[MnU] Odcinek 92



Fizycznie Aomine powoli dochodził do siebie.
Gorzej jednak było z jego psychiką.
Lekarze zapewniali, że sen jest najlepszym lekarstwem na wymęczony umysł, dlatego też Daiki bardzo dużo sypiał w ciągu dnia oraz nocy. Zresztą, co innego mógłby robić? Nie lubił czytać, nie miał na czym oglądać filmów (w sali szpitalnej nie było telewizora, w dodatku nie działał internet, więc nawet komórka, którą odzyskał, stała się bezużyteczna), wobec czego pozostawało mu leżeć i co rusz przysypiać.
Problem w tym, że za każdym razem męczyły go koszmary. W każdym swoim śnie albo wracał do wydarzeń mających miejsce w tamtym dziwnym pomieszczeniu, albo pojawiał się w nowych miejscach, równie strasznych, co tamto. Najczęściej raz jeszcze przeżywał tortury, patrząc w szeroko otwarte oczy Imayoshiego, stojącego przed nim z nożem w ręku – ale czasem widział również, jak zamiast niego, Shouichi tnie na kawałki Tetsuyę i Ryoutę. Sam już nie wiedział, co było gorsze.
Ludzie często mówią, że dla bliskich byliby gotowi przetrwać wszystko; Aomine również uważał się za taką osobę. Zawsze myślał, że dałby się zgwałcić i pociąć na kawałki, wrzucić do ognia albo utopić dla ich dobra.
Ale teraz, kiedy na własnej skórze przekonał się czym są tortury, nie był już tego taki pewien. Tamten ból, tamto przerażenie, samotność, jaka go ogarnęła, zalała niczym strumień wypalającej wszystko lawy... Nie chciałby tego powtórzyć za nic w świecie.
Tego popołudnia Aomine leżał na łóżku z szeroko otwartymi oczami, wpatrując się w sufit i jak co dzień próbując zapomnieć. Jednak zamiast starać się myśleć o czymkolwiek innym, wciąż przetwarzał w pamięci to, co go spotkało. Chciał kogoś obwinić za to, co mu się przydarzyło, chciał się na kimś wyżyć, dać upust emocjom... ale nie miał kogo obwiniać, ani kogo wykorzystać. 
Z otępiałego zamyślenia wyrwało go ciche pukanie w drzwi.
Puk, puk, puk~ Zgadnij, kto do ciebie przyszedł!
Aomine zamrugał pospiesznie, po czym odwrócił ostrożnie głowę i spojrzał w kierunku drzwi najpierw bez zbędnego zainteresowania (nie rozpoznawał głosu Ryouty bądź Tetsuyi), a potem z przyjemnym zaskoczeniem.
Uśmiechnął się słabo do swojego gościa.
Cześć, durniu – mruknął cicho, nieco zachrypłym głosem.
No hej, koteczku.- Tomoya Inoue podszedł do niego raźnym krokiem z niedużym pudełkiem w rękach. Obejrzał go od stóp do głów, najwyraźniej nie czując się ani trochę speszonym.- Powiem ci szczerze, że te bandaże przywodzą mi na myśl pewną grę w seksie...
Daiki westchnął ciężko, wznosząc oczy ku niebu, lecz ku swojemu zaskoczeniu odczuwając rozbawienie.
Tylko ciebie stać na takie słabe teksty, prawda?
Gdyby były słabe, posłałbyś mi jedno z tych swoich znaczących spojrzeń typu „ja pierdole, ale jesteś głupi”, a z tego co widzę, a widzę piękny uśmieszek na twojej pięknej twarzyczce, próbujący nieudolnie zamaskować się grymasem... jesteś całkiem rozbawiony.
Niech ci będzie – mruknął Aomine.- Co cię tu sprowadza? Bo chyba nie chcesz podrywać mumii, co?
Jestem zdania, że wszystkiego trzeba spróbować w życiu – westchnął przeciągle Tomoya, przyciągając do siebie krzesło i siadając na nim. Położył tajemnicze pudełeczko na stoliku obok łóżka Aomine.- Przyniosłem ci czekoladki.
Na pocieszenie?
Nie.- Inoue wzruszył ramionami z niewinną miną.- Bo mają kolor twojej skóry. Pomyślałem, że zdając sobie sprawę z tego, jaki jesteś przystojny, pewnie od czasu do czasu masz ochotę schrupać sam siebie.
Twoje teksty kiedyś na serio mnie zabiją...- stęknął ze śmiechem Aomine, kładąc sobie dłoń na klatce piersiowej, kiedy dopadł go kaszel. Skrzywił się z bólu ale po chwili opanował się i uśmiechnął lekko do Inoue.- Dzięki, stary. Fajnie, że wpadłeś. Jak idą treningi?
Nie najgorzej, jesteśmy coraz lepsi, ale trener ostatnio naciskał mnie, żebym cię w końcu przyprowadził.- Tomoya wyszczerzył zęby do ciemnoskórego.- Przyda nam się nowy, silny zawodnik w drużynie, a ponieważ na każdym kroku cię komplementuję i zapewniam trenera, że jesteś zajebisty, ten nie daje mi spokoju.
Ale... mówiłeś mu o mojej sytuacji?- zapytał niepewnie Daiki.- W sensie... że teraz nie dam rady grać... o ile w ogóle...
Hej, weź tak nie mów.- Tomoya nagle spoważniał i zmarszczył brwi z odrobiną złości.- Oczywiście, nie mam pojęcia przez co przechodzisz, ale żyjesz, Daiki. Masz sprawne nogi i sprawne ręce, do tego nietęgą głowę jeżeli chodzi o kosza... Nie ma sensu rezygnować z przyjemności życia, bo jakiś dupek próbował zniszczyć ci życie. Bezskutecznie, zresztą – dodał z satysfakcją Inoue.
Niektóre blizny mogą zostać mi do końca życia – mruknął Aomine.
No to będziesz przystojniejszą wersją Geralta z Rivii.- Tomoya wzruszył ramionami.- Słuchaj, jak zaczniesz już z nami grać, to wystarczy jeden oficjalny mecz, a kasy starczy ci na usunięcie blizn i nawet sklonowanie samego siebie. A jeżeli będziesz chciał zrobić operację jeszcze przed meczem, to pożyczę ci kasę i oddasz mi później.
Dzięki, to bardzo szlachetne z twojej strony – mruknął sceptycznie Aomine.
Nie ma sprawy, dla mojego kotka wszystko – zapewnił z uśmiechem Inoue, kładąc dłoń na piersi, jakby już składał przysięgę.- No a tak poza tym, to jak się czujesz? Kiedy wypisują cię ze szpitala? Twoi bracia pewnie wciąż odchodzą od zmysłów, co?
Nie inaczej jest ze mną – westchnął Daiki.- Lekarze mówią, że tylko mój stan psychiczny może się pogorszyć, i prawdopodobnie będę musiał chodzić do psychiatry. Rany goją się szybko i nie ma potrzeby, żeby zbyt długo tutaj przebywał. Jeżeli nie dostanę żadnej padaczki czy innego gównianego napadu, to wypiszą mnie pojutrze.
To bardzo dobra wiadomość!- ucieszył się Tomoya.- Odpoczynek w domu jest sto razy lepszy niż ten w szpitalu. Możesz przynajmniej swobodnie pierdnąć, beknąć i łazić po chacie w samych gaciach. Albo i bez nich – mruknął z zastanowieniem.- W końcu jesteś blisko z braćmi, nie...?
Nie aż tak – bąknął niepewnie Daiki, niepewien czy Tomoya sobie z niego żartuje, czy też mówi poważnie.- Ale fakt, w domu będę czuł się bardziej komfortowo.
Mam nadzieję, że dostanę jakieś zaproszenie na imprezę powitalną – powiedział z uśmiechem Inoue.- No, nie będę cię już chyba dłużej męczył. Musisz wypoczywać, a ja muszę lecieć pozałatwiać kilka spraw na mieście. Wpadłem się przywitać i zobaczyć, jak się czujesz.
Dzięki, to miło z twojej strony – powiedział Aomine, trochę żałując, że wizyta mężczyzny dobiega już końca.
Daj mi znać, kiedy cię wypiszą – poprosił Inoue, wstając i odsuwając krzesło pod parapet okna.- Jeżeli pojutrze, to postaram się wpaść jeszcze jutro i jakoś umilić ci czas. A jeśli wypiszą cię jutro to... no wiesz.- Tomoya mrugnął do niego okiem.- Też mogę do ciebie wpaść i umilić ci czas.
Moi bracia będą na pewno w domu.
Och, mam na myśli, że przyniosę kolejną porcję czekoladek i obejrzymy razem mecz, ty zboczeńcu!- Inoue zmierzył go niby oburzonym wzrokiem, po czym roześmiał się wesoło i, ruszając do drzwi, pomachał Daikiemu.- Trzymaj się, koteczku i lepiej zacznij już planować, na co wydasz pieniądze z pierwszego meczu.
Na pewno będę myślał o tym cały czas – mruknął Aomine, jednak Tomoya już go chyba nie dosłyszał. Posyłając mu na pożegnanie buziaka, wyszedł z sali, wciąż uśmiechnięty.
Aomine westchnął ciężko, opierając wygodnie głowę o poduszki. Wizyta Tomoyi trochę podniosła go na duchu – właściwie, szczerze mówiąc, to już zapomniał o istnieniu tego wiecznie optymistycznego faceta, który najwyraźniej naprawdę na niego leciał, albo dość wiarygodnie udawał. 
Trochę szkoda, że Daiki wcześniej nie pomyślał o randce z nim. Może teraz nie był by tak pesymistycznie nastawiony do wszelkich intymnych i romantycznych relacji z drugą osobą. Może mając poczucie, że ma ukochanego, albo chociaż po prostu partnera, czułby się teraz lepiej.
Cóż... miał partnera. Miał Sakurai'a. Ale zerwał z nim i właśnie to sprawiło, że teraz znajdował się tutaj, obolały i wciąż zszokowany. Gdyby z nim nie zerwał, nie leżałby tu. Gdyby w ogóle nigdy nie zaczął z nim chodzić, nie leżałby tu. Gdyby nigdy go nie poznał – nie leżałby tutaj.
Świat potrafi robić człowiekowi naprawdę chujowe niespodzianki.
Aomine był jedną z tych osób, które przekonały się o tym dosłownie na własnej skórze.


***


Dla Himuro był to równie ciężki dzień.
Ponieważ od samego rana był w fatalnym humorze, w pracy szło mu wyjątkowo źle. Co prawda dawał z siebie wszystko i tworzył jak zawsze dobre projekty, ale ktokolwiek się do niego odzywał, był ofukiwany i okrzykiwany właściwie bez powodu, a do tego przez całą jego zmianę chyba w całej firmie słychać było jego przekleństwa i narzekania.
Nie rozumiał, o co chodziło Murasakibarze. Przecież umawiali się na konkretny układ, więc co nagle mu się odmieniło? W dodatku teraz, kiedy dopiero co ze sobą zamieszkali! Atsushi odszedł sobie jak gdyby nigdy nic, pies wie gdzie teraz mieszka (albo w swojej cukierni, albo u tego glona, jak zakładał Tatsuya), a Himuro został zmuszony do opłacania czynszu samodzielnie.
Oczywiście, pieniądze nie grały tutaj dużej roli. Jako projektant mody Tatsuya zarabiał wcale nie najgorzej, ale starał się jak najwięcej oszczędzać na własny zakład, który zamierzał otworzyć, a płacenie pełnego czynszu za mieszkanie niezbyt mu w tym pomagało.
A Murasakibara? Wymyśla jakieś chore warunki i nie zamierza wrócić, dopóki Tatsuya nie zerwie kontaktów z Kagamim? Jeszcze czego. Przecież od samego początku wiedział, co Himuro czuje do Taigi i jak bardzo mu na nim zależy. Jeżeli ma wybierać między nimi, to chyba oczywiste, ze wybierze... że naturalnie wybierze...
Właśnie wokół tego kołatały się jego myśli przez cały dzień. Kochał Kagamiego jak nikogo dotąd, ale jednocześnie zdążył już przywiązać się do Murasakibary. Uwielbiał jego wypieki, zwłaszcza te, które fioletowowłosy przygotowywał specjalnie dla niego. Uwielbiał spędzać z nim czas, bo gdziekolwiek byli – czy w Wesołym Miasteczku, na które Himuro go namówił, czy w domu przed telewizorem, leniuchując w milczeniu – mężczyzna kochał spędzać z nim czas. Czuł się przy nim swobodnie, jakby od lat byli już małżeństwem. 
A teraz nagle to wszystko się skończyło, a jego samego opanowała złość tak wielka, że miał ochotę rozwalać wszystko i wszystkich na około, łącznie z samym sobą.
Uczucia to naprawdę ciężka sprawa. 
Ponieważ wieczorem miał już po dziurki w nosie własnego towarzystwa, opuścił już niezbyt przytulne gniazdko i udał się z niezapowiedzianą wizytą do Taigi. Miał nadzieję, że oddanie się w jego ramiona pozwoli mu zapomnieć o całym świecie i w końcu odpocznie od natłoku myśli i problemu, który spadł na jego już i tak obciążone sporą odpowiedzialnością barki.
Niedoczekanie jego.
Kiedy Kagami otworzył mu drzwi, wzrok miał raczej mętny i trochę nieobecny. Dopiero po chwili poznał swojego byłego chłopaka oraz kochanka, i zamrugał z zaskoczeniem oczami.
Och. Cześć, Tatsuya – mruknął.- Yyy... byliśmy umówieni?
Nie.- Himuro uśmiechnął się do niego, przekraczając próg mieszkania. Dopiero wówczas zawahał się i, przesunąwszy spojrzeniem po mieszkaniu, spojrzał na Taigę.- Masz gości?
Nie, jestem sam.- Kagami pokręcił przecząco głową, zamykając za nim drzwi.- Co cię tu sprowadza? Czego się napijesz?
Piwa – odparł Himuro, ściągając kurtkę.- Dużo piwa, jeśli jest taka szansa. Przyjechałem się wygadać i... i takie tam.- Posłał mu znaczący uśmiech.
Aha – mruknął Taiga, pokiwawszy głową. Uśmiech na twarzy Himuro zrzedł nieco na ten widok. Najwyraźniej i Kagami nie był dzisiaj w nastroju.
Jeśli przeszkadzam, to powiedz – mruknął Tatsuya, siląc się na neutralny ton, ale nie mogąc powstrzymać samoistnie zaciskających się pięści. 
Nie, nie. W sumie to ja też chciałbym z kimś pogadać, więc fajnie, że wpadłeś.- Kagami uśmiechnął się lekko.- Zostały mi chyba trzy piwa, ale nie będzie problemu, żeby skoczyć po jeszcze. Chodź, siadaj. Opowiadaj, co tam u ciebie.
Himuro zrzucił niedbale buty ze stóp, po czym rozsiadł się wygodnie w części salonowej, krzyżując ręce na piersiach i obserwując, jak Kagami wyciąga z lodówki kilka puszek piwa.
Można powiedzieć, że to sprawy natury sercowej – mruknął Himuro.
Pokłóciłeś się z Murasakibarą?
Och, ja się z nim dosłownie awanturowałem – burknął Tatsuya.
Aż tak poważnie?- zapytał Kagami, siadając obok niego i otwierając im po puszce piwa. Himuro miał wrażenie, że Taiga słucha go tylko jednym uchem, a myśli o czymś zupełnie innym. Mimo to postanowił mu się zwierzyć.
Opowiedział mu dokładnie historię od początku do końca – począwszy od kłótni z Atsushim w mieszkaniu, aż na rozmowie w cukierni skończywszy. Wyjaśnił, co go trapi; że nie chce dosłownie zrywać z Kagamim i jednocześnie nie chce, żeby Murasakibara wyprowadził się na zawsze. Przywiązał się do życia z nim i było mu dobrze, było mu wygodnie. Do tej pory sądził, że Atushiemu też to wszystko odpowiada, tymczasem on najwyraźniej skrycie nienawidził Taigi i dusił w sobie żal do Himuro. 
Kiedy skończył swoją opowieść, obaj mężczyźni przez chwilę siedzieli w ciszy, popijając piwo. W końcu Taiga westchnął ciężko, opierając głowę o oparcie kanapy i wpatrując się w sufit.
W sumie to chyba mu się nie dziwię – powiedział łagodnym tonem.- Wiesz, to nie jest do końca normalne, że masz chłopaka i okazjonalnie sypiasz z innym.
To masowość ustala co jest „normalne” a co nie – odparował Tatsuya.- Tak samo ustalili, że homoseksualizm jest nienormalny, transwestytyzm jest nienormalny i fetysze są nienormalne. 
Niektóre serio są – stwierdził Kagami, marszcząc lekko brwi.
Nie mam tu na myśli tych hardcore'owych, typu zadawanie bólu czy bycie orzyganym, obsikanym czy obsranym, tylko te bardziej niewinne: odgrywanie ról w cosplay'ach, bycie podglądanym, zniewolonym, czy choćby fetysz stóp. Dopóki nie robi się nikomu krzywdy, to co w tym złego?
Nie masz wrażenia, że krzywdzisz Murasakibarę?
Mieliśmy umowę, Taiga – powiedział ze złością Himuro.- Półotwarty związek, Atsushi zgodził się na to.
To, że się na to zgodził, nie znaczy, że mu to pasowało – mruknął Kagami, drapiąc się po głowie.- Wiesz, ludzie dla miłości są w stanie wiele zrobić. Może miał nadzieję, że zakochasz się w nim do tego stopnia, że w końcu ze mnie zrezygnujesz. 
Ale mówiłem mu...!
Tatsuya – przerwał mu z powagą Taiga.- Oczywiście, że mu mówiłeś. I oczywiście, że ślepo słuchał. Ale nadzieja jest jak klątwa; nie pozbędziesz się jej łatwo. Coś mi się wydaje, że Murasakibara cały czas starał się sprawić, byś zapomniał o innych a skupił się na nim. I teraz jest podobnie.
Przecież się wyniósł – burknął Himuro, popijając piwo.- Najwyraźniej miał dość.
Najwyraźniej to on postanowił postawić wszystko na jedną kartę i sprawdzić, co do niego czujesz – westchnął Kagami.- Dam sobie łeb uciąć, że wyprowadził się z nadzieją, że odszukasz go, pójdziesz do niego, przeprosisz i zapewnisz, że już więcej tego nie zrobisz. Że zrozumiałeś, że liczy się dla ciebie tylko on, a o mnie potrafisz zapomnieć.
Himuro spojrzał na Taigę, zaskoczony jego dedukcją. Nigdy nie przyznawał tego głośno, ale zawsze sądził, że jest mądrzejszy od Kagamiego, tymczasem okazało się, że jak nigdy wcześniej jego kochanek wykazał trochę więcej rozumu niż on: Tatusuyi nie przyszło do głowy, że Murasakibarę stać by było na tego typu zagranie.
Czy naprawdę wyprowadził się, by zmusić Himuro do zrezygnowania z intymnych relacji z Taigą? Ale przecież to bez sensu. Skoro Tatusya nie spotykał już teraz Atsushiego, tym łatwiej było mu zacząć znów spotykać się z Kagamim. Tak naprawdę Murasakibara wręcz otworzył mu furtkę do szerokiego pola wolności; nie stał nad nim, nie pilnował go, właściwie to nie miał pojęcia, co Himuro robi.
Czy taki przesłodzony wielkolud naprawdę mógł sam dojść do wniosku, że to pomoże? 
Hm – mruknął Tatsuya, machinalnie gładząc kciukiem puszkę piwa, którą trzymał w dłoni.- Czy ja wiem...? Ciężko mi uwierzyć, że Atsushi miałby wpaść na coś takiego. Prędzej pomyślałbym – zresztą tak też zrobiłem – że po prostu odszedł, by ochłonąć. Że wróci, kiedy mu przejdzie.
On pewnie myśli podobnie – stwierdził Kagami.- Zresztą, nie wiem – westchnął.- Ale szczerze mówiąc, teraz już na serio nie mam ochoty wchodzić między was.
Co masz na myśli?- zdziwił się Himuro, obracając ku niemu głowę.
Nooo.- Kagami skrzywił się lekko.- Żal mi go, okej? Wiem, że od początku mnie nie lubił i właściwie to cały czas miałem to gdzieś. Ale odkąd zacząłem być z Kuroko...- Taiga westchnął ciężko, jego twarz złagodniała.- Kurde... tak jakby Kuroko trochę otworzył mi oczy. Nigdy nie byłem specjalnie uczuciowy, ale po tym, co przeszedłem chyba bardziej rozumiem Murasakibarę. Na jego miejscu pewnie rozwaliłbym mieszkanie na samą wieść, że Kuroko spał z kimś innym, będąc w związku ze mną.
Chcesz powiedzieć, że nie chcesz się ze mną widywać?- mruknął Himuro, osłupiały.
Nie, no co ty!- Kagami spojrzał na niego z zaskoczeniem.- Jesteś moim przyjacielem, oczywiście, że chcę się z tobą spotykać, głupku! Ale... no wiesz, jako kumple. Zwyczajni kumple – dodał, wzruszając ramionami.- Nie mogę tobą rządzić i nie będę nawet próbował prosić cię, żebyś przestał „zdradzać” Murasakibarę, ale jeżeli moje zdanie ma dla ciebie jakiekolwiek znaczenie, to osobiście uważam, że dobra z was para. Uzupełniacie się, a i widać, że coś jednak czujesz do Murasakibary. Może nie to, co kiedyś łączyło nas, ale z pewnością nie jest ci obojętny, prawda?
Oczywiście, że nie, ale...!
Myślę, że powinieneś spróbować ułożyć z nim sobie życie – westchnął Kagami, po czym upił porządny łyk piwa i zgniótł pustą już puszkę.- Przeproś go, poproś, żeby wrócił, a potem daj sobie kilka miesięcy i sprawdź, czy jesteś w stanie być tylko i wyłącznie z nim, czy może jednak ciągnie cię gdzieś na boki. Na serio pasujecie do siebie, i szkoda by było rezygnować z takiego faceta. Sam wiesz, że w obecnych czasach ciężko znaleźć kogoś odpowiedniego, w kim się człowiek prawdziwie zakocha, i to z wzajemnością...- Taiga skrzywił się lekko.
Och, mówisz o sobie?- mruknął Himuro, krzywiąc się nieznacznie. Doskonale wiedział, jak to jest być zakochanym bez wzajemności – w facecie, z którym był kilka lat. Wciąż był zakochany w Kagamim, ale on w nim już nie.
Miałem ostatnio...- Taiga przełknął ciężko ślinę.- Dziwną sytuację.
To znaczy?- Tatsuya domyślał się, że chodzi o Kuroko. Otworzył sobie trzecią, ostatnią puszkę piwa, żeby mieć czym się upijać podczas słuchania. Oczywiście, on i Taiga często się sobie zwierzali i Himuro cieszył się z zaufania, którym wciąż obdarzał go jego były, ale nie znaczyło to, że nie bolało go słuchanie o tym, jak bardzo kocha kogoś innego.
Wiesz, że Aomine jest w szpitalu?
Aomine jest w szpitalu?- zdziwił się Himuro.- Niby skąd mam o tym wiedzieć? Nic mi nie mówiłeś.
Miał... wypadek.- Kagami skrzywił się mocniej i zacisnął pięści z wyraźną złością.- Przez takiego jednego skurwysyna... potem ci opowiem. Chodzi o to, że zniknął na jakiś czas, a ja, Kuroko i Kise szukaliśmy go wszędzie. Wiesz, jego bracia cholernie się zamartwiali, nic zresztą dziwnego. No i jak już się Aomine znalazł i byłem w szpitalu, i Kuroko też tam był, i rozmawialiśmy na osobności to... no, on mnie pocałował – dokończył z ciężkim westchnieniem.
Och?- Himuro uniósł lekko brew. Nie mógł nic poradzić na to, że myślał o Kuroko jak o suce w rui, dobierającej się do Kagamiego kiedy ma na to ochotę, a potem rzucającej go na długie miesiące, jakby był śmieciem. I to dlaczego? Za parę kłamstw? Śmieszne.
Nie pomyślał, że Kuroko był w podobnej sytuacji co Kagami – kochał go ktoś, w kim kochał się ten, którego kochał Kuroko, choć w jego przypadku był to tylko brat.
Wiem, że to pewnie był tylko taki całus pod wpływem chwili, to zupełnie normalne i nawet oczywiste – zaczął pospiesznie tłumaczyć Kagami.- Nic dziwnego, pewnie zwykły odruch, bo ulżyło mu, że Aomine jest już bezpieczny, a ja byłem osobą, która dodawała mu, a przynajmniej starała się dodać mu otuchy, no i byłem cały czas przy nim, w końcu przecież nie pocałowałby Kise, wszystko to rozumiem, ale...- Taiga spuścił wzrok na podłogę, leniwie plącząc palce swoich dłoni.- Cholera, nie mogę nic poradzić na to, że obudził we mnie nadzieję, że... no wiesz...- westchnął.- Że może do mnie wróci, jeśli się postaram. Że może została w nim jakaś cząstka uczucia do mnie, że może zapomni o tym, co próbowałem mu zrobić. 
Wybaczył ci już dawno temu, więc czemu nie?- mruknął Himuro. Był zły na siebie, że tak nie cierpiał Tetsuyi, a jednak nie potrafił na niego nastawić negatywnie Kagamiego.- Może porozmawiaj z nim, podpytaj?
Trochę się boję – westchnął Kagami, trąc dłonią czoło.- Nie mam pojęcia, co to dla niego znaczyło. Żałuje? Czy może było to zamierzone? Może jednak chciał mi tym coś przekazać, dał mi w ten sposób jakąś podpowiedź? Nie wiem, co robić...
Porozmawiaj z nim – powtórzył Tatsuya, wzruszając ramionami.- Tak będzie najlepiej. Kawa na ławę. Zagrajcie w otwarte karty. Wyjaw mu wszystkie sekrety, żeby potem nie było, że zerwie z tobą, bo dowie się, że walnąłeś klocka w jego łazience, a kiedy już ci odpowie, będziesz wiedział, czy dalej możecie brnąć w tym bagnie miłości, czy lepiej będzie sobie odpuścić.
To nie jest takie łatwe – wyznał Kagami.- Zwłaszcza, kiedy człowiek oczekuje od drugiego usłyszeć dokładnie to, co chce.
Ja jakoś daję sobie z tym radę – mruknął chłodno Himuro.
Kagami spojrzał na niego ze skruchą.
Wybacz, nie myślałem...
Wyluzuj.- Tatsuya uśmiechnął się do niego.- Nie jest mnie łatwo zranić, wiesz o tym. Aczkolwiek, z racji tego, że oboje jesteśmy już wystarczająco przytłoczeni nadmiarem uczuć zarówno swoich jak i czyichś – proponuję skoczyć do sklepu po nową zgrzewkę piwa oraz przekąski i spędzić pół dnia na użalaniu się nad sobą i innymi. Co ty na to?
Och, jestem za – westchnął Kagami, krzywiąc się.- Proponuję kupić nawet coś mocniejszego...
Nie przesadzajmy – ostrzegł go Tatsuya, unosząc palec.- Chyba nie chcesz znowu skończyć tak, jak ostatnio?
Nie jestem uzależniony od alkoholu, jeśli o to pytasz.
Może i nie jesteś, ale nie ma sensu ryzykować. Wlałeś w siebie wystarczająco dużo litrów mocniejszych trunków po rozstaniu z Kuroko. Dlatego tym razem proponuję syfne piwo i doborowe towarzystwo. Możemy też obejrzeć mecz dla relaksu.
Dzisiaj chyba Niemcy kontra Chiny...
Na co więc czekamy?- Himuro uśmiechnął się do niego, po czym wstał z kanapy i ruszył do wyjścia.
Właściwie to po słowach Kagamiego miał ochotę uciec jak najdalej od niego i wypłakać się w poduszkę – pierwszy raz od bardzo dawna. Był jednak osobą, dla której najważniejsze było stwarzanie pozorów; ukrywanie się za maską obcych uczuć nie stanowiło dla niego problemu i właśnie to miał zamiar teraz robić, aby uniknąć niewygodnych pytań, i aby dać sobie później czas na udawanie, że wszystko jest w porządku i nie czuje się zraniony.
Nawet, jeżeli prawda była zupełnie inna.
Nawet, jeśli w głębi niego serce pękało na kawałki.

4 komentarze:

  1. Ooo jak super Yukiś wróciłaś :D Biedny Aomine oby wracał jak najszybciej do zdrowia psychicznego, bo to najgorsze, ale przyjaciele i oczywiście Inoue mu pomogą, a Samurai nie spiepsza, tzn on w sumie nie żyje i dobrze xd No i w sumie nie lubię Tatsuya, ale żal i tak, ja na jego miejscu bym spiepszala, a potem powiedziała Kagamiemu, że od piwka zapomniałam i wróciłam do domu, albo że mnie porwali, albo dzik mnie chciał zerzdrc na ulicy i mnie gonił. Dobra nwz XD Cieszę się że wróciłaś z nowym opkiem, MNU życiem. Codziennie tu zagadalam z nadzieją że coś wstawisz, zagadalam i zawsze zaglądam jak ludzie którzy sprawdzają wiadomości, pogodę fb itp. Jesteś supi i pisz MNU do końca życia XD Taka staruszka i wnukom bd czytać na dobranoc opki o gejaszkach XD Kończę bo mi z zaciszu odwala. Branoc :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz weszłam i serce zaśpiewało z radości, lecę czytać wszystko 😍

    OdpowiedzUsuń

Łączna liczba wyświetleń