Rozdział
Dziesiąty
Aby
wygrać
To
zaskakujące, jak wielka przepaść dzieliła moje uczucia z czasów
grania meczy z Teikou, a tymi w Liceum Seirin. Tam wygrana z czasem
zaczęła być błahostką, czymś bardzo łatwym do osiągnięcia,
do czego dążyło się bez przeszkód tylko po to, żeby wygrać.
Radość po wygranym meczu nie miała znaczenia, kiedy stało się to
rutyną. „Oczywistą oczywistością”.
Dlatego
cieszyłem się, że w Seirin to się zmieniło. W gruncie rzeczy
zdenerwowanie i strach przed przegraną do pewnego stopnia wręcz
sprawiały przyjemność. Koszykówka znów nabrała sensu, znów
mogłem się nią cieszyć, znów mogłem czuć to, co kiedyś –
ekscytację meczem, radość z trzymania piłki w dłoniach, nawet
nerwy w każdych minutach gry, gdy ważyły się losy którychś z
drużyn.
Seiho
było naprawdę silnym przeciwnikiem. Choć udało nam się w końcu
zdobyć jakieś punkty, nasi przeciwnicy przeszli do ataku. Ich
podania były precyzyjne i szybkie – jeden podawał do drugiego,
piłka wędrowała z rąk do rąk w zastraszającym tempie.
-
Mitobe, nadchodzi!- krzyknął Hyuuga, widząc, że Iwamura ominął
nasz blok i ruszył do kosza.
Mitobe
natychmiast stanął przed nim, jednak Iwamura, nie spuszczając z
niego wzroku, podał piłkę do stojącego po lewej Tsugawy. Ten
zdołałby rzucić ją do kosza, jednak Kagami podbiegł do niego i
wytrącił mu piłkę z ręki, przy okazji jednak trącając.
-
Faul! Biały numer 10!- krzyknął sędzia.
Przygryzłem
lekko wargę. To był już jego trzeci faul. Wiedziałem, że nie
robi tego specjalnie, ale jeśli Kagami się nie uspokoi, nasza
sytuacja tylko się pogorszy.
Znów
spróbowaliśmy odebrać im piłkę i zdobyć punkty. Kiepsko nam to
szło, mimo poprzedniego niesamowitego wsadu Kagamiego, nadal było
mu ciężko wyminąć Tsugawy. Zupełnie tak, jakby jego obrona
jeszcze bardziej się poprawiła.
-
Aut! Piłka dla białych!
Stanąłem
w miejscu i odetchnąłem głęboko, kiedy nagle poczułem, że ktoś
na mnie wpadł.
-
Przepraszam – mruknąłem, odwracając się. Jak się okazało, był
to sam Tsugawa Tomoki.
-
Ty…- zaczął, a później nagle odskoczył ode mnie.- Kim ty
jesteś?! Co ty tu robisz?! Grałeś w tym meczu?!
-
Jestem Kuroko Tetsuya – przedstawiłem się.- I tak, grałem cały
czas.
-
Nie wierzę, serio?!- wykrzyknął Tsugawa.- Jesteś prawie
niezauważalny!- Podrapał się po głowie, uspokajając i zniżył
lekko ku mnie.- Też jesteś pierwszoklasistą…? Ah, hej!
Wiedziałeś o tym, że w zeszłym roku nasza drużyna prowadziła
dwudziestoma punktami w pierwszej kwarcie? Dlatego chcę, aby tym
razem było trzydzieści! Cóż, nie załamuj się zbytnio!- To
mówiąc, klepnął mnie w ramię i zaczął biec w kierunku swoich
kolegów.
-
W porządku – powiedziałem spokojnie, choć wewnątrz cały się
gotowałem.- Dam z siebie wszystko, by do tego nie doszło.
Rozległ
się kolejny gwizdek i mecz został wznowiony. Byłem naprawdę
nabuzowany, miałem ochotę czymś rzucić. Najlepiej w Tsugawę.
Chyba jeszcze nikt nigdy nie zirytował mnie do tego stopnia, jak ten
napuszony drań. Zacząłem nawet zazdrościć Kagamiemu, że miał
okazję trącić go lekko i żałowałem, że nie dostał mocniej.
Nadszedł
czas, żebym odpłacił im pięknym za nadobne. Nie mogłem pozwolić
na to, żeby różnica punktów za bardzo się zwiększyła.
Kiedy
Izuki dostał piłkę, dałem mu znak, że jestem w pobliżu. Zmylił
więc swojego przeciwnika i podał mi ją. Widziałem, jak Kasuga
podąża wzrokiem za piłką z głupawym uśmieszkiem, zapewne
sądząc, że to podanie było zupełnie bez sensu. Szybko wyminąłem
tego, który mnie blokował, po czym wybiegłem za zawodnika z
numerem ósmym, który odwrócił się, śledząc mnie wzrokiem.
Wykorzystałem ten moment i podałem do Mitobe, którego krył.
Senpai odwrócił się szybko i skoczył, wykonując zgrabny rzut do
kosza.
Otarłem
usta rękawem koszulki, czując przyjemną satysfakcję. Spojrzałem
na Kasugę, który był teraz przy piłce. Izuki spróbował mu ją
odebrać, ale przeciwnik był szybszy – już wyskoczył, by rzucić
za trzy punkty, kiedy podbiegł do niego Kagami i zdążył trącić
piłkę, przez to obiła się o obręcz i spadła na ziemię.
Wykorzystując
sytuację, do ataku ruszyli Izuki i Hyuuga. Jeden podał do drugiego,
później odwrotnie i dzięki zgrabnym zagraniom w końcu zaczęliśmy
nadrabiać stratę. W ostatnich sekundach pierwszej kwarty, kiedy
Tsugawa zdobył piłkę, z premedytacją odebrałem mu ją, podając
do Kagamiego, a ten z kolei do naszego kapitana. Zakończyliśmy
kwartę wynikiem 19:19.
Masz
swoje trzydzieści punktów przewagi, Tsugawa…
Nim
ruszyliśmy do naszej ławki, na drodze stanęli nam kapitan Seiho
wraz z Tsugawą, Kasugą i jeszcze jednym zawodnikiem z ich drużyny.
-
Słyszałem, że ten głąb znowu powiedział coś głupiego –
rzekł do nas.
-
Tak, dzięki niemu powróciły do nas zeszłoroczne bolesne
wspomnienia – odparł Hyuuga z uśmiechem.
-
Przepraszam za to.
-
Już jest w porządku – powiedział kapitan, patrząc na tablicę
wyników.- Uporaliśmy się z różnicą.
Ich
spojrzenie mówiło samo za siebie. Nie podobało im się to i byli
zaskoczeni. Nic dziwnego. W końcu w zeszłym roku rozgromili
senpaiów, a teraz tak po prostu ich zlekceważyli, sądząc, że nic
nie urośli w siłę.
Naprawdę
nienawidziłem takiego zachowania.
-
Mecz dopiero się zaczyna!- krzyknęła do nas Riko, kiedy usiedliśmy
na ławie, łapczywie pijąc wodę i ocierając pot z ciała.-
Utrzymujcie obecną formację, jednak za dużo biegacie za ich
podaniami, więc trzymajcie strefę trochę ciaśniej. I jeszcze,
Kagami…- Spojrzałem na mojego chłopaka, który już uśmiechnął
się szeroko, czekając zapewne na komplementy.- Masz za dużo
fauli.- Jego radość natychmiast przygasła.- Jeżeli nie
podejdziecie do sprawy poważnie, to oni zaczną kontrolować tempo
gry. Pamiętajcie, aby grać ofensywnie!
-
Tak jest!- krzyknęliśmy.
Po
kilku minutach odpoczynku, usłyszeliśmy dźwięk ogłaszający
koniec przerwy.
Kiedy
ustawiliśmy się na boisku, Seiho natychmiast nas zablokowało.
Każdy krył każdego, miało się nawet wrażenie, że jeszcze
bardziej ograniczyli naszą swobodę. Choć boisko było naprawdę
duże, w obecnym momencie wydawało się wręcz ciasne.
Kagami
był przy piłce. Widziałem, jak Tsugawa szybko porusza się na
prawo i lewo, nie pozwalając mu nawet na zmyłki. Machał rękoma
jak opętany, blokując każde możliwe podanie.
Zmarszczyłem
lekko brwi i przebiegłem obok nich, dając znać Kagamiemu. Taiga
zerknął na mnie szybko i podał mi piłkę, odbijając ją między
nogami Tsugawy. Kiedy tylko go wyminął, a przeciwnik podążył za
piłką, oddałem ją Kagamiemu, a ten ruszył w kierunku kosza. Na
drodze stanął mu jednak kapitan Seiho. Widząc to, natychmiast
ruszyłem ku nim, by razem z Kagamim powtórzyć wcześniejsze
zagranie.
Dzięki
temu zdobyliśmy kolejne dwa punkty.
Sytuacja
się zmieniła, kiedy Kagami znów był przy piłce. Tsugawa stanął
za nim, by go blokować, ale widać było, że robi to bez
szczególnej uwagi. Taiga chciał wykorzystać sytuację, ale to był
błąd.
Kiedy
Tsugawa upadł na posadzkę, myślałem, że Kagami wpadnie w szał.
Gołym okiem było widać, że zrobił to specjalnie, by go
sfaulować. Stojąc nad nim, Kagami patrzył na niego, jakby chciał
go zabić.
A
Tsugawa podniósł głowę i po prostu się do niego uśmiechnął.
-
Będzie dobrze!- krzyknął Kagami, kiedy Riko już podeszła do
sędziów z informacją o zmianie zawodników.- Wystarczy, że nie
będę więcej faulować, prawda? Dam radę!
-
Cóż, dobrze wyszło – westchnął Hyuuga.- I tak planowaliśmy
zdjąć ciebie i Kuroko na jakiś czas.
-
Mnie też?- zapytałem, zaskoczony.
-
Zdecydowaliśmy o tym już przed meczem, że będziecie grać tylko w
pierwszej połowie – powiedział Hyuuga.
-
Ale dlaczego? Skąd ten pomysł?!- denerwował się Kagami.
-
Z jednego powodu – odparł kapitan.- Aby pokonać Midorimę,
będziemy potrzebować waszej dwójki. Nawet jeżeli wygramy ten
mecz, będziemy potrzebować strategii, aby pokonać Midorimę w
kolejnym meczu z Shuutoku. Tak, jak podejrzewaliśmy, Shuutoku już
oszczędza jego siły. Nie wygramy kolejnego meczu, jeżeli będziecie
wykończeni.
-
Ale jeśli przegramy ten mecz, nie będziemy mieli nawet okazji…!
-
Wiemy, że to ryzykowne!- przerwał mu Hyuuga.- Ale jeśli wasza
dwójka będzie w pełni sił, to będziemy mieli szansę pokonać
Shuutoku i dojść do Mistrzostw Ligi.
-
Nie!- zaprotestował Kagami.- Pokonamy Midorimę nawet, jeśli
będziemy wykończeni, więc pozwólcie nam…!
-
Kagami-kun!- Tym razem to ja mu przerwałem, nie spuszczając wzroku
z naszych senpaiów.- Zróbmy tak, jak mówią.
-
Co?!
Spojrzałem
na niego z powagą.
-
Ufam naszym kolegom.
Mina
Kagamiego nie wyglądała na zadowoloną, wręcz przeciwnie.
Widziałem w jego oczach wyrzuty, nic zresztą dziwnego. Normalnie
stanąłbym po jego stronie, w końcu to mój chłopak, ale…
Nie
tylko my należymy do drużyny Seirin.
-
Nie martwcie się – powiedział Hyuuga. Spojrzeliśmy na niego.-
Wygramy z Seiho.
W
jego głosie było tyle pewności siebie, że nie mogliśmy się
sprzeczać. Najwidoczniej nawet Kagami to zrozumiał, bo spuścił
głowę, westchnął ciężko i skierował się ku ławce. Skinąłem
głową senpaiom, po czym ruszyłem za nim.
-
Jeżeli będzie źle, to wchodzę!- powiedział Kagami do Koganeia i
Tsuchidy, którzy mieli nas zastąpić.
-
O czym ty mówisz, masz cztery faule! Zostaw to nam!- odparł,
przybijając mu piątkę.
Zrobiłem
to samo z Tsuchidą, po czym usiadłem obok Kagamiego.
-
Jesteś na mnie zły?- zapytałem.
-
Nie – mruknął, upijając kilka dużych łyków wody.- Rozumiem
sytuację, chociaż nie jestem z niej zadowolony. Poczekamy,
zobaczymy.
Uśmiechnąłem
się lekko, po czym spojrzałem na naszych kolegów. Mecz został
wznowiony.
Wyglądało
na to, że senpaie nie rzucali słów na wiatr. Zupełnie tak, jakby
nasze zejście napędziło ich do działania. Obrona Seiho znów
osłabła, a nasi zawodnicy zaczęli zdobywać punkty.
Obserwowałem,
jak Hyuuga podbiega do kosza, a wraz z nim skacze dwóch
przeciwników. W ostatnim momencie kapitan podał piłkę do Mitobe,
a ten rzucił ją do kosza.
Zerknąłem
na Kagamiego. Naprawdę był niezadowolony z tego, że musi siedzieć
na ławce. Patrzył ponurym wzrokiem na rozgrywany mecz. Właściwie,
to dobrze go rozumiałem – sam pragnąłem znów stanąć na boisku
i pomóc starszoklasistom. Jednak z drugiej strony miałem
przeczucie, że poradzą sobie z Seiho.
W
końcu oni również ciężko trenowali.
-
Skąd ta poważna mina?- burknęła Riko, uderzając lekko pięścią
Kagamiego w twarz.- Nie są tacy słabi, więc przestań się
martwić.
-
Tak jest – mruknął.
To
było naprawdę niesamowite, z radością przyglądałem się ich
starciu. Kiedy Seiho próbowali zdobyć kolejne punkty, nasi
skutecznie ich blokowali, kradli piłki i stosowali skuteczne zmyłki.
Oczywiście, mimo wszystko Seiho dalej wykorzystywali szanse na
zdobycie punktów.
Najbardziej
imponujące jednak było zagranie Izukiego. Zmylił praktycznie
wszystkich przeciwników. Użył zmyłki, spoglądając w prawo,
ruszył z lewej, a kiedy to samo zrobił kryjący go Kasuga, podał
piłkę na prawo, do Hyuugi i wyminął Kasugę z lewej. Kiedy ten
ruszył za piłką, jednocześnie zrobił to jego kolega i obaj na
siebie wpadli. Tsugawa spróbował odebrać piłkę Hyuudze, ale ten
podał ją znów do Izukiego, który z kolei rzucił ją prosto do
kosza.
-
Izuki- kun to widzi – odezwała się Riko. Ja i Kagami spojrzeliśmy
na nią pytająco.- Posiada sokole oko.
-
Sokole oko?- powtórzył Kagami.
-
Nie jest specjalnie wysportowany, ale może zmieniać swój punkt
widzenia w każdej chwili. Ponieważ widzi wszystko z każdego kąta,
jest w stanie zobaczyć całe boisko.
-
Poważnie?- mruknął Kagami.
-
Hyuuga-kun i pozostali nie są dobrzy we wszystkim, ale każdy z nich
posiada unikalną umiejętność! Udoskonalali je przez cały ostatni
rok.
-
Naprawdę są niesamowicie!- wykrzyknął Furihata, zrywając się z
ławki.
-
Więc, czy Koganei-senpai i Tsuchida-senpai też mają jakieś
dodatkowe zdolności?!- zapytał Kawahara, równie podekscytowany.
-
Eee...uhm… uhum…- mruknęła Riko, nie patrząc na nich.-
Koganei-kun potrafi rzucać z każdej odległości!- Spojrzeliśmy na
naszego senpaia, który właśnie rzucał do kosza. Piłka odbiła
się jednak od obręczy.- Ale jego celność pozostawia wiele do
życzenia.
-
Więc to nie jest nic nie zwykłego – zauważył Kagami.
-
A Tsuchida-kun jest dobry w zbiórkach – dokończyła Riko.
Kagami
wywrócił oczami, najwyraźniej nie mając ochoty już tego
komentować. Obaj znów skupiliśmy się na meczu, śledząc
poczynania naszych kompanów. Jak na razie radzili sobie całkiem
dobrze. Różnica punktów wynosiła tylko pięć.
Aż
w pewnym momencie, kiedy piłka leciała wprost na nas i niemalże
pewnym był aut, znikąd pojawił się Koganei, który w ostatniej
chwili odrzucił piłkę, jednak tak się rozpędził, że nie mógł
już się zatrzymać – potknął się o naszą ławkę i wywrócił
na plecy, uderzając głową o posadzkę.
-
Koganei-kun, wszystko dobrze?!- zawołała spanikowana Riko.- O nie!
Wszyscy
rezerwowi natychmiast zjawili się przy nim, Riko okrążyła ławkę
i przyklękła obok niego.
-
Koganei-kun! Koganei-kun!- wołała, jednak ton nie odpowiadał.
-
Senpai, wszystko dobrze?- bąknął niepewnie Kagami.
-
To chyba lekki wstrząs mózgu – powiedziała Riko.- Będziemy
musieli zmienić zawodnika.
-
No to ja zagram!- krzyknął natychmiast Kagami.- Yyy, proszę!
-
O czym ty mówisz?- zapytał Hyuuga, podchodząc do nas.- Nie możesz
zagrać! Zapomniałeś, dlaczego cię oszczędzamy? Sami sobie
poradzimy, wy tylko czekajcie!
-
Ale ja po prostu nie mogę!- wydarł się Kagami.- Chcę pomóc…
Westchnął
zirytowany i trzasnąłem go dłonią w twarz, nie odwracając wzroku
od kapitana.
-
Zgadzam się – powiedziałem.- Więc osoba z czterema faulami
powinna zostać na ławce.
Nagle
Kagami chwycił dłonią moją głowę i zaczął ją ściskać.
-
Coś ty powiedział, Kuroko?- zawarczał.
-
Jeśli jeszcze raz sfaulujesz Tsugawę, zostaniesz wyrzucony z boiska
– powiedziałem.
-
Ugh!- Kagami cofnął dłoń, patrząc na mnie ze złością.- N-nie
sfauluję! Muszę się odpłacić Tsugawie za to, co mi zrobił!
-
Rozumiem to – powiedziałem.- Więc, pokonam Tsugawę dla ciebie.
-
Co?!- jęknął Taiga.- I co mi to niby da?- Znów chwycił mnie za
głowę.- To ja muszę go pokonać! Co ty pleciesz za głupoty?!
-
W porządku – odezwał się Hyuuga.- Jak pierwszak z pierwszakiem,
idź pokonać Tsugawę, Kuroko.
-
EH?!- Kagami spojrzał na niego zszokowany.
Skinąłem
głową i spojrzałem na Kagamiego.
-
Zaufaj mi, Kagami-kun. Nie jestem znowu taki słaby.
Po
tym jak sędziowie ogłosili zmianę zawodnika, podszedłem do
Tsugawy. Spojrzał na mnie zaskoczony, a potem westchnął.
-
To tylko ty? Tsk, chciałem zagrać przeciwko Kagamiemu!
-
Przepraszam – powiedziałem.- Nie jestem może zbyt silny, ale
Kagami żywi do ciebie urazę, więc muszę coś z tym zrobić.-
Zmrużyłem lekko oczy.- Jako jego reprezentant.
-
Hm? Chcesz pomścić Kagamiego?- zapytał, a potem odwrócił się do
stojących za nim kolegów.- Omuro-san! Mogę zmienić pozycję?
-
Ha? Dlaczego?
-
No cóż.- Tsugawa znów spojrzał na mnie i uśmiechnął się
nieprzyjemnie.- Wygląda na to, że ktoś tu domaga się rewanżu.
Wytrzymałem
jego spojrzenie, nie okazując po sobie żadnych uczuć. Opanowałem
już kotłujące się we mnie emocje, nie miałem zamiaru dać mu
żadnej satysfakcji, albo chociażby poczucia wyższości nade mną.
Mecz
po raz kolejny został wznowiony – i znów każdy z zawodników
Seiho krył któregoś z Seirin. Presja była tym bardziej większa,
ponieważ graliśmy ostatnią kwartę. Ostatnie pięć minut, w
których musimy zdobyć więcej niż sześć punktów, by przejąć
prowadzenie. Póki co tablica wyświetlała wynik 64:58 dla Seiho.
Wierzyłem jednak, że szybko uda nam się to zmienić.
-
Naprawdę jestem zaskoczony, że wysłali ciebie, a nie Kagamiego –
powiedział do mnie Tsugawa.- I że w ogóle wywołali pierwszaka.
Wygląda na to, że jednak nie możecie za bardzo polegać na
starszakach.
-
Hm?- Spojrzałem na niego, zaskoczony, nie rozumiejąc, co ma na
myśli.
-
Przed chwilą powiedzieli nam, że wysłali was na ławkę, bo tak
kazała im ich duma – wyjaśnił Tsugawa.- Ale oto jesteś.
-
Sam poprosiłem, abym mógł wejść – odpowiedziałem.- Poza tym –
dodałem – jeśli oglądałeś ten mecz, to nie ma mowy, abyś
naprawdę w to wierzył. Jeśli senpaie mają swoją dumę, to my,
młodsi, mamy do nich szacunek. Pokonam cię, aby wspomóc
starszoklasistów… których podziwiam.- To powiedziawszy, wyminąłem
go błyskawicznie i ruszyłem w stronę Izukiego, który był przy
piłce. Podał mi ją, a ja odrzuciłem do naszego kapitana, a ten
natychmiast zdobył kosza. Wracając do obrony, uśmiechnął się do
mnie.
Kiedy
piłkę mieli przeciwnicy, przy jednym z podań Hyuudze udało się
ją przechwycić. Zatrzymał się przed jednym z broniących kosza,
po czym, nie odwracając wzroku, podał ją do mnie, ja zaś do
biegnącego po przeciwnej stronie Mitobe.
Kolejne
punkty dla nas.
Widziałem
na twarzach zawodników Seiho zawód. Najwyraźniej zrozumieli już,
że ich rozgryźliśmy. Co prawda, nasi senpaie wyjaśnili nam to
dużo wcześniej, jednak trzeba było przyznać, że na żywo
wyglądało to gorzej i ciężej było się do tego przyzwyczaić –
mianowicie do przewidywania ruchów przeciwników.
Trenerka
tłumaczyła nam, jak to działa. Normalnie człowiek, kiedy chce się
poruszyć, robi krok w obranym kierunku. Nasi przeciwnicy zaś,
dzięki wykorzystywaniu pradawnych sztuk walki, nabrali pewnego
nawyku – zanim zrobili krok w daną stronę, wpierw przechylali się
w tym kierunku.
Na
początku sytuacja nie przedstawiała się najlepiej: robili to
bardzo szybko i trudno było spostrzec to i wyczytać z tych ruchów,
co chce zrobić przeciwnik. Ale teraz, po trzech kwartach i ponad
dziesięciu minutach z czwartej, odczytywanie ich kroków stało się
o wiele łatwiejsze.
-
Jeden!- krzyknął kapitan Hyuuga, machając do Mitobe. Senpai ominął
swojego przeciwnika i rzucił prosto do kosza.
Szło
nam coraz lepiej, aż w końcu na trzydzieści sekund przed końcem
meczu prowadziliśmy 70:69.
A
to, rzecz jasna, nie spodobało się Seiho.
Kiedy
kapitan Iwamura ruszył w naszym kierunku, krzycząc, wiedziałem, że
Izuki i Mitobe nie zdołają go zablokować. Nasi przeciwnicy znów
wyszli na prowadzenie.
-
Nie lekceważcie Króla!- wrzasnął Iwamura.- Potrzebujecie jeszcze
dziesięciu lat doświadczenia, żeby nas pokonać!
Sytuacja
była jak z piekła rodem. Hyuuga stał pod koszem z piłką w ręce,
ale nie było nikogo wolnego, do kogo mógłby ją podać – wszyscy
byliśmy blokowani przez przeciwników. W końcu jednak Izuki zdołał
ominąć zawodnika Seiho i od razu dostał piłkę. Oczywiście,
natychmiast ktoś stanął mu na drodze, jednak z odsieczą ruszył
Mitobe, stając za nim.
-
Dobra robota!- krzyknął do niego Izuki, wymijając ich i biegnąc w
kierunku kosza. Drogę zastąpił mu kolejny przeciwnik, a wtedy
podał piłkę mnie. Kątem oka zauważyłem, że Tsuchida jest
wolny, już miałem mu podać, kiedy nagle znikąd zjawił się
Tsugawa. Patrzyłem na niego, zaskoczony, piłka była coraz bliżej,
kiedy nagle…
-
KUROKO!
To
był głos Kagamiego. Zupełnie zapomniałem, że obserwuje mnie z
ławki, a przecież to dla niego tutaj wszedłem, to dla niego
walczyłem, to za jego upokorzenie chciałem się zemścić.
Na
pewno nie przegram.
Kiedy
piłka mnie wyminęła, najpierw zmyłkowo machnąłem lewą dłonią.
A potem, patrząc twardo na Tsugawę, uderzyłem piłkę prawdą
ręką, podając prosto do Hyuugi stojącego niedaleko mnie. Kapitan
podskoczył i rzucił ją do kosza, a wtedy…
W
napięciu, z bijącym szybko sercem, w zupełnym milczeniu, wszyscy
obserwowaliśmy lot piłki. Nawet trybuny zamilkły raptownie, miało
się wrażenie, jakby odgłos bicia ich serc stał się jednym,
równym. Uderzał mocno, wprawiając w drżenie całą halę.
I
wtedy piłka wpadła do kosza. Sędzia zagwizdał głośno, kończąc
mecz. Tablica zabłysła czerwonymi światłami, ukazując nowy
wynik.
73:71
dla Seirin.
-
TAK JEEEST!- krzyknął Izuki.
-
Udało się!- dołączył się Tsuchida.
-
Super!- wrzeszczał Koganei, biegnąc ku nam.
Wszyscy
senpaie stanęli obok mnie, zaczęliśmy gratulować sobie nawzajem i
chwalić nasz ostatni „popis”. Tsuchida poczochrał mnie po
włosach, kapitan objął ramieniem, śmiejąc się radośnie.
Tak
bardzo się cieszyłem, widząc ich szczęśliwe twarze i drobne
łezki w oczach.
-
Dlaczego?!- rozległ się nagle krzyk. Odwróciliśmy się, patrząc
na Tsugawę, który wpatrywał się w nas ze złością, zaciskając
pięści.- Seirin powstało przecież w zeszłym roku! Ćwiczyliśmy
dużo więcej od was! Nie mieliście żadnych szans w zeszłym roku!
Nieważne jak na to spojrzeć, jesteśmy silniejsi!
-
Wystarczy, Tsugawa.- Iwamura podszedł do niego i położył mu dłoń
na ramieniu.
-
Ale…
-
Silni nie wygrywają – powiedział spokojnie, patrząc na nas z
powagą i uznaniem w oczach.- To zwycięzcy są silni. Byli lepsi. I
tyle.
Westchnąłem
cicho, kiedy odszedł do swojej drużyny. Odwróciłem się i
ruszyłem w kierunku sędziego, który czekał, aż się ustawimy,
gdy zatrzymał mnie ponownie głos Tsugawy:
-
Podaj mi swoje imię!
-
Eh?- Spojrzałem na niego, zaskoczony. Przecież już raz mu się
przedstawiłem.
-
Twoje imię!
-
Kuroko Tetsuya.
-
Zapamiętam – powiedział. Jego głos drżał delikatnie.- Na pewno
nie zapomnę.
-
Uhm… dziękuję.- Skinąłem mu głową. Co innego mógłbym
powiedzieć mu w tej sytuacji?
Ustawiliśmy
się naprzeciwko siebie, patrząc w oczy z pewnością i dumą. Nie
tylko my, Seirin, ale również Seiho. Zasłużyli na miano Króla
Tokio, nawet jeśli przegrali z nami, to nadal pozostawali silnym
przeciwnikiem. Myślę, że nikt nie miał co do tego wątpliwości,
po mimo słów Iwamury.
-
73:71 dla Seirin!- krzyknął sędzia.
-
Dziękujemy za grę!- krzyknęliśmy jednocześnie.
Po
raz ostatni skinąłem głową Tsugawie, po czym wraz z senpaiami
wróciłem na ławkę. Chwyciłem mój ręcznik i otarłem twarz z
potu.
-
Wygląda na to, że też już skończyli – powiedział Kagami,
patrząc w kierunku grupy zawodników Shuutoku i Ginbo. Tablica
wyników wskazywała 113:38 dla tych pierwszych.
-
Masz rację – mruknąłem, również tam spoglądając.
-
Zbieramy się do szatni!- zawołała Riko.- Ruchy, chłopaki.
Zabrałem
swój ręcznik oraz napój, poczekałem na Kagamiego i razem
ruszyliśmy za naszymi kolegami.
-
Załóżcie coś na siebie, żeby się nie przeziębić –
powiedziała Riko.- Rozciągnijcie się też trochę i nie
zapomnijcie przyjąć jakichś aminokwasów na zmęczenie! Zrobię
wam też masaż stóp, więc zdejmijcie buty!
Założyłem
na siebie drużynową kurtkę i westchnąłem cicho. Jakoś nie
bardzo miałem ochotę na masaż robiony przez trenerkę. Wiedziałem,
że to nie miało żadnego podtekstu, ale o wiele bardziej
rozluźniłbym się, gdyby zrobił go za nią Kagami.
Który,
nawiasem mówiąc, drzemał na ławce, opierając się o szafki. Nic
dziwnego. Nie dość, że zapewne nie spał całą noc, to jeszcze
tak bardzo zmęczył go mecz przeciwko Seiho. Lepiej żeby odpoczął
i zyskał siły na Shuutoku.
Ponieważ
ci będą zdecydowanie gorszym przeciwnikiem.
-
Ej, Kagami, nie rozgrzejesz się śpiąc!- powiedziała Riko.
-
W porządku, zostaw go – powiedział z uśmiechem Hyuuga.
-
Przeważnie nie ma takiego doła po meczu – mruknął Izuki,
popijając mleko.
-
To pewnie dlatego, że zdobył cztery faule – powiedział Koganei.-
Nie powinien się tak tym przejmować.
-
Twój ostatni faul też był dość niespodziewany – zauważył ze
śmiechem Tsuchida.
-
Może na swój sposób czuje się za to odpowiedzialny – mruknął
Hyuuga.- Poza tym, nie wydaje mi się, żeby on spał. Wygląda to
raczej tak, jakby oszczędzał każdą możliwą cząstkę energii na
następny mecz.
-
Przepraszam, muszę skorzystać z toalety – powiedziałem.
-
Ah, ja też, idę z tobą – rzekł Koganei.
Skinąłem
lekko głową i razem wyszliśmy z szatni. Na szczęście nie trudno
było odnaleźć łazienki, znajdowały się ledwie kilka metrów
dalej.
Kiedy
weszliśmy do środka, moją uwagę przykuł stojący przy umywalce
chłopak – był nim wcześniej poznany kolega Midorimy, Takao.
Spojrzał na mnie w lustrze i uśmiechnął się.
-
Hej.
-
Witam – mruknąłem.
-
Hm, starszoklasista?- zagadnął, odwracając się i powoli ruszając
ku wyjściu.- Chodzicie razem do toalety, co? Ahh, już nie mogę się
doczekać naszego meczu!
-
Yyy… Taa… - bąknął Koganei, patrząc za nim.- Hmm… jakiś
taki dziwny, no nie?
-
Czy ja wiem – westchnąłem.- Nie znam go, ale na pierwszy rzut oka
wydaje się być dość interesujący. Wygląda na to, że on i
Midorima-kun przyjaźnią się ze sobą.
-
Ty i ten cały Midorima byliście jakimiś bliskimi znajomymi?
-
Zdecydowanie nie – odparłem, podchodząc do pisuaru.- To nie tak,
że go nie lubiłem, ale też niespecjalnie lubiłem. Zachowywałem
co do niego pewnego rodzaju dystans, z wzajemnością zresztą. Poza
tym, sam przyznał mi, że mnie nie lubi.
-
Eh?! N-niezbyt to miłe…
-
Nie przejmuję się tym, w końcu na chwilę obecną można
powiedzieć, że jesteśmy wrogami. Nie wspominając o tym, że w
gimnazjum nasze relacje również nie układały się najlepiej.
-
Rozumiem. A co z resztą z Pokolenia Cudów?
Przełknąłem
ślinę, zamilkłszy na krótką chwilę. Wolałbym uniknąć
odpowiedzi na to pytanie, ale nie miałem ku temu dobrych powodów.
-
Z resztą na pewno dogadywałem się lepiej, niż z Midorimą-kun –
odparłem w końcu.- Ale każdy z nich miał swoje wady i zalety, i,
jak każdy inny człowiek, za jedno był lubiany, za drugie nie.
-
Ahaha! Też prawda, wiem coś o tym.
-
Zaczekam na zewnątrz – powiedziałem cicho, myjąc szybko ręce i
wychodząc z łazienki. Miałem nadzieję, że nie wrócimy już do
tego tematu. Nie miałem ochoty wspominać moich starych znajomych, a
szczególności tego jednego.
Wystarczyła
mi myśl, że jeśli pokonamy Shuutoku, w końcu przyjdzie się nam z
nim zmierzyć.
Miałem
nadzieję, że do tego czasu uda mi się pozbierać do reszty i
dzielnie stawię mu czoła.
Mamy już okrogłe 10 rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńBez akapitów też jest dobrze xD
Podziwiam to, że chce ci się pisać te wszystkie animcowe dialogi...
Czekam na bardziej ekscytujący moment tego meczu
Głasiająca psa,
Yew S.
*turlu, turlu*
OdpowiedzUsuńWygrany meczyk, wow
Kagami taki najarany, wow
Tak bardzo zue wspomnienia o Aho
Kuroko bardzo zmartwiony
wow wow
NIE PYTAJ
lekarz i trzydziesto metrowa kolejka TT.TT
JA CHCĘ JUŻ NEXTA, niech Kagami poprzytula się do Kurokosia, co?
*słodkie, smocze oczy*
NICH GEJOZA BĘDZIE Z TOBĄ i dopisuj Ci podczas pisania xD
Btw, moje opowiadanko się pisze :D
Yay, czekam z niecierpliwością <3 *-*
UsuńJuż nie pamiętam co będzie w następnych rozdziałach.... *zerka* Hmm...o! Ekhe, ekhe! *krztusi się*. 12 chapter Ci się spodoba w takim razie :D
Pozdrawiam cieplusioo ^^
Nie krztuś się, bo kto wstawi?
UsuńJuż nie mogę się doczekać, trzebaby se poprawić humor, bo właśnie mam załamkę przez 8 odc Tengen Toppa Gurren Lagann TT.TT
BUEEEEEEEH.
A btw kiedy następny? :)
Jestem bardzo niecierpliwym smokiem xD
Wszyściuśko masz w "Kalendarzu Wydawniczym" napisane :D Wszyściuśko, aż do połowy maja xD
UsuńJej 10-ty rozdzial \(*0*)/
OdpowiedzUsuńBrak akapitów nie przeszkadza :)
Odliczam dni do next'a *-*
Weny!
~Deirdre która już nie wali z anonimca xD
PS: Poprzysięgłam sobie że będe cierpliwie czekac na "Black Game" ale troche mi nie idzie ;-;
Przepraszam ;_; Mam ostatni tydzień szkoły, a potem dwa tygodnie ferii, więc na pewno będę pracować nad tym opkiem i w przyszłym tygodniu na pewno się pojawi! ;_;
UsuńJej dziekuje *-*
OdpowiedzUsuńTylko znajdz czas na odpoczynek nie zameczaj sie za bardzo :)
No popatrz tez mam ostatni tydzien szkoly ;-;
Kraków pozdrawia :*
~Deirdre