[MNU] Odcinek 61

Moda na Uke
Odcinek 61



    Po tym jak Kise posprzątał w kuchni oraz odkurzył w salonie, nie było już dla niego żadnego zajęcia.
–    Może za często sprzątam...?- mruknął do siebie, nieco nadąsany, chowając odkurzacz do schowka pod schodami.
    Był to właściwie fakt, ponieważ ostatnimi czasy w dni takie jak te, kiedy Ryouta wcześnie kończył pracę, lub w ogóle nie musiał do niej iść, blondyn przeważnie zajmował się porządkami w domu. Teraz jednak wszystko już błyszczało i pachniało, a on sam nie miał po prostu co robić. Spotkałby się z Reo, ale ten wyjechał na urlop ze swoim chłopakiem, Hayama natomiast był w pracy, podobnie jak Daiki. W domu był tylko Kise oraz Tetsuya, ten zaś powtarzał materiały na zajęcia i blondyn nie był pewien, czy może mu przeszkadzać.
    Było jednak coś, co nie dawało mu spokoju. Coś, z czego bardzo pragnął się komuś zwierzyć, lecz nie miał komu...
    Ostatnimi czasy, od pamiętnego spotkania z jego byłym chłopakiem Kasamatsu, Ryouta otrzymywał od niego wiadomości oraz telefony. Żadnego do tej pory nie odebrał, na smsy również nie odpisywał, choć czasem go kusiło. Tęsknił za Yukio, ale jednocześnie był na niego wściekły – plus zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna ma nowe życie u boku kobiety, z którą założy rodzinę.
    Przez myśl jednak już kilka razy przeszło mu, że może Kasamatsu zmądrzał i postanowił ją zostawić? Przecież wielu mężczyzn porzuca swoje kobiety (a zaznaczyć trzeba, że Kanako oficjalnie nawet nie była „jego kobietą”, tylko przelotnym romansem), nawet jeśli są w ciąży, bądź już urodziły dziecko. Wielu mieszka osobno, płacąc tylko alimenty, utrzymując co najwyżej minimum kontaktu. Kanako była ładna, na pewno znalazłaby nowego ojca dla dziecka, a jeśli by sobie nie radziła, to mogłaby je oddać do domu dziecka.
    Kise wstydził się tych myśli, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, jak okropne one są. Dziecko nie było niczemu winne, nie miało wpływu na decyzje swoich rodziców. Ryouta jednak nic nie potrafił na to poradzić – chciał mieć z powrotem to, co odebrała mu Kanako. Jego zdaniem była to podła żmija, która dbała tylko o siebie i nie przejmowała się nawet faktem, że zrujnowała komuś życie.
    Ponoć ona i jej rodzina byli katolikami i co niedziela chodzili do kościoła. Dlaczego więc dopuściła się takiego czynu? Czy nie powinna mieć dziewiczego pierścienia, o którym kiedyś czytał Kise? Jego zdaniem to by było bardziej „katolickie”.
    Z drugiej jednak strony, jak sądził Kise, kiedy Kanako zaciągala Yukio do łóżka nie wiedziała o tym, że kogoś ma. Zapewne skłamał ją, żeby doszło do tego, czego pragnął.
    Kise trzasnął głośno drzwiami schowka, marszcząc gniewnie brwi. Te wszystkie myśli tak niesamowicie go irytowały, tak bardzo pragnął w końcu zaznać spokoju i zapomnieć o Yukio. Bywały takie chwile, kiedy był pewien, że to koniec, że nienawidzi go za to, w jaki sposób zdeptał ich sześcioletni związek. Ale czasami wracał do wspomnień ich wspólnego życia, kiedy był taki szczęśliwy... po prostu.
    Czy gdyby on i Kasamatsu do siebie wrócili, byłoby jak dawniej? Kise wydawało się, że nie. Wątpił, by kiedykolwiek mógł ponownie zaufać Yukio. Ufał mu przez sześć lat i skończyło się to nie tylko zdradą co i odejściem, by założyć rodzinę. Zdawałoby się, że nic gorszego nie mogłoby już go spotkać, ale kto wie, czy Kasamatsu nie zaskoczyłby go po raz drugi.
    Wzdychając ze zrezygnowaniem, Ryouta zaczął powoli człapać po schodach. Może kiedy poprzegląda magazyny z modą, trochę poprawi mu się humor? A może zaloguje się na jakiś chat i popisze z nieznajomymi? Będzie udawał kogoś innego, kogoś szczęśliwego, kto nie ma problemów...
    Mijając pokój swojego młodszego brata, Kise przystanął, spoglądając na drzwi wręcz przybitym wzrokiem. Właściwie to z Tetsuyą i Daikim też nie miał przesadnie dobrego kontaktu. To znaczy, oczywiście, kochali się, jak to bracia, rozmawiali ze sobą szczerze i zwierzali się sobie, ale ostatnio nie mieli dla siebie dużo czasu. Po tym jak Ryouta wrócił ze szpitala, Tetsuya wrócił do pilnej nauki, Daiki zajął się pracą, poświęcał się nawet swojemu nowemu związkowi z niejakim Sakuraiem, którego na chwilę obecną nie chciał im jednak przedstawić. Kise zastanawiał się nawet, czy aby przypadkiem tym „Sakuraiem” nie jest Kagami, ale kiedy Aomine wychodził, by spotkać się ze swoim chłopakiem, raczej nie promieniował entuzjazmem.
    Kise podszedł do drzwi pokoju Kuroko i zapukał do nich cicho. Wiedział, że Tetsuya się uczy, ale naprawdę bardzo potrzebował z nim porozmawiać.
–    Proszę – usłyszał jego spokojny głos.
    Ryouta uchylił drzwi i zajrzał do środka. Kuroko leżał na swoim łóżku, opierając plecy o poduszki, które z kolei oparł o ścianę. Nogi miał zgięte w kolanach, na nich zaś położył sobie otwartą książkę. Przy jego nogach drzemał zwinięty w kłębek Nigou.
–    Hej, Tetsucchi. Przeszkadzam?
–    Nie – odparł Kuroko.- Właściwie już to umiem. Powtarzam tylko, żeby sobie utrwalić. Coś się stało?
–    Uhh...- Kise zmarszczył ze smutkiem brwi, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi. Podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu.- Wiesz, jakoś tak cicho i pusto w domu ostatnio...
    Kiedy zajął miejsce obok Tetsuyi, Nigou otworzył oczy i spojrzał na niego sennie. Teraz Kise głaskał go po łebku, a szczeniak znów zaczął przysypiać.
–    Jeśli chcesz powiększyć rodzinę, to powinieneś iść raczej do Daikiego-kun – powiedział Kuroko.
–    Hm? Dlaczego?- Kise spojrzał na niego bez zrozumienia.
–    Cóż, patrząc na naszą trójkę, to raczej on sprawia wrażenie, że szybko zostanie ojcem – stwierdził spokojnie Tetsuya.- Poza tym, tylko on z nas gustuje też w kobietach.
–    Taa, raczej tylko w cyckach – westchnął Ryouta.- Jakby istniał facet z cyckami, to by dopiero Daikicchi był szczęśliwy...
–    Może umówimy go z twoim fotografem?- zaproponował Kuroko z kamiennym wyrazem twarzy.- On ma piersi.
    Kise zaśmiał się krótko pod nosem, jednak nawet ten drobny żarcik nie na długo rozpalił w nim iskierkę rozbawienia. Znów posępniał, głaszcząc Nigou.
–    W każdym razie, nie do końca o to mi chodziło – powiedział.- Po prostu... jakoś tak niewiele czasu ze sobą spędzamy. To znaczy całą trójką – dodał.- Nie licząc świat, co robimy razem? My oglądamy „Seme życie”, ale Daikicchi zawsze się ulatnia. Jasne, my pracujemy, ty masz studia, ale jednak czasem mamy wolne, a mimo to spędzamy je zazwyczaj osobno, każdy z którymś ze swoich znajomych. Ty z Takaocchim albo Akashicchim, Daikicchi z Kagamim lub Sakuraiem, ja z Reocchim albo Hayamacchim...
–    Hmm.- Kuroko najwyraźniej się zamyślił, co odrobinę zaskoczyło Kise. Właściwie to spodziewał się, że jego młodszy braciszek od razu zacznie protestować.- To może wybierzemy się gdzieś razem? Zdaje się, że wszyscy mamy wolny weekend, więc dlaczego by tego nie wykorzystać?
–    Sądzisz, że to dobry pomysł?- spytał Kise, patrząc na niego z odrobiną nadziei.- Daikicchi chyba nie przepada za rodzinnym spędzaniem czasu.
–    Po śmierci rodziców trochę zamknął się w sobie – przyznał Tetsuya, spuszczając wzrok na swój podręcznik.- Ale nawet jeśli będzie wyrażał niechęć, to jestem pewien, że w gruncie rzeczy z chęcią gdzieś z nami wyjdzie.
–    Tylko gdzie by tu pójść...?- zastanowił się Kise, w zamyśleniu gładząc łebek Nigou.- Spędzanie czasu w domu jest trochę oklepane, ale podobnie jest z kinem, czy choćby jakąś pizzerią... Och, a może lodowisko?!- wykrzyknął nagle blondyn, uśmiechając się szeroko.- Zima to doskonała okazja! Trzeba korzystać z tej pięknej, choć mroźnej pory roku! W weekend wybierzemy się na lodowisko, a kiedy będziesz miał ferie, możemy pomyśleć o jakimś krótkim wyjeździe w góry. Daikicchi z pewnością nieco się rozweseli, kiedy dostanie szansę pozjeżdżania na snowboardzie! Co ty na to, Tetsucchi?
–    Uważam, że to niezły pomysł – zgodził się Kuroko, skinąwszy głową.
–    Okej, no to postanowione! Jak tylko wróci Daikicchi, od razu o wszystkim mu powiem. Więcej ci już nie przeszkadzam, ucz się ze spokojem.
–    Ryouta-kun?- Kuroko zatrzymał brata, kiedy ten już wstał.
–    Mm?
–    Czy to wszystko, o czym chciałeś porozmawiać?- zapytał.
–    Ech? No tak...
–    Kiedy tu wszedłeś, wydawałeś się być czymś rozdrażniony. Chodziło tylko o to, że niej spędzamy razem czasu?
–    Och, cóż...- Kise podrapał się po głowie, nieco zażenowany.- Rzeczywiście, ostatnio chodzi mi coś po głowie, ale... ale nie przejmuj się tym, Tetsucchi! To nie jest nic ważnego.
–    Chodzi o Kasamatsu-san?
–    Skąd wiesz?- westchnął Ryouta, nieco zrezygnowany.
–    Uważam, że w całej tej sytuacji z nim radzisz sobie całkiem dobrze, ale powinieneś czasem widzieć się w lustrze, kiedy odczytujesz nadesłaną wiadomość, albo wyciszasz dźwięki, gdy „ktoś” dzwoni.
    Kise zarumienił się lekko. Do tej pory starał się jakoś ukrywać fakt, że Kasamatsu od dwóch tygodni uparcie próbuje się z nim skontaktować. Opowiedział braciom o zdarzeniu mającym miejsce w sklepie odzieżowym, i choć Kuroko przyjął to całkiem spokojnie, to jednak w jego, oczach widać było, że gniewa się na byłego partnera Ryouty.
    Nie wspominając już o Aomine, który wręcz przysięgał, że jeśli spotka Kasamatsu na ulicy, to jeden wyląduje w więzieniu, a drugi – w kostnicy.
–    Noo... nie mów Daikicchiemu – poprosił cicho Kise.- Ale Yukio czasem dzwoni do mnie i zostawia wiadomości... Chce się spotkać i o czymś porozmawiać.
–    Ale ty nie chcesz?
    Ryouta milczał chwilę, po czym ostatecznie wzruszył lekko ramionami.
–    Sam nie wiem – wyznał.- Z jednej strony chciałbym, bo... no wiesz, mam nadzieję, że może uda nam się jednak pozostać w normalnych relacjach...- Kise zacisnął lekko usta. Nie będzie płakał. Nie będzie płakał. Skoro Yukio tego nie robił, dlaczego on by miał? Nie będzie jedynym cierpiącym w tym duecie!- Ale z drugiej strony jestem na niego taki wściekły... Teraz, kiedy opadły już te pierwsze emocje i nie mam zamiaru starać się i robić wszystko, byle tylko do mnie wrócił, czuję po prostu... złość. Za to, co zrobił, za to, jak mnie potraktował. Trochę mnie to męczy, bo minęło już kilka miesięcy, a ja wciąż wałkuję to od nowa...
–    I tak przechodzisz to lepiej, niż ja własne rozstanie z Ogiwarą-kun – zauważył Kuroko, uśmiechając się lekko.- Znam cię i wiem, że jeśli tylko się w sobie zbierzesz, będziesz twardy jak skała. Ale pamiętaj, że czasem po prostu nie warto. Nie mówię, że powinieneś dać Kasamatsu-san jeszcze jedną szansę. Nietrudno zauważyć, że jakoś niespecjalnie wam wychodziły te poprzednie próby. Ale może spotkaj się z nim i wtedy zdecyduj, co zrobić? Jeśli go zobaczysz i uznasz, że więcej w tobie żalu, niż ciepłych uczuć, powiedz mu, że potrzebujesz czasu. Niech przestanie się z tobą kontaktować i da ci odetchnąć.
–    Właściwie to już raz mu to powiedziałem – westchnął Kise.- Ale on... Trochę pomilczy, a potem znów zaczyna z tym swoim „chcę być twoim przyjacielem”, „nie chcę, żebyśmy byli sobie zupełnie obcy”.- Ryouta przedrzeźniał głos swojego byłego, marszcząc brwi, jak to Yukio miał w zwyczaju.
–    To może nawet byłoby normalne, gdyby nie fakt, że zostawił cię dla obcej kobiety – stwierdził w zamyśleniu Kuroko.- Rozumiem jego poczucie obowiązku, ale Kasamatsu-san powinien zrozumieć, że to, co robi, wcale nie jest dojrzałością. To zwykłe tchórzostwo.
–    Tak myślisz?
–    Wiem to – odparł Tetsuya, unosząc nieznacznie podręcznik.- Mam psychologię na studiach, zapomniałeś? Każdy czyn człowieka ma swój początek w psychice. Wszystko się na niej opiera. Kasamatsu-san prawdopodobnie chce wziąć odpowiedzialność za swoje złe czyny i w pewnym sensie odpokutować je poprzez opiekę nad kobietą oraz dzieckiem. Ale uważam, że popełnia błąd. Powinien wziąć odpowiedzialność za to, co tworzył nieprzerwanie od sześciu lat. Nie za to, co zmajstrował jednej nocy.
–    Och – bąknął Kise, odgarniając kosmyki włosów za ucho.- Ładnie to ująłeś, Tetsucchi.
–    Oczywiście, inni mogą mieć odmienne zdanie. Ale jako twój brat nie potrafię dostrzec innych rozwiązań.
–    Dziękuję – powiedział Ryouta, uśmiechając się do niego.- Co ja bym bez ciebie zrobił, Tetsucchi?
–    Pewnie nadal byś sprzątał – odparł, wzruszając ramionami i wracając do lektury.
–    No... pewnie tak – mruknął Kise, marszcząc brwi w zastanowieniu.
    Wyszedł z pokoju brata, cicho zamykając za sobą drzwi. Koniec końców cieszył się, że jednak przerwał mu na chwilę naukę – czuł się teraz o niebo lepiej.
    Ciekawe tylko, na jak długo?
***

    Ciche dni.
    Dni pełne krępującego milczenia, unikania wzajemnie wzroku, mijania siebie nawzajem szerokim łukiem. Właśnie tego najbardziej obawiał się Nijimura po tym, jak wyszło na jaw, że Haizaki zna prawdę i wie, że Shuuzou pozostawił w Ameryce nie tylko swoją narzeczoną, ale także ich dziecko.
    Ale zbyt szybko okazało się, że to nie to było takie przerażające.
    Bardziej niepokoiło go to, że Haizaki zachowywał się... zupełnie normalnie.
    Nie unikał go, jak na początku, kiedy Nijimura wrócił zza granicy. Nie wyzywał go, nie obrażał, nie patrzył nawet na niego z wściekłością, żalem czy pogardą. Zachowywał się, jakby byli tylko współlokatorami – znajomymi, których nie łączyło nic prócz paroletniej przyjaźni.
    Tylko przyjaźni.
–    ... jak mu powiedziałem, że ma się jebać na ryj, to powiedział, że robi to wystarczająco często na ryj Kiyoshiego – mówił właśnie Haizaki, jednocześnie żując kęs kanapki.
–    Hanamiya nadal ciągnie ten chory romans z Kiyoshim?- zapytał Nijimura niczym automat. Znajomi Haizakiego go nie obchodzili. Nie interesowała go również praca Shougo. Miał gdzieś wszystko i wszystkich, chciał tylko, żeby facet, którego tak szalenie kochał przywalił mu z pięści w twarz, a potem kochał się z nim na stole, albo blacie kuchennych szafek, przy których stali.
    Ale, jak zgadywał, prosił o zbyt wiele.
    Gdyby chociaż Haizaki zechciał porozmawiać z nim na temat obecności Nijimury w Japonii – na temat jego powrotu i jego decyzji, by o niego walczyć. Ale to była jedyna rzecz, której teraz unikał Shougo.
    Inna sprawa, że Shuuzou nie wiedział nawet, jak miałby poprowadzić tę rozmowę – choć zamierzał to zrobić tego wieczora.
    Koniec z kłamstwami – powtarzał sobie w głowie.- Koniec z ukrywaniem prawdy i z oszustwami. Wyjaśni Haizakiemu wszystko od początku do końca, nawet jeśli ten go znienawidzi. Nieważne, co się stanie, nieważne, jak zareaguje – Shuuzou się nie podda.
    Z jednej prostej przyczyny.
    Haizaki wciąż go kochał.
    Mógł zaprzeczać i kłamać w żywe oczy, iż tak nie jest, ale Shuuzou wiedział swoje. Oni nigdy nie przestaną się kochać. To po prostu nie było im pisane. Mogli się spierać, kłócić, walczyć ze sobą... ale nie nienawidzić.
    Miłość była im przeznaczona, jak powiedzieliby zapewne filozofowie.
    Albo telewizyjne wróżki.
–    Zaraz leci „Księżyc w starzu”*, oglądamy?- zapytał Nijimura. Tak naprawdę nie miał zamiaru tego oglądać, potrzebował tylko pretekstu, by on i Haizaki znaleźli się blisko siebie i by Shougo nie miał za bardzo możliwości ucieczki.
–    Spoko – odparł tamten ku jego uldze, wzruszając ramionami.
    Zabrali kanapki, które przygotowali sobie na kolację, oraz kubki z gorącą herbatą i przenieśli się do salonu. Nijimurę cieszyło, że Haizaki przestał z takim zamiłowaniem pić piwo do każdego posiłku, a zamienił go na rozgrzewający żołądek trunek. Oczywiście, żaden z mężczyzn nie zrezygnował zupełnie z alkoholu, ale z całą pewnością ograniczyli jego spożycie.
    Usiedli na kanapie, przysuwając do niej nieco bliżej niski stolik, na którym położyli naczynia. Nijimura włączył odpowiedni program, po czym rozsiadł się wygodnie i póki co zajął kolacją. Potrzebował odrobiny czasu, aby zebrać myśli i ułożyć odpowiednio słowa w głowie. Nie chciał żadnych nieporozumień, ani burzliwej dyskusji.
    No, to drugie może i owszem. Odrobina adrenaliny z pewnością dodałaby mu sił i przede wszystkim odwagi.
    Film rozpoczął się od sceny, w której chłopak głównej bohaterki, będący nietoperzołakiem, zerwał z nią. Główna bohaterka – Brutto** – z tego powodu popadła w depresję i całymi dniami siedziała w fotelu i gapiła się przez okno. Odkrywszy po niedługim czasie, iż w skrajnie niebezpiecznych chwilach życia jest w stanie widzieć jego widmo, dziewczyna zaczęła robić wiele głupich rzeczy, aby ujrzeć ukochanego. Jadła więc przeterminowane jogurty. Zastawiała na siebie pułapki z serem w domu. Czytała „Zmierzch”. I słuchała Justina Biebera.
    Ostatecznie film tak wciągnął Nijimurę, że mężczyzna nie podjął nawet próby porozmawiania ze swoim własnym nietoperzołakiem, siedzącym tuż obok.
–    Nie rozumiem – mruknął na koniec Haizaki, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe.- Skoro ta cała Brutto miała przy sobie tego tam pudelłaka, to dlaczego z nim nie była? Podobał jej się, leciała na niego. Poza tym był przystojniejszy od tego nietoperzołaka.
–    Ale ona kochała nietoperzołaka – mruknął w odpowiedzi Nijimura.
–    Przecież ją zostawił – prychnął Haizaki, kręcąc głową.
–    Najwyraźniej nie miało to dla niej znaczenia.- Shuuzou wzruszył ramionami.- Dla mnie też do pewnego czasu nie miało znaczenia, że mnie zdradzasz.
–    Hm – mruknął jedynie Shougo w odpowiedzi.- Co leci następne?
–    „To nie tak jak myślisz, chomiczku”- odparł Nijimura, spoglądając na Haizakiego.- Ale... w sumie to wiesz... chciałbym w końcu pogadać. No wiesz, o tym wszystkim.
–    Nie musisz, przecież zaraz będzie jedna komedia. Na co mi druga?
–    Może na to, żebyśmy wszystko sobie na dobre wyjaśnili?- podsunął, wzdychając.- Nie mam siły tego ciągnąć, Shougo. Chcę wyznać ci całą prawdę i... jeśli mi nie uwierzysz, nie będę naciskał. Ale cokolwiek powiesz, nie zmieni to moich uczuć do ciebie.
–    Do tej części już się przyzwyczaiłem.- Haizaki machnął ręką, krzywiąc się.- Do tej, że jesteś chujem bez serca, też.
–    Dasz mi się wytłumaczyć?- zapytał Nijimura, niezrażony tonem byłego chłopaka.
    Shougo milczał przez chwilę, oglądając reklamę maści na odciski „Agatka”, po czym westchnął i pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Jednak, jak uznał Shuuzou, wcale nie oznaczało to „nie”.
–    To, co mówiłem na początku – zaczął powoli Shuuzou, starannie dobierając słowa.- Mam na myśli ten fragment z chłopakiem Sachiko... to była prawda. Zdradził ją, rozstali się, a ja poznałem ją w klubie. Wylądowaliśmy w łóżku, ale żadne z nas właściwie tego nie planowało. To było po tym, jak przyłapałem cię z kolejną kobietą, było mi z tym naprawdę ciężko... Zacząłem się z nią spotykać, najpierw tak o, żeby tylko pogadać, bo dobrze się rozumieliśmy i dogadywaliśmy... Ale potem zaczęliśmy romansować. Skończyło się na tym, że zaszła w ciążę, a ja, ponieważ wciąż byłem na ciebie wściekły i nie do końca kontrolowałem własne uczucia, zaproponowałem jej, żebyśmy wyjechali. Jej brat mieszka w Ameryce i akurat szukał kogoś do pracy w magazynie, więc przeprowadziliśmy się tam.
    Nijimura przerwał na moment, by zaczerpnąć oddechu i zebrać myśli. Haizaki wydawał się być spokojny, nadal oglądał telewizję, lecz Shuuzou był pewien, że go słucha.
–    Sachiko najwyraźniej się we mnie zakochała – ciągnął dalej.- Ja... nie odwzajemniałem jej uczucia, ale bardzo ją lubiłem. Myślałem, że może nadeszła pora, żebym wydoroślał i założył rodzinę, że może z nią mi się powiedzie, skoro byliśmy po podobnych przejściach. Ale kiedy urodził się Kazuya, od razu wiedziałem, że nie chcę takiego życia. Nie mogłem podjąć się roli ojca, zwyczajnie nie nadawałem się do tego. Było mi żal tego dzieciaka, ale... ale nie kochałem go. Nawet jeśli to mój syn i moim obowiązkiem jest zapewnić mu opiekę, to po prostu... nie potrafiłem. Zgaduję, że pewnego dnia spotka mnie za to kara. Ale jeśli miałem wybierać pomiędzy sielankowym życiem z rodziną, której nie kochałem, a życie z tobą, po którym trafię do piekła... nieważne co, zawsze wybrałbym ciebie. I jasne, jestem tchórzem, bo uciekłem, nie boję się do tego przyznać, bo to najprawdziwsza prawda. Ale mam to gdzieś.- Nijimura wzruszył ramionami.- Nie obchodzi mnie, co będą o mnie myśleć i mówić ludzie. Kocham tylko ciebie, Shougo. To się nigdy nie zmieni.
    Haizaki milczał, pozornie pochłonięty rozpoczynającym się filmem. W dłoni trzymał kubek herbaty, opierał go o udo. Zagryzł nieznacznie wargę i zmarszczył lekko brwi.
–    Chłopak jest do ciebie cholernie podobny – powiedział.- Ale sprawdziłeś, czy na pewno jest twój?
    Nijimura skinął głową.
–    Jest – odparł cicho.
–    Nie będę pytał, dlaczego nie powiedziałeś mi od razu – mruknął Shougo.- I tak znam odpowiedź. Bałbyś się, że od razu cię wyjebię z mieszkania i takie tam gówna.
–    No.- Shuuzou ponownie pokiwał głową.- Wiem, że zjebałem, Shougo... Wiem, że gdyby nie to dziecko, może byłbyś bardziej przychylny...
–    Cóż – westchnął Haizaki, upijając łyk herbaty.- Chuj wie, czy sam przypadkiem nie zmajstrowałem z piątki bachorów, a nawet o tym nie wiem. W sumie to bym się nie zdziwił – dodał, krzywiąc się.- Ale potwierdziłeś właśnie, że miałeś stałą kochankę i chciałeś założyć z nią rodzinę, kiedy teoretycznie byliśmy jeszcze parą. Ta, wiem, sam nie byłem święty, ale wiesz, wkurwia mnie to. Bo kiedy byliśmy ze sobą, ja nie myślałem o tym, żeby być z kimś innym.
–    Wiem – szepnął Nijimura.- Możliwe, że pod tym względem zawsze byłeś dojrzalszy ode mnie. Po prostu...- Shuuzou przełknął ślinę.- Jestem zazdrosny, okej? Nie chcę się z nikim tobą dzielić. Chcę mieć cię tylko dla siebie, zarówno ciało, jak i te skretyniałe serce. W zamian oferuję ci to samo...
–    Skąd myśl, że tego chcę?- zapytał Haizaki, jednak na widok spojrzenia Nijimury, wywrócił oczami.- No tak, przecież kocham cię jak Brutto swojego nietoperzołaka.
–    To nawet miłe porównanie...- zaczął Shuuzou, po czym zmarszczył brwi.- Ale czy to znaczy, że w twoim życiu jest jakiś przystojniejszy ode mnie pudelołak?
–    Może.- Haizaki wzruszył ramionami.
–    Czyli... mam rozumieć, że między nami jest okej?- spytał niepewnie, uważnie przyglądając się twarzy Shougo.
–    Ta – odparł, ponownie wzdrygając ramionami.
–    Nawet jeśli mam dziecko?
–    Pewnie wypadałoby poinformować Sachiko, że ich porzuciłeś – zauważył Haizaki.- Ale poza tym... no, nie mogę powiedzieć, że mam to gdzieś – westchnął, marszcząc z irytacją brwi.- Ale przypuśćmy, że jakoś będę to znosił.
–    A...- Nijimura przyszykował się, by zadać najważniejsze pytanie.- Mam u ciebie jakieś szanse? Na to, żeby naprawić to wszystko i być z tobą...
    Haizaki milczał przez chwilę, pocierając dłonią czoło. Napił się wystygłej już dawno herbaty, po czym powoli pokręcił głową.
–    Potrzebujemy czasu, Shuuzou – mruknął zrezygnowanym tonem.- Wróciłeś nagle, bez ostrzeżenia, z miłością w oczach i kłamstwem na ustach. To nie była reklama w  naszym związku, po której od razu do siebie wracamy. Musimy zrobić sobie dłuższą przerwę. Żeby... być może – podkreślił to słowo.- zacząć ciąg dalszy naszego życia. Jego drugą część.- Wskazał dłonią ekran telewizora.- Jak „Księżyc w starzu”. Daj sobie trochę wytchnienia, załatw sprawy z Sachiko, poszalej trochę z tą czy tamtą, daj mi też trochę poukładać bajzel, jaki zwalił mi się na łeb. Potem zastanowimy się, czy ma sens być ze sobą na nowo.
    Nijimura miał ochotę krzyknąć, że oczywiście, bycie razem ma sens! Przecież oboje się kochali, oboje nie potrafili bez siebie żyć. Haizaki podupadł na zdrowiu pod nieobecność Nijimury, Shuuzou zaś nieustannie o nim myślał, aż w końcu zdecydował się porzucić Sachiko i Kazuyę, zacząć swe starania od zera.
    Ale powstrzymał się. Wiedział, że popędzanie Shougo nie da nic więcej, prócz jego irytacji.
–    W porządku – powiedział więc.- Nie żebym miał ochotę latać za jakimiś kobietami... Dostałem już nauczkę, dlatego po prostu poczekam, aż podejmiesz decyzję.
–    Są jeszcze inni faceci – stwierdził, wzruszając ramionami.- Nie powstrzymuj się, bo celibatem mi nie zaimponujesz. Ja nie mam zamiaru go przestrzegać.
–    Okay.- Shuuzou uśmiechnął się mimowolnie.- No a... mogę cię pocałować?
–    Co?- Haizaki aż uniósł w zdziwieniu brwi, wgapiając się w swojego byłego chłopaka.
–    Pytam, czy mogę cię pocałować.- Nijimura wzruszył ramionami.- No wiesz, czeka mnie długa przerwa od ciebie...
–    Nie zapędzaj się, cwaniaczku – warknął Haizaki, po czym chwycił go za koszulę i przyciągnął do siebie szarpnięciem, łącząc ich wargi w pocałunku. Następnie zaś odepchnął go i wstał, ruszając do kuchni.- Oby ci to starczyło do następnego razu, tatuśku.
    Nijimura, nieco zamroczony nagłą pieszczotą, pokiwał tylko głową jak automat. Po chwili jednak dotarł do niego sens słów ukochanego. Uśmiechnął się leniwie, coraz szerzej, aż rozbolały go policzki.
    No to do następnego razu – pomyślał.






* Księżyc w starzu – zanim zwrócicie mi uwagę na ten karygodny błąd, od razu mówię, że nie chodzi o staż, jaki możemy mieć w pracy, tylko o przeciwieństwo „nowiu” = „nowego” xD Musiało brzmieć podobnie, wiecie, jak lubię parodyjne przeróbki tytułów ☺
** Brutto – po włosku „brzydka/brzydki” hehe

5 komentarzy:

  1. Dobra Yuuki-senpai, znowu cię kocham.
    W sumie to nie przestałam xd
    Nareszcie NijiHai! Nareszcie *densy szczęścia*
    A, i ten, błąd
    " Z drugiej jednak strony, jak sądził Kise, kiedy Kanako zaciągala Yukio do łóżka nie wiedziała o tym, że kogoś ma."
    Zaciągała, zjadłaś kreskę.
    No, więc weny i lodów, do następnego~

    ~Rin Akashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W imieniu Yuuki-san oraz całej ekipy dziękujemy za komentarz. Błąd zostanie naprawiony, kiedy Midorima-kun wróci z randki z Takao-kun.
      ~ Kuroko

      Usuń
    2. Woah, czuję się wyróżniona, po raz pierwszy odpisał mi Kuroko...
      Ekhem..
      Nie martw się, ja cię tylko w Anarchii nienawidzę, hehe

      ~Rin Akashi

      Usuń
  2. "Są w ciąży " mi to jakoś tak dziwnie nie pasuje może lepiej by było ze on jest z nim w ciąży? A wiec komentując odcinek ..... znowu nie mam weny na komentarz. No nie wiem co napisać. Ale jest cudny jak zawsze, jakże by inaczej! Moje ulubione (prawie ) NijiHai i problemantyczna Kisia cóż chcieć więcej. ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jest z nim w ciąży? Nie rozumiem kontekstu xD Skoro mowa jest o kobietach w liczbie mnogiej, no to one - są, wszystko się zgadza D:
      I tak dziękuję za komcia, cieszę się, że się podobało!

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń