[BT] Rozdział czternasty

    Następnego dnia nietrudno było zauważyć, że Kise tryska energią i najwyraźniej ma wręcz wyśmienity humor. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, wszyscy byli przyzwyczajeni do jego radosnej aury, którą otaczał się niemal bez przerwy. Jedyną osobą, która wyrażała zaskoczenie, był Tetsuya.
–    Czujesz się już lepiej?- zapytał Kuroko, kiedy usiedli na ławce i szykowali się do wyjścia na boisko. Ich pierwszy mecz tego dnia miał się rozstrzygnąć między nimi a gimnazjum Yano Kougyou.
–    Tak, najgorsze minęło.- Kise uśmiechnął się, nieco zażenowany.- A tobie nic nie było po tej pizzy? Jestem pewien, że coś do niej dodali!
–    Nie, ze mną było w porządku.- Tetsuya wzruszył lekko ramionami.- Może po prostu się przejadłeś? Ostatecznie to ty musiałeś zjeść większą połowę.
–    Nie no, nie zjadłem wszystkiego...- wymamrotał Kise, zawiązując sobie buta.- Mniejsza o to, gdzie się podział Ao... oh, Aominecchi! Spóźniłeś się! Ledwie ci się udało przed wyjściem na boisko...eh?
    Kuroko, słysząc, że Ryouta niespodziewanie urwał, podniósł głowę i spojrzał na nowo przybyłego Daikiego.
    Coś było nie tak. Chłopak wyglądał jak zupełne przeciwieństwo Kise. Podszedł do ich drużyny z ponurą miną, zdejmując z siebie nawierzchnią koszulkę z logo ich gimnazjum. Nie odpowiedział na powitanie swojej przyjaciółki Momoi, zignorował też jej besztanie oraz słowa Kise.
–    Gotów do gry?- zapytał Akashi, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że nie ma sensu by kolejna osoba również go wyzywała, nawet, jeśli był nią wicekapitan.
–    Ta – rzucił Aomine dość szorstkim tonem.
    Kuroko przełknął ciężko ślinę. Z jakiegoś powodu obecność ciemnoskórego w tak podłym nastroju sprawiała, że denerwował się jeszcze bardziej, niż będąc pod presją obserwowania przez setki ludzi z trybun.
    Co mu się stało?
    Kiedy rozległ się dzwonek, a sędzia przywołał obie drużyny do siebie, Tetsuya zerknął na pozostałych kolegów. Wyglądało na to, że również Kise i Midorima dostrzegli w Daikim coś wręcz mrocznego. Ryouta spoglądał na niego z lekkim przestrachem, Shintarou zaś uważnie mu się przyglądał, jakby szykował się do chwycenia go, gdyby Aomine niespodziewanie chciał wszcząć z kimś bójkę.
    Bo, szczerze mówiąc, sprawiał wrażenie bardzo wkurzonego.
    Mecz się rozpoczął. Już od samego jego początku na wszystkich zawodnikach ciążyła spora presja, nie tylko przez aurę, jaką otoczył się ciemnoskóry. Choć na początek zdobyli ledwie pięć punktów, każdy był spocony, jakby grali już drugą połowę.
    Tetsuya był zmartwiony zachowaniem Aomine. Chłopak ciskał wszystkim złe spojrzenia, nacierał na przeciwników, ledwie unikając sfaulowania. Zdobył coraz więcej punktów, zupełnie jakby próbował pobić własny rekord. Grał aż zbyt dobrze, co przecież było zupełnie niepotrzebne – po kilku minutach gry wyszli na prowadzenie, podczas gdy przeciwnicy nie zdobyli nawet jednego punktu.
    Wszystko się zmieniło w momencie, w którym Akashi podał piłkę do Kuroko, a ten jej nie zauważył. Z prawdziwym zaskoczeniem ujrzał, jak piłka mija go i szybuje w kierunku Midorimy, który również nie zwrócił na nią uwagi i nie zdążył po nią sięgnąć. Piłka odbiła się od posadzki i poturlała się za linię.
    Kuroko zatrzymał się raptownie, dopadło go poczucie winy. Był tak zaabsorbowany swoim ciemnoskórym przyjacielem, że na moment zapomniał o swojej roli na boisku.
    I wiedział, że za ten błąd przyjdzie mu sporo zapłacić.
–    Co się stało, Kurokocchi?- zapytał spanikowany Kise, podchodząc do niego.
–    … przepraszam – mruknął Tetsuya, ocierając pot z czoła.
–    Teikou, zmiana zawodnika!- rozległ się głos sędziego.
–    Tak szybko...?!- Kise spojrzał z niedowierzaniem w kierunku ławki, na której siedział ich trener. Ten jednak odwrócił głowę.
–    W porządku, zasłużyłem sobie – westchnął Kuroko.- Wybacz, Kise-kun. Proszę, graj dalej, najlepiej jak potrafisz.
–    Uhm... ok...
    Tetsuya usiadł na ławce, ignorując zaniepokojone spojrzenie ich menadżerki, Satsuki. Było mu wstyd i jednocześnie czuł złość na Aomine. Wiedział, że to nie jego wina, że trener postanowił go zmienić, ale nic nie mógł poradzić na swoje uczucia. Miał ochotę porządnie go zbesztać, zwłaszcza, kiedy teraz, przyglądając mu się z ławki, widział w jak agresywny sposób gra.
    Mecz zakończył się wynikiem 97:39 dla Teikou. Kuroko nie wszedł już na boisko, wszystkie kwarty spędził na ławce, czekając ze zniecierpliwieniem na jakikolwiek sygnał od trenera. Niestety, nic z tego.
–    Nie przejmuj się, Kurokocchi, w następnym meczu na pewno zagrasz – powiedział cicho Kise, kiedy wrócili do szatni, by odpocząć przed następnym meczem.
–    Tak, na pewno – mruknął Kurko bez większego przekonania, patrząc na Aomine, który wypił właśnie połowę wody ze swojej butelki, po czym wrzucił ją do torby i wyszedł z szatni.
–    Wszystko przez to, że...
–    Przepraszam, Kise-kun, zaraz wrócę – przerwał mu Tetsuya, ruszając za swoim ciemnoskórym przyjacielem.
    Wyszedł na korytarz i rozejrzał się za nim. Na szczęście dzięki jego ciemnej karnacji bez większych problemów dostrzegł go w tłumie, kiedy kierował się do łazienki. Ruszył za nim pospiesznie.
    W toalecie było jeszcze kilku chłopaków, jednak Kuroko ich zignorował. Podszedł do umywalki i odkręcił zimną wodę, by opłukać nią sobie twarz. Poczekał, aż Daiki skończy się załatwiać, a potem wbił w niego spojrzenie niebieskich oczu.
–    Co ci się stało?- zapytał, kiedy Aomine zaczął myć ręce.
–    Do czego nawiązujesz?- zapytał spokojnie Daiki.
–    Do twojego zachowania. Zdobyłeś dziś prawie połowę punktów, w ogóle nie współpracowałeś z resztą...
–    Nie musiałem. Doskonale radziłem sobie bez nich, na co wskazuje właśnie ilość punktów, którą nam nabiłem. Czy nie o to właśnie chodzi? Mamy zwyciężyć.
–    Rozumiem, że wygrana jest ważna, ale przerażasz mnie, Aomine-kun! W ogóle nie zachowujesz się jak ty! Grasz agresywnie i na wszystkich patrzysz, jakbyś miał zamiar poćwiartować ich i zjeść w przerwie, czekając na następną kwartę!
–    Przynajmniej mnie nie zdjęli tak jak ciebie – warknął Daiki.- Możesz mi prawić morały, kiedy w końcu nauczysz się grać.
    Kuroko spojrzał na niego z niedowierzaniem, jego oczy rozszerzyły się nieco. Ta drobna dokuczliwa uwaga, którą właściwie mógłby wziąć za obrazę, nie wywarła na nim tak wielkiego wrażenia jak sam fakt, że Aomine był zdolny powiedzieć mu coś takiego, jakby to było nic takiego.
    Zły humor czy nie, byli przyjaciółmi, a Daiki przecież zawsze wspierał go w chwilach słabości.
–    Sorry – mruknął ciemnoskóry, najwyraźniej sam dochodząc do wniosku, że przesadził.
–    W porządku, masz rację – powiedział Tetsuya, zaciskając pięści.- Masz rację, nie potrafię grać. Jestem słaby. Bardzo słaby. Tak słaby, że nie potrafię nawet trafić do kosza, co jest przecież niemal wyznacznikiem tego, czy człowiek nadaje się do tego sportu, czy nie. Ale przecież... przecież to ty mnie wspierasz, Aomine-kun. To ty zachęcałeś mnie do tego wysiłku, to ty przekonałeś mnie, żebym nie porzucał gry w kosza, żebym się nie poddawał i grał dalej. Gdyby nie ty, zamiast stać tu z tobą, w stroju drużynowym Teikou, siedziałbym na trybunach, albo pomagał babci rozwieszać pranie!
–    Bardzo śmieszne...
–    Mówię poważnie, Aomine-kun!- Kuroko zmarszczył gniewnie brwi.- Mam dosyć tego, że za każdym razem muszę ci łaskawie przypominać, że się przyjaźnimy. Martwię się o ciebie, więc albo mi powiesz, co ci się stało, że tak się zachowujesz, albo wyjdę stąd nie jako Tetsu, a jako Kuroko-kun.
–    Tsk, to groźba? Brzmisz, jakbyś chciał wziąć ze mną rozwód...
–    Wezmę, jeśli nie przestaniesz zachowywać się jak skończony dureń.
–    Dobra, w porządku.- Aomine uniósł ręce w poddańczym geście.- Sam mam tego po dziurki w nosie, więc proszę bardzo. Spotkajmy się po tym meczu przed budynkiem i pogadajmy. Bez Kise.
    Kuroko zmierzył go uważnym spojrzeniem, jakby chcąc w ten sposób odgadnąć, czy Aomine znów próbuje go oszukać i ma zamiar uciec. Widząc jednak szczerość w jego oczach, skinął tylko głową. Nie oznaczało to jednak, że złość mu przeszła.
    Obiecał sobie, że nie spocznie, dopóki nie wyciśnie z Aomine wszystkiego, co chłopak przed nim ukrywał.


***


    Tetsuya cieszył się, że po rozmowie w łazience Aomine nieco się uspokoił. Choć nadal było wyraźnie widać, że nie ma najlepszego humoru, to jednak starał się nie patrzeć na każdego przesadnie morderczo.
    Słońce już zachodziło, kiedy ostatni mecz dobiegł końca, a zawodnicy Teikou, wykończeni, mogli rozejść się do swoich domów. Większość pożegnała się już w szatni, podobnie jak Kuroko, który poszedł na dziedziniec, by kupić w automacie nową butelkę pokari, po czym wyszedł na zewnątrz i przysiadł na murku, czekając za Aomine.
    Pierwszy jednak zjawił się Kise.
–    Czekasz za mną?- zapytał z lekkim uśmieszkiem, wciskając dłonie do kieszeni swoich spodni.
–    Przepraszam, Kise-kun – powiedział Kuroko, patrząc na niego z dołu.- Ale dziś wrócę z Aomine-kun. Muszę z nim porozmawiać.
–    Na temat jego dzisiejszego, wisielczego humoru?- mruknął blondyn.
–    Między innymi – westchnął Tetsuya.
–    Rozumiem, że się o niego martwisz, w końcu jesteście przyjaciółmi, ale nie wydaje ci się, że gdyby chciał, to sam by ci się wygadał?
–    A widziałeś go kiedyś w takim nastroju?- Kuroko spojrzał na niego sceptycznie.- Do tej pory Aomine-kun był przecież dość... no, radosną osobą. Podobnie jak ty. Może nie uśmiechał się tak często, ale bardzo trudno go było wprawić w zły humor. Jestem pewien, że on po prostu nie wie, w jaki sposób mógłby sobie poradzić ze swoim problemem, i trochę boi się wyjaśnić mi o co chodzi.
–    Ta, jasne...- westchnął Kise, przecierając dłonią kark i spoglądając na drzwi frontowe budynku, z którego wyszedł właśnie ciemnoskóry chłopak.- Na pewno bardzo się tym denerwuje, przecież to oczywiste...
–    Co mówisz?
–    Nie, nic, nic.- Ryouta popatrzył na niego i uśmiechnął się promiennie.- Mogę zostać z wami? Też jestem jego przyjacielem!
