Czytelnik x Kiyoshi
Przeprowadzka
Sądziłam,
że dzień przeprowadzki będzie najgorszym dniem w moim życiu – w końcu każdy,
kto przyzwyczaił się już do otoczenia i swoich przyjaciół, nie chciałby ich
nagle opuszczać. Ze mną nie było inaczej, wręcz przeciwnie – było ze mną o
wiele gorzej. Płakałam, krzyczałam, rzucałam we wszystkich doniczkami,
posunęłam się nawet do tego by napisać list z groźbą, żebyśmy tylko się nie
wyprowadzali.
Oczywiście,
i tak nic tym nie wskórałam, rodzinka była uparta jak ten osioł.
Wszystko
zmieniło się, kiedy dotarliśmy na miejsce – zaskakująco ładną i spokojną
okolicę, jak na tak ogromną i hałaśliwą metropolię jak Tokio. Nasz dom
widziałam po raz pierwszy, był to ładny, piętrowy budynek utrzymany w
europejskim stylu. Trochę zabawnie wyglądał między dwoma tradycyjnymi
japońskimi domami, ale za to ogród miał równie piękny, jak naszych sąsiadów.
Rodzice
zauważyli, że humor odrobinę mi się poprawił, dlatego, kiedy tata podał mi
walizkę, śmiało zaprosili mnie do wybrania sobie pokoju na piętrze. Skinęłam
głową dość niechętnie, bo, mimo wszystko, o wiele bardziej wolałabym wrócić do
mojego starego pokoju.
Dom
został niedawno wybudowany na miejsce starego, już rozpadającego się, dlatego
też jego wnętrze było czyste i schludne. Póki co mebli nie było dużo, tylko
tyle, ile wstawił właściciel nieruchomości, ale lada moment miała przyjechać
ciężarówka z naszymi. Ruszyłam schodami do góry, taszcząc za sobą walizkę i
przyglądając się zdecydowanie dziwnym obrazom na ścianie.
Na
piętrze znajdowały się cztery pokoje oraz jedna łazienka. Nie specjalnie
zależało mi na wielkości pomieszczenia, bardziej stawiałam na atmosferę i
ewentualny widok z okna – idealny pokój dla siebie znalazłam już za pierwszym
podejściem.
Nie
zwróciłam szczególnej uwagi na meble – stało tu jedynie pojedyncze łóżko, szafa
i komoda, ale i tak to wszystko zostanie wymienione na moje stare rzeczy. Pokój
nie był przesadnie duży, ale nie mogłam go również nazwać klitką – w sam raz
dla mnie. Najbardziej jednak urzekł mnie widok z okna. Kiedy rozsunęłam
śnieżnobiałą firankę i otworzyłam je, wyjrzałam na zewnątrz.
Moim
oczom ukazał się przyjemny widoczek kwiatów kwitnących u dołu w ogrodzie. Ich
różnobarwność w połączeniu z ilością gatunków tworzyła niesamowitą mozaikę
zapierającą dech w piersiach. Nie mogłam się nie uśmiechnąć, w myślach chwaląc
poprzedniego właściciela tego miejsca. Musiał naprawdę dbać o ten dom i ogród.
Już
miałam się wycofać i pójść poinformować rodziców o moim wyborze, kiedy nagle
moją uwagę przykuł chłopak z sąsiedztwa. Stał na tyłach swojego domu, tuż przed
ogromnym pniem, na którym co chwila stawiał mniejsze kawałki drewna. Zręcznie
unosił obiema rękoma siekierę, by z podobną łatwością przepołowić drewno, a
następnie odrzucał je na sporą już stertę obok.
Przełknęłam
głośno ślinę, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Był wysoki i barczysty, w
dodatku nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu mogłam z uwagą kontemplować
jego potężne muskuły i poruszające się przy każdym ruchu mięśnie. Podparłam
dłonią głowę i tak wpatrywałam się w niego z nieopisaną przyjemnością.
Gdyby
moje przyjaciółki widziały, jakiego przystojniaka mam za sąsiada...Ciekawe ile
ma lat? I do jakiej szkoły chodzi? No i, oczywiście, jak ma na imię? Ah, gdybym
tylko miała odwagę do niego zagadać... Niby mam okazję, skoro właśnie się tu
wprowadziłam, ale...
Minęło
dobrych piętnaście sekund, nim zorientowałam się, że mój przystojny sąsiad
przygląda mi się, osłaniając oczy przed słońcem. Spojrzałam na niego z
przerażeniem, rumieniąc się intensywnie, i natychmiast wycofałam się do pokoju,
opadając tyłkiem na podłogę.
O
mój Boże. Czułam się teraz zupełnie jak ta piosenkarka w swoim teledysku „Call
me maybe”...
Przetarłam
dłońmi twarz, jakbym chciała wytrzeć rumieńce, po czym, na czworakach, odsunęłam
się od okna. Wstałam dopiero, kiedy znalazłam się przy drzwiach.
-
I jak, skarbie, wybrałaś sobie pokój?- zapytał tata,
który akurat przechodził korytarzem, gdy wyszłam.
-
Tak, chciałabym ten – mruknęłam, wskazując kciukiem
swoje drzwi.
-
Świetnie. Nasze rzeczy już przyjechały, więc zejdź na
dół i pomóż mamie z tymi wszystkimi pudłami.
-
Dobrze – westchnęłam.
-
Coś się stało?- zapytał tata, zerkając na mnie
podejrzliwie.
-
Nie, nie, skąd!- powiedziałam, szybko kręcąc głową, po
czym, by uniknąć niewygodnych pytań, zbiegłam na dół.
-
Dobrze, że jesteś, możesz zabrać ten tutaj?- zapytała
mama, kiedy wyszłam na zewnątrz i podeszłam do ciężarówki.- Są w nim twoje
książki i mangi.
-
Jasne.- Skinęłam głową, zabierając karton.
Kiedy
wniosłam pudła należące do mnie, pomogłam rodzicom z ich rzeczami, oraz
mniejszymi przedmiotami użytku domowego, jak np. lampy i stoliki nocne. Z tym
nie było kłopotów, problem pojawił się dopiero, kiedy przyszła kolej na meble.
-
Przykro mi, ale za pomoc we wnoszeniu jest doliczana
dodatkowa opłata – oznajmił wyniośle kierowca ciężarówki, który przez cały czas
stał przy niej, opierając się o drzwi i w bardzo ordynarny sposób żuł gumę.
Zmarszczyłam brwi, czując nieopisaną
ochotę przywalenia mu.
-
Oh, dzień dobry!- rozległ się nagle czyjś donośmy,
męski głos.
Wszyscy
odwróciliśmy się jak na komendę, ale tylko ja spaliłam buraka na twarzy –
jakżeby inaczej, oto pojawił się bohater, który na pewno wybawi nas z opresji –
mój przystojny sąsiad, już w koszulce, podszedł do nas z ciepłym uśmiechem na
twarzy.
-
Dzień dobry – odpowiedział powoli tata.- Ah,
przepraszam najmocniej, powinniśmy się przywitać, ale mamy mały kłopot z
wnoszeniem mebli...
-
Nie miałem pojęcia, że już dziś ktoś się tu wprowadzi –
zaśmiał się chłopak.- Bardzo miło mi państwa poznać, nazywam się Kiyoshi
Teppei. Mieszkam tu obok, przyszedłem pomóc.
-
Oh, nie ma mowy!- powiedziała kategorycznie moja mama.-
Nie możemy się tobą wysługiwać, Kiyoshi-kun.
-
Ależ to żadne wysługiwanie się – odparł zaskoczony
Kiyoshi.- Z przyjemnością państwu pomogę!
-
Kochanie...- Tata podszedł do mamy z bolesnym wyrazem
twarzy.- U-usłyszałem cenę pomocy we wniesieniu mebli...m-może upichcisz coś
dla Kiyoshi-kuna?
-
Eh?- Mama spojrzała to na męża, to na naszego sąsiada,
po czym westchnęła ciężko.- No dobrze. Przepraszam, Kiyoshi-kun. I dziękuję.
-
To żaden problem, proszę pani.
Podczas
ich krótkiej wymiany zdań, robiłam, co mogłam, by być jak najmniej widoczną,
ale Kiyoshi i tak na koniec spojrzał na
mnie ciepłymi, czekoladowymi oczami i uśmiechnął się łagodnie. Miałam wrażenie,
że jego mina mówi mi „No cześć, ty mała podglądaczko”...
Spuściłam
wzrok, po czym zabrałam zapomniany przez wszystkich karton z akcesoriami
kuchennymi i uciekłam do domu.
Okazało
się, że nie tylko Kiyoshi był sympatyczny – także nasz drugi sąsiad, przedstawiwszy
się jako „właściciel rybnego”, wysoki i szczupły, z wielką dziarą na prawej
ręce i kozią bródką, zaproponował nam nieodpłatną pomoc. Nim się zorientowałam,
w naszym nowym domu pojawiło się mnóstwo obcych mężczyzn, niektórzy w
towarzystwie swoich żon i małych dzieci, którzy, niczym dobre wróżki, pomagali
tacie wnosić i ustawiać meble.
Ja
schowałam się w kuchni, nastawiając wodę na herbatę. Mama dołączyła do mnie po
jakimś czasie, zachwycona życzliwością okolicznych mieszkańców, z zapałem
wzięła się za przygotowywanie poczęstunku, w którym, oczywiście, musiałam
pomóc.
Wieczorem
dom był już wypełniony naszymi rzeczami. Mama zaprosiła wszystkich do salonu, w
tym czasie dołączyli do nas również dziadkowie Kiyoshiego, przynosząc pysznie
wyglądające ciasto. I, choć ślinka leciała mi na sam jego widok, postanowiłam
cichutko wycofać się do mojego pokoju, by zamknąć się w nim na resztę dnia i
uniknąć bezpośredniej rozmowy z Kiyoshim.
-
Zaczekaj, skarbie, mam do ciebie prośbę!- zawołała
mama, kiedy wspięłam się już na drugi stopień schodów.- Skończyło się nam
mleko, skoczysz do sklepu?
-
Co?- Spojrzałam na nią, jak na wariatkę.- Chcesz się
mnie pozbyć, tak? Przecież nie znam okolicy, na pewno się zgubię, wy zamknięcie
dom na wszystkie spusty i mnie nie wpuścicie, będę żywić się sz...
-
Kiyoshi-kun zaproponował, że pójdzie z tobą – przerwała
mi mama, uśmiechając się anielsko.- Wykorzystaj okazję, żeby zaprzyjaźnić się z
naszym sąsiadem, to taki miły chłopiec.
-
A-ale...- pisnęłam, jednak moja mama wcisnęła mi w dłoń
pieniądze i wróciła do gości.
Spojrzałam
z lekkim przestrachem na stojącego w drzwiach salonu Kiyoshiego. Uśmiechał się
do mnie jakby niepewnie, drapiąc po głowie.
-
To niedaleko...- zaczął, podchodząc bliżej.- Przy
okazji pokażę ci okolicę!
-
J-jasne – mruknęłam, niechętnie schodząc ze stopni.
Wyszliśmy
na zewnątrz, z przyjemnością przywitałam chłodny powiew wieczornego wiatru.
Obejrzałam się za siebie, z utęsknieniem wpatrując się w okna piętra. To tam
mieścił się mój przytulny pokoik, z widokiem na...
Spojrzałam
na Kiyoshiego, który przyglądał mi się z ciekawością, a potem westchnęłam
ciężko.
-
No, śmiej się – mruknęłam.- Ochrzań mnie, nazwij
dziwadłem, albo zboczeńcem...
-
Dlaczego miałbym to zrobić?- Kiyoshi spojrzał na mnie
zaskoczony.
-
N-nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi – burknęłam,
rumieniąc się na twarzy.
-
Hmm...- Kiyoshi uśmiechnął się, odwracając głowę i
wkładając dłonie do kieszeni spodni.- Skąd jesteście?
-
Z Akita – mruknęłam.
-
Rany, to bardzo daleko – zauważył.- Dlaczego się tu
przeprowadziliście?
-
Przenieśli tatę w pracy – odparłam.- Nie mieliśmy
wyboru.
-
Złożyłaś już papiery do szkoły?
-
Nie, jeszcze nie.- Spojrzałam na niego, marszcząc
brwi.- Nawet się nad tym nie zastanawiałam. Nie wiem, jakie są tutaj licea.
-
Najbliżej jest Seirin. To nowa szkoła, otwarta w
zeszłym roku. Sam tam chodzę, więc z czystym sumieniem mogę ci ją polecić.
-
Uhm...w...w której jesteś klasie, Kiyoshi-kun?-
zapytałam nieśmiało.
-
W drugiej. Miałem trochę zaległości przez pobyt w
szpitalu, ale już jest dobrze.
-
Co się stało?
-
Problemy z kolanem.- Uśmiechnął się do mnie.- Trochę
przedobrzyłem z grą w kosza, ale teraz się pilnuję.
-
Grasz w kosza?- Uśmiechnęłam się do niego.- W sumie nic
dziwnego, z takim dobrym ciałem.
Spaliłam
buraka, zdając sobie sprawę z tego, że moje słowa znaczyły tyle samo co
przyznanie się do tego, że Kiyoshi jest niezłym ciachem. Już chciałam się z
tego tłumaczyć i jakoś sprostować myśl, kiedy zobaczyłam rumieniec na jego
twarzy. Przełknęłam głośno ślinę, zapominając, co miałam powiedzieć.
-
Uhm...- zaczęłam nerwowo.- W...W Akita byłam menadżerką
klubu koszykówki!
-
Ah, serio?- Spojrzał na mnie z uśmiechem.- W Seirin
właśnie tego nam brakuje. Jeśli rozważałabyś zapisanie się, to wpadnij do nas
na trening! Zobaczysz, jak sobie radzimy i porozmawiasz z trenerką. Oczywiście,
jeśli nadal chcesz pełnić tę funkcję.
-
T-tak, chciałabym...lubię to...
-
W takim razie byłoby bardzo miło, zwłaszcza, że nikt
nie zgłasza się na ochotnika.
-
Cóż...pewnie tak właśnie zrobię. Zawsze lepiej jest
mieć kogoś znajomego w szkole – mruknęłam.
-
Wszyscy są tam bardzo życzliwi, więc sądzę, że szybko
się zaaklimatyzujesz – powiedział z uśmiechem Kiyoshi.- Oh, zobacz. Tutaj jest
park, zawsze chodzę nim na skróty do szkoły.
Spojrzałam
w bok i uśmiechnęłam się lekko na widok zadbanego, tętniącego życiem parku.
Mimo późnej godziny, rodzice z dziećmi wciąż przesiadywali tam, pilnując swoich
pociech bawiących się wśród drzew o grubych gałęziach, wręcz stworzonych do
wspinaczek.
-
Ładnie tu macie – bąknęłam.- Kiedy usłyszałam o
przeprowadzce, strasznie narzekałam, bo bałam się, że wylądujemy w hałaśliwej
okolicy, gdzieś przy centrum handlowym, albo coś. Ale teraz, jak już tu jestem,
to nawet nie wygląda tak źle. Mam fajny pokój i ładny widok z okna...- Urwałam,
rumieniąc się intensywnie.- M-mam na myśli ogródek...
-
Ah tak?- Kiyoshi uśmiechnął się sympatycznie.
-
M-myślę, że jakoś tu sobie poradzę, w każdym bądź razie
– powiedziałam, odchrząknąwszy głośno.- A-a tak w ogóle, to dziękuję za pomoc,
Kiyoshi-kun.
-
Hm? W czym?
-
No wiesz...w-wniosłeś meble do mojego pokoju...i w
ogóle, pomogłeś rodzicom.
-
Ah, to nic takiego – powiedział.
-
No i idziesz ze mną do sklepu, żebym się nie zgubiła...
-
I pokazałem ci to i owo, prawda?
-
Eh?!- Spojrzałam na niego szybko, przerażona tą
złośliwością.
-
Mam na myśli okolicę, oczywiście – powiedział z bardzo
dziwnym uśmiechem, nie patrząc na mnie.
-
T-ta – mruknęłam, odwracając wzrok, jednak zerkając na
niego co jakiś czas.
Dotarliśmy
do sklepu i weszliśmy do środka. Ekspedientka przywiała nas przyjaznym
uśmiechem, ukłoniwszy się lekko. Odpowiedziałam tym samym, po czym ruszyłam za
Kiyoshim, rozglądając się po sklepie i starając się mniej więcej zapamiętać
ułożenie działów.
-
Hmm, powinniśmy na swój sposób uczcić jakoś twój
przyjazd!- powiedział Kiyoshi, kiedy zabraliśmy z lodówki trzy kartoniki mleka.
-
Eh? Co masz na myśli, Kiyoshi-kun?
-
Może lody?- zapytał z uśmiechem, podchodząc do
zamrażalnika.- Ja stawiam!
-
N-nie musisz tego robić, w domu jest przecież ciasto –
zauważyłam.
-
Z przykrością muszę cię poinformować, że moja babcia
robi tak pyszne ciasto, że dla nas na pewno go zabraknie, gdy wrócimy –
powiedział Kiyoshi, a ja zmarkotniałam nieco.- Oh, te są dobre! Lubisz?
-
Tak, to moje ulubione – powiedziałam z uśmiechem.
-
Moje też!- powiedział z entuzjazmem.- Wygląda na to, że
mamy ze sobą trochę wspólnego!
Przełknęłam
ślinę, rumieniąc się lekko, po czym ruszyłam za nim do kasy. Podałam mu
pieniądze, które dała mi mama, by zapłacił od razu za wszystko. Wyszliśmy ze
sklepu i, choć nasze zakupy nie były ciężkie, Kiyoshi uparł się, że to on
poniesie siatkę.
-
Cieszę się, że się wprowadziliście – powiedział.-
Często bawię się z dzieciakami z okolicy, ale koniec końców nie ma nikogo w
moim wieku, z kim mógłbym chodzić rano do szkoły, a może nawet wracać, gdyby,
podobnie jak ja, uczęszczał na treningi mojego klubu. Fajnie by też było
wieczorami przesiadywać z tą osobą w ogródku, rozmawiać sobie, od czasu do
czasu gdzieś wychodzić, razem się uczyć, narzekać na naszych nauczycieli i
kolegów z drużyny...
-
Czy ty próbujesz subtelnie namówić mnie do złożenia
papierów w Seirin?- westchnęłam.
-
Aż tak to widać?- Uśmiechnął się do mnie jakby
przepraszająco.
-
Chyba bardzo zależy ci na menadżerce, co?- zaśmiałam
się.
-
Niespecjalnie.- Wzruszył ramionami.- Ale miło by było
chodzić z taką sympatyczną i ładną dziewczyną, jak ty. Do szkoły, oczywiście –
dodał, zapewne widząc niebezpiecznie czerwony kolor mojej twarzy.
-
Z-z-zastan-nowię się – burknęłam, dobrze wiedząc, że
nawet nie spojrzę na propozycje innych szkół.
-
Będę wdzięczny, jeśli poinformujesz mnie o swojej
decyzji!
Wróciliśmy
do mojego domu, w którym rozpoczęła się najprawdziwsza impreza roku. Razem z
Kiyoshim stanęliśmy jak wryci w drzwiach salonu – naszym oczom ukazał się
zaskakujący widok. Mój tata śmiał się wesoło, popijając piwo wraz z kilkoma
innymi mężczyznami, moja mama plotkowała w najlepsze z ich żonami, a kilka
innych par, w tym dziadkowie Kiyoshiego, tańczyli na środku pomieszczenia w
rytm muzyki grającej ze starego radia stojącego pod ścianą przy telewizorze.
-
Uhm...- Oboje nie mieliśmy pojęcia, co powiedzieć.
-
Mamo?- zaczęłam niepewnie.- W-wróciliśmy.
-
Ah, dziękuję wam, kochani – powiedziała mama,
podchodząc do nas i odbierając od Kiyoshiego siatkę.- Żałuję, że nie
zostawiliśmy dla was ciasta, ale nawet nie mam pojęcia, kiedy go zjedliśmy!-
Mama roześmiała się wesoło.
-
Nic się nie stało, proszę pani – powiedział z uśmiechem
Kiyoshi.- Jestem pewien, że babcia przygotuje kolejne. Uwielbia je piec.
-
To ja...pójdę chyba do siebie – westchnęłam ciężko.-
Jakoś nie widzi mi się siedzenie w tym towarzystwie.
-
Jaka szkoda, miałem nadzieję, że dasz się namówić na
taniec!- Kiyoshi roześmiał się głośno.- Ale fakt, że jest już późno, więc
zabiorę dziadków do domu.
-
Uhm, jasne – mruknęłam, żałując mojej decyzji o
zamknięciu się u siebie.- No to... dzięki za dzisiaj, Kiyoshi-kun. Dobranoc.
-
Dobranoc.
Ruszyłam
w kierunku schodów, jednak zatrzymał mnie, chwytając delikatnie za dłoń.
Spojrzałam na niego, rumieniąc się, a on posłał mi uroczy, pełen szczerości
uśmiech.
-
Do jutra – powiedział tylko.
-
D-d...no – bąknęłam.
Zamknęłam
się w pokoju, odgradzając od szalejącego na dole towarzystwa oraz obiektu moich
niezdrowych rumieńców. Opadłam z westchnieniem na swoje łóżko i zamknęłam oczy,
czekając, aż moje serce i myśli uspokoją się. Zerknęłam na nie zasłonięte okno,
a potem odwróciłam się do niego plecami, czując, że znów się czerwienię.
Nie
myśl o tym, głupia, nie myśl! Obiecaj sobie, że już przenigdy nie spojrzysz na
Kiyoshiego bez bluzki! Nawet, jeśli będziesz słyszeć, że rąbie drewno, nawet
jeśli zerkniesz, to od razu odwrócisz wzrok, obiecaj to sobie, idiotko, bo źle
skończysz!
Z
tymi słowami głośno huczącymi w mojej głowie, zapadłam w drzemkę.
Kiedy
się obudziłam, w domu panowała cisza. Zeszłam na dół, by rozeznać się z
sytuacją – w salonie panował porządek, w kuchni także było czyściutko. Goście
zniknęli, a rodzice prawdopodobnie już spali. Wróciłam więc do pokoju po piżamę
i udałam się do łazienki, by wziąć kąpiel.
Sądziłam,
że ten dzień dobiegł końca i już ze spokojem mogę udać się na kilkugodzinny
spoczynek, który oczyści mój umysł, ciało i duszę.
Oczywiście,
los musiał przygotować dla mnie niespodziankę...
Kiedy,
świeżo wykąpana, wróciłam do pokoju i otworzyłam okno, by wpuścić nieco
chłodnego powietrza, odruchowo zerknęłam na tyły domu Kiyoshiego. W
ciemnościach ledwie mogłam widzieć duży pień oraz wbitą w niego siekierę.
Stosik porąbanego drewna zniknął, zapewne mój sąsiad wniósł go do stojącej na jego posesji szopki. Podparłam dłonią
twarz, tak jak poprzednio, wpatrując się w to miejsce, jednak tym razem z nieco
znudzoną miną – w końcu nie było na co patrzeć.
I
wtedy kątem oka zobaczyłam światło, które rozbłysło w oknie centralnie
naprzeciwko mojego. Spojrzałam tam, z głową wciąż podpartą o dłoń i...
Wytrzeszczyłam
oczy i rozchyliłam lekko usta. Nie wierzyłam w to, co widzę: oto mój przystojny
sąsiad, Kiyoshi Teppei, w samym ręczniku przewiązanym w pasie, z nagą klatką
piersiową, pojawił się w oknie, wycierając mniejszym ręcznikiem świeżo umyte
włosy. Wgapiłam się w ten cudowny obrazek, z niepokojem czując, że pewne rejony
mojego ciała dają o sobie znać.
Dość
intensywnie.
Właśnie
w tym momencie Kiyoshi spojrzał przez okno i przez krótką chwilę wpatrywaliśmy
się w siebie – ja z rozchyloną jak idiotka gębą, on z lekkim zaskoczeniem
malującym się na twarzy.
A
potem uśmiechnął się do mnie łagodnie, zdejmując ręcznik z głowy i uniósł dłoń,
zapewne po to, by mi pomachać, ale tego już nie mogłam widzieć – wycofałam się
gwałtownie z okna, potykając się o własne nogi i upadając na podłogę. Jestem
pewna, że to widział, ale nie przejmowałam się tym – rzuciłam się do okna,
zamykając je z głośnym trzaskiem i zasuwając gwałtownie zasłony. Próbowałam
również przesunąć stojącą obok niego szafę, ale była stanowczo za ciężka.
Padłam
zdyszana na łóżko i owinęłam się kołdrą, mając wielką nadzieję, że to od samego
początku był sen. Moje serce waliło dziko w piersi, po głowie biegały mi małe,
półnagie sylwetki Kiyoshiego, machające do mnie radośnie, uśmiechające się
łagodnie, rąbiące drewno, podnoszące meble, wycierające mokre włosy, zdejmujące
ręcznik – nie, nie ten z głowy, ten drugi.
Jęknęłam
głośno, zażenowana swoimi myślami, ukryłam twarz w dłoniach.
Błagam,
niech to będzie tylko sen, niech to będzie tylko sen!
Wiedziałam,
że tym razem nie zasnę tak szybko...
Cudowne, jednak szkoda, że tylko tyle :) Liczyłam na jakieś pocałunki, ale i tak było świetne. No to życzę ci dużo weny :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie sie czytalo :)
OdpowiedzUsuń~Deirdre
Zabawmy się z Kiyoshim...
OdpowiedzUsuńNie dawaj dwuznacznych tytułów xD
Fajne to było, ale liczę na drugą część
Niewyapana,
Yew S.
Taki tytuł ze względu na to, że jest to często powtarzany przez Kiyoshiego tekst ^^
UsuńYuuki, kopnij mnie w rzyć, ja tu pytam o kolejną cześć tego opka, a nie skomentowałam tego... Oj niedobra ja, zaraz naprawię ten błąd i mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone.
OdpowiedzUsuńUrzekło mnie pisanie listów z groźbą do ukochanej rodzinki <3 Też bym tak zrobiła :D
Dlaczego na mnie po mojej przeprowadzce nie czekali tacy przystojniacy w sąsiedztwie, tylko przypakowany Słowak i jego dziewczyna tipsiara? ;( Ja to mam pecha, ale przynajmniej innym się poszczęściło. Bo jak nazwać to, że taki okaz bez koszulki, tylko z całym kaloryferem na wierzchu, można sobie bezkarnie podglądać przez własne, prywatne okno. A potem okazuje się jeszcze, że nie dość, że ciacho to jeszcze pomocne jest i to i życzliwe (wspominałam już, że też tak chce?). Też nie zastanawiałabym się nad wyborem innej szkoły, wiedząc CO ta ma do zaoferowania :D No i te delikatne muśnięcia dłoni i w ogóle rozpływam się.
Mam nadzieję, że niebawem pobawimy się jeszcze z moim mężem, bo wybaczcie, ale Teppei jest mój (Mój ci on!) XD
Pokładów weny i dużo wolnego czasu życzę ;)
Myślę, że, choć Kiyoshi to lubiana postać, to nikt Ci go nie zabierze, bo nie jest tak popularny jak np. Kise, Akashi czy Aomine xD Więc spokojna głowa, Twój mąż należy tylko do Ciebie! xD No, chyba, że znajdzie się jakaś rywalka wśród czytelniczek ;_;
UsuńCieszę się, że Ci się podobało! Nic nie szkodzi, że nie skomentowałaś tego wcześniej xD Kiyoshiego zapisuję do zamówień, żeby o nim nie zapomnieć ^^ Wcześniej niż pod koniec kwietnia na pewno nie będzie, no i to w ogóle zależy od tego co pierwsze napiszę T_T
Ale napiszę na pewno! Mam nadzieję, że do tego czasu będę zadowalać Cię innymi opowiadaniami ^^