[15 minut] Rozdział ósmy

Rozdział ósmy
Kazunari

   
    Czasami zdarza mi się słyszeć od jednej czy drugiej osoby, że „życie jest ciężkie”. Cóż, poniekąd mają rację – ale większość z nich tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, jak szczęśliwe mogliby wieść życie, gdyby tylko przestali marudzić na obowiązki w domu czy pracy, na problemy w związku i rodzinie, a zajęli się po prostu porządkowaniem swoich spraw i swojego otoczenia.
    Mnie do szczęścia potrzebna była jedynie pamięć i praca – nie jakaś zapewniająca wybitnie wysokie zarobki, a zupełnie zwyczajna, pozwalająca na skromne życie w moim niewielkim mieszkaniu. I pamięć – niekoniecznie cała, ale te najważniejsze fragmenty. Nie odczuwałem żadnej innej wyższej potrzeby, takiej jak setka przyjaciół czy wielka miłość.
    Ale to chyba i tak wystarczająco dużo.
    Tego dnia, nazajutrz po wizycie u doktora Midorimy, skontaktowała się ze mną moja ciotka, informując o tym, że otwiera w Tokio kwiaciarnię. Wiedziałem dobrze, jak piękne bukiety potrafiła ułożyć, a i do samej hodowli roślin miała złote dłonie, toteż pewnym było, że kwiaciarnia będzie jej przynosiła zyski. Ku mojemu zaskoczeniu, zaproponowała mi tam pracę – oczywiście, zgodziłem się natychmiast. Może i nie bardzo widziała mi się praca wśród rodziny, ale ostatecznie było to najlepszym rozwiązaniem dla mnie – bezrobotnego Takao Kazunariego.
    Dochodziła godzina siedemnasta kiedy, po smakowitym owocowym deserze, na który pozwoliłem sobie tego dnia, rozsiadłem się na kanapie z moim dziennikiem z zamiarem opisania niezbyt szczegółowo najnowszych wydarzeń w moim życiu. Otworzyłem już zeszyt na pustej stronie, gdy w mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka.
    Byłem tym dość zaskoczony, ponieważ nie spodziewałem się nikogo o tej porze. Listonosz nie przynosił poczty o tak późnej porze, sąsiedzi nie przychodzili do mnie po szklankę cukru, a i nie zamawiałem niczego do domu. Odłożyłem dziennik na bok i, wsunąwszy na bose stopy ciepłe bambosze, poszedłem otworzyć.
    Już przez wizjer mogłem zobaczyć znajomą twarz nastolatki, niemniej gdy otworzyłem przed nią drzwi, na mojej twarzy wciąż malowało się zaskoczenie.
–    Hej, Yuzuki – rzuciłem do mojej młodszej siostry.
–    Cześć, braciszku!- Uśmiechnęła się do mnie.- Przeszkadzam? Wybacz, że przychodzę bez zapowiedzi.
–    Proszę, wejdź.- Machnąłem dłonią w kierunku salonu.
    Yuzuki znów się uśmiechnęła, po czym przekroczyła próg mojego mieszkania, odkładając pod ścianę szkolną torbę i zdejmując buty oraz wiosenną kurtkę. Miała pod nią szkolny mundurek, składający się z białej koszuli, czerwonej wstążki oraz granatowej spódnicy i żakietu.
    Moja siostra była ładną dziewczyną, średniego wzrostu, lecz o dość obfitym jak na swój młody wiek biuście. Czarne włosy przeważnie nosiła rozpuszczone, z upiętym niewielkim kokiem pośrodku głowy, tak jak i teraz. Jej oczy przypominały kolorem stalowy błękit, a więc były jeszcze jaśniejsze niż moje, a to dodawało jej nie tylko uroku, ale także pewnego rodzaju tajemniczości.
–    Napijesz się czegoś?- zapytałem, prowadząc ją w głąb mieszkania.
–    Tak, dzięki. Może być sok, albo woda.
–    Wracasz ze szkoły? Nie masz tutaj po drodze, więc chyba przyszłaś w konkretnej sprawie?
–    A co to, nie mogę już zrobić bratu niespodzianki i wpaść do niego bez pytania?- zaśmiała się, choć nie do końca szczerze.
    Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi, wchodząc do kuchni i sięgając po karton soku wieloowocowego. Przygotowałem dwie szklanki i rozlałem do nich napój, podczas gdy moja siostra zasiadała do stołu.
–    Jak tam w szkole?- zagadnąłem, stawiając przed nią jej sok i siadając na krześle obok.
    Prawdę mówiąc, w mojej rodzinie Yuzuki była jedyną osobą, z którą czas spędzałem z naturalną, niewymuszoną chęcią. Była otwartą i pełną energii, zabawną dziewczyną, dobrze się z nią dogadywałem, nawet jeśli tylko ona posiadała łączące nas ze sobą wspomnienia. Lubiłem ją po prostu jako osobę. Ale niestety, po mojej rozmowie z Chizuru, nawet z Yuzuki starałem się unikać kontaktu. Ostatecznie, będąc najbliżej mnie, powinna była powiedzieć mi prawdę.
–    W sumie w porządku – odparła, wzruszając ramionami. Upiła kilka łyków soku, po czym otarła usta wierzchem dłoni.- Zbliża się Dzień Sportu, będę startowała w sztafecie. Poza tym mojej klasie trafiła się najpopularniejsza ze wszystkich festynowa kawiarenka, więc pewnie będzie mnóstwo klientów do obsługi. Myślisz, że dasz radę wpaść, żeby obejrzeć mój bieg?
–    To zależy – przyznałem.- Dzwoniła do mnie ciocia Nanako. Niedługo otwiera kwiaciarnię w okolicy, i będę u niej pracował.
–    Och, to świetnie!- zawołała Yuzuki.- W końcu już dość sporo czasu szukasz pracy.
–    Mhm, poszczęściło mi się.- Pokiwałem głową, uśmiechając się lekko.- Daj potem znać, o której dokładnie będzie ta sztafeta, kto wie, może będę mógł przyjść.
–    Okay, to super – powiedziała, znów się uśmiechając. Szybko jednak spuściła wzrok, obracając w dłoniach szklankę. Wyglądało na to, że najwyraźniej miała zamiar poruszyć delikatny temat. Przez chwilę nawet z przerażeniem pomyślałem, że może wpadła z jakimś chłopakiem i zaszła w ciążę, jednak jej kolejne słowa przekonały mnie, że nasza rozmowa będzie najprawdopodobniej jeszcze bardziej nieprzyjemna.- Rozmawiałam z mamą... Powiedziała mi, że znalazłeś lekarza rodzinnego, który zgodził się ciebie leczyć.
    Umyślnie zacząłem pić swój sok, by dać sobie odrobinę czasu na przemyślenie odpowiedzi. Yuzuki nie patrzyła na mnie, wzrok wbijała w swoją szklankę, tylko raz po raz nerwowo go unosząc.
–    Tak, znalazłem – odpowiedziałem w końcu.- To miły facet, bardzo chce mi pomóc.
–    Ta – prychnęła cicho, co nieco mnie zezłościło. Zacisnąłem usta, szykując już drobną reprymendę, jednak Yuzuki ciągnęła dalej.- Midorima Shintarou, prawda? Znaliście się od liceum.
–    Owszem – odparłem.- Powiedział mi o tym.
–    I...- Moja siostra uniosła nieco ramiona, by po chwili opuścić je z westchnieniem.- Jak cię traktuje?
–    Jak to lekarz – odpowiedziałem wymijająco.
–    Mama nie chciała mi powiedzieć wszystkiego – burknęła Yuzuki ze złością.- Ale to nie zmienia faktu, że pamiętam Midorimę...
–    Nie wspominałaś mi o nim – powiedziałem.- Żadne z was mi o nim nie mówiło, chociaż wspominaliście o paru moich senpaiach z liceum.
–    Bo Midorima to du...- Dziewczyna urwała raptownie, rumieniąc się delikatnie.- Nie jest wart wspominania, był zdecydowanie złym kolesiem. Właśnie o tym przyszłam z tobą...
–    Złym kolesiem?- powtórzyłem, starając się zachować względny spokój.- Nazywasz „złym kolesiem” mojego najlepszego przyjaciela?
–    Pamiętasz go?!- Yuzuki spojrzała na mnie z przestrachem.
–    Nie – warknąłem z irytacją.- Nie pamiętam! Ale mówił mi...
–    Co ci mówił?- zapytała natychmiast.- Och, nie słuchaj go, braciszku! To podły kłamca i manipulator, kiedyś też zawrócił ci w głowie i przewrócił twój świat do góry nogami! Jestem pewna, że jeżeli będziesz się z nim zadawał, to on znów to zrobi!
–    Co? Poderwie mnie?
    Yuzuki już otworzyła usta, by odpowiedzieć, jednak najwyraźniej dopiero teraz dotarł do niej sens moich słów, wypowiedzianych z wyjątkowym sarkazmem. Dziewczyna umilkła z rozchylonymi ustami, wpatrując się we mnie z lekkim niepokojem. Ja tymczasem upiłem kolejny łyk soku, by następnie z hukiem odłożyć pustą już szklankę na stół.
–    Chizuru mi powiedziała – wyjaśniłem chłodno.- Zerwaliśmy ze sobą. Opowiedziała mi o mojej decyzji odejścia od was, by zamieszkać z Midorimą. O tym, że żadne z was nie potrafiło zaakceptować tego, że jestem gejem.
–    Byłeś!- rzuciła Yuzuki niemal desperacko.
–    Skąd ty to możesz wiedzieć?- Spojrzałem na nią, zirytowany.- Tak się składa, że ani razu nie uprawiałem seksu z Chizuru! Jestem impotentem, ale nie mówiłem tego ani rodzicom, ani tym bardziej tobie, bo po pierwsze jesteś za młoda, żeby rozmawiać na takie tematy, a po drugie to zbyt osobiste. Ale Chizuru powiedziała mi, że powodem mojej impotencji może być właśnie zmiana orientacji. Przymuszona zmiana – dodałem z naciskiem, nieco podnosząc głos.- Nie mam pojęcia, jak mogliście przez te pięć lat okłamywać mnie i robić ze mnie idealnego synka i braciszka!
–    Źle na to patrzysz, robiliśmy to dla twojego dobra!- odparowała Yuzuki. W jej oczach dostrzegłem łzy, jednak dziewczyna dzielnie je wstrzymywała.- Myślisz, że twoje odejście było dla nas łatwe?! Kiedy przyprowadziłeś do domu Midorimę i przedstawiłeś go jako swojego chłopaka, cały świat nam się zwalił na głowę! Swoją wyprowadzką niemal doprowadziłeś naszą rodzinę do całkowitego rozpadu! Tata całymi dniami siedział w pracy albo w pubie, mama popadła w depresję, sama musiałam zajmować się porządkiem w domu i robieniem zakupów, bo oni utracili jakiekolwiek poczucie obowiązków! Dopiero po roku pozbierali się na tyle, żeby znów spróbować odbudować nasze relacje! Ale żadne z nas ani na moment nie zapomniało o bólu i upokorzeniu, jakie nam zadałeś!
–    Upokorzeniu?!- powtórzyłem z niedowierzaniem.- Tak trudno było zaakceptować orientację syna i brata?! Niby jak bardzo zmieniał mnie fakt, że wolę facetów, niż kobiety?! Mogłem was czymś zarazić, albo ściągnąć na was długi, czy też masę problemów?!
–    Zostawiłeś swoich najbliższych dla FACETA!- krzyknęła Yuzuki.- Przecież to jest chore, Kazunari! W dodatku tym facetem był właśnie Midorima! Chłopak, którego uważałeś za przyjaciela! Chłopak, którego zaakceptowaliśmy niemal jak członka rodziny! Chłopak, który co drugą niedzielę jadał z nami obiad przy jednym stole! Chłopak, w którym byłam tak  bardzo zako...- Yuzuki urwała raptownie, sapnąwszy ze złością.- Kiedy tylko przeszło nam przez myśl, że tymi dłońmi, którymi pomagał w przygotowywaniu jedzenia, trzymał ciebie w zbereźny sposób, rzygać się chciało! Dla niego byłeś gotowy zostawić mnie, tatę i mamę! Zupełnie jakbyśmy nic dla ciebie nie znaczyli! To właśnie z tego powodu, kiedy dowiedzieliśmy się, że straciłeś pamięć, postanowiliśmy ratować naszą rodzinę, ratować ciebie!- wykrzyknęła, kładąc wyraźny nacisk na ostatnie słowo.- Zobaczyliśmy szansę zbudowania na nowo naszych relacji! Kazunari, zrozum...- westchnęła ciężko, kręcąc głową ze łzami w oczach.- Zanim się od nas odwróciłeś, byłeś cudownym synem i bratem! Byłeś oczkiem w głowie rodziców, ich największą nadzieją, byłeś wzorem do naśladowania dla mnie i moim najlepszym przyjacielem! Byłeś energiczny, radosny i pełen życia, uwielbiałeś dzieci... i nagle postanowiłeś wybrać opcję, dzięki której nigdy nie będziesz miał własnych?- Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.- Marzyłeś o dzieciach, braciszku! Tyle razy snułeś plany, że pewnego dnia będziesz ojcem dwóch chłopców i jednej dziewczynki, obiecałeś mi nawet nazwać ją moim imieniem... a potem...- Yuzuki pociągnęła głośno nosem.- A potem tak po prostu związałeś się z mężczyzną... Jakby to było coś normalnego.
    Kiedy Yuzuki umilkła, ukrywszy twarz w dłoniach, jeszcze przez bardzo długi czas nie odzywałem się słowem. Nie płakała, pociągała jedynie nosem, powoli regulując oddech i uspokajając się, podczas gdy ja postukiwałem palcem w swoją pustą szklankę, zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów.
–    Yuzuki – zacząłem najłagodniej, jak tylko potrafiłem.- Rozumiem twój tok myślenia. Staram się również zrozumieć postępowanie twoje i rodziców. Ale jedyne, co mogę teraz zrobić, to patrzeć na to niemal niczym obcy. Nie mając wspomnień Midorimy, nie mając wspomnień tego, co do niego czułem i jak nam ze sobą było... nie jestem w stanie stwierdzić, czy słuszną podjęliście decyzję. Jedyne, co prezentuje mi się teraz przed oczami, to obraz fałszywego mnie.- Dziewczyna spojrzała na mnie, już otwierając usta, by mi przerwać, jednak mój wzrok powstrzymał ją od tego.- To, jaki byłem kiedyś, jest dla mnie tajemnicą. A to, jaki jestem teraz... jest dla mnie iluzją. Iluzją doskonałego mnie, którego stworzyli rodzice, ty i Chizuru. Jestem taki, jaki chcieliście, bym był. Ale nie jestem sobą. Nie jestem Takao Kazunari – mruknąłem.- I nie będę nim, dopóki nie odzyskam wspomnień. Teraz jestem tylko... pustą skorupą, której nadano imię i nazwisko tego prawdziwego Takao Kazunariego, ale której wszczepili wybraną przez siebie historię i osobowość. Doceniam waszą miłość i troskę o mnie... Ale nigdy nie docenię tego kłamstwa. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek wam wybaczę, i czy będę w stanie na nowo wam zaufać. Bo nie mam pewności, czy mówicie mi prawdę. I nie będę miał, dopóki nie zacznę być sobą.
    Yuzuki pociągnęła nosem, odwracając ode mnie wzrok i wzdychając ciężko. Otarła kąciki oczu opuszkami palców, zagryzła lekko wargę.
–    Możesz mi powiedzieć, dlaczego Midorima nie odwiedził mnie w szpitalu?- zapytałem łagodnie.- Zakładając, że powiesz prawdę... miło byłoby ją poznać.
–    Nie mieliśmy z nim kontaktu – odparła cicho.- Wszyscy zmieniliśmy numery parę lat po twojej wyprowadzce, wyprowadziliśmy się ze starego domu... A kiedy zadzwonili do nas ze szpitala, rodzice nawet nie myśleli o Midorimie. Dostaliśmy twój telefon, ale mama go wyrzuciła, podobnie jak wszystko, co miałeś przy sobie tamtego dnia. Nie chciała patrzeć na to, co przypominałoby jej o wypadku.
–    Więc dlatego Midorima przez całe pięć lat żył w kompletnej nieświadomości, że miałem wypadek – westchnąłem.
    Yuzuki pokiwała głową, spoglądając na mnie.
–    Co zamieszasz, braciszku?- zapytała cicho.- Chcesz znów z nim być? Czy on... jakoś stara się ciebie odzyskać? Powiedział ci, że byliście razem?
–    Nie – odparłem, kręcąc przecząco głową. Przez myśl przeszło mi, by nieco pożalić się siostrze i porozmawiać z nią o tym, jak bardzo drażni mnie fakt, że Shintarou skrzętnie próbuje ukryć fakt, że byliśmy razem, lecz szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Przecież ona nie akceptowała mnie wcześniej jako geja. Dlaczego teraz miałaby mnie wysłuchiwać?- Póki co, staramy się odbudować jakoś przyjacielskie relacje. Poza tym poprowadzi dla mnie terapię, spróbujemy odzyskać moje wspomnienia. Jest naprawdę sympatyczny. Trochę sztywny, ale sympatyczny. Chociaż nie zna się za bardzo na terapiach, to jednak chce mi pomóc. Doceniam to.
–    Rozumiem – mruknęłam Yuzuki.- Ja... Nigdy go nie zaakceptuję, Kazu-chan. Nawet jeśli przypomnisz sobie uczucia do niego i udowodnisz, że... nie wiem, kochasz go do utraty tchu, czy coś w tym rodzaju... Ja nigdy nie przyjmę tego do wiadomości. Chcę, żebyś to wiedział.- Spojrzała na mnie z powagą.- Ale jednocześnie zależy mi na tobie, braciszku. Nie chcę znów tracić cię na tyle długich lat... Dlatego poczekam, aż... aż będziesz gotów wybaczyć mi i znów z czystym sercem nazywać mnie „Yuzu”.
–    Nie mówiłaś, że tak cię wcześniej nazywałem – westchnąłem.- Teraz też mogę cię tak nazywać.
–    Nie – odparła cicho moja siostra, wstając. Uśmiechnęła się do mnie smutno, zasuwając za sobą krzesło.- Tak zwracał się do mnie tylko prawdziwy Takao Kazunari.
    W milczeniu patrzyłem, jak wychodzi z kuchni i znika za rogiem. Czułem się zupełnie osłupiały. Sądziłem, że Yuzuki zezłości się na mnie jeszcze bardziej, zażąda, bym zerwał wszelkie kontakty z Midorimą i dalej był „normalny”, tymczasem ona...
    Naprawdę mnie zrozumiała.
    Nawet jeśli nie do końca, to w bardzo dużej części.
    Słyszałem szelest z korytarza, kiedy Yuzuki ubierała kurtkę i buty, a potem cichy trzask drzwi, kiedy wyszła. Jeszcze przez długą chwilę siedziałem na swoim miejscu, wpatrzony w blat stołu, aż w końcu westchnąłem z irytacją i wróciłem do salonu, na kanapę. Ponownie rozsiadłem się na niej wygodnie, chwytając za dziennik oraz długopis, odnalazłem pustą stronicę, na której wcześniej miałem rozpocząć wpis, i zastanowiłem się nad początkiem. Wcześniejszy pomysł wyparował bez śladu, jego miejsce zaś zajęły myśli o mojej rozmowie z Yuzuki. Mógłbym opisać ją możliwie szczegółowo, jeśli jednak pewnego dnia Midorima zechce przeczytać wpisy, dowie się, iż od dłuższego już czasu znam prawdę. Oczywiście, miałem nadzieję, że wkrótce sam się do niej przyzna, ale musiałem mieć na uwadze, że stąpam po cienkim lodzie.
    Znów westchnąłem, odrzucając głowę i opierając ją o oparcie kanapy. Wpatrzyłem się bezmyślnie w sufit, a po kilkunastu długich minutach, zirytowany, odrzuciłem dziennik na bok, a sięgnąłem po pudełko puzzli, leżące na półeczce pod stolikiem. Postanowiłem ułożyć je, by na najbliższą godzinę zająć kompletnie umysł i odpocząć od dręczących mnie problemów.
    Życie jest naprawdę ciężkie.

8 komentarzy:

  1. Będę wieczorkiem, oki? :)

    Ruu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cokolwiek zrobi, cokolwiek powie, Yuzuki będzie dla mnie bee. Nie lubię, ba! nienawidzę, kiedy ktoś na siłę stara się kogoś zmienić. Co z tego, że Takao jest gejem? Co z tego, że postanowił 'żyć własnym życiem'? Jego decyzja, jego wybór. Dlatego jestem zła na rodzinę Takao, że chociaż nie poinformowali Shin-chana o tym, że Kazu-chan żyje. Grr, aż mi ciśnienie podskoczyło.
      Ogółem rozdział ciekawy, ale czekam na więcej momentów MidoTaki ^^ Zresztą chyba jak każdy :)

      Do zobaczenia pod następną OiIwą,

      Ruu

      Usuń
    2. Najgorsze jest niestety to, że w prawdziwym życiu takie rodziny również się zdarzają :C

      Cieszę się, że się podobało! c: Bardzo dziękuję za komentarz :D

      Usuń
  2. Złapałam!

    "Tak zwracał się do mnie tylko prawdziwy Takao Kazunari" Łoo to było dobre.
    Już myślałam ,że Takao będzie miał stuprocentowe poparcie u siostry ,ale ta wdała się w rodziców.Chociaż dostała ode mnie małego plusa za to ,że 'tylko' nie akceptuje Midorimy a nie jak ich starzy go oczernia. Plus za to ,że pokazała się trochę z ludzkiej strony ,ale nadal sucz bo im nie kibicuje(nie w wyścigu do łóżka) tylko do tego ,żeby czuli się razem swobodniej i żeby uczucie takie ,którym darzyli się kiedyś powstało na nowo.(nie poganiam)
    XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno ją za to winić, ostatecznie była przecież zakochana w Shin-chanie xD Ah, podstawówkowe miłości :') xD
      Dziękuję bardzo za komentarz! Do następnego!

      Usuń
  3. Niby jestem tolerancyjna i chcę aby Kazunari był z Midorimą, ale tak jakoś teraz nie potrafię być zła na rodzinę Takao, pomimo że jeszcze ostatnio byłam zła na jego matkę za okłamywanie. Nie powinni tego robić swojemu synowi, ale są rodziną, jak widać, nietolerancyjną, więc rzeczywiście taka nagła utrata pamięci przez Kazunariego mogła być dla nich szansą.
    Oczywiście nie twierdzę, że dobrze zrobili tworzyć takiego idealnego synka Kazunariego, którym nie jest, ale jakoś tak teraz po tym rozdziale potrafię ich zrozumieć.
    Więc rozdział jak najbardziej super!
    Pozdrawiam, Kälte :)
    (Nie chciało mi się za cholerę logować)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, masz rację c: To miłe, że okazujesz im zrozumienie ;_; Sama na nich trochę cisnę, no ale w prawdziwym życiu mnóstwo jest takich rodzin i trzeba je zrozumieć - byle nie przesadzali, bo ostatecznie liczy się zawsze szczęście tego, którego próbują na siłę zmienić c:
      Cieszę się, że się rozdzialik podobał! Bardzo dziękuję za komentarz! ♥

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń