Nauczka
Ludzie z pewnością robią wiele
głupich rzeczy. Takich jakich trwonienie pieniędzy, marnowanie jedzenia, skoki
z klifu bez żadnego zabezpieczenia, zażywanie narkotyków...czy też zakochiwanie
się w idiotach.
-
Nie pchaj mnie – mruknąłem, wyrywając się Kise i odsuwając od
niego na krok.
-
Przepraszam, przepraszam, Kasamatsu-senpai!- Kise uniósł
dłonie jakby w geście poddania, uśmiechając się przy tym idiotycznie, i zamknął
za nami drzwi.
Znalazłem się sam na sam z nim w niewielkim, aczkolwiek przytulnie
wyglądającym
holu jego domu.
Zaprosił mnie tutaj w ramach uczczenia naszego, jak to nazwał, „rozkwitającego
związku”. Jakby można było w ogóle nazwać tak uczucie pomiędzy dwoma
facetami...
Ten dzień miał być odskocznią od codzienności, możliwością spędzenia
razem czasu,
tylko we dwoje.
Brzmiało jak banalny romans, ale w gruncie rzeczy trochę tego potrzebowałem.
Nawet jeśli moim towarzyszem był ten irytujący bachor o przydługich blond
włosach i szczerych, iskrzących się w bardzo denerwujący sposób, złotych
oczach...
-
Przygotowałem dla nas romantyczną kolację, same pyszności!-
mówił Ryouta.
-
Jasne – mruknąłem, ściągając buty i zakładając podane przez
niego kapcie.- Już sobie wyobrażam te wszystkie dolegliwości, jakie mnie
dopadną...
Chyba tego nie usłyszał, bo radośnie ciągnął dalej:
-
Wiesz, normalnie nie staram się podczas gotowania, no ale to
wyjątkowa okazja, nie?
-
Skoro tak mówisz...
-
Noo, nie bądź taki markotny, Kasamatsu-senpai!- Kise podszedł
do mnie i objął mnie, jednak, zażenowany, szybko się odsunąłem.- Eh, nadal się
krępujesz?
-
Jeszcze się nie przyzwyczaiłem – mruknąłem, idąc w stronę
kuchni, by nie zauważył rumieńców na mojej twarzy.
Oczywiście, że się krępowałem! Do tej pory nigdy nie byłem w żadnym
związku, ani z
kobietą, ani tym
bardziej z mężczyzną. Nawet nie myślałem o takich sprawach. Jak niby mogłem
swobodnie zachowywać się w jego towarzystwie? Wcześniej co prawda nie miałem z
tym problemów, nawet kiedy zaczęliśmy się całować. Ale jakieś dwa miesiące temu
posunęliśmy się dalej.
„Posunęliśmy” to chyba nawet bardzo trafne określenie...
Wszedłem do kuchni z dość nadąsaną miną i rozejrzałem się. Była urządzona
całkiem
skromnie, jak na
jego status: kilka szafek, lodówka, stół i pięć krzeseł. To właśnie na tym
stole stały teraz dwa talerze wraz ze sztućcami, dwa kieliszki, oraz świecznik
na środku.
-
Świecznik...?- mruknąłem sceptycznie, unosząc jedną brew.
-
No wiesz, mówiłem, że będzie romantycznie – powiedział Kise,
stając za mną i opierając się o framugę drzwi.
Zerknąłem na niego zza ramienia, a potem odwróciłem, spuszczając wzrok na
podłogę.
-
Nie musiałeś aż tak się starać – westchnąłem.
-
Hmhm, czego się nie robi dla swojego chłopaka?- Nie musiałem
na niego patrzeć, by wiedzieć, że znów uśmiecha się głupkowato, zapewne cały
promieniejąc szczęściem.
Uśmiechnąłem się lekko, ale na krótko. Postanowiłem zasiąść do stołu bez
zbędnych słów
i poczekać, aż
zostanę obsłużony. Prawdę mówiąc, zaczynałem być już odrobinę głodny.
-
No dobra, w takim razie zacznijmy od lampki wina!- zawołał
radośnie Ryouta, sięgając do stojaczka z lodem. Wyjął z niego butelkę i pokazał
mi ją.- Naturalnie schłodzone, tak, jak lubisz.
Podparłem głowę ramieniem i przypatrywałem się, jak model nalewa do
kieliszków czerwony płyn. Dopiero co osiągnął pełnoletność i już wyjeżdża z
alkoholem...
-
Jeśli pozwolisz, chciałbym wznieść toast – powiedział Kise.
-
Skoro musisz...- mruknąłem, biorąc do ręki swój kieliszek.
Ryouta odchrząknął głośno i uniósł swój kieliszek dość ceremonialnym
gestem. Nie
byłem pewien,
czy powinienem wstać, czy mogę siedzieć, ale koniec końców wybrałem to drugie.
-
Za nasz szczęśliwy związek, który trwa już od roku –
powiedział z nietypową dla niego powagą, jednak po chwili uśmiechnął się i czar
prysł jak bańka mydlana.- Zdrowie!
-
Zdrowie – mruknąłem. Stuknęliśmy się naczyniami i upiliśmy po
niewielkim łyku.
-
A teraz podam posiłek! Dałem sobie spokój z przystawką i
zupą...słyszałem, że tak powinno się podawać dania na takiej uroczystości,
ale...cóż, po co się opychać...oto nasze dzisiejsze danie główne: kurczak w
sosie miodowo-imbirowym!
-
Niesłychane...
Patrzyłem uważnie, jak Kise kładzie przede mną talerz ze ( trzeba było
przyznać )
smacznie
wyglądającym daniem. Zapach również nie pozostawiał wiele do życzenia, jednak
postanowiłem nie chwalić go, póki nie spróbuję. Myśl, że Kise także w gotowaniu
potrafi skopiować czyjeś umiejętności była strasznie irytująca.
-
No, to smacznego!- powiedział Ryouta, siadając naprzeciwko
mnie.- Jeśli będziesz chciał coś sobie dosolić, albo coś w tym rodzaju, to mów:
od razu ci podam.
Skinąłem głową w odpowiedzi i chwyciłem sztućce w dłonie.
-
Naprawdę się postarałeś – mruknąłem, rozpoczynając jedzenie.
Eksplozja smaków była zachwycająca: musiał skopiować szefa Amaro...
-
Oczywiście, przecież jesteś tego warty – odparł, patrząc na
mnie z czułością.
Przeklinałem go w myślach za to, że przez niego znów się rumienię.
Jadłem w ciszy, słuchając jego ożywionego głosu. Opowiadał mi o ostatniej
sesji, o
naszych
wspólnych znajomych, o mieście, o wydarzeniach ostatnich dni, podczas których
się nie widzieliśmy. Jak zawsze uśmiechał się przyjaźnie, gestykulował dłońmi,
śmiał się radośnie i patrzył na mnie tymi świecącymi oczami. Odpowiadałem mu od
czasu do czasu, zadawałem pytania, by nie okazywać po sobie lekkiego
zdenerwowania i utrzymać rozmowę.
Po skończonym obiedzie, pomogłem mu sprzątać, chociaż żywo protestował.
Podczas gdy
on mył naczynia,
ja przecierałem stół i chowałem świeczki. Ociągałem się ze sprzątaniem, bo nie
wiedziałem, jaką kolejną „atrakcję” przygotował dla nas Kise.
Kiedy poczułem jego dłonie, obejmujące mnie w talii, zastygłem w miejscu,
napinając
mięśnie.
-
Jesteś strasznie spięty – westchnął model.- O, już wiem! Co
powiesz na masaż? Masaż będzie dla ciebie idealny, na pewno się rozluźnisz!
-
Nie, nie sądzę, bym go...- zacząłem szybko, ale Kise był szybszy
– wybiegł z kuchni, by po chwili na powrót zajrzeć do niej i pomachać mi przed
twarzą jakąś niewielką butelką.
-
To magiczny olejek do masażu! Mówię ci, działają cuda!
-
Nie, nie, Kise, ja naprawdę go nie...
-
Chodź, Kasamatsu-senpai, nie marudź!- powiedział Ryouta,
chwytając mnie za rękę i ciągnąc w kierunku sypialni.- Kiedyś Aominecchi
poprosił mnie, żebym zrobił mu masaż ramion! Mówię ci, czuł się, jak
nowonarodzony!
-
Aominecchi?- powtórzyłem tępo.- Robiłeś mu...masaż?
Kise zatrzymał się przed łóżkiem i spojrzał na mnie niepewnie.
-
Uhm...przepraszam – zaczął.- To był tylko zwykły masaż ramion,
więc...nie musisz być zazdrosny...
-
Nie jestem zazdrosny – warknąłem, czując, jak żyłka na czole
mi pęka.
Kise uśmiechnął się tylko w odpowiedzi i uszykował poduszkę, kładąc ją na
środku łóżka.
Spojrzał na mnie
zachęcająco, ale ja się nawet nie ruszyłem.
-
Nie musisz rozbierać się cały, wystarczy tylko sweter. No i
spodnie, żeby było ci wygodniej.
Westchnąłem ciężko. Wyglądało na to, że nie było sensu się kłócić. Zbliżyłem
się do
łóżka i zdjąłem
z siebie ubranie, podczas gdy Kise podwijał rękawy i czytał naklejkę na
buteleczce.
Położyłem się na brzuchu, kładąc głowę na poduszce. Obserwowałem, jak
blondyn klęka
obok mnie z
uśmiechem i nalewa sobie odrobinę tłustego, pomarańczowego płynu na dłonie.
Zaczął nimi o siebie energicznie pocierać, rozcierając i rozgrzewając olejek.
-
Zapewniam cię, że po tym będziesz się czuł o niebo lepiej!-
powiedział, kładąc dłonie na moich łopatkach i powoli rozprowadzając ciecz.
Westchnąłem cicho, przymykając oczy, skupiając się na jego ciepłym dotyku,
sunącym w górę i w dół moich pleców.
Rozsunął moje ręce na boki, ponownie nalewając oliwkę. Kolejne skrawki
mojego ciała
zaczynały
nabierać poślizgu i połysku. Patrzyłem kątem oka na Kise, jak z lekkim
uśmiechem oddaje się swojej „pracy”, przesuwając dłonie po plecach, ramionach i
bokach.
Zamknąłem oczy i zagryzłem wewnętrzną stronę policzka, starając się
uspokoić
narastające
podniecenie. Czułem, że mój członek rośnie powoli, wbijając się w miękki
materac. Nie było to zbyt wygodne...
Ryouta dalej wędrował dłońmi po moim ciele, łaskocząc delikatnie talię.
Nim się
zorientowałem,
co robi, moja bielizna była już w połowie drogi do stóp, a po chwili wylądowała
na podłodze. Nie zaprotestowałem jednak, czując przyjemne rozluźnienie. Byłem
wręcz zbyt rozleniwiony, by chociaż się ruszyć, czy coś powiedzieć.
Kolejna porcja olejku tym razem została rozsmarowana na moich pośladkach
i udach.
Westchnąłem
błogo, już nie przeszkadzał mi ten dotyk, wręcz przeciwnie: będąc zupełnie
rozluźnionym, rozkoszowałem się nim, dziwiąc się, jak wiele mięśni posiada moje
ciało.
-
I jak, Kasamatsu-senpai?- zapytał cicho Kise, przygryzając
wargę.- Nie żałujesz?
-
Nie...- mruknąłem.
-
Więc...teraz przód. Odwróć się, proszę.
-
Eh?- Spojrzałem na niego niepewnie.- Uhm...pobrudzę łóżko.
-
Nie przejmuj się, mogę wymienić później pościel.- Uśmiechnął
się do mnie.
Przygryzłem wargę, ale posłusznie odwróciłem się na plecy. Mój członek
stał już w pełnej
gotowości,
zarumieniłem się, żałując, że nie mogę niczym zakryć twarzy, która musiała
teraz przybrać kolor pomidorów. Jednak wyglądało na to, że Kise to nie
przeszkadza, a wręcz nawet zadowala go fakt, że mnie podniecił.
Patrzyłem na niego, jak wstaje i ściąga z siebie spodnie. Ulżyło mi, że
nie tylko ja miałem
problem z
erekcją. Kiedy także jego sweter wylądował na podłodze, usiadł na mnie w
bieliźnie, okrakiem, a potem wziął oliwkę i wylał sobie na dłoń sporą jej
ilość. Zaczął masować moją klatkę piersiową i brzuch, okrężnymi, powolnymi
ruchami. Miałem wrażenie, że mój penis twardnieje jeszcze bardziej, podobnie
zresztą jak i sutki.
Jego dłonie zsuwały się powoli w dół. Ominęły krocze, masując uda,
kolana, łydki i stopy
– a potem znów w
górę, do ud, i ponownie powtórzył rytuał.
-
Kasamatsu-senpai?
-
Co?
-
Chcę wziąć twojego penisa do ust...
-
Co?- Spojrzałem na niego, zarumieniony, nie będąc pewnym, czy
dobrze usłyszałem.
-
Chcę ci zrobić loda. Mogę?
Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę, a potem westchnąłem cicho i
wzruszyłem lekko
ramionami.
-
Rób, co chcesz – mruknąłem.
Posłuchał. Od razu, bez zbędnych wstępów, wziął całego członka do ust,
śliniąc go dla
poślizgu. Jedną
dłonią masował moje jądra, wcierając w nie oliwkę, drugą zaś sam się
masturbował, poruszając energicznie wzdłuż swojej męskości, ledwie wyciągniętej
z bokserek.
Wciągnąłem głośno powietrze, kiedy zaczął go mocno ssać, niemalże
szarpiąc głową w
tył i przód.
Jęknąłem głośno, kładąc dłonie na jego złocistych włosach, wplątując w nie
palce i ciągnąc lekko w górę, to znów pchając w dół. Zacisnąłem kurczowo palce
u stóp, zgiąłem odrobinę nogi w kolanach, stopami wbijałem się w materiał,
wyginając biodra ku niemu.
To było tak intensywne doznanie, tak rzadkie i niesłychanie przyjemne...
Kise jęczał głośno, wciąż z penisem w ustach, masturbując się coraz
szybciej. Ssał
czubek mojego
członka, dłonią śliską od oliwki przesuwając po nim szybko. Po chwili doszedłem
z głośnym jękiem, zaciskając powieki i dysząc ciężko. Ryouta również spuścił
się na łóżko.
Przysunął się do mnie, pochylił, i pocałował czule w usta. Tym razem
śmiało objąłem go
ramionami,
odpowiadając na pocałunek, wsuwając język w jego rozchylone usta. Czułem się,
jakbym był nastolatkiem przeżywający swoją pierwszą, szczenięcą miłość.
-
Zróbmy to – wyszeptał cicho Kise.- Bardzo...tego chcę...a ty,
senpai?
Zagryzłem wargę, czując lekko napuchnięte wargi. Skinąłem głową, po czym
odwróciłem
się powoli na
brzuch, stając na czworakach i wyginając się w jego stronę. Już od dłuższego
czasu czułem drażniące pulsowanie wewnątrz mnie i wiedziałem, że jest tylko
jeden sposób, by z tym walczyć.
Kise zamoczył palce w olejku i przesunął nimi po moim rowku,
pozostawiając na nim
sporą jego
część. Czułem, jak łaskocze mnie, spływając po pośladkach i udach. Chłopak
wsunął we mnie palec i zaczął nim powoli ruszać – zupełnie niepotrzebnie. Byłem
tak rozluźniony, że bez problemu mógłbym przyjąć go już teraz.
Po kolejnym palcu, i jeszcze kolejnym, kiedy Kise zrozumiał, że trzy
palce to
wystarczająco
dużo, i że może posunąć się o krok dalej, w końcu zbliżył się do mnie i dotknął
czubkiem penisa mojego otworku. Któreś z nich pulsowało mocno – nie mogłem
stwierdzić, które. Być może nawet oba....
Wsunął się we mnie gładko, energicznie. Przez krótki moment stał bez
ruchu, jęcząc
cicho, a potem
zaczął się we mnie poruszać. Zacisnąłem palce na poduszce, zagryzłem kołdrę,
dysząc ciężko, ruszając odruchowo biodrami i nabijając się na jego
stwardniałego, grubego penisa. Czułem łzy w oczach, ale nie były one wiązane
ani z bólem, ani ze smutkiem. Raczej z przyjemnością, z silnym pożądaniem,
które mną zawładnęło.
Kise chwycił moje pośladki, próbując je rozsunąć, jednak zarówno one, jak
i jego dłonie,
były śliskie od
oliwki, toteż ciężko mu było je utrzymać w takiej pozycji. W końcu dał sobie
spokój – chwycił mnie za biodra i zaczął szybko się poruszać. Czułem, jak jego
penis ociera się o moje pośladki, ale nie dawało to uczucie pieczenia, jak przy
pierwszym razie – może właśnie dlatego, że były nawilżone.
Wypiąłem się jeszcze bardziej, z ochotą przyjmując go w sobie. Rozkoszowałem
się tym
tempem,
zamknąłem oczy, skupiając się na jego pchnięciach, na czułym punkcie wewnątrz,
którego sięgał. Zagryzłem kołdrę mocniej, z trudem powstrzymując się od krzyku.
Nie musiałem się nawet masturbować,
ponieważ doszedłem i bez tego, tryskając obficie na materac, zaciskając ścianki
odbytu i krzycząc w kołdrę, mocno się wypinając, ostatkiem sił poruszając
biodrami.
Ryouta spuścił się we mnie, jego
sperma wypełniła mnie, a kiedy wysunął swojego penisa, jej odrobina wypłynęła,
leniwie spływając w dół.
Opadłem bez sił na łóżko,
zapominając, że dopiero co je pobrudziłem. Oddychałem ciężko, uspakajając
rozszalałe serce, jego szybkie, nierówne bicie. Kise położył się na plecach
obok mnie, również próbując się opanować. Leżeliśmy tak bez słowa, przez długą,
długą chwilę.
-
Uhh, na serio uwielbiam to uczucie – westchnął blondyn,
przeciągając się z uśmiechem.- Jesteś w tym coraz lepszy, kochanie.
-
Zamknij się!- warknąłem, zwalając go z łóżka. Jak mógł tak
mnie nazwać, bez żadnego zażenowania i wstydu?!
-
Auć! Uh, rany, to bolało, Kasamatsu-senpai...- westchnął,
siadając na podłodze i masując sobie głowę, którą najwyraźniej o coś uderzył.-
Hmhm...
-
Z czego się śmiejesz?- zapytałem, opatulając się szczelnie
prześcieradłem, które wyciągnąłem spod kołdry.
-
Nic...tak sobie myślę, że nigdy bym nie pomyślał, że jesteś
taką chętną kicią w łóżku. Seks z tobą jest nieziemski, zwłaszcza, kiedy się
tak rumienisz, i robisz te wszystkie podniecające miny...
Tego było za wiele. Podtrzymując prześcieradło zerwałem się z łóżka i
chwyciłem Kise
brutalnie za
rękę. Podniosłem go na nogi i podszedłem do drzwi prowadzących z sypialni do
ogrodu. Otworzyłem je z rozmachem i wyrzuciłem swojego chłopaka na zewnątrz.
Spojrzałem na niego obojętnie, a potem trzasnąłem drzwiami i zakluczyłem je.
Następnie podszedłem do okna i, ignorując machającego rękoma Ryoutę, który
nerwowo rozglądał się wokół, zasunąłem rolety.
Niech ma nauczkę, drań jeden.
Bardzo fajnie wyszło :) Mam nadzieję, że przeczytam jeszcze kiedyś jakieś opowiadanie z tą parą w roli głównej z pod twojej ręki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! ^^ Nie sądziłam, że ten pairing jest taki lubiany :o
UsuńPostaram się jeszcze coś napisać, potrenuję go! Hehe ^^
Pozdrawiam cieplusio!
~ Yuuki
Wracam zmęczona i wkurzona do domku ze szkoły i co widzę? Kochany pairing od ulubionej autorki! *o* Powiem ci jedno: CU-DOW-NE <3
OdpowiedzUsuńJak zawsze!
Kasa-chin był taki słooooodziutki~
Ki-chin był taki cudny *o*
Po prostu bosko <3
Bardzo cieszę się, że Ci się spodobało :D Postaram się częściej poprawiać Ci humor! xD ^^ Jeszcze przećwiczę sobie ten paring, i może wkrótce coś się pojawi :3
Usuń~ Yuuki
Ćwicz, ćwicz! Nie mogę się doczekać!
UsuńTo było fajne.
OdpowiedzUsuńKasamatsu był słodzitki, ale no kurde, choć raz chciałabym zobaczyć go na górze.
Takie sado-maso z UKisią *.*
Przypuszczałam, że napiszesz opko po Twojej odpowiedzi xD
Akurat w urodziny mego BFF dodasz Samuraja...
Kocham Cię <3 <3 <3
Jak tak dalej pójdzie to Ci się kiedyś oświadczę xD
Takie pytanko z poza rejonu...
Napisałabyś kiedyś Sherlock x John?
Strasznie mnie ostatnio kręci ten pairing
I jak zwykle nie wiem czemu xD
Zdziwiona swoimi długimi komentarzami,
Yew S.
Droga Yew S.
UsuńJak zawsze, dziękuję Ci z całego serduszka za komentarz i Twoją opinię. Bałam się, że nie spodoba Ci się to opko, tym bardziej, że to moja pierwsza próba z Kisią i Kasią ;_;
A Twoje BFF jak ma na imię? ;_; Jeśli również tu zagląda, to może grzecznie złożę życzenia urodzinowe? :D
Co do Sherlocka...jaki wstyd...nigdy go nie czytałam ;_; Ale teraz w przerwie świątecznej będę miała trochę czasu, to może przeczytam? Polecasz jakąś książkę? Czy może wolisz film/serial? Może jakoś się natchnę ^^
Pozdrawiam cieplusio,
~ Yuuki
Kochana Yuuki,
UsuńNiestety moje BFF, tu nie zagląda
I niestety ma na imię tak samo jak ja
Czyli Ola, na nią mówią Ola na mnie Alex xD
Szczerze miałam na myśli serial, który kocham ponad życie
Miło mi, że tak cenisz sobię moją opinie.
Do odważnych świat należy, więc próbuj.
Pamiętam moje pierwsze kroki w Shizayi (o nich też napisz <3)
Kanon uciekł w las i za cholerę nie chciał wyjść -.-
Jestem osobą, która dopasowuje się do wszystkiego
Jaką parę napiszesz będe zadowolona (oprócz Erwin x Levi, nie mogę ich przetrawić xD)
Ucząca się do sprawdzianów z francuskiego,
Yew S.
Lubię ten pairing :3
OdpowiedzUsuńSegzy - są
Uroczy Kasa-czan - jest
Olśniewający Kise - być
Cóż więcej chcieć :D
Genialne! Kochana, to było cudowne! Ta parka bardzo przypadła mi do gustu i miłoby było przeczytać o niej coś pisane Twoimi rękoma ;) Wiesz, że uwielbiam Twoje opowiadania! Cud, miód i orzeszki )^.^(
OdpowiedzUsuńAAA! KiKasa! Chętniej przeczytałabym KasaKise z Kisią jako uległy uke, no ale nawet taka forma mi się podoba!
OdpowiedzUsuńzresztą sama pisze o (między innymi) tej parze (www.kemuri-aokise.blogspot.com) (;
mam nadzieję, że jeszcze napiszesz coś o nich ;3
Nie mam pojęcia jak to opisać... Mózg mi się rozpłynął.
OdpowiedzUsuń(W pozytywnym sensie)