[MnU] Odcinek 56

Moda na Uke
Odcinek 56



    Nijimura nigdy nie lubił oficjalnych strojów.
    Jego rodzice byli zupełnie pospolitym małżeństwem, może nie wychowującym się w slumsach, ale raczej również nie w średniej klasy społeczeństwie. Byli raczej czymś pomiędzy, i choć często dawali Shuuzou wolną rękę, starali się również, by dbał o to, co dawało mu życie.
    Ostatecznie chłopak, którego z jakiegoś powodu często wyzywano na drobne pojedynki wyrósł na dojrzałego, pracowitego mężczyznę, choć jednocześnie nie pałał on sympatią do osób bogatych, czy takich, którzy sukces zdobywają dzięki znajomościom.
    Tego dnia Shuuzou umówił się w firmie Akashiego Seijuurou na rozmowę kwalifikacyjną. Nie rozumiał za bardzo, jakiego typu „menadżerem” miałby zostać. Nie znał się za bardzo na takiej robocie, ale kusiła go stawka, zwłaszcza teraz, kiedy pieniądze były mu potrzebne. Skoro więc Akashi zobaczył w nim jakiś potencjał, czarnowłosy z chęcią przekona się, na czym on polegał.
    Choć wiedział, że na tego typu spotkaniu powinien zabłysnąć jak tylko potrafił, nie założył garnituru. Miał na sobie zwykłe, niedawno kupione dżinsy, parę nieco znoszonych, ale potwornie wygodnych adidasów, sweter i zimową kurtkę. Do tej pory w żadnej swojej pracy nie musiał ubierać się jak ważniaczek, i jeśli teraz będzie zmuszony to robić, to raczej podziękuje Akashiemu.
    Firma bogatego biznesmena znajdowała się w centrum Tokio, w wysokim budynku o zaciemnianych szklanych ścianach. Wyglądał nowocześnie i elegancko, niczym dystyngowany starszy pan wśród pozostałych szlachetnie urodzonych. Nijimura przez chwilę stał po drugiej stronie ulicy, przyglądając się krytycznie temu miejscu. Właściciel czegoś tak ogromnego z pewnością był obrzydliwie bogaty. I on ma dla niego od teraz pracować?
    Oczywiście, o ile nie wywali go za drzwi za to, że ubrał się niestosownie.
    Shuuzou westchnął ciężko, kręcąc głową. Rozejrzał się na prawo i lewo, czy  nie nadjeżdża jakieś auto, po czym przebiegł na drugą stronę i ruszył raźnym, odważnym krokiem ku obrotowym drzwiom budynku.
    Zgodnie z wcześniejszą telefoniczną rozmową z Akashim wynikało, że powinien udać się na wprost, a potem skręcić na lewo, w kierunku wind. Wejść do jednej z nich i pojechać na najwyższe, czterdzieste ósme piętro, gdzie mieściło się biurko Seijuurou.
    Nijimura ruszył, starając się wyglądać niegroźnie, co nie było przesadnie możliwe, jako że prawie cały czas marszczył w zastanowieniu brwi. Czy to aby na pewno był dobry pomysł, żeby tu przyjść? Akashi wydawał się zadowolony, że do niego zadzwonił i zapytał, czy oferta pracy jest nadal aktualna. Oczywiście, Shuuzou nie musi od razu podejmować się tej roboty, ale czy przypadkiem samo to, że tutaj przyszedł, nie kłóci się z jego naturą? Nie lubił „szlachty”. Nie cierpiał jej. A teraz miałby dla niej pracować?
    To takie... cóż, nie w jego stylu.
    Niecałe dziesięć minut później znalazł się jednak przed solidnymi drzwiami z ciemnego drewna, na których przybita została prosta złota tabliczka z napisem „Dyrektor Akashi Seijuurou”. Nijimura wahał się jeszcze przez chwilę, ale w końcu zapukał i otworzył drzwi.
    A może powinienem poczekać za zaproszeniem?- pomyślał nagle, nieco spanikowany. Lecz kiedy zajrzał do pomieszczenia, okazało się, że nie było to biuro dyrektora – a raczej coś w rodzaju poczekalni.
    Wszedł ostrożnie do środka, rozglądając się z zainteresowaniem – i nieco skrzywioną miną. Pomieszczenie było wyjątkowo eleganckie. Podłoga wyłożona była panelami w kolorze miodowego brązu, pośrodku zaś leżał piękny wiśniowy dywan. Ściany miały kolor mahoniowy, kanapy ustawione wokół szklanego stolika – czarny. Było ich łącznie trzy. Na samym zaś końcu, pod szklaną ścianą, stało starannie wykonane biurko, za którym siedział drobny mężczyzna, do którego Nijimura odruchowo poczuł sympatię. Być może to przez jego ułożone w nieładzie brązowe włosy, a może ze względu na garnitur, który, choć był ładny, raczej do niego nie pasował.
–    Dzie-dzień dobry!- zagadnął, jak zgadywał Nijimura, sekretarz Akashiego.- W-w czym mogę panu pomóc?
–    Dzień dobry – odparł Nijimura, zamykając za sobą drzwi i podchodząc do biurka. Zauważył już, że po lewej stronie, obok doniczkowego drzewka kryły się kolejne drzwi, które z pewnością musiały prowadzić do głównego bossa.- Nazywam się Nijimura Shuuzou, byłem umówiony na spotkanie.
–    Ach, tak! Nijimura-san!- Mężczyzna uśmiechnął się nerwowo, po czym sięgnął pospiesznie po słuchawkę telefonu, która za pierwszym razem wypadła mu z ręki, a następnie nieco drżącym palcem wcisnął jeden z przycisków i przyłożył słuchawkę do ucha.- A-Akashi-san, Nijimura-san już się zjawił! Tak!... Tak! Oczywiście, Akashi-san!- Sekretarz odłożył słuchawkę – która za pierwszym razem znów wysunęła mu się z dłoni, po czym wskazał w kierunku drzwi na lewo.- Może pan wejść, Nijimura-san! Cz-czy napije się może kawy? Pączka? T-to znaczy zjeść pączka, nie wypić!- dodał pospiesznie, czerwieniąc się.
–    Nie, dzięki – bąknął Shuuzou, ostrożnie się wycofując. Facet może i wyglądał sympatycznie, ale chyba coś z nim było nie tak.
    Czyżby Akashi lubił kolekcjonować takich pracowników?
    Biuro dyrektora okazało się równie eleganckie, co „poczekalnia”, choć, co odrobinę zaskoczyło Nijimurę, zdawało się być węższe. Shuuzou spodziewał się raczej zobaczyć prawdziwe królestwo, a jednak znalazł się po prostu w eleganckim, ale wciąż drogo wyposażonym gabinecie.
–    Witam serdecznie, Nijimura-san.- Akashi Seijuurou wstał zza biurka i podszedł do niego, wyciągając rękę.*- Cieszę się, że pan do mnie trafił. Proszę usiąść. Napije się pan czegoś?
–    Nie, dziękuję – odparł Nijimura z lekkim wahaniem, posłusznie zajmując miejsce w miękkim fotelu naprzeciwko biurka dyrektora. Akashi tymczasem zajął własne miejsce, zebrał kilka papierów leżących na blacie i schował je do szafki.
–    Pana CV?
    Shuuzou wyciągnął z torby teczkę i posłusznie podał Akashiemu swój „pracorys”, jak to pogardliwie nazywała jego babka.
–    Zdaje pan sobie sprawę z tego, że nie mam żadnego doświadczenia na podobnym stanowisku?- chciał się upewnić Nijimura. Pytał już o to Akashiego przez telefon, a ten zapewnił, że nie ma z tym żadnego problemu.
–    Oczywiście, że tak. Widać to po panu – odparł spokojnie Seijuurou, nie odrywając spojrzenia od kartki. O dziwo słowa te w jego ustach nie zabrzmiały jak uraza, bardziej jak prosty fakt, który wręcz nie ma prawa nikomu wadzić.- Z pana CV wyraźnie wynika, że preferuje pan fizyczną pracę?
–    Za fizyczną najwięcej się dostaje.- Nijimura wzruszył ramionami.- No, nie będę tutaj porównywał się z lekarzami czy prawnikami, którzy bulą za to, że potrafią dodać dwa plus dwa więcej niż jednym sposobem...
    Akashi uśmiechnął się lekko, spoglądając na niego z zainteresowaniem znad kartki. Po chwili jednak ponownie wrócił do niej spojrzeniem.
–    Przy naszym pierwszym spotkaniu nieźle pan skopał tamten automat, i głównie to zwróciło moją uwagę na pańską skromną osobę – wyjaśnił.- Widzi pan, w każdej firmie jest pewien najbardziej irytujący i kosztowny dział, na który trzeba stale baczyć i pilnować porządku, a nic nie działa tak dobrze w pilnowaniu porządków, jak drobna przemoc.
–    Mam stosować przemoc na pana pracownikach?- Nijimura zmarszczył brwi.
–    Och, broń Boże, nie chciałbym, żeby do mojego biura napływały liczne skargi i rachunki za pobyt w szpitalu.- Seijuurou machnął lekko ręką, odkładając kartkę na bok i siadając wygodnie w fotelu.- Potrzebuję kogoś wyjątkowo charyzmatycznego, a kimś takim jest... właśnie pan.- Wskazał na Shuuzou.- Zwykle kierownicy działu panoszą się ze względu na swoją, bądź co bądź, wysoką posadę i wysokie kwalifikacje na to stanowisko, ale nie zawsze sprawdza się ich skuteczność w panowaniu nad hordą pseudo-ambitnych pracowników. Jest tak, ponieważ obnoszą się ze swoim wykształceniem i stanowiskiem, ale takie zachowanie rodzi jedynie nieprzyjemną atmosferę. Wierzę, że pana charyzma wiele zmieni w dziale, z którym mam spore problemy.- Akashi przysunął się do biurka, opierając na nim ręce.- Nie ukrywajmy, Nijimura-san. Nie jest pan żadnym filozofem, skończył pan przeciętne studia, ale z zadowalającymi wynikami, i choć preferował pan zawsze fizyczną pracę, przez życie wyrobił pan sobie charyzmę, z którą wypada się liczyć. Może do tej pory nie miał pan okazji czy też ochoty wypróbować się w tym fachu, ale jestem przekonany, że stanowisko dyrektora działu jest dla pana odpowiednią karierą.
–    Więc... - zaczął powoli Nijimura.- Jeśli dobrze rozumiem, chcę pan powiedzieć, że nadaję się do tej pracy... bo się nie nadaję?
    Akashi uśmiechnął się i pokiwał z rozbawieniem głową.
–    Nie do końca – przyznał.- Chodzi o to, że od razu widać, że nie lubi pan wyższych sfer. I jeśli zobaczy pan, że pracownicy nie wykazują się ambicjami, pana charyzma pomoże panu naprowadzić tych kretynów na odpowiednią ścieżkę. Nie mam tu na myśli przemocy, wystarczy sama pana mina, żeby człowiek przełknął ślinę, zamknął się i wziął się do roboty. Wszystko dzięki temu, że jest pan nauczony ciężkiej pracy i nie toleruje pan lenistwa, czy pseudo-ambicji. Dlatego zależy mi, żeby mieć pod sobą takiego pracownika, jak pan.
–    Aha – bąknął Nijimura, przyglądając się Akashiemu z dozą zainteresowania.- Rozumie więc pan przez to, że jeśli zostanę dyrektorem tego tajemniczego działu, będę w stanie rozpoznać leniwców i dać im mentalnego kopa, kiedy zobaczą, jak się na nich wkurzam?
    Seijuurou skinął głową.
–    Oczywiście, zarządzanie tym działem wymaga posiadania pewnej niezbędnej wiedzy, ale jestem przekonany, że szybko upora się pan z odrobieniem pracy domowej, a pańska wytrwałość pomoże mojej firmie w odnoszeniu kolejnych sukcesów.
–    Ładnie to pan ujął – mruknął Nijimura, unosząc nieco sceptycznie brew.
–    Wiem.- Akashi znów się uśmiechnął.- Przy owocnym rokowaniu jestem gotów zaproponować panu stałą i pewną pracę, nie będzie pan musiał martwić się o swoją przyszłość. To jak? Zainteresowany?
    Nijimura zastanowił się przez chwilę. Oczywiście, że był zainteresowany. Jeśli Akashi mówił szczerze i Shuuzou nie będzie musiał obawiać się nadchodzących rachunków i pozostałych wydatków, był w stanie nawet po nocach siedzieć nad książkami i uczyć się tego, czego będzie musiał.
    Tylko czy naprawdę podoła temu zadaniu? Bądź co bądź, nigdy nie dowodził żadną grupą, no, może poza wyjątkiem tej drobnej gangsterskiej ekipy za młodu.
–    No a co to za dział?- zapytał z westchnieniem.- Nie chciałbym się wkopać w jakieś bagno, w którym będę musiał zakuwać nie wiadomo jakie fizyki i chemie...
–    Spokojnie, to tylko dział marketingowy – odparł z uśmiechem Seijuurou.- Mówiąc w skrócie, pana zadanie będzie polegało przede wszystkim na zadbaniu o dobrą sprzedaż produktów, rozpatrywaniu propozycji różnych kampanii reklamowych, sposobów na poszerzanie popularności naszej firmy i kreowanie jej wizerunku. Nie trzeba do tego przesadnie wielkiej wiedzy, wystarczy przede wszystkim kreatywność, a jeśli chodzi o pracę samego działu pod względem teoretycznym, mogę panu polecić jedną jedyną książkę, z której nauczy się pan wszystkiego, co trzeba.- Akashi wzruszył ramionami.- Nie musi pan kończyć żadnych studiów.
–    A pomyślał pan, jak zareagują pracownicy, kiedy dowiedzą się, że ich nowy kierownik ma niższe wykształcenie od nich?
–    O to nie trzeba się martwić. Marketing nie wymaga nie wiadomo jak wielkiej wiedzy, podstawą jest umiejętność kreatywnego tworzenia. Nie jest rzeczą trudną, wymyślić kilka chwytliwych haseł.
–    Cóż, z tym muszę się zgodzić.- Nijimura wzruszył ramionami.- Mogę się tego nauczyć choćby oglądając reklamy na Polsacie.
–    Jeden ze skuteczniejszych sposobów – zgodził się Seijuurou.
–    No dobra.- Shuuzou przetarł dłonią twarz.- To może umówmy się na razie na jakiś okres próbny... Miesiąc, czy coś w tym rodzaju. Jeśli będę się sprawdzał, wtedy podpiszemy umowę o pracę. Może być?
–    No i widzi pan?- Akashi rozłożył z uśmiechem ręce.- Już działa pana charyzma! Każę więc mojemu sekretarzowi niezwłocznie przygotować umowę na okres próbny, a pana w tym czasie osobiście oprowadzę po dziale marketingu.
–    Tego sekretarza tam?- Nijimura machnął głową na lewo, gdzie za ścianą znajdowała się poczekalnia.
–    Uroczy, prawda?
–    Wydaje się sympatyczny.- Shuuzou wzruszył ramionami.- Ale jakiś taki... no sam nie wiem, ciamajdowaty.
–    Owszem, jest taki, ale wbrew pozorom jest również bardzo kompetentny – zapewnił czerwonowłosy.- To zadziwiające, ale sprawdza się o wiele lepiej, niż moje dotychczasowe sekretarki, które szczyciły się nie wiadomo jak wielkim doświadczeniem...- Akashi pokręcił z westchnieniem głową.- Zapraszam, Nijimura-san. Nasz dział marketingowy jest spory, nie traćmy więc czasu.
    Shuuzou skinął ochoczo głową, po czym wstał i udał się za Akashim w kierunku drzwi.
    Może rzeczywiście malowała się przed nim całkiem owocna kariera – jeśli tylko się postara.
***

–    To był naprawdę świetny mecz – stwierdził Aomine, dopijając swoją colę.- Przypomnij mi, do jasnej cholery, dlaczego chodzimy na nie tak rzadko?
–    Bo nie mamy czasu?- zaśmiał się Kagami. Podzielał radosny nastrój przyjaciela, bowiem świetnie bawił się podczas rozgrywki, komentując nieudane zagrania i ciesząc się wraz z Daikim z tych najlepszych, wykonanych oczywiście przez zawodników PowerTokio.
    Obaj mężczyźni opuścili już trybuny, podobnie jak pozostali kibice, i tradycyjnie skierowali się do łazienek. Solidna porcja coli na każdego działała w ten sam sposób, dlatego przed pójściem na obiecane burgery teriyaki, musieli załatwić naglącą potrzebę.
–    Ahh, mam ochotę zagrać – westchnął ciężko Aomine, kiedy myli ręce. Ciemnoskóry wyrzucił papierowe kubki po coli do kosza na śmieci, po czym wyszedł z Kagamim na korytarz.- Myślisz, że znajdziemy gdzieś w pobliżu odśnieżone boisko...?
–    Musielibyśmy najpierw iść po piłkę – zauważył mądrze Taiga.- Chyba, że wolisz grać kulą śnieżną?
–    Bardzo śmieszne.- Aomine skrzywił się.- Cholera, naprawdę chcę pograć... Chodź, włamiemy się na halę, co? Będziemy udawać zawodników...
–    Aho...- Kagami spojrzał na niego sceptycznie.- Serio... I to niby JA jestem koszykówkowym napaleńcem?
    Daiki miał już ripostę na końcu języka, kiedy nagle za ich plecami rozległo się czyjeś nawoływanie – nawoływanie Aomine. Mężczyźni spojrzeli na siebie przelotnie, odwracając się. Głos wydawał się znajomy i jednocześnie obcy.
–    Co...?- bąknął cicho Daiki, dostrzegając biegnącą w ich kierunku postać.
    Był to ten sam koszykarz, który przed meczem wpadł na Aomine i nazwał go „kotkiem”, co tak szczególnie rozbawiło Kagamiego. Teraz ten sam mężczyzna, w tym samym stroju w barwach bieli, czerni i fuksji, biegł w ich stronę, spocony po rozegranym meczu, ale z uśmiechem na twarzy.
–    Hej!- zawołał, podbiegając do nich i wpatrując się z błyskiem w oczach w zszokowanego Aomine.- Jak podobał ci się mecz? Wiesz, ten ostatni wsad był z dedykacją dla ciebie.- Zawodnik mrugnął do niego okiem.
    Daiki usłyszał ciche parsknięcie Kagamiego i, kiedy zerknął na niego nerwowo, zauważył, że Taiga zakrył usta dłonią i odwrócił głowę, by nie mógł zobaczyć, że się śmieje – choć i tak zdradzały go nieznacznie trzęsące się ramiona. Aomine zmarszczył gniewnie brwi, jednak po chwili znów spojrzał na nieznajomego, który dalej coś do niego mówił, jakby byli znajomymi.
–    … też gramy, więc fajnie by było, gdybyś się pojawił! Och, proszę, weź to.- Mężczyzna wcisnął mu do ręki kawałek kartki.- To mój numer, więc zadzwoń do mnie, okej? Nazywam się Tomoya Inoue!- Aomine wpatrzył się bezmyślnie w cyfry.- Co robisz teraz? Właściwie to mieliśmy iść z drużyną opijać zwycięstwo, może chcesz się do nas przyłączyć? Mamy wynajęte pokoje w hotelu...
    Aomine przełknął nerwowo ślinę. Jeszcze nigdy w życiu nie był tak jawnie podrywany przez drugiego faceta i był tak zszokowany, że kompletnie zabrakło mu słów. Spojrzał bezradnie na Kagamiego, który chichrał się pod nosem na boku, z rozbawieniem przyglądając się całej sytuacji. Widząc jednak niemą prośbę w oczach przyjaciela, parsknął po raz ostatni śmiechem i postanowił zlitować się nad nim i pomóc mu wybrnąć.
–    Dobra, słuchaj, koleś, podrywasz niewłaściwego faceta – powiedział Taiga, stając obok Daikiego i obejmując go ramieniem.- To mój chłopak, okej? Znajdź sobie kogoś innego.
    Inoue spojrzał na Kagamiego, jakby dopiero teraz go zauważył. Zmarszczył brwi i zmierzył go dość nieprzyjemnym spojrzeniem. Zdawało się, że, patrząc na tak rosłego faceta, stchórzy i odejdzie, ale on zamiast tego skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
–    Ta, jasne!- prychnął drwiąco.
–    Mówię poważnie.- Kagami uśmiechnął się lekko, wciąż rozbawiony całą sytuacją.
–    Akurat ci uwierzę, gorylu.- Inoue pokręcił głową z krzywą miną.
–    Nie, serio, przecież przyszliśmy razem, no.- Kagami zmarszczył lekko brwi, czując narastającą w nim irytację.
–    Gdybyście byli razem, wkurzyłbyś się już wtedy, kiedy nazwałem go „kotkiem” - stwierdził Tomoya.
–    Po prostu mnie zaskoczyłeś...- warknął ze złością Kagami.- Nikt normalny nie dowala się ot tak do drugiego faceta, nie wiedząc nawet czy jest hetero, czy nie!
–    Na trybunach niezbyt wyglądaliście jak para, ani razu na niego nie spojrzałeś!
–    C...?! Patrzyłem akurat wtedy, kiedy robiłeś te swoje marne wsady, bo nie były godne naszej uwagi!- Kagami najwyraźniej z nerwów postanowił wjechać biedakowi na ambicję.- Aomine też wtedy na ciebie nie patrzył, tak swoją drogą – dodał, prychając. Daiki spoglądał z rosnącym zdziwieniem to na jednego, to na drugiego.
–    Co?!- Koszykarz był wyraźnie oburzony.- Były świetne! Ciekawe czy ty byś dał radę takie zrobić, gorylu!
–    Och, zapewniam cię, że wsadzam znacznie lepiej od ciebie, zwłaszcza jemu!- warknął w odpowiedzi Kagami, wskazując ruchem głowy na Aomine, po czym nagle spurpurowiał na twarzy.- To znaczy... DLA niego...!
–    To może się przekonamy?- wycedził Tomoya przez zaciśnięte zęby.- Zagrajmy one on one w tę sobotę na boisku przy parku Haori!
–    Bardzo proszę!
–    Świetnie! Wygrana to on!- Tomoya skinął w kierunku Aomine.- Sobota o czternastej. Mam nadzieję, że nie stchórzysz.- Następnie Inoue spojrzał już łagodniej na Daikiego.- Do zobaczenia, kotku. Będę czekał za telefonem.- Znów do niego mrugnął, uśmiechając się, po czym zaczął powoli wycofywać się tyłem. Zmierzył Aomine spojrzeniem jakby na do widzenia i dopiero potem się odwrócił i odszedł korytarzem.
    Aomine, wciąż zdumiony i nieco zawstydzony, spojrzał powoli na Kagamiego.
–    Co to było?- bąknął.- Dobrze zrozumiałem, że w sobotę będziecie o mnie walczyć?
–    N-najwyraźniej – burknął Taiga. Westchnął ciężko i wywrócił oczami, odwracając się w kierunku wyjścia.- Co za uparty dupek. Takiemu to trzeba przyjebać, żeby się od ciebie odjebał, a nie umawiać na pierdolone one on one. Poczekaj tylko, aż cię rozjebię moimi wsadami...
    Daiki wpatrywał się z niedowierzaniem w przyjaciela. Kagamiemu, jak każdemu facetowi, zdarzało się co prawda przeklinać, ale nie tyle w jednej, krótkiej wypowiedzi. Musiał być naprawdę wkurzony.
–    Ehm, wiesz no... nie ma się co przejmować, przecież już raczej gościa nie spotkamy – powiedział Aomine, chcąc nieco udobruchać przyjaciela. Choć, jeśli miał być szczery, mile łechtało go, że Taiga tak nerwowo zareagował w jego obronie...- Nie mam zamiaru do niego dzwonić, a jeśli kiedyś pójdziemy na mecz PowerTokio, wystarczy wymknąć się odpowiednio szybko...
–    Koleś mnie po prostu wkurwił, więc z przyjemnością go zmiażdżę – mruknął ponuro Kagami.- Cholera, ale jestem głodny... Gdzie idziemy na te burgery?
–    Proponuję do Sakamoto – odparł Aomine nieco ostrożnie.- Tam są najlepsze.
–    Okej – westchnął Kagami, po czym przeciągnął się.- Ech, im szybciej się nażrę, tym szybciej zapomnę o tym dupku... A potem możemy iść do mnie na piwo, kusisz się?
–    Kuszę.- Aomine skinął głową.- Czuję się jak napastowana przez dwóch typków nastolatka, więc mam ochotę to przepić...
–    Książę zabiega o twe względy, księżniczko.- Kagami uśmiechnął się do niego złośliwie.- Szczęściarz z ciebie, że masz do obrony takiego maczo, jak ja! Nieźle cię tam broniłem, co nie?
    Aomine spojrzał na niego z rozbawieniem, już otwierając usta, by odpowiedzieć, jednak w ostatniej chwili powstrzymał się i zamiast tego powiedział:
–    Taki z ciebie maczo, a boisz się chihuahua...
–    Och, goń się!- warknął Taiga, rumieniąc się lekko.
    Cóż – pomyślał Aomine, uśmiechając się pod nosem i idąc przy boku Kagamiego.- Może nie mogę powiedzieć tego na głos, ale w myślach tę jedną rzecz ci przyznam...
    Naprawdę dobrze wkładasz.













* Okej, okej, w Japonii nie podaje się sobie dłoni, tylko się sobie kłania, ale skoro utrzymuję już w MnU – zwłaszcza przy fragmentach z postaciami jak Nijimura – taki swobodny styl bycia, to niech tak zostanie xD

17 komentarzy:

  1. Yo Yuuki! Ja tu wrócę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku powiem tyle, zajebiste <3 W końcu nadrobiłam i mogę się cieszyć serią na bieżąco.
      Jak mi ulżyło, kiedy oni wyszli z tego meczu i nie spotkali Sakuraia. Żal mi chłopaka :(
      Eh, niech Taiga zakochuje się w Ao. I niech nie zadaje się z Tetsu, bo jak Tetsu się zakocha, to Akashi będzie smutny :(
      Szkoda że tygrysek nie zgwałtał Kurosza, to by było urocze >.<
      Rozwaliłaś mnie ostatnim zdaniem.
      Te sytuacje w MnU są tak zabawnie nieprawdopodobne. Z tą lampą na przykład xd, albo z tym kółeczkiem (ten kocha tego, ale tamten kocha tamtego co kocha jeszcze innego, który kocha jeszcze innego xd), szkoda że przerwałaś ten krąg nieszczęśliwej miłości xd
      Komentarz jak zawsze bez ładu i składu, wybacz ;_;
      Pozdrawiam i weny ślę ^^
      Akhime ^~^

      Usuń
    2. Gwałt na biednym Kuroko byłby UROCZY?! ;_; Akhime, co ty rzeczesz?! D: Jak mogłabym tak brutalnie potraktować Kurokosia?! *nie myśl teraz o Cierniach/Anarchii xD*
      A co do koła nieszczęśliwych związków, to spokojnie... Przecież to DOPIERO 56 odcinek, to jest POCZĄTEK, to jest PROLOG xDDDD
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Akashi jak zwykle bezkrytyczny wobec swojej osoby - to nikogo nie dziwi. Na miejscu Nijimury na początku pewnie tylko bym tam siedziała i się zastanawiała, o czym Akasz do mnie tak właściwie mówi xD

    A teraz ważniejsze!
    Och, to było piękne! Jak ja bym chciała zobaczyć minę Aomine! Ten tekst Kagamiego i przegadywanka z Inoue xD Pinkne to było! No pinkne! :D
    Żal troszku, że nie nie natknęli się na Sakuraia podczas meczu, ale akcja z Inoue zwyczajnie mnie rozwaliła xD

    Weeeeeenyyyyyyyyyyy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu Akashi to ideał ☺
      Cieszkam, że się podobało! c:

      Usuń
  3. "Uroczy, prawda?" Oj, Akashi nieźle sobie grabisz, a co jak się Tetsuya dowie?!
    Myślałam, że pod koniec meczu Aomine i Kagami spotkają Sakuraia, ale Inoue też może być. W ogóle tak myślałam, że to będzie on.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham <3

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
  5. "Pracorys" i reklamy w Polsacie. Dobrze wiesz jak rozśmieszyć człowieka hahhah!
    Cała reszta cudowna jak zawsze. ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahahahahahahahahahaahahahahahahaha! ~<3 <3 <3
    Ło, ło, ło, ło, ło.
    Ło.
    Co tu się do kurki nędznej odwaliło?
    Po prostu piękne.
    Starcie Tomoya i Kagami.
    Cudowne.
    MNIAM!
    Shuuzo i Akashiaczek- klasa, wiadomo.
    Ciekawe czy będzie jakiś ciekawy epizocik z panem sekretarzem....
    To uszanowanko i czołem, Yuuki-san!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, ciekawe... ☺ Kto wie, może już niedługo xD

      Usuń
  7. Akasz-biznesmen. :D I podrywany Aomine, czo to się dzieje. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akashi ma dwie idealne dla siebie role:
      Morderca
      Biznesmen
      Niczego więcej nie ma co chcieć ☺ ♥

      Usuń
  8. Czy jeśli do jutra nie uda ci się napisać Love Shot, to czy opublikujesz kolejny rozdział MnU?

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń