[Anarchia] Rozdział dziewiąty



    Dotyk warg na jego ustach był tak delikatny, iż przez krótki moment wydawało mu się, że coś na nich osiadło. Poruszył więc głową, mrucząc przez sen i marszcząc lekko brwi, jednak kiedy to zrobił, nacisk stał się odrobinę silniejszy i w dodatku rozchylił nieznacznie jego wargi. Dopiero wówczas uniósł leniwie ociężałe powieki, napotykając wzrokiem głęboką ciemną czerwień. Chciał odezwać się, powiedzieć coś, o czym pomyślał, ale w momencie kiedy rozchylił wargi, by to zrobić, te drugie przycisnęły się do nich, a język wślizgnął się do środka. Kuroko westchnął cicho, nie miał innego wyjścia, jak odpowiedzieć na tę pieszczotę.
    Kiedy Akashi po paru długich, przyjemnych minutach w końcu wycofał się, uśmiechając lekko z zadowoleniem, Tetsuya zmarszczył z konsternacją brwi. Zapomniał już, co chciał mu powiedzieć, i z początku nie mógł nawet zrozumieć, dlaczego teraz przerwali pocałunek. Czy było coś ważniejszego niż to? Czy mieli coś do zrobienia, przez co musieli odłożyć na później te słodkie czułości? Mieli wstać? Po co? Zjeść śniadanie? Później. Dlaczego przerwali coś tak pięknego, skoro nie istniało nic, co mogłoby to zastąpić?
–    Dzień dobry, Tetsuya – powiedział z uśmiechem Akashi, przeczesując dłońmi rozwichrzone błękitne włosy. Uwielbiał ich widok o poranku, w zupełnym nieładzie, takie, jakich nikt poza nim nie oglądał.- Dobrze spałeś?
–    Taaak – mruknął Kuroko, wciąż nieco rozkojarzony. Zamrugał powiekami i przeciągnął się leniwie, tłumiąc ziewnięcie. W istocie, tej nocy spał wyjątkowo dobrze, nie tylko dlatego, że udały się im nocne igraszki, ale też ot, bo po prostu spędził całą noc w ramionach ukochanego. A nic tak nie koiło nerwów, jak uczucie jego bliskości.- Która godzina?
–    Na twoim miejscu nie zawracałbym sobie tym głowy – odparł czerwonowłosy, podpierając łokieć o poduszkę, a głowę o dłoń, i przyglądając się swojemu chłopakowi. Drugą rękę, tę, którą trzymał pod kołdrą, położył teraz na jego brzuchu i masował go leniwie, wciąż się uśmiechając. Miał doskonały humor.
–    Czy nie idę dziś przypadkiem do pracy?
–    Otóż nie – odpowiedział Akashi, sięgając po komórkę błękitnowłosego, leżącą na stoliku nocnym.- Dziesięć minut temu napisałeś do swojego szefa sms-a z informacją, że zatrułeś się czymś i twój żołądek nie ma się najlepiej.
–    Ach, napisałem tak?- zapytał Kuroko, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
–    Mhm.- Akashi pokiwał głową, pokazując mu wiadomość, którą rzekomo napisał Tetsuya.- Spójrz, szef dał ci dzień wolnego i życzył szybkiego powrotu do zdrowia.
–    To bardzo miły szef.
–    Ja też tak uważam.
    Kuroko zaśmiał się lekko, pozwalając by Akashi znów go pocałował. Tym razem, nieco bardziej przytomny, od razu odpowiedział na pieszczotę, obejmując ramionami szyję swojego ukochanego. Seijuurou na oślep odłożył komórkę z powrotem na szafkę nocną i podsunął się nieco wyżej, by wygodniej mu było całować Tetsuyę.
    Uwielbiał jego usta. Nie za twarde, nie za miękkie, w sam raz – pasowały do jego własnych jak ulał. Nie wyobrażał sobie, by miał kiedykolwiek oddać je komukolwiek innemu. Ich dotyk, ich smak, nawet ich zapach – wszystko to pragnął mieć tylko i wyłącznie dla siebie. Każdą część Kuroko, każdą jego cząstkę, wszystko dla siebie.
    Przesunął dłonią po boku błękitnowłosego, na co ten zareagował odruchowym wygięciem ku niemu ciała. Seijuurou już zaczął czuć rosnące podniecenie, które powoli kumulowało się w jego kroczu. Czasem przerażało go, że tak szybko odpowiadał na dotyk Kuroko, ale czasem...
    Czasem było to bardzo przydatne.
–    Na co masz ochotę?- zapytał cicho Seijuurou, z ustami tuż przy jego ustach.- Skoro mamy wolne, możesz zażyczyć sobie wszystkiego, czego pragniesz. Może zabrać cię na jakąś romantyczną przejażdżkę?
–    Czy będę bardzo wymagający, jeśli poproszę o jeszcze jeden pocałunek?
–    Hmm...- Akashi zastanowił się przez chwilę.- Powiedziałbym, że niewystarczająco.
–    W takim razie dwa?
–    Tylko na tyle cię stać?
–    Wstyd mi prosić o więcej...
–    To może zamiast prosić, zaczniesz mi rozkazywać?
    Kuroko z trudem zdołał powstrzymać śmiech.
–    Nie wiedziałem, że lubisz takie zabawy, Akashi-kun – powiedział z udawaną powagą.
–    Lubię wszystko, co ma związek z tobą – odparł tamten z półuśmiechem, przysuwając twarz do twarzy Kuroko i ponownie go całując. Zrobił to raz, czule i delikatnie, a potem, z kilkusekundową przerwą – drugi, tym razem nieco bardziej namiętny.- Czy to wszystko dla pana?
–    Hmm...- Tetsuya czuł się nieco zamroczony tą słodką pieszczotą. Pogładził włosy Akashiego, wpatrując się w jego czerwone oczy.- Poproszę jeszcze...
    Jego słowa przerwał natrętny dzwonek telefonu. Kuroko westchnął ciężko, wywracając oczami i spoglądając w kierunku stolika nocnego, na którym leżała wibrująca komórka jego chłopaka. Akashi również spojrzał tam, a potem sięgnął po nią dłonią i odczytał z ekranu informację o przychodzącym połączeniu. Zacisnął wargi, przez krótką chwilę nie robiąc nic więcej, a potem rozłączył się i odłożył komórkę.
–    Na czym skończyliśmy?
–    Nie odbierzesz?- zapytał Kuroko z lekkim zaskoczeniem.
–    To nic ważnego.
–    Jesteś pewien?- Tetsuya nie był przekonany. Zmarszczył lekko brwi, spoglądając znów na telefon Akashiego. On również zdążył przeczytać informację na ekranie. Wiedział, kto dzwonił.- Mogę poczekać...
–    Nie ma takiej potrzeby, Tetsuya.- Seijuurou uniósł się lekko i przekroczył błękitnowłosego, sadowiąc się na nim wygodnie i całując jego szyję.- Nie zaprzątaj tym sobie głowy. Mam tu coś ważniejszego do załatwienia.
–    Ale...
–    Wystarczy.- To był pierwszy raz, kiedy Akashi zwrócił się do niego takim tonem. Kuroko był tak zaskoczony, że ani wtedy, ani nawet później, gdy rozmyślał o tamtej chwili, nie był w stanie opisać go słowami. Chłodny? A może wręcz zimny? Z subtelną nutą ostrzeżenia, a może nawet groźby... W każdym razie taki, jakiego nigdy nie usłyszał u swojego ukochanego.
    Ani u nikogo innego.
–    To pierwszy raz kiedy oboje mamy wolne – powiedział Akashi już spokojniej, bardziej czule. Westchnął cicho, wtulając twarz w zagłębienie szyi Kuroko.- Chcę cieszyć się tym dniem i nie pozwolę, by cokolwiek nam go zepsuło. Dziś jestem tylko dla ciebie, a ty jesteś tylko dla mnie. Czy masz jakieś zastrzeżenia?
–    Żadnych – odparł z lekkim uśmiechem Tetsuya, obejmując swojego chłopaka.
–    Świetnie. W takim razie pozwól, że wrócę do mojego hobby – zamruczał z zadowoleniem czerwonowłosy, zaczynając składać pocałunki na nagiej klatce piersiowej Kuroko.
    Kuroko zagryzł wargę, wyginając nieznacznie kręgosłup, kiedy Seijuurou dotarł do wrażliwych sutków. Westchnął cicho, odrzucając pościel, ponieważ czuł wyraźnie, jak wzrasta temperatura ich ciał. Przymknął z rozkoszą oczy, wsuwając dłoń w miękkie włosy ukochanego, zapominając o bożym świecie, by całym sobą móc skupić się na gorącym, wilgotnym języku Akashiego, który wprawnymi ruchami drażnił różowe punkciki.
    Kiedy ponownie otworzył oczy, zobaczył przed sobą podarte oliwkowe obicie fotela.
–    Drodzy pasażerowie, ostatni przystanek, Toyama. Powtarzam: ostatni przystanek, Toyama. Prosimy o pozostawienie po sobie czystości i zabranie wszystkich swoich rzeczy.
    Tetsuya westchnął ciężko, przeciągając się w niewygodnym fotelu i klepiąc się po kieszeniach spodni, by upewnić się, że nic z nich nie zginęło. Komórka i portfel były na swoim miejscu, podobnie jak słuchawki w kieszeni jego bluzy.
    Wyjrzał za okno. Na zewnątrz zapadła noc, nie mógł więc wiele dostrzec, ale jakiś czas temu odwiedził na krótko to miasto. Było to jeszcze na początku wojny, pamiętał, jak nędznie ono wyglądało, mimo że położone było na tle pięknych, wręcz widowiskowych śnieżnych gór. Ich białe szczyty widać było nawet teraz, w świetle bladego księżyca wiszącego na niebie, skazanego na oglądanie całego chaosu, w jakim pogrążona była Japonia.
    Autobus zatrzymał się na zrujnowanym dworcu. Kursował tylko raz na dwa lub trzy tygodnie, ponieważ Toyama była miastem, w którym najdłużej toczyła się wojna, była niemal jej centrum. Pomysł by tu przyjechać nie był zbyt mądry, poza tym Kuroko spodziewał się, że Akashi natychmiast wpadnie na to, jaki kurs obrał tym razem – ale nie widział lepszego wyjścia, ponieważ nieważne dokąd by się udał, nie przechytrzy swojego oprawcy.
–    Na pewno chce pan tu wysiąść?- zapytał kierowca, kiedy Kuroko stanął przy drzwiach, czekając, aż się otworzą.- W tym mieście nic pan nie znajdzie. Mogę się założyć, że nie został tu nawet jeden budynek stojący w całości. Gdzie się pan zatrzyma?
–    Jakoś sobie poradzę – zapewnił Tetsuya, uśmiechając się zdawkowo do mężczyzny. Był gruby i miał kilkudniowy zarost na brodzie, a na poplamionej koszuli w kratę widniała plakietka z nazwiskiem „Takeuchi”. Facet wyglądał równie niechlujnie co jego wyraz twarzy.
–    Mogę zawieźć pana do Uozu, bo będę tamtędy przejeżdżał w drodze powrotnej. Tam przynajmniej będzie pan mógł wynająć pokój w hotelu. Nieodpłatnie – dodał, wzruszając ramionami.- Zwykle tego nie robię, ale żal mi pana zostawiać na takim zadupiu.
    Kuroko nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jego pierwsze wrażenie na temat tego mężczyzny było najwyraźniej nieco mylne – facet potrafił być miły, a może nawet skory do okazywania dobroci.
–    Dziękuję, Takeuchi-san – powiedział Kuroko.- Ale zostanę tutaj. Mam pewne sprawy do załatwienia na tym zrujnowanym „zadupiu”.
    Oczywiście, było to zwykłe kłamstwo, ale Tetsuya musiał jakoś zbyć kierowcę. Mężczyzna wzruszył tylko ramionami, nie miał zamiaru naciskać. Otworzył drzwi, a kiedy tylko Kuroko zszedł po schodkach, natychmiast je zamknął, jakby bał się, że samo powietrze w Toyamie mogłoby go zatruć.
    Kuroko znalazł się na opustoszałym, ciemnym dworcu. Świeciły się tutaj tylko dwa lampiony, które zapewne zapalił strażnik, teraz z pewnością już śpiący. Przyglądając się im, błękitnowłosy zauważył, że nie ma na nich ani grama kurzu. Zgadywał więc, że wieszano je tutaj tylko ten jeden raz, w dniu przyjazdu autobusu.
    Ciekawe, czy komukolwiek prócz niemu się przydały.
    Dworzec był nieco oddalony od centrum miasta. Aby tam dotrzeć, należało przejść przez niewielki las na wzgórzu, stanowiący granicę. Przez jego środek prowadziły naturalne schody, mocowane jedynie drewnianymi belkami, aby pomóc ewentualnym podróżnikom.
    Było ciemno, a o tej porze po wzgórzu z pewnością pałętały się zwierzęta, ale Kuroko nie miał zamiaru się tym przejmować. Wolał przestraszyć się parę razy i ewentualnie wspiąć się na drzewo, uciekając przed dzikiem, niż spędzić noc na tym zapomnianym przez bogów dworcu.
    Zabrał jeden z lampionów i ruszył ścieżką, wzdychając ciężko. Zdrzemnął się w autobusie, ale odczuwał zaskakujące zmęczenie. Pierwszy dzień jego wolności minął stanowczo zbyt szybko. Wciąż nie do końca do niego docierało, że tego ranka zginął Kise, a potem spotkał narwaną kobietę szukającą swojej dziewczyny. Jak długo spał po powrocie z parku? Nie pamiętał. Czy Momoi śledziła go aż na dworzec? Nie wiedział.
    Teraz zaś znajdował się wśród gęsto rosnących drzew, wspinając się po wzgórzu i od czasu do czasu przytrzymując się przywiązanej do pachołków liny. Nie miał ze sobą żadnego bagażu a jednak ciężko mu było bez przerwy wspinać się bez podpory.
    Wędrówka trwała około trzydziestu minut, zanim dotarł na szczyt i w końcu zobaczył światła miasta. Skrzywił się lekko, niechętnie przyznając rację kierowcy – gdzie okiem sięgnąć, nie był w stanie dostrzec żadnego budynku, który zachowałby się w całości. Większość z nich była ruiną, tylko te nieliczne, w których paliło się jeszcze światło, nadawało się do mieszkania, choć wyglądem przypominały nierówno przecięte na wysokości kolumny. Te zaś, które jakimś cudem jeszcze posiadały dach, miały podziurawione ściany i zmiażdżone ganki.
    Kuroko wziął głęboki oddech, nieco zmęczony wspinaczką. Wziął się pod boki, a potem oparł o najbliższe drzewo, by odpocząć i zastanowić się, dokąd pójść. W tym właśnie momencie zadzwoniła jego komórka i mężczyzna zdziwił się, że w mieście wciąż mają sygnał.
–    Jestem – rzucił do słuchawki, jak zwykle nie sprawdzając nawet, kto dzwonił.
–    I jak minął ci pierwszy dzień wolności?- zagadnął Akashi wesołym tonem.- Zrozumiałeś już, że uwielbiasz ten dreszcz adrenaliny, kiedy jestem tuż-tuż i mierzę do ciebie lufą mojej broni?
–    Raczej utwierdziłem się w przekonaniu, że cholernie chcę to skończyć – westchnął z irytacją Tetsuya.
–    Następnym razem będzie jeszcze przyjemniej – powiedział Seijuurou.- Złapię cię, ale dam ci szansę na ucieczkę. Och, już widzę cię, rannego i pełznącego po ziemi, zostawiającego za sobą krwawy ślad, by na koniec pozwolić mi się złapać... Spojrzysz wtedy na mnie ze łzami w oczach i zaczniesz błagać bym cię zabił! Ach, chyba mi stanął...
–    Najpierw chyba powinieneś zająć się tą jednostką, która depcze ci po ogonie, prawda?- mruknął Kuroko, przełykając nerwowo ślinę.
–    Och, ci?- Ton Akashiego był zupełnie beznamiętny.- Zjawili się dziś w odpowiedniej chwili, wyładowałem na nich frustrację. Zaraz, o co to chodziło...? Ach, no tak! O twojego tajemniczego gościa. Kim była ta kobieta?
–    Jaka kobieta?
–    Tetsuya.- Tym razem ton Seijuurou był ostrzegawczy.- Nie próbuj ze mną pogrywać.
–    Nie znam jej – westchnął Kuroko.- Zaczepiła mnie w parku i zapytała, czy widziałem jej dziewczynę. Poprosiła, żebym pomógł jej szukać.
–    W zamian za?
–    Za...- Tetsuya już chciał odpowiedzieć „nic”, ale w porę ugryzł się w język. Nie byłoby mądrze denerwować Akashiego.- W zamian za zabicie ciebie.
    W słuchawce przez krótką chwilę panowała cisza, a zaraz po niej Seijuurou wybuchnął śmiechem, wyraźnie rozbawiony. Śmiał się przez dobrych kilkanaście sekund, a Kuroko z przerażeniem zauważył, że śmiech ten niczym nie różni się od tego, który zapamiętał z ich poprzedniego życia – szczery, radosny, jedyny w swoim rodzaju. Śmiech, który najczęściej wywoływał w Akashim właśnie on, Kuroko.
    Śmiech, który kochał i za którym tak bardzo tęsknił.
–    Więc chcesz powiedzieć...- wysapał Seijuurou, wciąż walcząc z napadem śmiechu.- Że ta kobieta... chce mnie zabić, żebyś ty mógł jej pomóc?
–    Tak – potwierdził z westchnieniem Kuroko.
–    A niech mnie, w życiu się tak nie ubawiłem!- parsknął Akashi.- Czy to jakaś twoja znajoma? Bo mam nadzieję, że nie kochanka...
–    Mówiłem już, że jej nie znam.
–    Więc dlaczego chce ci pomóc?
–    Nie wiem, może zrobiło jej się mnie żal?- zasugerował błękitnowłosy, ruszając ścieżką w kierunku miasta.
–    Hmm.- Akashi westchnął lekko, z zadowoleniem. Kuroko mógł bez problemu wyobrazić sobie, że wyciągnął się właśnie na łóżku w swoim drogim apartamencie, gdziekolwiek teraz był. Popijał pewnie wino i relaksował się, podczas gdy Tetsuya jak zawsze grał zwierzynę.- Dlatego właśnie gardzę kobietami. Nie jestem w stanie ich zrozumieć, wszystkie są takie pokręcone. Ale twoją wybawczynię z chęcią bym poznał, zwłaszcza od środka. Obdarłbym ją ze skóry i przekroił czaszkę, żeby zobaczyć co się kryję w jej głowie. Tak jak w tym filmie, pamiętasz? Oglądaliśmy go w Halloween w zeszłym roku.
–    Pamiętam, ale jeśli masz zamiar mi o tym opowiadać, to się rozłączę.
–    Co to za szum? Jesteś na zewnątrz?
–    Owszem – westchnął Kuroko.
–    O tej porze?- zdziwił się Akashi.- Dlaczego nie leżysz w ciepłym łóżku w apartamencie, który dla ciebie zwolniłem? Miałem nadzieję, że okażesz mi trochę wdzięczności i tam na mnie zaczekasz.
–    I pozwolę się zabić?
–    Najpierw moglibyśmy zrobić kilka innych rzeczy. Nie tęsknisz za tym?
–    ...Nieszczególnie.
–    Za długa przerwa – mruknął Akashi. Kuroko wyczuł, że mężczyzna się uśmiechnął.- Ja czasami tęsknię. Zdarzają mi się nawet chwile słabości, kiedy mam ochotę złapać cię, kochać się z tobą, a potem pozwolić uciec i znów za tobą ruszyć. Pamiętasz tamtą noc, kiedy pozwoliliśmy sobie na odrobinę pikanterii w łóżku? Przywiązałem ci ręce do prętów, związałem oczy i wcisnąłem knebel do ust. Byłeś taki bezbronny, mogłem robić z tobą co tylko chciałem...- Tetsuya poczuł na policzkach rumieńce, przypominając sobie tamtą scenę. Pamiętał wszystko. Pamiętał, jak ostrożnie Akashi zawiązywał mu przepaską oczy. Pamiętał, jakie podniecenie czuł, kiedy go kneblował. Nie mógł nic zobaczyć, był zmuszony kierować się tylko zmysłem dotyku i słuchu, zdany na łaskę Seijuurou, oczekując niecierpliwie pieszczot i wzdrygając się za każdym razem, kiedy nadchodziły niespodziewanie.- Z chęcią zrobiłbym to wszystko jeszcze raz, wiesz? No, może z dodatkiem paru ciekawych zabawek.
–    Nie wiem, czy chcę teraz o tym słuchać – westchnął ciężko Kuroko.- Zastanów się, czy chcesz uprawiać ze mną seks, czy mnie zabić.
–    I to, i to – odparł swobodnym tonem.- A co? Pozwolisz mi na to pierwsze?
–    Nie. Tamte czasy minęły, Akashi-kun. I już nie wrócą.
–    Dlatego pozostaje mi ciebie zabić.
–    A potem?
–    Co „potem”?
–    Co zrobisz po tym, jak mnie zabijesz?
    W słuchawce zapadła długa cisza. Kuroko szedł niespiesznym krokiem pustą, lecz oświetloną ulicą, mijając zniszczone budynki i przeczesując wzrokiem okolicę w poszukiwaniu miejsca, w którym mógłby się zatrzymać.
–    Nie zastanawiałeś się nad tym?- zapytał cicho Tetsuya.
–    Zastanawiałem – odparł Akashi.- Kiedy cię zabiję... zrobię dla ciebie trumnę. Własnoręcznie. Mam już w głowie nawet zaczątki projektu. Będzie skromna, ale jednocześnie piękna. W środku wyłożę ją jasnym obiciem, najlepiej beżowym, albo kremowym. Ubiorę cię w twoje ulubione spodnie i sweter, który kupiłem ci na gwiazdkę. Poczochram ci włosy, żeby były takie, jakie zawsze masz o poranku. Kiedy spotkamy się w Piekle, właśnie takiego chcę cię zobaczyć. Będziesz najpiękniejszym trupem na ziemi!
–    Będziesz trzymał mnie w mieszkaniu, jak ozdobę?- mruknął Kuroko.
–    Nie – odpowiedział spokojnie Akashi.- Pochowam cię. Gdzieś daleko, jak najdalej od ludzi. Tylko jedna osoba będzie wiedzieć gdzie.
–    Jaka osoba?
–    Ta, która nas zakopie.
–    Nas?- Tetsuya przystanął, wzdychając cicho.- Chcesz się potem zabić?
–    A ciało moje spocznie obok twego – dokończył Akashi.- Czyż to nie jest romantyczne? Już nie mogę się doczekać!
–    W twojej głowie istnieje tylko wizja nas martwych?
–    Żywi my już dawno odeszli – mruknął Seijuurou.- Sam ich zabiłeś, tamtego dnia. Nigdy ci tego nie zapomnę, Tetsuya. Jedynym wyjściem dla nas, by być razem, jest śmierć. Kiedy już cię zabiję, nic nas nie rozłączy.
–    Akashi-kun...
–    Na dzisiaj koniec rozmowy – westchnął ciężko czerwonowłosy.- Zaczynam popadać w jakiś emo-nastrój, a nie chciałbym spędzić tej nocy samotnie z butelką wina. Gdybyś był obok mnie, to może jeszcze dałbym radę, ponarzekałbym ci na moją egzystencję, ale... cóż, wyrok już zapadł. Zostało ci ostatnich trzydzieści jeden godzin wolności, zanim wyruszę na łowy. Przygotuj się, bo tym razem nie powstrzymam się przed niczym. Za bardzo nakręciłem się wizją ciebie w tej trumnie. Dobranoc, Tetsuya. Jak zawsze, śnij o mnie.
    Krótkie trzy sygnały zakończyły połączenie. Kuroko przełknął ciężko ślinę i zacisnął powieki, starając się powstrzymać gromadzące się w oczach łzy.
    Jego życie było pasmem porażek, stawało się coraz gorsze do zniesienia. O co on tak naprawdę walczy? O to, by przeżyć? Przecież to niemożliwe... W ciągu tych kilku miesięcy tylko cudem udawało mu się uciec, dwa razy ledwo uszedł z życiem.. Jak długo będzie to ciągnął? Jaką ma przyszłość? Czy ma uciekać, dopóki nie zestarzeje się i opuszczą go siły? Czy nadal żyć tą bzdurną nadzieją na to, że Akashiego złapią i zamkną w więzieniu?
    Prawda była taka, że on już dawno przegrał tę walkę. Seijuurou złapał go wiele miesięcy temu, trzyma go w garści niezależnie od tego gdzie jest i co robi. Czy wyląduje w więzieniu, da sobie spokój i odejdzie, czy zginie – to nie miało znaczenia.
    Dopóki Kuroko żyje, pozostanie jego niewolnikiem.

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział Yuukiś!!
    To wspomnienie na samym początku rozdziału było po prostu przesłodziachne *-* Z każdym rozdziałem coraz bardziej zastanawiam się, co Kuroś takiego zrobił, że Akashi chce zakończyć jego żywot?? Mam nadzieję, że wyjaśni się to już niedługo, bo umrę z ciekawości xD... i zostanę pochowana obok Kurosza i Akasha. To by było piękne, jednak wolę ich żywych, i samą siebie też xD
    Przesyłam wenkę i czekam na następny rozdział tego cuda ^^
    Ps.: No i nie mogę się doczekać seksów *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało! c: Obawiam się, że Akashi, nawet martwy, nie pozwoliłby, aby ktokolwiek był pogrzebany obok niego i jego ukochanego Tetsuyi xDD

      Usuń
  2. Zagdzam się z powyższym komentatorem. I jedno wiem na pewno. Nie rozumiem psycholi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie z nich słodziaki *.*
    Ale zaznaczam, że tylko we wspomnieniach.No chociaż jak Kuro wspomina śmiech ukochanego i Akashi chce żeby umarli razem.Dobra to ostatnie nieXD Niech gra trwa dalej i zakończy się szczęśliwie :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ty! Kiedy Akashi goni z miłości Kuroko, żeby go zabić to też jest słodziaśne! *-* *3* ♥♥♥ xD

      Usuń
  4. Cudne jak zawsze! Brak mi słów! Cudo! ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń