[MnU] Odcinek 91



Kuroko Tetsuya nigdy w życiu nie zapalił papierosa – ale w tym momencie miał na to ogromną ochotę.
Spędziwszy przeszło godzinę w szpitalu, w końcu udało mu się uspokoić na tyle, by zostawić Aomine i Kise samych; nie dlatego, że tego potrzebowali, choć fakt faktem, że od zawsze tych dwoje dogadywało się lepiej niż na przykład Daiki i Tetsuya. Kuroko musiał wyjść, żeby odetchnąć świeżym powietrzem i oczyścić umysł.
Ich życie strasznie się pokomplikowało. Ileż by dał, żeby wrócić choćby do tych czasów, zanim związał się z Kagamim, zanim Kasamatsu zdradził Kise, zanim Aomine zaczął pracować w liceum.
Gdyby nigdy nie poznał Sakurai'a...
Oczywiście, dowiedzieli się wszystkiego od funkcjonariusza Kiyoshiego. Opowiedział im o całym zdarzeniu, wyjaśnił ze szczegółami, co działo się z Aomine, a także kto i w jaki sposób udzielił mu pomocy. Kise i Kuroko nie zdążyli podziękować tamtym mężczyznom, ale obiecali sobie, że znajdą sposób, by przesłać im wyrazy wdzięczności chociaż listem. 
Noc była mroźna, ale Tetsuya nie zwracał na to uwagi. Wyszedł przed szpital i przespacerował się kawałek, z dala od głównego wejścia. Dochodziła już północ – lekarze zgodzili się, by zostali tak późno tylko ze względu na stan pacjenta; Aomine nie chciał ich puścić. Ryouta i Tetsuya obiecali zachować stosowną ciszę i nie niepokoić innych pacjentów szpitala, wobec czego ordynator zgodził się, by jeszcze chwilę zostali. 
Kuroko stanął w półmroku, trzymając się cienia. Wciąż był trochę roztrzęsiony i poważnie zastanawiał się nad skoczeniem do sklepu i kupieniem papierosów, ale nie chciał tracić na to czasu. Chciał tylko odetchnąć świeżym powietrzem i zaraz wrócić do Aomine. Wkrótce on i Kise będą musieli się z nim pożegnać i wrócić do domu. 
Błękitnowłosy przetarł dłońmi zmęczoną twarz. Był mocno niewyspany, a na dodatek martwił się tyloma rzeczami. Zniknięcie Aomine, utrata pracy przez Kise, Nash Gold na jego głowie, wyznanie Mayuzumiego, no i jeszcze fakt, że zaczął pracę, a teraz okazało się, że ma zbyt wiele zmartwień, by pozostały mu wolny czas spędzić na nauce. Jak tak dalej pójdzie, z pewnością obleje studia...
Może rzeczywiście powinien skorzystać z pomocy Akashiego? Nawet jeśli chwilowo do niczego mu się nie przyda, to może chociaż Seijuurou wyśle go na jakieś kursy zawodowe? Czerwonowłosy nie wiedział jeszcze o sytuacji Kise, więc z pewnością i dla niego znajdzie jakąś pracę, może dla Aomine także? Chociaż nie, lepiej nie. Daiki powinien teraz posiedzieć trochę czasu w domu, najlepiej z Tetsuyą u boku. 
Kuroko przełknął ciężko ślinę, podejmując decyzję. Chciał być samodzielny w życiu, ale trudno – jeśli trzeba, schowa swoją dumę w buty. Jutro zadzwoni do Akashiego, może nawet spotka się z nim i poprosi go o pomoc. Co prawda Tetsuya podjął już pracę u Murasakibary i nie chciał go tak zostawiać... może więc póki co zrezygnuje ze studiów i zamiast tego będzie chodził na kursy i do pracy? Kursy zabierały znacznie mniej czasu, ledwie dwie, może trzy godziny i to nawet nie codziennie... Akashi na pewno postara się załatwić mu takie, które będą dla niego dogodne.
Tetsuyi strasznie było żal porzucać studia, zwłaszcza, że przecież jak do tej pory opłacał je Kise – uparł się, by Kuroko wydał swoją część spadku po rodzicach na coś innego, bo studia on opłaci za niego bez problemu. 
Poza tym, Tetsuya zaczął mieć wrażenie, że przy obecnie słabnącej odporności na stres kiepska byłaby z niego przedszkolanka... 
To ty, Kuroko?- usłyszał nagle po swojej lewej stronie.
Obrócił głowę, z zaskoczeniem odkrywając, że w jego kierunku powoli i niepewnie zbliżał się Kagami Taiga. Tetsuya, którego akurat wzięło trochę wzruszenie, odchrząknął dyskretnie i zwrócił się do niego:
Co ty tu robisz, Kagami-kun? Myślałem, że pojechałeś do domu, tak jak reszta...
Uhm, no tak.- Taiga, upewniwszy się, że to naprawdę błękitnowłosy, podszedł do niego, drapiąc się z zażenowaniem po głowie.- Zgubiłem portfel i musiałem wrócić tu, poszukać go... Na całe szczęście babka w recepcji powiedziała, że już go znaleźli.
Mam nadzieję, że nic ci nie zginęło – powiedział Kuroko.
Pieniędzy w nim akurat nie miałem. Zniknęła więc karta kredytowa, ale i tak straciła ważność w zeszłym miesiącu, więc...- Kagami wzruszył ramionami.
Rozumiem – westchnął Tetsuya. 
Przez chwilę mężczyźni stali w milczeniu obok siebie; obłoczki pary wydobywały się z ich ust przy każdym wydechu. Kuroko wbijał spojrzenie w chodnik, Kagami zaś przyglądał się z troską przyjacielowi, myśląc gorączkowo, co powinien powiedzieć, jak pocieszyć ukochanego – bo przecież jego uczucia do niego nic a nic się nie zmieniły. 
Kise jest u Aho?- zapytał w końcu.
Tak.- Tetsuya pokiwał głową.- Daiki nie może zasnąć, ale lekarze lada chwila zaczną się wkurzać, że tak długo tam przesiadujemy. Zaraz więc idę się z nim pożegnać i pewnie będziemy z Ryoutą wracać do domu. Chciałem tylko zaczerpnąć trochę powietrza.
No a jak się czujesz?
Kamień spadł mi z serca – westchnął ciężko Kuroko.- A nawet dwa kamienie. Daiki żyje, a Ryouta nie będzie musiał zgadzać się na żadne układy z Goldem. Planuję porozmawiać z Akashim-kun, poprosić go, żeby znalazł Ryoucie pracę. Teraz dopiero mam tak naprawdę czas, by wyjaśnić mu, co się ostatnio działo. Może dla mnie też coś ogarnie, bo raczej nie uda mi się już nadrobić zaległości na uczelni. Za dużo się wydarzyło.
Teraz, kiedy Aomine jest już bezpieczny, wszyscy trzej możecie spędzić ze sobą trochę czasu i złożyć wasze życie do kupy – stwierdził Kagami.- Lepiej pobądźcie trochę ze sobą, aż się zupełnie uspokoicie i wtedy zacznijcie szufladkować wydarzenia i snuć plany na przyszłość. 
Kuroko pokiwał lekko głową, posyłając Taidze zmęczony uśmiech.
Jesteś prawdziwym bohaterem, Kagami-kun – powiedział.
Kto? Ja?- bąknął Taiga, czerwieniąc się na twarzy.- N-nic przecież specjalnego nie zrobiłem...
W twoim przekonaniu pewnie tak jest – westchnął Kuroko.- Ale ja nie mam pojęcia, co byśmy bez ciebie zrobili. Ja i Ryouta byliśmy tak zestresowani, że pewnie w ogóle nie wpadlibyśmy na to, by pójść popytać w szkole, rozejrzeć się po okolicy, pojechać do państwa Sakurai... 
Cóż...- Kagami podrapał się po karku, zażenowany.- To pewnie zabrzmi nieprzyjemnie, ale... w gruncie rzeczy żadne nasze informacje nie pomogły policji. Aomine uratował zupełnie obcy człowiek, zupełnie przypadkiem. 
Ale my nie mogliśmy wiedzieć, że tak się stanie – powiedział Kuroko.- A dzięki tobie, Kagami-kun, kiedy pojechaliśmy na policję, przynajmniej mieliśmy jakiekolwiek informacje. Gdyby ten facet, Haizaki-san, jednak nie uratował Daikiego...- Tetsuya wziął głęboki oddech.- Wierzę, że policja znalazłaby go na czas. Twór rozsądek i nieco bardziej opanowane podejście bardzo nam pomogły.- Tetsuya uniósł wzrok, patrząc na Kagamiego z prawdziwą wdzięcznością w błękitnych oczach.- Dziękuję ci, Kagami-kun. Nie masz pojęcia, ile znaczy dla mnie twoja pomoc. I dla Ryouty, rzecz jasna. Tak naprawdę to głównie ty trzymałeś w ryzach nasze nerwy. Gdyby cię z nami nie było, obaj pewnie szybko byśmy wybuchli. 
Nie musisz mi dziękować – powiedział cicho Kagami, spuszczając wzrok.- Jesteście moimi przyjaciółmi, znaczycie dla mnie tyle, co rodzina... Jeśli będziesz... jeśli w ogóle któryś z was będzie mnie potrzebował, to na pewno się zjawię. Choć czasem, co prawda, nie na wiele się przydam z moim pustym łbem...- dodał ze śmiechem, zażenowany, chcąc trochę rozluźnić poważną atmosferę.
Kuroko jednak wpatrywał się w niego z wciąż tą samą powagą. Taiga widział w jego spojrzeniu ogrom uczuć, nie tylko zatroskania i wdzięczności, ale także nieopisanej ulgi, zmartwienia, ukrytego smutku. Chciał uśmiechnąć się do niego i jakoś go pocieszyć, powiedzieć coś, co podniosłoby Kuroko na duchu. 
Ale Tetsuya przysunął się do niego i, kładąc mu dłoń na karku, przyciągnął go do siebie i zamknął jego usta w pocałunku.
Kagami był tak zaskoczony, że nie wiedział, co począć. Odruchowo objął Kuroko ramionami, przymykając oczy i odpowiadając na pieszczotę; była przeraźliwie krótka, nawet jeśli uczuciowa. Język Tetsuyi ledwie musnął jego własny, a zaraz zniknął, jednak Kuroko swoje wargi od warg Kagamiego odrywał bardzo powoli, jakby z namysłem.
Błękitnowłosy uniósł powieki, patrząc wciąż zaskoczonemu Taidze w oczy. Kilka długich sekund stali w bezruchu, patrząc tak na siebie w milczeniu.
Dziękuję – szepnął w końcu błękitnowłosy.- Dziękuję ci za wszystko, Kagami-kun.
Taiga przełknął ciężko ślinę, prostując się powoli, kiedy Kuroko odsunął się od niego na krok. Chciał coś powiedzieć... albo nie – chciał pocałować go raz jeszcze, dwa raz, dziesięć, tysiąc – chciał zasypać Kuroko pocałunkami, tulić go w ramionach, dopóki nie przestanie widzieć w jego błękitnych oczach tylu trosk i zmartwień, dopóki nie zobaczy na jego twarzy szczerego uśmiechu.
Wracam do braci – powiedział cicho Kuroko, lekko ściskając dłoń Taigi. Czy to była... deklaracja? Czy Kagami mógł pozwolić sobie na tę nadzieję, która tak gwałtownie zalała jego serce?- Do zobaczenia, Kagami-kun.
Do zobaczenia, Kuroko – powiedział Taiga niczym automat, niechętnie puszczając chłodną dłoń Kuroko i odprowadzając go wzrokiem. 
Wkrótce Tetsuya zniknął w budynku, pozostawiając Kagamiego samego w ciemnościach.

*

Sprawa została już załatwiona, nie trzeba podejmować żadnych kroków – rzucił do słuchawki telefonu Akashi, odpinając guziki swojej koszuli.- Nie, policja nie byłaby w stanie tego tak szybko załatwić... Nazwijmy to szczęśliwym zbiegiem wydarzeń. W każdym razie, odwołaj swoją grupę. Do usłyszenia.
Seijuurou rozłączył się, po czym odłożył komórkę na biurko i z westchnieniem zdjął z siebie koszulę. Pozbywszy się również pozostałych ubrań, przebrał się w piżamę, wciąż zatopiony we własnych myślach, długo nie zwracając uwagi na siedzącego w milczeniu Midorimę. Dopiero kiedy czerwonowłosy przymierzał się już do położenia się do łóżka, spojrzał na swojego chłopaka i zmarszczył lekko brwi.
Shintarou?- zawołał go, odrzucając na bok pościel. Przysiadł na brzegu łóżka, spoglądając z zainteresowaniem i zaskoczeniem na Midorimę, który najwyraźniej go nie usłyszał. Wciąż siedział z łokciami opartymi o kolana, ze złączonymi dłońmi i zaciśniętymi w wąską linię wargami.
Wydawał się... wkurzony.
Przepraszam – zaczął niepewnie Akashi, odwracając od niego wzrok.- Może nie powinienem był wyciągać cię do Tetsuyi i Ryouty. Jakby nie patrzeć, są moimi przyjaciółmi, a nie twoimi.
Co?- Midorima w końcu ocknął się i spojrzał na Akashiego. Seijuurou nie był pewien, jak zachowywać się w obliczu takiego Shintarou – widział go bowiem takim po raz pierwszy.- W porządku. To normalne, że myślałeś w pierwszej kolejności o ich zdrowiu.
Nie zabrałem cię ze sobą po to, żebyś udzielał im pierwszej pomocy, gdyby zaszła taka potrzeba – powiedział Akashi z lekkim uśmiechem, przysuwając się do niego i siadając obok.
Hm – mruknął Shintarou w odpowiedzi.
Akashi przyjrzał mu się dokładniej. Co w niego wstąpiło? Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, przynajmniej nie przy nim. Oczywiście, powaga była jego naturalną cechą, podobnie jak lekka sztywność. Ale nigdy nie okazywał takiego... napięcia.
O co chodzi?- zapytał spokojnie Seijuurou.- Widzę wyraźnie, że coś jest na rzeczy. Od powrotu ze szpitala masz tę... minę.
Jaką minę?- Midorima spojrzał na niego, poirytowany.
Cóż...- bąknął Akashi, marszcząc lekko brwi i sięgając do szafki nocnej, w której zwykle trzymał różne przydatne rzeczy. Wyjął z niej lusterko, po czym pokazał Midorimię.- Tę minę.
Zabierz to – westchnął Midorima, jeszcze bardziej zirytowany, odsuwając od siebie zwierciadełko. 
Zamierzasz mi powiedzieć, o co chodzi? Jeśli zrobiłem coś złego...
Nie o ciebie chodzi – mruknął Shintarou, krzywiąc się.- Nie przejmuj się mną, to po prostu chwilowy zły humor. Przejdzie, jak każdy inny.
Może przejść szybciej, jeśli ze mną porozmawiasz – zauważył Akashi, odwracając się i, wspiąwszy się na czworakach na łóżko, zajął miejsce pod pościelą.- Możemy to jednak zrobić tu, zakopani w cieple, bo zaraz będzie pierwsza, a ty masz jutro zajęcia od rana. 
To nie jest coś, z czym mógłbyś mi pomóc.
Nie ma takiej rzeczy, z którą bym sobie nie poradził – stwierdził z zaskoczeniem Seijuurou.
Nie chcę, żebyś zawracał sobie tym głowę.- Midorima podniósł się, po czym odrzucił na bok pościel i zajął miejsce obok swojego chłopaka.- Po prostu chodźmy spać. 
Będę naciskał – ostrzegł Akashi, przyglądając mu się ze spokojem.
Shintarou westchnął ciężko, rzucając mu piorunujące spojrzenie. Przykrył się kołdrą, opierając wygodnie plecy o poduszki. Znów zacisnął usta, wyraźnie niechętny, by rozpocząć konwersację, ale ostatecznie zdołał z siebie wydusić:
Chodzi o Takao – powiedział.
Takao – powtórzył Akashi, unosząc sceptycznie brew.- Chodzi więc o... innego mężczyznę. Hm. Czytałem o tym – westchnął lekko.- Zdradzasz mnie, tak?
Co?- Midorima spojrzał na niego trochę jak na idiotę.- Nie. Przecież Takao ma faceta! Zresztą, tu nie chodzi o jakieś zdrady, ani w ogóle o uczucia...!
To o co?
Dlaczego słyszę w twoim tonie tyle zdziwienia?- spytał z irytacją zielonowłosy.
No cóż, może dlatego, że jestem autentycznie zdziwiony – stwierdził Akashi.- Zrezygnowałeś z Takao, aby być ze mną, a od jakiegoś czasu najwyraźniej sporo o nim myślisz. A teraz mówisz mi, że chodzi właśnie o niego...
Chodzi o to, co się stało w szpitalu – sprostował Shintarou, zdejmując okulary. Złożył je i położył na szafce nocnej, następnie moszcząc się wygodnie wśród miękkiej pościeli.- Mijaliśmy jakichś dwóch gości... I wyglądało na to, że jednego z nich rozpoznał Takao. 
W jakim sensie?
Nie jestem pewien, ale... odniosłem wrażenie, że Takao był przerażony. Unikał jego wzroku, wyraźnie nie chciał, aby tamten w ogóle go zauważył... Boję się, że Takao wpakował się w jakieś kłopoty.
Niby jakiego rodzaju?- Akashi zmarszczył lekko brwi.- Nie znam go za dobrze, ale z twoich opowieści wynika, że to raczej energiczny i pełen optymizmu człowiek, otwarty na znajomości i na dodatek całkiem dobrze zarabiający. W końcu jest wokalistą zespołu, tego tam... zapomniałem, jak się nazywa – westchnął czerwonowłosy.- W każdym razie wątpliwym mi się wydaje, by coś było na rzeczy. Ale skoro się tak zamartwiasz, to dlaczego go o to nie zapytałeś? Po wyjściu ze szpitala wszyscy mieliśmy dla siebie chwilę.
Mieliśmy chwilę?- prychnął Midorima, krzywiąc się do sufitu.- Miyaji nie odstępuje Takao na krok. Pilnuje go jak pies swojej suki w czasie rui. 
Przejmujesz się Miyajim?
Nie chciałem robić scen w takim miejscu... i w takiej chwili – dodał.- Atmosfera była napięta, a Kise i Kuroko mieli dość na głowie. Wolałem oszczędzić im uspokajania nas. Bo jestem całkiem pewien, że sporo osób słyszałoby naszą kłótnię.
Dlaczego tak bardzo nie znosisz Miyajiego?- zapytał Seijuurou, szczerze zainteresowany.- Wydaje się dobrze traktować Takao. Czy nie powinieneś cieszyć się, że twój przyjaciel ma u swojego boku kogoś, kto go kocha?
Kogoś, kto próbuje go uwiązać na smyczy, chciałeś powiedzieć – parsknął Midorima.
Akashi przez dłuższą chwilę przyglądał mu się.
Wydaje mi się, że jesteś po prostu odrobinę zazdrosny o Takao – stwierdził.
Niby dlaczego miałbym być zazdrosny?- Midorima spojrzał na niego, choć na chwilę obecną, bez okularów, nie widział za dobrze wyrazu jego twarzy.- Mam własnego chłopaka i własne życie. Jestem po prostu wkurzony, bo to Miyaji jest na tyle zazdrosny o moje relacje z Takao, że próbuje mnie od niego odciągnąć. Zupełnie odciągnąć.
I to cię boli.
N-nie boli!- Midorima poczerwieniał lekko.- Wkurza! Bez względu na to, z kim jestem ja i z kim jest Takao, pozostajemy wciąż przyjaciółmi. Ale Miyaji najwyraźniej nie może tego zdzierżyć. Wygląda na to, że nie pozwoli mi nawet zbliżyć się do Takao. 
A ty chcesz się do niego zbliżyć.- Akashi miał kamienny wyraz twarzy.
Chcę z nim porozmawiać – westchnął Shintarou.- Jeżeli przez przypadek wpakował się w jakieś bagno, to chyba mam prawo wiedzieć w jakie, prawda? Może potrzebuje pomocy, ale nie chce tego przyznać? Wcześniej już tak było! Cokolwiek złego się działo, nie mówił mi ani słowa, dowiadywałem się ostatni. Miałem nadzieję, że skoro zaczął układać sobie teraz życie, to przestanie zachowywać się w ten sposób. 
Chodzicie razem na uczelnię – stwierdził Akashi, układając się wygodnie i nakrywając szczelnie kołdrą. Stłumił ziewnięcie.- Po prostu zapytaj go w przerwie między zajęciami. 
To rozwiąże tylko jeden problem – mruknął ze zrezygnowaniem Shintarou, przysuwając się do Akashiego trochę bliżej, choć nie obejmując go.- To z Miyajim muszę się rozmówić. Kto wie, czy nie przyjdzie mu zaraz do głowy namawianie Takao na to, by kompletnie zerwał ze mną jakiekolwiek relacje. 
Myślisz, że Miyaji ma aż tak wielki wpływ na Takao?- Akashi mówił z zamkniętymi oczami.
Nie wiem. Ale wiem, że w jakiś sposób go usidlił. Mam wrażenie, że Takao jest gotów płaszczyć się przed nim na kolanach, byle tylko go zadowolić.
Hm. Jutro nad tym pomyślisz. Jest już późno, to był stresujący dzień.
Hm – powtórzył za nim zielonowłosy.
Naprawdę, Shintarou – westchnął Seijuurou, widząc, że jego chłopak z zaciętą miną wpatruje się w sufit.- I tak nic teraz nie zrobisz, jest pierwsza w nocy. Poczekaj do rana i porozmawiaj z Takao przed waszymi zajęciami. Załatwisz z nim jedno, a przy okazji może poprosisz go, żeby załatwił ci spotkanie z Miyajim? Albo po prostu jedź do jego miejsca pracy i załatw to bez wiedzy twojego drogiego przyjaciela.
W życiu nie wejdę do klubu dla hostów!- Midorima skrzywił się z niesmakiem.
Hmm...- Akashi westchnął przeciągle, już usypiając.- No to... wybadaj, kiedy Miyaji ma wolne. I spróbujesz wtedy złapać go w ich mieszkaniu. Co za różnica, po prostu śpij już.
Nie jestem śpiący, ale ty się nie krępuj.
Przez twoje głośne myślenie nie mogę zasnąć.
Co...?- Midorima zerknął na czerwonowłosego z irytacją.- Nie wygłupiaj się i śpij, Akashi.
Dobranoc, Shintarou – mruknął Seijuurou, odwracając się do niego plecami.
Dobranoc – odparł cicho Midorima.
Przez chwilę jeszcze wpatrywał się bezmyślnie w sufit, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jego ukochany miał racje – nic na chwilę obecną nie wskóra, a jedyne racjonalne rozwiązanie zostało już podane na tacy. Nieco zrezygnowany i trochę zniecierpliwiony, zielonowłosy przewrócił się na drugi bok.
Czuł, że rano będzie mocno niewyspany. 

3 komentarze:

  1. Kuroko wyglądałby seksownie z papierosem

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wyobrażam sobie Tetsu z papierosem... Ale, co ważniejsze - Kuroko, co ty odwalasz?! Czemu całujesz Kagamiego?! Zerwałeś z nim, pamiętasz?! TY z NIM, nie ON z TOBĄ! Dajesz chłopu nadzieję, a przecież jeszcze jest Mayuzumi! I jest Akashi!
    A na koniec - Midorima, bierz się za wyjaśnianie spraw z Takao! Rusz ten tyłek, a nie tylko myślisz! >.<

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuroko coś "podejrzanie" za dużo myśli o Akshim :)))) Wciąż czekam na konfrontacje Akashiego z Kagamim. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń