W końcu nadszedł długo wyczekiwany przez Kuroko dzień. Po tym jak wszyscy jego przyjaciele z powodzeniem zdali testy sprawdzające nabytą wiedzę, drużyna koszykówki gimnazjum Teikou mogła w pełni skupić się na treningach, dzięki czemu pierwszego dnia Turnieju Międzyszkolnego zjawili się pełni energii i, poniekąd, pewności siebie. Każdy był pewien, że podczas ćwiczeń dał z siebie wszystko – teraz pozostało im tylko pokazać owoce ich ciężkiej pracy innym drużynom, oraz widowni.
– Co do...- Kise wytrzeszczył oczy, kiedy cała drużyna weszła na boisko. Widzowie raptownie podnieśli się ze swoich krzeseł, wiwatując im na powitanie.- To dopiero pierwszy dzień, a taki tłok?!
– I pierwszy mecz, no nie?- zapytał Murasakibara, ściągając z siebie bluzę.
– ...Tak – przytaknął Midorima, opadając na ławkę.
Kuroko przełknął nerwowo ślinę, przesuwając wzrokiem po trybunach. W zeszłym roku to właśnie tam zajmował miejsce, uważnie śledząc poczynania pierwszego składu, starając się wynieść jak najwięcej z ich meczów. To był jego pierwszy raz na scenie, jego debiut na boisku podczas oficjalnego starcia o puchar.
– Zaczynamy! Proszę się ustawić!- rozległ się głos dochodzący z głośników.
Presja była ogromna, napierała ze wszystkich stron na każdego zawodnika z osobna. Kuroko widział, jak Aomine przełyka ciężko ślinę, wbijając wzrok w podłogę. Wyglądał na odrobinę przerażonego – nie tylko on, zresztą. Choć Midorima, Murasakibara, Akashi i Nijimura nie pokazywali tak tego po sobie, to każdy do pewnego stopnia skupił się na atmosferze.
– Czekajcie... co jest?- Kise spojrzał na swoją drżącą dłoń z zaskoczeniem.- To napięcie mnie przerasta, czy...?
– Ta, ale nic nie poradzimy – odparł Aomine.
Chłopcy ustawili się w szeregu i ukłonili przed sobą wzajemnie. Następnie rozeszli się na stanowiska, by w napięciu oczekiwać rzutu sędziego. Kiedy rozległ się gwizdek, a piłka poszybowała wysoko w górę, gra się rozpoczęła.
Murasakibara nie dał żadnych szans przeciwnikowi na dosięgnięcie piłki, od razu wybił ją do Akashiego. Wicekapitan Teikou ruszył do ataku. Zdawało się, że przez panujące wokół napięcie zawodnicy stawiali każdy krok z największą ostrożnością. Czerwonowłosy również nie ryzykował, gdy zablokował go jeden z graczy gimnazjum Kouen. Podał piłkę do Midorimy, a ten wykonał rzut do kosza za trzy punkty. Kuroko zmarszczył lekko brwi, zauważając, że obręcz zadrżała. Do tej pory rzuty Shintarou nigdy jej nawet nie tknęły. Także Atsushi wydawał się poruszać nieco ociężale, Aomine stracił nieco na szybkości, Kise zdarzało się popełniać błędy.
Różnica między tegorocznymi meczami w turnieju, a pozostałymi, była kolosalna. Z jednej strony było to spowodowane presją jaką budowała ogromna liczba widzów, z drugiej zaś pewnego rodzaju obowiązek spoczywający na ich barkach – tysiąc meczów, tysiąc zwycięstw. Tradycja Teikou trwała, nie można jej było przerwać.
Dzięki ostrożności, z jaką Akashi kierował ich drużyną, udało im się wygrać mecz przeciwko Kouen, kończąc go wynikiem 78:59 dla Teikou. W następnym meczu, rozgrywanym z gimnazjum Kazami, Nijimura postanowił dać odpocząć drugoklasistą, a sam, wraz ze swoimi rówieśnikami, rozegrał odpowiednio starcie, działając podobnie jak Akashi, ostrożnie i z rozwagą. Zakończyli mecz dokładnie takim samym wynikiem, jak drugoklasiści pierwszy. Na całe szczęście udało im się poprowadzić to do końca, zostając ostatecznym zwycięzcą.
– Ale jestem zmęczony...- jęknął Murasakibara, odbierając od Momoi swój ręcznik.
– Taa, prawdziwy horror – westchnął ciężko Kise, łapiąc oddech.
– Właściwie to w ogóle dziś nie grałem, ale też czuję się zmęczony – powiedział Kuroko.
– Na pewno jeszcze będziesz nam potrzebny, Kurokocchi!- rzekł z przekonaniem Kise, uśmiechając się do niego.- Akashicchi prowadził nas niezwykle rozważnie, co nie?
– Zważywszy na to, co się dzisiaj działo, było to konieczne.- Tetsuya skinął głową.
– Masakra, nie spodziewałem się, że oficjalne mecze są takie stresujące!- Ryouta zaczął wachlować sobie twarz dłonią.- Mam ochotę rzucić się do oceanu... Niby mają tutaj klimatyzację i w ogóle, ale czuję się, jakbyśmy byli na zewnątrz. Sierpień to zdecydowanie nie jest dobra pora na mecze...
– Jeszcze trochę i będziesz miał okazję popływać – powiedział Akashi, upijając kilka dużych łyków wody.- I nie mówię tu o wakacjach, które zaplanowałeś, ale również o treningu, na który wybieramy się po Turnieju.
– Będziemy pływać?- zapytał z ciekawością blondyn.
– Owszem.- Seijuurou przetarł usta wierzchem dłoni.- Zarezerwowałem już miejsca w pensjonacie. Okolica jest ładna i jednocześnie przystosowana do sportu.
– Ale myślałem bardziej o pływaniu dla samej przyjemności, niż dla treningu...- mruknął smętnie Kise, bawiąc się butelką swojej wody.
– Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy, czyż nie?
Kise spojrzał na Akashiego uważnie, obaj przypatrywali się sobie wzajemnie przez dłuższą chwilę. Kuroko obserwował ich z zaciekawieniem, zastanawiając się, czy to nie jest przypadkiem pewnego rodzaju potyczka.
Ostatecznie to Kise pierwszy odwrócił wzrok, przeciągając się z westchnieniem.
– Ale czasem dostajemy – powiedział tylko.
Czerwonowłosy nie odpowiedział, zerkając najpierw na niego, a następnie na Kuroko. Tetsuya drgnął, czując się jakby został przyłapany na podglądaniu. Odwrócił wzrok, nieco speszony, szukając spojrzeniem Aomine. Zauważył go, idącego korytarzem w kierunku łazienek.
– Zaraz wracam – powiedział Kuroko, wstając. Udał się za przyjacielem, doganiając go przy drzwiach. Niestety, Aomine nie od razu go zauważył, i, chcąc je za sobą zamknąć, napierał na nie, podczas gdy z drugiej strony pchał je Kuroko.
– Aomine-kun, czy pozwolisz, że ja również wejdę do PUBLICZNEJ łazienki?
– Ah, Tetsu! Kurde, sorry, stary! Myślałem, że się drzwi zablokowały, czy coś...- Daiki wyglądał na wyraźnie zażenowanego.
– W porządku – westchnął Kuroko, przekraczając próg.- Ale, proszę, postaraj się zauważać mnie częściej, bo następnym razem może być gorzej.
– Gorzej, na przykład?- Daiki uśmiechnął się, stając przed pisuarem.- Nie zauważę, że stoisz przed pisuarem i na ciebie nasi...
– NIE KOŃCZ – warknął Kuroko, błyskając w jego kierunku morderczym spojrzeniem.
Aomine odchrząknął, milknąc posłusznie. Tetsuya, wzdychając, stanął obok niego, by również się załatwić. W łazience nie było nikogo więcej, prócz nich.
– Strasznie stresujące dziś te mecze – powiedział w końcu Aomine.
– Ale poradziliście sobie znakomicie – stwierdził Tetsuya.- Dobra robota.
Ciemnoskóry, starając się nie zerkać w jego stronę, podciągnął spodnie dresowe i podszedł do umywalki, by umyć ręce.
– Kise jakiś taki energiczny był – mruknął.- Taki... pełen kwiatów.
– Tak myślisz? Nie przyglądałem mu się aż tak uważnie.
– Było widać dość wyraźnie.- Aomine wzruszył ramionami.- Wydawał się taki szczęśliwszy niż zazwyczaj.
Błękitnowłosy, stanąwszy przy umywalce obok, zerknął na odbicie Daikiego w lustrze. Wciąż czuł się trochę niepewnie, kiedy schodzili na tego typu tematy. Oczywiście, był świadom powodu, dla którego Ryouta mógł być nieco bardziej ożywiony niż na co dzień, sądził jednak, że blondyn całkiem dobrze się ukrywał – nie zerkał na Tetsuyę, nie uśmiechał się do niego ukradkiem, nie napadał go częściej czy z większą werwą. Kuroko nie dostrzegł w jego zachowaniu jakiejkolwiek różnicy, był więc trochę zaskoczony, że Aomine owszem.
– Może dostał wypłatę, czy coś w tym stylu – podsunął.
– Niee, dostał w zeszłym tygodniu.
– A ty skąd to wiesz?
– No bo byliśmy na lodach.
– Za jego pieniądze?- westchnął Kuroko, podchodząc do suszarki i podsuwając pod nią dłonie, które po chwili owiało ciepłe powietrze.
– Co w tym złego, ja jeszcze nie pracuję – burknął Daiki, stając tuż obok i trzymając dłonie nieco wyżej, niż Tetsuya. Błękitnowłosy zmarszczył lekko brwi.
– Masz za duże dłonie, Aomine-kun – stwierdził.- Zasłaniasz mi powietrze.
– To ty masz takie malutkie rączki, Tetsu – parsknął ciemnoskóry, chwytając jego dłoń i przyciskając ją do swojej.- Widzisz?
Kuroko spojrzał na nie dość sceptycznie – nie dość, że jego palce były krótsze niż Aomine, to na dodatek na tle jego karnacji wydawały się białe jak kreda.
– Ręce giganta – mruknął.
– Takie to ma Murasakibara – zaśmiał się Daiki, splątując ze sobą ich dłonie.- Zobacz, mogę cię normalnie zmiażdżyć!
– Nie przesadzaj...
Nagle drzwi łazienki otworzyły się, a do środka wszedł wysoki blondyn. Aomine pospiesznie cofnął swoją dłoń, rumieniąc się lekko, i uśmiechnął się do Kise.
– Jak tam? Wykończony?- zagadnął.
Ryouta, który przez dłuższy moment wpatrywał się w niego z lekką złością, skinął głową. Podszedł bez słowa do pisuaru, by się załatwić. Kuroko podążył za nim wzrokiem, a potem wrócił do suszenia rąk.
– Aomine-kun, zrób mi trochę miejsca...
– Czekaj, no, już kończę.
– Gdybyś trzymał dłonie niżej, obojgu nam wyschłyby w tym samym czasie.
– No takich wielkich to na pewno nie mam!- warknął Aomine, rumieniąc się jeszcze bardziej.
– O czym mówicie?- zapytał Kise, spoglądając na nich.
– O dłoniach Aomine-kun – odpowiedział Kuroko.- Są niemożliwie ogromne. Już rozumiem, jak on potrafi trzymać piłkę jedną dłonią.
– EJ, TETSU!
– Haa? Co to za temat w ogóle...- Ryouta umył ręce i stanął między nimi, lekko trącając ciemnoskórego w ramię.
– To tego... wracam do drużyny – bąknął Daiki.- Zbiórka za piętnaście minut, no nie?
– Tak.
Kise odprowadził Aomine wzrokiem, gdy ten wychodził z łazienki. Kiedy tylko zamknęły się za nim drzwi, Ryouta uśmiechnął się lekko do Tetsuyi.
– Zmieniłeś zdanie co do Aominecchiego?
– Hm? Co masz na myśli?
– Przed chwilą trzymaliście się za ręce.
– Ponieważ porównywaliśmy ich wielkość.
– Eh? To brzmi...- Kise ugryzł się pospiesznie w język, powstrzymując od palnięcia czegoś naprawdę głupiego. Odchrząknął cicho.- Po co robiliście?
– Aomine-kun stwierdził, że mógłby zmiażdżyć moją dłoń swoją.
– Hmm...- Kise ujął delikatnie dłoń Kuroko, kładąc ją na swojej.- Kurokocchi nie ma wcale takiej małej dłoni. Oh! Chociaż tyle grasz w kosza, to masz całkiem gładkie dłonie, Kurokocchi! Używasz jakiegoś kremu?
– Nie – odparł błękitnowłosy.- Ale może to przez płyn do kąpieli? Czasem zdarza mi się zasłabnąć w wannie i za długo w niej leżę.
– O-ojej...- Ryouta zarumienił się lekko.- To dlatego tak ładnie pachniesz!
– Naprawdę?- zdziwił się Kuroko.- Cóż, dziękuję.
Kise uśmiechnął się do niego, ściskając lekko jego dłoń. Przełknął ślinę, w końcu się uspokajając. Wiedział, że nawet jeśli Tetsuya flirtowałby z Aomine, to nie byłaby to sprawa blondyna. Sam mu przecież powiedział, że nic się nie stanie, jeśli błękitnowłosy zrezygnuje z ich ukrytych relacji. Ale mimo to, kiedy zobaczył ich złączone dłonie, nie mógł nic poradzić na to, że jego serce na moment zamarło w piersi.
– Wracam już do reszty – oznajmił Kuroko.
– Ah, czekaj, Kurokkochi! Już kończę!- Kise zamachał dłońmi przed suszarką, po czym ruszył za błękitnowłosym. Chłopcy wrócili do swojej szatni, gdzie zawodnicy Teikou przebierali się dość leniwie, rozmawiając między sobą.
– W jutrzejszych meczach musimy dać z siebie wszystko, ale nie przesadzajcie z chęcią zabłyśnięcia – pouczał Nijimura.- Dzisiaj poszło dobrze, ale w następnych meczach ma pójść lepiej.
– Tak jest!- rozległ się chórek głosów.
– Właśnie, Kurokocchi!- Kise spojrzał na niego z zapałem.- Może wpadniesz dziś do mnie? Będziemy świętować nasze dwa zwycięstwa!
– W sumie to nie grałem w meczach...
– Ale to też twoje zwycięstwo!
– Powinniście świętować dopiero wówczas, gdy zdobędziemy pierwsze miejsce w finale – mruknął Akashi, zerkając na nich z ukosa.
– Wtedy też będziemy świętować – stwierdził Kise.- Ale teraz też możemy! Moja siostra kupiła wczoraj popcorn i wypożyczyła kilka filmów, nie miałem jeszcze okazji ich oglądać. Co ty na to?
– Cóż...- Kuroko założył swoją koszulkę, po czym wzruszył lekko ramionami.- I tak nie mam na dzisiaj planów.
– Możesz potrenować, Kuroko – powiedział Akashi.- Kto wie, czy jutro nie wejdziesz na boisko. Wolałbym, żebyś wytrzymał więcej niż pięć minut.
– Potrenujemy razem – wtrącił Kise dość szorstko, jak na niego.- Za moim domem jest ładny park, możemy tam pobiegać i porozgrzewać się na jutro. Z pewnością zdobędziemy masę punktów!
– Tylko się nie przemęczajcie, żebyście nie nadwyrężyli mięśni – ostrzegł Nijimura.
Kuroko skinął głową, naciągając spodnie. Czując za sobą lekki powiew, odwrócił głowę, by zobaczyć, że Aomine ruszył już do wyjścia, nie żegnając się z nikim.
– Do jutra, Aomine-kun!- zawołał za nim, jednak ciemnoskóry wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
– Eeh? Co ten Mine-chin taki nie w humorze?- zapytał Murasakibara, zajadając się ciastkami.
– Nie mógł dziś zabłysnąć, bo ciążyła na nim presja – powiedział kapitan drużyny, mocując się z zamkiem swojego rozporka.- Jutro mu przejdzie, będzie mógł wyżyć się na silniejszych przeciwnikach.
– Narwaniec, nanodayo – skomentował krótko Midorima, poprawiając swoje okulary.
Kuroko przestał się im przesłuchiwać. Spakował swoje rzeczy do torby i poczekał, aż Kise skończy się przebierać. Chociaż Nijimura mógł mieć trochę racji, to jednak błękitnowłosy zaczął się martwić o swojego przyjaciela. W łazience był przecież zupełnie zwyczajny, dlaczego więc tak nagle stracił humor i nawet nie pożegnał się ze swoimi kolegami?
– Możemy już iść, Kurokocchi – powiedział z uśmiechem Kise, zarzucając swoją torbę na ramię.- Po drodze weźmiemy jakiś obiad na wynos, mam kasę z ostatniej sesji! Do jutra, chłopaki!
– Do zobaczenia – dodał od siebie Kuroko.
Akashi również do nich dołączył, żegnając się zresztą i przypominając o odpowiednim rozgrzaniu mięśni przed snem. Ruszyli razem szerokim, powoli pustoszejącym korytarzem.
– Swoją drogą, Akashicchi, to jedziesz z nami na te wakacje?- zagadnął Kise.
– Nie miałem jeszcze okazji rozmawiać z moim tatą – powiedział spokojnie Seijuurou.- Postaram się zapytać go jak najszybciej. Mówiłeś, że na ile chcesz jechać?
– Chciałbym na tydzień, ale zważywszy na to, że czekają nas jeszcze koszty za wycieczkę treningową, to pewnie ograniczymy się do weekendu. Może pod koniec sierpnia, wtedy jest sporo festiwali!
– I sporo przygotowań do drugiego semestru. Dużo nam zadali na wrzesień.
– Zrobi się jakoś na koniec, no...
– Ja już zrobiłem – wtrącił Kuroko.
– Eh?!
– Ja również – dodał Akashi, zatrzymując się przy bramie.- Idę na parking, samochód na mnie czeka. Pamiętajcie o...
– Rozgrzaniu mięśni przed snem – dokończył za niego Ryouta, uśmiechając się.- Nie martw się, Akashicchi, pamiętamy! Oh, Kurokocchi, możesz zostać na noc, jeśli chcesz!
– Dziękuję, ale wolę spać u siebie.
– No, jak chcesz. To do zobaczenia, Akashicchi!
– Do jutra, Akashi-kun.
– Do jutra.- Czerwonowłosy uśmiechnął się do nich nieznacznie i, nim odwrócił się by odejść, rzucił Ryoucie przeciągłe spojrzenie.
– Mam wrażenie, że o coś się pokłóciliście – powiedział cicho Kuroko, kiedy obaj ruszyli w kierunku domu blondyna.
– Noo, taka drobna sprzeczka.- Kise najwyraźniej nie miał zamiaru tego ukrywać.- Ale nie przejmuj się, Kurokocchi, to nic poważnego.
– O co poszło?
– O trening – odparł gładko Ryouta.- Akashicchi nie jest zbyt przychylny temu, że pracuję na pół etatu jako model. No wiesz, nauka, treningi, do tego praca. Utrzymanie tego wszystkie w ryzach jest dość kłopotliwe.
– Opuszczasz lekcje?
– Nie, skąd.- Kise pokręcił przecząco głową.- Ale raz opuściłem trening. Powiedziałem, że to przez to, że mama się rozchorowała i muszę się nią zająć, ale tak naprawdę to miałem dużą sesję, za którą miałem dostać ponad dwa razy więcej niż zwykle. Akashicchi się dowiedział i, no wiesz... strasznie się wkurzył.- Ryouta wzruszył ramionami.- Teraz mnie pilnuje. Powiedział, że jeśli jeszcze raz zrobię taki numer, to wyrzuci mnie z drużyny.
– Nie powinieneś był tego robić...
– Wiem.- Kise uśmiechnął się lekko.- Obiecałem, że to się więcej nie powtórzy.
– I dotrzymasz słowa, prawda?- Tetsuya zmarszczył lekko brwi.- Nie chciałbym, żebyś został wyrzucony za coś takiego. Poza tym, nie wolno kłamać.
– Możesz być pewien, że choćby mi zaproponowali miliard jenów, to nie opuszczę treningu – powiedział Kise.- Lubię grać w kosza, i lubię naszą drużynę. Spotykanie się poza treningami jest prawie niemożliwe, a chcę utrzymywać z wami kontakt, przynajmniej dopóki jesteśmy razem w gimnazjum. Ty, Aominecchi, Akashicchi... nawet Murasakibaracchi i Midorimacchi. Pewnego dnia wszyscy się rozejdziemy, dlatego chciałbym zbudować więcej zabawnych wspomnień z wami.
– To co mówisz jest dość... romantyczne – stwierdził Kuroko.
– Eh?!- Kise zapłonął rumieńcem.- Prze-przesadziłem? Przesadziłem, prawda?
– Nie.- Tetsuya uśmiechnął się do niego delikatnie.- Uważam, że twoje podejście jest godne naśladowania.
– Dzięki – zaśmiał się Kise, drapiąc po głowie, nieco zawstydzony.- Chociaż ja tam uważam, że to ciebie powinno się naśladować.
– Hm? Dlaczego?
– No bo... Kurokocchi jest dla wszystkich miły, i jednocześnie zawsze mówi to, co myśli. Jesteś szczery i masz łagodny charakter, nie wywyższasz się niczym, zawsze uparcie dążysz do celu, ale zważasz też na konsekwencje swoich poczynań. Jesteś, no... rozsądny. I nieprzeciętnie kochany! I-i przystojny też!
– Kise-kun, czy ty mnie podrywasz?
– N-nie!- Ryouta znów zarumienił się intensywnie.- Znaczy... mówię prawdę, po prostu. To, co myślę.
– Czasem trzeba uważać, by nie powiedzieć zbyt wiele.
– Wybacz... uraziłem cię czymś?
– Nie.- Kuroko uśmiechnął się do niego uspokajająco.- Ale nie powinieneś mi mówić takich rzeczy na środku ulicy. To ostanie brzmiało jak wyznanie.
– Przepraszam...
– Nie szkodzi. Mimo wszystko jest mi miło, że masz o mnie takie dobre zdanie.
Kise spojrzał na niego nieco niepewnie, jednak szybko posłał mu radosny uśmiech. Chociaż wciąż po głowie krążył mu obraz splecionych dłoni Kuroko i Aomine, i chociaż wciąż dręczyły go lekkie obawy, postanowił póki co ignorować to złe przeczucie.
Chciał cieszyć się kolejnym dniem, który mógł spędzić razem z Tetsuyą.
Myhyhyhy
OdpowiedzUsuń*klej klej*
OdpowiedzUsuń*wciąż przeżywa trzeci odcinek, drugiego sezonu Sherlocka*
OdpowiedzUsuń~•
OdpowiedzUsuńGlupia szkola
OdpowiedzUsuńWszystkie komentarze krótkie
OdpowiedzUsuń