Od dawna
nie czułem się tak wspaniale. Stojąc w polu z rozłożonymi rękoma, z uśmiechem
na twarzy i przymkniętymi oczami rozkoszowałem się powiewem wiatru, który
rozwiewał mi włosy. Czułem zapach świeżo upieczonego chleba, niemalże czułem na
języku jego smak.
Pierwszy
raz w życiu miałem tak ogromną ochotę roześmiać się jak najgłośniej, tak, żeby
cały świat wiedział, jaki jestem szczęśliwy. Dopadła mnie przemożna chęć
pobiegnięcia przed siebie, nieważne gdzie, by za chwilę rzucić się w trawę, do
jeziora, czy nawet w błoto! Wyzwolić tę kumulującą się w moim ciele energię.
Rozglądam
się wokół siebie, szukając cię. No tak, przecież przyszedłem tutaj sam. Nie
możesz więc być gdzieś w pobliżu. Pewnie siedzisz w jadalni, razem ze
wszystkimi.
A może dziś
wyznam ci miłość?
To dobry
pomysł! Przecież rzadko kiedy czuje się taką euforię! Mam wrażenie, że mogę
zrobić tysiąc rzeczy na raz, a pierwsze na liście jest właśnie powiedzenie ci
tych dwóch magicznych słów.
Odwracam
się za siebie i ruszam biegiem ku wiosce. Chcę jak najszybciej cię znaleźć.
Biegnąc, myślę o tym, jak zareagujesz na to, co ci chcę powiedzieć. Na pewno
będziesz zaskoczony! No bo jaki chłopak spodziewałby się wyznania od swojego
kolegi?! A więc będziesz zaskoczony...co dalej? Jeśli zaczniesz się śmiać, będę
śmiał się razem z tobą. Jeśli się zdenerwujesz, przeproszę cię. Możesz też
poczuć obrzydzenie, a na to nie będę już miał wpływu. Możesz się rozpłakać, ale
po to tu jestem, by w każdej chwili cię pocieszyć. Ale...jeśli się
ucieszysz...jeśli odwzajemnisz moje uczucia...porwę cię! O tak, porwę cię i
zaprowadzę do pewnego pięknego miejsca, którego jeszcze ci nie pokazałem! Jest
cudowne, spodoba ci się! Zakochasz się w nim, tak jak ja! I spędzimy tam cały
dzień! Tylko ty i ja!
Wbiegam do
wioski i zwalniam kroku. Dyszę ciężko, brak mi tchu. Rozglądam się szybko, nie
wiedząc, w którą stronę teraz iść. Gdzie jesteś?
Już wiem!
Na pewno jesteś w jadalni, zawsze tam przesiadujemy, razem z Connie i Sashą.
Muszę szybko cię znaleźć, nim pożrą mnie te płomienie namiętności! Czuję się,
jakbym zwariował...
-
Cześć wszystkim!- witam się, kiedy tylko wbiegam do jadalni.
Rozglądam się po pomieszczeniu: widzę wszystkich, prócz Ciebie.
-
Dziwnie się czuję, kiedy go tu nie ma...jest strasznie
cicho...- wzdycha Sasha, podpierając dłonią rękę i zupełnie mnie ignorując.
-
Taa, też tak myślę – mruczy pod nosem Connie.
Faktycznie, nie ma cię tutaj.
Już mam pytać się naszych przyjaciół, gdzie się
podziałeś, kiedy nagle podchodzi do stołu Eren:
-
Widziałem go. Siedzi na wzgórzu, pod wielkim dębem.
Aha! Więc to tam siedzisz. No
tak, mogłem się domyślić. Pamiętam, jak poszliśmy
tam razem po raz pierwszy. Była straszna ulewa, więc
skryliśmy się pod tym ogromnym drzewem i opowiedziałeś mi wtedy, dlaczego
postanowiłeś dołączyć do Zwiadowców. Powiedziałeś też wtedy, że bardzo mnie
lubisz i cieszysz się, że mnie poznałeś. Wiesz, że to właśnie wtedy po raz
pierwszy miałem ochotę Cię pocałować?
Dobiegam w końcu do celu. Dąb
znajduje się na wzgórzu, ja stoję teraz u jego
podnóża i patrzę w twoim kierunku. Leżysz na trawie z oczami
przesłoniętymi ręką. Uśmiecham się i podbiegam do Ciebie, a kiedy jestem już
obok, siadam na trawie i wzdycham głośno.
-
Szukałem cię, Jean!- mówię, wyciągając przed siebie nogi.- Mam
nadzieję, że nie chciałeś zostać sam? Nie chcę ci przeszkadzać...
Spoglądam na Ciebie, czekając aż
w końcu mi odpowiesz. Nic jednak nie mówisz.
Oddychasz miarowo i spokojnie, widzę, jak Twoja klatka
piersiowa unosi się powoli i równie powoli opada. Przymykam oczy. Tak bardzo
chcę przyłożyć głowę do Twojej piersi i wysłuchać bicia Twego serca. Ciekaw
jestem, w jakim rytmie ono gra?
-
Jean, śpisz?- pytam cicho, siadając po turecku.
-
Marco...- wzdychasz cicho.- Znowu pobiłem się z Erenem...
-
O co?- pytam z uśmiechem.
-
Wkurzył mnie tym swoim wielkim gadaniem o życiu i sensie walki
z tytanami...
-
Wiesz, Eren czasem ma rację...
-
On nie ma racji!- przerywasz mi krzykiem.- Jaki sens ma walka
z nimi?! Nieważne ile z nich wybijemy, jeden po drugim będą umierać, nawet o
tym nie wiedząc! Nawet jeśli zabijemy ich wszystkich, to i tak przegramy, bo
oni są niezwyciężeni! Zabijając naszych bliskich...dla nich to jak podwójne
zwycięstwo...prawda?
-
Co masz na myśli?- pytam cicho, kurcząc się z niepokoju. Nie
tak miała wyglądać nasza rozmowa...
-
Wierzę, tak jak ty...- szepczesz.- ...że pewnego dnia nasz
świat uwolni się od tytanów...Ale co to za świat, jeśli nie możemy dzielić go z
tymi, którzy polegli? Co to za wolność, jeżeli nie możemy się nią cieszyć my
wszyscy? Co to za zwycięstwo...jeżeli w ostateczności zabici zostają ludzie,
których kochaliśmy, a wraz z nimi umiera sens naszego istnienia? Marco...kocham
cię...
-
Eh?!- czuję rumieńce na twarzy. Patrzę na Ciebie, zszokowany.
Przyciskasz dłonie do oczu i łkasz głośno.
-
Kocham cię, Marco...kocham cię...kocham, kocham, kocham!!! Tak
bardzo cię kocham!
-
Jean, ja...ja też cię...!
-
Dlaczego to tak boli, Marco?- łkasz dalej, ocierając z twarzy
łzy.- Dlaczego tak piękne uczucie, najpiękniejsze ze wszystkich na świecie,
musi sprawiać nam tyle bólu?!
Czuję, że do moich oczu również
napływają łzy. Przełknięcie śliny przez ściśnięte
gardło trochę boli.
-
Wiesz, Jean...- zaczynam cicho.- To prawda, że to boli...wiem,
o czym mówisz. Sam to czuję. Ponieważ ja również cię kocham, Jean. Właściwie,
to przyszedłem do ciebie właśnie z tego powodu. Chciałem ci to powiedzieć.-
Biorę głęboki oddech i spoglądał w górę, na płynące po błękitnym niebie białe
obłoki.- Miłość to najokrutniejsze ze wszystkich uczuć. Ale i najsilniejsze.
Nieważne, jak bardzo boli świadomość, że kochamy kogoś, kogo straciliśmy, bądź
możemy stracić...to właśnie miłość do niego napędza nas do działania. To dla
niego chcemy walczyć, chcemy poświęcić całego siebie...to wszystko w imię
miłości. Cały świat opiera się właśnie na tym uczuciu. Sens twojego życia to
miłość w twoim sercu. Osoba, którą ją darzysz, może być daleko od ciebie, ale
samo uczucie pozostaje już na zawsze.- Ocieram łzy z twarzy i wzdycham cicho.-
Pragnę, byś był szczęśliwy, Jean. Ponieważ kocham cię najbardziej w świecie i
właśnie to uczucie sprawia...że wciąż tu jestem.- Znów czuję łzy płynące z
moich oczu. Odwracam się w Twoją stronę i uśmiecham się do Ciebie łagodnie.-
Zawsze będę przy tobie, Jean.- Wyciągam ku Tobie dłoń, by dotknąć Twych
rozwianych włosów.- Ale ty już mnie nie słyszysz...
Prawda?
Koniec
;___; *płacze*
OdpowiedzUsuńNie wiem co mogę powiedzieć. To było wzruszające... Ponieważ nie wiem co mogę dodać, bo aktualnie zabrało mi... mowę z palców to będzie mój najkrótszy komentarz.
Oby więcej takiej nocnej weny!
Mimo że wolę komedie, to takie wzruszające opowiadania również bardzo mi się podobają. Smutne, lecz piękne...
Czekam na więcej~! Dużo weny i czasu życzę~!
Ten moment kiedy nie wiesz jak zatrzymać łzy...
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie c: