No i do niczego nie doszło.
Taka była pierwsza myśl Kuroko, kiedy ten obudził się niedzielnego poranka w miękkim, ciepłym łóżku, obok Mayuzumiego Chihiro – mężczyzna wcale go nie przytulił przez sen, nie był nawet zwrócony do niego twarzą, tylko plecami. Dzieliła ich stosowna odległość, choć, kiedy się kładli wyszło na jaw, że łóżko małżeństwie wcale nie jest takie wielkie.
Oczywiście, żaden nie powiedział tego głośno – w końcu było małżeńskie.
Teraz, niecałe dwie godziny po przebudzeniu, Tetsuya i Mayuzumi po długiej wędrówce dotarli do mechanika z okolicznej wioski. O tej porze powinien mieć już otwarte i owszem, miał. Był już nawet zajęty pracą, ale jak się okazało, wcale nie dla Mayuzumiego.
– Wiczorym, panie – burknął mechanik. Był to wysoki, potężny starszy mężczyzna przypominający raczej rzeźnika, niż mechanika.
– Jak to wieczorem?- Twarz Chihiro stężała.- Przecież powiedział pan wczoraj, że dziś rano się pan tym zajmie.
– Ale za dużo roboty mom – zaburczał w odpowiedzi, patrząc na Mayuzumiego spod byka.
– Zapłacę panu trzy razy więcej...
– Panie, tu nie o pinionc chodzi, tylko o czas – warknął mechanik, machnąwszy na niego wielką łapą.- Tero go ni mom. Przyć pan wiczorym. Wóz bydzie naprawiony.
– Ale ja nie mam czasu do wieczora, popołudniu mam ważne spotkanie w Tokio...
– A jo mom wożne spotkanie sam zy sobom – prychnął mechanik, po czym odszedł i zniknął w garażu, zostawiając Mayuzumiego stojącego ze zszokowaną miną i w połowie otwartym portfelem, który zdążył już wyjąć.
Kuroko, który stał niepewnie obok i przysłuchiwał się rozmowie, powoli spojrzał na Chihiro.
– Chyba nie ustąpi...- mruknął.
– Straciłem wszelką pozostałą mi wiarę w ludzkość – stwierdził oschle Mayuzumi, chowając portfel do kieszeni.- Zastanawiam się, czy nie powinienem go przypadkiem o coś oskarżyć... Może o oszustwa? Wyłudzanie... nie wiem, czasu?
– Obawiam się, że to nie przejdzie – powiedział cicho Kuroko, mimo wszystko trochę rozbawiony.
– W życiu nie spodziewałbym się, że nasza wycieczka skończy się tak pechowo – westchnął ciężko Chihiro. Spojrzał na Tetsuyę swoim stalowym spojrzeniem, w którym Kuroko dostrzegł odrobinę wyrzutów sumienia.- Przepraszam, Kuroko...
– Daj spokój, Mayuzumi-kun.- Tetsuya uniósł dłoń w geście znaku „stop”.- Nawet o tym nie myśl, przecież to nie twoja wina. Może po prostu wrócimy do miasta i zobaczymy, czy odjeżdżają stamtąd jakieś autobusy do Tokio? Skoro masz spotkanie, to przynajmniej istnieje możliwość, że na nie jakimś cudem zdążysz, a po auto wrócisz albo ty, albo ktoś z pomocy drogowej. W mieście możesz po nich zadzwonić.
– No tak...- mruknął Chihiro, krzywiąc się.- Przez to wszystko chyba przestałem już racjonalnie myśleć. Ale znowu iść tych kilka kilometrów...? Dopiero co przyszliśmy.
– Nie mamy innego wyjścia – stwierdził mądrze Tetsuya.- Ten mechanik raczej nie jest skory do pomocy nam. Szczerze mówiąc, mam nawet wątpliwości, czy w ogóle ma zamiar brać się za naprawę twojego auta.
– Też zaczynam tak sądzić.- Mayuzumi pokręcił ze zrezygnowaniem głową.- Na następną wycieczkę wybierzemy się gdzieś bliżej Tokio.
– W Tokio również są ciekawe miejsca do zwiedzania – potwierdził Kuroko.- I mnóstwo motywacji do różnego rodzaju...
Przerwał, kiedy poczuł w spodniach wibracje swojej komórki. Wyciągnął ją pospiesznie, jednocześnie mrucząc pod nosem przeprosiny i odchodząc na bok. Wiedział, że to Akashi, bo kto inny mógłby do niego dzwonić, skoro zmienił numer na czas wyjazdu? Do braci zamierzał zadzwonić tylko w ostateczności, na przykład gdyby umierał, albo postanowił spontanicznie uciec za granicę.
– Halo?- odebrał.
– Dzień dobry, Tetsuya – przywitał się Seijuurou.- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Słyszę, że nie jesteś zaspany, czyli cię nie obudziłem. Jak tam twoja wczorajsza pożal się Boże, wycieczka?
– Prawdę mówiąc, Akashi-kun, jeszcze się nie skończyła – westchnął Kuroko, stając w bezpiecznej odległości, tak by Mayuzumi, który również wyciągnął swoją komórkę z kieszeni płaszcza, nie usłyszał jego słów.
– Jak to?
– Wczoraj wieczorem popsuło się auto i...
– Ja pier-...
– … przenocowaliśmy z Mayuzumim-kun w pensjonacie.- Kuroko zagłuszył jego komentarz.- Teraz natomiast okazuje się, że mechanik nie ma czasu naprawić jego auta i każe mu czekać do wieczora... a wygląda na to, że oboje musimy być dzisiaj w Tokio. Ja muszę przygotować się na jutrzejsze zajęcia, a Mayuzumi-kun ma jakieś spotkanie.
– Mogę to skomentować?
– Nie – odparł Kuroko.- Wiem, jak to wygląda, ale to tylko zrządzenie losu, Akashi-kun. Mayuzumiemu-kun jest bardzo przykro, że tutaj utknęliśmy.
– Niech zgadnę, zaproponował ci w ramach rekompensaty kolejną wycieczkę?
– Właściwie to nie.
– Gdzie jesteś?
– W szczerym polu – westchnął Tetsuya, przesuwając wzrokiem po zasypanych śniegiem polach, a potem zerkając w kierunku chaty mechanika i jego garażu.- Chodzenie w tej wiosce do sąsiada po cukier musi być niemałym utrapieniem.
– W jakiej wiosce?
– Gdybym pamiętał nazwę, to już bym ci ją podał. To jakaś malutka wioska tuż pod miastem Kaidou, dwie godziny na północ od Tokio.
– Ach, przejeżdżaliśmy tamtędy – stwierdził Akashi.- No cóż, wygląda na to, że masz niebywałe szczęście, Tetsuya, ponieważ wracamy właśnie z gorących źródeł. Chciałem do ciebie wpaść na kawę, bo mam pewne nowiny, ale wygląda na to, że po prostu zgarnę cię w drodze do Tokio.
– „My”?- Kuroko zmarszczył lekko brwi.- A z kim jesteś?
– Z Shintarou – odparł Akashi z wyraźnym zadowoleniem.- Zatrzymaliśmy się na stacji, właśnie poszedł zapłacić za paliwo. Będziemy w Kaidou za jakieś... trzydzieści, może czterdzieści minut. Czekaj tam na nas.
– Ale co z Mayuzumim-kun?- zapytał ze zmartwieniem Tetsuya.- Przecież nie zostawię go tutaj ot tak.
– No chyba nie będziesz mnie prosił, żebym wpuścił go do auta? Zapaskudzi mi tapicerkę. Zresztą, niech on sobie dzwoni po własnych przyjaciół. Nawet ciebie nie powinienem zabierać. Pamiętasz, co mówiłem o wyciąganiu cię z bagna, w które wpędzi cię ten błotoryj?
– Wcale nie musisz przyjeżdżać, poradzę sobie sam – powiedział Kuroko, zirytowany zachowaniem przyjaciela.
– Na pewno nie oddam cię w łaski Mayuzumiego. Czekaj w Kaidou, my już jedziemy.
Akashi rozłączył się.
Kuroko westchnął ciężko, po czym wrócił do Chihiro. Ten również skończył już rozmowę i teraz spoglądał w swoją komórkę, klikając coś.
– Udało ci się załatwić transport?- zapytał Tetsuya.
– Tak, zadzwoniłem po pomoc drogową – odparł Mayuzumi.- Dobrze, że wrócił zasięg i mogłem poszukać w Internecie. Powinni dotrzeć tu w ciągu dwóch godzin. A co z tobą? Któryś z braci chce przyjechać?
– Nie, to Akashi-kun do mnie dzwonił – wyjaśnił Tetsuya.- Jest w okolicy, bo pojechał na weekend do gorących źródeł z przyjacielem. Kazał mi czekać w mieście, podjadą po mnie, ale...
– Mam nadzieję, że nie próbujesz mi powiedzieć, jak bardzo nie chcesz zostawiać mnie samego.- Mayuzumi uśmiechnął się zdawkowo.- Kamień mi spadł z serca na wieść, że Akashi jest w drodze. Dzięki temu będziesz w domu za dwie godziny, a nie pięć.
– A twoje spotkanie?
– Po prostu je przełożę.- Chihiro wzruszył ramionami.- Najważniejsze, żebyś ty miał czas odpocząć i przygotować się do jutrzejszych zajęć na uczelni, no i... do pracy, jak sądzę?
– Tak.- Kuroko skinął głową. Miał jeszcze sporo kodów na kasę fiskalną do zapamiętania.
– W takim razie mną się nie przejmuj – powiedział stanowczym tonem Chihiro.- Czułbym się bardzo źle, gdybyś miał tkwić tu ze mną jeszcze dwie godziny.
– Co będziesz robił przez ten czas?- zapytał Kuroko, wciąż zmartwiony.
– Na początek pójdę z tobą do miasta. Zanim dojdziemy, Akashi pewnie będzie już czekał, więc może poszukam jakiejś małej restauracji i zjem coś, a potem wrócę tutaj i poczekam na pomoc drogową.
– Nadal mi głupio, tak cię zostawiać...- przyznał Kuroko.
– Jeśli tak bardzo się martwisz, że nie możesz ze mną poczekać, to możesz zająć się wywołaniem zdjęć i zrobieniem na ich odwrotach tych notatek, o które cię prosiłem – stwierdził Mayuzumi.- Choć, naprawdę, nie musisz tego robić dzisiaj.
– Po drodze do mnie jest fotograf, który w niedziele też ma otwarte, więc wskoczę tam razem z Akashim-kun. Nawet jeśli nie zdążę z notatkami, to chociaż będę miał już wywołane zdjęcia.
– Niech będzie.- Mayuzumi skinął głową.- A teraz chodźmy. Lepiej nie każmy Akashiemu na ciebie czekać.
*
Kuroko czekał na Akashiego i Midorimę w towarzystwie Mayuzumiego, siedząc na kamiennej ławce przy fontannie na placu w mieście Kaidou.
Seijuurou zatrzymał swoją teslę nieopodal i zatrąbił, by zwrócić ich uwagę. Obaj, do tej pory pogrążeni w rozmowie, odwrócili głowy jak na komendę. Akashi wlepił zimne spojrzenie w Mayuzumiego, choć z tej odległości mężczyzna nie mógł tego zobaczyć. Wstał razem z Kuroko i przez chwilę Seijuurou sądził, że Chihiro jest przekonany, iż Akashi i jego zawiezie do Tokio, ale jak się okazało, szarowłosy zrobił to tylko po to, by pożegnać Tetsuyę. Uścisnęli sobie dłonie, powiedzieli coś i, ku przerażeniu Akashiego, uśmiechnęli do siebie.
Kiedy Kuroko ruszył w kierunku samochodu, Seijuurou odwrócił wymownie głowę, udając, że wcale ich nie obserwował.
Tetsuya zajął miejsce z tyłu, za Akashim.
– Dzień dobry, Midorima-kun – przywitał się, zamykając za sobą drzwi.
– Cześć, Kuroko.
– Dzień dobry, Akashi-kun.
– Witaj, Tetsuya – odparł spokojnie Seijuurou.
– Dziękuję, że się dla mnie pofatygowaliście – westchnął Kuroko, walcząc z pasami bezpieczeństwa. Miał tak zmarznięte dłonie, że ledwie zdołał ścisnąć klamrę w dłoniach.
– Nie ma problemu – odparł Akashi, wyjeżdżając z placu i kierując się na południe, w stronę ich rodzinnego miasta.- Wycieczka udana?
– O, tak – powiedział Tetsuya, nieco się ożywiając.- Zwiedziliśmy mnóstwo ciekawych miejsc i dowiedzieliśmy się wielu interesujących rzeczy. Mieliśmy nawet okazję przeczytać prywatne listy jednego z cesarzów epoki Edo. Używali naprawdę pięknego języka.
– Hm – mruknął beznamiętnie Akashi, spoglądając na Kuroko we wstecznym lusterku.
– A jak wam udał się pobyt w gorących źródłach?- zagadnął Tetsuya.
– Wyśmienicie – odpowiedział Seijuurou, spoglądając na zielonowłosego.- Jeszcze kiedyś się tam wybierzemy. Dawno nie czułem się tak zrelaksowany, jak po tym weekendzie.
– Należy ci się, w końcu stanowczo za dużo pracujesz, Akashi-kun – stwierdził Kuroko, wyglądając przez okno. Cieszył się, że nie marznie już na zewnątrz, ale martwił się trochę o Mayuzumiego. Gdyby tylko Akashi nie był taki uparty...
– Co jest, kochanie?- zapytał nagle Seijuurou.
Tetsuya wytrzeszczył na niego oczy, ale, sądząc po tym, jak Akashi zerka w bok, a Midorima czerwieni się po same uszy, czerwonowłosy nie zwracał się do Kuroko.
– Nadal nie możesz uwierzyć w swoje szczęście?- spytał Akashi.
– Kiedy mówisz to w ten sposób, zaczynam mieć wątpliwości, czy to rzeczywiście „szczęście”, nodayo – mruknął Shintarou, czerwony na twarzy jak nigdy.
– Shintarou jest od wczoraj moim chłopakiem – wyjaśnił spokojnie Akashi swojemu przyjacielowi.
– Naprawdę?- Kuroko nie był w stanie ukryć zdziwienia. Chodziło przecież o Akashiego.
– Tak – odparł z zadowoleniem Seijuurou. Znów spojrzał na Kuroko we wstecznym lusterku, uśmiechając się lekko.- Jesteś zazdrosny?
– Tak – westchnął ciężko Kuroko, ku zdziwieniu obu mężczyzn.- Midorima-kun od dawna mi się podobał...
Shintarou, o ile to możliwe, poczerwieniał jeszcze bardziej i zakasłał głośno. Seijuurou tymczasem zacisnął wargi w wąską linię, bębniąc palcami po kierownicy. Doprawdy, ile jeszcze czasu minie, nim w końcu zacznie wygrywać słowne potyczki z Tetsuyą?!
– A tak poważnie, to moje gratulacje – powiedział spokojnie błękitnowłosy.- Mam nadzieję, że będzie wam się dobrze układać.
Jego słowa co prawda były szczere, ale co do samego faktu związku Akashiego z Midorimą, Kuroko miał dość mieszane uczucia. Z jednej strony świadomość, że Shintarou prawdziwie kocha Seijuurou, z drugiej znajomość oczywistego faktu, jakim była niestałość Akashiego w związkach, no i...
Czy Takao już wiedział?
Kuroko nagle pożałował, że nie zabrał ze sobą starego numeru. Możliwe, że Kazunari do niego dzwonił... Nawet jeśli zamieszkał ze swoim chłopakiem, Miyajim, to przecież nadal żyły w nim uczucia do Midorimy. Mogło być mu trochę ciężko, choć pewnie przed nikim się do tego nie przyznawał.
– Tetsuya, słuchasz mnie?
– Słucham?- Kuroko otrząsnął się.
– Wszystko w porządku?- Akashi marszczył lekko brwi, spoglądając na niego we wstecznym lusterku.- To do ciebie nie podobne, tak głęboko się zamyślać.
– Przepraszam – westchnął Tetsuya, przecierając dłonią twarz.- Trochę jestem zmęczony, no i zmarznięty, a ciepło w samochodzie mnie nieco otumania... Co mówiłeś wcześniej?
– Pytałem, czy chcesz wpaść do mnie na kawę, czy pojedziemy do ciebie?- powtórzył Akashi.- Chyba że mam cię tylko podrzucić i...
– Nie, nie, zapraszam do mnie – powiedział Kuroko, machając dłonią, jakby odganiał natrętną muchę.- Przy okazji może zdołasz obronić mnie przed Ryoutą. Nie dałem mu znać, dlaczego nie wrócę do domu na noc, więc pewnie oszaleje z wściekłości.
– Dobrze. W takim razie odwieziemy najpierw Shintarou, a potem pojedziemy do ciebie. Do której masz jutro zajęcia?- Pytanie skierował do Midorimy.
– Do siedemnastej.
– Podejdź pod moją firmę, jak skończysz – powiedział.
Midorima milczał przez chwilę.
– Dlaczego?- zapytał w końcu, nie mogąc wytrzymać.
– Zjemy razem kolację – odparł Akashi, jakby zdumiony tym, że Midorima w ogóle zapytał o coś takiego.- Skończę wcześniej, zrobimy po drodze zakupy.
Kuroko obrócił pospiesznie głowę na bok, ukrywając usta za dłonią, by żaden z nich nie zobaczył jego uśmiechu. Nic nie mógł poradzić na swoje rozbawienie – mina Shintarou była po prostu zabójczo ogłupiała.
– A... Aha – bąknął zielonowłosy.- Dobrze. Przyjdę...
Akashi sam popatrywał na Midorimę podejrzliwym wzrokiem. Czyżby zielonowłosy nie miał ochoty się z nim spotykać? Nieee, jego lekko zarumieniona twarz prócz zdumienia, czy raczej niedowierzania, wyrażała również radość i odrobinę niecierpliwości.
Cóż, pomyślał Akashi, najwyraźniej będę musiał znosić to przez kilka dni, dopóki nie uwierzy, że naprawdę jesteśmy parą.
Po prawdzie, to chyba sam również potrzebował tego czasu.
*
Kagamiemu zajęło dobrych kilka dni, nim w końcu uświadomił sobie, czego mu w życiu brakuje – czy raczej KOGO.
Siedząc na kanapie w salonie, wystukał znany już na pamięć numer, po czym wcisnął zieloną słuchawkę i odchrząknął, by nadać głosowi silniejszy ton.
– Cześć, Bakagami – usłyszał znajomy głos, za którym coś mu się ostatnio zatęskniło.
– Cześć, Aho.- Taiga mimowolnie uśmiechnął się, choć sam nie wiedział czemu. Nagle zmarszczył brwi.- Co to za hałasy?
– Ryouta szykuje obiad – wyjaśnił Aomine.
– Szykuje obiad?- powtórzył z powątpiewaniem Kagami. Słyszał wyraźnie głośne metaliczne trzaskanie, równie głośne chlupoty, szuranie, a także coś, co brzmiało jak tłuczona ceramika.- Przyznaj się, że macie nosorożca w domu...
– Chwilowo to raczej godzillę – westchnął ciężko Aomine.- Tetsu pojechał wczoraj rano na wycieczkę z jakimś swoim znajomym, miał wrócić wieczorem, a nadal go nie ma. O dziwo, zamiast panikować i płakać, Ryouta jest... cóż, porządnie wkurwiony.- Daiki westchnął ciężko.- Serio, stary, jestem uziemiony. Chciałem wyskoczyć do sklepu, ale nie mogę, muszę pilnować, kiedy wróci Tetsu, żeby się w tym domu cholerna krew nie polała. Boję się nawet iść do garażu po jakiś łańcuch, żeby go do czegoś przywiązać...
– O-Och – bąknął Kagami, nie wiedząc jak zareagować. Opowieść Aomine była dość zabawna, ale... Tetsuya na wycieczce ze znajomym? I nie wrócił na nos? Kagami skrzywił się, po czym szybko zmienił temat:- Słuchaj, może wpadniesz do mnie w przyszły weekend? Mam wolną sobotę i niedzielę, możesz zostać na noc. Zrobię burgery teriyaki, kupię piwo...
– Ach, stary, kurde...- Aomine westchnął ciężko, wyraźnie zażenowany.- Sorry, ale w przyszły weekend nie dam rady.
– Masz już plany?- Taiga był trochę zdziwiony. Do tej pory Aomine miał wolny każdy weekend.
– Taa, jadę do Tomoyi na trening.
– Tomoyi?- mruknął Kagami, marszcząc brwi nieco gniewnie. To Daiki dalej się z nim spotykał? Czemu on, Taiga, nic o tym nie wiedział?
– Ano, wczoraj byliśmy na r... rozemocjonowanym one on one, i tego...- Co? Kagami zmarszczył brwi. Rozemocjonowane one on one? O czym ten Aomine gadał?- I tak się złożyło, że go pokonałem trzynastoma punktami i Tomoya stwierdził, że chce rewanżu.
– Będziecie grać na dworze?- Taiga skrzyżował jedno ramię na klatce piersiowej, rozwalając się na kanapie.- Zimno jest...
– Nie, nie, on ma swoją własną salę gimnastyczną i siłownię, połączoną z jego willą – wyjaśnił Aomine.- Stary, gdybyś ty widział jego sprzęt!
– Raczej nie chciałbym go widzieć...
– Normalnie pierwsza klasa! Rozgrzewałem się na nim, także przetestowane, polecam. Może kiedyś będziesz miał okazję go wypróbować.
Kagami westchnął ciężko, zakrywając dłonią oczy. Aomine chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak brzmiało to, co mówił...
– No dobra, to może następny weekend?- zapytał w końcu.- Przełożę sobie to wolne i...
– Pewnie, następny weekend powinien być okej, chociaż no, nie obiecuję, bo Tomoya jest już prawie zupełnie przekonany, że powinien zabrać mnie do swojego trenera, więc kto wie, czy na następny weekend nie będę miał treningu z drużyną narodową, hehe! Osz, kurde, muszę kończyć, stary, bo chyba Tetsu wrócił. Potem się odezwę, na razie!
– No... na razie.- Kagami skrzywił się, bo zanim zdążył się pożegnać, Daiki już zdążył się rozłączyć.- Hm – mruknął do siebie pod nosem, opierając głowę o oparcie kanapy.- To by było na tyle z udanego weekendu...
*
Aomine praktycznie ścigał się z Kise do drzwi wejściowych, idąc łeb w łeb i przy okazji próbując go zatrzymać gołymi rękami
– Ryouta, uspokój się...!- warknął cicho, ale blondyn nie zwracał na niego uwagi.
Dosłownie kipiał wściekłością.
– Co to ma być, Tetsuya?!- zapytał Kise, odpychając od siebie Aomine i patrząc na błękitnowłosego, który stał przed drzwiami w towarzystwie Akashiego Seijuurou i właśnie zdejmował kurtkę.
– Wiem, prze-...
– Wsadź sobie gdzieś swoje przeprosiny!- wydarł się model. Aomine aż chwycił się za serce. W życiu nie widział tak wkurzonego brata.- Jesteś z siebie zadowolony? Tak sobie sprytnie obmyśliłeś, żeby zmienić numer na czas wycieczki i nie dawać braciom znaku życia przez całą noc?! Możesz mi powiedzieć, co chciałeś tym osiągnąć?!
– Nie krzycz tak, nie chciałem po prostu, żebyś znowu wydzwaniał do mnie cały dzień i pytał o najmniejsze drobnostki...- zaczął tłumaczyć Kuroko, również trochę zdenerwowany, choć on starał się nie unosić głosu.
– To wystarczyło mi to powiedzieć, skoro tak bardzo irytuje cię, że się o ciebie martwię!
– Ryouta, ciszej...- zaczął spokojnie Akashi, unosząc dłonie.
– Nie wtrącaj się, Akashi!- wydarł się na niego Kise, patrząc na niego ze złością.- Nie z tobą teraz rozmawiam! Jesteś tutaj gościem, w dodatku niezapowiedzianym! No, proszę!- Kise skrzyżował ręce na piersiach i wlepił morderczy wzrok w Tetsuyę.- Jakie masz usprawiedliwienie na to, że całą noc się nie odezwałeś, co?
– Samochód nam się zepsuł – westchnął z irytacją błękitnowłosy.- Nie było zasięgu w wiosce, a potem zapomniałem...
– Potem zapomniałeś?- Kise spojrzał na niego z niedowierzaniem.- ZAPOMNIAŁEŚ? Nie przyszło ci do głowy, że ja i Daiki możemy się zamartwiać, co się z tobą stało, dlaczego nie mamy od ciebie żadnej wiadomości, chociaż miałeś wrócić wczoraj?
– Przestań panikować, przecież wróciłem!- wykrzyknął Kuroko, nie mogąc już wytrzymać.- Proszę, stoję tutaj, cały i zdrowy! Co takiego się niby...?
Aomine i Akashi głośno wciągnęli i wstrzymali w płucach powietrze, kiedy Kise wymierzył młodszemu bratu siarczysty policzek. Głowa Tetsuyi obróciła się na bok, jego prawy policzek poczerwieniał.
Kise tymczasem sapnął głośno, powoli cofając dłoń. W jego miodowych oczach błyszczały łzy.
– Kiedy rodzice nie wracali z gór, też czekałem całą noc na wiadomość od nich – wyszeptał.- I zgadnij co, Tetsuya. Następnego dnia dowiedziałem się, że zginęli.
Nikt nic nie powiedział. Aomine wpatrywał się zszokowany to w Kise, to w Kuroko. Akashi, speszony, spuścił wzrok na ziemię. Tetsuya przełknął ciężko ślinę, z głową wciąż obróconą na bok, nie spojrzał na nikogo.
Ryouta pociągnął tylko cicho nosem, po czym zostawił ich wszystkich i poszedł na górę. Potem było już słychać tylko trzask zamykanych drzwi.
Koniec sezonu pierwszego
MOJE *zaklepuje*
OdpowiedzUsuńO-oh...
UsuńRzuciłabym głupim komentarzem, ale myślę, że nie...
Yuuki-senpai, ja sobie Kise pożyczę, porozmawiamy sobie.
Coś czuję, że w MnU Kise zginie przez Sei'a.
Tak.
Weny
Nie rozumiem jak to jest. Podlewasz kwiatki łzami swoich czytelniczek? Napędzasz sobie zegarek szybszym biciem naszych serc? Ogrzewasz się naszymi rozgorączkowanymi emocjami?
OdpowiedzUsuńNasze piski służą Ci za alarm w budziku? Zarumienione policzki za cień do powiek?
Nie wiem tylko do czego Ci rozkołatany mózg, ale gusta gustami.
DZIĘKUJĘ ZA 75 PIĘKNYCH ODCINKÓW. Rany uświadamiam sobie w tej chwili jak długi czas to już wychodzi.
PS. Uważam, że postać mechanika zasługuje na coś więcej, niż bycie bohaterem epizodycznym.
Kurwaaaaaa
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za słowo
Moje odczucia podczas czytania rozdziału:
OdpowiedzUsuńKwiatki, kwiatki, hihi hoho i na koniec nagle BUM! Zakończyłaś zgodnie z kanonem najlepszych seriali ;)
Przesyłam wenę :*
Myślałam, że przeczytanie tego ostatniego rozdziału wzbudzi we mnie więcej emocji, tymczasem siedzę z twarzą wyrażającą dosłownie nic, a w myślach kołacze mi się takie ,,aha''. To by było na tyle, zobaczymy, co przyniesie kolejny sezon :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~
Waaaa tego się nie spodziewałam. Kisia, Kuroś bez kłótni no... Och, ja chcę już drugi sezon! Nienawidzę kiedy akcja kończy się w takim momencie xD
OdpowiedzUsuńAle zazdroszczę ci talentu pisarskiego :3 pozdrawiam i życzę dużo weny oraz czasu, by odcinki pojawiały się jak najczęściej! <3
Oho hoho ho hee heuehue hue xd
OdpowiedzUsuńZ jeden strony jestem szczęśliwa jakbym dostała jednorożca z masy krówkowej, a z stugiej chcę mi się płakać, bo maraton się skończył ;_;
Tak czy siak, pozdrawiam cieplutko i do piątku! :3
Akhime ^~^