Ostatni Samuraj - Rozdział szósty




Na szczęście Kuroko cały czas przesiadywał w kuchni, tym razem również nie miał pretensji do Aomine za wejście znienacka do środka. Ponieważ właśnie skończył pomagać Kagamiemu w przygotowaniach produktów na obiad, ochoczo zgodził się na trening z ciemnoskórym.
- Pewnie trochę się tu nudzisz, Aomine-kun?- zagadnął, kiedy wybierali w dojo drewniane katany.
- Mistrz Akashi jest zajęty gośćmi, ponoć o mnie plotkują, wolę tego nie słyszeć – mruknął Daiki.- Póki co nie wymyślił dla mnie żadnych obowiązków, prosił jedynie o doglądanie jego uczniów podczas ćwiczeń, a tym zająłem się rano. Skoro są teraz na obchodzie po mieście, a Kise zajęty jest powierzoną mu pracą, wolę jakoś produktywnie wykorzystać mój wolny czas. A ponieważ ty również takowy posiadasz, to najlepiej jest go wykorzystać na trening. W końcu sam mnie o niego prosiłeś!
- Owszem. Bardzo mnie cieszy, że przyszedłeś po mnie do kuchni.- Kuroko uśmiechnął się do niego.- Jest piękna pogoda, poćwiczymy na zewnątrz?
- Nie będziesz się szybko męczył na słońcu?
- Podczas prawdziwej walki nie będę zapraszał przeciwników do dojo, Aomine-kun – powiedział chłopak z powagą.- Powinienem przystosować się do walki w każdych warunkach.
- No dobrze, jak uważasz.- Ciemnoskóry wzruszył lekko ramionami.- Mnie to obojętne.
Wyszli na dziedziniec i, nim ustawili się do walki, przećwiczyli ruchy nadgarstka, by przyzwyczaić do niego ciężkość drewnianej katany. Kise, który właśnie się pojawił, przyglądał im się sceptycznie, z miotłą w dłoniach. Najwyraźniej chciał pozamiatać dziedziniec.
- Później to zrobisz, Kise – powiedział do niego Aomine.- Usiądź i przypatrz się nam, to ci się może przydać.
Ryouta wzruszył lekko ramionami, ale skinął głową i przysiadł na mostku, opierając o niego również miotłę.
Chłopcy stanęli naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy w skupieniu, końce ich katan stykały się ze sobą. Tym razem nie dał Kuroko pierwszeństwa w ataku i natarł na niego, specjalnie jednak zwalniając nieco tempo ruchów, by dać mu szansę na ich odparowanie, w końcu błękitnowłosy dopiero zaczynał.
Tetsuya radził sobie całkiem nieźle, odpowiednio szybko reagował na kolejne cięcia, uderzając rytmicznie swoją kataną o miecz Aomine, raz po raz starając się zaatakować. W pewnym momencie nawet prawie mu się to udało; przykucnął nieco i wyprowadził proste poziome cięcie w kierunku brzucha. Choć ciemnoskóry dawał mu fory, akurat w tym momencie odruchowo zablokował atak.
- Dobra robota, gdybyś tylko był równie szybki jak ja, z pewnością miałbym problem – pochwalił go.- Jednak powinieneś był bardziej wyciągnąć ramię. Prędkość była odpowiednia, ale zasięg zbyt słaby, cięcie byłoby płytkie, ledwie draśnięcie.
- Nie bardzo mam ochotę oglądać czyjeś wnętrzności, Aomine-kun.- Kuroko skrzywił się lekko.
- Wiesz, wielu samurajów uznaje ujmą na honorze przegrać w walce – powiedział.- Albo go zabijesz, albo dasz się samemu zabić.
- Wolałbym po prostu go obezwładnić – mruknął Tetsuya.- To, co dalej będzie robił ze swoim życiem, nie będzie mnie już dotyczyło.
- Czyli to draśnięcie było celowe, tak?
- Tak jest.
Aomine skinął głową i znów ruszył do ataku, tym razem z nieco mocniejszym zamachem uderzając z boku, pod kątem. Kuroko stęknął cicho, broniąc się, zaparł mocno stopami o ziemię i odparł atak. Następnie postąpił krok w przód, wyprowadzając proste cięcie z góry. Daiki uśmiechnął się w myślach i, zablokowawszy ruch, wykonał to samo posunięcie, co przed chwilą Kuroko – uderzył z boku poziomym cięciem.
Jednak Tetsuya go zaskoczył. Odparował uderzenie z zaskakującą szybkością i siłą, przez co Aomine musiał cofnąć się o krok, by nie stracić równowagi. Zmarszczył delikatnie brwi, przyglądając się przeciwnikowi.
Nawet jeśli Kuroko odczytał jego ruchy, lub przewidział to posunięcie, nie powinien był w stanie go zablokować, przynajmniej nie na jego obecnym poziomie. Zupełnie jakby w tym jednym momencie nabrał siły i szybkości.
Ale dlaczego tak się stało? Czyżby adrenalina? Poprawa odruchów poprzez presję?
Aomine postanowił powtórzyć to zagranie przy najbliższej okazji, tym razem nieco szybciej i mocniej. Kuroko znów zdołał go powstrzymać, choć nieco słabiej, niż wcześniej, ale z podobną werwą.
- Albo mi się wydaje, albo idzie ci coraz lepiej – mruknął, kątem oka dostrzegając, że do Kise, jako obserwatorzy, dołączyli się Mistrz Akashi oraz trójka jego gości. Przyglądali się teraz z uwagą ich walce, w milczeniu.
- Dziękuję, Aomine-kun – wydyszał Kuroko.- Ty również radzisz sobie nienajgorzej.
- Nie denerwuj mnie!- warknął ciemnoskóry, po czym wykonał ostatnie machnięcie, chcąc zakończyć walkę.
Zamachnął się z góry, nieco bardziej po boku, celując w ramię Kuroko, jednak ten nieoczekiwanie postąpił krok w lewo, uchylając się przed cięciem i wykonał szybki cios z góry, zwalniając jednak tuż przy karku, by nie uderzyć go za mocno.
Aomine spojrzał na niego z zaskoczeniem i błyskawicznie odwrócił się, by sparować atak, jednak nieszczęśliwie nastąpił na sporej wielkości kamień i jego stopa osunęła się niezgrabnie. Krzyknął cicho z bólu, upadając na ziemię.
- Dai-chan!- wykrzyknęła Satsuki, natychmiast rzucając się ku niemu. Zaraz za nią biegiem ruszył Kise, ale jako pierwszy był przy nim Kuroko.
- Wszystko w porządku, Aomine-kun?- zapytał, zaniepokojony.
- Dai-chan, nic ci nie jest?!
- Aominecchi, co się stało?!
- Ah, to nic takiego – stęknął, chwytając się za obolałą kostkę.- Nadepnąłem na kamień, i jakoś tak…
- Pokaż mi to!- rozkazała Satsuki, klękając przy nim i ostrożnie unosząc nogawkę jego spodni. Dotknęła delikatnie kostki, sprawdzając reakcje ciemnoskórego. Kiedy w pewnym momencie syknął z bólu, przygryzła wargę, zmartwiona.- Na szczęście to tylko zwichnięcie, szybko to wyleczymy, ale nie ma mowy o treningach w najbliższym czasie!
- No weź, to nic poważnego, zaraz mi przejdzie – mruknął Aomine.
- Mowy nie ma!- Satsuki spojrzała na niego ze złością.- I nie kłóć się ze mną, Dai-chan! Kuroko-kun, Kise-kun, pomóżcie mu, proszę, usiąść na mostku! Pójdę po bandaż, trzeba owinąć kostkę, żeby nie pogorszyć jej stanu.
- Dobrze.- Kuroko skinął głową i odłożył na bok katanę. Z pomocą Kise udało im się podnieść ciemnoskórego i poprowadzić go do mostku, na którym wciąż siedzieli Mistrzowie oraz Momoi-sama.
- Takie zamieszanie, bo chłopczyk upadł na pupkę…- mruknął Mistrz Murasakibara, zajadając się słodkimi cukierkami. Aomine spłonął rumieńcem.
- Skąd się tu wziął taki kamień?- Mistrz Akashi powachlował sobie twarz ozdobnym wachlarzem z malunkiem czerwonego smoka.- Będę musiał zlecić moim uczniom porządne oczyszczenie dziedzińca, to się mogło naprawdę źle skończyć. Bardzo boli, Aomine?
- Nie boli w ogóle!- burknął Daiki.- Mogę chodzić, nie rozumiem, skąd to zamieszanie!
- Jeśli nie będziesz uważać, Aominecchi, to naprawdę może ci się pogorszyć!- Kise również nie wyglądał na zadowolonego zachowaniem ciemnoskórego, patrzył na niego ze złością.
- To prawda.- Kuroko skinął z powagą głową.- Może odpaść ci cała stopa.
- Twoje poczucie humoru mnie zabija – westchnął Daiki.- W porządku, Satsuki obwiąże mi tę głupią kostkę i wieczorem będzie jak nowa, tak?
- Masz absolutny zakaz wychodzenia gdziekolwiek!- oznajmiła dziewczyna, która właśnie wróciła z bandażem. Stanęła przed Aomine i zaczęła ostrożnie ściągać jego sandał. Chłopak przygryzł wargę, starając się nie krzywić z bólu.
- To przesada…- mruknął.
Satsuki w odpowiedzi rzuciła mu tylko spojrzenie pełne wyższości, poczym starannie owinęła kostkę i stopę białym materiałem.
- No, gotowe.- Uśmiechnęła się lekko.- Proponuję, żebyś wrócił do swojego pokoju, przygotuję ci herbaty i…
- Mam siedzieć cały dzień zamknięty w pokoju?!
- Możemy rozłożyć twój futon na zewnątrz, jeśli chcesz – powiedział z uśmiechem Mistrz Akashi.
- Nie, dziękuję…- westchnął Aomine.- Dobrze, wrócę więc do siebie i… popatrzę w sufit.
- Przyniosę ci zwoje z legendami, jeśli masz ochotę poczytać.
- Mistrzu Akashi, z całym szacunkiem, ale wszystkie legendy z tej świątyni znam na pamięć.
- Satsuki dotrzyma ci towarzystwa – odezwała się Momoi-sama.- W końcu dawno się nie widzieliście!
- Dlaczego nie zaprosisz również Kuroko i Kise?- zaproponował Mistrz Akashi.- Podrzucimy wam sake i…
- Seijuurou – westchnęła z wyrzutem Momoi-sama, na co Mistrz tylko zachichotał.
- W grupie zawsze raźniej – powiedział Mistrz Murasakibara.- To idealna okazja, żebyś w końcu się z kimś zaprzyjaźnił.
- Ale ja mam przyjaciół, Mistrzu… Z tym, że wszyscy opuścili już świątynię.
- Przyjaciół nigdy za wiele – mruknął fioletowowłosy, wstając.- A po co masz się cały dzień nudzić? Nie warto tracić cennego czasu na bezczynność.
- Atsushi, to było naprawdę mądre – rzekł Mistrz Akashi, mrugając okiem do młodych.- Wypoczywaj, Aomine, ponieważ chciałbym, żebyś wieczór spędził ze mną i naszymi gośćmi.
- Tak jest, Mistrzu.
- Zaniesiemy cię do pokoju – powiedział Kise, biorąc go pod ramię.
- Naprawdę, nie trzeba – mruknął, zażenowany, jednak został zignorowany przez swoich kolegów.- Co za wstyd… zachowujecie się, jakbym co najmniej stracił obie nogi!
- Po prostu o ciebie dbamy – oparł blondyn.- Jesteś głodny? Poprosić Kagamicchiego o przygotowanie czegoś dla ciebie?
- Nie, dziękuję, przeżyję do obiadu – westchnął Aomine.- Przestańcie mnie rozpieszczać! Kuroko, wracaj do treningu, a ty Kise, masz obowiązki do wykonania!
- Nie krzycz na mnie, Aominecchi – burknął blondyn, niezbyt zadowolony.- Jak skończę, to mam zamiar do ciebie zajrzeć! Przyniosę jakąś maść, żeby przyspieszyć gojenie. Jeśli masz być moim nauczycielem, to musisz być w pełni sił! Na pewno nie będzie mnie uczyć kulawy mistrz!
Kiedy dotarli do pokoju Aomine, Kuroko rozłożył dla niego futon, a Kise pomógł mu na nim usiąść.
- Twoja przyjaciółka pewnie zaraz przyjdzie, żeby się tobą zająć – mruknął cicho.
- Będzie mi opowiadać o całym swoim życiu – westchnął ciemnoskóry.- I nie wyjdzie stąd, dopóki jej nie powiem ze szczegółami co robiłem przez ostatnie trzy lata…
- Jeśli poczujesz się zmęczony, poproś, by zostawiła cię samego.
- Wątpię, by na to przystała… Najwyżej będę udawał, że zasnąłem, ale pewnie zacznie mnie budzić… Wpadnij do mnie, kiedy skończysz pracę.
- Dobrze. Przyniosę ci tę maść.
Aomine skinął głową, patrząc jak obaj wychodzą. Westchnął cicho, spoglądając na swoją owiniętą bandażem kostkę i wywrócił oczami. Tyle zamieszania wokół niegroźnego zwichnięcia, zachowują się jakby lada moment miał umrzeć.
Ułożył się wygodnie na miękkim posłaniu, zastanawiając, jak najlepiej zbyć Satsuki. To nie tak, że jej nie lubił, była jego przyjaciółką od wielu lat, jednak jeśli nie widzieli się tak długo, przy ich kolejnym spotkaniu stawała się prawdziwym utrapieniem. Ledwie otwierała usta i już miał jej dość.
O wiele bardziej wolałby spędzać czas z Kise…
Przetarł twarz dłonią, przygryzł lekko wargę. No właśnie, znowuż ten Kise. Coraz częściej o nim myśli i coraz częściej pragnie jego obecności, nie wspominając już o tym, że blondyn naprawdę działa na pewne części jego ciała. Nigdy by nie pomyślał, że kiedykolwiek zacznie go podniecać mężczyzna, a jednak…
I, właściwie, to nie chodziło tu tylko i wyłącznie o urodę Kise. Oczywiście, chłopak był wręcz nieprzyzwoicie przystojny, ale było w nim coś, co pociągało ciemnoskórego bardziej, niż uroda. Chociaż sam w dalszym ciągu nie wiedział, co to takiego.
Jeśli mu pomoże, jeśli Kise uda się pokonać swojego przeciwnika, zostanie następcą przywódcy swojego Klanu. Na pewno więc znów tam zamieszka i będzie miał jeszcze więcej obowiązków na głowie. A co stanie się z nim, z Aomine?
Wątpił, by kiedykolwiek będzie mógł zamieszkać w innym Klanie. Być może Kise przyjąłby go z otwartymi ramionami, może nawet sam będzie go namawiał do dołączenia. Ale jakoś nie potrafił sobie tego wyobrazić. Przyzwyczaił się do samotnego życia i dążenia do obranych celów. Jednak kiedy już znajdzie Białego Kła i zemści się za swoją rodzinę, nic już mu więcej nie pozostanie. Nie ma planów na przyszłość, nie ma żadnych innych celów, nie ma ani jednego marzenia, które chciałby spełnić.
Jeśli zaś chodziło o odbudowę Klanu… Cóż, może pewnego dnia…
- Dai-chan, wchodzę!
- Chyba powinnaś zapytać o pozwolenie – westchnął ciężko, kiedy Satsuki rozsunęła shoji i weszła do środka z kubkiem herbaty na tacy.
- Kiedy byliśmy mali, ty tego nie robiłeś, teraz role się odwróciły.
- Ale jesteśmy dorośli, to zupełnie inna sprawa.
- Jak się czujesz? Nie nadwerężaj kostki, najlepiej będzie, jeśli położysz ją sobie na poduszce.
- Niech zostanie tak, jak jest, i dajcie mi już spokój!- warknął, irytując się coraz bardziej.- Oszaleliście z tą obsesją na punkcie mojego zdrowia…
- Po prostu nie możesz przyjąć do siebie wiadomości, że się o ciebie martwimy.
- Proszę cię, skończ już ten temat – westchnął Aomine, zakrywając ramieniem oczy.- Więc? Znalazłaś sobie męża podczas mojej nieobecności?
- N-nie! Choć dostałam kilka propozycji. Oh, najzabawniejszy był taki niski brunet, chyba miał na imię…
Aomine spojrzał na nią, udając, że przysłuchuje się jej słowom. Tak naprawdę jednak myślami był nieco dalej, w okolicach dziedzińca i pachnących krzewów róż, pnących się po ścianach muru, tuż przy przystojnym blondynie, którego ciało było ciepłe jak poranne promienie słoneczne, a uśmiech rozweselał nawet podczas najgorszego dnia. To właśnie w tym miejscu czuł się najlepiej, najbezpieczniej i najprzyjemniej.
I to właśnie tam pragnął zostać do samego końca.

***

Kiedy Aomine otworzył oczy, wnętrze jego pokoju miało przyjemny, ciepły pomarańczowy kolor. Najwyraźniej przespał całe południe, a słońce, nie bacząc na niego, powolutku sunęło w dół nieba, zwiastując nadchodzący wieczór.
Przeciągnął się leniwie, poruszył ostrożnie kostką, którą Satsuki ułożyła na poduszce. Nie odczuwał już bólu, jedynie nieprzyjemne uczucie, iż lada moment któreś z mięśni przeskoczy nie tam, gdzie powinno. Zwykle tak miewał, kiedy przez dłuższy czas nie poruszał częścią ciała uwięzioną w bandażu.
Westchnął cicho, wpatrując się w sufit. Znów dopadło go wrażenie, że traci tutaj czas na rozleniwianiu się, że przecież powinien już wyruszyć, zacząć robić cokolwiek, inaczej jego mięśnie zastygną w miejscu i nie będzie już zdolny do niczego.
Podniósł się powoli do pozycji siedzącej, jednak nie wstał, nasłuchując zbliżających się kroków. Spojrzał na shoji i poczekał, aż rozsuną się, wpuszczając do środka promienie słońca. Na podłodze wykwitł cień wysokiego chłopaka trzymającego w dłoniach tacę z posiłkiem i kubkiem parującej herbaty.
- Tak sądziłem, że już nie śpisz – powiedział Kise, wchodząc i zasuwając za sobą shoji.- Widać jednak dopadło cię znużenie, i to dość szybko.
- Wszystko przez Satsuki – mruknął, niezadowolony.- Gdybyś był na moim miejscu…
- Twoja przyjaciółka wspominała, że nie mogła cię dobudzić.- Kise uśmiechnął się lekko, siadając przy Aomine i przysuwając do niego tacę.- Momoi-sama zabroniła jej przychodzić tu, dopóki sam nie wyjdziesz, ale mnie żaden zakaz nie obowiązywał.
- Lepiej jeszcze trochę sobie posiedzę, jestem tutaj bezpieczniejszy – westchnął ciemnoskóry, ochoczo zabierając się za posiłek.- Dziękuję, że się do mnie pofatygowałeś.
- Żadem problem, w końcu i tak mówiłem, że przyjdę.- Kise zabrał z tacy jedną z miseczek, w której znajdowała się mleczno-biała, mazista substancja.- To właśnie ta maść, o której ci mówiłem. Posmaruję ci kostkę, kiedy skończysz jeść.
- Nie trzeba, już mnie nie boli.- Aomine pokręcił lekko stopą, na dowód wyleczenia.
- Nie zaszkodzi posmarować, tak na wszelki wypadek. Dobrze się spało?
- Tak, chociaż stokroć bardziej wolałbym się czymś zająć, nawet sprzątaniem dziedzińca, jeśli trzeba.
- Kurokocchi i reszta uczniów już się tym zajęła. Na dziś nie ma już żadnej pracy do wykonania.
- Co porabia Mistrz?- zagadnął, próbując smażonej ryby.
- On i Mistrz Murasakibara cały czas siedzą u niego w pokoju. Momoi-sama i twoja przyjaciółka siedzą nad stawem, pewnie o czymś rozmawiają.
- Sensei mówił coś o mnie?
- Jedynie to, byś przyszedł do nich po kolacji.- Kise przysunął się do jego stóp i zaczął ostrożnie odwijać materiał.
Aomine przyglądał się jego powolnym ruchom. Wzdrygnął się, kiedy zimna maść dotknęła rozgrzanej skóry, przygryzł lekko wargę. Kise, podpierając jego piętę o swoje udo, zaczął rozprowadzać białawą substancję kolistymi ruchami, z nieopisaną dokładnością i starannością. Dotyk jego dłoni był wyjątkowo przyjemny, ciemnoskóry z prawdziwą rozkoszą oddawał się drobnemu masażowi.
- Masz jakieś wieści od rodziny?- zapytał.
- Siostry przysyłają mi listy od czasu do czasu – odarł Kise, przesuwając koniuszki palców wzdłuż kostki.- Wygląda na to, że wuj już szuka kandydatów na przywódcę. Siostry piszą, że to w głównej mierze wysocy i silnie zbudowani, dojrzali mężczyźni powyżej czterdziestki. Tacy zwykle są… dość gwałtowni – dokończył sucho.- Podobnie zresztą jak wuj.
- Hmm…- zamruczał Aomine, czując przyjemne ciepło nie tylko na rozgrzanej maścią nodze.- Wiele słyszy się o ucieczkach kobiet, które nie chcą poddać się przymusowemu zamążpójściu. Twoje siostry o tym nie myślą?
Kise roześmiał się lekko, zerkając na ciemnoskórego.
- Tak, tuż przed moim odejściem mówiły, że to zrobią, jeśli mi się nie powiedzie. Ale nie mogę na to pozwolić, nie chcę, by zostały wydziedziczone. Teraz mówią, że nad życie kochają swoich wybranków, ale któż może rzec, co przyniesie jutro? Jeśli zostaną pozbawione domu, do którego zawsze będzie wolno im wrócić, nie będą miały przed sobą dobrej przyszłości. Mężczyznom jest o wiele łatwiej w tej kwestii.
- Co racja to racja – westchnął Aomine.- Nic na to nie poradzimy, w ciężkich czasach przyszło nam żyć.
- A i tak mamy lepiej, niż nasi przodkowie – dodał Kise.- Ciepło?
- Tak, fajne uczucie – mruknął, rumieniąc się leciutko.
Ryouta uśmiechnął się do niego i wrócił do masowania kostki.
- Obwiązanie kostki bandażem to nie jest taki znowu wielki czyn – powiedział.- Każdy to potrafi.
- Co masz na myśli?
- N-nic.- Kise spłonął rumieńcem, zaczął unikać jego wzroku.
- Haa?- Aomine uśmiechnął się zaczepnie.- Chodzi o Satsuki?
- Niby dlaczego miałoby chodzić o twoją przyjaciółkę?- burknął Kise.- Nie rozumiem, Aominecchi…
- Ciągle mówisz o niej „twoja przyjaciółka” – zauważył Daiki.
- Co z tego?
- No dobrze, więc „moja przyjaciółka” potrafiła tylko obwiązać mi kostkę. Ty zaś przyniosłeś magiczną maść. Sam ją przygotowałeś?
- Dziadek mnie tego nauczył.- Kise skinął głową, wyraźnie zadowolony ze zmiany tematu.
- Czyli jednak nie jesteś taki bezużyteczny, jak ci wmawiano – mruknął ciemnoskóry.- Mogliby ci dać chociaż posadę medyka.
- Znam tylko podstawowe przepisy.- Blondyn wzruszył lekko ramionami.- Poza tym, nigdy nie słyszałem o przywódcy klanu, który nie potrafi porządnie walczyć.
- Starczy już, Kise, dziękuję – bąknął Aomine, kiedy Ryouta zaczął wcierać kolejną dawkę maści, co zdecydowanie za bardzo spodobało się pewnym częściom ciała ciemnoskórego.
- Eh? No dobrze.- Kise po raz ostatni przesunął dłońmi po kostce, a potem nieoczekiwanie uniósł lekko jego stopę i, nachyliwszy się, ucałował jej wierzch.
- C-co ty…?!- Aomine natychmiast zarumienił się po same uszy.
- Moja mama zawsze mawiała, że najlepszym środkiem na ból jest pocałunek – powiedział Kise z rozbrajającym uśmiechem.- Trzeba pocałować miejsce, które boli, a wtedy ból sam odejdzie!
- Uhm…
- Jestem pewien, że lepiej poradzę sobie w leczeniu twoich ran – dodał ciszej Kise.- Może nie jestem wybitnym medykiem, ale znam się na tym bardziej niż twoja przyjaciółka.
Aomine przygryzł wargę, starając się nie uśmiechnąć. Kise mógłby zaprzeczać w nieskończoność, ale było widać jak na otwartej dłoni, że chłopak jest zwyczajnie zazdrosny o Satsuki. I chociaż Daikiego zwykle irytowały takie zachowania, tak w przypadku Kise uważał to za nader urocze.
- Jesteś jeszcze głodny, czy zaczekasz do kolacji?- zapytał Kise, kładąc na tacę opróżnione naczynia.
- Poczekam do kolacji.
- W taki razie pójdę to odnieść, a ty…
- Nie, czekaj.- Aomine pociągnął go za pas, zmuszając tym samym, by usiadł.- Uhm… Jeśli teraz wyjdziesz, Satsuki zobaczy, że zjadłem, więc znów tu przyjdzie… Poczekaj jeszcze trochę.
- D-dobrze – bąknął Kise, odsuwając od nich tacę i siadając tuż przy ciemnoskórym.
Między nimi zapadła długa, niezręczna cisza. Aomine przygryzał nerwowo wargę, nasłuchując głośnego bicia serca – nie miał pewności, czy to jego, czy Kise. Dłoń blondyna miał na wyciągnięcie ręki, wystarczyło, że przesunąłby swoją o kilka centymetrów, mógł wręcz wyczuć jej ciepło.
- Jesteś strasznie spięty – szepnął Kise.
- Tak sądzisz?- bąknął, odwracając od niego wzrok, zawstydzony.
- Zostało trochę maści, może rozmasuję ci mięśnie?
- Więc to nie jest jakaś lecznicza?- zapytał, zerkając na miseczkę z białą substancją.
- Jest, ale działa też rozgrzewająco i rozluźniająco.- Kise uśmiechnął się lekko, sięgając po naczynko, nabrał maści na dłonie, rozsmarowując ją, a następnie przysunął się do Aomine, siadając na jego futonie.
- Podwiń rękawy – poprosił.
Aomine automatycznie spełnił polecenie, podwijając rękawy kamishimo aż po barki, tak, by Kise mógł rozmasować jego ramiona. Teraz jednak, przez napięcie wiszące w powietrzu, nie bardzo potrafił skupić się na przyjemnym cieple, jakie dawały dłonie blondyna.
Po prawym ramieniu nadeszła kolej na lewe. Aomine obrócił się przodem do Kise, by ten nie musiał specjalnie go okrążać. Kiedy chłopak skończył smarowanie i tej ręki, przygryzł wargę, zerkając z rumieńcem na ciemnoskórego.
- Czujesz się rozluźniony?
- T-trochę – wycedził.
- Co mam posmarować teraz?
Oh, Bogowie, tylko nie mów tego o czym myślisz… - szepnął do siebie w myślach gorączkowo.
- To może… barki i szyja?- zaproponował niezgrabnie.- Zdejmę kamishimo…
Kise skinął tylko głową, w milczeniu czekając, aż Aomine rozbierze się do pasa. Odsunął od siebie ubranie, a Ryouta przyklęknął za nim, z nową porcją mazistej substancji na dłoniach.
Był twardy jak skała. Póki co, tylko kark, ale zanosiło się na to, że wkrótce stwardnieje mu coś jeszcze.
Delikatne dłonie Kise przynosiły ulgę, ciemnoskóry musiał przyznać, że w istocie, po jakimś czasie masowania barków, stawały się one bardziej miękkie, a ich ból powoli znikał, ustępując miejsca przyjemnemu rozluźnieniu.
- Aominecchi?
- Mmm?
- Skąd masz tę bliznę? Tę między łopatkami.
- Hmm…- Aomine potrzebował dłuższej chwili, by słowa Kise do niego dotarły, i by poszukał w głowie odpowiedzi na nie.
- Moja pierwsza misja – wymruczał.- I zarazem pierwsza poważna walka.
- Wygląda na starą.- Kise przesunął powoli palcami po długiej szramie zdobiącej plecy ciemnoskórego.
- Bo jest stara – mruknął Aomine.- Wygląda brzydko, bo rozrastała się, gdy dorastałem.
- Nie szpeci cię wcale…- szepnął blondyn.- Ale szkoda, że ci ją zadano…
- Cóż, chyba nie ma na tym świecie samuraja, który nie nosiłby na ciele żadnej blizny, czy znamienia. Każdy jakąś ma, nieważne jaki silnym jest wojownikiem.
- Masz takich więcej?
- Teraz doszła tylko ta niedawna, na udzie, ale za kilka miesięcy pewnie zniknie.
- Czy mogę ją zobaczyć?
- Jasne – odpowiedział po krótkiej chwili milczenia.
Wziął od Kise swoje ubranie, jednak tylko zarzucił je niedbale na ramiona, ściągając zaś hakama. Ryouta przesunął się do jego bioder, siadając tak, by zasłonić sobą wstydliwe partie jego ciała przed ewentualnym gościem, gdyby takowy niespodziewanie zajrzał do pokoju.
Daiki usiadł wygodnie, zginając nogę w kolanie i prezentując kilkucentymetrowe cięcie na ciemnej, gładkiej skórze. Kise, przygryzając wargę, przesunął po niej nieśmiało dłonią, powodując gęsią skórkę.
- Już się goi – szepnął.- To dobrze.
- Mhm.- Aomine starał się oddychać równomiernie, by uspokoić serce, ale ponieważ Ryouta wciął głaskał delikatnie jego udo, nie był w stanie tego zrobić.
- Boli?
- Tylko czasami – odparł cicho.
Kise skinął lekko głową, a potem oparł dłonie o futon i nachylił się nad nogą, delikatnie całując ranę. Aomine wstrzymał powietrze, zacisnął palce na kocu. Blondyn bardzo powoli uniósł się, odgarnął włosy za ucho, a następnie zbliżył do ciemnoskórego i pocałował go w usta.
Daiki jęknął cicho, kładąc dłoń na jego policzku. Kise wsunął język do jego ust, przesunął nim po zębach i podniebieniu, zaczął drażnić język Aomine, wprawiając oba w jakby zmysłowy taniec. Ryouta ledwie powstrzymywał się od tego, by usiąść okrakiem na ciemnoskórym i w zupełności oddać się tym pocałunkom, nie bacząc na czyhające w postaci innych mieszkańców świątyni zagrożenia.
Sięgnął dłonią do stwardniałego członka Aomine i ścisnął go lekko. Na jego rękach wciąż było trochę maści, dlatego wykorzystał to do pieszczenia chłopaka. Zaczął przesuwać po nim dłonią, sunąc powoli w górę i w dół, pragnąc wprawić go w jeszcze silniejsze reakcje, chcąc by stał się naprawdę twardy.
Tyle dni marzył o tej chwili. W tylu snach widział podobne sceny, pełne pewnych, silnych ruchów, przyjemnych, delikatnych pieszczot i zmysłowych, namiętnych spełnień.
A teraz… teraz chciał posmakować choć odrobiny.
- Kise…- wyszeptał Aomine drżącym głosem, próbując chwycić jego dłoń.- Przestań… nie możemy… mówiłem ci, że nie ma pośpiechu…
- Nie chcę czekać – wychrypiał Ryouta.- Obaj jesteśmy mężczyznami, Aominecchi, obaj pragniemy siebie nawzajem, znamy siłę naszych żądz… skoro zarówno ty jak i ja chcemy tego równie mocno, to dlaczego się powstrzymujemy?
- Jesteśmy… mężczyznami – wysapał ciemnoskóry.- To nie to samo… co z kobietą…
- No właśnie.- Kise pocałował go czule.- Nie jestem kobietą, nie musisz obchodzić się ze mną tak ostrożnie… Spójrz, jaki jesteś twardy – wymruczał, patrząc na jego członka.- To ci sprawia wielką rozkosz, prawda?
- T-to… nie ma…
- Możesz poczuć więcej – wyszeptał Kise, znów go całując.- Ponieważ chcę dać ci więcej, Aominecchi… Nie odrzucaj tego.
- Nie odrzucam… cholera, przestań ruszać… ręką! Z-zaraz… dojdę…!
Aomine opadł ciężko na futon, wyginając kręgosłup i poruszając nerwowo biodrami. Kise nie zrezygnował z pieszczenie go, przyspieszył ruchy dłoni, obserwując twarz ciemnoskórego, jego zmarszczone brwi, rozchylone lekko usta, jego błyszczące oczy, patrzące teraz na to, co robił Ryouta.
Daiki zasłonił usta, nim wyrwał się z nich niepohamowany jęk rozkoszy, który nastąpił, gdy z jego członka wytrysnęła sperma. Kiedy Kise, odczekawszy, dopóki nie przestanie ona z niego wypływać, zabrał dłoń i spuścił głowę, wbijając mętny wzrok w futon, Aomine w końcu rozpoczął próby uspokojenia się. Oddychał głęboko i szybko, przywracając swe zwyczajowe tętno i puls.
Tymczasem Kise w milczeniu czekał, aż dojdzie do siebie. Sam był bardzo podniecony, jego erekcja wręcz sprawiała ból, ale wolał to przeczekać, niż prosić o pieszczoty Aomine, czy samemu zacząć się przy nim onanizować.
Lepiej zrobić to u siebie, chyba że Aomine jednak…
Kiedy ciemnoskóry odchrząknął głośno, Kise wzdrygnął się nerwowo i spojrzał na niego pospiesznie, oczekując nagany.
- Rozumiem – westchnął Aomine.- Doprawdy, jesteś bardziej napalony niż ja kiedyś…
- A-ale tylko ty tak na mnie działasz!- wypalił Kise, rumieniąc się.- Do tej pory nikt tak bardzo mnie nie pociągał, nikogo nie pragnąłem do tego stopnia, by być wstanie wręcz iść na całość tak szybko! J-jednak ja myślałem o tobie przez ostatnie dziesięć lat, co prawda, nie w takim znaczeniu… a kiedy cię znów spotkałem, to był po prostu… to było takie nagłe…- Kise westchnął cicho.
- W porządku – wymamrotał Daiki, ściskając jego dłoń.- Ale nie możemy robić tu takich rzeczy! Tyle razy ci mówiłem…
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać, kiedy zacząłeś reagować!
- To normalne, że zareagowałem, przecież mówiłem, że cię pragnę!
Kise spłonął rumieńcem, jego oczy zaszkliły się lekko. Poruszył się nerwowo na piętach, mając wielką ochotę rzucić się w ramiona ciemnoskórego.
- Kocham cię, Aominecchi – szepnął.- Przepraszam.
- Nie przepraszaj.- Aomine przygryzł wargę, ubrał się pospiesznie i znów usiadł przy Kise.- Czy ty… zajmiesz się tym?- Wskazał na jego wypukłość.
- T-tak, poradzę sobie…
- Wybacz, chciałbym ci się odwdzięczyć, ale…
- Nie szkodzi, rozumiem!- Kise uśmiechnął się do niego.- Nie ma pośpiechu, prawda?
- Prawda.- Daiki również się uśmiechnął.- To co? Chyba pora pokazać się światu…
Kise skinął głową, po czym chwycił w dłonie tacę i zerknął na swoje krocze, czy aby przypadkiem nie widać zbytnio wypukłości. Na szczęście jego obawy nie potwierdziły się, mógł spokojnie zanieść naczynia do kuchni i udać się do swojego pokoju.
- Więc… widzimy się na kolacji, Aominecchi.
Aomine skinął głową, patrząc, jak Kise wychodzi na zewnątrz. Westchnął ciężko, opadając na futon, jakby nagle stracił całą energię. Cóż, w pewnym sensie tak właśnie było.
- „Dać mi więcej”, co?- mruknął do siebie, zamykając oczy.- Głupi… tak jakbym potrzebował czegoś więcej, niż tych dwóch słów …


5 komentarzy:

  1. Jej nowy rozdzial z rana <3 Kocham Cie <3
    ~Deirdre

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne <3
    Ale czemu tak mało seksów? xD
    Moja bidna Kisia :(

    Strajkująca, bo jeszcze ni mam ferii,
    Yew S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat w tym opowiadaniu o seksy mi nie chodzi - chodzi o fabułę. Rozumiem, że niektórzy cenią głównie sceny erotyczne, ale Ostatni Samuraj to coś czemu poświęciłam serce i uwagę - wydarzenia historyczne zawarte w tym opowiadaniu są prawdziwe ( mam na myśli szogunat i cesarza, oraz miejsce i czas akcji ), specjalnie studiowałam Wikipedię, żeby ułożyć odpowiednią fabułę :)

      Usuń
    2. Odpowiem Ci prawdę...
      Większośc autorów opisuje uczucia między bohaterami właśnie przez seks.
      Rozumiesz, nie?
      Fabuła się toczy i nic, aż tu nagle seks i dopoero opisują uczucia ☺
      Nie mówie, że jest tak u Ciebie.
      Czekam po prostu na taką uczuciową bombę ☺
      Znając Ciebie to takie piękne cuś może być nawet podczas głupiego meczu w kosza lub innej pierdoły

      Jedząca lody,
      Yew S.

      Usuń
    3. No tak, rozumiem, sama opisuje uczucia poprzez seks, ale w krótkich opowiadaniach.
      Czyli, że w "Ostatnim Samuraju" za mało znalazłaś uczuć do tej pory, czy też w ogóle ich się nie doszukałaś?
      Bo starałam się opisywać w taki sposób, żeby relacje między Kise a Aomine były widoczne... ^^" Dlatego też postanowiłam ich pierwszy raz zostawić na naprawdę odpowiednią chwilę, a nie jakiś tam spontan czy niepowstrzymana żądza ( bo, nie oszukujmy się, normalny Aomine to by go przeleciał raz dwa <3 xD )

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń