Laleczka Akashi
-
Pif-paf!
-
Pif-pif-paf!
-
Paf-paf!
-
Czy musimy krzyczeć to, kiedy strzelamy, do cholery?!-
wrzasnął zdenerwowany Aomine, wychylając się zza blaszanego kosza na śmieci i
strzelając w kierunku groźnego przestępcy, kryjącego się za samochodem.
-
Mnie nie pytaj, durniu!- wrzasnął tamten.- Haizaki, nie
zostawiaj mnie tu, ty draniu!
-
W11 dla 007 Bond, zgłoś się!- krzyknął Aomine do
krótkofalówki.
-
O co chodzi, detektywie Ahomine?
-
Ścigam właśnie mordercę, Akashiego Seijurou! Mam go na muszce!
-
Tak?- westchnął znudzony głos.- Myślałem, że dziś założyłeś
krawat.
-
Co...? Nieważne! Przyślijcie pomoc, podejrzany kieruje się
ulicą, na której jestem! Bez odbioru!
-
Ale...
Aomine odrzucił krótkofalówkę za
siebie.
-
Pif-pif!
Trafił. W nogę. Przestępca zaklął
soczyście i, kulejąc, sprintem pokonał odległość
dzielącą go od sklepu z zabawkami. Strzelił w zamek, a ten
trzasnął głośno. Akashi wbiegł do środka i ukrył się między regałami.
Aomine ruszył za nim i wtargnął
do sklepu, wpadając wprost na stos poukładanych
kartonów z lalkami. Zaklął cicho, odszukał swój pistolet,
który wypuścił z ręki, wstał pospiesznie i rozejrzał się, machając bronią w
prawo i lewo.
Pusto.
-
Gdzie jesteś?!- krzyknął.
-
...Mam ci odpowiedzieć?
-
Tak!
-
Eh...obok... mini-stacji kolejowej...?
-
Nie ruszaj się! Już idę!
-
...
-
Prawo, czy lewo?
-
A gdzie jesteś?
-
Przy wejściu, dopiero weszłem.
-
Mówi się „wszedłem”, ciemna pało!
-
Zamknij się, rasisto! Czekaj no, aż ci wpakuję kulkę w twoją
białą dupę, ty białasie!
-
I kto tu jest rasistą?!
-
Gdzie ta durna kolejka?! Nie widzę jej!
-
Jak ci strzelę między oczy, to idź prosto.
-
Oke...co? Robisz ze mnie idiotę?! Za obrażanie policjanta na
służbie grozi...!
Strzał. Kula świsnęła tuż obok
niego, na szczęście nic mu się nie stało. Odwrócił się
szybko w kierunku, z którego nadleciała i strzelił.
Akashi dostał w pierś. Chwycił
się za nią z krzykiem i zatoczył się do tyłu.
-
Dostałeś?!- zawołał Aomine.
-
T-ta...
Seijurou poczłapał między
regałami, po drodze zrzucając z nich zabawki. Słyszał, jak
Aomine dyszy ciężko i wywraca się non stop, potykając o
kolejne pudełka. Zaklął cicho i upadł na ziemię.
-
Cholera...potrzebuję...pomocy...- mruknął cicho, patrząc na
leżącą przed nim lalkę-chłopca.
Była wielkości nastolatka, jedno
oko miała czerwone, drugie zaś żółte, oraz krótkie,
czerwone włosy. Pudełko, w której została uwięziona,
informowało wszem i wobec, iż jest to interaktywna zabawka „Dobry Kolega”.
Akashi przygryzł wargę, przypominając sobie, czego się nauczył.
Stękając,
wyjął ją z opakowania i położył dłoń na jej czole. Zaczął szeptać cicho
zaklęcie, bo przecież idiotyzmem było je wymawiać głośno, skoro niedaleko
buszuje policjant.
Nad nimi
rozległy się głośne dźwięki błyskających piorunów. Wraz z wymawianymi przez
Akashiego słowami, stawały się one coraz głośniejsze.
A potem
wszystko rozbłysło, jeden z piorunów wtargnął przez szklany sufit do sklepu.
Tak powstał
Wielki Wybuch.
***
Kuroko był
właśnie w trakcie przygotowywania śniadania dla swojego taty, kiedy w telewizji
puścili reklamę o interaktywnej lalce „Dobry Kolega”. Tetsuya nie był nią zbyt
zainteresowany, wiele razy już widział tę reklamę, dlatego wrócił do posiłku.
-
Fasolki wszystkich smaków...- mruknął, wsypując kolorowe
fasolki do miseczki.- Zsiadłe mleko...- Teraz dodał do niej mleko.- Sól...-
Wsypał trzy duże łyżki soli i zamieszał.- Uhm...no tak, grzanki.
Odwrócił się do tostera i wyjął z
niego murzyńskie tosty. Położył na talerzyku, a następnie
posmarował grubą warstwą pasty czosnkowo-cebulowej. Do
przygotowanej szklanki wlał, jak sądził, sok pomarańczowy, a następnie ułożył
wszystkie naczynia na tacy i zaniósł do pokoju ojca.
-
Tato-kun, wstawaj. Już 5:00.
Niestety, jego tata nawet się nie
ruszył.
Tetsuya westchnął cicho, odłożył
tacę na stoliku nocnym i odchrząknął.
-
Tato-kun, odpadł mi penis.
-
KUROKOCCHI, NIEE!- wrzasnął Kise, podrywając się z łóżka
gwałtownie, i natychmiast chwytając syna za ramiona.- Pokaż, synku!
-
Żartowałem – warknął Kuroko, wyrywając się z jego objęć i
podając mu tacę.- Proszę, zrobiłem ci śniadanie.
-
Oh...Kurokocchi, jesteś taki kocha...- Kise spojrzał tępo na
przygotowany przez syna posiłek i uśmiechnął się krzywo.- Dz-dziękuję,
kochanie. Tatuś to zje...trochę później, dobrze?
-
Nie.- Kuroko spojrzał na niego groźnie.- Mówisz mi to za
każdym razem, a i tak nie jesz. Dziś są moje urodziny, Tato-kun. Zrób, o co cię
proszę.
Kise przełknął głośno ślinę i
spojrzał raz jeszcze na swoje śniadanie. Wolał nie wiedzieć,
skąd w misce znalazły się fasolki wszystkich smaków, które
przywiózł z Londynu, skoro wczoraj, spróbowawszy jednej, natychmiast wyrzucił
całe opakowanie.
Do sedesu.
I chyba nie spłukał.
-
Uhm...wszystkiego najlepszego, synku!- powiedział Kise,
odkładając tacę na stolik nocny.- Chodź no tu do mnie! Nie dostałeś
urodzinowego buziaka w brzuszek!
-
Tato-kun, takie rzeczy były zabawne, kiedy miałem 5 lat –
mruknął Kuroko.- A teraz chcę prezenty.
-
Yyy...no dobrze...Chodźmy, otworzysz je.
Kise wyczołgał się z łóżka, i,
pełznąc po podłodze, udał się za synem do salonu, gdzie, na
parapecie, leżały dwa prezenty: jeden mały, drugi duży.
-
Najpierw otwórz mały.
-
Nie – odparł Tetsu, rozdzierając świąteczny papier z dużego,
prostokątnego pudła.
Kiedy go otwarł, zamrugał kilka
razy.
-
To...
-
I jak ci się podoba?- Kise uśmiechnął się promiennie,
wyciągając z pudła zimowe rękawiczki.- Zobacz, jakie urocze! Z pieskami!
-
Wolę nie otwierać tego małego – westchnął Kuroko.
-
Oh...synku – westchnął Kise.- Wiem, że chciałbyś tę
interaktywną lalkę, którą reklamują w telewizji, ale w tym miesiącu nie udało
mi się na nią odłożyć.
-
Tato-kun, ile płacisz za czynsz?
-
Eh...?
-
Ile płacisz miesięcznie za to mieszkanie?
-
500,000 jenów.
-
A ile wydajesz na rachunki?
-
Nie wiem, też coś koło tego.
-
A ile wydajesz na swoje kosmetyki?
-
...
-
Też coś koło tego, prawda?
-
Oh, Kurokocchi...na pewno ci ją kupię! Obiecuję!
-
Jasne.
-
Uhm...idź się ubrać, skarbie. Zawiozę cię do przedszkola.
-
Ale ja jestem już w liceum, Tato-kun.
Kise jednak, zajęty dołowaniem
się nad szczerością i spostrzegawczością syna, człapał
powoli w kierunku swojej sypialni.
Pora zadbać o syna!
-
No i, rozumiesz, muszę mu ją kupić – westchnął Kise.- Ale ona
kosztuje aż 100,000 jenów!
-
To się świetnie składa, Kise – powiedział jego przyjaciel,
Hanamiya, wkładając do kieszeni kilka bransoletek i łańcuszków pereł, których
sprzedawaniem zajmował się Kise.- Właśnie widziałem jednego handlarza, takiego
wiesz, bezdomnego, który miał na wózku tę lalę. Powiedziałem, że cię zaraz
przyprowadzę. Sprzeda ci taniej.
-
Oh, serio?! Kurokocchi będzie wniebowzięty! Szybko, chodźmy
więc do niego!
-
Eh? A możesz opuścić stanowisko pracy?
-
Olać stanowisko pracy, no ruchy, bo zwieje!
Hanamiya wzruszył ramionami i
poprowadził Kise klatką schodową na zewnątrz.
Wskazał palcem ubranego w kilka warstw bezdomnego z wózkiem
z supermarketu, na którym woził przeróżne graty.
-
Ej, ty!- krzyknął Kise, podbiegając do niego.- Chcę kupić tę
lalkę!
Bezdomny odwrócił się do niego i
zmierzył go spojrzeniem.
-
A ile mi za nią dasz, nanodayo?
-
Ile chcesz?- Kise sięgnął po portfel.
-
230,000 jenów – powiedział siedzący w wózku drugi bezdomny,
którego Kise wziął za jedną z rzeczy do sprzedania.
-
Co?- Hanamiya uniósł lekko brew.
-
Dobra, zgoda.- Kise wyjął plik banknotów, odliczył je i podał
bezdomnemu. Ten prychnął z pogardą, schował pieniądze, wcisnął mu pudło z lalką
i odjechał. Drugi bezdomny pomachał mu z radosnym uśmiechem.
-
Oh, rany, Kurokocchi oszaleje!
-
Czy ty właśnie przypadkiem nie przepłaciłeś?- zapytał
Hanamiya.- W sklepie mogłeś dostać ją za 130,000 jenów MNIEJ.
-
Wyobrażam sobie jego reakcję...pewnie mnie przytuli mocno i
powie, że mnie kocha....hehehehe....
-
Nieważne – westchnął Hanamiya, kręcąc głową.- Wracajmy do
twojej roboty, bo jak Kasamatsu eknie, że zwiałeś, to nieźle ci się dostanie.
Musiał pociągnąć za sobą Ryoutę,
który stał z pudłem w objęciach, z rozmarzonym
spojrzeniem i śliniąc się do swoich myśli.
Kiedy wrócili, kierownik
Kasamatsu stał już przy ladzie, ze złością stukając o nią
palcami. Gdy tylko spostrzegł blondyna, natychmiast do niego
podbiegł i strzelił go pięścią w twarz.
-
Co to ma być za opuszczanie stanowiska pracy podczas godzin
pracy?!- wrzasnął.- Brakuje kilku łańcuszków i bransoletek!- Hanamiya zaczął
cicho pogwizdywać, odwracając głowę.- Zapłacisz za to ze swojej pensji, ty kupo
żółtego gówna! Bierz się do roboty i dzisiaj zasuwasz na nocnej zmianie, bo
Moriyama się rozchorował!
-
Eh?! A-Ale Kurokocchi ma urodziny...!
-
A ch($@% mnie twój Kurokocchi, on i tak cię nie lubi!
Kasamatsu odszedł, dumnie
stąpając po czerwonym dywanie w samych skarpetkach.
-
C-co ja mam teraz zrobić?!- jęknął Kise.
-
Spokojna głowa, ja się zajmę młodym – powiedział Hanamiya,
klepiąc go po ramieniu.
-
Naprawdę to zrobisz?!- Ryouta spojrzał na niego świecącymi
oczami.
-
Jasne, za parę stówek.- Hanamiya wzruszył ramionami, dumny ze
swojej dobroduszności.- O nic się nie martw, Kise!
-
Dziękuję.- Ryouta skinął głową i uśmiechnął się.- Jesteś
cudownym przyjacielem!
Gdy tylko Kise, wraz ze swoim
synkiem Kurokocchim, weszli do mieszkania, mężczyzna
zrzucił z siebie płaszcz i, z szerokim uśmiechem, poszedł do
salonu, gdzie Tetsu rozsiadł się już wygodnie i włączył telewizor.
-
Kurokocchi, kochanie, skarbie, misiu, spójrz, co tu dla ciebie
mam!
-
Tato-kun, mówisz, jakbym był twoją kochanką – mruknął Kuroko.
-
A-ależ Kurokocchi!- Kise zarumienił się i machnął ręką w jego
kierunku.
Kuroko przełknął ślinę, starając
się nie szukać wzrokiem czegoś, czym mógłby rzucić w
swojego ojca.
Tymczasem Ryouta podszedł do
niego z wielkim opakowaniem i podał mu je. Tetsu,
trochę niepewnie, odebrał je i rozpakował.
Ze zdumienia aż rozchylił usta.
-
Tato-kun...- szepnął.
-
Tak?- Kise uśmiechnął się promiennie.
-
Czy to...
-
Mhm?~
-
Czy to naprawdę...?
-
Mhm!
-
Czy to naprawdę jest...zestaw zabawek do seksu analnego?
-
CO?!
Kise podbiegł natychmiast do
niego i zajrzał do pudła. Faktycznie, leżał w nim niemały
zestaw różnej wielkości dildo, wibratorów, kulek analnych, a
nawet kajdanki z czarnym kiciusiem, bicz i lateksowe majtki w kilku kolorach.
-
Kur, nie to pudło!- Kise chwycił pakunek i zniknął w
korytarzu. Po chwili wrócił z drugim, tego samego rozmiaru i podał synowi.- To
ten! O tamtym zapomnij, synku!
Kuroko nie skomentował tego.
Zdarł papier z pudełka, w którym kryła się...interaktywna
lalka, którą tak bardzo chciał!
-
Oh – szepnął, patrząc na nią, zachwycony.
-
I co? I co, szczęśliwy?!- Kise był chyba bardziej uradowany od
niego.
-
Tak...dziękuję, Tato-kun!- powiedział Kuroko, posyłając mu
lekki uśmiech, a potem znów spojrzał na lalkę.- Witaj, dobry kolego!
Lalka mrugnęła powiekami i
spojrzała na niego.
-
No cześć, przystojniaku. Zabawimy się?
-
Eh?- Kise potrząsnął głową, zdawało mu się, że się
przesłyszał. Spojrzał pytająco na syna, jednak ten, zauroczony, wpatrywał się w
lalkę z uśmiechem na twarzy.- K-Kurokocchi...?
-
Jest idealna!- szepnął Tetsu.
Wtem rozległ się głośny dzwonek
do drzwi. Kise przygryzł wargę i, wciąż zerkając na
syna, poszedł otworzyć.
-
Oh, Hanamiya...- mruknął.
-
Yo. Przyszedłem zająć się młodym – powiedział jego przyjaciel,
wchodząc do mieszkania i kierując się od razu do salonu, gdzie Kuroko przytulał
właśnie swoją lalkę. Ujrzawszy Hanamiyę, spojrzał na niego groźnie i ścisnął ją
mocniej.
-
Kurokocchi, ja muszę iść na nocną zmianę – westchnął Kise.- Przepraszam,
skarbie, ale taka praca...zostaniesz z wujkiem Hanamiyą, dobrze?
-
Wujek Hanamiya się tobą zajmie – mruknął Makoto, wyciągając z
siatki butelkę wina, kieliszek i kilka świeczek.
-
No dobrze, w takim razie ja lecę – westchnął Kise.- Jeszcze
raz ci dziękuję, Hanamiya! Wrócę za kilka godzin, bawcie się dobrze.
-
Oh, oczywiście.- Hanamiya posłał mu uśmiech, a kiedy Ryouta
wyszedł, zatrzasnął za nim drzwi i przekręcił klucz w zamku.- No to co robimy,
Tetsu?
-
Akashi-kun mówi, że chce pooglądać telewizję – mruknął Kuroko.
-
Kim jest Akashi?
-
To jest Akashi-kun.- Kurko wskazał na swoją lalkę.
-
...jasne, skarbie.- Hanamiya uniósł lekko brew.- Idź umyć
zęby, i wróć szybko do mnie. Będę tu czekał. No, ruchy – ponaglił go, kiedy
Kuroko w dalszym ciągu siedział na kanapie i patrzył na niego spod byka. W
końcu z westchnieniem odłożył Akashiego na bok, włączył mu telewizor i pobiegł
do łazienki.
Hanamiya westchnął, przeczesując
dłońmi włosy. Zabrał wino i kieliszek do kuchni,
postawił na ladzie i zajrzał do lodówki w poszukiwaniu
jakiejś przekąski.
Właśnie miał wyjąć kabanosy,
kiedy usłyszał jakiś hałas. Zmarszczył brwi i zamknął
powoli lodówkę. Udał się wolnym krokiem do salonu.
-
Tetsu, myjesz ząbki?- zawołał.
-
Mhm!
Wyprostował się. Coś było nie
tak. W salonie czegoś mu brakowało. Rozejrzał się wokół
siebie, ale nie znalazłszy niczego, wzruszył ramionami i
wrócił do kuchni, akurat w momencie, kiedy usłyszał, że coś spadło.
Na podłodze rozsypany był jakiś
biały proszek, być może mąka. Hanamiya zmarszczył
brwi, rozejrzał się i tutaj. Nic, prócz cichego śmiechu, nie
wydało mu się podejrzane.
-
Halo?- mruknął.- Ktoś tu jest?
-
Nie.
-
Aha.- Skinął głową, uspakajając się.
Podszedł znów do lodówki, ale
słysząc, że ktoś kroczy za nim, odwrócił się i...zobaczył
nadlatujący mały młotek, który trzasnął go prosto w czoło.
Uderzenie było tak silne, że
Hanamiya poleciał kilka metrów do tyłu i wypadł przez okno,
rozbijając je. Krzycząc, spadł na dół, na dach jakiegoś
samochodu.
Dla niego był to już koniec.
Kise
dopiero co wysiadł z autobusu na swoim przystanku i pomachał obcym ludziom w
nim siedzącym, którzy pokazali mu środkowy palec. Kiedy pojazd odjechał, jego
oczom ukazał się widok dość zaskakujący: mnóstwo wozów policyjnych, jedna
karetka, kilka wozów telewizyjnych i jeden ekipy Scooby Doo.
-
Kurokocchi!- wykrzyknął, przerażony, ruszając biegiem przez
ulicę.
Wtargnął do mieszkania pełnego
policjantów i rozejrzał się dziko.
-
Kurokocchi!- zawołał, biegnąc do jego pokoju. Nie było go.-
Kurokocchi!- Pobiegł do kuchni.- Kurokocchi!- Do salonu. Potem do łazienki. Na
balkon. I znów do salonu.
-
TATO-KUN!- wydyszał Kuroko, stojący przy drzwiach.
-
Kurokocchi, szukałem cię!- Kise wziął go w objęcia i
przytulił.
-
Bie...biegałem za tobą...- wydyszał Tetsuya.- Ale mnie nie
widziałeś...
-
Oh, skarbie...co tu się stało?!
-
Pan Kise?- Podeszło do nich dwóch mężczyzn: jeden wysoki,
ciemnoskóry, drugi zaś niski i blady jak ściana, trzęsąc się lekko. Odezwał się
ten pierwszy.- To mój partner, detektyw Sakurai Ryuu, a ja jestem detektyw
Aomine Daiki, chciałbym z panem...- Aomine urwał, kiedy Kise podniósł się i
spojrzał na niego wielkimi, błyszczącymi oczami. Poczuł rumieńce na twarzy.-
Po...porozmawiać – dokończył cicho.
-
Co tu się stało, panie Aominecchi?- szepnął Kise.
-
No więc...- Daiki odchrząknął głośno.- Pana przyjaciel...kaputnął.
-
Proszę?
-
No, wie pan...kopnął w kalendarz.
-
W kalendarz?- Kise zmarszczył brwi.- Ale po co?
-
Znaczy, miałem na myśli, że, no...wącha kwiatki od spodu.
-
Uhm...te z doniczki, stojące na parapecie w kuchni?
-
Źle mnie pan rozumie, panie Kise...- mruknął Aomine,
przestępując z nogi na nogę.- Bardziej chciałem powiedzieć, że...no wie pan, on
już jest...no, po drugiej stronie.
-
Po drugiej stronie czego?
-
Świata.
-
Świata?
-
Tak, świata. No wie pan, jest już w zaświatach.
-
Obawiam się, że nadal pana nie rozu...
-
NO NIE ŻYJE NO! WYPADŁ PRZEZ OKNO W KUCHNI I LEŻY NA MASCE Z
ROZWALONĄ GŁOWĄ, MÓZG SIĘ ROZBRYZGNĄŁ PO ULICY, KREW WYPŁYWA Z DZIURY W GŁOWIE,
NO NIE ŻYJE, KURDE!
-
O MÓJ BOŻE!- wrzasnął Kise, zatykając usta dłońmi.
-
No...- Aomine skinął głową, uspakajając się.- Musimy
porozmawiać o okolicznościach.
-
J-jakich okolicznościach?- jęknął blondyn.
-
No bo wówczas w domu był tylko pana syn i...
-
Kurokocchi tego nie zrobił!
-
Nie zrobiłem tego.- Kuroko potwierdził, skinąwszy z powagą
głową.
-
Spokojnie, nie podejrzewamy pana syna – powiedział Aomine.
-
N-nie?- zapytał jego partner, Sakurai, patrząc na niego
zaskoczony.
-
Nie.
-
A...a kogo, przepraszam?
-
Podejrzewam, że to lalka Kuroko, o której nam opowiadał.
-
Jesteś, przepraszam, idiotą?- zapytał Sakurai.- To są,
przepraszam, bzdury. Lalka, która, przepraszam, zabija?
-
T-też mi się to wydaje dziwne – mruknął Kise, obejmując syna.-
Ale wiem, że Kurokocchi nie zrobił nic złego!
-
Nie zrobiłem – znów potwierdził Tetsu, kręcąc głową i patrząc
uważnie na Aomine.- Nie zrobiłem nic. Proszę zapamiętać, ja jestem niewinny.
-
Yyy...jasne...
-
Naprawdę jestem niewinny.
-
Rozumiem.
-
Mówię POWAŻNIE. Chcę się upewnić, że pan rozumie.
-
NO TAK, ROZUMIEM!
-
Tato-kun, ten pan na mnie krzyczy...
-
Proszę nie krzyczeć na mojego synka!- fuknął Kise, patrząc na
niego złowieszczo.
-
P-przepraszam pana...
-
A tak w ogóle, to proszę się stąd wynosić! Właśnie zmarł mój
przyjaciel, potrzebuję spokoju! Muszę się zająć synem, nie widzi pan, że
jesteśmy w szoku?!
-
Tak, jestem w szoku.- Kuroko pokiwał poważnie głową.- Ja tego
nie zrobiłem, dlatego jestem w szoku.
-
Dobra, Ryuu, chodźmy.
-
Nie mów do mnie, przepraszam, po imieniu, kiedy jesteśmy,
przepraszam, w miejscu publicznym. To mnie, przepraszam, zawstydza!
-
Przestań w końcu, przepraszam, tyle przepraszać!- warknął
Aomine, a potem spojrzał na niego tępo.- No widzisz, ty cholero?! Zarażasz tym
przepraszaniem!
-
P-przepraszam!
-
Idziemy. D-do widzenia, panie Kise. Proszę do mnie zadzwonić,
w razie kłopotów...albo, gdyby chciał pan pogadać, czy...s-spotkać się...
-
Do widzenia – mruknął Ryouta, zamykając za nim drzwi.
Mieszkanie stało się puste.
-
Tato-kun, ale ty mi wierzysz, prawda? Ja nie zrobiłem nic
złego!
-
Oczywiście, synku! Przecież nie mógłbyś zrobić czegoś tak
strasznego!
-
Tak, właśnie...właśnie.
-
No dobrze, czas spać, kochanie. Zapomnijmy o tym zdarzeniu.
Gdzie jest twoja lalka?
-
Akashi-kun czeka na mnie w łóżku.
-
Chodźmy – westchnął Kise, prowadząc Kuroko do jego pokoju.
Weszli do pomieszczenia, Ryouta
zapalił światło, a Tetsu od razu podszedł do łóżka i
odsunął kołdrę. Kise patrzył na niego, dość niepewnie.
-
Ehm...Kurokocchi?
-
Tak, Tato-kun? Jestem niewinny.
-
Tak, wiem, skarbie, ale...dlaczego twoja lalka jest...naga?
-
Po zniknięciu wujka Hanamiya-kuna zrobiło mu się gorąco –
wyjaśnił Tetsu, układając się wygodnie.- Zgaś światło, proszę.
-
Dobrze... A...a może chcesz dziś spać ze mną?
-
Nie, wolę z Akashi-kunem.
-
Uhm...jasne.- Kise pociągnął lekko nosem.- No dobrze.
Dobranoc, kochanie.
-
Dobranoc, Tato-kun. Nie wchodź tu w nocy, proszę.
-
Eh? Dlaczego?
-
Ponieważ możesz obudzić Akashi-kuna!
-
Ah, no tak, no tak.- Kise pokiwał głową.- Eh...dobranoc. Śpij
dobrze.
-
Mhm.
Kise zgasił światło i zamknął
cicho drzwi. Poczłapał powoli do swojej sypialni, a tam
usiadł na łóżku i westchnął cicho.
To był męczący dzień.
-
No dobrze, kochanie, to ja cię zostawiam i pędzę do pracy –
westchnął Kise, odprowadzając syna pod drzwi liceum.- Przyjadę po ciebie po
zajęciach, dobrze?
-
Dobrze, postaram się wrócić.
-
Eh?
-
Znaczy...będę czekał. Cześć, do potem!
Kise zamrugał, patrząc na Kuroko,
który zniknął za drzwiami szkolnego budynku ze
swoją lalką w objęciach. Westchnął cicho, pokręcił głową i
biegiem pognał do taksówki.
Chwilę później drzwi otworzyły
się powoli. Kuroko rozejrzał się na prawo i lewo, a kiedy
upewnił się, że teren jest czysty, odszedł w kierunku stacji
kolejowej.
W pociągu na szczęście nikt nie
zwracał na niego uwagi. Właściwie to nikt nigdy nie
zwracał na niego uwagi, był już więc do tego przyzwyczajony.
Zabawnie był kopnąć wielkiego grubasa w tyłek i nazwać go dość nieładnie, a
potem uciec i patrzeć, jak wyżywa się na najbliżej stojącej osobie, którą
podejrzewa o te czyny.
Kilka stacji dalej, słuchając
instrukcji, wysiadł z pociągu i udał się wprost do starej
dzielnicy, która w większości wyglądała jak wysypisko
śmieci, jedynie kilka domów tutaj stało. Posadził swoją lalkę na krześle i
westchnął cicho.
-
Czy to tutaj, Akashi-kun? Poczekaj tu, proszę. Muszę iść się
załatwić.
Kuroko odszedł na moment i
schował się za jakimś wielkim meblem, tak zniszczonym, że
aż nie potrafił go rozpoznać.
Tymczasem w domu stojącym nieopodal,
na kanapie drzemał smacznie Haizaki, drapiąc
się po podbrzuszu. Ostatnio nie miał okazji spotkać się z
żadną ze swoich koleżanek, dlatego też to i owo trochę go swędziało.
Nagle usłyszał jakiś trzask,
dochodzący z kuchni. Otworzył raptownie oczy i podniósł się
powoli z kanapy, wyjmując zza poduszki broń. Upewnił się, że
jest w niej jeszcze kilka naboi, a potem ruszył na zwiad.
Powoli, kroczek po kroczku, szedł
powoli korytarzem, zaglądając na schody, do schowka,
a potem do pokoiku, w którym trzymał wszystkie graty, takie
jak stary rower i wieżę stereo. Niczego nie znalazł.
-
Wyjdź, gówniarzu...pokaż się – szepnął, podchodząc do
zamkniętych drzwi kuchni.
Kopnął je i ruszył do przodu,
jednak te, o dziwo, nie otwarły się od jego kopniaka, dlatego
też przywalił czołem w solidne drewno. Zaklął głośno i
kopnął je znowu, raz, drugi, trzeci, aż w końcu wypadły z zawiasów, upadły na
ziemię. Haizaki uśmiechnął się drwiąco i przekroczył próg kuchni.
Poczuł dziwny zapach.
Spojrzał na otwarty piekarnik, z
którego powoli ulatniał się gaz.
-
Przecież wyłanczałem gaz...
-
Mówi się „wyłączałem”! Bosz, kolejny idiota...
-
Co...?! Kto to powiedział?!
-
Ja, ty cholerny durniu!
-
Ja? Nie, ja niczego nie mówiłem.
-
...no debil jak nic.
-
Sam jesteś debil! Wyłaź, tchórzu! Walcz ze mną, tchórzu!
-
To ty jesteś tchórzem, Haizaki! Zostawiłeś mnie samego na
pastwę losu, a sam zwiałeś, zanim złapały cię gliny!
-
Co...A...Akashi?!
-
Tak, ty durna pało, a teraz giń w męczarniach za to, żeś mnie
opuścił!
Nagle Haizakiego odrzuciła jakaś
tajemnicza siła i wpakowała wprost do piekarnika.
Zaraz za nim powędrowała zapałka.
Kuroko usłyszał eksplozję, ale
nie przerywał swojego zajęcia. W nocy nie miał czasu iść
się załatwić, tak samo rano, przez ojca, który cztery
godziny siedział w łazience, dlatego teraz bardzo mu się chciało.
Ale, zaraz jak tylko skończył,
pognał z powrotem do krzesła, na którym zostawił swoją
lalkę. Akashi nadal na niej był.
-
Eh, zmywajmy się stąd, zanim przyjedzie policja – westchnął.-
Wygląda na to, że ktoś podłożył tam bombę!
Wziął w objęcia swoją lalkę i
odszedł, cicho stąpając po trzeszczącym śniegu.
Kise nie miał pojęcia, skąd
detektyw Aomine miał do niego numer, jednak kiedy
zadzwonił do niego i poinformował, że Kuroko jest oskarżony
o morderstwo i siedzi w areszcie, natychmiast pojechał na komisariat.
-
Tato-kun, jestem przerażony – powiedział z powagą Kuroko.
-
Oh, Kurokocchi – jęknął Kise, klękając przed nim.- Na jakiej
zasadzie go, przepraszam, podejrzewacie?!
-
Widzisz, coś narobił?!- warknął detektyw Aomine do swojego
partnera.- Teraz nawet on przeprasza! Ekhem – odchrząknął i zwrócił się do
blondyna.- Na miejscu zbrodni odnaleźliśmy ślady butów pana syna. Poza tym,
złapaliśmy go, jak uciekał.
-
Nie uciekałem, tylko biegłem na pociąg, który mi uciekł –
sprostował Kuroko.- Bo mnie złapaliście.
-
W każdym bądź razie, Kuroko przez kilka dni zostanie tutaj –
westchnął Aomine.- Przykro mi, panie Kise. To tylko tak dla pewności, proszę
się nie przejmować. O...odwieźć pana do domu?
-
Nie mogę zostać z synem?!
-
Niestety, musi porozmawiać z nim nasz psycholog. Proszę wpaść
jutro.
-
Eh...nie martw się, Kurokocchi, tatuś cię z tego wyciągnie,
tak?
-
Czyli zostanę tu na zawsze – westchnął Kuroko.
-
Nie!- Kise pokręcił głową.- Zobaczysz, zrobię wszystko!
Niedługo się zobaczymy.
Ucałował syna w czoło, przytulił
go mocno, a potem zabrał lalkę, która niestety nie mogła
zostać przy Tetsuyi, i wrócił do domu.
Położył lalkę na kanapie w
salonie i spojrzał na nią z westchnieniem.
-
I co ja mam teraz zrobić, Akashicchi?
Lalka mrugnęła i spojrzała na
niego.
-
Cześć, przystojniaku! Zabaw...dobra, może jednak nie. Po
prostu: cześć.
Kise zmarszczył czoło, a potem
westchnął i poszedł do kuchni, by się czegoś napić.
Nalał sobie wody z kranu i wypił
duszkiem, kiedy nagle jego uwagę przykuło pudło po
lalce. Wziął je do ręki i już chciał przeczytać, gdzie ją
zrobiono, kiedy usłyszał cichy trzask: na podłogę wypadło z pakunku opakowanie
z dwoma dużymi, grubymi bateriami.
Ryouta pisnął, odrzucając pudło
niczym robaczywego grzyba. Odwrócił się szybko,
patrząc na lalkę wciąż siedzącą na kanapie. Podszedł do niej
powoli i uniósł ostrożnie. Patrząc w jej oczy, powolutku odwrócił ją i odsunął
materiał na plecach, który powinien kryć wyjmowaną blaszkę. Niestety, nie było
jej. Przygryzł wargę, zrozumiawszy, że, jak większość takich zabawek, pewnie ma
ją na pupie. Zaczął więc ściągać lalce spodnie, kiedy ta nagle wrzasnęła dziko
i odwróciła się, uderzając go otwartą dłonią w policzek.
-
Jak śmiesz, ty chory zboczeńcu?!
-
Aaa!- krzyknął Kise, natychmiast odsuwając się od niej.-
Ty...ty gadasz!
-
Oczywiście, idioto! Przecież jestem interaktywną lalką!
-
Ale...ale...
-
Cholera – syknęła lalka.- Lalka nie powinna odpowiadać na
takie pytania...Wkopałem się...
-
Ty żyjesz!- Kise oderwał się od ściany i wskazał na lalkę
palcem.- To TY zabijałeś! A więc Kurokocchi przez ciebie siedzi w więzieniu!
-
Tetsuya nie ma z tym nic wspólnego – warknął Akashi.- Wyciągnę
go stamtąd, przestań piszczeć!
-
NIE DOTKNIESZ MOJEGO SYNA!
-
JUŻ DAWNO GO DOTKNĄŁEM! NAWET NIE WIESZ W ILU MIEJSCACH!
-
HOOO!- Kise aż się zapowietrzył, kręcąc głową i szukając
czegoś, czym mógłby przywalić lalce.- O niee...- szepnął.- Nie wybaczę ci tego
ty...ty...pustaku ty...
-
Pustaku?- powtórzył groźnie Akashi.- Uważaj na słowa! Znaj swe
miejsce, ty kupo żółtego gówna!
-
CO WY MACIE Z TYM ŻÓŁTYM GÓWNEM?!- krzyknął płaczliwie Kise.-
NIE MA TAKIEGO GÓWNA!
-
Jest! Przecież stoi przede mną!
-
Zabiję cię!
Kise chwycił jeden z pogrzebaczy
leżących przy kominku i rzucił się w stronę lalki,
jednak ta kopnęła go w brzuch i wybiegła z mieszkania. Kise
ruszył za nią, drzwi windy już się jednak zatrzasnęły. Pobiegł więc po
schodach, jednak to nic nie dało. Kiedy wybiegł na zewnątrz, Akashiego już nie
było.
Kise zaklął. Wyglądało na to, że
nie miał wyjścia – musiał znaleźć bezdomnego, który
sprzedał mu lalkę i zapytać go, jak ją zdobył.
Bezdomni kotłowali się przy
płonących blaszanych śmietnikach, poubierani w co
popadnie, nadal trzęsący się z zimna. Kise opatulił się
ciepło swoim płaszczem i zaczął przechadzać się między nimi, szukając znajomej
twarzy mężczyzny, od którego kupił lalkę.
W końcu znalazł go, stojącego
przy swoim wózku.
-
Hej, ty!- zawołał, podbiegając do niego.
-
Czego, nanodayo?
-
Pamiętasz mnie?! Kupiłem od ciebie lalkę „Dobry Kolega”!
-
Taa...coś mi świta. Czego chcesz?
-
Powiedz mi, jak ją zdobyłeś?!
-
A ile mi dasz za odpowiedź, nanodayo?
-
Eh...? Nie mam przy sobie za dużo...- westchnął Kise,
wyciągając portfel.- Proszę – podał mu banknot.
-
5,000 jenów? Nawet lizaka sobie za to nie kupię...
-
Nie mam więcej – jęknął Kise.
Bezdomny spojrzał na niego,
poprawiając swoje okulary, przełknął ciężko ślinę. Kise
zamrugał szybko.
-
Nie...masz więcej...?- stęknął bezdomny.
-
Noo...nie...
-
Ah nie masz...aha...tego...
-
No?
-
Ekhem...no więc...
-
Uhm...to ta scena, w której się do mnie dobierasz.
-
Wiem...Po prostu...jakoś tak...nie mogę się zebrać,
nanodayo...
-
M-może ja to zrobię za ciebie?- zaoferował detektyw Aomine,
pojawiając się obok nich.
-
Nie mieszaj w scenariuszu!
-
Po...po prostu pomińmy te scenę, nanodayo!- warknął bezdomny.-
Nie chcę cię dotykać!
-
Dobra, jestem za – mruknął Aomine.- Gadaj, śmieciu!- Chwycił
go za kołnierz...tego, co miał na sobie, ciężkiego do określenia.- Jak to
zdobyłeś?!
-
Zabrałem z tego sklepu z zabawkami, który ostatnio spłonął! To
jedyna lalka, która się zachowała!
-
Co...?- Aomine wybałuszył na niego oczy.
-
Detektywie Aominecchi!- zawołał Kise.
-
Chodźmy stąd, panie Kise...
Mężczyźni wynieśli się stamtąd i
wsiedli do samochodu detektywa. Ciemnoskóry odpalił
go i ruszył w kierunku domu blondyna.
-
Co się stało, detektywie? Wyglądał pan na zdenerwowanego!
-
Cóż...ten sklep, o którym mówił bezdomny ufolud...ostatnio
zginął tam pewien morderca...znaczy, zginął...no, sam go zabiłem. W obronie
własnej, oczywiście. W każdym razie, mordercą był Akashi Seijurou, pseudonim
Akashi Seijurou.
-
A...aha – mruknął Kise.- Zaskakująco różne...
-
W każdym bądź razie...przecież pana syn nazwał tak swoją
lalkę, prawda?
-
Ah, tak! Proszę pana, bo ta lalka...!
-
Jest żywa, wiem – westchnął detektyw.- Od początku wiedziałem,
po prostu przeczuwałem, że coś jest nie
tak! To moja detektywistyczna intuicja, rozumie pan? Pana syn opowiedział mi o
wszystkim i postanowiłem to sprawdzić. Jedziemy teraz do jednego z jego
przyjaciół. Wygląda na to, że to jakiś cholerny czarnoksiężnik!
Kise skinął głową i uśmiechnął
się lekko. Cieszył się, że ma przy swoim boku kogoś tak
odważnego i dobrego jak Aomine Daiki.
Szybko
dotarli na miejsce, jednak kiedy tylko weszli, przerazili się, widząc na
podłodze leżącego, krwawiącego mężczyznę.
-
Oh nie!- pisnął Kise, podbiegając do niego szybko.- Co się
panu stało?! Detektywie Aominecchi, proszę dzwonić po karetkę!
-
Aka-chin...tu był...- stęknął fioletowowłosy olbrzym.- Dał
mi...przeterminowanego batonika... Musisz...ratować swojego syna!
-
Kurokocchi jest w niebezpieczeństwie?!
-
Aka-chin...chce zjednoczyć się z nim...na zawsze! Ponieważ
ciało lalki...nie wytrzyma długo!
-
Aominecchi, zostaw ten telefon, jedziemy na komisariat! Musimy
ratować mojego syna!
-
Nie ma go tam!- jęknął fioletowowłosy.- Kuro-chin
uciekł...wrócił do domu...jedźcie...pospieszcie się...nim będzie za późno...
-
Aominecchi!- ponaglił go Kise.
Aomine spojrzał najpierw na
niego, potem na telefon, aż w końcu odrzucił słuchawkę i
wraz z blondynem pognali do samochodu.
Pędzili co najmniej 110km/h,
ignorując sygnalizację świetlną i znaki drogowe. Pędzili na
łeb, na szyję, aż w końcu znaleźli się przed blokiem Kise,
nad którym błyskały dziko pioruny.
Wypadli z samochodu i ruszyli
biegiem po schodach. W końcu dotarli do drzwi, kopali w
nie i walili pięściami, póki się nie otwarły, usłyszeli
jakieś hałasy z pokoju Kuroko, więc pobiegli tam, a w środku zastali...
Całujących się Kuroko i
Akashiego.
-
K...Kurokocchi?!
-
Oh...Tato-kun – westchnął Kuroko, patrząc na niego znudzonym
wzrokiem.- Kiepski sobie moment wybraliście.
-
Co to ma znaczyć?!
-
Nie widać?- warknął Akashi, prostując się dumnie.- Nie jestem
już lalką! Odzyskałem swoją prawdziwą postać.
-
Ale...ale...- Aomine gapił się tępo na wszystkich.- Jak to?
Jak to zrobiłeś? No i, przede wszystkim, to informuję cię, iż nie uciekniesz od
odpowiedzialności za dokonane do tej pory morderstwa...!
-
Zapewniam, że ucieknę – powiedział spokojnie Akashi.- Albowiem
w moim sercu nastało uczucie, które odmieniło mnie zupełnie.- Seijurou uniósł
dłoń Kuroko i z uśmiechem ucałował jej wierzch. Tetsuya uśmiechnął się do niego
miło.- Zmieniłem się, detektywie Ahomine. Miłość mnie zmieniła.
-
Yyy...tak, dobra, a teraz aresztuję cię w imieniu pra...
-
Nie!- krzyknął Kuroko ze złością.- Nie pozwolę na to!
Akashi-kun się zmienił i już więcej nikogo nie skrzywdzi! Biorę za to
odpowiedzialność, detektywie Aomine-kun! ...Aha! I ja jestem niewinny!
-
Co?! A...a co z tymi, którzy przez niego zginęli?!
-
To i tak były zwykłe gnidy.- Akashi wzruszył swobodnie
ramionami, obejmując Kuroko i całując go delikatnie w skroń, by go uspokoić.-
Nie ma czego żałować. Nie mieli nawet rodzin, ani przyjaciół, za którymi by
tęsknili. A Atsushi okradał społeczeństwo ze słodkości. Dostał za swoje, no ale
przecież żyje.
-
Ale on krwawił!
-
Bo ubrudził się czerwonym lukrem.
-
Ale...to co wy teraz zamierzacie?- jęknął Kise.
-
Tato-kun, chciałbym przedstawić ci mojego narzeczonego,
Akashi-kuna.
-
EH?!
-
Witam, panie Ryouta.- Akashi skłonił się lekko.- Obiecuję
należycie zaopiekować się pańskim synem.
-
Co...ale...
-
Nic z tego nie ogarniam – westchnął Aomine.
-
Cieszę się, że poznałeś nowego tatę – powiedział z uśmiechem
Kuroko, mrugając do Kise.
-
Nie, nie! Kurokocchi, ty jesteś dla mnie najważniejszy!-
powiedział prędko blondyn.
-
Nie będziemy wam przeszkadzać, wychodzimy na spacer –
powiedział Tetsu, mijając ich w drzwiach.- Ah, właśnie! Zestaw do seksu
analnego już leży na łóżku w twojej sypialni. Dobrej zabawy, Tato-kun,
Aomine-kun!
Chłopcy wyszli. Kise, zbity z
tropu, spojrzał tępo na zburaczałego na twarzy detektywa,
który unikał jego wzroku, jednak spoglądał na niego często.
-
Ekhem...- odchrząknął ciemnoskóry.- Może...może najpierw się
czegoś napijemy? Widziałem wino w kuchni i...
-
Taa – westchnął Kise, przecierając dłonią twarz.- Potrzebuję
alkoholu. Dużo alkoholu. A potem...- zmierzył spojrzeniem wysokiego, jakże
przystojnego detektywa.- Potem pomyślimy co dalej.
Aomine pokiwał głową z zapałem i
podreptał za Kise do kuchni.
Wyglądało na to, że ta sprawa
zakończy się dla niego bardzo pozytywnie.
e dl ... nie akafuri ? Ale to i tak jest cudowne. ~monte
OdpowiedzUsuńLoooooooooooool o.O
OdpowiedzUsuńAle to były jaja! I to razy cztery! Uśmiałam się jak wariat:-)
Genialne, ale takie pytanko, kiedy kolejny chapek Kuroko no yaoi? :3
Pozdrowonka;-)
Pracuję nad nim...;_; Ale powoli, bo nauczyciele zawalają mnie sprawdzianami i muszę więcej czasu poświęcać nauce ;_;
UsuńPostaram się skończyć go jutro, ale nie obiecuję, że się jutro pojawi.
Genialne :)
OdpowiedzUsuńgenialne ( i yeeey! AkaKuro <3) "NIE DOTKNIESZ MOJEGO SYNA!"
OdpowiedzUsuń"JUŻ DAWNO GO DOTKNĄŁEM! NAWET NIE WIESZ W ILU MIEJSCACH!" - rozwaliło mnie to i ten ostatni tekst Kuraka "Ah, właśnie! Zestaw do seksu analnego już leży na łóżku w twojej sypialni. Dobrej zabawy, Tato-kun, Aomine-kun!" XDD
Teraz to juz totalna demolka w mojej glowie... Nie wiem czy wytrzymam do konca tych bajek XD
OdpowiedzUsuńNawet nie mam sily juz komentowac, bo ciagle sie chichram XD
Boskie, genialne... Nie wiem co bierzesz, pijesz, palisz, wciagasz, i co tam jeszcze, ale jest naprawde dobre XD
Twoja, jakze pozbawiona zdrowego rozsadku, czytelniczka
Yue Hoshi-Negai
Mój musk właśnie wylądował na podłodze. Zabiłaś mnie tym. Serio. To było po pristu mega. Co jak co, ale talent do rozbrajających parodii masz niebywały. Liczę na więcej.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńDOBRA! ZACZYNAMY! Ja jestem Kalte, ty jesteś Yuuki. Dwa słowa przywitania: Kocham CIĘ!
ZATEM TO MÓJ PIERWSZY KOMENT NA TYM BLOGU CHOCIAŻ NOŁLAJFIE CZYTAJĄC TWOJE JAOIJCE JUŻ KILKA NOCY.
I POWIEM CI (napiszę) ŻE CIĘ KOCHAM.
W skrócie chcę ci przekazać, że masz już od dawna nową czytelniczkę i kocham twoje yaoice, ale dopiero teraz postanowiłam się zalogować!
IDĄC DO OPKA NO TO SZCZAM ŚMIECHEM I WYCHODZI MI UCHEM. Najlepiej to bym skopiowała cały tekst i tutaj wkleiła z podpisem ,,to mnie zabiło'' No bo cały ten tekst mnie zabił i cały był cuuuudny!
Ale dobra to opiszę swoje przeżycia z tego wszystkiego
,, - Przy wejściu, dopiero weszłem.
- Mówi się „wszedłem”, ciemna pało!
- Zamknij się, rasisto! Czekaj no, aż ci wpakuję kulkę w twoją białą dupę, ty białasie!
- I kto tu jest rasistą?!''
,, Spojrzał na otwarty piekarnik, z którego powoli ulatniał się gaz.
- Przecież wyłanczałem gaz...
- Mówi się „wyłączałem”! Bosz, kolejny idiota...
- Co...?! Kto to powiedział?!
- Ja, ty cholerny durniu!
- Ja? Nie, ja niczego nie mówiłem.
- ...no debil jak nic. ''
BOSZ AOMINE, BOSZ HAIZAKI WY MOJE KOTY SEXY DURNE KOCHAM. LOF. AKASZI UCZY POLSKIEGO, POLONISTA, JAK KTOŚ ROBI BŁĘDY KARZE NOŻYCZKAMI.
TAKAŁO I MIDORIMA BEZDOMNI Z WÓZKIEM I SZMATACH, NANODAYO. BIEDNI, TO NIEDORZECZNE.
Dobra koniec z caps lockiem bo mnie zbijecie na wstępie.
,, Eh?! A-Ale Kurokocchi ma urodziny...!
- A ch($@% mnie twój Kurokocchi, on i tak cię nie lubi! ''
Biedny Kise! Kasa mógłbyś być delikatniejszy >.< Kisuś się stara!
,,- Uhm...idź się ubrać, skarbie. Zawiozę cię do przedszkola.
- Ale ja jestem już w liceum, Tato-kun.''
Boszh rozwaliło mnie to!
,,- Halo?- mruknął.- Ktoś tu jest?
- Nie.
- Aha.- Skinął głową, uspakajając się.''
Biedny Akasz, całe z życiem z idiotami!
Śmierć Makoto na poziomie śmierci z ,,oszukać przeznaczenie'' biczysz. Młotkiem na ryj! Jego śmierć przeżywałam bardziej niż jakiegokolwiek bohatera z filmu powyżej.
*wkleja rozmowę jak Aomine próbuje wytłumaczyć Kise, że Makoto nie żyje*
Zgon na miejscu, ale nie jego tylko mój. Rozbrajasz mnie człeku. Mama wywaliła mnie z pokoju bo śmiałam się jak opętana. Teraz siedzę w kuchni z lapkiem >.<
,, Zaczął więc ściągać lalce spodnie, kiedy ta nagle wrzasnęła dziko i odwróciła się, uderzając go otwartą dłonią w policzek.
- Jak śmiesz, ty chory zboczeńcu?!
- Aaa!- krzyknął Kise, natychmiast odsuwając się od niej.- Ty...ty gadasz!
- Oczywiście, idioto! Przecież jestem interaktywną lalką!
- Ale...ale...
- Cholera – syknęła lalka.- Lalka nie powinna odpowiadać na takie pytania...Wkopałem się...
- Ty żyjesz!- Kise oderwał się od ściany i wskazał na lalkę palcem.- To TY zabijałeś! A więc Kurokocchi przez ciebie siedzi w więzieniu!
- Tetsuya nie ma z tym nic wspólnego – warknął Akashi.- Wyciągnę go stamtąd, przestań piszczeć!
- NIE DOTKNIESZ MOJEGO SYNA!
- JUŻ DAWNO GO DOTKNĄŁEM! NAWET NIE WIESZ W ILU MIEJSCACH!
- HOOO!- Kise aż się zapowietrzył, kręcąc głową i szukając czegoś, czym mógłby przywalić lalce.- O niee...- szepnął.- Nie wybaczę ci tego ty...ty...pustaku ty...
- Pustaku?- powtórzył groźnie Akashi.- Uważaj na słowa! Znaj swe miejsce, ty kupo żółtego gówna!
- CO WY MACIE Z TYM ŻÓŁTYM GÓWNEM?!- krzyknął płaczliwie Kise.- NIE MA TAKIEGO GÓWNA!
- Jest! Przecież stoi przede mną!
- Zabiję cię!''
GINEM. GINEM. GINEM. GINEM. NIE PAMIETAM KIEDY JA CZYTAŁAM TAK ŚWIETNĄ PARODIE! TWÓRZ WIĘCEJ!
Teraz przechodzę do mojej ulubionej sceny gdzie musiał zawitać moja ukochana postać: Mukkun!
UsuńHWEEWSGWHGBHWEB (spam spam spam spam) hhYGguqwgfqyurgu
,,- Aka-chin...tu był...- stęknął fioletowowłosy olbrzym.- Dał mi...przeterminowanego batonika... ''
AKASZI TY DURNY SADYSTO! (Przepraszam Akaczin... To pod wpływem emocji... I tak cię kocham) DAĆ MU PRZETERMINOWANEGO BATONIKA! WSTYD.
,,A Atsushi okradał społeczeństwo ze słodkości. Dostał za swoje, no ale przecież żyje.
- Ale on krwawił!
- Bo ubrudził się czerwonym lukrem.''
,,Leżącego się nie biję'' Widzę po tym, że ty nie trzymasz się tej zasady.
*wdech i wydech* To i tak normalny komentarz bo opowiadanie czytałam wcześniej więc wole nie wiedzieć co ja bym tutaj pisała kilka godzin temu.
NO TO W SKRÓCIE: KOCHAM TWOJE OPKA.
Dobra, dobra, dobra! Lecę komentować dalej i wklejać swoje przeżycia z tego wszystkiego. Ubóstwiam Cię.
Doberek, doberek, witam nową czytelniczkę na moim skromnym blogu! ^^
UsuńBardzo się cieszę, że tu zawitałaś i postanowiłaś dać znać, że czytasz i Ci się podoba! *3* Jestem z tego powodu baaardzo szczęśliwa ♥ No i ogromnie się cieszę, że przypadły Ci do gustu parodie ( choć nie jest ich tu dużo i piszę je raczej rzadko, tylko na herbacianym haju xD )
Dziękuję za te wszystkie komplementy i za to, że mnie ubóstwiasz i kochasz (/)////(\) Zawsze miło wiedzieć, że jedna osóbka więcej docenia moją pracę! BARDZO DZIĘKUJĘ, to megaśnie podnosi na duchu ♥
Od razu napiszę także i tu ( żeby nie spamić ), że przeczytałam też komentarz pod "Krwawą Murry". Twoja wersja z Akashim brzmi lepiej niż moja z ludźmi z wioski XD Generalnie, to najmniej śmieszna parodia i w sumie to za nią nie przepadam, ale cieszę się, że zajrzałaś także do niej ^^
Pozdrawiam cieplusio! ♥
Na herbacianym haju? Dobra! Znalazłaś sponsora do herbaty :3
Usuń*tyle serduszek i penisów i cycków* *spammmmmmmmmdsmqemfvqe*
Twoje parodie są tak cudne, że brak mi epitetów by to opisać!
*Gdy trzeba to spami komplementami ile trzeba* Teraz to skrajny przypadek więc trzeba w Ciebie sercami i penisami rzucać!
Osobiście również wole swoją wersje z krwawą Murry *wszędzie wcisnęłaby MuraAki*
Wybacz mi, ale ty nie masz najmniej śmiesznej parodii, wszystkie są obrzydliwie śmiesznie xd
Będę jeszcze nadrabiała komentowanie xd
Po prostu świetne.
OdpowiedzUsuńJa chyba tutaj pobłądziłam, ale to "tato-kun"... o ja pierdykam, no wyję na całe mieszkanie xD
OdpowiedzUsuńUf, uf, wdech, wydech.
Tak, piszę jako anonim, bo mój nick, który mam na góglach jest okropny i stary xD
~Cloytres
Ha, naprawiłam się. Nie wiedziałam, że mogę sobie te nicki zmieniać na bieżąco.
UsuńDialogi mnie po prostu rozwaliły������
OdpowiedzUsuń