[Chryzantema] Rozdział drugi



    Wieczór nastał wyjątkowo szybko. To było niezwykle dziwne uczucie – jeszcze wczoraj dzień dłużył mi się nieznośnie, rozpoczęty i zakończony w monotonii, jaką prowadziłem od kilku lat. Poranek z rodziną, kilka godzin w polu, zabawy z przyjaciółmi na brzegu morza, wieczorne łowienie ryb, struganie lalek...
    Wszystko to miało od teraz należeć do przeszłości. Mój pokój, będący jednocześnie warsztatem nie tylko mojej pracy, ale także życia, zapewne został oddany jednej z mojej sióstr, lub przerobiony na coś w rodzaju schowka. Miałem już tam nigdy nie wrócić, nigdy więcej nie tworzyć drzeworytów i lalek. Wszystko to, co kochałem, i czemu poświęcałem się każdego dnia, bez ostrzeżenia zamieniło się w wspomnienia.
–    Ostatnio trochę brakuje nam służby, Aida-sama wciąż szuka nowych pracowników – powiedział Reo, prowadząc Kise długim, ciemnym korytarzem, oświetlonym jedynie kilkoma lampionami.- Zwykle śpimy po cztery czy pięć osób w jednym pokoju, ale my akurat mamy to szczęście, że w naszym będzie jedynie trzech.
–    Czy kurtyzany pracują w nocy?- zapytałem cicho.
–    Oh, tak.- Reo pokiwał głową, stając przed jednymi z shoji.- Wspominałeś, że zostałeś wakaimono* Magnolii, prawda? Ona rzadko kiedy pracuje nocą, ale jeśli już będzie musiała, to ty również zostaniesz o tym poinformowany. No wiesz, żebyś mógł się wyspać. Wejdź, to jest nasz pokój.
    Reo odsunął shoji i przekroczył próg niewielkiego pokoju. W porównaniu z tymi, w których kurtyzany usługiwały mężczyznom, był niewyobrażalnie maleńki – mieściła się w nim jedynie jedna szafa i mały stolik, na którym ktoś postawił wazonik z dwiema różami. Miejsca na podłodze nie było wiele, więc kiedy wyobraziłem sobie, jak wygląda to pomieszczenie, kiedy rozłożyłoby się futony, na myśl przyszła mi stara szopa stojąca przy moim domu w wiosce – tak ciasna, że ledwie mieściła kilka mioteł i drobne narzędzia do pracy w polu.
–    Tutaj śpimy i odpoczywamy, kiedy mamy wolne – powiedział Reo, stając pośrodku i wskazując ruchem dłoni na otoczenie.- Możemy też tutaj cicho plotkować, ale lepiej, żebyś nie ufał innym służącym. Większość jest dość... jakby to powiedzieć... skorumpowana?
–    Uhm... co znaczy „skorumpowana”?- zapytałem nieśmiało, wciąż stojąc w progu.
–    Taka, no... „zepsuta”, jakby. Jeśli obrazisz przy nich właścicieli lub przyznasz się komuś, że uprawiałeś seks z kurtyzaną, od razu na ciebie doniosą.
–    Wszyscy tu tacy są?
–    Tak, niestety.
–    Ty też?- Spojrzałem na niego niepewnie.
–    No jasne – zaśmiał się.- Wszystkie swoje tajemnice dotyczące łamania praw i zasad panujących w tym Domu, zachowaj dla siebie. Tutaj każdy szuka tylko udogodnień w życiu, a za donoszenie często dostaje się podwyżki.
–    Dlaczego mi to mówisz?- Nie rozumiałem.- Miałbyś szansę na mnie donieść, gdybym zrobił coś złego.
–    Wiesz, no... staram się co prawda polepszyć własne warunki pracy, ale nie jestem aż tak chamski, żeby cię chociaż nie uprzedzić.- Mibuchi wzruszył ramionami.- W swoim życiu kieruję się też własnymi zasadami. Dzięki temu wciąż mogę nazywać się człowiekiem.
–    No to... dzięki za ostrzeżenie – mruknąłem.- Będę pamiętał.
    Reo uśmiechnął się do mnie lekko, przeczesując swoje włosy. W tamtym momencie, mimo tego, co powiedział, wydawał mi się wyjątkowo sympatyczną osobą. Otaczał się taką szczególną aurą, która sprawiała, że ciężko było mi myśleć o nim źle.
–    Więc, oprowadziłem cię po Domu, wytłumaczyłem ci jak należy się zachowywać w stosunku do właścicieli, prostytutek i służby... czas teraz porozmawiać o najważniejszych zasadach, które tu panują, no i przygotować cię na jutrzejszy dzień pracy! Siadaj, gdzie chcesz.
–    Tu jest wolna poduszka.
–    Oh, dzięki, w takim ra...AH!- krzyknąłem głośno, odskakując raptownie od stołu, przy którym, jak się okazało, siedział młody chłopak. To właśnie on wskazał mi leżącą przy stoliku poduszkę. Sam również na jednej siedział, wyprostowany, w milczeniu popijając herbatę.
–    Jeju, jeju, Tetsu-chan!- Mibuchi wydymał usta, siadając obok niego przy stole.- Znowu nie widziałem, jak przyszedłeś!
–    Właściwie, to siedziałem tu już, zanim przyszliście – powiedział chłopak, spoglądając na mnie.- Jesteś nowym wakaimono? Miło mi cię poznać, nazywam się Kuroko Tetsuya.
–    Ki-Kise Ryuota...- bąknąłem, klękając powoli i zajmując miejsce obok Reo.- Uhm... wy-wybacz, przestraszyłeś mnie trochę.
–    W takim razie to ja przepraszam – powiedział spokojnie.- Obawiam się jednak, że będziesz zmuszony przyzwyczaić się do tego, ponieważ zwykle ludzie mnie tutaj nie zauważają.
–    Oj tak, Tetsu-chan często pojawia się zupełnie znikąd – westchnął ciężko Mibuchi.- Mnie też trochę przestraszyłeś, kochany!
–    Reo-san, nie odzywaj się do mnie, proszę.
–    EH?! A to dlaczego?!
–    Ponieważ czuję się urażony twoimi słowami – opowiedział chłopak, wbijając w niego duże, błękitne oczy.- Wcale nie jestem skorumpowany. I nigdy na nikogo nie doniosłem, ani nie mam takiego zamiaru. Chyba, że ktoś popełniłby jakiś naprawdę straszny czyn, jak morderstwo, czy pobicie.
–    No tak, przepraszam – westchnął Mibuchi, drapiąc się lekko po głowie.- Ryouta-chan, jeśli chodzi o Tetsu-chana, to jemu możesz ufać w stu procentach. To jedyna osoba, która jest przyjaźnie nastawiona do wszystkich, niezależnie od wyglądu.
–    Miło mi cię poznać...- wymamrotałem, rumieniąc się delikatnie.
–    Mnie również, Kise-kun.- Kuroko uśmiechnął się do mnie łagodnie.- Wiem, że pierwsze dni tutaj będą dla ciebie udręką, ale zobaczysz, że szybko przywykniesz. Zawsze możesz ze mną porozmawiać, jeśli będziesz czuł się bezsilny.
–    I ze mną! I ze mną też!- Reo wskazał na siebie palcem z zaciętą miną.
–    Dziękuję – bąknąłem, patrząc to na jednego, to na drugiego.
–    Eh, przejdźmy lepiej do ważniejszych rzeczy, niż towarzyskie ploteczki.- Mibuchi zamachał dłonią, przymykając na moment oczy.- Podstawową zasadę, by nie sypiać z kurtyzanami, z pewnością już znasz. Karą za to jest doliczenie do czasu twojego pobytu tutaj, nawet dziesięciu lat, więc miej się na baczności. Dla nas, służby, Dom Uciech jest niemal jak więzienie, dlatego sprawuj się dobrze, a szybko się stąd wydostaniesz. I nie myśl sobie, że „kilka lat więcej tutaj” to nic takiego. Ostatni służący, który dobrał się do jednej z prostytutek, stracił język i uszy. Jeśli by się to powtórzyło, straciłby coś jeszcze, ale zostawię to twojej wyobraźni. Najważniejsze, żebyś tego po prostu nie robił. Nie można też kraść, ani oszukiwać i kłamać – kiedy właściciele cię o coś pytają, odpowiadaj tylko i wyłącznie prawdę. Uczucia trzymaj na wodzy. Możesz kochać każdą kobietę, która tu pracuje, ale jeśli spróbujesz pomóc którejś uciec...- Reo pokiwał głową, patrząc na niego znacząco.
–    Kim są właściciele?- zapytał Kise.
–    To dwójka mężczyzn. Obaj wysocy, jeden z nich jest dość szeroki w ramionach i całkiem sympatyczny, ale na tego drugiego, w okularach, musisz uważać. Łatwo go zdenerwować, a jeśli mu podpadniesz, to nawet jego żona, Aida-sama, nie będzie w stanie uchronić cię przed jego gniewem.
–    Aida-sama ma męża?- zdziwiłem się.
–    Tak.- Reo uśmiechnął się pobłażliwie.- Jest zwierzchniczką tego burdelu, ale bywa tu częściej, niż jej mąż.
–    To... trochę zaskakujące – bąknąłem, rumieniąc się lekko.- Małżeństwo, które prowadzi Dom Uciech...
–    Nie nam w to wnikać.- Mibuchi wzruszył lekko ramionami.- My musimy tylko należycie wypełniać nasze obowiązki. Resztą nie powinniśmy zaprzątać sobie głowy. A skoro już o obowiązkach mowa... trzeba cię do nich przygotować, bo zaczynasz już od jutra.
–    Czyim wakaimono będziesz?- zapytał grzecznie Kuroko.
–    Uhm... Ma-Magnolii – odparłem, nie mogąc przypomnieć sobie jej prawdziwego imienia.
–    Szczęściarz, co?- Reo spojrzał z uśmiechem na błękitnowłosego.- Od razu trafiły mu się te z wyższej półki.
–    Nic dziwnego, Aida-sama stara się, by usługiwali im tylko wyjątkowi chłopcy – mruknął Kuroko.- Nie musisz się jej obawiać, Kise-kun. Momoi-san nie będzie cię wykorzystywać, ani tobą pomiatać.
–    Aida-sama wspominała, że będę jej służył, dopóki nie powie inaczej – zauważyłem.- Ale czy czas opieki nad jedną kurtyzaną ma jakąś granicę? I na czym ma polegać ta cała „opieka”?- Popatrzyłem na nich, starając się nie pokazać po sobie paniki.
–    Wszystko zależy od tego jak będziesz się sprawował – odpowiedział mi Kuroko.- Jeśli będziesz należycie wypełniał obowiązki i zatroszczysz się o Momoi-san, być może pozostaniesz u jej boku aż do końca swojej służby. Aida-san zarządzi zmianę, jeśli uzna, że nie nadajesz się do opieki nad nią, albo jeśli Magnolia będzie na ciebie narzekać.
–    Co się zaś tyczy twoich obowiązków, nie są one jakoś specjalnie trudne.- Reo uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, poklepując mą dłoń.- Każdego dnia rano, gdy wzejdzie słońce, musisz iść do pokoju Magnolii i ją obudzić, zanieść jej śniadanie, wykąpać ją, ubrać i uczesać, a potem towarzyszyć jej, kiedy będzie usługiwała mężczyznom.
–    Ale... jak to, „towarzyszyć jej”?- Zmarszczyłem lekko brwi.- W pokoju? Kiedy ona będzie...?
–    Tak.- Mibuchi skinął głową.- Musisz pilnować czasu, który kupił klient, zarządzić koniec i przygotować ją dla następnego klienta.
–    Czyli...?
–    Znów ją kąpiesz, pomagasz jej się ubrać i poprawiasz jej włosy. Poprawiasz też legowisko, żeby wyglądało na nienaruszone.- Reo wzruszył ramionami.- To tyle. Na koniec dnia po prostu odprowadzasz ją do jej pokoju.
–    A... nie mogę po prostu czekać za drzwiami?- bąknąłem, czerwieniąc się.
–    Absolutnie nie.- Kuroko dopił swoją herbatę i odłożył kubek.- Musisz zadbać o to, by nic jej się nie stało. Klient może próbować ją udusić, albo zranić nożem. Surowo zabronione jest powodowanie na ich ciałach trwałych uszkodzeń. Niestety, niektórzy klienci posuwają się do bicia, które może się zamienić w próbuję zabójstwa.
–    Więc... co mam zrobić, jeśli zacznie ją bić?
–    Ma prawo ją bić, o ile zapłacił.- Reo skrzywił się lekko.- Niektórzy po prostu mają takie... preferencje. Może też dopłacić później, jeśli mu się tego zachce „w trakcie”. Ale jeśli będzie chciał ją zranić czymś ostrym, co mogłoby spowodować blizny, wtedy musisz im przerwać. Najlepiej jest odciągnąć klienta, ale jeśli nie dasz rady, w pokojach jest umieszczony sznur przy shoji, za który pociągasz, gdy kurtyzana jest w niebezpieczeństwie. Pokazywałem ci go, pamiętasz?
–    Tak.- Skinąłem lekko głową.- Ale to... okropne. Że oni mogą je bić i sponiewierać nimi.
–    Jeśli dobrze zapłacą, mogą z nimi zrobić niemal wszystko. Nie zawracaj sobie tym głowy, Kise.
–    Będę musiał to oglądać!
–    No i trudno!- Reo spojrzał na niego stanowczo.- Taka jest nasza praca! Wykonuj ją należycie, żebyś nie został ukarany, a za dziewięć lat opuścisz to miejsce z odpowiednią ilością pieniędzy, żeby kupić sobie mały domek i zacząć prowadzić normalne życie! Kiedy stąd wyjdziesz, Ryouta, będziesz miał dwadzieścia pięć lat, rozumiesz? Im więcej przeskrobiesz, tym dłuższy będzie twój pobyt. A chyba nie chcesz spędzić tu całego życia, prawda? Albo wyjść jako czterdziestolatek, niezdolny już do cieszenia się życiem i seksem. Bo kto wie, czy ci on przypadkiem nie zbrzydnie.
    Zwiesiłem głowę w ponurym nastroju, przez dłuższą chwilę zastanawiając się nad jego słowami. Nie mogłem tego jeszcze zrozumieć – tych zasad, panujących w Domu Uciech, do którego trafiłem, tych obowiązków i tych okropnym praw przypisanych klientów. Krzywdzić kurtyzanę dla jeszcze większych przyjemności, niż winny one dawać? Traktować je jak zwierzęta, jak zabawki? Nie mieściło mi się to w głowie, nie mogłem przyjąć do siebie wiadomości, że burdel jest tak strasznym miejscem, gdzie wszyscy pracownicy są jak więźniowie, gdzie nie panują przyjacielskie stosunki, a chęcią życia kierują tylko pieniądze.
    Jeszcze nigdy w swoim życiu nie byłem tak bardzo zgorszony ludzkim światem.


_________________________



    Mój pierwszy dzień pracy zaczął się od obudzenia Magnolii.
    Do jej pokoju zaprowadził mnie Reo, po czym sam udał się do własnej kurtyzany, niższej rangą niż Momoi Satsuki. Dość długo stałem przed shoji, nerwowo plącząc dłonie i zaczynając się pocić, marząc o tym, bym znalazł się nad morzem, w towarzystwie moich przyjaciół, wraz z dziewczynami o wiele brzydszymi niż pracujące tu kobiety.
    To piękno było trucizną.
–    Magnolio?- zapytałem cicho, rozsunąwszy shoji. Przesunąłem wzrokiem po pomieszczeniu, dwa razy większym niż pokój służby i gustowniej urządzonym. Ujrzałem po prawej stronie miękki futon, a na nim zwiniętą w kłębek dziewczynę.
–    Wejdź, Kise-kun, już nie śpię – powiedziała spokojnie.
–    Wy-wybacz, że musiałaś na mnie czekać – powiedziałem grzecznie, zasuwając za sobą shoji.
–    Nic się nie stało – odparła, siadając i spoglądając na mnie.- Czy Reo-kun wyjaśnił ci, co masz robić?
–    Tak.- Skinąłem pospiesznie głową.- Powiadomiłem już służące, by przyniosły wodę do kąpieli.- Zgodnie ze wskazówkami Mibuchiego, miałem to robić za każdym razem. Służące z łaźni miały przyjść z gorącą wodą i napełnić wannę, chociaż samej wanny nie widziałem. Mój wzrok przykuły jednak drugie shoji w pokoju, lekko uchylone. Prawdopodobnie prowadziły do drugiego pokoju, służącego za coś w rodzaju garderoby.
    Denerwowałem się cały czas. Pociłem się, a moje dłonie drżały, kiedy pomagałem Magnolii rozebrać się, a potem obmywałem kawałkiem czystej szmatki jej ciało. Starałem się nie patrzeć na jej kobiecość i piersi, choć nie było to dla mnie łatwe. Pierwszy raz w życiu dotykałem tak pięknej dziewczyny, trudno mi było powstrzymać pełen zachwycenia wzrok, widząc jej gładką, delikatną, białą skórę, mogąc poczuć jej miękkie włosy, pachnące olejkami.
    Była cichą dziewczyną. Nie nieśmiałą, ale spokojną i małomówną. Instruowała mnie łagodnym tonem, uśmiechała się życzliwie, jak matka do niedoświadczonego dziecka. Na jej twarzy niemal cały czas malowały się melancholia i nostalgia, kiedy milczała, wydawała się być nieobecna.
    Wszystko zmieniło się w momencie, gdy rozpoczęła swoją pracę.
    Kiedy zajęliśmy tak zwany „Pokój Uciech”, usiadłem jak na szpilkach tuż przy shoji, cały spięty. Pomieszczenie było całkiem spore, znajdowało się w nim jedynie legowisko – ułożono na nim miękkie, jedwabne koce i satynowe poduszki w ciemnych kolorach. Całość otaczały zwisające z sufitu cienkie, czarne zasłonki, które wcale niczego nie ukrywały. Doskonale widziałem siedzącą na poduszkach Momoi, poprawiającą kimono. Przypuszczałem, że miały one służyć jedynie ozdobie, która nadawała odpowiedniej atmosfery.
    Gdy zjawił się pierwszy klient, byłem tak spięty, że bolały mnie niemal wszystkie mięśnie pleców. Siedząc na piętach, z dłońmi zaciśniętymi w pięści i ułożonymi na udach, spoglądałem nerwowo na wysokiego mężczyznę, który wszedł do pokoju.
    Wyglądał na bogatego samuraja. Ubrany w piękne, złotoczerwone kimono, o krótkich czarnych włosach i mocno zmrużonych oczach. Dziwiłem się, że cokolwiek widzi, choć być może była to jakaś jego wada, ponieważ nosił okulary. Jego sylwetka była muskularna, byłem więc pewien, że należy do silnych mężczyzn, którzy nie tracili czasu w polu, lecz na prawdziwych treningach w dojo.
–    Witaj, Satsuki – powiedział.
–    Witaj, mój panie.- Momoi uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie, podając mu dłoń. Mężczyzna przysiadł obok niej, chwytając ją i całując delikatnie.
–    Doprawdy, nie mogłem się doczekać, by cię ujrzeć.
–    Ja również.- Magnolia obdarzyła go prawdziwie gorącym spojrzeniem.- Zastanawiałam się, czemu mój stały klient, Imayoshi Shouichi, nie odwiedza mnie od tak długiego czasu.
–    Tyle mam obowiązków na głowie, moja piękna – westchnął czarnowłosy, znów całując jej dłoń.- Kłopoty w szeregach, buntujący się syn, Cesarz też nie daje mi spokoju... Wierz mi, kochana, całymi dniami myślę tylko o tym, byś ukoiła moje nerwy.
–    Z przyjemnością się tobą zajmę, mój panie.- Satsuki przesunęła dłonią po jego policzku, nachylając się ku niemu i eksponując swe duże piersi. Chwyciła jego dłoń i z cichym chichotem położyła ją na jednej z nich.
–    Tęskniłem za ich dotykiem...- mruknął Imayoshi, odsuwając materiał kimona. Przełknąłem nerwowo ślinę, odwracając od nich wzrok. Usilnie starałem się nie patrzeć, jednak dźwięki, które usłyszałem, same nasuwały mi wizje.
    Subtelne mlaskanie i odgłosy ssania, ciche pojękiwanie i westchnienia Momoi... Nie mogłem uwierzyć, że dziewczyna, która wydawała mi się tak skromna i niewinna, w jednej chwili zamieniła się w emanującą erotycznością kochankę. Od samych dźwięków czułem narastające podniecenie, i nic nie mogłem na to poradzić. Siedziałem, cały się trzęsąc, oddychając ciężko i wbijając paznokcie w dłonie, uwięziony w bezruchu.
    Targały mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony chciałem zamknąć oczy i ulżyć samemu sobie, z drugiej zaś miałem ochotę zwymiotować na miejscu. Kiedy uniosłem powoli głowę i spojrzałem, kochających się namiętnie tuż przede mną, poczułem wzmożoną ochotę dotknięcia się. Moja erekcja stawała się wręcz bolesna, domagając się pieszczot. Wzrok sam mimochodem przesuwał się po Imayoshim i Magnolii, splątanych w uścisku i dyszących.
    To była prawdziwa katorga. Jako młody, wciąż niedoświadczony chłopak, prawie zazdrościłem Imayoshiemu, kiedy wsuwał i wysuwał się z pięknego ciała Satsuki. Wiedziałem już, jak miękka była jej skóra, a wyobraźnia sama mogła snuć przypuszczenia, jak przyjemnie było w jej łonie. Siedząc tam, miałem wrażenie, jakbym mógł dojść do końca od samego słuchania i patrzenia.
    Cieszyłem się, że Imayoshi nie był typem mężczyzny lubującym się w biciu kobiet. Właściwie to traktował Momoi jakby z szacunkiem i oddaniem, obsypując ją pocałunkami i uśmiechając się do niej. Nie mogłem co prawda nazwać go delikatnym, bo jego ruchy wielokrotnie przyspieszały do tego stopnia, że im obojgu zaczynało brakować oddechu, a jęki Satsuki zamieniały się niemal w krzyki, ale mimo wszystko był dla niej dobry.
    Miałem ogromną nadzieję, że wszyscy jej klienci obchodzą się z nią właśnie w taki sposób.
    Niestety, szybko zmuszony byłem zrozumieć pomyłkę.
    Pod wieczór przybył klient, który miał być ostatnim tego dnia – ósmym, licząc od samego rana. Ponieważ było ich tak wielu, a każdy miał odmienny charakter, mogłem zrozumieć, że Momoi była doskonałą aktorką – przystosowywała się do potrzeb klienta, będąc na zmianę nieśmiałą i skromną, lub namiętną i seksualną. Jednak kiedy pojawił się ten mężczyzna, mogłem dostrzec w zachowaniu Magnolii lekkie podenerwowanie.
    Jego włosy były czarne i związane w małe, subtelne warkoczyki. Oczy o kolorze stali wyrażały pogardę dla otoczenia, drwiąco spoglądały przed siebie, z wyższością i pewnością siebie. Był wysoki i dobrze zbudowany, ubrany w ciemne kimono. Wokół niego unosiła się jakaś dziwna aura, mroczna i ostra, jakby wyraźnie sugerująca, że to nie jest zwykły samuraj, broniący cesarza i ludu Japonii.
    Morderca, przemknęło mi przez myśl. Ktoś, kto bez wahania i z uśmiechem na twarzy rozetnie słabe ciało człowieka.
–    Rozbieraj się – rzucił do Momoi od progu, rzucając we mnie dwiema pochwami, jedną z kataną, drugą zaś z wakizashi.- Pilnuj – warknął.
    Przełknąłem nerwowo ślinę, ostrożnie biorąc do ręki ciężką broń i delikatnie odkładając ją tuż obok siebie. Zerknąłem pospiesznie na Magnolię, która ze słabym uśmiechem zaczęła zdejmować z siebie kimono. Stanęła nago przed mężczyzną, a ten otaksował ją spojrzeniem, odwiązując jednocześnie pas.
–    Klęknij – rozkazał.- Mam nadzieję, że tym razem obciągniesz mi tak, jak lubię. Inaczej nie zapłacę.
–    Oczywiście, mój panie – powiedziała Satsuki, zniżając się. Nie wyczuwałem w jej głosie drżenia, ale z jakiegoś powodu miałem wrażenie, że bardzo się boi.
    Patrzyłem, jak bierze do ręki miękkiego członka swojego klienta. Przesunęła językiem po całej jego długości, patrząc w górę, w jego oczy – śmiało i zdecydowanie. A przynajmniej w taki sposób musiała grać. Była zmuszona udawać kogoś, kim nie była.
    Mężczyzna chwycił ją za włosy i przycisnął jej twarz do swojego krocza. Sam zaczął poruszając biodrami we własnym tempie. Spuściłem wzrok na swoje kolana, przy okazji zerkając na mały, szklany stojaczek, w którym przesypywał się powoli złoty pył. Gdy tylko opadnie jego górna część, czas klienta się skończy.
–    Jesteś do dupy – warknął mężczyzna, wymierzając jej policzek.
–    Ah!- Satsuki zamknęła oczy, zaciskając usta.- Wybacz, Haizaki-sama... Poprawię się...
–    Odwróć się i wypnij – warknął, splunąwszy na bok. Drgnąłem nerwowo, nie wiedząc, czy powinienem go upomnieć. Ostatecznie jednak postanowiłem się nie wtrącać.
    Magnolia oparła się rękoma o miękkie poduszki, wypinając w lekkim rozkroku w kierunku Haizakiego. Mimowolnie uniosłem głowę, co było moim pierwszym błędem – widząc strach w jej oczach i nerwowy oddech, sam zacząłem się bać. Spojrzałem z niepokojem na mężczyznę, który znów splunął, jednak tym razem na swoją dłoń, a następnie rozsmarował ślinę po swoim członku i przysunął się do Satsuki. Chwycił jej pośladki, rozwierając je zdecydowanym ruchem, a potem nakierował swojego członka na jej otwór. Zdziwiłem się, widząc, że przymierzał się do tego drugiego. Reo i Kuroko nie wspominali mi, że uprawia się tu także ten rodzaj miłości.
–    Haizaki-sama, proszę, przygotuj mnie odpo...Ah!- Momoi krzyknęła głośno, zaciskając mocno dłonie na poduszkach.
    Przełknąłem ciężko ślinę, czując, jak moje serce szaleje w piersi z nerwów. Mężczyzna w ogóle nie zwracał uwagi na jej krzyki i kolejne prośby, nie pozwalał jej czysto przemówić – brał ją mocno i brutalnie, z wymalowaną na twarzy satysfakcją.
–    Ha... Hai...zaki...sa...ma...- jęczała Magnolia, zaciskając powieki.- Pro...proszę...!
    Nie mogłem odwrócić wzroku. Z przerażeniem, jak zahipnotyzowany, wpatrywałem się w nich, nie mogąc uwierzyć, że coś takiego dzieje się na moich oczach – że ten cały Haizaki bez skrupułów i wyrzutów sumienia używa sobie na tak pięknym i delikatnym ciele.
–    Zepnij się, suko, bo jesteś luźniejsza od napalonej ulicznicy!- warknął mężczyzna, uderzając ją mocno w pośladek.- Zero z tobą przyjemności, dziwko! Wypnij się mocniej!
    Momoi posłuchała rozkazu, choć widziałem wyraźnie, jak bardzo chciała uciec. Nie była w stanie powstrzymać łez, które popłynęły po jej policzkach, skapując na satynowe poduszki. Haizaki tymczasem zdawał się posuwać coraz mocniej i szybciej. Chwycił jej pośladki i nachylił się na nią, słyszałem, jak głośno obija się jego ciało od jej.
    Zagryzłem wargę niemal do krwi, spuszczając wzrok. Czułem złość, niedowierzanie i bezsilność. Miałem łzy w oczach, kiedy słyszałem krzyki Magnolii i sapanie Haizakiego.
    Pierwszy raz w życiu było mi wstyd, że ja sam jestem mężczyzną.
–    Zaciśnij się mocniej!
–    Ha-Haizaki-sa...ma... za... za mocno... za mocno!- krzyknęła rozpaczliwie.
    Miałem tego dosyć. Nie mogłem wytrzymać jej krzyków i cierpienia, nie mogłem dłużej ani patrzeć ani słuchać tego, co działo się w mojej obecności. Podniosłem się pospiesznie i jednym skokiem znalazłem się przy nich, odciągając czarnowłosego od Satsuki.
–    Wystarczy, panie, dość bólu jej sprawiłeś!- krzyknąłem, starając się nie rozpłakać jak dziecko.- Opanuj się, proszę, albo będziesz zmuszony opuścić to miejsce!
–    Coś ty...- wycedził mężczyzna, patrząc na mnie z wściekłością.
    Wciągnąłem powietrze, kiedy Haizaki stanął na nogi, górując nade mną wzrostem. Miałem wrażenie, że będzie w stanie zabić mnie samym spojrzeniem tych stalowych oczu. Jednak on cmoknął głośno, niezadowolony, mierząc mnie od góry do dołu.
–    Pieprzony bohater się, kurwa, znalazł – warknął.- Wolno mi robić z tą dziwką, co mi się tylko podoba, jasne? Zapłaciłem za nią!
–    Wytyczone są granice zadawania bólu, mój panie! Surowo zabronione jest ranić kurtyzany!- powiedziałem, zaciskając pięści.- Zraniłeś ją wystarczająco, panie.
–    Nie stawiaj mi się, pierdolony kundlu...
–    Haizaki-sama, proszę, nie gniewaj się na niego!- krzyknęła Momoi, patrząc na niego nieco zlękniona.- Dopiero zaczął tu pracę, jest zupełnie nowy i niewiele wie. Proszę, kontynuujmy.
    Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. „Kontynuujmy”? Krzyczała, cierpiała, mówiła, że robi to za mocno, a mimo to nadal chciała kontynuować?
    Czy raczej... musiała?
–    Tsk, głupia kurwa.- Haizaki obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem.- Tak jakbym miał mieć teraz na ciebie ochotę. Następnym razem bardziej się postaraj, a jak ten robal znowu wejdzie nam w drogę, zabiję go.
    Haizaki podszedł do swoich mieczy i podniósł ją. Odsunął shoji i, nim wyszedł, obrzucił nas nieprzyjemnym wzrokiem.
    Odetchnąłem z ulgą, że to już koniec. Napięcie ze mnie uszło, mogłem się nieco rozluźnić i pozwolić nawet na delikatny uśmiech. Spojrzałem na Momoi, która opatuliła się kocem z dość nieszczęsną miną i westchnęła cicho.
–    Nie rób tego więcej – powiedziała.
–    Ale... przecież to cię bolało!- wykrzyknąłem.
–    To nieważne!- krzyknęła, patrząc na mnie ze złością.- Nie możesz nam przerywać, Kise! Rozumiesz? Nie możesz! Chyba, że klient próbuje mnie zabić, albo chce pociąć mi twarz, czy zepsuć mi urodę w jakikolwiek inny sposób!
–    O-on mógł cię zabić...- wyjąkałem, machając dłońmi w mało czytelnym geście.
–    Mógł mnie jedynie zranić – westchnęła ciężko.- Ale taka jest właśnie moja praca! Muszę zadowalać wszystkich, nieważne jak bardzo są brutalni! Im więcej niezadowolonych klientów, tym dłużej będę musiała tu zostać, rozumiesz?!
–    Ja... ja przepraszam...- Spuściłem głowę, zawstydzony.- Nie wiedziałem...
–    Oczywiście, że nie wiedziałeś – mruknęła, wstając i podchodząc do mnie. Dotknęła mojego policzka, gładząc je delikatnie kciukiem.- Cieszę się, że zareagowałeś, chcąc mnie chronić. Ale rób to tylko, kiedy moje życie jest w zagrożeniu. Dobrze?
–    Tak – szepnąłem.- Przepraszam, moja pani.
–    Nie mów tak do mnie.- Uśmiechnęła się słabo.- Kiedy jesteśmy sami, zwracaj się do mnie po prostu Satsuki, albo Momoi. Dobrze, Ki-chan?
    Skinąłem głową, wciąż zażenowany i zawstydzony. Chociaż Momoi wytłumaczyła mi swoje powody, to w dalszym ciągu nie potrafiłem zrozumieć zachowania Haizakiego. Satsuki była sympatyczną, niewinną wręcz dziewczyną – nawet mimo jej zawodu – i bardzo delikatną. Dlaczego więc istniał ktoś taki jak on, kto chciał skalać tę dziewczęcość, zbezcześcić ją i skrzywdzić? Przecież do tak brutalnych upodobań była inna dziewczyna, Lilia.
    Dlaczego to robił? Skąd w ludziach biorą się tak okropne fetysze, przeczące moralności?
    Tak bardzo chciałem poznać odpowiedź.
    I tak bardzo nie chciałem jej znać.





*Wakaimono – służący kurtyzany

9 komentarzy:

  1. *wróci jutro zostawiając tu część mózgu*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc zostawiam tu część swojego mózgu ukatowanego przez pana z polskiego ;_;. Pomysł na "Chryzantymę" jest naprawdę ciekawy ale pytam...kiedy będzie Ao? Mój ulubiony jagodowy murzyn i czarny bambus XD. Kuroko mnie rozbroił jak zawsze ccccx. Współczuję Kiseciołkowi, że musiał to wszystko oglądać ;_;. Ja sama bym zapewne zwróciłabym posiłki za cały tydzień (no chyba, że byłyby to chłopy to co innego -u-). Podsumując, rozdział cud, miód, gejoza ♥. Przesyłam wenę w ilości wielkich, hektolitrowych kontenerów wypełnionych po brzegi bo mam jej aż za dużo (wystarczy spojrzeć mi do zeszytu XD). No i ciepłe pozdrowionka bo u mnie piździ jak na dworcu wrocławskim ;____;.

      Usuń
    2. Aomine będzie w następnym rozdziale :3 Cieszę się, że "Chryzantema" Cię zaciekawiła :3 Ciepłe pozdrowionka się przydadzą, bom chora :c
      Też przesyłam jedne i tulaski też :3 Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Nie mam weny do komentarzy, so... Rozdział fajny. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrowionka, czasu, ciepłe tulaski i weny ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i nawzajem, Psycho-chan ~ ^^ ♥

      Usuń
  3. Kuroko jak zawsze rozbrajający:)Kocham to opowiadanie.Nie wiem co więcej napisać. Po prostu je kocham.
    Czekam na następny rozdział.

    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tyle moich opowiadań zagościło w Twoim serduszku : D
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! ♥

      Usuń
  4. Przeczytałam wszystkie trzy rozdziały jednej nocy i muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się Twój jakże oryginalny pomysł na fabułę. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czego się po tym spodziewać. Wiem tyle, że zaczyna się nieźle i bardzo mi się podoba. Ciekawa jestem co zadzieje się dalej i skąd zaczerpnęłaś taki pomysł.
    Bardzo mi się podoba i z pewnością będę czytać następne rozdziały ♥ Pozdrawiam ciepło i życzę weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa rozdziały, kochana ;_; Ja się pomyliłam i napisałam "Rozdział trzeci", a to przecież drugi... xD
      Cieszę się, że Ci się spodobało :3
      Również pozdrawiam!

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń