwsza część będzie mieć 18 rozdziałów (bez prologu), a druga prawdopodobnie 11. Trzeciej jeszcze do końca nie ogarnęłam, no ale zobaczymy. Może coś koło 40-50 rozdziałów max (ale nie odpowiadam za napływ pomysłów xD).

      Usuń
  6. rozplakam sie ze szczęścia widząc ze jest nowy rozdzial

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera jasna, ja nie wiem, jak to się stało, ale zakochałam sie w Akashim. Wybacz, Tetsuya.. albo może nie wybacz, bo w sumie NADAL NIE WIEM CO TY DO NIEGO CZUJESZ:)
      No więc tak... BOZE SWIETY. NADAL NIE MOGE SIE SKUPIC I WZIAC W GARSC, A CZYTALAM TO WCZORAJ W NOCY.
      To, co robi Akashi z Kuroko... najpierw Kanibala, teraz Kise... Ja nie wiem, ale zmierza to w złą stronę i cholernie podsyca ciekawość. Kocham to opowiadanie, bardzo dobry rozdział

      Usuń
    2. Cieszę się, że się podobało! :D Wkrótce przeczytasz odpowiedzi na swoje pytania i przypuszczenia!

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń