[Ciernie] Rozdział dziewiąty


–    Czyli, mówiąc krótko, mamy przejebane, tak?- zapytał Takao Kazunari, wzdychając ciężko.
    Kuroko otworzył już usta, chcąc odruchowo zaprzeczyć, jednak w ostatniej chwili powstrzymał się i zacisnął wargi. Z nieukrywaną złością wcisnął przycisk na słupku, czekając aż zmieni się sygnalizacja. Przycisnął komórkę do ucha, by lepiej słyszeć swojego przyjaciela.
–    To o której mniej więcej będziesz?- zapytał.
–    Mam przed sobą jakieś siedem godzin jazdy zatłoczonym autokarem, w deszczu i błocie. Może zdążę na dwudziestą, ale jeśli przyniosą spluwy, daj mi znać. Nie wejdę nawet do lokalu. I nie zmieniaj tematu, draniu.
–    Co mam ci powiedzieć?- mruknął błękitnowłosy, przechodząc przez pasy, gdy zapaliło się zielone światło.- Nikomu nie pasuje ta sytuacja, ale jeśli chcesz zachować pracę, to musisz przyjechać.
–    Nawet jeśli to, czy rzeczywiście ją zachowam, jest cholernie niepewne?- zapytał ironicznie.
–    Zawsze warto spróbować. Sam mówiłeś, że ciężko jest teraz znaleźć pracę w Tokio. Dopóki nie znajdziesz czegoś lepszego, musisz to przeboleć.
–    No a co z tobą?- mruknął Kazunari, już spokojniej.- Zgadzasz się na tę podwyżkę? Wiesz, rozumiem twoją sytuację, wszyscy jesteśmy w podobnej, ale pracować dla yakuzy? Może nie jestem przesadnie inteligentny, ale coś mi się wydaje, że to jest zły pomysł. Bardzo zły.
–    Sam już nie wiem co mam robić – westchnął ciężko Tetsuya, skręcając w boczną uliczkę, prowadzącą na zaplecze restauracji.- Pół nocy nie spałem, myśląc o tym... Muszę iść na te kursy, ale w tym samym czasie muszę też pracować. Na chwilę obecną innej pracy niż ta w Yokozunie nie znajdę, a jeśli po kursach załapię się na coś normalnego i powiem Haizakiemu, że odchodzę...
–    To cię zabije.
–    Takao-kun, specjalnie nie chciałem kończyć tego zdania...- westchnął Kuroko, wchodząc na zaplecze.
–    Sorry – mruknął, wyraźnie zawstydzony. Odchrząknął głośno.- Miało być lepiej, a sypie się coraz bardziej, co?
–    Naprawdę mam nadzieję, że nie będzie tak źle – powiedział Tetsuya.- Cześć – rzucił krótko, zerkając do kuchni. Kagami, zajęty smażeniem, spojrzał na niego przez ramię i skinął mu głową.
–    Jesteś już w robocie?
–    Tak, właśnie idę się przebrać – odparł, wchodząc do szatni. Przystanął raptownie, widząc, że przy swojej szafce stoi także jego znajomy, Mayuzumi Chihiro. Przełknął ślinę, obrzucając go złym spojrzeniem, po czym podszedł do własnej szafki i sięgnął do kieszeni kurtki po klucz.- Będę już kończył, zobaczymy się wieczorem.
–    Jasne – mruknął Takao.- Daj mi znać, jeśli coś się stanie, dobra?
–    Żebyś sam mógł uratować tyłek, w ogóle nie przyjeżdżając?- prychnął Kuroko.
–    Dokładnie – powiedział wprost Kazunari.- Trzymaj się, na razie.
–    Cześć.
    Tetsuya odłożył komórkę na ławkę, następnie otworzył szafkę i zaczął w milczeniu zdejmować kurtkę.
–    Witaj, Kuroko.- Mayuzumi nie spojrzał na niego, witając się, zajęty zapinaniem białej koszuli.
–    Mogę wiedzieć, gdzie wczoraj byłeś?- zapytał Kuroko, ignorując go. Sięgnął do szafki po swój strój, po czym zaczął się rozbierać.- Wydzwaniałem do ciebie.
–    Martwiłeś się o mnie?
–    Słyszałeś, co się wczoraj działo?
–    Obiło mi się o uszy – odparł.- Kagami coś wspominał, że mieliście ciekawych gości.
–    Tak, bardzo ciekawych – mruknął sarkastycznie.- Przez to, że nie dawałeś znaku życia, musiałem zadzwonić po Momoi-san, żeby mi pomogła. Kiedy zjawił się ten cały Haizaki, spodobała mu się. Molestował ją moich oczach!
–    Więc...- Chihiro schował swoje ubrania do szafki, a następnie zamknął ją powoli.- To oznacza, że gdybym wczoraj przyszedł, to ja byłbym molestowany.
    Kuroko otworzył już usta, by dalej wyrzucać mu żale, jednak zamilkł raptownie, patrząc na niego w oniemieniu.
–    Bawi cię to?- zapytał po chwili.
–    Tak czy inaczej ci goście zjawiliby się tutaj, nieważne, czy przyszedłbym wczoraj do pracy, czy nie – powiedział spokojnie Mayuzumi, odwracając się ku niemu.- A to, że zmacałby Satsuki, to tylko kwestia czasu. Haizaki z pewnością zjawi się tutaj jeszcze nie raz.
–    Znasz go?- Kuroko zmierzył go badawczym spojrzeniem.
–    To, że mam na koncie... hmm... drobne przestępstwo kryminalne, nie oznacza, że zawitałem już do świata rządzonego przez yakuzę.- Chihiro uśmiechnął się oszczędnie.- Choć słyszałem o nim co nieco.
    Tetsuya przypatrywał mu się przez chwilę, zapinając swoją koszulę. Kiedy wylądował w Yokozunie, dość szybko polubił Chihiro, nawet jeśli ciężko było do niego dotrzeć. Mężczyzna był raczej cichy, a do tego wyjątkowo skryty, jednak mimo to on i Kuroko zaskakująco dobrze się dogadywali.
–    To gdzie wczoraj byłeś?- zapytał Tetsuya.
    Mayuzumi patrzył mu prosto w oczy, nie odzywając się. Po chwili chwycił jego krawat, do tej pory przewieszony przez drzwi szafki, zarzucił mu na szyję i zaczął go powoli wiązać.
–    Co robisz dziś wieczorem?- zapytał.
–    Jeszcze nie wiem – odparł Kuroko.
–    Może wyskoczymy na miasto?
–    Sam potrafię zawiązać sobie krawat.
–    Nie wątpię. Ale po co masz to robić, skoro ja już się tym zajmuję?- Na ustach Mayuzumiego zabłądził ledwie widoczny uśmieszek.- Swoją drogą, nie cieszysz się, że Genta zniknął? Masz przynajmniej spokój.
–    Zrobiłeś mu coś?- Tetsuya zmarszczył lekko brwi, a Chihiro zaśmiał się mrukliwie.
–    Ucieszyłbyś się, gdybym go dla ciebie zabił?- zapytał, wbijając spojrzenie szarych oczu w błękitne oczy Kuroko.
–    Raczej nie bardzo – westchnął ciężko Tetsuya.- Dość się nasiedziałeś w więzieniu, nie uważasz? Poza tym wiesz, że to dzięki niemu mogłem wynajmować moje mieszkanie. W moim przypadku zniknięcie jednych problemów, oznacza pojawienie się kolejnych.
–    Masz na myśli właściciela bloku, w którym mieszkasz?
–    A kogo innego?- Błękitnowłosy spojrzał na niego sceptycznie.- Jeśli teraz to on zacznie się do mnie dobierać, będę skończony. Nie mogę poprosić Ogiwary-kun, żeby znów przyjął mnie do siebie na jakiś czas. Jego dziewczyna miała do niego wystarczająco pretensji o to, że mieszkałem z nimi. Nie chcę, by ich związek się przeze mnie rozpadł.
–    Więc wolisz dać dupy, bo twoje dobre serduszko tak ci każe?- prychnął Mayuzumi.- Nie rozśmieszaj mnie, Kuroko. Oni nie są w twojej sytuacji, wiodą sobie spokojne życie w przytulnym mieszkanku, ruchając się po nocach, podczas gdy ty musisz się sprzedawać, żeby się utrzymać na w miarę porządnym poziomie.
–    Robiłem to za darmo – skrzywił się Kuroko.- Nigdy nie dostałem od niego podwyżki. Po prostu wynajął dla mnie kawałek rudery i dopilnował, żeby czynsz był taki, jak za przeciętne mieszkanie. Teraz, jak go nie ma, pewnie zdrożeje ze dwa, trzy razy.
–    Aż tak źle?- Mayuzumi uniósł lekko brew.
–    W moim życiu jakoś nigdy nie było szczególnie dobrze – mruknął Tetsuya.- Chyba, że w dzieciństwie, kiedy jedyne, czym się przejmowałem, to tym, że będąc zawodnikiem drużyny koszykarskiej, nie potrafię trafić piłką do kosza.
    Mayuzumi parsknął, odwracając się od niego, by ukryć uśmiech.
–    Przy... przyjęli cię?- zapytał.
–    Nie byłem taki zły – powiedział Kuroko, udając obrażonego.- Miałem inne talenty, byłem całkiem przydatny.
–    Nie wątpię – mruknął Chihiro, po czym ruszył w stronę korytarza.- Lepiej wezmę się do pracy. Muszę sobie przypomnieć to i owo, bo w pudle przynosiłem talerz z posiłkiem tylko sobie.
–    Jasne.- Kuroko zamknął swoją szafkę i schował kluczyk do kieszeni. Zabrał komórkę, którą wcześniej odłożył na ławkę, sprawdzając przy okazji, czy nie przyszła do niego żadna wiadomość. Następnie przejrzał się w wiszącym przy drzwiach lustrze i, uznając, że jest gotowy do pracy, wyszedł z szatni.
    W sali restauracyjnej nie było wiele osób. Zwykle o poranku zjawiało się góra sześciu, siedmiu klientów, którzy szybko zjadali śniadanie i wracali do swoich obowiązków. Mimo to jednak, Kuroko nieco zaskoczył fakt, że stały bywalec Yokozuny jeszcze się nie pojawił.
    Tetsuya rozejrzał się po sali, przez chwilę przyglądając się Chihiro, który obsługiwał gości z nieco chłodną postawą. Ponieważ w jego części nie usiadł jeszcze żaden klient, zajął się sprawdzaniem stanu kasy. Wydawało mu się, że choć z rana będą mieli chwilę wytchnienia, oczekując przybycia Haizakiego, lub jednego z jego ludzi. Niestety, stanowczo zbyt szybko przekonał się, że była to złudna nadzieja.
    Niecałą godzinę później, do restauracji wszedł średniego wzrostu mężczyzna o przydługich, ciemnych włosach. Miał na sobie eleganckie dżinsy i czarną, wyglądającą na zdecydowanie zbyt drogą kurtkę. Zamykając powoli drzwi, przesunął wokół spojrzeniem brązowoszarych oczu, kontemplując nawet sufit.
    Kuroko od razu domyślił się, że nie jest tu z byle powodu. Jedynym typowo bogato wyglądającym klientem, który przychodził do ich restauracji, był biznesmen Akashi Seijuurou. Żadna inna osoba z „wyższego szczebla” nie zaglądała do Yokozuny.
    Mężczyzna uniósł nieznacznie brwi, odrobinę grubsze przy nasadzie nosa. Rozpiął kurtkę, po czym, dostrzegłszy przy barze Kuroko, ruszył w jego kierunku. Tetsuya spiął się nieco, szykując na poznanie – najprawdopodobniej – swojego nowego szefa.
–    Dzień dobry – powiedział, siląc się na spokojny ton.
–    Ty jesteś Kuro Tasuya, czy jakoś tak?- zapytał, ignorując jego powitanie.
–    Kuroko Tetsuya – mruknął błękitnowłosy.- Jest pan od Haizakiego-san, jak mniemam?
–    Ta. Zaprowadź mnie do biura tej świńskiej mordy, Genty.
    Kuroko zerknął pospiesznie w stronę Mayuzumiego, ten jednak w dalszym ciągu zajęty był rozmową z gośćmi. Z niemałym zrezygnowaniem, Tetsuya odłożył puszkę kawy, którą chciał sobie właśnie przygotować, po czym gestem zaprosił nowo przybyłego do przejścia dla personelu.
–    Drzwi na końcu korytarza – powiedział, wskazując je dłonią.
–    Chodź ze mną – rzucił mężczyzna.
–    Uhm... a klienci?
–    Twój przyjaciel poradzi sobie sam przez te dziesięć minut.
    Kuroko wolał nie protestować. Ruszył posłusznie za nim, patrząc, jak mężczyzna wyciąga z kieszeni spodni klucz, a następnie otwiera drzwi biura. Oboje weszli do środka, a nieznajomy natychmiast zmarszczył nos, krzywiąc się.
–    Rany, jak tu cuchnie – warknął, podchodząc do okien i otwierając je na oścież.- Zamknij drzwi.- Tetsuya spełnił polecenie.- I siadaj.
    Usłuchał. Zajął miejsce naprzeciwko biurka, nadal spięty. Przyglądał się mężczyźnie, kiedy ten zdejmował z siebie kurtkę i zawahał się, rozglądając wokół, jakby nie wiedział, gdzie powinien ją położyć. Ostatecznie, zacisnąwszy usta, przewiesił ją przez oparcie krzesła, na którym następnie usiadł.
–    Jak długo pracujesz w tej spelunie?- zapytał.
–    Trochę ponad cztery miesiące – odpowiedział.
–    Serio?- Mężczyzna uniósł brwi.- Dlaczego to właśnie ty zajmowałeś się interesami pod nieobecność szefa?
–    Uważał, że jestem odpowiedzialny i godny zaufania – mruknął błękitnowłosy.
    I ciasny, pomyślał z goryczą.
–    Kto ma tutaj najdłuższy staż?
–    Kucharz, Kagami Taiga.
–    Potem z nim pogadam.- Mężczyzna zmarszczył brwi, wysuwając jedną z szuflad biurka i biorąc do ręki gruby kalendarz. Zaczął go przeglądać jakby od niechcenia, ze znudzoną miną.- Ilu tu pracuje ludzi?
–    Kucharz, jego pomocnik i pięciu kelnerów. Jeden z nich był akurat na urlopie, teraz jest w drodze...
–    Wiem, że Shougo kazał ci sprowadzić personel na zebranie, ale na chuj się nam ono przyda. Łatwiej po prostu porozmawiać z jedną osobą, nie uważasz?
–    Skoro pan tak sądzi...
–    Ale i tak będę musiał wszystkich poznać. Jesteście szczurami z ulicy, czy macie za sobą chociaż jakieś trzeciorzędne kursy kelnerskie?
–    Nie licząc mnie i Mayuzumiego-kun, tego, który jest teraz w sali.
–    Zdajesz sobie sprawę z tego, że tę zapchloną, śmierdzącą dziurę czeka remont?- Mężczyzna zerknął na niego znad kalendarza.- Nie mam zamiaru pracować w takich warunkach. Twój były szef miał fatalny gust, te wszystkie kolory w ogóle mi się nie podobają.- Machnął ręką w kierunku ścian.- Nazwa też brzmi jak imię dla świni, nie wspominając o tym, że cały budynek przypomina chlew. Na szczęście od teraz będziecie mieli nowego szefa. Choć nadal wkurwia mnie fakt, że Shougo przypisał mi taką ruderą... Jeden pierdolony błąd w moim życiu, a ten od razu podarował mi gówno w prezencie... Przypomnij mi, jak się nazywasz?
–    Kuroko Tetsuya.
–    Kuroko...- powtórzył cicho mężczyzna.- Kuroko... Kuroko... Kuroko...- powtarzając jego nazwisko, jednocześnie przewracał kolejne kartki kalendarza.- O, tu też Kuroko. Co to za wpisy?- rzucił mu kalendarz.
    Tetsuya spojrzał na pochyłe i eleganckie pismo Genty, zupełnie do niego nie pasujące. Co kilka dni, czasem z rzędu, czasem w odstępach, zapisana była notka w postaci jednego tylko słowa - „Kuroko”.
–    Nie wiem – powiedział cicho błękitnowłosy.
–    Jest tu takich więcej. Momoi, Kuroko, Kuroko, Kuroko, Sakurai, Sakurai, znowu Kuroko... upodobał sobie twoją dupę?
    Kuroko przełknął ciężko ślinę, milcząc uparcie. Jak niby miałby tak po prostu przyznać się do tego, że był wykorzystywany seksualnie? On, mężczyzna, który powinien postawić się temu oślizgłemu grubasowi, który powinien pokazać, że jest cennym pracownikiem nie przez jego nadstawianie tyłka, ale przez pracę...
–    No i czego się nie odzywasz?- Mężczyzna znów zabrał kalendarz.- Posłuchaj, gówniarzu, nie jestem pedałem i nie będę się do ciebie dobierał. Jestem teraz twoim szefem, a ty jesteś w bardzo kiepskim położeniu, robiąc ze mnie debila. Ciesz się, że okazuje ci dobre serce, i zamiast kazać ci wylizać mi buty, każę ci tylko odpowiedzieć na proste pytanie: czy byłeś dupą Genty?
–    Tak – odpowiedział przez zaciśnięte gardło.
–    Oj, biedaczku...- Mężczyzna pokręcił głową z udawanym politowaniem.- Ciężkie masz życie, naprawdę. Mnie matka sprzedała swoim kumplom za dwie butelki wódki, kiedy miałem osiem lat, a potem oni porzucili mnie na śmietniku. Ale zobacz teraz, jaki jestem i na kogo wyrosłem.- Uniósł ręce, uśmiechając się drwiąco.- Mam kurtkę za prawie dwieście tysięcy jenów*.
    Tetsuya nie odpowiedział, starając się również nie westchnąć z poirytowania. Rozumiał, że nie każdy miał kolorowe życie, i każdy mógł przechodzić przez gorsze bagna niż on, ale to nie znaczyło, że miał ochotę słuchać komentarzy na temat jego.
–    Dlaczego byłeś zależny od Genty?
–    Wynajmował mi mieszkanie po dość przystępnej cenie. Do tej pory zamierzałem odłożyć trochę pieniędzy i odejść, ale...
–    Ale Takeuchi odszedł pierwszy – dokończył za niego mężczyzna.- I, wierz mi, już tutaj nie wróci. Nawet jeśli się znajdzie, to czeka go spotkanie z Shougo, które raczej nie zakończy się tylko na odcięciu paru palców. Lepiej będzie, jeśli znajdziesz sobie jakąś kawalerkę.
–    Przy obecnych zarobkach nie utrzymam się długo – powiedział cicho Kuroko.- Muszę najpierw iść na te kursy baristy, a dopiero po... nie wiem, może dwóch wypłatach, będę mógł myśleć o przeprowadzeniu się.
–    Zrobisz jak chcesz, ostrzegam cię tylko, że Genta w niczym ci już nie pomoże. Twój tyłek też nieźle sobie odpocznie, bo ja nie mam zamiaru go ruszać.
–    Miło mi to słyszeć – burknął, nim zdołał się powstrzymać.
    Mężczyzna zmierzył go dość beznamiętnym spojrzeniem, następnie zaś powoli odłożył kalendarz do szuflady biurka.
–    Zdaje się, że jeszcze się nie przedstawiłem – mruknął.- Nazywam się Hanamiya Makoto, będę tutaj szefował, choć właścicielem w dalszym ciągu jest Haizaki. Jak się jednak, za pewne, domyślasz, ma zbyt wiele na głowie, żeby przesiadywać tu codziennie, dlatego przysłał mnie. Na twoje szczęście, bo to oznacza, że jesteś zwolniony z obowiązku pilnowania takich spraw jak budżet restauracji, czy dostawa żywności do kuchni. Będę waszym szefem, pełniącym jednocześnie rolę menadżera. Ponieważ ta speluna przejdzie solidny remont, wszyscy macie dwa dni wolnego. W tym czasie radzę tobie i twojemu koledze przejść błyskawiczne kursy na kelnera, bo byle szczurom płacić nie będę.
–    Jesteśmy dobrymi kelnerami – bronił się Kuroko.- Do tej pory ani jeden klient się na nas nie skarżył.
–    Bo do tej pory waszymi klientami były trzeciorzędne urzędasy i rodziny, których nie stać na fastfoody. Za dwa dni ta restauracja będzie przyjmować bardziej normalnych ludzi, na odpowiednim poziomie. Ale skoro jesteś pewien, że będziecie potrafili utrzymać przyjemną atmosferę i zadowolić klientów, to liczę na to, że szybko zobaczę efekty waszej pracy.- Hanamiya westchnął, jakby zmęczony.- Wracaj do pracy i przyślij mi tego gościa, co najdłużej pracował w tym szambie.
    Kuroko skinął głową, przełykając ślinę. Z radością opuścił biuro, a gdy tylko zamknął za sobą drzwi, wzniósł oczu ku górze. Czuł się bardziej wykończony niż po dziesięciogodzinnej harówce w sali restauracyjnej.
–    Kagami-kun?
–    No, co tam?- Taiga, który właśnie stał nad swoim pomocnikiem, doglądając jego nerwowego przyprawiania mięsa, spojrzał na błękitnowłosego.
–    Zjawił się facet od Haizakiego – westchnął Kuroko, podchodząc do nich.- Nazywa się Hanamiya Makoto, chce teraz z tobą gadać.
–    Ze mną?- bąknął Kagami, mrugając, zdezorientowany.- Na cholerę? To ty rządzisz, jak nie ma Genty.
–    Nie wiem, po co.- Tetsuya wzruszył ramionami.- Powiedział, że chce gadać z tym, kto najdłużej tu pracuje.
–    Super, jak mnie zwolni, to mam przejebane.
–    Haizaki zapewnił ci tu pracę...- mruknął Kuroko, choć sam przez chwilę zwątpił.
–    A ty gadałeś z tym Hana coś tam?- zapytał Kagami, zdejmując fartuch.- Jaki to typ?
–    Uhm...- Błękitnowłosy zmarszczył brwi, zastanawiając się przez chwilę.- Sarkastyczny?
–    No świetnie – warknął Kagami, człapiąc ze zrezygnowaniem na korytarz.- Bo ja się, kurwa, znam na sarkazmach...
    Kuroko wywrócił oczami, wzdychając ciężko. Nie miał nawet siły uśmiechnąć się pocieszająco do Sakuraia, który popatrzył na niego wręcz z paniką, trzęsąc się delikatnie. Chcąc uniknąć kłopotliwej rozmowy, wyszedł z kuchni i udał się prosto do sali, z ogromną nadzieją w sercu, że dzięki pracy będzie w stanie przestać myśleć, że jego życie zaczęło się sypać.
    Ponownie.







*200,000 jenów – jakieś 600zł.

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jako że mamy dzisiaj dzień cudów (bo CLD napisała dłuższy niż kilkuzdaniowy komentarz na telefonie, co się zdarza... prawie nigdy), to czas zrobić jeszcze jeden cud, czyli skomentować na telefonie równej Ciernie. Wynika to z tego, że będę późno e domu, a chce to skomentować dzisiaj, bo jutro wezmę się za pisanie zbiorczego komentarza z Alicji, który pewnie kilka godzin mi zajmie, a musze przed wyjazdem napisać pierwszy rozdział Monopolu... Więc no, spinam poślady, przełamuje niechęć do elektroniki w formie telefonu, mając nadzieję, że uda mi się nie przekroczyć dozwolonej liczby znaków i że słownik nie będzie szalał.

      Pewnie najwięcej osób zwróci w tym rozdziale uwagę na Hanamiyę, czyli nowe problemy (bo nie wierzę, że on taki... spokojny pozostanie do końca xd), ale jeśli chodzi o mnie, to najbardziej moją uwagę przykuł tutaj... *proszę o werble*
      DAMDAMDAMDAMDAMDAMDAMDAMDAM
      *jeszcze chwila napięcia*
      MAYUZUMI CHIHIRO, WYGRAŁ PAN DWUGODZINNY POBYT W PRYWATNYM PEPSEKTORIUM KRULA KOKOSU!
      Tak, dobrze patrzysz. Chihiro wygrał ten rozdział. I wiesz co? Nie rozumiem tego. Pisałam Ci już wcześniej (pod 6 chyba rozdziałem), że ja za nim tak średnio przepadam. A MayuKuro to już w ogóle nie lubię, bo no... No nie, król jest tylko jeden! I właśnie dlatego nie potrafię zrozumieć tego, co Ty za czary odprawiasz, ale Twojego Mayuzumiego polubiłam z miejsca. Kiedy tylko się odezwał... Ja juz wiedziałam, że to jest TA postać. TEN charakter. Po prostu TO.
      Nie wiem jak to robisz, że w ciągu niespełna sekundy jestem w sensie przekonać mnie do nielubianej postaci. Jednak to jeszcze nic. Dużo bardziej nie rozumiem jakim cudem tym prostym gestem - związaniem krawatu sprawiłaś, że nagle zapragnąłam wątku MayuKuro w Cierniach, gdzie ja MayuKuro nie trawie! Może nie tak jak AkaFuri, ale jednak. CO TY ZA CZARY ODPIERDALASZ?!
      Nie no, poważnie, nie pojmuję tego. Kilka zdań, które opis, a ja juz kocham Twojego Mayuzumiego i chcę, żeby miał coś do Tetsu, i żeby Akasz był zazdrosny... Może to dlatego, bo ten Twój Chihiro wydał mi się z lekka... Yanderyczny? Sama nie wiem czemu, przecież nic w sumie nie wskazywało w tym rozdziale na taki jego charakter. Ale jakoś tak ten pobyt w więzieniu, to chłodne spojrzenie, zawiązanie krawata, powiedzenie 'martwiłeś się o mnie' i pytanie o wieczór... Nie wiem, może to tylko przeczucie, ale w tym przeczuciu poczułam, że Twój Chihiro będzie takim lekko ciemnym charakterem. Nie do końca złym nie do końca dobrym, takim.. Pośrednim. Ale tak jak lubię. Poczułam ze odegra tu ważną rolę i będzie to taka rola, jakie bardzo lubię. Kosmiczne wibracje chyba dają się we znaki, nie?

      Rozdział był ogólnie bardzo spokojny, stanowił takie płynne przejście w fabule. Odniosłam wrażenie, że był krótszy niż poprzednie, ale to może właśnie przez ten spokojniejszy charakter.
      Zrobiłaś w nim z Takao takiego.. bardzo dbającego o własny tyłek pedała xd Ale podoba mi się taka jego wersja, choć ocenie go bardziej jak się pojawi 'na żywo'.
      A co do Hanamiyi - NIE POLECIAŁ NA SEKSOWNY TYŁEK TETSU?! JAK. TO. TOŻ. TO. NIEWYBACZALNE. Hanka, nie oszukuj się, wszyscy wiemy, że jesteś pedałem xd Przed tęczą nie uciekniesz, próżny trud xd

      P.S jestem ciekawa jak będzie wyglądała Yokozawa po remoncie xd Styl Hanki mnie bardzo... Intryguje xd

      Weny Pedale i fruwających kutasków~!

      Usuń
    2. Wiedziałam, że Mayuzumi przykuje Twoją uwagę, pedale : D I bardzo dobrze, bo Chihiro będzie tu ważnym bohaterem opowiadania. Tak. Mam już zamysł, muszę go tylko dopracować i będzie się działo :-)
      Co do tych czarów, to naprawdę są takie leciutkie zaklęcia, ja sama nie rozumiem, dlaczego tak bardzo na Ciebie działają! D: Ale to w sumie dobrze, ze ludzisz Mayu i MayuKuro (bo kto wie, czy pewnego dnia nie będziesz spermić do ekranu, czytając jakąś scenkę z nimi :-)).
      Hahahah, "Przed tęczą nie uciekniesz, próżny trud", ja pitole, pedale, trafiłaś w samo sedno xD CZYSTA PRAWDA!
      Hanka przemaluje Yokozune na różowo i ozdobi kolorowymi kwiatkami i tęczą, a sam będzie zasiadał na tronie w kształcie jednorożca, i będzie surowym wzrokiem wodził po klientach ♥
      Dziękuję za komentarz~ ☻

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Hm, no co by tu dużo gadać? Ostatnio zrobiłam się bardziej wybredna.
      A ten rozdział był... fajny? Dobra, dobra, był fajny, akcja coś tam się rusza, coś się dzieje, jest okej. Taki spokojny rozdział nie zaszkodzi całemu opowiadaniu, jednak mam nadzieję, że przyszły rozdział wpłynie na akcję i będzie trochę więcej wątków z Akashim. Bo jak na razie to ja w tym AkaKuro malutko widzę, wybacz. Ale możliwe, że to ja przesadzam. Wiesz, kocham AkaKuro, więc dla mnie nigdy za dużo, mimo wszystko odbieram wrażenie, że w tym opoku jest go stanowczo za mało.
      Ale, ale - rozdział mi się podobał. Nie działo się nic co przykułoby bardziej moją uwagę, jednak czytało się przyjemnie jak zwykle. Niecierpliwie czekam na następny rozdział i z nadzieją, że coś się zadzieje :>
      Oczywiście chciałabym też Yuuki-san, abyś mi troszku wyjaśniła jakie to opowiadanie będzie i kiedy mniej więcej akcja zacznie się rozkręcać. Bo jeśli masz w planach rozkręcić akcję dopiero za jakieś 4-6 rozdziałów, to no problem. Nie chcę tutaj hańbić, czy też źle oceniać Twoich planów, co do Cierni. Tak czy siak będę czytać, nawet jakby mocniejszy fragment AkaKuro miałby się pojawić dopiero w ostatnim rozdziale!
      Pozdrawiam serdecznie, tradycyjnie życzę weny, czasu na pisanie i mnóstwa komentarzy ♥

      Usuń
    2. *umiera*
      Właśnie ze mnie uleciała cała wena na to opowiadanie...
      Eh...
      Nie obraź się, Maryline-san, ale po przeczytaniu Twojego komentarza czuję się... po prostu strasznie. Okropnie. No bo... nie spodziewałam się przeczytać od Ciebie takiego komentarza...
      Rozumiem, że brakuje Ci w tym opowiadaniu AkaKuro, ale no... od samego początku jest przecież widoczne, że to opowiadanie nie będzie się szybko rozwijać. Jeśli dam szybko AkaKuro, to za przeproszeniem zjebię całą fabułę - bo tu głównie chodzi o fabułę... Wiesz, trochę się poczułam, jakby Ciebie fabuła w ogóle nie interesowała, tylko seksy i romanse między bohaterami, dlatego jest mi naprawdę przykro ;_; Myślałam, że to widać, że fabuła rozwija się powoli... jakby to wyglądało, gdyby nagle Kuroko wskoczył Akashiemu do łóżka? Jak to powiedziała CLD, akcja nie może się tak z dupy rozkręcić, zwłaszcza, że to typ opowiadania, który, no... będzie długi ._. Kuroko nic przecież do Akashiego nie czuje, nie zna go, oni są sobie praktycznie obcy, a obecnie, jak widać, Tetsu ma na głowie problemy. Gdyby nagle zaczął się bardziej interesować przystojnym biznesmenem, opowiadanie stałoby się po prostu ... kiczowate :/
      Także, z przykrością muszę Cię poinformować, że nie - akcji AkaKuro nie będzie za 4-6 rozdziałów, będzie później.
      Mimo wszystko dziękuję za Twoją ... szczerą ;_; do bólu ;_; opinię ;_____;
      Również pozdrawiam c:

      Usuń
    3. Teraz to ja tez czuję się źle ;-;
      Proszę Cię, nie zniechęcaj się przez opinię kogoś takiego, jak ja. Ostatnio... eh, nie układa mi się najlepiej. Przez to stałam się naprawdę drażliwa i obrzydliwie wybredna. Oczywiście to Ty tutaj masz rację, Yuuki-san, bo przez całe zamieszanie, które teraz mam w swoim życiu, jakoś tak umknął mi fakt, że to opowiadanie ma dobrą, powolną fabułę. Mówiąc o większej ilości AkaKuro nie miałam na myśli tego wskoczenia do łóżka ;-; Eh, jestem taka beznadziejna. Mogłam w ogóle nie pisać żadnego komentarza. Przepraszam, że przez moje problemy zniechęciłam Cię do pisania Cierni. To opowiadanie jest naprawdę świetne i w głębi serca wiem, że fabuła, jaką do niego wymyśliłaś, jest genialna i nieprzewidywalna. Dlatego będę czekać i przyrzekam, że już nigdy nie postąpię tak lekkomyślnie do pisania komentarza.
      Nie no, serio ja... eh, ciężko mi, naprawdę. Jedyne, co mi pozostało do napisania to prośba o wybaczenie

      Usuń
  3. Yaaaaaay~. Nowy rozdział "Cierni" ♥. Pięknie, pięknie aż w dupie mięknie XD. Badum tss. Taki suchar zerżnięty od brata ;p. No i w końcu Kuroko sobie odpocznie (jego tyłek też).

    "– No świetnie – warknął Kagami, człapiąc ze zrezygnowaniem na korytarz.- Bo ja się, kurwa, znam na sarkazmach..."~Skisłam CX.

    Hanamiya-Hanawywija. Tak oto usłyszałam jego nazwisko pierwszy raz je wysłuchując. A przez jego opowiadanie o tym, że matka go sprzedała za wódkę aż się wzruszyłam :'). Mimo, że Kuroś w łaskach Yakuzy jakoś mi się nie widzi to mam nadzieję, że Sei-chan przyjedzie na swym białym koniu i zabierze Tetsu do krainy cukru i tęczowych lam. A co do konkursu mój mózg wysiadł kompletnie i nie wiem czy wyrobię się z pracą. Mam milion pomysłów a żadnego nie umiem dokończyć :"(. No cóż. Takie życie. Dostanę kopa to będę jechać po klawiaturze szybciej niż ferrari po autostradzie.
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha xD "Pięknie, aż w dupie mięknie", jakie to urocze xD Cieszę się, że da się wyłapać śmieszny fragment! : D
      Mam nadzieję, że jednak zdążysz z tym opowiadaniem na konkursik ;_; Będę trzymać za Ciebie kciuki, Sara-chan! ^^
      Pozdrawiam cieplusio ♥ (bo nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie się chłodno robi).

      Usuń
  4. oj... ooooj! OOOJ~! Jaka jestem poruszona. Czuje tak przyjemne ciepełko na serduszku, że nie mogę się powstrzymać. Gdy skończyłam czytać, słuchając piosenki "Kitchen Door", przeróżne myśli odwiedzały moją głowę, jednak ta jedna wychylając się nieśmiało dała mi do zrozumienia, że jako jedyna emanuje tymi oparami, które jak puch układający mnie do snu, spowiły moje ciało.
    I myślałam tak:
    Czyli jednak nawet w tak przewrotnym życiu zapala się światełko nadziei. Tak jakby w starym, pustym pokoju w którym stoi zaledwie jedno krzesło, ktoś zapalił żarówkę, smętnie zwisającą z sufitu. Fakt, trochę przepaloną, brudną, bez kloszu i może nie od razu widać, że zwiastuje ona dobrze, to mimo wszystko jest i się pali. Delikatnie, jakby nieśmiało, potrząsa swoją główką, lekkim brzdękiem pragnąc powiadomić o swojej obecności. O tym, by na nią spojrzano i własną siłą woli sprawiono by zabłysła jak rozgwieżdżone niebo. By pomogła. Bo chce pomóc. Ale sama jest tylko małym światełkiem w starym, pustym pokoju w którym stoi zaledwie tylko jedno krzesło. Jest zależna od innych, a inni od niej. Ale nie zaświeci jeśli ktoś jej nie zauważy. Jeśli nikt nie żuci choćby przelotnego spojrzenia, jej światło zacznie gasnąć, a pojedyncza iskierka, wraz z brzdękiem rozbijanego szkła, poszybuje gdzieś głęboko w dół. Minie cztery ściany i krzesło i przepuszczona przez barierę trzymającą wszystkie nienawiści tego świata, zgubi się gdzieś między mrokiem a nicością i zacznie znikać... i znikać...
    I zniknie.

    Nie potrafię tego inaczej skomentować. Przepraszam, ze tak odpłynęłam. Muszę wrócić na ziemię i zabrać się do kolejnego opka, czytaj: zabrać się do dalszej części spamu. Dlatego, zostawiam już to głębokie jak lochy opowiadanie, które tak wiele korytarzy w sobie mieści, a tak mało z nich nie zwodzi zdradziecko.

    Flan.ono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugh, wybacz, że odpisuję dopiero teraz, ale jako że mam ostatnio sporo na głowie i cały czas staram się też trochę przyspieszyć pisanie Bezsenności Tokio, Cierni i Chryzantemy jednocześnie... kiepsko idzie z odpisywaniem na komentarze czytelników ;_;
      W każdym razie, no, dziękuję Ci za komentarz. Nie mam pojęcia jak na niego powinnam odpisać, bo tak żeś się rozpisała o tej żarówce... xD Nie mniej bardzo się cieszę, że rozdzialik się podobał! ^^
      Obiecuję pod kolejnym rozdziałem odpisać bardziej sensownie ;-;

      Usuń
  5. mwahahahhahahah Pokochałam Makoto <3
    i jejć pojawił się Takao :3 radujmy się wszyscy będzie dużo radochy, bo Kazunari rozśmiesza samym swoim istnieniem xD
    Pozdrowionka i weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam.

    Przybywam z zaświatów, czytać od nowa to cudo ("Ciernie"), i pytać się, czemu CLD- san nie pokazała niektórych błędów z tegoż jakże wspaniałego opowiadania autorstwa Yuuki-san.

    1."Będą już kończył, zobaczymy się wieczorem."
    Będę, nie będą.
    2. "Z radością opuścił biurko,"
    Tetsuya, opuszczasz biurko? Biuro, nie biurko.

    Tyle, co widział mój umysł (którego bdw nie posiadam XD).

    Rozdział ciekawy i nader interesujący (chociaż najlepsza [narazie]była śmierć Alex ). Początek genialny XD Uwielbiam twoje opowiadania.

    Wiedz, iż wiem, że tego czegoś, co tutaj napisałam (potocznie zwanego komentarzem), nie przeczytasz, albo chociaż nie odpowiesz (w sumie, byłoby miło gdyby okazało się, że odpiszesz).

    Pozdrawiam ciepło na te zimne dni :)

    Pomysłów~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieńdoberek ~
      Błędusie-dupusie poprawione, dziękuję za ich wskazanie *3* W razie ujrzenia kolejnych, proszę o kontakt w komentarzu xD ♥
      DLACZEGO MIAŁABYM NIE PRZECZYTAĆ KOMENTARZA?! O_O Rozumiem, żeby na niego nie odpisać, jeśli nie mam czasu, ale tak to czytam WSZYSTKIE komentarze i staram się na wszystkie odpisywać :D Czasem zapomnę, ale czytam na 100% xD
      Dziękuję za komentarzyk, cieszę się, że opowiadanie się podoba! ^^
      Również pozdrawiam ciepluśko ♥

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń