[MnU] Odcinek 71

Moda na Uke
Odcinek 71



    Takao był już trochę znudzony czekaniem, aż jego chłopak się obudzi.
    Leżąc w miękkiej, cieplutkiej pościeli, czarnowłosy przyglądał się Miyajiemu, jedną ręką podpierając sobie głowę, drugą leniwie gładząc klatkę piersiową Kiyoshiego. Noce były coraz zimniejsze, nawet pomimo ogrzewania, wobec czego po wieczornych słodkich igraszkach i prysznicu, przebrali się w piżamy. Takao miał na sobie pożyczone od Miyajiego lekkie spodnie od piżamy, trochę na niego za duże, zważywszy na fakt, że jego chłopak był całe piętnaście centymetrów wyższy od niego.
    Dochodziła godzina dziewiąta. Gdyby chodziło o kogoś innego, Kazunari nie dziwiłby się pewnie, że ktoś lubi sobie pospać, skoro do pracy idzie na popołudnie, ale Miyaji należał do porannych ptaszków i zazwyczaj był na nogach już przed ósmą.
    Takao ostrożnie odgarnął jego blond włosy z czoła, wpatrując się w spokojną, śpiącą twarz mężczyzny. Kiedy nie patrzył wzgardliwie gdzie popadnie i nie marszczył gniewnie brwi, wyglądał stanowczo zbyt przystojnie. Kazunari uśmiechnął się do siebie pod nosem, przesuwając dłoń na policzek Miyajiego i gładząc go delikatnie palcami. Pochylił się i musnął ustami jego usta. Odsunął się trochę i szerzej uśmiechnął, ale Kiyoshi tylko zamlaskał i odwrócił głowę na drugi bok.
    Kazunari sapnął cicho śmiechem. Dalej przyglądał się Miyajiemu, zastanawiając się, w jaki sposób go obudzi. Rozmyślał nad mocniejszym pocałowaniem go, nad połaskotaniem go i nad...
    Zagryzł wargę. Może by tak przekonać się, ile prawdy w tych filmikach w Internecie, gdzie pieszczoty partner całą akcję przesypia?
    Chichocząc cicho pod nosem, Takao powolutku zsunął się niżej, uważając, by nie podnieść za bardzo kołdry – w ten sposób napuściłby chłodnego powietrza i Miyaji mógłby zacząć się wiercić. Potrzebował do tego sporo cierpliwości, ale w końcu jakimś cudem udało mu się zniżyć w kompletnych ciemnościach do poziomu krocza swojego chłopaka. Nisko pochylony, chwycił ostrożnie gumkę spodni piżamy blondyna i już przymierzył się do tego, by zacząć powoli opuszczać je w dół.
    Tyle że... w tej pozycji nie widział już twarzy Kiyoshiego. Skąd będzie wiedział, czy się obudził? Może przecież udawać, że się nie obudził, prawda?
    Przeklinając swoją głupotę, Takao wydostał się spod pościeli i spojrzał bacznie na ukochanego. Spał, nie ma bata. Trudno, będzie musiał to zrobić dłonią, żeby cały czas mieć jego twarz na oku.
    Po długich minutach w końcu udało mu się zsunąć odrobinę spodnie Miyajiego i dostać się do jego członka. Przysunął się nieco bliżej, chwytając go delikatnie i poczynając ruszać dłonią w górę i w dół – bardzo powoli, uważnie obserwując Kiyoshiego...
    Który praktycznie od razu otworzył oczy.
    Zgiąwszy lewą nogę – tę, obok której nie leżał Takao – i odsunąwszy ją nieco na bok, wziął głęboki, jeszcze senny oddech i odwrócił głowę do Kazunariego. Przeciągnął się leniwie, obejmując go ramieniem i mrugając, by spędzić ostatki snu z powiek.
–    Nudzisz się?- zamruczał.
–    Chyba z pół godziny czekałem, aż się obudzisz – odparł Takao, ściskając lekko w dłoni jego penisa i pochylając się na Kiyoshim. Pocałował go, przymykając z rozkoszą oczy.
–    To miłe, że postanowiłeś mnie obudzić w ten sposób, ale wystarczyło mnie szturchnął pół godziny temu – mruknął Miyaji, odwracając się do niego bokiem i przyciskając do niego lekko. Pochylił się i zaczął składać leniwe pocałunki na szyi Kazunariego.- Szybciej przeszlibyśmy do konkretów...
–    Chciałem obudzić cię w bardziej romantyczny sposób – wyjaśnił niewinnym tonem czarnowłosy.
–    Uwielbiam twój romantyzm – stwierdził Miyaji, całując jego ramiona. Takao zagryzł wargę, kiedy po całym jego ciele przebiegł dreszcz przyjemności.
    Położył się na plecach pod stanowczym naciskiem dłoni Kiyoshiego. Właściwie to on miał zamiar go tego ranka trochę rozpieścić, ale z uwagi na fakt, że wczorajszego dnia ledwie uniknęli poważnej kłótni, wolał mu się nie opierać i nie sprzeciwiać.
    Zresztą, i tak nie miał na to ochoty.
    Miyaji przesunął usta na obojczyk Takao, rozsypał pocałunki po całym jego dekolcie, a następnie piersiach. Począł ssać delikatnie sutki mężczyzny, nie szczędząc przy tym języka – poruszał nim sprawnie, drażniąc czułe punkciki i wzbudzając w Kazunarim kolejne dreszcze.
    Takao wsunął palce we włosy Kiyoshiego, odgarniając je z jego twarzy, by móc jej się przyglądać. Mężczyzna był skupiony na swoim zajęciu, ale jednocześnie widać było, że sam również czerpie z tego przyjemność. Kazunari widział z boku, że jego członek zaczynał powoli twardnieć i prężyć się.
    Zagryzł wargę, nagle trochę niepewny tego, czy chce się posuwać do tych „konkretów”. Nie dlatego, że nie miał na to ochoty, ale ponieważ mężczyźni uprawiali  już seks wczorajszego wieczoru – bardzo długo i bardzo namiętnie, w końcu poniekąd był to seks na zgodę, zmieszany z tęsknotą za ukochanym ciałem i solidnym bagażem niesionych uczuć. Kazunari posunąłby się wręcz do bluźnierstwa, gdyby powiedział, że nie czuje zmęczenia i... pewnego rodzaju opuchlizny gdzieś tam w dole.
–    Mmm, Miyaji – wymruczał.
    Kiyoshi oderwał się w końcu od jego sutków i spojrzał na niego z dołu. Takao zarumienił się, patrząc mu w oczy. W tego typu sytuacjach zawsze pojawiało się w nich coś, co doprowadzało go do szaleństwa i kazało mu się zwykle zamknąć i po prostu podporządkować.
    Ale wyglądało na to, że Miyaji sam po chwili zrozumiał, czego obawia się jego chłopak. Pochylił się nad jego brzuchem i cmoknął go głośno, na co Kazunari nie mógł się nie uśmiechnąć.
–    Spokojnie, pamiętam jeszcze inne sposoby, żeby zrobić nam dobrze – powiedział.- Powiedz mi tylko, komu udzielimy pierwszeństwa?
–    A na kogo głosujesz?- zapytał z rozbawieniem Takao.
–    Trochę sobie wczoraj poużywałem na twoim delikatnym ciałku...- wymruczał w odpowiedzi Miyaji, kładąc się nad nim i całując go czule.
–    Nie jestem znowu taki delikatny – udał oburzonego Kazunari, lecz uśmiechnął się.- Właściwie to ja częściej niż ty inicjuję nasze zabawy.
–    Racja.- Miyaji przytaknął.- Jesteś niemożliwie napalony, chociaż staram się jak mogę, żeby choć odrobinę ujarzmić twoją łaknącą seksu stronę.
–    Łaknącą ciebie – poprawił go Takao, wywracając oczami.- Poza tym przyznać musisz, że bardzo lubisz mnie ujarzmiać.
–    Nie da się tego ukryć.- Kiyoshi znów go pocałował, tym razem na dłużej i namiętniej.- Wrócimy jeszcze do dyskutowania na ten temat po śniadaniu. A teraz zdecyduj się, czy mam zadbać w pierwszej kolejności o ciebie, czy o siebie.
–    Zadbaj o siebie – odparł Takao, cmokając go w usta.- Zasłużyłeś na to.
–    Hmm, zdaje się, że wczoraj wieczorem mówiłeś to samo.- Miyaji uśmiechnął się z rozbawieniem, na widok czego serce Kazunariego fiknęło koziołka.- Dobrze, w takim razie musisz się dla mnie poświęcić i wyjść z łóżka.
–    Wyjść z łóżka?- zdziwił się Kazunari.
–    Tak. Usiądź na podłodze, albo klęknij, jeśli ci wygodnie. Zrobimy to dziś troszkę inaczej.
    Takao uniósł brew nieco sceptycznie. Skoro miał usiąść lub klęknąć, jego tyłek nie będzie wystawiony, czyli Miyaji nie miał zamiaru uprawiać seksu na tradycyjny męski sposób. Chyba że przyszła mu do głowy jakaś dziwna pozycja, o której Kazunari nigdy nie słyszał...
    Mimo wątpliwości, posłusznie spełnił polecenie. Odrzucił od siebie kołdrę i zsunął się z łóżka na podłogę, klękając. Kiedy Miyaji stanął przed nim w lekkim rozkroku, Takao już zrozumiał, do czego przymierzał się jego chłopak.
    A przynajmniej tak sądził.
    Kiyoshi kucnął przed nim i pocałował go mocno.
–    Lepiej nabierz w usta dużo śliny – poradził z uśmiechem.- I otwórz grzecznie buzię.
    Kazunari czuł napływającą falę podniecenia, zmieszaną z odrobiną niepokoju. W gardle mu zaschło, ale jakimś cudem udało mu się zebrać w ustach ślinę. Ponieważ przeczuwał, że wkrótce mogą go zacząć kolana, przysiadł na piętach.
    Miyaji przysunął się do niego, stając w lekkim rozkroku. Chwycił lewą dłonią jego głowę z tyłu, ponad karkiem, i skierował ją lekko do góry. Kiedy Takao otworzył usta, Kiyoshi z pomocą prawej dłoni wsunął do nich swojego członka.
    A następnie przytrzymał głowę Kazunariego, nie pozwalając mu samemu nią poruszać.
    Wcześniej nigdy nie robili tego w taki sposób – jeśli któryś z nich robił drugiemu loda, to tylko i wyłącznie we własnym tempie. Takao poczuł, że rumieni się intensywnie. Z Kiyoshim non stop odkrywał nowe wizje erotycznego świata. Czasami czuł się przy nim taki niedoświadczony... co takiego widział w nim Miyaji, że tak bardzo go pragnął?
    Kiyoshi był bardzo łagodny w tym akcie – przynajmniej na początku. Nawilżał swojego członka śliną Takao, jak również przyzwyczajał go do nowego doznania. Czekał cierpliwie, aż Kazunari zacznie mu w tej sytuacji ufać i nie będzie się obawiał, iż zakrztusi się, lub wręcz udusi. Chwilę czasu zajęło, nim w końcu rozchylił szerzej usta. W jego oczach pojawiły się drobne łezki, kiedy Miyaji począł wsuwać się głębiej, aż do gardła.
    Wstrzymał powietrze, kiedy czubek jego penisa znalazł się w przełyku. Oddychał spokojnie, powoli się wycofał, na tyle, by Kazunari mógł zaczerpnąć powietrza. Pewnie minie sporo czasu – i sporo prób – nim Takao będzie gotów na dłużej go wstrzymywać w płucach, ale Miyaji przeczuwał, że będzie warto.
    Przyspieszył nieco ruchy biodrami, wsuwając się do przełyku i wysuwając, by Kazunari znów mógł odetchnąć. Robił tak przez jakiś czas, stopniowo zwiększając prędkość, ale wiedział, że póki co za wcześnie jeszcze na trochę „brutalniejszą” rozrywkę. Nie miał najmniejszego zamiaru skrzywdzić Takao, ani nawet wprawić go w choćby najmniejszy dyskomfort.
    Takao tymczasem czuł się właściwie dobrze. To oczywiste, że sama czynność go podniecała, a fakt, że sprawiał przyjemność swojemu chłopakowi, cieszył go. Poza tym czuł jeszcze coś, choć nie miał pojęcia co to takiego. Wypełniało go uczucie związane z faktem, że Miyaji tak łagodnie się z nim obchodzi, nie jest brutalny ani agresywny, ale dba o to, by Kazunari zaczerpnął w odpowiednim momencie powietrza... Nie była to miłość – to, może po części – ale było to coś jeszcze, czego nie potrafił zrozumieć, a co wręcz zalewało go zaufaniem i oddaniem Kiyoshiemu.
    Uniósł dłonie i położył je na dłoniach Miyajiego. Mężczyzna już nie wsuwał swojego członka aż do przełyku Takao – zbyt był zniecierpliwiony, zbyt podniecony. Chciał poruszać się szybciej, wobec czego zagłębiał się jedynie do połowy, może trochę dalej, i stopniowo przyspieszał, oddychając coraz szybciej.
    Kazunari nie był w stanie dłużej czekać – sam zaczął pieścić się dłonią. Być może lada chwila Miyaji skończyłby i odwdzięczył się podobnym, ale do tego czasu Takao zapewne tak czy tak doszedłby od samego napływu emocji.
    Kiyoshi skończył w jego ustach, z jękiem zagłębiając się odrobinę mocniej. Kazunari wydał z siebie ostrzegawczy jęk, wobec czego Miyaji wycofał się, choć bardzo niechętnie. Poruszył jeszcze kilka razy biodrami, pomagając sobie również dłonią, dopóki nie wypełnił ust czarnowłosego swoją spermą. Oddychając ciężko, w końcu cofnął się o krok.
    Odrobina spermy skapnęła Takao na podbródek. Mężczyzna nie zwrócił na nią uwagi, dopóki sam nie doszedł – poruszał dłonią szybko, a fakt, że Miyaji przygląda się temu, niemal pożera wzrokiem ten widok, w jakiś sposób przyczynił się do tego, że doszedł szybciej.
    Kiedy uspokoił nieco oddech, wytarł palcem podbródek i polizał go. Miyaji sapnął głośno i pokręcił głową. Chwycił Takao za ręce i podniósł go raptownie, przyciskając do siebie i mocno całując, nie zważając nawet na resztki własnej spermy w jego ustach.
–    Kocham cię – wyszeptał między jednym namiętnym pocałunkiem a drugim.- Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Tak bardzo cię kocham, Kazunari.
    Takao objął go ramionami, wzdychając z rozkoszą. Przytulił do siebie Kiyoshiego, całując go w policzek, a potem w ramię. Te słowa były niczym miód na jego uszy – potrzebował ich, tak rozpaczliwie ich potrzebował. Raz na jakiś czas usłyszeć z jego ust to wyznanie, było dla niego od pewnego czasu po prostu niezbędne do życia.
–    Ja ciebie też kocham, Kiyoshi – wyszeptał, przysuwając usta do jego ust i całując je delikatnie.- Zamieszkajmy szybko razem. Najlepiej jeszcze w tym tygodniu.
–    Nie wiem, czy tak da radę – wymruczał Miyaji, całując Takao w czoło i mocniej go przytulając.- Nawet jeśli znajdziemy w piątek przytulne mieszkanie, to i tak przeprowadzka potrwa pewnie dobry tydzień. Mam tutaj parę swoich mebli, dla których będę musiał załatwić transport, poza tym mnóstwo ubrań, drobniejszych rzeczy, książek i pamiątek... No i jeden facet, którego będę musiał też przetransportować z innego adresu – dodał.
–    Sam się przetransportuję – oznajmił Kazunari.- Nie będę miał dużo rzeczy do zabrania. Tylko całą zawartość mojego pokoju, bez mebli, parę rzeczy z łazienki i kuchni... Zmieszczę się ze wszystkim w walizce i jednej torbie zapewne.
–    Mam nadzieję, że ten entuzjazm nie opuści cię do czasu, gdy pojedziemy rozglądać się za mieszkaniem – mruknął Kiyoshi.
–    Możesz być pewien, że do tego czasu zarażę nim wszystkich znajomych – parsknął Kazunari.
–    Mhm.- Miyaji uśmiechnął się wesoło.- Byle tylko nie chcieli zamieszkać razem z nami.
–    Spokojnie – powiedział Takao, patrząc na niego z uśmiechem.- Zdecydowanie nie mam zamiaru dzielić życia z kimś innym, niż z tobą.
–    Na to liczę – powiedział Kiyoshi i znów się uśmiechnął.- Już nie mogę się doczekać.


***


    Kuroko zjawił się w domu dość późnym wieczorem, a wszystko z winy jego starszego brata, Daikiego. W wiadomości do Tetsuyi, którą wysłał, gdy ten skończył zajęcia w uczelni, zażyczył sobie stanowczo, aby błękitnowłosy wstąpił do hipermarketu i kupił mu duże pudełko lodów. Kuroko nie miał pojęcia, skąd nagle wzięła mu się taka zachcianka, ale ponieważ miał całkiem dobry humor, postanowił spełnić tę „prośbę”.
    Niestety, dobry humor nie trwał długo, ponieważ kiedy w końcu dotarł do hipermarketu i udał się z zakupami do kasy, okazało się, że otwarta jest tylko jedna, a kolejka była do niej ogromna. Nikt nie przepuścił go, skoro kupował tylko jeden produkt – kiedy w końcu dotarł do ekspedientki, nawet ona go nie zauważyła, wyczekująco patrząc na mężczyznę stojącego za Tetsuyą i czekając, aż ten zbliży się do niej. Kuroko musiał odchrząknąć, by dać znać o swojej obecności.
    A kiedy już wyszedł z hipermarketu, okazało się, że uciekł mu autobus. Do metra było za daleko, zresztą i tak nie lubił nim podróżować – usiadł więc na przystanku i, nieco marznąc, czekał na kolejny bus.
    Ostatecznie dotarł do domu grubo po dwudziestej pierwszej. Był zmęczony, ale to i tak nie powstrzymało go przed schludnym ułożeniem butów leżących obok szafki i pozostawionych przez braci, a także poukładania odzieży wyjściowej na wieszaku.
–    Hej, Tetsu – usłyszał głos z góry. Spojrzał tam i zobaczył Aomine na piętrze, opierającego się o balustradę i gapiącego się na niego.- Kupiłeś?
–    Tak – potwierdził Tetsuya.- Czekoladowo-czekoladowe, jak sobie życzyłeś. Właściwie to po co ci one?
–    A jak myślisz?- zapytał Aomine, schodząc już po schodach.- Zamierzam się nimi wysmarować i sprawdzić, czy zauważysz różnicę. Zeżrę je, oczywiście!
–    Całe pudełko?- Kuroko spojrzał niepewnie na dwulitrowe pudło lodów. Czekoladowo-czekoladowe były tylko w takim wydaniu, mniejszych nie udało mu się znaleźć.
–    Tak – odparł Daiki, odbierając od niego reklamówkę.- Miałem ciężki dzień, więc mi się należą.
–    Ciężki dzień w pracy?
–    Ciężki dzień w życiu – westchnął Aomine, zaglądając do reklamówki i wgapiając się w wieko lodów. Po chwili zerknął na zamknięte drzwi kuchni, a potem spojrzał na brata i nachylił się ku niemu.- Ty wiesz, że...?
    Kuroko uniósł brew w pytającym geście, również spoglądając w kierunku kuchni. Czyżby chodziło o Kise? Nie miał słyszeć ich rozmowy?
–    Czyli też nie wiedziałeś – westchnął Daiki.
–    O czym?- nie rozumiał Tetsuya.
    Aomine znów zerknął na drzwi kuchni, a potem znów spojrzał na brata i szepnął, skinąwszy głową na bok:
–    Ryouta i ten Hayama... no wiesz.
–    Mmm...- Kuroko wpatrywał się uważnie w Daikiego, a widząc, że ten patrzy na niego w bardzo znaczący sposób, zmarszczył lekko brwi.- Jeśli dobrze się rozumiemy to nie, nie wiedziałem.
    Daiki odetchnął jakby z ulgą.
–    Dzisiaj ich nakryłem – mruknął cicho, krzywiąc się.- Wiesz co, Tetsu? Oni chyba robili to na stole w kuchni.
–    Chyba żartujesz.- Brwi Kuroko powędrowały wyżej.- To niehigieniczne! Jeżeli to prawda, to w życiu już nic na nim nie zjem.
    Aomine pokiwał z powagą głową, przysięgając sobie w duchu, że nigdy nie zdradzi Tetsuyi do czego kiedyś posłużył jemu i Imayoshiemu ten sam stół.
–    Nadal tam są?- zapytał cicho Kuroko, również wskazując ruchem głowy kuchnię. Aomine jednak pokręcił przecząco głową.
–    Widziałem, że Hayama wychodził jakąś godzinę temu. No, chyba że zabrakło im gumek – mruknął, drapiąc się po brodzie.
–    Zachowaj swoje spekulacje dla siebie – poprosił Tetsuya.- Ryouta coś powiedział, kiedy ich nakryłeś?
–    To, co zwykle mówi się w tej sytuacji – prychnął Daiki, wzruszając ramionami.- Że to nie tak, jak myślę. Chyba siedzi w salonie i ogląda jakąś nową telenowelę.
–    Hm.- Kuroko położył na bok swoją torbę.- Pójdę się z nim przywitać.
–    Przyniesiesz mi zaraz łyżeczkę?- poprosił Aomine.- Jakoś tak nie mam ochoty na razie z nim gadać.
–    A to dlaczego?- zdziwił się Kuroko.- Przecież w młodości wiele razy widziałeś go nago.
–    Ale nigdy w takiej sytuacji, okej?- bronił swej niewinności Aomine.
–    Daiki, daj spokój, nie jesteś dzieckiem. Stawiaj czoła rzeczom, których się boisz.
–    Ja się nie...!
    Kuroko jednak już go nie słuchał. Przeszedł korytarzem i otworzył drzwi kuchni, przekraczając śmiało próg.
    Ryouty rzeczywiście nie było w kuchni, ale palące się tu światło dowodziło jego niedawnej obecności. Kiedy Kuroko zerknął do salonu, zobaczył, że jego brat stoi za kanapą, opierając się o jej oparcie i oglądając jakiś program, na którym leciała telenowela – i nie było to „Seme życie”. Wyglądało na to, że odcinek zaciekawił Kise do tego stopnia, iż oderwał go od pracy w kuchni; blondyn trzymał w dłoni kuchenny ręcznik.
–    Cześć, Ryouta – przywitał się Kuroko, podchodząc nieco bliżej.
–    Och, cześć, Tetsucchi – powiedział Kise, odwróciwszy się do niego.- Zobacz, nowa telenowela jest w telewizji, coś jak „Seme życie”. Nazywa się „Szansa na Uke”, całkiem fajne. Jest tu taki facet, który ma chłopaka i ten chłopak niespodziewanie... och, Daikicchi, stój!
    Kise najwyraźniej dostrzegł ciemną masę przesuwającą się dyskretnie za plecami Kuroko do kuchni. Ryouta przeszedł tam pospiesznie i spojrzał na brata z wyraźnym wyrzutem.
–    W końcu żeś wylazł z tej swojej pieczary!- fuknął na niego.- Dlaczego nie otwierałeś drzwi, kiedy pukałem?
–    Yyy...- Aomine odsunął jedną z szuflad i zaczął szukać swojej ulubionej łyżeczki do lodów.- Nie słyszałem.
–    No oczywiście, że nie słyszałeś, skoro włączyłeś sobie muzykę na cały regulator!- prychnął Kise, biorąc się pod boki.- A gdyby coś mi się stało? Umarłbym i nawet byś o tym nie wiedział!
–    Nie byłeś przecież sam, kiedy zamykałem się u siebie – mruknął Aomine, krzywiąc się lekko.
    Kise zagryzł mocno wargę, czerwieniąc się na twarzy.
–    Ja właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać...
–    Wydawało mi się, że oboje wyrośliśmy ze zwierzania się sobie z takich spraw.
–    Zwierzaliście się sobie z takich rzeczy?- Kuroko popatrzył to na jednego, to na drugiego, ale obaj bracia go zignorowali.
–    To nie tak, jak myślisz, Daikicchi!- jęknął Kise, niepocieszony.- Do niczego takiego tutaj nie doszło, ale to trochę zbyt skomplikowane, by wyjaśniać to na szybko. Odgrzeję Tetsuyi obiad i porozmawiamy wszyscy, dobrze? Bo zgaduję, żeś już mu wypaplał, czego niefortunnie byłeś świadkiem.
–    Noo... no.- Aomine pokiwał głową na potwierdzenie.
    Kise westchnął z irytacją, po czym przeszedł do kuchni i zaczął przygotowywać obiad dla młodszego brata. Kuroko w tym czasie wyminął Daikiego i zabrał się do zaparzania sobie herbaty, Aomine natomiast usiadł ostrożnie przy stole (niczego na nim jednak nie kładąc) i, otworzywszy pudło lodów, zaczął je ze smakiem zjadać.
    Wkrótce cała trójka siedziała przy stole. Kise musiał posłać Kuroko jedno ze swoich bardzo groźnych spojrzeń, kiedy Tetsuya zawahał się przed położeniem talerza na blacie. Chwilę później w końcu mogli rozpocząć rodzinną rozmowę.
–    Dlaczego się wtedy nie zatrzymałeś, kiedy prosiłem, żebyś poczekał, co?- spytał z wyrzutem Kise.
–    No chyba nie sądziłeś, że się przyłączę?- Aomine skrzywił się lekko.- Nieważne, że jesteś super przystojny, wciąż jesteś moim...
–    Chłopaki, ja jem – przypomniał im Kuroko, posyłając każdemu z nich ponure spojrzenie.- Ograniczcie się do faktów, jeśli łaska. Szczegóły zostawcie na swoje zwierzanie się sobie.
    Ryouta zarumienił się uroczo, ale skinął głową. Odchrząknął cicho, po czym zaczął swoje wyjaśnienia:
–    Yukio był tu dzisiaj.
    Kuroko i Aomine zamarli, odwracając twarze w kierunku brata.
–    Masz na myśli, w tym domu?- zapytał Daiki.
–    Tak konkretnie to przed domem – westchnął Kise.- Jakąś godzinę po twoim wyjściu. Graliśmy z Hayamacchim w „Chińczyka” i sobie rozmawialiśmy, kiedy nagle się pojawił. Nie wiedziałem co robić; czy otworzyć mu, czy udawać, że mnie nie ma. No i Hayamacchi wpadł na taki zwariowany pomysł...- Ryouta zarumienił się jeszcze bardziej.- S-sam mi radziłeś, Daikicchi, żebym udawał przed Yukio, że już mam chłopaka... no i Hayamacchi popierał twoje zdanie. Kazał mi... ekhem... ś-ściągnąć spodnie – wymamrotał.- I-i poczochrał mnie po włosach, a potem siebie, zdjął też koszulkę, no i poszedł tak otworzyć Yukio drzwi, a ja miałem po chwili wyjrzeć zza rogu, tak żeby Yukio mnie zobaczył. No i tak zrobiliśmy. Myślałem, że Yukio da sobie spokój i od razu pójdzie, ale on... on krzyknął do mnie, że zerwał z Kanako.
–    Co zrobił?- Aomine prawie wypluł lody.
–    Naprawdę tak powiedział?- spytał Kuroko, przerywając posiłek.
–    Mhm.- Kise pokiwał głową. Braciom przez chwilę wydawało się, że w jego oczach zabłysną łzy, ale ku ich zaskoczeniu, a także poniekąd uldze, Ryouta uniósł śmiało głowę i popatrzył na nich.- Kazałem Hayamacchiemu zamknąć drzwi, bo wpuszczał zimno.
–    I Yukio dał sobie spokój?- dopytywał Aomine. Kise wzruszył ramionami.
–    No... chyba tak. Nie dobijał się, nie dostałem też żadnej wiadomości, nie próbował dzwonić.
–    To się porobiło – westchnął ciężko Tetsuya.
–    Ja już postanowiłem – powiedział Ryouta niemal ostrzegawczym tonem.- Nie wrócę do Yukio... przynajmniej nie teraz. Może kiedyś, jeśli naprawdę się postara, a mnie jakoś przejdzie... ale póki co nie mam zamiaru się z nikim związać. Z absolutnie nikim! Nie dam się już wodzić za nos, jak jemu czy Oikawie! Skupię się teraz przede wszystkim na rodzinie, o. I na przyjaciołach!
–    O, tak się składa, że ja też – powiedział Aomine, krzywiąc się z niesmakiem.- Zerwałem z Sakuraiem.
–    Co?- Kise spojrzał na niego wielkimi oczami.
–    To.- Daiki wzruszył ramionami.- Tak się niepokoiłeś, że z moim temperamentem lada dzień go zdradzę, a tu się okazało, że to on dawał komuś dupy... Dzisiaj się dowiedziałem. Tylko mi to się nie zalewaj łzami – dodał szybko, machnąwszy dłonią.- Nawet lepiej, że nadarzyła się okazja do zerwania. Zajmę się trochę porządkowaniem swojego życia. Pobędę trochę z wami, trochę z Kagamim i innymi znajomymi... Pójdę też na trening z Tomoyą – dodał nieco ponurym tonem, dziobiąc łyżeczką w lodach. Teraz miał doskonałą okazję, by zdradzić braciom, że nie jest policjantem, ale... ale...
    Cholera. Naprawdę nie potrafił tego zrobić.
–    Czyli trójka braci w ten oto sposób została trójką kawalerów – westchnął ciężko Kise.
–    Kawalerów nie do wzięcia – dodał Daiki z uśmiechem.- Ewentualnie do pożyczenia.
–    Pożyczenia?- Kuroko spojrzał niepewnie na brata.- Czy... czy nie byłoby dobrze, gdybyś w tej sytuacji spróbował... no wiesz.
–    Chyba nie wiem.- Aomine naprawdę nie wiedział.
–    Jesteś wolny – powiedział spokojnie Tetsuya.- I... Kagami-kun też jest wolny.
–    Och.- Daikiemu nieco mina zrzedła.- Cóż, tak, to prawda... Ale Bakagami na razie nie chce związku... Poza tym, nie wiem, czy on w ogóle by ze mną chciał być. No wiecie, to... to tylko przyjaźń.
–    Oczywiście, nie chcę cię namawiać do robienia czegoś wbrew twojej woli – powiedział Kuroko.- Po prostu pomyślałem sobie, że być może znajdziesz teraz okazje, by jakoś... no nie wiem, zawalczyć o niego? Wzbudzić w nim coś więcej niż uczucie sympatii? Ale, rzecz jasna, zrobisz co zechcesz ze swoim kawalerstwem.
–    Nooo...- Aomine zagryzł wargę.- Ech, nie będę na razie rujnował moich planów. Najpierw rodzina, trening u Tomoyi, znajomi... Kiedy indziej pomyślę o tym, żeby zanurzyć się w jakieś przytulnie wyglądające, śmiertelnie niebezpieczne wewnątrz bagno.
–    Dobrze powiedziane – westchnął Kise.
–    Racja – dodał od siebie Kuroko.
    Wszyscy trzej pogrążyli się w myślach, ale żadne z nich nie były ponure. Siedząc w ciszy wokół stołu, bracia dobrze wiedzieli, że bez względu na wszystko, już zawsze będą mieć siebie nawzajem – na dobre i na złe.



9 komentarzy:

  1. O! Teraz twój blog wygląda... jakoś tak... bardziej przytulnie ^^, a rozdzialik bardzo fajny. Już myślałam, że Aomine się załamie czy coś w tym stylu ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cieszę się bardzo, że tak uważasz :) Wcześniej już był tak "ubrany", ale nie wiedzieć czemu mi się znudziło... no ale wróciłam, bo podobają mi się te ciepłe kolory i TA PIĘKNA MIDOTAKA OBOK <--- xD

      Usuń
  2. Fajny odcineczek, taki pozytywny :D
    Narobiłaś mi smaka na lody czekoladowo-czekoladowe z czekoladą
    Nomnomnom
    Więc weny idę szukać lodów
    Z panem bogiem gejostwa

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę c: Sama bym se lody zeżarła D: No ale nic, lodów nie mam, ale ciastka mam (Krakuski, serduszka w czekoladzie, polecam gorąco, są nieziemskie).

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój boziu, w końcu stary szablon ^^

    Narobiłaś mi smaka na lody :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wszystko jasne - idziemy wszyscy na lody! Czekoladowo-czekoladowe, u Aomi-...
      To... to chyba brzmi zbyt jednoznacznie xDDD

      Usuń
    2. A Yuuki stawia. Mi ten układ pasuje

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń