[Chryzantema] Rozdział piąty

    To zaskakujące, jak szybko można zatęsknić za monotonnością, która do tej pory kierowała życiem. Ta moja – pełna godzin siedzenia w bezruchu i wysłuchiwania odgłosów seksu – wydawała się być nużąca i gorsząca. Jednak odkąd sam stałem się obiektem, który przeżywa chwile wymuszonego uniesienia, zacząłem tęsknić za byciem zwykłym wakaimono.
    Dni ponownie zaczęły mijać jeden za drugim. Nawet jeżeli dopiero co straciłem analne dziewictwo, nie mogłem wziąć sobie kilku dni wolnego. Musiałem dalej zajmować się swoją pracą, usługiwać Satsuki i przygotowywać ją dla kolejnych klientów. Byłem jej niezwykle wdzięczny za to, że starała się mnie oszczędzać i nie zmuszać nawet do chwilowego wstawania.
    Wciąż byłem obolały, ale dzięki troskliwej opiece Reo szybko dochodziłem do siebie. To niesamowite, jak wspaniałym przyjacielem okazał się pracownik takiego miejsca. Gdy tylko się tutaj znalazłem stwierdziłem, że nie ma takiej możliwości, bym znalazł tutaj kogoś porządnego. Ale Mibuchi, o ile nie był bożkiem w ludzkiej postaci, który postanowił zamieszkać między ludźmi, z całą pewnością miał w sobie dobroć jednego z nich.
    Minęło sześć dni odkąd ostatni raz widziałem Aomine – a więc od chwili, gdy mnie posiadł. Dzięki magicznej maści, którą posiadał Reo, oraz dzięki niezwykłym zdolnościom Kuroko, który również pomagał mi, przygotowując mieszanki ziołowe, byłem już niemal całkowicie wyleczony zarówno fizycznie jak i psychicznie. Co prawda myśl, że znów miałbym oddać się mężczyźnie, napawała mnie obrzydzeniem, to jednak wiedziałem, że jeśli ktoś postanowi za mnie zapłacić, będę zmuszony się zgodzić. Seks z Aomine był jednocześnie podpisaniem umowy między mną a właścicielami Domu Uciech – od tamtej pory byłem nie tylko wakaimono, ale również męską kurtyzaną.
    Czy żałowałem tego, że zgodziłem się na seks z Aomine? Ciężko powiedzieć. Przez cały czas starałem się myśleć o tym, że w przyszłości mógłbym trafić na gorszego i bardziej brutalnego klienta. To w pewnym stopniu mnie uspokajało, ale jednocześnie równolegle pojawiała się myśl, że być może pojawiłby się ktoś o wiele delikatniejszy niż ciemnoskóry żołnierz.
    Tego dnia po raz pierwszy od dość dawna pojawiła się dwójka klientów jednocześnie, życząca sobie Satsuki w miłosnym trójkącie. Nigdy wcześniej ich nie widziałem, jednak wyglądało na to, że Magnolia zna ich doskonale – zwracała się do nich z wyćwiczoną grzecznością i na samym początku zabawiła ich rozmową, wypytując o ich pracę oraz problemy, które najwyraźniej dręczyły ich, gdy ostatnio ją odwiedzili.
    Pierwszy z mężczyzn miał nieco przydługie, zaczesane na bok czarne włosy. Miał wyjątkowo czystą i gładką cerę, a twarz zaokrągloną, przez co nie sprawiał wrażenia „przystojnego”, lecz raczej „pięknego”, zupełnie jak kobieta. Był odrobinę wyższy od swojego towarzysza, a jego zachowanie świadczyło o tym, że to raczej on zaprosił tu swego przyjaciela.
    Drugi mężczyzna był jego subtelnym przeciwieństwem. Miał krótkie, potargane czarne włosy, a minę raczej nietęgą, zupełnie jakby nie podobało mu się miejsce, w którym się znalazł. Był dość przystojny i dobrze zbudowany, samą swoją postawą dawał do zrozumienia, że jest prawdziwym mężczyzną. Chociaż odzywał się mniej, a nawet jeśli już coś mówił, to głównie karcił swojego kolegę, z jakiegoś powodu wydawało mi się, że polubiłbym go bardziej, niż tego pierwszego.
    Oczywiście, o ile obaj darowaliby sobie odwiedzanie tak plugawych miejsc.
–    Noo, mówię ci, moja słodka Magnolio, mój awans to niebywałe szczęście, doprawdy – westchnął głośno pierwszy z nich, do którego Momoi zwracała się „Moriyama-san”. Cała trójka leżała na posłaniu po intensywnych pieszczotach, Satsuki z uśmiechem poprawiała potargane podczas seksu włosy. Zarówno ona jak i drugi z mężczyzn, niejaki Kasamatsu, narzucili na siebie kimona, choć ich nie związali, toteż nadal eksponowali swe nagie ciała. Jedynie Moriyama nie przejmował się tym i leżał na poduszkach zupełnie nagi.
–    Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, Moriyama-san!- zaśmiała się lekko Satsuki.- Mam nadzieję, że mimo ciężkiej pracy znajdziesz dla mnie trochę czasu. Nie ukrywam, że bardzo lubię twoje towarzystwo.
–    Ohoho, moja śliczna Satsuki, zapewniam cię, że będę odwiedzał cię częściej, niż do tej pory!
    Moriyama śmiał się głośno, zarumieniony od dużej ilości alkoholu, którą spożył i nadal spożywał. Co kilka minut napełniałem jego czarkę, i to tylko dlatego, że w przerwach między piciem rozgadywał się na tysiące banalnych tematów. Gdyby był tak cichy i spokojny jak Kasamatsu, zapewne piłby co kilka sekund.
–    Skup się lepiej na tym, żeby utrzymać to stanowisko, durniu – warknął Kasamatsu, kopiąc go lekko nogą. Na te słowa Moriyama roześmiał się głośno, machnąwszy dłonią.
    Spojrzałem z westchnieniem na klepsydrę, która powoli usypywała piasek z górnej części do dolnej. Powoli ją zapełniała, jednak wiedziałem, że kiedy zapełni się już do końca, będę musiał obrócić ją ponownie, ponieważ klienci wykupili aż trzy godziny z Satsuki.
    Została im trochę ponad godzina.
–    Dobra, myślę, że jestem gotów na powtórkę – westchnął z rozmarzeniem Moriyama, przeciągając się leniwie.- A ty, Yukio? Korzystaj z tej nocy, przyjacielu, bo pierwszy i ostatni raz, gdy za ciebie płaciłem, hehe!
    Kasamatsu dopił ze swojej czarki sake i odstawił ją na bok, dając tym samym do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko rozpoczęciu. Przyglądałem się im niemal ze znudzeniem, starając przywołać w myślach przyjemne obrazy mojej starej wioski i przyjaciół, chwil spędzanych nad brzegiem morza, gdzie zbieraliśmy wspólnie muszelki.
    I wtem usłyszałem bełkotliwy już głos Moriyamy:
–    A może twój wakaimono do nas dołączy?- Gdy spojrzałem na niego z lekkim przestrachem, mężczyzna czknął głośno.- Jest przystojny, o tak. Nawet bardzo. Dopłacę, rzecz jasna, ile będzie trzeba.
–    Nie jestem pewna, mój panie – powiedziała łagodnie Momoi.- Kise-kun jest dopiero początkującym, w dodatku bardzo, bardzo świeżym...
–    W porządku, w porządku.- Moriyama zamachał niecierpliwie dłonią.- Dopłacę, ile trzeba! Yukio zajmie się nim pierwszy, bo ma słabość do dziewic, a potem się zamienimy.
    Satsuki spojrzała na mnie pytająco, a ja, czując, że zaczynam drżeć na całym ciele, z wahaniem skinąłem głową. To nie tak, że miałem jakiekolwiek wyjście. Sądziłem jednak, że obaj mężczyźni interesują się wyłącznie kobiecym ciałem.
    Kiedy Moriyama z kocim pomrukiem rzucił się na Satsuki, która roześmiała się radośnie, ja powoli zbliżyłem się do posłania. Kasamatsu wciąż miał tę samą minę – jakby chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Sam nalał sobie sake do czarki, wypił ją duszkiem, po czym zdjął swoje kimono i przysunął się do mnie.
    Rozebrałem się powoli, choć wiedziałem, że nie jestem w stanie odwlec tej chwili. Przełykając nerwowo ślinę, odrzuciłem swoje ubrania na bok. Yukio przyglądał mi się spod lekko przymrużonych oczu, widać było, że alkohol zadziałał również na niego. Zacząłem trochę obawiać się jego bliskości – z obserwacji Momoi wiedziałem, że pijani klienci są zwykle gwałtowni i pośpieszni.
–    Jak ci na imię?- wymamrotał Kasamatsu, naciskając dłonią na moją klatkę piersiową i zmuszając tym samym, bym się położył.
–    Ki-Kise... Kise Ryouta, panie – szepnąłem nieco piskliwie, starając się nie rozpłakać z nerwów.
–    Który to twój raz?- zapytał z westchnieniem.- Moriyama lubi wpakowywać mnie w takie sytuacje, pieprzony drań...
–    Drugi, panie – mruknąłem.
–    W porządku – westchnął cicho, przymykając oczy i całując mnie. Byłem zaskoczony, jak przyjemne w dotyku są jego wargi – niezwykle delikatne i czułe, zupełnie nie pasowały do jego nastroju i wyraźnie „krzykliwego” charakteru.
    Po krótkiej chwili wahania odwzajemniłem jego pocałunek, wychodząc na spotkanie jego języka. Ku mojemu rozbawieniu, mężczyzna zamruczał cicho, jeszcze mocniej wpijając się w moje usta. Widziałem jego zmarszczone szerokie brwi i czarne rzęsy, rzucające drobne cienie na policzki. Poczułem się nieco wytrącony z równowagi – Kasamatsu był naprawdę przystojny.
    Podobał mi się.
    W pewnym sensie byłem przerażony faktem, że spodobał mi się drugi mężczyzna. Wiedziałem, że to nie jest właściwe, jednak nie panowałem nad własnymi emocjami. Muskularna sylwetka Kasamatsu, zapach jego ciała, czułe pocałunki i ciepły dotyk... na wszystko reagowałem jakby automatycznie, zupełnie jakbym przestał kontrolować umysłem własne ciało.
    Mężczyzna przesunął usta na mój policzek, następnie obsypał pocałunkami usta i podbródek, powoli zniżając się do szyi. Odchyliłem głowę, by ułatwić mu do niej dostęp, zagryzłem nerwowo wargi, mając wrażenie, że choć całuje tylko szyję, dotyk jego warg ogarnia również pozostałe części mojego ciała, szczególnie skupiając się na dolnych partiach.
    Jego dłonie zaczęły powoli gładzić mój prawy bok, przesuwając się wzdłuż niego, począwszy od ramienia, aż do biodra. Zsunął dłoń jeszcze niżej, na udo, unosząc je lekko, by następnie palcami musnąć wrażliwe krocze. Zaczerpnąłem głośniej powietrza, a on znieruchomiał na moment, spoglądając na mnie nieco zamglonym wzrokiem.
–    Nie będę się spieszył, mamy czas – powiedział cicho, znów całując moje usta.
    Jego słowa podziałały na mnie niczym zaklęcie. Po krótkiej chwili uspokoiłem się, pozwoliłem sobie nawet na objęcie go. Nieśmiało wsunąłem dłoń w jego włosy, co najwyraźniej mu się spodobało, ponieważ zamruczał cicho, lekko zagryzając moją wargę. Starałem się powstrzymać uśmiech, jednak z marnym skutkiem. Zawstydziło mnie to, nie chciałem, by pomyślał, że się z niego śmieję – ale kiedy zobaczyłem na jego twarzy ten sam uśmiech, mój własny jeszcze bardziej się poszerzył. Jakimś cudem połączyła nas nić porozumienia.
    A to pomogło mi się nieco rozluźnić.
    Sam nie wiem, jak długo całowaliśmy się, dotykając nawzajem. Straciłem poczucie czasu, przestałem nawet odbierać dźwięki dochodzące z naszej lewej strony, gdzie Moriyama namiętnie kochał się z Magnolią. Zapomniałem o wszystkim, skupiając się na łaskoczącym, ciepłym i delikatnym dotyku Kasamatsu.
–    Jesteś taki słodki – szepnął mi w pewnym momencie do ucha.- Od początku mi się spodobałeś, gdy tylko tu weszliśmy. Ale głupio mi było pytać, czy jesteś na sprzedaż...
    Nie wydawał się być przesadnie pijany, raczej tylko lekko podpity. Uśmiechał się delikatnie, ocierając torsem o mój tors, wciąż skubiąc ustami moje wargi. Czułem na udzie jego twardy członek, który od czasu do czasu dotykał mojego własnego.
    Ja również byłem podniecony.
    Fakt ten niezwykle mnie zaskakiwał. Czułem się wyjątkowo dobrze w jego towarzystwie, podobał mi się jego dotyk i sam pragnąłem go dotykać. Chciałem, by poczuł się równie dobrze, jak ja.
–    Macie tu oliwkę?- sapnął, podnosząc się odrobinę.- Albo cokolwiek, czego możemy użyć?
    Skinąłem głową w odpowiedzi, wskazując na niewielki regalik, na półkach którego stały kolorowe buteleczki. Satsuki poprosiła o nie w dniu, kiedy po raz pierwszy uprawiałem seks, twierdząc, że może przydać się także jej. Wiedziałem jednak, że głównie były one przeznaczone dla mnie – ponieważ od tej pory ja również mogłem świadczyć te same usługi klientom.
    Kasamatsu pozostawił mnie na moment samego, by sięgnąć po jedną z buteleczek. Gdy się odsunął, poczułem nieprzyjemny chłód na rozgrzanym ciele. Gdy wrócił, byłem niemal szczęśliwy, jednak świadomość, że zaraz stanie się, do czego dążyliśmy od początku, przejęła mnie strachem.
    Było jednak inaczej, niż z Aomine. Kasamatsu wylał na dłoń oliwkę i palcami zaczął wcierać ją w mój odbyt, najpierw na zewnątrz, potem wewnątrz – powoli i ostrożnie wsuwał i wysuwał tylko jeden palec. Całował mnie przy tym dość namiętnie, przez co po chwili skupiłem się wyłącznie na jego ustach, automatycznie rozluźniając. Ledwie poczułem jego drugi palec, dopiero przy trzecim poczułem delikatne uszczypnięcie, przypomnienie bólu, jaki czułem podczas seksu z Aomine. Zacisnąłem się nerwowo.
–    To jakaś trauma?- westchnął Kasamatsu.
–    Eh?- Spojrzałem na niego bez zrozumienia.
–    Twój pierwszy facet był gwałtowny? Mocno się zaciskasz, więc jeśli nie dasz rady, zadowolę nas w inny sposób.
–    N-nie...- bąknąłem, czerwieniąc się intensywnie.- Po prostu... to dopiero drugi raz...
–    Rozumiem.- Jego twarz wydawała się wyrażać ulgę na usłyszane słowa.- W porządku, postaraj się rozluźnić, Kise. Nie jestem dupkiem, będę delikatny. Ale postaraj się, dobra?- Spojrzał na mnie jakby niepewnie, przez co odruchowo pomyślałem, że w tym momencie był niezwykle uroczy. Skinąłem więc głową w odpowiedzi, zapatrzony w jego przystojną twarz niemal jak w jedno z moich ulubionych ukiyo-e.
    Znów zaczął poruszać we mnie palcami, a ja znów zaciskałem się nerwowo, zagryzając wargę i starając się nie myśleć o tym, że będzie bolało. Jego ciemne oczy przyglądały mi się uważnie, widziałem w nich odrobinę zniecierpliwienia, podobnie zresztą jak w jego ruchach – ocierał się o mnie nerwowo, zagryzał wargę, spoglądał na moje podniecenie i znów wracał spojrzeniem na moją twarz.
–    Przepraszam...- mruknąłem, zawstydzony.
    A on tylko rozchylił lekko usta, by po chwili pochylić się nade mną i znów mnie pocałować. Wysunął palce i tą samą dłonią dotknął mojego członka. Drgnąłem nerwowo, kiedy zaczął przesuwać nią wzdłuż niego. Ogarnęła mnie niesamowita przyjemność, jęknąłem przeciągle w jego usta, nerwowo poruszając biodrami. Przestałem myśleć o obecności drugiej pary obok nas, przestałem myśleć nawet o sobie i o nim. Myślałem tylko o rozkoszy, którą mi zadawał, o dotyku i pocałunkach.
    Czułem się niesamowicie. Dłoń miał śliską od oliwki, dzięki czemu przypomniało mi się znane lecz zapomniane już uczucie bycia w dziewczynie. Powoli zaczynałem tracić świadomość, skupiałem się tylko i wyłącznie na doznaniach.
    Jego dotyk sprawił, że zupełnie się rozluźniłem. Jakże wielkie było moje zaskoczenie gdy spojrzałem na niego i odkryłem, że porusza biodrami w stałym tempie.
    Kasamatsu był we mnie.
    Poderwałem się nerwowo, wróciła mi świadomość, lecz było już za późno. Choć zacisnąłem się na nim, o dziwo nie czułem bólu, przynajmniej nie takiego, który by mi przeszkadzał. Ledwie pojedyncze ukłucia, delikatne szczypanie, kiedy jego członek poszerzył nieco mój odbyt. Poza tym czułem jedynie niezwykłą przyjemność, kiedy jego członek pieścił moje wnętrzności.
    Jęknąłem przeciągle, zaciskając dłonie na jego ramionach. Kasamatsu sapnął głośno, zamykając oczy i przyspieszając ruchy bioder. Nie rozumiałem, dlaczego jest mu wygodniej właśnie w tej pozycji – zupełnie jak z kobietą. W końcu Aomine mówił, że lepsze dojście jest, kiedy wypinam się ku mężczyźnie.
    Kasamatsu, dysząc ciężko i poruszając dość szybko, wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi, całując je delikatnie. Objąłem go, chcąc dać mu do zrozumienia, że wszystko jest w porządku – że jestem mu niemal wdzięczny za to, jak delikatnie ze mną postępował.
    Dłonią znów chwycił mojego członka i zaczął poruszać nią równie szybko jak biodrami. To tylko spotęgowało przyjemność, jaką odczuwałem, miałem wrażenie, że lada moment całe moje ciało eksploduje z tej ogromnej rozkoszy – i tak w pewnym sensie było, kiedy obaj doszliśmy w tym samym czasie. Poczułem w sobie jego spermę, zacisnąłem się na nim mocno, sam spuszczając się obficie. Kasamatsu nie przestawał poruszać dłonią, dopóki lepka substancja nie przestała wypływać z mojego członka. Sam w tym czasie łapałem oddech, próbując uspokoić się i zrozumieć, jakich czarów użył czarnowłosy mężczyzna, skoro byłem w stanie oddać mu się wręcz z przyjemnością.
    Kasamatsu wysunął się ze mnie leniwie, całując po raz ostatni. Usiadł ciężko na posłaniu, zerkając w stronę Momoi i Moriyamy. Oni również już kończyli, Satsuki zlizywała właśnie spermę z ust, podczas gdy mężczyzna spoglądał na mnie z zainteresowaniem.
–    Nie było jak przewrócić klepsydry, ale zgaduję, że mamy jeszcze jakieś pół godziny – powiedział Moriyama.- Starczy nam obu, jeśli trochę się pospieszymy, potem zaraz wyjdziemy.
    Kasamatsu skinął głową bez słowa i odsunął się ode mnie, z cichym westchnieniem przysuwając do Momoi. Usiadł na poduszkach, rozsuwając nogi, chwycił delikatnie jej głowę i opuścił ją sobie do krocza, by Satsuki wzięła jego członka do ust.
    Patrzyłem na to niemal z zazdrością, podczas gdy Moriyama sadowił się między moimi nogami. Prawie w ogóle nie zwracałem na niego uwagi, skupiony na przystojnej twarzy Kasamatsu.
–    Jak dobrze, że Yukio cię tak rozszerzył – westchnął Moriyama, wsuwając się gładko w moje wciąż pulsujące wnętrze.- Będzie mi łatwiej cię posuwać. Jak ci na imię, kociaku?
–    Ryouta – odparłem po prostu, odwracając się ku niemu. Jego przydługie włosy, wąskie ciemne oczy i łagodna twarz niemal psuły mi nastrój, jednak pozwoliłem, by robił co zechciał. Chociaż mężczyzna ten prawie w ogóle mi się nie podobał, mimo wszystko znów zacząłem się podniecać. Przymknąłem oczy, z westchnieniem obracając głowę ku Kasamatsu, chcąc ułatwić sobie wyobrażanie, iż to właśnie z nim kocham się po raz drugi. Wówczas, pełen zdziwienia i zadowolenia jednocześnie odkryłem, że to naprawdę pomaga.
    Odczuwałem prawdziwą przyjemność.

***

    Od tamtego dnia, kiedy kochałem się z Kasamatsu, wciąż bujałem w obłokach. Reo śmiał się radośnie, kiedy opowiadałem mu o moich doznaniach i zaskoczeniu przyjemnością, którą odczuwałem podczas seksu. Zaskakiwały mnie moje własne myśli – byłem gotów znów poczuć w sobie mężczyznę, pod warunkiem, by był to właśnie Kasamatsu. Mibuchi żartował, że być może się w nim zakochałem, zupełnie jak Kuroko w jednym ze swoich klientów, niejakim Kagamim. Ja jednak nie uważałem, by to o to chodziło. Byłem po prostu zafascynowany delikatnością i czułością, jaką okazał mi Yukio, dlatego właśnie pragnąłem znów doznać tych uczuć.
    Jakże głupi byłem, zapomniawszy, gdzie tak naprawdę się znajduję.
    Wszystkie moje przyjemne myśli i każdy najmniejszy choćby ślad uśmiechu na twarzy legły w gruzach dwa tygodnie później, kiedy wczesnym wieczorem w pokoju Magnolii zjawił się ktoś, o kim do tej pory śmiałem zapomnieć – ktoś, kogo nie chciałem już nigdy spotkać.
    Fatum Magnolii, Haizaki Shougo.
    Tamtego dnia, drżąc z przejęcia i powstrzymując się od płaczu wysłuchiwałem ciężkie oddechy Satsuki i jej nieudolne próby powstrzymywania krzyków i pisków. Nie patrzyłem na nich, nie chcąc widzieć na bladym dziewczęcym ciele czerwonych, a miejscami wręcz sinych śladów po uderzeniach dłonią. Zagryzałem wargę za każdym razem, kiedy pchnięciem zmuszał ją do zmiany pozycji.
    Najgorszy jednak, wbrew wszelkim pozorom, okazał się koniec ich spotkania.
    Piasek usypał się już niemal do końca, dlatego też Haizaki odepchnął od siebie Satsuki i usiadł z westchnieniem na poduszkach. Spoglądał na nią z pogardą, patrząc jak drżącymi dłońmi zakłada swe kimono.
–    W ogóle mnie dziś nie zaspokoiłaś, dziwko – powiedział głośno.
–    Wybacz, mój panie – odparła skruszona Satsuki, spuszczając wzrok.- Obiecuję, że następnym razem dostaniesz zniżkę.
–    W dupie mam następny raz z tobą, mam dziś fatalny humor i chcę sobie naprawdę ulżyć.- Splunął na podłogę, krzywiąc się z niesmakiem, po czym, ku mej zgrozie, skinął głową w moim kierunku, mówiąc:- Chcę jego.
    Momoi drgnęła, patrząc na mnie z przerażeniem. Odpowiedziałem tym samym, czując, jak panika ogarnia moje ciało.
–    M-mój panie, obawiam się, że twój czas już dobiega końca...
–    Przecież chcę jego, a nie ciebie, więc idź do innego pokoju i zajmij się kolejnymi klientami, a swojego kundla zostaw mnie.
–    Uhm... a... może jednak pozwolisz mi zrobić to jeszcze raz? To moja wina, że czujesz się nienasycony, postaram się bardziej, dostaniesz zniżkę, panie...
–    Wypierdalaj stąd, dziwko!- wrzasnął Haizaki.- Nie będę się, kurwa, powtarzał! Powiedziałem, że chcę jego, to znaczy, że chcę jego! Zapłacę trzykrotnie za jego parszywą dupę, toteż spierdalaj do następnego klienta, suko!
    Zarówno Momoi, jak i ja, byliśmy wstrząśnięci. Dobrze wiedziałem, że Satsuki nie ma wyboru – musiała opuścić pokój, ponieważ Haizaki był cennym klientem, jednym z tych, którzy płacili o wiele więcej niż powinni. Stracenie go równałoby się z ogromnymi stratami.
    Ale w tamtym momencie nie obchodziły mnie żadne straty. Nie chciałem tego robić, nie chciałem, by Satsuki mnie z nim zostawiała. Pragnąłem odmówić, uciec, zrobić wszystko, byle tylko nie oddawać się właśnie jemu.
–    Wedle twojego życzenia, mój panie – wydusiła z siebie Momoi, wstając. Widziałem w jej oczach łzy, kiedy mnie mijała, jednak nie spojrzała na mnie ani razu. Jej usta drżały, podobnie jak całe ciało. Wiedziałem, że za godzinę będę w podobnym stanie.
    Albo i gorszym.
–    Rozbieraj się – zażądał Haizaki, nalewając sobie do czarki sake.
    Przełknąłem ciężko ślinę, wstając. Nie chciałem tego odwlekać, chciałem jak najszybciej mieć to za sobą. Obiecałem sobie zacisnąć zęby i wytrzymać każde upokorzenie. To tylko godzina, powtarzałem sobie w myślach, to tylko godzina.
    Rozebrałem się do naga, nie patrząc na niego. Usiadłem na posłaniu, nie wiedząc, w jakiej pozycji chce to zrobić. Wiedziałem, że widzi, jak bardzo się trzęsę, wyczuwał mój strach i przerażenie.
–    Wyliż mi stopy – rzucił.
–    Pro-proszę?- Spojrzałem na niego, starając się nie okazywać obrzydzenia.
–    Słyszałeś, kurwa. Wyliż mi stopy. To gra wstępna, do cholery. Rób, co mówię.
    Odkąd obserwowałem Momoi w czasie jej pracy, nigdy jeszcze nie widziałem, by robiła takie rzeczy. Czułem się tak obrzydzony, iż bałem się, że lada chwila zwymiotuję na Haizakiego. Zaciskając zęby, zbliżyłem się do niego i z niesmakiem chwyciłem jego stopę, unosząc ją do ust.
    Jej smak był okropny, choć ciężki do rozpoznania. Nie czułem nic znanego, prócz słonawego smaku przypominającego pot. Próbowałem o tym nie myśleć, zamknąłem oczy i przestałem oddychać. Lizałem jego stopy powoli, powstrzymując odruchy wymiotne.
    Trwało to dobrych kilka minut, nim w końcu Haizaki przycisnął swoją stopę do mojego policzka i odepchnął mnie brutalnie.
–    Ohyda – mruknął.- Obciągnij mi, bo inaczej się nie podniecę.
    Spojrzałem na niego uważnie, jednak niemal natychmiast spuściłem wzrok. Nie mogłem mu przecież powiedzieć, że do tej pory nigdy tego nie robiłem – przecież byłem ledwie z dwoma mężczyznami! Wciąż byłem nie bardziej doświadczony od zwykłej dziewicy.
–    No dalej, kurwa, bierz go do ust!- warknął Haizaki, chwytając mnie brutalnie za włosy i ciągnąc za nie do swojego krocza. Jęknąłem głośno, przerażony, pospiesznie chwytając jego miękkiego członka.
    Wciąż był wilgotny od soków Momoi, i to właśnie je czułem, ssąc penisa Haizakiego. Znałem ten smak, w wiosce często zabawiałem się w ten sposób z dziewczynami, teraz jednak prócz niego czułem także osobliwy smak skóry mężczyzny. Brzydziło mnie to, chciałem jak najszybciej się odsunąć, jednak Shougo wciąż trzymał mnie za włosy, pociągnięciami zmuszając do kolejnych ruchów.
–    Kurwa, jesteś do dupy!- warknął, przyciskając mnie nagle do swojego krocza. Poczułem, że zaczyna brakować mi powietrza, krztusiłem się członkiem wbijającym się w moje gardło. Próbowałem się wycofać, jednak Haizaki trzymał mnie w silnym uścisku. Wypuścił dopiero, kiedy zaczynało brakować mi sił – wówczas odepchnął mnie, a ja zaczerpnąłem łapczywie powietrza, kaszląc gwałtownie i odsuwając się od niego.- Dokąd to?- Złapał mnie za kostkę i przyciągnął do siebie, siłą odwracając na brzuch.- Wypnij się, dziwko.
–    Nie... jestem...- Znów dostałem napadu kaszlu.- Przygo...
–    Tak jakby mnie to, kurwa, obchodziło...
    Byłem tak zajęty łapaniem powietrza, że z początku nie zorientowałem się, co robi Shougo. Kiedy jednak dłońmi chwycił moje pośladki i rozsunął je, zrozumiałem, że ma zamiar wziąć mnie siłą. Odkaszlnąłem ciężko, odwracając ku niemu głowę i patrząc na niego błagalnie, chcąc prosić, by tego nie robił, jednak wciąż nie mogłem mówić. Odruchowo zacisnąłem się mocno, nie chcąc go do siebie dopuszczać, ale on zupełnie się tym nie przejął.
    Wbił we mnie najpierw po jednym palcu obu dłoni, potem po dwa. Krzyknąłem, kiedy zaczął mnie siłą rozszerzać mimo moich protestów. Wyrywanie się mu spełzało na niczym – przygwoździł mnie do posłania, stając nade mną okrakiem, tuż nad pośladkami. Kiedy wsunął we mnie członka, cofnął dłonie i jedną z nich przycisnął moją głowę do poduszki. Moje jęki, krzyki i płacz zostały stłumione przez jedwabny, miękki materiał. Czułem, jak mój odbyt jest rozrywany od środka, jak zaczyna piec niczym żywy ogień, boleć, jakby ktoś wsuwał we mnie ostrze noża. Zaciskałem pięści na poduszkach, w jedną wgryzłem się zębami, nie mogąc wytrzymać bólu. Zamiast leżeć spokojnie i pozwolić mu robić, co mu się podoba, próbowałem mu się wyrwać, tym samym jeszcze bardziej potęgując ból. Wiedziałem, że szkodzę sam sobie, ale nic nie mogłem poradzić na własną intuicję, która nakazywała mi uciekać.
    Byłem jednak w potrzasku. Ból był nie do zniesienia, wrzeszczałbym wniebogłosy, gdyby nie poduszka, do której przyciskał mnie Haizai. Drugą dłonią raz po raz uderzał moje pośladki, jakby moje zaciskanie się na jego członku nadal mu nie wystarczało. Słyszałem jego ciężki oddech nad sobą, jego jęki i warknięcia przy każdym kolejnym, silnym pchnięciu.
    Nie rozumiałem, dlaczego nie mogę stracić przytomności, tak jak za pierwszym razem. Czy to przez przerażenie? Czy przez ból, który był najwyraźniej tak silny, że powstrzymywał mnie przed błogą utratą świadomości? Nie wiedziałem, jak długo to wszystko trwało, nie miałem pojęcia, kiedy się skończy – czułem jedynie potworny ból i spływającą między pośladkami ciepłą ciecz. W powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi, która jak na złość ułatwiała Haizakiemu ruchy.
    Po jakimś czasie zupełnie się poddałem. Nikt nie przychodził mi na pomoc, bo zapewne nikt nie słyszał moich nawoływań. Leżałem więc w bezruchu, płacząc, jęcząc i czekając tylko, aż to wszystko się skończy. W pewnym momencie sam przycisnąłem głowę do poduszki tak mocno, by się udusić, mając nadzieję, że to ukryci moje męki – nie miałem jednak odwagi, i kiedy płuca zaczęły piec mnie od braku powietrza, uniosłem nieco głowę i, łkając, znów oddychałem, czując ogień w gardle.
    Nawet kiedy Haizaki w końcu odsunął się ode mnie, nie poczułem żadnej różnicy. Leżałem na posłaniu niczym trup, łkając i skomląc, nic nie widząc przez załzawione oczy, czując przenikliwe zimno ogarniające moje ciało. Teraz w powietrzu jeszcze bardziej czuć było zapach krwi, zmieszany z potem i spermą.
    Obrzydliwy smród.
    Brązowa sakiewka wylądowała tuż przed moją twarzą, brzęcząc metalicznie. Haizaki już się ubrał, spojrzał na mnie jak na zużyty kawałek śmiecia, po czym wyszedł bez słowa z pokoju. Chwilę później do pomieszczenia wpadła Magnolia, w zarzuconym byle jak kimonie i potarganych włosach. Spojrzała na mnie z przerażeniem, długą chwilę stała w progu, po czym z płaczem podbiegła do mnie, wołając głośno służbę. Słyszałem jak mnie przeprasza, jak mówi jak bardzo jest jej przykro, mówiła, że wszystko będzie dobrze. Chciałem jej odpowiedzieć, ale nie mogłem. W oszołomieniu wciąż wpatrywałem się w sakiewkę z pieniędzmi, niezdolny do czegokolwiek.
    A Satsuki wciąż i wciąż przepraszała.

13 komentarzy:

  1. Witam! Zebrałam się w sobie i wreszcie postanowiłam się ujawnić. Wybacz, że to mój pierwszy komentarz, a czytam tego bloga od... kilku miesięcy. No, ale nie przedłużając!
    Pierwsza połowa była genialna, kij z Aomine, już go nie lubię, mam nowego ulubieńca. Kasamatsu taki delikatny i uroczy i oh-ah. Niech częściej odwiedza naszą biedną Kisię. A co do drugiej... Uwaga, odzywa się moja sadystyczna strona, czekałam na Haizakiego *-* Tak sobie myślałam, że byłoby fajnie jakby... no, z Kisią seksił. I się doczekałam. Dziękiuję, Yuuki-senpai :3* Zdecydowanie piąty rozdział stał się moim ulubionym. Tak się podniecam Shougo, że nawet Kisi mi nie żal...
    Życzę dużo weny *i, he he, oby urlopik ciągnął tak dalej*
    Amen.

    [ Miałam jakoś ładnie skomentować, a wyszło tak jak wyszło. Dlatego wcześniej tego nie robiłam .-. ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rajuśku, Twój komentarz bardzo mnie rozbawił xD Ale w pozytywnym sensie! I to bardzo : D Na początku przestraszyłam się, że ta druga połowa rozdziałów była Twoim zdaniem niesmaczna, albo w ogóle źle napisana i chaotyczna, a tu takie miłe słowa! : D Bardzo dziękuję, cieszę się, że się podobało, a jeszcze bardziej cieszę się, iż postanowiłaś się ujawnić! ^^ Mam nadzieję, że to nie pierwszy i ostatni komentarz, jaki u mnie zostawisz : D
      Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam cieplusio! ^^ ☺♥

      Usuń
  2. Yuuki-senpai, jesteś pracocholiczką ;_; (lub pisocholiczką..? XD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, jestem ;_; *nie żebym narzekała, w sumie to pisanie sprawia mi radość i po każdym napisanym tekście uśmiecham się pół dnia... jestem szalona ;____;*

      Usuń
  3. Chryzantema...Ciernie...Chryzantema..Ciernie...Chryzantema czy Ciernie?!
    UWAAAH! Głowa mi zaraz eksploduje...

    Nie chce się bardzo rozpisywać więc będę walić prosto z mostu. Na początku byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tej serii.
    Na blogu pojawił się pierwszy rozdział i po przeczytaniu pierwszych kilku zdań wyłączyłam bloga i stwierdziłam, że będę czekała na BT lub Ciernie, ponieważ -jeszcze wtedy- Chryzantema wydawała mi się nudna i nie warta tej samej uwagi co inne serie. Ale... No właśnie "ALE"!
    Właśnie dzisiaj postanowiłam obczaić, czy pojawiło się coś nowego i zobaczyłam "Chryzantema rozdział piąty".
    Siedziałam i wlepiałam gały w ten tytuł przez jakieś dziesięć minut po czym stwierdziłam, że skrytykowałam to po pierwszych kilku zdaniach i nie dałam temu nawet szansy. I właśnie dzisiaj uświadomiłam sobie, że to było totalnie debilne z mojej strony. Przepraszam Yuuki!~~
    Przeczytałam to od początku. Zajęło mi to może z godzinę ... było warto! Mogłabym rzec, że ta seria ujęła mnie za serce bardziej niż Ciernie (i tak je kocham ;3)
    Zakochałam się w Chryzantemie! Zakochałam się w TEJ fabule! Zakochałam się w TYM Kisiaczku! I to tyle! Czekam na kontynuację bo jest na co czekać!
    Co do rozdziału...był genialny! Podczas pojawienia się Haizakiego zaczęłam przeczuwać, że to może zajść troszkę...TROSZKĘ za daleko, i nie pomyliłam się. Przypuszczałam co się stanie ale moja głowa i tak zrobiła wielkie BUM!! Strasznie spodobał mi się sposób w jaki opisałaś uczucia Kise podczas gdy był -delikatnie ujmując- gwałcony. I ta myśl, że ten Ryouta chciał się w pewnym momencie nawet zabić. Pod koniec gdy Haizaki "wychodzi bez słowa" moja wyobraźnia zaczęła mówić mi, a raczej krzyczeć "To jeszcze nie koniec! On tu wróci! Bo tyłek Kisiaczka jest jedyny w swoim rodzaju" :3 ~ Z serii "niezrównoważone myśli" >.<~

    Ogólnie czekam na następny rozdział i życzę dużo weny i udanego urlopu!
    Ps. Mam małe, maluteńkie pytanko :3 Bo "pracownice" mają te swoje przezwiska, przez które są porównywane z kwiatami. Czy tytuł "Chryzantema" to pseudonim dla naszego Kise?? Jestem ciekawa,a z drugiej strony nie, bo chryzantemy kojarzą mi się z pogrzebami tzn. to są kwiaty, które najczęściej pojawiają się na pogrzebach. I nwm co mam myśleć... Kisiek umrze?! A może to on kogoś zabije?!...

    Uta... KONIEC! Miało być krótko, a wyszło jak zawsze, ten "PS" jest taki trochę nie poukładany ale, Yuukiś ty wiesz o co mi chodzi?? *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu!
      No, kochana, masz odwagę, żeby mi się tu przyznawać, żeś nie dała szansy "Chryzantemie" *psychiczny uśmiech a'la Akashi*. A tak na poważnie - cieszę się, że ostatecznie postanowiłaś to przeczytać : D A jeszcze bardziej cieszę się, że to opowiadanie spodobało Ci się aż do tego stopnia O_O Wow, wow, w sumie to do tej pory pod "Chryzantemą" nie było sporo komentarzy, więc sądziłam, że to Was raczej nudzi i nikt za tym jakoś szczególnie nie czeka... xD A co do tytułu, to on się jeszcze wyjaśni, także trzeba czekać za kolejnymi chapterami : D
      A komentarz, moim zdaniem, jest zupełnie poukładany i bardzo się cieszę, iż go otrzymałam *3*
      Dziękuję za miłe słowa, pozdrawiam Cię ciepluśko ☺☻♥

      Usuń
  4. Jak ja gnoja dopadnę! Jak ja mu do dupy nakopie i druciaka do czyszczenia komina wsadzę to kurna na kolanach ten durny Haizaki będzie mnie prosił o rozrywanie końmi!!! Mój biedny Kisiaczek T.T Teraz tylko czekam aż przybędzie książę na białym koniu [czyt.: Aomine na zdychającym ośle] i uratuje księżniczkę [czyt.:Ryota ]!
    Ale ogólnie to rozdział mi się podobał, żeby nie było!!! XD i wgl to takie fajne zestawienie, najpierw taki cukier, tęcza i jednorożce, a potem sól, wybielacz i odrąbane głowy jednorożców XD inaczej niż zazwyczaj. =D
    no to co się nagadałam to się napisałam, więc tego pozdrowionka, weny i spokojnego wypoczynku ;3 ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "cukier, tęcza i jednorożce, a potem sól, wybielacz i odrąbane głowy jednorożców" - padłam xD
      Cieszę się, że rozdzialik się podobał : D Bardzo dziękuję za komentarz, ja również pozdrawiam! ^^

      Usuń
  5. Rozdział cudowny *^* tyle emocji. Biedna Kisia ale scena była cudna.
    Pozdrowienia~ weny i wypoczywaj dalej~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszem się bardzo! *-*
      Dziękuję za komentarz, cieplusie pozdrowionka przesyłam ☺☻♥

      Usuń
  6. Pierwsza część skradła mi serce. Była perfekcyjna, naprawdę cud miód i malinki.
    Druga była ostra. Choooleeernie ostra. I w sumie nie było źle, aczkolwiek gustuję w yaoicach typu pierwszego. Tak czy siak było supi. Bardzo podoba mi się Chryzantema, ogólnie sam pomysł na to opowiadanie mi się podoba. Bardzo dobrze wiesz, że cenie sobie oryginalność. Dlatego tez wciąż i wciąż czytam Twoją twórczość. Wszystko jest niesamowicie oryginalne i jedyne w swoim rodzaju. Tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (/)////////////////////////(\)
      Zaraz się rozpuszczę od Waszych komplementów xD I Wy się dziwicie, że jestem uzależniona od pisania! XD
      Cieszę się, że się podobało : D Dziękuję bardzo za komentarz! ^^ Pozdrawiam cieplutko ☺☻♥

      Usuń
  7. Zazwyczaj nie pisze komentarzy,bo już dawno sie zorientowałam że mi to nie wychodzi,ale... pod takim rozdziałem to zbrodnia po sobie śladu nie zostawić!!!
    Cudowny rozdzialik!!!!!!!!!!!! Po prostu do kocham i tyle! Nad pierszą połową się dosłownie rozpływałam,a druga też cudowna choć prawdę mówiąc gustuję raczej w gejozach typu pierwszego...
    No i to zakończenie... nie starczy mi przymiotników żeby je właściwie uhonorować *-*

    Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny <3

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń