[Chryzantema] Rozdział siódmy

    To był pierwszy raz od czasu zostania męską kurtyzaną, gdy czułem się tak swobodnie w towarzystwie drugiego mężczyzny. Nie ukrywam, iż początkowo obawiałem się spotkania z Aomine sam na sam, nie ze względu na moje przykre doświadczenia z Haizakim i złe wspomnienia, a raczej z powodu naszego pocałunku.
    Być może to brzmi śmiesznie i niedorzecznie, ale czułem się wówczas całkiem szczęśliwy.
–    A więc jesteś żołnierzem, Aominecchi?- zapytałem z lekkim uśmiechem. Ja i Daiki mieliśmy dla siebie bardzo dużo czasu, albowiem ten wykupił mnie, a raczej dla mnie aż trzy godziny.
–    Tak – potwierdził ciemnoskóry, nalewając sobie odrobinę sake. Ja nie mogłem kosztować tego trunku, pozwoliłem sobie jednak przynieść z kuchni herbatę. Sączyłem ją teraz powoli, bawiony opowieściami Aomine o krajach za oceanem.- Kiedy usłyszałem o naszym sojuszu z Ameryką i o tym, że lud ów poszukuje chętnych do swoich szeregów, oferując w zamian sowite wynagrodzenie, postanowiłem się u nich zaciągnąć. Przyznam szczerze, że nie tego się spodziewałem... Sądziłem, że będą traktować mnie oschle, jak zwykłego odmieńca, zwłaszcza, że byłem jednym z niewielu Japończyków, którzy dołączyli do ich armii. Okazało się jednak, że przyjęli mnie z niemal rodzinnym ciepłem. Szybko zaprzyjaźniłem się z kilkoma żołnierzami, nawet nasz dowódca, choć z natury surowy z niego człek, potrafił okazać mi zrozumienie.
–    Ja chyba bym się z nerwów cały trząsł – powiedziałem z nerwowym śmiechem.- Dołączyć do obcej armii... to musiało być niezwykłe doświadczenie w twoim życiu. A więc żołnierze są kimś w rodzaju naszych samurajów, tak?
–    Można tak powiedzieć.- Aomine skinął głową.- Jednak u nich ważne osoby nie kupują żołnierzy, wszyscy bronią jednego mężczyznę, który nazywany jest prezydentem.
–    Prezydentem?- powtórzyłem niepewnie.- I co, on wszystkimi rządzi? Całą masą ludzi?
–    Ma do tego pomocników, generałów. Wszyscy łączą ze sobą siły i planują różne strategie obrony Ameryki oraz najazdów na inne wrogie ziemie. Interesuje cię polityka?
–    Nie.- Pokręciłem z uśmiechem głową.- Zupełnie się na niej nie znam. Ale przyznam szczerze, że w pewnym sensie pociąga mnie to państwo. Wydaje się być... takie egzotyczne. Samo patrzenie na twój strój sprawia, że chciałbym pojechać tam i bliżej poznać ich kulturę. To wydaje mi się być takie... dziwne, że oni noszą spodnie i marynarki, i że nie walczą za pomocą katan, a tych... no, tej broni palnej.
–    Strzelb – rzekł z uśmiechem Aomine.- Są całkiem przydatne, dzięki nim można zranić wroga nawet z dużej odległości, gorzej natomiast z bezpośrednim starciem. No i strzelby robią stanowczo za dużo hałasu.
–    Zabijanie z daleka wydaje się być niesprawiedliwe – zauważyłem, marszcząc lekko czoło.- Mężczyźni w walce powinni zginąć z honorem, patrząc sobie w oczy i będąc w pełni świadomi tego, że przeciwnik okazał się silniejszy czy sprytniejszy.
–    Cóż, amerykanie sprytem nie grzeszą... Ostatecznie posuwają się do wielu metod, byle tylko osiągnąć zwycięstwo.
–    Czy naprawdę chcesz służyć im aż do końca swego życia?- zapytałem, patrząc na niego z powątpiewaniem. Wiedziałem, że Aomine walczy nie tylko dla Ameryki, ale także dla Japonii, jednak mimo wszystko zaciągnął się do ich wojska, więc to musiało oznaczać, że zostanie u ich boku już na zawsze, że być może nawet pewnego dnia na stałe opuści ojczyznę.
–    Oh, nie, nic z tych rzeczy.- Ciemnoskóry pokręcił głową ze stanowczością.- Pozostanę w ich szeregach tak długo, póki sami nie pozwolą mi odejść, a czas ten zapewne nastanie po wojnie z wrogimi państwami. Jednakże nawet jeśli nastanie pokój, otrzymam propozycję dalszej dla nich pracy. Wówczas mogę się zgodzić, bądź nie, a jeżeli przyjmę ich ofertę, będę walczył u ich boku nie do końca swego życia, jak to robią samurajowie, lecz do czasu, gdy stanę się starcem niezdolnym do walki. Wówczas będę mógł odejść, a w zamian za moje długoletnie poświęcenie będę otrzymywał wynagrodzenie.
–    Nic nie robiąc?- zapytałem, wybałuszając oczy.
–    Dokładnie – zaśmiał się Aomine.
–    Ale wtedy będziesz musiał odejść, prawda? Zamieszkać w Ameryce.
–    Prawdopodobnie tak.- Daiki pokiwał głową.- Wątpię, by zechcieli przysyłać po mnie statek za każdym razem, gdy potrzebowaliby mojej siły do bitwy.
–    Chciałbyś tam mieszkać? Jak tam jest?- spytałem ciekawsko.
    Aomine roześmiał się, dolewając alkohol do swojej czarki. Przysunął się do mnie nieco bardziej, na co zareagowałem rumieńcem. Jego bliskość sprawiała, że zaczynało mi się robić niezwykle ciepło.
–    Ich kraj znacznie różni się od naszego – zaczął łagodnym tonem.- Za każdym razem, gdy tam przybywam, dreszcz przechodzi mi po plecach. Chociaż widzę znajome kolory, faunę i florę, to jednak mam wrażenie, jakby wszystko tam skąpane było w monotonnych odcieniach szarości, a każda żyjąca tam istota jedynie czekała na śmierć. Budynki wyglądają niemal jak opuszczone, większość z nich to podziurawione, na wpół zniszczone bloki, w których mieszkają przeraźliwie chudzi ludzie o wielkich oczach i mocno zarysowanych twarzach. To wojna ich wszystkich wyniszcza: zarówno ludzi, jak i budynki. Dlatego tak kocham powroty do Japonii; kiedy uderza mnie zieleń naszych wysp, róż kwitnących kwiatów wiśni, tysiące odpowiednio dobranych barw, budujących niezwykły klimat. Japonia to piękno samo w sobie. Poza tym, u nas jest wiele świąt, mamy bogatą kulturę i obyczaje, podczas gdy Ameryka wydaje mi się być... nudna. Nie ma tam żadnych świątyń, nie organizuje się uczt ani biesiad na cześć bogów; oni mają tylko jednego boga. I nazywają go po prostu „Bogiem”.
–    I to jest bóg od... wszystkiego?- zapytałem.
–    Tak.- Aomine skinął głową.
–    O rany – zaśmiałem się.- W takim razie muszą być naprawdę nieszczęśliwi! Jeden bóg z pewnością jest tak zajęty, że nie ma czasu ich wysłuchać. Nie to co nasi!
–    Racja.- Daiki uśmiechnął się, znów upijając łyk alkoholu.- Jestem pewien, że kiedy zakończy się wojna, w Ameryce będzie o wiele ładniej. Może wtedy cię tam zabiorę? Chciałbyś zobaczyć Amerykę?
–    Chciałbym – potwierdziłem z uśmiechem.- Ale zanim stąd wyjdę, minie sporo lat, a wątpię, bym kiedykolwiek zdołał zaoszczędzić tyle pieniędzy, by przeprawić się przez ocean!
–    Ze mną byłoby to możliwe – powiedział Daiki.- Kiedy już uwolnię Satsuki, zacznę zbierać pieniądze na ciebie.
    Roześmiałem się na te słowa, sądząc, że to żart. Zdziwiła mnie jednak całkiem poważna mina Aomine. Mężczyzna bez słowa komentarza napił się sake.
–    Dlaczego niby miałbyś to robić?- zapytałem retorycznie, uśmiechając się do niego lekko. Nic nas przecież nie łączyło, byliśmy sobie praktycznie obcy. Owszem, zbliżyliśmy się do siebie odrobinę poprzez rozmowę oraz wcześniejszy pocałunek, poza tym przyjaźniłem się z jego przyjaciółką, służyłem jej... ale jaki niby mógłby mieć powód, by chcieć mnie wykupić? Przyjaźń z Satsuki to za mało, by uznać to za odpowiedni powód.
    Aomine jednak nie odpowiedział na moje pytanie. Znów upił łyk sake, następnie odłożył czarkę i westchnął przeciągle. Rozpiął swą marynarkę i odrzucił ją na bok. Zacząłem trochę się denerwować, domyśliłem się bowiem, że Daiki chce przejść do „drugiej części” naszego spotkania.
–    Czy już lepiej się czujesz?- zapytał mnie delikatnie.
–    Eh? Tak.- Skinąłem głową, uśmiechając się lekko.- Reocchi troskliwie się mną opiekował, wygląda na to, że wyleczył mnie całkowicie. Już nic mnie nie boli.
–    To z całą pewnością było bardzo przykre doświadczenie...- Aomine zacisnął dłonie w pięści.- Tacy ludzie powinni zdychać w męczarniach.
–    Strach pomyśleć jak wiele osób skrzywdził – westchnąłem ciężko.- Miejmy nadzieję, że już się tutaj nie pojawi. Aida-sama wspominała mi ostatnio, że Haizaki powinien zapłacić o wiele więcej za zranienie mnie. Więc jeśli kiedyś przyjdzie, z pewnością spłaci dług.
–    Oby nie napotkał wcześniej mnie, bo Aida-sama sporo na tym ucierpi – warknął, krzywiąc się lekko.- A zresztą... mniejsza o to, nie rozmawiajmy o nim. Wybacz, że poruszyłem temat, chcę mieć po prostu pewność, że nie cierpisz.
–    Nic mi nie jest.- Uśmiechnąłem się lekko.
–    Posłuchaj, jeśli nie czujesz się na siłach, to wystarczy powiedzieć. Nie mam zamiaru zmuszać cię do czegokolwiek.
–    Bardzo ci dziękuję, Aominecchi – powiedziałem z wdzięcznością, pozwalając sobie ostrożnie dotknąć jego dłoni.- To wiele dla mnie znaczy. Ale nie musisz się o mnie martwić, naprawdę wszystko jest w porządku. I... nie chcę cię oszukiwać, ani zatajać przed tobą własnych motywów, ale nie ukrywam, iż... potrzebuję tego – wyszeptałem, zagryzając wargę z zawstydzenia.- Wiem, że to okrutne, wykorzystywać cię w ten sposób, ale jesteś jedynym mężczyzną, do którego mogę mieć zaufanie. Dopiero zaczynam bycie męską kurtyzaną i, choć niezwykle mnie to brzydzi, pragnę się odpowiednio do tego przygotować. Wiem, że będę spięty na początku, ale proszę cię, bądź dla mnie cierpliwy. Nie jesteś mi nic winien i niczego mi nie zawdzięczasz, pozostaje mi więc jedynie prosić cię o to, abyś okazał mi serce i spróbował być tak delikatny, jak za pierwszym razem.
–    Raczej mi się to wtedy nie udało – westchnął Aomine, mocniej ściskając moją dłoń.- Straciłem nad sobą panowanie i nie będę kłamał – obawiam się, że to znów może się stać. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak piękny jesteś i jak bardzo twoje ciało, a wręcz sama obecność wpływa na mnie.
–    Mi-miło mi... chyba...
–    Rozumiem, że brzydzi cię stosunek ze mną, jednak obiecuję się postarać. Z chęcią ci pomogę, w końcu ostatecznie nie będę jedynym, a rad jestem, iż obdarzyłeś mnie zaufaniem...
–    T-to nie tak, że seks z tobą mnie brzydzi, Aominecchi!- wykrzyknąłem gorączkowo.- Brzydzi mnie jedynie to, do czego ostatecznie jestem zmuszany. Wolałbym... no nie wiem, wybierać sobie chociaż...- Poczułem, że moje policzki niemal płoną od intensywnego rumieńca.- W-wiem, że to nie brzmi najlepiej, ale gdybym miał możliwość odmówienia Haizakiemu czy też jakimś grubym, ohydnym, spoconym m-mężczyznom, t-to, no nie ukrywam, że bardzo bym się c-cieszył...
–    A mnie byś pozwolił?
–    Tak!- Spojrzałem na niego z zapałem, nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, że nie pytał poważnie.- Aominecchi, jesteś nie tylko przystojny, ale i wręcz... no... no kochany! Wcale nie zależy ci tylko na własnych przyjemnościach, przede wszystkim myślisz o Momocchi, a także o mnie, bo starasz się zadbać o mój komfort! Szczerze mówiąc, gdybym miał jakikolwiek wybór, to oddawałbym się tylko tobie!
    Do tej pory Aomine patrzył na mnie z wyraźnym zaskoczeniem, jednak po ostatnim zdaniu jego szczęka opadła, a on zarumienił się po same uszy.
    Wyglądało na to, że powiedziałem trochę za dużo...
–    Uhm, przepraszam, nie chciałem cię wprowadzić w zakłopotanie...
–    Nie, nie, nie czuję się zakłopotany!- powiedział Aomine, odchrząkując głośno.- Coś ty! Ja, zakłopotany? Też coś, hahaha!
–    Oh, rozumiem...- mruknąłem, choć niezbyt przekonany. Być może rzeczywiście wcale go nie zawstydziłem, ale dlaczego tak się czerwienił? Czyżby miał gorączkę?
–    Więc, ehm...- Znów odchrząknął.- Mamy jeszcze prawie dwie godziny, nie musimy się spieszyć, prawda?- Przytaknąłem.- W takim razie, może zaczniemy... tego, no... n-nie... n-niewinnie?
–    To znaczy?- zapytałem niepewnie.
–    No... jeśli nie masz nic przeciwko, to chciałbym cię pocałować...
    Poczułem kolejną nagłą falę ciepła, przepływającą przez całe moje ciało. Nie rozumiałem, skąd u mnie brała się tego typu reakcja, jednak wystarczyły same słowa Aomine, delikatny ton jego głosu i ciepłe spojrzenie, by zniewolił mnie do reszty.
    Gdyby chciał, z całą pewnością przekonałby mnie jeszcze do wielu, wielu innych rzeczy.
    Pierwsze chwile naszego zbliżenia były rzeczywiście niewinne. Daiki nie spiesznie pochylił się nade mną, składając na mych ustach motyli pocałunek, trwał przez moment w bezruchu z zamkniętymi oczami. Usłyszałem jak przełyka ślinę. Następnie rozchylił nieco wargi, gotów pogłębić pieszczotę, ja sam również poszedłem w jego ślady, nieco bardziej nieśmiało lecz ochoczo przyjmując słodycz jego ust.
    Dłoń Aomine powędrowała do mojego pasa, powoli odwiązała go i wsunęła się pod materiał kimona, dotykając rozgrzanej skóry. Wzdrygnąłem się lekko, czując łaskoczący dreszczyk, przysunąłem się jeszcze bliżej ciemnoskórego mężczyzny.
    Nawzajem zdjęliśmy swoje ubrania – jego marynarka była nieco szorstka w dotyku, jednak zainteresowały mnie jej wąskie rękawy, przylegające do ciała, podobnie jak i spodnie. Gdy byliśmy już zupełnie nadzy, Aomine delikatnie pchnął mnie na miękkie poduszki ułożone na posłaniu, sam zaś usadowił się wygodnie między moimi nogami. Denerwowałem się, widziałem jak moje uda i kolana drżą nieznacznie, acz widocznie – Daiki również to zauważył, jednak przesunął jedynie dłonią po mym lewym udzie, pochylając się niżej, by znów mnie pocałować. Objąłem jego szyję ramionami, witając z westchnieniem tę delikatną pieszczotę.
    Starałem się zapomnieć o wciąż rosnącym zdenerwowaniu, oddając się przyjemnościom, jednak nie było łatwo – byłem spięty, czułem jakby moje ciało samo zaciskało się silnie, choć Aomine nie zrobił niczego wskazującego na to, że już teraz chce we mnie wejść. Był powolny i cierpliwy, leniwie całował moje usta, szyję i dekolt, zniżając się ostrożnie aż do sutków. Krzyknąłem cicho, kiedy wziął jednego z nich do ust i zaczął delikatnie ssać. Zagryzłem wargę, zaciskając powieki, odruchowo zapragnąłem ścisnąć ze sobą nogi, tym samym więżąc w ich uścisku Daikiego. Jemu jednak najwyraźniej się to spodobało, usłyszałem bowiem jego cichy jęk, a on sam sięgnął dłonią do tyłu i przytrzymał moje udo przy jego biodrze.
    Wsunąłem dłoń w jego włosy, oddychając głęboko. Czułem dreszcze przechodzące po całym moje ciele, kiedy raz po raz Aomine ostrożnie przygryzał sutek, lub kiedy zataczał językiem powolne kręgi wokół niego.
    Jego pocałunki zaczęły powoli sunąć wzdłuż mojego ciała, wytyczając językiem płomienny szlak na klatce piersiowej i brzuchu, niebezpiecznie zbliżając się do najwrażliwszej części mojego ciała. Obsypał pocałunkami mojego członka, ściskając lekko jądra, następnie zaś przesunął wzdłuż niego językiem. Z moich ust wyrwał się przeciągły jęk, palce obu dłoni zacisnąłem na granatowych włosach, szarpiąc nimi odruchowo. Moje podniecenie rosło z każdą kolejną chwilą.
    A to był dopiero początek.
    Kiedy Aomine niespodziewanie wsunął mojego penisa do swych ust, zaczerpnąłem głośno powietrza, wyginając biodra ku niemu. Czułem, że zaczyna brakować mi powietrza, jednak w moich płucach zadziałał jakby hamulec, który nie pozwalał mi ich użyć. Jedyne na czym byłem w stanie się skupić to gorący język Daikiego – czułem tylko jego dotyk i tylko jemu poświęcałem swoją uwagę.
    Zaskakujące było to, jak szybko doszedłem. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to przynosi mi tak wielką rozkosz – czułem zawstydzenie, kiedy spuściłem się wprost do ust Aomine. Chciałem go przeprosić, ale głos uwiązł mi w gardle, a sam Daiki, zarumieniony, spojrzał na mnie uważnie, przecierając usta.
–    Odwrócisz się?- zapytał nieco ochrypłym głosem, przecierając usta wierzchem dłoni.
    Ledwie mogłem się podźwignąć, tak bardzo trzęsły mi się nogi – nie było to jednak powodem zdenerwowania. O dziwo, te powoli mijało, zastąpione chęcią odczuwania kolejnych przyjemnych doznań. Nie byłem jeszcze przesadnie rozluźniony, jednak gdzieś w głębi siebie wierzyłem, że zdołam przygotować się dla Daikiego, jeśli tylko ten da mi odrobinę czasu i odpowiednio mnie przygotuje.
    Odwróciłem się posłusznie, stając na czworakach i wypinając się ku niemu. Wciąż czułem się nieco niezręcznie w tej pozycji, jednak mój umysł zasnuło coś w rodzaju mgły, nie byłem w stanie trzeźwo myśleć o tym jak perwersyjnie musiałem wyglądać w tamtej chwili.
    Dłonie Aomine były niezwykle ciepłe, niemal gorące. Miałem wrażenie, że ich dotyk pozostawia na mojej skórze rozgrzane ślady, najpierw na udach, potem na pośladkach. Opierając się na przedramionach, przyciągnąłem do siebie jedną z poduszek, by móc lada moment ukryć w niej twarz. Usłyszałem odgłos otwieranej buteleczki ze śliską substancją używaną do tego rodzaju seksu, odczekałem chwilę w napięciu, aż w końcu poczułem drażniący mój otwór palec Daikiego. I znów, nie spieszył się, powoli wsuwał go i wysuwał, niemal leniwie poszerzając mnie coraz bardziej.
    Skupiłem się na odczuwanej przyjemności, dzięki czemu zdołałem całkiem szybko przyzwyczaić się – jednak wciąż był to tylko jeden palec. Kiedy doszedł drugi, nieco więcej czasu zajęło mi przystosowanie się do niego. Mimo rozkoszy, mimo jęków i westchnień i jęków, które wydobywały się z mojego gardła, Aomine wciąż musiał pozostawać cierpliwym.
    Kiedy Daiki zaczął wsuwać trzy palce jednocześnie, odruchowo zacisnąłem się na nich silnie. Zagryzłem wargę, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy bezradności, mając wrażenie, że to już koniec, że z całą pewnością nie będę w stanie się rozluźnić, że nie będę mógł postąpić nawet najmniejszego kroku dalej – jednak Aomine poczekał chwilę, po czym, gdy nadal nie uczyniłem żadnych „postępów”, zaczął powoli głaskać mnie po plecach.
    To było przyjemne uczucie. Jego rozgrzana dłoń sunęła wzdłuż mojego kręgosłupa, odrobinę szorstka, a jednak niezwykle delikatna. Z początku nieco zaskoczył mnie ten gest, jednak po chwili bardziej zdumiał mnie fakt, że dzięki temu zaczynam czuć się... inaczej. Bezpieczniej? Z całą pewnością lepiej, może też nieco pewniej. Oddychając głęboko, zacisnąłem powieki, zdeterminowany, z mocnym postanowieniem, by więcej się nie mazać. Byłem przecież mężczyzną!
    Upłynęło jeszcze kilka długich minut, nim w końcu udało mi się rozluźnić. Palce Aomine nie wsuwały się zbyt głęboko, jednak w pewnym momencie niemal musnęły wrażliwe miejsce wewnątrz mnie, co nieco mnie zrelaksowało. Nie miałem odwagi prosić Daikiego, by powtórzył to, dlatego milczałem, z całych sił próbując się rozluźnić.
    Aomine powoli wycofał się, wysuwał każdy palec po kolei. Zniżyłem się nieco bardziej, słysząc szelest poduszek, gdy Daiki poruszył się, chcąc przybrać dogodną pozycję. Teraz moje zdenerwowanie wzrosło, nie pozwoliłem jednak na to, by mną zapanowało – odetchnąłem głęboko, a myśl o ciepłym, czułym dotyku ciemnoskórego pozwoliła mi się uspokoić.
    Daiki odczekał jeszcze chwilę, nim wsunął się we mnie bardzo powoli, stopniowo zagłębiając coraz bardziej. Byłem mu za to wdzięczny, bo dzięki temu w zupełności mogłem się przyzwyczaić do nowego uczucia. Usłyszałem, jak próbuje powstrzymać jęk, jednak na nic mu się to zdało. Oddychał ciężko, raz po raz stękając z wysiłku, jaki sprawiało mu powolne tempo naszej miłości.
    Zacisnąłem dłonie na poduszkach, kiedy zaczął się we mnie poruszać. Z początku poczułem niewielkie ukłucie bólu, jednak szybko ono minęło i mogłem bez reszty poświęcić uwagę tylko uczuciu przyjemności. Członek Aomine muskał mój wrażliwy punkt, wprawiając moje ciało w drżenie, czułem się niesamowicie. Odruchowo sam zacząłem poruszać biodrami w przód i tył, nabijając się na męskość Daikiego, do momentu w którym ten nie przytrzymał moich bioder. Wówczas przyspieszył własne ruchy, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że może sobie na to pozwolić, skoro zacząłem odpowiadać na tę pieszczotę.
    I, niech mi bogowie wybaczą, nie miałem nic przeciwko.
    Seks z kobietami był przyjemny, lubiłem to uczucie gdy zagłębiałem się w ich łonie, jednak w porównaniu z tym, co odczuwałem podczas kochania się z Aomine, wspomnienia tamtych chwil wydawały się być zupełnie nieważne, nieistotne, niewarte przypominania sobie o nich. Mogłem jedynie oddać się zupełnie chwili obecnej – w całości dać się jej pochłonąć.
–    Ah... Aominecchi!- jęknąłem przeciągle, wypinając się ku niemu.
–    Wszystko w porządku?- zapytał Daiki, pochylając się nade mną i chwytając mojego członka wciąż śliską od płynu dłonią. Zaczął poruszać nią wzdłuż niego, przez co odczuwana przeze mnie rozkosz stała się dwa razy silniejsza.
    Stęknąłem, chwytając jego nadgarstek – nie poruszałem nim, nie nakazywałem mu zwolnić czy przyspieszyć; chciałem po prostu trzymać go za rękę, być możliwie jak najbliżej niego.
    Daiki zwolnił na moment, przez chwilę pieszcząc mnie jedynie dłonią, po chwili znów wznowił ruchy bioder. Czułem, że z każdą kolejną chwilą słabnę, moje nogi trzęsły się, nie będąc w stanie utrzymać się w tej pozycji – tak bardzo zatracałem się w tamtej chwili. W pewnym momencie Aomine musiał mnie wręcz podtrzymywać za biodra, ponieważ zacząłem z wolna rozsuwać nogi i zniżać się ku poduszkom.
    Byłem pewien, że odgłosy naszych przyjemności słychać na korytarzu, a może i nawet w pokojach obok. Nie dbałem jednak o to, choć był moment, kiedy próbowałem zamilknąć, zawstydzony. Ostatecznie przestałem się powstrzymywać, raz po raz jęcząc wyjątkowo głośno.
    W końcu doszedłem jako pierwszy, brudząc posłanie. Tym samym zacisnąłem ścianki mojego odbytu, przez co Daikiemu trudniej było się we mnie poruszać, lecz jednocześnie rozkosz została zwiększona – po chwili usłyszałem jak dyszy ciężko, pojękując, mocno nabijając się we mnie i pozostawiając w mym wnętrzu spermę.
    Osunąłem się na posłanie, zapominając o tym, że moment wcześniej nieco je poplamiłem. Dysząc ciężko próbowałem odetchnąć głęboko, uspokoić szalejące w piersi serce. Aomine ułożył się bokiem przy mnie, by móc na mnie patrzeć. Uśmiechnął się lekko, odgarniając moje włosy.
–    Było lepiej, prawda?- zapytał, łapiąc oddech.- Lepiej, niż za pierwszym razem?
–    Mhm...- Pokiwałem głową, nie mając siły wydobyć z siebie głosy. Uśmiechnąłem się do niego nieśmiało, mając nadzieję, że to zmieni jego niespokojny wyraz twarzy. Podziałało.
–    Wiesz, mamy jeszcze prawie godzinę... Myślę, że trochę odpoczniemy i może jeszcze trochę popieścimy?
–    Jasne – mruknąłem, czerwieniąc się mocno na twarzy.- N-nie mam nic... przeciwko...
    Aomine uśmiechnął się, zadowolony, po czym ułożył się wygodnie i, wpatrując się we mnie, nie przestawał głaskać mnie po głowie. Ja sam patrzyłem na niego jak na pięknie namalowany obrazek, nie wierząc w to, że dane mi było spotkać kogoś tak wyjątkowego, jak on.
    To było prawdziwe szczęście w nieszczęściu.

4 komentarze:

  1. W~s~p~a~n~i~a~ł~e~!!!! Yuuki~chan~!
    No po prostu...
    No...
    No...
    No nie wiem jak to opisać, ale to jest tak pięknie opisane, że... Że czuje się jakbym miała ten stosunek wprost przed moimi oczyma! Jakbym była tego świadkiem i stała tam w rogu obserwując ich i słuchając ich rozmowy.
    I to jest piękne, wspaniałe, cudne, niesamowite!
    Za każdym opowiadanie, rozdziałem i zdaniem czuję coraz większą miłość do twojego stylu. Po prostu jesteś urodzoną pisarką i zdecydowanie jedną z moich ulubionych :)
    No i nic więcej nie mogę dodać oprócz tego, że seks był zajebisty i tyle D:
    Ah! I moich oczu doszły słuchy ( <--- ach te piękne zdanie!) że po skończeniu chryzantemy bierzesz się w końcu za SZOTY! I zamówienia! Yaaay~! *szczęście* To super Yuuki~senpai! Pozostaje mi tylko nadzieja, że wśród tych zamówień gdzieś zadomowiło się LevixEren ponieważ mam chcicę jak sęp na padlinę!
    Ale pamiętaj! Nie przemęczaj się i odpoczywaj :)
    Pozdrawiam i całuje~! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. *o*... Yaay!!! Jak słodko! Pozdro zazdro z podłogi :3 ja też ciem XD
    kchichi Aomine tak bardzo męski mężczyzna- "ja zakłopotany?" turlam się, jak dla mnie to taka wisienka na torcie... albo na Kise =D
    Pozdrowionka i ciepłe tulaski :3 *w oczekiwaniu na kolejne rozdziały*

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko święta kocham to nooo

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń