[MnU] Odcinek 68

Moda na Uke
Odcinek 68



    Pierwszym, kto złożył Kuroko życzenia w dniu jego dwudziestych trzecich urodzin, był Nigou. Wskoczył na jego łóżko, kiedy błękitnowłosy jeszcze spał, przydreptał do jego głowy i polizał go policzku, merdając szaleńczo ogonem i szczekając.
    Tetsuya drgnął lekko, otwierając oczy i patrząc półprzytomnie na swojego szczeniaka. Uśmiechnął się do niego i poczochrał go po łebku na powitanie. Psiak ponownie zaszczekał.
–    Dziękuję, Nigou – wymamrotał Kuroko, po czym zerknął na zegar elektroniczny stojący na szafce nocnej przy jego łóżku.- Widzę, że nie spieszyłeś się z tymi życzeniami... Ryouta i Daiki pewnie już są na nogach.
    Na jego szczęście tego dnia była niedziela, wobec czego wszyscy mieli wolne, zarówno bracia Kuroko, jak i zaproszeni goście. Jedynym wyjątkiem był Akashi, który obiecał jednak wcześniej zadzwonić i wpaść wieczorem z prezentem. Tetsuya miał nadzieję, że tym razem czerwonowłosy spełnił jego prośbę i kupił mu coś maksymalnie skromnego.
    Kiedy Nigou spełnił swój obowiązek i obudził pana, zeskoczył z łóżka i przycupnął przy kapciach Tetsuyi, czekając wiernie. Kuroko uśmiechnął się szerzej na ten widok. Cóż za niemożliwie mądry psiak – szczeniak zaledwie, w ogóle nie tresowany, a taki spostrzegawczy i gotowy do pomocy.
    Gdy błękitnowłosy pościelił już łóżko i przebrał się w zwykłe domowe ubrania, na które składały się spodnie z miękkiego materiału oraz gładki sweter, mężczyzna zszedł na dół, dobrze wiedząc, że z całą pewnością to tam właśnie znajdzie swoich braci.
    Schodząc po schodach, głośno uderzał piętami w każdy ze stopni, aby grzecznie zasygnalizować swoje nadejście – nie raz już się zdarzyło, że kiedy w dniu urodzin schodził do kuchni, „nakrywał” Ryoutę na gorączkowych przygotowaniach tortu bądź pakowania prezentu – bo ani Kise, ani Aomine nigdy nie zauważali, jak Kuroko wchodził. Dlatego właśnie nauczył się, by zawsze w jakiś sposób dać znać braciom, że już nie śpi; a to trzasnął na górze drzwiami, a to zawołał, czy nie widzieli jego szczotki do włosów, a to właśnie schodził głośno po schodach.
    Kiedy stanął już u progu kuchni, Kise i Aomine czekali na niego za drzwiami.
–    Wszystkiego najlepszego, Tetsucchi!- zawołał Ryouta, uśmiechając się radośnie i wyrzucając w powietrze serpentynę.
–    Sto lat, staruszku!- Nawet Daiki wydawał się mniej sceptyczny, bo również uśmiechnął się do Kuroko i podał mu bukiet dwudziestu trzech róż.
–    Kwiaty dla dwudziestotrzyletniego mężczyzny?- Tetsuya uśmiechnął się lekko.- Jakie to romantyczne.
–    Goń się – prychnął Daiki.- To był pomysł Ryouty.
–    Wsadzimy je do wazonu podczas przyjęcia!- obruszył się Kise.- Będzie pięknie wyglądać, zwłaszcza na tle tortu!
–    No, to wszystkiego najlepszego, Tetsu – powiedział Aomine, ignorując drugiego brata.- Co roku życzę ci szczęścia, miłości i radości, ale że się za bardzo nie spełnia, to tym razem życzę ci zdania roku na studiach, pomyślnych praktyk i żebyś poznał jakiegoś przystojniaka.
–    Dziękuję, Daiki.
–    A ja!- Kise rozpromienił się cały.- Ja ci życzę duuużo miłości, duuużo czułości...
–    Nie, proszę, tych dwóch akurat dajesz mi za dużo – powiedział Kuroko, cofając się od niego na krok i unosząc dłoń w geście znaku „stop”.
–    … dużo szczęścia i radości, żebyś znalazł sobie kogoś dobrego, z dobrym serduszkiem...
–    I dobrego w łóżku.- Aomine mrugnął do brata.
–    … spełnienia twoich marzeń na obecny rok oraz samych pomyślnych dni!
–    Dziękuję, Ryouta – powiedział Kuroko, a siedzący u jego stóp Nigou zaszczekał radośnie.- I dziękuję za kwiaty, oczywiście. Pachną nieziemsko. Gdzie mam je włożyć?
–    Tu uszykowałem wazon.- Kise wskazał mu niebieski wazon, zdobiony w taki sposób, by wyglądał, jakby był popękany i sklejony. Sam blondyn zaś przeszedł do części kuchennej i zaczął przygotowywać apetycznie pachnące śniadanie.- Myślałem, że zdążymy jeszcze z Daikicchim ozdobić salon, ale on twierdzi, że wolisz sam tego dopilnować, bo w zeszłym roku przesadziłem z dekoracjami.
–    No, jeśli mamy ująć to tak łagodnie.- Kuroko wzruszył ramionami, stawiając wazon z różami na końcu kuchennego stołu, tak by nie zawadzał, kiedy rozpoczną posiłek.- Myślę, że w tym roku wystarczy nam tylko mała, skromna impreza. Obejdzie się bez tańców i zalewania domu szampanem.
–    No jak chcesz, ale balony mam zamiar powiesić – ostrzegł go Ryouta.
–    Pomogę ci w tym – stwierdził błękitnowłosy.- Balony to akurat rzecz święta.
–    O, z tym się zgadzam – oznajmił Aomine, uśmiechając się głupkowato. Kuroko i Kise zaszczycili go chłodnymi spojrzeniami, na co ciemnoskóry wyszczerzył się jeszcze bardziej.
    Tetsuya mimo wszystko musiał się lekko uśmiechnąć. Na razie był za młody, żeby przejmować się tym, iż „latka lecą” - każde urodziny były dla niego okazją do uśmiechu, zwłaszcza, że każde spędzał z rodziną i przyjaciółmi.
    Błękitnowłosy miał właśnie pomóc Aomine w nakryciu do stołu, kiedy rozległ się dzwonek jego komórki. Odkąd mężczyzna zaczął szukać sobie jakiejś dorywczej pracy, zawsze nosił telefon w kieszeni, na wypadek gdyby ktoś odpowiedział na jego zgłoszenie. Teraz wyciągnął komórkę i zerknął na ekranik. Liczył na odzew z kawiarni, do której aplikował swoje CV, ale nie poczuł się zawiedziony, kiedy ekran wyświetlił nazwisko „Mayuzumi”.
–    Halo?
–    Dzień dobry, Kuroko – przywitał się Chihiro.
–    Dzień dobry, Mayuzumi-kun.- Kuroko odszedł na bok, by mieć odrobinę prywatności.
–    Czy przeszkadzam?
–    Ani trochę. Dopiero niedawno obudził mnie Nigou, mój piesek.
–    To chyba dobrze, że mnie ubiegł – stwierdził Mayuzumi.- Raczej nie czułbym się dobrze, gdybym wyrwał cię ze snu. Dzwonię do ciebie właściwie w dwóch sprawach, Kuroko. Pierwsza, to oczywiście życzenia urodzinowe.
–    Wspominałem ci, że mam dziś urodziny?- zdziwił się Tetsuya.
–    Nie – odparł spokojnie Chihiro.- Sam się o tym dowiedziałem. Zapewniam, że zupełnie przypadkiem, i niestety nie od Akashiego. A co do życzeń... przyznam szczerze, że nie przywykłem ich składać, ponieważ jestem zdania, że na wszystko to, czego zwykle życzą sobie ludzie, wystarczy zapracować. Ale do tego potrzebna jest często motywacja, dlatego życzę ci z całego serca, abyś zawsze znajdował motywacje, tak jak do tej pory. Motywacją z kolei często stają się nowo poznani ludzie, wobec czego życzę ci, abyś poznawał jak najwięcej tych życzliwych, z którymi będziesz się dobrze dogadywał i zaprzyjaźniał. I dodatkowo życzę ci również, aby w niedługim czasie ktoś zaprosił cię gdzieś, gdzie takich ludzi będziesz mógł poznać, i gdzie być może znajdziesz dla siebie do czegoś motywację.
–    To naprawdę bardzo miłe życzenia, Mayuzumi-kun – stwierdził z uśmiechem Kuroko.- Bardzo ci za nie dziękuję.
–    Cała przyjemność po mojej stronie. A teraz pozwól, że przejdę do drugiej sprawy i spełnię jedno z wymienionych przez mnie życzeń: zapraszam cię na małą wycieczkę. Jakiś czas temu wspominałeś mi, że za czasów szkolnych byłeś dobry z historii Japonii. Otóż w zeszłym tygodniu mój menadżer załatwił dla mnie... coś w rodzaju „zamówienia”. Mam napisać powieść, której akcja będzie się toczyć w minionej epoce Edo. Żeby napisać coś takiego potrzebuję informacji i przede wszystkim swoistych wzorów, na których będę się opierał, dlatego też wybieram się na wycieczkę po okolicy, aby pozwiedzać stare świątynie oraz muzea historyczne. Pomyślałem, że przydałbyś mi się za przewodnika i niezbędnego informatora.
–    To...- Kuroko osłupiał.- To niezwykle miło z twojej strony, Mayzumi-kun. Ale obawiam się, że nie pamiętam z lekcji historii wystarczająco dużo, by służyć ci tak profesjonalną pomocą.
–    Bynajmniej jej od ciebie nie oczekuję, Kuroko – powiedział spokojnie Chihiro.- Pomijając fakt, że w muzeach i świątyniach na pewno będzie ktoś, kto opowie nam o historii i odpowie na nasze pytania, to będziesz mi niezbędny raczej do konsultacji, uzgadniania faktów i pomocy przy tworzeniu zarysu tejże epoki.
    Tetsuya milczał, drapiąc się po głowie, kompletnie skonsternowany. W szkole bardzo lubił lekcje historii, w ogóle się nią interesował, w młodości nawet zbierał figurki siogunów. To byłaby doprawdy niebywała okazja, pozwiedzać z Mayuzumim muzea i świątynie, być może także inne znane miejsca.
    No i miał niepowtarzalną okazję, by włożyć własny wkład w powieść pisaną przez jego ulubionego autora! W życiu nie spodziewałby się, że dostąpi takiego zaszczytu.
–    Chyba zaniemówiłeś – stwierdził spokojnie Mayuzumi.
–    To prawdopodobnie szok – potwierdził Tetsuya.- Nigdy bym nie przypuszczał, że pomogę jakiemukolwiek pisarzowi w zbieraniu informacji do jego powieści, zwłaszcza tobie. Oczywiście, jeżeli uważasz, że na coś ci się przydam, to dam z siebie wszystko, Mayuzumi-kun. Kiedy planujesz tę wycieczkę?
–    Zastanawiałem się nad przyszłym weekendem. Jak już wspominałem, pracuję obecnie nad powieścią o samotnym ojcu wychowującym dziecko, ale pierwszeństwo ma dla mnie jednak ta powieść historyczna, ponieważ cały dochód z niej zostanie przekazany fundacji charytatywnej.
–    Och, to fantastycznie!
–    Jeśli jednak nie wpasowałbyś się w przyszły weekend, jestem gotowy przesunąć wycieczkę na jeszcze następny.
–    Myślę, że nie będzie takiej potrzeby. Nie mam póki co żadnych planów, a jeśli odezwą się do mnie z pracy, po prostu zaznaczę, że chciałbym mieć przyszły weekend wolny.
–    Świetnie. Mam nadzieję, że wiesz, aby traktować moje zaproszenie jako prezent urodzinowy?
–    Chyba nie znamy się za dobrze, żebyś sprawiał mi takie prezenty...
–    Daj spokój, Kuroko. Pojedziemy moim autem, a bilety wstępu do muzeum kosztują parę jenów. Poza tym, to zbyt oczywiste, że w trakcie tego prezentu urodzinowego będę cię jawnie wykorzystywał. Nie musisz mi jeszcze za to płacić.
–    No... no dobrze – westchnął Kuroko.
–    W takim razie jesteśmy umówieni. Zadzwonię do ciebie w ciągu tygodnia, żeby ustalić dokładnie godzinę i upewnić się, że nie wpadło ci nic ważniejszego.
–    Oczywiście. Dziękuję, Mayuzumi-kun. Do usłyszenia!
–    Do usłyszenia, Kuroko.
    Tetsuya ledwie odsunął od siebie komórkę, kiedy ta ponownie zaczęła dzwonić – i tym razem serce dziwnie podskoczyło Kuroko w piersi, ponieważ dzwoniła ostatnia osoba, z którą powinien rozmawiać po tym, jak skończył rozmowę z Mayzumim.
–    Tak, Akashi-kun?- Błękitnowłosy zbeształ się w myślach za to zdenerwowanie. Przecież nie robił nic złego!
–    Widzę, że od samego rana wszyscy znajomi bombardują cię telefonami – powiedział Seijuurou.- Ciężko się do ciebie dodzwonić, ciągle masz zajęty numer.
–    Hmm, to pewnie powinienem specjalnie dla ciebie założyć osobny, co?- zapytał z rozbawieniem Tetsuya.
–    Wiesz, to właściwie nie jest najgorszy pomysł.- Akashi wydawał się być szczerze zainteresowany.- Później porozmawiamy na ten temat. Jak się czujesz?
–    Bardzo dobrze, dziękuję. Jestem wyspany, wypoczęty i... prawdopodobnie gotowy na przyjęcie urodzinowe.
–    No tak, nigdy nie wiadomo czego się spodziewać po Ryoucie. Może w tym roku postanowił załatwić striptizera?
–    To urodziny, a nie wieczór kawalerski, Akashi-kun – powiedział Kuroko, ale uśmiechnął się.
–    Taki striptizer miło by je urozmaicił.
–    Skoro tak uważasz...
–    Mogę dać ci prywatny pokaz u siebie, jeśli masz takie życzenie.
–    Posiadasz jakieś doświadczenie?
–    Niemałe.
–    Dobrze.- Kuroko uśmiechnął się.- Prześlij mi swoje CV. Rozpatrzę twoją ofertę.
    W słuchawce rozległ się przyjemny dla ucha, pełen rozbawienia śmiech.
–    No dobrze, skoro mamy już za sobą ustalenie jednego, przejdźmy do drugiego. Mianowicie: życzenia. Słucham, Tetsuya. Spełnię każde, jakie masz.
–    Chyba żartujesz – prychnął błękitnowłosy.- Nie wywiniesz się, Akashi-kun, nie w tym roku. Wysil się trochę i złóż mi życzenia, jak należy.
–    Wiesz, że tego nie cierpię...- westchnął ciężko Seijuurou.- Wszyscy już na pewno zdążyli życzyć ci spełnienia marzeń, szczęścia, radości, miłości, znalezienie pracy i ukończenia studiów. Nie przychodzi mi do głowy nic oryginalnego, czego mógłbym ci życzyć.
–    Akashi-kun, w życzeniach nie chodzi o prześciganie się w tym, kto złoży lepsze, ale o to, by składać je szczerze, prosto z serca.
–    Rozumiem twój punkt widzenia – mruknął Akashi.- No dobrze, zrobimy to trochę inaczej. Życzyłbym sobie, żebyś pomyślnie zakończył studia i podjął się pracy, na której ci zależy, tak żebyś mógł spełniać się w życiu zawodowym i prywatnym. Życzyłbym sobie, żebyś czerpał jak najwięcej radości, z tego co robisz, z tego co posiadasz, oraz z planów, jakie masz na przyszłość. Życzyłbym sobie również, żebyś w końcu przyznał, że ci się podobam i przestał udawać, że nie chcesz ze mną iść do łóżka, bo jesteśmy przyjaciółmi.
–    Ale to prawda – zaprotestował Kuroko.
–    Kagami to też twój przyjaciel, w którym nie byłeś zakochany.
    Kuroko już otworzył usta, kiedy z zaskoczeniem – i poniekąd lekkim przerażeniem – zorientował się, że Seijuurou trafił w sedno. Milczał przez dłuższą chwilę, nie wiedząc co powiedzieć.
–    I tu cię mam.- Akashi aż kipiał zadowoleniem.- Już się nie wywiniesz.
–    Musiałeś bardzo długo nad tym myśleć – prychnął Kuroko buńczucznie.- Kagami-kun...
–    „To co innego”, tak?- prychnął z kolei Akashi.
–    Oczywiście! Z tobą się praktycznie wychowywałem, jesteś dla mnie prawie jak brat.
–    Jeszcze do tego dojdziemy – obiecał Seijuurou.- Teraz chciałbym przejść do bardziej przyjemnego punktu programu, a mianowicie zaproszenia cię na wycieczkę.
–    Co?- Tetsuya pobladł.
–    Załatwiłem sobie wolne na przyszły weekend i pomyślałem, że moglibyśmy wybrać się gdzieś razem. Może Okinawa? Góra Fuji? Zostawiam wybór tobie, żebyś nie narzekał, że za daleko i za drogo. Zgodzę się na wszystko, byle tylko móc w końcu oderwać się od nudnej pracy i spędzić chociaż dwa dni z moim przyjacielem.
    Kuroko zagryzł wargę, myśląc intensywnie. Czuł, że znalazł się w kropce. Nie wypadało odmówić Akashiemu, skoro już załatwił sobie wolne i na dodatek tak ładnie ubrał w słowa chęć spędzenia czasu z Tetsuyą. Ale Kuroko zgodził się już na wyjazd z Mayuzumim. Teoretycznie mógł poprosić go o przesunięcie terminu na kolejny tydzień, ale nie chciał mu tym sprawiać problemu, zwłaszcza, że przecież dopiero co zapewnił, że nie ma żadnych planów.
    Cisza przedłużała się, a Kuroko miał wrażenie, że zaraz zapadnie się pod ziemię, byle tylko uniknąć konfrontacji z którymś z mężczyzn. Przecież Akashi go zabije, jeśli mu powie, że umówił się już z Chihiro!
–    Nie chcesz?- zapytał Seijuurou.
–    Co? Nie... to znaczy chcę – poprawił się szybko Kuroko.- Ale...
–    Masz już plany, tak?
–    Mm... tak, niestety tak.
–    No to dlaczego od razu nie mówisz?- zdziwił się Akashi.- To chyba oczywiste, że nie mogę zarządzać twoim życiem. Poniekąd byłem przygotowany na to, że być może odmówisz... choć nie spodziewałem się tego – dodał.- To co robisz w weekend? Udało ci się znaleźć pracę?
–    Tetsucchi, śniadanie – wyszeptał za jego plecami Kise. Kuroko obrócił głowę i spostrzegł, że stół został już nakryty i zastawiony, a jego bracia czekają na niego.
–    Akashi-kun, muszę kończyć, bo bracia na mnie czekają – powiedział.- Porozmawiamy wieczorem, kiedy przyjedziesz, dobrze?
–    Dobrze – odparł Seijuurou. W jego głosie już słychać było wahanie pomieszane z zaskoczeniem.- W takim razie do zobaczenia.
–    Do zobaczenia wieczorem.
    Kuroko rozłączył się pospiesznie i odetchnął głęboko, zamykając oczy. Całe szczęście, udało mu się jakoś uniknąć klęski.
    No, przynajmniej do wieczora.
***


    Akashiemu bardzo nie podobało się zachowanie Tetsuyi. Mężczyzna nigdy nie wykorzystałby tak idiotycznej wymówki jak „bracia na mnie czekają” aby uniknąć odpowiedzi na proste pytanie.
    Chyba że miał coś na sumieniu.
    Oczywiście, Seijuurou potrafił odłożyć na bok życie prywatne, kiedy musiał zająć się tym zawodowym, ale mimo to w chwilach przerwy od pracy powracał wspomnieniami do jego porannej rozmowy z błękitnowłosym. Dlaczego tak długo milczał, kiedy Akashi zapytał go o plany na weekend? Gdyby znalazł pracę, pewnie od razu by mu o tym powiedział, no chyba że praca ta byłaby jakaś wielce niestosowna, jak prostytucja.
    A może Kuroko znalazł sobie chłopaka? Może wstydził się do tego przyznać, bo nie chciał, by Seijuurou uważał, iż za wcześnie rzuca się do nowego związku po zerwaniu z Kagamim?
    A może wrócił do Taigi...?
    Seijuurou potrząsnął głową. Nie, o tym ostatnim akurat nie było mowy. Tu chodziło o coś poważniejszego...
    Nagle zamarł. A może Tetsuya jest chory? Może ma białaczkę, AIDS albo jakąś inną poważną chorobę, przez którą zmuszony jest udać się do szpitala? Seijuurou był pewien, że stać go na każde profesjonalne i kompleksowe leczenie przyjaciela, ale trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy: pieniądze nie ratują życia, mogą tylko nieznacznie pomóc.
    Po skończonej pracy Akashi całą drogę do domu trójki braci zamartwiał się. Jeśli Tetsuya oznajmi mu, że jest śmiertelnie chory, chyba się rozpłacze...
    Nie miał dla niego żadnego prezentu – Kuroko zbyt często narzekał, że kupuje mu same drogie – ale nie chciał jechać do niego z pustymi rękami. Co prawda Tetsuya wspominał mu, że będzie czekał na niego tort, ale czerwonowłosy postanowił kupić jeszcze jeden w okolicznej cukierni, która na całe szczęście była jeszcze otwarta, mimo że zbliżała się już dziesiąta wieczór.
–    Dobry wieczór – przywitał się Akashi, wszedłszy do ogrzanego i przyjemnie pachnącego pieczywem lokalu.
–    Dobry wieczór – odparł mu leniwym tonem wysoki na dwa metry wielkolud o przydługich, fioletowych włosach. Stał za ladą i zajmował się kasą fiskalną, najwyraźniej wymieniając rolkę paragonową.
    Seijuurou miał jeszcze całe dwanaście minut do zamknięcia sklepu, zaczął więc pospiesznie przyglądać się kolekcji apetycznie wyglądających tortów na różne okazje. Nie znał się na słodyczach – nie lubił ich – ale nie potrafił wybrać pierwszego lepszego, skoro okazja była ważna.
–    Mógłbym prosić pana o małą pomoc?- zagadnął ekspedienta.
–    Oczywiście.- Mężczyzna zamknął pokrywę kasy i przeszedł za ladą do miejsca, w którym stał Akashi. Seijuurou zmarszczył lekko brwi. Sprzedawcy tak opadały powieki, że wyglądał, jakby lada moment miał zasnąć na stojąco.- Szuka pan konkretnego smaku?
–    Nie. Zjem z tego raczej tylko mały kawałek, ale i tak wolałbym, żeby tort nie był za słodki. Plus, to dla dorosłego mężczyzny, więc odpadają wszelkie dziecinne motywy. Och, i jeszcze żeby nie był za ciężki.
–    Czyli szukamy czegoś, co nie jest na bazie margaryny i z dużą ilością kremu lub śmietany – stwierdził cukiernik, po czym wskazał palcem na średniej wielkości tort w kształcie kopuły, posypany kokosowymi wiórkami.- Ten jest zrobiony na dwóch rodzajach biszkoptów; zwykłych i czekoladowych, nisko słodzonych. Trzywarstwowy, z masą kokosową w środku. Nie jest zbyt słodka, po prostu... no, kokosowa – stwierdził, drapiąc się po brodzie.- Naprawdę słodka jest tylko biała czekolada, którą został polany, żeby wiórki kokosowe się go trzymały. Ten obok jest z ciasta marchewkowego z marcepanem, polewę ma czekoladową i wisienki są lukrowe, ale nie trzeba ich jeść, służą bardziej za ozdobę. Na upartego mogę też zaproponować panu ten torcik, jest buraczany, ale bardzo dobry. Ale jeśli to na urodziny, to raczej za bardzo się nie nadaje.
–    Tak, na urodziny – potwierdził Akashi, w zamyśleniu  przyglądając się tortom.- A ten?- zapytał, dostrzegając ładnie prezentujący się biały tort, na wierzchu którego wykonano ozdobne małe różyczki z kremu, wokół nich zaś rozsypano jakieś niebieskie podłużne wiórki.
–    To ciasto cytrynowe – odparł ekspedient.- Samo w sobie nie jest słodkie, ale w środku są brzoskwinie w syropie i galaretce, a na wierzchu krem o smaku białej czekolady.
–    A ta posypka?
–    Zwykła posypka z cukru, maczana w barwniku spożywczym.
–    Czyli będzie słodki?- Akashi skrzywił się lekko.
–    Ciasto cytrynowe równoważy smak, ale jeśli ktoś jest naprawdę niechętny do słodkości, to odradzam.
–    A pan osobiście które by mi polecił? Tylko niech mi pan nie wciska tego, co się nie sprzedaje.
–    U mnie wszystko się sprzedaje – odparł niemal ze znudzeniem sprzedawca, po czym wskazał na kokosowy torcik.- Ten będzie najlepszy, albo ten cytrynowy. Chyba że zaryzykuje pan warzywny, on w ogóle nie jest słodki.
–    Ach, niech będzie ten cytrynowy – westchnął Akashi, machnąwszy dłonią.- Ja i tak zjem tylko kawałek, przyjaciele pewnie będą się nim raczyć.
–    Proszę bardzo.
    Cukiernik odwrócił się do specjalnej szklanej gabloty, za którymi stały poukładane schludnie torty i ciasta, po czym wyjął ten, który wcześniej za ladą wskazał mu Seijuurou. Przeniósł go na ladę, po czym zaczął pakować w ozdobne pudełko z logo firmy. Następnie obaj mężczyźni przeszli do kasy.
–    Och, i przy okazji poproszę jeszcze chleb – stwierdził Akashi, przypominając sobie, że miał go kupić rano.- Ten krojony, za panem.
    Sprzedawca skinął głową, zapakował produkty do reklamówki i zaczął nabijać ceny na kasie. Akashi obserwował go dyskretnie, lecz jego uwagę przykuła nieduża kartka naklejona krzywo za pomocą taśmy do szklanej ścianki lady tuż obok niego. Wynikało z niej, że w cukierni szukają pracownika.
–    Widzę, że szukacie pracownika – powiedział Akashi.- Czy to musi być cukiernik?
–    Nie, ale miło by było, gdyby znał się chociaż trochę na ciastach – stwierdził sprzedawca. Wyglądało na to, że był również właścicielem cukierni.- Zawsze jednak mogę jakoś doszkolić. Jest pan zainteresowany?- Mężczyzna spojrzał na niego niemal podejrzliwie.
–    Nie ja – odparł Seijuurou.- Przyjaciel akurat poszukuje pracy, ale jednocześnie chodzi na studia, więc zależy mu na czymś dorywczym.
–    Dam panu numer do mnie – stwierdził po chwili milczenia sprzedawca.- Nie szukam kogoś, kto będzie tu spędzał całe dnie, raczej po kilka godzin, żebym nadążał z pieczeniem chlebów, ciast i takich tam. Poprzedni pracownik zwolnił się w zeszłym tygodniu, a nie chciałbym, żeby mi interes podupadł.
    Akashi, po zapłaceniu za swoje zakupy, odebrał paragon, na odwrocie którego sprzedawca napisał swój numer oraz e-mail.
–    Atsushi Murasakibara-san, tak?- upewnił się Seijuurou.
–    Zgadza się.
–    Dziękuję. Jeszcze dzisiaj przekażę ten numer w odpowiednie ręce. Reszty nie trzeba – dodał, widząc, że mężczyzna przymierza się do podania mu pieniędzy. Zabrał reklamówkę i, chowając paragon do kieszeni, wyszedł z lokalu.
    Pan Murasakibara nie próbował protestować na widok dużego napiwku.
    Po dotarciu do domu Kuroko, czerwonowłosy starał się jak mógł, by wyglądać i czuć się na zrelaksowanego. Zaparkował na podjeździe, spokojnym ruchem zgasił silnik i wyjął kluczyk ze stacyjki. Udało mu się nawet nie trzasnąć głośno drzwiami samochodu, ani nie podbiec do drzwi domu – ani nawet nie załomotać w nie jak wariat.
    Otworzył mu Kise.
–    Cześć, Akashicchi! Wchodź, wchodź, zimno dziś na dworze. Zrobić ci herbatę?
–    Tak – odparł Seijuurou, ściągając buty oraz płaszcz.- Tetsuya?
–    Jest na górze, dopiero co się wykąpał. Idź do niego, zaraz przyniosę wam herbatę i tortu.
–    Kupiłem jeszcze jeden po drodze – oznajmił czerwonowłosy, podając przyjacielowi reklamówkę. Chleb zostawił w aucie.
–    Och, nie musiałeś! Zostało nam jeszcze sporo, zwłaszcza, że Reocchi też upiekł ciasto. Nawet Eikichi się u nas dzisiaj przejadł! Ale dziękuję, na pewno się nie zmarnuje – dodał Kise, uśmiechając się do niego.- Zaraz do was przyjdę.
    Akashi był już w połowie drogi po schodach.
    Jego obawy o zdrowie Kuroko wrócił ze zdwojoną siłą, mimo to jednak zapukał cicho w drzwi pokoju błękitnowłosego i poczekał cierpliwie, aż ten mu otworzy.
–    Och, już jesteś, Akashi-kun – powiedział Tetsuya, przesuwając się na bok, by wpuścić go do środka.
–    Zanim coś powiesz, pragnę ci przypomnieć, że jestem bogaty – powiedział na wstępie Seijuurou, absolutnie poważny. Spojrzał w oczy Kuroko.- Pamiętaj również, że jestem twoim najlepszym przyjacielem.
    Tetsuya przełknął ciężko ślinę i uciekł spojrzeniem na bok, marszcząc lekko brwi. Akashiemu wydawało się, że jest trochę bledszy niż zwykle.
–    A... a dlaczego to mówisz?- zapytał Kuroko.
–    Na wszelki wypadek?- mruknął Seijuurou niepewnie.
    Kiedy Kuroko wydał z siebie ciche westchnienie i usiadł ciężko na łóżku, przysuwając do siebie szczeniaka i kładąc go sobie na kolanach, Akashi był już pewien, że chodzi o coś poważnego. Ostrożnie podszedł do Tetsuyi i usiadł obok niego. Błękitnowłosy pachniał przyjemnie płynem do kąpieli.
–    Akashi-kun, zanim ci coś powiem, chcę, żebyś wiedział, że ja wiem, że jesteś moim najlepszym przyjacielem i tak też cię traktuję – zaczął spokojnie Kuroko. Akashiemu prawie serce wyskoczyło z piersi. Owszem, obawiał się prawdy, ale tak naprawdę nie wierzył, że Tetsuya mógłby być naprawdę chory...- Poza tym nie odmówiłem ci wycieczki, bo nie chcę, żebyś za mnie płacił... chociaż tak czy tak tego nie chcę.
–    No dobrze, odstawmy tę bawełnę na inną zabawę – westchnął ciężko Seijuurou.- O co chodzi, Tetsuya?
–    No więc...- Kuroko pogłaskał Nigou po łebku i spojrzał na Akashiego.- Wyjeżdżam na weekend na wycieczkę... z Mayuzumim-kun. To wycieczka historyczna, będziemy zwiedzać muzea i stare świątynie, mam mu pomóc odnośnie paru kwestii związanych z epoką Edo do jego nowego powieści, to wszystko – dodał na jednym wydechu.
    Akashi zmarszczył brwi, przetrawiając w myślach jego słowa.
–    Nie jesteś chory?- zapytał.
–    Nie?- Teraz to Kuroko zmarszczył lekko brwi.- To znaczy, na początku tygodnia brało mnie przeziębienie, ale regularnie zażywam witaminę C...
–    Nieważne – przerwał mu Akashi ze złością. Jak mógł sądzić, że Tetsuya jest chory na coś poważnego?
    Och, zaraz, no tak. Przecież był poważnie chory – na głupotę.
–    Wyjeżdżasz z Mayuzumim?- zapytał na pozór spokojnie.
–    Zadzwonił do mnie tuż przed tobą i zaproponował ten wyjazd, a ja się zgodziłem... Nie wypada teraz odmawiać.
–    Wiesz, ja też mogę cię zabrać na wycieczkę po świątyniach i muzeach – stwierdził Akashi.- Mayuzumi niech jedzie sam, potem może cię zapytać o zdanie.
–    Och, Akashi-kun, nie utrudniaj mi tego – westchnął Tetsuya, przytulając do siebie Nigou niczym maskotkę.- Cały dzień zastanawiałem się, na ile postanowisz się obrazić, gdy się dowiesz, że jadę na wycieczkę z Mayuzumim-kun. Wiem, że go nie cierpisz, ale ja nie mam powodu, żeby też to robić. Jest sympatyczny, jest dżentelmenem, jest autorem książek, które uwielbiam i teraz prosi mnie o pomoc w zbieraniu informacji do swojej nowej powieści. To niepodważalna okazja, żeby w pewnym sensie mieć jakiś wkład do jego prac. Oczywiście, jeśli... jeśli twierdzisz, że nasza przyjaźń ucierpi na tym, to zadzwonię do Mayuzumiego-kun i mu odmówię.
–    To by wyglądało, jakbym cię szantażował – stwierdził Akashi, krzywiąc się lekko.- Tetsuya, nie zabraniam ci spotykać się z nim dlatego, że uważam, iż nie wypada ci się przyjaźnić z moimi wrogami. Odradzam ci tego, ponieważ znam Chihiro i wiem, że jest podłym draniem, który tak sobie okręci cię wokół palca, że nie zauważysz nawet, jak bardzo na tobie żeruje. I tak, pewnie – przerwał mu, zanim Kuroko zdążył zaprotestować.- Wiem, że jesteś dorosłym mężczyzną i sam o sobie decydujesz. Nie jestem twoim ojcem, nie jestem twoją matką, nie mam prawa ci rozkazywać. Nie próbuj mnie też zapewniać, że nie mam się o co martwić: mam się o co martwić, bo wiem, jakim człowiekiem jest Chihiro. Oczywiście, że wydaje ci się być aniołkiem prosto z pisarskiego nieba, ale to tylko przykrywka. To podła gnida.
–    A nie pomyślałeś, że ty widzisz go takim, bo nie znasz jego drugiej strony?- westchnął Kuroko, tarmosząc Nigou za uszami.- Do tej pory znałeś go tylko jako biznesmena, swojego rywala na rynku. Nie wiedziałeś nawet, że jest pisarzem. A może on tak naprawdę zachowuje się podle tylko w twoim świecie, bo przecież tak muszą się zachowywać rekiny biznesu? Może tak naprawdę ma bardziej wrażliwą duszę? Może on cię nawet lubi?
    Akashi prychnął drwiąco i pokręcił głową.
–    Masz dzisiaj urodziny, więc nie chcę wszczynać z tobą żadnej kłótni – stwierdził stanowczo.- Myślę, że to rozmowa na inny dzień.
–    Zamierzasz się na mnie gniewać?- mruknął Kuroko, obserwując badawczo przyjaciela.
–    Nie.- Seijuurou wywrócił oczami.- Obaj jesteśmy dorośli. Rób, co chcesz.
–    Nie podoba mi się twój ton – stwierdził Tetsuya.- Ani twoje słowa.
–    Zdystansuję się trochę, jeżeli tego sobie życzysz – postanowił Seijuurou. Rozłożył ramiona.- Nie będę powstrzymywał twoich kontaktów z Mayuzumim, a kiedy dowiesz się na własnej skórze, jaki z niego drań, będę się napawał swoim triumfem. Po prostu bądź ostrożny, żebyś nie wpadł w jakieś szambo, z którego w swej zawiści niekoniecznie będę chciał cię wyciągać.
–    Poradzę sobie, mam dwadzieścia trzy lata.- Kuroko spojrzał na niego sceptycznie. Nagle podał mu szczeniaka, kładąc mu go na kolanach.- Proszę. Głaskanie go ma uspokajające i lecznicze właściwości.
–    Ach tak?- Seijuurou skrzywił się, ale pogłaskał psiaka po grzbiecie.- Mogłeś chociaż zrobić mi tę drobną przyjemność i dać mu imię, które byłoby związane ze mną...
–    Hmm, poniekąd tak jest – powiedział w zamyśleniu Kuroko.
–    „Drugi”?- Akashi uniósł sceptycznie brew.- Niby jaki to ma ze mną związek?
–    Noo... Jesteś drugą najważniejszą osobą w moim życiu – powiedział Tetsuya z zaskakującą powagą malującą się na twarzy.- Zaraz po moich braciach.
    Seijuurou wpatrzył się w niego uważnie, szukając iskierki rozbawienia, albo próby połechtania jego ego. To drugie rzeczywiście dostrzegł gdzieś głęboko w błękitnych oczach, ale oprócz tego widział tylko szczerość i sympatię. Westchnął przeciągle, powstrzymując odruch przytulenia do siebie szczeniaka. Powoli odwrócił wzrok od przyjaciela, zastanawiając się, czy przypadkiem się zarumienił.
–    Zapomnij o striptizie – mruknął w końcu cicho.
    Kuroko uśmiechnął się.





10 komentarzy:

  1. Nie przesadzasz kochana, raczej ratujesz mnie w ten okropny dzień :"))))Rozdział świetny !! Jak zawsze zresztą i czekam na więcej. BUZIAKIII ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało i że Cię uratowałam! ♥ Buziakuję również ♥

      Usuń
  2. Ufff... już myślałam, że Kuroko i Akashi się pokłócą. Cóż za ulga haha! Ta ostatnia scena jest przeurocza <3
    Cudownie, że znów wstawiasz rozdziały!!! Wreszcie mam co czytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. More AkaKuro, more.
    Czyżby Mayuzumi faktycznie miał ciemną stronę i postanowił zrobić wiadomą rzecz z Kuroko, z czego oczywiście uratuje go Akasz i żyli długo i szcześliwie? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sobie wyobraziłam, jak Kuroko i Mayuzumi przymierzają się do uprawiania seksu, a tu do pokoju wpada im Akashi i takie "NIE ZGADZAM SIĘ!" xD Ahh, jak na ślubie normalnie *ociera łezkę wzruszenia*

      Usuń
  4. Cukrzycy dostałam od tego, za suodko *^*
    Hmm... Yuuki utożsamiasz się jakoś z Mayuzumim? W internecie urocza autorka gejowskich pornoli, a w realnym świecie drań bez serca? Takie rozkminy mam hihi
    Pozdrawiam cieplutko!💞
    Akhime ^~^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie xD W realnym świecie jestem łagodniejsza niż w Internecie :')
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  5. O ja te 3 rozdzialy sa mega *-* Fajnie ze się tak dla nas starasz i poswiecasz swoj czas zeby m, to pisac <3 Bylo by super takie AkaKuro xD

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń