[Chryzantema] Rozdział Dziewiąty

    Minęły kolejne trzy miesiące. Szczerze mówiąc podczas pracy w Domu Uciech czas leciał wyjątkowo szybko i, nim się obejrzałem, minęły moje urodziny. Teraz miałem szesnaście lat, a do zakończenia mojej służby pozostało mi jeszcze tylko dziewięć lat.
    „Tylko dziewięć” - dla osób z zewnątrz być może brzmiało to nieciekawie, ale dla nas, kurtyzan, każdy rok mniej był jak zbawienie.
    Dotychczas nauczyłem się już całkiem sporo. Zdaję sobie sprawę z tego, że może nie brzmi to zbyt skromnie, ale w gruncie rzeczy doświadczenie było mi przecież potrzebne i za wszelką cenę musiałem je zdobyć, jeżeli nie chciałem przykrych powtórek w rodzaju Haizakiego. Wiedziałem, że na obecną chwilę Haizaki był tylko przykrym wspomnieniem, ale musiałem być przygotowany na to, że pewnego dnia może zjawić się ktoś, kto będzie dorównywał mu brutalnością i agresywnością.
    Nawet jeśli wydawało się to niemożliwe.
    Moje spotkanie z Izukim było pierwszym i ostatnim zarazem. Nigdy mnie nie kupił, nigdy nie odwiedził mnie, a kiedy jeden jedyny raz spotkałem go na korytarzu i grzecznie się przed nim ukłoniłem, zupełnie mnie zignorował. Z czystym sumieniem mogę przyznać, że wiele mu zawdzięczałem, jednak ostatecznie to właśnie on uświadomił mi, że kupujący mnie mężczyźni nie pragną ode mnie niczego, prócz cielesnej rozkoszy. Niepotrzebne im rozmowy, czy uśmiechy, niepotrzebna im troska ani zainteresowanie – gdy dostaną, czego chcą, odchodzą.
    Oczywiście, wiedziałem to od samego początku. Jednak sądziłem, że ci, którzy zaczynają spotkanie w sposób kulturalny, a wręcz sympatyczny – tacy jak właśnie Izuki, czy Aomine – mają na uwadze moje uczucia, to, że nie jestem jedynie przedmiotem, na którym mogą sobie ulżyć, ale człowiekiem z krwi i kości, takim samym jak oni, który został zmuszony do wykonywania tej haniebnej pracy, ponieważ w życiu jego i jego rodziców nie powodziło się tak dobrze, jak im.
    Sądziłem, że Izuki choć odrobinę mi współczuł. Lecz on był dokładnie taki sam, jak każdy inny mężczyzna.
    Każdy, prócz Aomine.
    Gdy Daiki powrócił z kolejnej wyprawy do Ameryki, z początku bardzo się ucieszyłem. Czułem podekscytowanie na myśl, że znów wykupi mnie na dwie godziny, które spędzimy na opowieściach i miłości, nie mogłem się tego doczekać. Ale szybko dopadły mnie wyrzuty sumienia – byłem męską dziwką, a zachowywałem się, jakby Aomine był dla mnie kimś więcej niż klientem. Po części tak było, ale fakt, że myśli o Izukim przesłoniły te o ciemnoskórym kochanku, sprawiał że było mi głupio i wstydziłem się spojrzeć Aomine w twarz.
    W ciągu tych trzech miesięcy marzyłem o romansie z Izukim, a nie z Aomine. Widziałem w nim idealnego kochanka, czułego i troskliwego, dokładnie takiego, jakiego poznałem w dniu, w którym mnie kupił. Nocami śniłem o tym, że zakochuje się we mnie i postanawia mnie wykupić, uratować od ohydnych, brudnych spoconych łap pożądliwych mężczyzn, zabiera mnie do swojego domu i tam żyjemy w odosobnieniu, w spokoju.
    Kiedy opowiedziałem o tym Reo w naszym pokoju, gdy obaj leżeliśmy tuż obok siebie ze splecionymi dłońmi i zwierzaliśmy się sobie szeptem, sądziłem że mnie wyśmieje. Ale on spojrzał na mnie z powagą i pokręcił lekko głową.
–    Nie myśl tak, Ryouta – wyszeptał.- Mam wielu stałych klientów, w tym jednego naprawdę bogatego, który wykupuje mnie za każdym razem, gdy tu przychodzi. Nie ma żony, nie ma dzieci, łączy nas coś szczególnego, coś więcej niż tylko seks... ale on mnie nigdy nie wykupi. Dla własnego dobra, Ryo-chan, przestań o tym marzyć. Już i tak wszyscy jesteśmy rozczarowani własną pracą. Lepiej nie rozczarowywać się także naszymi uczuciami. To nas wyniszczy.
    Tamtej nocy wziąłem sobie jego słowa do serca i postanowiłem posłuchać mojego przyjaciela. Wciąż byłem młody i głupi, wciąż niedoświadczony w prostytucji tak jak on czy Kurokocchi. Przypuszczałem, że może mieć rację.
    Nadzieję zawsze można mieć. Ale czasami lepiej sobie po prostu odpuścić i stać się silniejszym, niż polegać na przypadkach losu. Jesteśmy odpowiedzialni za własne życie i tylko od nas zależy, czy będziemy mieć siły na to, by przeć do przodu, czy poddać się, ponieważ nie otrzymujemy pomocy.
    Pierwszego dnia kiedy w Domu Uciech zjawił się Aomine, wykupił najpierw godzinę z Magnolią. Oczywiście, byłem tuż obok, siedząc pod drzwiami i pilnując przesypującego się w klepsydrze piasku, podczas gdy oni rozmawiali przyciszonym głosem. Daiki opowiadał jej o swoim rejsie i pokazywał pamiątki, które dla niej kupił. Kurtyzanom nie wolno było przyjmować prezentów, ale Aomine wszystkie, które nabył dla Satsuki, przechowywał w swoim domu, gdzie na nią czekały. Słuchając tego, uśmiechałem się lekko pod nosem. Magnolia miała to niewyobrażalne szczęście – miała kogoś, kto bezgranicznie ją kochał i starał się wykupić jej wolność, czekał na nią na zewnątrz w ciepłych czterech kątach, oczekiwał jej powrotu.
    Zastanawiałem się, czy kiedy stąd wyjdę i wrócę do mojej wioski, ktokolwiek przywita mnie z uśmiechem na twarzy. Być może zrobiłyby to moje siostry, ale obawiałem się, że z czasem zapomną o swoim młodszym bracie, lub co gorsza zaczną się wstydzić tego, kim był przez dziesięć lat swojego życia.
    Gdy piasek w klepsydrze przesypał się, razem z Aomine przenieśliśmy się do innego pokoju, moje miejsce jako wakaimono zajął Kuroko. Ja sam miałem teraz stać się kurtyzaną i na dwie godziny być dla Aomine tym, kogo potrzebował.
–    Jesteś dziwnie milczący, Kise – powiedział Daiki, kiedy usiedliśmy na poduszkach. Akurat nalewałem mu sake do czarki i byłem dumny z tego, że moja dłoń nawet nie drgnęła.
–    Wydaje ci się – odparłem z uśmiechem, podając mu naczynko.- Ty i Momocchi mieliście przecież dużo do opowiedzenia sobie nawzajem! Nie chciałem się wtrącać, skoro wiedziałem, że będziemy mieli dla siebie kolejne dwie godziny.
–    Mogłeś śmiało się odzywać – mruknął Aomine, upiwszy łyk sake.- Przecież zawsze to robiłeś. Coś się stało? Mam nadzieję, że Haizaki nie wrócił.
–    Nie, skąd!- Pokręciłem przecząco głową.- To nic takiego, Aominecchi, nic mi nie jest!- Uśmiechnąłem się do niego, by być bardziej wiarygodnym, jednak jego przenikliwy wzrok wbijał się w moją duszę niczym ostry sopel lodu.
–    Siedziałeś ze zwieszoną głową i uśmiechałeś się do podłogi – ciągnął dalej ciemnoskóry.- Nie reagowałeś, kiedy cię o coś pytałem, nie śmiałeś się, kiedy Satsuki żartowała... No, temu się akurat nie dziwię, jej żarty nie są może najśmieszniejsze, ale to nie zmienia faktu, że byłeś z nami obecny tylko ciałem.
–    Przesadzasz – westchnąłem, zaczynając nieco irytować się jego dociekliwością. Nie chciałem rozmawiać z nim o moich rozterkach, w końcu to byłoby głupie opowiadać, że prostytutka tęskni za uczuciem. Należało wyłączyć emocje i robić swoje, aż do zakończenia służby.- Jak udał się rejs? Były jakieś sztormy, albo komplikacje?- Postanowiłem szybko zmienić temat.
–    Już mówiłem, że nie.
–    Ocean musi być piękny.- Nie chciałem pozwolić mu zbyć się takimi odpowiedziami. Może rzeczywiście już o tym wspominał, a ja byłem zbyt zamyślony i tego nie usłyszałem, ale to nic wielkiego, powtórzyć się raz czy dwa.- Opowiedz mi o nim jeszcze raz. I o statku, którym płyniesz, i o wyspach, które mijacie.
–    Ocean jest ogromny – zaczął cicho Daiki, wbijając wzrok w poduszki. Sam odwróciłem spojrzenie, by tego nie widzieć. Rozumiałem, że mój nastrój zepsuł atmosferę, było mi przykro, że zmienił się także humor Aomine. Chciałem to szybko naprawić, dlatego właśnie pragnąłem poruszyć przyjemne tematy.- Cały niebieski i bezkresny. Gdy słońce ponad nim wschodzi, ma się wrażenie, jakby wynurzało się z wody, a później znów w niej zanurzało przy zachodzie. Niektórzy boją się, gdy są pośrodku oceanu, bo gdzie oko zawiesić, nigdzie nie ma stałego lądu, ale ja lubię to uczucie. Tak jakbym był uwięziony, ale jednocześnie wolny. Ostatecznie to właśnie na lądzie dzieją się najgorsze rzeczy. To na lądzie prowadzimy wojnę, to na lądzie zabija się ludzi, to na lądzie głoduje się i umiera z wycieńczenia wśród setek innych trupów. Na oceanie jest przynajmniej spokój i cisza. Słychać tylko szum fal, a ty stoisz na statku w nielicznym gronie załogi i masz wrażenie, że tak naprawdę jesteś sam. Nikt nie sprawia ci problemów i sam też dla nikogo nie jesteś ciężarem. Ziemia jest jak twoje ciało, a ocean jak dusza. Opuszczasz ląd, by przestać czuć ból i cierpienie, tak jakbyś pozostawiał swoje ciało, a twoja lekka dusza, uwolniona od ciężaru życia, po prostu ulatuje gdzie tylko zechce, dryfuje nad falami...- Aomine odchrząknął głośno, wypił do końca sake z czarki. Przyglądałem mu się z mieszanymi uczuciami. Czułem smutek i tęsknotę, odrobinę szczęścia i to, co człowiek zwykle czuje gdy marzy.
–    Pewnego dnia sam gdzieś popłynę – odezwałem się, uśmiechając lekko.- Choćby na ryby! Tylko kawałek, zwykłą rybacką łódką. Nie umiem pływać, więc nie powinienem zaciągać się na głębokie wody, ale może się nauczę?
–    Możemy razem wybrać się w rejs, jeśli chcesz – powiedział łagodnie Aomine. Uśmiechnąłem się do niego, nieco rozbawiony. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to zdanie kryło w sobie głębsze znaczenie, nie tylko zwykłą, przyjazną propozycję.
–    Za dziewięć lat, czemu nie!- zachichotałem.- Spotkamy się wtedy wszyscy, ja, ty i Momocchi! Może będą z nami jeszcze małe Momociątka?
–    Weź!- Aomine skrzywił się z niesmakiem.- Jedna Satsuki na świecie wystarczy, na myśl o jej pladze robi mi się niedobrze!
–    No wiesz!- oburzyłem się, patrząc na niego z naganą.- Zaraz zacznę myśleć, że wcale nie chcesz wykupić jej wolności i wszystko jej naskarżę!
–    Chcę, chcę, oczywiście, że chcę – powiedział ze śmiechem Daiki, machając ręką.- I zrobię to. Jeszcze jej nie mówiłem, i tobie też nie radzę jej mówić, ale... wkrótce wyruszam w kolejny rejs na wojnę. I to będzie mój ostatni.- Spojrzał na mnie znacząco.- Kiedy wrócę za dwa miesiące, Satsuki będzie wolna.
    Moje serce zabiło mocniej, gdy to usłyszałem. Przez chwilę coś mocno ściskało moją pierś i gardło, oczy mnie zapiekły a usta zadrżały lekko. Udało mi się jednak opanować i uśmiechnąłem się do Aomine – naprawdę szczerze,  prawdziwie szczęśliwy.
–    To cudownie!- wykrzyknąłem.- Oh, nie wiem, czy uda mi się to utrzymać w tajemnicy, Aominecchi!
–    Tylko spróbuj jej powiedzieć, draniu! To ma być niespodzianka!
–    Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby dochować tajemnicy!- zapewniłem, skwapliwie kiwając głową.- Przysięgam! Ale... och, to taka cudowna wiadomość! Wyobrażam sobie jej minę, kiedy za dwa miesiące będzie szykować się dla następnego klienta, a tu nagle wejdzie Aida-sama i oznajmi jej, że już nigdy nie będzie musiała się sprzedawać!- zaśmiałem się radośnie.
–    I oby tak było.- Aomine pogroził mi palcem.- Ani słowa wcześniej!
    Skinąłem z uśmiechem głową. Czułem, że humor mi się poprawił. Zdążyłem szczerze pokochać Magnolię i niezmiernie cieszyłem się, że w końcu zostanie uwolniona i rozpocznie takie życie, na jakie z całą pewnością zasługiwała – nawet jeśli gdzieś w podświadomości było mi przykro, bo oznaczało to, że jako wakaimono zostanę przypisany do innej kurtyzany. Przywiązałem się do Momoi i nie chciałem jej opuszczać.
    Ale najbardziej chciałem, by w końcu zaczęła cieszyć się życiem. Zwłaszcza przy boku mężczyzny, który szczerze ją kochał.
–    Kise?
–    Tak, Aominecchi?
–    Masz coś przeciwko, żebyśmy zaczęli?- Daiki uśmiechnął się niemal przepraszająco.- To były ciężkie trzy miesiące... trochę brakowało mi naszej bliskości.
–    Oczywiście, że nie mam nic przeciwko – odparłem z uśmiechem.
    Właściwie to nie bardzo miałem ochotę na seks, jednak przez wiadomość, że Magnolia wkrótce odejdzie i pozostanę w Domu Uciech sam czułem, że nie będę w stanie już rozmawiać. Moją głowę zajmowała tylko myśl o nieuchronnym osamotnieniu, zarówno bez Momoi jak i Aominecchiego. Przeczuwałem, że mój głos będzie drżał podczas dalszej rozmowy, dlatego zdecydowanie bardziej wolałem się zająć uprawianiem miłości, by skupić uwagę na czymś innym.
    Po wyrażeniu mojej zgody Aomine natychmiast przysunął się do mnie i pocałował mnie czule. Dłonie, którymi zaczął odwiązywać pas mojego kimona, by następnie wsunąć je pod nie i przesunąć po moim nagim ciele, były chłodne lecz z jakiegoś powodu niemal parzyły moją skórę. Zacząłem odpinać guziki jego wojskowego munduru, następnie rozpiąłem także jego spodnie, wciąż nie przestając odpowiadać na pocałunki. Sprawnie poruszałem językiem w jego ustach, drocząc się z jego własnym.
    Kiedy nasze ubrania z cichym szelestem opadły na bok, a my położyliśmy się na poduszkach, Daiki czule objął mnie ramionami. Leżałem pod nim, wsunąwszy dłoń w jego krótkie granatowe włosy, przyciskałem go do siebie delikatnie, chcąc czuć ciepło jego ciała. Słyszałem rytmiczne uderzanie w jego piersi, czułem jego rosnące podniecenie między udami i rozkoszowałem się tym uczuciem.
    Miałem dziwne wrażenie, że kocham się z nim po raz ostatni, na pożegnanie.
    Stłumiłem to uczucie, gdy widok zaczęły rozmywać mi łzy. Zacisnąłem powieki, jednocześnie bardziej wtulając się w Aomine, delikatnie pchnąłem go na poduszki, by teraz to on położył się na plecach. Westchnął cicho, próbując znów wrócić do poprzedniej pozycji, jednak nie pozwoliłem mu na to.
    Zacząłem sunąć ustami wzdłuż jego ciała, pozostawiając na nim usłany pocałunkami szlak. Jego skóra była gładka i delikatna, jej brązowy kolor pięknie malował się na jasnych jedwabnych poduszkach. Z lubością całowałem i lizałem jego sutki, ssałem je delikatnie, nasłuchując cichych jęków i głębokich westchnień, napawając się widokiem jego szybko wznoszącej się i opadającej klatki piersiowej. Kiedy zsunąłem się jeszcze niżej, do brzucha, odruchowo wstrzymał powietrze, wygiął lekko biodra, jednocześnie wciągając brzuch. Wiedziałem, że pieszczenie okolic jego talii bardzo go łaskocze i nie mogłem powstrzymać się, by trochę się nad nim poznęcać.
    Słyszałem jak zaklął cicho, gdy przesunąłem koniuszkiem języka po wrażliwych miejscach. Uśmiechnąłem się do siebie, zniżając aż do krocza, gdzie członek Aomine prężył się znacznie, reagując silnie nawet na najmniejszą pieszczotę.
    Chwyciłem go delikatnie palcami, uniosłem ostrożnie i zacząłem ssać jądra Daikiego. Mój kochanek zareagował krzykiem, odrzucił głowę, zaciskając kurczowo palce na miękkich poduszkach. Poczekałem, aż uniesie wzrok i spojrzy na mnie, a kiedy to się stało, sprawnym ruchem przesunąłem językiem po trzonie, by na koniec wsunąć do ust całą jego męskość.
    Rozległ się głuchy jęk, w którym usłyszałem coś na wzór zaskoczenia. W mojej intencji nie było pochwalenie się nabytymi zdolnościami i odrobinę większym doświadczeniem niż za poprzednim razem, po prostu chciałem sprawić Aomine przyjemność – taką, jaką on sprawiał mnie, nie samym seksem, a po prosu swoją obecnością.
    Ponieważ wizyty Aomine były dla mnie bardzo, bardzo cenne.
    Ssałem jego członka, wydając przy tym charakterystyczne, ciche odgłosy. Kiedy raz po raz unosiłem wzrok, by na niego spojrzeć, widziałem, że przygląda mi się niemal z zachwytem, mocno zagryzając wargę. Jego oczy wydawały się być zamglone i nieobecne, przyjąłem więc to jako wiadomość, że pieszczota przypadła mu do gustu.
    O czym przekonałem się, gdy chwilę później spuścił się do moich ust.
    Nie byłem na to przygotowany, ale udało mi się w porę wysunąć jego członka z gardła, by się nie zakrztusić. Sperma wypełniła moje usta, a kiedy poczułem, że penis Aomine mięknie, wysunąłem go powoli i przełknąłem wszystko, co mi ofiarował. Otarłem usta wierzchem dłoni, siadając okrakiem na jego biodrach. Sięgnąłem po uszykowaną wcześniej fiolkę z substancją nawilżającą, umyślnie rozlałem ją zarówno po członku Aomine jak i jego podbrzuszu. Następnie wsunąłem dłoń między pośladki, obficie rozsmarowując olejek także tam. Przez chwilę gładziłem ciało Aomine, rozprowadzając ciecz po jego podbrzuszu, męskości i jądrach, moja dłoń ślizgała się po gładkiej skórze. Daiki dyszał ciężko do tego stopnia, że nie był w stanie wykrztusić nawet słowa.
    Czekałem, aż jego penis znów stanie w erekcji. Ocierałem go o swój własny, również nawilżając olejkiem, przygryzałem wargę, ledwie powstrzymując się przed dojściem. Chciałem szczytować razem z Aomine, z jego członkiem w sobie.
    W końcu nadeszła ta chwila. Daiki był już bardzo podniecony, widziałem, jak jego ciało drży delikatnie, oczy zasłonił ramieniem, próbując uspokoić oddech. Usiadłem na nim okrakiem, rozluźniając się, wsunąłem palce w odbyt, by sprawdzić, czy jestem już przygotowany. Chwyciłem drugą dłonią prężący się członek Aomine, a następnie powoli, z przeciągłym jękiem nabiłem się na niego.
    Uczucie wypełnienia było wręcz nieziemskie. Z żadnym innym mężczyzną nie czułem czegoś tak wspaniałego, jak właśnie z Daikim. Oparłszy dłoń na klatce piersiowej, poruszałem biodrami nie tylko w górę i w dół, ale także w przód i w tył, raz po raz zakręcałem nimi, by członek we mnie otarł się mocniej o ścianki mojego wnętrza. Aomine położył dłonie na moich biodrach, przyglądał mi się z fascynacją, niemal pochłaniając mnie wzrokiem.
    Byłem zawstydzony i zażenowany, ale jednocześnie szczęśliwy. Sprawiałem mu rozkosz i czułem dumę, ponieważ to właśnie ja go dosiadałem, to przeze mnie szczytował. W ciągu tego czasu, który dla mnie kupił, byłem dla niego tym jedynym.
    Przyspieszyłem ruchy, pojękując. Chwyciłem dłonią własny członek, lecz w tym samym czasie zrobił to Aomine, wycofałem się więc, pozwalając, by to Daiki zajął się sprawieniem mi tej przyjemności – przyjemności niewielkiej w porównaniu z tym, co czułem mając w sobie jego członka, lecz wciąż przyjemnej.
–    Och, Aominecchi...- wyszeptałem, przymykając z rozkoszą oczy.
    Mój oddech przyspieszył, kiedy poczułem, że zaczynam dochodzić. Coś wewnątrz mnie powoli jakby rozrastało się, sprawiając, że zaciskałem ścianki odbytu coraz mocniej. Daiki sam poruszał nerwowo biodrami, chcąc przyspieszyć nadchodzącą chwilę, jak zawsze niecierpliwy.
    Sam nie chciałem już dłużej torturować nas oboje. Pochyliłem się nad nim, by móc pocałować jego usta, jednocześnie zacząłem szybko poruszać biodrami, zaciskając się na jego członku jeszcze mocniej. Czułem, że Aomine sięga mojego wrażliwego punktu, muska je, wprawia w silne drżenie, aż w końcu żaden z nas nie był w stanie zatrzymać drugiego.
    Doszliśmy jednocześnie, z ustami złączonymi w pocałunku. Czułem, jak sperma Aomine wypełnia moje wnętrze, nie przestawałem się poruszać, dopóki nie wyczułem, że jego członek zmiękł zupełnie w moim wnętrzu. Dopiero wówczas uniosłem biodra, pozwalając, by wysunął się ze mnie zupełnie. Opadłem na niego bez sił, całując delikatnie ciemnoskóre ramię, podczas gdy ciepłe ramiona Daikiego oplotły się wokół mojego ciała, a duża dłoń zaczęła gładzić powoli moje włosy.
    Uśmiechnąłem się lekko, gdy pocałował mój policzek.
–    Dziękuję – szepnął.
    Nie odpowiedziałem nic na to. Bez słowa przytuliłem się do niego, kryjąc twarz w zagłębieniu jego szyi, nie chcąc okazać słabości, którą zdradzały moje oczy. Zacisnąłem mocno usta, by nie zaczęły drżeć. Gdyby Aomine powiedział coś innego, coś w rodzaju „stałeś się jeszcze lepszy niż wcześniej” czy „idzie ci coraz lepiej”, pewnie bym go znienawidził.
    Chociaż w tamtej chwili i tak nienawidziłem go za to, że mi podziękował. Ponieważ swoim podziękowaniem obudził we mnie wszystkie emocje, które chciałem wyłączyć.

***

    Radość Magnolii z końca swojej służby miała być jednocześnie okrutnym zakończeniem mojej własnej. Wiadomość o tym, że zostało mi kilka miesięcy życia spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, wstrząsając nie tylko mną, ale i wszystkimi moimi bliskimi.
    Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Niechętną minę lekarza, spojrzenie, którym z powodzeniem błądził wszędzie, tylko nie na moją twarz, nie prosto w oczy. Ja przyglądałem mu się w oczekiwaniu na ciepłe słowa troski, zalecenia jak pozbyć się gorączki i drgawek i jaką stosować dietę. A on spokojnym, chłodnym głosem oznajmił:
–    To Czerwony Płatek. Nie jestem w stanie pomóc.
    Przez długą chwilę milczałem, patrząc na niego z nadzieją, że zaraz wyrazi wątpliwość, że zmieni zdanie. Ale on milczał, pakując swoje rzeczy do płóciennej torby. Przełknąłem ciężko ślinę i skinąłem jedynie głową. Siedząca obok Aida zacisnęła usta, unosząc wysoko głowę. Reo opuścił pokój, zapominając o manierach, zatrzasnął głośno shoji. Słyszałem głośne, pospiesznie tupanie. A potem zapadła cisza.
    Czerwony Płatek był szerzącą się wśród kurtyzan chorobą weneryczną. W Domu Uciech, w którym pracowałem, wszyscy pracownicy przywiązywali dużą uwagę do higieny osobistej, był to bardzo ważny warunek, który należało spełniać. Dzięki temu do pewnego stopnia można było uchronić się przed chorobami. O Czerwonym Płatku już dawno tam nie słyszano.
    Aż do dnia, w którym lekarz ogłosił dla mnie diagnozę.
–    Twoja praca dobiegła końca, Ryouta – powiedziała chłodno Aida, wstając i odwracając się ode mnie.- Przyślę służącą z posiłkiem. Postaraj się nie nadwyrężać i odpocząć.
–    Rozumiem – odparłem, uśmiechając się do jej pleców.- Dziękuję, Aida-sama.
    Kiedy wyszła, zostałem w pokoju zupełnie sam. Leżałem w ciszy na swoim futonie, przykryty grubym, ciepłym kocem. Drgawki chwilowo ustały, ale wciąż byłem rozpalony. Nie byłem pewien, co tak naprawdę czuję. O Czerwonym Płatku wiedziałem tylko tyle, że choroba ta jest nieuleczalna, i że miesiącami zabija człowieka, stopniowo wyniszczając organizm zarówno od wewnątrz jak i na zewnątrz. Jej nazwa wzięła się od czerwonych plam na ciele, pojawiających się jako pierwsze jej objawy. Stąd wiedziałem, że zostało mi kilka miesięcy życia.
    Wciąż nie potrafiłem przyjąć tego do wiadomości. Nie czułem się dobrze, wiedziałem, że jestem chory, ale nie mogłem uwierzyć w to, że dopadła mnie najgorsza choroba ze wszystkich. Jak każda kurtyzana sądziłem, że mnie to nie spotka.
    Powinienem czuć zawód, że się myliłem.
    Ale w tamtej chwili nie czułem zupełnie niczego.
    Nie uroniłem nawet jednej kropli łzy – wszystkie wylała za mnie Momoi, przesiadując w moim pokoju w każdej wolnej chwili. Raz nawet uparła się, by spać obok mnie, nawet Riko nie potrafiła zmusić jej do wyjścia, aż w końcu dała za wygraną i pozwoliła jej spędzić ze mną noc.
    Zastanawiałem się, co ze mną będzie. Nie byłem już potrzebny w Domu Uciech. Zakazano mnie sprzedawać, bym nie zaraził klientów, a na służbę przy Momoi brakło mi sił. Moje mięśnie zwiotczały, nie byłem w stanie długo stać na nogach, szybko się męczyłem. Nawet podniesienie dzbanka z wodą sprawiało mi kłopot.
    A mimo to wciąż nie czułem, jakbym umierał.
    Po trzech tygodniach siły nieznacznie mi wróciły, nie musiałem więc już całymi dniami leżeć. Znów wróciłem do rzeźbienia laleczek i, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, wciąż sprawiało mi to nie lada przyjemność. Z uśmiechem na twarzy sprawnie manewrowałem ostrym nożykiem, wydłubując kształty w kawałkach drewna, które przyniósł mi Reo. Zawsze gdy pracowałem, przyglądał mi się z ciekawością, czasem sam próbował coś stworzyć.
    Czułem się trochę tak, jakbym odzyskał moje dawne życie.
    Wszystko wydawało się być bez zmian, aż do dnia, w którym Aomine wrócił z Ameryki.
–    Chyba wykupił trochę czasu z Magnolią – poinformował mnie Reo. Właśnie wrócił od swojego stałego klienta, tego, od którego dostawał prezenty, chowając je skrzętnie przed czujnym wzrokiem właścicieli. Dosiadł się do stolika, zajmując poduszkę obok mnie, i od razu chwycił za nożyk i swoją niedokończoną, drewnianą kukiełkę.
–    Pewnie od razu o wszystkim mu opowie – westchnąłem.- Mogłem prosić ją, żeby zachowała w tajemnicy moją chorobę.
–    I tak by się dowiedział. Przecież zawsze po spotkaniu z nią kupował ciebie.
–    Hmm, moglibyśmy powiedzieć mu, że zrezygnowałem ze sprzedawania własnego ciała – odparłem wymijająco.
–    Nikt by w to nie uwierzył, Ryou-chan – powiedział Mibuchi, zerkając na mnie.- Spotkasz się z nim? Na pewno o to poprosi.
–    Skoro wrócił, to znaczy, że wykupi wolność Magnolii. Powiedział mi o tym poprzednim razem, zebrał już całą sumę. Chcę się z nim pożegnać, więc jeżeli naprawdę będzie chciał mnie zobaczyć, to nie odmówię.
–    Och... więc Satsuki-chan odejdzie...- Reo zamyślił się na moment, odwracając ode mnie wzrok. Zdążyłem jednak zobaczyć łzy w jego oczach. Było mi przykro, że on i Kurokocchi tutaj zostaną, a ja i Momoi zostaniemy uwolnieni. Nawet jeśli w moim przypadku oznaczało to koniec nie tylko pracy, ale i życia.
    Rozmowę przerwało nam ciche pukanie do drzwi. Shoji rozsunęły się i do środka zajrzał Tetsuya, uśmiechając się słabo.
–    Aomine-sama chce się z tobą zobaczyć, Kise-kun.
–    Dobrze, już idę.- Uśmiechnąłem się do niego.- Dziękuję, Kurokocchi!
–    Nie ma potrzeby nigdzie wychodzić – powiedział Kuroko, odsuwając shoji bardziej i przesuwając się na bok. Tuż za nim stał Aomine Daiki, niepewnie spoglądając do wnętrza pokoju.- Proszę się rozgościć, Aomine-sama. Przygotuję herbaty.
–    Och, ja...- Reo podniósł się pospiesznie, zabierając laleczkę i nożyk.- Ja pójdę dziergać na dół...
    Patrzyłem za nim z lekkim zaskoczeniem. Kiedy wyszedł z pokoju, Aomine wszedł do środka i zasunął za sobą shoji. Uśmiechnąłem się do niego przyjaźnie. Od poprzedniej wizyty nic się nie zmienił – wciąż był przystojnym, wysokim, muskularnym mężczyzną, na widok którego moje serce biło trochę mocniej.
–    Dzień dobry, Aominecchi!- powiedziałem, gestem zachęcając go, by usiadł naprzeciwko mnie. Zrobił to bez słowa, wzrok wbijając w pełen drewnianych wiórów stół.
–    Co to?- zapytał.
–    Kokeshi – odparłem, wzruszywszy ramionami.- Chwilowo nie mam co robić, a że wróciły mi siły, zająłem się starym hobby. Jak udał się rejs?
–    Dobrze.- Skinął lekko głową, biorąc do ręki gotową, choć jeszcze nie ubraną laleczkę. Wykonałem ją z jasnego kawałka drewna, farbami namalowałem pełne usteczka oraz duże, niebieskie oczy. Przyjrzał jej się i uśmiechnął delikatnie.- Śliczna.
–    Będzie miała na imię Umi.
–    Umi?- powtórzył z zaskoczeniem.- Ocean?*
–    Tak.- Skinąłem głową.- Zrobiłem ją dla ciebie, Aominecchi, ale nie zdążyłem jeszcze uszyć ubranka. Kiedy Aida-sama pozwoliła mi robić te laleczki, od razu pomyślałem o sprawieniu wszystkim małych prezentów!- Uśmiechnąłem się z podekscytowaniem. Reo, Kuroko, Riko i Momoi dostali już ode mnie swoje laleczki i wszystkim przypadły do gustu, co niezmiernie mnie cieszyło.
–    Dziękuję – powiedział Daiki, skinąwszy głową.- Nie musi mieć ubrania, naga też jest ładna.
–    Oczywiście, że musi mieć!- obruszyłem się, nadymając wargi.- Zrobię takie, żebyś nie mógł go z niej zdjąć, Aominecchi!
    Daiki zaśmiał się cicho w odpowiedzi, delikatnie odkładając laleczkę na stół. Spodziewałem się, że zaraz poruszy temat mojej choroby, dlatego z uśmiechem na twarzy dalej rzeźbiłem laleczki w drewnie.
–    Rozmawiałem z Satsuki – mruknął w końcu cicho.
–    To świetnie – powiedziałem, nie przestając się uśmiechać.- Na pewno ucieszyła się na wieść, że udało ci się uzbierać już całą kwotę!
–    Tak.- Skinął głową.- Rzuciła się na mnie jak wariatka, dziękując. Rozpłakała się ze szczęścia.
–    Cała Momocchi!- zaśmiałem się.
    Aomine znów pokiwał wolno głową, wzrok wbijając w blat stołu. Kiedy znów się odezwał, jego głos delikatnie się łamał.
–    Bardzo się ucieszyła, że wykupiłem twoją wolność.
    Przestałem dziergać. Nie raptownie, ale spokojnie zwalniając ruch dłonią, aż zatrzymałem go zupełnie i oparłem dłonie o stół. Głowę miałem spuszczoną, nie patrzyłem na Aomine, lecz wciąż się uśmiechałem.
    A w moich oczach powoli zaczęły zbierać się łzy.
–    Nie prosiła mnie o to – ciągnął dalej Aomine.- Już dwa miesiące temu wyznałem jej, że się w tobie zakochałem i chciałbym wykupić najpierw ciebie. Satsuki była naprawdę szczęśliwa, znam ją dobrze i wiem, że nie udawała. Kiedy dziś zjawiłem się w jej pokoju, przez dwadzieścia minut nie mogłem jej uspokoić, płakała jak szalona. Wyjaśniła, że boi się, że zmienię zdanie i przez wzgląd na twoją chorobę, postanowię wykupić ją. Właściwie to nawet nie miałem wpływu na podjęcie decyzji, bo ona podjęła ją za mnie. Pewnie zapłakałaby się na śmierć, gdybym zmienił zdanie. Ale niezależnie od tego jak wiele czasu ci zostało, to właśnie ciebie postanowiłem wykupić. Nieważne czy spędzimy razem kilka miesięcy czy kilka godzin, już postanowiłem. Nawet jeśli widzimy się po raz ostatni, bo zechcesz wrócić do rodziny i odejść ode mnie, to nie mam nic przeciwko. Nie będę cię zatrzymywać, chcę tylko, żebyś był wolny.
    Pociągnąłem głośno nosem, ocierając łzy wierzchem dłoni. Znów wróciłem do rzeźbienia, choć ręce mi drżały i nie potrafiłem się na tym skupić.
–    Popełniłeś błąd, Aominecchi – wykrztusiłem.- Umrę w przeciągu dwóch miesięcy, a Momocchi dalej będzie cierpieć, być może sama zachoruje i co wtedy zrobisz? Będziesz miał ją na sumieniu! To będzie twoja wina, jeśli umrze!
–    Wiem.- Daiki skinął głową.- Nie będę mógł z tym żyć, jeżeli tak się stanie. Ale postanowiłem, że nie będę słuchał głosu rozsądku. Zapłaciłem już Aidzie-san, rozmawiałem z nią. Ponieważ jesteś chory, uznała, że za ciebie przyjmie jedną czwartą część kwoty, natomiast pozostałe trzy przyjmie jako zapłatę za Satsuki. W ciągu kolejnych miesięcy dopłacę resztę i Satsuki również będzie wolna.
–    Dlaczego nie zrobisz na odwrót?- jęknąłem słabo.- Dlaczego nie wykupisz najpierw jej? Ja nie będę musiał sprzedawać ciała, ona tak!
–    Bo cię kocham, Kise – szepnął Aomine, ze złością ocierając łzy.- Satsuki ma jeszcze czas, w jej przypadku choroba nie jest pewna, za dwa miesiące może być zupełnie zdrowa i cieszyć się wolnością, którą jej wykupię. Ale ty... - Aomine wciągnął głośno powietrze, pociągnął nosem i odchrząknął.- Będę modlił się o cud, który sprawi, że wyzdrowiejesz, ale jeżeli żaden się nie zdarzy, będę musiał pożegnać się z tobą na zawsze. Nie chcę robić tego w takim miejscu. Chcę pokazać ci statek i wypłynąć z tobą na ocean, chcę, żebyś poczuł to, co ja czułem podczas każdego rejsu, tęskniąc za tobą i myśląc o tym, kiedy znów cię zobaczę. Chcę przekonać się, jakie to uczucie, gdy wypływam mając cię obok siebie... Krzycz na mnie i bij mnie, jeśli chcesz, ale jest już za późno. Jesteś wolny, Kise.
    Jego ostatnie zdanie przelało mą gorycz i rozpacz, wymieszaną z niedowierzaniem i nutą szczęścia. Przestałem się powstrzymywać i po prostu wybuchnąłem płaczem, kryjąc twarz w dłoniach. Nie pamiętam, jak długo płakałem, nie pamiętam, kiedy Aomine przytulił mnie do siebie, płacząc niewiele ciszej ode mnie. Dzień, w którym miałem z radosnym śmiechem na ustach pożegnać odchodzącą na wolność Magnolię, stał się żałobną pieśnią dla życia, którego nie chciałem.
    Pragnąłem wolności dla Satsuki. Długich lat jej życia przy boku wspaniałego mężczyzny, jakim był Aomine, rodziny, na jaką zasługiwała. Mając świadomość tego, że moje życie dobiega końca, pogodziłem się z myślą, że zostanę uwolniony na inny sposób.
    Ale było za późno.
    Jeszcze tego samego dnia opuściłem Dom Uciech. Przytulałem Momoi, Reo i Kuroko z myślą, że nienawidzę ich za radość na ich twarzach. Powinni protestować razem ze mną, powinni pomóc mi odwieść Aomine od tego niedorzecznego pomysłu.
    Lecz oni nie uczynili nic. Uśmiechali się do mnie, całowali mnie, machali na pożegnanie, gdy odjeżdżałem powozem u boku Daikiego, z dłonią splecioną razem z jego. Pozwalali mi odejść, jakbym na to zasługiwał.
    Minął już miesiąc mojej wykupionej wolności, choć mam wrażenie, jakby to był jeden dzień. Siedzę właśnie przy stole i zapisuję w zeszycie moją historię, chociaż nie mam pojęcia, dlaczego to robię. To Aominecchi mnie do tego namówił. Twierdzi, że być może pewnego dnia uratuje ona komuś życie, albo pomoże przetrwać ciężkie chwile. Nie rozumiem, co ma na myśli, ale nie spieram się. W gruncie rzeczy pisanie pamiętnika trochę mi pomaga. Czuję się lżej na duszy. Aominecchi uparcie wierzy w to, że stanie się cud i wyzdrowieję, więc może pewnego dnia będę wspominał te zdarzenia, czytając.
    Muszę przyznać, że Aominecchi potrafi zarażać swoim pozytywnym myśleniem. Czasem mam wrażenie, że moja choroba wcale nie odbierze mi życia. Przy nim czuję się bezpieczny i prawdziwie kochany, każda chwila z nim spędzona jest dla mnie najcenniejszą w życiu. Jestem przekonany, że pewnego dnia





16 lipca, 1834 roku.
Pamięci Ryouty.

Na zawsze w moim sercu.

Aomine Daiki




_______________________________________________________________

*Umi – ocean, morze, Japończykom chyba nie robi to różnicy xDD

48 komentarzy:

  1. Sylwester. Zmierza do mnie pielgrzymka gości a ja co? A ja smarkam nad Chryzantemą. Niedokończone zdanie mnie rozczuliło chwilę po tym jak udało mi się nie rozryczeć. Świetne. Smutne i świetne. Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (/)///(\) Bardzo się cieszę, że się podobało! I to ja dziękuję za przeczytanie go i komentarz ;_; Pozdrawiam cieplutko, miłej zabawy!

      Usuń
  2. Yuuki kocham cie, a jednocześnie nienawidzę!!!
    Nawet nie masz pojęcia ile ja czekałam na ten rozdział!! A teraz co?!! Nie mogę przestać płakać!! ;-;
    Czemu ty musisz pisać tak żebym zawsze płakała? No czemu? >.<
    Ale i tak rozdział piękny, ogólnie całe opo cudowne ♡ Mam nadzieję, że za jakiś czas znów mogę liczyć na AoKise (nie ważne czy rozdziałowe czy one-shoty), bo jak nie...to lepiej się bój.
    Powoli się uspokajam więc ode mnie chyba tyle...
    Tak czy inaczej życzę weny (żebyś już nigdy nie kazała tyle czekać na rozdział) i Szczęśliwego Nowego Roku ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaaardzo dziękuję za komentarz, cieszę się, że się podobało, mimo wylanych łez! No i przepraszam, że tak długo się z tym ociągałam, ale... teraz sama rozumiesz, dlaczego nie chciałam tego kończyć xD
      Szczęśliwego Nowego Roku, kochana! Oby w przyszłym roku było więcej opowiadań :D

      Usuń
  3. Nie wiem co mam napisać, bo nic nie oddaje tego, w jaki sposób czuję się po przeczytaniu Twojego opowiadania, które było piękne i zarazem smutne. *.*
    Na początku nie chciałam czytać tego opowiadania, ponieważ nie przepadam za Aokise, ale uznałam, że jeśli to jest Twoje opowiadanie, to nie ważne jaki paring jest w nim, to i tak mi się spodoba, gdyż uwielbiam Twój styl pisania.
    Pozdrawiam i weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej (/)///(\) Naprawdę bardzo dziękuję za tak miłe słowa! ;_; Jestem szczerze poruszona ;_; Cieszę się, że się podobało! Pozdrawiam cieplutko ♥

      Usuń
  4. Popłakałam się.

    Po niedokończonym zdaniu popłakałam się.
    T-to... było piękne z nutą smutku.
    Nie dam rady więcej napisać. Mam nadzieję, że wystarczy.

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy ;_; Krótko, ale szczerze, to mi wystarczy ;_; Bardzo się cieszę, że się podobało! Dziękuję za komentarz ♥
      *podaje siuteczkę*

      Usuń
  5. Zabolało mnie serce, jak przeczytałam końcówkę. Chryzantema była wspaniałą historią. Zakończenie piękne i wzruszające. Popłakałam się. Czuję się tak, jakby umarł mi ktoś bliski... D: Yuukiś, jak mogłaś go uśmiercić... Tak czy siak, dobrze, że to się tak skończyło. Nie wszystkie opowiadania muszą kończyć się kolorowo. Dziękuję, że napisałaś takie cudo.

    *dajcie mi chusteczki*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *podaje siuteczki*
      Bardzo dziękuję! ;_; Bardzo, bardzo ;_; Cieszę się ogromnie, że opowiadanie podobało się, chociaż nie było happy endu ;_; Dziękuję za komentarz, pozdrawiam cieplutko i przesyłam tulaski!

      Usuń
  6. Megg jest bliska płaczu, ale nie płacze, bo wie, że po tym będzie miała przez 3 godz. czerwone plamy pod oczami. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Jednocześnie smutne, jak i urocze. Tylko tyle potrafię napisać... Nie jestem w stanie więcej napisać
    ~smutna megg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nic, cieszę się, że napisałaś choć trochę ;_; Bardzo dziękuję za komentarz! ♥

      Usuń
    2. Yuuki! A napisze omake do Chryzantem? Bo w końcu nie wiem, czy Kisia żyje, czy nie.
      ~megg

      Usuń
    3. Nie, nie będzie żadnego omake D:
      Ostatnie zdanie w opowiadaniu "Jestem przekonany, że pewnego dnia" jest urwane, ma to sugerować czytelnikom, że w trakcie pisania Kisia odeszła (znaczy umarła), a pamiętnik podpisał Aomine, "Pamięci Ryouty" :3

      Usuń
  7. Aaaa!*zalewa dom łzami* to jest takie piękne! Cudowne! Kochane! Urocze! Aaa! Nie wolno zabijać Kisi! Nie wolno! Daikiś stanie się murzuńską wróżką i wyczaruje lekarstow na chorobe Kisi. Kocham twoje opowiadania. Czytałam już różne blogi, opowiadania i z czystym sercem moge uznać ten blog za najlepszy ever, a ty jesteś po prostu moja BOGINIĄ*ukłony dla Bogini* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokłony dla Bogini*(xd)

      Usuń
    2. O Boziu (/)////(\)
      Ale żeś mi teraz ego podniosła! ;_; xD Niezmiernie się cieszę, że masz tak dobre zdanie o moim blogu i... i o mnie (/)///(\) To bardzo motywuje do dalszego pisania! *-* Dziękuję za tak miły komentarz! Pozdrawiam cieplutko, przesyłam tulaski ♥

      Usuń
  8. Ha, ha, ha, ha, pękło mi serce, a od ryku zaraz się odwodnię :D
    Mogłam od razu wyskoczyć przez okno, mniej by bolało.
    Ja nie wiem co powiedzieć, chciałam zaklepać sobie miejsce i iść gdzieś zdechnąć w agonii, ale i tak nic sensownego bym nie wymyśliła,
    O Boże, o kurwa, o nie.
    Za co Boże, kurwa za co ;_;
    Uwielbiam to opowiadanie, niby tylko o burdelu i męskiej dziwce, ale poruszyło mnie jak skurwysyn.
    Przepraszam, za niekulturalne słownictwo, tonę w depresji.
    nie spodziewałam się takiego zakończenia. To miało być wszystko różowe i w końcu szczęśliwe ;_;.
    Choć opowiadanie o takim tytule nie mogło się dobrze skończyć.
    Kisia będzie chryzantemą na własnym pogrzebie.
    Chociaż nie.
    Stop.
    Nie chcę w to wierzyć, więc stwierdzam wszech i wobec, iż tekst urywa się w takim momencie, bo zawołał go Daiki z radosną wieścią "Nie jesteś chory, lekarz debil nie odróżnił objawów choroby od malinek, wszystko jest spoko i w porzo, chodź się ruchać"
    Tak.
    Dobra koniec pierdolenia, pogrążam się z każdym słowem.
    Zakochałam się w Chryzantemie, skradła całe moje serce i omamiła klimatem, aż żałuję, że skończyła się jedynie po 9 rozdziałach, z chęcią przeczytałabym ich jeszcze z dziesięć.
    Dziękuję Ci, że mogłam to przeczytać, że mogłam wejść z Kise do tego brudnego świata i przeżyć z nim to wszystko.
    To była dzika podróż bez trzymanki z szokującym zakończeniem (bo kto by pomyślał, że lekarz się tak pomyli, ha ha ha ;_;)
    To wszystko co miałam do powiedzenia, nie będę już więcej bredzić.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rajuśku... ja wiem, że nie powinnam, ale pewne fragmenty Twojego komentarza mnie rozbawiły xD Sposób w jaki go napisałaś, te "ha ha ha", "mogłam od razu wyskoczyć przez okno, mniej by bolało", "bo kto by pomyślał, że lekarz się tak pomyli, ha ha ha"... no przyznaję bez bicia, że się śmiałam ;_______; Chyba jednak jestem sadystką ;____;
      A tak serio - nie ukrywam, że cieszy mnie, iż opowiadanie wywarło aż takie wrażenie D: No bo przy publikowaniu 1 rozdziału niewiele osób wyraziło zainteresowanie, a ostatecznie skończyło się tak, że WOW *-* Kisia ma tylu fanów! Bardzo mnie to cieszy <3
      Cieszę się, że to opowiadanie Ci się podobało, mam nadzieję, że jeszcze zawitasz swym komentarzem pod innymi postami/stronami i cosik skomentujesz ♥ No i że będziesz dalej czytać moje opowiadania, bo Kisie w takich poważniejszych rolach bardzo lubię opisywać, więc na pewno pojawi się jakieś opko bardziej z przesłaniem. Mam już w planach dwa, jedno zaczęłam, do drugiego mam tytuł xD
      No! W każdym razie, bardzo dziękuję za cudny komentarz, mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę mogła odpowiedzieć na inne! *-*
      Pozdrawiam cieplutko i przesyłam tulaski!

      Usuń
  9. Urwało się. W środku narracji.
    .
    .
    .
    Po prostu widziałam, jak Kise wypuszcza notatki z ręki, jak przeszywa go silny ból i w końcu - jak pada bezwiednie na drewnianą podłogę. I nikt nie zdążył mu pomóc. Pfu, nikt nie mógł mu pomóc.
    Tak, tak, Yuuki-senpai. Płaczę. Po prostu ryczę jak jakiś dzieciak i nie wiem, czy pisząc nie popełniam błędów, bo litery są zamazane. Ah, ten nasz Kwiatuszek.

    Naprawdę myślałam, że to Aomine nie wróci, że zginie w walce - a tu takie zaskoczenie :<

    Myślę, że gdyby historia skończyła się typowym happy endem, to nie byłaby to już ta sama "Chryzantema" >.< *ale czemu Ryouta, czemu*

    * w "Cierniach" też go pociachali*

    Opowiadanie jest cudowne - Chryzantema już na stałe zagościła w moim serduszku *siąka nosem w poduszkę*


    - Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem ;_; Moja przyjaciółka robi mi wyrzuty, bo wszędzie zabijam Kisię (ona go uwielbia xD) xD W innych opkach znowuż jest nieszczęśliwy... xD
      No, w każdym razie tego... *podaje siuteczki* Nie płacz, kochana ;_; Kisia jest szczęśliwa, w niebie, w Raju, gdzie czeka na swojego Aomisia ;_;
      I masz rację, z happy endem to nie byłaby ta sama Chryzantema, to w ogóle nie byłaby Chryzantema :c Mam nadzieję, że wszyscy na długo zapamiętają ją i będą trzymać w serduszkach ♥
      Dziękuję za komentarz :* Pozdrawiam cieplusio i tulam mocno!

      Usuń
  10. Odebrało mi mowę, siedzę starając się nie rozry... A, dobra, jednak płaczę. Czemu Ty robisz takie wzruszające AoKise, co?! Sylwester, człowiek chce się radować, a nie płakać, bo Kisielek umiera ;__________;
    Choć miałam jakieś ciche przeczucie, że skończy się to jego śmiercią.
    No nic, idę, bo nie chcę beczeć.
    Komentarz niezwykle krótki, ale zapewniam, że opowiadanie naprawdę mi się podobało i bardzo, bardzo je polubiłam <3

    Nożyczki z Tobą ✂
    ~Yuni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj, nie płakusiaj ;_; *podaje siuteczki*
      Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało ^^ Bardzo dziękuję za komentarz ♥ Pozdrawiam cieplutko i przesyłam tulaski! :D Szczęśliwego Nowego Roku ^^

      Usuń
  11. Czemu takie smutne zakończenie??? No nie... To kolejny blog, na którym widzę dziś smutny rozdział :C
    Co nie zmienia faktu, że mi się podobało :D I to bardzo ^^ Po prostu nie lubię śmierci lubianych przeze mnie bohaterów..
    Że też akurat Kise musiał zachorować!! To niesprawiedliwe!! Szczerze mówiąc, to nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń O_O Myślałam, że Haiazki zjawi się jeszcze raz i w ogóle, a tu coś takiego...!
    Smutełek... :(
    Domyślam się, że Aomine wykupił za kilka miesięcy Satsuki? I razem chdozili na grób Ryouty?
    Bardzo mi się podobało, mimo smutnego zakończenia. ALe i takie muszą się od czasu do czasu pojawić, bo gdyby wszędzie było wesoło i radośnie, to z czasem byłoby nudno ;)
    Cieszę się, że w tę ostatnią noc tego roku wstawiłaś ostatni rozdział ,,Chryzantemy" :D Dziękuję <3
    Pozdrawiam gorąco i życzę szczęśliwego Nowego Roku!! :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, czasem trzeba dać jakiś sad end :c Niemniej cieszę się, że jednak się podobało, mimo takiego zakończenia :D
      Oczywiście, Aomine wykupił wolność Satsuki, nie zachorowała i żyje sobie szczęśliwie (Nie, nie są razem xD).
      Bardzo dziękuję za komentarz! ^^ Pozdrawiam cieplutko i również życzę szczęśliwego Nowego Roku ♥

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Coś ze mną nie tak.
      Cały czas myślałam, że zostawiłam już komentarz, ale w końcu nie byłam pewna, no to wchodzę, patrzę a tu pustka.
      Dlatego też mój komentarz nie będzie taki nasiąknięty emocjami >.<
      ale
      ale
      ale
      Ja nadal nie rozumiem
      czy on umarł?
      Yuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuki
      Jak?
      Jak mogłaś? Sprzedajesz go, gwałcisz przez Haizakiego a później niszczysz jego przyszłość z murzynem sprawiając mu jakąś chorobę ;-;
      To zaawansowany poziom niszczenia pragnień.
      A co do murzynka to było w luj smutne jak ao najpierw go wykupił a nie Momoi >.....< I jeszcze ta radość Momoi, polubiłam ją jeszcze bardziej!
      Ogólnie opowiadanko jest super i pomimo pairingu, za którym nie przepadam, naprawdę bardzo, ale to bardzo mi się podobało i z przyjemnością się czytało :H
      Opko idealne 10/10
      Pozdrawiam cieplutko ;)
      .
      .
      .
      .
      Taki pusty ten komentarz >.<

      Usuń
  13. Nie. Nie zgadzam się, protestuję.
    Umarłam razem z Kise. Idę schlać się jakimś piccolo, czy coś.

    Niedokończone zdanie z pamiętnima było najmocniejszym, najbardziej bolesnym i najprawdziwszym (moim zdaniem) pokazaniem jego śmierci. I tego, że zmarł w tak młodym wieku, że śmierć zabrała go, mimo że jeszcze czegoś nie skończył, nie udowodnił samemu sobie.

    Jestem przeszczęśliwa, że napisałaś ostatnią "Chryzantemę" tak szybko. Zakończyłaś historę w najlepszym możliwym stylu i po prostu nie wiem, co mam jeszcze napisać... ;_; Piękne, piękne, piękneee!

    Dziękuję za coś tak cudnego! Yuuki, jesteś absurdalnie niesamowita!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hola, hola, na moim blogu zakazuje się umierania! D: (Mówię o czytelniczkach, rzecz jasna xD)
      Nie wiem czy rzeczywiście ten ostatni rozdział był "szybko", ale grunt, że skończyłam go jeszcze w 2015 *3*
      Ogromnie się cieszę, że opowiadanie się podobało! Bardzo dziękuj za komentarz, pozdrawiam cieplusio ♥

      Usuń
  14. * Pła... Wyje *

    Yuuki-senpai...

    Nie, nie, nie ...

    Nie wiem czemu mi to robisz...

    W sylwestra czeba się bawić A tutaj Kisia umiera...

    Ale t-to było piękne!

    Tak długo czekałam na zakończenie "Chryzantemy", i teraz wiem że było warto ♡

    Przecudowne zakończenie ♡

    Nie dokończone zdanie z pamiętnika Ryouty ♡
    To tak cudownie i prawdziwie opisuje jego śmierć...
    Nagłą i bolesną *^*
    To takie prawdziwe ♡
    To takie piękne ♡
    To takie wzruszające ♡

    I to dokończenie pamiętnika przez Aomine ♡

    * Wyju, wyju *

    Najlepsze z możliwych zakończeń ♡

    To było tak piękne... ( nie wiem który raz to mówię... )

    Jedno z moich ulubionych opowiadań na twoim blogu ♡

    Czekam na ekranizację !

    * Wyju, Wyju v. 2.0 *

    Bardzo mi się to spodobało ♡ Baaardzooo ♡

    Skoro w opowiadaniu obracającym się wokół seksu zrobiłaś tak piękną śmierć Kisi, podczas gdy ja zalałam całą poduszkę, a za Kisielkiem nie przepadałam , to w " Cierniach ", gdzie jest Kuroko i Akashi, śmierć którego kolwiek ( a tylko mi spróbuj zabić Akasziego To Cię zabiję... ) zaleje łzami pół mieszkania...

    Kryste Maryjo ! Twarz w teńczu widzę...
    * Mój mózg się przegrzał *

    Cieszę się że wczoraj schlałam się pikolo, a Internet miał już kaca ♡
    Byłabym głosniejsza ( mój ryk, byłby głośniejszy ) od wszelkich fajerwerek świata, a wybuch bomby atomowej u sąsiadki w kuchni nie zrobiłby na mnie żadnego wrażenia...

    Niezmiernie dziękuję za dokończenie "Chryzantemy", i to w tak zajebistym stylu...

    Pozdrawiam i weny życzę :*

    ~Yui

    ( To mój najdłuższy komentarz )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem teraz bo późnej będzie że kłamie i że Cię opuściłam :/ (jeżeli tak się stanie, a nie licz na to zbyt prędko, to mnie potniesz, okej? )
      Wieczorem był mój powrót ze wsi i noo... Internet się upił, ja naja... nawpierdzielałam się chipsów i popijałam piekło...

      Usuń
    2. *tula i podaje siuteczki*
      No już, już, nie płakusiaj mi tu ;_;
      Rajuśku, nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że to zakończenie, mimo że jest "sad", to jednak wszystkim się podoba... ;_; Bałam się, że mnie zlinczujecie i zaczniecie nienawidzić, ale... jednak uznaliście je za piękne ;___; Jest mi niezmiernie miło! ♥ Bardzo dziękuję za Twój komentarz, kochana! Tulam mocno i pozdrawiam cieplutko :3

      Usuń
    3. * Przyjmuje siuteczki * Arigato...
      Jeżeli planujesz zabić mi Kurosza bądź Akasza bądź Takało to zacznij już robić fabrykę siuteczek :(
      Ale nie zrobisz mi jego, prawda?
      Dobrze, już straciłam całe wody oczne :/

      * Tula przez ekran *
      ~Yui

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  15. Ostatnio trudno doprowadzić mnie do płaczu
    Czasem ludzie wokół mnie płaczą, a ja nie czuję nic
    A teraz
    Płaczę jak małe dziecko
    Co z tego, że nie lubię AoKise
    Co z tego, że na początku byłam sceptycznie nastawiona
    Po prostu się wzruszyłam
    I powtórzę jeszcze raz
    Naprawdę DZIĘKUJĘ Yuuki-senpai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;_____;
      Czuję się trochę, jakbym otworzyła Twoje serduszko, zupełnie jak zrobił to Aomine Kisi ;_;
      Bardzo się cieszę, że opowiadanie się podobało i takie wrażenie na Tobie wywarło! Mam nadzieję, że jeszcze niejedno moje opowiadanie będzie miało taki duży wpływ ♥
      Dziękuję za komentarz, Lin-chan! Pozdrawiam cieplutko i tulam mocno ♥ Nie płakusiać mi tu ♥

      Usuń
  16. Dość łatwo doprowadzić mnie do płaczu, ale tobie to wychodzi aż zbyt łatwo! Na początku nie byłam przekonana do tego opowiadania. Nawet nie lubię AoKise! Jestem uparta jak osioł, a tobie udało się przekonać mnie do tej pary krótkim opowiadaniem. Zorganizuję zbiórkę pieniędzy a za to co uzbieram, zbuduję ci świątynię. Zapewne to się nie uda, więc puki co musisz zadowolić się ołtarzykiem w moim pokoju (i zapewne w kilku innych)

    Czekam na kolejne rozdziały (nieważne z czego - czytam wszystko).
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny!

    ~Werka Eklerka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy słyszę, że ktoś nie lubi jakiegoś paringu, lecz przeczytał moje opowiadanie i nawet wywarło ono na nim takie wrażenie, to po prostu pękam ze szczęścia xDDD
      Cieszę się, że się podobało!
      Dziękuję za komentarz oraz ołtarzyk ♥ Pozdrawiam cieplutko, ślę tulaski, no i do następnego ♥

      Usuń
  17. Nienawidzę Cię :'(

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej! Cześć!
    Yuuki! Coś ty ze mną zrobiła? ! Dlaczego pozwoliłaś mu umrzeć? ! T_T Nie umiem przestać płakać! To było takie piękne...

    Pierwszy raz się poryczłam, kiedy dowiedziałam się, że Kisiu jest chory, I nic nie może mu pomóc... a kiedy przestałam i przeczytałam, że Aomine kocha Kisia I kupił go zamiast kupić Momoi... to nie wytrzymałam i znowu zaczęłam ryczeć drugi raz ( nie wiesz jak wielką górę z chusteczek zbudowałam XD ) Trzeci raz zaczęłam ryczeć, kiedy Kisiu pisał, że Aomine wierzy, iż stanie się cud I Ryouta przy nim zostanie... ale to niemożliwe... T_T

    Aomine tak bardzo kochał Kisia, i kupił go mimo tego, że Kisiu był chory, ale go to nie obchodziło, bo on I tak go kupił... z miłości... on wiedział, że Kisiowi nie zostało dużo czasu, ale go kochał I pragnął spędzić z nim najwięcej czasu ile tylko mógł... i Kisiu mógł mieć szczęśliwe życie z Aomine... a ty Yuuki mu na to nie pozwoliłaś! Uśmierciłaś go!Jeszcze tak okrutnie skończyłaś ten rozdział!

    " Muszę przyznać, że Aominecchi potrafi zarażać swoim pozytywnym myśleniem. Czasem mam wrażenie, że moja choroba wcale nie odbierze mi życia. Przy nim czuję się bezpieczny i prawdziwie kochany, każda chwila z nim spędzona jest dla mnie najcenniejszą w życiu. Jestem przekonany, że pewnego dnia





    16 lipca, 1834 roku.

    Pamięci Ryouty.

    Na zawsze w moim sercu.

    Aomine Daiki" Yuuki! Nienawidzę cię! Jakaś ty okrutna! Robisz ze mnie potwora z czerwonymi oczami od płaczu! Kise... ja też chciałabym, żeby ta pie*dolona choroba nie zabierała ci życia...

    Kiedy czytam tą końcówkę... nie... kiedy spojrzę na tytuł, mam całe oczy w łzach, one tak automatycznie wylatują z moich oczu... nie widzę klawiatury, ponieważ oczy mi płaczą... wszystko jest rozmazane...

    " (...) Jestem przekonany, że pewnego dnia " Pewnego dnia co...? Yuuki, dlaczego skończyłaś ten rozdział z takim zapytaniem?! JA CHCĘ WIEDZIEĆ CO DALEJ MÓGŁ NAPISAĆ! JA CHCĘ ŻEBY KISIU ŻYŁ! T_T

    " 16 lipca, 1834 roku.
    Pamięci Ryouty.

    Na zawsze w moim sercu.

    Aomine Daiki " Aaaaa! * nie umie powstrzymać łez, I płacze po raz setny chyba * To zakończenie było... było takie piękne I takie smutne T_T Dokładnie Aomine, nigdy nie zapomnimy Kisi, ty, ja i Kisia... na zawsze razem T_T Oh, Aomine, jak ja ci współczuję biedaku... ty to chyba najbardziej ucierpiałeś w tym opowiadaniu... (nie licząc Kisia) Jak chcesz to możemy razem siedzieć na kanapie I razem budować różnych wielkości góry chusteczkowe... (XD)

    Co ja mam teraz napisać?! Yuuki, ja wiedziałam, że Kisiu umrze! Ale nie dopuszczałam do siebie tej myśli, bo widziałam jak bardzo Aomine go kocha... ale ty mimo wszystko to zrobiłaś... T_T
    Ogólnie nie lubię AoKise, ale ten tytuł mnie tak jakby przyciągał, i mówił mi, że mam go przeczytać... teraz wiem, że dobrze zrobiłam czytając go... warto było wylać tyle łez ♡ Szkoda tylko, że tak mało rozdziałów, chętnie poczytałabym więcej "Chryzantemy"... tak z dwadzieścia rozdziałów (może trochę mniej)...

    Jestem pod wrazeniem, tego, iż udało ci się wylać tyle mych łez *.* Przyznam szczerze, że nadal płaczę...
    Kocham i Nienawidzę naraz...
    Przesyłam wenkę i pozdrawiam serdecznie
    ~ Nuśka

    Ps. Czekam na następny rozdział "Cierni" ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, skąd zaraz taka nienawiść ;-; A mnie się przykro robi, jak ktoś mi tak pisze! To normalne i oczywiste, że nie każde opowiadanie powinno kończyć się happy endem : /
      A dobrze Ci tak, że płakałaś! A napiszę jeszcze 80 takich opowiadań, o! XD Po złości!
      A tak serio, to mimo wszystko widzę, że się podobało ^^ Bardzo mnie to cieszy ♥ Dziękuję za komentarz, pozdrawiam cieplusio ♥

      Usuń
    2. Yuuki, pisz ile wlezie... może być 80, a może być i więcej! Ja i tak to przeczytam... nie wiem kiedy, ale przeczytam (przynajmniej się postaram XD)

      Przepraszam, jeżeli mój komentarz sprawił ci przykrość. To nie tak, że cię nienawidzę. Owszem nienawidzę cię, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
      ~Nuśka

      Usuń
  19. O mój boziu...to było piękne! Dopiero co przeczytałam, bo jestem tutaj od niedawna (dopiero trzeci komentarz). Na temat Chryzantemy, nie wiem co mam mówić! Po prost boskie, kocham <3 Szczerze, to mnie nie wzruszyło (mnie kurde nic nie wzrusza...) Bardzo mi się podobało wszystko. Przesyłam dużo tulasków^^

    OdpowiedzUsuń
  20. Skończyłam czytać Chryzantemę już jakiś czas temu, ale ... musiałam się pozbierać przed skomentowaniem. Dałaś takie zakończenie ... że płakałam, i to przez długi czas. A później robiło mi się smutno jak tylko zobaczyłam samą nazwę w spisie treści. No ale, już mi lepiej, przestałam płakać przez napis chryzantema, znów polubiłam te kwiatki, i doszłam do wniosku, że już czas by Cię pochwalić. Opowiadanie było przepiękne. Udało mi się polubić Aokise, wszystko dzięki tobie! Napradę świetne opowiadanie. Na początku, myślałam, że będzie ono trochę nudne, a jednak ... zarwałam na nim noc XD. Najpierw nienawidziłam Aomine, w końcu na początku nie był 'najmilszy'. W sumie argument, że 'nie umiał się powstrzymać' nie przemawiał do mnie zbytnio, ale, w końcu i tak go polubiłam i zaakceptowałam, i zaczęłam pairingować z Kise. Chociaż, wiesz, że w ciągu czytania Chryzantemy musiałam zrobić na chwilę przerwę i "skorzystać" z twojego działu poświęconego Kise i Kasamatsu. Jeszcze był przyjemny wątek z Izukim, chociaż byłam wściekła, że później go ignorował. Pierwszy raz gniewałam się o cokolwiek na niego, no ale ... to nic w porównaniu z Haizakim. Tej postaci nienawidzę nie tylko z twojego opowiadania, ale i ogólnie w mandze i anime. On jest okropny, a tu jeszcze był taki brutalny. Gdy czytytałam momenty z nim i Momoi czy Kise, byłam wściekła. Właściwie to skończyłam wychodząc z łóżka, chodząc w kółko po pokoju przez pół godziny, by móc dalej czytać. Gdybym tak nie robiła, nie jestem pewna co stałoby się z moim telefonem. Ale mniejsza o to muszę Cię znów pochwalić (tak jak w przypadku Cieni) za bardzo dobre opisywanie nieprzyjemnych scen. Zazwyczaj nie mogłabym takiego czegoś przeczytać (jest okropne i nie do końca dobrze napisane, w przypadku słodkich opowiadań jest nie najlepszy opis mi aż tak nie przeszkadza, ale w przypadku tych innych ...), a w twoim przypadku daje radę (w trakcie jestem po prostu niezadowolona z takiego obrotu spraw). Naprawdę dobrze wychodzą Ci opisy nawet przy takich scenach. Przy okazji znów muszę powiedzeć, że uwielbiam sposób w jaki nadajesz postaciom nowe role. Są tak dopasowane, jakby to zawszy były ich role. A teraz jeszcze do końcówki ... napradę ...? Czemu nie ma happy end'du? Byłoby słodko i miło, a ty zrobiłaś smutne zakończenie. Chociaż, chyba nie mogę narzekać, ponieważ mimo wszystko było perełką. Urwana notatka w pamiętniku, fajny pomysł. Napradę bardzo fajny, chociaż dopiero teraz to dostrzegam ( wcześbiej byłam zbyt przejęta tym co oznaczał, a teraz jak już wiem wszystko, zaczęłam go doceniać). Nie mogłam się z nim pogodzić co już zresztą wcześniej Ci napisałam. Teraz pozostje mi już tylko czekać na 15 minut :).
    Pozdrawiam oraz życzę weny i czasu na realizowanie swoich pomysłów (przy okazji mam nadzieję, że je później opublikujesz, bo ubóstwiam je :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nudne?! ;___; Jak epoka Edo, którą kocham miłością całą, może być nudna?! XD
      Oj, kochana, strasznie się cieszę, że opowiadanie Ci się podobało,i że Cię wzruszyło c: Oto właśnie chodziło, jakby nie patrzeć ^^
      Co do Izukiego, to nie wyraziłam tego bezpośrednio w opowiadaniu, ale to właśnie on zaraził Kisię :c
      Fragment o opisach wywołał na mojej twarzy mega uśmiech xDD Rajuśku, strasznie się cieszę, że mi tak wyszły! :D Bardzo dziękuję za tak miłe słowa ♥ Mam nadzieję, że
      "15 minut" też Ci się spodoba i też Cię wzruszy (tak, myślę, że będzie nad czym zapłakać xDDD), i że będziesz dzieliła się ze mną swą opinią na bieżąco c:
      Dziękuję za komentarz, ja również pozdrawiam cieplutko i tulam mocno! ♥

      Usuń
    2. Czekaj ... w 15 minut będzie nad czym płakać ... tylko nie mów mi, że znów będzie smutne zakończenie! Będzie happy end, prawda? Proszę nie łam mi serca kolejny raz. A teraz jeszcze ... Izuki go zaraził. W tym opowiadaniu jest już dla mnie jedną z gorszych postaci. Wcześniej był zły, ale teraz, gdy dowiedziałam się, że to przez niego Kisia nie mogła żyć długo i szczęśliwie z Aomine, żywię do niego nienawiść. Jak on mógł?! ... znów chce mi się płakać, znów przeżywam ... uspokajam się. A na koniec, jeśli napisałaś już całe 15 minut razem z zakończeniem i nie ma happy end'u, mogę poprosić by w nowym akakuro, które będziesz pisała, było na końcu jednak dobrze? Pliss takie życzenie XD. No to, do zobaczenia w kolenych komentarzach XD

      Usuń
  21. Dzisiaj są moje urodziny a ja co? Ryczę nad chryzantemą. To w sumie niesamowite że dopiero takie wydarzenia są w stanie mnie doprowadzić do płaczu. Myślałam że w 9 rozdziałach nie da się odpowiedzieć żadnej ciekawej historii ale właśnie udowodniłaś mi że jest to możliwe i zrobiłaś to pięknie. Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń