[MnU] Odcinek 72



    Zapach świeżo upieczonego ciasta czekoladowego mieszał się z aromatem cytrynowym oraz zapachem kandyzowanych owoców. Łącząc się ze sobą w wyjątkowo smakowitą mieszankę, roznosił się zarówno po zapleczu, jak i po głównej sali cukierni Murasakibary Atsushiego.
    Sam właściciel stał przy ladzie nieopodal pieca – jego lokal był jednym z niewielu tego rodzaju w Tokio, który posiadał na zapleczu piec do wypiekania świeżych produktów – i wprawnymi ruchami rozsmarowywał po cieście wiśniową frużelinę. Skończywszy z pierwszą warstwą, nakrył ją krążkiem ciasta, po czym rozpoczął nakładanie warstwy drugiej.
–    Och, jestem taki głodny, Atsushi – usłyszał za sobą głośne westchnienie, nieco przytłumione, gdyż dochodziło z głównej sali, a drzwi do niej były tylko uchylone.
    Po chwili jednak otwarły się, wpuszczając powiew chłodniejszego powietrza. Murasakibara nie oderwał się od swojej pracy, nawet kiedy czyjeś muskularne ramiona objęły go w pasie, a klatka piersiowa przycisnęła się do jego pleców, łącznie z mięciutkim policzkiem.
–    Proszę, powiedz, że dostanę zaraz kawałek – westchnął ciężko Himuro Tatsuya, chłopak Atsushiego. Jak większość ludzi tego świata, był sporo niższy od Murasakibary, gdyż ten miał ponad dwa metry wzrostu. Przydługie fioletowe włosy, teraz związane w kitkę, nie pomagały za bardzo w nieprzykuwaniu uwagi.
–    Mmm, możesz wziąć tamtą babeczkę – stwierdził spokojnie Atsushi, na moment odrywając szpatułkę od tortu, nad którym pracował, i wskazując nią blat drugiej lady pod ścianą, gdzie poustawiał niedawno wypieczone babeczki z truskawkami w galaretce na wierzchu.
    Himuro podszedł do wskazanego miejsca i wybrał sobie niewielką babeczkę, ochoczo zabierając się do jej konsumowania. Gdy tylko przełknął pierwszy kęs, przymknął oczy i wzdrygnął się lekko, wydając z siebie po chwili przeciągłe westchnienie.
–    Bezkonkurencyjne – stwierdził. Uśmiechnął się do Atsushiego i znów podszedł do niego, opierając się o blat, tuż obok jego miejsca pracy.- Będę tęsknił za podjadaniem twoich smakołyków w czasie przerw.
–    Wiesz, że nie musisz odchodzić – mruknął Murasakibara.- Gdybyś pomógł mi prowadzić cukiernię, rozwijałaby się jeszcze szybciej, nie wspominając już o tym, że nikomu nie zaufam tak jak tobie.
–    Lubię swoją pracę – powiedział Himuro, drapiąc się pod obojczykiem.- Oczywiście, pracowanie u ciebie też jest bardzo przyjemne, zwłaszcza kiedy spontanicznie zamykamy sklep na dziesięć-piętnaście minut.- Zerknął na niego ze znaczącym uśmiechem.- Ale projektowanie mody to mój konik i nie potrafię z tego zrezygnować dla twojego marzenia. Co nie znaczy, oczywiście, że ci nie pomogę. Bieganie od jednej pracy do drugiej jest kłopotliwe, ale jeśli ten nowy pracownik nie spełni twoich oczekiwań, postaram się przychodzić do ciebie chociaż na parę godzin. Ale wiesz, że chciałbym mieć też trochę czasu dla siebie – dodał Himuro.- Ty spędzasz w cukierni cały dzień, a mieszkanie samo nam się nie posprząta. Muszę też raz na jakiś czas odwiedzić rodziców, żeby nie zwariowali, przyjaciół, znajomych...
    Kagamiego – dodał w myślach Murasakibara, ale nie powiedział tego na głos. Wiedział, że to tylko doprowadziłoby do głupich żarcików Tatsuyi, albo co gorsza do kolejnej dyskusji. Już na samym początku ustalili, że ich związek ma pozostać „otwarty”. Atsushi nie miał innego wyboru, jak zgodzić się na to, inaczej to jego relacja z Himuro miałaby nalepkę „skok w bok” zamiast po prostu „związek”.
    Tak przynajmniej mieszkali ze sobą i byli parą. Darzyli się uczuciem, Himuro zdecydowanie go kochał, nie było co do tego wątpliwości. Ale nie lubił być „przywiązany”, jak to mówił, nie lubił ograniczeń. Więc jeśli chciał z kimś niezobowiązująco pójść do łóżka, po prostu to robił. Bez żalu i bez wyrzutów sumienia, bo przecież w otwartym związku zarówno on jak i Atsushi mogli to robić.
    Inna sprawa, że tylko Tatsuya CHCIAŁ to robić...
–    Będę się już powoli zbierał, kotku, bo muszę zdążyć na to spotkanie – powiedział Himuro, zerkając na swój zegarek na ręku.- Trzymaj za mnie mocno kciuki, bo inaczej nie uda mi się podpisać tego kontraktu i szlak trafi moją przyszłość w tej agencji!
–    Będę trzymał – obiecał Murasakibara, kładąc ostrożnie ostatni krążek czekoladowego ciasta na torcie.- Powodzenia, Muro-chin. Zamknąłeś sklep?
–    Tak, i wywiesiłem tabliczkę „zaraz wracam” - odparł, ściągając sklepowy fartuszek i wieszając go na wieszaku przy drzwiach wychodzących na zewnątrz.- Idę się przebrać.
    Przechodząc obok Murasakibary, Himuro klepnął go zaczepnie w tyłek. Atsushi odprowadził go wzrokiem, mierząc od góry do dołu. Oczywiście, Tatsuya nie zapomniał pokręcić kusząco biodrami.
    Gdyby tylko mieli trochę więcej czasu, Atsushi lepiej wykorzystałby te piętnaście minut. Tymczasem nie dość, że Himuro musiał wracać do swojej pracy, to jeszcze lada chwila w cukierni miał się pojawić potencjalny nowy pracownik – ten od tego faceta w czerwonych włosach, co kupił niedawno od Atsushiego tort na cytrynowym cieście.
    Murasakibara przełożył świeży wypiek na okrągłej podstawce, na specjalnej kwadratowej kracie. Chwycił za rondel z rozpuszczoną białą czekoladą – aktualnie fioletową, gdyż dodał do niej barwnika spożywczego – po czym zaczął polewać ostrożnie tort, równomiernie rozprowadzając słodką warstwę i kręcąc przy tym powoli podstawką. Czekolada idealnie pokryła całość, a jej nadmiar przesączył się przez kratę do specjalnego pojemnika, który łatwiej było potem być, niż ciągle przecierać na nowo blat.
    Gotowy tort, wraz z podstawką, Murasakibara odłożył na bok, by czekolada na nim stężała. W tym czasie zdążył wrócić Himuro – już ubrany w płaszcz i opatulony modnym szalem. Po raz kolejny tego dnia Atsushi pomyślał, że taki przystojniak nie powinien istnieć na ziemi.
    No, ale skoro już istniał...
–    Ostrożnie, Atsushi – ostrzegł go Himuro, kiedy Murasakibara pochylił się nad nim.- Masz pobrudzony fartuszek, lepiej, żebyś nie brudził też mojego płaszcza.
–    Mmm – mruknął z niezadowoleniem fioletowowłosy, wystawiając więc jedynie usta do pocałunku. Himuro uśmiechnął się i pocałował je czule, zaraz jednak się odsuwając.
–    Lecę, nie mogę się spóźnić. Zadzwonię później i powiem ci, jak mi poszło. Postaraj się, proszę, nie być zbyt wymagający wobec tego nowego pracownika. Pamiętaj, że go potrzebujesz!
    Z tymi słowy, Himuro wyszedł przez drzwi zaplecza na zewnątrz. Murasakibara jeszcze przez chwilę wgapiał się w nie, a potem westchnął cicho i zabrał się do przygotowywania kolejnego ciasta.
    Niecałe dziesięć minut później rozległo się pukanie – Atsushi umówił się z nowym pracownikiem, że wejdzie od zaplecza.
    Poszedł więc otworzyć.
–    Dzień dobry – przywitał się niski mężczyzna o dużych, błękitnych oczach. Był naprawdę, naprawdę niski. Tak niski, że Murasakibara prawie go nie zauważył.
–    Dzień dobry. Proszę, niech pan wejdzie do środka.
    Kuroko Tetsuya – bo tak nazywał się jego nowy pracownik, a przynajmniej potencjalny pracownik – wszedł do środka, wcześniej opukawszy nieco buty ze śniegu i błota, co bardzo się Murasakibarze spodobało. W domu był z niego właściwie bałaganiarz, ale w cukierni zachowywał czystość i porządek.
    Kiedy Kuroko wszedł już do środka, a Murasakibara zamknął za nim drzwi, Atsushi wskazał mężczyźnie drogę do mniejszego pomieszczenia, gdzie znajdowało się niby-biuro połączone z szatnią.
–    Dla ułatwienia sobie życia, proponuję przejść na względne „ty” - mruknął Murasakibara.- Zostaw tu sobie kurtkę, zaprowadzę cię do głównej sali i powiem, co i jak.
    Tetsuya skinął głową, rozpinając już kurtkę. Był ubrany bardzo schludnie, w ciemne dżinsy i granatowy sweter z białymi guzikami. Kiedy zdjął z głowy czapkę, Murasakibara spostrzegł, że mężczyzna ma błękitne włosy. Nie było to dla niego nic zaskakującego, w końcu jego były fioletowe. Błękit ten jednak nawet mu się spodobał, ale nie powiedział tego głośno, bo mu się nie chciało.
    Poprowadził Kuroko przez zaplecze, obok pieca, do głównej sali sprzedażowej.
–    Praca jak w większości cukierni – zaczął wyjaśniać już po drodze.- Jeśli chcesz jej podjąć, jeszcze dzisiaj przygotuję dla ciebie listę sprzedawanych tutaj ciast i innych wypieków. Nazw musisz nauczyć na pamięć, podobnie jak składu tortów i ciast. No wiesz, na wypadek gdyby klient miał na coś uczulenie i o tym wspomniał, to żebyś wiedział, jakich rzeczy mu nie polecać. Poza tym same torty są poukładane w jako-takiej „hierarchii”. Bardziej na prawo masz cięższe torty i ciasta, szczególnie na bazie kremów z margaryną czy też na bazie kremówki, bardziej na lewo zaś te lżejsze. Adekwatnie, te na prawo są słodsze niż te po lewej.- Lada miała kształt przypominający literę „L” ale o równych bokach. Teraz Murasakibara poprowadził Kuroko na lewo, a potem na prawo, do drugiej części lady.- Tu są mniejsze wypieki; drożdżówki, pączki, bułeczki z dodatkami. A tutaj są chleby i bułki, no... no normalna cukiernia – stwierdził ostatecznie, wskazując machnięciem dłoni regały z drewna stojące naprzeciwko kasy.- Klienci pokazują ci, co chcą, a ty im to pakujesz, najpierw do papierowych toreb, albo kartoników, potem do reklamówki. Pracowałeś już kiedyś jako sprzedawca?
–    Nie – przyznał Kuroko.- W sumie to nie mam żadnego doświadczenia na takim stanowisku, ale szybko się uczę.
–    Dobrze. Kasa fiskalna jest tradycyjna, więc będziesz musiał nauczyć się kodów, jest ich dość sporo. Dasz radę? Przez kilka pierwszych dni możesz używać listy jako ściągi, ale zdarzają się tu dość często kolejki i trzeba się spieszyć...
–    Jeśli da mi pan dwa dni na naukę, postaram się zapamiętać wszystkie.
–    Hm.- Murasakibara skinął głową. Jeśli tak, to jemu to odpowiadało. Poprzedniemu pracownikowi zajęło ponad tydzień, nim wykuł kody, a i tak czasami się mylił. Himuro to co innego, on perfekcyjnie zapamiętał kody po paru dniach... Jeśli Kuroko również okaże się tak zdolny, zapowiadała się ciekawa współpraca.- Jak tam wyglądasz z tymi studiami? Dzienne czy zaoczne?
–    Dzienne, ale mogę przychodzić po zajęciach, o ile w miarę możliwości weekendy będę miał wolne na naukę.
–    Hmm – mruknął Atsushi w zamyśleniu.- Nie stać mnie na dwóch pracowników, a będzie mi na rękę, jeżeli będziesz zjawiał się od poniedziałku do piątki, nieważne w jakich godzinach, ale przynajmniej na te pięć-sześć, żebym mógł przygotowywać na zapleczu świeże wypieki. Potem dopiero będę mógł zastępować cię tu, na sali sprzedaży. Od kiedy możesz zacząć pracę?
–    Mmm, a czy na ten weekend jestem bardzo potrzebny?
–    Nie, wszystkie weekendy będziesz miał wolne.- W weekendy Murasakibara piekł jedynie chleby i bułki, ewentualnie nadziewane różnymi dodatkami bułeczki, a robił to jeszcze przed otwarciem. Weekend był czasem, w ciągu którego należało wyprzedać to, co zalegało na półkach.
–    W takim razie mogę zacząć choćby od jutra – stwierdził Kuroko.
–    Hmm, to świetnie – stwierdził Atsushi. Ucieszył się, że tak szybko uzyska pomoc nowego pracownika, ale nie chciało mu się dać tego po sobie poznać.- W takim razie przejdźmy do biura. Z racji tego, że potrzebuję pracownika, twój okres próbny będzie wynosił tylko trzy dni, ale wierzę, że sobie poradzisz. Oczywiście, w ciągu tych trzech dni nie wymagam od ciebie, byś znał już na pamięć wszystkie kody na kasie. Przeszkolę cię z jej obsługi i najważniejsze, żebyś sobie z nią radził, no i żebyś kojarzył ciasta i ich składniki. W razie co, zawsze możesz zajrzeć na zaplecze i mnie o wszystko pytać, bo ciągle tu siedzę. Będę cię też od czasu do czasu na chwilę zastępował, żebyś mógł coś zjeść. A, właśnie. Możesz jeść wszystko, co przygotuję na zapleczu, a jeszcze nie wystawię na sprzedaż, o ile nie jest to całym tortem albo ciastem, rzecz jasna. Proponuję te małe bułeczki, mają różne nadzienia – dodał, wskazując bułeczki na tacy pod ścianą.
    Przeszli do biura i usiedli na krzesełkach. Murasakibara wyciągnął z szuflady umowę zlecenie i przesunął po niej obojętnym wzrokiem, upewniając się, że wszystko się zgadza – umowę przygotowywał w jego imieniu Himuro, bo jemu się nie chciało, ale ufał swojemu chłopakowi, że ten niczego nie pominął, i wszystko w dokumentach dokładnie wyjaśnił.
–    Mmmm, masz, przeczytaj sobie i podpisz – powiedział w końcu, podając mu kartki oraz długopis.- Zapisz mi na kopii dla mnie swój adres e-mail, to prześlę ci te, no... menu naszej cukierni.
–    Oczywiście.
    Murasakibara rozsiadł się wygodnie na krześle, wzdychając cicho. Kuroko Tetsuya wydawał mu się całkiem miłą i ułożoną osobą, ale mało to takich złodziejów na świecie? Przyglądając mu się niezbyt dyskretnie, podczas gdy ten czytał umowę, Atsushi stwierdził, że mimo wszystko ma nadzieję, iż chłopak okaże się dobrym pracownikiem, i że na dłużej podejmą współpracę. Ktoś taki przydałby mu się tutaj, chociaż zdecydowanie bardziej wolałby, żeby to Himuro był na miejscu, żeby nie jeździł do tego głupiego Kagamiego i...
    Kagamiego i...
    Atsushi zmarszczył brwi, przyglądając się błękitnym włosom Kuroko. Zaraz... Jak nazywał się ten facet, z którym Kagami się związał, a potem się z nim rozstał?
–    Znasz Kagamiego Taigę?- zapytał Murasakibara, bez ogródek, jak to miał w zwyczaju.
    Tetsuya uniósł wzrok znad dokumentów i spojrzał na Murasakibarę z odrobiną zaskoczenia.
–    Tak – odparł. Murasakibara nie wiedział, czy ta odpowiedź mu się spodobała, czy też nie.- Jest pan jego znajomym?
–    Nie – odpowiedział, odwracając na bok wzrok.
–    Aha.
    Kuroko wrócił do czytania.
–    A Himuro Tatsuyę też znasz?- zapytał Atsushi, nie mogąc się powstrzymać. Jeśli Himuro z Kuroko też spał, to zaraz poleje się krew...
    Ku jego zaskoczeniu twarz Tetsuyi nieco stężała. Chłopak przełknął ślinę i zacisnął lekko usta, nim odpowiedział na pytanie:
–    Poniekąd. Mieliśmy okazję spotkać się tylko raz, więc nie powiedziałbym, że się „znamy”. Z widzenia, jeśli już.
–    Mm.- To był jedyny komentarz Murasakibary.
    Przez chwilę milczeli, kiedy nagle Atsushi oprzytomniał.
–    A – bąknął.- Byłem zbyt poufały, prawda?
–    Trochę – przyznał Kuroko.
–    Przepraszam – powiedział Murasakibara szczerze, podpierając dłonią policzek.- Po prostu przed chwilą skojarzyłem twoje nazwisko, bo Muro-chin mi o tobie wspominał.
–    Ma pan na myśli Himuro-san?- chciał się upewnić Kuroko.
–    Ta.
–    Rozumiem.- Tetsuya milczał przez chwilę.- Zastanawia mnie, czy często o mnie rozmawialiście. Zdaje się, że Kagami-kun i Himuro-san są... przyjaciółmi. Więc pewnie sporo musiał się pan o mnie nasłuchać, Murasakibara-san.
    Atsushi nie co po niewczasie zauważył, że Kuroko jest najzwyczajniej w świecie wkurzony. I chociaż zwykle uczucia innych ludzi mało go obchodziły, tym razem postanowił wyjaśnić temu mężczyźnie, jaka była prawda – czuł, że prawdopodobnie pod pewnym względem będzie się z nim dogadywał.
–    Muro-chin wspomniał tylko, że Kagami się związał z tobą – odpowiedział, a widząc beznamiętne spojrzenie Tetsuyi, znów oprzytomniał.- A. Znowu byłem poufały. Przepraszam. Nie musisz się przejmować, że o tym wiem. Jestem chłopakiem Muro-china.
–    Wiemy więc o sobie znacznie więcej, niż początkujący pracownik i jego pracodawca powinni wiedzieć – westchnął ciężko Kuroko, wracając spojrzeniem do dokumentów.
–    Mmm, może to i lepiej – stwierdził ze znudzeniem Murasakibara.- Liczę na to, że będzie nam się dobrze współpracowało, a skoro wiemy już, że właściwie powinniśmy się znać, to ma to chyba swoje plusy, nie?
–    Może – przyznał z wahaniem Tetsuya.
–    Dobra, przeczytaj tę umowę na spokojnie, a ja wracam do pracy. Jak będziesz gotowy, to przyjdź, pokażę ci, jak się obsługuje kasę fiskalną.
–    Dobrze.
    Murasakibara wstał ze swojego miejsca i przeszedł na zaplecze.
    Kto by pomyślał, że będzie u niego pracował były chłopak Kagamiego. Czy to dobrze? Nie był tego do końca pewien. Mimo wszystko przez to, że ze sobą serwali, Himuro znowu zaczął jeździć do Taigi, co nie podobało się Murasakibarze.
    A może... może uda mu się jakoś namówić Kuroko, żeby wrócił do Kagamiego? Wtedy znów miałby Tatsuyę dla siebie, przynajmniej w większej mierze, bo z tego co wiedział, Himuro tylko z Kagamim lądował w łóżku, nie licząc Atsushiego. Przynajmniej tego jednego był pewien, o reszcie nie słyszał.
    Gdyby jakoś udało mu się przywrócić tamte dni... och, jego życie zdecydowanie nabrałoby kolorów.
    Chyba będzie musiał się nad tym głębiej zastanowić.


***


–    Kubek jest, poduszka jest, ładowarka do telefonu...- Takao zajrzał pod łóżko i, tak jak się spodziewał, znalazł tam ładowarkę.- Jest! No to wszystko mam.
–    Tylko rozumu nie zapomnij – mruknął za jego plecami Midorima, poprawiając swoje okulary.
–    Och, to już zaniosłem do nowego mieszkania – roześmiał się Takao, zapinając walizkę i kładąc ją na podłodze. Wyciągnął rączkę, by ustawić jej wysokość, po czym przetransportował bagaż na korytarz.
    Tak oto nadszedł ten dzień. Razem z Miyajim zdążyli zapoznać się z ofertami znalezionymi w gazetach czy w Internecie, i ostatecznie wybrali wspólnie nieduże i niedrogie mieszkanie dwupokojowe. Miyaji jeszcze tego ranka zorganizował sobie przeprowadzkę, zostało mu jedynie kilka mebli do przewiezienia. Kazunari, ponieważ od rana był na uczelni, na swoją przeprowadzkę znalazł czas dopiero popołudniu.
    Midorima doglądał jego pakowania się. Nie okazywał po sobie żadnych emocji, przypominał raczej ojca czy brata, który pomagał i upewniał się, że mężczyzna spakował wszystko na wycieczkę – tak, dla niego poniekąd była to wycieczka, nawet jeśli zdawał sobie sprawę z tego, że Kazunari wyprowadza się do swojego chłopaka, i że...
    Cóż. Że robi to na stałe.
–    Wiesz, możesz do nas wpaść w weekend – powiedział Takao w korytarzu, ubierając buty.- Pokażę ci mieszkanie i podwórze na osiedlu, jest bardzo ładne! Nawet poznałem naszych sąsiadów, przyjemne małżeństwo...
–    Nie będę miał czasu – odparł Midorima.- Akashi zaprosił mnie w weekend na wyjazd. Ma urlop i nie ma co robić, więc chce wyjechać na krótkie wakacje.
–    Oooch, rozumiem – powiedział Kazunari, uśmiechając się do Midorimy, choć nie utrzymując z nim kontaktu wzrokowego. Zdążył już zawiązać buty i teraz stał wyprostowany. Zastanowił się, czy wszystko ma. Poklepał się po kieszeniach spodni, szukając komórki. Tak, była tam.
    Jedyne, czego mu brakowało, to wymówki, by jeszcze chwilę postać tam i spędzić ostatnie minuty z Shintarou.
    Oczywiście, nie zdawał sobie sprawy z tego, że Midorima również starał się jakąś znaleźć. Stał nieopodal ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej ramionami, przyglądając się, jak jego przyjaciel zakłada kurtkę. Pochłaniał ten widok, bo widział go prawdopodobnie po raz ostatni...
    Przecież będę go widywał na uczelni – zbeształ się surowo w myślach.- I czasem na pewno wyjdziemy razem na miasto. Miyaji może z nim mieszkać, jeśli chce, ale na pewno nie zabroni im się raz po raz spotkać.
–    No – westchnął ciężko Takao, z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Owszem, cieszył się, że zamieszka z Miyajim, ale mimo wszystko... mimo wszelkich jego starań, wciąż żałował, że nie może zabrać ze sobą Shintarou.- To na mnie pora.
–    Tak – mruknął Midorima.- Na pewno wszystko masz?
–    Tak, raczej tak. Jeśli coś jednak zostało, to najwyżej mi to podrzucisz. Znasz adres, dodatkowo zostawiłem ci kartkę na stoliku w salonie.
–    Widziałem – potwierdził. Adres nowego mieszkania Takao. Z serduszkiem na boku, zupełnie jakby to było małe miłosne gniazdko.
    No tak. To rzeczywiście miało być miłosne gniazdko.
–    Albo po weekendzie będziesz mógł nas odwiedzić – stwierdził Kazunari.- W każdym razie no, jakoś się zgadamy na uczelni. Albo... albo zadzwonię do ciebie, albo napiszę, albo po prostu się spotkamy i pójdziemy do mnie na kawę.
–    Takao.- Midorima westchnął ciężko, patrząc na niego znacząco. Wyraz jego twarzy był jakby... zbolały. To zaraziło Kazunariego i na moment sam nieco sposępniał, ale zaraz potem uśmiechnął się. Co z tego, że Miyaji i Midorima nie znosili się nawzajem? Skoro Kiyoshi jest chłopakiem Takao, a Shintarou jego przyjacielem, będą musieli zacząć się dogadywać, i tyle!
–    Komu w czas, temu drogę!- zawołał Kazunari, po czym potrząsnął głową i poprawił się, lekko zarumieniony.- Znaczy się, na odwrót! No, w każdym razie... Trzymaj się, Shin-chan – westchnął, uśmiechając się do niego pokrzepiająco.- Do zobaczenia.
–    Do zobaczenia...- mruknął Shintarou.
    Takao patrzył na niego jeszcze przez chwilę, uśmiechając się. Powoli spuścił wzrok na ziemię, a potem odwrócił głowę, otworzył drzwi, wytaszczył na zewnątrz swoją walizkę i... już go nie było.
    Midorima westchnął ciężko, na moment zamykając oczy i stojąc w ciszy. W przerażającej, głuchej ciszy. Nie było słychać nawet tykania zegara, nie było słychać cichej muzyki, która zawsze dochodziła z pokoju Kazunariego. Nie było słychać jego nucenia nowych utworów, które pisał i...
    I już nigdy nie będzie tego słychać.
    Nie tutaj.
    Shintarou zagryzł wargę. Czuł, że w jego sercu już narasta tęsknota. Takao wyszedł, zostawił go tutaj, a on... on go wypuścił, nie próbował zatrzymać – zrobił tak, jak sobie wcześniej obiecał. Wypuścił go, tracąc jakąkolwiek szansę na...
    Na co?
    Odetchnął głęboko, próbując się uspokoić, próbując zdusić w sobie to dziwne uczucie. Przecież to naturalna kolej rzeczy – Takao znajduje sobie chłopaka, Takao zamieszkuje ze swoim chłopakiem. Prędzej czy później by do tego doszło. Jeśli Akashi kiedykolwiek zmieni zdanie i będzie chciał się ustatkować, jeśli wybierze Midorimę, bo, jak mu powiedział, przy nim najbliżej mu było do zakochania się, to przecież Shintarou poleci do niego jak na skrzydłach, na nic nie czekając. Z radością zamieszka z nim, z radością zacznie dzielić z nim swoje życie tak, jak powinien dzielić je z ukochaną osobą. Akashi go przecież rozumie, Akashi go...
    Zaciskając mocno wargi, Midorima szarpnął za klamkę drzwi i wypadł na zewnątrz. Lodowaty powiew wiatru wdarł się pod jego koszulkę, owionął całe jego ciało, ale nie zwracał na to uwagi. Chwycił za balustradę, wyjrzał na podwórze – Takao dopiero co zszedł na dół i kierował się do taksówki.
–    Takao!- zawołał Midorima nieco zduszonym głosem.
    Kazunari zatrzymał się, zdumiony, uniósł głowę i spojrzał na niego. Dzieliło ich zaledwie jedno piętro, widzieli się doskonale, nie musieli krzyczeć – wystarczyłyby ciche słowa, ciche, jednoznaczne słowa.
–    Takao...- powtórzył Shintarou przez zduszone gardło. Wpatrywał się w Kazunariego wielkimi oczami, w jego tak dobrze mu znane rysy twarzy, w stalowo-niebieskie oczy, w czarne włosy z grzywką i przedziałkiem pośrodku.
    Nie odchodź...
    Nie chcę odchodzić...
–    Za... zabrałeś szczoteczkę?- Jedyna jego szansa, jedyna cholerna szansa, zrujnowana raz na zawsze.
–    Ech?- Takao sapnął głośno śmiechem.- Tak... Tak, zabrałem szczoteczkę, Shin-chan.
    Midorima zacisnął usta w wąską linię i pokiwał sztywno głową.
–    Uważaj na siebie – powiedział.
    Odwrócił się i wszedł z powrotem do mieszkania. Cicho zamknął za sobą drzwi, odsunął się od nich i, oddychając głęboko i drżąc z zimna na całym ciele, wpatrywał się w nie długo.
    Niech tu przyjdzie. Niech wróci. Niech wykorzysta szansę, której nie wykorzystał Midorima.
    Mijały długie minuty, ale drzwi nie otworzyły się przed nim. Kazunari odjechał – oczywiście. Przecież miał po co. Czekał na niego ciepły kąt, ciepłe ramiona kochającego go mężczyzny. Czekało go życie, o którym marzył on, i o którym marzył Midorima.
    Czekało go szczęście.
    Swoje Shintarou właśnie oddał.


16 komentarzy:

  1. Taaak, czekałam na to tak długo, uwielbiam cię :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmm.. Murasakibara jakiś ty podstępny xD. Kto by się spodziewał, że ten fioletowy olbrzym będzie miał, mimo wszytko, tak złożoną osobowość ;)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiście, oni wszyscy są tu dorośli, trochę rozumu im się przyda xD

      Usuń
  3. Tak blisko. Tak cholernie blisko ,------------,
    Idealnie to zrobiłaś Yuuki-san.
    I-d-e-a-l-n-i-e.
    Moje biedne miodotasie .-. .-. .-.
    Przecież ja dostanę deprechy, jak się skończy maraton mnu.
    >.<
    Pragnę Ci serdecznie podziękować za Murasakibarę.
    Robisz go takiego wspaniałego. Uwielbiam go noooo.
    Życzę ciepłej herbatki~<3
    PS. No każdy jest przecież fajny no, tylko ten jest fajny fajny, ale fajnych fajnych też jest wiele prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało!
      No i co do Murasia, to nie ma za co, bierz se go, ja tam go nie chce xD

      Usuń
  4. Mukkun, Ty już lepiej niczego nie rób XD ehh, serio czemu Himuro musi być w tym opku taki...łatwy? Egoistyczny? Meh. No, mniejsza. Mukkun sam mógłby mieć kogoś lepszego...Nie żebym coś sugerowała :P
    Ciekawe co tam u naszego uroczego Shougo...
    *głośno myśli*
    Pozdrawiam ciepło.

    P.S Shin-chan no baka

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co jest najgorsze ? Że jak zaczął się fragment z mido taka to włączyła się smutna muzyka...Uznałam to za zły znak...I tak Boże to tak wpasowalo się do tego ze łzy same mi popłyneły...Ale I tak kochamm.Murasakibara nawet nie próbuj bo zaaaabijeeeee >~< (A w 70% tego nie chce bo Cię też love XDDD) Yuuki rozdział W S P A N i A Ł Y i przesyłam buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie, przeznaczenie xD Cieszę się, że się podobało! Ja też buziakuję ♥

      Usuń
  6. SHIN-CHAN, ZAŁAMAŁAM SIE
    Dlaczego, dlaczego T~T
    Głupia szczoteczka, a mam nadzieję, że jej nie bedzie!
    Brak mi słów, nie mogę po prostu
    Za dużo emocji
    Weny i tulaski

    OdpowiedzUsuń
  7. *szlag nie szlak (z tego co wiem) , który łatwo było potem być (chyba *myć ) . Odcinek, jak zwykle cudny. Biedny Shin-chan :". ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  8. Midorima powinien specjalnie mu tą szczoteczkę schować, by Takao jej potem szukał i szukał. Następnie zamknąć go w szafie i nie wypuszczać. Plan idealny

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń