Miyaji nie
pierwszy raz w życiu go zaskoczył, ale to był pierwszy raz, kiedy zaproponował
coś takiego.
-
Uhm...- Takao postawił przed swoim gościem kubek z
parującą herbatą.- Grupowa randka?
-
Tak jest! Z super ślicznymi dziewczynami, coś dla
ciebie, Taka-chan!
-
Cóż, sam nie wiem.- Takao uśmiechnął się lekko, drapiąc
po głowie.
-
Oh, daj spokój, Midorima się zgodził, a TY się nie
zgodzisz?
Kazunari zastygł w bezruchu,
patrząc z bijącym sercem na swojego senpai’a.
-
Shin-chan...idzie na grupową randkę?- zapytał głucho.
-
Noo tak! I ciebie też mam zamiar wyciągnąć! Oboje
jesteście singlami, do cholery, czas to zmienić!
-
Uhm...taa...
Kiedy Miyaji wypił swoją herbatę,
jeszcze przez chwilę rozmawiał z Takao. Nie mógł
jednak długo wytrzymać, ponieważ widział wyraźnie, że chłopak
nie ma humoru. Pożegnał się więc i opuścił jego mieszkanie.
Takao został sam na sam ze swoimi
myślami. Siedział przy stole w kuchni i gapił się
smętnie przed siebie.
A więc Midorima zgodził się pójść
na grupową randkę...
Kazunari zamknął powoli oczy.
Minął ledwie tydzień od ich pierwszej, naprawdę dużej
kłótni. To był pierwszy raz, kiedy oboje chcieli uderzyć się
nawzajem, jednocześnie mając łzy w oczach. Takao był jedynym, który nie
wytrzymał i rozpłakał się. Nie miał zamiaru wzbudzać w swoim ukochanym litości:
po prostu nie mógł wytrzymać całego napięcia i w jednym momencie wszystko, co
kumulowało się w jego sercu, wybuchło.
Midorima zaproponował, żeby
zrobili sobie przerwę. Odetchnęli od siebie i odpoczęli.
Ale według Takao to miało
wyglądać zupełnie inaczej. Mieli po prostu przez jakiś czas nie
spotykać się ze sobą, nie rozmawiać. Skupić się na pracy i
drobnych sprawach prywatnych, a po dwóch tygodniach na spokojnie porozmawiać i
wrócić do siebie.
Dlaczego więc Shintarou
postanowił iść na grupową randkę...?
Takao zacisnął szczęki, które
zaczęły drżeć bez jego woli. Ukrył twarz w dłoniach i
odetchnął głęboko.
Nigdy nie myślał o żadnych
„skokach w bok”, nawet podczas takiej przerwy w związku.
Czy Midorima chciał tylko spędzić czas w towarzystwie kobiet?
Ale przecież one szukały dla siebie mężczyzny. Jeśli nie na dłuższy okres, to
chociażby i na jedną noc...
Czy wówczas będzie to zdrada?
Teoretycznie rzecz biorąc, na chwilę obecną Takao i
Midorima zerwali ze sobą, ale przecież jemu nawet przez myśl
nie przeszło, żeby podczas tej „przerwy” przespać się z kimś innym. Przecież to
było tylko dla odpoczynku...lada moment mieli do siebie wrócić. Świadomość, że
wówczas zdradził go, byłaby nieznośna...
-
Shin-chan...-
szepnął Takao.- Co chcesz zrobić...?
***
Nigdy nie
był na grupowej randce. Nie miał pojęcia, co powinien ubrać, ani jak się
zachowywać. Ale koniec końców zgodził się pójść. Z jednej strony bał się, w
obawie, że będzie świadkiem, jak rozochocony przez alkohol Midorima idzie z
jakąś kobietą do mieszkania, z drugiej zaś chciał tam iść dla świętego spokoju
– dowiedzieć się, jak to w końcu z nimi jest.
O 21:00
zjawił się pod wskazanym przez Miyajiego adresem. Knajpka była nieduża i raczej
mało popularna, zważywszy na niewielką liczbę osób, która tam przebywała. Kiedy
senpai się zjawił, wraz z Takao weszli do środka.
-
Wszyscy ponoć już są, tylko nie chciało im się na nas
czekać – westchnął Miyaji.
-
Uhm. Jasne.
Z bijącym sercem Takao podążał za
blondynem, czując w środku jakieś nieopisane
emocje. Był przerażony. Zdruzgotany. Ręce, które trzymał w
kieszeni kurtki, zacisnął w pięści.
Z każdym kolejnym krokiem, kiedy
coraz bardziej zbliżali się do ich pokoiku, czuł, że jego
serce bije coraz mocniej.
-
Cześć, cześć!- zawołał Miyaji, odsuwając drzwi i zdejmując
buty. Takao poszedł w jego ślady.
-
Miyaji-san~ - rozległy się wesołe kobiece głosy.
-
Ej, no co wy?! Już pijecie?!
-
Pierwszy kieliszeczek, to nic takiego!- krzyknęła
któraś z pań.
Takao wszedł do środka,
przywołując na twarzy najradośniejszy uśmiech, na jaki tylko
było go stać w takim momencie.
-
Witam wszystkich!- powiedział, mając nadzieję, że jego
głos nie brzmi sztucznie.
-
Midorima, Hikari, wy już znacie Takao – powiedział
Miyaji.- Yuu-chan, poznaj proszę naszego starego, licealnego kolegę. Takao
Kazunari. Takao, to jest Tora Yuuki.
-
Miło mi poznać – powiedział Takao do uśmiechającej się
przyjaźnie szatynki. Wyglądała na jego rówieśniczkę, miała piękne, długie włosy
i piwne oczy.
-
Nawzajem, Takao-kun!- powiedziała.- Możesz mi mówić po
prostu Yuuki, jak wszyscy!
-
Oh...jasne – uśmiechnął się.- W takim razie ty mówi
Kazunari!
-
Mm!
-
No dobra, siadajmy – powiedział Miyaji, zajmując
miejsce przy drzwiach.
Takao przełknął ślinę i w końcu
spojrzał na pozostałą dwójkę. Uśmiechnął się dość słabo
do blondwłosej przyjaciółki Midorimy, którą poznał dobrych
kilka lat temu. Właściwie, to bardzo ją lubił, ale w tym momencie, patrząc, jak
siedzi obok Shintarou, który nawet na niego nie spojrzał, coś go zabolało.
Zostało mu więc tylko jedno wolne
miejsce, obok nowopoznanej koleżanki. Zajął je i
przysunął kieliszek do Miyajiego, który rozlewał teraz sake.
Czuł, że musi się szybko napić.
Jak najszybciej.
-
Przepraszam za moją przyjaciółkę, Miyaji-san – mruknęła
nadąsana Yuuki, zabawnie wydymając usta w dziubek.- Obiecała, że przyjdzie, a
tu nagle się rozmyśliła i pojechała do Okinawy!
-
Nie ma sprawy, Yuu-chan! Właściwie, to ja
zorganizowałem tę randkę, więc to ja powinienem zadbać o was...tymczasem mogłem
zaprosić jedynie Takao i Midorimę...wybaczcie.
-
Ahaha! Miyaji-san, mówisz, jakby Shin-chan i Kazu-chan
nie byli dla nas odpowiednimi partiami!- zaśmiała się Hikari.
-
Cóż, osobiście polecałbym starszych i bardziej
doświadczonych!- Miyaji uśmiechnął się filuternie i przeczesał dłonią włosy, by
nadać sobie bardziej flirciarskiego wyglądu.
Dziewczyny zaśmiały się wesoło, a
Midorima uśmiechnął lekko. Takao również zdobył się
na uśmiech, jednak bardzo słaby.
Midorima wyglądał cudownie. Miał
na sobie szare spodnie i ciemny sweter, przylegający
do jego muskularnego, szczupłego ciała. Włosy zaczesał do
tyłu i najwidoczniej potraktował je delikatnie żelem, by się trzymały.
Takao zacisnął pięści pod stołem.
Tak bardzo pragnął go teraz przytulić. Pragnął wszystko
wytłumaczyć, przeprosić i błagać, choćby i na kolanach, by
stąd wyszli. By nigdy więcej nie chodzili na grupowe randki, by nigdy więcej
się tak nie kłócili.
Nigdy więcej nie robili przerw...
-
No, drogie panie, jedna kolejka na mój koszt!-
powiedział Miyaji.
-
Miyaji-san, nie kupisz nas przez sake!- zaśmiała się
Yuuki, ale ochoczo podsunęła mu kieliszek, mrugając jednocześnie do Takao.
On również się do niej
uśmiechnął, opróżnił szybko swoją szklaneczkę i podsunął ją
Miyajiemu. Pozostali zrobili to samo.
Wystarczyła godzina i kilka
kolejnych kolejek gorącej sake, by Kazunari w końcu się
rozluźnił. Bał się, że każdy będzie tu każdego podrywać, ale
był mile zaskoczony, bo kiedy ktoś się odzywał, słuchała go cała reszta, a
potem komentowała, śmiała się i poruszała kolejne tematy.
Było całkiem zabawnie.
Do czasu...
-
Uhh!- Yuuki przeciągnęła się, wyginając lekko do tyłu i
eksponując sporych rozmiarów biust. Miyaji gapił się na niego zafascynowany,
popijając kolejny kieliszek alkoholu.- Rany, trochę już tu siedzimy, co?
-
Godzinę i dwadzieścia minut, nanodayo – powiedział
Midorima, który tego wieczora zrelaksował się o wiele szybciej niż Takao.
-
A co, Yuu-chan, chcesz się przenieść do następnego
baru?- zapytał Miyaji.
-
Niee, nie chce mi się – westchnęła dziewczyna,
podpierając twarz łokciem.- Już i tak sporo wypiłam. Jakiś dżentelmen będzie
musiał mnie odprowadzić...~
-
Nie licz na Shin-chana – roześmiała się Hikari,
trącając swojego sąsiada.- My musimy wyjść razem, bo jutro czeka nas trochę
papierkowej roboty.
-
Papierkowej roboty?- powtórzył Miyaji.
-
Mhm!- Hikari uśmiechnęła się.- Oh! Nie mówiłam ci? Nasi
rodzice wspólnie doszli do wniosku, że ja i Shin-chan powinniśmy zostać
małżeństwem!
-
Eh?!- wykrzyknął zszokowany Miyaji.
-
Rany, nie musisz tego rozpowiadać wszystkim na około –
westchnął Midorima, nieco zły, spuszczając głowę.
-
Małżeństwem...?- powtórzył Takao. Jeśli czuł się
delikatnie podpity, to teraz wytrzeźwiał w jednym momencie, aż za bardzo.
-
Tak jest.- Hikari skinęła głową.- To przez to, że nie
mogłam sobie znaleźć porządnego faceta, a i Shin-chan też nikogo nie ma!
Ponieważ ktoś będzie musiał przejąć firmę po moim tacie, rodzice zaaranżowali
nasze małżeństwo.
-
Ale...Shin-chan chce zostać lekarzem – zauważył tempo
Takao.
-
Haa? Ahaha! No tak, tak, Shin-chan zostanie lekarzem! Z
kolei nasz syn przejmie po dziadku interes!
-
Syn...?
-
No wiesz, dziecko moje i Shin-chana – roześmiała się
Hikari.- Rany, Kazu-chan, chyba za bardzo się upiłeś!
-
I nie macie nic przeciwko?- zdziwił się Miyaji.- To
wbrew waszej woli...
-
Ja i Shin-chan przyjaźnimy się od dziecka.- Hikari
wzruszyła ramionami.- W przedszkolu często mnie pytał „Ale Hikari...zostaniesz
moją żoną, tak?”.
-
Hi-Hikari!- wykrzyknął Midorima, czerwieniąc się na
twarzy.- T-to nie prawda!
-
Ależ prawda, skarbie, prawda!- Hikari pocałowała
Midorimę leciutko w usta.
To było ledwie muśnięcie warg,
ale Takao czuł, jakby właśnie został zdradzony. Miał
ochotę rozwalić stół i wybuchnąć płaczem. Hikari, którą do
tej pory postrzegał jako swoją przyjaciółkę, w jednej chwili stała się
znienawidzonym wrogiem.
-
Kazunari?- szepnęła Yuuki, kładąc mu dłoń na ramieniu.-
Źle się czujesz? Nie wyglądasz za dobrze...
-
Ugh...trochę...chyba nie powinienem był tyle pić...-
mruknął Takao.
-
Oh...odprowadzę cię do domu – zaoferowała się Yuuki.
-
Nie, nie...poradzę sobie...
-
Pozwól mi, i tak powinnam już wracać. Jutro rano jadę
do brata, zaopiekować się jego synkiem, powinnam się zdrzemnąć.
-
P-przepraszam...
-
Nic się nie stało.- Yuuki uśmiechnęła się i zwróciła do
roześmianej Hikari:- Hikari-chan, ja i Takao będziemy już się zbierać.
Hikari, która właśnie ze śmiechem
opowiadała coś o Midorimie, spojrzała na nią,
zaskoczona.
-
Eh...? OH! JASNE, YUUKI-CHAN!- wyciągnęła ku niej
zaciśniętą dłoń z uniesionym kciukiem.- Nie przewróćcie się po drodze!
-
Tak, tak – mruknęła z uśmiechem Yuuki, podnosząc się z
miejsca.
Takao, wstając, nawet nie musiał
patrzeć na Midorimę. Tak jak od początku ignorował
jego obecność, tak teraz wciąż dla niego go tu nie było.
-
Masz naprawdę ładne mieszkanie!- powiedziała Yuuki,
pomagając mu usiąść na kanapie.
-
Dziękuję...- szepnął Takao, czując się wykończony jak
po treningu za czasów liceum.- Wybacz, nie jestem w stanie cię niczym
poczęstować...
-
Nie ma sprawy. Mogę ci jakoś pomóc?- zapytała Yuuki,
siadając obok niego i wpatrując się w niego uważnie.- Może chcesz wziąć jakieś
leki, albo położyć się do łóżka.
Tak, chcę wziąć pudełko leków, położyć
się do łóżka i zasnąć już na zawsze – pomyślał
Takao.
-
Nie, dzięki...
Nie mógł uwierzyć w to, że
właśnie pomyślał o samobójstwie...
-
Kazunari?- Yuuki nachyliła się nad nim.- Na pewno
niczego nie potrzebujesz? Serio, martwię się, nie wyglądasz za dobrze...
-
Uhm...- Takao spojrzał jej w oczy i westchnął cicho.
Nie wiele myśląc, przysunął się do niej i pocałował ją.
Nie opierała się, wręcz
przeciwnie. Przymknęła oczy i pozwoliła, by pogłębił pocałunek.
Tak, właśnie tego teraz potrzebował. Bliskości.
Przysunął się bliżej, obejmując
ją w pasie i przyciągając do siebie. Yuuki wsunęła dłoń w
jego włosy, a on sięgnął dłońmi pod jej bluzkę, sunąc powoli
w górę aż do stanika. Nie odpiął go jeszcze, nie chcąc jej przestraszyć.
Jednak wyglądało na to, że ona
była całkiem chętna. Zdjęła z siebie bluzkę, na moment
przerywając pocałunek. Takao również zrzucił z siebie
koszulę, a potem pomógł Yuuki zdjąć jej spódniczkę. Jego oczom ukazała się
brązowa, koronkowa bielizna, do kompletu ze stanikiem. Wracając ustami do jej
ust, uniósł się lekko i razem powoli opadli na kanapę.
Jej ciało było przyjemnie ciepłe
i miękkie. O wiele bardziej miękkie niż Midorimy. Każdy
facet w takiej sytuacji miałby ochotę wtulić się w nie i
zrobiłby to z wielką przyjemnością.
Każdy, prócz Takao.
Oderwał od niej sta i spuścił
głowę, patrząc na jej brzuch. Oddychał głęboko. Był
podniecony, ale to nie miało znaczenia.
Nie mógł tego zrobić...
Nie potrafił.
-
Nie mogę...-szepnął płaczliwie.- Przepraszam...nie
mogę...
Usiadł z powrotem, kryjąc twarz w
dłoniach i załkał. Jego wargi drżały silnie, nie mógł
tego kontrolować. Serce łomotało w piersi, miał ochotę
wbić w nie nóż, byle tylko je uspokoić.
Było mu słabo, czuł, że cały się trzęsie.
Yuuki usiadła z westchnieniem
obok niego i powoli zaczęła się ubierać.
-
Jest ktoś, kogo kochasz?- zapytała.
-
...tak...- szepnął Kazunari zdławionym głosem.
-
Gdzie jest teraz?
-
Eh...prawdopodobnie, nienawidzi mnie...
-
Rozmawiałeś z nią o tym?
Takao pokręcił przecząco głową.
-
Więc skąd wiesz, że cię nienawidzi?
-
Wygląda na to, że jest już z kimś innym...
-
To wcale nie oznacza, że darzy cię takim negatywnym
uczuciem – powiedziała Yuuki, kładąc mu dłoń na ramieniu.- Może czuje się
zagubiona? Nie wie, co ma robić, i kieruje się impulsami? Do dość
charakterystyczna cecha dla zakochanych. Pokłóciliście się, tak?
Skinął powoli głową, drżącą
dłonią ocierając łzy z policzków.
-
A czy po tej kłótni, rozmawialiście potem na spokojnie?
Wytłumaczyliście coś sobie?
-
Nie...
-
W takim razie idź do niej – powiedziała Yuuki z
delikatnym uśmiechem.- Porozmawiaj z nią i udowodnij, że ci zależy. Pokaż, że
jest dla ciebie najważniejsza.
-
Ale...przecież wyjdzie na to...że tylko MNIE
zależy...to nie fair...on też...
-
Nie podchodź do tego w ten sposób – rzekła Yuuki z
powagą, unosząc jego twarz i patrząc mu w oczy.- Takie zachowanie do niczego
nie doprowadzi. Wiem to z własnego doświadczenia, Takao. Jeśli nie udowodnisz,
że jest dla ciebie wszystkim i że kochasz ją ponad życie, to stracisz ją!
Musisz jej pokazać, co czujesz! Inaczej to wszystko co między wami było,
zniknie w jednej chwili! Być może ona czuje się zagubiona i potrzebuje powodu,
żeby walczyć o wasz związek! To TY jesteś tym powodem, Takao. Więc dlaczego
jeszcze przy niej nie jesteś?
Takao patrzył na nią załzawionymi
oczami, powoli pojmując sens jej słów. On jest
powodem, dla którego Midorima chce walczyć? Czy to jest
możliwe, patrząc na jego zachowanie?
Kazunari przełknął ślinę i
sięgnął po swoją koszulę. Zdecydował.
-
Przepraszam, Yuuki-san!- powiedział, zrywając się z
kanapy.- Muszę...muszę gdzieś iść!
-
No i to rozumiem!- zawołała uradowana, również
wstając.- Ja też będę się zbierała! Życzę ci powodzenia, będę trzymała kciuki!
Takao skinął głową i, nie
przejmując się obecnością, koniec końców, obcej kobiety w jego
mieszkaniu, wybiegł z niego i wypadł jak dziki ze swojego
bloku.
Yuuki westchnęła ciężko i
uśmiechnęła się, zadowolona. Sięgnęła do swojej torebeczki po
telefon i wybrała numer.
-
Hej, Hikari-chan~- powiedziała melodyjnie.- Wszystko
załatwione, Takao pobiegł do niego!
-
Dobra robota, Yuuki-chan!- zawołała jej przyjaciółka.-
Dziękuję ci za pomoc, mam u ciebie wielki dług!
-
Powiedz to Kenmie – westchnęła dziewczyna, kierując się
do wyjścia.- O ile wcześniej nie oszaleje z zazdrości!
***
-
Takao...?- mruknął Midorima, zaskoczony jego obecnością
przed drzwiami swojego mieszkania.
Takao dyszał ciężko, opierając
się dłońmi o kolana.
-
Musimy....porozmawiać...- wysapał i spojrzał mu w oczy,
prostując się.- Proszę...
-
Uhm...jasne...- Shintarou spuścił wzrok i przesunął się
na bok, przepuszczając gościa.
Kazunari wszedł do środka i
przeszedł do salonu, by w końcu usiąść. Przetarł dłonią
zmęczoną twarz i poczekał, aż jego chłopak usiądzie obok.
-
Napijesz się czegoś...?
-
Później – wysapał Takao i spojrzał hardo na
zielonowłosego.- Shin-chan...kochasz mnie?
-
C-co...?! Co to za pytanie, tak nagle...- Midorima
odwrócił wzrok, czerwony na twarzy.
-
Bo wiesz, Shin-chan ...- Takao roześmiał się lekko,
nerwowo.- Ja cię kocham. Naprawdę, bardzo, bardzo cię kocham. Wiem, że
powtarzałem ci to już nie raz. Ale...po prostu muszę to powiedzieć jeszcze
raz!- Takao skłonił się przed nim.- Midorima Shintarou, kocham cię! Kocham cię
całym moim sercem! Kocham cię, odkąd tylko pamiętam! Odkąd tylko zakochałem się
w tobie w liceum, to uczucie ani na moment nie osłabło!- Takao przełknął szybko
gulę w gardle, i choć łzy kapały na kanapę, mówił dalej:- Jesteś najważniejszą
osobą w całym moim życiu i nie mogę cię stracić! Nie chcę...cię stracić...-
Takao zawahał się na moment. Przez jego głowę przebiegły myśli, że Midorima
naprawdę chce wziąć ślub z Hikari. Że już nic do niego nie czuje i że lada
moment przeprosi go i powie, że to koniec.- Ja...- załkał.- Shin-chan,
ja...naprawdę...tak bardzo cię kocham...
Oparł się czołem o kanapę i
rozpłakał na dobre. Zaciskał mocno szczęki, ale z jego gardła
nadal wydobywało się ciche zawodzenie i jęki.
W końcu, zbierając się na odwagę,
podparł się dłońmi i miękkie siedzenie i powoli uniósł.
Spojrzał na siedzącego przed nim mężczyznę.
Shintarou płakał.
-
Eh...?
Sh-Shin-chan?
-
Bakao...- jęknął Midorima, zdejmując okulary i
przyciskając palce do oczu.- Jak możesz mówić, że mnie kochasz...kiedy płaczesz
z takim żalem? Jak możesz wyznawać mi uczucia z taką smutną twarzą? Jak...jak
możesz mi to robić...?
Midorima opuścił okulary na
podłogę i przysunął się do Takao. Objął go i przytulił do
siebie mocno, jakby bojąc się, że w każdej chwili może
zniknąć.
-
Nie myśl, że kochasz mnie bardziej, niż ja ciebie –
szepnął.- Nie masz pojęcia, jak bardzo moje uczucia przewyższają twoje!
Takao objął go, wbijając palce w
jego umięśnione plecy. Zagryzł wargę i powoli wziął
oddech, rozkoszując się tak dobrze znanym, ukochanym
zapachem.
Shintarou odsunął głowę do tyłu i
pocałował swojego chłopaka. Mocno, ale jednocześnie
czule, z miłością. Takao jęknął cicho w jego usta i zamknął
oczy. Tak bardzo za tym tęsknił. Tak bardzo chciał to znowu poczuć, znów
rozkoszować się znanym smakiem...tak bardzo pragnął Midorimy.
-
Chcę tego – szepnął Shintarou.- Teraz!
Takao ledwie skinął głową.
Midorima zerwał się z kanapy i wziął go na ręce. Szybki
krokiem przemierzył salon i wszedł do sypialni, a tam
delikatnie położył Takao na łóżku i rozpiął jego koszulę. Takao w tym czasie
już odpinał pasek swoich spodni, a kiedy skończył – odpiął jego.
Rozebrali się do naga. Kazunari
trząsł się lekko, chociaż nie było mu wcale zimno.
Midorima zakrył go swoim ciałem i obsypał pocałunkami całą
jego twarz, pozbywając się śladów po wylanych łzach. Jednak one nadal wypływały
z jego oczu, niepowstrzymane.
Shintarou przesunął ustami po
jego brodzie, a później po szyi. Całował delikatnie jego
obojczyki, powoli zsuwając się coraz niżej. Takao zamknął
oczy, chłonąc każdy najmniejszy moment tej chwili. Wsunął dłonie we włosy
Midorimy, bez konkretnego celu – chciał zwyczajnie czuć ich dotyk pod palcami.
Zielonowłosy powoli zbliżał się
do podbrzusza. Takao czuł jego ciepły oddech na skórze,
nie mógł się przez to skupić, a kiedy Midorima wziął do ręki
jego penisa i zaczął przesuwać po nim gorącym językiem, w ogóle przestał myśleć
o czymkolwiek.
-
Mam wrażenie, że wyszedłem z wprawy przez ten tydzień –
mruknął Shintarou.
-
Ja...powiedziałbym, że jesteś jeszcze lepszy – jęknął
cicho Takao.
-
Nie zamierzam się dziś powstrzymywać.
-
Nie zamierzam cię zatrzymywać...
Midorima uśmiechnął się lekko i
wsunął do ust jego członka. Takao jęknął głośno, kiedy
poczuł, jak język Shintarou przesuwa się po czubku. Powoli,
centymetr po centymetrze, wkładał go sobie coraz głębiej, aż do gardła.
Oddychał szybko przez nos, jego twarz była zarumieniona, a przymrużone oczy
błyszczały w słabym świetle księżycowej poświaty. Kazunari cieszył się, że nie
zapalili światła. Jego twarz zapewne przypominała teraz wielkiego buraka.
Uniósł się na łokciach, by mieć
lepszy widok na swojego chłopaka. Midorima podczas
tego typu pieszczot nigdy nie spoglądał mu w oczy, jednak
tym razem było inaczej, co bardzo chłopaka zaskoczyło. Pieszcząc ustami i
językiem jego męskość, spoglądał na niego spod długich rzęs.
-
Nie...nie patrz...- szepnął Kazunari, jednak sam nie
mógł oderwać wzroku od jego zmysłowego spojrzenia.
Chwilę później doszedł z jękiem,
opadając na poduszki. Midorima wyjął go z ust i jeszcze
chwile przesuwał dłonią po całej długości. Potem przysunął
się do Takao i uniósł lekko jego nogi, kładąc uda na swoich. Sięgnął do szafki
nocnej i otwarł gwałtownie szufladkę, omal jej nie wyciągając zupełnie. Wyjął z
niej niewielki flakonik z oliwką i wylał jej sobie sporą ilość na dłoń. Nie
przejmując się rozsmarowaniem jej, przyłożył rękę do pośladków Kazunariego i
wsunął między nie dwa palce.
Takao krzyknął cicho, czując, jak
zaczynają go penetrować. Niezbyt szybko, ale też nie
zupełnie wolno, przez co trochę się spiął. Nim zdążył się
przyzwyczaić do tego uczucia, Midorima wsunął kolejny palec.
-
Nie...- jęknął płaczliwie Takao, chwytając go za rękę.-
Proszę, włóż już go...chcę...poczuć go...szybko...
-
Tsk! Nie mów takich rzeczy...ot tak!- mruknął Midorima,
jednak posłusznie wyjął palce i, moszcząc się wygodnie między jego nogami,
wsunął powoli swojego pulsującego członka w ciasny, nawilżony otwór.
Kiedy wsunął się do końca, Takao
krzyknął, zaciskając palce na ramionach pochylonego
nad Shintarou. Objął go za szyję i wpatrzył się w jego oczy,
nawet jeśli nie widział ich zbyt dobrze przez łzy.
Midorima nie odrywał od niego
wzroku, poruszając się szybko i mocno. W tej chwili nie
bardzo potrafił się kontrolować i zadbać o komfort swojego
partnera – chciał po prostu poczuć tę niesamowitą przyjemność bycia w nim – w
mężczyźnie, którego kochał nad życie.
-
Szybciej...błagam...- jęknął Takao.
-
Szybciej, znaczy mocniej...Takao, ja...ledwie się
kontroluję...
-
Zostaw to!- krzyknął cicho.- Proszę...zapomnij...po
prostu to zrób!
Midorima zagryzł wargi do krwi.
Przysunął twarz do twarzy Takao i, pocałowawszy go
wyjątkowo czule, puścił wodze kontroli.
Oboje doskonale zdawali sobie
sprawę z tego, że seks między nimi jeszcze nigdy nie był
tak namiętny i intensywny. Przyjemność, którą czuli,
mieszała się z bólem w sercu po burzliwej rozłące i hamowaną miłością.
Znajdowali się w zupełnie innym świecie, nierzeczywistym, w którym znaczenie
miało tylko to potężne uczucie, które ich łączyło.
Shintarou miał wrażenie, że lada
moment oszaleje. Łóżko skrzypiało pod nimi i trzęsło się
nieznacznie, ale nie zwracał na to uwagi. Liczyła się tylko
bliskość Kazunariego, który, zalany łzami, obejmował go mocno.
Doszli w tym samym momencie, ale
żaden z nich ani myślał przestać. Midorima usiadł na
łóżku, pociągając za sobą Takao. Usiadł na jego udach i sam
włożył w siebie jego penisa, który wysunął się postrzeżenie. Choć nie zdążył
jeszcze stwardnieć, żaden z nich się tym nie przejmował.
Kazunari otarł pospiesznie łzy i
pocałował swojego chłopaka, przytulając się do niego
całym ciałem. Zaczął szybko unosić się i opadać. Znów
zamknął oczy, skupiając się na dłoniach Midorimy, które przesuwały się po jego
plecach i pośladkach, jakby niezdecydowane, gdzie spocząć. W końcu jedną ręką
objął go w talii, drugą zaś zaczął pieścić jego członka. Midorima uniósł głowę,
chcąc pocałować chłopaka, jednak ten przytulił go, kryjąc się ponad jego
ramieniem.
Shintarou pocałował jego ramię, a
potem ugryzł je delikatnie. Takao nie pozostał mu
winny i ukąsił go lekko w szyję. Dobrze wiedział, że to jego
słaby punkt, dlatego uśmiechnął się radośnie, kiedy ciało zielonowłosego
przeszedł dreszcz.
Tym razem to Kazunari doszedł
pierwszy, spuszczając się na dłoń ukochanego. Midorima
odsunął go od siebie lekko i położył się, by móc w niego
wpatrywać. Takao nie przepadał za tą pozycją. Czuł się, jakby został wystawiony
nago przed publicznością – nawet, jeśli widział go jedynie jego ukochany.
Ale przecież to była wyjątkowa
noc. Nie mógł teraz zacząć marudzić.
Opierając dłonie o muskularną
klatkę piersiową Shintarou, zaczął coraz szybciej go
ujeżdżać. Midorima gładził jego uda i talię, przygryzając
mocno wargi i czując, że za chwilę dojdzie po raz drugi.
Spuścił się obficie we wnętrze
Takao. Chłopak zadrżał, zaciskając ścianki odbytu. Powoli
podniósł się i opadł bez sił na łóżko. Nawet, kiedy leżał,
czuł, że jego uda drżą silnie. Midorima przysunął go do siebie i objął
ramieniem, całując.
-
Shin-chan...- wyszeptał Takao.
-
Boli?
-
T-tak...
-
Przepraszam.
-
Nie, ja...ja sam tego chciałem. Jest dobrze....nie
długo przejdzie.
-
Przestań płakać...nie lubię, kiedy płaczesz.
-
Dobrze...
Midorima opadł bez sił i wtulił
się w swojego chłopaka. Takao westchnął cichutko,
uspokojony i szczęśliwy. Jednak była jeszcze jedna sprawa do
przedyskutowania...
-
Shin-chan...- zaczął.
-
Mmm?
-
Teraz?- szepnął, całując go w skroń.
-
Chodzi o...Hikari...
-
Oh...- Midorima jakby się ocknął.- Cóż...postaram się
porozmawiać z rodzicami, ale znasz mojego ojca...jest nieugięty. A nie mogę
powiedzieć Hikari, że jesteśmy ze sobą...
-
Wiem...- mruknął Takao.- Ale...mimo to, spróbuj
chociaż. Może powiedz, że masz dziewczynę, i że bardzo ją kochasz?
-
Musiałbym ją przedstawić...
-
Nie masz innej przyjaciółki, którą mógłbyś im
przedstawić?
Midorima pokręcił przecząco
głową.
-
A Momoi?
-
...wiedzą, że jej nie lubię.
Takao zachichotał cicho i
pogładził go po ramieniu.
-
No to przebiorę się za dziewczynę.
-
Bakao – mruknął z uśmiechem Midorima i pocałował go
delikatnie.- Jutro się wszystkim zajmę. Teraz chcę tylko...spać tu, z tobą.
-
Mhm.
-
A właśnie – westchnął nagle.- Skoro już jesteśmy przy
takich rozmowach...to co z Yuuki?
-
Jaką Yuuki?
-
Odprowadziła cię...- burknął Midorima.- Wyglądało na
to, że zdecydowaliście się zabawić.
-
Oh...- Takao spłonął rumieńcem.- Kiedy usłyszałem o
twoim ślubie, byłem w szoku...dlatego wyszliśmy.
-
Rozumiem.
-
Aczkolwiek...
-
Hm?- Midorima uniósł się lekko, obserwując go bacznie.
Jego serce zaczęło bić szybciej. Miał świadomość, że to głównie on „napsocił”,
ale jeśli by się okazało, że Takao posunął się do TEGO z tamtą kobietą, chyba
oszaleje...
-
Do niczego nie doszło...prócz całowania.
-
Cało...- Midorima westchnął ciężko. Był zazdrosny. I to
cholernie. Miał ochotę wyjść, znaleźć Yuuki i utopić w zatoce tokijskiej. NIKT
prócz niego nie miał prawa całować jego chłopaka.
-
Nic poza tym – mruknął Takao.- Ty też pocałowałeś
Hikari! Znaczy...ona ciebie...i to w dodatku na moich oczach!
Teraz to Midorima spłonął
rumieńcem.
-
Cóż...jeśli o tym mowa...
-
Eh?!- Takao spojrzał na niego, obawiając się
najgorszego.
-
My też się całowaliśmy...więc w sumie...chyba jesteśmy
kwita.
-
Całowaliście...? TYLKO całowaliście...prawda?
-
Oczywiście.- Midorima spojrzał na niego z miłością.-
Przecież nie posunąłbym się aż tak daleko! Znaczy...nie, jeśli najpierw bym z
tobą nie porozmawiał.
-
Zamierzałeś ze mną porozmawiać...?
-
Nie chciałem zrywać, czy coś...- westchnął Shintarou,
na powrót się kładąc.- Ale trochę się wystraszyłem tej nagłej propozycji
małżeństwa. Bałem się powiedzieć ci o tym, chociaż wiedziałem, że w końcu będę
musiał...
-
Chyba nie zamierzałeś czekać, aż będzie po fakcie?-
mruknął nadąsany Takao.
-
Cóż...nawet o tym nie myślałem.
-
Uh...trzeba to będzie wyjaśnić. W ostateczności, porwę
cię i wywiozę do San Francisco, a tam weźmiemy ślub. Wtedy już nie będziesz
mógł poślubić kogoś tak łatwo. A ja nigdy nie zgodzę się na rozwód, więc
musieli by się BARDZO starać, by nas rozdzielić...
-
To ja tu powinienem cię porywać – mruknął Shintarou,
znów całując go delikatnie.- Nie jesteś zmęczony?
-
Trochę bolą mnie nogi, to wszystko. A co, chcesz drugą
rundę?- wrócił mu humor i uśmiechnął się zadziornie.
-
Ja...- Midorima spłonął rumieńcem.- Cóż....może
najpierw trochę się zdrzemnę?
-
Hahaha! I pomyśleć, że to ty w liceum miałeś lepszą
kondycję ode mnie.- Takao cmoknął go w podbródek.- Trzeba będzie nad tym
popracować!
-
T-taa... z pewnością – westchnął Shintarou, zamykając
oczy.
W końcu mógł spokojnie zasnąć.
***
-
Tak, tak, zgadza się~- zawołała wesoło Hikari.-
WSZYSTKO! WSZYSTKO, powtarzam, było zaplanowane!
-
Ale...jak to, nanodayo?- Midorima poprawił okulary.
-
Głupi jesteś – westchnęła Hikari.- Dobrze wiem, że
jesteście parą!- krzyknęła, wskazując ich palcem, a oni drgnęli nerwowo,
rozglądając się szybko po kawiarni, w której siedzieli. Na szczęście nikt nie
zwrócił na nich uwagi.
-
Nie tak głośno, Hikari! I mów jaśniej, proszę! Skoro
wiesz, że jesteśmy ze sobą, to dlaczego to zrobiłaś?- Midorima był naprawdę
zdenerwowany.
-
No jak to?- Hikari spojrzała na niego zaskoczona.- Cały
czas gadałeś mi tylko o Takao! Takao to, Takao tamto, siamto i owamto! A potem
nagle umilkłeś i tylko powiedziałeś, że się ostro pokłóciliście i przez jakiś
czas nie będziecie ze sobą rozmawiać! No to ja już wiedziałam!- Hikari, z
poważną miną, trzasnęła otwartą dłonią w stolik, a chłopcy znowu drgnęli.
Yuuki, która, z przyjaznym, uroczym uśmiechem na twarzy, jakby przewidziała jej
gest, spokojnie zabrała z niego filiżankę ze swoją herbatą i teraz upiła jej
łyczek. - Wiedziałam, że zerwaliście! Postanowiłam więc to naprawić i
zadzwoniłam do Miyajiego z prośbą, żeby namówił was na grupową randkę! No
wiecie, żeby nie było powiązania ze mną, bo to mogłoby się wtedy wydać! A potem
poprosiłam ojca, żeby dla żartu zadzwonił do rodziców Shin-chana i powiedział,
że chce nas zeswatać! Uknułam ten plan razem z Yuuki, która zaproponowała, że,
żeby wzbudzić trochę zazdrości w Midorimie, spróbuje udawać, że uwodzi Takao.
No cóż, to akurat się nie udało, bo Shin-chan w ogóle się na niego nie
patrzył!- Hikari zgromiła go wzrokiem.- Ale na całe szczęście, kiedy
powiedziałam o małżeństwie, Kazu-chanowi zrobiło się niedobrze, a Yuuki
wykorzystała okazję i odprowadziła go do domu! No wtedy dopiero Shin-chanowi
się humor zepsuł! Hahaha!
-
Uhm!- Yuuki uśmiechnęła się promiennie.- Widziałam to
jego mordercze spojrzenie, które mi posłał!
-
O tak, tak! Lepsze niż to, które zwykle posyłał
przeciwnikom w meczach, w liceum!- zachichotała Hikari.- To było świetne!
Mogliby z tego zrobić anime, serio!
-
A co, przepraszam, gdyby Takao się z nią przespał?!-
warknął Midorima.
-
Nie zrobiłbym tego!- powiedział szybko Kazunari.
-
Oj nie, nie.- Yuuki poważnie pokręciła głową, unosząc
dłoń na znak „stopu”.- Do tego już bym nie dopuściła! Mój chłopak by mnie
zabił!
-
M-masz chłopaka?!- wykrzyknął Takao.
-
Tak.- Yuuki znów uśmiechnęła się uroczo, promieniując
kwiatkami.- Wszyscy przy tym stoliku jesteśmy zajęci!
Midorima i Takao spojrzeli po
sobie, a potem na Hikari, która również uśmiechnęła się
słodko. Chłopcy mieli wrażenie, że przed nimi siedzą dwa
słoneczka, nad którymi wirują kolorowe kwiatki.
-
Oh, o wilku mowa!- powiedziała Hikari, wstając.-
Shin-chan, Kazu-chan, to jest mój chłopak: Tsukki!
-
Tsukishima – poprawił ją dobitnie wysoki chłopak,
wzrostem prawie dorównujący Midorimie, który podszedł do Hikari i stanął obok
niej.
-
Tsukki właśnie wrócił zza granicy – wyjaśniła
dziewczyna.- Studiował w Ameryce, ale teraz w końcu do mnie wrócił!
-
To oni?- zapytał, patrząc z góry na Midorimę i Takao.-
Te dwa geje?
Midorima i Takao drgnęli po raz
kolejny, tym razem nieco przestraszeni pod naporem
tego ciężkiego, drwiącego spojrzenia.
-
Mhm!- zawołała radośnie Hikari.
-
Oh, Keeen-chaaan~!- zawołała z kolei Yuuki, machając
gdzieś ponad ramieniem Takao.
Chłopcy odwrócili się i znowuż
drgnęli, a Takao do tego jęknął cicho. Ku nim szedł
blondwłosy chłopak ubrany w czarne spodnie, białą koszulkę i
czerwoną kurtką. Wyraz jego twarzy był ponury, a wokół niego unosiła się
bardzo, ale to BARDZO groźna aura.
-
Coś czuję, że to mój przyszły morderca – szepnął Takao.
Midorima przełknął nerwowo ślinę.
Chciał powiedzieć Kazunariemu, że obroni go za cenę swojego życia, ale...
Jakoś nie potrafił.
*.* kocham MidoTakę, a to było świetne! <3 seks na zgodzę jest najlepszy :3
OdpowiedzUsuńBłagam, więcej MidoTaki <3
Po prostu się rozpłakałam! Tak, tak. Głupia Misa się popłakała. Ale no cóż nic na to nie poradzę!
OdpowiedzUsuńCudowne, a zakończenie prze świetne!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na opowiadanie! Ten plan dziewczyn był genialny i od razu wyłapałam zbierzność imion, moja droga Yukki-chan. Powiem jeszcze, że, jak zwykle zresztą, bardzo mi się podobało. Kocham w Twoich opowiadaniach tę niewyobrażalną oryginalność.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Megan
*Yuuki-chan
UsuńWybacz, ale piszę to na telefonie :P
Chętnie bym przeczytała ciąg dalszy tego :'D
OdpowiedzUsuń