Odcinek 57

Moda na Uke
Odcinek 57



    Po wejściu do mieszkania, mimo smakowitych zapachów dochodzących z kuchni, Midorima miał przede wszystkim ochotę rzucić się na pierwsze lepsze miękkie miejsce i po prostu zasnąć. Podróż pociągiem była długa i męcząca, głównie ze względu na zgraję rozszalałych, dzikich, nieposkromionych demonów, które opanowały jego przedział, przybrawszy postać pozornie niewinnie bawiących się dzieci. Shintarou nie mógł więc zdrzemnąć się choć na pół godziny, a tego dnia wstał przecież tuż nad ranem.
    Mimo zmęczenia jednak, wpierw powoli zdjął buty i odwiesił na wieszak kurtkę. Torbę zostawił na podłodze w holu, postanowiwszy, że później się nią zajmie. Najpierw chciał zajrzeć do kuchni i przekonać się, co tak smacznie pachniało. Kierując się tam cicho, modlił się w duchu, aby nie zastać, tak jak poprzednim razem, Takao i Miyajiego – nagich, w namiętnym uścisku.
    Niestety, przeliczył się ze swoimi małymi marzeniami.
    Choć, trzeba było przyznać, że widok jaki zastał nie był aż tak odrażający, jak tamtego feralnego dnia. Obaj mężczyźni byli ubrani i siedzieli przy stole naprzeciwko siebie, jedząc obiad. Midorimę niezmiernie ucieszyło, że w końcu zaczęli wykorzystywać ten mebel zgodnie z jego przeznaczeniem.
    Choć jego radość nie trwała długo – bądź co bądź po powrocie z nużącej tułaczki zastał iście sielankowy obrazek, którego zdecydowanie wolałby uniknąć.
–    Shintarou!- rzucił z zaskoczeniem Takao, dostrzegłszy go u progu kuchni. Miyaji spojrzał na niego obojętnie i wcisnął do ust kawałek wołowiny, by nie musieć się witać. Skinął jedynie głowę, w dodatku ledwie zauważalnie.
    Midorima zaś jawnie go zignorował, odwracając się do przyjaciela.
–    Cześć – powiedział.
–    Hej – odparł Kazunari, marszcząc lekko brwi.- Miałeś wrócić za dwa dni... Coś się stało?
–    Rodzice musieli wcześniej skończyć urlop – wyjaśnił Midorima, podchodząc do szafki, na blacie której stał karton soku. Sięgnął do kolejnej szafki po szklankę, po czym nalał sobie trunku.- Nie było sensu u nich zostawać, skoro Yukinari i tak wróciła do szkoły.
–    Rozumiem... Ale mogłeś mnie uprzedzić, przygotowałbym obiad też dla ciebie.
    Czy przypadkiem Miyaji nie jadł właśnie mojego obiadu?- przeszło zielonowłosemu przez myśl, jednak powstrzymał się przed wypowiedzeniem tych słów.
–    W porządku, nie jestem głodny – odparł. Była to w połowie prawda i w połowie kłamstwo. Zjadł smaczne, pożywne śniadanie w towarzystwie młodszej siostry, ale po długiej podróży z chęcią zjadłby coś jeszcze.- Rozpakuję się i zdrzemnę u siebie.
–    Och, no dobrze...- Takao podrapał się po karku, a potem uśmiechnął do niego.- Witaj w domu, Shin-chan!
    Midorima skinął mu głową, uśmiechając się ze znużeniem, po czym wyszedł z kuchni. Po ich poprzedniej kłótni nie odzywali się do siebie przez cały pobyt Midorimy u jego rodziny. Zdecydowanie nie chciał wracać do tego, co się wówczas zdarzyło, nie chciał również dawać Takao powodu do zadawania pytań. Dlatego starał się był łagodny, uśmiechnięty.
    Ale kiedy tylko zniknął im z oczu, zacisnął wargi i zmarszczył gniewnie brwi.
    Co on tu robi, do cholery?- myślał Midorima, kierując się do holu i zabierając torbę. Udał się do swojego pokoju.- Czy Takao był tak zły na niego, że naprawdę zaprosił do mieszkania Kiyoshiego, aby pomieszkał z Kazunarim w czasie jego nieobecności? Jeśli tak, to jak wiele miejsc zhańbili, uprawiając seks? Czy będzie mógł w spokoju wejść pod prysznic, nie bojąc się, że nadepnie na plamę spermy? Czy będzie mógł w ogóle położyć się do własnego łóżka? Nigdy nie zamykał pokoju na klucz, kiedy wyjeżdżał...
    Shintarou pokręcił z westchnieniem głową, karcąc się w duchu za te niedorzeczne myśli. Znał Takao i wiedział, że nawet gdyby czarnowłosy chciał mu zrobić w ten sposób na złość, na pewno nie wykorzystałby w tym celu jego łóżka.
    Mężczyzna rozpiął zamek błyskawiczny swojej torby i zaczął segregować ubrania. Na dzień przed wyjazdem wyprał wszystko u rodziców, dlatego teraz pozostawało jedynie poukładać odzież w odpowiednich miejscach – ubrania do szafy, bieliznę do komody. Kiedy uporał się już z tym, odblokował ukrytą pod łóżkiem szufladę i schował do niej torbę. Następnie przebrał się w dresowe spodnie, w których zawsze chodził po domu, oraz zwykły, prosty T-shirt.
    Zza drzwi pokoju dobiegły go jakieś odgłosy. Cichy stukot, szuranie, przyciszona rozmowa. Wyglądało na to, że Miyaji zbierał się do wyjścia – czyli kuchnia została zwolniona.
    Może jednak coś zjem?- pomyślał Midorima, zagryzając wargę. Stanął za drzwiami, przyciskając do nich lekko ucho i nasłuchując, czy droga była wolna. To wydawało mu się zupełnie niedorzeczne – zupełnie, jakby wstydził się lub bał wyjść z pokoju, kiedy w pobliżu był Miyaji.
    Przed czym niby się krył? To on był tu właścicielem – no, współwłaścicielem – nie powinien zachowywać się, jakby bał się własnego cienia!
    Wyszedł z pokoju, dla pewności omiatając spojrzeniem nieduży salon. Panował tu porządek i czystość, prócz niego nie było tu nikogo, słyszał za to dźwięki w holu, które utwierdziły go w przekonaniu, że Miyaji wychodzi.
    Midorima zbliżył się do nich mimochodem, dyskretnie i cicho stawiając kroki. Korytarzyk był dość długi, a przez pochmurną pogodę zarówno tam, jak i w salonie było raczej ciemno, dlatego też bez skrępowania mógł przyglądać się postaciom przy drzwiach.
    Miyaji właśnie przyciągnął do siebie Takao i objął go w pasie, podczas gdy ten zarzucił mu ramiona na szyję. Zdawało się, że nim ich usta zetknęły się ze sobą w czułym pocałunku, mężczyźni uśmiechnęli się do siebie nieznacznie.
–    Kiedy się zobaczymy?- zapytał cicho Takao.
–    Obawiam się, że kolejne wolne będę miał dopiero w przyszłym tygodniu – odparł z westchnieniem Miyaji, odgarniając włosy Kazunariego.- Po nowym roku spłynęła na nas fala głodnych, spragnionych towarzystwa klientek...
–    To może jakoś wcześniej wpadnę do ciebie do pracy?
–    Nie wpuszczają facetów do klubu hostów.- Miyaji zaśmiał się, znów go całując.- Zadzwonię do ciebie, kiedy uda mi się wcześniej wyrwać z pracy, i wtedy się spotkamy.
–    Już zaczynam tęsknić, a jeszcze nawet nie wyszedłeś...- westchnął Takao, przesuwając dłonie na jego klatkę piersiową i poprawiając poły kurtki Miyajiego.
–    To chyba miłość, no nie?- zaśmiał się Kiyoshi.
–    Mam nadzieję, że lubisz taką lekko obsesyjną?- Kazunari zagryzł wargi w nieudanej próbie zachowania powagi.
–    Uwielbiam – szepnął Miyaji, po raz kolejny pochylając się nad nim i całując go.
    Midorima miał już dość tego ckliwego pożegnania. Odwrócił wzrok, jednak nie był w stanie wyłączyć słuchu – wciąż dochodziły do niego odgłosy jakże czułej pieszczoty i pełne emocji westchnienie Takao.
    Niedługi czas potem w końcu rozległ się odgłos zamykanych drzwi. Midorima przełknął nerwowo ślinę, by zwilżyć gardło, po czym cofnął się o krok, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Kiedy Kazunari, z podejrzanie marzycielskim wyrazem twarzy i uśmiechem na ustach wszedł do salonu i spostrzegł swego przyjaciela, natychmiast wrócił na ziemię i, rumieniąc się, potarł dłonią kark.
–    Shin-chan...- bąknął cicho. Nie był pewien, jak powinien zachowywać się w jego obecności. On również wciąż miał w myślach ich kłótnię, nie wiedział, czy powinni na nowo poruszyć temat i spróbować sobie wyjaśnić pewne sprawy, czy może zostawić to tak, jak było i pozwolić, by żyło własnym życiem.
    Shintarou przez chwilę zastanawiał się nad doborem odpowiednich słów. Rozchylił usta, zamknął je, uciekając zawstydzonym wzrokiem na bok, po czym w końcu znów spojrzał na Takao i zapytał cicho, spokojnie:
–    Kochasz go?
    Kazunari patrzył na niego dziwnie. Jego oczy wydawały się teraz takie duże – wypełnione wieloma uczuciami, takimi jak zdziwienie, niepewność, a także coś jakby oskarżenie. Jakby Takao obarczał go o coś winą.
    Midorima nie powtórzył pytania, a Takao wciąż się nie odzywał. Ostatecznie czarnowłosy tylko wzruszył ramionami. To, co czuł do Kiyoshiego, naprawdę było miłością, ale mężczyzna nie bardzo rozumiał, co to miało wnieść do relacji jego i Midorimy? Przecież to oczywiste, że skoro związał się z Miyjim, musiał czuć do niego coś poważnego.
–    Sądziłem, że łączy was tylko seks – wyznał cicho Shintarou, spuszczając wzrok na podłogę.- Nie zrozum mnie źle, nie próbuję i nie chcę cię obrazić. Po prostu do tej pory uważałem, że Miyaji to tylko... sam nie wiem, może forma jakiegoś buntu z twojej strony? Ale sądząc po waszym pożegnaniu, myliłem się. Było takie... czułe. Romantyczne.- Midorima wzruszył ramionami.- Wybacz, że podglądałem, akurat wyszedłem z pokoju.
–    Czy to coś zmienia?- zapytał Takao, niepewnie wzruszając ramionami.- To, czy kocham Miyajiego, czy nie... Dla ciebie to chyba nie ma znaczenia?
–    Nie rób ze mnie potwora-nodayo – mruknął Midorima, marszcząc lekko brwi.- Może wydaje ci się inaczej, ale zależy mi na twoim szczęściu. Jeśli kochasz Miyajiego, to dobrze.- Jego samego zdziwiło, z jakim trudem słowa te przeszły mu przez gardło.- W końcu on też cię kocha. To najważniejsze.
    Takao przez chwilę przyglądał mu się, po czym powoli pokiwał głową.
–    Idę się zdrzemnąć – oznajmił Midorima, ruszając z powrotem do swojego pokoju. Przeszła mu ochota na posiłek.- Nie budź mnie, proszę, muszę odespać podróż. Dzieci są naprawdę irytujące...
    Nie usłyszał za sobą odpowiedzi, ale wiedział, że Kazunari odprowadza go wzrokiem. Nie odwrócił się do niego, nie spojrzał na Takao nawet wtedy, gdy zamykał za sobą drzwi pokoju. Wstyd mu było teraz patrzeć w oczy przyjaciela, kiedy tyle kłamstw padło z jego ust, i tyle kłamstw miał jeszcze przygotowanych na później. Miał wrażenie, że jeśli powie choć słowo więcej, Takao poczuje się rozczarowany – jego zachowaniem, jego czynami, całą jego osobą.
    Dlatego właśnie wolał zamknąć się w pokoju i przeczekać ten dziwny stan, który ogarniał jego serce. Nie wiedział jeszcze, co to takiego, nie miał pomysłu, jak to nazwać.
    Wierzył jednak, że wkrótce to przejdzie, a wówczas znów będzie w stanie normalnie rozmawiać ze swoim przyjacielem.
    A przynajmniej chciał w to wierzyć.
***

    Tego dnia Haizaki był na tyle zmęczony po pracy, że nie miał ochoty gotować sobie obiadu, a wiedział, że Nijimura niczego nie zdążył przygotować. Odkąd rozpoczął próbny okres w nowej pracy, był nią wyjątkowo pochłonięty. Shougo był autentycznie zdziwiony jego zachowaniem. Wiedział, jaką niechęcią jego były chłopak darzył tego typu korporacje oraz takich ludzi jak jego nowy szef, a mimo to o dziwo bardzo się starał i wyglądał nawet na całkiem zadowolonego.
    Najwyraźniej nowa praca przypadła mu do gustu.
    Zmęczony swoją własną robotą w fabryce, Haizaki wstąpił po drodze do baru i kupił sobie spory kubełek z apetycznie pachnącą chińszczyzną. Był tak głodny, że ledwie powstrzymywał się od pochłonięcia posiłku już w drodze do domu. Ledwie przekroczył próg, zatrzasnąwszy za sobą drzwi mieszkania, a już popędził do salonu i, rozsiadłszy się wygodnie na kanapie przed telewizorem, zajął się konsumpcją.
    Haizaki musiał przyznać, że odkąd Nijimura wrócił do ich mieszkania, całe jego otoczenie zdawało się jakby... lepsze. Pojawił się porządek, pojawił się przyjemny zapach czystości, a przede wszystkim – pojawiły się pieniądze. Nie miał już długów u właściciela, rachunki były zapłacone, lodówka względnie pełna, a jego stać było na drobne przyjemności, takie jak właśnie ta pyszna chińszczyzna, którą pochłonął nie wiadomo kiedy.
    Oczywiście, potrzebował więcej pieniędzy, jeśli chciał zacząć oszczędzać konkretne kwoty, ale już i tak było zdecydowanie lepiej, niż kiedy mieszkał sam.
    Shuuzou jednak na coś się przydaje – stwierdził w myślach Haizaki.- Posprząta tu, czy tam, zrobi zakupy, ugotuje obiad, czasem da dupy... Był całkiem użyteczny.
    Szczególnie to ostatnie. Shougo sam zauważył, że ostatnio coś często lądują w tym samym łóżku, bynajmniej nie po to, by od razu zasnąć. Trochę go to irytowało, bo przecież obiecał sobie, że nie będzie się angażował w relacje ze swoim byłym, ale po ich ostatniej rozmowie jakoś zmiękło mu serce, a stwardniało co innego.
    Starał się tłumaczyć sobie, że po prostu używa sobie na nim kiedy chce, bo jest zbyt leniwy, by szukać kogoś innego, a Shuuzou zawsze był pod ręką. Ale prawda była taka, że kiedy ostatnio jego szef, Imayoshi Shouichi, zaproponował mu, by do niego wpadł, Haizaki odmówił.
    Nie stronił od seksu, a poprzedni raz z Imayoshim nawet mu się podobał... Tym bardziej wkurzało go, że z jakiegoś powodu nie potrafił przyjąć tamtej propozycji.
    Po zjedzonym posiłku wyrzucił kubełek do śmieci, a następnie wyniósł je na zewnątrz, po drodze zgarniając kluczyki do skrzynki pocztowej. Wracając, wyjął z niej kilka listów, jednak przejrzał je dopiero, kiedy z powrotem znalazł się w kuchni.
    Pocztówka świąteczna od jego matki – było już grubo po świętach, ale najwyraźniej się zawieruszyła. Wrzucił ją do kosza, nie czytając. Następna była ulotka sklepu z meblami, którą również wyrzucił. Poza tymi znalazły się również trzy koperty: jedna od banku, która zawierała na szczęście tylko propozycję kredytu, druga od jego brata, siedzącego obecnie w więzieniu, oraz trzecia, która najbardziej go zainteresowała, zaadresowana była do Nijimury.
    Nadawcą zaś był ktoś o imieniu i nazwisku Madoka Sachiko, mieszkający w Los Angeles.
    Haizaki zmarszczył brwi, powoli odkładając na stół list od brata i przyglądając się przesyłce dla Shuuzou. Pismo było staranne, znaki sugerowały kobiece imię – Shuuzou był pewien, że odczytuje je poprawnie.
    Ale skoro do Nijimury pisała kobieta mieszkająca w Ameryce, mogła to być tylko jego narzeczona, czyż nie?
    Shougo nawet nie zastanawiał się nad tym, że ma zamiar ingerować w prywatną korespondencję swojego byłego chłopaka. Sięgnął po nóż kuchenny, po czym rozerwał u góry kopertę i wyjął złożoną na trzy części kartkę oraz dołączone zdjęcie. Ujrzawszy je, nie musiał nawet czytać listu, by wiedzieć, co w nim znajdzie, ale i tak to zrobił – z czystej ciekawości i rosnącego w sercu żalu i czegoś, czego nie do końca potrafił określić.
    Usiadł przy stole i rozłożył kartkę.
    „Drogi Shuuzou – czytał.- Jak miewa się twoja mama? Czy już jest z nią lepiej? Mam nadzieję, że mimo obecnej sytuacji dobrze się trzyma, w końcu teraz ma kochającego syna u swojego boku.
    Wysyłam do ciebie ten list, ponieważ martwię się o nasz obecny kontakt. Minęły już trzy miesiące od twojego wyjazdu i wiem, że nie możesz jeszcze wrócić, ale od ponad miesiąca nie mogę się do ciebie dodzwonić. Bardzo za tobą tęsknimy i nie możemy się doczekać twojego powrotu!
    Kazuya rośnie jak na drożdżach i z każdym dniem jest coraz bardziej podobny do ciebie. Strasznie wygadany z niego chłopak, ale to akurat ma chyba po mnie. Ostatnio męczyły go drobne gorączki i kaszel, ale dzięki pani doktor Madisson czuje się o niebo lepiej i dalej gaworzy. Nasi sąsiedzi nie mogą uwierzyć w to, jakie radosne z niego dziecko – non stop uśmiecha się i śmieje, prawie nigdy nie płacze. Dlatego też nie jest mi tak ciężko wychowywać go póki co samej, ale i tak bardzo za tobą tęsknię. Oczywiście, Kazuya również.
    Przesyłam ci nasze wspólne zdjęcie. Na pewno od razu dostrzeżesz podobieństwo do siebie! Nie wiem jak długo jeszcze będziesz w Japonii, a nie chcę, byś przegapił tyle cudownych momentów związanych z naszym synkiem.
    Zadzwoń proszę do mnie, gdy tylko otrzymasz ten list, bym dłużej się nie martwiła.
    Kochamy cię,
    Sachiko i Kazuya.”
    Choć treść przesłanego listu była jednoznaczna, a najlepszy tego dowód stanowiło dołączone do niego zdjęcie pięknej kobiety obejmującej małe dziecko, Haizaki przeczytał go jeszcze dwa razy, odruchowo pocierając dłonią podbródek.
    Przez myśl przeszło mu, że może ta cała Sachiko była już w ciąży, kiedy wyjechała z Nijimurą do Ameryki. Że to dziecko – rzeczywiście radosny chłopczyk o szerokim uśmiechu – było tak naprawdę owocem jej poprzedniego związku. Ale widoczne już na głowie czarne włosy chłopca i szare oczy o przerażająco znajomym kształcie, nawet usta, nos i brwi – wszystko wyglądało jak miniaturowa wersja Nijimury.
    Tego starszego Nijimury – pomyślał ponuro Haizaki, powoli składając list i chowając go do koperty. Wziął do ręki zdjęcie i przyjrzał się Sachiko. Była piękna. Miała długie, farbowane na ciemnoczerwony kolor włosy, orzechowe oczy, owalną twarz, zgrabny nos i pełne usta. Uśmiechała się radośnie do Haizakiego, przytulając swojego syna.
–    Taka piękna, a ty ją zostawiłeś – mruknął do siebie Shougo, w zamyśleniu leniwie uderzając brzegiem zdjęcia o blat stołu kuchennego.- Ją i własne dziecko...
    Nie rozumiał, dlaczego Nijimura to zrobił. Przecież wyglądało na to, że w Ameryce rozpoczął prawdziwe, normalne życie. Z dala ot toksycznego Haizakiego, który zatruwał go dzień po dniu, staczał na dno, nie oferując mu pomocy. Może i go kochał, ale preferował wolność, zabawę i szaleństwo. Robił głupie rzeczy, bo chciał robić głupie rzeczy. Był niedojrzały, nie tak jak Shuuzou.
    Dlaczego to zrobił? Dlaczego zrezygnował z rodziny, którą miał szansę założyć – którą powinien założyć, skoro zdecydował się już poślubić Sachiko, a jego odpowiedzialność zaczęła rozwijać się w jej brzuchu? Dlaczego wrócił tutaj, do Japonii, do tego mieszkania, do Haizakiego, który od samego początku traktował go źle, i który wyraźnie dał mu już do zrozumienia, że to, co kiedyś ich łączyło, już nigdy nie wróci?
    Prawie wróciło – uświadomił sobie nagle Haizaki. Ich ostatnie rozmowy, ta przeklęta lista noworocznych postanowień, w której Nijimura zapisał, że ma zamiar odzyskać Shougo. Ich na nowo budowana relacja, czas, który razem spędzali, życie, które wbrew woli Haizakiego znów wiedli wspólnie, podążając tym samym torem – wszystko to niemal sprawiło, że Shougo zaczął wierzyć, iż on i Nijimura znów są razem. Że znów są parą, ale tym razem jakby lepszą, jakby bardziej dojrzałą.
    Schował list do koperty i spojrzał na adres. Zastanawiał się, co robić. Czy odpowiedzieć w imieniu Nijimury, ale zachować to w sekrecie przed nim? Nie. Sachiko z pewnością zna jego charakter pisma, poza tym Haizaki nigdy nie pisał listów. Co miałby jej napisać? Chciała, żeby Shuuzou do niej zadzwonił, a to już musiał zrobić osobiście.
    A może zagarnąć go dla siebie? Skoro wrócił, to może zwyczajnie nie zależy mu na Sachiko i Kazuyi? Może wrócił dlatego, że woli życie z Haizakim – wolne, gdzie teoretycznie wciąż mógłby skoczyć sobie na bok, jak Shougo.
    A może Nijimura bawił się nim? Może cały ten czas nienawidził go za jego zdrady, a teraz wrócił, by namieszać mu w głowie i odejść po raz drugi – z większym zamachem? Poprzednim razem zostawił Haizakiego ze złamanym sercem.
    Tym razem pozostawi go bez niego.
    Jaki był jego plan? Co on sobie wyobrażał? Im dłużej Haizaki o tym myślał, tym bardziej rosła jego irytacja.
    Wstał od stołu, głośno szurając krzesłem. Nijimura miał wrócić wkrótce z pracy, nie może znaleźć tego listu. Shougo nie musi mu od razu go pokazywać – prześpi się z tym na spokojnie i później zdecyduje, co zrobić, jak postąpić.
    Wszedł do swojej sypialni i rozejrzał się wokół, szukając dogodnej kryjówki. Będzie starał się nie wpuszczać tu Shuuzou, ale nigdy nie wiadomo, kiedy mu odbije i postanowi znów zrobić mu awanturę, że Haizaki się przed nim zamyka. Szafki odpadały, podobnie jak regały z książkami, których nigdy nawet nie tknął. Chowanie listu między strony było zbyt oklepane, poza tym taka książka odznaczałaby się widoczną szparą. Pod łóżko? Zbyt oczywiste. Mógłby schować pod prześcieradło, ale jeśli Nijimura zdecyduje się wyprać pościel nie tylko swoją, ale i Haizakiego, od razu odkryje list.
    To Haizaki chciał go zaskoczyć. Pokazać mu, że o wszystkim wie, zobaczyć jego zdruzgotaną lub zawiedzioną minę. Pokaże mu, że się nie przyjmuje. Że ma to wszystko gdzieś, że już nic nie czuje, że Nijimura mógłby mieć nawet żonę i trójkę dzieci, a jego i tak to obejdzie.
    Ostatecznie Haizaki postanowił schować kopertę do komody. W trzeciej szufladzie trzymał sporo teczek i innych papierów, takich jak umowy o pracę, potwierdzenia wynagrodzenia, czy zapłaconych rachunków, a także nieduży plik listów od jego starszego brata.
    Niedługo będę musiał go odwiedzić – przeszło mu przez myśl, kiedy chował kopertę do jednej z teczek.- Może zrobię to w przyszłym tygodniu.
    Zamknął szufladę komody i wyprostował się. Co teraz? Kiedy wróci Nijimura, musi zachowywać się tak jak zawsze, tak jakby nigdy nie przeczytał tego listu. Teraz, kiedy znał prawdę i był świadom tego, że Nijimura został ojcem, sprawa prezentowała się zdecydowanie źle.
    Ciężko będzie mu powstrzymać się od docinek.
    Zacisnął pięści czując, że narasta w nim wściekłość. Jak mógł dać się tak oszukać? Jak mógł uwierzyć w te słodkie słówka i zapewnienia, że Shuuzou skończył z tamtą kobietą, bo ona sama tego chciała? Jak mógł w ogóle na nowo zaufać Nijimurze, gdy obiecał samemu sobie, że już nigdy nic ich nie połączy?
    Był zły na siebie, zły na Nijimurę, zły na cały świat. Jak ten idiota wyłgał się Sachiko? Skłamał, że jedzie do chorej matki? Że musi się nią opiekować? Swoją drogą, jeśli tak było, to ta cała Sachiko też musiała być niezłą debilką.
–    Skurwiel – mruknął do siebie Haizaki, uderzając otwartą dłonią w ścianę.- I on, i ty, Shougo...

6 komentarzy:

  1. " Z dala ot toksycznego Haizakiego, który zatruwał go dzień po dniu, staczał na dno, nie oferując mu pomocy."
    Od. Od. To aż boli ;-;
    Odcinek świetny, w następnym będą segzy ?
    Weny i chlodniejszej pogody, u mnie praży niesamowicie (jest 26° T.T)

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj no, jak się człowiek spieszy bo ma wenę i nie chce tracić czasu, to się wkradają takie małe diabły xD
      Co ci każe sądzić, że w następnym będą seksy? D:

      Usuń
  2. Łochochoł 2 moje ulubione części w jednym odcinku, cudownie! Pierwsza część jak wg mnie smutna, bo żal mi Shin-chan'a mimo że zrobił co zrobił. Jednak MidoTaka foreva! Co do części drugiej: kocham tok myślenia Haizakiego "czasem posprząta, pieniądze są, czasem da dupy, Shuzou się przydaje" hahhaha! Szok z tym listem. Niesamowity szok. Kłamca Nijimura. Czekam na dalsze ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się NijiHaiki rozpadną na zawsze... ☺ To moje prawdziwe motywy, hehehe...

      Usuń
  3. Nie wiedzieć czemu, ale sprawa z domniemanym dzieckiem Nijimury sprawiła, że zaczęłam myśleć o Kasamatsu. Ciekawe co teraz porabia. I jak się ma Kisia? Zapomniał już o nim kompletnie? W sumie to dosyć dawno niczego o nich nie było, miło by było, gdyby się wkrótce pojawili~
    Pozdrawiam cieplutko *w*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawią się, pojawią, za jakiś czas c: Z MnU jest tak, że jest od cholery postaci i są wątki, trzeba które ciągnąć, a są takie, którym można dać dłuższą chwilę wytchnienia (nie wspominając o tych, na które akurat nie mam chwilowo weny xD)
      Również pozdrawiam!

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń