Cierniem wyryte
Nieznana nikomu ballada o zagubionej jaskółce, śpiewana przez słowika o zranionym skrzydle. Historia o miłości zrodzonej z cierpienia i bezradności, o wiecznym cierpieniu, opowieść o zdradzie i kłamstwach nieznających końca.
Tak właśnie zaczął kreślić na papierze linie i zaokrąglenia, znaki pełne zawijasów i drobnych plam, tworząc słowa rozpoczynające historię jego życia. Zwój, który zawrze to, czego nie mógł usłyszeć nikt inny. Dowód tego, co istniało, a co zostało siłą odebrane. Jego ciche błagania o powrót tego, któremu oddał swoje serce i to, co cenił sobie ponad wszystko inne.
Uśmiech.
Uśmiech wykwitający na twarzy niczym płatki rozwijającego się kwiatu, uśmiech pod ciemnym, zachmurzonym niebem, uśmiech, którym przywracał radość na każdej twarzy.
Zamoczył pędzel w kałamarzu, uniósł go nad zwojem, czytając raz jeszcze zapisane wcześniej słowa. Co powinien napisać dalej? Czy zacząć od samego początku? A może ograniczyć się jedynie do wstępu, a następnie rozwijać myśli dotyczące tego, co trapiło go najbardziej, tego, co cierniem wyryto na jego sercu?
Na zewnątrz zapadła już noc. Przez rozsunięte shoji widział liście drzew poruszające się na wietrze, ledwie widoczne w słabej łunie prześwitującego przez chmury księżyca, szepczące między sobą opowieści o losach najstarszego z braci Kumou. Nasłuchiwał ich, szukając natchnienia, dyskretnej podpowiedzi, jakiejś wskazówki.
Jednak nie doczekał się niczego, co by mu pomogło.
Atrament spłynął po włóknach pędzelka, plamiąc papier nierównym kleksem. Spojrzał na niego, kształtem przypominającego ptaka o rozwiniętych skrzydłach, lecącego na beżowym niebie mimo czarnego deszczu. Kiedy dotknął go ponownie, chcąc nakreślić z niego znak, kształt rozmazał się, dając wrażenie, jakby stworzonko roztopiło się na deszczu.
Ten widok zmartwił go nieco. Odłożył pędzelek, rezygnując z pisania. Nie dziś. Nie tej nocy. Zacznie znowu jutro, kiedy jego młodsi bracia zasną, kiedy będzie mógł ponownie wrócić do swojego pokoju i zdjąć uciążliwą maskę radosnego Tenki, promieniującego uśmiechem.
Był jak słońce na bezchmurnym niebie. Gdy budził się dzień, powoli wykwitał na jego twarzy, promieniał na niej kilkanaście godzin, by pod wieczór gasnąć powoli wraz z zachodem słońca. A w nocy ustępował miejsce swojej bratniej duszy. Cichemu, spokojnemu i tajemniczemu księżycowi o bladym, białym obliczu.
Temu, który zabrał jego serce i uśmiech.
Zrezygnowany, zwinął zwój i odłożył go na dno skrzyni stojącej w kącie. Wstał z westchnieniem, poprawił zarzucone na ramionach haori* i wyszedł boso z pokoju.
Księżyc wyjrzał leniwie zza chmur, jakby chciał przywitać swojego kochanka. Podmuch wiatru, niczym jego smutne westchnienie, zaplątał się na krótko w luźno związanych włosach Tenki.
Najstarszy syn Kumou uśmiechnął się słabo. Tak dobrze znał ten delikatny, czuły dotyk...
– Nie powinniśmy ci ich trochę przyciąć?- zapytał Shirasu, wsuwając dłoń we włosy Tenki i przeczesując je powoli palcami.
– Chcesz się bawić w fryzjera?- Tenka spojrzał na niego z niedowierzaniem.- Teraz?
– Tylko pytam – zaśmiał się lekko białowłosy.
– Kiepski moment.- Kumou uśmiechnął się, wykonując kolejne pchnięcie. Shirasu jęknął, odrzucając głowę, jego klatka piersiowa poruszyła się szybko, gdy dopiero co nabrane powietrze czmychnęło z jego płuc. Tenka pochylił się, by ucałować jego sutki, przesunąć po nich językiem.
– Przestań, to łasko...cze...!- stęknął Shirasu, próbując odciągnąć jego głowę, jednak z marnymi skutkami.
Tenka nie miał zamiaru się odsunąć, czy zatrzymać. Nigdy tego nie robił. Był pewien swoich ruchów i uczuć, które szarpały jego duszą niczym burza. A co innego ją przegna, jeśli nie wiatr? Przyspieszony oddech Shirasu i jego jęki, stanowiące dowód na to, że można zapanować nad żywiołem, który targa ludzkim wnętrzem.
Burza emocji, płomień pożądania, ulewa uczuć... to wszystko mógł ukoić tylko on.
Dopiero po dłuższej chwili uniósł głowę i przysunął twarz do Shirasu. Pocałował go czule, szukając zachłannie jego języka, chłonąc bliskość ich ciał, napawając się tym uczuciem, kiedy ich klatki piersiowe stykały się ze sobą w namiętnym uścisku, a ciała były złączone w jedność.
Shirasu wsunął dłonie w jego włosy, przyciskając do ust jego gorące wargi, spragniony pocałunków. Ich smak, ich ciepło, ich dotyk i intensywność... pożądał tego bardziej niż czegokolwiek.
Tenka przesunął dłonią po jego boku, sięgnął do jego sztywnej męskości i zaczął poruszać dłonią wzdłuż niej. Wyczuwał twardość członka, który nie zmiękł ani odrobinę od chwili, gdy zaczęli poranne pieszczoty. Chcieli korzystać z chwili, kiedy Chuutarou był w szkole, a Soramaru udał się z pomocą do jednego z mieszkańców wioski. Pragnęli nacieszyć się sobą, czerpać jak najwięcej z tego zdecydowanie zbyt krótkiego aktu, do którego wracali z zapałem i utęsknieniem.
Gdyby tylko mogli przestać ukrywać się z tym, co ich łączyło...
Uniósł się lekko, kładąc dłonie na udach białowłosego, wycofał ostrożnie swojego penisa. Czas uciekał, nie mogli ryzykować.
Jedno pchnięcie, drugie, trzecie... a potem kilka kolejnych, spokojnych, niespiesznych, starannych. Obaj dyszeli ciężko, pojękiwali. Shirasu wyginał się, zaciskał bezradnie blade dłonie na futonie, wił się w rozkoszy, zarumieniony, z błyszczącymi oczami, spoglądającymi na tego mężczyznę klęczącego między jego drżącymi nogami.
Tak bardzo kochał ten widok. Tak bardzo pragnął mieć go na wyłączność, chciał, by on i Shirasu byli już zawsze razem, spełnieni, nierozłączni, wieczni w swej miłości.
– Ten... ka... ah!- Shirasu wygiął kręgosłup, rozchylając usta, bezwiednie chwycił dłonią swojego członka i zaczął pieścić się, jednocześnie ochoczo poruszając biodrami, nabijając się na penisa Tenki, który zwolnił nieznacznie swe ruchy. Na ten gest jednak znów przyspieszył, nie mogąc już dłużej wytrzymać.
Przełknął ślinę, gdy zorientował się, że zaschło mu w gardle. Nabijał się w swojego kochanka gwałtownie, niekontrolowanie. Na ten moment zapomniał zupełnie o wszystkim, liczyła się dla niego tylko ta chwila. Ta, kiedy mógł dojść w objęciach ukochanego, zaspokajać się widokiem jego przystojnej twarzy, którą wykrzywiała rozkosz.
Spuścił się obficie w jego wnętrzu, nie przestawał się w nim poruszać, dopóki i jego sperma nie trysnęła z członka, kreśląc niewyraźne białe linie na skórze brzucha. Tenka westchnął przeciągle, pochylił się nad nim i zlizał zachłannie jego spermę. Shirasu mógł tylko na niego patrzeć, niezdolny do wypowiedzenia choć słowa, pozbawiony sił zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Był wykończony, nie był w stanie kłócić się i upominać Tenki, by nie robił tak zawstydzających rzeczy.
Jedyne, na co było go stać, to wsunięcie dłoni w jego miękkie czarne włosy.
Okolica pojaśniała przez światło księżyca. Teraz można było wyraźniej dostrzec zarys drzew otaczających świątynię, i dróżkę prowadzącą do kamiennych schodów wiodących w dół.
Tenka westchnął cicho, na moment cofając się do pokoju by założyć geta**, a następnie zasunął shoji i wolnym krokiem udał się w kierunku schodów, starając się nie robić hałasu. Nie chciał obudzić swoich braci i Nishiki.
Noc przyjęła go w swe objęcia niemal z radością. Blade oblicze milczącego księżyca towarzyszyło mu podczas spaceru. Tenka uśmiechnął się lekko, powoli schodząc po kamiennych stopniach.
– Nieważne gdzie jesteś, zawsze nad nami czuwasz, prawda?- zapytał na głos, spoglądając na białą, świetlistą tarczę zdobiącą grafitowe niebo.
Oczywiście, jego kochanek mu nie odpowiedział. Jakżeby inaczej. On zawsze milczał w pewnych sprawach. Jego słabość do rodziny, którą zmuszony był porzucić, chęć, by chronić ją mimo wszystko... to cały czas żyło w nim, biło wraz z rytmem jego zagubionego serca.
Kumou pozostawiło na jego duszy piętno. Wyryło w niej swoje inicjały, które na wieczność będą boleśnie przypominać mu o tych złych i dobrych chwilach, które z nimi dzielił.
Sam nie wiedział, dokąd dokładnie idzie. Być może szedł za głosem serca, a może zwyczajnie prowadził go jakiś kaprys, lub nieznanego pochodzenia cichy szept w głowie. Jego nogi poruszały się same, jednak pozwalał na to. Oddalał się coraz bardziej od świątyni, od rodzinnego domu i ukochanych braci. Nie bał się o nich. Wiedział, że nic złego im się nie przytrafi, ponieważ czuwa nad nimi Księżyc.
To, co nim kierowało, doprowadziło go do skrytej między drzewami polany i niewielkiego stawu. Przez długą chwilę stał w ciemnościach, wpatrując się w mroczną taflę wody, drgającą co chwila drżąco. Przyroda nieustannie naruszała jej spokój, nie pozwalając na chwilę wytchnienia.
Tenka usiadł na dużym kamieniu i zadarł głowę, wpatrując się w księżyc widoczny między koronami drzew. Świetlisty, piękny, nieosiągalny.
I wciąż milczący.
– Gdzie byłeś, Shirasuuu?- jęknął Tenka z zawodem, patrząc na niego spode łba.
– Nie powiem ci, bo jesteś pijany – westchnął Shirasu, szykując przybory do zaparzenia herbaty.
– Hmm... chyba mi nie powiesz, że masz kogoś na boku?- burknął, nadąsany.
– Ciszej, na litość bogów...- szepnął konspiracyjnie Shirasu, przysuwając się do niego na kolanach i wyrywając alkohol z jego dłoni.- Jeśli Soramaru i Chuutarou usłyszą, możesz być pewien, że...!
Nie zdołał dokończyć, ponieważ Tenka zachwiał się i opadł na niego, wpijając w jego usta. Białowłosy jęknął z niesmakiem i odepchnął ostrożnie.
– Zwariowałeś? Soramaru jest na zewnątrz i trenuje, jeśli...!
– Chcę wziąć cię do ust – wymamrotał Tenka, rozwiązując pas jego kimona.
– Oszalałeś?! Opanuj się, nie możemy tak za dnia...!
– Będę ostrożny...
– Nie będziesz, bo ci nawet na to nie pozwolę! To nie czas na twoje niepohamowane pijackie żądze, Tenka!
– Shirasu!- Tenka spojrzał na niego z powagą. W tym momencie wcale nie wydawał się być pod wpływem upojenia.- Możesz policzyć do czterdziestu. Kiedy upłynie ten czas, sam się wycofam.
– Nie podpuścisz mnie. Dobrze wiem, że wtedy tylko się niepotrzebnie podniecę, a ty stwierdzisz, że muszę się tego pozbyć!
– Ale co ty...- Tenka machnął lekceważąco dłonią.- W ciągu tych czterdziestu sekund dojdziesz, zapewniam cię.
Shirasu westchnął, zamykając oczy i starając się nie wpaść w szał. Przecież ten idiota zachowuje się, jakby był nie wiadomo jak dobrym kochankiem. No dobrze, musiał przyznać, że do tej pory nie miał na co narzekać, ale z tymi czterdziestoma sekundami Tenka grubo przesadził. Przecież nie zdąży podniecić się i dojść w tak krótkim czasie!
– Nie zgadzam się – westchnął.
– Mam dobrać się do ciebie siłą?
– Tenka! Przestań się wygłupiać, nie załatwisz tego w czterdzieści sekund!
– Chcesz się założyć?
– O co?- warknął Shirasu.
– Jeśli nie dojdziesz, zjem twój obiad.
– To ma być zakład? Przecież to żadna kara dla przegranego, zjeść obiad...
– Wierz mi, jest – westchnął niewyraźnie, czego, na jego szczęście, Shirasu nie dosłyszał.- W takim razie skończę z piciem! Już nigdy nie tknę sake, przysięgam.
– Hmm...- Shirasu przygryzł wargę i obejrzał się, jakby chcąc przebić spojrzeniem shoji i upewnić się, że Soramaru trenuje. Wystarczyły jednak jego krzyki i odgłosy uderzanych o drewnianą belkę katan.- Nie wybrniemy z tego, jeśli...
– Zrzucimy winę na mój stan – powiedział Tenka, niecierpliwie rozpinając jego pas.
Shirasu nie mógł już się wycofać. Z westchnieniem usiadł na podłodze i pozwolił, by jego kochanek wziął do ust miękkiego członka. Odgłos ssania za każdym razem przyprawiał go o dreszcze, bał się, że młodszy brat Kumou usłyszy je, przyjdzie do pokoju Tenki i nakryje ich na...
– 5...6...7...- szepnął z lekkim uśmiechem, kładąc dłoń na włosach ukochanego.
Tenka chwycił jego jądra i zaczął ugniatać je delikatnie, środkowym palcem sięgając do wrażliwej, pulsującej dziurki.
– 13...14...- mruczał Shirasu, czując, że jego twarz zaczyna płonąć.
Nigdy nie powinien dawać się podpuścić w ten sposób. Czuł się zażenowany i żałosny. Jak dziecko, któremu kłamliwie wmówiło się prezent za posprzątanie dziedzińca.
Tenka ssał coraz mocniej, śliniąc intensywnie jego członka, palec wsuwając do jego odbytu, przez co białowłosy był zmuszony położyć się na plecach.
– 22...24...- jęczał cicho.
Jego członek zdążył już stwardnieć, prężył się teraz w ustach Tenki, mokry od jego śliny, bardziej domagając się pieszczot. Shirasu wpatrywał się w ten widok zawstydzony, ale i zafascynowany jednocześnie. Chłodny od sake język Tenki sprawnie poruszał się po jego członku, dbał o każdy kawałeczek skóry, nie pozostawiając żadnego suchego, niedopieszczonego fragmentu.
– Tenka...- sapnął, kiedy ten zaczął ssać go mocno, szybko poruszając głową.
Zaraz, zaraz... Ile minęło sekund?
Dlaczego właśnie tego dnia tak intensywnie odczuwał przyjemność? Czy było to spowodowane tą nagłą, spontaniczną pieszczotą, czy adrenaliną, obawą, że trenujący kilkanaście metrów dalej Soramaru może wejść tu w każdej chwili i odkryć skrywany przez nich sekret?
A może po prostu...?
Doszedł z jękiem, pospiesznie zakrywając usta dłonią. Tenka nie wypuścił jego członka, dopóki nie przełknął wszystkiego, co ofiarował mu Shirasu. Dopiero wówczas wycofał się powoli, zlizał z lubością ostatnie krople białej substancji i uśmiechnął się do swojego kochanka.
– 40 – powiedział.- Dobry jestem, co?
Shirasu spojrzał na niego z niedowierzaniem, a potem opadł bezsilnie na plecy, nie dbając już o to, czy ktoś wejdzie do pokoju.
Oczywiście, nigdy nie dowiedział się, że ta pieszczota nie trwała czterdzieści sekund, a prawie pięć minut.
Ale cóż... Przynajmniej Tenka nie musiał rezygnować z żadnej ze swoich przyjemności.
Uśmiechał się do swoich wspomnień, patrząc wciąż na księżyc. Kiedy jednak jego serce zadrgało delikatnie, podniósł się i ruszył wolno w drogę powrotną. Tylko raz obejrzał się, by spojrzeć na miejsce, w którym niegdyś po raz pierwszy posiadł Shirasu.
Kiedy to było?
Zdaje się, że byli niedoświadczonymi osiemnastolatkami. Tłumaczyli się chęcią poeksperymentowania, ale tak naprawdę już od dłuższego czasu coś ciągnęło ich ku sobie. Nienaturalna siła, pchająca ich w swoje objęcia, niepohamowane pożądanie zaspokajane przez zachłanne usta.
I to niezadowolenie, kiedy musieli kończyć.
Obaj najchętniej zostaliby w swoich objęciach przynajmniej na kilka nocy.
– Teraz mamy okazję, ale ty się wzbraniasz – powiedział głośno, wzdychając.- Gdybym tylko wiedział, gdzie się zatrzymałeś... Wykręciłbym się jakąś tajną misją dla Yamainu, Soramaru i Chuutarou byliby ze mnie dumni, że chcę im pomóc. Spędziłbym z tobą kilka dni... albo... albo ty mógłbyś w końcu do nas wrócić. Shirasu...
Zaczął wspinać się po kamiennych schodach, leniwie, mozolnie, jakby wcale nie chciał wracać do świątyni. A chciał. Kochał swoich braci, przepadał za swoją przyszłą bratową, Nishiki. Uwielbiał patrzeć, jak oboje z Soramaru nieudolnie próbują ukryć swoje uczucia.
Na Chuutarou też kiedyś przyjdzie czas. On również się zakocha.
– Oby tylko szczęśliwie – mruknął z uśmiechem Tenka.- Jak Soramaru...
Stanął u szczytu schodów i odwrócił się powoli. Noc dobiegała końca, niebo powoli jaśniało, księżyc odchodził, tęsknie spoglądając w stronę swego kochanka.
– Kocham cię, Shirasu – szepnął Tenka. Na jego twarzy powoli wykwitał uśmiech, na razie jeszcze smutny, pełen tęsknoty i desperacji.- Wierzę, że kiedyś na pewno...
– Bracie...?- Za jego plecami rozległ się głos Soramaru.- Gdzie ty się włóczysz o tej porze? Coś się stało?
Tenka westchnął cicho, spoglądając na lewo, gdzie powoli znikał księżyc. Uśmiechnął się, widząc jego znajomą, czystą biel znikającą bezszelestnie wśród liści.
Kiedyś na pewno, Shirasu.
Kiedyś na pewno.
* haori – płaszczyk do kimono, sięgający bioder lub ud
**geta – japońskie drewniane sandały noszone do kimona/yukaty
_______________________________________________________
Kilka słów wytłumaczenia odnośnie porównania Tenki i Shirasu do ptaków ( na początku ):
Słowik, jak wiadomo, jest symbolem miłości, jego śpiew jest wyrazem zakochanych. Zaś co do jaskółki - jej migracje były przez Persów uważane za symbol wygnania i rozłąki. Stąd to porównanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
*moje*
OdpowiedzUsuńNajpierw błędy.
Usuń'Historia o miłości zrodzonej z cierpienia i bezradności, o wiecznym cierpieniu, opowieść o zdradzie i kłamstwach nie znających końca.' - 'znających' to przymiotnik, co prawda odnoszący się do czynności, ale wciąż przymiotnik, dlatego powinien być pisany łącznie z 'nie'.
'W takim skończę z piciem!' - zjadło Ci 'razie'.
'Uśmiechał się do swoich wspomnieć, patrząc wciąż na księżyc.' - napisałaś 'ć' zamiast 'ć' w słowie 'wspomnień'.
I jeszcze jedna rzecz, już nie błąd, ale coś co mi zgrzyta, więc postanowiłam przytoczyć;
'Tenka westchnął przeciągle, pochylił się nad nim i zlizał zachłannie jego soki.'
Te 'soki'... nie, no nie, Yuuki, to brzmi jakby Shirasu był jakimś drzewem xd Niby mówi się czasem o 'wydzielinach' ludzkiego ciała, używając słowa 'soki', ale to dobre dla jakiegoś naukowego referatu z biologii, a nie do tekstu z wydźwiękiem romantycznym. To znaczy, to oczywiście tylko moje zdanie, nie musisz tego zmieniać, ale chcę żebyś wiedziała, że moim zdaniem to słowo nie pasuje do tego tekstu.
Ok, to lecimy z częścią właściwą.
W którym miejscu to niby nie jest angst? Ja wiem, że większość angstów, to obecnie teksty pisane 'na smutno', ale nie taka jest definicja angsta. Owszem, angst może się źle kończyć, ale może mieć też pozytywny wydźwięk. Jego charakterystyczną cechą jest to, że kładzie się w nim nacisk na uczucia, no i na tym, żeby wywarł on silne wrażenie emocjonalne na czytelniku, żeby odczuł to wszystko, no i żeby wzruszył się. Ale nie musi być strike smutny. Choć płacz jest mile widziany xd
W każdym razie, to na górze to angst. Lekki, ale angst. No i podoba mi się. Baaaaardzo~
Choć AkaAka nic nigdy nie przebije (to moje OTP nie tylko gejobasowe, ale i ogólne), to jednak TenShi jest jednym z moich ulubionych parkingów (których jest od chuja, ale to nieważny szczegół xd).
No i przedstawiony w taki sposób.... przez Ciebie mam ochotę coś o nich napisać, a obiecałam sobie, że do matur będę pisać tylko Requiem, żeby wreszcie skończyć wstęp i dojść do fapuły właściwiej (tak, literówka zamierzona xd). Uh... źle na mnie wpływasz.
'Nieznana nikomu ballada o zagubionej jaskółce, śpiewana przez słowika o zranionym skrzydle. Historia o miłości zrodzonej z cierpienia i bezradności, o wiecznym cierpieniu, opowieść o zdradzie i kłamstwach nie znających końca.'
UsuńTen wstęp jest totalnie piękny. Serio, czytałam go niemalże na wdechu. Nie dość, że kocham takie wstępy, choć może do tej pory tylko dwa teksty wrzuciłam z takim wstępem, to jednak kocham je bardzo, bardzo i zawsze uśmiech ciśnie mi się na twarz, kiedy widzę to u innego blogera. Ah... porównanie Tenki i Shirasu do ptaków.... Coś niesamowitego. Na początku zastanawiałam się, czy to Twoje tłumaczenie ma jakikolwiek sens, bo - choć nie miałam pojęcia o tym, co jaskółka symbolizuje w wierzeniach Persów - raczej nikt nie miałby problemu z domyśleniem się, że wstęp dotyczy naszych dwóch pedałków.
Cóż, może i jaskółka z wierzeń Persów idealnie oddaje sposób przedstawienia Shriasu w tym shocie, ale zanim jeszcze przeczytałam Twoją dopiskę i poznałam znaczenie, to ja tę jaskółkę interpretowałam inaczej. Dla mnie zawsze jaskółka symbolizowała nadzieję i samotność. Kiedy pojawiała się na niebie symbolizowała wiosnę, która powoli budziła się ze snu. Niby 'jedna jaskółka wiosny nie czyni', ale jednak daje nadzieję na to, że ona niedługo wstanie. Wiosnę można tu interpretować dowolnie - może to być zarówno pora roku, dzień, wstające słońce, życie, miłość, powrót... W odniesieniu do shota, patrząc na Shirasu jak na jaskółkę, interpretuję to jako 'nadzieję na lepsze jutro', ale nadzieję samotną. Jaskółka niosąca nadzieję lata sama pod niebem. Piękna, delikatna, ale samotna. I Shirasu, który gdzieś tam się błąka po świecie jest właśnie taką jaskółką - samotną, ale niosącą strudzonemu i zranionemu sercu Tenki nadzieję, nawet jeśli robi to nieświadomie. Można powiedzieć, że Shirasu jest nieświadomą swojej roli jaskółką, taką, którą ktoś widzi, w którą ktoś wierzy i chcę jej dosięgnąć, to choć pozostaje to poza jego zasięgiem. Tenka - słowik ze zranionym skrzydłem - nie może wznieść się w przestworza. To skrzydło to serce, które zranione, nie jest w stanie się ponownie uśmiechnąć tym samym, szczerym uśmiechem, który był innym, jasnym słońcem, świecących pod chmurami. I dla tego Tenki Shirasu-jaskółka jest symbolem nadziei na to, że może kiedy wstanie nowy dzień, ten księżyc na niebie się nie schowa, jego zarys - mimo wstającego dnia - pozostanie widoczny, fiołkowe oczy na nowo wprawią serce Tenki w przyśpieszony rytm, a czarno-czerwone słońce na nowo zaświeci swoim blaskiem pod chmurami - stanie się tym szczerym, pięknym uśmiechem, który Shirasu tak kocham. Tutaj też pojawia się to porównanie Shirasu do księżyca. Ta jego blada, srebrna tarcza przypomina białe włosy Shirasu, jego delikatną urodę, uśmiech tak lekki, ciepły, poruszający serce. Księżyc, który jest na niebie cały czas, ale tylko nocą Tenka może go dostrzec - bo Shirasu przecież cały czas gdzieś jest, Tenka o tym wie, czuje to, czuje jego myśli, ale nie może go dostrzec, nie tak jakby tego chciał. Tu ogromny plus za przedstawienie Tenki w ten sposób - w to, że on wierzy, że niezależnie od tego gdzie jest, Shirasu o nich nie zapomniał, że wciąż nad nimi czuwa - nie fizycznie, lecz mentalnie - jest przy nich sercem. I za takie jego pokazanie, ich pokazanie, masz ode mnie głęboki ukłon.
Wracając jeszcze na chwilę do mojej interpretacji wstępu o ptakach - wizja rozłąki oczywiście również tutaj jak najbardziej pasuje, ale jednak wolę pozostać przy mojej własnej interpretacji (z której mam nadzieję, że coś zrozumiałaś~), ponieważ tak to odczułam podczas czytania, a silne odczucia zostają w nas - a przynajmniej we mnie - na dłużej i nie da się ich tak po prostu wyprzeć, czytając 'dopiskę'. Owszem, zgadzam się z nią, ale jednak wolę poza tą rozłąką widzieć 'nadzieję i samotność'. A dlaczego, wytłumaczyłam powyżej, choć wiem, że fchuj zawile. Gomen, gomen, ale ja już tak mam nooo~
UsuńOgółem, to porównanie do ptaków jest najlepszym zwieńczeniem, choć to może niewłaściwe słowo - może raczej 'ukoronowaniem' - dla tego shota. Idealnie określa całość tego tekstu, tekstu o głębokich uczuciach, zrodzonych ze wspólnej fascynacji, przyjaźni i bliskości, uczucia zbyt silnego, zbyt mocno 'wyrytego cierniem na dwóch sercach, by z czasem mogło tak po prostu zniknąć, rozmyć się w powietrzu. I obaj to wiedzą. Tenka, przyznając się do tego, patrząc na księżyc, i żyjąc nadzieją, Shirasu też, bo choć nie mówisz tego wyraźnie, jestem tego pewna, ja to czuję spomiędzy wersów, że ten Księżyc to nie tylko uczucia Tenki, to także Shirasu. Nie mówisz tego, ale ja to czuję. Czuję, że chciałaś w ten sposób również pokazać jego perspektywę, to że, choć może nie chce, choć ucieka, choć się tuła - tak, to zdecydowanie dobre słowo - to jednak wciąż jest sercem przy Tence, przy chłopcach. Bo na jego sercu tez ktoś wyrył czernią ślad, tworząc napis wyryty w czerwieni, czernią zabarwiony.
'Atrament spłynął po włóknach pędzelka, plamiąc papier nierównym kleksem. Spojrzał na niego, kształtem przypominającego ptaka o rozwiniętych skrzydłach, lecącego na beżowym niebie mimo czarnego deszczu.'
Bardzo podoba mi się ten fragment. Jest po prostu przepiękny. Znowu porównanie do ptaka i takie trafne. Cudo, naprawdę. Lubię porównywać tusz do czegoś, w KiKuro, porównywałam go do drzewa, ale porównanie do ptaka wydaje mi się o niebo lepsze.
No i ptak lecący pomimo deszczu.... miłość nie opiera się niczemu, nie ta prawdziwa, cierniem wyryta. Nie powiedziałam tego, ale teraz mówię - tytuł niezwykle adekwatny i bardzo mi się podoba.
Naprawdę podoba mi się ten shot, jest głęboki, pełen uczuć, emocji pisanych bielą i czernią, literami ułożonymi z piór, które opadły ze skrzydeł tych dwóch ptaków i, krzyżując się w powietrzu, opadły z nieba, przez które przebiło się słońce, będące symbolem dla impresji, błysku szczerego uśmiech, który króluje pod chmurami. Uśmiechu, który jest dopełnieniem - który świeci prawdziwie tylko, gdy fiolet spotyka się z czernią, gdy jaskółka odpowiada pieśni słowika. Uśmiech Tenki, będący odpowiedzią na uśmiech Shirasu. Uśmiech, który Tenka wierzy, że znów ujrzy, uśmiech, za którym Shirasu tęskni z całego serca, nawet jeśli wolałbym nie tęsknić. Tego, co cierniem wyryto, nie tak łatwo się pozbyć. Rany się goją, ale blizny? One zostają na zawsze, dlatego choćby Shirasu chciał, nie zapomni, bo będzie mu o tym przypominała ta blizna, pulsująca bólem, ale to jest piękny ból, ból serca, jedyny w swoim rodzaju - no naprawdę, wjebałam masochizm do interpretacji, eh....
Na sam koniec dodam jeszcze, że samym pomysłem na wykorzystanie motywu jaskółki cholernie mnie ujęłaś, bo to mój ukochany ptak, który ma swoje miejsce na tatuażu na moim ciele. A raczej - symbol tego ptaka. Cóż, cały shot mnie ujął, naprawdę szczerze to mówię - jestem zachwycona. W każdym calu.
*mam wrażenie, że ten komentarz jest o niczym, i że jest zajebiście chaotyczny. przepraszam, naprawdę chciałabym napisać dwa słowa, ale... nie umiem. zamiast dwóch, tysiące cisną mi się na wirtualne usta. eh, naprawdę Cię rozpieszczam*
I bardzo dobrze, że mnie rozpieszczasz, jestem z tego powodu BARDZO zadowolona xD
UsuńTwoja interpretacja z jaskółką dość mnie zaskoczyła. Co prawda wiem, że jest symbolem nadziei, ale jakoś tak nieszczególnie pasowała mi do motywu mojego shota, chciałam uwzględnić więc jej migrację, bo pasowało mi do tego, że Shirasu był zmuszony odejść, tak jakby wygnał sam siebie, zdecydował się na rozłąkę z bliskimi mu osobami.
Oczywiście w niczym mnie nie zawiodłaś xD Twoja interpretacja jest cudna ( choć się takiej nie spodziewałam ), szczególnie fragment o księżycowym Shirasu. Tak, chciałam pokazać po pierwsze, że Shirasu jest jak księżyc, chciałam naprowadzić czytelnika na myśl, że to opowiadanie mogłoby być opisywane również z perspektywy Shirasu. Bo on jest jak księżyc, samotny na niebie, milczący, skrywający swoje sekrety i tęskniący za ukochanym, jednocześnie wspominający go i będący myślami przy rodzinie Kumou. A po drugie - przy końcówce chciałam zwrócić uwagę na to, że w gruncie rzeczy Shirasu cały czas czuwa nad nimi swą prawdziwą postacią, nie wiem, czy zauważyłaś, ale chciałam to "ukryć" w tym zdaniu:
" Tenka westchnął cicho, spoglądając na lewo, gdzie powoli znikał księżyc. Uśmiechnął się, widząc jego znajomą, czystą biel znikającą bezszelestnie wśród liści."
Shirasu przybywający do świątyni pod osłoną nocy, niczym ten księżyc, by popatrzeć z ukrycia na swoje ukochane słońce ♥ A rano, oczywiście, ucieknie przed jego blaskiem, z powrotem do swojego mrocznego świata T_T Jednak cały czas pilnuje ich i obserwuje, dba o nich i ... i w ogóle T_T
Cieszę się bardzo, że shot Ci się spodobał. W sumie po opublikowaniu go znów targnęły mną te cholerne wątpliwości typu "Nie, to jednak shit, po co ja to dałam?! CO JA TU NAPISAŁAM?!" i takie tam, ale podniosłaś mnie na duchu T_T
Błędy już poprawiam, a i Twoja uwaga na temat "soków" zostanie zmieniona xD Szczerze mówiąc to mi też nie bardzo pasowało, ale nie chciałam się powtarzać z "białą substancją" i "spermą" i jakoś tak bezwiednie to napisałam xDDD
Dziękuję za komentarz ♥ Rozpieszczaj mnie dalej ♥
*a to moje*
OdpowiedzUsuń*klep, klep*
OdpowiedzUsuńNo ten, teges...
UsuńTrochę się poryczałam ;-; :'(
To było mega wzruszające i tyknęło mnie w serducho
Nie przepadam za angstami, i tymi lekkimi, i tymi mocnymi
Za bardzo sie wkręcam w uczucia głównych bohaterów
Może jestem taka jedyną osobą, ale uważam, że napisałaś to jakoś inaczej
Takim innym stylem, nie mówię, że to źle
Wyszło Ci zajebiście :*
Wiem, że często to powtarzam...
Ale ja po prostu lubie i akceptuje (prawie) wszystko
Wstęp był piękny *-*
Przypomniało mi sie jak czytałam japońskie legendy
Dołączę sie do tych soków...
Zabiłaś mnie tym, taka zasmarkana i we łzach zaczęłam się śmiac jak wariat xD
Przypomniały mi się hentaiowe mangi i opka
Trochę przez to rozryczenie sie wracam tak późno
Musiałam się trochę uspokoić
A na domiar złego jeszcze koleżanka podesłała mi linki do angstów
Jak (może) zauważyłaś nie komentowałam AkaKuro
Przyznam, że nawet tego nie przeczytałam
Nie umiem sie do nich przełamać :(
Wiem, że nawet jak czegos nie lubie i tak zawsze czytał i staram się cosik napisać
Niestety kompletnie nie czuje tego pairingu i już
Gomene za to
Mam teraz fazę na pairingi z kpopu i jrocka
Więc sorka jak zacznę cię gnębić o opka z nimi xD
O Stereka nawet nie pytam, bo Rogo-chan dostarcza mi opek :D
W takim, za przeproszeniem, chujowym nastroju,
Yew S.
Nie miałam pojęcia, że kogoś wzruszy to opowiadanie D:
UsuńBardzo, bardzo mi miło! ;_; Nawet jeśli to nie brzmi za fajnie - to źle, że płaczesz, ale też dobrze, no bo cieszę się, że jakoś poruszyłam Twoją duszę, że się tak wyrażę.
I tak, w tym opku akurat trochę zmieniłam styl pisania, a to wszystko przez CLD i jej hipnotyzujące opowiadania, które Ci polecam ( ale uważaj, to sado-maso xD ). Jeśli jednak chciałabyś zerknąć, to w bocznym pasku jest link do jej bloga, Porzeczkowy Smak Yaoi ♥ Pisze naprawdę piękne opowiadania, ma świetny styl i w ogóle to moja ulubiona bloggerka póki co xD
A tak w ogóle to dziękuję za Twój komentarz - chyba najdłuższy, jaki do tej pory napisałaś T_T Ogromnie mnie to cieszy!
Nie szkodzi, że nie przeczytałaś AkaKuro :3 Czytasz masę innych moich opowiadań, więc, że tak powiem, nic nie tracę - oczywiście w pozytywnym sensie, no bo nadrabiasz swoimi opiniami ♥
Soki już zmienione xDD
Raz jeszcze baaardzo dziękuję i pozdrawiam cieplusio ♥ Trzym się i nie płakusiaj już T_T
Najdłuższy zdaje się był przy KiyoHana...
UsuńA może takie same były o.0
CLD i jej blog kojarze, gdzie nie zerknę tam ona
Więc naturalne, że wpadam do niej
Jednakźe tylko u ciebie zostawiam komentarze xD
Postaram się pisac dłuższe komentarze
Jednak nie umiem wyraźać moich uczuć słowami
Wiesz, jak trza opisać uczucia bohaterów to to zrobie,
Ale swoich nigdy w życiu
A poza tym od długoch komków jest tu CLD
Chyba nigdy nie widziałam u niej krótkiego komka :D
W moim rankingu bloggerek przebija ją kochana Black
Tylko ze względu na NijiHaiki
Polecam ci Black i jej blogowa rodzinę
Czyli Vincee, weirdo, Buke, Piegowatą i te, o których zapomniałam xD
Z tego co sie okazuje znam większosć blogerek od yaoiców xD
Chyba za dużo siedzę w internetach :D
Czy tylko ja nie rozróżnam w zespołach kpopowych i jrockowych
Który to który i jak się nazywa? XD
Z tym jakże egzystencjalnym pytaniem,
Yew S.
No dobra przyznaję się bez bicia - nie mam zielonego pojęcia na podstawie jakiej mangi/anime to jest xD.
OdpowiedzUsuńEhh, tak to niestety jest jak się jest początkującym mangowcem :").
Ale co do treści, bo przecie treść się liczy: cudoooooo.
Czyli jak zawsze. XD
Kocham twój styl pisania, serio. Jak mówiłam wiele razy, czegokolwiek byś nie napisała, i tak jestem pod wrażeniem ;3. Tym razem to raczej inny styl, jak sama wspomniałaś, angst, ale wyszedł ci epicko <3. Ja się nie znam na tych wszystkich rodzajach opek i jakie powinny być więc ten... na ten temat to ja się nie wypowiadam :x XDD.
Pozdrawiam cieplusio. Nie wiem czy napisałam wszystko co chciałam, pewno nie... gome, zmęczona jestem :D. Jak mi się przypomni to dopiszę xDD
Ahahah, dziękuję bardzo za komentarzyk i cieszę się, że Ci się podobało, zwłaszcza, że nie czytałaś mangi ani nie oglądałaś anime - obie rzeczy znajdziesz pod tytułem "Donten ni Warau" czyli na polski "Śmiech w chmurach" ( mangę wydaje wydawnictwo Waneko ).
UsuńPolecam gorąco, bo jest świetne ♥
I proszę mi tu ładnie wypoczywać! Zmęczony człowiek to niezadowolony człowiek! ;_;
Również pozdrawiam cieplusio i równie cieplusio ściskam ♥
Yue: *pojawia się w tejże sali* Sa tu jakieś wolne miejsca...? O! Tam jest! *szybko siada, by jej ktoś przypadkiem nie zajął* Cóż mogę powiedzieć...? To było urocze! Piękne! Smutne! Bajeczne! Aż nie mogę wyjść z podziwu! moje kolejne ukochane anime i moi ukochani kochankowie... Yyyy... Tego nie powiedziałam! *rumieni się mocno* Nic nie słyszeliście!
OdpowiedzUsuńAya: A ta jak zwykle... Najpierw mówi, potem myśli...
Yue: *łapie się za głowę* I znowu słyszę ten głos... Ktoś mi powie kim jest ta osoba, która ciągle słyszę ? Halo! No ej no... Czuje się zignorowana... *mruczy zdołowana* Wracając do opka... Płakałam... Z jednej strony bo smutne... Z drugiej, bo piękne... *zachwyca się i ociera łezki* Ten motyw ptaków bardzo, ale to bardzo mi się spodobał. Świetnie to wszystko ujęłaś... Jesteś geniuszem! Przy twojej twórczości czuje się jak taki mały, początkujący pisarz-amator... Taka dwunasto-, trzynastolatka, co to dopiero co ją wzięło na pisanie, brakuje jej doświadczenia, robi banalne błędy, uważa sie za chodzące cudo, bo zaczęła pisać, robi gówno z mózgu i przeczy prawom natury... No dobra, może nie co przesadzam... No ale! Przy tobie to się taka czuje!
Aya: To o tych dzieciakach było niezłe... Wykorzystam to... *mruczy*
Yue: *rozgląda się nerwowo* I znowu... Zaczynam się bać... *przechodzi ją dreszcz* Dobra, może lepiej szybko to skończę i rozejrzę się za dobrymi lekami, bo coś czuje, że to nie wróży nic dobrego... To ja stąd znikam! *rozpływa się w powietrzu*