–    Przepraszam, ale chciałbym porozmawiać z nim w cztery oczy.
–    No tak, to też jest zrozumiałe...- wymamrotał Kise, patrząc jak Aomine idzie w ich kierunku.- Więc... zobaczymy się jutro, Kurokocchi. Na finałach.
–    Do zobaczenia, Kise-kun.
    Kuroko odprowadził go wzrokiem, podczas gdy podszedł do niego Daiki. Ciemnoskóry również spojrzał za blondynem, jednak nic nie powiedział. Kiedy Tetsuya wstał, po prostu ruszył w przeciwnym kierunku, wzdychając z lekką irytacją. Kuroko udał się za nim.
    Nie uszli daleko, bo Aomine najwyraźniej skierował się do pobliskiego parku, w którym niedawno wybudowano niewielkie boisko dla dzieci. Kosze były ustawione zbyt nisko, przeznaczone na grę dla dzieci w wieku dziesięciu czy jedenastu lat, jednak to nie przeszkadzało Daikiemu, by wyciągnąć z torby piłkę i spróbować rzutu za trzy punkty.
    Oczywiście, trafił perfekcyjnie.
–    Zagramy?- zapytał Aomine.- Boisko idealnie na twój wzrost...
    Kuroko nie skomentował głupiej zaczepki. Odłożył swoją torbę, zdjął koszulę, pozostając w samym T-shircie, po czym stanął przed Daikim na lekko ugiętych nogach. Ciemnoskóry zaczął kozłować piłkę, a kiedy Tetsuya ruszył na niego, by mu ją odebrać, po prosty wyprostował się i rzucił do kosza.
    Błękitnowłosy wiedział, że ta gra jest dość... beznamiętna. Żaden z nich tak naprawdę się do niej nie przykładał, zupełnie jakby grali, by zabić czas dzielący ich od tego, po co naprawdę się spotkali. Wyglądało jednak na to, że Aomine nie chce się spieszyć.
–    Aomine-kun...- westchnął Kuroko, nieco zirytowany, kiedy Daiki uniósł wysoko dłoń, w której trzymał piłkę.
–    Powiem ci wszystko, jeśli uda ci się zabrać mi piłkę.
–    Skoro tak, to wracam do domu.
–    Zepsułem ci humor?
–    Po prostu nie mam ochoty tracić czasu na twoje głupie gierki – mruknął Kuroko.- Mam wrażenie, że nie tylko przestaje ci zależeć na koszykówce, ale i na mnie. Raz jest dobrze między nami, raz nie, raz czekasz na mnie pod swoim domem i idziemy razem do szkoły, innym razem jawnie mnie ignorujesz. A kiedy myślałem, że w końcu jest już na sto procent dobrze i nic złego się nie dzieje, następnego dnia przychodzisz w tak wisielczym humorze, że nawet nie raczysz na mnie spojrzeć. Rozumiem, że możesz mieć zły humor, każdy z nas może go mieć. Ale od pewnego czasu jesteś jedną wielką huśtawką nastrojów. Czy nadal męczy cię to, o czym rozmawialiśmy już nie raz?
    Aomine westchnął lekko, zakręcając piłkę na palcu. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią, póki nie zwolniła i opadła na jego przedramię. Wówczas przeturlał ją po nim aż do barku, pozwalając by minęła jego kark i zakończyła swą krótką podróż w drugiej dłoni.
–    No tak, z pewnością jesteś na mnie wściekły – powiedział.
–    Nie jestem wściekły, po prostu próbuję zrozumieć, co się z tobą dzieję. Jeśli jest coś, co mogę zrobić, żeby ci minęło, to powiedz.
–    Jakby to było takie proste...- mruknął Aomine.
–    Cóż, na dobry początek mógłbyś postarać się wyjaśnić mi, w czym rzecz. Sądziłem, że już to uzgodniliśmy.
–    Tetsu, czy ty...- Aomine odbił kilka razy piłkę.- Czy ty chodzisz z Kise?
–    Przepraszam, możesz powtórzyć pytanie?- zapytał Kuroko, starając się nie pokazać po sobie zdenerwowania.
–    Pytam, czy ciebie i Kise coś łączy?- Daiki wbił w niego spojrzenie ciemnych, niebieskich oczu. Było wyraźnie widać, że w tym momencie był wyjątkowo poważny.
–    Skąd ci się to...?
–    Jestem głupi, ale nie aż tak – westchnął ciemnoskóry.- Jeśli myślisz, że jakoś się zdradziliście, to nic z tych rzeczy. Jest wręcz przeciwnie. Kise zdecydowanie rzadziej się na ciebie rzuca, zupełnie jakby nie chciał, żeby ktoś pomyślał, że to podejrzane. Poza tym, kiedy ja cię zapraszałem do siebie, jakoś nigdy się nie godziłeś. Z Kise spędzasz ostatnio więcej czasu niż ze mną.
–    To przez twoje humory – mruknął bez przekonania Tetsuya.
–    Akurat – prychnął Aomine, rzucając piłką do kosza.- Chcesz wiedzieć dlaczego tak mnie nosi? Wszystko przez rozmowę z Kise, tamtego dnia na dachu. Powiedział mi, że wyznał ci miłość. I że zaakceptowałeś ją, chociaż nie odwzajemniłeś.
–    Dlaczego miałbym odrzucić czyjeś szczere uczucia?
–    No właśnie, „dlaczego”?- Aomine spojrzał na niego z uśmiechem.- Sam sobie później zadawałem to pytanie. Kise mówił, że nie powinienem o tym z tobą rozmawiać, bo stracisz do mnie zaufanie, jeśli przyznam się do kolejnego kłamstwa. Myślałem, że jakoś to przeboleję, przynajmniej do końca szkoły, bo wtedy będę cię widywał znacznie rzadziej. Ale kiedy wczoraj usłyszałem, jak ot tak zgadzasz się, żeby odwiedzić Kise... Cholera, wkurzyłem się.- Aomine westchnął ciężko, przeczesując dłonią włosy.- Pomyślałem sobie wtedy „Hej, jak to możliwe, że idziesz do niego, skoro jeszcze nigdy wcześniej nie skorzystałeś z mojego zaproszenia? Kto jest teraz twoim przyjacielem, ja czy on?”. Wiem, że to głupie, ale serio byłem zazdrosny. Ze mną kumplujesz się przecież dłużej, niż z nim! Nie potrafiłem tego zrozumieć, więc wkurzałem się jeszcze bardziej.
–    Tylko dlatego, że poszedłem do niego obejrzeć film?- zapytał zaskoczony Kuroko.
–    Ta, dokładnie. I dlatego, że jesteście ze sobą.
–    Nie jesteśmy ze sobą.
–    Dużo o tym wczoraj myślałem, szczerze mówiąc. Ledwie udało mi się zasnąć, bo nie dawało mi to spokoju.- Aomine znów zakręcił piłkę na palcu.- Ale ostatecznie postanowiłem o wszystkim ci powiedzieć. Przed meczem jeszcze się wahałem, ale po naszej rozmowie... stwierdziłem, że postawię wszystko na jedną kartkę. Pytanie tylko, czy chcesz tego wszystkiego wysłuchać i czy nie będziesz mi przerywać, choćby nie wiem co.
–    Zamieniam się w słuch – powiedział Kuroko.- Proszę tylko, żebyś nic przede mną nie ukrywał.
–    W porządku.- Daiki skinął głową i wzruszył ramionami.- Kocham cię, Tetsu.
    Kuroko przełknął ciężko ślinę, patrząc na niego z lekkim przestrachem. Przez dłuższą chwilę stali naprzeciw siebie, Kuroko ze wzrokiem wbitym w Aomine, ten zaś z odwróconą w lewo głową.
–    Już – powiedział Daiki.- Możesz mi przerwać.
–    To żart?- zapytał cicho Tetsuya.
–    To od samego początku nie było kłamstwem – powiedział Aomine.- Kiedy powiedziałem ci to na tamtej wycieczce, w naszym pokoju, zaraz po tym jak cię pocałowałem. Tak naprawdę już wtedy powiedziałem ci prawdę. Znaczy, trochę się wahałem, nie byłem do końca pewien, czy to miłość. Ale to sam Kise pomógł mi to zrozumieć. Szczerze mówiąc, wtedy wygadałem się pod wpływem chwili, dlatego następnego dnia obróciłem to wszystko w żart. Myślałem, że przestaniesz się ze mną przyjaźnić, że zaczniesz mną gardzić i w ogóle...- Aomine zaśmiał się ponuro, znów wzruszając ramionami.- A potem kolejna wpadka z pocałunkiem i całą noc głowiłem się nad tym, jak niby mam się wytłumaczyć. Poszukałem na internecie jakichś porad i znalazłem ten banalny tekst o pociągu seksualnym.
–    Oh rany...- Kuroko przetarł twarz dłonią.- Wziąłeś to z internetu...?
–    Ta...- Daiki spłonął rumieńcem.- Nie gap się tak, chciałem walczyć o naszą przyjaźń, no! Ale kiedy Kise powiedział mi o tym, że wyznał ci miłość, a między wami jest tak jak zawsze... Znów zacząłem mieć nadzieję, że może kiedyś... coś... znaczy, że chociaż będę mógł ci powiedzieć, no! Ale wiedziałem, że Kise ma rację i możesz sobie pomyśleć, że znów sobie z ciebie żartuję. Ale teraz serio mówię, tak już naprawdę poważnie, Tetsu. Jestem cholernie zazdrosny o twoje obecne relacje z Kise i... tak sobie pomyślałem, że jeśli ja też mam szansę przebywać z tobą tak jak on, kiedy wiesz o moich uczuciach, to... no, to chcę, żeby tak było.
–    Czekaj, co masz na myśli mówiąc o moich obecnych relacjach z Kise?- Kuroko był nieco zaniepokojony.
–    No na przykład ten głupi film wczoraj – burknął Aomine.- U mnie też możemy coś obejrzeć, nie jestem takim biedakiem i wieśniakiem, mam DVD! I nie, nie myślę teraz o porno...
–    Poczekaj, Aomine-kun, pozwól mi jakoś poukładać sobie w głowie to wszystko...- Kuroko westchnął ciężko z irytacją, przeczesując dłońmi włosy.- Więc... więc co, obaj mnie kochacie?
–    Na to wygląda.
–    I nie kłamiesz mnie? Nie stroisz sobie ze mnie żartów?
–    Jestem tak poważny jak ty na co dzień – westchnął Aomine.- Słuchaj, nie mówię, że masz odwzajemnić moje uczucia. Chcę tego samego, co dostał Kise. Akceptacji. Żebyś tylko wiedział. A jeśli jednak nie potrafisz, to... to zapomnij, czy coś.
–    Oh, jasne.- Kuroko pokiwał głową.- Przepraszam, o czym mówiłeś, bo właśnie zapomniałem, że wyznałeś mi miłość?
    Aomine otworzył usta, jednak urwał, krzywiąc się lekko gdy zrozumiał, co właśnie powiedział błękitnowłosy. Westchnął cicho, rumieniąc się i odwrócił od niego wzrok.
–    Jak myślisz, jak się w tym momencie czuję?- zapytał Kuroko.
–    Zapewne dokładnie tak, jak ostrzegał mnie Kise – mruknął w odpowiedzi.- Sam chciałeś wiedzieć, to ci powiedziałem.
–    Nie jestem pewien, czy naprawdę chciałem usłyszeć coś takiego... Poprzednim razem przekonałeś mnie, że to tylko pociąg seksualny. A ty wziąłeś to z internetu...
–    Okay, daj mi już z tym spokój, co?! Co byś wymyślił na moim miejscu?
–    Nic bym nie wymyślał, powiedziałbym ci prawdę już na samym początku.
–    Tak jak mówiłem, bałem się, że zepsuję naszą przyjaźń!
–    Nie rozumiem, dlaczego tak pomyślałeś. Wtedy na wycieczce pół nocy nie spałem, zastanawiając się, co mam ci powiedzieć rano. Możesz mi powiedzieć, co sprawiło, że pomyślałeś, iż będę chciał przestać się z tobą przyjaźnić?
–    Twoje zachowanie na stołówce – westchnął ciężko ciemnoskóry.
–    Zachowywałem się jakoś dziwnie? Oh.- Kuroko przypomniał sobie tamten moment.- Chodzi ci o to, że nagle wyszedłem? Cóż, nie ukrywam, że poniosły mnie trochę nerwy, ale wszystko przez to, że wrobiliście mnie w randkę z Kise. Nie słuchałem was akurat, zajęty myśleniem o tobie. To chyba normalne, że zastanawiałem się, co robić?
–    Dla mnie to wyglądało, jakbyś był zirytowany całym światem, z mojego powodu rzecz jasna. Widziałem, że cię to męczy, więc chciałem ci oszczędzić dalszego głowienia się nad tym.
–    A przysporzyłeś mi jeszcze więcej zmartwień.
–    Nie naumyślnie!
–    W porządku, rozumiem – mruknął Kuroko, po czym odetchnął głęboko.- Cholera, nienawidzę was obu...
–    Oh... rozumiem...
–    Nie mówiłem poważnie, to pod wpływem chwili.- Tetsuya trącił go ze złością łokciem.- Kto jeszcze jest we mnie zakochany? Akashi-kun? Midorima-kun? Haizaki-kun? Czy może dla  urozmaicenia Momoi-san, albo trener?
–    Poważnie pytasz?
–    A wiesz?- Kuroko spojrzał na niego niemal morderczo.
–    Nie, nie wiem – odpowiedział szybko Aomine.- Wiem tylko o swoich uczuciach. No i Kise. Resztę musisz sam spytać...
–    Bardzo śmieszne – mruknął ponuro błękitnowłosy.- Robi się późno, muszę wracać do domu.
–    A co z twoją decyzją...?
–    Nie spodziewaj się, że zgodzę się na chodzenie z tobą.
–    Chcę tylko wiedzieć, czy nadal się przyjaźnimy, czy masz mnie dosyć.
–    Pomyślę nad tym w domu...
–    Na pewno?
    Kuroko spojrzał na niego z irytacją, podniósłszy swoją torbę.
–    Myślisz, że co będę robił całą noc? Spał? Mam na głowie dwójkę przyjaciół, którzy twierdzą, że są we mnie zakochani.
–    Tetsu...- Kuroko zatrzymał się przy uliczce i spojrzał na ciemnoskórego. Chłopak wyglądał na wyraźnie zmartwionego.- Tylko nie myśl o samobójstwie...
    Błękitnowłosy zacisnął usta i zamknął na chwilę oczy.
–    Nie muszę, Aomine-kun – powiedział.- Sami mnie wpędzicie do grobu. Dobranoc.
–    Do jutra...
    Tetsuya oddalił się od parkowego boiska i udał się w kierunku swojego domu. Wiedział już co było przyczyną złego humoru Aomine, jednak to w niczym mu nie pomagało. Na jego barkach spoczęły kolejne trudności. Sądził, że ma to już za sobą, podczas gdy wszystko wróciło wręcz ze zdwojoną siłą.
    Idąc prosto przed siebie i rozmyślając o wszystkim, co go do tej pory spotkało, przypomniał sobie, że był jeszcze jeden powód, dla którego nie chciał pakować się w miłość.
    I właśnie przez ten powód nie zaśnie tej nocy.

7 komentarzy:

  1. [...] Kocham cię, Tetsu. [...]

    KURWA!
    TO JEDNO ZDANIE SENSEM ŻYCIA! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne!!! Tęskniłam, ale warto było cierpieć i czekać. Mam nadzieję, że wkrótce znajdzie się wolny czas, który nam poświęcisz i ucieszysz nasze oczy takimi cudami. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, Yuuki ukochana
    Udusić by się Ciebie chciało
    Za te zagadkowe ostatnie dwa zdania >,<
    (Tak z miłością oczywiście <3)

    OdpowiedzUsuń
  4. była, czytała, przywaliła łbem w ścianę z zachwytu, poszła kuć chemie dalej
    khehe "tylko mi nie przerywaj. kocham cie. no już możesz" rypłam xD albo to z szukaniem w internecie *tarza się po dywanie*
    Pozdrowionka, ciepłe tulaski i duuuuuzio weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszyscy kochają Kuroko Tetsuyę.
    *Najbardziej ambitny i najdłuższy komentarz ever
    Cheers!
    'Kazu aka Ola

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń