[Ciernie] Rozdział Trzynasty

    Odgłos tykającego zegara rozchodził się niemal echem po jego apartamencie. Chociaż wokół panował spokój i żaden inny dźwięk nie przerywał monotonnego tyk-tyk-tyk, wydawać by się mogło, że lada moment ogromny wybuch rozniesie wszystko, co znajdowało się w zasięgu wzroku.
    Akashi Seijuurou siedział przy swoim biurku, z jedną nogą zgiętą w kolanie i stopą opartą o siedzenie krzesła. Wpatrywał się w ekran swojego laptopa, sącząc powoli czerwone wino. Podczas seansu zdołał w rekordowym jak dla niego tempie opróżnić całą butelkę, teraz zaś otwarł kolejną.
    Było już późno, zbliżała się godzina dwudziesta trzecia, a on niemal od trzydziestu minut nie ruszał się ze swojego miejsca, uważnie śledząc każdy ruch, każdy gest i każdy uśmieszek dwójki bohaterów nagrania. Patrzył jak wysoki, blondwłosy mężczyzna powoli unosi błękitnowłosego towarzysza i sadowi go na niskim stole. Patrzył jak rozsuwa mu nogi, nieustannie całując jego różowe usta, a następnie powoli zniża się do jego krocza i przesuwa językiem po nabrzmiałym członku.
    Smakuje go. Próbuje, poznaje go tak dokładnie, jak tylko wybrani mogą.
    Akashi poczuł, że ślina napływa do jego ust na samą myśl o tym. Drżącą delikatnie dłonią odkłada kieliszek na biurko i dolewa sobie wina, rozlewając je po blacie. Przesuwa cienkie szkło do warg i łapczywie upija kilka sporych łyków. Czerwony napój spływa do jego żołądka, i choć jest chłodny, pozostawia za sobą palący szlak w przełyku.
    Znów popełnił błąd. Jeszcze gorszy od poprzedniego. I o ile tamten można było jeszcze naprawić, tak tego się nie dało. Nie mógł cofnąć czasu, nie mógł obrać innej ścieżki niż ta, na którą zdecydował się wcześniej.
    Żal ściskał jego serce, napierał ciężko na klatkę piersiową.
    Westchnął głośno, kiedy blondyn wspiął się na stół, przygniatając do blatu delikatnie zarumienionego partnera. Rozłożył jego nogi, sięgając palcami do wrażliwego odbytu, zaczął pieścić go i drażnić. Choć Akashi nie mógł nic usłyszeć, to jednak wyobraźnia sama podsuwała mu dźwięki rozkoszy, jakie wydawał z siebie błękitnowłosy.
    A potem zobaczył, jak jego stary przyjaciel wsuwa swojego członka w ciasny otwór Kuroko Tetsuyi i zaczyna się w nim poruszać.
    Sam nie wiedział, co brzydziło go bardziej – akt, do którego doszło między nimi, czy jego własne podniecenie sceną, której był świadkiem.
    Kuroko wyginał lekko biodra, marszcząc brwi. Objął ramionami Kise, przyciągając go do siebie. Ryouta nie bawił się w delikatność, poruszał się w nim dość gwałtownie, przerywając pocałunki za pewne po to, by odetchnąć. Wyglądało na to, że obaj dobrze się bawią i cieszą wzajemną obecnością.
    Akashi zastanawiał się czy to, co właśnie czuje, jest zazdrością. Odstawił powoli kieliszek, po czym wyłączył ekran i zamknął laptopa. Nie miał zamiaru dłużej na to patrzeć. Nie miał zamiaru dłużej dbać o błękitnowłosego.
    Kuroko Tetsuya dopuścił się zdrady. Seijuurou zaoferował mu pomoc, okazał swą dobroć, posyłając go do Ryouty, a on tak zwyczajnie puścił się z nim, poddał mu się, ofiarował mu swoje ciało, choć jeszcze parę dni wcześniej był zmuszany do tego rodzaju stosunku.
    Kuroko Tetsuya zachowywał się jak przeciętna prostytutka.
    A takich Akashi nienawidzi najbardziej.
    Czerwonowłosy wstał od biurka i chwycił w połowie opróżnioną butelkę wina. Pociągnął z niej spory łyk, choć nigdy wcześniej tego nie robił – uważał, że jest to gest wulgarny i obrzydliwy, który nie przystoi gentlemanowi takiemu jak on. Teraz jednak nie przejmował się dobrym wychowaniem. Z hukiem postawił butelkę z powrotem na stole, po czym wyjął z szuflady biurka długi, ostry nóż oraz klucz z wygrawerowanym liściem klonu. Następnie udał się do pokoju, który do tej pory należał do Kuroko.
    Długo nie zapalał światła, przyglądając się jedynie czarnym plamom na ścianach, widocznym dzięki świetle salonowego żyrandola. Liczne cienie wokół prześlizgiwały się szybko przed jego uważnym wzrokiem, czmychające ku ciemnościom w jego obliczu.
    Lampa zabłysła, kiedy wcisnął przełącznik. Teraz mógł przyjrzeć się dokładnie wszystkim zdjęciom i plakatom, które i tak znał na pamięć. Gdyby zamknął oczy, mógłby po kolei wymieniać każdą widoczną na nich mimikę twarzy o dużych błękitnych oczach.
    Jednak nie zrobił tego. Ruszył w kierunku przeciwległej ściany, patrząc wprost na fotografię, na której Kuroko Tetsuya uśmiechał się delikatnie do siedmioletniej dziewczynki, podając jej truskawkowy deser.
    Wyglądał tak łagodnie i niewinnie, taki pełen dobroci i spokoju. Zupełne przeciwieństwo tego, co prezentował teraz na nagraniu.
    Pierwszy cios wyprowadził między oczy. Ostrze noża trafiło idealnie w środek, przebijając zdjęcie. Jego czubek wbił się w ścianę, pozostawiając za sobą cienką prostą linię. Kolejny wbił się w jego prawy policzek, potem w oko. Następne były przypadkowe, Akashi nie był zdolny do zapamiętania ich wszystkich.
    Nawet jeśli chciał postępować zgodnie z ich kolejnością, kiedy spotka się z błękitnowłosym na żywo.
    Akashi zacisnął zęby, z jego gardła wydobył się jęk, kiedy chwycił mocniej nóż i przesunął nim w dół, upadając na kolana. Podłużna linia przecięła na pół kilka pojedynczych zdjęć. Gdy jęk zamienił się w krzyk, Seijuurou wstał raptownie i zaczął ciskać ostrzem na oślep, dziurawiąc wszystkie fotografie i plakaty, wycinając oczy, tnąc uśmiechy, drąc twarze. Wszystkie. Na każdej ścianie.
    Odrzucił nóż, rzucając się na stół, chwycił ramkę z ulubionym zdjęciem, po czym cisnął je w kominek. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Dysząc, czerwonowłosy znów powrócił do zdjęć, zrywając je ze ścian i wrzucając do paleniska. Drżącymi dłońmi chwycił zapałki, rozpalił kilka za jednym razem i podpalił stos papieru z wizerunkiem tego, którego do tej pory niemal wielbił niczym bóstwo.
–    Zabiję... zabiję... zamorduję...- szeptał do siebie, zrywając kolejne fotografie i wrzucając je do ognia.- Nie pozwolę mu odetchnąć, powyrywam mu wszystkie członki, wytnę wnętrzności, a potem poćwiartuję go i powieszę sobie jego głowę jako trofeum!- Ostatnie zdanie wrzasnął na cały głos. Stanął na środku pokoju z głową odrzuconą do tyłu, oddychając głęboko i starając się uspokoić. Czuł nieprzyjemne pulsowanie w czaszce, uczucie, którego nie znosił, odkąd tylko zaczęło pojawiać się w jego życiu.
    Sapnął ciężko, kręcąc głową, a potem roześmiał się głośno. Ściskając w dłoni nóż, wyszedł z pokoju i wyszedł ze swojego apartamentu. Nie przejmował się zamknięciem drzwi na klucz – po prostu ruszył korytarzem, ruchem dłoni sprawdzając, czy w kieszeni jego spodni nadal tkwią kluczyki do samochodu.
    Winda znajdowała się na parterze, podczas gdy on przebywał na najwyższym, dwudziestym ósmym piętrze. Nie miał ochoty za nią czekać, więc pchnął drzwi prowadzące na klatkę schodową i zaczął spokojnym krokiem schodzić na dół.
    Złość powoli mu przechodziła, ustępując miejsca zimnemu wyrachowaniu. Jego spojrzenie zobojętniało, spokój ogarnął jego umysł i jedyne, o czym teraz myślał, to wypełnienie swoich priorytetów.
    Kiedy wszedł do holu na parterze, na jego twarzy gościł już delikatny uśmiech.
–    Ah, Akashi-san!- rozległo się nagle nawoływanie.- Dobrze, że pana widzę, chciałem z panem porozmawiać!
    Akashi zatrzymał się i odwrócił powoli, patrząc chłodno na nieco otyłego siwego mężczyznę, który ruszył w jego stronę z poważną miną. Znał go aż za dobrze – był to jego sąsiad, mieszkający tuż pod nim i nieustannie wynajdujący pierwsze lepsze zażalenia i skargi na jego temat.
–    Widziałem pana ostatnio w stanie nietrzeźwym, Akashi-san – rzucił, przyglądając mu się spod byka.- Ostatnio zdarza się to coraz częściej! Co to ma znaczyć? Chyba nie chce pan, żeby media dowiedziały się, iż dyrektor tak sławnej firmy jest zwykłym pijakiem? Trochę godności, na miłość boską! I... och, czy ja znowu czuję od pana alkohol?! Proszę się opamiętać i przestać zachowywać jak przysłowiowy przedstawiciel tak zwanych meneli, bo inaczej...ugh!- Mężczyzna stęknął głośno, wybałuszając oczy na czerwonowłosego. Jego szklany wzrok zielonych oczu powędrował powoli w dół, wprost na wbity w jego brzuch nóż. Twarz starca wyrażała zdumienie i strach – ulubione emocje Akashiego.
–    Oczywiście, Ootori-san – powiedział łagodnie Seijuurou.- Ostatni raz widzi mnie pan pod wpływem alkoholu. Proszę pozdrowić ode mnie małżonkę.
    Czerwonowłosy wyszarpnął nóż, patrząc z uśmiechem jak mężczyzna pada na ziemię, krztusząc się własną krwią. Klęknął powoli przy jego ciele, a potem ze stoickim spokojem ponownie wbił nóż w jego brzuch – jeden raz, drugi, trzeci. Przeniósł się na klatkę piersiową, z szaleńczym chichotem dziurawiąc cały tors. Na sam koniec czubkiem ostrza wyrzeźbił na jego wysokim czole kieliszek oraz butelkę.
–    Na zdrowie, Ootori-san – mruknął, wstając.
    Uśmiechnął się do trupa po raz ostatni, a potem wyszedł z apartamentowca, nucąc cicho pod nosem.


***



    Kuroko już dawno nie miał tak dobrego humoru. Co prawda na początku niezbyt dobrze czuł się ze świadomością, że przespał się z praktycznie obcym facetem, ale ostatecznie stwierdził, że przecież żyje się raz – czasem robi się głupie rzeczy i czasem się za nie żałuje, ale przyda się od czasu do czasu odrobina pikanterii.
    No, jemu trafiła się całkiem spora „odrobina”, ale co tam. Dobrze się bawił i szczerze wątpił, by miał kiedykolwiek tego pożałować.
    Ponieważ miał jeszcze trochę czasu do autobusu, przekonał Kise, by ten nie podwoził go do domu. Głównym powodem tej decyzji było jednak to, że błękitnowłosy obawiał się, iż na jednej rundzie seksu się nie skończy, a przecież jutro rano miał iść do pracy.
    Mężczyzna zapiął kurtkę po samą szyję, wciskając następnie dłonie do kieszeni. Powietrze na zewnątrz było mroźne i kłuło nieprzyjemnie, zwłaszcza, że jego ciało było rozgrzane po wcześniejszych pieszczotach z Kise.
    Kiedy Kuroko wyjął komórkę, by spojrzeć na godzinę, z lekkim niepokojem zorientował się, że do odjazdu autobusu zostało tylko kilka minut. Przygryzając wargę skręcił w jedną z bocznych uliczek, by skrótem dotrzeć szybciej do przystanka.
    Nie od razu usłyszał za sobą kroki. Dopiero po chwili, gdy był w połowie drogi, rozpoznał znajomy dźwięk. Odwrócił się, nie zatrzymując, przesunął spojrzeniem po otoczeniu, jednak nikogo nie zobaczył. Dopiero po chwili dostrzegł wyłaniającą się zza kontenera sylwetkę, która ruszyła w jego stronę.
    Tetsuya przełknął nerwowo ślinę i odwrócił się, przyspieszając nieco kroku. Wiedział, że w okolicach często grasują złodzieje, jednak tym razem zrezygnował z ostrożności, by zdążyć na ostatni autobus do domu.
    Nie sądził, że to może okazać się jego błędem.
    Z naprzeciwka rozległ się głośny sygnał policyjnej syreny. To dodało mu nieco otuchy, jednak tylko na kilka naiwnych sekund – ponieważ dźwięk ten zagłuszył wszystkie inne w najbliższym otoczeniu.
    Było za późno, kiedy Kuroko chciał się odwrócić i upewnić, że oddalił się od śledzącej go sylwetki. Nagle został brutalnie pchnięty i przygwożdżony do ściany budynku po jego lewej stronie. Jęknął głośno, czując tępy ból głowy spowodowany uderzeniem o zimne cegły. Chciał dotknąć obolałego miejsca, jednak strach sparaliżował jego ciało, kiedy poczuł na plecach ucisk.
    Napastnik miał nóż.
    I właśnie przyłożył mu go do kręgosłupa.
–    Czego chcesz?- zapytał Kuroko drżącym tonem.- Nie mam przy sobie zbyt wiele...!
–    Oh, niczego od ciebie nie chcę – usłyszał męski szept. Poczuł ciepły powiew jego oddechu na swoim uchu.- Po prostu chcę cię zabić.
–    Co...?- wyjąkał przerażony Kuroko, wybałuszając oczy.- Nie, proszę...
    To była jedna z najgorszych chwil jakie go spotkały. Tylko raz czuł tak ogromny strach i obawę przed utratą własnego życia. Wyjeżdżając z Okayamy miał nadzieję, że już nigdy go to nie spotka, że już nigdy ta sytuacja się nie powtórzy. Uciekł do Tokio po to, by nie zostać zabitym. Ledwie wiązał koniec z końcem, miał na głowie masę problemów, ale jednak żył. A teraz, gdy w końcu dostał szansę by polepszyć swoje życie, ma tak po prostu zginąć?
    Nie było o tym mowy – nie miał zamiaru poddać się tak łatwo.
    Zbierając się na odwagę i stawiając wszystko na jedną kartę, odwrócił się, zamachując łokciem i uderzając napastnika w twarz. Ten jednak najwyraźniej przewidział jego ruch i zdążył odsunąć się, a kiedy Kuroko ruszył do ucieczki, chwycił go za kurtkę i pociągnął, siłą odwracając go ku sobie i wymierzając mu solidny cios z pięści.
    Tetsuya upadł ze stękiem na ziemię. Napastnik dopadł go niemal natychmiast, wbijając nóż w jego brzuch. Nie zdążył jednak w porę zasłonić ust Kuroko, z jego gardła zdążył wydobyć się przeciągły krzyk. Błękitnowłosy miał nadzieję, że ktoś go usłyszał, bo jeśli nie...
    Z przerażeniem patrzył jak mężczyzna, śmiejąc się, unosi rękę z nożem tuż nad jego głową. Widział jak ostrze błyska złowieszczo, a następnie mknie ku niemu jakby w zwolnionym tempie.
    A potem rozległ się odgłos uderzenia, a napastnik z jękiem rzucił się w bok, upadając na zimny beton.
–    Wszystko w porządku?- Kuroko usłyszał zaniepokojony męski głos.
–    Agh... nie...- jęknął.- Dźgnął mnie...
–    Niech pan nie wykonuje niepotrzebnych ruchów, już dzwonię po karetkę...
–    Nie!- wykrzyknął Kuroko, czując zbierające się w oczach łzy.- Nie mogę... proszę nie dzwonić...
–    Jest pan ranny, trzeba to...!
–    Nie mogę iść do szpitala – stęknął Kuroko.- Nie mam zapłaconego ubezpieczenia... wpadnę w długi...
–    Przejmuje się pan długami?- westchnął męski głos.
    Kuroko jakby przez mgłę widział, jak sylwetka nowo przybyłego mężczyzny podnosi się z klęczek i podchodzi do najwyraźniej nieprzytomnego napastnika. Kucał przy nim przez krótką chwilę. Tetsuya domyślił się, że mężczyzna sprawdza, czy żyje.
–    Mieszkam niedaleko, zabiorę pana do siebie. Na miejscu opatrzy pana mój przyjaciel, jest lekarzem.
–    Ja... nie mogę pana...
–    W porządku, najważniejsze, żeby pan przeżył.- Mężczyzna zdjął z siebie sweter i przycisnął go do rany Kuroko.- Proszę trzymać to mocno, musi pan zatamować krwawienie. Da pan radę wstać?
–    Tak... Myślę, że tak.
    Zarzucając ramię przez szyję mężczyzny, błękitnowłosy wstał z jękiem. Drżał na całym ciele, uciskając ranę i starając się utrzymać na trzęsących się nogach. Nie było to łatwe zadanie, nawet jeśli jego wybawca mu pomagał.
–    Trzeba zadzwonić na policję...- mruknął Kuroko.- Ten facet nie chciał pieniędzy, on... powiedział, że chce mnie po prostu zabić...
–    Najpierw trzeba się zająć tobą, Kuroko-san.
–    Ale on może wkrótce ponownie... eh? S-skąd pan mnie zna...?
–    Proszę?- Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony.- Rozumiem, że jest ciemno, ale nie poznaje mnie pan po głosie? Jestem Akashi Seijuurou, stały klient restauracji, w której pan pracuje.
–    Oh rany...- Tetsuya westchnął ciężko.- No i znowu mnie pan ratuje...
–    Lepiej, żeby nic pan teraz nie mówił, to pogorszy tylko pana stan. Zaparkowałem niedaleko, proszę wytrzymać.
    Kuroko czuł się doprawdy fatalnie. Nie dość, że prawie został zamordowany, to na dodatek znów zawdzięczał pomoc Akashiemu Seijuurou, a gdyby tego było mało, to przyznał mu nawet, że nie ma opłaconego ubezpieczenia, przez co w szpitalu zapewne musiałby zapłacić ogromną sumę za leczenie. Wystarczyło mu, że Akashi wiedział w jak obskurnym miejscu pracuje, nie musiał również znać na wylot jego sytuacji finansowej...
–    Jest mi tak głupio...- westchnął słabo, kiedy Seijuurou pomagał mu wsiąść do czarnej, luksusowej Tesli.
–    Za dużo się pan przejmuje – stwierdził Akashi, po czym zatrzasnął drzwi i pospiesznym krokiem obszedł samochód. Wsiadł za kierownicę i odpalił silnik, od razu ustawiając ogrzewanie.- Można być samodzielnym aż do bólu, ale to nie ma sensu, kiedy zostaje się ze wszystkim samemu. Proszę pozwolić sobie trochę pomóc, zwłaszcza, że został pan napadnięty.
–    Jesteśmy sobie obcy...- wymamrotał Kuroko, z niepokojem zdając sobie sprawę z tego, że mimo ciepłego powietrza wypełniającego auto, jest mu coraz zimniej.
–    Więc poznamy się bliżej – powiedział Akashi, ruszając.- Może się pan do mnie zwracać po prostu „Akashi”, a ja będę panu mówił „Kuroko”. Myślę, że to będzie dobry początek.
–    Ja... sądzę, że jednak nie powinienem...
–    Chodzi panu o to, że jestem bogaty?- Seijuurou zerknął na niego z ukosa, szybko jednak wracając spojrzeniem na drogę.- Przyznam panu szczerze, że nie mam wielu znajomych, którzy nie mieszkają w luksusowych apartamentowcach, ale to nie oznacza, że nie mam do takich ludzi szacunku, czy też że gardzę ich statusem społecznym. Ani moja, ani pańska sytuacja finansowa nie gra tutaj żadnej roli. Nie pomagam panu, ponieważ jest mi pana żal i panu współczuję. Po prostu uważam, że zasługuje pan na coś lepszego. Dlatego zaproponowałem panu kursy na baristę. Co najwyraźniej okazało się być błędem...
–    Eh? Błędem?- Kuroko poprawił się na fotelu, krzywiąc z bólu. Oddychał coraz szybciej, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Ból był nie do zniesienia.
    Akashi nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Kiedy błękitnowłosy na niego spojrzał, dostrzegł, że mężczyzna przełyka ślinę. Jego wzrok był dość chłodny, ale nie nieprzyjemny.
–    Ostatecznie został pan zaatakowany – mruknął w końcu.- Dziś był ostatni dzień kursu, prawda?
–    Ah... tak.- Kuroko westchnął drżąco.- Ale przecież to nie pana wina. Chciałem pospieszyć się na autobus, więc wybrałem skrót. Nikt nie mógł wiedzieć, że siedzi tam jakiś psychopata.
    Seijuurou skinął jedynie głową w odpowiedzi, skręcając w stronę szerokiej bramy prowadzącej do luksusowego apartamentowca. Naciskając pilot Akashi otwarł podziemny garaż i wjechał do niego, parkując na jednym z pierwszych miejsc.
    Wyjście z auta stanowiło dla Kuroko większy problem niż wejście. Krzyknął głośno, zaciskając mocno zęby, kiedy Akashi ostrożnie chwycił go pod ramię i pomógł wysiąść. Powoli udali się w kierunku windy, poczekali chwilę, aż ta zjedzie z dwudziestego piętra.
–    Zadzwonię po mojego przyjaciela, żeby przyszedł do mojego mieszkania – powiedział Akashi, wolną dłonią sięgając po swoją komórkę. Winda bezszelestnie ruszyła w górę.
–    Przepraszam za kłopot...
–    Shintarou? Przyjdź do mnie natychmiast, zabierz ze sobą rzeczy niezbędne do opatrzenia rany po dźgnięciu nożem w brzuch. Pospiesz się, sytuacja nie wygląda za dobrze.
–    Naprawdę jest aż tak źle?- zapytał zaniepokojony Kuroko, patrząc z przestrachem to w czerwone, to w złote oko Akashiego.
–    To jeszcze nie tragedia, chciałem po prostu wzbudzić w nim niepokój, żeby się nie ociągał – odpowiedział Seijuurou, uśmiechając się do niego łagodnie.- Wszystko będzie dobrze, nie martw się na zapas. Uciskaj ranę.
    Kuroko skinął słabo głową, czując, że traci siły nawet na to, by cokolwiek powiedzieć. Jego ciało stawało się coraz cięższe, nogi nie były w stanie trzymać go w pionie. Powieki same powoli opadały, a otoczenia zaczęło wirować.
    Tetsuya stracił przytomność.

8 komentarzy:

  1. *nie wiem czy płakać, czy się śmiać*

    OdpowiedzUsuń
  2. Yuuki-senpai, sprawiłaś, że w mym umyśle ogarniętym chemią i regułą przekory zrodziło się pytanie, o cały napad. Jak to możliwe? Nie doczytałam, czy za napadem stał ktoś inny? Akashi kogoś wynajął? Akashi przewrócił kuroko, dźgnął go, następnie uderzył samego siebie, podszedł do Kuroko, pomógł mu... MÓZG ROZ*EBANY.
    Majstersztyk...

    OdpowiedzUsuń
  3. Chooooolera ;-; Głupio mi teraz ;-; Jestem zua, jak mogłam pomyśleć, że to Akash go zaatakował ;-; *nerwowo się śmieje* Ty niedobry polsacie .3. Teraz nie zasnę, miej mnie na sumiemiu .3. Jak się domyślasz bardzo mi się podobało czytałam z zapartym tchem, coraz szybciej pochłaniając literki, aby dowiedzieć się co dalej XD I było bosko :v Wgl reakcja Akasha była boska XDDD Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało XD Jestem tylko ciekawa kto był tak śmiały i głupi by się na Tetsiaka (seksiaka XD HEHE B)) rzucić XD Teraz nic, tylko czekać na kolejny <3
    Weny~
    Do nexta~ *33

    OdpowiedzUsuń
  4. Co?! Ale jak... to kto w takim razie...
    Nie, ja nie rozumiem ;_; Jednakże była krew, czyli z grubsza nie mam na co narzekać.
    Nie wypisuję ulubionych momentów, bo musiałabym wkleić cały rozdział, heh.
    Podobało mi się.
    I to by było na tyle. Kibicuję Ci we wszystkim, i w ogóle wiesz :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Yuuki-san...! *,* <3

    Zacznę od tytułu posta- "Pechowa Trzynastka"... Że niby co? To było OBŁĘDNE! *q* (wiem, że chodzi tutaj o numer rozdziału, "ale co tam" ;) ;D)

    Jezuuu!! Jak biedny Akashi-sama tak ze spokojem mógł sobie po prostu sączyć winko nie zważając na to, że jego "bóstwo" seksi się z innym?! :O I na dodatek ten "inny" to Kisia, której nie znoszę... -,- Wybacz, nie trawię KiKuro ;-/... Ale AkaKuro też nie lubię! X'D Oh geez... Nawet nie masz pojęcia jak się ucieszyłam, gdy Akashi-sama napadł Kuroko na tym przystanku... Ale przecież coś tutaj nie grało. "T-Tak od razu? No nie! :D Akashi, mój wspaniały morderco... Po tym jak już pozbędziesz się tego niebieskiego elfa, odwiedź Koukiego ^^"- moje spaczone myśli w trakcie czytania ;p No i nic! Okazało się, że ktoś też miał chrapkę na zabicie Tetsuyi. Wiesz kto to był? *wyciera zakrwawiony nóż* ^-^

    Najbardziej jednak podobała mi się scena, jak Akashi-sama wpadł w złość. To było takie piękne i depresyjne równocześnie... Jestem za stwierdzeniem: "Kuroko Tetsuya dopuścił się zdrady."- pora odpokutować! Na kolana! ;D

    Dobrze, już nie będę tutaj zakłócała feng shui głównego pairingu opowiadania i oddalę się powtarzając notatki do jutrzejszego sprawdzianiu... Zanim to jednak nastąpi... Yuuki-san! Weny, weny i jeszcze więcej weny na dalszą część uzależniających Cierni i opisów chaotycznych myśli oraz uczuć Akashi-sama. Życzę również powodzenia w... szkole? Pracy? O.o Gomen, ale nie jestem zbytnio zorientowana... Wiem, że ukończyłaś szkołę średnią... To teraz studia, tak? Albo pisanie... ;)

    Do miłego! Pozdrawiam ciepło! ;*


    Joleen :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. AAAA, WIEDZIAŁAM, ŻE TO NIE AKASHI GO ZAMORDOWAŁ! CZUŁAM TO! ALE I TAK WIELKIE PROPSY, BO ZAPEWNE NIE WIELE OSÓB CIĘ PRZEJRZAŁO POD TYM WZGLĘDEM. Po prostu w mojej głowie pojawiła się taka myśl "Co? Akashi już go napadł? Nieee, to za bardzo przewidywalne! Yuuki-san by czegoś takiego nie napisała!" No i wtedy dotarło do mnie, że to nie może być Akashi, a gdy uratował go jakoś koleś, to już wszystko stało się dla mnie jasne.
      Eh, kurna, Yuuki-san. Ty wiesz, jak mnie do czegoś przekonać. Cholernie dobrze wiesz. Bo ja lubię takie rzeczy, kiedy jest trochę zamieszania, trochę krwi, trochę tajemnic, trochę dzikości, trochę namiętności, trochę psychodelizmu...em, wytnijmy. Chodzi o to, że zawsze dodajesz wszystko, co mi się podoba. Mało tego - wszystko jest w odpowiednich ilościach, śmiem nawet stwierdzić, iż te ilości są dobrane idealnie. Trochę zadzieje się coś takiego, trochę tamtego i na koniec takie coś - cudownie wszystko rozmieściłaś. Musisz mieć naprawdę dobrze rozplanowane to opowiadanie w głowie, bo czytając czuć, że się przykładasz i że wszystko dokładnie obmyśliłaś... no, ale może mi się tak tylko wydawać. Równie dobrze możesz cisnąć na spontanie, a wszystkie fenomenalne pomysły są kwestią Twojego niesamowitego talentu.
      Co do rozdziału - zaskoczyłaś mnie, podsyciłaś moją ciekawość do niewyobrażalnie wysokiego stopnia. To było niezwykłe, dzięki Twoim opisom czułam się tak, jakbym była tam gdzieś w przestrzeni pisarskiej wraz z bohaterami. Dawno czegoś takiego nie czułam, aczkolwiek mogło być wywarte moim przesadnym wczuciem się w akcję. No, kurde, dalej jestem pod wrażeniem! Naprawdę ten rozdział przewyższył inne (tak, piszę to prawie pod każdym opowiadaniem/rozdziałem, ale to nie moja wina, że wszystko, co piszesz. jest takie idealne no .-.) i z pewnością trafił na moją listę "TOP NIESKOŃCZONOŚĆ OPOWIADAŃ YUUKI" Ta, miało być TOP10, potem się zrobiło TOP100, no to sobie pomyślałam, że skoro tyle mam tych favourite, to niech będzie już nieskończoność, a co tam.
      Cholerka, aż mam gęsią skórkę z ciekawości. Mam w głowie tyle pomysłów na dalsze potoczenie się akcji, że aż pulsuje mi mózg. Nie wiem, które rozwiązanie wybrałaś, nie wiem, co zadzieje się dalej i to jest w tym wszystkim najzajebistsze! Podziwiam Cię, Yuuki-san! Naprawdę, podziwiam Cię za to, że mimo wszystko znajdujesz dla nas czas i do tego piszesz takie perełki i cudeńka! Z każdym opowiadaniem zaskakujesz mnie coraz bardziej, a przez to mam coraz większą ochotę na Twoje twórczości! Jesteś niesamowita, jesteś mistrzem i geniuszem. Gdybym mogła wybrać biasa w pisaniu (tak jak w k-popie) to z pewnością byłabyś nim Ty! Ah, tyle pozytywnych reakcji w jednym komentarzu, powoli zaczynam być z siebie dumna. Mam nadzieję, że mój komentarz da Ci niezłego kopniaka weny! Pozdrawiam najserdeczniej, życzę masy pomysłów i czasu... ale czasu nie tylko na pisanie. Wiadomo, każdy z nas ma coraz więcej na głowie, ale życzę Ci czasu dla przyjaciół, dla rodziny i dla samej siebie :)
      DZIĘKUJĘ ZA TO, ŻE PISZESZ <3

      Usuń
  7. A ja myślałam, że to Kisiela Sei będzie chciał udusić, a tymczasem nie było o nim nawet wspomniane pod koniec.
    To teraz mam co rozkminiać. Jak nie Akash, to kto, kurde, stał za tym napadem? Mózg roztrzepany mikserem na wszystkie ściany, podłogę i sufit po prostu ;_____;
    Reakcja Seijuuro na to, co widział na ekranie była... mocna. To chyba najlepsze określenie.
    Nie powiem, byłam zaskoczona, gdy czytałam, jak niszy zdjęcia Kuroko jedno po drugim, ale jednocześnie odczuwałam... radość(?) i satysfakcję, że to robi x3
    Jeden z najlepszych rozdziałów tej serii. Tak bardzo mnie pochłonął, że nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam go czytać, a zaczęłam pisać ten komentarz. To po prostu niesamowite, jak bardzo akcja potrafi tu zmienić tempo.
    Dodatkowo... Opowiadanie wydaje się być tak strasznie realistyczne, tak, że po prostu potrafię widzieć wszystko oczami takiego Akashiego czy Kuroko i rozumieć, co czują, choć nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji.
    Czekam na więcej, śle dużo wenki i znikam czytać jeszcze raz <3
    Nożyczki z Tobą ✂
    ~Yuni

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń