Druga gwiazda



    Cieszyłem się, że w łazience nie ma nikogo prócz mnie. Gdyby któryś z pracowników firmy usłyszał lub zobaczył jak wymiotuję do jednego z sedesów, z pewnością do końca mojej kariery zawodowej byłbym rozpoznawany po jakimś trafnie nadanym mi pseudonimie.
    Nigdy wcześniej nie denerwowałem się pierwszym dniem rozpoczęcia „nowego życia”, jak na przykład w szkole. Jednak pierwszy dzień pracy był czymś zupełnie innym. Cały dzień dosłownie zżerał mnie stres, po głowie chodziły nieprzyjemne obawy, że wystarczy jeden zły krok, jedno złe słowo, a z góry zostanę odrzucony.
    „Pierwszy dzień stanowi tutaj tak zwaną Próbę, więc daj z siebie wszystko, żeby kierownik był z ciebie zadowolony. Jeśli tak będzie, napisze do szefa pozytywne sprawozdanie i masz gwarantowaną posadę” - tak mi powiedział mój senpai, który rano oprowadzał mnie po firmie i tłumaczył co, gdzie, jak i po co. Chyba właśnie przez to tak się stresowałem.
    Odetchnąłem głęboko, zakręcając kurki i sięgając po zielony papier do wycierania rąk. Cieszyłem się, że nie ma tu tych nowoczesnych suszarek, bo nie bardzo widziało mi się nadstawiać do wysuszenia usta...
    Lustro przede mną odbijało moją wiecznie bladą twarz o dużych błękitnych oczach, w których wciąż tkwiły małe iskierki przerażenia. Tego samego koloru włosy były odrobinę potargane, aż było mi ich trochę szkoda, bo rano starałem się je ładnie ułożyć. Wyraz mojej twarzy wręcz błagał o powrót do domu i sen.
    Jednak musiałem jeszcze poczekać. Kierownik skończył sprawozdanie na mój temat i wysłał je do biura szefa, jednak ten nie zdążył jeszcze wrócić z jakiegoś ważnego spotkania biznesowego z właścicielem konkurencyjnej firmy. Ponoć przyjechał dopiero o dwudziestej pierwszej dwadzieścia. Czekałem więc już od trzydziestu czterech minut aż przeczyta kilka linijek tekstu dotyczącego mojej osoby.
    Zależało mi na tej pracy. Od prawie pięciu lat nie mogłem znaleźć niczego na stałe, nawet jeśli dawałem z siebie wszystko. Zwykle zapraszali mnie na okres próbny, albo ewentualnie na sezon. Później musiałem radzić sobie gdziekolwiek, byle trochę zarobić. Nie chciałem więcej obciążać kosztami za mieszkanie i wyżywienie moich rodziców, w końcu i tak wychowywali mnie przez prawie dwadzieścia lat.
    Samodzielność ponad wszystko.
    „Będzie dobrze”, pocieszyłem w myślach swoje odbicie, dla większej wiarygodności posyłając mu słaby uśmiech. Skinąłem sobie głową, po czym wyrzuciłem papier do kosza na śmieci i wyszedłem z łazienki na korytarz.
    Pracownicy czternastego piętra kończyli swoje obowiązki równo o dwudziestej pierwszej, dlatego wszędzie tutaj świeciło pustkami, część była nawet już nieoświetlona. Właściwie to, gdyby korytarz nie był urządzony tak elegancko, ta sceneria pasowałaby idealnie na horror.
    W tym miesiącu tylko ja byłem nowym pracownikiem, dlatego tylko moja skromna osoba zajęła krzesełko przed sekretariatem. Sekretarka poszła już do domu, ale w gabinecie znajdowały się drzwi prowadzące do biura szefa. Tak przynajmniej powiedział mi senpai.
    Na pewno wszystko będzie dobrze. Przecież dałem dziś z siebie wszystko, wypełniałem solidnie i z oddaniem wszystkie obowiązki. Byłem niemal perfekcyjny, nie licząc drobnego popołudniowego zasłabnięcia. Brakowało mi energii, bo rano ledwie ruszyłem śniadanie, ale senpai zabrał mnie na lunch i od razu poczułem się lepiej.
    Teraz jednak, słysząc hałas dobiegający zza drzwi, moje słabości wróciły. Poczułem lekkie zawroty głowy, znów zebrało mi się na wymioty, choć już dawno pozbyłem się lunchu i niewielkiego pączka od senpaia, którego dostałem pod wieczór.
    Rozległy się ciche kroki. Wyprostowałem się raptownie, biorąc głęboki oddech i starając z miejsca nie zemdleć. Wbiłem wzrok w mahoniowe, gustownie zdobione drzwi, które otworzyły się powoli, a w ich progu stanął, jak miałem nadzieję, mój nowy szef.
–    Hmm, wybacz, że tak długo czekałeś, Kuroko – powiedział z uśmiechem.- Dopiero teraz zobaczyłem na biurku zostawione sprawozdanie. Proszę, wejdź. Dawno się nie widzieliśmy.
    Owszem, dawno. Nie widziałem mojego dawnego kolegi, Akashiego Seijuurou, od przeszło dziesięciu lat. Ostatni raz spotkaliśmy się w trzeciej klasie liceum podczas finałowego meczu koszykówki. Mieliśmy wówczas po osiemnaście lat i to był ostatni raz, kiedy zamieniłem z nim słowo. Byłem w tak ogromnym szoku, widząc go przed sobą w eleganckim garniturze, że nie mogłem wydobyć z siebie choćby słowa, a co dopiero ruszyć się z miejsca.
–    Wszystko w porządku?- zapytał.
    Zbierając się w sobie, udało mi się odchrząknąć, ale mój głos nadal zdobiła nuta chrypy.
–    Jesteś sekretarką mojego szefa?- zapytałem.
–    Czy to rodzaj obelgi?
–    Nie, ja...- Znów odchrząknąłem, zmuszając moje nogi do posłuszeństwa i wstając.- Przepraszam, po prostu... jestem zaskoczony.
–    Niemniej i ja jestem – odparł Akashi, przesuwają się, by wpuścić mnie do środka.- Porozmawiajmy w biurze.
    Wszedłem do sekretariatu, nerwowo rozglądając się wokół. Urządzony w ciemnych kolorach, z meblami, których wartość zapewne przekraczała wartość domu moich rodziców i kilkoma elementami ozdobnymi takimi jak kwiaty czy obrazy. Potężne biurko stało przed szklaną ścianą prezentującą panoramę Tokio, w pomieszczeniu było nienagannie czysto.
    Bałem się pomyśleć, jak wygląda biuro Akashiego.
–    Zapraszam.- Mój dawny kolega poprowadził mnie do drzwi na lewo, lekko uchylonych. Podążyłem więc za nim, karcąc się w duszy za głupią myśl, czy moje nogi również w smaku przypominają galaretkę.
    W obliczu takiego otępienia człowiek zaczyna myśleć o najgłupszych głupotach...
    Biuro Akashiego okazało się być równie eleganckie jak jego sekretarki, choć musiałem przyznać, że na szczęście nie spełniło moich obaw. Było w kształcie prostokąta. Kiedy się do niego wchodziło, na prawo, podobnie jak u sekretarki, na środku przed szklanymi ścianami stało biurko i obrotowy fotel. Przed nim dwa zwykłe fotele. Mniej więcej pośrodku, przed drzwiami, stała kanapa i szklany prostokątny stolik. Po prawej zaś, pod ścianą, kilka regałów z jakimiś książkami i segregatorami oraz barek.
    Nie ma co, biuro pełną parą.
    Kiedy zająłem miejsce w fotelu przed biurkiem Akashiego, które mi wskazał, zerknąłem na ściany wyłożone boazerią, na których wisiało kilka dyplomów oprawionych w drogie ramki.
–    Ile to już minęło?- zagadnął spokojnie Akashi, zaglądając do jakichś papierów i przesuwając po nich wzrokiem.- Mam na myśli, kiedy ostatni raz się widzieliśmy.
–    Dziesięć lat - odpowiedziałem, starając się powstrzymać od niegrzecznego rozglądania. Akashi oparł się wygodnie o oparcie swojego fotela, wciąż czytając.
–    Wybacz, wyszedłem po ciebie jak tylko zobaczyłem twoje nazwisko i imię – wyjaśnił.- Jeszcze tego nie czytałem.
–    Rozumiem – mruknąłem.- Proszę się nie krępować, mnie to...
–    Och, daj sobie spokój z tą formalnością.- Akashi pokręcił głową.- Może i nie widzieliśmy się dużo czasu i jestem na wyższym stanowisku, ale przecież dobrze się znamy. Na osobności zwracaj się do mnie tak, jak dawniej.
–    Nie wiem, czy to wypada – westchnąłem, przełykając nerwowo ślinę.
    Akashi nie odpowiedział, zajęty czytaniem. W momencie kiedy jego wargi zadrżały lekko i wygięły się delikatnie w ledwie zauważalnym uśmiechu od razu domyśliłem się, że doszedł do fragmentu z zasłabnięciem.
–    Dlaczego chcesz tutaj pracować?- zapytał w końcu, odkładając kartkę na biurko i przysuwając się do niego z fotelem.- Tylko szczerze. Nie lubię, kiedy ktoś zaczyna chwalić moją firmę i zapewniać, że zawsze marzył o pracowaniu w niej.
–    Potrzebuję pracy – bąknąłem więc najszczerszą prawdę w swoim życiu.- Do tej pory żadna firma nie zaproponowała mi umowy na stałe, a jest mi takowa potrzebna. Nie chcę już kręcić się z firmy do firmy i prosić o przyjęcie...
–    Masz jakieś problemy finansowe?- zapytał.
–    Nie. Mam odłożonych trochę oszczędności w razie czego, ale stała praca to coś, czego chce każdy, jak sądzę.
–    Tak tylko zapytałem. Co się stało po południu? Nadal nie wyleczyłeś się ze swojego chorobliwego słabnięcia?
–    T-to nie tak...- westchnąłem ciężko.- Rano... trochę się denerwowałem i nie zjadłem zbyt wiele, to dlatego. Po lunchu wróciłem do życia.
–    Jesteś pewien, że ta praca ci odpowiada? Nie wolałbyś czegoś prostszego, wymagającego mniej wysiłku zarówno fizycznego jak i psychicznego?
    Przełknąłem ślinę, czując się dość niezręcznie. Znałem Akashiego w czasach gimnazjum, kilka razy spotkaliśmy się także będąc w liceum, jednak dopiero teraz, siedząc przed nim jako jego przyszły pracownik mogłem tak naprawdę zrozumieć, że to idealny zarządca, stworzony do prowadzenia firm i rządzenia dużymi grupami ludzi.
    Był profesjonalistą w każdym calu.
–    Nie po to skończyłem studia, żeby zostać przedszkolanką – mruknąłem.- Radzę sobie z pracą wymagającą myślenia, bieganie od czasu do czasu po piętrach też nie jest dla mnie przeszkodą. Dzisiaj... to był jednorazowy wypadek, wina zestresowania.
–    Nie próbuję cię osądzać czy oceniać, to nie jest także kwestia „pracowników idealnych”, jak to często określa się moich podwładnych. Nie jestem tyranem, dbam o wszystkich i o każdego z osobna, staram się być wyrozumiały. Po prostu nie chciałbym w przyszłości martwić się o twój stan zdrowia. Ale dobrze, skoro mówisz, że to była wina nerwów, tak to zostawimy. Koniec końców to twój pierwszy dzień pracy, to normalne, że byłeś zdenerwowany. Kogo ci przydzielono jako opiekuna?
–    Yamato-senpai.
–    To dość energiczna osoba.- Akashi uśmiechnął się lekko.- Myślę jednak, że na pewno dobrze cię traktował.
–    Tak, zdecydowanie.- Uśmiechnąłem się lekko.- Jest bardzo sympatyczny i pomocny. Trochę przypomina mi Kise-kun, nie wiem, czy go pamiętasz...
–    Oczywiście, że tak. Takich charakterów się nie zapomina, zwłaszcza, jeśli widujesz go na wszystkich billboardach w mieście.
–    No tak. Nieźle mu się powodzi jako modelowi.
–    Z tego co wiem, Aomine i Kagami też nie narzekają na brak luksusów. Ale nie zapędzajmy się, nie po to zaprosiłem cię do biura, by wspominać naszych kolegów. Od kiedy będziesz w stanie rozpocząć pracę?
–    O-od jutra!- odparłem, czując, jak moje serce zabiło przeraźliwie mocno.
–    Jeśli chcesz, mogę ci dać jeden dzień wolnego, a pracę zaczniesz od środy. Przygotujesz się do...
–    Nie trzeba, na pewno sobie poradzę.
    Akashi westchnął lekko, odwracając ode mnie wzrok. Uśmiechnął się delikatnie.
–    Pamiętaj na przyszłość, żeby nie przerywać szefowi w pół zdania – powiedział.
–    P-przepraszam – powiedziałem natychmiast, skruszony, czując na twarzy rumieńce.
–    W takim razie od jutra będziesz moim pracownikiem. Jeszcze jedna sprawa, od przyszłego tygodnia zmieniają się godziny pracy. Przychodzisz i wychodzisz o godzinę później. Mam nadzieję, że to nie będzie przeszkadzało ani tobie ani twojej rodzinie?
–    Nie, absolutnie.- Pokręciłem przecząco głową.
–    Dobrze, w takim razie to wszystko.- Akashi odsunął się od biurka i wstał. Podążyłem jego śladem.- Również i ja na dzisiaj mam wolne. Jakieś plany na teraz, czy skoczysz ze mną na kolację i kieliszek wina, bądź sake?
    Przygryzłem wargę, robiąc w myślach szybką kalkulację. Akashi jest bogatym biznesmenem, z pewnością więc ma w zwyczaju jadać w drogich restauracjach, w których filiżanka herbaty kosztowałaby mnie moją miesięczną wypłatę, a znając Seijuurou zaproponowałby, że to on zapłaci, czego zdecydowanie wolałem uniknąć.
–    To niedroga restauracja o przyjemnej, rodzinnej atmosferze – powiedział Akashi, nieudolnie kryjąc uśmiech podczas wkładania płaszcza.
    Westchnąłem ciężko, zamykając na moment oczy.
–    Widzę, że jak zawsze czytasz ze mnie jak z otwartej księgi, Akashi-kun – mruknąłem.
–    Nie możesz mnie za to winić, Tetsuya.
    Spojrzałem na niego trochę niepewnie, kiedy zbliżył się do mnie. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale jego oczy nie były tego samego koloru. Jedno czerwone, drugie złote. Jednak charakter był taki, jak zapamiętałem z wczesnych lat gimnazjum, to był ten dobry, rezolutny Akashi-kun, nie ten żądny władzy i nieomylny.
    A jednak przed chwilą nazwał mnie pierwszym imieniem. Z którym Akashim miałem więc teraz do czynienia?
–    Coś nie tak?- zapytał Seijuurou.
–    Urosłeś trochę – wypaliłem bez zastanowienia.
–    Owszem – odparł spokojnie.- Całe trzy centymetry. Cieszę się, że zauważyłeś.
–    To...- Znów poczułem, że się rumienię, co niewyobrażalnie mnie irytowało.
–    Jeśli nie masz ochoty na moje towarzystwo, nie będę cię zatrzymywał.
–    Nie, to nie tak – westchnąłem.- Po prostu... nie jestem pewien, czy... Nie chcę zabrzmieć niegrzecznie...
–    Wyduś to z siebie, Kuroko.
–    Co się stało z twoją osobowością?- zapytałem, patrząc na niego.- Wydajesz się być Akashim-Akashim, jednak twoje oczy i to, że nazwałeś mnie „Tetsuya”...
–    Lubię twoje imię, podoba mi się – powiedział.- A co do osobowości... z czasem zlały się w jedną całość. Ale nie obawiaj się, więcej we mnie tego starego Akashiego.
–    Zaraz, jak to zwykłeś je nazywać?
–    Porozmawiamy o tym przy jedzeniu, co ty na to? Wybacz, ale nie jadłem nic od południa.
–    Och, dobrze. W takim razie chodźmy.
    Trochę dziwnie się czułem, kiedy Akashi otwierał przede mną wszystkie drzwi, jednak nie oponowałem. To on był tutaj większym dżentelmenem ode mnie. Cieszyłem się, że nie musiałem wsiadać do żadnego luksusowego samochodu, bo, jak się okazało, restauracja do której szliśmy była całkiem niedaleko. No i spacer na świeżym powietrzu wyrwał ze mnie resztki stresu.
–    Nie miałem pojęcia, że to Akashi-kun jest właścicielem tej firmy – przyznałem, kiedy szliśmy niespiesznie ulicą.
–    Początkowo miałem pracować w firmie ojca, ale byłoby to dosyć kłopotliwe. Pracownicy patrzyliby na mnie bez szacunku, mając świadomość, że uzyskałem wysokie stanowisko przez więzi łączące mnie z ojcem. Wolałem założyć własną firmę.
–    Czy twój tata ci w tym pomógł?
–    Chciał, ale odmówiłem. Wykorzystałem oszczędności mojej matki, która zostawiła mi je po sobie wraz ze spadkiem. Jeszcze dziesięć lat temu firma była niewielka, ale sam widzisz, jak się rozrosła.- Odwrócił się, wskazują ruchem głowy czternastopiętrowy budynek, który pozostawiliśmy za sobą.- Dziwne, że nie słyszałeś. Pisali o niej w gazetach.
–    No cóż... w gazetach czytałem tylko ogłoszenia pracy...- przyznałem niechętnie.
    Akashi uśmiechnął się lekko i wskazał dłonią na restaurację, do której się zbliżaliśmy.
–    Jadam tutaj od czasu do czasu, bo mają naprawdę pyszne jedzenie.
    Weszliśmy do środka, ja oczywiście przodem. Znaleźliśmy się w przytulnie urządzonym wnętrzu wypełnionym niewielkim tłumem. Wszędzie roznosiła się smakowita mieszanka zapachów różnych potraw, od której zaczynało mi burczeć w brzuchu. Miałem nadzieję, że zjedzenie czegoś nie będzie złym pomysłem, skoro nie tak dawno zwróciłem lunch. Mój żołądek wręcz błagał o solidną dawkę posiłku.
    Zdjęliśmy buty w przejściu, nim usiedliśmy na miękkich poduszkach przy stoliku. Każdy oddzielony był ozdobnym parawanem, co nadawało odrobiny prywatności, choć nie zmniejszało hałasu.
–    Proponuję uczcić nasze spotkanie po latach butelką sake – powiedział Akashi, otwierając menu leżące na stoliku.- Przy okazji trochę się też rozluźnisz.
–    Nie mam nic przeciwko, ale wolałbym za bardzo nie przesadzać.- Uśmiechnąłem się lekko.- Mam kiepską głowę jeśli chodzi o alkohol.
–    Tak też myślałem.
    Kiedy złożyliśmy zamówienie, w końcu mogłem odetchnąć z ulgą. Zdobyłem pracę, nawet jeśli nie do końca mi się podobało, to że moim szefem jest dawny znajomy, ale przecież koniec końców nie będę go znowuż widywał tak często. Z jednej strony cieszyłem się, że mam okazję odnowić kontakt z Akashim, w końcu zawsze go lubiłem, jednak z drugiej strony trochę się tego obawiałem przez wzgląd na jego dawne wyznanie.
    Akashi Seijuurou wyznał mi miłość w czasach gimnazjum. Choć od tamtego dnia minęło jakieś czternaście lat, to wciąż pamiętałem każde jego słowo, każdy jego gest. Nigdy nie zapomniałem wyrazu jego twarzy i tego spokojnego uśmiechu, tej miny mówiącej „Niczego nie oczekuję”. Opuściliśmy mój rodzinny park i rozeszliśmy się w przeciwne strony, jednak ja długo jeszcze wpatrywałem się w jego plecy.
    Nie obejrzał się ani razu.
    Oczywiście, gdyby się obejrzał, to i tak niczego by nie zmieniło. Nie byłem w stanie odwzajemnić jego uczuć, dla mnie było to po prostu zwykłe koleżeństwo. Jednak z jakiegoś powodu czekałem, aż to zrobi i nie odszedłem, dopóki nie zniknął mi z oczu.
    Długo nie byłem w stanie się po tym pozbierać, wciąż zadręczając się pytaniami i myślami. Nie mogłem jednak o nic go zapytać, ponieważ Akashi, tak jak zapowiedział, zachowywał się wobec mnie jak zwykły kolega. Nigdy nie zawieszał na mnie wzroku zbyt długo, nigdy nie okazał po sobie, że jest mną zainteresowany inaczej niż jako kapitan drużyny, podczas gdy ja niemal nie spuszczałem go z oka. Nie unikał mojego towarzystwa, nie uciekał ode mnie wzrokiem, nie ignorował, zwyczajnie ze mną rozmawiał.
    Było dokładnie tak, jakby nigdy nie powiedział mi, że się we mnie zakochał.
–    Mam coś na twarzy?
–    Eh? Nie, dlaczego pytasz?
–    Bo wpatrujesz się we mnie – westchnął Akashi.
–    Przepraszam, zamyśliłem się.
–    Przez ciebie się zawstydziłem, Kuroko.
–    E-eh? P-przepraszam, Akashi-kun...
–    Już dobrze, nie przepraszaj. To był tylko żart. O czym tak myślałeś?
–    O niczym ważnym.
–    Rozumiem. Mam nadzieję, że to nie to samo, co myślałem ja, ponieważ dla mnie to było bardzo ważne. Jeśli myślałeś właśnie o tym, to mogłoby mnie zaboleć, skoro uważasz to za mało ważne.
–    Przepraszam, to normalne, że próbowałem ukryć te myśli...- burknąłem, czując na twarzy rumieńce.
–    Niepotrzebnie, skoro i tak czytam z ciebie jak z otwartej księgi, prawda? Spokojnie, Kuroko, przecież nie mam zamiaru wykorzystywać cię seksualnie, skoro jesteś moim pracownikiem i wiem, że zależy ci na stałej pracy.
–    O tym akurat nie myślałem.
–    Wiem. Ja o tym myślałem.
    Zamarłem w bezruchu, wpatrując się w niego niepewnie. Czy on mówił poważnie?!
–    Przepraszam, że musieli panowie czekać, oto panów zamówienie!- powiedziała kelnerka, która zjawiła się nagle tuż obok, kładąc przed nami tacki z posiłkiem.
–    Dziękujemy – powiedział Akashi.- Smacznego.
–    Smacznego – mruknąłem, patrząc smętnie na zestaw, który zamówiłem. Byłem tu po raz pierwszy, więc wziąłem taki sam, jak Akashi: miseczka ryżu, zupa miso, takoyaki i okonomiyaki, do tego wszystkiego zielona herbata oraz czarka na sake, którą postawiła na środku stołu kelnerka.
    Westchnąłem, zabierając się do jedzenia i patrząc uważnie na mojego towarzysza, który również jadł swój posiłek w milczeniu. Czekałem aż podniesie głowę i nawiąże ze mną kontakt wzrokowy, dla pewności wołając go w myślach.
–    Wracając do naszej rozmowy w biurze – odezwał się w końcu, wycierając usta serwetką.- Pytałeś o moje osobowości. Bokushi i Oreshi. Tak jak wspominałem, więcej we mnie tego pierwszego. Nie pamiętam już kiedy się ze sobą połączyły, ale to nie tak, że wyszło mi to na dobre czy na złe. Mam wrażenie, że jestem po prostu sobą, w całości i zupełnie.
–    Rozumiem.
–    A jak jest z tobą, Kuroko? Wydaje mi się, że nic się nie zmieniłeś.
–    Możliwe.- Skinąłem głową.- Jakoś nie zauważyłem w sobie szczególnych zmian odkąd skończyłem liceum, nie licząc starzejącego się ciała. No i trochę przeszedłem, kiedy zdechł Nigou.
–    Twój pies Nigou?- Akashi spojrzał na mnie łagodnie.- Kiedy to się stało?
–    Dwa lata temu – odparłem.- Nosówka nerwowa. Nie było ratunku.
–    Przykro mi – powiedział cicho Seijuurou, na krótki moment chwytając moją dłoń.- Pewnie bardzo to przeżyłeś.
–    Jakoś minęło.- Uśmiechnąłem się słabo.- Ale postanowiłem nie przygarniać już żadnego pieska. Właścicielka mieszkania, które wynajmuję i tak nie pozwala na trzymanie w nim zwierząt.
–    Mieszkasz sam?- zagadnął Akashi, próbując okonomiyaki.
–    Tak. To niewielkie mieszkanie. Kuchnia, łazienka i sypialnia, która służy mi jednocześnie za salon. Mieszkam tam od roku. To dość spokojna okolica, na całe szczęście, choć jestem zmuszony dojeżdżać do pracy metrem.
–    Sam nie mam blisko do firmy, odkąd wyprowadziłem się od ojca.
–    Gdzie teraz mieszkasz, Akashi-kun?
–    W Shibuya, w Harajuku*.
–    Hmm. Wyobrażam sobie twoje mieszkanie jako bogato urządzony apartament – przyznałem z lekkim uśmiechem.
–    Zaskoczę cię więc. To tradycyjny japoński dom.
–    Eh? Naprawdę?
–    Nie bądź taki zdziwiony. Sam przecież mówiłeś, że tradycyjność do mnie pasuje.
–    Owszem, ale to było w gimnazjum. Teraz, jako biznesmen, pasuje do ciebie apartament.
–    Czy wobec tego mam się przeprowadzić?- zapytał z uśmiechem Akashi.
–    Nie – odparłem, również się uśmiechając.- Czy to oznacza, że chodzisz również w kimonie?
–    Tylko na festyny, w towarzystwie Shintarou.
–    Shintarou? Masz na myśli Midorimę-kun? Więc utrzymujesz kontakt z naszymi starymi znajomymi?
–    Owszem. Rodzice Shintarou są dość tradycyjni, zawsze chodzą na festyny i zapraszają mnie do towarzystwa. Z Ryoutą również się spotykam od czasu do czasu, o ile jego zaproszenie nie dotyczy jakiegoś przyjęcia, podobnie jest z Atsushim, choć on zdecydowanie rzadziej się odzywa. Ma żonę i trzy córki, a co za tym idzie pełne ręce roboty.
–    To fantastycznie – powiedziałem z uśmiechem.- Aomine-kun i Kagami-kun również mają już dzieci. A jak jest z tobą, Akashi-kun?
–    Nie mam – odparł krótko.
–    To tak jak ja – mruknąłem, zdając sobie sprawę z tego, że chyba zadałem niewłaściwe pytanie.
    Skończyliśmy swoje posiłki, kelnerka zabrała tace. Teraz została nam tylko butelka sake i dwie czarki. Akashi otworzył ją, rozlewając do naczynek alkohol, po czym uniósł swoją czarkę.
–    No to za nasze niespodziewane spotkanie po latach, mój nowy pracowniku – powiedział.
–    Zdrowie, szefie – odparłem ze słabym uśmiechem.
    Napiliśmy się. Poczułem, jak po moim gardle spływa przyjemne ciepło, sunąc w dół przełyku aż do żołądka. Westchnąłem cicho, spoglądając na Akashiego, który wyglądał przez okno. Dawno nie piłem sake, zwłaszcza w czyimś towarzystwie.
–    Więc... przez te dziesięć lat prowadziłeś firmę, tak?- zapytałem.- Co jeszcze się u ciebie zmieniło, Akashi-kun?
–    Nic szczególnego – odpowiedział, odwracając się do mnie.- Moje stosunki z ojcem nie uległy zmianie, jedynie jeszcze bardziej ograniczyliśmy kontakt. Zostałem ojcem chrzestnym jednego z trzech rozpieszczonych, aczkolwiek słodkich synów Hayamy Kotarou, myślę, że go pamiętasz. To ten bardzo energiczny chłopak z mojego liceum.
–    Pamiętam.- Uśmiechnąłem się.- To miło, że cię o to poprosił.
–    Byłoby miło, gdyby poprosił – westchnął Akashi.- Ale on przyszedł do mnie z Kentarou w ramionach, wcisnął mi go na ręce i powiedział do niego „Przywitaj się ze swoim ojcem chrzestnych, Ken-chan”. Właściwie to miałem zamiar od razu odmówić, ale Kentarou rzeczywiście ścisnął mój palec i... tak jakby skradł moje serce – dokończył z westchnieniem Akashi, zamykając na moment oczy i lekko się uśmiechając.
–    To naprawdę słodkie – powiedziałem.- Sam jestem podwójnym, więc chyba wiem o czym mówisz.
–    A więc na pewno Kagami i Aomine – stwierdził Seijuurou, dolewając nam trunku.
–    Zgadza się.- Skinąłem głową.- Wiem, że uważałeś Aomine-kun za hałaśliwą i energiczną osobę, ale wierz mi, jego syna nie chcesz poznać. Wystarczy, że tylko się ze mną przywita, a już jestem wykończony.
    Seijuurou, ku mojemu zaskoczeniu, roześmiał się lekko. Do tej pory nigdy wcześniej nie słyszałem jego śmiechu, dlatego to było naprawdę coś. Przez dłuższą chwilę gapiłem się na niego bez słowa, dopóki nie uspokoił się i znów nie dolał nam sake.
–    Cieszę się, że Kentarou odziedziczył osobowość po matce – powiedział.- To spokojne dziecko, woli spędzać czas na moich kolanach, słuchając bajek, niż biegać po podwórku i deptać kwiaty.
–    Ile ma lat?
–    W tym roku skończył sześć.
–    To tak jak Yasuo, syn Aomine-kun – powiedziałem.- Dzieci potrafią być słodkie, tylko rzadko im to wychodzi.
–    Najczęściej kiedy śpią, owszem. A jak jest z tobą, Kuroko? Nie chcesz mieć własnych, czy nie spotkałeś kobiety, z którą chciałbyś je mieć?
–    Pół na pół – westchnąłem.- Kobiety raczej długo ze mną nie wytrzymywały. Irytowało je, że ciągle tracą mnie z oczu, albo że jestem zbyt spokojny i nudny. Nic nie poradzę.- Wypiłem duszkiem kolejną czarkę.- A ty, Akashi-kun?
–    Nie interesują mnie kobiety – odparł spokojnie.
–    Aha...- mruknąłem, rumieniąc się lekko.
–    Z żadną nawet nie próbowałem – ciągnął dalej.
–    Więc też jesteś...- urwałem natychmiast.- Przepraszam, to zbyt osobiste pytanie...
–    Nie jestem, Tetsuya – powiedział Akashi, bawiąc się swoją czarką.- Sypiałem z Shintarou i Ryoutą.
–    P-proszę?- bąknąłem, czując jakby moje serce miało zaraz rozerwać klatkę piersiową.
–    W przypadku Kise nie ma się co dziwić – powiedział z uśmiechem.- To normalne, że kogoś tak popularnego jak on zaczęła nudzić rutyna. Można powiedzieć, że to ja poszerzyłem jego orientację.
–    Więc... jest biseksualny?
–    Teraz tak. Zaproponowałem mu jedną noc, ale całkiem mu się spodobało, więc od czasu do czasu do mnie wpadał. Z Shintarou to było co innego. Można powiedzieć, że był moim chłopakiem. Od czasów liceum, przez osiem lat. Później się zakochał i poprosił o rękę swoją obecną żonę. Też planują dziecko.
–    Nie wiedziałem, że ty... znaczy, nie zauważyłem, mimo że widywaliśmy się w liceum...
–    Oczywiście, bo starałem się to ukrywać – wyjaśniłem.
–    Musiało ci być ciężko po rozstaniu.
–    Nie, dlaczego?- zdziwił się.- Przecież nic do niego nie czułem.
–    Nie?
–    Nie.
–    Więc dlaczego...
–    Z nim sypiałem?- dokończył za mnie.- Cóż... To wyszło zupełnie przypadkowo, po prostu pewnego dnia zaczęliśmy się całować... tak, całować.- Uśmiechnął się.- Nie od razu wylądowaliśmy w łóżku. Później to się zaczęło ciągnąć, ale jakoś żaden z nas nie miał ochoty tego przerywać. Ani ja ani on nie radziliśmy sobie z kobietami. Nie jest mi żal, że nie jesteśmy już razem, właściwie to cieszę się jego szczęściem.
    Podparłem policzek dłonią, wbijając wzrok w swoją pustą czarkę. Trochę kręciło mi się w głowie, ale nie zwracałem na to uwagi.
    Nie czułem się obrzydzony czy zniechęcony świadomością, że Akashi sypiał z mężczyznami – w dodatku z dobrze mi znanymi osobami. Ale nic dziwnego, że mnie to zaskoczyło, nie spodziewałem się, że Seijuurou jest po prostu... gejem.
–    Chcesz wracać do domu?- zapytał cicho Akashi.- Rozumiem, że moje towarzystwo może być dla ciebie kłopotliwe.
–    Nie, nie jest – westchnąłem.- Po prostu jestem zaskoczony, to wszystko. To nie są negatywne uczucia.
–    Kuroko, nie chcę, żeby zaszły między nami jakieś nieporozumienia, czy niedopowiedzenia – powiedział z powagą Akashi.- Chcę, żebyś wiedział, że dla mnie czas niczego nie zmienił. Nieważne, że minęło dziesięć lat w ciągu których cię nie widziałem. I nieważne, czy minie kolejne dziesięć, dwadzieścia, czy pięćdziesiąt. Nic nie zmieni moich uczuć do ciebie.
–    Co?- bąknąłem, unosząc głowę i patrząc na niego.- Akashi, czy ty...
–    Nadal cię kocham – powiedział, uśmiechając się łagodnie.
    Wpatrywałem się w niego z lekko rozchylonymi ustami, wytrzeszczając oczy. Nie, to niemożliwe. To po prostu niemożliwe. Minęło dziesięć lat odkąd ostatni raz się widzieliśmy i trzynaście odkąd mieliśmy okazję spędzić ze sobą czas dłuższy niż kilka godzin. Akashi miał romans z Midorimą i Kise, myślałem więc, że przestał o mnie myśleć, że zapomniał. Jak to więc możliwe, że...?
–    Czy to żart?- zapytałem cicho.
–    Nie, skąd – odparł spokojnie.- Powiedziałem ci to czternaście lat temu i powiem raz jeszcze: nie rzucam słów na wiatr. Jeśli coś mówię, to jestem pewien swoich racji. I, jeśli tylko chcesz, tym razem mogę udowodnić, że cię kocham. Nie będę się już wstydził.
–    Dziesięć lat to bardzo dużo czasu, Akashi-kun, miałeś już kogoś, powinieneś...
–    Nikogo nie miałem – przerwał mi, upijając łyk sake.- Nigdy nikogo nie pokochałem. Prócz ciebie, rzecz jasna. Może właśnie to uczucie powstrzymywało mnie od zakochania się w kimś innym, a może zwyczajnie sam tego nie chciałem? Nie wiem, nie potrafię jeszcze zrozumieć sam siebie. Ale wiem, czym było to uczucie, kiedy dzisiaj w biurze zobaczyłem sprawozdanie na twój temat. Kiedy przeczytałem twoje imię i nazwisko. To była czysta euforia. Radość i podniecenie, że znów zjawiłeś się w moim życiu. Przypadek czy głupie zrządzenie losu, to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Liczyło się tylko to, że wróciłeś. Ale spokojnie – powiedział, wzdychając lekko.- Nadal niczego nie oczekuję, Kuroko. Wszystko będzie jak dawniej, wszystko jest jak dawniej. Nie musisz niczego się obawiać, po prostu wykonuj swoją pracę i zajmuj się własnym życiem.
    Akashi dolał sobie sake i od razu wypił ją duszkiem. Był spokojny, zupełnie jakby cała ta sytuacja w ogóle go nie ruszała. Nie wiedziałem, dlaczego. Nie potrafiłem go zrozumieć, chociaż starałem się z całych sił.
    Westchnąłem ciężko, przecierając pięściami delikatnie piekące oczy.
–    Chyba wypiłem za dużo – mruknąłem.
–    Rzeczywiście masz słabą głowę – powiedział Akashi.- Nie zostało dużo. Pozwól, że dokończę.
    Oparłem czoło o swoje dłonie, rozmazujący się wzrok wbijając w stolik. Znów zaczęły mnie dręczyć te same myśli, co czternaście lat temu. To nie tak, że kiedykolwiek o nich zapomniałem, zawsze wracałem myślami do tamtego dnia, bo nigdy tak naprawdę nie wytłumaczyłem Akashiemu, dlaczego go odrzucam. On sam dobrze wiedział, że powodem było to, iż obaj jesteśmy mężczyznami, choć sam wolałem mu o tym powiedzieć. Faktem jednak było, że kiedyś zastanawiałem się, czy ta sama płeć rzeczywiście ma tak wielkie znaczenie w miłości. Ale, ponieważ nie miałem już wówczas kontaktu z Akashim, szybko przestałem o tym myśleć.
    Teraz, siedząc w restauracji z mężczyzną, który przez czternaście lat nie przestał mnie kochać, znów wróciłem pamięcią do tamtych rozważań.
    Nigdy się tak naprawdę nie zakochałem. Nie ciągnęło mnie specjalnie do romansów, traktowałem kobiety z należytym szacunkiem ale żadną nigdy  nie interesowałem się tak bardzo, bym bez przerwy o niej myślał. Owszem, miałem kilka dziewczyn, z oczywistego powodu – czasem czułem się samotny – ale nigdy nie byłem z żadną na tyle długo, by chociaż przejść do etapu intensywniejszych pieszczot.
    Jeśli chodzi o mężczyzn, nigdy nie zwracałem na nich uwagi, nie w sensie miłosnym. Choć fakt faktem, że gdybym miał zamienić „lubienie” na „kochanie”, to moją pierwszą miłością byłby Aomine. W końcu to dzięki niemu nadal mogłem cieszyć się koszykówką, to on najbardziej mnie podbudowywał w chwilach załamania. Kagami również był dla mnie zdecydowanie ważną osobą. Ale Akashi...? Czy byłbym w stanie go pokochać? Czy byłbym na tyle odważny aby podjąć próbę bycia jego... chłopakiem? Partnerem? Z jednej strony potrafię to sobie wyobrazić, Akashi zawsze zachowywał się wobec mnie jak dżentelmen. To nie tak, że traktował mnie jak dziewczynę, raczej jak coś...
    Coś bardzo cennego.
–    Tetsuya...- Akashi westchnął cicho.- Skończyłem. Możemy się zbierać.
    Ubrał swój płaszcz i przysunął się do mnie, pomagając mi ubrać kurtkę. Robiąc to, w pewnym momencie nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha:
–    Przepraszam. Nie płacz już, proszę.
    Dopiero w tamtej chwili zorientowałem się, że po moich policzkach rzeczywiście spływają słone krople. Otarłem je szybko, zawstydzony, pociągając nosem. Akashi założył buty i skierował się do baru, po drodze wyciągając z kieszeni płaszcza portfel. Później będę musiał oddać mu pieniądze.
    Wyszliśmy razem na zewnątrz. Zrobiło się już niemal zupełnie ciemno, ponad ulicznymi latarniami rozciągało się granatowe niebo ozdobione kilkoma jaśniejącymi punktami.
–    Zadzwoniłem już po taksówkę – powiedział Akashi, kładąc dłoń na moich plecach.- Już lepiej? Oddychaj spokojnie, głęboko...
–    Akashi-kun, nie jestem w ciąży – westchnąłem.
    Seijuurou odwrócił szybko głowę, zapewne po to, bym nie zobaczył jego uśmiechu. No cóż, za późno, zresztą i tak słyszałem jego ciche parsknięcie, a trzęsące się nieznacznie ramiona nie mogły mnie oszukać. Wywróciłem oczami, opierając się o jego ramię i przytrzymując jego płaszcza, kiedy nogi zaczęły mi się niebezpiecznie chwiać.
–    Chyba trochę przesadziłem z tą szczerością – powiedział Akashi.- Czy poczujesz się lepiej, jeśli powiem, że to był żart?
–    Nie, zdenerwuję się – mruknąłem.
–    Dobrze. Nie chcę, żeby Tetsuya się denerwował. Zbiera ci się na wymioty?
–    Jeszcze nie...
–    Taksówka przyjechała, chodźmy.
    Poczłapałem za nim, trzymając się go kurczowo. Akashi stwierdził, że lepiej będzie najpierw odwieźć mnie, dlatego podałem kierowcy swój adres i zasłoniłem usta dłonią na wypadek, gdybym nagle chciał zwymiotować. Sam nie wiem dlaczego uważałem to za „ochronę”, ale tak po prostu czułem się bezpieczniej.
    Dojechanie zajęło nam około dwudziestu pięciu minut, jednak w tym czasie ani trochę mi się nie polepszyło. Nie potrafiłem oponować, kiedy Akashi wysiadł za mną i zarzucił sobie przez szyję moje ramię. Właściwie to byłem mu wdzięczny, że pomaga mi dotrzeć do własnego mieszkania.
–    Obiecuję, że nigdy więcej nie zabiorę cię na żaden alkohol – powiedział, wprowadzając mnie do salono-sypialni i sadzając na futonie, którego nie zdążyłem rano schować.
–    Dziękuję – westchnąłem, ściągając z siebie marynarkę i rozwiązując krawat.
–    Masz duszności? Otworzyć okno?
–    Nie, nie trzeba. Dziękuję, wracaj do siebie, Akashi-kun.
    Seijuurou w odpowiedzi ściągnął z siebie płaszcz i wyszedł na korytarz, wieszając go na wieszaku przy drzwiach. Następnie skierował się do kuchni i mogłem już jedynie domyślać się po dochodzących stamtąd dźwiękach, że nastawia wodę na herbatę.
–    Nie musisz się mną opiekować – mruknąłem.
–    Czujesz się na siłach, żeby się wykąpać?- zapytał, stając w progu i opierając się o futrynę.
–    Jasne, czuj się jak u siebie.- Uśmiechnąłem się lekko.- Dam radę. Muszę, bo śmierdzę.
–    Przygotuję wodę – zaoferował, natychmiast znikając w łazience.
    Westchnąłem ciężko, opadając bezradnie na futon. Wyglądało na to, że się go nie pozbędę. Choć właściwie to nie miałem nic przeciwko jego obecności. Do tej pory mieszkałem zupełnie sam, w ciszy, dlatego znane mi dźwięki rozbrzmiewające z cudzej ręki w jakiś sposób wydawały mi się przyjemne dla ucha.
    Zamknąłem powoli oczy, czując, że robię się senny. Alkohol trochę mnie otumanił, jednak nadal potrafiłem trzeźwo myśleć i odbierać wszystkie bodźce.
–    Może chociaż się przebierzesz?- zapytał cicho Seijuurou. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że kucnął obok mnie. Zdjął swoją marynarkę i krawat, rozpiął kilka górnych guzików koszuli.
–    Przepraszam – mruknął, sam nie wiedząc za co przepraszam.- Piżama jest na fotelu, obok telewizora...
    Akashi podszedł tam i po chwili wrócił z moją piżamą. Usiadłem na futonie i zacząłem mozolnie rozpinać guziki swojej koszulki, kiedy nagle Seijuurou przysunął się i zaczął robić to za mnie.
–    A-Akashi-kun, przestań...- bąknąłem, rumieniąc się.
–    Pozbawisz mnie tej przyjemności?- zapytał z lekkim uśmiechem, jednak szybko spoważniał.- Jesteś pijany, Kuroko. Nie ma tu żadnego podtekstu, po prostu chcę ci pomóc, bo inaczej zajmie ci to godzinę, nim choćby trafisz w guzik.
–    Aż tak źle ze mną nie jest – burknąłem, pozwalając jednak, by dokończył.
    Naprawdę głupio się czułem, kiedy mnie rozbierał. Gdy jego ciepłe dłonie przypadkiem muskały moją nagą skórę, czułem przechodzący wzdłuż pleców nerwowy dreszcz. Przygryzłem wargę, starając się nie westchnąć, by nie pomyślał, że to mi się podoba.
–    Spodnie, ja... ja sam...- zacząłem, ale on już zabrał się za rozpinanie paska i rozporka. Opadłem na futon, podpierając się jednak łokciami i uniosłem biodra, kiedy zsuwał ze mnie spodnie. Szybko, byle szybko i zaraz będzie po wszystkim...
–    Nie zmienisz bielizny?- zapytał Seijuurou.
–    Na miłość boską, Akashi-kun!- jęknąłem zażenowany, kryjąc twarz w dłoniach.
    Drań zaśmiał się cicho, po czym zaczął zakładać mi spodnie od piżamy. Znów podniosłem się, by poradzić sobie także z górą. Spoglądałem niepewnie na Akashiego, zastanawiając się, czym tak naprawdę była obecna chwila.
–    Akashi-kun?
–    Tak?
–    Czy ty... czy ja ci się podobam?
–    Masz na myśli twój wygląd?
–    Mhm...
–    Tak, Tetsuya. Podobasz mi się. Jesteś w moim typie.
–    W twoim...? Jaki jest twój typ?
–    Niski, blady, duże błękitne oczy, błękitne włosy, spokojny i mało widoczny...
–    Ok, zrozumiałem – mruknąłem, czerwieniąc się.- Uhm... To... Kiedy teraz na mnie patrzyłeś... o czym myślałeś?
–    Pytasz niezobowiązująco, czy moja odpowiedź ma doprowadzić do pewnych działań?
–    Pewnych działań?- Spojrzałem na niego odrobinę rozkojarzony.
–    Jesteś pijany, więc może dasz się uwieść?
–    Nie zrobiłbyś mi tego.
–    Tak sądzisz? Skąd ta pewność?
–    Bo mnie kochasz.
    Akashi zamrugał, patrząc na mnie zaskoczony, a potem westchnął z uśmiechem.
–    To okrutne, że tak to wykorzystujesz. Tak się składa, że mam zamiar pocałować cię gdy tylko zaśniesz. Nie będziesz tego świadomy, więc to nic złego, prawda? I wilk syty i owca cała. No, mniej więcej.
–    Pocałunek... to chyba nic złego – westchnąłem, czując na twarzy silne rumieńce.
–    Tak uważasz?
–    Jak będę nieprzytomny.
–    To żadna przyjemność.
–    Więc dlaczego masz zamiar to zrobić?
–    Bo inaczej mi na to nie pozwolisz.
–    A jeśli pozwolę?
–    Jeśli pozwolisz... to narobisz mi nadziei. Chcesz, żebym znów skończył ze złamanym sercem?
–    Nie... ale... jeśli założymy, że chciałbym spróbować... no, wiesz... być z Akashim-kun... czy to będzie złe? Czy to... zrani cię?
–    A mogę wiedzieć skąd to pytanie?
–    Tak tylko rozmyślałem.
–    Ledwie się spotkaliśmy a ty już wpadłeś na taki pomysł?
–    Nie traktuj mnie w ten sposób!- krzyknąłem, oburzony.- Chyba nie myślisz, że przez te dziesięć lat w ogóle o tobie nie myślałem?! Odkąd tylko wyznałeś mi miłość wciąż zastanawiałem się nad wieloma opcjami! To nie tak, że chciałem zrywać z tobą kontakt! Pod koniec gimnazjum bardzo się zmieniłeś i myślałem, że to moja wina... obwiniałem się o to, chciałem cię przeprosić i wszystko wytłumaczyć, chciałem, żebyś... żebyś wrócił do dawnego siebie... Ale nie miałem odwagi z tobą porozmawiać. Bałem się poruszyć tamten temat, bo byłeś już kimś kompletnie innym... a kiedy w trakcie naszego meczu w czasie finałów w końcu wróciłeś, myślałem, że oszaleję z radości. Dalsza rozgrywka przeciwko tobie była już czystą przyjemnością, wiedziałem, że będę cieszył się nawet jeśli Seirin przegra... ja... myślałem wtedy, że to może nawet miłość, ale wciąż miałem wątpliwości... więc tak to zostawiłem... a potem zadręczałem się przez długie lata, że powinienem był z tobą porozmawiać, powinienem był powiedzieć ci, że nawet jeśli cię nie kocham, nawet jeśli to nie jest to, czym ty darzysz mnie, to wciąż chcę się z tobą przyjaźnić, bo... bo w gruncie rzeczy zawsze byłeś kimś ważnym, zawsze stałeś po mojej stronie...- jęknąłem cicho, drżącą dłonią wycierając mokre od łez policzki.
–    Tetsuya.
–    Mm...tak?
–    Przepraszam, ale... w tej chwili naprawdę bardzo chcę cię pocałować. Czy mogę?
–    N-nie...! Nie zasłużyłeś!
–    Obawiam się, że zrobię to nawet jeśli będziesz protestował.
–    To... to po co pytasz?
–    Żebyś lepiej się czuł, kiedy przestanę.
    Uniosłem głowę, wciąż pociągając nosem i patrząc na niego niepewnie. Jego mina była poważna, w oczach widziałem wyczekiwanie. Przesunąłem wzrok na jego usta, nieco uspokojony. I, choć zbliżały się do mnie bardzo powoli, nie wykorzystałem tego, by zaprotestować.
    Jego wargi były miękkie i przyjemnie chłodne w dotyku. Właściwie to zaskoczyło mnie, jak bardzo podobało mi się to uczucie, kiedy stykały się z moimi. Język Akashiego, który po chwili wsunął w moje usta był ciepły i wilgotny, sprawił, że sam odpowiedziałem na pocałunek, łącząc z nim swój własny. Wśród ciszy panującej w mieszkaniu usłyszałem ciche odgłosy tej delikatnej pieszczoty. Seijuurou był tak niewyobrażalnie blisko mnie, że aż czułem ciepło jego ciała, miałem wrażenie, że dochodzi do mnie nawet bicie jego serca.
    Sam przysunąłem się jeszcze bliżej, marszcząc lekko brwi, nie mając pojęcia, dlaczego to ja staję się w tym momencie taki zachłanny, dlaczego to ja bardziej pożądam tego pocałunku, dotyku tych miękkich, chłodnych warg, ciepłego języka i tych słodkich odgłosów.
    Poczułem dłoń Akashiego na moim udzie. Powoli przesunęła się na pośladek, jednak tam zatrzymała, nie ruszyła dalej. Nie ściskał go, po prostu trzymał na nim rękę, jakby chciał zatrzymać mnie, gdybym chciał nagle uciec.
    Ale ja nie chciałem.
    I przerażało mnie to.
    Kiedy oderwaliśmy się od siebie, przez chwilę nie mogłem złapać tchu. Wciąż stykaliśmy się nosami, bardzo blisko siebie, spoglądając w swoje oczy z równie wielkim zaskoczeniem.
–    Zastanawiam się...- zaczął cicho Akashi.- Kiedy zadzwoni mój budzik...?
–    Uhm...- Zarumieniłem się mocno, przełknąłem nerwowo ślinę.- I... i jak się teraz czujesz, Akashi-kun?
–    Wspaniale – odparł.- Choć jednocześnie trochę niepewnie. Stoję na kruchym lodzie, prawda?
–    Ty...- Zerknąłem nerwowo na wypukłość jego spodni.
–    Nie przejmuj się tym – powiedział.- Jeśli zrobimy cokolwiek więcej, już się nie zatrzymam.
–    I tak nie dałbym ci się pierwszej nocy – burknąłem.- N-nie myśl sobie...
    Moje serce zabiło mocniej, kiedy Akashi znów pochylił się nade mną. Jednak nie pocałował mnie.
    To ja pocałowałem jego.
    Nie wiem co mną kierowało, po prostu kiedy znalazł się jeszcze bliżej mnie, automatycznie sięgnąłem po jego usta, łaknąc tych czułych, delikatnych pocałunków. Tym razem jednak dostałem zupełnie inne – zachłanne i namiętne, pożerające mnie całego, wysysające moją duszę.
    Upadliśmy na futon, całując się wręcz dziko, plącząc ze sobą nasze ręce. Objąłem swoimi Akashiego za szyję, podczas gdy on pospiesznie rozpinał guziki swojej koszuli. Nie przestawał błądzić językiem w moich ustach, walcząc z moim własnym, przygryzając moją wargę. Poczułem, że również zaczynam się podniecać, cała przyjemność rozchodząca się po moim ciele kumulowała się w kroczu.
    Chciałem zrzucić winę na alkohol. Naprawdę chciałem. Ale problemem było to, że już po pierwszym pocałunku zupełnie wytrzeźwiałem. Oszukiwanie samego siebie nie miało najmniejszego sensu.
–    Chcę cię dotknąć, Kuroko – szepnął gorączkowo Akashi.- Czy mogę?
–    Mm...mm...- Skinąłem tylko głową w odpowiedzi, bojąc się, że jeśli otworzę usta to zamiast słów wydobędzie się z nich przeciągły jęk.
    Seijuurou znów pocałował mnie, jego ciepła dłoń zanurzyła się w spodniach mojej piżamy i w bokserkach, dotykając ostrożnie najwrażliwszej części ciała. Akashi sapnął lekko, odrywając się ode mnie, podniósł na moment by zsunąć ze mnie ubrania i rozpiąć własny rozporek. Po chwili również i jego spodnie zostały opuszczone, a on wyjął z bielizny swojego członka. Patrzyłem na niego dość nerwowo i z lekkim przestrachem.
    Akashi, jakby zirytowany, pospiesznie ściągnął spodnie i bokserki, najwyraźniej było mu bardzo niewygodnie. Zostawił na sobie jedynie rozpiętą koszulę, po czym znów ułożył się na mnie, natychmiast całując.
    Nasze członki ocierały się o siebie, oba w zwodzie i rozgrzane. Przerażało mnie to, jak bardzo pragnąłem doprowadzić to do końca, jak bardzo chciałem, żebyśmy obaj zaspokoili tę żądzę, to pożądanie, które nagle nami zawładnęło.
    Poczułem, że Seijuurou chwycił obie męskości i zaczął poruszać wzdłuż nich dłonią. Jęknąłem, dość intensywnie odczuwając tę pieszczotę. Wygiąłem kręgosłup, łapczywie zaczerpując powietrza a następnie równie zachłannie wpijając się w usta Akashiego.
    Byłem bardzo niezadowolony, kiedy siłą się ode mnie oderwał, jednak przestałem o tym myśleć, gdy zaczął całować moją klatkę piersiową. To było uczucie nie do opisania. Gorące, wilgotne ślady które zostawiały jego wargi paliły moją skórę. Kiedy zaczął ssać i lizać moje sutki, czułem już, że jestem na skraju. Ale najgorsza była ta ostatnia część – gdy jego usta powędrowały do mojego krocza i pochłonęły niemal od razu całego mojego penisa.
    Zasłoniłem usta dłonią, tłumiąc krzyk. To było tak nagle, że niemal natychmiast doszedłem. Udało mi się jednak powstrzymać, zagryzając mocno dolną wargę. Teraz już tylko sapałem i jęczałem cicho, kiedy gorący język Akashiego ssał mojego członka wprawnymi ruchami.
    To był pierwszy raz, kiedy ktoś dotykał mnie w tym miejscu. I trochę żałowałem, że tak długo wzbraniałem się przed tymi pieszczotami.
–    Akashi-kun...- sapnąłem.- Dość... nie wytrzymam... nie potrafię... błagam, przestań...!
    Jednak on nie zwrócił na mnie uwagi. Nawet na mnie nie spojrzał, po prostu dalej ssał mojego penisa, pomagając sobie dłonią, a kiedy ostatecznie doszedłem, nerwowo wbijając się w jego usta i spuszczając w nich, ten z niemal stoickim spokojem przełknął moją spermę.
    Patrzyłem na niego w niedowierzaniu, kiedy przecierał usta wierzchem dłoni, patrząc na mnie zamglonym spojrzeniem.
–    Chciałbym więcej – przyznał z lekkim uśmiechem.- Straszny ze mnie zboczeniec, co?
–    Straszny – potwierdziłem, opadając na futon i próbując się uspokoić.- Uhm... ja... powiesz mi, co mam zrobić?
–    Słucham?- zapytał, kładąc się obok mnie.
–    Ty jeszcze nie...
–    Mną się nie przejmuj – powiedział, całując mnie delikatnie.- Nie będę cię do niczego zmuszał. To twój pierwszy raz, Kuroko. Nie chcę ci go zabrać tak po prostu.
–    Ale ja chcę to zrobić – szepnąłem.- Znaczy... n-nie mam na myśli seksu... boję się trochę... a-ale mogę to zrobić tak jak ty... chociaż nie znam się na... robieniu tego ustami... więc, może chociaż r-ręką?
–    Uhm...- Akashi zagryzł wargę, przesuwając spojrzeniem wzdłuż mojego ciała.- Więc, zróbmy to razem.
–    Hmm?
    Seijuurou chwycił delikatnie moją dłoń i pocałował jej wierzch. Następnie wypuścił z płuc drżący oddech i skierował ją na swojego penisa. Chwyciłem go ostrożnie, przełykając nerwowo ślinę. Akashi położył swoją dłoń na mojej po czym, patrząc mi w oczy, dał mi znak, byśmy zaczęli.
    Miałem wrażenie, że spłonę ze wstydu nie dlatego, że właśnie dotykałem jego członka, ale raczej pod wpływem spojrzenia czerwonowłosego. Wydawało mi się, że siła tego spojrzenia przewierca mnie na wylot, sięga do najgłębszych zakamarków duszy. Mogłem przetrwać jedynie dzięki temu że Seijuurou co jakiś czas błądził spojrzeniem po moim ciele.
    Zupełnie jakby sam widok go podniecał...
    Akashi sam zaczął poruszać nerwowo biodrami, kiedy zbliżał się do końca. Zamknął oczy, teraz tylko nachylał się ku mnie, raz po raz całując moje usta. To było tak przyjemne, że odruchowo zaciskałem dłoń na jego penisie, jednak nie usłyszałem żadnego jęku protestu. Nic, prócz dźwięków rozkoszy.
    Kiedy rozległ się cichy, przeciągły jęk, zrozumiałem, że Akashi jest już na skraju. Drgnąłem nerwowo, kiedy poczułem na podbrzuszu ciepły płyn, jednak nie odsunąłem się. Poczekałem aż Seijuurou uspokoi oddech i puści moją dłoń. Dopiero wówczas, po krótkiej chwili, odsunąłem swoją.
–    Wybacz, Tetsuya, zaraz cię wytrę...
–    Nie szkodzi – mruknąłem.- To ja przepraszam, przeze mnie prawie straciłeś kontrolę...
–    Pozwoliłeś mi na to, tak jakby.
–    Wiem – przyznałem, rumieniąc się mocno.- I mam zamiar wziąć za to odpowiedzialność.
–    Tetsuya, czy to znaczy, że...?
–    Nie kocham cię, Akashi-kun – powiedziałem.- Myślę, że to, co do ciebie czuję, to jeszcze nie jest miłość. Ale sądzę, iż jestem na dobrej drodze do zakochania się w tobie.
–    Taki jestem dobry w pieszczotach?- westchnął żartobliwie.
–    Przyznaję, że całujesz niesamowicie – zgodziłem się.
–    To Tetsuya całuje nieziemsko – wymruczał z uśmiechem.- Gdybym nie był tak bardzo wykończony, poprosiłbym o dokładkę.
–    Myślę, że rano mogę ci kilka zaserwować – powiedziałem ku własnemu zaskoczeniu.
–    Tetsuya znów mnie podnieca...
–    Przepraszam, już nic nie mówię.
–    Kuroko.- Akashi spojrzał na mnie z powagą.- Kocham cię. Będziesz ze mną chodził?
    Uśmiechnąłem się powoli, znów czując jak licealista, w dodatku bohater jakiejś mangi. Wydawało mi się, jakby te dziesięć lat naszej rozłąki było ledwie kilkoma dniami. Choć i tak mieliśmy mnóstwo do nadrobienia.
–    Będę, Akashi-kun – szepnąłem.- Proszę, zaopiekuj się mną.
    Odbudujmy wszystko na nowo.









* Japoński system adresowy jest dość skomplikowany. Podczas podawania adresu najpierw określa się okręg w mieście (w tym przypadku Shibuya), następnie dzielnicę (w tym przypadku Harajuku), a na koniec kwartał i numer domu.

36 komentarzy:

  1. PRZYSZEDŁ KRUL AKAKURO, SZYKUJ SIĘ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja i Akashi-kun czekamy na Ciebie z niecierpliwością, CLD-san.
      Pozdrawiam z powagą,
      Kuroko Tetsuya.

      Usuń
    2. No dobra, nie chce mi się szukać rozmowy na fejsie, więc skomentuję 'na czysto', że tak się wyrażę xd Trochę się popowtarzam, ale chuj, przecież nie będzie Ci to przeszkadzało, nie Tetsu? W końcu wiesz, że CLD jest zjebem, którego trzeba trzymać na krótkiej smyczy, bo jak nie, to będzie orgazmił do Ciebie i Akasza tak bardzo, że sperma zaleje świat i powstanie jedna wielka anarchia *o czym ona mówi*

      O tym, że byłam sceptycznie nastawiona co do pisania tej części z Twojej perspektywy, to już wiesz. Jakoś tak... no nie wiem, miałam wrażenie, że to będzie złe rozwiązanie, ale jednak wraz z biegiem tekstu doszłam do wniosku, że wcale złe nie jest, a wręcz przeciwnie - idealnie. Ponieważ ta Twoja perspektywa też była bardzo ważna i konieczna, żeby shot nabrał właściwego mu wymiaru. Musieliśmy zobaczyć, jak to wygląda w Twoich oczach, musieliśmy to wszystko poczuć, nie tylko ten aktywny moment, ale też przeszłość, aż od chwili, w której Akasz wyznał Ci co czuje, aż do teraz, kiedy spotkałeś go po raz drugi. Tak, to było zdecydowanie potrzebne.

      Przez całą cześć byłam niepewna tego, co się za chwilę stanie. Niby wiem, że Yuuki nie lubi dead endów, ale skąd mogłam mieć pewność, że nie wymkniesz się jej spod kontroli? Nie mogłam. Więc czekałam, nie będąc pewna tego, co może nastąpić.

      Ta elokwencja Akasza, to jak otwierał przed Tobą drzwi, ta jego troska, to uczucie, które ja widziałam, na pierwszy rzut oka, to wszystko ujęło mnie po raz drugi. Kiedy wkroczyliście do restauracji, pomyślałam, co prawda: 'upije go, oklepane trochę', ale TO NIE MA ZNACZENIE. Mówić o oryginalności można dopiero wtedy, kiedy już wie się, jak całość została wykorzystana. Co z tego, że alkoholowe podboje są popularne, wszystko zależy od tego jak się je poprowadzi dalej. A Yuuki poprowadziła Was idealnie.

      Twoje uczucia Tetsu, to jak pokazałeś, że przez ten cały czas myślałeś o Akaszu, to, że nie mogłeś tak zwyczajnie zapomnieć o jego słowach, że je rozważałeś, że Cię one męczyły... to wszystko zostało przez Yuuki tak idealnie pokazane, że gryzłam kołdrę, kiedy je czytałam, próbując stłumić przerażający uśmiech zjeba angstowo-przeżyciowo-wewnętrznego.

      To, jak się zacząłeś płakać w restauracji, kiedy myślałeś o tym wszystkim, co czuł Akashi, kiedy zastanawiałeś się, czy mógłbyś go pokochać... miałam ochotę płakać razem z Tobą, ale znasz mnie przecież Tetsu doskonale *choć tak rzadko ze mną rozmawiasz ;-;*, wiesz, że zimna suka ze mnie. Ale ten fragment naprawdę mnie poruszył.

      Potem poszliście do domu, Akasz Cię odprowadził, pomógł Ci. To jak delikatnie rozpinał Twoją koszulę... Kurwa, ja wiedziałam, że będą seksy, obawiałam się ich, ale ostatecznie byłam nimi zachwycona, one tak bardzo pasowały.

      '– Tak sądzisz? Skąd ta pewność?
      – Bo mnie kochasz.'
      TEN FRAGMENT WYGRAŁ, JA JUŻ W TAMTEJ CHWILI CZUŁAM, ŻE JESTEŚ GOTÓW ZROBIĆ KROK NAPRZÓD, WIEDZIAŁAM TO, KURWA.

      I BYŁY SEKSY. KURWA MAĆ, JA PRZY NICH PISZCZAŁAM, WYŁAM, I RZUCAŁAM SIĘ NA ŁÓŻKU. OH, KURWA, ONE BYŁY JEDNAK IDEALNE, PASOWAŁY JAK ULAŁ, BYŁY NAPRAWDĘ CUDOWNE. TO JAK POCAŁOWAŁEŚ AKASZA, JAK POZWOLIŁEŚ MU NA WIĘCEJ, JAK SIĘ DO SIEBIE ZBLIŻYLIŚCIE... *CLD umarła i już nie zmartwychwstanie, za dużo feelsów AkaKuro*

      Zakończenie jest idealne. Dobrze, że nie powiedziałeś: 'kocham cię', że nie było typowego happy endu. Postanowiłeś spróbować, jednocześnie czując radość z bliskości Akashiego. Postanowiłeś dać Was szansę. I to było coś tak pięknego, że kurwa mać, nie mam na to słów.

      Wiesz, że spin-off wywarł na mnie większe wrażenie, ale Durga Gwiazda i tak BARDZOZAJEBIŚCIEMEGA mi się podobała. To piękne AkaKuro i na pewno nie raz będę do niego wracać. Będę wracać do Ciebie i Akasza, do Waszych gestów, słów i przyszłości, którą widzę oczyma wyobraźni.

      Zawsze chciałam powiedzieć Ci to Tetsu w twarz, a teraz mogę:
      Z Akashim jesteś najpiękniejszy. Razem jesteście najpiękniejsi.

      Usuń
    3. Droga CLD-san.
      Osobiście nie uważam Cię za... za tego, kim nazywasz samą siebie. Moim zdaniem jesteś bardzo pozytywną osobą o wyjątkowym charakterze, w dodatku jedną z tych, które akceptują mój związek z Akashim-kun. Jest mi z tego powodu niezmiernie miło. A ponieważ jesteś jedną z nielicznych pisarek, które uwzględniają mnie jako seme - tym bardziej Cię lubię.
      Yuuki-san wspominała mi o tym, iż nie byłaś przekonana do przedstawienia opowiadania z mojej perspektywy. Cieszę się, podobnie jak ona, że podczas czytania zmieniłaś zdanie, zauważając w dodatku tyle pozytywów z tego. Mnie osobiście nie bardzo obchodzi, czy będzie happy end, czy bad, ale jednak w tym przypadku ucieszyłem się, że było raczej tak pół na pół - nie do końca happy end, ale też nie bad end.
      Cieszę się ogromnie, iż zbliżenie między mną i Akashim-kun tak Ci się spodobało. Rozmawiałem na ten temat z Yuuki-san i wspólnie stwierdziliśmy, że jeśli dojdzie do "ostatecznego kroku", opowiadanie wyda się niezbyt realne. A tak, mając za sobą jedynie tego rodzaju bliskość, nie było tak źle. Początkowo miało to być rozdziałowe opowiadanie, ale Akashi-kun poradził Yuuki-san, by zrobiła z tego tylko two-shota, bo możliwe, że szybko zabrakłoby jej pomysłów na historię.
      I, jak zawsze, miał rację. Dobrze się stało.
      Bardzo dziękuję za komplement, cieszę się, iż uważasz, że ja i Akashi-kun jesteśmy najpiękniejsi. Jest nam niezmiernie miło, naprawdę.

      Czekamy na Ciebie w Requiem!
      Z poważaniem,
      Kuroko Tetsuya.

      Usuń
  2. Wow...! Wkrótce skomentuje ponownie a na razie idę się bić z myślami... *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocky-san, proszę Cię, unikaj przemocy. Czekamy ze zniecierpliwieniem.
      Pozdrawiam z powagą,
      Kuroko Tetsuya.

      Usuń
    2. Dobra powracam!
      Cudne po prostu... aż mi brak słów...
      Te spotkanie po latach będzie mi zapadało w pamięć. (Tak btw. jak można mieć aż tak słabą głowę do sake? Nie żebym coś do tego miała bo w Twojej wersji to wygląda uroczo :3 ).
      To po prostu takie... no łaaah ;_; słów mi brakuje, szlag by t-.. dobra czekaj mam - TO OPOWIADANIE JEST ZAJEDWABISTE, WASZA MIŁOŚĆ JEST OP I W OGÓLE JEDNOROŻCE LATAJĄ W POWIETRZU PRZY RÓŻOWEJ MGIEŁCE. Ekhm... i czemu, no pytam się czemu?! Yuu-chan... *nagła zmiana atmosfery na zimną* CZEMU TO TYLKO TWO-SHOT?! Myślałam że dowiem się jak wygląda oryginał a tu co? Na pewno nie czekoladowe pocky... tylko rozczarowanie *chlip chlip*.
      Wybaczcie nagłe zmiany nastroju bo nie wyspałam się :c.
      Mam nadzieję że Yuu wynagrodzisz to kolejnymi opowiadaniami z Akaszem i Kurokełem w roli głównej :P
      Trzymajcie się ciepło... (Akashi~ postaraj się nie pokiereszować za bardzo Yuuki bo w obecnych czasach rzadko trafiam na kontynuowane i dobrze prowadzone blogi ^^)
      Weny życzę~

      -Śpiąca i marudna Pocky

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za Twój komentarz, Pocky-san.
      Niestety, z moją głową jest podobnie jak ze zdrowiem - słaba i niezbyt wytrzymała. Poza tym nieczęsto zdarza mi się napić, a kiedy już to zrobię, to zwykle dzieje się coś, do czego, będąc już trzeźwym, na pewno się nie przyznam (podpowiedź znajdziesz w opowiadaniu Ja x Kagami - "Przy nadziei"), a Yuuki-san lubi to brutalnie wykorzystywać.
      Akashi-kun pracuje już nad odpowiedzią na pytanie "dlaczego tylko two-shot?". Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli Ci ją podać.
      Yuuki-san pracuje nad rozdziałowym opowiadaniem o mnie i o Akashim-kun, więc myślę, że będziesz z takowego zadowolona.
      Akashi-kun obiecał uważać z Yuuki-san. Na pewno wróci do Was cała i zdrowa. Prawie.
      Pozdrawiam z powagą,
      Kuroko Tetsuya.

      Usuń
  3. Po prostu - mega!
    Spotkanie po latach, jak w jakiś tanich romasidłach byłoby *PIK*, ale w przypadku chłopaków i to jeszcze Tetsu i Seiji'ego jest boskie :D
    Mimo, że nie przepadam za AkaKuro, tego opka po prostu kocham! <3
    Czekam na kolejną część, mam nadzieję, że będzie jeszcze w tym roku >.<
    Ale tak serio, to czekam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Ameba Q-san.
      Obawiam się, iż kolejna część nie powstanie. Yuuki-san powiedziała, że jest to two-shot, a więc jest już zakończony. Autorka pozostawiła otwarte zakończenie, aby czytelnicy mogli sami się domyśleć, czy mnie i Akashiemu-kun udało się, czy też nie.
      Pozdrawiam z powagą,
      Kuroko Tetsuya.

      Usuń
  4. "–    Ile to już minęło?- zagadnął spokojnie Akashi, zaglądając do jakichś papierów i przesuwając po nich wzrokiem.- Mam na myśli, kiedy ostatni raz się wi–    Wybacz, wyszedłem po ciebie jak tylko zobaczyłem twoje nazwisko i imię – wyjaśnił." coś tu jest zepsute, tak jakby Kuroko odpowiadał, a to nadal Akasz
    "Akashi oparł się wygodnie o oparcie swojego fotela, wciąż czytając.ścią." tu też się coś zepsuło
    Tak... Kto by sie spodziewał, że chłopak ktory wyznał chłopakowi miłość jest gejem?
    Okej... Nie za bardzo mogłam komentować podczas czytania, cały czas było awwww, bo to było takie urocze i piękne. W którymś momencie się uśmiałam, popłakałam i wybuchł mi mózg.
    Ojej... Miło widzieć Cię (znaczy Kuroko?) na blogu. I takie opowiadanie... Wow. Dziękuję (mimo że dedykowane CLD, niech ona Ci dziękuje), ale było tak piękne, że... WOW A scena już w mieszkanie Tetsu... IDEALNIE
    jestem zachwycona
    O! O! I to wspomnienie o Kagamim i Aomiśku... Aww... *cieplutko na serduszku*
    Chyba przerwa dobrze na Ciebie wpłynęła ;P A może zawsze byłaś taka dobra, tylko jak się czeka to lepiej smakuje? Jak sperma Kuroko!! XD (jestem sobą zażenowana)
    Ten no, pozdrawiam, tulasy, weny i takie tam. Wracaj szybko, bo utęskam z suchoty (to brzmi tak bardzo that's what she said xD)
    Ps. Ale początek był taki, jakby normalnie "50 odcieni czerwonego" sie szykowało :D
    A się okazuje że to takie urocze... A Akasz był taki super...
    Tylko z tymi latami jakoś dziwnie, bo Kuroś powiedział, że mama się nim opiekowała 20 lat, a się opiekowała 27... W sumie to starzy już oni są...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Zakończenie jest zajebiste! Pytanie o chodzenie... Awww... Jakby znowu byli w szkole... Nic tylko schrupać opowiadanko, Akasza, Kuroko i Ciebie, Yuu-chan :)

      Usuń
    2. Droga Mirio-san.
      Dziękuję w imieniu Yuuki-san za przytoczenie tych zdań. Podczas wrzucania opowiadania coś mi się zawieszało i prawdopodobnie podczas klikania niechcący usunąłem fragmenty zdań.
      Bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się spodobało. Nie rozumiem tylko dlaczego uważasz, że moja mama opiekowała się mną przez 27 lat?
      Pozdrawiam z powagą,
      Kuroko Tetsuya.

      Usuń
    3. No zaraz... Widzieliscie sie ostatnio jak mieliscie po 18 lat, czyli 10 lat temu, a mieszka sam rok... 18+10-1 to 27, prawda?
      Czy ja robię coś źle?...

      Usuń
    4. Rzeczywiście mogłaś to źle odebrać. Na początku była mowa o tym, że "rodzice wychowywali mnie przez dwadzieścia lat". Po studiach się wyprowadziłem, a podczas fragmentu rozmowy z Akashim-kun wspomniałem, że od roku mieszkam we wspomnianym mieszkaniu, ale tylko w nim, wcześniej mieszkałem w większym. Spokojnie, przekazałem to drobne nieporozumienie Akashiemu-kun. Obiecał porozmawiać o tym z Yuuki-san.

      Usuń
  5. Witam witam i o szczęście wszystkich pytam :3
    Bogowie jak mnie dawno nie było, za co przepraszam wszystkich, szczególnie Yuukiś. I ba~rdzo mi miło, że tęskniono za mną <3 Ale cóż, szkoła się kończy, a mój pierwszy rok w liceum jest mega ważny(wszystkie te nieszczęsne oceny,przez co niektóre popadłam w mocną depresję i dlatego między innymi się nie pojawiałam - nie chciałam psuć humoru innym :) ) .
    Co do opowiadań Pierwsza i Druga Gwiazda - cudeńka
    Ukazanie dwóch perspektyw - gimnazjalnego Akasia i dorosłego Kuroczana - uważam, za trafny pomysł. Nie powiem, kiedy Akashi wyznał swe uczucia w pierwszej części, a potem rozstał się z Kuroko, to coś we mnie pękło. Leżałam, czytałam a łzy same tak jakoś płynęły i nie mogłam ich powstrzymać (zbyt uczuciowy człowiek, ale co poradzić). Czytałam co prawda niejedno opowiadanie AkaKuro, lecz w twoim Sei był taki inny. Nieskażony niczym, romantyk pragnący wszystkiego co najlepsze dla ukochanej osoby. Takie oww~.

    Druga Gwiazda
    Przeczuwałam od początku, że Akashi będzie kimś ważnym w tej firmie, ale pomimo tego ucieszyłam się kiedy ukazał się w drzwiach. Rozmowa w restauracji - tyle wiadomości <3 I ta wspominka o Aomine i Kagamim (jak mnie w prosty sposób uszczęśliwić :D) i o ich dzieciach *.*
    Moment w mieszkaniu = Ochy achy i kyaa
    Tyle lat, a uczucie nic nie zgasło <3 I Kuroś który odwzajemnił pocałunki z Akasiem i *ekhem* :D
    Nie psując tego wszystkiego powiem tak - śliczności moje, ląduje to w moich ulubionych opowiadaniach.
    Kuroś wytulaj tam Yuuczan i Akasia :3 Zmykam i może w końcu ruszę palce, żeby skomentować MnU <3
    Buziaki i mleko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Jak zaczęłam czytać tego opka to pojawiła się tęcza na niebie - przypadek? :D

      Usuń
    2. Droga Milka-san.
      Bardzo dziękuję za Twój komentarz. Obawiam się jednak, że nie mogę "wytulać" ani Yuuki-san, ani Akashiego-kun, ponieważ jeśli przytulę się do Yuuki-san, nie będzie mnie puszczać przez kilka godzin (stanowczo za bardzo lubi się przytulać, zwłaszcza do mnie...), a przytulanie Akashiego-kun kończy się... zawsze tak samo.
      Przykro mi, że szkoła i nauka wpłynęły na Ciebie aż do tego stopnia. Mam nadzieję, że teraz już będzie lepiej? Koniec szkoły zapasem i jestem pewien, że Akashi-kun namówi Yuuki-san na jakieś opowiadanie z tej okazji.
      Bardzo się cieszę, że opowiadania Ci się spodobały. Zapewniam, że Twój komentarz zostanie przekazany autorce.
      Pozdrawiam z powagą,
      Kuroko Tetsuya.

      Usuń
    3. Miluś! Heej!! *tuli bardzo mocno*
      Szczerze mówiąc byłam ciekawa ile masz lat ale głupio było mi pytać. No. Pierwsza liceum! High five! Tylko ja się niezbyt ocenami przejmuję...
      A skoro pytasz o szczęście to muszę powiedzieć, że źle nie jest
      Ps. Tęcza to NIGDY nie jest przypadek

      Usuń
  6. SLJKALFJSDOGIJODFJGOD
    CZUJĘ SIĘ KOMPLETNIE ZASPOKOJONA.
    OSTATNIO MAM POWAŻNY NIEDOBÓR YAOICÓW.
    Oraz AkaKuro właściwie ^^''.
    Tak myślałam że tutaj właśnie Akashi okaże się właścicielem filmy XD Takie tam przeczucie doświadczonej czytelniczki yaoiców ^^.
    Podczas gdy pierwsza część opka zostawiła mnie w morzu łez i depresji (bo tak. bo to AkaKuro. AkaKuro ma mieć dobre zakończenia) tak druga część zostawiła mnie z chorym wręcz zacieszem.
    Ta scena w mieszkaniu taka awwwwwwwww ♥ Wszystko takie awwww ♥ Czuję się trochę zasłodzona, ale to dobrze ^^''.
    Pozdrawiam całą trójeczkę ^^. Kuroś, wytulaj proszę ode mnie Yuu-chan ♥ ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Rin-san!
      Bardzo dziękuję za Twój komentarz, przekażę wszystkie Twoje słowa Yuuki-san (ale bez tulenia, ponieważ obawiam się o swoje życie. Ona za bardzo lubi się tulić. Zwłaszcza do mnie). Cieszę się, że przy tym opowiadaniu zdołałaś się uśmiechnąć i jesteś z niego zadowolona.
      Dziękujemy bardzo za pozdrowienia! Również wszyscy Cię pozdrawiamy!
      Z poważaniem,
      Kuroko Tetsuya.

      Usuń
  7. Życie!!! Tak bardzo urocze życie!!! Kocham Akakuro i wszystko wyszło idealnie. Mam nadzieję, że również możecie przekazać pozdrowienia naszej kochanej Yuuki i, żeby się nie martwiła, bo blog jest w dobrych rękach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością jej przekażę. Bardzo dziękuję za Twój komentarz, Sayaka-san, cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało. Jestem pewien, że Yuuki-san również będzie szczęśliwa.
      Pozdrawiam z powagą,
      Kuroko Tetsuya.

      Usuń
  8. Oooh...
    Wszyscy widzą, że nie za bardzo lubię ten paring, a wina spoczywa na Kuro. ALE, KURWA NO.........!!!!! Dlaczego to jest tak zajebiste? No dlaczego?
    Miałam banana na ryju cały czas od ich rozmowy w biurze. Ta wartka wymiana zdań, szczera i naturalna... No jakbym tam była i ich słuchała, pilnując tyłka braciszka. Powiedz mi, jak ty to robisz? Wciskasz bohaterom w usta słowa, które zdają się tak doskonale pasować. Nie... One nie zdają się pasować... Tam jest po prostu ich miejsce. Zresztą, ty wiesz, że kocham cię głównie za dialogi i fabułę, która nie pozwala przerwać czytać.
    Może dam swoje ulubione urywki?
    „- A ty, Akashi-kun?
    – Nie interesują mnie kobiety
    – Aha...
    – Z żadną nawet nie próbowałem
    – Więc też jesteś...- urwałem natychmiast.- Przepraszam, to zbyt osobiste pytanie...
    – Nie jestem, Tetsuya – powiedział Akashi, bawiąc się swoją czarką.- Sypiałem z Shintarou i Ryoutą” - oh god... Sei się szmaci... Do czego go doprowadziłeś tępa, błekitna pało?! Trzeba go było wcześniej wyruchać, to by nie polazł do, o zgrozo, blond cioty (tak, ja nie lubię Kise)
    „– Nie zmienisz bielizny?- zapytał Seijuurou.
    – Na miłość boską, Akashi-kun!-” A pewnie to byś chciał, huh? Przed Aomine od razu byś nogi rozłożył, dupodajko całego Kiseki i nie tylko.
    „– Taki jestem dobry w pieszczotach?- westchnął żartobliwie”..... Sei, pamiętaj kto jest twoją dziwką... Nie zapomnij, kto pozwolił robić ze sobą brzydkie i bolesne rzeczy...
    Dobra, zjechałam troszkę Kuro, jestem szczęśliwa.
    KOTAROU MA SYNA, KURWA, MA ICH TRZECH! JA CHCĘ BYĆ MATKĄ CHRZESNĄ, PROOOOOOSZEEEEEEEEEEEEEĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    stawiam nagrobek Nigou, wykosztuję się dla niego, kocham zwierzęta (nie, nie jestem zoofilem)
    Wspomnę jeszcze, że kocham motyw „ileś tam lat później” Uwielbiam go, a w szczególności w tym fandomie ❤

    Weny~

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam Drugą Gwiazdę wczoraj o 00:32 :) Jestem z siebie dumna, że podjęłam decyzję skomentowania tego dzisiaj, a nie wczoraj w nocy, gdyż najprawdopodobniej komentarz napisany przeze mnie po godzinie 23 z pewnością miałby jeszcze mniej sensu.
    No więc tak: To było boskie, niesamowite, genialne, perfekcyjne, kochane, słodkie i... *krew płynie strumyczkiem z nosa*
    Szczerze, to nie spodziewałam się, że napiszesz drugą część w stylu "po kilkunastu latach", gdyż nie zawsze coś takiego przypada mi do gustu, JEDNAK TY JAK ZWYKLE MUSIAŁAŚ ZROBIĆ COŚ, CZEGO NIE JESTEM W STANIE OKREŚLIĆ, I MI SIĘ CHOLERNIE PODOBAŁO ._. Jak Ty to robisz? Może... Ty mnie czymś naćpałaś? O.o
    Najbardziej podobała mi się scena w domu Tetsu, hehe *mina zboczeńca* I cieszę się, że Akaś się "powstrzymał" i go nie przeleciał.
    No i jeszcze to pytanie, czy Tetsu chce być jego chłopakiem <3 To było tak licealnie urocze, aż taki uśmieszek mi się wkradł na buźkę ^.^ Bardzo mi się to podobało, bardzo, bardzo, bardzo, szczególnie, że było to moje ukochane AkaKuro.
    ANO! PRAWIE BYM ZAPOMNIAŁA: Dostałam nagłego ataku euforii, gdy tylko przeczytałam o tym, iż masz zamiar pisać rozdziałowe sado-maso, do tego z AkaKuro! Po prostu miałam wrażenie, że wybuchnę ze szczęścia! <3 Już się tak najarałam na to opowiadanie, że chyba nie zasnę dopóki nie wstawisz pierwszego rozdziału, czy tam prologu. Mówiłam Ci już, że Cię ubóstwiam? Pewnie tak, ale powiem jeszcze raz: Ubóstwiam Cię, Yuuki-san! Jesteś najlepsza pod słońcem, najlepsza na całym świecie, jesteś geniuszem i moim mistrzem! ♥
    W ogóle to....nie, to trochę głupie i...trochę się wstydzę, ale... chciałabym zacząć pisać. To nie tak, że nigdy nie pisałam i jestem kompletnym żółtodziobem, bo miałam kilka blogów, pisałam opowiadania jednak nigdy nie udało mi się utrzymywać bloga dłużej niż dwa miesiące i opuszczałam moich czytelników, co do dziś zadręcza mi sumienie. Nigdy jednak nie pisałam nic z Kuroko no Basket i nie wiem, czy się w tym odnajdę. No, ale do rzeczy- piszę to po to, byś wiedziała, Yuuki-san, że zainspirowałaś mnie do powrotu do pisania :D Wcześniej nie miałam inspiracji co pisać, by do tego wrócić. Za to Ci dziękuję <3
    Pozdrawiam milutko i życzę weny, weny, weny, radości z pisania i jeszcze, jeszcze, JESZCZE więcej pozytywnych komentarzy! :)
    Do zobaczenia pod następnym postem <3

    OdpowiedzUsuń
  10. No więc... Łał...
    TO BYŁO TAKIE SŁODKIE, ŻE MNIE ZĘBY BOLĄ!!
    Stwierdzam, że uwielbiam AkaKurokełki. Uwielbiam twojego Akashiego, jest taki, że aż mam ochotę go przytulić (chociaż może lepiej nie, chciałabym jeszcze pożyć). Lubię tu jego pewność co do swoich uczuć do Kuroko.

    I przepraszam, ale nie nauczyłam się jeszcze porządnie komentować ficków do KnB :/ Obiecuję nad tym popracować.
    Weny i słońca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest niezmiernie miło! *-* Bardzo się cieszę, że się spodobało ♥
      I nie przejmuj się, Twoje komentarze są jak najbardziej w porządku! :D Ogromna radość, że komentujesz ^^ ♥
      Pozdrawiam ciepluśko ♥

      Usuń
  11. Zakrwawiłam komputer i pół pokoju xD
    Aww jak suodko :3 w życiu nie czytałam tak dobrego AkaKuro :D
    Nya! Chcę więcej!
    Pozdrowionka :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O-ojej! (/)////(\)
      Bardzo mi miło! Na razie shotów AkaKuro nie szykuję, ale we wakacje na 100% pojawi się opowiadanie rozdziałowe, ale to już, niestety bądź stety (zależy od Twojego gustu) takie dość w mroczniejszych klimatach, trochę sado-maso ( zobaczymy do jakiego stopnia mnie poniesie xDD )
      Pozdrawiam cieplusio i dziękuję bardzo za komentarz! *3*

      Usuń
    2. Komentarz najlepszą motywacją xD sado- maso akakuro... Wyczuwam drobne ubytki krwi w organizmie :D

      Usuń
  12. Kocham AkaKuro.
    Świetny. I mega słodki :3
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału opowiadania :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam AkaKuro. To jest świetne~ Ostatnio podróżuję po internetach i praktycznie same kraby, wyzwoliłaś mnie zio~. Naprawdę genialne, jedno z lepszych jakie czytałam, nieprzesadzone, krótko mówiąc ideolo >3 Aż sobie w zakładki wstawiłam, całuję niczym ciotka ~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że opko się spodobało! ^^ ♥ Sama osobiście jestem z niego całkiem dumna :D Bardzo dziękuję za komentarz! ☺♥☺ <-- AkaKuro xD

      Usuń
    2. Akakuro to jest to, to jest miłość XD Szipy życiem zio~ Nawet jeżeli nie komentuję, wiedz że czytam twoje każde Akakuro XD Wierny fan tego ów paringu ~~

      Usuń
  14. Cudowne! Rownie cudowne co 1 czesc!
    Shiro-chan~

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń