Wystarczył jeden niewielki obrót głowy, by wywołać w niej tępy, pulsujący ból.
– Ughh...- Kuroko jęknął przeciągle, zaciskając powieki, które dopiero co udało mu się unieść. Nie był w stanie przywołać myśli do porządku, wszystkie jego zmysły zdawały się być wyłączone, prócz tego jednego, którym aż nazbyt intensywnie odczuwał ból.
Co się stało? Dlaczego tak bardzo bolała go głowa? Czyżby wczoraj wieczorem on i Akashi za dużo wypili? Czy kac potrafi być aż tak mocny?
Oddychał ciężko, starając się nie poruszać, gdyż szybko odkrył, że im mniej się porusza, tym rzadziej odzywa się pulsowanie w czaszce. Powoli otworzył oczy i zamrugał, upewniając się, że na pewno to zrobił – wokół było tak ciemno, jakby wciąż miał je zamknięte.
– Akashi... kun?- wyszeptał cicho.
Dopiero teraz wspomnienia zaczęły do niego wracać. Zerwanie z Seijuurou, ich ostatnia kłótnia, prawda, która wyszła na jaw, ucieczka przed nim trwająca kilka miesięcy. Przypomniał sobie o jego telefonach, o rodzinie i przyjaciołach, którzy stracili przez niego życie, przypomniał sobie ucieczkę z Hayamą, nieszczęsną śmierć Kise i nastoletniego Atsushiego, który próbował zatrzymać go w swoim domu.
Była też Momoi. Sympatyczna i piękna kobieta, która szukała ukochanej.
Ukochanej, którą zabiła dziesięć lat wcześniej.
Kuroko zerwał się nagle do pozycji siedzącej i od razu tego pożałował. Krzyknął, łapiąc się za głowę i upadając z powrotem na twardą posadzkę. Przypomniał sobie uśmiech różowowłosej, kiedy zamachiwała się na niego kijem baseballowym. Skąd ona w ogóle go wzięła? Dlaczego go zaatakowała? Przecież wcześniej uratowała mu życie, prosiła o pomoc w szukaniu Riko... Nawet jeśli od początku oszukiwała Tetsuyę, to dlaczego wybrała właśnie jego?
Akashi mówił, że Riko znaleziono pociętą na kawałki w piwnicy w domu Momoi. Czy teraz też się właśnie tam znalazł?
Nie, niemożliwe – jego umysł w końcu zaczął pracować. Na wolnych obrotach, ale przynajmniej zaczął działać.- Na pewno nie znajdował się w domu Momoi. Jeśli Akashi mówił prawdę i Satsuki zabiła Riko, miało to miejsce w Kioto. To właśnie tam mieszkał Seijuurou jako nastolatek i to tam uczęszczał do liceum. Skoro chodził z Aidą do klasy, także ona musiała stamtąd pochodzić, a co za tym idzie, Momoi też. Nie wiedział co prawda ile czasu leżał nieprzytomny, ale dostanie się z Tokio do Kioto szybciej niż w przeciągu jednego dnia graniczyło z cudem.
Tylko spokojnie – powiedział do siebie Kuroko w myślach, biorąc kilka głębokich wdechów.- Najważniejsze, to zachować spokój i spróbować obeznać się w sytuacji.
Oczy przywykły już do ciemności, ale jedynym źródłem światła były subtelne, cienkie niteczki będące przerwami między deskami w klapie nad jego głową. Kiedy wytężył wzrok, dostrzegł na ich końcu kolejne deski, skąpane w cieniu – najprawdopodobniej schody lub drabina. A więc znajdował się pod ziemią. Powietrze pachniało stęchlizną i w pomieszczeniu raczej na sto procent nie było żadnych okien. Wokół panowała cisza, a więc budynek musiał znajdować się gdzieś na przedmieściach. Zwłaszcza, że Satsuki nie zakneblowała go, najwyraźniej więc nie obawiała się, że narobi hałasu i sprowadzi pomoc.
Tetsuya podniósł się niezgrabnie do pozycji siedzącej i zaczął ostrożnie badać swoje ciało – wyglądało na to, że nie miał żadnych złamań, a jedynie kilka siniaków na żebrach i nogach. To, co zdecydowanie mu się nie podobało to fakt, że do jego kostki przytwierdzono jakąś obręcz.
A więc był przywiązany.
Zaklął siarczyście pod nosem, błądząc dłońmi po łańcuchu, by na koniec namacać obiekt, do którego go przymocowano – była to gruba, solidna rura, ciągnąca się od podłogi po, jak sądził, sam sufit. Kilka kolejnych sekund spędzonych na badaniu jej dłońmi utwierdziło go w przekonaniu, że żadnymi ludzkimi siłami nie będzie w stanie ani rozerwać łańcucha, ani tym bardziej rozwalić rury.
Westchnął ciężko, opierając się plecami o ścianę obok rury. Odruchowo zamknął oczy i zmarszczył brwi, starając się wymyślić jakieś rozwiązanie.
Jak podczas gier z Akashim. Opis problemu był prosty: został uwięziony pod ziemią, w kompletnych ciemnościach. Szczegóły: był skuty, łańcuch przytwierdzono do rury. Coś na pewno mógł zrobić...
Przełknął ślinę i sprawdził, jak długi jest łańcuch. Wyglądało na to, że ma około dwóch metrów długości, a więc mógł przesunąć się w którąś stronę i ostrożnie zbadać dłońmi teren. Być może znajdzie coś użytecznego. Nawet jeśli nie będzie mógł z tego pomocą się uwolnić, to wykorzysta chociaż do obrony.
Czegoś będzie zdecydowanie potrzebował. Jeżeli Momoi była tą samą Momoi, która dziesięć lat temu popełniła tak okrutną zbrodnię, Kuroko zdecydowanie nie chciał stawać przed nią mając do obrony jedynie własne ciało i kawałek łańcucha, który tylko ograniczał jego ruchy.
Zaczął powoli przesuwać się na lewo, na czworaka. Badał najpierw podłogę, zimną, w miejscach popękaną powierzchnię. To upewniło go, że znajduje się w piwnicy – w tego typu miejscach rzadko kiedy dbano o to, by wylać dobry beton, nie stosowano żadnych wylewek i, rzecz jasna, nie kładziono płytek czy paneli. W założeniu nie miała być zamieszkiwana, więc ludzie nie tracili pieniędzy na jej odpowiednią budowę.
Póki co na swojej drodze nie znalazł niczego. Tylko sama podłoga i ściana po jego lewej stronie. Starał się zachowywać ciszę, jednak z każdym jego ruchem wprawiał łańcuch w dźwięczne brzęczenie.
Jeśli na górze również panowała taka cisza, ktokolwiek tam był, z pewnością go usłyszy.
W końcu udało mu się namacać jakiś przedmiot. Przesunął po nim palcami, próbując odgadnąć, co to było. Z pewnością coś drewnianego, może jakaś belka? Namacał dłonią podstawę i zmarszczył lekko brwi. Czyżby stół? Tak. Kiedy uniósł ostrożnie dłoń i wyczuł spodnią stronę jego blatu, zrozumiał to.
Ruszył dalej, jednak ku swemu rozczarowaniu stwierdził, że napotyka kolejną ścianę. Ruszył więc wzdłuż niej, lecz łańcuch na niewiele mu pozwolił. Zdążył wyczuć dłońmi jedynie kilka kartonów, jedne były puste, drugie wypełnione plastikowymi ozdobami świątecznymi i łańcuchami, w innym zaś kilka książek.
– Kurwa...- zaklął znów pod nosem, ruszając dalej, w miarę możliwości jakie dawał mu łańcuch. Na co on liczył? Na znalezienie siekiery, albo młotka, czy też jakiegokolwiek innego narzędzia, którym mógłby powalić Momoi? Przecież to oczywiste, że z pewnością zadbała o to, by nie znalazł niczego użytecznego.
A więc znajdował się w ciemnej piwnicy, przywiązany łańcuchem do rury i mając pod ręką kilka bezużytecznych kartonów i stary drewniany stół. To zdecydowanie nie było jak słowne gry z Akashim, nie dostał nic, co mogłoby mu pomóc wygrać to starcie.
Był w kropce. Znowu wpadł w kompletne bagno, tym razem bez żadnej nadziei na to, że jakimś cudem zdoła się uratować. Chyba, że Seijuurou zdoła go jakoś...
– Tetsu-kuuun?- radosny głos Momoi rozbrzmiał nad jego głową. Kuroko zaczerpnął głośno powietrza i odsunął się pospiesznie pod ścianę, boleśnie uderzając o nią plecami. Pulsowanie w głowie znów się odezwało.- Już nie śpisz?
Dźwięk odryglowanego zamka brzmiał w uszach błękitnowłosego niemal jak wystrzał. Kiedy klapa podniosła się, zalewając piwnicę światłem, musiał odruchowo osłonić ręką oczy, zwłaszcza, że chwilę później kolejne źródło zapłonęło blaskiem – pomarańczowym i słabym, pochodzącym z zawieszonej nad jego głową nagiej żarówki.
Otworzył oczy i pierwsze, na co spojrzał, to postać schodząca powoli po schodach. Była to Satsuki. Pozbyła się czarnego lateksowego stroju, miała teraz na sobie białą koronkową bluzkę, oraz zieloną bluzę. Jej zgrabne nogi były zupełnie nagie, kobieta miała jedynie białe majtki. Bosymi stopy lekko stąpała po stopniach, aż zeszła na sam dół i przysiadła na ostatnim z nich, patrząc z uśmiechem na Tetsuyę.
Wyglądała tak... zwyczajnie. Różowe włosy miała rozpuszczone, opadały jej swobodnie na ramiona i plecy. W oczach nie kryło się żadne szaleństwo czy żądza krwi, patrzyła na Kuroko zupełnie normalnie, jak na przyjaciela, czy kogokolwiek innego, kogo nie darzyła ani miłością ani nienawiścią. Nawet jej uśmiech nie wydawał się być podejrzany – słodkie usta rozciągnięte delikatnie, w niemal matczynym uśmiechu.
– Przepraszam, Tetsu-kun, nie zamierzałam uderzać tak mocno!- powiedziała, przechylając lekko głowę.- Jakoś mi się tak ręka omsknęła, hehe!
– Dlaczego to robisz...?- jęknął Kuroko, przylegając całym ciałem do ściany.- Dlaczego mi to robisz, Momoi-san? Przecież mnie uratowałaś... po co? Po co to zrobiłaś, skoro od początku chciałaś mnie zabić?
– Zabić?- Kobieta wyglądała na autentycznie zdziwioną.- Ależ Tetsu-kun, o czym ty mówisz?! Nigdy nie zamierzałam cię zabić, to kompletne nieporozumienie!
– Więc mnie uwolnij!
– Och, tego nie mogę zrobić – powiedziała, prostując przed sobą nogi. Dopiero teraz Kuroko zauważył, że w dłoni trzymała długi kuchenny nóż.- Jeśli cię uwolnię, to odejdziesz ode mnie.
– Przecież ci mówiłem...- westchnął z jękiem Kuroko.- Uciekam przed Akashim-kun! Nie mogę z tobą zostać! Gdybym został, on by cię zabił! Chciałem, żebyś żyła...- Tetsuya pokręcił bezradnie głową.- Ale Akashi-kun miał rację, prawda? To ty zabiłaś Riko-san... dziesięć lat temu. Jesteś tego świadoma, czy może tak popierdolona, że pomieszały ci się wspomnienia?
– Pamiętam tamten dzień – odparła spokojnie, skinąwszy głową.- Miałam wtedy siedemnaście lat. Poznałam Riko-tan kilka miesięcy wcześniej w parku, kiedy szłam do szkoły. Wpadłyśmy na siebie, nakrzyczała na mnie, wyglądała na naprawdę wściekłą, ale też była cała zapłakana. Różniłyśmy się od siebie prawie pod każdym względem. Ja pochodziłam z dobrej rodziny, miałam wielki dom, kochających rodziców i starszego brata, a ona małe mieszkanie i tylko kochającego ojca. Aż zbyt kochającego – dodała z westchnieniem, przysuwając się do ściany i opierając się o nią bokiem. Wpatrywała się w Kuroko, a w jej oczach odbijało się słabe pomarańczowe światło żarówki.- Od śmierci jej matki, kiedy miała dziesięć lat, przychodził do jej pokoju. Przez jakiś czas tylko ją rozbierał i przyglądał się jej, ale stopniowo zaczął ją dotykać, a potem gwałcić. Riko-tan nie miała kolorowo. Nic dziwnego, że nie ufała ludziom, nawet mnie od samego początku nie lubiła, ale z czasem się zaprzyjaźniłyśmy.- Momoi uśmiechnęła się, opierając łokciami o kolana i nachylając ku Tetsuyi.- Sądzisz, że była niewinna? Nienawidziła ojca całym sercem, ale nie miała odwagi, by go zabić. Musiałam to zrobić za nią.- Satsuki wzruszyła ramionami niemal niewinnie.- Pewnej nocy schowałam się pod jej łóżkiem, a kiedy on przyszedł i położył się na niej, wyślizgnęłam się i zadźgałam go nożem. Kiedy było po wszystkim, zorientowałam się, że nie mrugnęłam nawet przy tym okiem. Zrozumiałam, że zrobiłam to z miłości. Z miłości do Riko-tan. Pozbyłyśmy się ciała. Pokroiłyśmy je razem na kawałki i zniosłyśmy do kotłowni, a tam spaliłyśmy. Potem wystarczyło pozbyć się dowodów, posprzątać i udawać, że sukinkot zostawił ją samą ze swoim długiem i uciekł. Oczywiście, nie było żadnego długu, to była tylko bajeczka dla policji, by nie nabrali podejrzeń. Myślałam, że Riko-tan odpowie na moje uczucia...- Momoi westchnęła ze smutkiem, unosząc nóż i opierając czubek jego ostrza o stopień, na którym siedziała. Podpierając drugą dłonią twarz, obracała go wokół jego osi.- Ale ona jak gdyby nigdy nic zaczęła żyć pełnią życia. Spędzałyśmy ze sobą dużo czasu, wychodziłyśmy na zakupy, do kina, często u siebie nocowałyśmy, ale oprócz tego...- Różowowłosa gwałtownym ruchem wbiła nóż w stopień.- Riko-tan znalazła sobie chłopaka. Hyuuga Junpei, z drużyny koszykarskiej – wycedziła jadowitym tonem.- Podkochiwała się w nim już od jakiegoś czasu, wiedziałam o tym, ale myślałam, że po tym, co dla niej zrobiłam, wybierze mnie! Ale nie, zaczęła umawiać się z tym idiotą. Wiedziałam, że jeśli czegoś nie zrobię, to mnie zostawi, zapomni o mnie i będzie żyć tylko dla niego.
– Przecież spotykałyście się, cały czas byłaś dla niej kimś ważnym...- wyszeptał Kuroko.- Sama powiedziałaś, że często się spotykałyście, nawet mimo tego, że miała chłopaka...
– Ale to by się zmieniło!- krzyknęła ze złością Momoi, wbijając wściekłe spojrzenie w Tetsuyę.- Już się zmieniało, bo czas, który powinna spędzać ze mną, spędzała z nim! Rzeczy, które powinna robić ze mną, robiła z nim! Oczywiście, że nie mogłam na to pozwolić, musiałam coś z tym zrobić...
– Więc ją zabiłaś? To był twój sposób?- Kuroko nic z tego nie rozumiał. Był przerażony tym, jak niepozornie wyglądała i zachowywała się Satsuki, a jaki był jej prawdziwy tok myślenia.
– Nie zamierzałam tego robić...- powiedziała cicho, już spokojnie, spuszczając wzrok.- Kiedy Riko-tan powiedziała mi, że ze sobą spali... Wystraszyłam się. Nie chciałam, żeby znów krzywdził ją jakiś mężczyzna, więc zaprosiłam ich do siebie pod pretekstem miłego spotkania, a potem przypomniałam Riko-tan co zrobiłyśmy z jej ojcem... Była wściekła, próbowała mnie powstrzymać, musiałam ją związać! Ale nawet wtedy ona...- Momoi zapatrzyła się w podłogę, zaciskając coraz mocniej dłoń na rękojeści noża.- Nawet wtedy... krzyczała, że mam przestać... Że jestem potworem... Kiedy kroiłyśmy jej ojca, jakoś mi tego nie mówiła – dodała z westchnieniem, otrząsając się z zamyślenia. Uśmiechnęła się zimno.- Popełniłam błąd, bo tylko jej nie związałam ust. Nie spodziewałam się, że będzie wołać o pomoc. Sąsiedzi ją pewnie usłyszeli i zadzwonili po policję. Oczywiście, ukarałam Riko-tan za to, że bardziej kochała Hyuugę. Nie zdążyłam jednak spalić wszystkich kawałków, więc kiedy funkcjonariusze wpadli do piwnicy, znaleźli mnie wśród paru części. Junpeia rozpoznali dopiero po badaniach, a Riko od razu, bo akurat trzymałam w ramionach jej głowę.- Momoi uniosła dłonie, przyglądając im się z nostalgicznym wyrazem twarzy. Kuroko przełknął ciężko ślinę, z każdą kolejną sekundą miał coraz gorsze przeczucia.- Nawet oddzielona od reszty ciała, była taka słodka...
– Nie widzisz w tym nic złego?- wyjąkał Tetsuya drżącym głosem.
– Widzę coś złego w nieodpowiadaniu na uczucia drugiej osoby – odparła spokojnie.- Zwłaszcza, kiedy robi się dla niej coś takiego! Durne prezenciki, które kupował jej Hyuuga nawet w najmniejszym stopniu nie mogły się równać z tym, co podarowałam jej ja! Uwolniłam ją od ojca, którego nienawidziła i zaoferowałam wieczne uczucie. A ona wybrała jakiegoś faceta! Widać jej ojciec zdążył ją zniszczyć bardziej, niż sądziłam...- dodała ponuro.
– Zamknęli cię w psychiatryku...- wyszeptał Kuroko powoli. Nie miał czym się bronić, ale i tak odruchowo próbował kupić sobie czas. Zastanawiał się, w jaki sposób mógłby dostać w swoje ręce nóż, który przyniosła Satsuki. Łańcuch był za krótki, nie mógł się na nią rzucić i odebrać go siłą. Musiałaby się zbliżyć...
– Tak – potwierdziła, spoglądając na niego.- Nazywali mnie tam „Pazuru-chan”. Puzzle. Ale niech ci się nie wydaje, że próbowali mnie wyleczyć z choroby psychicznej, jaką zarzucili mi w sądzie. Podawali mi leki otumaniające tylko po to, by każdy z lekarzy i pielęgniarzy mógł sobie na mnie ulżyć. Zmieniali się jak podczas dyżuru, czasem po dwóch naraz. Nie byłam jedyną, prócz mnie mieli jeszcze kilka młodych kobiet, ale ja byłam najładniejsza.
– To okropne – sapnął Tetsuya, kręcąc głową.
– Tacy właśnie są mężczyźni – mruknęła Satsuki, nie spuszczając z niego oka, a potem wykrzyknęła radośnie:- Ale ty jesteś inny, Tetsu-kun! Od samego początku nie patrzyłeś na mnie lubieżnie, w ogóle nie byłeś mną zainteresowany, ba! Odmówiłeś mi pomocy! Co prawda domyśliłam się, że jesteś po prostu gejem, ale kiedy zobaczyłam cię w parku...- Momoi upuściła nóż i przyłożyła obie dłonie do twarz, rumieniąc się.- Kyaah! Pomyślałam sobie, że jesteś taki super przystojny i super słodki! Nigdy wcześniej nawet nie spojrzałam w ten sposób na mężczyznę, jesteś moim pierwszym! Od razu wiedziałam, że warto o ciebie walczyć, więc poszłam za tobą do hotelu i czekałam pod drzwiami, gdy wyjdziesz! Byłam taka rozgoryczona, kiedy mnie odtrąciłeś i poszedłeś na dworzec autobusowy...- dodała ze smutkiem.- Szybko namówiłam jednego z przypadkowo poznanych mieszkańców, by jechał za autobusem. Oczywiście, później pozostawało mi już tylko mu grozić, bo nie chciał jechać za daleko... Ale ostatecznie wylądowaliśmy w Toyamie i zobaczyłam, jak wysiadasz! Ruszyłam za tobą i obserwowałam cię w lesie. Kiedy ten chłopiec zjawił się z siekierą, byłam tak zdziwiona, że nie mogłam się nawet ruszyć! Tak bardzo się ucieszyłam, kiedy okazało się, że chciał zabić tylko węża... Kiedy później, stojąc pod jego domem, usłyszałam twój krzyk, od razu zrozumiałam, że mam doskonałą okazję, byś się we mnie zakochał!
– Co...?- sapnął Kuroko.- Myślałaś, że się... zakocham...?
– Oczywiście, przecież uratowałam ci życie! Zupełnie tak, jak było z Riko-tan!- wykrzyknęła.
– Ale od początku ci mówiłem, że pomogę ci tylko jeden raz...- jęknął błękitnowłosy, kręcąc głową. W ogóle nie rozumiał jej postępowania.
– Wiem – westchnęła ciężko, znów chwytając nóż.- Dlatego postanowiłam, że kiedy dotrzemy do Tokio, będę musiała przedsięwziąć odpowiednie kroki i rozpocząć przygotowania!
– Przygotowania...?- Kuroko spojrzał na nią z przestrachem.
Momoi podniosła się i stanęła bosymi stopami na betonie. Rozłożyła szeroko ręce, uśmiechając się do Tetsuyi niemal przyjaźnie.
– Chyba nie sądzisz, że kiedy rozstawaliśmy się w ciągu dnia, szukałam martwej Riko-tan?- zapytała.- Szukałam miejsca, żeby móc cię przy sobie zatrzymać! I oto jest!- znów rozłożyła ręce, jakby chciała objąć ramionami ciasną piwnicę.- Wysprzątałam ją i pozbyłam się narzędzi, znalazłam też łańcuch i zrobiłam trochę zapasów żywności, żeby nie zostawiać cię zbyt często samego! Nie chcę, żebyś czuł się samotny, Tetsu-kun – wyjaśniła łagodnym tonem, przechylając lekko głowę.- Twój były chłopak sprawił ci tyyyle cierpienia! Ale teraz na szczęście masz mnie, a ja nie pozwolę, żebyś znów tułał się po świecie i każdego dnia bał się o swoje życie!
– Bo sama planujesz mnie zabić!
– Nie! Rany, Tetsu-kun, skąd biorą się u ciebie takie durne pomysły?- zapytała, biorąc się pod boki i nadymając policzki.
– To po co przyniosłaś ten nóż?- zapytał cicho, spoglądając na narzędzie w jej dłoni.
– Och, akurat siekałam nim warzywa, to nic takiego!- Machnęła lekceważąco dłonią.- Usłyszałam szemranie na dole, więc stwierdziłam, że się obudziłeś. Strasznie się ucieszyłam i zeszłam cię przywitać!
– Wypuść mnie, proszę...- jęknął Kuroko, odpychając się od ściany i podczołgując bliżej schodów.- Mówiłem ci, jaki jest Akashi-kun. On już o wszystkim wie, na pewno nas szuka... Zginiemy oboje, kiedy tu dotrze!
– Ach, Akashi-kun...- Momoi sięgnęła wolną dłonią do kieszeni swojej bluzy. Kuroko z zaskoczeniem stwierdził, że to, co z niej wyjęła, było jego komórką.- No tak, już z nim rozmawiałam. Gawędziliśmy trochę, opowiadał mi, co ze mną zrobi kiedy już nas znajdzie. To było całkiem podniecające, czułam się jak za starych dobrych czasów!- Kobieta roześmiała się lekko.- Gdybym nie była zakochana w tobie, pewnie stanowilibyśmy z Akashim dobraną parę. Myślisz, że spodobam mu się, kiedy mnie zobaczy?
Kuroko nie odpowiedział. Jego głowę już zaczęły wypełniać wizje tego, co stanie się, kiedy Seijuurou ich znajdzie – a znajdzie na pewno. Przecież zawsze go znajdował. Nieważne, gdzie Momoi wywiozła Tetsuyę, nieważne jakich zabezpieczeń użyła w budynku, ani jaką broń posiadała – nic nie zadziała na Akashiego.
Ciekawe kogo zabije pierwszego? Momoi, czy Tetsuyę?
– Och, moje małe biedactwo...- jęknęła Satsuki, przechylając głowę i patrząc z troską na Kuroko.- Naprawdę się go boisz, prawda? Jesteś zupełnie jak Riko-tan, masz dokładnie to samo spojrzenie, co ona! Ale nie martw się, kochanie. Twój Akashi jest tak samo niedobry, jak ojciec Riko-tan. Mówiłam ci już, co z nim zrobiłam. Ale co ty na to, żebym ci pokazała?- zapytała, uśmiechając się do niego.- Zależy mu na tobie, kocha cię aż za bardzo. Wiesz, on chce być nie tylko twoim oprawcą, ale i wybawcą. Będzie czyhał na twoje życie i ratował je za każdym razem, dopóki nie wbije ci do głowy, że jest jedyną osobą w twoim życiu. Nie zauważyłeś tego?- zapytała łagodnie.- Właśnie tak to działa. Udaje, że chce cię zabić, czasem naprawdę ocierasz się o śmierć i tylko cudem wracasz, a wszystko dzięki niemu. Zabija cię i ratuje, zabija i ratuje... i będzie to robił do momentu, gdy będziesz tylko jego. Kiedy będziesz błagał, by zabił cię i uratował, zabił i uratował. Ahh, jestem taka zazdrosna!- jęknęła Satsuki, odwracając się od Kuroko i wspinając się po schodach.- Czemu nie wpadłam na to dziesięć lat temu?! Riko-tan byłaby cała moja, w każdym calu! Dobrze chociaż, że teraz mam ciebie, Tetsu-kun...- Kobieta była już na górze, jej głos stawał się coraz mniej słyszalny.- Muszę tylko upewnić się, że nie uciekniesz. Samo związanie cię łańcuchem nic nie da. Nie, dopóki potrafisz chodzić...- Klapa zamknęła się z trzaskiem a, choć Momoi dalej coś mówiła, jej słowa stały się niezrozumiałe.
Kuroko siedział w ciszy, kompletnie załamany. Próbował zebrać myśli, zrobić użytek z logiki, ale nic mu z tego nie przychodziło. W jego głowie pałętały się tylko fragmenty słów, nie był w stanie nawet rozpoznać do kogo należały i kiedy je usłyszał.
„...Zabił i uratował...”, „...strasznie się ucieszyłam...!”, ,,...uznano za chorą psychicznie...”, „...moje małe biedactwo...”...kiedy następnym razem zadzwonię...”, „...nie, dopóki chodzisz...”.
Tetsuya wziął gwałtowny, głęboki oddech do płuc, gorączkowymi ruchami wycofując się pod ścianę i dotykając odruchowo swojego gardła. Było mu duszno, miał wrażenie, że zaczyna się dusić stęchlizną panującą w piwnicy. Co oznaczały ostatnie słowa Momoi? Co zamierzała zrobić? W głowie pojawiały mu się tak potworne myśli, iż sądził, że lada moment oszaleje.
Ale było coś jeszcze, coś, co również nie dawało mu teraz spokoju. Coś, co Akashi powiedział mu przez telefon kilka dni wcześniej. Przed chwilą przypomniał sobie te słowa... jaki był ich ciąg dalszy?
„Kiedy następnym razem zadzwonię...”... „Kiedy następnym razem zadzwonię...”...
– To będzie oznaczać, że cię znalazłem – wyszeptał do siebie Kuroko. Jego oczy były szeroko otwarte, choć w ciemnościach wciąż niczego nie dostrzegał. Oddychał ciężko, trzymając się za gardło, jednak sekunda po sekundzie zaczął powoli się uspokajać.
Aż w końcu na jego ustach pojawił się szeroki, szaleńczy uśmiech.
Moje
OdpowiedzUsuń~Rin Akashi
Mam dwa słowa- Tetsu oszalał <3
UsuńKocham <3
<3
~Rin Akashi
Kuroko psychopata! Radujmy się i chwalmy Yuuki!
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko ( ͡° ͜ʖ ͡°)
UsuńJa tu tylko siądę i uśmiechnę się. Szeroko, radośnie z szaleństwem i wyczekiwaniem.
OdpowiedzUsuńDo przyszłego tygodnia.
Oook, wrażenia zostawię na następny rozdział, bo tutaj mogłabym je opisywać, opisywać i opisywać xD
OdpowiedzUsuńTakże zbiorę myśli przez ten tydzień, bardzo powierzchownie mówiąc, jest mega ;)
Do następnego :*
O.....kurde. nie jestem w stanie nic napisać. Szok. Czekam na dalsze wydarzenia ~ Yuukifan
OdpowiedzUsuńO nooł To może Tetsuya też był porąbany już za młodu? Ja się poddaję ;-;
OdpowiedzUsuńCzytałaś moja droga panno killing stalking?