[MnU] Odcinek 58

Moda na Uke
Odcinek 58



    Jadąc swoim samochodem, Akashi prawie nigdy nie włączał radia. Zwykle w tych chwilach rozmyślał o problemach w filmie – o tym, jaka jest ich natura, oraz jak je rozwiązać – a muzyka nie pomagała mu się skoncentrować. Tym razem jednak, jadąc ulicami Tokio w kierunku swojego apartamentu, wewnątrz jego Maserati Ghibli III rozbrzmiewała przyjemna muzyka.
    A wszystko to przez to, że Akashi po prostu nie miał żadnego problemu do zanalizowania.
    Tak. Czerwonowłosy niemal uśmiechał się na tę myśl. Był zadowolony z siebie, ponieważ podjął jedną z najlepszych decyzji w swoim życiu – zatrudnił tego mężczyznę poznanego na ulicy, niejakiego Nijimurę Shuuzou. Nie miał on może wybitnego wykształcenia, jak inni kierownicy działów w jego firmie, ale tą, którą polecił mu zarządzać Seijuurou, kierował wręcz znakomicie. Akashi w końcu zaczął otrzymywać proste i konkretne raporty na temat dobrych – z wyraźnym podkreśleniem tego słowa – kampanii reklamowych oraz sensownych pomysłów na kreowanie wizerunku jego firmy.
    W ten oto sposób mógł przestać zajmować się sprawami marketingu, na które do tej pory, przez niekompetencję dawnego rzekomo kompetentnego kierownika, musiał mieć baczenie. Nijimurze może i jeszcze brakowało doświadczenia, ale Akashi wierzył, że kiedy już je zdobędzie, z pomocą tego młodego, dość atrakcyjnego mężczyzny, wyniosą jego firmę na wyżyny rynku i ugruntują ją zapewne na jakieś najbliższe sto lat.
    Oczywiście, póki co sprawą odziedziczenia firmy Seijuurou się nie przejmował. Miał jeszcze czas, żeby nacieszyć się swoimi sukcesami. Później pomyśli o tym, co stanie się z jego firmą po jego śmierci.
    Jego dzień okazał się tym bardziej mile zaskakujący, kiedy przejeżdżając jedną z ulic, Akashi dostrzegł znajomą błękitną czuprynę włosów. Normalnie zapewne by jej nie spostrzegł, ale nauczył się już wychwytywać ją wśród tłumu.
    Podjechał pod krawężnik, trąbiąc na swojego przyjaciela, Kuroko Tetsuyę, i otwierając okno po stronie pasażera.
–    Wzywałeś taksówkę?- zagadnął.
–    To zaskakujące, Akashi-kun, ale rzeczywiście o tym pomyślałem – powiedział Tetsuya, pochyliwszy się lekko, by zajrzeć do znanego już sobie auta.
–    Wsiadaj.- Seijuurou skinął głową.
    Kuroko, jako że Akashi zatrzymał się na jezdni teoretycznie wbrew przepisom, pospiesznie zajął miejsce pasażera, swoją torbę na jedno ramię kładąc między nogami. Podczas gdy Seijuurou na powrót włączył się do ruchu, błękitnowłosy zapiął pasy.
–    Pięknie dziś wyglądasz, Tetsuya – powiedział Akashi, uśmiechając się do niego.- Czyżbyś wiedział, że mnie spotkasz?
–    Wyglądam zupełnie normalnie – stwierdził Kuroko. Rzeczywiście, miał na sobie zwyczajne dżinsy, adidasy oraz kurtkę, więc w gruncie rzeczy Seijuurou nie mógł dostrzec zbyt wiele. Choć oczywiście czerwonowłosemu wcale o to nie chodziło.
    Akashi wywrócił oczami, wciąż się uśmiechając. Przyzwyczaił się już, że Tetsuya zwykł ignorować jego subtelne dwuznaczności.
–    Gdzie cię podrzucić?- zapytał, ściszając radio, by mogli swobodnie porozmawiać.
–    Do kawiarni w centrum, obok księgarni „Hakuryou”, jeśli mogę prosić – odparł Tetsuya.- Wracasz z pracy, czy jedziesz na lunch?
–    Z pracy – odparł.- Skoro taki kawał drogi idziesz do kawiarni, zgaduję, że się z kimś spotykasz?
–    Jest dosyć wcześnie, jak na ciebie, żeby wracać z pracy – powiedział Kuroko.- Czyżbyś zaczął w końcu być zmęczony pracą?
    Akashi zmarszczył lekko brwi, spoglądając podejrzliwie na Tetsuyę. Dlaczego zmienił temat? Seijuurou mówił o jednym, Kuroko o drugim, to zdecydowanie do niego nie pasowało, by unikać rozmowy o czymś konkretnym.
–    Udało mi się zatrudnić kogoś, kto skutecznie odciąża moje barki z odpowiedzialności – odparł pokrótce.- Z kim się spotykasz?
    Kuroko odwrócił głowę w kierunku okna po swojej stronie, jakby coś nagle wzbudziło jego zainteresowanie.
–    Z Mayuzumim-kun – odparł.
    Akashi raptownie nacisnął hamulec, zatrzymując się na środku ulicy i patrząc z niedowierzaniem na Kuroko, który stęknął cicho, kiedy siła hamowania szarpnęła nim i mężczyzna uderzył mocno o oparcie fotela.
–    Przepraszam, ale chyba źle usłyszałem – powiedział Seijuurou.- Jeszcze raz, Z CZYM się spotykasz?
–    Nie „z czym” tylko „z kim” - westchnął Kuroko.- Mógłbyś już ruszyć, Akashi-kun? Trąbią na nas...
    Akashi poważnie rozważał, czy rzeczywiście ruszyć dalej, czy rozpocząć publiczny strajk, jednak w końcu zdecydował się na to pierwsze. Powoli ruszył ulicą, stopniowo wracając do poprzedniej prędkości.
–    No więc, Kuroko, z czym się spotykasz?- ponowił pytanie, a żeby dać do zrozumienia przyjacielowi, jak poważna jest sprawa, zwrócił się do niego po nazwisku.
–    Z Mayuzumim-kun – powtórzył spokojnie Kuroko.
–    Wolno mi wiedzieć, jakim cudem wy dwaj nawiązaliście kontakt?- Akashi uniósł brwi, zniesmaczony.
–    Jakiś czas temu wpadł na mnie na ulicy i rozlał mi kawę...
–    Och, naprawdę użył tego kretyńskiego numeru?- Seijuurou spojrzał z niedowierzaniem na błękitnowłosego, jednak ten ciągnął niewzruszenie:
–    Postawił mi więc nową, a potem okazało się, że będziemy na tym samym wieczorze autorskim, więc umówiliśmy się ponownie.
–    To mi nie wygląda na wieczór – wycedził Akashi, ostentacyjnie rozglądając się po niebie.
–    Wieczór już był.
–    To dlaczego znowu się dziś spotykacie?
–    Ponieważ...- zaczął powoli Kuroko i zmarszczył brwi, zastanawiając się, jak odpowiednio dobrać słowa.- Ponieważ... no, umówiliśmy się.
    Akashi, który akurat zatrzymał auto na czerwonym świetle, powoli odwrócił się w kierunku Kuroko i wbił w niego uważne, acz beznamiętne spojrzenie.
–    A więc nadszedł ten dzień – wymamrotał.- kiedy próbujesz coś przede mną ukryć...
–    Och, przepraszam, Akashi-kun – westchnął Kuroko, kręcąc głową.- To nie tak, po prostu obiecałem Mayuzumiemu-kun, że tę jedną rzecz zachowam w tajemnicy przed tobą. Prawda jest taka, że Mayuzumi-kun okazał się być Miyazakim Shigeru.
–    Tym autorem, którego tak wielbisz?- Seijuurou był autentycznie zdziwiony.
–    Tak.- Kuroko skinął głową.- Mayuzumi-kun prosił, żebym ci nie mówił, bo tę jedną rzecz woli zachować raczej dla siebie.
–    Nie wiem, czy bardziej przeraża mnie to, że spotykasz się z uwielbianym przez siebie autorem, który jest moim wrogiem, czy to, że mnie również podobają się jego książki...- westchnął Akashi, ruszając, gdy zapaliło się zielone światło.
–    On wcale nie jest taki zły, przynajmniej nie dla mnie.- Tetsuya wzruszył lekko ramionami.- Nasze spotkania są korzystne dla obu stron: mam okazję poznać bliżej jego i jego twórczość, on zaś kreuje nową postać na podstawie mojego charakteru. Będę samotnie wychowującym dziecko ojcem – oznajmił Kuroko niemal z dumą.
–    Och, już czuję, jak to się skończy!- jęknął Akashi.- Tetsuya, powinieneś trzymać się od niego z daleka, Mayuzumi jest niebezpieczny!
–    Gorszy od ciebie?
–    To mało powiedziane! Założę się, że dowiedział się, iż jesteś moim przyjacielem, więc zrobi wszystko, żeby cię skrzywdzić i tym samym mi dopiec! Sprawi, że się w nim zakochasz, wykorzysta cię, a potem porzuci... Dlaczego ja cię w ogóle do niego zawożę?- zapytał na koniec sam siebie, marszcząc brwi.
–    Akashi-kun, cieszę się, że odezwał się w tobie instynkt macierzyński – powiedział z rozbawieniem Kuroko.- Ale przelej, proszę, swoje troski na kogoś trzy razy młodszego ode mnie.
–    Skoro spotykasz się z tą żmiją, to raczej o ciebie powinienem się troszczyć – mruknął Akashi.- Wiem, że nie mam prawa tobą rządzić, ale naprawdę źle postępujesz, Tetsuya. Uwierz mi na słowo: Mayuzumi to podły drań, który tylko nosi maskę miłego człowieka. On nie ma przyjaciół. On ma tylko zyski. Jego nie interesują relacje z ludźmi, tylko korzyści, jakie może czerpać z rujnowania im życia. Znam go i wiem, jaki jest naprawdę.
–    Pozwól mi samemu przekonać się, kim naprawdę jest Mayuzumi-kun – powiedział spokojnie Kuroko.- Poza tym, nie mam zamiaru z nim romansować! A jedyna korzyść dla niego, jaka płynie ze znajomości ze mną, to fakt, że wzoruje na mnie nową postać. Przecież nie wyciągnie ode mnie żadnych pieniędzy, ponieważ ich nie mam. Nie jestem nawet początkującym biznesmenem, nie prowadzę żadnej działalności, a jedyne sławy, jakie znam, to mój brat model i mój przyjaciel biznesmen. O ile Mayuzumi-kun nie chce zostać modelem, raczej nie będzie starał się wykorzystać mnie, by zacząć wykorzystywać Ryoutę-kun. A co do ciebie, od samego początku wie, że niewiele ze mnie wyciśnie.
–    Niewiele?- podchwycił Akashi.- Czyli jednak coś? Co mu powiedziałeś? Statystyki zarobków mojej firmy z zeszłego roku? Że w liceum raz prawie uderzyłem nauczyciela, kiedy dostałem dziewięćdziesiąt osiem procent z testu? Że jestem dobry w łóżku?
–    Nie wiem jaki jesteś w łóżku. Do tej pory powiedziałem mu jedynie, od jak dawna się przyjaźnimy.
–    I w ten sposób zdradziłeś mu, że jesteś dla mnie ważny. To jest właśnie jego sposób zdobywania informacji – zadaje z pozoru niewinne pytania, ale w odpowiedziach zawsze znajduje się to, co jest mu na tę chwilę potrzebne.
–    Akashi-kun, zachowujesz się jak paranoik – westchnął Kuroko.- Jestem dużym chłopcem i umiem o siebie zadbać. Cieszę się, że tak się o mnie martwisz i jestem wdzięczny, że próbujesz mnie chronić, ale to jest tylko prosta znajomość. Mayuzumi-kun nie wyciągnie ode mnie nic, co pomogłoby mu zniszczyć ciebie, czy twoją firmę.
    Seijuurou westchnął ciężko, nie odpowiadając. Chciał powiedzieć Kuroko, że samo to, iż Mayuzumi zaczął kontaktować się z Tetsuyą i spotykać się z nim, w pewnym sensie go niszczy. Kuroko został poważnie skrzywdzony już trzy razy w swoim krótkim życiu – najpierw śmierć rodziców, potem rozstanie z Ogiwarą, na koniec zaś próba gwałtu. Akashi nie chciał, by Kuroko dalej cierpiał, a wiedział dobrze, że Chihiro znajdzie sposób, by go skrzywdzić – i tym samym wbić nóż w plecy Akashiego.
    Tetsuya po prostu nie zdawał sobie sprawy z tego, że dla Akashiego, wbrew wszelkim pozorom, zawsze był na pierwszym miejscu. Seijuurou właściwie nie miał nikogo innego, prócz Midorimy, na którym by mu zależało. Śmierć jego własnej matki, burzliwe relacje z ojcem, dzieciństwo, które nawet nie można było kojarzyć z byciem dzieckiem, brak kontaktu z młodzieżą, która zawsze uważała go niemal za cesarza, obawiała się go, unikała i jednocześnie podziwiała...
    Tylko Shintarou i Kuroko zbliżyli się do niego, ale różniło ich to, że Kuroko wychowywany był przez szczęśliwe, proste małżeństwo i nie znał surowego wychowywania, w którym narzucano mu lekcje, na które uczęszczać nie chciał.
    Być może był to błahy powód, ale Akashiego to nie obchodziło. Gdyby cały świat zaczął się walić, Kuroko był pierwszą osobą, jaką by ratował.
–    Tylko nie miej później do mnie pretensji, że cię nie ostrzegałem – powiedział w końcu nieco chłodno. Nie miał prawa ani powodu, by zabronić Kuroko spotykać się z jego ulubionym autorem. W pewnym sensie był na przegranej pozycji.
–    Nie martw się, nic mi się nie stanie – odparł cierpliwie Kuroko.- Może nawet uda mi się wydobyć z niego pożyteczne dla ciebie informacje.
    Akashi zatrzymał się pod kawiarnią, w której Kuroko umówił się z Mayuzumim.
–    Na pewno chciałbyś zniszczyć życie ulubionemu autorowi – stwierdził sarkastycznie.
–    Jeśli jego firma upadnie, będzie miał więcej czasu na pisanie – zauważył Tetsuya, uśmiechając się nieznacznie.- Przedzwonię do ciebie pod wieczór, Akashi-kun. Do zobaczenia, miłego dnia.
–    Tobie też fatalnego – mruknął Seijuurou, jednak Tetsuya już go nie dosłyszał, wysiadając z auta.
    Akashi odprowadził go jeszcze wzrokiem, nim ruszył w drogę do domu.
    Szlak trafił jego dobry humor.
***

    Takao nie pamiętał już, kiedy on i Midorima ostatnio razem gotowali. Obaj sprawdzali się w tym całkiem nieźle, ale dopiero w połączeniu wychodziły im niesamowicie smaczne i aromatyczne potrawy, które kochali nie tylko oni dwaj, ale również ich najbliżsi znajomi.
    Jednak, chociaż Kazunari był w całkiem dobrym nastroju, Midorima raczej nie nadawał na tych samych falach. Nie przejawiał co prawda jawnej niechęci, nie rzucał przyjacielowi pełnych zirytowania spojrzeń i nie beształ go, że krzywo kroi warzywa, ale był również... dziwnie milczący.
    Takao starał się poprowadzić rozmowę – pytał go przede wszystkim o wyjazd do rodziców. Jak się miewali? Jak udał się im wspólny urlop? Czy ucieszyli się na ciastka, które upiekł dla nich Shintarou? Czy obejrzeli koncert Takao, który czarnowłosy zgrał im specjalnie na płytę? Co prawda byli raczej poważną parą lekarzy, a ich drugie dziecko, córka imieniem Yukinari, odziedziczyła po nich charakter, to jednak całą trójką dopingowali Takao w jego muzycznej karierze i z chęcią przesłuchiwali nowe kawałki.
    Pytał również o Akashiego – niezobowiązująco, lekkim tonem, by zaznaczyć, że temat ten mu nie przeszkadza. Zagadnął o jego pracę i o to, czy się wkrótce spotkają. Komentował jego pracowitość, zasugerował, że powinien zrobić sobie jakiś urlop.
    Rozmowa nie do końca się kleiła. Midorima odpowiadał spokojnie, treściwie, ale sam o nic nie pytał, ani nie rozwijał żadnych wątków. Zupełnie jakby byli w szkole, a Shintarou był odpytywany przez nauczyciela. Kazunariego trochę to irytowało, ale nie chciał znów się kłócić.
    Przeciwnie, pragnął w końcu wyjaśnić zbierające się w ich życiu niejasności. Przed wyjazdem Midorima dziwnie się zachowywał, i po powrocie, kiedy przypadkiem podpatrzył jak Takao i Miyaji się żegnają, również wydawał się jakiś nieswój.
–    A wiesz, moja siostra ostatnio do mnie napisała i pochwaliła się, że wygrała konkurs recytatorski – powiedział Kazunari, dodając do bulgoczącego wywaru w garnku odrobinę przypraw.- Mówi, że ma zamiar pójść do szkoły aktorskiej.
–    To ambitna dziewczyna – stwierdził Midorima, poprawiając swoje okulary i wracając do krojenia pietruszki.- Skoro jej brat został piosenkarzem, nie ma zamiaru być gorsza.
–    Rodzice oszaleją z dumy, kiedy jej się uda – zaśmiał się Takao.- Trochę marudziła, że nie pozwalam jej przyjść na mój koncert, ale to nie moja wina, że jest za młoda, by wpuścili ją do któregokolwiek klubu, w którym gramy.- Westchnął, kręcąc głową.- Uparta dziewczyna.
–    To łącząca was cecha.
–    No – zgodził się z rozbawieniem Takao, kiwając głową.- Powiedziałem jej, że może spróbować dostać się do klubu. Niech użyje swoich aktorskich zdolności i zagra dwudziestolatkę!
–    Wiesz, jak to się nazywa?- Midorima spojrzał na niego sceptycznie.- Demoralizacja.
–    Hej, wcale jej nie demoralizuję!- zaprotestował Kazunari.- Kiedy przekona się na własnej skórze, że nie da rady wejść, przestanie mnie męczyć, żebym jej z tym pomógł.
    Shintarou westchnął tylko w odpowiedzi, kręcąc nieznacznie głową. Takao oparł ręce o blat kuchennych szafek, wypinając się nieznacznie i odczytując z leżącego w pobliżu zeszytu szczegóły przepisu. Miał właśnie poinstruować zielonowłosego, co ma robić dalej, kiedy z jego kieszeni wydobyła się cicha melodyjka.
    Sięgnął po swoją komórkę i spojrzał na jej ekranik. Dzwonił Miyaji, co nieco zaskoczyło Takao. Tego dnia Kiyoshi miał nocną zmianę w klubie dla hostów i powinien spać przed pracą.
–    Niech zgadnę – rzucił w słuchawkę, przytknąwszy telefon do ucha.- Lunatykujesz, i, będąc obecnie w transie, twoje ciało postanowiło do mnie zadzwonić.
–    Jak się okazało, moje ciało ma dzisiaj wolne – odparł Miyaji, a z tonu jego głosu można było wywnioskować, że się uśmiechnął.- Jakieś problemy z wodą, czy coś. Jesteś teraz w domu?
–    Tak – odparł Kazunari, mieszając zawartość garnka.- Skończyłem zajęcia prawie dwie godziny temu, bo profesor się pochorował. Powiedzieli, że to przez ciśnienie, ale słyszałem, że któryś ze studentów, których profesor miał zamiar udupić, dosypał mu do kubka środki przeczyszczające.
–    A ty popierasz to działanie?
–    Mam dobre wyniki, ale nie lubię gościa, jest wredny.- Takao wzruszył ramionami.- To jakie masz teraz plany? Warto spożytkować dany ci czas.
–    Owszem, dlatego zastanawiałem się właśnie, czy może miałbyś ochotę wybrać się z moim lunatykującym ciałem na pyszny, pożywny, romantyczny, pełen witamin i minerałów potrzebnych ci do prawidłowego funkcjonowania, godny przyszłego lekarza, fast-foodowy obiad.
    Z każdym kolejnym przymiotnikiem na twarzy Takao pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Już miał odpowiedzieć, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że obok niego wciąż stoi Midorima – spokojny, nieco zbyt cichy jak na jego gust. Przyciągnął do siebie przepis i postępował zgodnie z jego wskazówkami, czekając, aż Takao zakończy rozmowę.
    Robili razem obiad, ponieważ chcieli go także razem zjeść. Dawno nie spędzali ze sobą czasu, teoretycznie dzisiejszy dzień miał nieco przywrócić dawny „blask” ich relacji. Planowali to od wczorajszego ranka, byłoby więc niegrzecznie ze strony Kazunariego, gdyby teraz powiedział, że idzie na fast-foody z Miyajim.
    Ale przecież Midorima wielokrotnie zostawiał go samego, by jechać do Seijuurou. Skoro on nie miał wówczas wyrzutów sumienia, dlaczego Takao miałby mieć? Jasne – nie był taki jak Shintarou, potrafił dotrzymać mu obietnicy. I to nie tak, że miał ochotę zrobić mu na złość...
    Po prostu mając do wyboru dziwnie posępny humor Midorimy i wyraźnie dobry nastrój Miyajiego, wolał wybrać swojego chłopaka.
–    Jasne – powiedział, drapiąc się po głowie.- Gdzie chcesz się spotkać?
    Po tym jak Miyaji podał mu miejsce i godzinę spotkania, Takao rozłączył się i spojrzał z odrobiną wahania na swojego przyjaciela.
    Jak powinien mu to powiedzieć?
–    Dzwonił Miyaji – zaczął. Midorima nie opowiedział.- Zaprosił mnie na obiad i... idziemy na obiad – dokończył niezgrabnie, krzywiąc się.
    Shintarou nakrył garnek pokrywką, aby jego zawartość mogła dusić się na małym ogniu. Wytarł dłonie w ręcznik, wciąż nawet nie patrząc na Takao.
–    Mówiłeś, że chcesz spędzić razem czas – odezwał się w końcu.- To chyba nie jest najlepszy sposób.
–    No tak, ale...- Kazunari zagryzł lekko wargę.- Miyaji ma wolne i mamy okazję się zobaczyć...
–    Co mam z tym zrobić?- Midorima skinął głową w kierunku garnka.- To miał być wspólny obiad, nie zjem wszystkiego.
–    Wstaw potem do lodówki, zjem wieczorem, albo jutro.- Takao wzruszył ramionami.
–    I to twoim zdaniem załatwi sprawę?- Midorima oparł się o szafki, krzyżując ręce na klatce piersiowej i w końcu patrząc na przyjaciela.
–    Coś nie tak?- mruknął Kazunari, powoli tracąc humor.- Jesteś zły, bo coś nie idzie po twojej myśli, czy dlatego, że ta sytuacja coś ci przypomina?
–    Przypomina?- Shintarou zmarszczył brwi.
–    Mało razy zostawiałeś mnie w taki sam sposób dla Akashiego?- Takao spojrzał mu odważnie w oczy, choć głowę trzymał odrobinę spuszczoną.- Czy to przed obiadem, który razem mieliśmy zjeść, czy przed filmem, który mieliśmy obejrzeć. Jeden telefon i już cię nie było. Teraz sytuacja się nie zmieniła. Tylko role się odwróciły.
    Midorima milczał przez chwilę, zaciskając wargi w wąską linię. Po chwili odwrócił od niego wzrok i pokiwał głową.
–    Poza tym, spójrz na nas – dodał ze zrezygnowaniem Takao.- Od tamtej kłótni jest tylko coraz gorzej. Próbuję jakoś do ciebie dotrzeć i otwarcie z tobą porozmawiać, ale ty wolisz wszystko w sobie trzymać. Mruczysz pod nosem odpowiedzi, ale unikasz tematu tamtej sprzeczki sprzed dwóch tygodni. Jesteś jak automat: naduszę guzik i mówisz, ale sam z siebie nie okażesz zainteresowania. Jak niby mam spędzić z tobą miły dzień, skoro taki jesteś?
–    Ja spędzałem z tobą „miłe dni” mimo twoich żali o Akashiego.
–    Nie porównuj tego, co ja wtedy czułem, do tego, co ty teraz czujesz.
–    Skąd możesz wiedzieć, co czuję?- warknął Midorima, patrząc na niego ze złością.
–    Właśnie.- Takao rozłożył szeroko ręce.- To jest największa różnica, Shintarou. Od początku wiedziałeś, co ja czuję. Znałeś przyczynę mojego zachowania. A ja nie wiem, co się teraz dzieje. Nie wiem, co się dzieje z tobą, ani co się dzieje z nami. Przemyśl to sobie na spokojnie – mruknął, ruszając do wyjścia.- Masz mnóstwo czasu.
    Wyszedł z kuchni, po czym udał się do swojego pokoju, by się przebrać. Nie słyszał za sobą żadnych dźwięków, nie licząc bulgotania w garnku. Miał nadzieję, że to dobry znak – że Midorima zastanowi się nad słowami Takao i dojdzie do wniosku, że ma rację; że Shintarou powinien otworzyć się przed nim i szczerze wyznać, co leży mu na sercu – dlaczego nagle się tak zmienił.
    Bo jeśli tak dalej pójdzie, żaden z nich nie będzie szczęśliwy.


3 komentarze:

  1. AkaKuro forever <3
    Jesuuu, ale Midorima jest uparty. Niech w końcu powie Takao co czuje, Sei uratuje Kuroko i zapomni o glonie, a Miyai.. Miyaji pójdzie i się spasie :<
    Dlaczego u ciebie wszędzie Mayuzumi.. cholerka, no! Ten szary Kuroko 2.0 musi być zły? Dlaczego?
    On napisze książkę z Kuroko, coś mu tam zrobi a potem zacznie to robić w prawdziwym życiu, skubany.
    No, więc weny, pomidorków, uważaj żeby cię Sei nie zadźgał za Kuroko 2.0 i Kuroko, do następnego~

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
  2. Akashi jak zwykle totalnie zazdrosny. Ale to do niego bardzo dobrze pasuje. A Midorin i Takao niech się wreszcie pogodza bo ciężko się takie smuty czyta. Nie no są napisane rewelacyjnie ale MidoTaka foreva i smutno jak się kłócą. Nie umiem komentować MnU. Totalnie. Zresztą resztę też mi ciężko przychodzi. Czasem pół godziny nad tym pracuje. Uff.... dzisiaj spontanicznie. Do następnego czekam ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  3. Odcinek bardzo mi się podobał, tylko jedna malutka uwaga. Piszemy ''Szlag trafił'', nie ,,szlak trafił''. Słowo szlag pochodzi z języka niemieckiego (Schlag), gdzie oznacza to po prostu piorun :)
    Uwielbiam MidoTakę, ale w tym przypadku bardzo by mi się nie spodobało, gdyby nagle Takao i Miyaji zerwali z powodu Midorimy. Każdy jest kowalem swojego losu, a naważone piwo trzeba wypić. Shintarou powinien się w końcu ogarnąć bo wygląda to tak, jakby sam nie wiedział o co mu chodzi.
    Zdenerwowany Ahashi przestrzegający Kuroko przed złym Mayuzumim, łamaczem serc...czyżby mówił z własnego doświadczenia? :>
    Pozdrawiam cieplutko~

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń