[MnU] Odcinek 55

Moda na Uke
Odcinek 55



–    Czasem ma wspaniały gest...- nucił cicho pod nosem Aomine, nieznacznie poruszając głową.- Czasem tryśnie spermą w oczy, takie właśnie jest! Seme życie, seme życie...hmhmhm! Tyryry...
    Ciemnoskóry rozejrzał się ze znudzeniem wokół, poprawiając na głowie wełnianą czapkę. Właściwie to nie przywykł do nakrywania głowy, szczególnie zimą, ale ponieważ tego dnia na dworze padał śnieg, jego brat Kise praktycznie siłą zmusił go do ubrania czapki. Ostatecznie był to całkiem dobry pomysł i Aomine cieszył się, że śnieg i lodowaty wiatr nie czynią takich szkód, jakie by mogły.
    Westchnął cicho, spoglądając na zegarek na lewym nadgarstku. Dziesiąta dwadzieścia – dla niego to godzina nad ranem, kiedy teoretycznie powinien jeszcze wylegiwać się w łóżku, w końcu była niedziela. Mężczyzna ziewnął potężnie, przymykając oczy.
–    Zaraz ci coś wleci do tej gęby – usłyszał po swojej prawej stronie znajomy, nieco rozbawiony głos.
    Odwrócił głowę w tamtym kierunku, a jego do tej pory spokojne serce fiknęło małego koziołka.
    Kagami podszedł do niego z lekkim uśmiechem na twarzy. Miał na sobie czerwono-czarne jordany, ciemne dżinsy oraz nową, granatową kurtkę z brązowymi dodatkami przy kieszeniach oraz na ramionach. Jak zawsze prezentował się rewelacyjnie, przynajmniej zdaniem Aomine, który odchrząknął teraz cicho, ostrzegając w myślach swoje policzki, że jeśli się teraz zarumienią, nieźle im później przypierdzieli.
–    Spóźniłeś się, kretynie – rzucił zaczepnie, odpychając się od ściany budynku, o który do tej pory się opierał.
–    Wiem, sorry.- Taiga wzruszył ramionami.
–    Gdzie się szwendałeś?- Aomine zmierzył go bacznym spojrzeniem. Kagami odwrócił od niego wzrok, rumieniąc się lekko i drapiąc z zażenowaniem po głowie.
–    Nie mogłem znaleźć kluczy do mieszkania – mruknął.
–    Mogłeś chociaż zadzwonić, wiesz?- burknął Daiki, ruszając ulicą.
–    Mogłem, ale wiedziałem, że jeśli zadzwonię i powiem ci, że szukam kluczy, to zrobisz mi wywód na kolejne pół godziny.- Kagami ruszył za nim, po czym pospiesznie zmienił zdanie, widząc, że Aomine szykuje już ripostę.- Fajnie, że udało ci się ogarnąć te bilety na dzisiejszy mecz! Mam nadzieję, że nasza drużyna zmiażdży tych z Kioto!
    Aomine skinął głową, od razu przestawiając się na przyjemniejszą dyskusję.
–    Nie było łatwo! Tak żeś się długo obrażał, że wyprzedali już praktycznie wszystkie. No ale ja oczywiście mam swoje kontakty.- Uśmiechnął się zadziornie.
    Prawda była taka, że bilety zdobył podstępem. Poprosił o ich załatwienie Sakuraia, mówiąc, że to z nim chce iść na mecz, a wczorajszego wieczora napisał mu, że pochorował się i jest zmuszony zostać w domu, gdzie opiekę nad nim sprawować będzie starszy brat.
    Z początku Aomine miał drobne wyrzuty sumienia. W końcu i tak już nieźle wykorzystywał zakochanego w nim nastolatka. Jednak ostatecznie uznał, że nie było to nic przesadnie potwornego – nie zdradzał w ten sposób Sakuraia. Poza tym, dawał mu wystarczająco dużo siebie, to oczywiste, że teraz chciał spędzić trochę czasu z Kagamim.
–    Dobra, dobra, nie musisz mi tego wypominać przy każdym naszym spotkaniu – westchnął Taiga, wywracając oczami.- Zabieram cię dzisiaj po meczu na burgery, pamiętasz? Stawiam ci je czwarty raz z rzędu, zresztą... Długo jeszcze będzie trwać ta moja kara?
–    Dopóki mi się nie znudzi.- Aomine wzruszył ramionami.
    Kagami spojrzał na niego sceptycznie.
–    Aha – mruknął.- Czyli nigdy. Prędzej słońce wzejdzie na zachodzie, niż tobie się burgery znudzą.
–    Zawsze wiedziałem, że nie jesteś tak głupi, na jakiego wyglądasz.- Aomine zaśmiał się złośliwie, klepiąc przyjaciela po ramieniu. Kagami warknął coś na niego, ale nie próbował dalej ciągnąć dyskusji.
    Przez chwilę szli w milczeniu obok siebie, kierując się do największej hali sportowej w Tokio. Obaj czuli lekkie podekscytowanie, głównie ze względu na to, że od dawna już nie mieli czasu, by pójść na mecz – nieważne czy razem, czy w innym towarzystwie. Zdarzało się co prawda, że sami grywali, ale choć mecze koszykówki odbywały się w hali stosunkowo często, ciężko było trafić dogodną porę, jeśli nie mieli urlopu.
    Teraz jednak szczęśliwie się złożyło, że obaj mieli czas – a przede wszystkim niewyobrażalną chęć – na to, by zrelaksować się przed koszykówką na żywo.
    Kiedy dotarli do hali, ogromny przestronny hol zionął pustkami, a to oznaczało, że przybyli kibice zapewne udali się już zająć miejsca na trybunach. Kagami i Aomine okazali swoje bilety niskiemu krępemu mężczyźnie za ladą, po czym skierowali się szerokim korytarzem w kierunku hali numer trzy.
–    Bierzemy coś do picia?- zapytał Taiga, kiedy mieli już mijać odrębne miejsce w holu, w którym sprzedawano napoje oraz przekąski.
    Aomine skinął ochoczo głową. Dawno już nie był na meczu i miał wielką chęć pokrzyczeć, a ponieważ nie chciał zedrzeć sobie gardła, coś do picia z pewnością się przyda. A znając Kagamiego, do jedzenia również.
    Mężczyźni zamówili więc kubełek z przekąskami oraz dwa duże kubki coli. W domu mogliby się napić piwa podczas oglądania, ale tutaj, rzecz jasna, było to zabronione. Żadnemu z nich jednak to nie przeszkadzało, jeżeli tylko mogli obejrzeć mecz na żywo.
–    Zakładamy się, kto wygra?- zagadnął Aomine, kiedy znów ruszyli szerokim korytarzem w kierunku trybun. Mecz jeszcze się nie zaczął, ale z hali dobiegał potężny gwar rozmów, śmiechy i pełen zachęty doping.
–    To bez sensu, skoro obaj byśmy głosowali na tę samą drużynę – zauważył Taiga.
–    Racja – stwierdził Daiki.- No to ty głosuj na Kioto Drift.
–    W życiu! Nasza drużyna od dwóch lat wygrywa z nimi każdy turniej, jestem pewien, że i teraz zgniotą ich na kwaśne jabłko. Mam ci po meczu stawiać burgery i jeszcze bulić za przegraną drużyny, której nie będę nawet dopingował?
–    Dobra, no dobra.- Aomine zamachał lekceważąco dłonią. Miał nadzieję na łatwe kieszonkowe, ale widać Kagami jednak nie był durniem. No cóż, mówiło się trudno.
    Już prawie dotarli do drzwi prowadzących do hali, kiedy z bocznego korytarza po prawej niespodziewanie wybiegł jakiś mężczyzna w sportowym stroju. A ponieważ to Aomine stał akurat po tej stronie, to właśnie jego potrącił nieznajomy w ramię.
–    Hej!- warknął ze złością Daiki, wpierw spoglądając jednak na kubek swojej coli, który omal nie wypadł mu z ręki. Odrobina napoju wydostała się przez otwór ze słomką i opryskała mu dłoń.- Uważaj, jak leziesz!
–    Ech? Ach!- Mężczyzna odwrócił się do nich, przyglądając Daikiemu raczej bez poczucia winy.
    Wyglądało na to, że nieznajomy był koszykarzem. Na to przynajmniej wskazywał jego ubiór – krótkie do kolan spodnie oraz bezrękawnik, obie rzeczy w kolorach bieli, czerni i fuksji. Mężczyzna był wysoki, wzrostem dorównywał Aomine, miał jasną skórę, brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Zagapił się na Daikiego z dziwnym wyrazem twarzy, po czym uśmiechnął się szeroko i, odwróciwszy się, ruszył truchtem przez korytarz.
–    Wybacz, kotku!- zawołał, unosząc dłoń.
    Aomine już miał otwarte usta – otworzył je, kiedy tylko tamten się odwrócił, sądząc, że ma zamiar uciec bez słowa przeprosin – jednak teraz zamknął je z cichym, zabawnym plasknięciem. Wpatrzył się, ogłupiały, w plecy nieznajomego, podczas gdy stojący obok niego Kagami już chichrał się pod nosem.
–    No i czego rżysz?!- warknął Daiki, rumieniąc się intensywnie, na co Taiga tylko parsknął śmiechem, łapiąc się za brzuch.
–    Stary, twoja mina!- zdołał wykrztusić.
–    Och, ty na pewno zrobiłbyś lepszą, gdyby jakiś obcy koleś nazwał cię... tak, jak tamten!- burknął Aomine, odwracając zezłoszczony wzrok od przyjaciela i gapiąc się w miejsce, gdzie niedawno zniknął koszykarz.- Co to w ogóle miało być? Kim on był?
–    Nie wiem...- odparł Kagami, nieco się uspokajając. Otarł łezkę rozbawienia, spoglądając na Daikiego z dziwnym uśmieszkiem.- Chyba zawodnik PowerTokio. Tak przynajmniej sądzę po barwach jego stroju.
–    Nie kojarzę typa!- warknął groźnie Aomine, powoli ruszając w kierunku drzwi prowadzących na trybuny.
–    Może jest nowy?- Taiga wzruszył niewinnie ramionami, wciąż się uśmiechając.- Chyba wpadłeś mu w oko.
–    Litości!- Daiki spojrzał z przerażeniem na czerwonowłosego.- Ledwie na mnie spojrzał! Prawie mnie colą oblał! A nawet nie „prawie”, bo oblał! Poza tym, jeśli jest gejem, to jak może tak otwarcie się do tego przyznawać?! Przecież jego kariera może na tym podupaść!
–    Mało jest na świecie jawnych gejów?
–    Ale oni są projektantami mody.- Daiki skrzywił się.- Kurwa, no... Jak tak można dorosłego obcego faceta nazwać?!
–    Oj, już się tak nie wkurzaj, to było zabawne.- Kagami uśmiechnął się do niego.- Przecież nie zaprosił cię na randkę, ani nie wyznał ci gorących uczuć. Po prostu nazwał cię... pfft! Kotkiem...
–    Och, zamknij się – jęknął Daiki, zażenowany.
–    W sumie nawet przypominasz kota. Takiego czarnego, o oczach w kolorze głębokiego granatu...
–    Nie zaczynaj, tygrysie...- Aomine spojrzał na niego ostrzegawczo.
    Taiga zamyślił się, pocierając brodę i mierząc go spojrzeniem od dołu do góry.
–    Hmm... puma?- mruknął, najwyraźniej niezrażony wcześniejszym tonem przyjaciela.
–    Jeszcze jedno słowo, a będziesz miał słomkę w oku, jasne?
–    Jasne.- Kagami uśmiechnął się i uniósł dłonie w poddańczym geście. Jednak kiedy już Aomine westchnął cicho, przekonany, że to koniec, Taiga dodał pod nosem, jednak tak, by ciemnoskóry go usłyszał:- Kotku.
    Daiki zacisnął wolną pięść, obrzucając Kagamiego spojrzeniem. Przełknął ślinę, odwracając od niego głowę, by ukryć jakoś rumieniec, który wystąpił mu na policzkach.
    Niech to szlag, ale w jego ustach brzmiało to cholernie przyjemnie...

***

    Miyaji był zbyt zajęty całowaniem Takao, by poprosić go, aby nieco się rozluźnił.
    Kochali się od prawie godziny, tego dnia Kazunari miał wyjątkowo dużą ochotę na pieszczoty, jednak z jakiegoś powodu wydawał się również spięty. Kiyoshi miał drobne problemy z wsunięciem się w jego wnętrze, ale ponieważ czarnowłosy tak zachłannie i czule go całował, nie miał serca przerwać tej słodkiej rozkoszy i zwrócić mu uwagę na to, że za mocno zaciska ścianki swego odbytu.
    Dla niego nie liczyło się, czy akurat go posuwa, czy też nie -  nawet całowanie sprawiało mu niezwykłą przyjemność.
    Lecz, choć Takao najwyraźniej starał się zaspokoić każdą jego potrzebę, sprawiało to jednocześnie, że Miyaji nieco martwił się o swojego chłopaka. Jeszcze nie zdarzyło się, był Kazunari był... chętny i zarazem niechętny. Kiyoshi zgadywał, że coś się wydarzyło.
    Ale o to również nie miał jak zapytać.
    W końcu Takao ułożył się nieco wygodniej na kanapie, rozszerzając mocniej nogi, by zapewnić Miyajiemu lepszy dostęp do swojego ciała. Kiyoshi skorzystał z tego zaproszenia, uniósł nieznacznie biodra ukochanego, po czym powoli i ostrożnie wsunął się w niego.
    Westchnął w jego usta, nie przerywając pocałunku. Poruszał się powoli, z uczuciem, ponieważ wydawało mu się, że tego Kazunari potrzebował tego dnia. Często zdarzało się, że ich zbliżenia były gwałtowne i pełne uniesień, ale obaj preferowali różnorodność – i choć Miyaji akurat dzisiaj miał ochotę na nieco ostrzejszą zabawę, przede wszystkim pragnął zadowolić Takao.
–    Mmm, jak dobrze...- wymruczał Kazunari w jego usta. Miyaji uniósł lekko głowę, skoro przerwali pocałunek. Dalej poruszał powoli biodrami, stopniowo zagłębiając się w ciało swojego kochanka. Wpatrywał się w jego twarz, utrzymując kontakt wzrokowy. Spojrzenie Takao było jakby zamglone, ale mężczyzna przymykał je co chwila, co było dobrym znakiem.
    Kiyoshi wsłuchiwał się w jego westchnienia – długie, pełne wyczuwalnej przyjemności – oraz ciche pojękiwania. Westchnął drżąco, przesuwając dłońmi po udach Kazunariego. Sam był już na skraju, poprzednia gra wstępna była długa i męcząca – oczywiście w tym dobrym sensie. Nie mógł już jednak wytrzymać, pragnął zaznać uczucia spełnienia, które nieubłaganie wolno w nim narastało.
    Szybciej – to słowo krążyło po jego głowie, jakby dopingując, zachęcając, by popuścił wodze kontroli i pozwolił, aby instynkt i natura mężczyzny, a przede wszystkim miłość do Takao, kierowały jego ciałem.
    Zmusił się jednak, by nie przesadzać. Nieznacznie tylko przyspieszył ruchy biodrami, przełknąwszy ciężko ślinę i przymknąwszy oczy. Jego penis pulsował mocno w gorącym, wilgotnym wnętrzu ukochanego, jakby szykując się do eksplozji.
    Poczuł dłoń Takao na policzku. Spojrzał na niego półprzytomnie, pochylił się nad nim i pocałował jego ciepłe wargi. Kazunari odwzajemnił pocałunek, objął ramionami jego szyję. Po kilku długich sekundach odsunął nieznacznie twarz i szepnął do ucha jego imię.
    Miyaji jęknął cicho, marszcząc czoło i opierając je o ramię Takao. Dłużej już nie mógł wytrzymać, nie był w stanie. Przyspieszył ruchy bioder, czując, jak fala rozkoszy zalewa całe jego ciało, wprawia w drżenie wszystkie członki, by na koniec skumulować się w kroczu i wydostać na zewnątrz.
    Kiedy było już po wszystkim, Kiyoshi zsunął się z ciała Takao, oddychając głęboko i uspokajając się. Naciągnął na nich koc, przytulając się do ukochanego i patrząc na jego spokojną, spełnioną twarz. Kazunari obrócił się ku niemu i uśmiechnął lekko, podkładając rękę pod głowę.
–    Kto to widział, żeby uprawiać seks w samo południe – mruknął z rozbawieniem.
–    Nie widzę w tym nic złego – odparł Miyaji, odgarniając z jego czoła samotne kosmyki czarnych włosów.
–    Zawsze sądziłem, że powinno się to robić albo rano po przebudzeniu, albo wieczorem. No wiesz, takie niepisane zasady dobrego wychowania.
–    Sam naginasz te zasady, częściej niż ja – parsknął cicho Kiyoshi.
–    W sumie racja.- Takao zachichotał.
    Przez długą chwilę leżeli w milczeniu, dochodząc do siebie po pełnym uczuć i emocji zbliżeniu. Kazunari zdawał się przysypiać, na jego ustach wciąż pozostawał ślad uśmiechu, choć Miyaji nieraz miał wrażenie, że nigdy tak naprawdę nie znikał. Zawsze gdzieś się czaił w kącikach, gotów rozjaśnić nawet najbardziej ponury dzień w jego życiu.
–    Za dwa tygodnie mam koncert.- Takao przerwał milczenie. Otworzył oczy i spojrzał na swojego chłopaka.- Uda ci się wpaść i rzucić we mnie swoimi majtkami?
–    A czy kiedykolwiek ominąłem któryś z twoich koncertów?- odpowiedział pytaniem na pytanie Miyaji.
–    Nie.
–    Nie sądzę, żeby to się miało zmienić. A jeśli rzeczywiście się zmieni, mogę cię rzucić majtkami teraz. Chcesz?
–    Jeśli masz siły, żeby ich szukać...- Takao uśmiechnął się z rozbawieniem.
    Miyaji, który leżał na brzegu kanapy, odwrócił głowę i przesunął spojrzeniem po leżących w nieładzie ubraniach. Kilka znajdowało się na fotelu, bluzka jednego z nich została porzucona na niskim stoliku, parę części zabłądziło na podłodze gdzieś między dywanem a kanapą.
–    Nie – stwierdził w końcu z westchnieniem, obracając się do swojego chłopaka. Przez chwilę milczał, wpatrując się w jego przystojną twarz, po czym zdobył się na odwagę i zapytał cicho:- Coś się stało ostatnio...?
–    Hm?- Kazunari spojrzał na niego.- To znaczy?
–    Wiesz... nie, żebym narzekał na dzisiejszy seks, ale wydawałeś się trochę spięty.- Miyaji mówił łagodnym tonem, nie wiedząc tak naprawdę, po jakim gruncie stąpa. Nie chciał zdenerwować Takao, gdyby przypadkiem poruszył niewłaściwą strunę.
    Kazunari jednak nie wydawał się stracić humoru. Spuścił wzrok na klatkę piersiową Kiyoshiego i zamyślił się na niedługi moment.
–    To chyba nic poważnego – mruknął w końcu.- Pokłóciłem się z Shintarou – wyjaśnił, wzruszając ramionami i uśmiechając się niewesoło.
    Właściwie to nie do końca była kłótnia i Takao dobrze o tym wiedział. Rzecz polegała na tym, że on i Midorima po prostu się nie rozumieli. Shintarou, zanim wyjechał do rodziny na dwa tygodnie, naskoczył na Takao, wypominając mu, że on i Miyaji poprzednim razem uprawiali seks na stole kuchennym. Zielonowłosy sądził, że pod jego nieobecność Kiyoshi wprowadzi się do nich, aby mógł balować z Kazunarim od rana do nocy, co oczywiście Takao uznawał za niepoważne. Nie mógł zrozumieć, co kierowało Shintarou, podczas gdy Midorima najwyraźniej zapomniał, kim był Takao.
    Oczywiście, tamten spontaniczny seks na stole był błędem, i Kazunari ciągle się tego wstydził – w końcu Midorima ich „nakrył”. Shintarou w pewnym sensie miał prawo złościć się na niego, ale nie znaczyło to przecież, że Takao stał się teraz zdemoralizowanym seksoholikiem.
    Meżczyzna westchnął cicho ze zrezygnowaniem, spoglądając na oparcie kanapy.
    Kanapa jest spoko – pomyślał – To nie jest niewłaściwe miejsce, każdy uprawia seks na kanapie.
–    Różnica zdań?- zapytał Miyaji, chcąc nieco więcej wycisnąć z ukochanego.
–    Można tak powiedzieć – odparł Takao.- Po prostu... ciągle ma mi za złe, że przyłapał nas wtedy w kuchni.
–    I co z tego?- Kiyoshi zmarszczył brwi. Cisnęło mu się na język, że Midorima i Akashi pewnie też zabawiali się na stole pod nieobecność Takao, jednak obawiał się, że tymi słowami mógł zranić młodego wokalistę.- Nie będzie go jeszcze przez ponad tydzień, nie musi się martwić, że zobaczy cię w moich ramionach.
–    Nie wiem.- Kazunari wzruszył ramionami.- Dlatego się pokłóciliśmy. Nie rozumiałem, o co ma do mnie pretensje.
–    Cóż, mnie to wygląda, jakby zaczęło mu przeszkadzać, że masz chłopaka – mruknął Miyaji, krzywiąc się.- Pewnie dopiero teraz zaczął mieć na ciebie chętkę.
–    Nie przesadzaj.- Takao wywrócił oczami.- To nie jest „Seme życie”, w którym Flavorio w końcu zrozumiał, że kocha Gustavo, kiedy ten nagle związał się z Amorio.
–    Amorio...?
–    Poza tym, Midorima zapewnił mnie, że kocha tylko Akashiego.- Kazunari wzruszył niedbale ramionami, choć gest ten wydawał się Miyajiemu nieco sztuczny.- Nie masz się czego obawiać, zazdrośniku.
–    Czyżby?- Kiyoshi uniósł lekko brew.- Ciężko jest nie być zazdrosnym o młodego, przystojnego, rozwijającego się zawodowo wokalistę dość sławnego zespołu, wiesz?
–    Myślę, że nauczysz się z tym walczyć – wymruczał z uśmiechem Takao, całując go w usta.- Poza tym, co ja mam powiedzieć? Klientki w twoim klubie robią awantury właścicielowi, bo chcą cię wynająć do towarzystwa... Co, jeśli twój szef w końcu ugnie się pod naporem ich żądań i zrobi z ciebie hosta?
–    Chciał to zrobić już dawno temu, ale odmówiłem mu. Nieraz zresztą – dodał Kiyoshi.- Więc ty też nie masz się o co martwić.- Miyaji westchnął ciężko, przysuwając się nieco do Takao i obejmując go.- Martwisz się o niego?
–    Hm?- Kazunari nie od razu zrozumiał, że jego chłopak wrócił do tematu.- Nie. Po prostu... trochę nie daje mi to spokoju. Czy nie powinien raczej się cieszyć, że w końcu dałem mu spokój i ma wolną rękę do tego, by do woli oddawać się Akashiemu?
    Miyaji zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią. Uniósł się na łokciu i przetarł dłonią twarz.
–    Znasz już moją opinię na ten temat – stwierdził.- Co zrobisz, jeśli to okaże się prawdą?
–    Co masz na myśli?- Takao zmarszczył brwi.
–    No to, że Midorima poszedł po rozum do głowy i teraz wie, że zaprzepaścił szansę na związek z kolesiem, który go szczerze kocha.- Miyaji starał się, by ton jego głosu brzmiał swobodnie, tak jakby rozmawiali o ładnej pogodzie, a nie o zwiastunie nadchodzącego rozstania.- Co zrobisz, jeśli powie ci, że ma zamiar raz na zawsze skończyć z Akashim?
    Takao spojrzał na Kiyoshiego z zaskoczeniem. W ogóle nie brał pod uwagę takiego obrotu spraw. Wiedział, jak głębokim uczuciem Shintarou darzy Akashiego. Owszem, Takao przez bardzo długi czas starał się przekonać zielonowłosego, iż ten romans nie ma szans na stanie się związkiem. Lecz kiedy Kazunari związał się Miyajim pojął, że w gruncie rzeczy nigdy nie miał na to szans.
    Dlatego właśnie teraz sądził, że nie było takiej opcji, by Midorima niespodziewanie przelał swoje uczucia z Akashiego na Takao. Zwyczajnie nie miał ku temu powodu.
    Nagle jednak Kazunari zrozumiał, do czego dążył jego chłopak.
–    Hej – odezwał się, mierząc go spojrzeniem.- Boisz się, że z tobą zerwę, tak?
–    Co? Nie.- Miyaji zmarszczył brwi i pokręcił głową, jednak sama jego odpowiedź nadeszła podejrzanie szybko.
–    Daj spokój, to się nie zdarzy – parsknął Kazunari.- Shintarou jest po prostu zły, że nas wtedy przyłapał, może obawiał się, że znowu nas złapie w jakimś nieodpowiednim miejscu? Albo zwyczajnie trochę naruszyłem jego dumę, kiedy niespodziewanie przestałem się nim interesować, a skupiłem się na tobie. Zresztą, co za różnica.- Takao uśmiechnął się lekko.- To żadna miłość, głąbie, więc nie zamartwiaj się tym.
–    Wcale się nie martwię, już mówiłem, że nie boję się, że ze mną zerwiesz, czy coś!- Kiyoshi zarumienił się nieco i odwrócił od niego głowę, jakby obrażony.
–    Zależy mi na tobie, Miyaji – powiedział Kazunari, a w jego głosie słychać było pewność, która otoczyła serce Kiyoshiego ciepłą, łagodną mgiełką.- To nie jest przelotny związek, tylko coś znacznie poważniejszego. Nie mam zamiaru kończyć tego z powodu byle błahostki.
    Ostatnie słowa zdecydowanie przekonały Miyajiego. Mężczyzna mruknął coś pod nosem niewyraźnie, po czym położył się na powrót i objął Takao, uspokojony. Pozwolił sobie nawet na uśmiech, który oczywiście za wszelką cenę starał się ukryć.
    Skoro ewentualne zakochanie Midorimy było „błahostką”, Miyaji nie miał się o co martwić. Samo to już mu wystarczało.



12 komentarzy:

  1. Jestem!
    No, Takao nareszcie zrozumiał swoje uczucia, no mm..
    Kotku. Pff..
    Nie, skądże, kto by się z tego śmiał co? XD I Taiga tygrys zawsze spoko :D rodzina dzikich koteczków =^.^=
    Jak zwykle się podobało, jak zwykle czekam na więcej :)
    Weny i ładnej pogody~

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy w sumie to on już wcześniej je zrozumiał, dlatego przeprowadził z Miyajim tamtą rozmowę i poprosił go o chodzenie xD Także, jest już przekonany o tym, co czuje xD
      Cieszę się, że się podobało! ♥

      Usuń
  2. Stanowczo nie podoba mi się zachowanie Aomine wobec Sakuraia. Nie, żebym lubiła jąkałę, ale... no... Tak się nie robi, no! >.< Coś mi się widzi, że jak tak dalej pójdzie, do się chłopaczek nieźle wkurzy (tak baaaardzo delikatnie mówiąc) i zrobi Aomine armagedon. Chcę to zobaczyć *.*
    Takao wyraźnie świetnie robi związek z Miyajim. I dobrze, bo aż go szkoda było, jak tak się dołował przez Midorimę. Jeszcze niech Aomine przestanie być zakochanym dupkiem, Kasamatsu wróci do Kise, a Kurokoś zejdzie się z Akaszem i będę szczęśliwa (ja niczego nie narzucam, to tylko moje płonne nadzieje, bo przecież tak ślicznie, słodko, cukierkowo i aż chce się rzygnąć tęczą nie może być, bo gdzie by się nasz kochany sadyzm uchował?).
    Także tego, niech cię wena nie opuszcza i życzę ładnej pogody na majówkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano :< W anime w sumie Aho wisiał nad Ryou niczym klątwa Pożeracza Bento xD
      A majówka, chociaż chłodna, to jednak słoneczko wyszło, więc widzę, zesłałaś mi całkiem dobrą pogodę, dziękuję xD
      Do zobaczonka!

      Usuń
  3. I teraz Sakurai także pojawi się na meczu i będzie ciekawie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jego awantura z Aomine stanie się ciekawsza od meczu xD

      Usuń
  4. Wszystkiego najlepszego - troszkę spóźnione, przepraszam. A rozdzialik z Aho jak zawsze cudnie śmieszny, a druga część taka urocza... ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszczę, wrzeszczę i krzyczę: Tak! Nareszcie jest!! :D
    Jak zawsze nie zawodzisz i zaskakujesz, a odcinek świetny :*
    DZIĘKUJĘ i pozdrawiam,
    Kida

    OdpowiedzUsuń
  6. Piski i wrzaski jak najbardziej, głównie ze względu na pierwszą część odcinka ^w^

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń