Rozdział Dziewiąty - Portret





- Więęęc...- Maeda postawił na stoliku kubki z herbatą i usiadł naprzeciwko mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Uprzedzam cię, Shuzo-kun, że nie życzę sobie niewygodnych pytań – powiedziałem na wstępie, nie przerywając rysowania w szkicowniku.
- No weź, przecież nie mam zamiaru cię pytać o to, jaki jest w łóżku.- Maeda machnął z uśmiechem rękę.- Ale powiedz mi, jak to się stało? Czyżbyś się zakochał?
- To... nie do końca tak – mruknąłem, czując delikatne rumieńce na twarzy.- Po prostu zdecydowałem się pójść o jeden krok naprzód w życiu i spróbować szczęścia przy...boku Nakao.
- Ohh, rozumiem...
- To... nie zabrzmiało przesadnie romantycznie, prawda?- zapytałem cicho, zerkając na niego niepewnie.
- Jasne, że nie. Przecież każdy o tym marzy. No, przynajmniej większość.
- Właśnie dlatego boję się, że mówię rzeczy jak z telenoweli dla staruszek – westchnąłem.
- Najważniejsze, że jesteś szczery wobec siebie samego i Nakao – powiedział Maeda.- Czyli oficjalnie jesteś zajęty, tak?
- Wątpię, bym kiedykolwiek miał być „oficjalnie” zajęty, skoro jestem gejem – mruknąłem.- Ale między nami, to tak.
- Noo, powiem ci, że byłem naprawdę zaskoczony, kiedy oznajmiłeś mi, że ty i Nakao jesteście razem.- Maeda upił łyk swojej herbaty i spojrzał w stronę balkonu.- A więc Fumi-chan ma chłopaka. Cóż, cieszy mnie to. Życzę wam jak najlepiej. Jeśli cię skrzywdzi, daj mi znać.
- Nie jesteś moim ochroniarzem – mruknąłem, ale uśmiechnąłem się na jego słowa.- Wydaje mi się, że Nakao nie należy do tego typu osób.
- Pozory mylą, każdy ci to powie.
- Niby masz rację.- Skinąłem głową, przyglądając się mojemu rysunkowi.- Zobaczymy, jak to będzie. Mam wrażenie, że jestem nieco silniejszy niż kiedyś, więc chyba bym sobie poradził. Ale dziękuję za twoją troskę.
Maeda, podparty łokciem o blat stołu, znów zaczął mnie obserwować. Ignorowałem go do momentu, kiedy skończyłem rysować. Zamknąłem szkicownik i spojrzałem na niego z westchnieniem.
- O co chodzi?- zapytałem.
- Chyba jestem trochę zazdrosny – mruknął.
- Zazdrosny?- uniosłem brwi.- O co?
- Może i nie jest to obustronna miłość, ale jednak masz kogoś, kto cię kocha. Trochę ci tego zazdroszczę.
- Nie rozumiem. Przecież masz Naoto.
- Naoto?- Maeda spojrzał na mnie sceptycznie.
- Przecież... no, mam wrażenie, że cię kocha. I to bardzo.- Skrzywiłem się lekko na wspomnienie jego zachowania w stosunku do mnie.
- To, co czuje do mnie ten narwaniec, to nie miłość. On chce korzyści z naszego związku, to wszystko.
- Skąd ta pewność?
- Znam go już od dawna.- Maeda uśmiechnął się lekko.- To młodszy brat faceta, którego kiedyś kochałem.
- Eh?- spojrzałem na niego zaskoczony. Maeda jeszcze nigdy nie opowiadał mi o swoich przeszłym związkach.
- Dziwisz się, że znam to uczucie?
- N-nie, nie o to mi...
Maeda roześmiał się radośnie.
- No cóż, nawet ja byłem kiedyś taki głupi. Oczywiście, nie chcę obrażać ani ciebie, ani Nakao, czy coś – dodał szybko.- Mam na myśli taki jakby... toksyczny związek. No wiesz, ja robiłem dla niego wszystko, a on tylko to wykorzystywał.
- Nigdy nie mówiłeś o swoich związkach, więc trochę mnie zaskoczyłeś...- mruknąłem, po części chcąc się usprawiedliwić.
- Nie przejmuj się.- Maeda wzruszył ramionami.- Było minęło. Każdy z nas popełnia błędy. Ty też nie miałeś łatwo, prawda? Dlatego jestem za tym, by nie wciskać dzieciom bajek o księżniczkach i książętach, którzy zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia i jest to miłość na całe życie. Strzeż przed tym swojej siostry.
- Obawiam się, że w ogóle nie interesują ją bajki – westchnąłem, przypominając sobie książki, które pokazywała mi w święta.
- Może to i lepiej.- Maeda napił się herbaty, ja również wziąłem kubek.
- Ale... wspominałeś, że Naoto jest twoim „byłym”.
- Kiedy w końcu zdecydowałem się skończyć z jego bratem, zaproponował mi związek.- Maeda sięgnął po paczkę papierosów.- Mówiłem mu, że nic do niego nie czuję, ale on miał to gdzieś. Upierał się przy swoim, aż w końcu dałem za wygraną. Ale nie trwało to długo. Sam rozumiesz, nic nie zmieni faktu, że są braćmi. W dodatku cholernie do siebie podobnymi. A ja wolałem zapomnieć o tym, co było i ruszyć naprzód.
- Jak zareagował Naoto?
- Wkurzył się.- Maeda wzruszył ramionami.- Nawet mi groził, ale nie bardzo się przejąłem. Zawsze był mocny tylko w słowach. No a potem wiesz, jak było. Nie angażowałem się w żaden związek, parę razy przeprowadzałem się przez tego idiotę, no i tak w kółko.
- Można powiedzieć, że utknąłeś w miejscu – zauważyłem.- Naprawdę nie da się z tym nic zrobić?
- Oh, da się.- Maeda posłał mi lekki uśmieszek.- Wystarczy ustronne miejsce i łopata.
- Dlaczego mam wrażenie, że mówisz poważnie?- westchnąłem cicho, a mój lokator zachichotał.
- No cóż, opowiedziałem ci trochę o swoim fatalnym związku, mam nadzieję, że mi się odwdzięczysz.- Maeda podniósł się i zabrał swój kubek.
- Już ci kiedyś mówiłem... coś... prawda?
- Po pijaku – roześmiał się Shuzo.- Życzę sobie zwierzeń na trzeźwo!
- Pomyślę nad tym – powiedziałem z uśmiechem.
- Jaaasne! No nic, zmykam do roboty, a ty szykuj się na tę swoją randkę.
- Mam jeszcze kilka godzin czasu – powiedziałem, patrząc na zegarek.
- W każdym bądź razie, pamiętaj, żeby uprzedzić swojego chłopaka, że w Sylwestra będziesz niedostępny.
- Jesteś pewien, że nie chcesz mi powiedzieć, co dla mnie szykujesz?
- Jasne, że nie! To niespodzianka! I spędzamy go SAMI, nieważne, czy Naoto i Nakao będą umierać z zazdrości, czy nie. Swoją drogą, chyba mają zbyt podobne nazwiska, co...?
- Też to zauważyłem.- Uśmiechnąłem się lekko.
- Dobra, lecę. Do zobaczenia wieczorem. Powodzenia!
- Dzięki, miłego dnia!
Maeda pomachał mi jeszcze na pożegnanie i wyszedł z naszego mieszkania. Westchnąłem ciężko i dopiłem swoją herbatę. Musiałem nieco ogarnąć w domu i przygotować się do spotkania z Nakao.
Tym razem umówiliśmy się do kina na film akcji. Właściwie nie bardzo obchodziło mnie dokąd pójdziemy, najważniejsze było, że mogę spędzić z Nakao trochę czasu.
Chociaż różnica wieku nie była duża, nigdy nie sądziłem, że będę umawiał się z młodszym chłopakiem. Zwykle preferowałem starszych i bardziej dojrzalszych. Dobrze się przy takich czułem, dlatego trochę mnie zaskakiwało, że tak dobrze bawię się z Nakao. Miałem nadzieję, że nie popełniam kolejnego błędu...

Punktualnie o 13:00 zjawiłem się w umówionym miejscu, czyli przy wejściu do podziemnego metro. Mój chłopak już tam na mnie czekał, podrygując zabawnie i rozglądając się wokół.
Podszedłem do niego z uśmiechem, powstrzymując chęć przestraszenia go. Kiedy w końcu mnie zauważył, przygryzł lekko wargę i posłał mi uroczy uśmiech.
- Dzień dobry, Nao-san!- przywitał się.
- Dzień dobry, Nakao-kun - odparłem.- Długo na mnie czekasz?
- Nie, skąd.- Pokręcił przecząco głową.- Szczerze mówiąc, bałem się, że się spóźniłem, dopiero co przyszedłem, a zapomniałem telefonu. Dobrze, że chociaż mają tutaj zegar... No, ale mniejsza z tym! Idziemy?
- Tak, jasne!
Ruszyliśmy po betonowych, zaśnieżonych schodach w kierunku stacji. Nakao uparł się, byśmy pojechali do kina oddalonego od naszych miejsc zamieszkania o kilka kilometrów, głównie po to, by nie spotkać pracowników mojej księgarni, choć właściwie nie widziałem w tym większego sensu, w końcu i tak to byli tylko koledzy z pracy. Gdyby zobaczyli mnie z Nakao, po prostu powiedziałbym, że to znajomy. Choć fakt faktem, że w obecnych czasach chodzenie do kina "ze znajomym" było raczej rzadko spotykane.
W obcym mieście nasze podejście było nieco inne. Nie znając ludzi, nie znając okolic, z mapą w kieszeni i tylko we dwoje - tyle starczyło, żeby spędzić miło ten mroźny, zimowy dzień.
Wsiedliśmy do naszego pociągu, zaskakująco pustego jak na tę popołudniową godzinę. Zajęliśmy dwa miejsca pod oknem, z dala od innych pasażerów, by móc swobodnie rozmawiać między sobą.
- Mam nadzieję, że ten film nie okaże się porażką - westchnął Nakao.- Niby słyszałem o nim same dobre opinie, ale zawsze mam wątpliwości, kiedy w końcu decyduję się go obejrzeć.
- Na pewno nie będzie tak źle - zaśmiałem się.- Najwyżej następnym razem to ja wybiorę jakiś film.
- Ah, ale odpowiada ci film akcji?- zapytał, nieco zaniepokojony.- Trochę się wahałem nad romansem, ale... koniec końców, trochę dziwnie by wyglądało, jakby dwóch facetów poszło na taki film... a-ale możemy zawsze obejrzeć jakiś u mnie!
- W porządku, filmy akcji to moje ulubione - uspokoiłem go, nie przestając się uśmiechać.- Cieszę się, że wybrałeś właśnie ten.
- To dobrze - westchnął.- M-może pójdziemy na obiad po kinie? Znam jedną przytulną restaurację w tamtych okolicach.
- Jasne, z przyjemnością - powiedziałem z uśmiechem.- Często tam bywasz, Nakao-kun?
- Niee, parę razy byłem tam ze znajomymi we wakacje. Niedaleko jest jezioro, nad które lubiliśmy jeździć. A ty miałeś okazję zwiedzić okoliczne miasta, Nao-san?
- Hmm, szczerze mówiąc, nawet mnie do tego szczególnie nie ciągnęło, więc...- Wzruszyłem ramionami.- Trzymałem się tylko mojego mieszkania, uczelni i księgarni. Ale kto wie, może zmieni się to w Sylwestra. Maeda-kun powiedział, że szykuje dla mnie coś specjalnego. Pewnie gdzieś mnie wywiezie...- westchnąłem ciężko.
- Ah, więc już masz plany?- zapytał Nakao z uśmiechem.- Cóż, Maeda-san wydaje się być zabawną i sympatyczną osobą, więc na pewno miło spędzisz z nim czas! Czyli szykuje dla ciebie niespodziankę?
- Tak, wygląda na to, że tak.- Uśmiechnąłem się lekko.- Trochę się tego boję, on jest dość... no, w pewnym sensie nieobliczalny. Nigdy nie mogę zgadnąć o czym właśnie myśli, w ogóle rzadko kiedy go rozumiem. Czasem mówi takie dziwne rzeczy, a ja nie mam pojęcia, o co może mu chodzić. Ale obiecałem mu, że spędzimy ten dzień razem, więc muszę słowa dotrzymać. A czy ty masz jakieś plany na Sylwestra?
- Uhm, mam dwie opcje. Jedna grupa znajomych zaprosiła mnie na imprezę do domu jednej z moich koleżanek, a druga grupa do kina na Noc Horrorów. Mają puścić pięć najlepszych horrorów tego roku, więc pewnie będzie się działo.
- I wiesz już, dokąd pójdziesz?
- Pewnie do kina - zaśmiał się.- Wolę raczej oglądać filmy ze znajomymi, niż patrzeć, jak się upijają.- Skrzywił się lekko.- Nie przepadam za alkoholem.
- Podobnie jak ja, choć ostatnio Maeda-kun namówił mnie na wizytę w barze - mruknąłem.- Nigdy więcej...
- Ty i Maeda-san wydajecie się być ze sobą dość blisko, prawda?
- Czy ja wiem - mruknąłem w zamyśleniu.- Myślę, że to zwyczajne relacje między współlokatorami. Z tym, że Shuzo-kun jest zdecydowanie bardziej otwarty i towarzyski niż ja.
- Czy on...?- Nakao zarumienił się lekko.- No... czy Maeda-san również woli mężczyzn?
- Interesujesz się nim?- zapytałem, marszcząc lekko brwi.
- N-nie, skąd! Mnie interesujesz tylko i wyłącznie ty, Nao-san!
Zaśmiałem się lekko, rozbawiony jego reakcją. Przestałem jednak, kiedy Nakao ścisnął delikatnie moją dłoń, patrząc na mnie nieco przybitym wzrokiem.
- Przepraszam, żartowałem - powiedziałem cicho, odwzajemniając jego uścisk i powstrzymując chęć pocałowania go.
Nakao skinął głową i splótł ze sobą nasze dłonie, kryjąc je nieco za nami. Nie trwało to długo, ledwie kilka sekund. Potem uśmiechnął się do mnie łagodnie, jakby chciał przeprosić za to, że nie może zrobić nic więcej.
Zrobiło mi się strasznie głupio. W tym momencie naprawdę chciałem okazać mu trochę czułości, ale fakt, że obaj byliśmy mężczyznami i znajdowaliśmy się w miejscu publicznym, rujnował moje chęci i możliwości. Poza tym, myśl, że Nakao naprawdę mnie tak kocha, sprawiała, że zaczynało brakować mi swobody i pewności siebie.
Nakao chciał ze mną być mimo tego, że go nie kocham, nie darzę go tak silnym uczuciem, jak on mnie. A mimo to przystał na moją propozycję.
Zrobił coś, na co nigdy nie zdobyłby się Yamato.
Ciekaw jestem, czy w rzeczywistości moja pierwsza miłość zdawała sobie sprawę z ogromu uczuć, jakimi ją darzyłem. Czy Yamato czuł się tak, jak ja teraz? Nieco przytłoczony tą miłością, ale jednak z jednej strony szczęśliwy, że znalazł się ktoś, komu na mnie zależy.
Nie... chyba jednak nie. Yamato nie był taki, za jakiego go uważałem. Jego nie obchodziło, co do niego czuję.
Ja nie jestem taki jak on.
- Nakao-kun!- Spojrzałem na niego uważnie.- M-może chciałbyś mnie odwiedzić po kinie?
- E-eh?- Jego oczy momentalnie zrobiły się dwa razy większe.
- Uhm... ja... znaczy... j-ja...- Z nerwów znów zacząłem się jąkać.- Ehm, będziemy mieli... troszkę prywatności... w-w końcu tak na mieście t-to... to nie możemy swobodnie się zachowywać...- Poczułem na twarzy silne rumieńce. Zamknąłem oczy, kryjąc się po nos za ciepłym szalikiem, który dostałem od mamy przed powrotem do Fukui.- Jeśli nie chcesz...
- Chcę - bąknął Nakao.- J-jeśli nie będę przeszkadzał Maedzie-san...
- N-nie będzie go - szepnąłem, zerkając na niego nerwowo.
- Oh...- Nakao odwrócił ode mnie wzrok, czerwieniąc się intensywnie.- Uhm...
- B-będziemy rozmawiać!- powiedziałem słabo, zdając sobie sprawę z tego, że moja propozycja brzmiała raczej jak próba zaciągnięcia go do łóżka.
- O-oczywiście - mruknął, uśmiechając się lekko.- Z... z przyjemnością, Nao-san.
Odetchnąłem głęboko, powoli wypuszczając z siebie powietrze, choć nie udało mi się tym samym pozbyć rumieńców, czy uspokoić. Miałem wrażenie, że cała moja głowa płonie żywym ogniem, a nad nami wciąż wisi jakieś niedopowiedzenie.
I, jeśli mam być szczery, w tamtym momencie czułem się jak najzwyklejszy zboczeniec...

- Podobało ci się, Nao-san?- zapytał Nakao, kiedy wyszliśmy z kina po zakończeniu filmu.
- Tak, chociaż główny bohater był zaskakująco podobny do Naoto-san.- Uśmiechnąłem się lekko.- Trochę mnie przerażał.
- Naoto-san? Czy to ten, który towarzyszył Maedzie-san na zakupach?
- Tak, to właśnie Naoto-san. Jest troszkę... niezrównoważony, jeśli mogę się tak wyrazić. Nie chcę go oceniać, bo nie znam go zbyt długo, ale sądząc z jego dotychczasowego zachowania, odniosłem właśnie takie wrażenie. Poza tym, Maeda-kun trochę mi o nim opowiadał. Ale wracając do filmu! Bardzo mi się podobał. Tylko... naprawdę, nie musiałeś za mnie płacić, Nakao-kun.- Spojrzałem na niego nieco urażony.
- Wybacz, ale... no, mimo wszystko, to była r-r-ra-ndka, więc...- Podrapał się po głowie, rumieniąc mocno.- P-przepraszam...
- W takim razie następnym razem ja płacę - westchnąłem.
- Dobrze.- Nakao uśmiechnął się nieśmiało.- Uhm, to teraz... idziemy coś zjeść, czy... o-od razu do c-ciebie?
- Oh.- Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałem, że zaprosiłem go do domu.- J-jeśli chcesz, możemy zjeść coś u mnie. Nie potrafię może gotować zbyt dobrze, ale...
- Domowe jedzenie zawsze jest lepsze, niż kupne!- zawołał z entuzjazmem mój chłopak.- P-pomogę ci przyrządzić coś smacznego!
- No dobrze...- bąknąłem.- W-w takim razie, chodźmy do mnie...
- U-uhm.- Skinął głową, znów się rumieniąc.
Przeszliśmy przez barierkę w metrze akurat w momencie, kiedy na peron wjeżdżał nasz pociąg. Wskoczyliśmy do niego pospiesznie i stanęliśmy przy oknie, ja opierając się o ściankę przedzielającą jeden wagon od drugiego. Tym razem nam się nie poszczęściło i trafiliśmy na niemały tłok.
- Przepraszam!- mruknął Nakao, kiedy stojący za nimi mężczyźni pchnęli go w moim kierunku i chłopak nadepnął moją stopę.
- W porządku, nic nie poradzimy.- Uśmiechnąłem się lekko, choć dość nerwowo.
Ta sytuacja zdecydowanie mi nie odpowiadała. Byłem niższy od Nakao, dlatego czułem się trochę przytłoczony, kiedy zmuszony był oprzeć ręce na ściance za mną, by odpierać nacisk innych pasażerów. Oczywiście, robił to, żeby mnie nie zgnieść, ale mimo wszystko więził mnie w swoich ramionach.
- Zaraz będziemy na miejscu - szepnął mi do ucha.
- Uhum - mruknąłem, przymykając oczy. Był tak blisko, że mogłem poczuć przyjemny zapach jego skóry. Jeden ruch głową, a mógłbym wtulić się w zagłębienie jego szyi.
Jednak naprawdę niezręcznie zrobiło się dopiero wtedy, gdy jego udo znalazło się między moimi nogami, a ja zostałem wręcz przygwożdżony do ścianki.
- Przepraszam, to nie moja wina!- westchnął Nakao, jakby zirytowany.
- To dlaczego przepraszasz?- parsknąłem śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.- W porządku, zaraz wysiadamy i to...- Umilkłem, czując nacisk na kroczu.- ... się skończy - szepnąłem.
W rzeczywistości droga wydawała się jednak dłużyć niemiłosiernie. Nakao robił co mógł, żeby nie było aż tak niekomfortowo, choć jego starania i tak szły na marne.
Szeroką przestrzeń stacji i świeże powietrze przywitaliśmy niemalże ze łzami w oczach. Spojrzeliśmy po sobie, dopiero teraz świadomi komizmu sytuacji sprzed chiwli. Oboje zaśmialiśmy się swobodnie i ruszyliśmy w kierunku mojego mieszkania.
Cholernie się denerwowałem. Im bliżej byliśmy, tym stres bardziej mnie zżerał, czułem, że dłonie zaczynają mi się pocić i przestaję być rozmowny, chociaż nawet Nakao nie był zbyt skory do rozmowy. W dodatku miałem dziwne wrażenie, że Maeda z jakiegoś powodu wrócił do domu.
Może zapomniał czegoś, albo dostał wolne? A może go zwolnili...?
- P-proszę - bąknąłem, kiedy otwierałem drzwi i przepuszczałem Nakao pierwszego.- Rozgość się, Nakao-kun.
Chłopak wszedł nieśmiało do środka, z ciekawością rozglądając się wokół siebie. Nie odrywając wzroku od otoczenia, ściągnął z siebie buty i kurtkę. Ja również to zrobiłem, przy okazji wyjmując z szafki dwie pary domowych kapci i podsuwając mu jedną.
- Dziękuję - powiedział z wdzięcznością, zakładając je.
- Napijesz się herbaty?- zapytałem, wchodząc do kuchni.
- Tak, dziękuję - odparł.
- Co powiesz na tradycyjny ramen?- zapytałem niepewnie, zaglądając do lodówki i sprawdzając zapasy żywności i dostępne składniki na obiad.
- Jak najbardziej, uwielbiam ramen!
- W porządku.- Przygryzłem lekko wargę, szykując dzbanuszek do zaparzenia herbaty i odpowiednie produkty do przyrządzenia ramen.
- Lubisz gotować, Nao-san?
- Nie tak bardzo jak piec - odparłem z uśmiechem.- Ale jako żyjący samotnie człowiek, trzeba sobie radzić. No, teraz już przyzwyczaiłem się do Maedy-kuna, więc gotujemy na zmianę, a przynajmniej staramy się tego trzymać.
- To twoje wypieki?- zapytał Nakao, wskazując na talerz z kilkoma ostatnimi ciastkami z kawałkami czekolady, które upiekłem dzień wcześniej.
- Tak. Poczęstuj się, jeśli chcesz.
- D-dziękuję!- Nakao zabrał jedno ciastko i ugryzł kawałek. Wpatrywałem się w niego z bijącym sercem, czekając na rekację.- Przepyszne!- wykrzyknął nagle, patrząc na mnie z oniemieniem.- To jest naprawdę świetne, Naofumi-san! Cz-czy mogę jeszcze jedno?
- Oh... ehm, może po obiedzie?- zaproponowałem z uśmiechem.- Upiekę ich dla ciebie więcej, jeśli zechcesz! Masz jakieś ulubione? Mogę postarać się je zrobić.
- Uwielbiam właśnie takie - odparł, rozmarzony, kończąc ciastko.- Są zdecydowanie lepsze niż te z cukierni, w której zwykłem kupować. Jeśli to dla ciebie nie problem, to poproszę o nie kiedyś!
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że ci smakują.- Uśmiechnąłem się do niego szczerze.
- Wypieki to twoje hobby, Nao-san?
- Można tak powiedzieć. Chciałem kiedyś zostać cukiernikiem, ale, niestety, nie przyjęli mnie do szkoły. Dlatego wybrałem malarstwo.
- Będę mógł kiedyś zobaczyć twoje prace?
- Jasne, że tak. Pokażę ci je po obiedzie.
- To super!
Znów się do niego uśmiechnąłem, zachęcając go gestem, by pomógł mi w przygotowaniu posiłku. Sam nie mogłem się nadziwić temu, jak miło spędza mi się z nim czas. W dodatku w końcu mogliśmy zachowywać się swobodnie, w tym skromnym mieszkaniu, z dala od ciekawskich i natrętnych spojrzeń.
Kiedy przygotowaliśmy ramen, zanieśliśmy je do salonu wraz z miseczkami i pałeczkami. Usiedliśmy przy stoliku, przy okazji włączyłem wieżę stereo, by w tle grały nam ciche piosenki.
Jedzenie posiłku z Nakao było zaskakująco miłe. Nie mogłem nie uśmiechać się pod nosem, podobnie zresztą jak i on, od czasu do czasu patrząc na siebie.
Kiedy skończyliśmy nasz pierwszy, wspólny obiad, Nakao uparł się, że to on pozmywa. Zająłem się więc wycieraniem i chowaniem naczyń, przy okazji podpytując go o szkołę i jego znajomych. Wyglądało na to, że należy do bardzo towarzyskich osób i ma mnóstwo przyjaciół, w dodatku jest bardzo lubiany i wręcz popularny. Trochę mu nawet tego zazdrościłem, w końcu ja w szkole zawsze trzymałem się na uboczu, przynajmniej po incydencie z wyznaniem miłości Yamato.
Po posprzątaniu przeszliśmy do mojego pokoju. Nakao usiadł na łóżku, wyglądając na dość spiętego, jednak rozluźnił się, kiedy usiadłem obok niego z kilkoma szkicownikami w rękach. Podałem mu pierwszy, zachęcając, by otworzył.
- Jeden z rysunków jest poplamiony, ponieważ Maeda-kun oglądał je podczas jedzenia puddingu - ostrzegłem.
- Pewnie dostał niezłą burę, co?
- Szczerze mówiąc, to nie - odparłem z uśmiechem.- Gdyby był to szkicownik na zajęcia z uczelni to inna sprawa, ale ten tutaj to taki bardziej brudnopis.
- Oh...- Nakao przesunął wzrokiem po jednym z rysunków - tygrysie polującym na antylopę - jakby badał każdy szczegół.- Niesamowite - szepnął, zachwycony.- Zupełnie, jakbym patrzył na prawdziwe zdarzenie, stojąc tuż przed nimi. Wspaniale oddałeś prawdziwość tej sceny, Nao-san.
- Dziękuję - powiedziałem z uśmiechem.- Lubię rysować zwierzęta. Myślę, że dobrze sobie z nimi radzę, przynajmniej lepiej, niż z ludźmi.
- Rysujesz też portrety?- zaciekawił się.
- Tak.- Podałem mu kolejny szkicownik.- Chociaż za tym nie przepadam. Ale muszę, żeby ćwiczyć do zajęć. Szczególnie całe sylwetki, bo często dostajemy modela do narysowania.
- I to odbywa się tak, jak na filmach?- zaciekawił się Nakao.- Siadacie w półokręgu, a model w jego środku dla was pozuje?
- Tak, dokładnie.- Skinąłem głową.
- N-nago też?
- Takiego jeszcze nie gościliśmy, ale ponoć w przyszłym miesiącu mamy zająć się rysowaniem nagich ciał.- Skrzywiłem się lekko.- W życiu bym się nie odważył pozować nago...
- J-ja też nie - przyznał Nakao.- To takie zawstydzające, siedzieć tak przed wszystkimi, kiedy się na ciebie gapią...
- Hmhmhm.- Zakryłem usta dłonią, by się nie roześmiać.
- Hmm? Co się stało, Nao-san?- Nakao uśmiechnął się do mnie.
- Nie nic.- Pokręciłem głową.- Nie chciałbyś, żebym cię narysował?
- Eh? T-tak jak w "Titanicu"?
- N-no może z tą różnicą, że ubranego...- powiedziałem, rumieniąc się.
- Oh, j-jasne, o-o takiego mi chodziło! U-uhm... j-jeśli chcesz...
- Chciałbym spróbować, jeśli nie masz nic przeciwko - wyjaśniłem, wzruszając ramionami.- To będzie taki mój drobny prezent dla ciebie, z okazji pierwszej randki.
- D-dobrze.
Sięgnąłem po jeden ze szkicowników, po czym usiadłem na krześle przy biurku i chwyciłem do ręki ołówek. Oparłem stopy o łóżko, a szkicownik położyłem sobie na udach, po czym posłałem Nakao uspokajający uśmiech.
- M-mam się jakoś ustawić?- zapytał niepewnie.
- Nie trzeba, wystarczy, że będziesz tak przez chwilę siedział. To nie potrwa długo, naszkicuję cię, a resztę dorysuję później.
- Dobrze.
Nakao przez chwilę wahał się, jakby zastanawiając, która pozycja będzie najdogodniejsza do siedzenia. W końcu usiadł na łóżku po turecku, opierając się o ścianę przy oknie i, z delikatnym rumieńcem, spojrzał w bok.
Zacząłem szkicować jego sylwetkę, zaczynając od prostej kreski imitującej ścianę. Skupiając się na jej poziomie, dorysowałem kolejne, będące plecami i ramionami Nakao. Kiedy skończyłem tułowie, dorysowałem nogi i głowę, na koniec zostawiając włosy, oczy, nos, usta oraz uszy.
- Okay, mam szkic - powiedziałem, wstając i ponownie zajmując miejsce obok Nakao.
- Wow, szybko ci poszło - mruknął Nakao, zaglądając do mojego szkicownika.- Jedyne co potrafię do proste kreski i krzywe kółeczka, a u ciebie nawet szkic wygląda jak dzieło malarza...
- Przesadzasz - zaśmiałem się lekko, zaczynając poprawiać kontury i dorysowywać szczegóły. Nakao przyglądał się z uśmiechem mojej pracy, śledząc każdy ruch ołówka.
- Naprawdę lubisz rysować, prawda, Nao-san?
- Uhm.- Skinąłem z uśmiechem głową.
Nakao przysunął się bliżej mnie, tak, że nasze ramiona stykał się ze sobą. Po dłuższej chwili wahania objął mnie ostrożnie. Przygryzłem lekko wargę, czułem delikatne drżenie jego dłoni na moim barku. Przełknąłem ślinę i powoli przesunąłem się ku niemu, opierając o jego klatkę piersiową.
Nie mam pojęcia, czy serce szalało mi z radości, czy ze zdenerwowania. Dawno nie czułem tej specyficznej bliskości drugiej osoby, ciepła jego ciała i poczucia bezpieczeństwa, jakie temu towarzyszyły.
Oparłem wygodnie głowę, nie przestając się uśmiechać. Mógłbym przesiedzieć tak aż do rana...
- Podoba ci się?- zapytałem cicho, kiedy rysunek był już prawie skończony.
- Jest piękny - odparł równie cicho.- A może... narysowałbyś mi siebie, Nao-san?
- Mnie?- zdziwiłem się.
- Mhm. Chciałbym mieć twój portret.
- Nigdy nie rysowałem samego siebie.
- Jeśli to niemożliwe...
- Spróbuję - przerwałem mu z uśmiechem.- Kiedy tylko znajdę wolną chwilę. Na razie musisz zadowolić się tym.
- Dziękuję - szepnął Nakao, cmokając mnie lekko w policzek.
Zarumieniłem się lekko i zagryzłem wargę, przestając rysować. Cholera, rozkojarzył mnie, nie mogłem się już skupić.
- Uhm... ch-chcesz się jeszcze czegoś napić?- zapytałem, odwracając do niego głowę.
- Nie, dziękuję - szepnął.
Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w sobie w oczy. Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz patrzyłem w czyjeś oczy z tak bliska. Ale, o dziwo, nie bardzo mnie to peszyło, nie czułem się niekomfortowo.
Powolnym ruchem ręki odłożyłem mój szkicownik i dotknąłem policzka Nakao. Wsunąłem dłoń w jego miękkie włosy i przysunąłem do siebie jego głowę, ostrożnie, delikatnie.
Poczułem przyjemny dreszcz przebiegający przez moje ciało, kiedy nasze usta się zetknęły. Z początku żaden z nas się nie ruszył, po prostu trwaliśmy w bezruchu ze złączonymi wargami, dopóki w końcu nie odważyłem się, by lekko rozchylić swoje. Nakao natychmiast zrobił to samo, wsuwając do nich język, szukąc nim mojego.
Objął mnie ramionami, przyciągając do siebie. Usiadłem na nim okrakiem, odgarniając włosy z twarzy, również go objąłem, za szyję, przyciskając się zachłannie do jego ust.
Tak słodkie, czułe, a jednocześnie gwałtowne i namiętne pocałunki.
I wszystkie moje.
Westchnąłem cicho, kiedy Nakao wsunął dłonie pod moją koszulkę i poczułem ciepło jego skóry. Odruchowo poruszyłem biodrami, przesuwając kroczem po jego kroczu, które zaczęło powoli rosnąć. Skarciłem się za to w myślach, nie powinienem go podniecać, ale...
Nie przestawałem go całować.
- Nao-san...- wymamrotał Nakao, przygryzając lekko moją wargę.- Jeśli tak dalej pójdzie...
- Wiem - westchnąłem ciężko, znów go całując.- Już kończymy... jeszcze tylko raz...i jeszcze raz... ten ostatni.- Za każdym razem, mówiąc to, całowałem go namiętnie, na długo przylegając wargami do jego ust. W końcu jednak opamiętałem się i oderwałem od niego, wtulając głowę w zagłębienie jego szyi.
Nakao przytulił mnie, całując lekko w odkrytą szyję. Wzdrygnąłem się, czując nagły dreszcz.
- Eh... przepraszam - westchnąłem.- J-jeśli chcesz iść do łazienki...
- N-nie, to zaraz przejdzie.
- Jesteś pewien?
- Tak... Uhm... t-ty też, Nao-san...?
- Uhm - mruknąłem.
- Z niczym nam się nie spieszy, no nie?
- Absolutnie...
- W ogóle... w końcu jesteśmy ze sobą bardzo krótko.
- No tak.
- I jesteśmy facetami.
- Racja...- westchnąłem, opierając czoło o jego ramię i zagryzając wargę.- Będzie cię boleć...
- I ciebie też.
- W sumie racja...
- Z-zrobię to dłonią...- wymamrotał cicho, tak, że ledwie go usłyszałem.
Skinąłem głową w odpowiedzi, sam zaczynając pospiesznie walczyć z jego rozporkiem. Oblizałem wyschnięte wargi, a kiedy w końcu wyciągnąłem jego członka, uniosłem głowę i, całując go, zacząłem pieścić go dłonią.
Nakao nie pozostawał mi dłużny. Przesunął nieśmiało dłonią po moim penisie, sięgając jąder i pieszcząc je delikatnie. Jęknąłem w jego usta, unosząc lekko biodra, by mógł zsunąć niżej moje spodnie wraz z bielizną. Sapnąłem, kiedy zaczął poruszać energicznie dłonią, wprawiając w ruch również nadgarstek. Nie mogłem powstrzymać odruchu poruszania biodrami.
Tak dawno nikt mnie nie dotykał...
- Nao-san, błagam, przestań...- sapnął Nakao.- P-podniecasz mnie tylko bardziej...
Resztkami woli posłuchałem jego prośby. Faktycznie trochę przesadzałem, jeszcze chwila i wyglądałoby to, jakbym go ujeżdżał...
Oderwałem się od jego ust i splunąłem na dłoń, by nawilżyć jego penisa. Rozsmarowałem po nim ślinę, dzięki czemu łatwiej było poruszać po nim ręką. Jednak Nakao nieoczekiwanie odsunął moją dłoń, przyciągnął mnie do siebie tak, by nasze członki się ze sobą stykały, po czym zaczął pieścić oba naraz.
Zacisnąłem palce na jego ramionach, wpatrując się w tę czynność. Oboje jęczeliśmy cicho, i wyglądało na to, że dojdziemy w tym samym czasie.
Nie wierzyłem w to, co się działo, ale było mi tak przyjemnie, że nie bardzo się tym przejmowałem. W jednej chwili przypomniałem sobie jak rozkoszny może być dotyk drugiego mężczyzny, jak wielkie mogę odczuwać pragnienie.
Chciałem czegoś więcej. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu byłem, można by rzec niezbyt przyzwoicie, "napalony".
Ale, oczywiście, nie mogłem powiedzieć o tym Nakao, przynajmniej nie teraz.
Doszliśmy jednocześnie, Nakao ścisnął odrobinę dłonią nasze penisy, przez co krzyknąłem, nieco zaskoczony. Westchnąłem z rozkoszą, kiedy jeszcze przez chwilę pieścił mnie, jakby nie chcąc odrywać ode mnie ręki.
Pocałowałem go czule, dopiero teraz czując się wypompowany z sił.
- Uznajmy, że... to było konieczne - wymamrotałem.
- Dobrze, Nao-san - powiedział cicho Nakao.- Było ci dobrze?
- Wspaniale. Dziękuję, Nakao. A jak z tobą?
- Niewiarygodnie dobrze - odparł z uśmiechem i pocałował mnie.- Kocham cię, Nao-san.
- Uhm...- Uśmiechnąłem się lekko.- Dziękuję, Nakao. I... przepraszam za to.
- Nie przepraszaj. Oboje jesteśmy "winni". Uhm... u-ubierzmy się lepiej.
- Ah, tak!- Wstałam pospiesznie, podciągając spodnie i bieliznę. Nakao również się podniósł, by doprowadziś swój stan do porządku. Oboje unikaliśmy swojego spojrzenia, rumieniąc się delikatnie.
- Zdaje się, że Maeda-san niedługo wróci, prawda?
- Za jakąś godzinę.
- Wyjdę przed tym czasem, żebyś mógł uniknąć niewygodnych pytań.
- D-dobrze.- Spuściłem głową, czując się, jakbym właśnie dostał otwartą dłonią w twarz. Wyglądało na to, że Nakao jednak nie do końca jest zadowolony z tego, co się przed chwilą stało...
A przynajmniej myślałem tak, dopóki nagle nie wziął mnie w ramiona i nie przytulił z całych sił.
- Bardzo ci dziękuję, Nao-san! Mam ogromną ochotę wprosić się do ciebie na noc, ale wiem, że to niemożliwe, poza tym nie chciałbym zrobić ci czegoś złego, a w tej chwili moje myśli są odrobinę pogmatwane. Czy pozwolisz mi jeszcze kiedyś cię odwiedzić?
- T-tak, oczywiście - bąknąłem, obejmując go.- Zawsze będziesz tu mile widziany.
- Dziękuję. Kocham cię, Nao-san.
Uśmiechnąłem się, rozczulony, walcząc ze łzami w oczach. Ukryłem twarz w zagłębieniu jego szyi i westchnąłem cicho.
- Ja również dziękuję, Nakao.
Proszę, poczekaj za mną jeszcze trochę.



6 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemny rozdział <3

    - Jasne, z przyjemnością - powiedziałem z uśmiechem.- Często tam bywasz, Nakao-kun?- Niee, parę razy byłem tam ze znajomymi we wakacje. Niedaleko jest jezioro, nad które lubiliśmy jeździć. A ty miałeś okazję zwiedzić okoliczne miasta, Nakao-kun?

    W drugiej wypowiedzi Nakao nazwal Nao swoim imieniem :)
    Coź chyba za duzo postci na ,,n'' xD
    Ah i przepraszam jesli znowu Cie zle poprawilam :)
    Pora spac bo po 3-ciej komentarze wychodza mi jakies....takie oschle?
    ~Deirdre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawione, baaardzo dziękuję, no bo faktycznie, obawiałam się, że gdzieś ich pomyliłam ;_; Moja wina, zachciało mi się takich imion xD
      Poprawianie mnie i wszelkie uwagi zawsze mile widziane! *-*

      Usuń
  2. O mój Boże, to było po prostu mega.
    Czekałam na ten rozdział.
    I tu taka niespodzianka na koniec.
    Jednocześnie coraz bardziej ciekawi mnie związek Maedy.
    Po cichu liczę, że rzuca się sobie w ramiona xD

    Czytając lektury do szkoły,
    Yew S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie!! Nareszcie się doczekałam tego rozdziału! *-*
    "Proszę, poczekaj za mną jeszcze trochę" T^T Troszkę mi żal Nakao, ale Fumi-chan też zaczyna powoli coś czuć! No i oczywiście w końcu zaczyna sie coś dziać : D (you know what, you know what, you know what I mean~mean).
    Rozdział był superaśny, przypomniał mi jak bardzo uwielbiam Mae-chana i to opowiadanie *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekanie się opłaca <3
    Urocze, świetne... no po prostu epickie ^^

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń