[MnU] Odcinek 84


    Akashi Seijuurou siedział w swoim biurze i z zainteresowaniem przyglądał się trzymanym w dłoniom okularom.
    Jego sekretarz, Furihata Kouki, który obecnie zajmował się segregacją dokumentów na regale w biurze swojego szefa, od czasu do czasu dyskretnie spoglądał w jego kierunku. Jeszcze nigdy nie widział Akashiego w okularach, a bardzo ciekawiło go, jak ten poważny mężczyzna, który przecież miał raczej wszystkowidzący wzrok, będzie w nich wyglądał.
    Seijuurou z ciekawością obracał okulary w dłoniach. Miały one cienkie szkło w kształcie zaokrąglonych kwadratów – ostatnimi czasy bardzo modne. Oprawki były tradycyjnie czarne.
–    Po-popsuł się szefowi wzrok?- Kouki nie wytrzymał i w końcu zadał to pytanie.
    Akashi uniósł głowę, patrząc na swojego sekretarza, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z jego obecności. Uśmiechnął się do niego lekko, po czym założył okulary i, poprawiając je na nosie niczym Midorima, znów spojrzał na Furihatę.
–    Jak w nich wyglądam, Kouki?- zapytał. Już dawno zaczął zwracać się do niego po imieniu.
–    Bardzo dobrze sz-szefie!- zapewnił Furihata, kiwając głową. Naprawdę tak myślał – ale jego zdaniem Akashi był na tyle przystojny i elegancki, że dobrze by mu było nawet w tych zabawkowych okularach ze sztucznym nosem i wąsami, gdzie zamiast szkieł było białe tło z namalowanym czarnym wirem.
–    Hm.- Akashi zdjął okulary i znów się im przyjrzał.- To nie tak, że popsuł mi się wzrok. Kupiłem sobie okulary antyrefleksyjne, bo ostatnio trochę za dużo czasu spędzam przed komputerem. Poza tym za kierownicą również są przydatne, ograniczają całe to szkodliwe światło.
–    Czyli teraz będzie pan chodził w okularach, szefie?
–    Nie do końca – odparł Seijuurou, krzywiąc się lekko.- Nie czuję się w nich specjalnie komfortowo. Raczej nie chciałbym mieć je na nosie przez cały dzień. Nie wiem, jak Shintarou może wytrzymywać ze swoimi, no ale on ma rzeczywistą wadę wzroku. Może kupię mu soczewki...? Ale nie... Wspominał, że ma jakieś, ale nie nosi ich, bo drażnią mu oczy.
–    U-uhum – bąknął Furihata, nie wiedząc, co innego mógłby powiedzieć. Wrócił do segregowania dokumentów, podczas gdy Akashi przeglądał się w wygaszonym ekranie swojej komórki, sprawdzając, jak prezentuje się w okularach.
    Przez jakiś czas pracowali w ciszy: Seijuurou na laptopie, Kouki przy regale. Cisza im nie przeszkadzała, Furihata już jakiś czas temu przyzwyczaił się do nowego miejsca pracy oraz do swojego szefa i, ku uciesze Akashiego, jąkał się w rozmowie z nim coraz mniej – jak do tej pory nie zrobił sobie również żadnej poważniejszej krzywdy.
    Po upływie niespełna pół godziny, Seijuurou oparł się wygodniej o oparcie swojego obrotowego fotela i zerknął na godzinę. Westchnął ciężko, odwracając się w stronę szklanych ścian. Jego biuro mieściło się na jednym z najwyższych pięter, wobec czego miał wspaniały widok na całą metropolię Tokio. Zerknął w dół, w kierunku ulic, sprawdzając stan korków. Samochody ciągnęły się sznurem z jednej i drugiej strony – mała wycieczka na uczelnię Midorimy nie miała więc sensu.
–    Kouki – odezwał się Akashi.
–    T-tak, szefie?- Furihata podskoczył lekko.
–    Idź się ubrać – polecił Seijuurou, wracając na moment do laptopa.- Zrobimy sobie przerwę i pójdziemy coś zjeść.
–    E-ech? M-mam śniadanie w torbie...
–    To oddasz je po drodze jakiemuś żebrakowi – stwierdził spokojnie Akashi, marszcząc lekko brwi.- Twój szef zaprasza cię na obiad, a ty mu odmawiasz?
–    J-ja... j-ja nie jestem jeszcze po wy-wypłacie...
–    Czyli odmawiasz.- Oczy Seijuurou zrobiły się wielkie jak spodki.
–    I-idę! Już idę!- Furihata odłożył pospiesznie segregator, który akurat trzymał, po czym pospiesznie opuścił biuro Akashiego.
    Czerwonowłosy pokręcił z niedowierzaniem głową. Skąd w ogóle Furihacie przyszło do głowy, że będzie za siebie płacił? Skoro Akashi go zaprosił, to chyba oczywiste, że to on stawia?
    Niecałe dziesięć minut później obaj mężczyźni opuścili siedzibę firmy Akashiego Seijuurou i udali się zatłoczoną ulicą w kierunku serca centrum. Mieli do przejścia dobry kilometr, ale pieszo i tak było szybciej, niż gdyby mieli poruszać się autem w takim korku. Tego dnia na szczęście nie było przesadnie zimno, wobec czego spacer był właściwie wskazany.
    Restauracja, którą upodobał sobie Akashi, mieściła się w nowo wybudowanym centrum handlowym, na samym jego szczycie. Jeszcze jesienią, w cieplejsze dni, możliwe było spożywanie posiłku na rozległych tarasach, ale na zimę je zamknięto. Mimo to jednak wciąż miało się możliwość podziwiania całego Tokio niemal z lotu ptaka, dzięki szklanym ścianom, podobnym do tych w siedzibie Akashiego.
–    Zamów sobie, co tylko zechcesz – powiedział Seijuurou, kiedy on i Kouki usiedli już przy stoliku i otrzymali karty menu. Restauracja była ekskluzywna i droga, dlatego czerwonowłosy poczuł się w obowiązku dodać:- Na mój rachunek. Nie pociągnę ci tego z wypłaty.
    Sam miał zamiar zamówić jedno ze swoich ulubionych dań z tofu, dlatego też nawet nie przejrzał karty. Oparł się z westchnieniem o oparcie swojego krzesła, wyglądając na zewnątrz. Niebo było tego dnia bezchmurne, niezwykle błękitne. A to przypominało mu o jego przyjacielu, Tetsuyi, z którym ostatnio nie kontaktował się za często.
    Wiedział, dlaczego tak się działo. Kuroko błędnie wywnioskował, że skoro Akashi ma teraz chłopaka, to będzie miał dla niego mniej czasu. Owszem, Seijuurou ostatnimi dniami częściej spotykał się z Midorimą – i to nawet nie po to, żeby uprawiać seks – ale przecież dla Tetsuyi zawsze znalazłby czas. Byli przyjaciółmi, a on odrobinkę, troszeczkę, tyci-tyci martwił się o niego oraz jego relacje z braćmi. Jakieś dwa dni wcześniej otrzymał od niego jedynie wiadomość, w której ten informował go, że z Ryoutą już rozmawia, ale Daiki nie wraca do domu i siedzi u Kagamiego, bo o coś się pokłócili.
    Akashiego frustrowała ta sytuacja. Nie lubił, kiedy Kuroko miał tego rodzaju problemy. Po jego zerwaniu z Ogiwarą chłopak poważnie się załamał i Seijuurou ciężko było nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Teraz zaś, kiedy Tetsuyę dopadły kolejne problemy z natury relacji z ludźmi, Akashi miał wrażenie, że znów się od siebie oddalają. A przecież tak bardzo chciał pomóc! Shintarou w niczym nie przeszkadzał, ale oczywiście Kuroko z całą pewnością twierdził sobie wszechwiedząco, że nie ma sensu zawracać Akashiemu głowy, bo jest zajęty swoim chłopakiem.
    Seijuurou westchnął z irytacją, zagryzając lekko wargę i odwracając wzrok od błękitnego nieba. Akurat zjawił się kelner, więc razem z Furihatą złożyli zamówienia. Czerwonowłosy musiał zaszczycić swego sekretarza pełnym dezaprobaty spojrzeniem, kiedy usłyszał, że ten zamówił najtańsze danie w lokalu. Domówił więc dla niego puchar lodów z owocami.
–    A-a szef nie będzie jadł deseru?- spytał Kouki, wyraźnie zaniepokojony faktem, że tylko on będzie smakował słodkości na koniec podstawowego posiłku.
–    Na mnie czeka twoja drożdżówka w biurze – odparł spokojnie Seijuurou.- A tak swoją drogą, Kouki, czy zdarza ci się piec również ciasta?
–    T-tak, czasami jakieś pieczę.- Furihata skinął głową.- Czy ma szef na jakieś ochotę? M-mogę dla szefa upiec!
–    Właściwie to myślałem o „zamówieniu” u ciebie tortu urodzinowego. Mój znajomy ma wkrótce urodziny. Chociaż to nawet nie musi być tort, po prostu chciałbym wpaść do niego z poczęstunkiem. Ile byś chciał za jakieś dobre ciasto?
–    N-nie chcę pieniędzy!
–    A co?- Akashi uniósł z rozbawieniem brew.
–    N-nic!- Furihata zapłonął rumieńcem.- U-upiekę je dla szefa za darmo! Już i tak zarabiam u szefa wystarczająco wiele...
    Seijuurou nie odpowiedział, dobrze wiedząc, że bez względu na to, jak oczywisty poda argument, Kouki będzie uparcie odmawiał przyjęcia zapłaty. W gruncie rzeczy mężczyzna ten był całkiem podobny do Kuroko, tyle że odrobinę bardziej naiwny i ufny.
    Może to dlatego Akashi go tak lubił?
    Właśnie miał zapytać – mimo wszystko ciekaw – dlaczego Furihata nie przyjmie od niego pieniędzy za tort, kiedy nagle kątek oka czerwonowłosy dostrzegł znajomą sylwetkę. Obrócił lekko głowę, odszukując ją wzrokiem w niedużym tłumku.
    Długi, gustowny i elegancki ciemny płaszcz, chłodne i obojętne spojrzenie szarych oczu, oraz charakterystyczne szare włosy... Mayuzumi Chihiro jak zawsze prezentował się prawie równie dobrze, co Akashi. Kierował się w ich stronę, ale wyglądało na to, że nie dostrzegł jeszcze swojego rywala.
–    Witaj, Mayuzumi-san – przywitał się Akashi, uśmiechając się uprzejmie, ale równocześnie kpiąco.
    Mayuzumi spojrzał na niego i drgnął, co nieco zaskoczyło Seijuurou. Najwyraźniej mężczyzna rzeczywiście dopiero teraz go spostrzegł.
–    Akashi-san – powiedział, przystając obok ich stolika.- Dzień dobry.- Obrócił się w kierunku Furihaty.- Mayuzumi Chihiro, dyrektor Mayuzumi Company. A pan to...?
–    Fu-Fu-Fu...
    Chihiro uniósł brew.
–    Furihata Kouki, mój sekretarz – powiedział za niego Akashi spokojnym tonem.
–    Rozumiem.
    Tym razem Seijuurou poważnie się zdziwił. W takiej sytuacji prawdziwy Mayuzumi Chihiro nie byłby sobą, gdyby nie rzucił jakiejś kąśliwej uwagi czy ukrytej obelgi – jak choćby przypomniał plotki o tym, że Akashi zmienia swoje sekretarki, kiedy je przeleci, i takie tam.
    Ale teraz milczał.
–    Dawno cię nie widziałem w okolicy – powiedział Seijuurou, ledwie nad sobą panując. Już wolałby kolejny pocisk z jego strony, na który nie miałby dobrej riposty, niż taką... tolerancję jego osoby?
–    Ciebie również ciężko spotkać, od kiedy zatrudniłeś nowego kierownika działu marketingu – odparł Chihiro, wsuwając dłonie do kieszeni płaszcza.- Pewnie dużo kontrahentów masz teraz na głowie. Moje gratulacje, to było naprawdę dobre posunięcie.
    Akashi uśmiechnął się do niego zimno.
–    Nie zwykłem podejmować złych decyzji – powiedział.
–    Hm.- Mayuzumi spuścił wzrok na jego stolik, jakby na moment pogrążając się w zamyśleniu.- Pozazdrościć takiej zdolności.
    Akashi miał ochotę zerwać się ze swojego krzesła, chwycić za stolik i po prostu trzasnąć w nim Mayuzumiego. Jeżeli to był jego sposób na działanie Akashiemu na nerwach, to udawało mu się to nad wyraz dobrze.
–    Nie będę cię dłużej zatrzymywał, Mayuzumi-san – wycedził Seijuurou.
–    Hm, tak.- Chihiro ocknął się i skinął im obu głową.- Do zobaczenia, Akashi-san, Furihata-san.
    Już miał odejść – postąpił nawet krok – kiedy Seijuurou, nie wytrzymując, dodał na odchodne:
–    Jeszcze jeden taki numer z Tetsuyą, a nie będę się dłużej wahał, Chihiro – powiedział to cicho, tak, by tylko przechodzący obok niego Mayuzumi oraz ewentualnie Furihata mogli go usłyszeć.
    Reakcja szarowłosego była równie zaskakująca, jak cała reszta jego zachowania. Zatrzymał się w półkroku i spojrzał na Akashiego z lekko rozchylonymi wargami. Jego puste spojrzenie zabłysło nieznacznie, lecz Seijuurou nie zdążył odczytać kryjącego się w nich uczucia.
–    Przepraszam – powiedział Mayuzumi.- Kuroko mówił, że nic was nie łączy. Gdybym wiedział...- urwał, odwracając od niego wzrok.- Do zobaczenia, Akashi-san.
    Seijuurou nie mógł uwierzyć własnym uszom. O czym mówił Chihiro? Chodziło mu o to, że nie zabrałby Tetsuyi na tamtą wycieczkę, gdyby wiedział, że on i Kuroko... że oni co? Czy doszło do jakiegoś innego incydentu między nimi, o którym nie wiedział?
–    A-Akashi-san...?
–    Co?- Seijuurou spojrzał na swojego sekretarza.
    Kiedy to zrobił, oczy Furihaty powiększyły się nieznacznie. Mężczyzna natychmiast spuścił wzrok, kuląc się na swoim krześle.
–    N-nic... Przepraszam.
    Czerwonowłosy znów się od niego odwrócił, szukając wzrokiem Mayuzumiego. Nie miał teraz czasu ani sił na to, by przejmować się Koukim. Nie zwrócił uwagi nawet na to, że kelner przyniósł już ich zamówienie – ani na to, że jego sekretarz był tak zestresowany, że nawet nie ruszył pałeczek.
–    Dokończ beze mnie, Kouki – mruknął Akashi, podnosząc się ze swojego miejsca.- Zapłacę już rachunek. Jak skończysz jeść, wróć do firmy. Będę za godzinę.
    Furihata odprowadził go pełnym niepokoju wzrokiem, kiedy czerwonowłosy oddalał się w kierunku wyjścia, z płaszczem przewieszonym przez ramię.
–    Akashi-san...- wyszeptał.
    Kouki był pewien, że nawet gdyby jego szef go usłyszał, i tak by się nie zatrzymał.


***


    Aomine czuł się niesłychanie lekko.
    Właściwie to po raz pierwszy w życiu – a przynajmniej w ciągu tych ostatnich siedmiu miesięcy – wracał do domu z prawdziwym, szczerym uśmiechem na twarzy. Niezbyt dużym, to fakt, ale jednak coś na jego kształt gościło na przystojnej twarzy Daikiego.
    Teraz, kiedy jego bracia poznali prawdę, w końcu zrzucił z siebie ciężar najgorszego kłamstwa, jakie przed nimi ukrywał.
–    No, no, jestem z ciebie dumny, kotku – powiedział Tomoya Inoue, w jego głosie dało się wyczuć uśmiech.
    Daiki również uśmiechnął się jak kretyn. Szedł ulicą niemal w podskokach, prowadząc telefoniczną rozmowę z gwiazdą koszykówki, której postanowił dać znać o tym, co się wydarzyło – w końcu to od niego jako pierwszego uzyskał drobną pomoc i wsparcie.
–    Czyli co, właśnie rzuciłeś robotę i zaczynasz na poważnie u mnie?- zapytał Tomoya.
–    Mhm – zamruczał z uśmiechem Aomine.- Dopiero co podpisałem papiery. Dyrektor był zaskoczony, ale na całe szczęście nie próbował mnie zatrzymać.
–    To może wpadniesz do mnie i jakoś to... no wiesz, uczcimy?
–    Dzięki, postoję – prychnął Daiki.- Poza tym, czy ty nie masz dziś przypadkiem treningu.
–    Mam, ale wieczór będę miał wolny, więc jeśli chcesz, śmiało wpadaj.
–    Nie wiem, czy Ryouta nie ma zamiaru uszykować jakiejś pysznej kolacji – stwierdził Aomine.- Wspominał coś, że powinniśmy we troje porozmawiać o naszych drobnych sekretach, a najlepiej zrobić to przy dobrej kolacji. Pewnie zrobi wręcz ucztę, znając jego.
–    To co powiesz na weekend?
–    W weekend wyjeżdżam z Ryoutą – stwierdził Aomine.- Ale w przyszłym tygodniu będę miał dla ciebie dużo czasu. Piszesz się?
–    Skoro nie ma dla mnie innego terminu w twoim napiętym grafiku...- Tomoya roześmiał się lekko.- Jakoś się zgadamy. Wpadniesz do mnie na one on one, czy może masz ochotę porobić dla odmiany coś innego?
–    Na odmianę przyjdzie jeszcze...
    Aomine urwał raptownie, kiedy ktoś wpadł na niego od tyłu – czy raczej się na niego rzucił, bo zrobił to z takim impetem, że Daiki potknął się i prawie upadł, upuszczając przy tym komórkę.
–    Hej!- krzyknął ze złością, próbując się odwrócić i sprawdzić, kto był na tyle ślepy, by nie dostrzec prawie dwumetrowego, ciemnoskórego, przystojnego faceta...
    Ale zamiast twarzy, zobaczył ciężki worek lecący w jego kierunku. Nie zdążył krzyknąć – ciemność zapadła raptownie, czyjeś silne ramiona spętały go mocno, a uderzenie w głowę na koniec pozbawiło go przytomności.


***


    Kuroko miał, niestety, tylko jeden powód, by się uśmiechnąć – a było to pogodzenie się wszystkich braci. Na jego nieszczęście stanowczo zbyt wiele miał na głowie, żeby w pełni się tym faktem cieszyć. Co prawda tego wieczora czekała go kolacja z braćmi, podczas której Ryouta z pewnością wyciśnie z niego ostatnie wydarzenia, ale nawet opowiedzenie o nich niewiele mu da.
    Spakowawszy swoje notatki, Tetsuya opuścił salę i wyszedł na korytarz. To był koniec jego zajęć i w końcu mógł odetchnąć z ulgą. Jeszcze tylko niecała godzina drogi do domu i zacznie się weekend – jego bracia wyjadą, więc może kogoś do siebie zaprosi na noc? Akashi pewnie będzie zbyt zajęty pracą, by się zgodzić, ale może Takao...?
    No cóż, nawet jeśli się nie zgodzi, Kuroko wciąż będzie miał swojego Nigou. Rano pójdą na długi spacer, pobawią się na śniegu w parku, a potem będą wygrzewać się przed kominkiem i oglądać razem „Seme życia”. Po drodze Tetsuya kupi dla siebie jakiś dobry obiad... może tortillę? Coś niezdrowego, w każdym razie. Skoro nie będzie w pobliżu Ryouty, pozwoli sobie na odrobinę swawoli.
    Może nawet zrobi mały bałagan? Sam lubił porządek, ale jeśli rzuci w losowe miejsce skarpetkę czy dwie, to przecież nie będzie jeszcze tragiczne, prawda?
    Najpierw tylko musi dotrzeć do domu. Kupi po drodze wielkie pudło lodów i dziś wieczorem, po kolacji, razem z braćmi, obejrzy do nich jakiś film. Posiedzą razem na kanapie, powygłupiają się...
    Tyle że przed nim właśnie stanęła ostatnia osoba, którą na tę chwilę chciał zobaczyć – i chyba najpierw, zanim dojdzie do jego planów, będzie musiał uporać się z kolejnym problemem.
–    Co tutaj robisz?- bąknął Tetsuya, mrugając z zaskoczeniem i odrobinę się spinając.
–    Wspominałem ci chyba kiedyś, że dofinansowuję tę uczelnię – powiedział spokojnie Chihiro.- Przyjechałem porozmawiać z dyrektorem odnośnie kolejnego czeku.
–    Ach...- Kuroko przełknął ciężko ślinę.- Rozumiem.
    Co dalej? Wyminąć Mayuzumiego i odejść? Ale jak to, tak bez pożegnania? Z kolei pożegnać go, zanim się go w ogóle przywitało, to chyba jeszcze bardziej niegrzeczne? Tetsuya miał wrażenie, że znalazł się w przysłowiowej kropce.
–    Uhm, to ja... przepraszam, ja...- Błękitnowłosy skinął w kierunku wyjścia z budynku.
–    Masz chwilę?- zapytał Mayuzumi, wbijając w niego spokojne spojrzenie.
    Tego właśnie się obawiał.
–    Tak – odparł, ledwie powstrzymując się od westchnięcia.
    Skinął w kierunku ławki pod ścianą, tuż obok automatu z napojami i przekąskami. Nie dla wszystkich studentów skończyły się zajęcia, i na głównym korytarzu akurat nie kręciło się wiele osób. Dlatego też Tetsuya postanowił nie szukać bardziej prywatnego miejsca, zakładając, że Chihiro chce porozmawiać na temat ich ostatniego spotkania w oceanarium.
–    Chyba nie muszę podkreślać, jak bardzo nie lubię owijać w bawełnę?- zapytał dla pewności Mayuzumi, spoglądając na niego.
–    Wolałbym, żebyś tego nie robił, zwłaszcza w tym przypadku – westchnął ciężko Tetsuya, odkładając na bok torbę.
–    Chciałem porozmawiać wcześniej, ale...
–    Ale nie odbierałem – przerwał mu Kuroko, spuszczając wzrok na ziemię.- Wiem, przepraszam za to.
–    Tylko za to?- Mayuzumi zmarszczył brwi, minę miał dziwnie posmutniałą. Tetsuya spojrzał na niego, zaskoczony.
–    Uhm... a za co twoim zdaniem powinienem jeszcze przeprosić?
–    Za okłamanie mnie.
–    Okłamanie?- Kuroko szerzej otworzył oczy.- Okłamałem cię? Kiedy?
–    Wtedy, w oceanarium – odparł spokojnie Chihiro, powoli pocierając o siebie dłońmi, wpatrzony w nie.- Powiedziałeś mi, że nikogo nie masz.
    Tetsuya rozchylił lekko usta, by odpowiedzieć, ale zaraz je zamknął. Musiał aż się zastanowić nad tym, czy to rzeczywiście było kłamstwo. Ale nie, nieważne jak na to patrzeć – był pewien na sto procent, że nie miał obecnie chłopaka.
–    Bo nie mam – powiedział nieco buńczucznym tonem.
    Chihiro spojrzał na niego wzrokiem mówiącym wyraźnie, że mu nie wierzy.
–    To dlaczego się do mnie nie odzywałeś?
    Tym razem Kuroko dosłownie wytrzeszczył na niego oczy. Sapnął cicho z niedowierzaniem, kręcąc głową.
–    Mayuzumi-kun, pocałowałeś innego mężczyznę w miejscu publicznym.
–    Mówisz, że nikogo nie masz.
–    No bo nie mam – bąknął Tetsuya, kompletnie zagubiony.
–    Czyli chodzi o to, że zrobiłem to w miejscu publicznym – powiedział Chihiro, jakby właśnie zanalizował jakiś problem.- Ale upewniłem się, że wokół nikogo nie ma. Jestem pewien, że nikt nas nie widział.
    Kuroko miał ochotę uderzyć się w czoło. Naprawdę, ledwie się powstrzymywał.
–    Uhm, może spróbujmy inaczej... Dlaczego to zrobiłeś?
–    Masz na myśli, dlaczego cię pocałowałem?
–    Tak.- Kuroko rozejrzał się dyskretnie wokół. Oprócz nich po korytarzu szwendało się parę osób, ale nikt nie zwracał na nich szczególnej uwagi.- Tylko proszę, nie mów, że „bo chciałeś”.
–    Dlaczego cię pocałowałem...- powtórzył cicho Mayuzumi, zamyślając się. Wypowiedział te słowa tak, jakby ich smakował; obracał je w ustach, raz nawet bezgłośnie je powtórzył. Po chwili pełnej napięcia spojrzał spokojnie na nieco zniecierpliwionego Tetsuyę.- Podobasz mi się, Kuroko.
    Między nimi zapadła cisza. Tetsuya nie był w stanie kryć się za swoją pozbawioną emocji maską, tak jak to zwykle czynił. Czy autor jego ulubionych powieści właśnie powiedział mu, że mu się podoba?
    To brzmiało bardziej niedorzecznie i nierealnie niż fakt, że autor jego ulubionych powieści go pocałował.
–    Podobam... ci się?- powtórzył, zdumiony.
–    Tak – odparł Chihiro, odwracając od niego wzrok.- Szczerze mówiąc, myślałem, że... że ja również się tobie podobam.
    Kuroko miał ochotę rozdziawić gębę, ale nie chciał wyglądać tak głupkowato wśród znajomych z uczelni – no i w dodatku przed samym Mayuzumim.
    Czy... czy to znaczy, że Akashi miał rację? Czy to, co właśnie powiedział Chihiro, było częścią jakiegoś jego planu, mającego na celu złamanie Tetsuyi, a co za tym idzie, Seijuurou? Kuroko nie miał o sobie aż tak wysokiego mniemania, ale pamiętał dobrze, w jak okrutny sposób traktował Akashiego, kiedy Ogiwara z nim zerwał.
    Co prawda przysiągł sobie, że nigdy więcej nie będzie się tak zachowywał, ale prawda była taka, że nie był w stanie przewidzieć przyszłości. Jeśli zaś chodziło o Mayuzumiego... cóż, nic do niego nie czuł, może poza drobnym uwielbieniem, ale to ze względu na jego książki. Lubił Chihiro, ale na tym się kończyło.
    Było jeszcze jedno ważne pytanie, które pojawiło się w głowie błękitnowłosego... Jeśli rzeczywiście podobał się Mayuzumiemu... to kiedy się to zaczęło? Przed czy po ich wspólnej wycieczce? Przed czy po którymś z ich licznych spotkań?
    I, co ważniejsze, na ile było to szczere?
–    Nie wiesz, co powiedzieć – stwierdził Chihiro.- W porządku, nie winię cię za to. To nie jest tak, że mylnie zrozumiałem twoją sympatię i grzeczność w stosunku do mnie: wiem, że miały one miejsce z powodu moich powieści. Być może... być może po prostu ubzdurałem sobie, że ci się podobam, ponieważ zwyczajnie chciałem, żeby moje uczucie było odwzajemnione.
–    Dlaczego... dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?
–    A czy to by coś zmieniło?
–    Oczywiście.
–    Na przykład?- Mayuzumi uśmiechnął się do niego lekko.- Od razu zacząłbyś traktować mnie z dystansem.
–    Nie. Ale jestem pewien, że doszlibyśmy do porozumienia. Uważam, że o takich sprawach należy rozmawiać, zanim podejmie się kolejne kroki. Czy tamto... to było spontaniczne?
–    Nie – przyznał ostrożnie Chihiro, unikając jego wzroku.- Od samego początku uważałem to za randkę... Choć nie potoczyła się ona tak, jak planowałem. Chciałem ci wszystko wyjaśnić na spokojnie; w moich wyobrażeniach było to może nieco bardziej romantyczne. Niestety, sęk w tym, że... masz w sobie coś, co kompletnie mnie rozstraja – westchnął Mayuzumi, niepocieszony.- Przy tobie nie potrafię trzymać się żadnych planów. Przy tobie... po prostu tracę kontrolę nad wszystkim. Czy Akashi też tak przy tobie ma? Może powinienem sam go spytać...
–    Lepiej nie – bąknął Kuroko, potrząsając głową.- Proszę, nie mów mu o tym, co mi przed chwilą powiedziałeś. Ja... coś nie tak?- Na widok miny Chihiro, Tetsuya zmarszczył lekko brwi.
–    Prawdę mówiąc dopiero co spotkałem Akashiego, kiedy wracałem z obiadu – przyznał.- Obawiam się, że... że tak jakby mu się „wygadałem”.
    Kuroko poczuł, że oblewa go zimny pot.
–    W jakim sensie?- spytał.
–    Ale nie jesteście razem?- zapytał dla pewności Mayuzumi.
–    Nie, ale to mój bardzo drogi mi przyjaciel.
–    Powiedział mi, że jeżeli jeszcze raz wykręcę taki numer, to tego pożałuję.- Chihiro westchnął ciężko.- Wybacz, Kuroko. Myślałem, że powiedziałeś mu o naszym pocałunku i zdenerwował się, bo należysz do niego.
    Tetsuya zastanowił się nad tym szybko. Akashi z całą pewnością nie wiedział o tym, co się wydarzyło w oceanarium – Kuroko ani śnił mówić mu o tym, a Mayuzumi właśnie powiedział, że sam również nie zdradził mu tego wcześniej. Wobec tego Seijuurou mówiąc o „numerze” miał zapewne na myśli nieszczęsną wycieczkę śladami epoki Edo oraz to, że on i Kuroko wylądowali w jednym łóżku.
–    Co mu odpowiedziałeś?- zapytał Tetsuya z lekkim przestrachem. Akashi nie dzwonił dziś do niego, ale skoro Mayuzumi „dopiero co” go spotkał...
–    Przeprosiłem go – mruknął Chihiro.- I powiedziałem, iż nie miałem pojęcia, że coś was łączy.
–    Uhh...- Kuroko westchnął ciężko, na moment zamykając oczy.
–    Jak to z wami w końcu jest? Skoro to tylko przyjaźń, to dlaczego tak bardzo obawiasz się jego reakcji na wieść, że cię pocałowałem?
–    Akashi-kun jest trochę... przewrażliwiony – wyjaśnił Tetsuya, krzywiąc się lekko.
–    Chodzi o to, że jestem jego rywalem na rynku?
–    Tak.- W skróconej wersji, owszem, pomyślał z goryczą Kuroko.
–    Czyli naprawdę jest zazdrosny.- Mayuzumi szerzej otworzył oczy.- Czy on coś do ciebie...?
–    Nie.- Kuroko pokręcił głową i machnął dłonią.- To tylko przyjacielska troska. Po prostu... sam wolałbym mu wytłumaczyć wszystko, zanim pomyśli sobie, że spiskuję z tobą przeciwko niemu.
–    Nie bardzo obchodzi mnie jego firma.- Chihiro skrzywił się.- W przeciwieństwie do niego nie zależy mi na zawładnięciu całym rynkiem. Mam swoich kontrahentów, a dzięki nim mam stałe ugruntowanie w biznesie. Dlatego właśnie nie poświęcam całego życia firmie, a zajmuję się pisaniem. Myślałem, że ktoś taki jak on szybciej na to wpadnie...
–    Zboczyliśmy z tematu, Mayuzumi-kun – westchnął Kuroko, zerkając na swój zegarek na ręce.- Dzisiaj nie dam już rady się z tobą spotkać... Ale może zobaczymy się w weekend? Czy znajdziesz wolną chwilę, żebyśmy na spokojnie porozmawiali?
–    Oczywiście.- Chihiro spojrzał na niego tak, jakby zadał bardzo głupie pytanie – jakby niego mógł wstać w środku nocy i przyjechać na drugi koniec Japonii, żeby odpowiedzieć na pytanie „która godzina?”.
    Tetsuyę aż coś ścisnęło w dołku. Czy Mayuzumi naprawdę był nieszczery? Czy naprawdę aż tak dobrze udawał, że mu na nim zależy, że rzeczywiście Kuroko mu się podoba? A może jednak naprawdę tak było? Może Akashi przesadzał z wadami Chihiro – może ten szarowłosy, przystojny mężczyzna, naprawdę nie jest aż do tego stopnia zainteresowany podbijaniem rynku, by usunąć Seijuurou.
    Już kiedyś napomknął Kuroko coś w tej sprawie.
–    Zadzwonię do ciebie – obiecał Tetsuya, zabierając swoją torbę i wstając.
–    Może cię odwiozę? Jeśli poczekasz kilka minut...
–    Dziękuję, muszę jeszcze skoczyć na małe zakupy.- Wyglądało na to, że Kuroko będzie miał znacznie więcej do opowiedzenia braciom, niż początkowo sądził.- Do zobaczenia, Mayuzumi-kun.
–    Do zobaczenia, Kuroko – odparł Chihiro, odprowadzając go kawałek wzrokiem.
    Tetsuya zarzucił torbę na ramię i przyspieszył nieco kroku. Na pierwszy autobus już i tak się spóźnił, a jeszcze musi pójść do sklepu... Widział przez okna, że na dworze już się powoli ściemniało, Ryouta pewnie zaraz napisze mu SMSa z pytaniem, czy jest już w drodze.
    O wilku mowa – pomyślał z westchnieniem Kuroko, czując w kieszeni wibracje. Nie przerywając chodu, wyjął telefon i odblokował ekran.
    Wypadł już na zewnątrz, kiedy doczytał wiadomość do końca. Nie była od Ryouty – była od Akashiego.
    Seijuurou czekał na niego u stóp schodów.


9 komentarzy:

  1. ...ten odcinek zaskoczył mnie chyba najbardziej ze wszystkich dotychczas napisanych...
    Ale kto śmie porywać biednego Aomineee? T-T
    Wyczuwam czerwony huragan... pisz szybciutko następny bo nie wyczymie no. xD A Mayuzumiego lubię coraz bardziej :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Khehehe : - ) : - ) Cieszę się, że odcineczek tyle emocji wywołał! :D

      Usuń
  2. .... Oj nie wiem co powiedzieć. Boje się co będzie dalej. ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  3. Akashiemu by się przydały kolorowanki odstresowujące

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to by było piękne jakby mu furi przyniósł do pracy kolorowanki z gumisiami na przykład

      Usuń
    2. Pomyślę o sprawieniu mu jakichś xDDD

      Usuń
  4. Ja Nie wytrzymam Boże yuuki błagam zrób to dla mnie i mnie nie męcz XDDDDDD Jak ka teraz nie zasne ps pozdrawiam buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie zamieszanie że aż codziennie wchodzę po 5 razy i sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału XD
    ~Wierna fanka MNU

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń