[MnU] Odcinek 50

Moda na Uke
Odcinek 50



    W całym mieszaniu unosiły się przyjemne zapachy przygotowywanego śniadania. Haizaki dziwił się sam sobie, że naszło go na taki tradycyjny posiłek, a że naszło go nawet na to, by zrobić go również dla Nijimury, dziwił się sobie podwójnie.
    Czyżby jego lodowate serce zaczęło topnieć? Jakby nie patrzeć, od powrotu Shuuzou trochę się zmienił – a nawet trochę bardzo, zważywszy na fakt, że przestał żyć w „menelowni”, jak to kiedyś Hanamiya określił bałagan w jego mieszkaniu. Prócz tego zdrowiej się odżywiał (choć to już była raczej zasługa Nijimury, który kategorycznie zabronił kupować mu zupek chińskich i konserw – a jeśli Shougo jakieś kupił, to natychmiast je wyrzucał), a co gorsza nie sypiał już z kim popadnie, ba – miał wręcz zaskakująco wygórowane wymagania, przynajmniej jak na niego.
    Wyglądało więc na to, że, czy tego chciał czy nie, Shuuzou znów zaczął mieć wpływ na jego życie.
–    Hej!- Nijimura wszedł właśnie do kuchni, ubrany jedynie w czarne spodnie dresowe z białymi paskami po bokach. Zerknął z zainteresowaniem na Shougo, po czym powęszył nosem w powietrzu.- Łał. Pachnie naprawdę... znośnie.- Pokiwał głową.
–    Spierdalaj.- Haizaki skrzywił się, szykując talerze i miseczki.
–    Zrobiłeś też dla mnie?- zapytał uprzejmym tonem Nijimura.
–    Jak nie chcesz, to nie jedz – mruknął Shougo.
–    Nie śmiałbym odmówić tak smakowicie wyglądającego śniadania – stwierdził czarnowłosy, podkradając kawałek podsmażonej parówki.- A zrobisz mi ośmiorniczki?- zapytał z figlarnym uśmiechem, przysuwając się do mężczyzny.
–    Sam sobie zrób ośmiorniczki.
–    Tobie zawsze wychodziły ładniej niż mi.
–    Dzięki, wzorowałem się na twojej mordzie.
–    Och.- Shuuzou pokiwał lekko głową.- Nie wiedziałem, że moja morda jest taka słodziutka.
    Haizaki spojrzał na niego z kamienną twarzą, a Shuuzou uśmiechnął się nieco szerzej, po czym uniósł dłoń, w której trzymał jakąś kartkę i zamachał nią przed twarzą swego współlokatora.
–    Zobacz, co mam – powiedział.
–    Kartka – stwierdził z udawanym uznaniem Haizaki.- Brudny odcień bieli, ślad palca w jednym rogu, wygląda na zapisaną... to rzadki okaz. Zamierzasz ją sprzedać, czy powiesisz na ścianie w swoim pokoju?
–    Wiesz, że cholernie mnie podniecasz, kiedy tak się ze mną droczysz?- mruknął z powagą Nijimura.
–    Wiem, że jeśli dalej będziesz przeciągał, zamiast po prostu powiedzieć, co to jest, to obetnę ci kutasa i zrobię sobie na śniadanie wielką ośmiorniczkę na śniadanie.
–    Żałowałbyś.- Nijimura uśmiechnął się lekko, po czym podał Shougo kartkę.- To jest mój plan na nowy rok. Proszę, sam go przeczytaj. Nie mam nic do ukrycia.
–    Plan na nowy rok?- mruknął Haizaki, unosząc brwi. Wytarł dłonie w czysty ręcznik, po czym z westchnieniem odebrał kartkę i zaczął przesuwać po niej wzrokiem, odczytując zapisane słowa.
    Rzeczywiście wyglądało to jak plan noworoczny – wszystkie zadania i cele zostały spisane w podpunktach, nienumerowe w żaden sposób, a jedynie oznaczone kropką. Był tam między innymi tajemniczy numer telefonu oznaczony inicjałami „S.A”, oraz takie życzenia jak „ograniczyć picie”, „zaoszczędzić na wakacje”, a także „odzyskać Shougo”.
    Ignorując to ostatnie, Haizaki oddał kartkę przyglądającemu mu się Shuuzou.
–    Co to za numer?- zapytał.
–    Ach, wspominałem ci kiedyś o tym gościu, którego spotkałem na ulicy – zaczął Nijimura, drapiąc się po brodzie.- No wiesz, ten Akashi, czy jakoś tak. Zaproponował mi pracę w jego firmie. Zastanawiałem się, czy by nie zadzwonić do niego i nie zapytać, czy tak oferta jest nadal aktualna.
–    Powinieneś był to zrobić już dawno temu – stwierdził Haizaki, nakładając makaron do miseczek.
–    Wiesz, moja obecna praca też nie jest najgorsza.- Nijimura przyjrzał się wykonanej przez siebie liście.- Na razie spotkam się z nim głównie po to, by dowiedzieć się na czym polegałyby moje obowiązki, i ile bym za to dostawał. Mimo wszystko fakt, że koleś tak jakby „zgarnął mnie z ulicy”, jest dość niepokojący.
–    Boisz się, że będziesz ściągał długi?- zapytał Haizaki, kiedy oboje usiedli przy stole, by zająć się posiłkiem.
–    Nie ukrywam, że to jeden z powodów – przyznał Shuuzou, krzywiąc się odrobinę.- Pakowanie się po raz kolejny w taką robotę raczej nie jest szczytem moich marzeń, nieważne jak dużą stawkę zaoferowałby mi Akashi.
–    Mówiłeś, że to jakiś biznesmenik, więc może potrzebuje cię na swojego ochroniarza?- Shougo przysunął do siebie poranną gazetę i otworzył ją na pierwszej stronie.
–    Myślałem, że takich potrzebują tylko szefowie yakuzy. Jeśli on jest szefem jakiegoś odłamu, to ani myślę przyjmować jego oferty. Wygląda na ważniaczka, więc licho wie, jaką ma w rzeczywistości władzę.
    Haizaki przejrzał wzrokiem ogłoszenia, po czym ze znudzeniem przerzucił stronę. Wczytał się właśnie w jakiś mało interesujący artykuł polityczny, kiedy w kieszeni jego spodni rozdzwoniła się komórka. Sięgnął po nią bezwiednie, nie odrywając wzroku od tekstu i dopiero kiedy uniósł telefon na wysokość twarzy, spojrzał na mały ekran, by sprawdzić kto dzwonił.
–    Yo – rzucił niedbale, chwytając pałeczkami makaron.
–    Dawno się nie odzywałeś, więc pomyślałem, że chciałbyś sprawdzić, czy żyję i czy mam się dobrze – mruknął Hanamiya Makoto.- No więc żyję i mam się dobrze.
–    Aha, to świetnie.- Shougo zmarszczył lekko brwi, opierając się wygodniej o oparcie swojego krzesła.- I czego jeszcze chciałem się dowiedzieć?
–    Czy pójdę z tobą na dzisiejszą imprezę w klubie „Porn Star” - odparł Hanamiya.- Tak, z chęcią z tobą pójdę. Mówisz, że o dwudziestej pierwszej spotkamy się na miejscu?
–    Too...- Haizaki machnął ręką, kręcąc głową i wzruszając ramionami.- Wydaje mi się najlepszym pomysłem. Chyba że masz inną propozycję...?
–    Dwudziesta pierwsza może być – westchnął Makoto.
–    A Seto i reszta?
–    Nie zabieramy ze sobą tych szmaciarzy, bo „nie mają czasu” - prychnął Hanamiya.- Tylko my dwoje, alkohol, dobra zabawa przy chujowej muzyce i ewentualnie wyobracamy kilka panienek.
–    Brzmi spoko – stwierdził Haizaki, spoglądając na Nijimurę, który przyglądał mu się, żując porcję makaronu.- Rozumiem, że twoje nagłe zaproszenie wynika z chujowego nastroju. Chcesz mi się pożalić?
–    Prędzej odpadną mi jaja, niż zacznę ci się zwierzać – mruknął Makoto z wyraźnym niesmakiem.- Widzimy się wieczorem.
–    Narka.- Shougo rozłączył się, po czym odrzucił na bok komórkę i wrócił do śniadania. Zgadywał, że telefon od Hanamiyi i jego nieoczekiwana propozycja naprawdę wynikały z fatalnego humoru. Zapewne pokłócił się z Kiyoshim, czy coś w tym rodzaju – bo zwykle to właśnie Teppei był powodem, dla którego Makoto wyciągał go na miasto.
–    Hanamiya?- zgadł Nijimura. Kiedy Haizaki bez słowa skinął głową, Shuuzou przyjrzał mu się uważnie.- To gdzie idziecie?
–    Do „Porn Star” - odpowiedział Shougo. Nie widział sensu w ukrywaniu tego.- Pewnie wszyscy inni mu odmówili i dlatego do mnie zadzwonił. Pedał.
–    To twój przyjaciel...
–    Mój przyjaciel nie może być pedałem?- Haizaki spojrzał na niego obojętnie. Oczywiście, w gruncie rzeczy wiedział doskonale, że Makoto jest jego przyjacielem – jedynym zresztą. Choć czasem traktowali się i zwracali się do siebie jak do najgorszego wroga, to jednak sporo ich łączyło i każdemu z nich na swój sposób zależało na tym drugim.
    Hanamiya już to udowodnił, kiedy wyciągał Shougo z dna po odejściu Nijimury. A ponieważ Haizaki nie znał się zbytnio na byciu dobrym przyjacielem, to mógł chociaż zrobić tyle i pójść z nim na imprezę, gdy tego potrzebował.
    A słyszał w jego głosie, że potrzebował – i to cholernie.
–    Mogę iść z wami?- zapytał Nijimura przyjaznym tonem.- Dawno nigdzie nie wychodziłem, a już zwłaszcza z wami. Z tego co pamiętam, to Makoto mnie... no, może nie „lubił”, ale przynajmniej tolerował.
–    Będziesz przeszkadzać.
–    Nie będę, obiecuję – powiedział, kładąc dłoń na sercu.- Potańczę na parkiecie przy chujowej muzyce i nawet nie będę próbował wcinać wam się w rozmowy, słowo honoru.
–    Twoje słowo jest gówno warte – mruknął Haizaki, znów wlepiając spojrzenie w nudny artykuł w gazecie.- Ale rób, co chcesz. Nie obchodzi mnie, co robisz.
    Nijimura uśmiechnął się lekko, ze spokojem wracając do śniadania i nie przejmując się ostrymi słowami ukochanego. Shougo mógł mówić sobie, co tylko mu ślina na język przyniesie, ale Shuuzou miał przecież swój plan noworoczny do wypełnienia.
    I na jednym z podpunktów zamierzał tego dnia popracować.

***

    Idąc na spotkanie z Hayamą, Kise miał zaskakująco dobry humor.
    Kiedy Tetsuya po powrocie do domu opowiedział mu o balu i wspomniał, że poznał tam Hayamę Kotarou i zaproponował mu, by przedzwonił do Ryouty, Kise bardzo się ucieszył. Doskonale pamiętał tego młodego, energicznego i przystojnego mężczyznę, pamiętał również, jak bardzo mu pomógł rozmową – nawet jeśli był wówczas trochę pijany.
    Było mu strasznie głupio, że on sam zapomniał zupełnie o Kotarou, choć przecież miał do niego zadzwonić. Co prawda on również się nie odzywał, ale Kise wiedział, że i tak główny problem stanowił on sam. Dlatego też, kiedy tylko jego młodszy brat przypomniał mu o Hayamie, Ryouta, nie mogąc się doczekać, sam zadzwonił do Kotarou i zaproponował mu spotkanie.
    Obawiał się, że mężczyzna nie będzie chętny, by przystać na jego propozycję, bał się wręcz, że go zbeszta, ale najwyraźniej albo Hayama nie miał mu za złe tego, iż się nie odzywał, albo planował zwyzywać go w miejscu ich spotkania.
    Cóż, poniekąd mu się pewnie należało, więc Kise próbował się nawet do tego przygotować.
    Umówili się na godzinę szesnastą trzydzieści w przytulnym barze „San”, z dala od pamiętnej restauracji „Loveless”. Ryouta uznał bowiem, że na miejscu tym musi spoczywać pewnego rodzaju klątwa, skoro najpierw los zesłał mu zerwanie z Kasamatsu, a potem nieoczekiwane rozstanie z Oikawą. Co prawda do niczego między nimi nie doszło, ale Ryouta zdążył poczuć sympatię do młodzieńca.
    Szkoda, że go teraz unikał, ale Kise nie miał zamiaru latać za nim z wywieszonym ozorem i błagać o spotkanie. Poprzysiągł sobie, że nie będzie się angażował w takie relacje, że nie będzie pokazywał jak bardzo mu zależy, by na sam koniec zostać zdeptanym niczym robak.
    Kiedy tylko zobaczył, że Hayama wszedł do baru i zaczął rozglądać się wokół, strzepując z kurtki śnieg, Kise z uśmiechem podniósł się ze swojego miejsca i pomachał do niego. Jak zawsze w takich sytuacjach zajął bardziej odosobniony stolik, by zapewnić im prywatność, dodatkowo zaś ubrał szare spodnie oraz granatowy sweter z białym kołnierzykiem oraz mankietami. Na głowie miał brązową perukę, prezentującą modnie rozczochrane włosy, a na nos założył okrągłe okulary w wiśniowych oprawkach. Tetsuya namawiał go również do przyklejenia sobie wąsów, ale Ryouta stanowczo sprzeciwiał się temu pomysłowi – nie znosił wąsów, nawet jeśli były dobrym sposobem na kamuflaż.
–    Och, Kise-chan!- Hayama uśmiechnął się do niego szeroko, kiedy podszedł do stolika i rozpiął kurtkę.- Kurczę, ale czad! Normalnie, jakbym się spotkał z jakimś tajnym agentem!
    Ryouta zaśmiał się, rozbawiony. Kotarou nic się nie zmienił przez tych parę miesięcy – nadal wyglądał na energicznego, promieniał również dobrym humorem i pozytywną postawą, choć pod jego ciemnymi zielonymi oczami zauważył lekkie sińce.
–    Zapomniałem dać ci znać w wiadomości, co na siebie włożę – powiedział Kise z przepraszającym uśmiechem.- Ale stwierdziłem, że i tak szybciej będzie po prostu cię zawołać, gdy już przyjdziesz.
–    Czyli przyszedłeś wcześniej i pewnie sporo czasu na mnie czekałeś, co?
–    Niewiele, może z dziesięć minut, maks piętnaście.- Ryouta wzruszył ramionami, po czym przysunął do niego kartę menu.- Zamawiaj, co tylko zechcesz, ja stawiam!
–    No weź, nie musisz...!
–    To w ramach przeprosin za to, że tyle już razy miałem się do ciebie odezwać i nic z tego nie wyszło.- Kise westchnął cicho, krzywiąc się odrobinę.- Przepraszam, Hayamacchi... Trochę miałem na głowie.
–    Nie martw się, słyszałem – powiedział spokojnie Kotarou, odrobinę poważniejąc i przeglądając kartę, choć raczej bez zbędnego zainteresowania.- Pamiętam, że miałeś złamane serce, no a potem wylądowałeś w szpitalu... To straszne. Jak się czujesz?
–    Już jest lepiej – odparł z uśmiechem.- Właściwie to prawie całkiem się wykurowałem, został mi tylko taki... no, niefajny odruch stania kilka metrów przed pasami, kiedy mam przez nie przejść.- Blondyn zaśmiał się, nieco zażenowany.
–    Myślę, że to całkiem normalne w tej sytuacji – stwierdził Hayama, odkładając menu na blat ich stolika.- Właściwie, to byłbym mocno zdziwiony, gdybyś swobodnie przechodził przez jezdnię po takim strasznym wypadku.
–    Och, no ale właśnie...- Kise popatrzył na niego z uśmiechem.- Tetsucchi powiedział mi, że byłeś na balu razem z Reocchim! Nie miałem pojęcia, że się przyjaźnicie!
–    Ahahah, ja sam byłem zaskoczony, kiedy Reo-nee powiedział mi, że cię zna – zaśmiał się wesoło Hayama.- Właściwie to właśnie on mi o tobie powiedział. Przez wzgląd na jego pracę nie mamy dla siebie dużo czasu, ale podczas twojego pobytu w szpitalu, kiedy do niego przyjechałem, powiedział mi, że „martwi się o przyjaciela po wypadku”. Zapytałem o szczegóły i tak właśnie dowiedziałem się, że chodziło o ciebie. Powiedziałem mu, że miałem okazję cię poznać. I, nie powiem, zaskoczyło mnie, że jesteś tak sławny jak Reo-nee!- Kotarou spojrzał na niego z uznaniem.- Co zabawne, dopiero po tamtej rozmowie zauważyłem, że każdego dnia w drodze do pracy mijam twój plakat!
    Kise znów parsknął śmiechem, szczerze ubawiony. Miał tak dobry humor, że mógłby śmiać się choćby i cały dzień, choćby i z najmniejszej głupoty – i wyglądało na to, że Hayama czuł podobnie, ponieważ on również się zaśmiał.
    Kiedy zjawiła się kelnerka i odebrała zamówienie od Kotarou, mężczyźni wrócili do nieco poważniejszych tematów.
–    Więc jak wygląda u ciebie sytuacja?- zapytał łagodnym tonem Hayama.- Oczywiście, jeśli nie chcesz mi mówić, to zrozumiem, ale gdybyś jednak miał ochotę, to od razu cię uprzedzę, iż wiem, że chodzi o chłopaka. Reo-nee się wygadał.- Mężczyzna wzruszył ramionami ze znaczącym uśmiechem.
–    Och, byłem na to przygotowany.- Kise machnął nieznacznie dłonią.- I nie mam Reocchiemu niczego za złe. Jestem modelem, więc przyzwyczaiłem się do plotek, a tutaj to jest inna sytuacja. Lubię cię, Hayamacchi, a ponieważ przyjaźnisz się z Reocchim, tym większe mam do ciebie zaufanie. Reocchi zawsze wie, jakich przyjaciół sobie dobiera.
–    Temu nie mogę zaprzeczyć – zgodził się z uśmiechem Kotarou.
–    Jeśli chodzi o mojego byłego...- Kise podrapał się za uchem, uśmiechając nieco krzywo.- Cóż, nic z tego nie będzie. To już pewne. Nie rozmawiamy ze sobą, raz tylko spotkałem go na mieście. Wygląda na to, że poważnie zakłada rodzinę ze swoją... ehm, partnerką – mruknął, rumieniąc się lekko.- Na początku nie było mi z tym łatwo, ale odkryłem, że im mniej go widuję i się z nim kontaktuję, tym łatwiej jest nie myśleć o całej tej popieprzonej historii. Nie jestem pewien, jak wiele wiesz...- dodał, spoglądając na niego z zakłopotaniem.
–    Obawiam się, że wszystko – westchnął Hayama, przybierając nieco skruszoną minę.- Mam na myśli szczegóły odnośnie powodu waszego zerwania. Reo-nee strasznie nie lubi twojego byłego, nie będę nawet powtarzał, jak się o nim wyrażał...- Kise uśmiechnął się lekko na te słowa.- Ale nie wiedziałem, jak wyglądają wasze relacje. Czyli co? Zamierzasz go póki co unikać? Póki nie uznasz, że jesteś gotowy... no sam nie wiem, zacząć się z nim spotykać, jakoś odnowić te dawniejsze relacje, to znaczy przyjaźń?
–    Sądzę, że tak... Tak, coś w ten deseń – mruknął Ryouta, obracając w dłoniach szklankę swojego smoothie, które zamówił wcześniej.- Wiesz, mimo wszystko Yukio... to znaczy mój były, ale to pewnie wiesz – zaśmiał się krótko.- Mimo wszystko jest częścią mojego życia i już nigdy się go nie pozbędę. Wiele dla mnie znaczy, nawet jeśli potraktował mnie w ten sposób. Na razie potrzebuję czasu, aby zacząć chociaż tolerować fakt, że zostanie ojcem i, zapewne, mężem.- Ryouta skrzywił się, czując w sercu silne ukłucie. Myślenie o mężczyźnie, którego tak kochał, myślenie o nim, kiedy był w ramionach kogoś innego, sprawiało mu więcej bólu, niż samo wspomnienie zerwania i każdej ich rozmowy na ten temat.- Muszę odepchnąć na bok to, co nas łączyło, gdy byliśmy parą. A potem, o ile Yukio będzie chciał i o ile będzie mnie w ogóle pamiętał, może wtedy spróbujemy odbudować kontakt. Może nawet będę wpadał na grilla do jego żony i dzieci.- Kise skrzywił się lekko.
–    Ale zanim to się stanie, minie sporo czasu – powiedział łagodnym tonem Hayama. Podziękował uśmiechem kelnerce, która wróciła do niego z wysoką szklanką pełną truskawkowego koktajlu. Kiedy odeszła, znów zwrócił się do Ryouty, bawiąc się słomką.- Możliwe, że sam zapomnisz o tym, co planowałeś w związku z Yukio-san.
–    Też o tym myślałem.- Kise skinął głową.- Ale cóż... może tak będzie lepiej? Skoro Yukio jest zdecydowany zostawić mnie za sobą i ruszyć dalej sam, to dlaczego ja miałbym być inny? Gdybym chociaż wiedział, że mam jakieś szanse...- zaśmiał się niewesoło.- Próbowałem o niego walczyć, ale zawsze kończyło się tak samo. Yukio chce tego dziecka. Nie winię go za to, na pewno będzie świetnym ojcem. Ale to nie oznacza, że nie mam do niego żalu za to, co zrobił. Nawet, jeśli wybaczyłem mu zdradę.
    Między nimi zapadła chwila milczenia, jednak nie było ono krępujące. Obu ich natchnęła do rozmyślania nad całą tą sytuacją, do przemyślenia wypowiedzianych słów i spróbowania rozstrzygnąć, czy podjęte decyzje były właściwe.
    Żaden nie powiedział tego na głos, ale w gruncie rzeczy oboje byli zdania, że Kise postępuje całkiem logicznie. Hayama na jego miejscu zrobiłby zapewne to samo.
–    No a jak z tobą, Hayamacchi?- Ryouta postanowił zmienić temat.- Jak się sprawy mają z twoją miłością życia? Bo, niestety, nie miałem żadnego informatora!
    Kotarou zaśmiał się lekko, upijając łyk koktajlu przez dużą niebieską słomkę. Niespiesznie zakręcił nią w szklance, zbierając myśli, by ułożyć prawdę w jedno, niebrzmiące źle zdanie.
    Miał przecież właśnie przyznać, że szanse na wymarzony związek już na zawsze legły w gruzach.
–    Ten chłopak, którego kocham... to znaczy Miyaji.- Uśmiechnął się do Kise.- Dosyć niedawno związał się z tym, w którym się zakochał.
–    Och...- bąknął Ryouta, nie mając pojęcia, jak powinien zareagować. Wpatrywał się w Kotarou z dość bezmyślną miną.- Ale... ale jak to? Wspominałeś, że strasznie zagmatwana z tego sprawa, o ile dobrze pamiętam...
–    Taaa, no więc... Cóż, pozwól, że będę używać nazwisk, żebyśmy się przypadkiem nie pogubili – zaśmiał się Kotarou, drapiąc z zażenowaniem po głowie.- No więc Miyaji od samego początku kochał Takao, a Takao kochał się w...
–    Czekaj, stop!- przerwał mu Ryouta, prostując się i opierając ciężko o oparcie krzesła.- Powiedziałeś... powiedziałeś „Takao”?
–    Tak – odpowiedział z wolna Hayama, patrząc na niego niepewnie.- Uhm, znasz go może?
–    Cóż, owszem...- Kise był w prawdziwym szoku. Doskonale znał sytuację Takao, Midorimy i Akashiego, ale w życiu by się nie spodziewał, że to błędne koło sięga jeszcze dalej, i w dodatku on sam znał więcej uczestników tej maskarady.
–    To... twój przyjaciel, czy coś?- Teraz to Hayama nie miał pojęcia, jak się zachować. Jeśli Kise przyjaźnił się z Takao, to z całą pewnością wspierał go w jego związku z Miyajim. Nie wypadało więc narzekać mu na to, że Kotarou został raz na zawsze odrzucony.
–    Nie nazwałbym tak tego...- Ryouta zarumienił się lekko.- Znaczy... Takaocchi to przyjaciel Tetsuyacchiego, często u nas bywa i właściwie traktuję go jak młodszego brata... Jest bardzo sympatyczny i, no... Znam jego sytuację. Znaczy, wiem, że kocha Midorimacchiego, a Midorimacchi Akashicchiego, ale nie miałem pojęcia, że ktoś się kocha w Takaocchim! A ty...
–    A ja w gościu, który się w nim kocha – roześmiał się Hayama.- Sam więc widzisz, że naprawdę spore zamieszanie jest wśród tego wszystkiego. Ale to chyba lepiej, że wiesz, o kogo chodzi, przynajmniej się nie pogubisz.- Kotarou wzruszył ramionami.
–    Och...- Kise westchnął ciężko, opierając się łokciami o blat stolika i patrząc ze zmartwieniem na blondyna.- Nie wiedziałem, że Takaocchi ma kogoś. Myślałem, że nadal cierpi w milczeniu z powodu Midorimacchiego.
–    Z tego, co mi wiadomo, nadal nie przestał go kochać.- Hayama dalej bawił się bezwiednie słomką.- Trudno mu się dziwić, ja też nie od razu przestanę kochać Miyajiego, tak jak i ty nie przestaniesz ot tak kochać Yukio-san. Ale wygląda na to, że Takao zaczął też czuć coś do Kiyoshiego. Och, tylko nie zrozum mnie źle...!- powiedział pospiesznie, patrząc na Kise z lekkim przestrachem.- Miałem okazję poznać Takao i, prawdę mówiąc, nie żywię do niego żadnej urazy! Jest naprawdę sympatyczną osobą i czasami ze sobą piszemy, ale on... no, nie wie, że kocham Miyajiego.- Kotarou spuścił wzrok na blat.- I pewnie nigdy się nie dowie, chyba że Kiyoshi sam mu powie. Nawet, jeśli go kocham, to nie chciałbym, żeby Takao zerwał z nim ze względu na mnie.
–    Wiem, co masz na myśli – westchnął Ryouta, przecierając dłonią czoło.- Mój brat niedawno zerwał ze swoim chłopakiem, bo dowiedział się, że nasz drugi brat od dawna go kocha. Nie jest to zbyt przyjemna sytuacja dla żadnego z nich, więc zdecydowanie bym ci tego nie życzył, Hayamacchi. Udają, że nikt nikogo nie oskarża, a prawda jest taka, że każdy wini samego siebie.
–    Tego właśnie chciałbym uniknąć – zaśmiał się Hayama.- Rany, co miłość potrafi robić z ludźmi... Niby takie piękne uczucie i wychwalane pod niebiosa, a jednak sporo potrafi zniszczyć.
–    Jednych miłość uszczęśliwia, ale innym ta sama miłość sprawia cierpienie – mruknął Kise, uśmiechając się słabo.- Nasze życie jest do kitu, Hayamacchi. To znaczy jasne, lubię je, bo mam wspaniałych braci oraz przyjaciół, ale mogłoby mi podarować to zerwanie z Yukio, albo chociaż zesłać mi je w nieco łagodniejszym wydaniu.
–    Nie ukrywam, że i mnie mogłoby trochę łaskawiej traktować – parsknął Kotarou, kręcąc głową.
    Kise przez dłuższą chwilę przyglądał się mężczyźnie w milczeniu. Nie rozumiał do końca, jak ten cały Miyaji mógł odrzucić Hayamę. Oczywiście, nie znał go za dobrze, ale cała jego postać emanowała sympatycznością – jego postawa, jego charakter, jego twarz, oczy, a nawet to, w jaki sposób się ubierał. Wystarczyło raz na niego spojrzeć i człowiek miał ochotę się uśmiechnąć. W jego ciemnych zielonych oczach cały czas błyszczały iskierki wesołości, tak jakby mężczyzna ten był w stanie cieszyć się z życia mimo najgorszych tragedii.
    Ryouta miał dziwne uczucie, że nie chciałby, by te iskierki kiedyś zgasły.
–    Wiesz co, chciałbym cię gdzieś zabrać, kiedy skończymy pić – powiedział, uśmiechając się do niego.- Zostawmy już za sobą te nudne, nieciekawe tematy i zapomnijmy o tej irytującej miłości.
–    Hmm?- Hayama przekrzywił lekko głowę, przyglądając mu się z jawnym zainteresowaniem.- Jakie to miejsce?
–    Nie powiem ci!- zaśmiał się Kise, upijając łyk swojego soku.- Zobaczysz, kiedy tam dotrzemy!
–    Hoo, no teraz to mnie zaciekawiłeś!- Kotarou odpowiedział śmiechem, po czym pociągnął spory łyk koktajlu przez słomkę.- Widzę, że sam już powoli kończysz, więc trochę się pospieszę, mój towarzyszu niedoli!
    Ryouta uśmiechnął się do niego promiennie i skinął ochoczo głową. Sam nie mógł się doczekać, kiedy już stąd wyjdą i zabierze go tam, gdzie zaplanował – właściwie całkiem spontanicznie.
    Przy okazji postanowił sobie w myślach, że tym razem bardziej zadba o relacje z Hayamacchim. Nie dlatego, że obaj cierpieli przez miłość, nie dlatego, że Kotarou był zwyczajnie sympatyczny.
    Miał po prostu wrażenie, że co jak co, ale o tę znajomość z pewnością warto będzie zawalczyć.



9 komentarzy:

  1. Chyba dzięki tobie mam nowy parring <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy! :D Im więcej, tym lepiej :D

      Usuń
  2. Uhhh.. Kiedy w końcu będzie Daiki? Najlepiej jeszcze z Kagamim <3

    Mam wrażenie, że Kise znalazł sobie właśnie zamiennik Oikawy. Ciekawe, czy coś z tego będzie :D Haizaki i Nijimura nie za bardzo mnie obchodzą, bo zwyczajnie ich nie lubię. Wszystko jest pięknie napisane, ale jakoś to wszystko wylatuje mi z głowy, jak o nich czytam XD
    I w sumie to dziś tylko tyle mogę ci powiedzieć, bo nie mam za duzo czasu ;)

    Ps. Piszę z Anonimka, bo mój telefon wczoraj się zepsuł >.< Wyobraź sobie, ze są sytuacje, w których nie mogę sama nawet sprawdzić która jest godzina XD
    ~Miyocchi (mam nadzieję, ze kojarzysz XD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, jeszcze trochę xD Szykuję dla niego coś ciekawego, więc na razie musi się uspokoić xD
      W KOŃCU KTOŚ TO POWIEDZIAŁ ♥♥♥ JA TEŻ NIE LUBIĘ HAIZAKIEGO I NIJIMURY... czemu ja w ogóle o nich piszę? Zabiję ich i będę miała z głowy ☺♥☺♥☺♥
      Dziękuję za komentarz :D Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
    2. Świetny pomysł, Yuuki-san! XD
      Będziesz mieć ich z głowy i będziesz więcej pisać o innych bohaterach (np. o Daikim i Kagamim ♥), a ja będę wszystko rozumieć i czytać uwaznie :D
      Pozdrawiam równiez :* <3

      Usuń
  3. Bosz uwielbiam NijiHai ( nawet to ukryte ) w twoim wydaniu. I te ich sprzeczki uuuuuh cudniutkie. A reszta też cudniutka ^^ ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy mogę spodziewać się dzisiaj nowego odcinka? Na wattpadzie napisałaś że jest skończone już w 95%
    P.S. Na wattpadzie w opisie zakończonych opowiadań napisałaś Bezsenność Kioto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie, bo jutro wrzucam "Anarchię". W czwartek będzie

      Usuń
    2. Okey, dziękuje

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń