[LS] Rozdział drugi

„Miłość jest jak wiatr, a wiatr lubi być złośliwy. Jak ci za gorąco, to cię olewa, ale jak ktoś w pobliżu puści bąka, to od razu na ciebie rusza...”



    Dzień mojej największej porażki, godzina piętnasta trzydzieści. Koniec zajęć. Dzwonek śmierci.
    I kupa śmieci w klasie, pozostawiona przez... cóż, innych śmieci.
–    Dobra, gówniarze, którzy mieli zostać na sprzątaniu, wystąp!- Kagetora stanął przed swoim biurkiem, mierząc wrogim spojrzeniem klasę.
    Ja, Kagami i Kuroko ustawiliśmy się w rzędzie z ponurymi minami – z wyjątkiem Kuroko, która miała wciąż tę samą, beznamiętną minę.
–    Powodzenia, stary.- Momoi klepnął mnie w ramię z uśmiechem na ryju, kiedy mnie mijał.
–    Jakie „powodzenia”, a ty dokąd?!- Aida wbił w niego morderczy wzrok.- Przecież zostajesz z nimi!
–    Co?- bąknął Satoshi, spoglądając na mnie, Kagami i Kuroko.- Ale... ale przecież...
–    Ale przecież, ale przecież!- przedrzeźniał go nauczyciel.- Przecież też gadałeś, bucu jeden! Torba na bok i podkasać te rękawy, do roboty!
–    Ale ja wtedy nic nie mówiłem!- bronił się Momoi.
–    Słyszałem trzy głosy!
–    Bo to ona... ona...- Satoshi znów na nas spojrzał, a ja z zaskoczeniem odkryłem, że w rzędzie stoję już tylko ja i Kagami. Wyglądało na to, że Kuroko jakoś się zmyła, a belfer nawet tego nie zauważył.
    Cóż, dla mnie to nawet lepiej. Miałem okazję spędzić chwile sam na sam z Kagami, więc jeśli już ktoś miał nam zawadzać, to wolałem, żeby był to Momoi. Łatwiej mi będzie go spławić.
–    Do szeregu, Momoi – warknął Aida.
    Satoshi jęknął ze zrezygnowaniem, po czym stanął obok Kagami, po jej prawej stronie. Ja stałem po lewej, znacznie bliżej tych pięknych gór Fudżi.
    Ach, żeby tak zobaczyć ich szczyty w pełnej okazałości...
–    Wracam za godzinę i ma tu błyszczeć, jasne?- powiedział Kagetora.- Wynieść śmieci, umyć tablicę, wytrzepać gąbki, pozamiatać, ustawić ławki i krzesła i wytrzeć kurze, umyć podłogę i ściągnąć pajęczyny, zmontować tamtą szafkę, umyć okna i parapety i pomalować sufit. Farbę znajdziecie w magazynie.
–    Nie za dużo tego?!- wykrzyknął Satoshi.- Normalnie uczniowie robią znacznie mniej!
–    Huh?- Aida zmierzył go od góry do dołu.- Dobra, no to bez malowania. A teraz brać się do roboty, macie tylko godzinę.
    Kagetora wyszedł, zostawiając mnie i Kagami samych. Och, no i jeszcze Momoi, ale ten akurat nas nie obchodził.
–    Dobra, to...- Kagami odłożyła swoją torbę obok drzwi, pięknie się przy tym nachylając. Odruchowo powtórzyłem jej gest, a kiedy zaczęła się do nas odwracać, szybko się wyprostowałem, patrząc w bok.- To ja może...
–    Momoi, weź wynieś śmieci – powiedziałem szybko, odchrząkując.- Ja ułożę ławki i krzesła, a Kagami może w tym czasie wytrzepać gąbki.
–    No dobra.- Taiga wzruszyła ramionami, biorąc do rąk dwie gąbki i podchodząc do okna. Satoshi spojrzał na mnie dziwnie, po czym rzucił pod ścianę swoją torbę i ruszył w kierunku kosza na śmieci.
    Odetchnąłem głęboko, spoglądając w kierunku Kagami. Wychylała się teraz przez okno, trzepiąc o siebie gąbkami. Jej wielki biust rozpłaszczył się na parapecie, któremu chyba powoli zaczynałem zazdrościć. Musiałem się jednak nieco ogarnąć i ruszyć do roboty – a przede wszystkim skorzystać z okazji, gdy udało mi się pozbyć Satoshiego.
–    Z jakiego gimnazjum jesteś?- zagadnąłem.
–    Huh?- Kagami spojrzała na mnie.- Z Seirin.
–    A wcześniej?- zacząłem ustawiać pierwszy rząd ławek.- Dobrze pamiętam, że byłaś w Ameryce?
–    Ta – odparła.- Do trzeciej gimnazjum mieszkałam w Los Angeles.
–    Czyli dotarł do nas zagubiony anioł, hehe...
–    Co mówiłeś?- zapytała, spoglądając na mnie, kiedy odkładała wytrzepane gąbki.
–    Nie, nic – mruknąłem, czerwieniąc się i odwracając się od niej, by tego nie zauważyła. Rany, to był najgorszy możliwy tekst na podryw, jaki w życiu słyszałem! W dodatku z własnych ust.
–    No a ty?- zapytała, wzruszając ramionami.
–    Ja jestem z Teikou.
–    Aaa, Kuroko mi coś o nim opowiadała. To prawda, że mieliście dobrą drużynę koszykówki?
–    No, całkiem – przyznałem, biorąc się za kolejny rząd.
–    Byłeś w niej?
–    Owszem.
–    I serio chcesz zostać menadżerem damskiego klubu?- zdziwiła się.- Nie wolałbyś grać dalej w drużynie? Wyglądasz mi na dobrego zawodnika, poza tym pachniesz siłą.
–    No cóż, o tym też myślałem...- Właściwie to tylko o tym, Kise mnie po prostu wkurzył.- Naprawdę chcesz zostać najlepszym damskim graczem w Japonii?- zapytałem, przyglądając jej się, kiedy kawałkiem jakiejś szmaty zaczęła wycierać okno.
–    T-tak...?- odparła, spoglądając na mnie dziwnie.- Ma... masz z tym jakiś problem?
–    Nie no, co ty – powiedziałem, drapiąc się nerwowo po drodze.- Ja bardzo to cenię, wiesz. Znaczy, szanuję. Skoro tak bardzo kochasz kosza, to na pewno się dogadamy, bo ja też cię kocham, więc...
–    Ach, no chyba że...- Kagami uśmiechnęła się, a ja poczułem, że serce w mojej piersi właśnie zaczęło dochodzić.- Wiesz, ludzie kiepsko reagują, kiedy słyszą, że dziewczyna chce grać zawodowo w kosza... Twierdzą, że to męski sport, wkurza mnie to.- To mówiąc, ścisnęła mocniej w dłoni kawałek szmatki. Zaczęła energicznymi ruchami wycierać parapet.- A ten głupi belfer to już w ogóle mnie wkurzył! Słyszałeś co mi powiedział?!
–    No, tak jakby sam cię pocieszałem potem, więc...
–    Powiedział mi, że mam się zająć czymś bardziej przyziemnym!- warknęła, najwyraźniej mnie ignorując.- Myśli pewnie, że powinnam zajmować się gotowaniem i robótkami na drutach! Czy ja mu wyglądam na dziewczynę, do cholery?! Chcę grać w kosza i wygrywać puchary, a nie!
    Nie byłem pewien, czy to dobry pomysł, żeby powiedzieć Taidze, że owszem, wygląda jak dziewczyna, ale ostatecznie stwierdziłem, że lepiej się powstrzymać. Pewnie po prostu w nerwach zapomniała dokończyć zdania.
    Chyba że w rzeczywistości była facetem, ale z jakiegoś powodu się ukrywał... Miałem nadzieję, że nie, bo zacząłem już w myślach obliczach ile jeszcze muszę odkładać oszczędności na pierścionek zaręczynowy.
    No bo serio – takie cycki, takie nogi, takie biodra i na dodatek dziewczyna kochająca grę w kosza? Toż to bogini, nie człowiek. Co prawda mogłaby być nieco ładniejsza, no i wyregulować sobie te chore brwi, ale zgadywałem, że wszystkiego mieć nie mogę.
    Nie od razu.
    Wkrótce wrócił Momoi i atmosfera między nami nieco się zmieniła. W obecności Satoshiego Taiga była raczej milcząca, skupiła się na pracy i nie próbowała nas zagadywać. Ja sam zresztą nie zwracałem się bezpośrednio do niej, bo obecność mojego przyjaciela była dosyć krępująca, co zresztą próbowałem dać mu do zrozumienia licznymi spojrzeniami i gestami. Niestety, różowowłosy jawnie ignorował je wszystkie – w szczególności te, które wykonywałem środkowym palcem.
    Po niecałej godzinie skończyliśmy sprzątać. Teraz pozostawało nam jedynie poczekać za Kagetorą, dlatego każdy z nas usiadł w swojej ławce, w totalnym milczeniu. Kagami oparła dłoń o podbródek, gapiąc się w ławkę przed sobą, ja oparłem dłoń o podbródek, gapiąc się na jej cycki, a Momoi podparł dłonią podbródek, gapiąc się w drzwi.
    I tak siedzieliśmy przez dziesięć... dwadzieścia... trzydzieści... czterdzieści minut.
–    Czy on nie powinien już przyleźć?- mruknęła w końcu Taiga.- Chciał nas sprawdzić, no nie?
–    Może o nas zapomniał?- podsunął Momoi.
–    Skoro tak, to co tu jeszcze robimy?- westchnąłem.- Chodźmy do domu, przecież jest posprzątane, więc nawet jeśli tu przyjdzie, to nie będzie miał na co narzekać, nie?
–    No chyba tak.- Satoshi wzruszył niepewnie ramionami.
–    To co, idziemy?- Kagami popatrzyła to na mnie, to na Momoi.
    W odpowiedzi obaj wzruszyliśmy ramionami i podnieśliśmy się ze swoich miejsc. Taiga podążyła naszym śladem, zabierając swoją torbę i zasuwając za sobą krzesło. Wyszliśmy z klasy i, rozglądając się po korytarzach w poszukiwaniu nauczyciela, udaliśmy się w kierunku wyjścia.
–    Jutro też musimy zostać – westchnął z irytacją Momoi, kiedy stanęliśmy w holu i każdy z nas podszedł do swojej szafki, by zmienić buty. Przyglądałem się uważnie Kagami, by zapamiętać, która szafka jest jej.- To wszystko przez was, mnie tu w ogóle nie powinno być!
–    To nie nasza wina, daj nam spokój!- burknąłem, spoglądając na niego ze złością.- Gdyby Kagetora był nieco milszy, nie doszłoby do tego!
–    Dobra, dobra, ale dlaczego mnie się oberwało, co?- Satoshi popatrzył na Kagami.- Nic do ciebie nie mam, Kagami-san, ale twoja przyjaciółka mogłaby wziąć odpowiedzialność za swoje błędy! To ona gadała, nie ja!
–    Sam byś wykorzystał fakt, że nauczyciel pomylił cię z kimś innym – mruknęła Taiga, zmieniając buty.- Ona po prostu nie rzuca się w oczy i niełatwo ją dostrzec. Skoro Kategota pomylił ciebie z nią, to się zmyła i tyle. Też bym tak zrobiła, sprzątanie klasy jest upierdliwe.
–    Ale żeby pomylić głos dziewczyny z głosem faceta?!- Momoi schował swoje szkolne obuwie i spojrzał z niedowierzaniem na moją przyszłą żonę.
–    Słuchaj, koleś, twój brak mutacji to nie jest mój problem...
–    JUŻ JĄ PRZESZEDŁEM!- pisnął Satoshi, czerwieniąc się intensywnie.
–    Dobra, dobra, nie wrzeszcz tak – powiedziałem, używając możliwie jak najbardziej męskiego basu.- To tylko dwa dni, więc przestań się tak pienić. Przeżyjesz.
    Momoi popatrzył na mnie ze złością, po czym odwrócił się od nas i ruszył do wyjścia. Spojrzałem na Kagami, która schowała swoje buty i zamykała właśnie szafkę. Przysunąłem się do niej o krok, przecierając dłonią kark i rumieniąc się lekko.
–    Wiesz, ee... Nie przejmuj się moim kumplem, jest trochę przewrażliwiony.
–    Huh?- Taiga spojrzała na mnie, marszcząc brwi.- Spoko, mam to gdzieś.
–    Gdyby znowu coś w ciebie zaczynał, to powiedz mi, ja to załatwię – oznajmiłem, prostując się i wypinając dumnie pierś.
–    Poradzę sobie, dzięki – mruknęła, mijając mnie i idąc w kierunku drzwi.
    Przełknąłem ślinę, odprowadzając ją kawałek wzrokiem i rumieniąc się jeszcze mocniej. Ruszyłem za nią, dyskretnie spoglądając na jej piersi, które podskakiwały lekko przy każdym kolejnym kroku.
–    Robi się ciemno, więc może cię odprowadzę?- zapytałem.
–    Ech? Nie mieszkam daleko, dam se radę.
–    Okej... W razie co, to dzwoń.
–    Huh?- Kagami popatrzyła na mnie znad zmarszczonych rozdwojonych brwi.- Nie mam twojego numeru...
–    Naprawdę?!- wykrzyknąłem, odkaszlnąwszy.- Już ci daję, masz gdzie zapisać? Daj mi swój telefon, puszczę sobie cynka i wyślę wiadomość!
–    Yyy... no dobra, co za różnica – bąknęła, wyciągając z torby telefon i podając mi go.
    Wziąłem go do ręki z wypiekami na twarzy i wstukałem swój numer. Po tym jak wykonałem krótkie połączenie, wpisałem również mój e-mail i wysłałem do siebie serduszko.
    Z uśmiechem oddałem komórkę Taidze.
–    Proszę! Dzwoń, gdybyś mnie potrzebowała.
    Kagami odebrała własność z dość sceptyczną miną, po czym schowała ją do torby.
–    No to na razie – mruknęła, kiedy minęliśmy szkolną bramę.- Ja idę w prawo.
–    Jasne, na razie, Kagami!
    Uniosłem dłoń w geście pożegnania, patrząc jak dziewczyna odchodzi prawą częścią alejki. Skierowałem się na lewo i dogoniłem Momoi, który szedł kilkadziesiąt metrów dalej. Odetchnąłem lekko i wyciągnąłem swój telefon, z powagą wgapiając się w jego ekran.
–    Co ty robisz?- mruknął Satoshi, spoglądając na mnie.
–    Czekam na telefon – odparłem.
–    Od kogo?
–    Od Kagami.
–    Masz jej numer?- zdziwił się.
–    Jasne – parsknąłem.- Przed chwilą mi go dała! Zobacz, jaką wysłała mi wiadomość.- Pokazałem mu serduszko.
–    Kagami raczej nie wygląda na typ romantycznej dziewczyny...- Momoi był wyraźnie zaskoczony.
–    Co, zazdrosny?- prychnąłem, uśmiechając się z dumą.- To oczywiste, że straciła dla mnie głowę. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby połączyła nas wyjątkowa więź. To jest, rozumiesz, miłość od pierwszego wejrzenia!
–    Daiki, miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje.- Momoi zmarszczył brwi.- Sam wbijałeś mi to do głowy od dziecka!
–    Bo do takich rzeczy, jak pierwsza miłość, trzeba dorosnąć, Satoshi – wyjaśniłem, kładąc mu dłoń na ramieniu.- Spokojnie, jestem pewien, że ty też pewnego dnia odnajdziesz swoje szczęście.
–    Stary, nie gadaj bzdur! Przecież ty po prostu lubisz jej cycki! A co z twoją ukochaną Mai-chan, której plakaty kolekcjonujesz w swoim pokoju, co?
–    Mai-chan to co innego – westchnąłem, spoglądając w stronę zachodzącego słońca.- Kiedy myślę o Mai-chan, to walę sobie tylko konia. A kiedy chodzi o Kagami, to walę i konia, i serce.
–    Dopiero dzisiaj ją poznałeś! Niby kiedy sobie waliłeś, co?!- Momoi poczerwieniał na twarzy.
–    Waliłem sobie mentalnie, okej?!- warknąłem ze złością.- Czasami trzeba się przygotować do tego, co będę robił później...
–    Nie, nie, nie, nie!- Satoshi odsunął się ode mnie kilka kroków.- Dwa metry ode mnie, człowieku! Nie chcę w ogóle wyobrażać sobie tego, co będziesz sobie wyobrażał o Kagami! Nie mówię, że jest brzydka, ale widziałeś jej brwi?!
–    Nie ma na świecie ideałów...
–    Nie ma na świecie takich brwi! To są jakieś mutanty! Owoce jakichś podejrzanych eksperymentów!
–    Satoshi...- Spojrzałem na mojego przyjaciela pobłażliwie.- Te „eksperymenty”, o których mówisz, nazywa się „seksem”. Ty prawdopodobnie też jesteś jego owocem.
–    Nie wkurzaj mnie, Daiki!- zawarczał Momoi, czerwieniąc się jeszcze bardziej.- Wiem, co to seks! Nie o to mi chodziło! I jak to „prawdopodobnie”?!
–    A pamiętasz tego gościa z monobrwią, którego widzieliśmy we wakacje?
–    Już wolałbym taką monobrew niż takie rozdwojone!
–    Twoje preferencje niezbyt mnie interesują...
–    To nie są moje preferencje!!!
–    Ej.- Przystanąłem raptownie, gdy coś przyszło mi niespodziewanie do głowy.
–    Co znowu?- westchnął Momoi, również przystając i odwracając się ku mnie.
    Przełknąłem ciężko ślinę, spoglądając na niego. Po chwili, rumieniąc się i zasłaniając usta dłonią, odwróciłem wzrok na bok i zapytałem:
–    Myślisz... myślisz, że tam na dole też ma takie rozdwojone ułożenie włosków...?
–    Ughh!- jęknął Momoi, odwracając się na pięcie i ruszając przed siebie.
–    A-ale poważnie, Satoshi!- wykrzyknąłem, ruszając za nim.- Co ja zrobię, jeśli...!
–    Nie! Zamknij się, durniu! Nie rozmawiam z tobą! Oooch! Mój mózg! Mój mózg się topi...!
    Popatrzyłem za nim nieco zaskoczony, marszcząc lekko brwi. Serio, przecież oboje jesteśmy facetami, takie tematy to dla nas drobnostka, więc czemu tak się wkurza?
    A może...?
    Wytrzeszczyłem oczy na jego plecy, rozchylając lekko usta. Czyżby Momoi był gejem?! Dlatego tak mało rozmawialiśmy o dziewczynach?! Zawsze zmieniał temat, więc może... może się we mnie zakochał?!
    Och, bogowie... Westchnąłem, spoglądając na przyjaciela ze smutkiem. Przepraszam, Satoshi... Nigdy nie zauważyłem. Oczywiście, nie mogłem być jeszcze pewien, ale skoro tak bardzo wkurzał się o Kagami, w której się zakochałem... No tak, Momoi do tej pory przyzwyczajony był do tego, że oddawałem się tylko papierowej Mai-chan.
    Tymczasem w moim życiu pojawiła się prawdziwa dziewczyna...
–    Satoshi...- zacząłem, zerkając na niego.
–    Czego?!- warknął, patrząc na mnie wściekle.
–    Cho... chodźmy na naleśniki. Ja stawiam.
–    Huh?- Momoi spojrzał na mnie z zaskoczeniem.- Mówisz poważnie?
–    Taa – westchnąłem, przecierając dłonią kark.- Możesz dzisiaj wziąć te droższe, niech stracę.- Uśmiechnąłem się do niego lekko, porozumiewawczo. Różowowłosy zamrugał, przyglądając mi się podejrzliwie, jednak po chwili wyraźnie się rozluźnił i westchnął lekko.
–    No dobra – burknął.- Ale żadnych rozmów o Kagami, jasne?
–    Pewnie.- Poklepałem go po plecach.- Przepraszam, mój błąd.
    Momoi popatrzył na mnie dziwnie, ale najwyraźniej nie chciał jeszcze wyznawać mi uczuć, więc wzruszył tylko ramionami i razem ruszyliśmy dalej alejką.
    Sam musiałem się przygotować na to, by wkrótce możliwie jak najłagodniej odrzucić jego wyznanie. Możliwe, że do tego czasu będę już z Taigą, więc kto wie, czy Satoshi w ogóle to zrobi, ale...
    Cóż. Czas pokaże.


5 komentarzy:

  1. Hahaxd Akcja z sms leje xD Ale najlepsze podejrzenia Ao. Tak wgl to kiedy bd Mnu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłoby fajnie, gdyby Momoi był gejem. Ale chyba bardziej wolałabym go z Kise, niż Aomine
    Czekam na kolejny rozdział ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
    Szósteczka za humorek x3
    Bardzo śmiechowy rozdzialik, brawo, brawo. Oczywiście, mimo wszystko i niestety wrodzonemu yaoizmowi najbardziej się spodobał wątek, gdzie Aomiś podejrzewa Momoisia o gejozeeee, ale! Główny wątek AoxKagami podbija serduszko....bardzo lubię FemKagami, świetna jest x3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten "cytat" na początku jest mistrzowski xD I w ogóle całe to opowiadanie jest genialne ♥
    Jak czytałam, to siedziałam sobie w szkole na lekcji i wszyscy się na mnie głupio patrzyli, bo się śmiałam do telefonu jak jakaś idiotka xDD
    "Skoro tak bardzo kochasz kosza, to na pewno się dogadamy, bo ja też cię kocham, więc..." Hehe, Aho słodziak (づ◔ ͜ʖ◔)づ
    Myślałam, że zanim Daiki się lepiej pozna z Taigą, to trochę czasu minie, a tu proszę - cwaniak już ma jej numer i wysyła sobie serduszka xD Teraz tylko czekać, aż będą razem i będzie słodko i w ogóle :D
    Ciekawe, czy Tetsuya znajdzie sobie drugą połówkę... czyżby Momoi? Według mnie, oni do siebie nie pasują, ale wszystko się może zdarzyć :)
    Bardzo fajne i bardzo śmieszne opowiadanko :P Oby więcej takich! <3
    Buziaki i do następnego! ♥ :*

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń