Moda na Uke
Odcinek 69
Takao przeczuwał, że jeżeli szybko nie weźmie spraw w swoje ręce, wkrótce znowu przyjdzie mu cierpieć – i znów wplącze w to osoby, na których mu zależy.
Z godną pochwały odwagą przyznał w końcu sam przed sobą, że owszem, zdanie Midorimy na tego jego przeprowadzki było wymówką, aby zostać przy nim. Zakochał się w Miyajim i chciał z nim dalej być, ale nie przestał kochać Shintarou ani odrobinkę. Chciał z nim zostać, oczywiście, że chciał, do diabła! Pragnął nadal widywać go po przebudzeniu, nadal widzieć jego szczoteczkę do zębów w kubku obok jego kubka, nadal przyrządzać śniadanie, obiad i kolację dla nich dwojga, siadywać z nim na kanapie i oglądać Kryminalne Zagadki Tokio.
Chciał tego wszystkiego. Ale koniec końców zrozumiał, że nie może. Nie może pragnąć tych rzeczy, jeżeli naprawdę ma zamiar odpuścić sobie Midorimę. Inaczej już na zawsze będzie od niego uzależniony, już zawsze będzie mu zależeć, zawsze będzie miał nadzieję...
Dlatego koniec z tym. Trzeba wziąć się w końcu w garść, trzeba zacząć żyć samodzielnie, być niezależnym od Shintarou. Trzeba zamienić jego na Kiyoshiego. Teraz to jemu będzie przyrządzał śniadania, obiady i kolacje, to z nim będzie oglądał telewizję i to jego szczoteczkę będzie widział obok swojej.
I to jego będzie widział po przebudzeniu – od razu, bo tuż obok, w łóżku.
Miyaji nie odzywał się do niego już od kilku dni. Tylko jeden jedyny raz wysłał mu wiadomość z informacją, że jest zajęty pracą – co było oczywistą aluzją, żeby Kazunari po prostu się odczepił, bo Kiyoshi jest na niego wściekły. Ale Takao nie miał zamiaru czekać, aż mu przejdzie, co to, to nie. Planował sam sprawić, by mu przeszło.
Dlatego właśnie od ponad dwudziestu minut siedział na niskim murku, na zapleczu Klubu Hostów, gdzie Miyaji pracował jako barman. Tego dnia pogoda przechodziła sama siebie, mróz panował niesłychany. Kazunari przestał szczękać zębami tylko dlatego, że mu szczęki zamarzły.
Co powie Kiyoshiemu, kiedy wyjdzie z pracy? Uśmiechnie się, jak zawsze. Pomacha do niego, zawoła przyjaźnie, dając do zrozumienia, że ma dobre wieści, że chce się pogodzić. Kiedy Miyaji podejdzie, przywita się i zapyta, jak minął mu dzień. Po stosownym komentarzu na ten temat, przejdzie do przepraszania za swoje zachowanie. Wyjaśni, że za bardzo przywiązał się do Midorimy, ale koniec z tym – pokaże mu wycinek z gazety, w którym widnieją informacje o bardzo przystępnej cenie całkiem dużego mieszkania.
Jakoś ułagodzi nerwy Miyajiego. Pogodzą się, zamieszkają razem, i już wszystko będzie dobrze.
Musi być.
Kiedy po kolejnych pięciu minutach Takao w końcu dostrzegł wychodzącego z zaplecza Kiyoshiego, czarnowłosy zerwał się ze swojego miejsca. Stęknął cicho, mając wrażenie, że cała jego skóra aż zatrzeszczała przy tym, łamiąc przy okazji kokon z lodu, który ją otoczył. Potupał nogami, by trochę się rozgrzać, i przyglądał się nerwowo swojemu chłopakowi, który ruszył w jego kierunku, ale jeszcze go nie dostrzegł – szykował sobie słuchawki i telefon.
– Mi-Miyaji!- zawołał nieco skrzekliwie Kazunari. Potężny obłok pary wydostał się z jego ust i prawie zasłonił mu jego mężczyznę.
Kiyoshi uniósł głowę i spojrzał w jego kierunku. Był wyraźnie zaskoczony, właściwie to wręcz stanął jak wryty, gapiąc się na Takao wytrzeszczonymi oczami. Kazunari nie czekał dłużej; podszedł do niego i, stanąwszy przed nim, znów potupał nogami.
– Ja-jak twó-wój dzień mi-minął w-w pracy?- wyjąkał, cały zmarznięty.
– Ileś ty tu siedział?- bąknął Miyaji, marszcząc brwi i mierząc go spojrzeniem.- Zwariowałeś? Nie mogłeś zaczekać chociażby u mnie w bloku.
– A-a jakbyś ta-tam nie wró-rócił?
– A jakbym miał dzisiaj wolne?- odparł pytaniem na pytanie. Takao trochę zamurowało, najwyraźniej dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że rzeczywiście pech mógł tak chcieć.- Mniejsza o to – westchnął Kiyoshi, potrząsając głową.- O co chodzi?
– Chcia-chciałem cię prze-prze...
– Okej, i tak za Chiny ludowe cię nie zrozumiem – westchnął z irytacją Miyaji.- Dalej, chodź. Porozmawiamy w domu.
Kazunari zmarszczył brwi nieco gniewnie. Nie tak to wyglądało w jego wizji. Miał wszystko wyjaśnić Kiyoshiemu, a Kiyoshi miał mu wybaczyć, przytulić go i z westchnieniem nazwać go głuptasem!
Mniej więcej.
Sapiąc głośno i tupiąc nogami, by się rozgrzać, ruszył za swoim chłopakiem. Martwiło go, że Miyaji milczy uparcie, nawet jeśli nie chciał o nic pytać, bo nie rozumiałby odpowiedzi. Ale skoro on wyszedł z ciepłego pomieszczenia i jeszcze nie zmarzł, to mógł chociaż... no, chociaż ponarzekać na Takao, wyjaśnić, że jest na niego wściekły, albo co gorsza, że ma wątpliwości, czy nadal chce z nim być...
Kazunari przez kilka dni od zmysłów odchodził, obawiając się tego ostatniego. No bo czy Miyaji nie miałby w tym przypadku racji? To byłaby wręcz naturalna kolej rzeczy, że po czymś takim stwierdziłby, iż nie chce być z Takao, skoro ten kocha Midorimę i dalej chce z nim mieszkać.
Wsiedli do autobusu. O tej porze dnia, czy raczej wieczora, nie jechało dużo ludzi, raptem sześcioro czy siedmioro, razem z nimi. Miyaji poprowadził Takao na koniec pojazdu i wskazał mu miejsce przy oknie, gdzie pod nim znajdował się „kaloryfer”. Kazunari wcisnął się w fotel, z radością witając powiew ciepłego powietrza. Pół twarzy zakrył szalikiem, dłonie zwinięte w pięści od samego początku trzymał w kieszeniach.
Kiyoshi usiadł obok niego. Takao poczuł prawdziwą ulgę, kiedy jego chłopak nie odsunął się, gdy ich uda zetknęły się ze sobą.
– Jak minął ci dzień w pracy?- zapytał cicho Kazunari.
Miyaji spojrzał na niego beznamiętnie, a potem odwrócił głowę w kierunku jazdy.
– Bez szału – powiedział.- Klientka się do mnie przeczepiła. Uparła się, żebym był jej hostem. Dużo płaciła, więc szef w końcu uległ i kazał mi z nią posiedzieć i zabawić ją trochę.
– Ech?- Takao poczuł, że jego serce najpierw zamarło, a potem zaczęło bić w przyspieszonym tempie. Jak to „zabawić”? Oczywiście, wiedział, że hosty mają kategoryczny zakaz uprawiania seksu z klientkami, nie mogą ich w ogóle w jakikolwiek fizyczny sposób tknąć, ale mimo to w ustach Miyajiego zabrzmiało to, jakby mężczyzna został zmuszony do odegrania poważniejszej roli.- Jaka klientka?
– Klientka.- Miyaji wzruszył ramionami.- Nie pamiętam, jak miała na imię. Przyszła popołudniu.
– I... co zrobiłeś?
– Nie mogłem odmówić szefowi, skoro płaciła prawie trzy razy więcej niż za naszego najlepszego hosta.
Takao zamrugał, obserwując go uważnie, próbując wyczytać z jego twarzy, co takiego robił.
– Ale wy nie...?- zaczął nieśmiało. Miał wrażenie, że jego klatka piersiowa zaraz eksploduje. Przełknął ciężko ślinę.
– Po co przyjechałeś?
– Uprawiałeś z nią seks?- zapytał bez ogródek Takao, nie mogąc uwierzyć, że Miyaji naprawdę zmienił temat w takiej chwili.
– Co? Nie!- Kiyoshi spojrzał na niego jak na wariata.- Kłamałem, kretynie! Sprawdzałem, czy jesteś o mnie chociaż trochę zazdrosny!
– Nie rób tego więcej!- Kazunari ze złością walnął go pięścią w ramię.- Ja ci takich numerów nie odwalam!
– Och, czyżby?- prychnął Miyaji.
– Słyszałeś, żebym kiedyś ci opowiadał, że Midorima przyszedł się do mnie poprzytulać? Albo że moja fanka rzuciła się na mnie i zaczęła całego obcałowywać?
– Ja przynajmniej nie dostaję od klientek paczuszek z ich majtkami.
Takao poczerwieniał na twarzy.
– To było rok temu! Nie byliśmy wtedy ze sobą! Zresztą, od razu je wyrzuciłem!
– Mniejsza o to, Takao – westchnął Kiyoshi, wciskając czerwony przycisk, kiedy autobus zaczął powoli zbliżać się do przystanka, na którym mieli wysiadać.- Co się stało, że postanowiłeś marznąć na dworze, czekając na mnie?
– To się stało – burknął Kazunari, wyjmując wycinek z gazety i ciskając nim w niego. Miyaji spojrzał na niego z irytacją, po czym sięgnął po papierek, który wylądował na jego kroczu. Rozwinął go i przeczytał.
– Byłeś tam?
– Nie. Myślałem, że chcesz jechać razem.
– Po co masz jechać ze mną, skoro...
– Domyśl się, kretynie – warknął Takao.
– Zmieniłeś zdanie?
Kazunari zagryzł mocno wargę, patrząc na niego ze złością. Szlak trafił jego długie przygotowania pięknej mowy, którą miał zamiar zaserwować Miyajiemu, aby ten wybaczył mu jego błąd i skończył z obrażaniem się.
– Jeśli nadal mnie chcesz, to będzie mi miło zamieszkać razem z tobą – mruknął.
– Oczywiście, że tak – westchnął ciężko blondyn, przeczesując dłonią włosy.- Nie sądziłeś chyba, że zerwę z tobą, bo wolisz mieszkać z Midorimą.
– Sądziłem.
– I dobrze – stwierdził oschle, krzywiąc się.- Bo pewnie bym z tobą zerwał.
Miyaji podniósł się i ruszył do drzwi. Takao podążył za nim, z jednej strony trochę rozluźniony, ale z drugiej nadal niepocieszony. Czyli Kiyoshi nie zerwie z nim, ale myślałby o tym, gdyby Kazunari wciąż upierał się przy zostaniu z Shintarou. Czy był na niego zły do tego stopnia, że nadal ich związkowi groził rozpad?
– Miyaji...- westchnął cicho Takao, kiedy wysiedli i ruszyli pustą ulicą w kierunku bloku Kiyoshiego.- Jak bardzo jesteś na mnie zły?
– Hmm. Sześćdziesiąt pięć na sto – stwierdził.- Ale spada.
– Posłuchaj, ja naprawdę wszystko to na poważnie przemyślałem – zaczął go zapewniać brunet.- Chcę z tobą zamieszkać nie dlatego, żebyś przestał się na mnie gniewać, ale ponieważ po prostu tego chcę. Stój, kiedy do ciebie mówię!- dodał zirytowany, chwytając Kiyoshiego za ramię i odwracając go do siebie.- Kocham cię, Miyaji. I chcę z tobą być. Chcę z tobą zamieszkać, chcę wieść życie razem z tobą i cieszyć się tym. Wiem, zrozumiałem to trochę za późno i przez moją głupotę popełniłem fatalny błąd, próbując się wywinąć... Ale jestem już dorosły i chcę mieć dorosłe życie, chcę polegać na własnych decyzjach i na wsparciu mojego faceta.
Miyaji cmoknął cicho i potrząsnął głową. Spojrzał na Takao zupełnie poważnie.
– Jesteś pewien?- zapytał.- Bo jeśli znowu zmienisz zdanie i to samo powiesz Midorimie...
Kazunari bez słowa przyciągnął go do siebie i pocałował. Miyaji, zaskoczony, stęknął cicho w jego usta, ale odruchowo odpowiedział na pieszczotę, przymykając przy tym oczy. Położył dłonie na biodrach swojego chłopaka, a kiedy ten oderwał się od niego powoli, uniósł wysoko brwi, oczarowany tym spontanicznym gestem.
– To dobrze – stwierdził, uznając to za odpowiedź Takao. Kazunari uśmiechnął się do niego. Dopiero teraz jakby oprzytomniał i rozejrzał się szybko wokół.
– Nie jestem incognito, jakby ktoś mnie rozpoznał...- zaczął z niepokojem.
– Możemy dokończyć resztę w domu – stwierdził Kiyoshi.
– Masz coś do dodania?- rzucił zaczepnie Takao.
– Ja? Skąd – prychnął Miyaji, uśmiechając się leniwie.- Ale zdaje się, że ty masz mi sporo do wyjaśnienia, prawda? Masz wyjątkową okazję, by to zrobić.
Kazunari sapnął ze śmiechem i pokręcił głową. Ruszył jednak wraz z Kiyoshim w kierunku jego bloku, szczęśliwy, że ich spotkanie nie skończyło się najgorszym scenariuszem, jakiego się wcześniej obawiał.
Wierzył, że przy boku Kiyoshiego naprawdę będzie mógł żyć pełnią życia.
***
Akashi roztrzaskał tylko trzy kieliszki, porcelanowy dzbanek do herbaty oraz jeden ozdobny wazon, który kupił na aukcji charytatywnej za trzysta tysięcy jenów.
– Upiłeś się?- zapytał z wahaniem Midorima, ostrożnie wchodząc za nim do kuchni i patrząc, jak czerwonowłosy przy pomocy szufelki oraz zmiotki sprząta potłuczone szkło.
– A wyglądam ci na pijanego?- odparł pytaniem Seijuurou, zachowując przy tym odpowiednio chłodny ton.
Shintarou cieszył się, że jednak nie kupił po drodze do niego butelki wina. Akashi nie zapraszał go do siebie już od jakiegoś czasu, wobec czego zielonowłosy chciał jakoś urozmaicić ich wieczór, napić się z nim wina, porozmawiać, spędzić długi czas w łóżku na czułościach. Teraz jednak nie był pewien, czy Seijuurou zaprosił go do siebie dla towarzystwa, czy do sprzątania.
Póki co gospodarz nie zwracał na niego uwagi. Zmiótł z podłogi szkło i wrzucił je do kosza na śmieci, następnie sięgnął do szafki po dwa nowe kieliszki – i także te omal nie zbił, gdyż potknął się o własny kapeć (który miał na nodze) i wywróciłby się, gdyby Midorima nie stał wystarczająco blisko niego, by go złapać w locie.
– Co się dzieje? Jesteś osłabiony, nodayo?- Shintarou spojrzał na niego badawczo.
– Nie, do jasnej cholery – warknął Akashi, kładąc z hukiem kieliszki na blacie szafki i znów ledwie unikając ich potłuczenia. Rozlał do nich wina ze stojącej w zasięgu jego ręki butelki.- A właściwie to tak. Jestem osłabiony, jestem chory. A ty jesteś lekarzem, więc zabawimy się dziś w lekarza i pacjenta.
– Akashi...
– Idź do sypialni i rozbierz się, z łaski swojej – mruknął Seijuurou, zabierając kieliszki i sam kierując się już do swojej sypialni. Midorima westchnął z irytacją i podążył za nim.
– Nie dotknę cię, dopóki nie wyjaśnisz mi, o co chodzi. Zły dzień w pracy? Jakaś niepodpisana umowa, zerwany kontrakt?
– Zła przyjaźń, Shintarou – burknął Akashi, po czym upił solidny łyk wina. Odłożył kieliszki na stolik nocny, po czym podszedł do szafy i otwarł ją z rozmachem. Sięgnął po ozdobne czarne pudełko, w którym zawsze trzymał erotyczne zabawki.
– Zła przyjaźń?- powtórzył osłupiały Midorima. Szybko przeliczył wszystkich przyjaciół Akashiego. I znalazł tylko jednego.- Chodzi o Kuroko.
– Nie wymawiaj przy mnie tego nazwiska – warknął ostrzegawczo Seijuurou, unosząc palec. Podszedł z pudełkiem do łóżka i rzucił je na nie. Zaczął zdejmować po kolei: skarpetki, spodnie dresowe, T-shirt oraz bieliznę. Nagi, położył się na łóżku i oparł wygodnie o poduszki. Spojrzał wyczekująco na Midorimę, unosząc wysoko brew.
Shintarou skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, nie ruszając się ze swojego miejsca sprzed łóżka.
– Rozumiem, że się pokłóciliście?
– Tak. Nie.- Seijuurou machnął lekceważąco dłonią.- Później, Shintarou. Naprawdę potrzebuję teraz, żeby się zrelaksować.
Midorima spuścił wzrok, akurat trafiając spojrzeniem na pudełko z erotycznymi zabawkami. Były tam między innymi klamerki na sutki, kilka wibratorów, duże dildo, kulki analne, pejcz, opaska na oczy, pierścienie uciskowe, pompka oraz prezerwatywy i lubrykanty.
Cały arsenał rzeczy, które Akashi lubił wykorzystywać na swoich licznych kochankach.
Shintarou powoli sięgnął po butelkę z pachnącą egzotycznie oliwką. Podszedł bliżej Akashiego i przysiadł na łóżku. Gestem nakazał mu obrócić się na plecy, co Seijuurou po chwili namysłu zrobił.
Midorima podkasał rękawy i wylał sporą ilość oliwki na dłoń. Następnie przelał ją na plecy czerwonowłosego i zaczął powoli przesuwać po nich dłońmi, naciskając palcami liczne punkty mięśni.
– Porozmawiaj ze mną – poprosił cicho.- Co cię gryzie? Dlaczego pokłóciłeś się z Kuroko?
Akashi westchnął, widać było, że nie ma ochoty na rozmowy. Obrócił twarz w taki sposób, by móc patrzeć na Midorimę. Przez chwilę przyglądał mu się w milczeniu, po czym, ku zaskoczeniu Shintarou, rzeczywiście odpowiedział na jego pytanie:
– Tetsuya zamierza udać się w weekend na wycieczkę z moim biznesowym rywalem, Mayuzumim Chihiro. To największy dupek na świecie, który wykorzystałby własną matkę, gdyby tylko mógł w ten sposób uprzykrzyć mi życie.
– Powiedziałeś Kuroko, co o nim myślisz?
– Tak – mruknął Akashi. Midorima mocniej nacisnął jego mięśnie, gdyż były stanowczo zbyt mocno spięte. Seijuurou jęknął z bólu.- Tetsuya uważa, że przesadzam. Że Chihiro to dżentelmen i jest dla niego miły, i że niczego od niego nie chce prócz pomocy przy pisaniu powieści. Bo okazało się, że Chihiro pod pseudonimem pisze książki, które Tetsuya tak uwielbia. Rany... i pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno sam mu je kupowałem.
– Czyli... martwisz się o niego?- Shintarou nie był do końca pewien, czy dobrze rozumiał ukochanego. Nie wiedział, czy uda mu się pocieszyć go słowami, czy w ogóle dobrze odbierze jego zwierzenia. Ale potrzebował tej rozmowy, rozpaczliwie potrzebował porozmawiać z nim, nieważne o czym.
– Tetsuya uważa się za dorosłego mężczyznę, ale przecież on jest taki wrażliwy – westchnął z irytacją Akashi, marszcząc gniewnie brwi i wpatrując się gdzieś w ścianę.- Wpadł w prawdziwą depresję, kiedy Ogiwara z nim zerwał; kiedy zdecydował się w końcu na związek, wybrał faceta, który miał bzika na jego punkcie i prawie go zgwałcił, a teraz zagłębia się w znajomość z niebezpiecznym człowiekiem, co może się dla niego skończyć tragicznie, i na dodatek nie potrafi posłuchać racjonalnej rady przyjaciela. Co z tego, że nie myśli o miłości? Sama przyjaźń, sama koleżeńskość z Mayuzumim wystarczy, żeby ten człowiek go zniszczył. Doprawdy, nawet buty Daikiego mają w tym przypadku więcej rozumu niż Tetsuya.- Akashi westchnął ciężko, po czym spojrzał na zielonowłosego.- A ty co byś zrobił, gdybyś był na moim miejscu? Gdyby Takao zaczął przyjaźnić się z twoim wrogiem, a ty wiedziałbyś, że to się skończy bardzo źle?
Midorima rozchylił lekko usta, by odpowiedzieć, ale zawahał się. Co by zrobił? Oczywiście, starałby się odwieść Kazunariego od popełnienia błędu. Ale czy mógł jednocześnie w ten sposób kierować nim, rządzić jego decyzjami? Do tej pory w większości spraw wyrażał tylko swoją opinię, do niczego go nie namawiał, był raczej neutralny – przynajmniej do pewnego stopnia.
Ale gdyby Takao groziło jakiegoś rodzaju niebezpieczeństwo, czy odważyłby się kategorycznie protestować przeciwko jego wyborom?
– Wybacz – westchnął nagle Seijuurou.- Zapomnij, że o niego pytałem. Widzę, że nadal nie do końca ci przeszło.
– Co mi nie przeszło?
– Wystarczy ledwie coś napomknąć na temat Takao, to albo nadstawiasz pilnie uszu, by go bronić, albo uparcie milczysz, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie odkryjesz przed nikim swoich myśli.
– Po prostu zastanawiałem się nad odpowiedzią – wyjaśnił Midorima. Wsmarował już niemal całą oliwkę w skórę pleców i ramion Akashiego. Teraz czerwonowłosy odwrócił się, by Midorima mógł zająć się przodem.
– I co wymyśliłeś?
– Takao i Kuroko za bardzo się różnią – mruknął Shintarou.- Takao pewnie by mnie posłuchał, albo chociaż zdystansowałby się w znajomości z takim Mayuzumim. Kuroko z kolei nie lubi być zależny od kogokolwiek.
– Szkoda tylko, że ja wcale nie chcę, by był zależny ode mnie – westchnął Akashi.
Midorima uniósł sceptycznie brew, masując dłońmi jego przedramiona.
– Rozpieszczasz go; kupujesz mu drogie prezenty, byłeś gotów nawet kupić mu drogie auto, do tego twierdzisz, że niepotrzebna mu praca, bo ty nie masz co robić z pieniędzmi i z chęcią zacząłbyś go utrzymywać.
Akashi spojrzał na niego ze złością – czyli tak, jak tylko mógł, bo przecież Shintarou miał rację, a Seijuurou nie lubił, gdy ktoś inny miał rację.
– Naprawdę nie mam co robić z pieniędzmi – stwierdził zwięźle.- Jeśli znowu w coś zainwestuję, to tylko bardziej pomnożę swoje bogactwo.
– To może porzuć firmę i zacznij zarabiać pracą fizyczną?
– Pozbawiłbym pracy setki osób – mruknął Seijuurou.- Nie jestem aż takim draniem, żeby z czysto egoistycznych pobudek i pseudo-ambicji zrobić coś takiego. Zresztą, skończmy już ten temat. Wyciągnąłeś ze mnie, co chciałeś, to może teraz twoja kolej? Zwykle rzucasz się na mnie jak wygłodniały wilk, a dzisiaj chyba coś cię powstrzymuje.
– Po prostu...- Midorima przesunął spojrzeniem po ciele Akashiego; jasna karnacja, miękka i gładka skóra, której dotyk był mu tak dobrze znany.- Może nie mam na to dzisiaj ochoty? A może w końcu zaczęło mi naprawdę przeszkadzać, że sypiasz z innymi.
– Obawiasz się, że cię do nich porównuję?- Seijuurou usiadł na łóżku, po czym sięgnął po swoje rzeczy. Midorima przez chwilę wahał się, chciał go powstrzymać i zmienić zdanie... ale czuł, że nie znajdzie dzisiaj przyjemności w taki sposób.
– Nie dbam o to, do kogo mnie porównujesz i czy twoje porównanie jest na moją korzyść. I tak nie ograniczysz się do jednej osoby.
– Hmm.- Akashi założył bieliznę, a potem T-shirt. Usiadł znów na łóżku i zamyślił się na dłuższą chwilę.- Shintarou, jak ci się wydaje, ilu mam kochanków?
– Nie wiem – odparł Midorima, wzruszając ramionami.- Ośmiu? Dziesięciu?
– Jednego – poprawił go spokojnie Akashi. Kiedy Shintarou spojrzał na niego, wyraźnie nieprzekonany, czerwonowłosy wywrócił oczami.- Ty naprawdę jesteś jak wszyscy inni, prawda? Macie mnie za męską prostytutkę, która wybiera sobie z kim będzie sypiać w tym tygodniu, jakbym wybierał co zrobię na obiad. Uważaj więc teraz, bo oto dostąpisz zaszczytu poznania tajemnicy, której nie zna nawet Tetsuya: jesteś jedyną osobą, z którą sypiam regularnie. Owszem, sypiam też z innymi, ale to nie są moi kochankowie, do cholery. Raz przespałem się z moją sekretarką, raz z jej starszą siostrą i może ze dwa razy z kierownikiem działu personalnego mojej firmy.- Seijuurou rozłożył szeroko ręce.- Oto moja garderoba „rękawiczek”. Tylko ciebie trzymam przy sobie, bo dłuższe sypianie z innymi jest zbyt ryzykowne. I nie mam na myśli tutaj, że boję się chorób: regularnie się badam. Tu po prostu chodzi o sympatię, głupcze. Ja tych ludzi nie lubię. Toleruję ich, bo są ładni, piękni, przystojni, pociągający. A ty masz to wszystko i dodatkowo jesteś na tyle znośny, że chcę cię trzymać przy sobie. Zadowolony?
– A powinienem być zadowolony?
– Moim zdaniem tak.- Akashi skinął głową.- Zważywszy na fakt, że nie potrafię nikogo pokochać, jesteś jedyną osobą, przy której mi do tego blisko.
– Czuję się wzruszony.
– I dobrze.- Seijuurou uśmiechnął się do niego zdawkowo.- Gdybyś był moją dawną sekretarką, jej starszą siostrą albo kierownikiem działu personalnego, już dawno bym cię wyprosił, skoro nie masz ochoty na seks.
– Coś mi się wydaje, że nie zrobiłeś tego jeszcze bo wiesz, że wkrótce i tak zmienię zdanie.
– To nie twoja wina, że jestem taki przekonujący – stwierdził z uśmiechem Akashi.
Raczej nie twoja wina, że cię kocham – pomyślał Midorima, lecz nie powiedział tego na głos. Wiedział, że takimi słowami mógłby jedynie zrujnować nastrój, a skoro Seijuurou najwyraźniej trochę polepszył się humor, lepiej było go nie denerwować.
Przynajmniej pierwszy raz od dawna miał okazję zacząć ich spotkanie od szczerej rozmowy.
Miyaji, baka. Takao na tobie zależy, zauważ to, egoistyczny bucu
OdpowiedzUsuńDobra, MidoAka też mi brakowało. I ten zazdrosny Sei-chan :3
U mnie to już jest po prostu choroba, że wszędzie muszę wfanzolić AkaKuro xD
UsuńPo ostatnim rozdziale liczyłam na jakieś AkaKuro, ale cóż... będę musiała zadowolić się samym Akashim :3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze supi 💞
Pozdrawiam cieplutko!
Akhime ^~^
No niestety, mały nieprzyjemny zaskok z tej strony xD Ale kto wie, może kiedyś D:
UsuńRównież pozdrawiam ♥
Nie "może kiedyś", Akakuro musi być w MnU! 💞
Usuń