Włamanie

Czytelnik x Hayama
Włamanie


 
    Sądziłam, że nawet jeśli znajdę sobie w liceum chłopaka, to moje życie i tak nie zmieni się jakoś szczególnie. Jasne, randka tego czy tamtego dnia, to zupełnie co innego – ale chodzi mi o takie dni w ciągu tygodnia, kiedy obowiązki związane ze szkołą ciążą mi na ramionach od rana do wieczora. Kiedy muszę iść rano na lekcje, po lekcjach muszę iść na zajęcia klubowe, po zajęciach klubowych muszę wrócić do domu i odrobić lekcje na kolejne lekcje – i tak dalej, i tak dalej.
    Byłam święcie przekonana, że akurat to w moim życiu się nie zmieni i nadal pozostanę zwykłą nastolatką, która tylko dodatkowo ma zwykłego chłopaka, z którym ewentualnie wymieni się wiadomościami przed snem.
    Ale chyba się przeliczyłam...
    Było już grubo po północy i wszyscy mieszkańcy mojego domu dawno zapadli w głęboki sen. Ja jednak nie należałam do tej szczęśliwej gromadki – dopiero co skończyłam powtarzać materiał na jutrzejszy test i zdążyłam tylko zgasić światło i z westchnieniem wsunąć się pod ciepłą kołdrę. Kiedy tylko ułożyłam się wygodnie i zamknęłam na moment oczy, by po chwili otworzyć je raz jeszcze z zamiarem ponownego zamknięcia, by zasnąć (najczęściej tak właśnie robię, ot, zwykłe przyzwyczajenie), tego ostatniego zrobić nie zdążyłam, gdyż z przerażeniem zauważyłam, że za moim oknem na parapecie siedzi jakieś wielkie ptaszysko, wpatrujące się we mnie intensywnie.
    Zasłoniłam sobie szybko usta dłońmi, powstrzymując krzyk. Stwór był ogromny, prawie na całe moje okno i już bałam się, że to jeden z potworów, które widuje się w horrorach, jednak kiedy przyjrzałam się nieco uważniej jego sylwetce, z zaskoczeniem stwierdziłam, że to nie żaden potwór, tylko mój chłopak – Hayama.
    Przerażenie minęło jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, a zastąpiła go irytacja. Zacisnęłam usta, ze złością odrzucając kołdrę i podchodząc do okna, by je otworzyć. Hayama nie wyglądał już tak groźnie – jego oczy zdawały się wrócić do normalnych rozmiarów, a na twarzy pojawił się sympatyczny uśmiech.
–    Co ty tu robisz, Kotarou?- sapnęłam wściekle, gdy tylko otwarłam okno.
–    Hmhm, jak to co?- Hayama przekroczył framugę okna, cicho stawiając nogi na dywanie.-Zakradam się do twojego pokoju!
–    O północy?- Popatrzyłam na niego jak na wariata.- Myślisz, że co zrobią moi rodzice, kiedy wejdą tu i cię zobaczą?
–    Nie wejdą, o ile przestaniesz tak głośno szeptać – odparł, posyłając mi szelmowski uśmiech.
    Westchnęłam ciężko, zamykając oczy i kręcąc bezradnie głową. Kochałam Kotarou z całego serca, ale naprawdę, nie było na niego żadnej siły, która mogłaby okiełznać ten jego wrzący temperament i szalone pomysły.
–    Jutro rano masz trening, powinieneś się wyspać – szepnęłam już cicho, niepewna, czy zamknąć okno, czy najpierw wygonić Hayamę. Nie pytałam go nawet, jak się do mnie wspiął, ten chłopak był naprawdę niemożliwy.
–    Nie bój nic, pewnie i tak jak zawsze będę pierwszy na sali – stwierdził z uśmiechem.- Jeszcze nie spałaś, kiedy usiadłem na parapecie. Tak długo się uczyłaś?
–    Jutro mam test z historii Japonii – mruknęłam, skinąwszy głową. Zamknęłam okno, bo na zewnątrz było zdecydowanie za zimno. Pocierając dłońmi ramiona, wróciłam do łóżka i usiadłam na nim, przykrywając kołdrą nogi.
    Widziałam, że Hayama również podchodzi do łóżka. Bywał w moim pokoju tak często, że nie potrzebował światła, by bezgłośnie się do niego dostać. Zdjął ze stóp buty, a potem wspiął się na łóżko obok mnie, kładąc za mną.
–    Co robisz?- spytałam go, skonsternowana.
–    Prawie całą drogę biegłem – wyjaśnił. W ciemnościach nie mogłam tego widzieć, ale wyczułam w głosie, że się uśmiechnął.- Chodź, połóż się.
–    Kotarou, to jest kiepski pomysł – westchnęłam.- Nie powinno cię tu być, a ja muszę iść spać, jeśli chce się do rana wyspać.
–    Możesz spać, nie przeszkadza mi to. Chciałem tylko z tobą pobyć.
–    A kto zamknie za tobą okno, kiedy wyjdziesz?- zapytałam, kładąc znaczący nacisk na słowa.
–    Mogę wyjść drzwiami, jeśli dasz mi swoje klucze – odparł.- Oddam ci je w szkole.
–    Nie przesadzaj...- mruknęłam, tłumiąc ziewnięcie. Mimo wszystko jednak położyłam się obok niego, nakrywając kołdrą. On również poderwał się lekko i wsunął pod nią, obejmując mnie ramieniem i całując w policzek.
–    Nie widzieliśmy się sporo czasu...- narzekał.
    Cóż, temu nie mogłam zaprzeczyć. Byliśmy w tym samym roczniku, ale w innych klasach, a ponieważ moja przerabiała rozszerzony materiał, miałam więcej nauki, niż Kotarou. Poza tym oboje mieliśmy także swoje zajęcia klubowe, nie wspominając już o obowiązkach poza szkołą.
–    Myślisz, że będziesz mógł poświęcić mi w niedzielę parę godzin?- zapytałam cicho, obracając ku niemu głowę.- W sobotę jadę do Tokio, ale w niedzielę będę miała wolne, więc może się spotkamy?
–    Hmm, nie wiem, czy Akashi nie planuje dla nas jakiegoś dodatkowego treningu.- Kotarou zastanowił się przez chwilę.- No wiesz, po tej przegranej z Seirin ćwiczymy więcej niż wcześniej.
–    Jestem pewna, że wystarczy nam nawet godzina – powiedziałam z uśmiechem, przysuwając się do niego i skradając mu buziaka. Hayama zaśmiał się cicho, wyraźnie z tego faktu zadowolony.
–    Albo najwyżej znów zakradnę się do twojego pokoju – stwierdził.
–    Wolałabym nie...
–    Przecież to takie romantyczne!
–    Owszem, ale mój dom to nie jest wieża z grubego kamienia. Jeśli rodzice nas usłyszą...
–    Hmm... Ale twoi rodzice mnie lubią – zauważył Kotarou.- Poza tym, nie robimy nic niewłaściwego. Po ślubie też tak będziemy robić!
    Zacisnęłam mocno wargi, ciesząc się, że jest zbyt ciemno, by Hayama mógł dostrzec moje nieudolne starania powstrzymania uśmiechu. Nie robimy nic właściwego? Zakradł się do mojego pokoju i wlazł mi do łóżka w środku nocy, i on uważa to za nic „niewłaściwego”?
    I jeszcze ten fragment o ślubie...
    Poczułam, że się lekko rumienię.
–    No a ty?- zapytał cicho.- Tęskniłaś za mną?
–    Pewnie, że tak – mruknęłam, przesuwając palcami po ręce, którą mnie obejmował.- Tyle mam nauki, a ty tyle treningów, że powoli zapominam, że w ogóle mam chłopaka...
–    E-ej, no co ty?!- W głosie Hayamy wyczułam odrobinę strachu.- Ja cały czas o tobie myślę! Wiesz, mogę czasem opuścić trening, żebyśmy się spotkali...
–    To nie wchodzi w grę – powiedziałam łagodnie, gładząc dłonią jego policzek.- Przecież wiesz, że Akashi by cię zabił. Poza tym, nie chcę, żebyś zaniedbywał przeze mnie treningi. Tylko żartowałam z tym zapominaniem. Nie da się zapomnieć, że kocha się kogoś tak wspaniałego, jak ty.
    Kotarou zaśmiał się cicho, wyraźnie zadowolony z mojego komplementu. Poczułam, że mój chłopak przysuwa się do mnie bliżej i nachyla nade mną. Jego usta po chwili dotknęły moich w czułym, ciepłym pocałunku.
    Lubiłam te czułości. Hayama był tak niemożliwie ciepłą osobą – nie tylko z charakteru, ale i fizycznie – że ciężko było mi się od niej oderwać. Przyciągał mnie jak magnez, byłam gotowa zrobić chyba wszystko, byle tylko nie opuszczać tego przytulnego źródła.
    Kołdra poruszyła się, kiedy Kotarou wsunął pod nią rękę i dotknął mojej talii. Westchnęłam cicho, pogłębiając nasz pocałunek. To niby nie było nic takiego, ale czułam, że powoli zaczyna mi się robić gorąco, zwłaszcza w tych partiach ciała i ich okolicach, które dotykał Hayama.
    Palce mojego chłopaka powoli rozwiązały sznurek spodni mojej piżamy. Czułam wyraźnie, kiedy pociągał go ku sobie, poczułam nawet lekkie drgnięcie, kiedy puścił supełek. Wkrótce dłoń Hayamy wsunęła się powoli pod materiał mojej bielizny, ostrożnie badając dotykiem skórę.
    Wiedziałam, że nie powinniśmy tego robić, skoro w domu byli rodzice, ale z drugiej strony kusiła mnie adrenalina, która zaczęła już we mnie narastać.
    Nie wspominając o tym, że najzwyczajniej w świecie tęskniłam za chwilami, kiedy mogliśmy być z Hayamą sam na sam...
    Uniosłam nieznacznie nogę, ułatwiając mojemu ukochanemu dostęp do najwrażliwszej części mego ciała. Kotarou nie spieszył się, łagodnym i delikatnym ruchem wsunął palce między płatki mojej kobiecości i zaczął mozolnym ruchem przesuwać nimi w górę i w dół, raz po raz wsuwając opuszki wewnątrz mnie. Jęknęłam cicho w jego usta, kładąc bezwiednie dłoń na materiale jego koszulki na brzuchu i, ścisnąwszy ją, uniosłam lekko, chcąc dotknąć ciała Hayamy.
–    Poczekaj – szepnął Kotarou, unosząc się.- Daj mi chwilę...
    Nie odpowiedziałam, westchnęłam tylko cicho w oczekiwaniu. W ciemnościach widziałam zarys jego sylwetki, kiedy wysuwał się z łóżka i ściągał z siebie ubrania. Odsunęłam nieco kołdrę, po czym również zrzuciłam z siebie piżamę.
    Dobrze, że było ciemno, przynajmniej mogłam być nieco odważniejsza...
    Hayama usiadł na moim łóżku, zupełnie nagi, po czym chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. Usiadłam na jego udach, całując go, wsunęłam język do jego ust. Czułam, jak Kotarou sięga palcami do mojej kobiecości i wsuwa w nią palce. Znów jęknęłam, marszcząc brwi, przerwałam pocałunek, by zagryźć wargę.
    Cholera... tak dawno tego nie robiliśmy, że teraz wszystko odczuwałam znacznie intensywniej.
    Ale nie mogłam się już teraz wycofać. Zarówno ja, jak i Hayama, byliśmy zbyt nakręceni. Poza tym mój chłopak wcisnął mi już do dłoni małe, foliowe, kwadratowe opakowanie. Wzięłam głęboki oddech, sprawnym ruchem rozrywając je, wyjęłam z wnętrza nawilżoną prezerwatywę.
    Kotarou nie poruszył się w żaden sposób, a więc mogłam sądzić, że chciałby to zrobić w takiej pozycji, w jakiej się teraz znajdowaliśmy. Zagryzając wargi i ignorując wybuchy gorąca na mojej twarzy, chwyciłam jego członka i wsunęłam na niego kondom. Moje uda drżały nieznacznie w gorączkowym oczekiwaniu, kiedy opuściłam je nieznacznie, przymierzając się do wsunięcia w siebie członka Hayamy.
    Mój chłopak sapnął, powoli opuszczając się na materac łóżka i układając głowę na poduszkach. Bardziej czułam, niż widziałam, jak porusza się jego klatka piersiowa – wysoko w górę, szybko opadała, znów pięła się ku górze. Dłonie położył na moich biodrach, ale nie naciskał na nie, czekał cierpliwie, aż sama postąpię krok i zacznę.
    Powoli nabiłam się na czubek jego penisa, zagryzając wargę i starając się stłumić jęk. Musiałam się zatrzymać, ponieważ ścianki mojej kobiecości odruchowo zacisnęły się, uniemożliwiając głębsze wejście. Kiedy już się rozluźniłam, powoli zaczęłam opuszczać się do samego końca, do momentu, w którym pośladkami dotknęłam ud Hayamy.
    Mój chłopak oddychał ciężko, jego palce zacisnęły się na moich biodrach. Oparłam dłonie o jego brzuch, dając sobie chwilę czasu na uspokojenie rozkołatanego serca. Czułam, że moja gorąca kobiecość pulsuje dziko, otaczając męskość Kotarou.
    Jego dłonie przesunęły się na moje piersi, zaczęły powoli pieścić je i uciskać. Kciukami drażnił moje sutki, przez co nie mogłam się skupić. Było mi gorąco, a całe moje ciało zaczęły opanowywać dreszcze przyjemności.
    Zagryzając wargę, chwyciłam jedną dłoń Hayamy i przycisnęłam ją do swojej piersi. Jednocześnie uniosłam biodra, by po chwili powoli je opuścić. Starałam się oddychać spokojnie, równomiernie i, przede wszystkim, niezbyt głośno, ale w takiej sytuacji było to cholernie, cholernie ciężkie.
    Co gorsza, im dłużej się poruszałam, tym bardziej chciałam przyspieszyć. Takie powolne ujeżdżanie Kotarou było porównywalne do powolnej tortury – przyjemnej, rozkosznej, ale jednocześnie w jakiś niezrozumiały sposób bolesnej.
    Czułam, że pode mną Hayama drży nieznacznie. On również wolałby, żebym przyspieszyła, świadczyły o tym nie tylko jego niecierpliwe dłonie, ale i odruchowe uniesienia bioder, którymi szarpał lekko w górę w chwilach, kiedy ja swoje unosiłam. Podążał za mną, jakby obawiał się, że będę próbowała uciec.
    A przecież chciałam tego równie mocno, jak on.
    Wkrótce pozwoliłam sobie na to, by odrobinę przyspieszyć. Dźwięk moich pośladków uderzających o uda Hayamy brzmiał niewyobrażenie głośno, byłam święcie przekonana, że rodzice usłyszeli to i już szli do mojego pokoju. Ale myśl ta nawet odrobinę nie sprawiła, że chciałam przerwać to i ukryć mojego chłopaka, wręcz przeciwnie – chciałam jeszcze przyspieszyć, być jeszcze głośniej, dać upust uczuciom, które mnie ogarniały, które zawładnęły mną w tym momencie.
    Kotarou również starał się być cicho, za co byłam mu wdzięczna. Uśmiechnęłam się nawet w mroku, kusiło mnie, żeby poruszać się tak, by go złamać, by sprawić, żeby krzyczał z rozkoszy, jęczał i wołał w spazmach moje imię.
    Och, niegrzeczna ja...
    Zaczęłam poruszać biodrami bardziej w przód i w tył. Ruchy te sprawiły, że Hayama rzeczywiście oddychał teraz głośniej, ale w dalszym ciągu dzielnie wstrzymywał jęki. Sama musiałam starać się, by żaden zbyt donośny dźwięk nie wydobył się z mojego gardła.
    Było tak dobrze... Miałam wrażenie, że jeszcze nigdy nie było lepiej. Może było to winą tej adrenaliny, a może tego, że mieliśmy sporą przerwę i mocniej odczuwałam rozkosz, ale w tej chwili myślałam tylko o tym, jak bardzo nie chcę, by to uczucie dobiegło końca – i jednocześnie jak pragnę, by we mnie eksplodowało.
–    Nie wytrzymam długo...- sapnął Hayama, wyginając lekko biodra.
    Przyjęłam to do wiadomości, ale nie byłam w stanie odpowiedzieć. Wiedziałam, że jeśli teraz otworzę usta, z pewnością obudzę cały dom.
    Oraz te sąsiednie.
    Ścianki mojej kobiecości zacisnęły się mocno na członku Kotarou, kiedy poczułam, że osiągam szczyt. Ostatkiem sił nieco gwałtowniej poruszałam biodrami, zaciskając kurczowo dłoń na nadgarstku Hayamy. On również zacisnął swoje na moich piersiach, po czym nagle chwycił mnie w talii. Uniósł biodra i, przytrzymując mnie dłońmi, zaczął poruszać nimi szybko, podczas gdy ja zawisłam nad nimi. Musiałam zmienić pozycję i odchylić się do tyłu, opierając dłonie o materac pod moimi plecami.
    Kiedy także i Hayama doszedł, powoli wróciłam do poprzedniej pozycji, oddychając głęboko i możliwie najciszej, jak się dało. Powoli uniosłam biodra, tym samym wysuwając z siebie członka Kotarou. Zsunęłam się na bok, siadając na łóżku, roztrzęsiona, ale spełniona.
–    Nie wierzę...- sapnęłam cicho, próbując w ciemnościach namacać moją bieliznę oraz piżamę.- Ubieraj się, Kotarou, moi rodzice...!
–    Daj spokój, skoro nie pojawili się do tej pory, to teraz tym bardziej – wymruczał mój chłopak, jednak posłusznie podniósł się do pozycji siedzącej.
–    Gdyby tutaj weszli... Rany, nie wyobrażam sobie, co by nam zrobili... Jak my w ogóle mogliśmy...? Och...!
–    Hmm?- Hayama był w wyraźnie dobrym humorze.- Wiesz, jak już zaczęliśmy, to wydawałaś się całkiem nakręcona...
–    Cicho!- skarciłam go, trzepiąc go lekko w ramię. Dobrze, że w tych ciemnościach nie widział, jak bardzo się zarumieniłam.
    Kotarou zachichotał pod nosem, przysuwając do siebie ubrania. Założyłam swoją piżamę i przycupnęłam na skraju łóżka, patrząc na poruszający się ciemny zarys jego sylwetki. Kiedy zerknęłam na zegarek stojący na stoliku nocnym z zaskoczeniem odkryłam, że jest już po pierwszej.
    No, na pewno wyśpię się na test z historii Japonii...
–    Ale zobaczymy się w niedzielę?- wyszeptał Hayama, kucając przede mną i kładąc dłonie na moich nogach.
–    Tak, oczywiście – mruknęłam. Cholera. Nie mogłam się na niego gniewać, ani obwiniać go, że prawie przyłapali nas rodzice. Po prostu nie mogłam, jedyne, co potrafiłam, to kochać go nieopisaną miłością.
–    W takim razie dogadamy się jeszcze w szkole – powiedział.
–    Dobrze – westchnęłam, pochylając się nad nim i całując go czule.
–    Kocham cię.
–    Ja ciebie też...
–    Zamkniesz za mną okno?
–    Tak.- Uśmiechnęłam się.
    Wstając, Hayama znów pocałował mnie w usta, po czym cicho skierował się do okna. Tam założył buty, po czym, otwarłszy okno, zgrabnym susem wskoczył na parapet i przeszedł na drugą stronę.
–    Uważaj – poprosiłam cicho, kiedy obrócił się w moim kierunku.
–    W porządku. Jeszcze parę razy i nabiorę wprawy!
–    Mówisz, jakbyś zamierzał częściej zakradać się do mojego pokoju – zauważyłam, a on tylko zaśmiał się pod nosem, po czym zaczął powoli zsuwać się w dół.
    Westchnęłam ciężko, kręcąc z niedowierzaniem głową.
    Ciekawa byłam, jak wiele sposobów na włamanie może jeszcze wymyślić mój chłopak.

10 komentarzy:

  1. Awwww tak pięknie że nie wiem co powiedzieć ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  2. Po długim niebycie, wróciłam z martwych, by trafić na coś tak pięknego...
    Rozpływam się, że aż brak mi słów...
    A jeszcze mam tyle do nadrobienia...
    No cóż, trzeba zakasać rękawy i nadrabiać zaległości. :)
    Tak poza tym, to witaj i do napisania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się niezmiernie, że się podobało! :D
      Widać, że do Readerów też muszę wrócić, żeby przywołać dawne czytelniczki... xD
      Dziękuję za komentarz! Miłego nadrabiania zaległości ☺☺☺

      Usuń
  3. Słodko ^^
    Powiem Ci, że nawet polubiłam Hayame. To opowiadanie pokazuje go z lepszej strony niż reszta xD

    W sumie to cały czas czekałam aż rodzice wejdą i zobaczą co tam się dzieje xDD

    I ogólnie bardzo fajny pomysł z tym opowiadaniem, wyszło świetnie :*
    Buziaki i do następnego! ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się podobało! :D Dziękuję za komentarz, do następnego! ♥

      Usuń
  4. Awww Hayama taki słodki <3 Mogłabym mieć takiego chłopaka, choć ciężko by było ze skradaniem się przez okno. Brak balkonu czy jakiegokolwiek drzewa w pobliżu boli ;-; Zostaje hak i lina :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam bym nie wytrzymała z takim energicznym kolesiem, wolałabym poprzestać na przyjaźni xD Poza tym, jestem żoną Kagamiego xD
      Dziękuję za komentarz! ^^

      Usuń
  5. Nie wiem jakim cudem dziewczynie udało się zebrać na amory o północy (raczej nie jestem nocnym markiem xD) ale jestem pod wrażeniem. Na tak energicznego chłopaka to trzeba mieć zdrowie xD
    Całość super napisana i troszkę, jakby różniąca się "tonem?" o pozostałych czytelnik x postać, taka, no nie wiem nawet jak to określić... inna (co, broń borze zielony nie oznacza gorsza, o nie!).
    Tak czy inaczej idę czytać rewrite.
    Pozdrowionka i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało! :D Dziękuję za komentarz c:

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń