[MnU] Odcinek 60

Moda na Uke
Odcinek 60



    Kiedy Nijimura przyjmował pracę u Akashiego Seijuurou i zajął stanowisko dyrektora działu marketingu był przekonany, że oto w końcu nadarzy się okazja, aby odpocząć od ciężkiej harówki fizycznej, jaka obowiązywała na placu budowy, gdzie pracował wcześniej.
    Nigdy by nie pomyślał, że zmęczenie psychiczne może być o wiele gorsze.
    Prawdą jednak było, że praca przynosiła mu satysfakcję. Może i nie był doświadczony w obecnej branży, ani nie miał wykształcenia, które teoretycznie było wymagane, to jednak po solidnej lekturze szybko wprawił się w wykonywaniu swoich obowiązków. Książka, którą wskazał mu Akashi, a którą Shuuzou zakupił niezwłocznie po podpisaniu umowy, wiele mu pomogła. Dzięki niej nauczył się wszelkich podstaw oraz chwytów marketingowych, a w połączeniu z jego naturalną błyskotliwością i pomysłowością, wprawnie analizował i poprawiał otrzymane przez pracowników działu projekty.
    Nijimura sam nie wiedział, czy fakt, iż praca ta przypadła mu do gustu bardziej go zadziwia, czy przeraża. Bądź co bądź, nigdy nie lubił korporacji, a pracowników tego typu firm darzył prawdziwą niechęcią. Teraz zaś sam stał się kimś takim.
    I chyba zaczynał rozumieć, co w jego sytuacji było takie wygodne.
    Po kolejnym dniu spędzonym w pracy z kilkoma nadgodzinami na koncie, Shuuzou właśnie niezbyt energicznym krokiem wspinał się po schodach budynku, w którym mieszkał wraz z Haizakim, kiedy usłyszał nad głową trzask zamykanych drzwi. Kiedy uniósł głowę i spojrzał przelotnie na postać, która wyszła z jego mieszkania, przystanął, zaskoczony.
    Nie pamiętał imienia tej kobiety, ale pamiętał aż nader dobrze, że niedługi czas temu ją posuwał.
–    Och!- wyrwało się z jej ust, kiedy także i ona go dostrzegła. Poprawiła torebkę na przedramieniu i wdzięcznym krokiem zaczęła schodzić po schodach.- Dawno się nie widzieliśmy! Trochę mi się spieszy, ale gdybyś znów chciał się ze mną zabawić, poproś Shougo o mój numer! Pa~- Kobieta cmoknęła swoją dłoń, po czym skierowała ją ku Nijimurze i dmuchnęła lekko, posyłając wyimaginowany pocałunek.
    Shuuzou odprowadził ją zaskoczonym wzrokiem, a kiedy ta zniknęła, znów ruszył po schodach. Wszedł na piętro i otworzył drzwi mieszkania.
–    Znowu czegoś zapomniałaś?- zapytał Haizaki, wychodząc ze swojej sypialni.
    Nijimura starał się nie okazywać po sobie niezadowolenia, lecz na widok swojego byłego partnera, ubranego w samą bieliznę, od razu dotarło do niego, co robiła tutaj tamta kobieta.
–    Cześć – rzucił, siląc się na swobodny ton.- To była ta z klubu, co nie? Jak jej było?
–    Ta – mruknął Haizaki, odwracając się i na powrót wchodząc do swojego pokoju.- Maki.
–    Maki.- Nijimura skrzywił się, spoglądając za nim i zdejmując kurtkę.
    Od ich ostatniej rozmowy oraz paru cudownych dni, kiedy znów zaczęli przypominać parę sprzed roku – a nawet dawniej, sprzed paru lat – Shuuzou zaczął mieć nadzieję, że jego marzenie w końcu zaczęło się spełniać. Liczył na to, że jeszcze odrobina czasu i starań wystarczy, aby przekonać Haizakiego do powrotu.
    Przecież było tak dobrze... Spędzali ze sobą czas, normalnie rozmawiali, sypiali ze sobą, czasem tak po prostu, kładąc się razem do łóżka i zasypiając, bez pieszczot, bez pocałunków. Jak zwykła para, czy nawet małżeństwo.
    Dlatego właśnie Nijimura pozwolił sobie myśleć, że sytuacja zaczyna się polepszać, że wracają powoli do tego, co było – ostrożnie, kroczek po kroczku, zaczynają na powrót ufać sobie i darzyć tym szczególnym uczuciem, które połączyło ich tak dawno temu.
    Co się zmieniło?
    Shuuzou ruszył do kuchni, czując narastającą w nim irytację. Tyle się starał, tak wiele dla niego robił – dla nich! - widział już efekty swojej pracy, a jednak on wciąż zamykał się przed nim na nowo. Co Nijimura robił nie tak? Gdzie popełniał błąd?
    Odgrzał sobie obiad i zaparzył herbatę. Haizaki nie pokazał się w kuchni, nie przyszedł również do salonu. Być może udał się na drzemkę, ale Nijimurze wydawało się, że z jego sypialni dochodzą jakieś drobne hałasy.
    Po zjedzonym posiłku czarnowłosy pozmywał po sobie naczynia. Oparł dłonie o kuchenny blat, zastanawiając się, co robić. Rozważał oglądanie telewizji i bójkę z Haizakim. To drugie było nad wyraz kuszące i przy okazji stanowiło doskonały sposób na wyładowanie stresu – nie związanego z pracą, lecz z samym Shougo. Może przy okazji wytłumaczą sobie, co się między nimi dzieje? Może, jeśli odpowiednio dobierze słowa, przekona Haizakiego, że mogą być razem szczęśliwi.
    Chyba że to właśnie się teraz działo. Być może Shougo już do niego wrócił, być może znów kochał go jak dawniej, ale nie zmieniło się to, że sypiał z kobietami. Jakby nie patrzeć, Nijimura powiedział mu, że nie będzie mu to przeszkadzać. Że po prostu chce z nim być. A skoro tak, Haizaki mógł to po prostu wykorzystywać na swoją korzyść.
–    Przyjemnie się pracuje wśród szlachty?- usłyszał nagle za sobą.
    Odwrócił się i zobaczył Haizakiego, ubranego w zwykłe spodnie dresowe oraz koszulkę z krótkim rękawem. Usiadł przy kuchennym stole i oparł się wygodnie o oparcie, wpatrując w Nijimurę.
    Shuuzou rozchylił usta, nieco zaskoczony jego nagłym pojawieniem się. W końcu jednak otrząsnął się nieco i usiadł naprzeciwko, mając nadzieję, że sytuacja ta stanie się dobrą okazją do szczerej rozmowy.
–    Nie przepadam za nimi, ale póki płacą mi tak dobrze, postaram się zachować tę robotę – powiedział ostrożnie. Nie chciał, by Haizaki pomyślał, że z Nijimury zrobił się zupełny leń, który tylko rozkazuje innym i przebiera w projektach.
    Shougo pokiwał głową, wpatrując się w blat stołu. Wyglądało to tak, jakby szykował się do powiedzenia czegoś ważnego. Nijimura nie wiedział, czy może rozpocząć nowy temat, czy może lepiej, jeśli zaczeka, aż Haizaki zdecyduje się odezwać jako pierwszy.
    Milczeli tak jeszcze przez chwilę, a kiedy Shuuzou już otwierał usta, by coś powiedzieć, Shougo go uprzedził:
–    Myślę o założeniu rodziny.
    Cisza.
    Nijimura nie miał pojęcia, jak zareagować. Zdołał jedynie zamknąć usta, wpatrywał się bez słowa w Haizakiego, próbując dostrzec w jego twarzy czy spojrzeniu choćby cienia rozbawienia. Jednak Shougo patrzył teraz na niego typowym dla siebie wzrokiem, bez uśmiechu.
–    Rodzinę?- wykrztusił w końcu Shuuzou.- Ty?
–    Tak – odparł zwyczajnie.
    Shuuzou otworzył usta, po czym na powrót je zamknął, marszcząc brwi. Powtórzył tę czynność jeszcze raz, zanim potrząsnął głową i parsknął krótko śmiechem.
–    Jak to?- zapytał.- Przecież zawsze mówiłeś, że nie chcesz mieć rodziny. Nie cierpisz dzieci.
    Haizaki wzruszył ramionami, rozglądając się po kuchni, jakby szukał w niej natchnienia do dalszych zwierzeń.
–    Wydaje mi się, że już się wyszalałem w życiu – powiedział.- Mam prawie dwadzieścia trzy lata, imprezy już mnie trochę nudzą, latanie za tą czy tamtą dupą też stało się jakieś takie...- Wzruszył ramionami.- Nie chce mi się. Myślę, że powinienem znaleźć sobie kogoś na stałe. No wiesz, miną przynajmniej ze dwa, trzy lata, zanim stwierdzę na pewno, że laska, którą sobie wybrałem, to właśnie „ta jedyna”, z którą będę chciał założyć rodzinę. Musi minąć sporo czasu, nim zaczniemy sobie w stu procentach ufać, kupię pierścionek i takie tam.
–    I takie tam?- powtórzył Nijimura, prychając. Pokręcił głową, nie dowierzając.- O czym ty mówisz, Shougo? Zawsze powtarzałeś, że nie będziesz zakładał rodziny, bo będzie tak popierdolona, jak twoja obecna. Skąd ta nagła zmiana?
–    Już mówiłem, że po prostu nad tym myślałem.
–    A co ze mną?- Shuuzou rozłożył szeroko ręce.
–    Co masz na myśli?
–    Dlaczego nie zwiążesz się na stałe ze mną? Możemy być razem jak dawniej, możemy być rodziną.
–    Nie dasz mi dziecka – zauważył Shougo.- Ani ja tobie
–    Shougo...- Nijimura pokręcił głową, po czym sapnął głośno.- Powiedz mi, że to żart, proszę cię. To żart, tak? Nabijasz się ze mnie?
–    Nie.
–    W takim razie nie wiem, to chyba mi się śni – westchnął Nijimura, opierając się ciężko o oparcie swojego krzesła.- Nie cierpisz dzieci, zawsze na ulicy je straszyłeś, przeganiałeś, a teraz nagle mi mówisz, że chcesz je mieć? Czy to jakiś nowy sposób, żeby się mnie pozbyć?
–    Powiem to jeszcze raz, Shuuzou – powiedział powoli i dobitnie Haizaki.- Chcę założyć rodzinę. Chcę związać się z jakąś dupą na stałe i chcę, żeby za parę lat urodziła mi dziecko. Dam mu dobre życie, lepsze, niż moje.
    Shuuzou wpatrywał się w oniemieniu w swojego byłego partnera. Wciąż szukał w jego twarzy oznak rozbawienia, czy złośliwości, ale ku jego zgrozie nic takiego nie mógł dostrzec. Zupełnie, jakby Haizaki mówił szczerze – jakby naprawdę pragnął założyć rodzinę.
–    Możemy adoptować...- wymamrotał Nijimura, kręcąc słabo głową.- Przecież znasz mnie dobrze, kochasz mnie, Shougo. Wciąż możemy być razem, my już jesteśmy razem. Ty i ja stanowimy rodzinę, założyliśmy ją już parę dobrych lat temu... Jeśli naprawdę chcesz dziecka, to możemy za jakiś czas pomyśleć o adopcji!
–    Prawdę mówiąc, Shuuzou, myślałem o tym – powiedział ku jego zaskoczeniu Haizaki. Nijimura poczuł w sercu narastającą nadzieję. Wyprostował się nieco i przysunął do stołu, kiedy to samo wcześniej zrobił Shougo.- Rozglądałem się już nawet za jakimś Domem Dziecka.
–    Już?- bąknął nieco niepewnie Nijimura.
–    Tak.- Haizaki skwapliwie pokiwał głową, po czym położył ręce na stole i podsunął Nijimurze niedużą fotografię.- Znalazłem ofertę zaadoptowania tego chłopca. Co o nim myślisz? Czyż nie byłby naszym idealnym synem, spójrz tylko na to uderzające podobieństwo!
    Shuuzou wziął z wahaniem zdjęcie do ręki, lecz gdy tylko na nie spojrzał, zamarł w bezruchu.
    Wpatrywały się w niego jego własne oczy, osadzone w dziecięcej buzi. Chłopiec był doprawdy uroczy, miał niedużą kępkę czarnych włosów, na twarzy gościł szeroki, radosny uśmiech.
    Na twarzy Shuuzou zaś niemal przerażenie.
–    Gdzie to znalazłeś?- zapytał cicho, przelotnie spoglądając na twarz pięknej rudowłosej kobiety.
–    Przeglądałem stronę tego sierocińca i poprosiłem o przesłanie zdjęcia.
    Dopiero po krótkim czasie dotarło do niego, że Haizaki kłamie. Przez chwilę naprawdę uwierzył, że Sachiko oddała Kazuyę do adopcji, zrozumiawszy, że Shuuzou ich porzucił. Ale gdyby tak było, Haizaki nie zdobyłby wywołanego zdjęcia. Żaden sierociniec nie wysyła zainteresowanym takich rzeczy.
    Zwłaszcza, jeśli jakimś chorym przypadkiem na fotografii znajduje się również matka dziecka.
    Nie miał pojęcia, co powiedzieć, co zrobić. Haizaki patrzył na niego spokojnie, czekając, a on potrafił tylko wpatrywać się w milczeniu w zdjęcie swojej byłej narzeczonej i ich syna, od czasu do czasu jedynie zerkając przelotnie na Shougo i otwierając usta w bezcelowej próbie wypowiedzenia choć słowa.
    Muszę mu to wyjaśnić – myślał gorączkowo.- Wyjaśnić mu wszystko, przeprosić go, wyjaśnić mu, że...!
–    Masz.- Haizaki znów wyciągnął coś spod stołu, co do tej pory najwyraźniej trzymał na kolanach. Była to biała koperta, rozdarta u góry. Zaadresowano ją do Nijimury, nadawcą zaś była Madoka Sachiko.
    Więc tak się dowiedział...
    Ale skąd Sachiko znała adres? Mógłby przysiąc, że powiedział jej to tylko raz, kiedy się poznali... Zapisała sobie? Co on ma teraz zrobić? Skoro Shougo zna prawdę, szanse na to, że go odzyska... spadną do zera.
–    Shougo...
–    Daruj sobie – przerwał mu Haizaki. Jego ton, choć całkiem spokojny, uderzał Nijimurę niczym pejcz.- Możesz skończyć z szopką, na nic ci się to nie zda.- Mężczyzna wstał, po czym ruszył w kierunku korytarza. Nijimura chciał zawołać za nim, ale zaschło mu w gardle. Shougo jednak nagle sam przystanął u progu, odwracając się do załamanego Shuuzou.- Aha, zapomniałbym. Moje gratulacje.
    I wyszedł.
***

    Charakterystyczne brzdąkanie strun klasycznej gitary rozbrzmiewało smętnie w mieszkaniu. Kasamatsu siedział na kanapie w salonie, obejmując instrument niemal czule, choć momentami miał ochotę rzucić nim o ścianę. Tego dnia, po raz pierwszy od dawna, w końcu miał czas trochę pograć. Ale choć miał czas i ochotę, z jakiegoś powodu jego gra zamiast muzyki przypominała lament.
    Westchnął ciężko, kręcąc ze zrezygnowaniem głową i przysuwając do siebie leżące na stoliku przed kanapą kartki. Chciał wierzyć w to, że po prostu mylił nuty, ale prawda była taka, że znał je wszystkie na pamięć. Sam napisał ten utwór, przeszło siedem lat temu.
    Napisał go dla Kise.
    Kiedy się w nim zakochał.
    Przez sześć lat grał na gitarze tę piosenkę, z początku jedynie jej melodię, później – nabrawszy odwagi – zaczął ją również śpiewać. Ryouta słuchał jej zawsze z uśmiechem na twarzy, to była jego ulubiona piosenka, którą nucił pod prysznicem, czy podczas gotowania.
    Nawet jeśli nie miał pojęcia, że została stworzona właśnie dla niego. Yukio nigdy mu tego nie powiedział. Nie był żadnym tsundere, jak często złośliwie powtarzał Daiki, po prostu nie przepadał za okazywaniem komuś uczuć. Nie był tego nauczony. Potrafił powiedzieć Kise, że go kocha, potrafił spełniać jego prośby i zachcianki, nawet jeśli oznaczało to, iż musiał zrobić coś, czego nie lubił.
    Okazywał mu uczucia na swój sposób – nie zdradził tylko, że utwór, który tak uwielbiał Ryouta, i z którego tak dumny był Kasamatsu, został skomponowany właśnie dla Kise. I również z jego powodu.
    Spróbował jeszcze raz, ale nic z tego. Nie poddawał się jednak, wciąż próbował nadać odpowiednie brzmienie wygrywanym nutom, łączyć je ze sobą tak, by zdawały się być jedną spójną całością.
–    Nic mi dzisiaj nie wychodzi...- westchnął ciężko, zirytowany, odkładając gitarę na bok i zbierając nuty.
    Było wczesne popołudnie, a on tego dnia miał wolne od pracy. I tak zresztą wciąż myślał o odejściu, miał po dziurki w nosie zarówno samej pracy, jak i sposobu traktowania w niej pracowników.
–    To też mi nie wychodzi – mruknął, zrezygnowany, opadając ciężko na kanapę.- Co miesiąc mówię sobie, że odejdę, a i tak zostaję...
    Kanako przestała już pracować. Ginekolog sam poradził jej, by to zrobiła, aby stres nie zaszkodził dziecku. Jej brzuch rósł z dnia na dzień, a Kasamatsu coraz ciężej było przyzwyczaić się do tego widoku.
    Kanako nabrała ciała. Jej nogi stały się odrobinę masywniejsze, a piersi większe. Jej ciało tak bardzo różniło się od szczupłego, umięśnionego ciała Kise. Co gorsza, Yukio z przerażeniem zaczął odkrywać krok po kroku, jak bardzo mu to przeszkadza.
    Nigdy nie uważał się za geja. Przy kobietach zawsze był bardzo nieśmiały, zarówno w młodości, jak i teraz, choć przez wzgląd na pracę jego stosunki z płcią przeciwną nieco się poprawiły. Nadal jednak nie potrafił z nimi flirtować, czy żartować. Ograniczał się do tematów służbowych, ewentualnie z grzeczności zagadywał o jakieś nieważne bzdury.
    Jego „romans” z Kanako wyszedł tak naprawdę z jej inicjatywy. To ona była odważniejsza, to ona go uwiodła, a on po prostu... po prostu się poddał. Czerwony na twarzy, drżąc niczym prawiczek, chcąc po prostu przekonać się, jak to jest z kobietą, czy podoła temu, czy spodoba mu się to bardziej.
    Kiedy był z Kise, czasem się nad tym zastanawiał. Ta czy tamta mijana na ulicy kobieta podobała mu się, ale nawet jeśli Ryouta robił się zazdrosny i urządzał mu małe awantury, to jednak mu ufał. Jeśli zaś chodziło o mężczyzn, to w ogóle nie oglądał się za żadnym. Był tylko Kise, nikt poza nim nie miał znaczenia, nieważne jak przystojny by nie był.
    Leżąc na plecach i gapiąc się smętnie w sufit, Yukio rozmyślał nad tym, co utracił. Jeszcze niedawno miał możliwość odbudowania kontaktu z Ryoutą, ale po tym nieszczęsnym spotkaniu w sklepie z odzieżą, kiedy to praktycznie nazwał go dziwką, miał wrażenie, że raz na zawsze zaprzepaścił wszelkie szanse.
    Kise był teraz wolny. Był gejem, to normalne, że do towarzystwa szukał sobie innych mężczyzn. Jeżeli sypiał z każdym, kogo poznał, to miał do tego prawo. Nawet, jeśli nie byłoby to do niego podobne. Nawet, jeśli Yukio tego nie pochwalał.
    Nawet, jeśli tak bardzo pragnął pozostać jedynym w jego życiu.
    Wiedział, że na to było już za późno. Ryouta sam przyznał, że spał z Akashim. Na samą myśl Kasamatsu czuł w sercu bolesny ucisk, a całe jego ciało zaczynało jakby swędzieć – miał ochotę zedrzeć z siebie skórę, byle tylko przestać to czuć. Kolejne myśli o tym, że Kise poszedł do łóżka także z tamtym przystojnym chłopakiem i jeszcze jakimś kolejnym mężczyzną, o którym wspominał w sklepie... nic nie pomagało. Nawet wmawianie sobie, że Kise z nikim innym nie był, że tylko powiedział tak Kasamatsu, by wzbudzić w nim zazdrość.
    Jego zmęczony i przepełniony tęsknotą umysł podsuwał mu nieprzyjemne obrazy jego ukochanego w objęciach różnych innych mężczyzn. Zupełnie, jakby go karał za to, co zrobił. Ale przecież Yukio nie może do niego wrócić, musi zająć się Kanako i dzieckiem. To jego odpowiedzialność. Nie może jej zawalić, tak jak tę pierwszą.
    Nie może...
    Spojrzał na komórkę, leżącą na stoliku obok pliku kart z nutami. Po tamtym feralnym spotkaniu z Kise próbował się z nim skontaktować, ale nie otrzymywał odpowiedzi. Sądził, że może to zwykły foch, taki, jakie czasem miewał Ryouta. Wówczas nie odzywał się do niego nawet kilka dni.
    Ale minęły już dwa tygodnie. Kise już wcześniej długo się nie odzywał, jednak dopiero teraz Kasamatsu miał wrażenie, że blondyn postanowił definitywnie zerwać łączące ich relacje.
    Tak jak on sam już raz próbował.
    Ale przeczucie, że Ryouta zrobi to z pozytywnym skutkiem, nie dawało mu spokoju.
    Westchnąwszy, sięgnął po telefon i odnalazł numer do Kise. Odchrząknął, chociaż przeczuwał, że jego były i tak nie odbierze.
    Musiał chociaż spróbować.
    Niestety, tak jak się spodziewał, jedyny głos, jaki usłyszał, to automatycznej sekretarki, nakazujący zostawić po sobie wiadomość, gdyż właściciel numeru nie może odebrać telefonu. Wziąwszy głęboki oddech, Kasamatsu zaczął, siląc się na normalny ton:
–    Cześć, Ryouta, to ja, Yukio.- Od razu skarcił się za tę głupotę. Kise przecież rozpozna jego numer, nawet jeśli usunął go już z kontaktów.- Jak się miewasz? Znalazłbyś dla mnie wolną chwilę w tym tygodniu, albo w następnym? Najlepiej jakoś pod wieczór, kiedy kończę pracę, bo ciężko u mnie z wolnym... Chciałbym z tobą porozmawiać. Mam nadzieję, że odsłuchasz wiadomość. Oddzwoń, proszę.
    Rozłączył się i spojrzał na ekranik swojej komórki, jakby spodziewając się, że Kise zadzwoni od razu. Może powinien był go przeprosić za tamto? Ale tyle razy już to zrobił w smsach czy podobnych wiadomościach głosowych, że na miejscu Ryouty miałby już ich po dziurki w nosie.
–    Zadzwoń, no...- mruknął pod nosem
    Telefon milczał. Kasamatsu ustawił dźwięk na najgłośniejszy, by mieć pewność, że na pewno usłyszy dzwonek. Następnie rozejrzał się po salonie, szukając dla siebie zajęcia. Jeszcze parę miesięcy temu grałby na gitarze dla Kise, który specjalnie załatwiłby sobie wolne w pracy, oglądaliby razem jakiś film, zjedliby obiad, a wieczorem kochaliby się w łóżku i rozmawiali. To właśnie była rutyna Kasamatsu, którą z własnej woli tak brutalnie przerwał.
    I za którą z dnia na dzień tęsknił coraz bardziej.


4 komentarze:

  1. Niech Kanako urodzi dziecko i odda je pod opiekę Kise i Kasamatsu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten odcinek powinien nosić tytuł "Debile w natarciu"... normalnie, jak nienawidzę Haizakiego, tak aż mam ochotę pożyczyć mi mosiężną patelnię -_- Kasamatsu też by sie przydało przyłożyć, a najlepiej to udusić Kanako zanim złoży jaja 3:)
    Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest dzień dziecka, miało być dobrze!
    Boże, co za idioci...
    Ta od Nijmury kłamie, prawda? On jej powiedział pewnie ze wyjeżdża i nie wie czy wróci a ta sobie przerobila. Haizaki, stój, nie uciekaj!
    Już brak mi słów.
    No, więc weny, lodów, i wszystkiego najlepszego (wszystkim) z okazji dnia dziecka!

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
  4. Już 60 odcinek! Strasznie szybko zleciało. "Ani ja tobie" nie ma kropki. Nijimura to debil. Straszny. Pierwszy raz mi go żal. Naprawdę żal mi go bo NijiHaiki były naprawdę fajniutkie. Ojej coś dzisiaj smutny ten odcinek. Yukio to tez straszny debil. Ale jego akurat zachowanie zasłużyło sobie na to co jest teraz. Moment.... uświadomiłam sobie właśnie że historie Nijimury i Yukio są strasznie podobne.... może to coś oznacza? Najlepsze życzonka ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń