[Anarchia] Rozdział dziesiąty
Pogrążoną w ciemnościach sypialnię wypełniały cichsze i głośniejsze westchnienia, zakłócane od czasu do czasu innymi dźwiękami rozkoszy, takimi jak nagłe, głębokie wdechy, czy też ciche, pełne erotyzmu jęki i pomruki.
Materac łóżka skrzypiał cicho pod ciężarem dwóch złączonych ze sobą ciał. Temperatura w pokoju zdawała się rosnąć z każdą kolejną sekundą, lecz nikt nie zwracał na to uwagi – spleceni ze sobą mężczyźni byli zbyt zajęci sobą, by przejmować się czymkolwiek innym niż zaspokajanie potrzeb drugiego.
– Już?- westchnął z jękiem Akashi, między jednym pocałunkiem a drugim. Marszczył brwi w irytacji, poruszając powoli biodrami i ocierając się członkiem o członka Kuroko.
– Nie – odparł cicho Tetsuya, przymykając oczy.
Seijuurou miał ochotę zawyć głośno. Jego niecierpliwość rosła równie szybko co pożądanie, którego nie mógł zaspokoić. Kuroko droczył się z nim, karał go, nie pozwalając na rozkosz, której pragnął. Nawet jeśli tym samym skazywał na cierpienie siebie samego, znosił to, by dokuczyć Akashiemu.
– Kuroko...- wymruczał Akashi w jego usta, otwierając oczy i patrząc na niego spod na wpół przymkniętych powiek. Oczywiście, mógłby dojść przez samo pocieranie, ale nie kochali się od tygodnia i zdecydowanie potrzebował przypomnieć sobie jakie to uczucie, być w mężczyźnie, którego tak szaleńczo kochał.
Jego członek pulsował dziko – ze zniecierpliwienia i bólu. Rwał się wręcz do tego, by zanurzyć się w ciele błękitnowłosego, Akashi tylko ostatkiem woli powstrzymywał się od zignorowania zakazu i wzięcia go teraz, natychmiast – mocno i długo, jak najdłużej.
Choć wiedział, że tym razem z pewnością nie będą długo czekać, nim dojdą.
– Kogo kochasz, Akashi-kun?- zamruczał Tetsuya, uśmiechając się leciutko. Objął ramionami szyję swojego chłopaka, całował jego niecierpliwe wargi i pozwalał mu ocierać się o niego niczym niedopieszczony kot, choć sam miał ochotę krzyknąć mu „weź mnie!”. Zmusił się jednak do cierpliwości, aby podroczyć się trochę z ukochanym, by zobaczyć go takim, jakim mógł tylko on jeden.
– Ciebie – jęknął Seijuurou cicho, opierając czoło o jego czoło i uderzając lekko biodrami w jego krocze, chcąc dać mu do zrozumienia, że osiągnął swój cel i doprowadził go na skraj szaleństwa.- Kocham cię, Kuroko... Kocham cię tak bardzo, jak nikt nikogo na tym świecie... Zrobię dla ciebie wszystko, tylko proszę... pozwól mi...
Tetsuya spojrzał w dół, na ich złączone, wilgotne członki. On sam ledwie wytrzymywał, całym sobą pragnął poczuć Akashiego wewnątrz, odczuwał niemal fizyczny ból. Jak długo jeszcze będzie w stanie „znęcać się” nad Seijuurou? Jego wyraz twarzy i płonące uczuciem oczy prawie doprowadzały go do orgazmu, czuł wręcz lekki niepokój przed tym, co się stanie, kiedy Akashi w niego wejdzie.
Jednak nie mógł już dłużej zwlekać. Może i podołałby postanowieniu – ale tym samym zniszczyłby samego siebie.
– Teraz – szepnął, patrząc Akashiemu prosto w oczy.
Czerwonowłosy nie kazał mu tego powtórzyć. Zacisnął mocno wargi, nie odwracając spojrzenia od błękitnych oczu, jedną dłonią sięgnął do swojego członka i nakierował go na gorący, pulsujący zachęcająco otwór. Był już przygotowany, wilgotny od lubrykanta i odpowiednio rozciągnięty, dzięki czemu Akashi nie musiał tracić kolejnych cennych minut na zabawy palcami.
Zaczerpnął głośno powietrza, kiedy wsunął się za jednym razem. W jego głowie rozbrzmiał krzyk Kuroko, zobaczył, jak jego twarz wykrzywia się w spazmach rozkoszy. Jego zmysły nasiliły się – każde westchnienie Tetsuyi brzmiało jak powiew wiatru, każdy jego jęk wprawiał ciało Seijuurou w drżenie, jego usta smakowały wszystkim, co kochał.
Ścianki odbytu Kuroko zacisnęły się kurczowo na członku Akashiego, kiedy sięgnął jego prostaty, nie tak mocno jednak, by był zmuszony się zatrzymać. Dalej poruszał biodrami, rozkoszując się znajomym gorącem i tym cudownym uczuciem, jakie towarzyszyło zawsze ich zbliżeniu.
Tetsuya wił się pod nim, zagryzając wargę. W jego oczach błyszczały łzy – zbyt długo kazał im czekać, zbyt mocno odczuwał teraz każdy najmniejszy nawet ruch Seijuurou. Jego pocałunki paliły jego skórę, jego język wytapiał w niej szlak, lecz pragnął więcej, więcej i więcej. Był gotów spłonąć w jego objęciach, byle tylko teraz nie przerywali, byle dobrnęli do końca, a potem zaczęli od początku, znowu, znowu i znowu.
– Kocham cię...- wyszeptał gorączkowo Akashi, żałując że posiada tylko dwie ręce, którymi mógł dotykać Tetsuyi. Miał ochotę pochłonąć go całego, stać się z nim jednością, by już zawsze czuć go całym sobą, by zawsze mieć go blisko.- Tak bardzo cię kocham, Tetsuya...
Kuroko był w stanie jedynie jęknąć w odpowiedzi. Tak bardzo chciał powiedzieć, że on też go kocha, że zawsze będzie przy nim, do końca świata i jeszcze dłużej, w każdym kolejnym życiu i w każdym kolejnym świecie.
Ale to sam Akashi odebrał mu głos.
Doszli jednocześnie, nie będąc w stanie nawet się pocałować, co zwykli robić w tej ostatniej chwili. Obaj, marszcząc brwi, dyszeli zbyt ciężko, jakby nie mogli złapać oddechu po długim i męczącym biegu. Ich ciała drżały, spocone i zmęczone, niemal skatowane długimi pieszczotami, które dopiero teraz znalazły ujście.
Seijuurou ledwie miał siły na to, by wysunąć członka z wnętrza Kuroko i legnąć obok niego. Jego klatka poruszała się w głębokich wdechach i ciężkich wydechach, podobnie jak Tetsuyi. Nawet najmniejszy powiew chłodu przyprawiał ich o gęsią skórkę, ale było im zbyt gorąco, by nakryć się kocem.
– Musimy to robić częściej – wysapał Akashi po niedługiej chwili odpoczynku. Zdołał obrócić się na bok i przytulić do Kuroko.
– Za rzadko się widujemy – westchnął Tetsuya, pocierając dłońmi twarz.
– Tym bardziej trzeba to zmienić – zaśmiał się czerwonowłosy, całując go czule w policzek.
Przez kilka długich minut między nimi panowała cisza, oboje odpoczywali w swoich ramionach, patrząc sobie w oczy i uśmiechając się do siebie. W końcu Akashi odezwał się ponownie:
– Wybacz, że nie miałem dla ciebie wtedy czasu – powiedział.- Wiem, że obiecałem ci spotkać się z tobą, ale naprawdę musiałem zostać w pracy.
– Nie musisz przepraszać – mruknął z uśmiechem Kuroko.- Wcale nie byłem na ciebie zły. A ta dzisiejsza „kara” była tylko żartem. Chciałem się trochę z tobą podroczyć.
– Nie rób tego więcej – westchnął Akashi, lecz z uśmiechem.- Następny tak intensywny orgazm jak ten przed chwilą chyba mnie zabije.
Kuroko roześmiał się lekko i przysunął twarz do Seijuurou, by go pocałować. Akashi ochoczo odpowiedział na pieszczotę, czując jakby motylki w jego brzuchu właśnie poderwały się do lotu.
Czy to w ogóle legalne, by kochać kogoś tak mocno?
Czy to możliwe, by
Dźwięk, który usłyszał, natychmiast wybudził go z mocnego snu. Nie otworzył jednak oczu, ponieważ nie chciał się w ten sposób zdradzić. Instynkt podpowiadał mu, że ten, kto go obserwuje, nie jest wcale miłym mieszkańcem Toyama, który postanowił zaproponować mu nocleg, widząc, że śpi pod gołym niebem.
Leżąc w bezruchu i nie zmieniając tempa oddechu, uważnie nasłuchiwał, starając się rozpoznać dźwięki. Trzask łamanej gałązki, niepewne, powolne kroki po poszyciu leśnym, szum liści.
Przypomniał sobie swoje otoczenie. Poprzedniej nocy nie udało mu się znaleźć dla siebie noclegu, każdy budynek był zajęty, a nie miał zamiaru wpraszać się do kogoś w obawie, że Akashi znajdzie ich i pozabija. Im mniej śladów po sobie zostawia, tym lepiej.
Zaszył się w zrujnowanym budynku z kamienia, wyglądającym jak ruiny przerwanego u samego początku budowy zamku. Nie miał żadnego koca, zmuszony był więc położyć się na niewysokim murku, nakrywając kurtką, za poduszkę zaś służyła mu nowa torba, którą zakupił przed przyjazdem do Toyama. Wokół były tylko mury i porośnięta mchem podłoga, budynek otaczały dziko rosnące krzewy i kilka pojedynczych drzew.
Kiedy otworzy oczy, napotka przed sobą kawałek muru, a po jego lewej stronie zobaczy coś na wzór korytarza. Z tamtej strony właśnie przyszedł. Murki były niskie, właściwie to można by powiedzieć, że budynek składał się prawie z samych fundamentów. Nie było ścian, ani tym bardziej dachu.
Nie chciał zasypiać w takim miejscu, ale był zbyt zmęczony, a czas uciekał.
Hałas ustał. Żadna gałązka nie trzasnęła, kroki przycichły, jedynie cichy szum liści rozbrzmiewał gdzieś nad jego głową. I wtedy właśnie Kuroko zdał sobie z tego sprawę.
Ktokolwiek go obserwował, stał tuż przed nim.
Tetsuya otworzył raptownie oczy, gotów zerwać się ze swojego miejsca i atakować w obronie, ale było za późno. Pierwsze, co zobaczył, to niewysoka, szczupła sylwetka, sięgające ramion włosy, dzikie spojrzenie i szaleńczy uśmiech.
A w dłoniach uniesiona nad głową siekiera, którą celował w Kuroko.
Gdyby tylko nie był tak zszokowany, zdążyłby uniknąć ciosu. Ale widok ten tak bardzo go przeraził, że mógł jedynie na wpół leżeć, sparaliżowany.
– Aagh!- krzyknęła postać nad nim, zamachując się siekierą.
Ostatnie o czym pomyślał Tetsuya, to zaskakująca siła i szybkość, jaką wykazał się w tym czynie nieznajomy.
A potem rozległ się charakterystyczny dźwięk przecinanego ciała i głuchy brzdęk uderzanego o kamień ostrza.
– Aaaaah!- wrzasnął Kuroko, zrywając się z miejsca. Spadł z murku i odczołgał się do tyłu, wciąż z przerażeniem wpatrując się w sylwetkę przed nim.
– Spokojnie, już dobrze – powiedział nieznajomy, uśmiechając się do niego szeroko.- Zobacz, zabiłem go. Już nic ci nie grozi! Zobacz, nie żyje... hihi... jest martwy! Sam go zabiłem, zobacz!
Tetsuya był w szoku. Jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niedowierzaniu w młodego chłopca o długich fioletowych włosach, zanim zorientował się, że trzyma on w dłoniach pozbawionego głowy węża.
– Co...- jęknął Kuroko, kręcąc głową. W oczach pojawiły mu się łzy, jego serce wciąż szalało w piersi ze strachu. Oddychał ciężko, oparłszy plecy o najbliższy murek, wpatrując się bezmyślnie w postać przed sobą.
Chłopak był naprawdę młody. Nie mógł mieć więcej niż pięnaście lat. Był wysoki jak na swój wiek, wzrostem nawet przewyższał Tetsuyę, do tego był przeraźliwie chudy. Ubrany był w krótkie spodnie, spod których wystawały kościste kolana oraz stanowczo za duży podkoszulek. Jego fioletowe włosy sięgały ramion i były lekko potargane, w podobnego koloru oczach czaiło się coś niebezpiecznego.
To był wzrok szaleńca. I choć jego ciało było szczupłe, ramiona miał wyraźnie umięśnione. Kuroko szybko doszedł do wniosku, że w młodzieńcu kryje się z pewnością zaskakująca siła.
– Zobacz – powiedział chłopak, wyciągając ku niemu krwawiące zwłoki węża.
– Zabierz to kurestwo!- sapnął Kuroko, odwracając pospiesznie głowę. Przełknął ciężko ślinę, powoli się uspokajając. Wziął głęboki oddech, a potem powoli wrócił spojrzeniem do chłopca.- Dziękuję...
Jego twarz, wcześniej wyraźnie zaskoczona ostrą reakcją, teraz rozpromieniła się w uśmiechu.
– Nie ma za co! Nie ma za co! Zabiłem go, bo jest jadowity, a gdyby cię ugryzł, to byś umarł! Nie mamy w mieście szczepionki. Nic nie mamy – dodał, odwracając się i odrzucając martwego węża na bok.- Nie da się go zjeść. Trzeba by było go dobrze wyczyścić. Dlaczego tu spałeś?- zapytał, patrząc przez ramię na Kuroko.
– Co? Och...- Tetsuya wciąż przyglądał mu się podejrzliwie, zaskoczyło go więc bezpośrednie pytanie.- Jestem przejazdem, szukałem noclegu, ale nic nie znalazłem.
– Mogłeś przyjść do nas!- zawołał chłopak, uśmiechając się tym dziwnym, szaleńczo radosnym uśmiechem. Rozłożył ramiona, jakby chciał przytulić Kuroko.- U nas jest trochę miejsca! Mógłbyś spać ze mną w salonie, bo łóżko zajęła mama! Chodź! Chodź!- Ponaglił go, przyzywając go ręką.
– Eee, dzięki, ale muszę ruszać dalej – bąknął Tetsuya, podnosząc się ze swojego miejsca.
– Na pewno jesteś głodny! Upolowałem króliki, zjemy na śniadanie.
– Dlaczego chcesz mi po...
– Chodź! Chodź!- Chłopak już nie zwracał na niego uwagi. Zabrawszy pobrudzoną krwią węża siekierę, ruszył przez ruiny w kierunku miasta.
Kuroko przełknął nerwowo ślinę. Chłopak wydawał się być psychicznie chory, ale w tych czasach to właściwie nie było nic nadzwyczajnego. Uratował mu życie, choć nawet go nie znał, to mogłoby nawet przemawiać za jego dobrocią, ale czy to na pewno dobry pomysł, by udawać się z nim? Tetsuya nie wiedział, z kim mieszka, jak liczna jest jego rodzina i przede wszystkim, czy są tacy sami jak on.
Ale od poprzedniego ranka nie miał nic w ustach, a teraz, kiedy z jego ciała uszedł cały stres sprzed chwili, był cholernie głodny.
Wzruszył ramionami, zabierając swoją torbę i sprawdzając, czy broń wciąż tkwi za paskiem spodni. Magazynek był cały naładowany kulami, więc jeśli pojawią się problemy, po prostu je zastrzeli.
– Jak ci na imię?- zapytał, doganiając chłopca i zarzucając sobie torbę przez ramię.
– Och, jestem Atsushi – przedstawił się, odwracając się do niego z uśmiechem.
– Samo „Atsushi”? Nie masz nazwiska?
– Uhm... Murasakibara – odparł. Kuroko zdziwiło, że chłopak zrobił przerwę, jakby musiał sobie je przypomnieć.- Ale mów do mnie Atsushi. A ty jak masz na imię?
– Nazywam się Kuroko Tetsuya.
– Lubisz króliki, Kuro-chin? Złapałem aż dwa! To będzie prawdziwa uczta.
– Lubię...- mruknął Tetsuya, rozglądając się wokół. Zauważył, że idą skrajem lasu, między drzewami widać było miasto, jednak wcale się do niego nie zbliżali.- Nie mieszkasz w mieście?
– Mieszkam, ale to kawałek stąd – odparł chłopak.- Niebezpiecznie jest iść przez miasto. Ludzie są niebezpieczni. Czasami ktoś znika na jakiś czas, a potem znajduje się tylko jego kawałek! Hihihi...
Kuroko przełknął ciężko ślinę. Nie mógł winić tego chłopaka za to, jaki się stał. Przed wojną z całą pewnością był zwykłym nastolatkiem, chodzącym do szkoły i narzekającym na nawał prac domowych, grającym w piłkę i spędzającym wolny czas z rodziną lub znajomymi.
Skoro uratował Tetsuyę, może zachowały się w nim jakieś dobre cechy? Może jeszcze jest dla niego ratunek?
– To tam, to tam, Kuro-chin!- wykrzyknął nagle, wskazując palcem w kierunku miasta, do którego teraz skręcili.- Ten dom po prawej, z częściowo spalonym dachem.
Tetsuya nie od razu go zobaczył, dopiero kiedy zbliżyli się o kilka kolejnych metrów. Zdziwił się, że był to jeden z nielicznych domów, które zachowały piętro i prawie cały dach. Właściwie to ten tutaj był cały, jedynie jego prawa strona była mocno zwęglona, przez dziurę widać było także parę desek, ale poza tym trzymał się zaskakująco dobrze.
– Mama pewnie śpi, więc nie będziemy jej przeszkadzać – powiedział Murasakibara, kiedy przekroczyli uliczkę i ruszyli przez nieduży ogródek. Kuroko nie umknęła uwadze pusta buda dla psa z wyrzeźbionym w drewnie imieniem „Maki”, stojąca samotnie w rogu ogródka.
Dom wydawał się być stary, ale mogło to być tylko złudne wrażenie, ponieważ podniszczyła go wojna. Z zewnątrz cały pobrudzony, wewnątrz niewiele się różnił. Kuroko przede wszystkim uderzył fakt, że wszędzie panował półmrok. Okna pozasłaniano czym tylko się dało – kocami, ręcznikami, workami na śmieci, nawet ubraniami.
Ale to, co było gorsze, to wszechobecny smród.
Zapach spalenizny i rozkładu, a także stęchlizny. Kuroko nie mógł się nie skrzywić, kiedy oboje z Atsushim weszli głębiej w dom, udając się do kuchni. Tam Tetsuya musiał zasłonić usta dłonią, gdyż odnalazł źródło smrodu.
W całej kuchni walały się niewyczyszczone skóry zwierząt. Mały dzik, kilka królików, coś przypominającego kunę a także skóra lisa. Wszystkie odłożone w pierwsze lepsze miejsce, na stół, na szafkę, do zlewu – każda pocięta i zakrwawiona.
– Ugh, powinieneś to wyrzucić – stęknął Kuroko.- I otwórz okno, zaraz zwymiotuję od tego smrodu...
– Ech? Skóra się przyda, możemy to zeszyć i zrobić ciepły koc na zimę!
– Pieprzyć koc, teraz i tak ci się nie przyda!- Tetsuya minął chłopaka i otworzył najbliższe okno, czyli w tym wypadku to nad zlewem. Szarpnął najpierw za oliwkową koszulkę, która je osłaniała, zrzucił ją na ziemię i otworzył okno na oścież. Rozejrzał się wokół za jakimś ręcznikiem czy rękawiczką, ale ponieważ nic nie znalazł, użył tej samej koszulki, by chwycić każdą ze skór i wyrzucić ją na zewnątrz.
– Co robisz, pobrudzą się, Kuro-chin!- rzucił ze złością Murasakibara.
– Teraz też są brudne i jebią jak... cóż, jak trup – westchnął ciężko.- Później mogę ci nawet pomóc je umyć, ale musisz wywietrzyć dom, rozumiesz? Nie przeszkadza ci ten zapach? Masz pojęcie, ile zarazków mają teraz te skóry? Przeżyłeś wojnę, a chcesz zginąć przez jakiś cholerny wirus, który pewnie już się zaczął tutaj rozwijać?
Murasakibara spuścił wzrok, ale nie wyglądał na zawstydzonego. Jego oczy wciąż były szeroko otwarte, co trochę przerażało Kuroko, ale przede wszystkim było mu żal chłopaka.
– Mama nie lubi światła – mruknął Atsushi.- Będzie nas wyzywać...
– Porozmawiam z nią, jak wstanie – odparł Kuroko, patrząc niechętnie na dwa martwe króliki leżące na stole.- Chodź, zajmijmy się śniadaniem. Pomogę ci je oskórować, dobra?
– Dobrze!- Murasakibara spojrzał na niego z uśmiechem.- Którego chcesz królika? Tego większego czy mniejszego? Mogę ci nawet pożyczyć mój ulubiony nóż!
Kuroko nie czuł się dobrze, patrząc jak młody chłopak podaje mu naostrzony nóż i sam zabiera z szuflady drugi, z widoczną wprawą zabierając się za skórowanie. Wyćwiczonym ruchem naciął skórę brzucha królika, z uśmiechem na twarzy przesunął czubkiem ostrza wzdłuż niego, by następnie wykonać kilka nacięć pod łapkami i na kręgosłupie. Nie robił tego ostrożnie, bardziej przypominało to zabawę, kiedy wsuwał szczupłe palce pod skórę i oddzielał ją od mięśni. Mimo to jednak robił to na tyle dobrze, że nie niszczył mięsa.
Pracowali w milczeniu, przerywanym jedynie cichym „hihihi” wydobywającym się z ust Atsushiego.
– Czy jest jakaś część miasta, która lepiej się rozwija?- zapytał w końcu Kuroko, kiedy obmywali oskórowane króliki wodą, którą Murasakibara przyniósł ze studni.
– Nie – odparł od razu chłopak.- Toyama nigdy nie zostanie odbudowana. Za dużo tutaj zniszczeń, a ludzie nie lubią obcych. Właściwie to nie lubią nawet siebie nawzajem! Hihi...
– Rzeczywiście jest w fatalnym stanie – mruknął Tetsuya.
– Ale nie musisz odchodzić!- dodał pospiesznie Atsushi, wbijając w niego spojrzenie dużych, fioletowych oczu i uśmiechając się szeroko.- Możesz zostać ze mną i z mamą! Będziemy razem polować i mieszkać tu sobie!
– Niestety, nie mogę zostać – mruknął Kuroko.- Uciekam przed kimś, kto chce mnie zabić. Jeśli tu zostanę, tobie i twojej mamie stanie się krzywda.
– To zrobimy pułapkę!- wykrzyknął z podnieceniem Murasakibara.- Zapolujemy na tego kogoś i oskórujemy go jak króliki!
– Nie... wolałbym tego nie robić – powiedział ostrożnie Tetsuya, marszcząc brwi.- Poza tym, nie udałoby się, on jest zbyt silny...
– Ja też jestem silny, i uratowałem ci życie. Uratuje je znowu.- Murasakibara uśmiechnął się szeroko, ćwiartując powoli swojego królika.- Mogę cię chronić już zawsze, Kuro-chin. Możesz tu mieszkać i zostać moim tatą. Spodobasz się mamie. I mama spodoba się tobie, jest bardzo ładna.
– Ehm...- Kuroko spuścił wzrok, by Atsushi nie zobaczył w jego oczach nuty przerażenia. Oczywiście, jak zawsze musiał wkopać się w bagno. Widać było, że chłopak ma nierówno pod sufitem, ale fakt, że uratował Tetsuyę przed ukąszeniem węża dał mu odrobinę nadziei na to, że będzie mógł chwilę wypocząć w jego domu, zjeść coś porządnego i ruszyć dalej.- To bardzo miła propozycja, Atsushi-kun. Ale chyba jestem trochę za młody na bycie twoim tatą.
– Wcale nie, ani trochę – powiedział Murasakibara, wpatrując się w niego.- Obiecuję, że będę grzeczny! Nie chcę, żebyś znowu nas zostawił! Strasznie za tobą tęskniłem!
Kuroko zaczynał popadać w panikę. Starał się nie okazywać tego po sobie, ale nie miał pojęcia, jak powinien teraz postępować i co mówić. Oczywiście, najlepiej będzie kłamać i udawać chętnego, by zostać.
Ale Atsushiemu najwyraźniej mieszały się wspomnienia. Wyglądało na to, że już zaczął go mieć za swego ojca.
– No tak...- mruknął Kuroko, uśmiechając się do niego niepewnie.- Jesteś bardzo grzecznym chłopcem, Atsushi-kun... A może pójdziesz obudzić mamę, co? Chciałbym ją zobaczyć i przywitać się...
Kuroko miał nadzieję, że Murasakibara nie wyczuje w jego głosie wahania. Nie miał czasu na wymyślanie bardziej zmyślnych podstępów, więc kiedy tylko Atsushi wyjdzie z kuchni i pójdzie po matkę, miał zamiar wykorzystać to i uciec.
– Tak... tak, powinna już się obudzić – wymamrotał Atsushi.- Chodź ze mną, tato. Mama pewnie poleży jeszcze trochę w łóżku, ale możesz z nią porozmawiać w pokoju. Chodź, tato, zaprowadzę cię!
Nim Kuroko zdążył wymigać się od tego i zaproponować, by poszli tam po śniadaniu, chłopak już chwycił go zakrwawioną ręką za nadgarstek i zaczął ciągnąć za sobą w kierunku schodów. Palce zaciskał tak kurczowo, że nie było mowy o tym, by wyswobodzić się z uścisku – Tetsuya wiedział to, nie musiał nawet sprawdzać.
Chłopak był naprawdę silny.
– Tu jest pokój mamy, tutaj śpi...- powiedział Atsushi, kiedy stanęli przed brązowymi, podrapanymi drzwiami. Nie od razu je jednak otworzył, przez chwilę stał przed Kuroko, odwrócony do niego plecami, wciąż trzymając go za nadgarstek.- Tato...?
– T-tak, Atsushi...?- Tetsuya spojrzał na niego z niepokojem, zerkając pospiesznie w kierunku schodów. Może jeśli każe mu wejść jako pierwszy, uda mu się zwiać? Chłopak był chudy i miał długie nogi, a skoro nie brakowało mu siły, za pewne był też szybki, ale wystarczyłaby nieduża odległość, a Kuroko mógłby po prostu go zastrzelić, gdyby ruszył w pogoń.
– Ale i tak kochasz mnie bardziej, prawda?- zapytał Murasakibara, odwracając do niego głowę. Nie uśmiechał się już, patrzył jedynie oczami wielkimi jak spodki, wbijał wzrok w Tetsuyę, jakby chciał przewiercić jego umysł na wylot i odczytać prawdziwe myśli.- Przepraszam, że jej wtedy powiedziałem... Obiecuję, że już nic nie powiem, więc znów możesz przychodzić do mojego pokoju, kiedy będzie spać. Tylko nie zostawiaj mnie już, dobrze?
– Do... dobrze – sapnął Kuroko. Miał ochotę zwymiotować, z niepokojem zauważył, że zaczyna się trząść.
Atsushi tymczasem zapukał do drzwi.
– Mamo? Tata wrócił! Przyszedł się z tobą przywitać!
Tetsuya miał nadzieję, że chłopak puści go, kiedy otworzy drzwi i będzie chciał przepuścić go przodem. Jednak zamiast tego przekroczył próg jako pierwszy, ciągnąc za sobą błękitnowłosego, dopóki nie stanęli na środku pogrążonego w półmroku pokoju, tuż przed dużym łóżkiem. Atsushi uśmiechnął się do leżącej w nim kobiety, która z plecami opartymi o poduszki przyglądała im się spokojnie, bez uśmiechu.
Kuroko patrzył na nią przez dłuższą chwilę, a jego oczy z każdą kolejną sekundą stawały się coraz większe. Cofnął się o krok, rozchylając usta.
A potem wydał z siebie najdłuższy w swoim życiu okrzyk przerażenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Czyżby Murasakibara był gwałcony przez swojego ojca? A co do matki... hmm, zwłoki? Czy może raczej ledwo żywa kobieta?
OdpowiedzUsuńCo do pierwszego pytania, to mogę odpowiedzieć, że tak xD Co do drugiego...i trzeciego xD... dowiemy się we wtorek!
UsuńMuro-chin w wersji psychopaty-cudowny! Lepiej się nie da! Rozdział pełen strachu, wątpliwości i niepokoju. Czekam na dalszy bo nie mogę się doczekać kto ( lub co) będzie "mamą" uch.... aż przechodzą mnie ciarki. Następny rozdział dopiero we wtorek... umrę z ciekawości do tego czasu ~ Yuukifan
OdpowiedzUsuńKtoś w końcu musiał z tego wielkoluda zrobić psychola, no nie? xD
UsuńCzy to w ogóle legalne, by pisać tak dobre opowiadania? Hmm?
OdpowiedzUsuńTrudno jest wybrać opowiadanie, które lubię najbardziej spośród twoich.
W trakcie trwania świetnego MU zaczęłaś pisać to opowiadanie równie dobre.Po prostu jesteś w tym bardzo dobra, masz potwornie ciekawe pomysły na opowiadania, postacie.No jak to się mówi nic nie jest pozostawione przypadkowi.( a jeśli jednak jest to nie widać)
Do czego dążę XD a do tego, że pod ostatnim rozdziałem MU zareagowałam bardzo żywo.Tyle, że ja tak reaguję również chociażby czytając Anarchię.
Postacie mają imiona z animca KnB i wygląd również.To nie jest żaden problem(wolę od razu zaznaczyć)
Ale naprawdę z wielki chęcią pragnę przeczytać coś z postaciami wymyślonymi przez Ciebie od imion i wyglądu czyli w miarę łatwych rzeczy po ich charakter/osobowość.Jeżeli to możliwe to jest to zarazem mała zmiana a wnosi bardzo dużo.
“Ciernie” miały mieć ‘zmienionych’ bohaterów.Ale dla mnie właśnie to opowiadanie powinno mieć już fikcyjne postacie, które już są w jakimś uniwersum.Te co były przy publikowaniu.A więc jakby co to jestem za.
I te sny słodkiego Kuroko.Topię się w tęczy.Jestem pod takim wodospadem w którym leci słodyczXDDD a później zwykłe życie.No na czasy jakie zostały w opowiadaniu.Przecież u niego normalka.Chociażby ten pokręcony dzieciak.
Akaczi się nie odzywał? :’| może jeszcze go uratuje XD
No i jeszcze raz to, że wprowadzasz nowe postacie, ale nie zostawiasz ich na długo.Zamieniasz je, chociaż jakby Kuroko miał jednego kompana to i tak nie byłoby źle.A tak to jest jeszcze lepiej.Trochę trudno zrozumieć?Podziwiam osoby, które piszą ładne zwięzłe komentarze.
Jakby co nie czytałam jeszcze raz swojego komentarza, bo naprawdę nie mam takiego słabego życia.Pisze je dłużej niż czytam rozdziały.Eeee tak, to wyżejXD
Pozdrawiam
😸
Wiesz no, do moich mentorów nadal mi daleko xD W stylu może i już ich dogoniłam, ale nadal nie mam takiego świetnego łba z pomysłami jak Flanagan John czy Brandon Sanderson (to właśnie moi mentorzy ;_;) Ale bardzo się cieszę, że masz takie dobre zdanie o mojej twórczości! c:
UsuńCo do własnej twórczości, to nie wiem, czy wiesz, ale generalnie cosik tam swojego napisałam i udostępniłam, ale tu na blogu już tego nie ma D: Starocie to są, więc źle napisane, ale jeśli chcesz, to oblukaj mojego wattpada (nazwa KagamiYuuki), tam mam pod tytułami: "Origami Love", "Jeż i Jerzy" i chyba wrzuciłam też hetero fantasy "Słodki jak cytryna", ale nie będę tego dalej pisać, bo to... zuo xD Nie mam już na to pomysłu xD
Ciernie od początku miały moich bohaterów, no ale ludzie wolą czytać fanficki, taka jest smutna prawda :c Anarchia z kolei z założenia od razu była fanfickiem, także... także no xD
Cieszę się bardzo, że się podoba w każdym razie! c: Dziękuję za przesympatyczny komentarz c:
Wiedziałam, że na wattpadzie też publikujesz, ale nie miałam pojęcia, że są tam starsze opowiadania(nie sprawdzałam terenu)
UsuńDzięki za informację;D
Czyli jestem mniejszością XD i gdyby JUŻ ktoś zadał pytanie ‘Autorskie czy fanfiction?’ To wybrałabym autorskie, ale przez postacie-jakbym na tą chwilę miała podać powód XD z ciekawości , co autor to inne postacie(W ff też ale nie tak bardzo) Chociaż z drugiej strony masz ulubione pairingi.Ale jak widać to bardzo dużo nie zmienia.I w żadnym wypadku nie ma czegoś takiego, że autorskie są lepsze od ff.Czy może ich twórcy.
Pozdrowionka
Zaczęłam ‘Jeż i Jerzy’ i takie: mówiący jeż? Hahah ale od razu się wyjaśniło ;P
Uuuuu~ toś mnie zaciekawiła, czy ja oskurował, czy to jego matka, czy może Akashi? Cóż dowiemy się w następnym odcinku xD
OdpowiedzUsuńPozdrowion i do następnego :*
Aż mi się przypomniał art, w którym Akashi mówi do Murasakibary, że ma nie śmiecić, a Murasakibara odpowiada mu "Yes, mama-chin~" xD
UsuńDobra, na początku powiem, że trochę mi mózg zazgrzytał. Nie wiedzieć czemu myślał, że czytam Modę na Ukę. I patrzy sobie ten mózg: o! zaczynamy od seksów...ciekawe kto to...
OdpowiedzUsuńWyłapuję Kuroko i Akashi. Co. Nie, nie, nie. To na pewno jakiś prank, z tymi ochami, zaraz się okażę, że robią coś innego....czyta dalej...
Cocococococococococococococococococo. Jak to? Kiedy? Niemożliwe.
A potem już się ogarnął i zwrócił uwagę na to, ze czyta Anarchię. Baka mózg.
Rozdział cudowny. Zryty Murasakibara oczywiście zdominował swoją zajebistością.
A w łóżku pewnie siedziała Momoi. Jedyna słuszna matka Atsushiego.
Żartuję.
Hahahahha.
Ha,ha.
Ha.
To czekamy do następnego i pozdrowionka!
Z przykrością muszę stwierdzić, że Mody na Uke nie piszę takim ładnym stylem jak Anarchię xD Może dlatego, że Anarchia skończy się znacznie szybciej niż MnU :''')
UsuńCieszę się, że się podobało! W końcu dostaliście swoje seksy... xD
osz kurwa
OdpowiedzUsuńZnowu mnie zaskoczyłaś, znowu czytałam kolejny rozdział z szeroko otwartą buzią i oczami, po prostu.. to było świetne, brak słów. Jesteś naprawdę kreatywna, pomysłowa i utalentowana, to jest jedyny blog, na jaki tak regularnie zagląda. To zabawne, że czytam go już taki szmat czasu, to już chyba będą 2 lata, tak mi się wydaje. I bardzo się cieszę, że nie przestałaś pisać, nawet nie wiesz jak się cieszę, gdy widzę, że coś dodałaś. Piszczę nawet, szczególnie, gdy to Anarchia, bo to opowiadanie cholernie przypadło mi do gustu, jest idealnie.
UsuńW tym rozdziale znów nutka strachu i niepokoju + genialna scena zbliżenia, awh. Naprawdę zaciekawiłaś mnie jak nigdy, jesteś coraz lepsza w tym, co robisz, naprawdę jako Twój dwuletni czytelnik widzę progres, widzę postęp i różnice. Podziwiam to, jak płynnie rozkładasz akcję, nic nie jest niejasne, wszystko zawsze pięknie, ale nie męcząco opisane. To jest kwintesencja dobrego pisania, podziwiam Cię i naprawdę nadal jesteś moim mentorem w tym fachu. Ten rozdział podsycił we mnie ciekawość jak nigdy....
To naprawdę świetnie! :D Cieszę się, że to opko wywołuje w tobie takie emocje - plus, o ile dobrze pamiętam, z cierniami miałaś podobnie, więc dla mnie to tylko znak, że na serio idzie mi coraz lepiej c:
UsuńCieszę się, że masz takie dobre zdanie o mnie i o mojej twórczości c: Osobiście uważam, że jeszcze trochę mogłabym dopracować to czy tamto, ale będę nad tym pracować, aż pewnego dnia zawładnę świa... yyy, to znaczy nie będziecie mogli wszyscy oderwać się od mojej twórczości c:
Bardzo dziękuję za miły komentarz! :D
Woooow.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że leży tam martwa Riko, albo...
Sei?! *ja i moje domysły*
Ale to opowiadanie tak przypadło mi do gustu, jest takie... psychopatyczne aż do bólu, i to dosłownie! Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. Ale weź na siebie odpowiedzialność, że jeśli kiedykolwiek będzie III wojna światowa, pobawię się w Sei'a :D
Zapisy przymuje jako odpowiedzi na mój komentarz, ktoś chętny?
Weny Yuukiś-senpai, kiwi i pomidorków, przekaz może jeszcze trochę naboi Sei'owi. Do następnego!
~Rin Akashi
Ja wiem czemu Sei próbuje zabić Kuroko! *uśmiech odkrywcy*
UsuńA więc tak:
Możliwe, że po wojnie chcieli wziąć ten ślub i..
A. Kuroko nie był pewny albo chciał mieć trochę przerwy od Sei'a, wynikła sprzeczka i Kuroko zerwał lub...
B. Sei chciał żeby w ramach przysięgi małżeńskiej wyrzekł się rodziny itd, Kuroko się nie zgodził, wynikła sprzeczka, bla bla, Kuroko zerwał lub Sei tak się zdenerwował, że spróbował go zgwałcić? To tłumaczyłoby jego niechęć i zaskoczenie że dotknął Sei'a, albo Sei zrobił coś okropnego, chociażby...
Za życie Kuroko musiał zabić swoją rodzinę (czy coś) a sam Kuroko nie był w stanie zabić swojej i Sei sam to zrobił?!
.
.
.
Dobra, aż takiego czegoś po moim mózgu się nie spodziewałam. Wybacz ⊙^⊙
Twój domniemywacz
A raczej domniemywaczka
~Rin Akashi
No, co mogę powiedzieć to to, że na pewno nie leży tam Akashi xD To by oznaczało koniec historii, a ja tu mam jeszcze sporo do przedstawienia wam :D Ale cieszę się, że twój umysł podsuwa ci stopniowo propozycje rozwiązania tych zagadek ( ͡° ͜ʖ ͡°)
UsuńKto wie, może wkrótce pod którymś rozdziałem trafisz w dziesiątkę, a ja wyłysieje z szoku xD
Niekoniecznie chcę żebyś wyłysiała, ale nie mogę się powstrzymać xD
UsuńSumimasen! *ukłon*
A teraz idę ci wypisać błędy z "Akashi in Wonderland", bo troszkę się tego zebrało, wybacz. W niedługim czasie spojrzyj na komy pod ostatnim rozdziałem, chociaż nie obrazę się jeśli nie będzie ci się chciało xd
Do następnego!
~Rin Akashi
To uczucie kiedy naoglądasz się za dużo No.6 i myślisz, że matka Atsushi'ego została "zaatakowana" przez pasożytniczą osę...
OdpowiedzUsuńZważywszy na to, jak wielki jest Murasakibara, śmiem sądzić, że jego matka (w mandze/anime) musi być równie duża, więc to by musiała być naprawdę duża osa... xD
Usuń