To był pierwszy raz, kiedy Kapral Levi rozchorował się.
Właściwie, nikt się tego nie spodziewał. W końcu był człowiekiem o końskim
zdrowiu, każdy sądził, że odstrasza wszystkie choroby swoją zwyczajową miną.
Jednak tego dnia, kiedy zjawił się na treningu, wyglądał
naprawdę kiepsko. Miał podkrążone oczy i lekko czerwony nos, co według wielu
dziewczyn wyglądałoby całkiem uroczo, gdyby nie jego wyraz twarzy. W dodatku z
daleka można było wyczuć bijące z jego ciała ciepło.
-
Ehm...Kapralu, dobrze się
pan czuje?- zapytał Eren, nieco zaniepokojony.
-
Słucham?- Levi spojrzał na
niego morderczo.
-
Uhm...b-bo...bo nie wygląda
pan najlepiej...- wyjąkał chłopak, nieco zdenerwowany.
-
Znaczy, że się pobrudziłem?-
zapytał Levi, natychmiast oglądając całe swoje ubranie.
-
Nie, miałem na myśli...yyy,
bardziej no...tak z twarzy.
Levi
przełknął ciężko ślinę i spojrzał powoli na swojego podopiecznego.
-
Twierdzisz, że
jestem...brzydki...?
-
Nie, nie, nie, skąd, nic z
tych rzeczy!- zawołał szybko Eren.- Chodzi mi o to, że wygląda pan, jakby źle
się pan czuł! Jakby miał pan gorączkę! O to mi chodziło!
-
Uh...- Kapral westchnął
głośno i przetarł dłonią czoło.- Faktycznie, nie czuję się najlepiej. Martwisz
się o mnie, dzieciaku?
-
Yyy...- Eren nie miał
pojęcia, co powinien odpowiedzieć.
-
Zapomnij – mruknął Levi,
machnąwszy ręką.- Jesteś do niczego. Wracaj do treningu i nie gap się na mnie!
-
Tak jest!- Eren wyprostował
się, a następnie odmaszerował do swoich kolegów.
-
Coś ty mu powiedział?-
zapytał Jean.- Wygląda gorzej, niż kiedy przyszedł!
-
Chyba nie lubi, kiedy ktoś
okazuje zmartwienie...- mruknął Eren.
-
Może powiedziałeś coś nie
tak?- zapytał Connie.
-
Cóż...opacznie mnie
zrozumiał, ale chyba nie było aż tak źle.
-
Mam nadzieję, że nie będzie
się teraz chciał na nas wyładować?- zapytał Armin.- Eren, będę w parze z
Conniem!
-
Co?!- Eren spojrzał na
niego, zaskoczony.- Dlaczego?!
-
Jeśli będzie w parze z tobą,
a Levi będzie chciał się na tobie wyżyć, to jemu też się oberwie, głąbie –
powiedział Jean.
-
A kto powiedział, że będzie
chciał się wyżyć akurat na mnie?!
-
Ale on zawsze wyżywa się na
tobie, Eren...- mruknął Connie.
-
To z kim mam być w parze?!
Jean, może ty...
-
Zapomnij.- Jean uniósł do
góry dłoń, jakby chciał dać Erenowi do zrozumienia, że ma się nawet do niego
nie zbliżać.- Reiner się rozchorował, więc jestem w parze z Bertholdem.
-
To co, mam być sam?!
-
Dobra, dobierzcie się w pary
i zaczynamy ćwiczenia!- zawołał dowódca.
Eren
patrzył, oniemiały, jak Armin bierze Conniego za rękę i odciąga jak najdalej od
niego.
Jean posłał mu wredny
uśmieszek i dołączył do Bertholdta.
-
Eren?
-
Ah, tak, kapitanie?!-
Chłopak wyprostował się natychmiast przed dowódcą, który właśnie do niego
podszedł.
-
Czyżbyś pokłócił się z
Arminem?
-
Ah, nie, po prostu...
-
Nie masz pary, a to źle.
Dzisiejsze ćwiczenia nie są indywidualne, więc...
-
W porządku, ja z nim
poćwiczę – odezwał się kapral Levi, podchodząc do nich.- Już ja dopilnuję, żeby
Eren dobrze się porozciągał.
-
Proszę, nie bądź dla niego
zbyt surowy, Levi – westchnął dowódca, po czym pozostawił ich samych i odszedł
do innej parki, by nadzorować trening.
-
Jest pan pewien, że czuje
się pan na siłach?- zapytał niepewnie Eren.
-
Nie traktuj mnie jak
inwalidy – mruknął Levi, odwracając się. Eren również się odwrócił i skrzyżował
ramiona z ramionami kaprala.- Nie jestem taki stary, wiesz? W gruncie rzeczy,
wyglądam młodziej niż niejeden nastolatek.
-
Nie twierdzę, że jest pan
stary – mruknął nerwowo Eren, rozpoczynając rozciąganie. Trochę się denerwował
obecnością Leviego.- Jeśli poczuje się pan słabo, proszę mi powiedzieć, dobrze?
-
Jasne. Jak odejdą mi wody,
też ci powiem.
-
To nie są żarty, kapralu...-
mruknął Eren, czerwieniąc się na twarzy.
-
Powinieneś zająć się
treningiem, a nie moim zdrowiem fizycznym. Zapewniam cię, że jestem zdrowy
jak...
-
Kapralu?- Eren odwrócił się
i spojrzał pytająco na swojego opiekuna, kiedy ten nagle zamilkł.
-
Uh...trochę...kręci mi się w
głowie...- westchnął Levi.- Zignoruj to. Muszę na chwilę usiąść, ale zaraz
wrócimy do...- Nim skończył mówić, wywrócił oczami i...zemdlał, padając prosto
w ramiona Erena.
-
Kapralu!- krzyknął spanikowany
Eren.- Dowódco, Kapral Levi...!
Eren
rozejrzał się po polu treningowym, jednak po dowódcy nie było śladu.
Kilkanaście
par ćwiczących żołnierzy
patrzyło teraz na niego, lekko zaniepokojeni i jednocześnie zafascynowani.
Kapral
Levi właśnie zemdlał na ich oczach. To było coś zupełnie niezwykłego.
-
Eren, do cholery, coś ty mu
znowu zrobił?!- Jean, Armin, Connie i Bertholdt podbiegli do niego szybko.
-
N-nic nie zrobiłem,
on...powiedział, że kręci mu się w głowie i nagle...nagle upadł!
-
Dowódca gdzieś poszedł,
musisz zanieść kaprala do skrzydła medycznego!- zawołał z powagą Armin.
-
Co...zanieść go?! Ja?!
Jak...jak dziewczynę?
-
Przestań marudzić, Eren, i
po prostu to zrób!- Jean wycelował w niego oskarżycielsko palcem.- To twoja
wina, że zemdlał! Jak się obudzi i zobaczy, że leży tutaj, to nie masz pojęcia,
jak się wkur...!
-
Dobra, dobra, zaniosę go!-
krzyknął Eren.
Wziął
głęboki oddech i wsunął pod dłoń kolana Leviego. Chwycił go w objęcia i
podniósł
zgrabnie. Tak jak myślał,
kapral był zaskakująco lekki.
-
T-to ja zaraz wrócę...-
mruknął, zburaczały na twarzy, a potem ruszył w kierunku budynku.
Przez
całą drogę starał się nie zerkać non stop na twarz Leviego. Kiedy spał,
wyglądała
zaskakująco spokojnie, a
wręcz...łagodnie.
-
Przepraszam?- Eren stanął
przed drzwiami pomieszczenia medycznego.- Ehm...Kapral Levi zemdlał
i...przyniosłem go – bąknął.
Nikt
nie odpowiadał. Wyglądało na to, że nikogo nie ma w środku. Eren westchnął
cierpiętniczo, odwrócił
się, cofnął o krok, zbliżając do drzwi i łokciem nacisnął klamkę. Pchnął drzwi
i wszedł do środka, jednak kiedy się obracał, uderzył niechcący o framugę
drzwi...głową Leviego.
-
Oh mój Boże!- krzyknął,
spanikowany, niemalże upuszczając kaprala na ziemię.- Rany, co ja wyprawiam...!
Podszedł
szybko do jednego z łóżek i ułożył na nim swojego opiekuna. Podbiegł do drzwi,
zamknął je i wrócił do
kaprala. Chwycił delikatnie jego głowę i, marszcząc czoło, zaczął ją uważnie
oglądać, mając nadzieję, że nie uszkodził jej w żaden sposób.
Nie
było żadnej rany, nic nie krwawiło, więc uspokoił się nieco. Rozejrzał się
wokół siebie,
nie wiedząc, co dalej
robić. Powinien poczekać za kimś, kto zajmie się Levim, ale z drugiej strony
miał ochotę iść po kogoś.
Chociaż,
jakoś nie widział ten chwili, kiedy będzie mówił, że niechcący uderzył głową
kaprala o ścianę...
Spojrzał
z westchnieniem na spokojną twarz Leviego. Wyglądała niemalże jak anioła. Bez
zmarszczonych brwi, bez
grymasu, bez morderczego spojrzenia – cudowna.
Chociaż
przecież tę drugą też bardzo lubił...
Eren
wziął do ręki koc i nakrył nim bezwładne ciało kaprala. Przysiadł na brzegu
łóżka i,
korzystając z okazji,
zaczął wpatrywać się w jego przystojną twarz. Uśmiechnął się lekko, odgarniając
dłonią jego grzywkę. Doprawdy, co za idiotyzm, zakochać się w mężczyźnie prawie
dwa razy starszym od niego.
Siedzenie w zupełnej ciszy i bez ruchu było dosyć
niekomfortowe. Zaczął więc przechadzać się nerwowo po pomieszczeniu, non stop
zerkając na kaprala.
No, dalej, niech ktoś w końcu przyjdzie i go obejrzy!
Znów podszedł do łóżka i nachylił się nad Levim.
-
Kapralu?- zapytał cicho.-
Kapralu, niech się pan obudzi!
Zero
odzewu. Eren przełknął nerwowo ślinę i przygryzł wargę.
Cholera.
Te usta tak cholernie go kuszą już od tak długiego czasu, a...przecież w
pobliżu
nikogo nie ma...
Eren zerknął na drzwi, upewniając się, że
są zamknięte. Znów przełknął ślinę i spojrzał
z powrotem na kaprala.
Nachylił się nad nim ponownie, rozszerzonymi oczami obserwując jego powieki,
by, w razie ich nagłego ruchu, szybko się cofnąć.
Kiedy
jednak dotknął ustami jego warg, zapomniał o tym, i zamknął oczy.
To
było niesłychanie cudowne uczucie. Pierwszy raz w życiu się całował, szczerze
mówiąc,
gdyby nie podpatrzył kilka
par całujących się w różnych „kryjówkach” pewnie nigdy nie przyszłoby mu do
głowy, by się całować. Jednak po pewnym czasie zaczęło go to interesować. Był
ciekaw, jakie to będzie uczucie pocałować Leviego.
Teraz
już wiedział.
Po
kilku długich sekundach otworzył powoli oczy, cały rozmarzony i...
Napotkał
spojrzenie kaprala.
-
Uah!- wrzasnął, odskakując
od niego natychmiast. Poczuł, że zaczyna intensywnie się pocić.-
Prze-przepraszam pana, kapralu!- krzyknął.- Najmocniej przepraszam, ja...ja już
pójdę, zawołam kogoś, zaraz ktoś przyjdzie i ...!
-
Zamknij mordę i siadaj na
dupie – warknął Levi, podnosząc się i wskazując ręką łóżko obok jego.
Eren
przełknął głośno ślinę, rozglądając się nerwowo. Naprawdę miał ochotę uciec,
jego twarz chyba jeszcze nigdy nie była tak czerwona. Spełnił jednak jego
polecenie i usiadł jak na szpilkach, w najwygodniejszej pozycji, by, w razie
co, jak najszybciej uciec.
Przez
chwilę panowała cisza. Levi siedział na łóżku z zamkniętymi oczami i surową
miną.
-
Takich rzeczy nie robi się
śpiącym ludziom – powiedział z powagą.
-
Najmocniej prze...!
-
Nie przerywaj mi!
-
Tak jest.- Eren spuścił głowę,
zawstydzony.
-
Doprawdy, nabrałem ochoty na
małą drzemkę, a ty już przyprowadziłeś mnie do szpitala – westchnął Levi. Eren
już otworzył usta, ale szybko je zamknął. Wolał się z nim nie kłócić.- Dlaczego
jesteśmy tutaj sami? Co zrobiłeś ze służbą, żeby się do mnie dobrać?
-
Ja...! Nic nie zrobiłem,
nikogo tutaj nie było, kiedy pana przyniosłem!
-
Przyniosłeś?- Levi spojrzał
na niego spod byka.- Masz na myśli...jak dziewczynę?
-
Nie miałem wyjścia! Dowódca
gdzieś poszedł, a wszyscy mówili, że trzeba pana tu przynieść...zemdlał pan na
środku pola treningowego, spanikowałem! Mówiłem, że nie wygląda pan najlepiej!
Jest pan cały rozpalony i...
-
Napalony to jesteś ty,
dzieciaku – powiedział dobitnie Levi.
-
Po-powiedziałem
„rozpalony”...- mruknął Eren.
-
No? Co miała znaczyć ta
pobudka?- Levi założył nogę na nogę i skrzyżował ręce na piersiach, wpatrując
się wyczekująco w chłopaka.
-
Ja...- Eren zarumienił się
po same uszy i nie odpowiedział.
-
Czekam
Milczał.
Przecież nie mógł tak po prostu wyznać mu teraz swoich uczuć!
-
Doczekam się?
-
Nie – mruknął.
-
Co, proszę?- Levi wręcz
wytrzeszczył na niego oczy, nie wierząc, że Eren mu się sprzeciwił.- Czy ty
powiedziałeś właśnie „nie”?
-
Tak.
-
Nie cierpię, kiedy ktoś bawi
się ze mną w takie gierki.- Levi wstał i przysunął się do Erena, kładąc ręce na
łóżku, by przypadkiem mu nie uciekł. Zbliżył twarz do jego twarzy i wpatrzył
się uważnie w jego oczy.- Wyduś to z siebie.
-
Ja...- Eren próbował się
odsunął, ale im bardziej to robił, tym bardziej Levi się do niego przysuwał.-
Nie mogę...wstydzę się...!
-
A pocałować mnie to już się
nie wstydziłeś, tak?- mruknął Levi, muskając ustami jego usta.- Zabawny z
ciebie dzieciak. No, dalej. Chcę to usłyszeć.
Eren
czuł, że jego oczy zaczynają być mokre. Spuścił szybko wzrok, zacisnął dłonie
na
kocu i przygryzł wargę.
-
Przecież...to nic nie
zmieni!
-
Będę o tym wiedział.
-
Już pan o tym wie! Nie
trudno się domyślić...po tej sytuacji.
-
Ale chcę to usłyszeć. No,
tracę cierpliwość. Masz 5 sekund, 5, 4, 3...
-
Kocham pana, kapralu –
wyszeptał Eren, nie mogąc powstrzymać łez.- Zakocha...
Nie
zdążył dokończyć zdania, kiedy Levi przyciągnął go do siebie i objął mocno,
przyciskając usta do jego
ust. Eren jęknął cicho, odruchowo również go obejmując. To był bardzo
intensywny pocałunek, zupełnie inny niż te, które widział do tej pory.
I podobał mu się bardziej niż ten wcześniejszy.
-
Przyjdź dziś wieczorem do
mojego pokoju – powiedział Levi, kiedy już się od niego oderwał.- Chyba nie
muszę ci mówić, żebyś nikomu nie mówił o tym pocałunku?
-
T-t...- Eren, nie mogąc
wypowiedzieć słowa, w końcu tylko skinął głową.
-
Jeszcze jedno. Jesteś pewien
swoich uczuć?
Chłopak
spojrzał na kaprala zamglonym wzrokiem i po chwili potwierdził, skinąwszy kilka
razy głową. Oczywiście, że
był ich pewien!
-
No dobrze...- mruknął Levi.-
Nic nie poradzimy. Wygląda na to, że jestem po prostu zbyt przystojny i...
Eren
zareagował natychmiastowo, kiedy tylko Levi zaczął się chwiać. Znalazł się przy
nim
błyskawicznie i podtrzymał
go, nim upadł.
-
I dość słaby – mruknął,
pomagając mu położyć się na łóżku.- Proszę, kapralu, niech pan chwilę poleży.
Zaraz się ktoś zjawi i...
-
Żebyś znów mógł się do mnie
dobrać?- Levi spojrzał na niego uważnie.
-
Nie zrobię tego!- powiedział
Eren, rumieniąc się.
Levi
już chciał mu coś odpowiedzieć, kiedy drzwi się otwarły i do środka weszła
wysoka
kobieta ubrana w białą
koszulę i ciemne spodnie. W dłoni trzymała kubek z parującą cieczą.
-
Oh!- krzyknęła cicho,
ujrzawszy ich.- Ehm...najmocniej przepraszam, musiałam na chwilę wyjść. Co...kapral
Levi?! Co się stało?
-
Wydaje mi się, że ma wysoką
gorączkę – zaczął szybko mówić Eren.- Jest cały rozpalony i zemdlał podczas
treningu, więc przyniosłem go tu...
-
PRZYPROWADZIŁEŚ.
-
...proszę się nim zająć!
-
No tak, oczywiście. Jestem
zaskoczona, panie Levi! Zwykle, kiedy się pan tu zjawiał, to pan był towarzyszem
chorego!
-
To wyjątkowa sytuacja –
mruknął wymijająco Levi, zerkając na Erena.- Nie zapomnij, co ci powiedziałem.
Możesz wracać do ćwiczeń.
-
Tak jest!
Eren
skłonił się lekko kobiecie, po czym pospiesznie opuścił pomieszczenie. Kiedy
tylko
zamknął za sobą drzwi,
oparł się o nie i przytrzymał za pierś, w której mocno kołatało serce.
A
więc dziś wieczór znów będzie mógł zasmakować tych słodkich pocałunków.
Fajne to było. Eren "znów będzie mógł zasmakować tych slodkich pocałunków". No naprawdę to było takie słodkie. ;)
OdpowiedzUsuńAle to było świetne! Uwielbiam takie historyjki! <3 Napisz takich więcej.
OdpowiedzUsuń- Yumiko Sakura
o luju jakie urocze ;;;
OdpowiedzUsuńNajlepsze sceny "Przeniosłem go tu i...
OdpowiedzUsuńPRZYPROWADZILEŚ"
"Tak, jak wody mi odejdą to też cie powiadomie" XDD
Lub...
"Po to żebyś się znowu do mnie dobrał?" "N-nie!" XD pozdro z podłogi Hah xD