To był
pierwszy raz, kiedy widział go zupełnie nago.
Nawet,
jeśli tylko przez sekundę.
Marco
wskoczył do łóżka i natychmiast zakrył się kołdrą po samą szyję, czerwony na
twarzy. Jean, stojąc nieopodal w samej bieliźnie, wpatrywał się w niego
niepewnie.
-
Ehm...cóż...- mruknął, drapiąc się po głowie i
zbliżając się do łóżka.
-
Światło – szepnął Marco.
-
Co?- Jean stanął, nachylony nad łóżkiem, z rogiem
uniesionej kołdry w dłoni.
-
Świeczka...zdmuchnij płomień.
-
Nawet z tą świeczką i tak ledwie cię widzę...
-
Po prostu zdmuchnij!
-
Ok, ok – rzekł uspokajająco, po czym podszedł do
stolika i zdmuchnął płomień świecy. W pomieszczenia zapadł mrok. – Nic nie
widzę – westchnął Jean.
-
I dobrze...
-
Nie wiem, jak mam dotrzeć do łóżka w takich
ciemnościach! Pozwól mi chociaż otworzyć okno.
-
Uhm...dobrze...
Jean przygryzł wargę, ciesząc się
chwilą, kiedy Marco nie mógł widzieć jego uśmiechu. Na
pewno by się zdenerwował.
Przesunął się ostrożnie w bok,
uniesionymi dłońmi szukając w powietrzu ściany, a potem
okna. Otworzył je, a do środka wpadł ciepły, letni wiaterek
i odrobina księżycowego światła. Wystarczyło ono, by Jean trafił do łóżka, i by
widział choćby delikatny zarys ciała Marco.
W końcu mógł położyć się obok
niego. Chłopak leżał dość sztywno na boku, oddychając
głęboko przez nos. Jean przełknął nerwowo ślinę, układając
się wygodnie twarzą do niego. W ciemności nie mógł wiele zobaczyć, ale jeśli
było się odpowiednio blisko, dało się dostrzec nawet urocze piegi Marco.
Jean przysunął się bliżej i
delikatnie objął chłopaka w pasie. Poczuł, że jego ciało drży
nieznacznie.
-
Jeśli nie chcesz tego robić...- szepnął cicho.- Nie
musimy się spieszyć...
-
W porządku – mruknął Marco.- Po prostu...to mój
pierwszy raz...troszkę się denerwuję.
-
To nie jest tylko twój pierwszy raz – powiedział z
uśmiechem Jean.
-
Myślałem, że ty i Mikasa...
-
Hmm? Oh...- Jean spłonął rumieńcem i zaśmiał się cicho
i nerwowo.- D-dałem jej kosza...
-
Jasne – Marco zachichotał.- W sumie...lepiej dla mnie.
Było słychać jego głośne
przełknięcie. Jean przygryzł lekko wargę i pochylił odrobinę
głowę. Teraz ich czoła stykały się ze sobą. Ciepła, drżąca
dłoń Marco dotknęła piersi Jeana.
-
Serce...bije ci bardzo szybko – wyszeptał chłopak.- Ty
też się denerwujesz?
-
Uhm...tak t-rochę, uh!- Jean ugryzł się niechcący w
język. Zaklął w myślach za swoją niezdarność.
Leżeli w ciszy przez dłuższą
chwilę. Marco czuł się trochę dziwnie, ponieważ tylko on z ich
dwójki był zupełnie rozebrany.
Jean odsunął się lekko, by móc
ucałować czoło swojego ukochanego. Marco, czując to,
zamknął oczy i uśmiechnął się.
-
Jeszcze raz – poprosił.
Jean ponownie złożył pocałunek na
jego czole.
Marco westchnął cicho, na moment
kryjąc płonącą twarz w poduszce. Po chwili odwrócił
głowę i położył dłoń na policzku Jeana. Chłopak, rozumiejąc
ten subtelny sygnał, uniósł się lekko i dotknął wargami rozgrzanych ust Marco.
To był bardzo delikatny i
pieszczotliwy pocałunek, podobny do muśnięcia motylich
skrzydeł, pełen słodyczy i szczerych uczuć. Marco rozchylił
ostrożnie wargi, by mogli go pogłębić. To była dość wstydliwa chwila dla nich
obu, ponieważ rzadko mieli sposobność, by okazać sobie miłość.
Jean przesunął powoli dłonią
wzdłuż boku Marco, ten z kolei zarzucił ręce za jego szyję i
objął go. Wokół nich panowała cisza, przerywana tylko
oddechem i odgłosami pocałunku.
-
Auć!- syknął Marco, kiedy Jean skubnął zębami jego
język.
-
P-przepraszam!- jęknął Jean, czerwieniąc się na
twarzy.- Naprawdę, nie chciałem!
-
W porządku.- Marco uśmiechnął się i znów go pocałował,
tym razem nieco śmielej wsuwając język w jego usta.
Jean westchnął delikatnie, czując
rosnące podniecenie. Całowanie Marco było
zdecydowanie najprzyjemniejszą rzeczą w jego życiu. Mógłby
go trzymać w swoich objęciach cały czas i całować tak nieprzerwanie, do końca
życia.
Nabierając nieco odwagi, zaczął
delikatnie pieścić dłońmi jego sutki. Były już bardzo
nabrzmiałe i, chcąc nie chcąc, Jean czuł się trochę bardziej
dowartościowany. Cieszył się, że Marco reaguje na jego pieszczoty.
Korciło go, by zjechać dłonią w
dół i sprawdzić również tamtejsze rejony jego ciała, ale
musiał się powstrzymać. Nie chciał, by Marco myślał o nim
jak o jakimś napalonym zboczeńcu.
Powoli, jakby z namysłem,
przesuwał pacami po jego sutku, pieszcząc go i drażniąc
jednocześnie. Marco zaczął szybciej oddychać i wiercić się
nerwowo, jednak nie protestował.
Jean oderwał się od jego ust i
ucałował jego podbródek, przesuwając pocałunki coraz
niżej, najpierw w dół, po szyi, później po ramieniu,
obojczyku, aż w końcu zatrzymał się na dłużej przy jego piersi, która unosiła
się i opadała dość szybko.
Ujął ustami różowy sutek i
wysunął język, by koniuszkiem połaskotać jego czubek. Usłyszał cichy jęk Marco.
Zamknął oczy, wyobrażając sobie, jak, zarumieniony, przygryza palec, by nie
krzyknąć.
-
Jeśli ci się nie podoba...- zaczął Jean.
-
Nie...jest...w porządku...jest dobrze – wysapał cicho
Marco.
Jean przygryzł wargę, po czym,
podrzucając do góry kołdrę, zsunął z siebie bieliznę, a
następnie stanął na czworaka nad Marco, opierając się
łokciami o materac po obu jego bokach. Kiedy pochylił się niżej, jego członek
zetknął się z członkiem Marco. Obaj chłopcy zarumienili się po same uszy, choć
żaden z nich nie mógł tego zobaczyć.
Jean powrócił do przerwanej
czynności, jednak teraz przeniósł się do drugiego sutka i
zaczął go delikatnie ssać. Czuł, że znalazł kolejną
przyjemną rzecz w swoim życiu, a do tego miał wrażenie, że tej nocy znajdzie
ich jeszcze kilka.
Zaczerpnął
powietrza, którego zaczynało mu już brakować i postanowił posunąć się nieco
dalej. Począł całować środek klatki piersiowej Marco, zniżając się coraz
bardziej, nie zwracając uwagi na kołdrę, która zsuwała się wraz z nim,
odkrywając ciało Marco.
-
J-Jean – jęknął chłopak.- Kołdra...!
-
Zignoruj to – wymruczał w odpowiedzi Jean, pochłonięty
swoim zajęciem.- I tak jest ciemno.
-
Będzie mi zimno...
-
A ja się uduszę, jeśli ciągle pod nią będę.
Marco
nie mógł znaleźć żadnego argumentu przeciwko temu. Faktycznie, nie pomyślał, że
temperatura pod kołdrą jest znacznie wyższa niż poza nią. Cóż, chyba mógł sobie
wybaczyć swój brak myślenia w takiej sytuacji...
Jean
tymczasem doszedł już do jego podbrzusza. Lada moment jego głowa miała się
znaleźć dokładnie między nogami Marco, i ta myśl bardzo mu się spodobała.
-
Jean, nie...- jęknął Marco.- Nie tam! Starczy już...!
-
Jesteś pewien?- wyszeptał Jean, przechodząc ustami do
wewnętrznych stron jego ud.
-
Uh...to zawstydzające...
-
Chcesz się zamienić?
-
Nie!
Wykrzyknął
to tak nagle, że Jean aż się zatrzymał, zaskoczony i spojrzał na ciemną plamę
przed sobą, która, jak sądził, była głową Marco.
-
Znaczy...nie miałem na myśli, że nie chcę!- powiedział
szybko Marco.- Tylko...to chyba jeszcze bardziej...zawstydzające...
-
Ja nie narzekam – mruknął Jean.
-
Nie chcę, żebyś się zmuszał...
-
Nie zmuszam się – zdziwił się Jean.- Właściwie
to...nawet mi się trochę...no wiesz...p-podoba...
-
A-ale...- Marco chyba jeszcze nigdy nie był tak
czerwony na twarzy.- Ja chyba...zaraz...to znaczy...
-
To nic – powiedział spokojnie Jean.- Mamy całą noc.
Jeszcze nie raz to poczujesz.
Słysząc
to, Marco odleciał zupełnie. Z cichym jękiem opadł na poduszki i pozwolił, by
Jean sprawiał cuda swoimi ustami. Zagryzł wargę prawie do krwi, kiedy chłopak
pocałował jego jądra, a następnie zaczął składać maleńkie pocałunki wzdłuż jego
penisa. Ledwie wytrzymywał, by nie dojść w tej chwili.
Jean
chwycił dłonią jego nabrzmiałą męskość i, przełknąwszy nerwowo ślinę, wysunął
język i polizał go delikatnie.
-
Ooh!- jęknął Marco drżącym głosem, zasłaniając twarz
dłońmi i odruchowo łącząc ze sobą nogi. No, a przynajmniej połączyłby je, gdyby
nie tkwiąca między nimi głowa Jeana, który jęknął boleśnie, czując tę drobną
próbę zgniecenia jej.
-
Uh!
-
P-przepraszam, Jean!- spanikował Marco, podnosząc się
do pozycji siedzącej i patrząc z przerażeniem na swojego chłopaka.- Ż-żyjesz,
prawda?! Proszę cię, powiedz, że żyjesz, Jean!
-
Żyję, żyję – westchnął chłopak.
-
Oh, dzięki Bogu...
-
Ale nie rób tego tak nagle...
-
Wybacz, ja...to odruchowo...
-
W porządku...to...może połóż się...?
-
U-uhm!
Marco
znów opadł na poduszki, tym razem powoli. Nogi trzymał bliżej głowy Jeana tak,
by, w razie kolejnego odruchu, siła uderzenia nie była tak duża, jak
poprzednia.
Jean
wrócił do przerwanych pieszczot. Tym razem jednak wolniej, zaczął sunąć
językiem wzdłuż całej długości penisa Marco. Zrobił tak kilka razy, przy okazji
naśliniając go, by łatwiej było mu zrobić to, co zamierzał.
-
Gotowy?- szepnął, czując, że jego uszy płoną.
-
N-na co?
-
Chcę go wziąć do ust...
-
CAŁEGO?!
-
Yyy...no, spróbuję...
-
A-a-ale...a-le Jean! Jesteś pewien?! A co, jeśli nie
zdążę...no wiesz...dać ci znać, że...
-
Daj spokój, najwyżej wypluję...
-
Jesteś pewien...? Nie musisz tego robić! Ja
też...znaczy...chcę się jakoś odwdzięczyć, a skoro...skoro to ja
mam...yyy...oh, cholera, to chyba za wiele dla mnie!
-
Eh? Chcesz przerwać?- zapytał Jean, podnosząc się
nieco.
-
Nie...to nie tak.- Marco znów usiadł i westchnął cicho.-
No bo...mam...chcesz...to zrobić, prawda? Mam na myśli...to, co robią dorośli.
-
Eh?
-
S-seks...
-
No tak...jeśli też tego chcesz, oczywiście...
-
Ja...bardzo chcę – szepnął cichutko Marco.- Ale...to
nie fair, że...ciągle ty się mną zajmujesz...znaczy...ostatecznie i
tak...b-będziesz we mnie...ale...ja też chcę ci dać coś od siebie...
Jean
miał wrażenie, że zaraz rozpłacze się ze szczęścia. Tu nie chodziło tylko o to,
że Marco w tak uroczy sposób jąkał się i denerwował: on naprawdę chciał dać
Jeanowi całego siebie!
Jean,
nie wytrzymując, chwycił go za głowę i przycisnął jego usta do swoich, wpijając
się w nie z zachłannością. Marco jęknął głośno, zaskoczony, jednak nie odsunął
się, wręcz przeciwnie – oddał pocałunek, wkładając w to tyle namiętności, ile tylko
potrafił podczas ich pierwszego razu.
-
Możemy zrobić to na zmianę – szepnął Jean, na moment
odrywając się od jego ust i stykając się czołem z jego.- Najpierw ja, potem
ty...a potem przejdziemy dalej...co ty na to, Marco?
-
M-mhm...- Marco, zauroczony tym nagłym pocałunkiem, był
w stanie tylko pokiwać głową.
Jean
znów pocałował go mocno, a potem nachylił się nad jego kroczem i
bezceremonialnie wziął do ust jego członka. Najpierw tylko czubek, ssał go
delikatnie, jakby smakując, a następnie zaczął wkładać go głębiej do ust,
sięgając niemal gardła. Wolał nie ryzykować ośmieszenia się i nie brał go w
całości, ale Marco i tak najwyraźniej się podobało.
Początkowo
Marco chciał zostać w pozycji siedzącej, by móc wpatrywać się w poruszające się
cienie i gładzić miękkie włosy Jeana, jednak kiedy chłopak zaczął przyspieszać
ruchy głową, Marco jęknął głośno i opadł ciężko na poduszki, znów zakrywając
twarz.
Jean
nie mógł przewidzieć nagłego wytrysku. Miał o tyle szczęścia, że kiedy Marco
doszedł, czubek jego penisa znajdował się akurat nie przy gardle, a bliżej
zębów, dzięki czemu chłopak zdążył wypuścić go z ust. Mimo to, odruchowo
przełknął ciecz i automatycznie skrzywił się, czując jej słono-słodki smak.
Dokończył
swe dzieło ręką, czując spływającą po jego dłoni lepką substancję. Marco
oddychał ciężko i jęczał cicho, wciąż z twarzą zakrytą dłońmi. Jean zbliżył się
do niego i odsunął jego ręce, by móc go lekko pocałować.
-
I jak było?- zapytał.
-
Uhh...mhm...- usłyszał w odpowiedzi.- Ale
ja...chyba...nie będę tak dobry... jak ty...
-
Oh...- Jean poczuł silne rumieńce na twarzy.- Cóż,
dziękuję...ekhem!
-
To naprawdę był twój pierwszy raz...?
-
Ej! Sugerujesz, że robiłem to z facetem?!
-
Przepraszam...ale...to było naprawdę dobre...
-
Oh, ja po prostu...s-starałem się zrobić
ci...d-dobrze...
-
Dziękuję – szepnął Marco.
Jean
skinął tylko głową, nie będąc pewnym, czy Marco zauważy to, czy też nie. I tak
nie miał za dużo czasu do myślenia, bo chłopak podniósł się, by zmienić
pozycję. Teraz to on stanął nad nim i pocałował go śmiało.
Jean,
z głośnym westchnieniem, oparł się o ścianę przy poduszkach i poddał się
zupełnie pieszczotom Marco. Chłopak, choć na początku tak nieśmiały, teraz
widać nabrał odwagi, bo od razu przeszedł do całowania jego ramion. Chwycił w
dłoń jego nabrzmiałego członka i zaczął powoli przesuwać nią wzdłuż niego.
Dużymi, wilgotnymi pocałunkami pozostawiał drogę na jego ciele, od ramion,
poprzez tors i brzuch, aż do podbrzusza.
Marco
położył się na brzuchu, by było mu wygodniej. Ciało Jeana była rozgrzane i pachniało
sosnową świeżością. W dodatku smakowało mu – nie mógł określić jego smaku, ale
widział, że już przypadł mu do gustu.
Odchylił
jego penisa, by mieć dostęp do sporych rozmiarów jąder. Zwilżywszy językiem
wargi, zaczął ssać je delikatnie i lizać.
-
Oh, Boże, Marco...- jęknął Jean, kładąc dłoń na jego
głowie.- Jak dobrze...
Marco
ledwie go słyszał, tak pochłonęło go to zajęcie. Odchylał członka Jeana w różne
strony, by z każdej móc posmakować jego jąder. Jean przygryzał wargę, wpatrując
się w niego – łuna księżyca padała mniej więcej na jego krocze, dlatego mógł do
woli obserwować piegowatą twarz Marco i jego błyszczące, przymrużone oczy.
Kiedy
Marco nagle zaczął ssać czubek jego penisa, Jean prawie podskoczył, uderzając
głową o ścianę. Jęknął z przyjemności i z bólu jednocześnie, zamykając na
moment oczy i zagryzając wargę. Po chwili jednak znów spuścił wzrok, by móc
patrzeć na swojego ukochanego, który teraz, dość szybkimi ruchami głowy, ssał
jego penisa, od czasu do czasu przez dłuższą chwilę trzymając go we wnętrzu
gorących ust. Jego język wręcz palił cienką skórę na jego członku.
-
M-Marco...- jęknął Jean, ale zdawało się, że chłopak go
nie słyszy.- Proszę, zwolnij trochę...z-zaraz dojdę...!
Nic
z tego. Marco najwyraźniej był tak pochłonięty swoim zajęciem, że nie
dopuszczał do siebie żadnych bodźców. Nie działał na niego ani głos Marco, ani
jego delikatne odpychanie. Ssał jego męskość coraz szybciej, pomagając sobie
dłonią, aż w końcu poczuł w ustach rozlewającą się ciecz. Jean jęczał w
poduszkę, którą przyłożył sobie do twarzy. Marco natomiast poczekał, aż ciepła
substancja przestanie wypływać z jego penisa, dopiero potem odsunął się,
szczelnie zamykając usta. Z zamglonym wzrokiem i umysłem, przełknął wszystko na
dwa łyki.
Otarł
usta, rumieniąc się na twarzy. Nie wiedział, czy wstydzi się za to, co przed
chwilą zrobił, czy za to, że tak bardzo mu się to podobało – i smakowało.
-
Kochajmy się, Jean – szepnął, siadając na nim okrakiem
i przytulając się do niego.- Proszę...chcę cię mieć w sobie...
-
Marco...- Jean zagryzł mocno wargę. Czy tej nocy ktoś
tu mówił o zawstydzających rzeczach?!
-
Proszę, Jean, zróbmy to...- Marco pocałował Jeana,
zapominając, że przecież dopiero co przełknął soki z jego ciała. Jean
zmarszczył czoło, czując ich smak – były słodsze niż sperma Marco.
-
J-jak...chcesz to zrobić?- bąknął Jean.- W tej pozycji
będzie chyba niewygodnie, jak na pierwszy raz...
-
Uhm...od tyłu.- Marco zagryzł wargi nerwowo.- Weź mnie
od tyłu.
-
J-j-jasne...
Chłopcy
ponownie zmienili pozycję. Teraz Marco stał na czworakach, opierając się
łokciami o poduszki i wypinając się w stronę klęczącego za nim Jeana.
-
Chyba...muszę cię jakoś nawilżyć, co?- zapytał Jean,
jednak nie doczekał się odpowiedzi. Marco dyszał ciężko, drżąc lekko i milczał.
Jean
przygryzł wargi. Sądził, że z ich dwójki to on jest tym bardziej „nagrzanym”,
ale widać było, że Marco również bardzo pragnie tego zbliżenia. Jean splunął
śliną na swoje dwa palce i rozsmarował nią odbyt Marco. Czuł, jak pulsuje
lekko, ale szybko. Podniecając się coraz bardziej, wsunął ostrożnie do środka
śliski palec i zaczął nim powoli manewrować.
Wnętrze
Marco było ciasne i bardzo gorące. Pulsowało, jakby w oczekiwaniu. Choć Jean
sądził, że przyzwyczajenie się Marco do tego uczucia będzie trochę trwało, to
chłopak rozluźnił się zaskakująco szybko. Jean wsunął więc w niego drugi palec,
poszerzając odrobinę bardziej wciąż pulsujący otwór.
Marco
dyszał ciężko, starając się nie nabijać na palce Jeana. Nie miał pojęcia, że to
uczucie będzie tak wspaniałe. Początkowo bał się, że samo wsunięcie jednego
palca będzie bolesne, ale o dziwo, w ogóle nie czuł bólu. Nie czuł nic prócz
przyjemności i nerwowego oczekiwania na więcej...
Poczuł,
że Jean dołącza kolejny palec. Wysuwał je powoli i wsuwał na powrót. Marco nie
mógł zapanować nad swoimi biodrami, które zaczęły ruszać się w tym samym
rytmie.
-
Już mogę...?- zapytał Jean, podnosząc się.
-
Tak...- szepnął Marco w odpowiedzi.
Jean,
znów przygryzając wargę, przysunął swój ponownie nabrzmiały członek do otworu.
Nie był już tak ciasny, jak na początku, tylko pulsował nieco mocniej.
Wsunął
powoli czubek swojego penisa, a Marco jęknął głośno.
-
Boli?- wystraszył się Jean.
-
Nie...jest wspaniale...
Jean
przełknął ślinę. Nie przeczył. Uczucie było tak wspaniałe, tak cudowne...to
było nie do opisania. Wsunął się głębiej w jego rozgrzane wnętrze. Było ciasne,
ale rozluźnione. Zaczął powoli ruszać się do przodu i do tyłu, czując po chwili
mocniejszy nacisk. Marco jęczał do poduszki, ruszając powoli biodrami.
Jean
miał wrażenie, że zaraz straci rozum. Chwycił dłońmi pośladki Marco i
przyspieszył odrobinę, rozkoszując się nowymi doznaniami. Jeszcze nigdy w życiu
nie było mu tak dobrze. Teraz rozumiał, że zabawy z własną ręką były niczym w
porównaniu z tym, co można było robić z ukochaną osobą.
-
Jean...szybciej – jęknął Marco, chwytając w dłoń
swojego penisa i onanizując się.- Jest mi tak dobrze...
-
Taa...mi też...- zawtórował mu Jean, posłusznie
wykonując polecenie.
Pochylił
się lekko nad jego plecami, ściskając pośladki. Marco nie przestawał poruszać
biodrami w tym samym tempie, co Jean, wciąż przesuwając dłonią wzdłuż swojego
penisa. Czuł, że lada moment dojdzie. Nie tylko on zresztą...
-
Dojdź we mnie – wymruczał Marco.- Możesz...dojść we
mnie...
-
Eh? Na pewno?- Jean zwolnił na chwilę.- Nie będziesz
się z tym źle czuł?
-
Nie...w porządku...tylko nie przestawaj...
Jean
skinął głową, choć jego chłopak nie mógł tego zobaczyć. Znów przyspieszył ruchy
biodrami. Było mu tak nieziemsko dobrze, że nie skupiał się nawet na odruchach.
Nie obchodziło go, kiedy dojdzie, nie obchodziło go nawet, czy W OGÓLE dojdzie.
Po prostu nie chciał przestawać, pragnął wciąż poruszać się w Marco, tak, by
było mu dobrze.
Nie
zauważył nawet, kiedy spuścił się po raz pierwszy. Jego penis nadal był twardy,
a Marco wciąż nie doszedł, więc nie zatrzymywał się. Teraz, kiedy jego sperma
wypełniała wnętrze Marco, było jeszcze bardziej ślisko. Odrobina ciepłej cieczy
wydostała się na zewnątrz. Chłopcy jęczeli coraz głośniej, modląc się w duchu,
by nikt tego nie usłyszał. W końcu, nawet jeśli pomieszczenie, w którym się
znajdowali, było oddalone od innych kwater, to wciąż nie byli w budynku sami.
Marco
doszedł w końcu, spuszczając się obficie na pościel. Jean tuż po nim, doszedł
po raz drugi, tym razem zupełnie będąc tego świadom, ponieważ ścianki odbytu
Marco zacisnęły się na jego członku.
Obaj
upadli na łóżko, dysząc ciężko. Jean, zdając sobie sprawę ze swojej wagi,
podniósł się leniwie, powoli wyjmując penisa z wnętrza Marco. Położył się obok
chłopaka i objął go ramieniem, całując jego skroń.
-
Kocham cię, Marco – szepnął.
Marco
odwrócił do niego głowę i uśmiechnął się, patrząc na niego z miłością.
-
Ja też ciebie kocham, Jean – wyszeptał.
Chłopcy,
wtuleni w siebie, zasnęli spokojnym, niczym nie zmąconym snem.
asdfghjkl *.*
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać, bo to było naprawdę gorące, a ja nie umiem komentować erotycznych scen ;-; ale podobało mi się, tak xD Dlatego może najpierw skomentuję "Jean z dziekiej doliny" - dobrze zapamiętałam tytuł? No, nieważne.
Attack on Hores <- tak, zdecydowanie to lubię xD padłam, naprawdę *dead*. I rysunek Twojej przyjaciółki, jaki śliczny~! :3 Yay, chciałabym tak rysować ;-; *jej talent do rysowania wynosi 0*. Śliczny rysunek do świetnego opowiadania xD
Tak, podoba mi się... Cóż mogę więcej powiedzieć? Pisz dalej, kochana Yuuki, a niech Twoja przyjaciółka rysuje do Twoich opowiadań więcej rysunków! ^^
Pozdrawiam~!