- Więęęc...- Maeda postawił na stoliku kubki z herbatą i usiadł
naprzeciwko mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Uprzedzam cię, Shuzo-kun, że nie życzę sobie niewygodnych pytań
– powiedziałem na wstępie, nie przerywając rysowania w
szkicowniku.
- No weź, przecież nie mam zamiaru cię pytać o to, jaki jest w
łóżku.- Maeda machnął z uśmiechem rękę.- Ale powiedz mi, jak
to się stało? Czyżbyś się zakochał?
- To... nie do końca tak – mruknąłem, czując delikatne rumieńce
na twarzy.- Po prostu zdecydowałem się pójść o jeden krok
naprzód w życiu i spróbować szczęścia przy...boku Nakao.
- Ohh, rozumiem...
- To... nie zabrzmiało przesadnie romantycznie, prawda?- zapytałem
cicho, zerkając na niego niepewnie.
- Jasne, że nie. Przecież każdy o tym marzy. No, przynajmniej
większość.
- Właśnie dlatego boję się, że mówię rzeczy jak z telenoweli
dla staruszek – westchnąłem.
- Najważniejsze, że jesteś szczery wobec siebie samego i Nakao –
powiedział Maeda.- Czyli oficjalnie jesteś zajęty, tak?
- Wątpię, bym kiedykolwiek miał być „oficjalnie” zajęty,
skoro jestem gejem – mruknąłem.- Ale między nami, to tak.
- Noo, powiem ci, że byłem naprawdę zaskoczony, kiedy oznajmiłeś
mi, że ty i Nakao jesteście razem.- Maeda upił łyk swojej herbaty
i spojrzał w stronę balkonu.- A więc Fumi-chan ma chłopaka. Cóż,
cieszy mnie to. Życzę wam jak najlepiej. Jeśli cię skrzywdzi, daj
mi znać.
- Nie jesteś moim ochroniarzem – mruknąłem, ale uśmiechnąłem
się na jego słowa.- Wydaje mi się, że Nakao nie należy do tego
typu osób.
- Pozory mylą, każdy ci to powie.
- Niby masz rację.- Skinąłem głową, przyglądając się mojemu
rysunkowi.- Zobaczymy, jak to będzie. Mam wrażenie, że jestem
nieco silniejszy niż kiedyś, więc chyba bym sobie poradził. Ale
dziękuję za twoją troskę.
Maeda,
podparty łokciem o blat stołu, znów zaczął mnie obserwować.
Ignorowałem go do momentu, kiedy skończyłem rysować. Zamknąłem
szkicownik i spojrzałem na niego z westchnieniem.
- O co chodzi?- zapytałem.
- Chyba jestem trochę zazdrosny – mruknął.
- Zazdrosny?- uniosłem brwi.- O co?
- Może i nie jest to obustronna miłość, ale jednak masz kogoś,
kto cię kocha. Trochę ci tego zazdroszczę.
- Nie rozumiem. Przecież masz Naoto.
- Naoto?- Maeda spojrzał na mnie sceptycznie.
- Przecież... no, mam wrażenie, że cię kocha. I to bardzo.-
Skrzywiłem się lekko na wspomnienie jego zachowania w stosunku do
mnie.
- To, co czuje do mnie ten narwaniec, to nie miłość. On chce
korzyści z naszego związku, to wszystko.
- Skąd ta pewność?
- Znam go już od dawna.- Maeda uśmiechnął się lekko.- To młodszy
brat faceta, którego kiedyś kochałem.
- Eh?- spojrzałem na niego zaskoczony. Maeda jeszcze nigdy nie
opowiadał mi o swoich przeszłym związkach.
- Dziwisz się, że znam to uczucie?
- N-nie, nie o to mi...
Maeda
roześmiał się radośnie.
- No cóż, nawet ja byłem kiedyś taki głupi. Oczywiście, nie
chcę obrażać ani ciebie, ani Nakao, czy coś – dodał szybko.-
Mam na myśli taki jakby... toksyczny związek. No wiesz, ja robiłem
dla niego wszystko, a on tylko to wykorzystywał.
- Nigdy nie mówiłeś o swoich związkach, więc trochę mnie
zaskoczyłeś...- mruknąłem, po części chcąc się
usprawiedliwić.
- Nie przejmuj się.- Maeda wzruszył ramionami.- Było minęło.
Każdy z nas popełnia błędy. Ty też nie miałeś łatwo, prawda?
Dlatego jestem za tym, by nie wciskać dzieciom bajek o księżniczkach
i książętach, którzy zakochują się w sobie od pierwszego
wejrzenia i jest to miłość na całe życie. Strzeż przed tym
swojej siostry.
- Obawiam się, że w ogóle nie interesują ją bajki –
westchnąłem, przypominając sobie książki, które pokazywała mi
w święta.
- Może to i lepiej.- Maeda napił się herbaty, ja również wziąłem
kubek.
- Ale... wspominałeś, że Naoto jest twoim „byłym”.
- Kiedy w końcu zdecydowałem się skończyć z jego bratem,
zaproponował mi związek.- Maeda sięgnął po paczkę papierosów.-
Mówiłem mu, że nic do niego nie czuję, ale on miał to gdzieś.
Upierał się przy swoim, aż w końcu dałem za wygraną. Ale nie
trwało to długo. Sam rozumiesz, nic nie zmieni faktu, że są
braćmi. W dodatku cholernie do siebie podobnymi. A ja wolałem
zapomnieć o tym, co było i ruszyć naprzód.
- Jak zareagował Naoto?
- Wkurzył się.- Maeda wzruszył ramionami.- Nawet mi groził, ale
nie bardzo się przejąłem. Zawsze był mocny tylko w słowach. No a
potem wiesz, jak było. Nie angażowałem się w żaden związek,
parę razy przeprowadzałem się przez tego idiotę, no i tak w
kółko.
- Można powiedzieć, że utknąłeś w miejscu – zauważyłem.-
Naprawdę nie da się z tym nic zrobić?
- Oh, da się.- Maeda posłał mi lekki uśmieszek.- Wystarczy
ustronne miejsce i łopata.
- Dlaczego mam wrażenie, że mówisz poważnie?- westchnąłem
cicho, a mój lokator zachichotał.
- No cóż, opowiedziałem ci trochę o swoim fatalnym związku, mam
nadzieję, że mi się odwdzięczysz.- Maeda podniósł się i zabrał
swój kubek.
- Już ci kiedyś mówiłem... coś... prawda?
- Po pijaku – roześmiał się Shuzo.- Życzę sobie zwierzeń na
trzeźwo!
- Pomyślę nad tym – powiedziałem z uśmiechem.
- Jaaasne! No nic, zmykam do roboty, a ty szykuj się na tę swoją
randkę.
- Mam jeszcze kilka godzin czasu – powiedziałem, patrząc na
zegarek.
- W każdym bądź razie, pamiętaj, żeby uprzedzić swojego
chłopaka, że w Sylwestra będziesz niedostępny.
- Jesteś pewien, że nie chcesz mi powiedzieć, co dla mnie
szykujesz?
- Jasne, że nie! To niespodzianka! I spędzamy go SAMI, nieważne,
czy Naoto i Nakao będą umierać z zazdrości, czy nie. Swoją
drogą, chyba mają zbyt podobne nazwiska, co...?
- Też to zauważyłem.- Uśmiechnąłem się lekko.
- Dobra, lecę. Do zobaczenia wieczorem. Powodzenia!
- Dzięki, miłego dnia!
Maeda
pomachał mi jeszcze na pożegnanie i wyszedł z naszego mieszkania.
Westchnąłem ciężko i dopiłem swoją herbatę. Musiałem nieco
ogarnąć w domu i przygotować się do spotkania z Nakao.
Tym
razem umówiliśmy się do kina na film akcji. Właściwie nie bardzo
obchodziło mnie dokąd pójdziemy, najważniejsze było, że mogę
spędzić z Nakao trochę czasu.
Chociaż
różnica wieku nie była duża, nigdy nie sądziłem, że będę
umawiał się z młodszym chłopakiem. Zwykle preferowałem starszych
i bardziej dojrzalszych. Dobrze się przy takich czułem, dlatego
trochę mnie zaskakiwało, że tak dobrze bawię się z Nakao. Miałem
nadzieję, że nie popełniam kolejnego błędu...
Punktualnie
o 13:00 zjawiłem się w umówionym miejscu, czyli przy wejściu do
podziemnego metro. Mój chłopak już tam na mnie czekał, podrygując
zabawnie i rozglądając się wokół.
Podszedłem
do niego z uśmiechem, powstrzymując chęć przestraszenia go. Kiedy
w końcu mnie zauważył, przygryzł lekko wargę i posłał mi
uroczy uśmiech.
-
Dzień dobry, Nao-san!- przywitał się.
-
Dzień dobry, Nakao-kun - odparłem.- Długo na mnie czekasz?
- Nie,
skąd.- Pokręcił przecząco głową.- Szczerze mówiąc, bałem
się, że się spóźniłem, dopiero co przyszedłem, a zapomniałem
telefonu. Dobrze, że chociaż mają tutaj zegar... No, ale mniejsza
z tym! Idziemy?
- Tak,
jasne!
Ruszyliśmy
po betonowych, zaśnieżonych schodach w kierunku stacji. Nakao uparł
się, byśmy pojechali do kina oddalonego od naszych miejsc
zamieszkania o kilka kilometrów, głównie po to, by nie spotkać
pracowników mojej księgarni, choć właściwie nie widziałem w tym
większego sensu, w końcu i tak to byli tylko koledzy z pracy. Gdyby
zobaczyli mnie z Nakao, po prostu powiedziałbym, że to znajomy.
Choć fakt faktem, że w obecnych czasach chodzenie do kina "ze
znajomym" było raczej rzadko spotykane.
W
obcym mieście nasze podejście było nieco inne. Nie znając ludzi,
nie znając okolic, z mapą w kieszeni i tylko we dwoje - tyle
starczyło, żeby spędzić miło ten mroźny, zimowy dzień.
Wsiedliśmy
do naszego pociągu, zaskakująco pustego jak na tę popołudniową
godzinę. Zajęliśmy dwa miejsca pod oknem, z dala od innych
pasażerów, by móc swobodnie rozmawiać między sobą.
- Mam
nadzieję, że ten film nie okaże się porażką - westchnął
Nakao.- Niby słyszałem o nim same dobre opinie, ale zawsze mam
wątpliwości, kiedy w końcu decyduję się go obejrzeć.
- Na
pewno nie będzie tak źle - zaśmiałem się.- Najwyżej następnym
razem to ja wybiorę jakiś film.
- Ah,
ale odpowiada ci film akcji?- zapytał, nieco zaniepokojony.- Trochę
się wahałem nad romansem, ale... koniec końców, trochę dziwnie
by wyglądało, jakby dwóch facetów poszło na taki film... a-ale
możemy zawsze obejrzeć jakiś u mnie!
- W
porządku, filmy akcji to moje ulubione - uspokoiłem go, nie
przestając się uśmiechać.- Cieszę się, że wybrałeś właśnie
ten.
- To
dobrze - westchnął.- M-może pójdziemy na obiad po kinie? Znam
jedną przytulną restaurację w tamtych okolicach.
-
Jasne, z przyjemnością - powiedziałem z uśmiechem.- Często tam
bywasz, Nakao-kun?
-
Niee, parę razy byłem tam ze znajomymi we wakacje. Niedaleko jest
jezioro, nad które lubiliśmy jeździć. A ty miałeś okazję
zwiedzić okoliczne miasta, Nao-san?
- Hmm,
szczerze mówiąc, nawet mnie do tego szczególnie nie ciągnęło,
więc...- Wzruszyłem ramionami.- Trzymałem się tylko mojego
mieszkania, uczelni i księgarni. Ale kto wie, może zmieni się to w
Sylwestra. Maeda-kun powiedział, że szykuje dla mnie coś
specjalnego. Pewnie gdzieś mnie wywiezie...- westchnąłem ciężko.
- Ah,
więc już masz plany?- zapytał Nakao z uśmiechem.- Cóż,
Maeda-san wydaje się być zabawną i sympatyczną osobą, więc na
pewno miło spędzisz z nim czas! Czyli szykuje dla ciebie
niespodziankę?
- Tak,
wygląda na to, że tak.- Uśmiechnąłem się lekko.- Trochę się
tego boję, on jest dość... no, w pewnym sensie nieobliczalny.
Nigdy nie mogę zgadnąć o czym właśnie myśli, w ogóle rzadko
kiedy go rozumiem. Czasem mówi takie dziwne rzeczy, a ja nie mam
pojęcia, o co może mu chodzić. Ale obiecałem mu, że spędzimy
ten dzień razem, więc muszę słowa dotrzymać. A czy ty masz
jakieś plany na Sylwestra?
- Uhm,
mam dwie opcje. Jedna grupa znajomych zaprosiła mnie na imprezę do
domu jednej z moich koleżanek, a druga grupa do kina na Noc
Horrorów. Mają puścić pięć najlepszych horrorów tego roku,
więc pewnie będzie się działo.
- I
wiesz już, dokąd pójdziesz?
-
Pewnie do kina - zaśmiał się.- Wolę raczej oglądać filmy ze
znajomymi, niż patrzeć, jak się upijają.- Skrzywił się lekko.-
Nie przepadam za alkoholem.
-
Podobnie jak ja, choć ostatnio Maeda-kun namówił mnie na wizytę w
barze - mruknąłem.- Nigdy więcej...
- Ty i
Maeda-san wydajecie się być ze sobą dość blisko, prawda?
- Czy
ja wiem - mruknąłem w zamyśleniu.- Myślę, że to zwyczajne
relacje między współlokatorami. Z tym, że Shuzo-kun jest
zdecydowanie bardziej otwarty i towarzyski niż ja.
- Czy
on...?- Nakao zarumienił się lekko.- No... czy Maeda-san również
woli mężczyzn?
-
Interesujesz się nim?- zapytałem, marszcząc lekko brwi.
-
N-nie, skąd! Mnie interesujesz tylko i wyłącznie ty, Nao-san!
Zaśmiałem
się lekko, rozbawiony jego reakcją. Przestałem jednak, kiedy Nakao
ścisnął delikatnie moją dłoń, patrząc na mnie nieco przybitym
wzrokiem.
-
Przepraszam, żartowałem - powiedziałem cicho, odwzajemniając jego
uścisk i powstrzymując chęć pocałowania go.
Nakao
skinął głową i splótł ze sobą nasze dłonie, kryjąc je nieco
za nami. Nie trwało to długo, ledwie kilka sekund. Potem uśmiechnął
się do mnie łagodnie, jakby chciał przeprosić za to, że nie może
zrobić nic więcej.
Zrobiło
mi się strasznie głupio. W tym momencie naprawdę chciałem okazać
mu trochę czułości, ale fakt, że obaj byliśmy mężczyznami i
znajdowaliśmy się w miejscu publicznym, rujnował moje chęci i
możliwości. Poza tym, myśl, że Nakao naprawdę mnie tak kocha,
sprawiała, że zaczynało brakować mi swobody i pewności siebie.
Nakao
chciał ze mną być mimo tego, że go nie kocham, nie darzę go tak
silnym uczuciem, jak on mnie. A mimo to przystał na moją
propozycję.
Zrobił
coś, na co nigdy nie zdobyłby się Yamato.
Ciekaw
jestem, czy w rzeczywistości moja pierwsza miłość zdawała sobie
sprawę z ogromu uczuć, jakimi ją darzyłem. Czy Yamato czuł się
tak, jak ja teraz? Nieco przytłoczony tą miłością, ale jednak z
jednej strony szczęśliwy, że znalazł się ktoś, komu na mnie
zależy.
Nie...
chyba jednak nie. Yamato nie był taki, za jakiego go uważałem.
Jego nie obchodziło, co do niego czuję.
Ja
nie jestem taki jak on.
-
Nakao-kun!- Spojrzałem na niego uważnie.- M-może chciałbyś mnie
odwiedzić po kinie?
