[Ciernie] Rozdział sześćdziesiąty pierwszy

    Cisza, która zapadła w hali produkcyjnej starej fabryki czekolady, niemal dźwięczała w uszach. Wszyscy wpatrywali się teraz w mężczyznę, który stanął kilka kroków przed Aomine, z dłońmi w kieszeniach drogich dżinsów, patrząc z uśmiechem na Akashiego. Wydawał się być zupełnie rozluźniony, sprawiał wrażenie pewnego siebie, jakby cały świat miał we własnych rękach.
–    Dawno się nie widzieliśmy, Sei-chan!- rzucił swobodnie.
–    To ty...?- wyszeptał Akashi, pełen zdumienia wzrok przesuwając po szczupłej sylwetce.- To cały czas... byłeś ty?
–    We własnej osobie, skarbie – odparł Hayama Kotarou, szczerząc zęby w uśmiechu.- Och, rany! Jak ja uwielbiam te pełne zszokowania miny! Zupełnie jak na jakimś dobrym thrillerze, albo horrorze, gdzie na koniec okazuje się, że mordercą był najlepszy przyjaciel głównego bohatera!
–    Nie jesteśmy przyjaciółmi – wymamrotał Seijuurou.- Nie znam cię...
–    Ależ oczywiście, że mnie znasz – powiedział Hayama, spoglądając na Akashiego pobłażliwie.- Uczestniczę w waszym romantycznym życiu od samego początku.
–    Jesteś tylko policjantem – warknął Seijuurou, otaczając Kuroko ramieniem.- Albo raczej go udawałeś.
–    Nie tylko.- Kotarou uśmiechnął się, po czym zaczął powolnym krokiem przechadzać się od prawej do lewej, wciąż spoglądając bystrymi oczami na dwoje kochanków.- Byłem taksówkarzem, który podwiózł cię kiedyś do firmy, kiedy twój samochód niespodziewanie się zepsuł. Byłem dostawcą owoców i warzyw w firmie współpracującej z restauracją Yokozuna. No i, oczywiście, policjantem, który z tak wielką dobrocią serca pomógł wam odnaleźć Ogiwarę, którego, swoją drogą, zabiłeś niecałe dwie godziny temu.
–    Co...?- jęknął cicho Tetsuya, kręcąc głową.- O czym ty...?
–    Och, nie przejmuj się tym, Tetsu-chan!- rzucił wesoło Hayama, przysiadając na brzegu taśmy produkcyjnej jednej z maszyn.- Akurat ten gość naprawdę sprawił ci sporo problemów... co prawda z mojej winy, ale na to już nic nie poradzę.
–    Z twojej?- Akashi wbił w niego zimne spojrzenie.
–    Ojej, czyżbyście jeszcze nie skojarzyli faktów?- Hayama udał zmartwionego, zmarszczył lekko brwi i westchnął ze smutkiem.- Chiyo była naprawdę śliczna. I cholernie łatwa. Wystarczyło, że pokazałem jej moje auto, a już rzuciła się do mojego rozporka. Była strasznie kiepska w łóżku, ale przeleciałem ją parę razy, żeby zaczęła być mi posłuszna. Namówienie jej na to, żeby przekonała Ogiwarę do przyjścia do lasu nie było problemem. Z tego co słyszałem od lidera bandy, która go pobiła, i któremu Chiyo sama wręczyła za to pieniądze, suka trochę zmiękła, gdy obijali Shigehiro mordę.
–    O czym ty mówisz?!- krzyknął Kuroko.- Co zrobiłeś Hisato-san?!
–    Co „ja” zrobiłem?- powtórzył Kotarou z uśmiechem.- Ja ją tylko uwiodłem, żeby zostawiła Shigehiro. Jak tylko spojrzałem na tego kolesia, od razu wiedziałem, że się psychicznie załamie, jeśli ta dziwka go zostawi. No i się nie myliłem. Ale wierz mi, Tetsu-chan, ja sprawiałem jej tylko rozkosz. To, że została pozbawiona głowy, a jej flaki ozdobiły świąteczną choinkę, to już nie moja zasługa.- Hayama roześmiał się, wyraźnie ubawiony.- A tak swoją drogą, to był naprawdę świetny pomysł, Sei-chan!
    Tetsuya odwrócił głowę do Akashiego, patrząc na niego z pytaniem w błękitnych, pełnych przerażenia oczach. Czerwonowłosy pokręcił jedynie głową, przełykając ciężko ślinę.
–    Dlaczego to zrobiłeś?- rzucił, znów kierując wzrok na blondyna.- O co ci chodzi? Czyje życie próbujesz zniszczyć, moje czy Tetsuyi?
–    Głupie pytanie – powiedział z uśmiechem Hayama.- Jasne, że was obu! Oczywiście, na początku zależało mi tylko na tobie, Sei-chan. Kiedy przyjechałem do Tokio i spotkaliśmy się po raz pierwszy, w ogóle mnie nie poznałeś. To strasznie zabolało – mruknął, przybierając na twarzy bolesny wyraz.- Tak za tobą tęskniłem, Sei-chan... Robiłem wszystko, żeby zdobyć pieniądze, żeby dorównać ci statusem, i żebyśmy w końcu mogli być razem. Ale ty nie zwróciłeś na mnie uwagi. Kiedy się przedstawiłem, patrzyłeś na mnie po prostu jak na zwykłego, nowo poznanego faceta. Nieładnie, kotku...- Kotarou zacmokał głośno, kręcąc lekko głową.
–    Już mówiłem, że cię nie znam!- krzyknął Akashi.- Nie wiem, kim jesteś, ani tym bardziej czego chcesz ode mnie i od Tetsuyi! Ale przysięgam, że zrobię wszystko, żebyś tylko wylądował na moim stole, a wtedy...
–    Hola, hola, kochanie, wstrzymaj się – przerwał mu Hayama, machnąwszy ze znudzeniem dłonią.- Chyba czegoś tutaj nie rozumiesz. To WY znajdujecie się obecnie w sytuacji bez wyjścia. Myślałem, że to oczywiste?
–    Ah, tak?- zadrwił Akashi.- Dobrze wiem, że prócz ciebie i tego murzyna nie ma tutaj nikogo więcej, kto słuchałby twoich rozkazów.
–    Masz rację – przytaknął Kotarou.- Ale was, w pewnym sensie, również jest dwóch. Z całym szacunkiem, ale zarówno Tetsuya jak i Kazunari są tutaj bezużyteczni. Nie tylko nie mają broni, ale są tak przerażeni całą sytuacją, że zaraz się posikają ze strachu.- Hayama zaśmiał się krótko.- Poza tym, nawet jeżeli JAKIMŚ CUDEM udałoby się wam zastrzelić mnie i Aomine, to po wyjściu stąd, nie mielibyście dokąd pójść.
–    Co masz na myśli?- odezwał się po raz pierwszy Midorima, który wciąż celował broń w mierzącego do Akashiego Aomine.
–    Nie minęliście się z policją?- zdziwił się Hayama.- Załatwiłem im nakaz przeszukania waszego apartamentowca, do tego dostarczyłem dowody na to, że Seijuurou jest seryjnym mordercą, a ty, Shintarou, na boku handlujesz organami na czarnym rynku. Które, tak swoją drogą, zabierasz własnym pacjentom – dodał ze śmiechem.
–    Jakie dowody?- rzucił Midorima, na zewnątrz pozostając niewzruszonym. Kątem oka jednak zerknął na Takao, który przysłuchiwał się wszystkiemu z szeroko otwartymi oczami.
–    Głównie zdjęcia.- Hayama wzruszył ramionami.- Oraz nagrania z kamery, którą umieściłem w waszym magazynie, gdzie kroiliście żywcem ludzi. Miałem nadzieję, że podrzucę im jeszcze to z dzisiaj, kiedy Akashi otruł talem Teppeia, a potem posiekał go siekierą na miazgę, ale... niestety, Sei-chan wszystko podpalił.
–    Teppei?- sapnął Kuroko.- Chodzi o...?!
–    O Kiyoshiego – odparł usłużnie Hayama.- Twojego przyjaciela z dzieciństwa, który przyjechał z... Hiszpanii, tak?- Uśmiechnął się do błękitnowłosego.- Sei-chan nieźle go załatwił.
–    Kiedy podłożyłeś kamerę?- warknął Seijuurou.- Jakim cudem to mogło umknąć mojej uwadze?
–    Och, skarbie – westchnął Kotarou.- To było dawno temu, kiedy tylko przyjechałem do Tokio i zacząłem cię obserwować.
–    Obserwować?
–    Czy to nie zabawne?- parsknął śmiechem Hayama.- Czytałem wiele książek na temat zafascynowanych mordowaniem kolesi, którzy obserwowali kogoś, na punkcie kogo mieli prawdziwą obsesję. Ale w żadnej z tej książek takiemu psycholowi nawet nie przyszło do głowy, że on RÓWNIEŻ może być obserwowany i ktoś może RÓWNIEŻ mieć obsesję, z tym że na jego punkcie.
–    Skąd mnie znasz?- pytał dalej Seijuurou.- Twierdzisz, że masz na moim punkcie obsesję?
–    Obsesyjną obsesję – rzucił ze śmiechem Kotarou.- To przykre, że mnie nie pamiętasz, zwłaszcza, że byłem twoim pierwszym chłopakiem i pierwszą osobą, która zaakceptowała twoją chęć mordu.
–    To Shintarou mnie pierwszy...
–    Shintarou był drugi!- wrzasnął wściekle Hayama. Jego głos rozniósł się głośnym echem po hali i jeszcze długo rozbrzmiewał, nim Kotarou w końcu mógł ponownie się odezwać, tym razem spokojnie.- Shintarou był drugi, ponieważ to JA obudziłem w tobie tego, kim jesteś naprawdę, Sei-chan. Naprawdę nie pamiętasz, co nas łączyło?- Hayama zmarszczył brwi.- Chodziliśmy razem do liceum, chociaż byliśmy w innych klasach. Zaprzyjaźniliśmy się. Pewnej nocy opowiedziałeś mi o tym co zrobiłeś swojej matce, siostrze i przybranemu bratu, którego wychowywała po tym, jak odeszła od ciebie i twojego ojca. Właśnie wtedy zrozumiałem, że drzemie w tobie niezwykły potencjał. I właśnie z tego powodu oddałem ci moje dwie starsze siostry. Pamiętasz już?- Hayama uśmiechnął się do niego słodko.- To na nich jako pierwszych eksperymentowałeś. Zaciągnęliśmy je do piwnicy w moim domu, związaliśmy, a potem przyglądałem ci się, kiedy je kroiłeś. Widzisz? Tak bardzo cię kochałem, że byłem w stanie poświęcić własną rodzinę. Byłem gotów zrobić dla ciebie tyle, ile ty robisz teraz dla Tetsu-chana.- Hayama wbił beznamiętne spojrzenie w Kuroko, który, blady na twarzy, przyglądał mu się, jakby otumaniony.- Zabijasz dla niego i wydajesz fortunę, żeby go zadowolić, a o mnie miałeś czelność zapomnieć jak o niepotrzebnym śmieciu. Kiedy wyjechałeś, zostały mi tylko wspomnienia wspólnym mordu i pieprzenia cię każdej nocy po krojeniu. To cię zawsze podniecało – dodał z uśmiechem.- Byłem wtedy przeciętnym obywatelem Japonii, ale przez to, że zabiłeś moją matkę, a ojciec z rozpaczy się powiesił, odziedziczyłem po nich sporą sumę pieniędzy. Postanowiłem wejść w świat biznesu i zacząłem zajmować się tym, czym obecnie z taką pasją zajmuje się Shin-chan.- Kotarou obdarzył go sympatycznym uśmiechem.- Sprzedałem już tyle organów, że jestem, jak to się mówi, „obrzydliwie bogaty”. Nie mam już na co wydawać pieniędzy.- Hayama westchnął ciężko, przeczesując dłonią włosy.- Przyjechałem do Tokio, żeby odnowić mój związek z Sei-chanem i pokazać mu, jak wiele dla niego zrobiłem, abyśmy mogli być w końcu razem. Ale, nie uwierzycie – on już się zakochał! W zwykłym kelnerze, który za pieniądze puszczał się ze swoim szefem, przy okazji również w zamian za pracę i mieszkanie. Straszny z ciebie idiota, Tetsu-chan – zwrócił się do Kuroko.- Trzeba było dalej być hakerem i pławić się w tokijskich luksusach, zaoszczędziłbyś sobie wiele cierpienia. I nie tylko sobie – dodał, krzywiąc się z niesmakiem.
–    Skąd wiesz o tym, kim byłem?- wyszeptał Tetsuya.- Aomine-kun ci powiedział? Co jeszcze o mnie wiesz? Czego ode mnie chcesz?
–    Aomine?- parsknął Hayama.- On potrafi opowiadać tylko o tym, jaką masz ciasną i przyjemną dupę do ruchania i jaka smaczna jest twoja sperma. Obrzydliwe. Nie, mój drogi Tetsu-chan, sam się wszystkiego dowiedziałem. Moja siatka informacyjna jest stokroć razy lepsza niż Akashiego i Midorimy. Myślisz, że kto, do cholery, ściągnął tutaj twojego byłego chłopaka?- Kiedy Kuroko zmarszczył brwi, Kotarou wywrócił z irytacją oczami.- Ja go tutaj sprowadziłem! Zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że wiem, gdzie jest jego „maleństwo” i mam dla niego pewną propozycję. W zamian za to, że zacznie dla mnie pracować, oddam mu jego zgubę.
–    Nic ci nie będzie, Tetsu – powiedział Aomine.- On ci nie zrobi krzywdy, obiecał to.
–    Tak, tak, obiecałem.- Hayama machnął lekceważąco dłonią.- Kuroko w ogóle mnie nie interesuje, dziś ma zginąć tylko jedna osoba, dlatego ładnie proszę, żebyście się nie wpierdalali w mój harmonogram.
–    Więc cały czas...- zaczął słabo Tetsuya.- Obserwowałeś mnie i... niszczyłeś moje życie...?
–    Mało tego, Tetsu-chan – odparł Kotarou.- Byłem twoim losem. To ode mnie zależało, jak potoczy się dalej twoje życie, kiedy zasłużysz na odrobinę szczęścia, a kiedy twój mały światek zawali się niemal po same fundamenty. To ja wyciągnąłem Mayuzumiego z więzienia, kiedy zamknęli go za zabicie swojego chłopaka. Och, on naprawdę to zrobił – powiedział Hayama, widząc niedowierzanie malujące się na twarzy błękitnowłosego.- Zabił go, bo koleś dowiedział się, że zawróciłeś Chihiro w głowie, chciał ci za to wpierdolić. Pomyślałem sobie, że Mayuzumi kiedyś mi się przyda, więc pogadałem z odpowiednimi osobami, załatwiłem fałszywe dowody na jego niewinność i zacząłem z nim współpracować. Trochę się zdenerwowałem, kiedy Aomine go postrzelił...- mruknął, spoglądając na ciemnoskórego.- Ale ostatecznie gra już jest skończona i ten dureń do niczego mi się nie przyda. Nie wiem, czy już się o tym dowiedziałeś, ale to ja nasłałem Aomine na Kise Ryoutę. Pokazałem mu nagranie, na którym się pieprzyliście, ale tak naprawdę sam miałem ochotę zabić tego dupka za dostawianie się do Sei-chana. Wiem, że z nim sypiałeś, kotku – rzucił w stronę Akashiego.- Kuroko zresztą też próbowałem zabić. Kiedy wyszło na jaw, że opłaciłeś mu te pierdolone kursy, nasłałem na niego jakiegoś bezdomnego, ale... cóż, nieszczęśliwie napatoczyłeś się i poderżnąłeś mu gardło. Szkoda. Planowałem też sprzątnąć Shintarou, ale... uh, wiedziałem, że sobie bez niego nie poradzisz. Zwłaszcza na tym urlopie, kiedy wyszliście na polowanie. Gdyby nie on, policja już dawno powiązałaby pewne fakty i gniłbyś teraz w pierdlu.
–    Czego ty chcesz, do cholery...?- jęknął z płaczem Kuroko.- Dlaczego nie zostawisz nas w spokoju...?
–    Dlaczego?- Hayama podszedł do nich bliżej, wbijając lodowate spojrzenie w Tetsuyę.- Nie słuchałeś mnie? Kocham Seijuurou. Myślisz, że pozwolę na to, by on kochał kogoś innego niż mnie?
–    Co planujesz?- warknął Akashi, podnosząc się powoli z ziemi i mierząc groźnym wzrokiem Kotarou.
–    Mam dla ciebie propozycję, kochanie – odparł wesoło Hayama.- Zabijesz dla mnie Kuroko, tu i teraz, a nikomu więcej nie stanie się krzywda.
–    Co takiego?!- wykrzyknął Seijuurou.
–    Eh, Hayama, obiecałeś mi coś!- warknął Aomine.
–    Zamknij się, kurwa!- wrzasnął do niego blondyn, po czym zwrócił się do Akashiego łagodnym tonem.- Zabij Tetsu-chana w dowód miłości do mnie. Potem wyjedziemy z Japonii, zmienimy twoją tożsamość, bo i tak tutaj jesteś już skończony. Znów będziemy razem mordować i kochać się po każdych torturach, znów będziemy razem.
–    Jeśli zginie Tetsuya, ja zginę razem z nim – wycedził Akashi.
–    Przestań, Akashi-kun, nie rób tego!- jęknął słabo błękitnowłosy, wstając niezgrabnie i chwytając Seijuurou za rękaw.- To nie ma sensu, Akashi-kun! Nie chcę żebyś tutaj zginął!
–    Sądziłem, że mnie nienawidzisz – mruknął Seijuurou, spoglądając na niego.- Uciekłeś ode mnie...
–    Nie, nie, nie...- zapłakał Kuroko, kręcąc głową.- Kocham cię, Akashi-kun... Naprawdę cię kocham... Jeżeli mam zginąć, to w porządku, całe moje życie już i tak mnie przytłaczało. Jesteś jedyną dobrą rzeczą, jaka mi się przytrafiła, życie bez ciebie i tak nie będzie miało sensu!
–    Dobrze, że to mówisz – wycedził Hayama.- Bo jeśli Seijuurou cię teraz nie zabije, to ja zabiję jego.
–    Proszę, Akashi-kun...- szepnął Kuroko.- Jeśli nie będę miał ciebie... to nie będę miał nic... Ogiwara-kun, Kiyoshi-kun... nie mam już nikogo, prócz ciebie...
–    Tetsuya, przestań, przecież jestem jeszcze ja!- krzyknął Takao, stawiając krok na przód.- Nie możesz teraz umrzeć, nie po tym co...
    Głośny, niespodziewany strzał rozniósł się echem po całej sali. Przez chwilę wszyscy mężczyźni zamarli w bezruchu, nieświadomi jeszcze co tak naprawdę się stało. Dopiero kiedy Kazunari osunął się bezwładnie na podłogę, Midorima zawył boleśnie, upadając na kolana i biorąc jego zwiotczałe ciało w objęcia.
–    Takao!!!!
–    Takao-kun!- wrzasnął z przerażeniem Kuroko, biegnąc w ich stronę.
–    Ojej, nie powinien był się ruszać – rzucił wesoło Hayama.- Czy to nie było oczywiste? Tutaj każdy wasz ruch będzie traktowany jako potencjalna próba ataku mojej skromnej osoby.
–    Ty pierdolony skurwysynie, zabiję cię!- wrzasnął Midorima, chwytając za broń i celując ją w kierunku swoich wrogów.
–    Ao...!
    Kolejne strzały rozniosły się echem po sali tak szybko, że nikt nie był w stanie zrozumieć co się tak naprawdę działo. Shintarou wystrzelił dwie kule w Daikiego, jednak tylko jedna go trafiła, przebijając prawe ramię. W tym samym czasie również Aomine nacisnął spust, jednak jego kula chybiła o kilka cali, trafiając w maszynę za plecami zielonowłosego. Wśród bolesnego krzyku ciemnoskórego mężczyzny, Hayama błyskawicznie sięgnął po broń ukrytą z tyłu za paskiem, wycelował ją w Akashiego, podobnie jak Seijuurou natychmiast uniósł swoją broń w jego kierunku.
–    No i o co tyle krzyku?- rzucił lekko Kotarou.- Jeden czy dwa obce trupy, co za różnica? Daiki właśnie sprzątnął jednego ze śmieci na twojej liście, podziękujesz mu?
–    Kiedy już zatopię w nim kilka noży, pomyślę nad tym – wycedził Akashi.- Teraz moim priorytetem jest ochrona Tetsuyi.
–    Ach tak? Wygląda na to, że Midorimie skończyły się kule – powiedział z uśmiechem Hayama.- Śmiechu warte. Przychodzić na rzeź z dwoma kulkami w magazynku. Jesteście przegrani, Seijuurou. Nawet jeśli teraz strzelisz, to Aomine cię zabije i zabierze twojego Tetsu-chana. To, według ciebie, jest ochrona? Zabij Tetsuyę i wyjedź ze mną do Stanów, albo do Europy. Będziemy żyć jak królowie i pławić się we flakach naszych ofiar. Właśnie tego pragniesz, kotku. Wiem o tym. Tetsuya ci tego nie da, będzie robił wszystko, by tylko powstrzymać cię od zabijania, by zdusić w tobie twój potencjał, talent, który ja obudziłem i wyszlifowałem! Zniweczy wszystko to, co dla ciebie zrobiłem, to, jaki się stałeś dzięki mnie!
–    To, jaki jestem, nie ma z tobą nic wspólnego – warknął Akashi.- Już ci to powiedziałem. Nie znam cię.
    Hayama zacisnął wargi, patrząc gniewnie na Seijuurou. Jego oczy jakby zalśniły na moment od łez, chwilę później stając się jednak nieprzeniknionymi, pełnymi zimna.
–    Naprawdę cię kocham, Sei-chan – powiedział cicho.- Chciałem dać ci szansę. Nawet jeśli na nią nie zasłużyłeś.
    Kolejny strzał rozbrzmiał w hali. Akashi wrzasnął przeraźliwie, wypuszczając z krwawiącej dłoni swoją broń. Upadł na kolana, chwytając się nadgarstek.
–    Akashi-kun, nie!!!- krzyknął płaczliwie Kuroko.
–    Seijuurou!!!
    Hayama przysunął się do niego o krok, naciskając stopą na leżący obok pistolet i kopiąc go w kierunku Aomine. Cofnął się na powrót, wymierzając w Seijuurou.
–    W następnym życiu nie pozwolę ci odejść – powiedział, po czym nacisnął spust.
    Kuroko wrzasnął z przerażeniem, kiedy Akashi upadł na podłogę, dygocząc. Kula przeszyła na wylot jego ciało, przebijając płuco, mężczyzna zaczynał krztusić się własną krwią. Tetsuya natychmiast zerwał się na równe nogi i rzucił się w jego kierunku, nie dbając o to, że nieopodal wciąż znajdują się Hayama oraz Aomine.
–    Nie, nie, nie, błagam, tylko nie to!- jęczał Tetsuya, bezradnie przyciskając drżące dłonie do rany Akashiego.- Proszę, nie umieraj, Akashi-kun, nie umieraj! Nie zostawiaj mnie samego!
–    Se... Seijuurou...- załkał cicho Shintarou, wciąż z Takao w objęciach. Jęknął przeciągle, opierając czoło o jego klatkę piersiową.
–    Oh rany, jaki dramat – mruknął Kotarou, wywracając oczami.- Aż mam ochotę przeprosić. Idziemy, Aomine.
–    Już?- Daiki, który opuścił już swoją broń i teraz trzymał się kurczowo za krwawiące ramię, spojrzał na Seijuurou.- On jeszcze żyje.
–    Masz rację, „jeszcze” - westchnął Hayama.- Nawet jeśli teraz wezwą karetkę, to i tak nic nie da. Przykro mi, że tak to się skończyło, ale Sei-chan sam dokonał wyboru. Idziemy.
    Kotarou odwrócił się na pięcie i ruszył przez halę. Aomine zagryzł lekko wargę, przez chwilę odprowadzając go wzrokiem. Spojrzał na Kuroko, który z płaczem wciąż starał się zatamować krwawienie.
–    Tetsu...- zaczął cicho, postępując krok w jego stronę.
–    Daiki!- krzyknął Hayama ze złością.- Nie każ mi się powtarzać, do cholery, zaraz będzie tutaj policja!
    Aomine zawahał się jeszcze przez moment, zaklął szpetnie pod nosem i westchnął ciężko.
–    Wrócę po ciebie, maleństwo – rzucił pospiesznie.- Czekaj na mnie!
    Kuroko w ogóle nie zwrócił na niego uwagi, nie dosłyszał nawet jego słów, zbyt skupiony na swoim ukochanym. Seijuurou patrzył w jego oczy ze strachem, co chwila plując krwią, nie mogąc złapać oddechu. Powoli sięgnął zdrową dłonią ku błękitnowłosemu i zacisnął słabo palce na jego szyi.
–    Akashi-kun...- szepnął Kuroko, chwytając delikatnie jego nadgarstek.
–    T... T...
–    Nie...- zapłakał Tetsuya.- Nie mów nic, kochanie, nic nie mów...
    Palce Akashiego zacisnęły się mocniej na szyi Kuroko, mężczyzna czuł teraz wyraźnie, jak wbijały się one w skórę. Zawył cicho, wciąż nie wypuszczając jej z uścisku, jakby chciał pomóc Seijuurou sprawić, by Tetsuya odszedł wraz z nim.
    Lecz uchwyt Akashiego po chwili rozluźnił się, jego dłoń opadła bezwładnie, a dwukolorowe oczy stopniowo zaczęły matowieć.
    Akashi odszedł.
–    Seijuurou-kun...- szepnął Kuroko, pociągając nosem.
    Błękitnowłosy uniósł lekko głowę, kiedy naprzeciwko niego Midorima klęknął na podłodze. Jego oczy pełne były łez, których mężczyzna nie próbował hamować. Westchnął drżąco, powoli pochylając się nad ciałem Akashiego i składając na jego czole delikatny pocałunek.
–    On nie żyje – jęknął z rozpaczą Tetsuya.- Seijuurou-kun nie żyje...
–    Musimy stąd iść, Kuroko – powiedział cicho Midorima, odchrząkując i przełykając ślinę. Zamrugał kilka razy, wytarł nos rękawem.- Słyszałeś, co on powiedział, zaraz będzie tu policja. Nawet jeśli kłamał, to i tak musimy uciekać.
–    Ale co z Seijuuou-kun, co z Kazunarim-kun...?- wyszeptał Tetsuya, kiwając się do przodu i tyłu.- Co z nimi zrobimy, Shintarou-kun?
–    Zabierzemy ze sobą – odparł Midorima.- Jeżeli Hayama mówił poważnie i rzeczywiście nagrywał to, co działo się w magazynie, Seijuurou zostanie przeklęty przez całe społeczeństwo, nie wyprawią mu pogrzebu. Nie chcę, żeby Kazunari został... powiązany z tym wszystkim... Pochowamy ich na własną rękę – dokończył twardo, podnosząc się i pospiesznie podchodząc do Takao. Wziął go ostrożnie na ręce i podniósł się, patrząc wyczekująco na Kuroko.- Pospiesz się, musimy uciec stąd, zanim ktoś się tu zjawi!
–    To naprawdę koniec, Shintarou-kun?- szepnął Kuroko, patrząc na niego ze łzami w oczach.- Oni ich zabili... Już nigdy nie będę mógł z nimi porozmawiać, pośmiać się, pożalić... Czy to naprawdę jest... koniec?
    Midorima przełknął ciężko ślinę, zaciskając usta i starając się powstrzymać ponownie cisnące się do oczu łzy. Odwrócił wzrok od Tetsuyi, uniósł lekko głowę, starając się nie patrzeć na trzymane w objęciach ciało.
–    To nie jest koniec – powiedział cicho.- Dopóki Hayama i Aomine żyją, to jeszcze nie jest koniec, Kuroko. Nie spocznę, dopóki nie wylądują na moim stole operacyjnym. Zgotuję im takie tortury, o jakich świat jeszcze nie słyszał. Ale do tego...- Shintarou znów spojrzał na błękitnowłosego.- … będę potrzebował ciebie, Kuroko.
    Tetsuya pociągnął nosem, powolnym ruchem gładząc blady policzek Akashiego. Pochylił się nad nim z westchnieniem, składając na jego ustach czuły i długi pocałunek.
–    Kocham cię, Seijuurou-kun – wyszeptał.
    A potem wziął ostrożnie jego martwe ciało w ramiona, podniósł się z ziemi i ruszył za Midorimą.

33 komentarze:

  1. Jestem!

    ~Serafinka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. H-hayama?! Co...on...jak toooo?!
      ;-; Leżę w kawałkach...Nie pozbieram się już...Jak Kuroko zaczął mówić wszystkim po imieniu całkowicie się rozkleiłam...
      Tylko nie Takao! ;-; Bosze nie tylko nie on! Co Midorima bez niego zrobi... Ja tak bardzo kocham kiedy oni są razem ;-; Śmierci Akasza trochę się spodziewałam...ale...kiedy tylko przeczytałam że zginął i tak wydarłam się na cały dom...
      Wielki smutek...

      ~Serafinka

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało. W imieniu kontuzjowanej Yuuki-san, bardzo dziękuję.
      ~ Kuroko Tetsuya

      Usuń
  2. Yukki boziu aż sie popłakałam :(( Myślałam ze to Reo będzie o:
    Az trudno uwierzyć ze to już koniec cierni :(( Nie wiem zbytnio co pisać;;
    Dobranoc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnego dnia wszyscy się po tym pozbieramy. Dziękuję w imieniu Yuuki-san.
      ~ Kuroko Tetsuya

      Usuń
  3. N-nie... Czytając ten wstęp, poplakalam się. Teraz boje się tego czytać ;__;
    I Yui przeprasza za długą nieobecność. Potem wyjaśnię

    ~Yui

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kurwa chyba nie... No kurwa nie!!! Y-yuuki... Nienawidzę Cię! Całym sercem! :C Dlaczego? Dlaczego ty tak musisz wszystko kończyć? Śmiercią głównego bohatera?! Dlaczego!? *wyje, głośno łka i jednocześnie śmieje się szyderczo* Ja rycze! Ja kolejny raz przez Ciebie rycze ;__; Jakiś zły tydzień mam... Najpierw odcinek Haikyuu, podczas którego obudziłam pół bloku, potem śmierć ojca mojego bliskiego kolegi, teraz ty... *pła-wyje*
      Nie dam rady... To było cudne, a jednocześnie mam wrażenie, że chciałabym, aby tego nigdy nie było... Heh, zabawne...
      Myślałam że to będzie Muroś albo Reo, a tu kurwa Kotaro ._. Nie mogę...
      W momencie śmierci Akashiego, jego próba zabójstwa Tetsu, śmierć Takao... Ryczlam! Dalej rycze! A jeszcze mam ten cholerny epilog ;__; Umarlam razem z nimi...
      Dokończę rano. To dla mnie za dużo..

      ~Yui [*]

      Usuń
    2. Przecież to oczywiste, nanodayo! Yuuki nie może kończyć każdego opowiadania lucky endem, hmpf!
      Z poważaniem,
      ~ Midorima Shintarou

      Usuń
    3. Cóż za zaszczyt. Mido-chin skomentował mój komentarz *o* Nie no, kurwa jeszcze Ciebie tu brakowało... *wbija w Yuuki kolejne nożyczki. Dlaczego dałaś mu Internet?!* Hmpf... Ja na przykład bardzo lubię krwawe śmierci, a tam wyżej to mnie tutaj Takao trochę wkurzyl, bo mi poprzynosił twoje Lucky Itemy (mogę ci je oddać? Mam w planach zepsucia je, ale Ty byś się załamał), dlatego miałam taką chwilę słabości. Osobiście wiem, że Yuuki zakończyła to w najlepszym możliwym stylu *poprawia okulary* I teraz już taki w gębie mocny nie będziesz, co? No widzisz. Postrach Internetu, wysłannik samej murzyńskiej wruszki hejtu, zniszczył Ciebie xD
      Z poważaniem
      ~Yui Chiyo ♡

      Usuń
  4. *tu zostawia rozbryzgnięte flaki i krew po wybuchu*
    Ja to przetrawię. Nie wiem czym skoro mnie tak wybuchło, ale przetrawię i dopiero wrócę. ><

    OdpowiedzUsuń
  5. KURDE, BOŻE MASAKRA, POTNĘ SIĘ MYDŁEM TAKIM Z ŻYLETKĄ...

    Ja po prostu wiedziałam, że zrobisz takie zakończenie...aj się spodziewałam, że ktoś z nich zginie...Yuukiś co ja mam teraz zrobić? Moje życie nie ma sensu. Przechodzę załamanie mega gigantycznego stopnia.

    Co do rozdziału to był bardzo ciekawy, ale dlaczego? DLACZEGO AKASHI MUSIAŁ UMRZEĆ?
    DLACZEGO TAKAO MUSIAŁ UMRZEĆ?
    Yuukiś dlaczego...
    Serio idę teraz zamówić mydło z żyletką.

    Ciebie Yuukiś tuulam ze łzami w oczach <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że to będzie najdłuższy komentarz mojego życia xD

      Usuń
    2. Do cięcia się osobiście polecam moją kolekcję noży, siekier, skalpelów oraz innych ciekawych narzędzi, które mogę Ci pożyczyć.
      Rozumiem, że rozpaczasz nad moją piękną, chwalebną śmiercią, jednakże możesz być spokojna - z całą pewnością pojawię się w innych pracach Yuuki, kiedy tylko odzyska przytomność i zacznie pisać.
      Przytulam Cię w imieniu Yuuki.
      Dziękuję za komentarz.
      ~ Akashi Seijuurou

      Usuń
    3. Bardzo chętnie coś pożyczę. Gorzej z oddaniem. Potnę się, krwotok, śmierć i nie mam wtedy jak zwrócić.

      Usuń
  6. Przeczytałam, ale zostawię komentarz pod epilogue... Tak, żeby mieć czas dojść do siebie i skomentować wszystko na raz.

    OdpowiedzUsuń
  7. YUUUUKIIII ;---;
    Aż skomentuje czego nigdy nie robię.
    Jak mogłaś? ;-;
    Najpierw Kise w "Chryzantemie" teraz Akashi ;-;
    Chyba potne sie zaraz mydłem.
    Albo nie.
    Jeszcze epilog...
    To po epilogu :^:
    Żyj w męczarniach Yuuki ;--;
    *wbija w ciebie kolejne nożyczki*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz co :/ Zablokuję bloga, żeby tylko zaproszeni czytelnicy mogli wejść, o! Będzie Ci łyso za te wyzywanie mnie ;_;

      Usuń
    2. Oj, no przepraszam :C
      *bandażuje rany i błaga o wybaczenie*
      To przez te emocje no ;p
      a po epilogu troszkę mi lepiej c:

      Usuń
  8. *płacze, szlocha, rzuca się* Yuuki-senpai... *szloch* Akashi-cian, Takao-cian *płacze* Zaczekaj ogarnę się
    Hayamy się tu nie spodziewałam. I nie spodziewałam się że ma gak mordercze zamiary. Miałam nadzieję że kogoś zabijesz, ale nie będzie to Akashi... Nie można mieć wszystkiego, wiem ale... Akaaaashiii-kuuuun *wyje*
    Nuc konstruktywnego raczej tu już nie napiszę... Ale mogę cię tulnąć prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że możesz c: Lubię się tulać c:
      Dziękuję za komentarz! ^^

      Usuń
  9. Buuu!!! Chlip! Chlip! TT.TT
    Jak mi smuuuuutno...aż mam łzy w oczach...
    Mo co to niby miało być noooo...dlaczego Sei-chan i Kazu-chan musieli zginąć?!
    Nawet nie podejrzewałam Kotaro...on akurat nie przyszedł mi do głowy. Chociaż teraz jak tak myślę to było podejrzane że on pokazywał się ciągle jako ktoś inny.
    Rozdział świetny ale smuuuuutny...
    Idę czytać epilog...

    OdpowiedzUsuń
  10. *pociąga nosem* Nieee!!! Akashi!! Tylko nie to!!! *ociera łzy* pierwszy raz się popłakałam na cierniach!
    Nieumiejąca napisać komentarz
    ~Salano

    OdpowiedzUsuń
  11. A więc zaczynam.Mam wrażenie ,że zaraz serce połamie mi żebra tak mocno bije.Jestem w takim szoku ,że zaraz nastąpi koniec najlepszego opowiadania jakie czytałam i w jeszcze większym z tego co tutaj się stało.Jestem zaskoczona ,że nie uroniłam ani łezki(jak przy każdym dobrym opowiadaniu na koniec),ale nie dlatego ,że nie było to dobre tylko dlatego ,że było za dobre(to nie ma sensu)XDD Przez chwilę chyba zatrzymały mi się funkcje życiowe bo mama dzwoniła a ja siedziałam i patrzyłam się w ekran jak Akashi na KurokoXDDDD No niby można się domyślić ,że w tak dobrym opowiadaniu na koniec będzie wielkie WOW no ale kurczaki serio?? Akashi :/ Przeczytałam ten rozdział trzy razy ,żeby sprawdzić czy niczego nie przegapiłam, no nie przegapiłamXD Trochę późno jestem ale musiałam się ogarnąć.Oto moja cegła do chatyXDMam nadzieje ,że później chata nie padnie od tych trefnych fundamentów i będzie stać do końca świataXDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahah xD Ojej xD Nie wygłupiaj się, kochana! To jest bardzo solidna, długowieczna cegła! Taka normalnie aż betonowa xD Nie ma mowy, żeby miała być trefna xD
      Cieszę się ogromnie, że opowiadanie się podobało! ^^ Bardzo dziękuję za ten komentarz i ino mi tu więcej takich, nawet króciutkich :D xD

      Usuń
  12. Nie wiem co napisać... znowu. *próbuje się nie rozpłakać*
    To było zaj*biste.
    Nie wierzę, że to już koniec.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie.
    Nie.
    Nie, kurwa.
    Biorę głęboki wdech.
    Okej. JAK JA MOGŁAM TEGO NIE PRZEWIDZIEĆ? TA JEBANA MENDA, TEN SKURWYSYN! Przecież... przecież on faktycznie tam był! Kurwa, on był! Jak ja mogłam się nad tym dłużej nie zastanowić? Okej, skojarzyłam to nazwisko i w ogóle, ale myślałam... myślałam, że to pieprzony zbieg okoliczności! Jestem w szoku. Ta jedna, jebana osoba stoi za tym wszystkim! Normalnie czuję się tak samo oszukana jak Tetsuya! Nosz cholera jasna. Jak popierdolonym trzeba być, aby zrobić komuś coś takiego? Ugh! No nie wierzę, że na to nie wpadłam! Naprawdę liczyłam na to, że przewidzę co najmniej kawałeczek fabuły, a tu taki chuj! Nie wierzę, cholera, że to już koniec. Jeszcze tylko został mi epilog, a tam to już na pewno się poryczę. I tak w sensie śmierci Takao miałam łzy w oczach i ledwo powstrzymywałam się przed płaczem. On nie mógł zginąć! Nie mógł! I jeszcze to, jak Tetsuya zwraca się po imieniu do Akashiego przy jego śmierci... Kurna, niech ktoś mnie ogarnie. Ja serio to przeżywam, jakby to zdarzyło się w moim życiu. Cholernie współczuję Kuroko. On go nadal kochał.
    Boże, nie. I dlaczego Akashi go nie pamiętał? Ja tam obstawiam, że Hayama to po prostu bardzo zaawansowany psychol, który sobie to wszystko uroił.
    JAK TY MOGŁAŚ ZABIĆ AKASHIEGO? Boże, to opowiadanie przecież było takie piękne. Takie wspaniałe. Naprawdę dziękuję Ci za to, co robisz, piszesz. To mega przyjemne uczucie czekać na kolejny rozdział, a potem z zapałem czytać i komentować. Bardzo, bardzo mocno Ci dziękuję! Za te miesiące czytania tego cudeńka! Cholernie mi się podobało, masz ogromny talent, którego troszeczkę Ci zazdroszczę i widać, że zależy Ci na tym, co robisz. Z chęcią przesłałabym Ci jakieś pieniądze, no ale raczej mój wiek nie jest do tego odpowiedni, gdyż nie jestem pełnoletnia :/ No i nawet jakbym mogła, to zbieram kaskę na Mangafest (wiem, że jest darmowy, ale obstawiam, że będę chciała tam coś kupić. A tak właściwie to zjawisz się na Mangafest? Oczywiście nie mam zamiaru Cię stalkować, czy coś, głównie pytam z ciekawości XD) Ah, to było piękne. Nigdy nie czytałam tak dobrego opowiadania w internecie... No, może poza "Błysk Zielonego Światła" (ff z Haryy'ego Pottera, pairing Draco x Harry) gdyż to opowiadanie także było świetne, ale HALO, NIE PISZMY TERAZ O ŻADNYM INNYM BLOGU! Pierwszy raz czytałam coś z taką fabułą - wyszło Ci to naprawdę niezwykle i oryginalnie. Genialne i wzruszające. Polecę każdemu, kto się napatoczy 8) Lecę czytać epilog i zobaczymy, czy się poryczę!
    BRAWA DLA CIEBIE JESZCZE RAZ, YUUKI-SAN. JESTEŚ MOIM MENTOREM I GURU OPOWIADANIOWYM. CHCIAŁABYM KIEDYŚ PISAĆ, TAK JAK TY <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem z siebie niezwykle dumna, że udało mi się Ciebie tak zaskoczyć! :D Ogólnie, Akashi nie pamiętał Hayamy dlatego, że kiedy byli razem, Seijuurou dopiero, że tak to nazwę - wstępował w ten świat mordowania i w ogóle (miał dwoje czerwonych oczu). Nie było o tym mowy w opowiadaniu, ale mówię Ci o tym tak wiesz, za kulisami xD
      Bardzo dziękuję za tak miłe słowa! *-* Za cały komentarz! ♥ Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! ♥!

      Usuń
  14. Czuję w sobie... pustkę. Gdy dowiedziałam się, że Akashi umarł załamałam się. Płakam tak długo. Nawet śmierci mojego wujka tak nie opłakiwałam. Cały czas wmawiam sobie,eże on żyje. Że razem z Kuroko i Midorimą opuszczą Japonię i zamieszkają na innym kontynencie, gdzie Akashi będzie robił to co najbardziej lubi i spędzał czas ze swoją największą miłością oraz najdroższym przyjacielem. Nawet teraz po moich policzkach płyną łzy... Dlaczego pozwoliłaś na jego śmierć? Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  15. Raju to lepsze od niejednej książki!!!! Akcja wciąga już od pierwszych rozdziałów, a dalej jest tylko lepiej!

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń