Bujane krzesło



            Wyciągam powoli dłoń i dotykam nią zimnej szyby. Obserwuję tańczące na wietrze płatki śniegu, które wirują przed moimi oczami, unosząc się, to znów opadając, innym razem uderzając o szybę i znikając po chwili w bezgłośnym krzyku, niezauważone.
            U dołu, po zaśnieżonej ulicy, błąka się bezpański pies, wtykając nos w warstwę białego puchu, poszukując jedzenia porzuconego pod płotami mieszkańców, a może szukając zapachu swojego właściciela, który zniknął nagle z jego psiego życia, pozbawiając najlepszego przyjaciela. Drepcze powoli, zostawiając za sobą małe, niezgrabne ślady łapek. Jego grzbiet i pyszczek pokrywa śnieg, jakby już od dawna pałętał się po okolicy.
            Cieszyłem się, że nie widzę wyrazu jego oczu. Że nie patrzę na tę bezradność, smutek i tęsknotę, opowiadające mi historię jego życia. Gdyby zwierzęta  miały głos, z pewnością opowiadałyby o swoich przeżyciach.
            Ale może właśnie dlatego niektórzy ludzie tak je lubią. Ponieważ wiedzą o nas więcej niż ktokolwiek inny, i jednocześnie nie są w stanie powiedzieć prawdy, którą ukrywamy. Pokazujemy im swoje prawdziwe oblicza, wiedząc, że zostanie to między nami już na zawsze.
            Zwierzęta, przyjaciele ludzi.
            Ludzie, przyjaciele...
            Czuję na ramionach szorstki materiał wełnianego swetra. Okrywa moje nagie plecy, do których przyciska się umięśnione ciało. Silne ręce otaczają mnie w pasie, łączą się w dłoniach. Delikatny, ciepły oddech owiewa moją szyję, wilgotne wargi całują policzek. Uśmiecham się lekko, odwracając wzrok od zagubionego psa, spoglądając teraz na złote, nieruchome gwiazdy, wiszące na granatowym niebie.
-         Nie jest ci zimno?- pyta szeptem, mocniej się przytulając.
-         Co jak co, ale ta noc należała raczej do jednej z gorętszych – żartuję swobodnie, jak to mam w zwyczaju.
-         Wracajmy do łóżka...
-         Jeszcze chwilę.- Sięgam dłonią do tyłu i dotykam jego miękkich włosów. Wplątuje w nie palce, głaszczę delikatnie. Drugą dłoń kładę na jego dłoni, ściskam lekko.
-         Na pewno nie jest ci zimno?- pyta ponownie, znów mnie całując.- Nie powinieneś tak stać przy oknie.
-         Mhm. W porządku – mówię, a potem wzdycham cicho.- Dlaczego już nie śpisz?
Milczy przez dłuższą chwilę, jakby wahał się odpowiedzieć. Ale ja wiem, że zwyczajnie
się tego wstydzi. Nie jest przyzwyczajony do wyznawania swoich uczuć, nie potrafi bezpośrednio ich okazywać, czy mówić o nich.
-         Zrobiło się zimno, kiedy wstałeś – szepcze.
-         I dlatego się obudziłeś?- pytam, śmiejąc się lekko.
-         Ugh...- Nie muszę odwracać głowy, by wiedzieć, że się rumieni.
Przysuwam się do parapetu i siadam na nim powoli, opatulając się swetrem Midorimy.
Uśmiecham się do niego delikatnie, zachęcająco. Podchodzi do mnie i przytula się, kładąc głowę na mojej piersi. Wzdycham cicho, znów spoglądając w dół, na opustoszałą ulicę. Bezpański pies odszedł już, pozostawiwszy za sobą tylko kilka śladów, które znikały już powoli, zasypywane kolejną warstwą śniegu. Upływający z wolna czas zabijał możliwość odnalezienia go.
Obejmowałem Shintarou, powoli gładząc jego zielone włosy, wciąż wpatrzony w biało-
szarą rzeczywistość za oknem. Szukałem czegoś niecodziennego, czegoś nadzwyczajnego, jak to, co znalazłem tej zimnej, grudniowej nocy w tym niewielkim pokoiku. Czegoś, co zaparłoby mi dech w piersiach, co sprawiłoby, że uśmiechałbym się przez łzy i cieszył się tą chwilą.
-         Coś się stało?- pyta Midorima, nie odsuwając się ode mnie.
-         Nie – odpowiadam.
-         Drżysz.
-         Robi się trochę zimno.- Całuję delikatnie czubek jego głowy. Podnosi ją, wzdychając. Rumieni się lekko.
Dotykam jego policzka, patrząc w intensywnie zielone oczy, w których odbijają się
gwiazdy. Przysuwa się bliżej, by mnie pocałować. Pozwalam mu na to, oddając się tej drobnej pieszczocie. Zamykam oczy, smakując jego ciepłych ust. Całujemy się bez pośpiechu, czule, leniwie. To, co dzieję się poza tym małym pokojem, czas, który nieustannie upływa, zabierając nam sekundy życia...wszystko to nas nie dotyczy. Jedyne, co ma znaczenie, to tylko ja i on, i ten mały pokój, w którym po raz pierwszy się kochaliśmy, i bujane krzesło, na którym płakałem, zamknięty w jego objęciach. Cała reszta nas nie obchodzi, jest tylko oddalonym utrapieniem, nieosiągalnym, niechcianym, niepotrzebnym.
Tylko on. I tylko ja.
Choć odsuwa głowę, przerywając pocałunek, otaczam go ramionami i uśmiecham się do
niego czule. Patrzy na mnie, odpowiadając na słowa, których jeszcze nie wypowiedziałem. Powoli przysuwa mnie do siebie, zmuszając, bym zszedł z parapetu. Przytula mnie mocno, całuje w czoło.
-         Jest naprawdę zimno, Kazunari – wzdycha.- Chodź do łóżka. Przeziębisz się.
-         Dobrze.
Patrzę na niego, jak odsuwa się ode mnie i podchodzi do łóżka. Kładzie się na swojej
połowie i szykuje dla mnie miejsce, odsuwając białą, puchową pościel, przypominającą warstwę śniegu. Patrzy na mnie z wyczekiwaniem.
Po raz ostatni odwracam się do okna i spoglądam w dół. Zbłąkany pies wrócił, ponownie
obwąchując zakamarki ludzkiego świata. Nagle poderwał głowę, spojrzał przed siebie czujnie. Po chwili zaczął merdać kudłatym ogonem, zerwał się ku biegnącej w jego kierunku małej dziewczynce. Upadła na kolana, płacząc i śmiejąc się jednocześnie, objęła drobnymi rączkami oszalałego ze szczęścia czworonoga. Ściskała go mocno, aż po chwili znieruchomiała, zasypiając z głową opartą na jego grzbiecie. Jakiś mężczyzna, idący za nią, zapewne jej ojciec, podbiegł do nich i ze śmiechem objął.
Uśmiechnąłem się delikatnie na tę niecodzienną chwilę. Nim odwróciłem się od okna, by
wrócić do Shintarou, otarłem zabłąkaną łzę w kąciku mojego oka. Zdjąłem z siebie sweter i odłożyłem go na bujane krzesło. Położyłem się do łóżka, a Midorima nakrył mnie kołdrą. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłem się w niego z ochotą.
Za oknem płatki śniegu wciąż wirowały na wietrze.


10 komentarzy:

  1. Cudowne! Takie leciutkie i proste! Zainspirowało mnie i napisałam jakby podobne... Albo część poprzedzającą raczej >.< Piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To było takie..... leniwo przyjemne.... i ciepłe...
    Bardzo miło się to przeczytało przed snem
    Ale mi niespodziankę zrobiłaś~ <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok, przyznaję się.
    To było moje JEDYNE MidoTaka jakie przeczytałam kiedykolwiek i... spodobało mi się :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodziutkie. :3 Nie wierzę wręcz, bo ja rzadko kiedy płaczę, ale tu musiałam się schować za rękawami, tak mnie ruszyło... Nie wiem co napisać, po prostu to było prześliczne, takie łagodne, delikatne, mogłabym powiedzieć, że w twoim stylu - mało gdzie jak nie u ciebie mogę spotkać opka pełne takiej wrażliwości na takie małe, ale bardzo poruszające szczegóły. <3 I jeszcze tak pięknie ujętej w słowa~! Strasznie mi się podoba, jak to opisujesz.
    Dziękuję~ I weny~... :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietne opowiadanie. Bardzo dobrze sie czytalo ;) wgl masz fajny styl pisania. Tego sie nie czyta tylko pochlania ;) i strasznie uzalezniajace sa Twoje opowiadania dlatego weny zycze i z niecierpliwoscia czekam na kolejne opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, jakie słodziutkie! Takie ciepłe i kochane <3<3<3 Znów poszło Ci genialnie, zadziwiasz mnie! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, odkryłam złoty środek. Zamiast pisać rozdział przed chemią, postanowiłam oddać się interpretacji, to wydało mi się lepszym rozwiązaniem. Niby kiedy zaczynam zagłębiać się znaczenia i symbole, w pewien sposób odrywam się od rzeczywistości, ale nie jest to stan 'mózgu gdzie jesteś, mózgu wróć, zadanka czekają' (skojarzyło mi się to z 'Lessie, Wróć' i zobaczyłam takie włochaty mózg przemierzający na czterech łapach drogę ze Szkocji do Anglii... dziwna wizja~), raczej stan 'oh, dlaczego wszystko nagle widzę w sepii' i choć odrywam się w nim od rzeczywistości, to niezwykle łatwo wrócić mi do chwili obecnej.
    Odpowiadając na niezadane pytanie - tak, w sepii. Kiedy zaczynam interpretować, to właśnie tak widzę otaczającą mnie rzeczywistość. Kolory przestają być tak intensywne, blakną, stają jednolite. Dla mnie sepia jest symbolem takiego zawieszenia w czasie, oderwania od trwającej chwili, takiego momentu, kiedy jestem sama z moimi myślami, sama dla siebie kiedy nie krępuje mnie nic co ludzkie. Uważam, że to dosyć ciekawe, nie wiem też czemu akurat sepia. Ale ona po prostu zawsze była, to, że właśnie ona jest dla mnie symbolem interpretacji wydaje mi się niezwykle naturalne.
    Wiesz, zarówno kiedy czytałam po raz pierwszy, jak i teraz, gdy czytałam po raz drugi, moje myśli zaprzątnęła najbardziej jedna myśl i nie mogę się od niej uwolnić. Mam swoje podejrzenia, ale nie wiem, czy są słuszne, co więcej nie wiem, na które z nich powinnam się w ostateczności zdecydować.
    Chodzi mi o tytuł. To 'Bujane Krzesło'. Wiesz... ono mnie najbardziej zaintrygowało, zmusiło do zastanowienia 'jaki ona miała w tym cel'. I tak sobie siedzę i siedzę i piję gorącą czekoladę i zastanawiam się, w którym momencie to znaczenie spadło na mnie jak grom z jasnego nieba.
    Bo właśnie się zorientowałam, że to jedno - moim zdaniem właściwie, już mam, nie muszę go szukać, nie muszę się nad nim zastanawiać.
    Takao powiedział, że płakał na tym krześle otoczony ramionami Shina, mamy więc tu krzesło zarówno jako symbol smutku jak i ciepła, pocieszenia. To na nim wypłakiwał żal, ale robił to w ramionach ukochanej osoby.
    Potem Takao kładzi sweter na krześle, robi to, kiedy idzie do sypialni, by położyć się obok ukochanej osoby. Zostawia to, co mogłoby go krępować, zostawia za sobą. Na krześle. A krzesło to przyjmuje. Tutaj więc krzesło jest pokazane już wyraźniej jako coś, co przyjmuje uczucia, zbędne, lub niezbędne, uczucia, które wypływają same, lub ktoś chce je mu podarować. I to właśnie taką interpretację tego tytułu chcę widzieć. Nie jest to po prostu bujany fotel, jest to taka ostoja dla emocji, które są mu ofiarowywane. A czemu bujany? Cóż, bujanie się na fotelu może dawać zajęcie na całe życie. Monotonne, jednostajne, ale ciągłe. A taka ostoja dla emocji właśnie nie jest przecież jednorazowa, nie jest chwilowa. Ona trwa i trwa, jest cały czas, przez całe życie towarzyszy Takao, stoi w pokoju, czekając na to, co on chce mu ofiarować, zapamiętując jego uczucia, chwytając je i składając na półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Segreguje je, nie pozwala, by odeszły w zapomnienie. To krzesło jest czymś, co zawsze było przy Takao, co zawsze przy nim będzie, co nie pozwoli mu zapomnieć o żadnych uczuciach i tych dobrych i tych złych. Ponieważ, gdyby miał zapomnieć, wystarczy jedna chwila, jeden moment, dotknięcie drewna, przesunięcie dłonią po oparciu, o które tak często się opierał i przypomni sobie. Te wszystkie odczucia, które do tej pory ofiarowywał krzesłu wrócą do niego ze zdwojoną siłą, wrócą tak, jakby nigdy nie odeszły, a on będzie mógł być kompletny już zawsze. Nawet jeśli coś się zmieni, nawet jeśli Shin odejdzie, to to krzesło zawsze będzie pamiętało te chwile, które razem spędzili, kiedy czerń łączyła się z zielenią, kiedy miłość rozkwitała w małym pokoju. Dopóki krzesło będzie trwało, Takao też nie zapomni, niezależnie od tego, co się wydarzy.
      W nawiązaniu do tego krzesła, miniaturka ta jest dla mnie swoistym odzwierciedleniem uczuć, taką impresją. Chwilą uchwyconą w jednym przesunięciu palców po klawiaturze, tańcu czarnych liter na białym tle.
      Impresja ta mówi o uczuciach, mówi o czymś, co jest w tym świecie i zawsze było, a jednak nie każdy umie to dostrzec. To jak z tym psem, o którym pisałaś. Uczucia są, ale nie zawsze się o nich mówi, nie zawsze możemy je dostrzec. Czasem są zbyt niepozorne, a czasem po prostu nie chcemy ich zauważyć. Czasem nie zwracamy na nie uwagi, wydają nam się częścią życia.
      Takao i Shin byli taką plątaniną uczuć. Miłości, przywiązania, ciepła, namiętności, potrzeby bliskości. Takao patrzył na tego psa i, wydaje mi się, że widział w nim samego siebie. To, co może kiedyś nastąpi, a czego on się boi.
      'Szukałem czegoś niecodziennego, czegoś nadzwyczajnego, jak to, co znalazłem tej zimnej, grudniowej nocy w tym niewielkim pokoiku. Czegoś, co zaparłoby mi dech w piersiach, co sprawiłoby, że uśmiechałbym się przez łzy i cieszył się tą chwilą.'
      Jednocześnie jednak wierzył, że może wcale do tego nie dojść. Jeśli obaj będę wierzyć wystarczająco mocno, jeśli obaj będą szukać tego ciepła i tej miłości, zostaną ze sobą na zawsze. Tak, jak ta dziewczynka przybiegła do psa, tak Takao i Shin mogą zawsze pozostać razem. Jeśli będą wierzyć wystarczająco mocno, jeśli ich uczucia nigdy nie osłabną. A nawet jeśli któryś z nich zwątpi to to krzesło będzie stało już zawsze na straży ich uczuć, gotowe by im o nich przypomnieć.
      To naprawdę piękna miniaturka.

      Usuń
    2. Wiesz, że nigdy nie obejrzałam "Lessie, wróć" do końca? Jakoś nie mogę przełknąć takich filmów o psiakach, chociaż same te czworonogi kocham ponad życie ( o psach obejrzałam tylko "Wszystkie psy idą do nieba" i, wierz mi, ryczałam jak głupia xD ).
      Oczywiście, jak już Ci wcześniej wspominałam, Twoje interpretacje niezmiennie mnie zadziwiają. Ale to właściwie bardzo dobrze, bo masz zupełnie inne podejście i inne spojrzenie na to, co tworzę, więc cholernie fajnie jest wyobrażać sobie sens, jaki opisujesz mi w komentarzu. Bo Twoje interpretacje, oczywiście, sens mają i to taki, że zastanawiam się czasem, czemu wcześniej na to nie wpadłam xD No ale cóż, interpretować każdy może inaczej. Wiesz, tę miniaturkę pisałam wieki temu i, generalnie, moim zamysłem było przedstawienie takiej jakby... huśtawki uczuć. Bujane krzesło jako element, faktycznie, uczuć, jednak takich właśnie... jakby to powiedzieć no, rozhuśtanych. Raz w przód, raz w tył, raz odnajdując ukojenie, szczęście, miłość, raz przedstawiając kłótnie, złości, łzy. Ale w każdym tym przypadku, tak jak napisałaś, przyjmuje emocje ♥ Natomiast scena z psem, to taki jakby motyw przemijania - wcześniej napisałam właśnie ( zacytowałaś również ) "Szukałem czegoś niecodziennego, czegoś nadzwyczajnego, jak to, co znalazłem tej zimnej, grudniowej nocy w tym niewielkim pokoiku.". Takao znalazł coś nadzwyczajnego, przy boku Shin-chana, pragnął dostrzec więcej takich chwil, no i właśnie znalazł, kiedy na sam koniec zobaczył zasypiającą na grzbiecie pieska dziewczynkę - "Uśmiechnąłem się delikatnie na tę niecodzienną chwilę." Tu z kolei motyw powrotu, powrotu czegoś ważnego, co się utraciło, za czym bardzo się tęskniło i szukało się tego nieustannie, bez przerwy. Takao również tego szukał, szukał i znalazł, dzięki czemu ze spokojem mógł zasnąć w ramionach Shin-chana.
      Czemu interpretuję własnego shota, jakbym była na lekcji polskiego? xDD
      "Panno CLD, szóstka za pracę na lekcji! Który ma pani numer w dzienniku?"
      Dziękuję bardzo za Twoją cudowną interpretację, cieszę się wręcz ogromnie, że uznałaś miniaturkę za "piękną" ;_; Naprawdę, bardzo mi miło i wiesz, że to dużo dla mnie znaczy ♥
      Jak zawsze, lawu lawu for you ♥

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń