Rozdział Pierwszy
Czy
od wielokrotnej, często powtarzanej masturbacji człowiek może umrzeć? –
rozmyślał Takao, onanizując się z dość, jak na tę sytuację, obojętną miną.
Po
raz kolejny obudził się z wręcz potężną erekcją spowodowaną podnieceniem się
przez wręcz nieprzyzwoicie ,,mokry’’, erotyczny sen.
Poderwanie
dziewczyny, na której, a właściwie ściślej mówiąc, ,,W’’ której, mógłby sobie
ulżyć, było dość ciężkim zadaniem. Takao wiedział o tym doskonale. Nie miał co
prawda nic przeciwko wynajęciu prostytutki, ponieważ nie uważał tego za coś
obrzydliwego, jednak nie miał na to pieniędzy.
A
więc był w kropce.
A
właściwie w przecinku.
Stojącym
( w zwodzie ) przecinku.
Doszedł
po raz czwarty tego poranka i padł wycieńczony na poduszki. Przed wyjściem do
szkoły będzie musiał zmienić pościel.
Matka
znów będzie się czepiać.
Zrezygnowany
chłopak usiadł na łóżku i otarł twarz dłonią...zapominając, że wciąż ma na niej
resztki swojej spermy.
-
Uaaa!!- wydarł się, padając twarzą w kołdrę i wycierając się
szybko.
-
Kazunari, do cholery, ile razy jeszcze masz zamiar budzić cały
dom tym wrzaskiem?!- krzyknęła z kuchni jego matka.
Przecież już nie
śpicie... – powiedział ponuro Takao z głową w kołdrze.
Nagle rozległo
się ciche pukanie do drzwi jego pokoju.
-
Onii-chan?- usłyszał zaspany głosik swojego najmłodszego
braciszka, który jako jedyny przychodził do niego, gdy słyszał krzyk.
-
Wszystko w porządku, Kao-chan - powiedział szybko.- Wracaj do
łóżka.
-
Uhm. – Takao nasłuchiwał cichych kroków, które oddalały się od
jego pokoju.
Wstał,
nieco zażenowany, po czym szybko rozebrał łóżko, wziął brudną pościel i,
zerkając ostrożnie na korytarz, czy
nikogo nie ma, pognał do łazienki.
Po
tym jak wrzucił pościel do kosza z brudnym praniem i wziął szybki prysznic,
wrócił do swojego pokoju, ubrał
szkolny mundurek, rozczesał włosy i zszedł na śniadanie.
Jego
rodzice gapili się na niego uważnie, kiedy szykował sobie kanapki i zasiadał z
nimi do stołu. Jego mama
szturchnęła lekko ojca.
-
Uh!- stęknął mężczyzna.- Tak, wiem, kochanie!
-
No, to ja idę!- powiedziała mama Kazunariego, jak gdyby nigdy
nic.
-
Cześć - pożegnał ją chłopak.
Kiedy tylko pani
Takao wyszła z kuchni, jej mąż odchrząknął głośno.
-
Kazunari...
-
Wiem, tato.
-
Ok.
Koniec
rozmowy.
Bo
po co rozmawiać po raz kolejny o czymś, o czym rozmawia się każdego poranka,
niezmiennie od prawie ponad dwóch
miesięcy?
Zawsze
chodzi o to samo: ,,zrób coś ze sobą’’, ,,znajdź sobie dziewczynę’’, ,,uspokój
się’’ albo ,,masturbuj się chociaż
ciszej’’ i ,,nie wrzeszcz na koniec, jakbyś sobie penisa urwał’’.
Takao
naprawdę się starał. Starał się uspokoić, starał się ignorować poranne erekcje,
ale koniec końców musiał coś z nią
zrobić, bo medytacja, myślenie o ohydnych rzeczach, czy oglądanie horrorów – nic
mu nie pomagało. A penis bolał coraz bardziej, jakby chciał krzyknąć ,,Hello,
Takao, jestem pełen~ ’’.
Próbował
też znaleźć sobie dziewczynę, ale odkąd pewnego razu wybiegł z szatni po
treningu w samym ręczniku (
ponieważ chciał zatrzymać Midorimę, który chciał iść do domu bez niego ), wśród
dziewczyn z jego szkoły jest uważany za zboczeńca.
-
Tato... - zaczął Kazunari.- Masturbowałeś się kiedyś, myśląc o
swoim przyjacielu?
Jego ojciec,
zszokowany, opluł go obficie kawą, którą właśnie pił.
-
M-Masz na myśli...o...o przy-przyjaciółce, tak?- spytał
nerwowo.- Cóż...etto...ja...nie...nie zbyt często w ogóle się
ma...mas...sprawiałem sobie przyjemność...
-
Haa? Oh... - Takao wytarł twarz serwetką.- Czy ty aby na pewno
rozwijałeś się prawidłowo?
-
T...To nie było miłe.
-
Zbieram się. Do zobaczenia wieczorem.
-
P...papa.
Kazunari,
niezbyt zadowolony z odpowiedzi jaką udzielił mu ojciec, wrócił do
swojego pokoju.
Miał
jeszcze trochę czasu do wyjścia, więc wyciągnął z regału ukryty za
książkami zeszyt, po czym usiadł z nim
przy biurku, chwycił długopis i rozpoczął pisanie:
13 marca, środa.
Takao
przestał na moment, zastanawiając się, jak zacząć. Od 3 tygodni, dzień w dzień,
zapisywał w tym zeszycie każdy swój sen. Każdy erotyczny, rzecz jasna.
I
każdy z jego najlepszym przyjacielem, Midorimą Shintarou, i nim samym, w rolach
głównych.
Chłopak
sięgnął pamięcią do początku swojego dzisiejszego snu. Zastanowił się przez
chwilę, po czym znów zaczął pisać:
Byliśmy z
Shin-chanem w Centrum Handlowym, ponieważ chciałem kupić sobie nowe bokserki.
Poszliśmy do jednego ze sklepów z bielizną i zacząłem wybierać. Midorima
podrzucił mi parę bokserek, po czym nagle powiedział, że chce mnie w nich
zobaczyć. Poszliśmy więc do przymierzalni. Jedna z nich była na tyle duża, że
mogły się w niej pomieścić dwie osoby. Weszliśmy tam i zacząłem bez skrupułów
się rozbierać. Cały. Midorima także się rozebrał, a następnie usiadł na
ławeczce i patrzył, jak przymierzam bokserki. Czułem rosnące podniecenie.
Shin-chan wpatrywał się we mnie dość intensywnie. W pewnym momencie wyciągnął
do mnie rękę i przyciągnął mnie do siebie. Usiadłem mu na kolanach, bez
bokserek na sobie i pocałowałem go, zarzucając mu ramiona na szyję. Midorima
uniósł mnie delikatnie i pokierował mną tak, bym opuścił się na jego stwardniałego
członka. Objął mnie, a ja zacząłem ujeżdżać go z początku powoli, ale z czasem
przyspieszałem coraz bardziej i bardziej. Midorima chwycił mojego członka i
zaczął poruszać dłonią tym samym tempem, w którym ja podnosiłem się i opadałem.
Nagle znaleźliśmy się na podłodze, Shin-chan brał mnie mocno i szybko, zacząłem
dochodzić. On jednak doszedł pierwszy, a potem szybko zsunął się i włożył
mojego penisa do ust, zaczął mi szybko obciągać, dopóki nie doszedłem.
Erekcja rano: a
Ilość dojść: 4
Takao
westchnął cicho, po czym zamknął zeszyt i schował go na stałe miejsce. Chwycił
swoją szkolną torbę, po czym wyszedł ze swojego pokoju.
Na
korytarzu zobaczył swojego 5-letniego braciszka, Kaoru. Nadal miał na sobie
piżamkę.
-
Onii-chan, idziesz do szkoły?- zapytał.
-
Taa - Kazunari kucnął przed nim i poczochrał go po czuprynce
czarnych włosów.- Jak wrócę, to pójdziemy na plac zabaw, co ty na to?
-
Uhm - Kaoru skinął główką i wspiął się na palce, by pocałować
brata w policzek.- Papa. Uważaj na siebie. I pozdrów ode mnie Ri-chana.
-
Jasne - Kazunari uśmiechnął się lekko, po czym wstał i zbiegł
po schodach na dół, gotów na spotkanie z obiektem jego licznych, erotycznych
snów.
Rozdział Drugi
-
Yo,
Shin-chan!- Kazunari pomachał swojemu przyjacielowi, podbiegając do
niego.
Midorima
zatrzymał się w pół kroku i poczekał chwilę za natrętnym towarzyszem.
Kiedy ten do niego dobiegł, oboje
ruszyli razem w kierunku szkoły.
-
Jak ci się dziś spało, Shin-chan?
-
W porządku - odparł zielonowłosy.
-
Pewnie jak zwykle wstałeś przed szóstą, co?
-
Oczywiście, nanodayo - Midorima poprawił okulary.- Codziennie
kładę się spać równo o 22 i śpię do 5:30. Trzymam się mojego harmonogramu dnia.
Też powinieneś sobie jakiś sporządzić, Takao. Wyglądasz fatalnie. Zgaduję, że
znów się nie wyspałeś?
-
Ah, coś w tym stylu - Takao uśmiechnął się sztucznie.- Łoo,
Shin-chan, czyżbyś znowu urósł?
-
Nie bardzo. Od ukończenia gimnazjum mój wzrost wcale się nie
zmienił.
-
Aa, rozumiem.
Takao czuł się dość dziwnie. Nie miał pojęcia, o czym ma
rozmawiać z Midorimą. A
to wszystko przez te męczące
go sny! Z wielką chęcią wyznałby mu, co się dzieje w jego głowie, ale był
pewien, że Shintarou zbeszta go i...przestanie się z nim przyjaźnić.
Tego dnia był w naprawdę fatalnym humorze. Nic mu nie
wychodziło. Z matematyki dostał jedynkę, kiedy stał przy tablicy i nie potrafił
obliczyć dość prostego zadania. Nauczycielka historii również wzięła go do
odpowiedzi, ale tym razem mu darowała, pewnie ze względu na dość widoczne wory
pod oczami.
Najgorsze było jednak to, że na treningu po prostu nie miał na
nic sił. Ani na kozłowanie, ani nawet na bieganie. Po prostu stał na boisku i
gapił się z cieknącą z ust ślinką na rzucającego do kosza Midorimę.
-
Co się z Tobą dzieje, Takao?- zapytał Shintarou po treningu,
kiedy obaj siedzieli w opustoszałej bibliotece. Midorima miał wytłumaczyć Takao
parę zadań z matmy, by ten mógł poprawić swoją sytuację z tego przedmiotu.- Od
miesiąca w ogóle się nie starasz, a lada chwila mamy oficjalny mecz!
-
Wiem, wiem... - westchnął Takao, kompletnie wyczerpany.
Oparł się
ciężko o oparcie krzesła i spojrzał tępo w sufit.
Midorima
usiadł obok niego.
-
J-Jeśli masz jakiś problem, nanodayo, to możesz mi o nim
powiedzieć.
-
Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - mruknął Kazunari, dalej
bez zainteresowania oglądając sufit.
-
Nie to nie! Nie będę się prosił - Midorima poprawił okulary.-
Ale jeśli zmienisz...
Nagle Takao, zupełnie nie panując nad swoim ciałem, chwycił
podbródek Shintarou i
pocałował go.
Zielonowłosy przez pierwszych kilka chwil nie wiedział, co ma
zrobić. Gapił się
szeroko otwartymi oczami na
swojego przyjaciela. Takao miał przymknięte i lekko zamglone oczy. Wyglądało na
to, że było mu przyjemnie.
Midorima chciał się mu wyrwać, ale Kazunari nagle chwycił jego
nadgarstki i obalił
go na podłogę, przygniatając
do niej swoim ciałem.
Zupełnie jakby w amoku, jedną dłonią przytrzymał ręce Midorimy
nad jego głową, drugą zaś podniósł jego koszulkę. Oderwał swoje usta od ust
przerażonego chłopaka, a ten zaczerpnął powietrza.
-
Co ty wyprawiasz, idioto?!- krzyknął.
Takao nie odpowiedział. Bo nie wiedział nawet, co mógłby
odpowiedzieć.
Poza tym, wydawało mu się, że sytuacja jest dość jednoznaczna.
Nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie działo. Ciepłe ciało Shintarou
sprawiało, że
wpadał w dziki szał. Chciał go
dotykać, pieścić, całować...chciał go wziąć, tu i teraz. Szybko, póki nikogo
nie ma.
Schylił się i zaczął lizać i całować różowe sutki Midorimy.
Kiedy je przygryzł, poczuł nieznośny ból w spodniach. Był gotowy. I to nie tak,
jak każdego ranka. Tym razem to było o wiele bardziej potężne.
Pożądał Midorimy.
A co gorsza, nie był w stanie się opanować.
Odsunął się od torsu Shintarouu, tylko po to, by namiętnie wpić
się w jego usta. Ścisnął dość mocno jego krocze, chcąc sprawdzić, w jakim
stanie jest jego przyjaciel.
Shintarouu próbował jeszcze jakoś się wyrwać, zwłaszcza, że
zaczynało brakować mu powietrza. Takao był naprawdę zachłanny, wręcz agresywny.
Jego język penetrował usta Midorimy, sięgając niemalże jego gardła. Samotna
strużka śliny spłynęła powoli po jego brodzie.
Takao w końcu oderwał się od niego i tym razem przyssał się do
szyi, jednocześnie pieszcząc dłońmi cały tors zielonowłosego. Chłopak pod nim
oddychał szybko, cały zarumieniony i zawstydzony. Bał się, że ktoś może wejść
do biblioteki i ich nakryć.
Ale jeszcze bardziej bał się tego, co robił Takao.
Kazunari szarpnął za pasek jego spodni, odpiął je i zsunął
jednym, szybkim, zwinnym ruchem. Midorima próbował chwycić je i naciągnąć z
powrotem, ale Takao był szybszy.
-
Proszę...Takao...nie rób tego - szepnął przerażony Shintarou,
czując nieznośne łzy w oczach.
Takao
zawahał się na moment, spuszczając nisko głowę i nie patrząc mu w oczy.
Tylko na
moment.
-
Zamknij oczy - szepnął, ściągając jego bieliznę.- Nie myśl o
tym, pomyśl o czymś przyjemnym, Shin-chan. Nie patrz na to.
Chwycił wciąż miękkiego członka swojego przyjaciela i wsunął go
sobie do ust, nie
myśląc nawet o tym, by go
wcześniej nawilżyć, co przecież ułatwiłoby mu sprawę. Zaczął wsuwać go i wysuwać,
przesuwając językiem raz po całej jego długości, raz tylko drażniąc żołądź,
ssał go lekko, to znów całował.
Midorima podniecił się jedynie odrobinę, mimo wszystko ta
sytuacja oddziaływała na jego stan emocjonalny. I choć nadal był przerażony tym
całym zajściem, to jednak Takao zajmował się tymi partiami ciała, które
Midorima wykorzystywał tylko, gdy był już na skraju. A więc, w jego przypadku,
było to dość rzadko.
Shintarou, choć do tej pory miał zamknięte oczy, a i usta
zatkał sobie dłonią, by nie wydobywać z siebie żadnego odgłosu, spojrzał teraz
w dół na swojego przyjaciela, co kosztowało go nie mało odwagi.
Takao, robiąc mu loda, jednocześnie się masturbował. Na
podłodze było już trochę spermy, a więc musiał dojść już wcześniej.
Zielonowłosy czuł się BARDZO zażenowany. Jego członek był już tak mokry i
śliski, że zaczynał odczuwać rozkosz coraz mocniej.
I to mu się nie podobało.
Tymczasem Takao, stwierdzając, że Midorima raczej nie dojdzie,
wypuścił z ust jego penisa i odetchnął głęboko. To zajęcie tak go pochłonęło,
że zupełnie zapomniał o prawidłowym oddychaniu. Teraz zaczerpywał powietrza
zachłannie, ale to wcale nie studziło jego żądzy.
Zacisnął szczęki, po czym niemalże w brutalny sposób obrócił
Midorimę brzuchem do podłogi. Przerażony chłopak, czując, że Takao ma naprawdę
złe zamiary, próbował się oswobodzić z jego uścisku, ale okazało się, że jego
przyjaciel jest silniejszy.
Shintarou poczuł dotyk członka Takao na swoich pośladkach.
-
Takao...nie rób tego, błagam.. - szepnął Midorima drżącym
głosem.- Jeśli...jeśli mnie teraz puścisz...zapomnę o tym co się
stało....słyszysz?! Zapomnę o tym! Ale...jeśli posuniesz się teraz
dalej...ja...znienawidzę cię...i nie odezwę się do ciebie...do końca mojego
życia!
Takao przełknął głośno ślinę. W jego głowie szalał istny
huragan myśli, ale
postanowił go zignorować.
Postanowił udawać, że nie słyszał Midorimy.
Postanowił poświęcić ich przyjaźń.
Napluł na swoje palce jak największą dawkę śliny, po czym
wsunął jeden palec w
odbyt Midorimy. Chłopak pisnął
cicho, zakrywając sobie usta. Gdyby ktoś teraz wszedł...z pewnością zostaliby
wydaleni ze szkoły. Ale w tej chwili Takao nie myślał nawet o tym.
Poruszył palcem, rozciągając nieco zaciśnięte ścianki Shintarou.
Zielonowłosy znów
spróbował się uwolnić. Kazunari,
zupełnie nie myśląc nad tym co robi, rozpiął pasek swoich spodni i związał nim
ręce Midorimy.
-
Przestań! Jeśli ktoś tu wejdzie.. - zaczął panikować Shintarou.
-
Nie wejdzie - szepnął ochryple Takao.- Jeśli będziesz cicho,
nikt nie usłyszy.
-
Jak mam być cicho, debilu?! To boli!- Midorima nie mógł
powstrzymać spływających po policzkach łez.
Takao udawał, że ich nie widzi. Chwycił swoją kurtkę i wepchnął
jej rękaw
przyjacielowi w usta. Nadal
jednak mógł słyszeć ciche łkanie zielonowłosego.
Przez kolejnych kilka minut wsuwał i wysuwał palec z jego
odbytu, chcąc go przyzwyczaić do tego uczucia. Nie znał się na seksie z
facetem, ale pomyślał, że skoro kobieta jest mokra podczas uprawiania seksu, to
facet też trochę powinien. Jeśli jest poślizg – nie będzie tak boleć.
Kiedy Midorima nieco się uciszył i uspokoił, Takao wsunął w
niego kolejny palec. Powtórzył poprzednią czynność – wsuwanie i wysuwanie tym
razem dwóch palców. Po chwili dołączył także trzeci. Tym razem rozciągał
dziurkę jednak nieco dłużej, tak by dopasować ją mniej więcej do rozmiaru jego
penisa. Kiedy już stwierdził, że to odpowiedni moment, z niecierpliwością
napluł sobie na dłoń i rozsmarował ślinę po swoim członku.
Z nieludzką wręcz zachłannością wbił się w niego zdecydowanie
za szybko. Midorima krzyknął dość głośno, pomimo kurtki Takao w buzi, do tego
zacisnął mocno odbyt, powodując, że Kazunari również krzyknął.
Oboje zamilkli w nerwowym oczekiwaniu, ale po upływie dwóch,
najdłuższych w ich życiu minut, Takao zaczął powoli się poruszać.
To, co odczuwał, w żadnym stopniu nie mogło równać się temu, co
przeżywał w snach. Uczucie rozkoszy było spotęgowane chyba o kilkadziesiąt
razy. Masturbacja przy tym, co teraz robił, była niczym!
Shintarou był w środku niemalże gorący, a do tego wilgotny i
ciasny. Takao zbyt długo nie potrafił wytrzymać i nie było się czemu dziwić.
Masturbując się rano, dojście zajmowało mu około siedmiu minut. Tu wystarczyła
ledwie minuta.
Spuścił się dość obficie we wnętrze zielonowłosego. Spora ilość
jego spermy wypłynęła na zewnątrz, spływając teraz po pośladkach Midorimy. Ten
widok tak bardzo podniecił Kazunariego, że chłopak znów zaczął poruszać się,
słuchając odgłosów, które dotychczas mógł słyszeć tylko na filmach.
Po kilku minutach znów doszedł, tym razem jednak, tuż po
spuszczeniu się, wysunął członka z odbytu Midorimy i padł wycieńczony na
podłogę.
Shintarou podniósł się ostrożnie do pozycji siedzącej. Jego
okulary zsunęły się z nosa, ale ręce miał związane za plecami i nie mógł nic
zrobić. Dopiero po chwili Takao rozwiązał je.
Midorima bez słowa wyjął z ust rękaw kurtki Takao, odrzucił ją
na bok, po czym najszybciej, jak to było możliwe ( przy nieznośnym bólu ),
ubrał się. Wytarł dłońmi zapłakaną twarz, wziął swoje rzeczy i, bez żadnego
słowa, opuścił bibliotekę.
Takao siedział jeszcze przez chwilę na podłodze, wpatrzony w
swoją kurtkę. Po jego policzkach również spływały łzy, choć przecież to nie on
został przed chwilą zgwałcony. To nie on odczuwał silny ból, to nie on został
upokorzony i zhańbiony.
To nie on stracił zaufanie do najbliższej mu osoby.
Jedyne co stracił...to najlepszego przyjaciela.
I szanse, że kiedykolwiek uda mu się naprawić to, co zniszczył.
Rozdział Trzeci
Tego dnia Aomine był dość podenerwowany. Starał się tego po
sobie nie okazywać, ale to nie należało do łatwych zadań. Co prawda, zwykle w
dość obojętny sposób podchodził do każdej sytuacji w jego życiu, no ale ta była
wyjątkowa.
Zakochał się w Kise.
To go dość dziwiło, ponieważ, odkąd tylko pamiętał, zawsze był
zainteresowany tylko dużymi cyckami i krótkimi spódniczkami. Kise nie miał ani
tego, ani tego. Mimo to było w nim to COŚ, co przyciągało ciemnoskórego i czemu
chłopak nie potrafił się oprzeć.
Dlatego postanowił porozmawiać o tym z Kise jak facet z
facetem! Miał zamiar powiedzieć mu o tym, że od dłuższego czasu dużo o nim
myśli, i że chciałby z nim stracić swoje dziewictwo.
Stop.
Aomine potrząsnął lekko głową, idąc za Kise, który kierował się
do jego pokoju.
Nie był dziewicą. Co najwyżej PRAWICZKIEM, ale nie dziewicą!
W każdym razie, Aomine chciał o wszystkim pogadać z Kise.
Oczywiście, w jego myślach kończyło się to namiętnym całowaniem. I,
ewentualnie, niewielkim striptizem.
W wykonaniu Kise, rzecz jasna.
Blondyn wszedł do pokoju Daikiego i rozsiadł się wygodnie na
jego łóżku, odkładając siatkę z puszkami z napojem obok siebie.
-
Więc.. - zaczął Aomine, siadając obok niego.
-
Idąc tu, rozmawiałem przez telefon z Takaocchim - przerwał mu
nagle Kise.- Mamy poważny problem, Aominecchi.
-
Ha?
-
Mianowicie - Kise obrócił się do swojego przyjaciela.-
Takaocchi ma poważny problem z Midorimacchim!
-
Ale...co mnie to...?
-
Bo widzisz, Takaocchi jest zakochany w Midorimacchim! Ma o nim
erotyczne sny, codziennie! No i, ostatnio nie wytrzymał i...wiesz.. - Kise
zrobił jakiś nieokreślony ruch głową.- Zgwałcił go, no.
-
Co?- Aomine spojrzał na niego jak na idiotę.
-
Takaocchi zgwałcił Midorimacchiego! No i teraz Midorimacchi go
nienawidzi i przestał przychodzić do szkoły.
-
Ale co mnie to ma obchodzić?- zapytał Aomine.
-
Trzeba im pomóc, Aominecchi! Musimy ich pogodzić!
-
Nie będę wnikał w ich życie prywatne i ty też nie powinieneś!-
mruknął Aomine, czując, że jego zdenerwowanie znika, a jego miejsce zajmuje
irytacja na wysokim poziomie. To on tu się zbiera, żeby wyznać miłość temu
idiocie, a on bezczelnie zaczyna gadać mu o INNEJ PARZE GEJÓW?!
-
Przecież muszę im pomóc - mruknął Kise, otwierając puszkę
pepsi i upijając kilka łyków. Strużka napoju spłynęła po jego brodzie. Kise
wytarł się szybko, nie zauważając intensywnego, wręcz napalonego wzroku
Aomine.- Od tego są przyjaciele, Aominecchi.
-
Więc...jeśli ja mam problem, też mi pomożesz?
-
Oczywiście!- odparł zaskoczony Kise.- Ale najpierw pomóż mi
coś wymyślić! Znasz Midorimacchiego nieco dłużej ode mnie. W jaki sposób Takao
ma go przeprosić, żeby mu wybaczył?
-
Chcę uprawiać z tobą seks - wypalił Aomine.
-
Ee?- Kise spojrzał na niego pytająco - C...Co ty właśnie...?
-
Mówiłeś, że pomożesz mi, jeśli będę miał problem, prawda?-
zapytał Aomine, zrzucając z łóżka puszki pepsi i przygniatając Kise.- A więc
mam taki problem: Jestem cholernie napalony i mam wielką ochotę na ciebie.
Skoro możesz zajmować się problemami innych, kiedy ja decyduję się, by wyznać
ci, że cię kocham, to równie dobrze możemy od razu przejść do rzeczy, nie?
Aomine pocałował go gwałtownie, mocno wpychając język do jego
ust. Kise
zarumienił się intensywnie i
zamknął oczy. Poczuł, że jego ciało zalewa silna fala gorąca. Pocałunek Aomine
był taki...dziki, pełen pasji i uczuć.
To tylko podnieciło modela.
Ciemnoskóry tymczasem przerwał na moment pocałunek, by zdjąć z
siebie T-shirt. Wytarł wierzchem dłoni usta mokre od śliny wpatrzonego w niego
Kise. Szybkim ruchem ściągnął koszulkę także z niego.
-
A...Aominecchi, uspokój się...co...co cię napadło?
-
Co mnie napadło?- Aomine spojrzał na niego z góry, sadowiąc
się na nim wygodnie i rozpinając pasek jego spodni. Wciąż wpatrywał mu się w
oczy.- Nic takiego. Po prostu liczę na to, że pomożesz mi rozwiązać mój
problem. I coś czuję, że dobrze się za to zabierasz - poruszył znacząco
biodrami, powodując u Kise jeszcze ciemniejszy rumieniec.
Nigdy nie widział Aomine TAK dominującego. Zwykle na jego
twarzy gościła jedna z dwóch min: albo obojętną, albo znudzona. No, zmieniała
się, gdy grał namiętnie w kosza, ale w tej sytuacji jego twarz...wyrażała
dominację, pożądanie i namiętność.
I niebezpieczeństwo.
Które, w jakiś chory sposób, podniecało Kise jeszcze bardziej.
Aomine od dawna mu się podobał, ale nie miał odwagi mu tego
wyznać. Nigdy nie
był z facetem, zawsze umawiał
się tylko z dziewczynami, ale skrycie pragnął zrobić parę niegrzecznych rzeczy
z ciemnoskórym przystojniakiem. Był zawstydzony swoimi myślami, ale teraz miał
wręcz ochotę przejąć inicjatywę.
Ale wyglądało na to, że Aomine nie ma zamiaru oddać dominacji.
Rozpiął spodnie Kise i wsunął dłoń pod jego bieliznę, chwytając jego
twardniejący członek. Nachylił się nad nim i przyssał się do lewego sutka
blondyna.
Kise krzyknął cicho, chwytając się kurczowo silnych ramion
Daikiego.
-
A...Aominecchi - jęknął cicho, drgając nerwowo, kiedy Aomine
zaczął poruszać dłonią w dół i w górę po jego członku. Dość szybko. I dość
mocno go ściskając.
Zdawało się jednak, że ciemnoskóry go nie słyszy. Pieszcząc
kochanka jedną dłonią
na dole, drugą zaczął sprawiać
mu przyjemność na górze – przyssawszy się do drugiego sutka, prawą dłonią
zaczął szczypać i lekko wykręcać sutek, który przed chwilą lizał.
Kise wciągnął powietrze do płuc i nie oddychał przez chwilę.
Rozłożył ostrożnie nogi,
dając Aomine lepsze dojście do
dolnych partii jego ciała, dłonie zaś wsunął w jego włosy i zacisnął je na
nich.
Aomine oderwał się od niego gwałtownie i niemalże zerwał z
niego spodnie i bieliznę. Szybko zdjął ubranie także z siebie i stanął na
łóżku, prezentując całe swoje ciało modelowi. Uśmiechnął się z wyższością i
pociągnął lekko Kise, ustawiając go w pozycji klęczącej. Pchnął go lekko pod
ścianę, przez co Ryota nie miał teraz sposobu, by uciec.
-
Zaraz ci pokażę, jak powinien wyglądać gwałt - szepnął
ochryple Aomine.- Odechce ci się pomagać innym.
To powiedziawszy przysunął się do blondyna, podsuwając mu pod
usta swojego
penisa, który od jakiegoś już
czasu stał na baczność. Wepchnął mu go niemal siłą i zaczął powoli poruszać się
w jego ustach.
Kise miał
wrażenie, że jego penis zaraz wybuchnie. Był tak podniecony dominacją
Aomine, że miał ochotę zacząć
się przy nim masturbować. Nie wiedział jednak, czy ma grać ofiarę, czy okazać
zainteresowanie.
Penis w jego ustach pulsował mocno. Był dość sporych rozmiarów,
prawie tych samych, co jego, ale członek Aomine był nieco dłuższy. Dochodził
prawie do jego gardła, ale widać było, że Daiki nie wie, iż można go wsunąć
głębiej.
Kise zaczął poruszać językiem, przymykając oczy. Usłyszał ciche
jęki ciemnoskórego, który wsunął teraz dłoń w jego włosy, odgarniając mu je z
czoła. Kise uniósł na niego wzrok, ale Daiki miał zamknięte oczy.
Wytrysk przyszedł dość nagle, wypełniając usta Kise ciepłą,
słodko-słoną cieczą. Kise połknął odruchowo wszystko i jeszcze oblizał się na
koniec. Przygryzł wargę, spoglądając na swojego penisa.
Też chciał, by Aomine zrobił mu loda...
-
Ej, Aominecchi...- zaczął nieśmiało.
Ale ten jakby był głuchy. Znów pchnął Kise na łóżko, tym razem
brzuchem do dołu i już ułożył się na nim, przykładając penisa do jego
pośladków, kiedy nagle Kise zreflektował się i krzyknął, nieco spanikowany:
-
Nie na sucho!
-
Co?- jęknął Aomine, będąc już na skraju wytrzymania.
-
Będzie boleć! Weź coś śliskiego, żeby mnie nie podrażnić!
-
Śliskiego... - mruknął Aomine, całując kark Kise, na co
chłopak zareagował drżącym westchnieniem. Czuł, że zaraz dojdzie przez te
delikatne pieszczoty...- Kurwa. - Aomine wstał szybko i podszedł do biurka,
wyciągając z małej szafki jakąś butelkę.- Nada się?- warknął, rzucając w Kise
butelką z balsamem do ciała.
-
T-Tak...myślę, że tak.
-
Robiłeś to już z facetem?- zapytał Aomine.
-
Nie, ale.. - Kise spalił buraka. Ma się przyznać do tego, że
oglądał na Internecie gej-porno?- Przecież nie jestem kobietą...możesz mi
włożyć...go...w tyłek, ale tam nie jest mokro...i....yyy...no.- Skończył
nieskładnie.
-
Dobra, dobra - westchnął Aomine, nalewając na dłoń sporą ilość
balsamu. Wsunął w Kise naraz dwa palce.
-
Aaa!- krzyknął zaskoczony Kise - N-Nie tak od razu!
-
Ha? Przecież cię gwałcę, nie?- mruknął obojętnie Aomine.
-
A-Ale nie musisz tego robić tak brutalnie!- krzyknął
płaczliwie Kise.- Włóż najpierw jeden...i poruszaj nim trochę.
-
Kurwa, jakie to kłopotliwe... - westchnął Aomine - Sam to
zrób.
-
Co?- Kise odwrócił głowę w jego stronę i spojrzał na niego
głupkowato.
-
No dalej - mruknął Aomine, cofając się. Gapiąc się na niego,
zaczął się powoli masturbować.- Masz minutę.
-
Yyy...nie starczy...- Kise usiadł na piętach i, nie patrząc na
Aomine i czując się jak skończony debil, nalał sobie balsamu na palce, po czym
wsunął jeden w swój odbyt. Czuł się TOTALNIE idiotycznie. Zupełnie
jakby...gwałcił sam siebie.
-
O Boże... - jęknął na tę myśl.
-
Haa, tak ci dobrze?- Aomine uśmiechnął się, zadowolony i
przylgnął do niego.
Podczas gdy Kise wsuwał i wysuwał
z siebie palec, Aomine zaczął posuwać śliską od
balsamu dłonią po członku Kise, obserwując jego reakcję.
Robił to tak szybko, że Kise aż musiał przerwać swoje zajęcie, czując, że zaraz
dojdzie.
-
A...Aominecchi - jęczał przy tym głośno, wbijając palce lewej
dłoni w udo ciemnoskórego.
Kiedy Kise
doszedł z głośnym krzykiem, Aomine zajął się jego tyłem. Tym razem delikatniej,
najpierw wsuwał i wysuwał jeden palec, a kiedy uznał, że Kise jest gotowy na
kolejny, wówczas wsuwał następny palec. I tak, kiedy mógł już bez przeszkód
poruszać w nim trzema palcami – wskazującym, środkowym i serdecznym –
rozsmarował balsam na swoim penisie i usiadł wygodnie na łóżku.
-
Chodź tu - rozkazał.
-
E...He?- Kise spojrzał na niego nieprzytomnie.
-
Dosiądź mnie.
-
A-Ale.. - Kise, powoli i dość nieśmiało, obrócił się do niego
przodem i, zarzucając ręce na szyję, usiadł na nim w rozkroku. Patrzył jak
zaczarowany na ich członki, które dotykały się teraz wzajemnie - ...to będzie
mój...pierwszy...raz....taki....
-
Zamknij się i zrób to - mruknął Aomine.
Kise uniósł się lekko, dysząc cicho Daikiemu w ucho, co bardzo
go podniecało.
Chwycił w dłoń jego członka i
nakierował na swój odbyt. Opuścił się bardzo powoli, słuchając swojego i Aomine
jęku.
Kiedy już całego w siebie przyjął, zatrzymał się na chwilę,
oddychając głęboko. Nie
potrafił opisać w głowie słowami
tego, co teraz czuł. Jego odbyt wypełniał wielki penis Aomine, pulsując
delikatnie w jego wnętrzu i doprowadzając go do szału.
Chłopak zaczął powoli unosić się i opadać. Uczucie było
niesamowite. Daiki, z zamkniętymi oczami, zaczął dłonią robić mu dobrze.
Dzięki poślizgowi, jaki użyli, Kise czuł się naprawdę
rozluźniony. Tyłek bolał go tylko trochę, na początku, teraz jednak czuł
niesamowitą przyjemność. Przez jego głowę przemknęła myśl, że zazdrości
dziewczynom – one mogą to czuć częściej, nie tylko podczas seksu analnego.
Kise przyspieszył, a wraz z nim ruchy ręki Aomine. Blondyn
patrzył w jego przymknięte oczy, czując się jak najbardziej pożądany człowiek
na ziemi. Nigdy nie czuł się w taki sposób. Aomine patrzył na niego z prawdziwą
żądzą, tak intensywną, że miało się wrażenie, iż pokój się od niej trzęsie.
Model poczuł, że zaczyna dochodzić. Aomine dał mu mocnego
klapsa w pośladek, co tak zaskoczyło Kise, że zacisnął mocno ścianki odbytu, a
ponieważ nie przestał się poruszać, trochę go to zabolało. Krzyknął nagle, ale
nie mógł wyrwać się z amoku, jaki go opanował i, mimo bólu, nadal ujeżdżał
Aomine.
Oboje doszli w tym samym czasie. Ciemnoskóry spuścił się w nim,
Kise natomiast wytrysnął na brzuch i klatkę piersiową Aomine. Dysząc ciężko,
oboje padli, wykończeni, na łóżko. Daiki wysunął się z niego i ułożył się tuż
obok.
Po kilku minutach, kiedy ich oddechy już się uspokoiły, a i oni
sami odzyskali zmysły, zapadła wyjątkowo niezręczna cisza. Kise gapił się w
sufit, dość zadowolony, ale i nieco zażenowany. Czy on naprawdę masturbował
się, wkładając sobie palec do tyłka?
Aomine natomiast patrzył w ścianę po jego lewej stronie, by
uniknąć kontaktu wzrokowego z przyjacielem. Kto tu do cholery kogo zgwałcił?!
Kise bez słowa odwrócił się w jego stronę i przytulił do jego
boku. Aomine spalił buraka.
-
Ee...oi, Kise...jestem...trochę brudny.. - mruknął.
-
Wiem - burknął cicho Kise.- Sam cię pobrudziłem.
-
No...no tak.
-
Rozumiem, że weźmiesz za to odpowiedzialność?
-
Ha?- Aomine poruszył gałkami ocznymi w jego kierunku. Nie mógł
ruszyć głową, bo Kise położył swoją w zagłębieniu jego szyi.
-
Chyba nie zrobiłeś tego tylko po to, by coś zaliczyć?!-
warknął Kise.
-
J-Jasne, że nie!- powiedział Aomine - Ja...wiesz, no...miałem
ci powiedzieć o tym, przed tym co...zrobiliśmy...znaczy...yyy...bo...już od
dawna...sporo o tobie myślałem.
-
Cieszę się.- Kise uśmiechnął się i odetchnął z ulgą- Ale na
serio mogłeś po prostu powiedzieć, a nie wkurzać się o niewiadomo co!
-
No bo...zacząłeś gadać o problemach Takao i Midorimy, a mnie
na serio gówno to obchodzi...zaprosiłem cię do siebie, żeby ci wyznać
mił...yyy...
Kise
uśmiechnął się lekko, uniósł się ostrożnie, po czym skierował głowę Aomine ku
sobie i pocałował go delikatnie w usta.
-
Kocham cię, Aominecchi - zamruczał - Już...od drugiej
gimnazjum.
-
Serio?!- niedowierzał ciemnoskóry.
Kise
uśmiechnął się tylko w odpowiedzi i znów pocałował swojego kochanka.
Wyglądało
na to, że dziś nie zajmą się problemem Takao.
Rozdział Czwarty
Kuroko leżał spokojnie w ramionach swojego ukochanego
Kagamiego, i wraz z nim oglądał mecz koszykówki, kiedy nagle rozległ się
dzwonek komórki czerwonowłosego.
Ponieważ Taiga jak zwykle nie widział świata poza koszykówką,
nie usłyszał telefonu, dlatego też odebrał go Kuroko.
-
Halo?
-
Oh, cześć Tetsu! - usłyszał dobrze znany mu głos.
-
Dzień dobry, Aomine-kun - przywitał się.– Kagami-kun chwilowo
umarł, ogląda mecz.
-
Oh, to nieciekawie
-
Dlaczego? Coś się stało?
-
No, chciałem z nim pogadać, wiesz...chodzi o Takao i Midorimę.
-
Hm? Pokłócili się?
-
Ta, Takao go zgwałcił
-
Aominecchi, nie tak nagle...daj mi ten telefon- Rozległ się
głośny szum, po czym Kuroko usłyszał głos Kise: - Kurokocchi! Tu Kise! To nie
jest rozmowa na telefon, może spotkamy się wszyscy razem?
-
Wszyscy razem?- zdziwił się Kuroko.- I...czekaj, w ogóle, co
miał znaczyć ten tekst o zgwałceniu Midorimy-kun?! To prawda?!
-
Uh...Aominecchi, w ogóle nie jesteś delikatny!- wyrzucał mu
model.- To prawda, Kurokocchi! Chcemy pomóc Takaocchiemu pogodzić się z
Midorimacchim.
-
Hmm...nie wiem, czy Kagamiemu będzie się chciało.- Kagami
ułożył się na kanapie, kładąc głowę na kolanach swojego chłopaka.- O, reklama!
Oddam ci więc Kagami-kuna.
-
Kto dzwoni?- Kagami jakby ocknął się ze snu.
-
Kise-kun.
-
Czego?- Kagami przyłożył komórkę do ucha.
-
Kagamicchi, jest sprawa!- powiedział Kise.
-
Takao zgwałcił Midorimę - powiedział spokojnie Kuroko.
Kagami aż
zakrztusił się własną śliną.
-
Ehh, Kurokocchi jest taki sam jak Aominecchi... - westchnął
Kise.- No ale tak, to prawda. Midorimacchi teraz się do niego nie odzywa, a ja
i Aomine chcemy pomóc im się pogodzić. W tym celu chcemy się spotkać wszyscy
razem i porozmawiać, wymyślić jakiś plan.
-
Jasne, piszę się na to - powiedział Kagami, bezceremonialnie
wgapiając się w krocze swojego chłopaka.
-
Ah, to super!
Spotkajmy się za dwie godziny w tej małej kawiarni z ogrodem, gdzie...
-
Dobra, dobra, wiem, gdzie – przerwał mu Kagami.- Za dwie
godziny, nara!
-
Co cię napadło, że się zgodziłeś?- zapytał Kuroko.
-
Po prostu mam dobre serce.- Kagami uśmiechnął się do niego
lekko. Pochylił się nad nim i pocałował go delikatnie w usta.
Kuroko
uśmiechnęła się lekko.
-
Mamy dwie godziny, tak?- zapytał.
Kagami
roześmiał się cicho i wziął go na ręce. Dwie godziny w zupełności mu wystarczą.
***
Dwie godziny później, Kagami, wraz ze swoim chłopakiem, oraz
ich przyjaciółmi – Aomine, Kise, Takao oraz młodszą siostrą Midorimy, Niką –
siedzieli razem w kawiarence, popijając gorącą czekoladę i rozmyślając nad,
jakże ciężkim, problemem.
-
Sprawa nie jest prosta - westchnął Kise.
-
Brawo, Sherlocku - mruknął Aomine.
-
Wyjaśnij mi dokładnie, o co chodzi, Takao - powiedział Kagami.
-
No więc...- Takao, wyglądający jak 40letni mężczyzna mający
kryzys osobowości, siedząc skulony na swoim krześle, westchnął cicho.-
To...zaczęło się parę miesięcy temu. Znaczy...sny o Shin-chanie. Takie, wiecie...
-
Erotyczne sny pełne seksu między dwoma mężczyznami, mianowicie
Shintarou i Kazunarim - pomogła mu Nika, poprawiając swoje okulary. Takao
skinął głową.
-
No i...jakieś dwa tygodnie temu, kiedy siedziałem w bibliotece
z Shin-chanem...jakoś tak...nie wytrzymałem i...no, wiecie.
-
Zgwałcił go - znów pomogła mu Nika.
-
No - mruknął Takao - I teraz...Shin-chan mnie nienawidzi. Nie
odpowiada na moje telefony, nie odpisuje na wiadomości...
-
Do dnia przedwczorajszego siedział zamknięty w swoim pokoju -
powiedziała z powagą Nika, patrząc po twarzy każdego z zabranych przyjaciół.–
Po czym poszedł do szkoły, udając, że nie zna kogoś takiego, jak Bakao
Kazunari.
-
No - Takao znów skinął głową, potwierdzając słowa Niki.
-
To było aż tak drastyczne?- spytał Kuroko.
-
Związał mu ręce paskiem od spodni i zakneblował usta kurtką.-
Nika upiła łyczek herbaty.
-
Takaocchi... - Nie wiadomo, czy Kise mówił to z wyrzutem, czy
współczuciem.
-
Hmm. - Aomine wyglądał, jakby właśnie wpadł na pewien pomysł.
Pocierał w zamyśleniu palcami brodę.
-
Okrutne!- stwierdził dobitnie Kagami, patrząc z przerażeniem
na Takao.- Jak mogłeś mu to zrobić?!
Takao
jeszcze bardziej skulił się na krześle.
-
Kochanie, nie pomagasz - szepnął mu cicho Kuroko.
-
Ha? Aaa, no... - Kagami zreflektował się.- Więc...cóż, to
faktycznie poważna sprawa. W jaki sposób próbowałeś go przeprosić?
-
Przynosił mu kwiaty i lucky itemy - odparła za niego Nika.-
Oprócz tego niezliczona ilość smsów i kilka listów, których Shintarou i tak nie
przeczytał. Przynajmniej tak mi się wydaje.
-
No.
-
No dobrze, a co z bezpośrednią rozmową?- zapytał Kagami,
popijając swoją gorącą czekoladę.
-
Próbowałem wczoraj, ale...albo mnie unika, albo udaje, że mnie
nie ma...
-
Rozmawiałaś ze swoim bratem?- zagadnął Kuroko Nikę.- Może on
ci się z czegoś zwierzył?
-
Próbowałam, ale nawet ze mną nie chce o tym rozmawiać -
westchnęła Nika.
-
I nadal męczą cię te sny o Midorimacchim?- zapytał Kise ze
współczuciem.
-
Tiaa...założyłem już piąty zeszyt...
-
Zeszyt?- powtórzył Aomine, patrząc na niego dziwnie.
-
Ano...zapisuję wszystkie moje sny o Shin-chanie w moim
zeszycie.
-
Będę mogła przeczytać?- zapytała Nika.
-
Dziewczyno!- powiedział nagle Kise.- Przecież to jest świetny
pomysł!
-
Dlatego zapytałam - powiedziała Nika.
-
Nie, nie, chodzi mi o co innego. Jedynym, kto powinien
przeczytać taki zeszyt, jest Midorimacchi!
-
CO?!- pisnął Takao, patrząc na niego z przerażeniem.
-
Midorimacchi nie wie nic o twoich prawdziwych uczuciach, prawda?-
zapytał z uśmiechem Kise.- Więc trzeba go naprowadzić! Weź jutro jeden z tych
swoich zeszytów do szkoły. I podrzuć mu do szafki! Albo do torby!
-
Jak to przeczyta, to mnie zabije!- jęknął Takao.
-
Tego nie wiesz - stwierdził z tajemniczym uśmiechem Kise.-
Wydaje mi się, że Midorimacchi zrozumie wówczas, co przechodziłeś przez tak
długi okres czasu!
-
Uzna mnie po prostu za zboczeńca!
-
Uważał cię za niego od początku waszej znajomości, więc w tym
wypadku nic się nie zmieni - powiedziała Nika, poprawiając okulary.
-
Eee?! Ale...
-
Nie marudź, Takao-kun – powiedział Kuroko z powagą.- Kise-kun
ma rację! Jeżeli ten zeszyt jest twoją ostatnią deską ratunku, to warto z niej
skorzystać!
-
Nie masz przecież nic do stracenia - dodał Kagami.
Takao zwiesił głowę i zamyślił się. Naprawdę wolałby uniknąć
takiego rozwiązania,
ale jeśli jego przyjaciele
mieli rację, i Shin-chan mógłby jakoś zrozumieć...
Choć czarno to widział.
Bardzo czarno.
-
Zgoda – westchnął.- Zrobię, jak mówicie.
Rozdział Piąty
Midorima czuł się fatalnie. Choć od tego najbardziej
upokarzającego epizodu w jego życiu minęły dwa tygodnie, w jakiś sposób nadal
jego odbyt dawał o sobie znać, zwłaszcza podczas załatwiania swoich potrzeb
fizjologicznych.
To było BARDZO denerwujące.
Że też tamtego dnia jego horoskop mówił, że spędzi miły dzień
ze Skorpionem.
Jaaasne...
Takao nie pojawił się dziś na treningu, co wkurzyło kapitana,
ale uszczęśliwiło zielonowłosego. Naprawdę nie miał ochoty go oglądać. Myślał
nawet nad przeniesieniem się do innej szkoły, ale Shuutoku mu odpowiadało, było
znane, szanowane, a poza tym, chcąc nie chcąc, Midorima musiał przyznać, że
jego drużyna ( od dwóch tygodni nie wliczając w nią Takao ) była świetna i
dobrze mu się w niej grało.
Shintarou wyszedł spod prysznica i, w samym ręczniku, podszedł
do swojej szafki. Nigdy nie lubił w sobie tej głupiej wady wzroku, ale jakoś
się do niej przyzwyczaił.
Otworzył swoją szafkę i sięgnął po koszulkę. Narzucił ją na
siebie, po czym ubrał czystą bieliznę i spodnie, a następnie założył okulary.
Strój treningowy wylądował już w jego torbie.
Midorima właśnie miał zamknąć swoją szafkę, kiedy ze
zdziwieniem spostrzegł, że ktoś zostawił w niej jakiś notes, a na niej kopertę
zaadresowaną do niego.
Oczywiście, od razu wiedział, od kogo to...
Westchnął cierpiętniczo, biorąc do ręki kopertę. Doprawdy, co
za facet... Przecież tamtego dnia powiedział mu wyraźnie, że nie ma zamiaru się
do niego więcej odzywać! A on ciągle próbuje się z nim pogodzić.
Zielonowłosy wyjął z koperty list, poprawił okulary i zaczął
czytać krótką notatkę:
,,Drogi Shin-chanie. Przepraszam za wszystko. W smsach i
listach tłumaczyłem Ci już nieraz o tym, co od kilku miesięcy siedzi w mojej
głowie. Wiem, że masz mnie za zboczeńca. Ten zeszyt to jedyny dowód moich
odczuć i, choć wcale tego nie chciałem, nasi przyjaciele poprosili, bym ci go pokazał.
Proszę, zrozum mnie. Nie musisz mi wybaczać, ale nie traktuj mnie jak
powietrze. Ciągle mi na Tobie zależy, dlatego będę czekał dziś na Ciebie o
17:00 w parku przy budce z lodami. Twój Bakao.’’.
Shintarou pokręcił tylko głową. Nawet porządnego listu napisać
nie potrafi...
Spojrzał zrezygnowany na zeszyt. Zamrugał kilka razy, po czym
westchnął cierpiętniczo i sięgnął po niego.
...
Gdyby człowiek mógł spłonąć z zawstydzenia, po Midorimie Shintarou
nie zostałby ani jeden atom. Zawstydzenie i zażenowanie, jakie odczuwał po
przeczytaniu kilku wpisów z zeszycie Takao było tak ogromne, że aż nie można
było opisać tego słowami.
Chłopak, lekko się trzęsąc, wrzucił zeszyt i list do swojej
torby, po czym wyszedł z szatni, by udać się do domu.
***
Takao miał ochotę mordować. A właściwie, to najpierw
torturować, a potem mordować. Torturować Kise i Yuuki za namówienie go na ten
idiotyczny pomysł, by podrzucić Midorimie jego zeszyt z erotycznymi snami,
jakie opisał. I zamordować Aomine, Nikę oraz Kagamiego za to, że po prostu
przyczynili się do ,,pomocy’’.
Poprzedniego dnia Kazunari przez sześć godzin siedział w parku,
czekając na Midorimę, ale ten się nie zjawił. Z kolei na popołudniowym treningu
udawał, że nie ma takiej osoby, jak Takao Kazunari. Członkowie ich drużyny
sądzili, że to zwyczajny kryzys w ich przyjaźni, dlatego nie wnikali w niego za
bardzo.
Podczas treningu Takao wyładował całą swoją frustrację. Dlatego
też siedział pod prysznicem najdłużej ze wszystkich. Kiedy z niego wyszedł,
szatnia już opustoszała.
Na ławce siedział tylko Midorima Shintarou, z nogą założoną na
nogę, z zamkniętymi oczami, i rękoma skrzyżowanymi na piersiach.
Takao był tak zszokowany, że przez chwilę nie potrafił ruszyć
się z miejsca. W końcu jednak podszedł do swojej szafki i ubrał się
pospiesznie.
Midorima wstał ze swojego miejsca, po czym sięgnął do torby i
wyjął z niej Zboczony Zeszyt Takao. Bez słowa położył go na ławce. Takao
przełknął ślinę nerwowo. Kiedy Shintarou zaczął iść w kierunku wyjścia,
chłopak, lekko spanikowany, zatrzymał go.
-
Shin-chan, naprawdę, bardzo cię przepra...
Ale nie
zdążył dokończył zdania, bowiem Midorima...pocałował go.
W usta.
Swoimi
ustami.
-
Jesteś głupi, Kazunari - powiedział Shintarou, poprawiając
swoje okulary.
Takao nie
mógł uwierzyć, w to, że go pocałował. I w to, że w ogóle się do niego odezwał!
-
Czego ryczysz, nanodayo?!- wkurzył się Midorima - Wybaczam ci
przecież, debilu!
-
J...ja...ja...j...jestem taki...sz...szczęśliwy...na...nodayo
- Takao rozbeczał się zupełnie.
-
Gezz - Midorima westchnął cierpiętniczo - Mogłeś po prostu
powiedzieć mi, że...męczą cię te...te sny.
-
Przepraszam. Przepraszam, Shin-chan, przepraszam - szeptał
Takao, wtulony w tors zielonowłosego.
Nie mógł
uwierzyć, że nareszcie się pogodzili i w końcu mogą być razem!
Tylko razem.
KONIEC
Aaaaa aż mam ciągłęgo banana na twarzy, kiedy to przeczytałam <3
OdpowiedzUsuńDziewczyno - super piszesz!!!! Twoje opowiadania są extra :3
Cierpliwie będe czekać na jakiś paring z Akashim ^^
Powodzenia w dalszym pisaniu!!!
Rany, genialne <3 Czy to normalne, ze o 23:32 siedze pod kocem z telefonem i jak jakis maniak czytam Twoje opowiadania? No po prostu sie uzaleznilam! :* Swietnie piszesz, a to opowiadanie bylo swietne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Megan
wreszcie znalazłam to opowiadanie. (':
OdpowiedzUsuńczytałam je w zeszłym roku i zgubiłam a jest takie fajne!
cieszę się. :>
Ojeju! To było świetne, epickie, genialne, zboczone i wszystkie inny przymiotniki które często używam, a których zapomniałam z powodu zarąbistości tego opka ^.^
OdpowiedzUsuńA moment AoKise... Łał! Aż mi się ciepło zrobiło... Trudno! Mały zboczeniec ze mnie xD
"Torturować Kise i Yuuki za namówienie go na ten idiotyczny pomysł, by podrzucić Midorimie jego zeszyt z erotycznymi snami, jakie opisał. I zamordować Aomine, Nikę oraz Kagamiego za to, że po prostu przyczynili się do ,,pomocy’’."
Kise i Yuuki?
Na jej starym blogu w tym opowiadaniu nie było paringu KagaKuro... Pewnie przez przypadek nie zauważyła, że nie zmieniła wszystkiego ;D
Usuń