-
E-eh?- Jego oczy momentalnie zrobiły się dwa razy większe.
-
Uhm... ja... znaczy... j-ja...- Z nerwów znów zacząłem się
jąkać.- Ehm, będziemy mieli... troszkę prywatności... w-w końcu
tak na mieście t-to... to nie możemy swobodnie się zachowywać...-
Poczułem na twarzy silne rumieńce. Zamknąłem oczy, kryjąc się
po nos za ciepłym szalikiem, który dostałem od mamy przed powrotem
do Fukui.- Jeśli nie chcesz...
- Chcę
- bąknął Nakao.- J-jeśli nie będę przeszkadzał Maedzie-san...
-
N-nie będzie go - szepnąłem, zerkając na niego nerwowo.
-
Oh...- Nakao odwrócił ode mnie wzrok, czerwieniąc się
intensywnie.- Uhm...
-
B-będziemy rozmawiać!- powiedziałem słabo, zdając sobie sprawę
z tego, że moja propozycja brzmiała raczej jak próba zaciągnięcia
go do łóżka.
-
O-oczywiście - mruknął, uśmiechając się lekko.- Z... z
przyjemnością, Nao-san.
Odetchnąłem
głęboko, powoli wypuszczając z siebie powietrze, choć nie udało
mi się tym samym pozbyć rumieńców, czy uspokoić. Miałem
wrażenie, że cała moja głowa płonie żywym ogniem, a nad nami
wciąż wisi jakieś niedopowiedzenie.
I,
jeśli mam być szczery, w tamtym momencie czułem się jak
najzwyklejszy zboczeniec...
-
Podobało ci się, Nao-san?- zapytał Nakao, kiedy wyszliśmy z kina
po zakończeniu filmu.
- Tak,
chociaż główny bohater był zaskakująco podobny do Naoto-san.-
Uśmiechnąłem się lekko.- Trochę mnie przerażał.
-
Naoto-san? Czy to ten, który towarzyszył Maedzie-san na zakupach?
- Tak,
to właśnie Naoto-san. Jest troszkę... niezrównoważony, jeśli
mogę się tak wyrazić. Nie chcę go oceniać, bo nie znam go zbyt
długo, ale sądząc z jego dotychczasowego zachowania, odniosłem
właśnie takie wrażenie. Poza tym, Maeda-kun trochę mi o nim
opowiadał. Ale wracając do filmu! Bardzo mi się podobał. Tylko...
naprawdę, nie musiałeś za mnie płacić, Nakao-kun.- Spojrzałem
na niego nieco urażony.
-
Wybacz, ale... no, mimo wszystko, to była r-r-ra-ndka, więc...-
Podrapał się po głowie, rumieniąc mocno.- P-przepraszam...
- W
takim razie następnym razem ja płacę - westchnąłem.
-
Dobrze.- Nakao uśmiechnął się nieśmiało.- Uhm, to teraz...
idziemy coś zjeść, czy... o-od razu do c-ciebie?
- Oh.-
Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałem, że zaprosiłem go do
domu.- J-jeśli chcesz, możemy zjeść coś u mnie. Nie potrafię
może gotować zbyt dobrze, ale...
-
Domowe jedzenie zawsze jest lepsze, niż kupne!- zawołał z
entuzjazmem mój chłopak.- P-pomogę ci przyrządzić coś
smacznego!
- No
dobrze...- bąknąłem.- W-w takim razie, chodźmy do mnie...
-
U-uhm.- Skinął głową, znów się rumieniąc.
Przeszliśmy
przez barierkę w metrze akurat w momencie, kiedy na peron wjeżdżał
nasz pociąg. Wskoczyliśmy do niego pospiesznie i stanęliśmy przy
oknie, ja opierając się o ściankę przedzielającą jeden wagon od
drugiego. Tym razem nam się nie poszczęściło i trafiliśmy na
niemały tłok.
-
Przepraszam!- mruknął Nakao, kiedy stojący za nimi mężczyźni
pchnęli go w moim kierunku i chłopak nadepnął moją stopę.
- W
porządku, nic nie poradzimy.- Uśmiechnąłem się lekko, choć dość
nerwowo.
Ta
sytuacja zdecydowanie mi nie odpowiadała. Byłem niższy od Nakao,
dlatego czułem się trochę przytłoczony, kiedy zmuszony był
oprzeć ręce na ściance za mną, by odpierać nacisk innych
pasażerów. Oczywiście, robił to, żeby mnie nie zgnieść, ale
mimo wszystko więził mnie w swoich ramionach.
-
Zaraz będziemy na miejscu - szepnął mi do ucha.
- Uhum
- mruknąłem, przymykając oczy. Był tak blisko, że mogłem poczuć
przyjemny zapach jego skóry. Jeden ruch głową, a mógłbym wtulić
się w zagłębienie jego szyi.
Jednak
naprawdę niezręcznie zrobiło się dopiero wtedy, gdy jego udo
znalazło się między moimi nogami, a ja zostałem wręcz
przygwożdżony do ścianki.
-
Przepraszam, to nie moja wina!- westchnął Nakao, jakby zirytowany.
- To
dlaczego przepraszasz?- parsknąłem śmiechem, nie mogąc się
powstrzymać.- W porządku, zaraz wysiadamy i to...- Umilkłem,
czując nacisk na kroczu.- ... się skończy - szepnąłem.
W
rzeczywistości droga wydawała się jednak dłużyć niemiłosiernie.
Nakao robił co mógł, żeby nie było aż tak niekomfortowo, choć
jego starania i tak szły na marne.
Szeroką
przestrzeń stacji i świeże powietrze przywitaliśmy niemalże ze
łzami w oczach. Spojrzeliśmy po sobie, dopiero teraz świadomi
komizmu sytuacji sprzed chiwli. Oboje zaśmialiśmy się swobodnie i
ruszyliśmy w kierunku mojego mieszkania.
Cholernie
się denerwowałem. Im bliżej byliśmy, tym stres bardziej mnie
zżerał, czułem, że dłonie zaczynają mi się pocić i przestaję
być rozmowny, chociaż nawet Nakao nie był zbyt skory do rozmowy. W
dodatku miałem dziwne wrażenie, że Maeda z jakiegoś powodu wrócił
do domu.
Może
zapomniał czegoś, albo dostał wolne? A może go zwolnili...?
-
P-proszę - bąknąłem, kiedy otwierałem drzwi i przepuszczałem
Nakao pierwszego.- Rozgość się, Nakao-kun.
Chłopak
wszedł nieśmiało do środka, z ciekawością rozglądając się
wokół siebie. Nie odrywając wzroku od otoczenia, ściągnął z
siebie buty i kurtkę. Ja również to zrobiłem, przy okazji
wyjmując z szafki dwie pary domowych kapci i podsuwając mu jedną.
-
Dziękuję - powiedział z wdzięcznością, zakładając je.
-
Napijesz się herbaty?- zapytałem, wchodząc do kuchni.
- Tak,
dziękuję - odparł.
- Co
powiesz na tradycyjny ramen?- zapytałem niepewnie, zaglądając do
lodówki i sprawdzając zapasy żywności i dostępne składniki na
obiad.
- Jak
najbardziej, uwielbiam ramen!
- W
porządku.- Przygryzłem lekko wargę, szykując dzbanuszek do
zaparzenia herbaty i odpowiednie produkty do przyrządzenia ramen.
-
Lubisz gotować, Nao-san?
- Nie
tak bardzo jak piec - odparłem z uśmiechem.- Ale jako żyjący
samotnie człowiek, trzeba sobie radzić. No, teraz już
przyzwyczaiłem się do Maedy-kuna, więc gotujemy na zmianę, a
przynajmniej staramy się tego trzymać.
- To
twoje wypieki?- zapytał Nakao, wskazując na talerz z kilkoma
ostatnimi ciastkami z kawałkami czekolady, które upiekłem dzień
wcześniej.
- Tak.
Poczęstuj się, jeśli chcesz.
-
D-dziękuję!- Nakao zabrał jedno ciastko i ugryzł kawałek.
Wpatrywałem się w niego z bijącym sercem, czekając na rekację.-
Przepyszne!- wykrzyknął nagle, patrząc na mnie z oniemieniem.- To
jest naprawdę świetne, Naofumi-san! Cz-czy mogę jeszcze jedno?
-
Oh... ehm, może po obiedzie?- zaproponowałem z uśmiechem.- Upiekę
ich dla ciebie więcej, jeśli zechcesz! Masz jakieś ulubione? Mogę
postarać się je zrobić.
-
Uwielbiam właśnie takie - odparł, rozmarzony, kończąc ciastko.-
Są zdecydowanie lepsze niż te z cukierni, w której zwykłem
kupować. Jeśli to dla ciebie nie problem, to poproszę o nie
kiedyś!
- Nie
ma sprawy. Cieszę się, że ci smakują.- Uśmiechnąłem się do
niego szczerze.
-
Wypieki to twoje hobby, Nao-san?
-
Można tak powiedzieć. Chciałem kiedyś zostać cukiernikiem, ale,
niestety, nie przyjęli mnie do szkoły. Dlatego wybrałem malarstwo.
- Będę
mógł kiedyś zobaczyć twoje prace?
-
Jasne, że tak. Pokażę ci je po obiedzie.
- To
super!
Znów
się do niego uśmiechnąłem, zachęcając go gestem, by pomógł mi
w przygotowaniu posiłku. Sam nie mogłem się nadziwić temu, jak
miło spędza mi się z nim czas. W dodatku w końcu mogliśmy
zachowywać się swobodnie, w tym skromnym mieszkaniu, z dala od
ciekawskich i natrętnych spojrzeń.
Kiedy
przygotowaliśmy ramen, zanieśliśmy je do salonu wraz z miseczkami
i pałeczkami. Usiedliśmy przy stoliku, przy okazji włączyłem
wieżę stereo, by w tle grały nam ciche piosenki.
Jedzenie
posiłku z Nakao było zaskakująco miłe. Nie mogłem nie uśmiechać
się pod nosem, podobnie zresztą jak i on, od czasu do czasu patrząc
na siebie.
Kiedy
skończyliśmy nasz pierwszy, wspólny obiad, Nakao uparł się, że
to on pozmywa. Zająłem się więc wycieraniem i chowaniem naczyń,
przy okazji podpytując go o szkołę i jego znajomych. Wyglądało
na to, że należy do bardzo towarzyskich osób i ma mnóstwo
przyjaciół, w dodatku jest bardzo lubiany i wręcz popularny.
Trochę mu nawet tego zazdrościłem, w końcu ja w szkole zawsze
trzymałem się na uboczu, przynajmniej po incydencie z wyznaniem
miłości Yamato.
Po
posprzątaniu przeszliśmy do mojego pokoju. Nakao usiadł na łóżku,
wyglądając na dość spiętego, jednak rozluźnił się, kiedy
usiadłem obok niego z kilkoma szkicownikami w rękach. Podałem mu
pierwszy, zachęcając, by otworzył.
-
Jeden z rysunków jest poplamiony, ponieważ Maeda-kun oglądał je
podczas jedzenia puddingu - ostrzegłem.
-
Pewnie dostał niezłą burę, co?
-
Szczerze mówiąc, to nie - odparłem z uśmiechem.- Gdyby był to
szkicownik na zajęcia z uczelni to inna sprawa, ale ten tutaj to
taki bardziej brudnopis.
-
Oh...- Nakao przesunął wzrokiem po jednym z rysunków - tygrysie
polującym na antylopę - jakby badał każdy szczegół.-
Niesamowite - szepnął, zachwycony.- Zupełnie, jakbym patrzył na
prawdziwe zdarzenie, stojąc tuż przed nimi. Wspaniale oddałeś
prawdziwość tej sceny, Nao-san.
-
Dziękuję - powiedziałem z uśmiechem.- Lubię rysować zwierzęta.
Myślę, że dobrze sobie z nimi radzę, przynajmniej lepiej, niż z
ludźmi.
-
Rysujesz też portrety?- zaciekawił się.
-
Tak.- Podałem mu kolejny szkicownik.- Chociaż za tym nie przepadam.
Ale muszę, żeby ćwiczyć do zajęć. Szczególnie całe sylwetki,
bo często dostajemy modela do narysowania.
- I to
odbywa się tak, jak na filmach?- zaciekawił się Nakao.- Siadacie w
półokręgu, a model w jego środku dla was pozuje?
- Tak,
dokładnie.- Skinąłem głową.
-
N-nago też?
-
Takiego jeszcze nie gościliśmy, ale ponoć w przyszłym miesiącu
mamy zająć się rysowaniem nagich ciał.- Skrzywiłem się lekko.-
W życiu bym się nie odważył pozować nago...
- J-ja
też nie - przyznał Nakao.- To takie zawstydzające, siedzieć tak
przed wszystkimi, kiedy się na ciebie gapią...
-
Hmhmhm.- Zakryłem usta dłonią, by się nie roześmiać.
- Hmm?
Co się stało, Nao-san?- Nakao uśmiechnął się do mnie.
- Nie
nic.- Pokręciłem głową.- Nie chciałbyś, żebym cię narysował?
- Eh?
T-tak jak w "Titanicu"?
- N-no
może z tą różnicą, że ubranego...- powiedziałem, rumieniąc
się.
- Oh,
j-jasne, o-o takiego mi chodziło! U-uhm... j-jeśli chcesz...
-
Chciałbym spróbować, jeśli nie masz nic przeciwko - wyjaśniłem,
wzruszając ramionami.- To będzie taki mój drobny prezent dla
ciebie, z okazji pierwszej randki.
-
D-dobrze.
Sięgnąłem
po jeden ze szkicowników, po czym usiadłem na krześle przy biurku
i chwyciłem do ręki ołówek. Oparłem stopy o łóżko, a
szkicownik położyłem sobie na udach, po czym posłałem Nakao
uspokajający uśmiech.
-
M-mam się jakoś ustawić?- zapytał niepewnie.
- Nie
trzeba, wystarczy, że będziesz tak przez chwilę siedział. To nie
potrwa długo, naszkicuję cię, a resztę dorysuję później.
-
Dobrze.
Nakao
przez chwilę wahał się, jakby zastanawiając, która pozycja
będzie najdogodniejsza do siedzenia. W końcu usiadł na łóżku po
turecku, opierając się o ścianę przy oknie i, z delikatnym
rumieńcem, spojrzał w bok.
Zacząłem
szkicować jego sylwetkę, zaczynając od prostej kreski imitującej
ścianę. Skupiając się na jej poziomie, dorysowałem kolejne,
będące plecami i ramionami Nakao. Kiedy skończyłem tułowie,
dorysowałem nogi i głowę, na koniec zostawiając włosy, oczy,
nos, usta oraz uszy.
-
Okay, mam szkic - powiedziałem, wstając i ponownie zajmując
miejsce obok Nakao.
- Wow,
szybko ci poszło - mruknął Nakao, zaglądając do mojego
szkicownika.- Jedyne co potrafię do proste kreski i krzywe kółeczka,
a u ciebie nawet szkic wygląda jak dzieło malarza...
-
Przesadzasz - zaśmiałem się lekko, zaczynając poprawiać kontury
i dorysowywać szczegóły. Nakao przyglądał się z uśmiechem
mojej pracy, śledząc każdy ruch ołówka.
-
Naprawdę lubisz rysować, prawda, Nao-san?
-
Uhm.- Skinąłem z uśmiechem głową.
Nakao
przysunął się bliżej mnie, tak, że nasze ramiona stykał się ze
sobą. Po dłuższej chwili wahania objął mnie ostrożnie.
Przygryzłem lekko wargę, czułem delikatne drżenie jego dłoni na
moim barku. Przełknąłem ślinę i powoli przesunąłem się ku
niemu, opierając o jego klatkę piersiową.
Nie
mam pojęcia, czy serce szalało mi z radości, czy ze zdenerwowania.
Dawno nie czułem tej specyficznej bliskości drugiej osoby, ciepła
jego ciała i poczucia bezpieczeństwa, jakie temu towarzyszyły.
Oparłem
wygodnie głowę, nie przestając się uśmiechać. Mógłbym
przesiedzieć tak aż do rana...
-
Podoba ci się?- zapytałem cicho, kiedy rysunek był już prawie
skończony.
- Jest
piękny - odparł równie cicho.- A może... narysowałbyś mi
siebie, Nao-san?
-
Mnie?- zdziwiłem się.
- Mhm.
Chciałbym mieć twój portret.
-
Nigdy nie rysowałem samego siebie.
-
Jeśli to niemożliwe...
-
Spróbuję - przerwałem mu z uśmiechem.- Kiedy tylko znajdę wolną
chwilę. Na razie musisz zadowolić się tym.
-
Dziękuję - szepnął Nakao, cmokając mnie lekko w policzek.
Zarumieniłem
się lekko i zagryzłem wargę, przestając rysować. Cholera,
rozkojarzył mnie, nie mogłem się już skupić.
-
Uhm... ch-chcesz się jeszcze czegoś napić?- zapytałem, odwracając
do niego głowę.
- Nie,
dziękuję - szepnął.
Przez
dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w sobie w oczy. Nie pamiętam
już, kiedy ostatni raz patrzyłem w czyjeś oczy z tak bliska. Ale,
o dziwo, nie bardzo mnie to peszyło, nie czułem się niekomfortowo.
Powolnym
ruchem ręki odłożyłem mój szkicownik i dotknąłem policzka
Nakao. Wsunąłem dłoń w jego miękkie włosy i przysunąłem do
siebie jego głowę, ostrożnie, delikatnie.
Poczułem
przyjemny dreszcz przebiegający przez moje ciało, kiedy nasze usta
się zetknęły. Z początku żaden z nas się nie ruszył, po prostu
trwaliśmy w bezruchu ze złączonymi wargami, dopóki w końcu nie
odważyłem się, by lekko rozchylić swoje. Nakao natychmiast zrobił
to samo, wsuwając do nich język, szukąc nim mojego.
Objął
mnie ramionami, przyciągając do siebie. Usiadłem na nim okrakiem,
odgarniając włosy z twarzy, również go objąłem, za szyję,
przyciskając się zachłannie do jego ust.
Tak
słodkie, czułe, a jednocześnie gwałtowne i namiętne pocałunki.
I
wszystkie moje.
Westchnąłem
cicho, kiedy Nakao wsunął dłonie pod moją koszulkę i poczułem
ciepło jego skóry. Odruchowo poruszyłem biodrami, przesuwając
kroczem po jego kroczu, które zaczęło powoli rosnąć. Skarciłem
się za to w myślach, nie powinienem go podniecać, ale...
Nie
przestawałem go całować.
-
Nao-san...- wymamrotał Nakao, przygryzając lekko moją wargę.-
Jeśli tak dalej pójdzie...
- Wiem
- westchnąłem ciężko, znów go całując.- Już kończymy...
jeszcze tylko raz...i jeszcze raz... ten ostatni.- Za każdym razem,
mówiąc to, całowałem go namiętnie, na długo przylegając
wargami do jego ust. W końcu jednak opamiętałem się i oderwałem
od niego, wtulając głowę w zagłębienie jego szyi.
Nakao
przytulił mnie, całując lekko w odkrytą szyję. Wzdrygnąłem
się, czując nagły dreszcz.
-
Eh... przepraszam - westchnąłem.- J-jeśli chcesz iść do
łazienki...
-
N-nie, to zaraz przejdzie.
-
Jesteś pewien?
-
Tak... Uhm... t-ty też, Nao-san...?
- Uhm
- mruknąłem.
- Z
niczym nam się nie spieszy, no nie?
-
Absolutnie...
- W
ogóle... w końcu jesteśmy ze sobą bardzo krótko.
- No
tak.
- I
jesteśmy facetami.
-
Racja...- westchnąłem, opierając czoło o jego ramię i zagryzając
wargę.- Będzie cię boleć...
- I
ciebie też.
- W
sumie racja...
-
Z-zrobię to dłonią...- wymamrotał cicho, tak, że ledwie go
usłyszałem.
Skinąłem
głową w odpowiedzi, sam zaczynając pospiesznie walczyć z jego
rozporkiem. Oblizałem wyschnięte wargi, a kiedy w końcu
wyciągnąłem jego członka, uniosłem głowę i, całując go,
zacząłem pieścić go dłonią.
Nakao
nie pozostawał mi dłużny. Przesunął nieśmiało dłonią po moim
penisie, sięgając jąder i pieszcząc je delikatnie. Jęknąłem w
jego usta, unosząc lekko biodra, by mógł zsunąć niżej moje
spodnie wraz z bielizną. Sapnąłem, kiedy zaczął poruszać
energicznie dłonią, wprawiając w ruch również nadgarstek. Nie
mogłem powstrzymać odruchu poruszania biodrami.
Tak
dawno nikt mnie nie dotykał...
-
Nao-san, błagam, przestań...- sapnął Nakao.- P-podniecasz mnie
tylko bardziej...
Resztkami
woli posłuchałem jego prośby. Faktycznie trochę przesadzałem,
jeszcze chwila i wyglądałoby to, jakbym go ujeżdżał...
Oderwałem
się od jego ust i splunąłem na dłoń, by nawilżyć jego penisa.
Rozsmarowałem po nim ślinę, dzięki czemu łatwiej było poruszać
po nim ręką. Jednak Nakao nieoczekiwanie odsunął moją dłoń,
przyciągnął mnie do siebie tak, by nasze członki się ze sobą
stykały, po czym zaczął pieścić oba naraz.
Zacisnąłem
palce na jego ramionach, wpatrując się w tę czynność. Oboje
jęczeliśmy cicho, i wyglądało na to, że dojdziemy w tym samym
czasie.
Nie
wierzyłem w to, co się działo, ale było mi tak przyjemnie, że
nie bardzo się tym przejmowałem. W jednej chwili przypomniałem
sobie jak rozkoszny może być dotyk drugiego mężczyzny, jak
wielkie mogę odczuwać pragnienie.
Chciałem
czegoś więcej. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu byłem, można
by rzec niezbyt przyzwoicie, "napalony".
Ale,
oczywiście, nie mogłem powiedzieć o tym Nakao, przynajmniej nie
teraz.
Doszliśmy
jednocześnie, Nakao ścisnął odrobinę dłonią nasze penisy,
przez co krzyknąłem, nieco zaskoczony. Westchnąłem z rozkoszą,
kiedy jeszcze przez chwilę pieścił mnie, jakby nie chcąc odrywać
ode mnie ręki.
Pocałowałem
go czule, dopiero teraz czując się wypompowany z sił.
-
Uznajmy, że... to było konieczne - wymamrotałem.
-
Dobrze, Nao-san - powiedział cicho Nakao.- Było ci dobrze?
-
Wspaniale. Dziękuję, Nakao. A jak z tobą?
-
Niewiarygodnie dobrze - odparł z uśmiechem i pocałował mnie.-
Kocham cię, Nao-san.
-
Uhm...- Uśmiechnąłem się lekko.- Dziękuję, Nakao. I...
przepraszam za to.
- Nie
przepraszaj. Oboje jesteśmy "winni". Uhm... u-ubierzmy się
lepiej.
- Ah,
tak!- Wstałam pospiesznie, podciągając spodnie i bieliznę. Nakao
również się podniósł, by doprowadziś swój stan do porządku.
Oboje unikaliśmy swojego spojrzenia, rumieniąc się delikatnie.
-
Zdaje się, że Maeda-san niedługo wróci, prawda?
- Za
jakąś godzinę.
-
Wyjdę przed tym czasem, żebyś mógł uniknąć niewygodnych pytań.
-
D-dobrze.- Spuściłem głową, czując się, jakbym właśnie dostał
otwartą dłonią w twarz. Wyglądało na to, że Nakao jednak nie do
końca jest zadowolony z tego, co się przed chwilą stało...
A
przynajmniej myślałem tak, dopóki nagle nie wziął mnie w ramiona
i nie przytulił z całych sił.
-
Bardzo ci dziękuję, Nao-san! Mam ogromną ochotę wprosić się do
ciebie na noc, ale wiem, że to niemożliwe, poza tym nie chciałbym
zrobić ci czegoś złego, a w tej chwili moje myśli są odrobinę
pogmatwane. Czy pozwolisz mi jeszcze kiedyś cię odwiedzić?
-
T-tak, oczywiście - bąknąłem, obejmując go.- Zawsze będziesz tu
mile widziany.
-
Dziękuję. Kocham cię, Nao-san.
Uśmiechnąłem
się, rozczulony, walcząc ze łzami w oczach. Ukryłem twarz w
zagłębieniu jego szyi i westchnąłem cicho.
- Ja
również dziękuję, Nakao.
Proszę,
poczekaj za mną jeszcze trochę.
Bardzo przyjemny rozdział <3
OdpowiedzUsuń- Jasne, z przyjemnością - powiedziałem z uśmiechem.- Często tam bywasz, Nakao-kun?- Niee, parę razy byłem tam ze znajomymi we wakacje. Niedaleko jest jezioro, nad które lubiliśmy jeździć. A ty miałeś okazję zwiedzić okoliczne miasta, Nakao-kun?
W drugiej wypowiedzi Nakao nazwal Nao swoim imieniem :)
Coź chyba za duzo postci na ,,n'' xD
Ah i przepraszam jesli znowu Cie zle poprawilam :)
Pora spac bo po 3-ciej komentarze wychodza mi jakies....takie oschle?
~Deirdre
Już poprawione, baaardzo dziękuję, no bo faktycznie, obawiałam się, że gdzieś ich pomyliłam ;_; Moja wina, zachciało mi się takich imion xD
UsuńPoprawianie mnie i wszelkie uwagi zawsze mile widziane! *-*
O mój Boże, to było po prostu mega.
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział.
I tu taka niespodzianka na koniec.
Jednocześnie coraz bardziej ciekawi mnie związek Maedy.
Po cichu liczę, że rzuca się sobie w ramiona xD
Czytając lektury do szkoły,
Yew S.
Nareszcie!! Nareszcie się doczekałam tego rozdziału! *-*
OdpowiedzUsuń"Proszę, poczekaj za mną jeszcze trochę" T^T Troszkę mi żal Nakao, ale Fumi-chan też zaczyna powoli coś czuć! No i oczywiście w końcu zaczyna sie coś dziać : D (you know what, you know what, you know what I mean~mean).
Rozdział był superaśny, przypomniał mi jak bardzo uwielbiam Mae-chana i to opowiadanie *-*
Cudowne!! Oni są uroczy :)
OdpowiedzUsuńCzekanie się opłaca <3
OdpowiedzUsuńUrocze, świetne... no po prostu epickie ^^