[MnU] Odcinek 93




To był w sumie trzeci raz w życiu Kise, kiedy blondyn nie miał pojęcia, za co się chwycić – od samego rana cały zaabsorbowany biegał po mieszkaniu, uprzątając bałagan, układając rzeczy, piorąc ubrania Aomine i jednocześnie gotując obiad dla siebie i Kuroko. Całe szczęście, że błękitnowłosy był na uczelni, bo z całą pewnością dostałby na głowę, gdyby w każdym kącie znajdował starszego brata. 
Kise jednak nic nie mógł na to poradzić – nazajutrz Daiki miał zostać wypisany ze szpitala, a ponieważ on i Tetsuya tak bardzo martwili się o brata i wciąż go odwiedzali, poważnie zaniedbali dom. Aomine udało się, na całe szczęście, zmusić Kuroko by wrócił do nauki, a z Ryoutą to już inna sprawa. Wciąż ciągle przesiadywał w szpitalu, pozostawiając dom niemal w ruinie, zwłaszcza kuchnię – naczynia po szybko przygotowywanym śniadaniu piętrzyły się w zlewie, brudne garnki po równie szybkiej zupie miso wciąż stały na kuchence, a na stole w części jadalnej mieszały się ze sobą notatki z uczelni Kuroko oraz kubki po kawie i herbacie.
Ryouta z wyjątkowo ciężkim sercem porzucił pomysł, by także i dziś posiedzieć z bratem – przepraszał go za to tysiące razy, nie zauważając, że „wyrozumiałe” kiwanie głowy Aomine pełne było ulgi, a nie smutku. Zaraz po przebudzeniu przygotował śniadanie dla siebie i Kuroko, po czym wziął się za sprzątanie. Do godziny szesnastej trzydzieści dom błyszczał jakby szykował go na sprzedaż, blondyn zdążył nawet pomyć wszystkie okna. Wieczór został na zrobienie zakupów, a ponieważ Kise nie miał zamiaru ruszać się z domu przez najbliższy tydzień i nie odstępować na krok Aomine, musiał zrobić spore zapasy.
Podczas jazdy samochodem Kise trochę się stresował – dawno już nie siedział za kierownicą. Kiedy jednak dotarł do marketu, cały i zdrowy, czuł się nawet odrobinę dumny. Zabrał sprzed sklepu duży wózek i wjechał do ciepłego wnętrza.
Jeszcze w domu, przed wyjazdem, przygotował sobie dosyć długą listę niezbędnych rzeczy. W domu kończyła się praktycznie większość – przede wszystkim owoce i warzywa, które teraz będą na pierwszym miejscu u Aomine. Mężczyzna stracił sporo krwi i chociaż lekarze zapewnili Kise, że stan Daikiego wrócił do stabilności, blondyn nie do końca dawał im wiarę. Miał zamiar faszerować brata taką ilością zdrowia, jakiej ten nie wpakował w siebie przez całe dwadzieścia cztery lata swojego życia.
Po warzywa i owoce Kise postanowił jednak iść na sam koniec zakupów. Najpierw trzeba było wziąć zgrzewkę wody mineralnej, płatki, mleko, mąkę... oraz inne produkty niezbędne do gotowania.
Ryouta ochoczo wjechał w odpowiednią alejkę i zaczął układać zapasy w wózku. Dobrze, że miał prawo jazdy i samochód, bo inaczej z pewnością poświęciłby się dla Aomine i chodziłby do marketu po dziesięć razy w tę i z powrotem, byle tylko przynieść dokładnie tyle produktów, jakie zamierzał kupić od początku.
Wbrew pozorom zakupom poświęcał o wiele więcej uwagi niż sprzątaniu – chciał mieć pewność, że wybiera najlepsze produkty, nawet jeżeli były dwa albo i trzy razy droższe niż te, które kupował zazwyczaj. Właśnie wjeżdżał powoli wózkiem w kolejną alejkę, wpatrując się uważnie w swoją listę, kiedy przed sobą usłyszał znajomy głos:
Och, cześć, Ryouta...
Kise podniósł głowę, wyrwany z zamyślenia i z nieco zmarszczonymi brwiami spojrzał na stojącego przed nim mężczyznę. Otaksował go spojrzeniem. Średni wzrost, szczupła sylwetka, nieco szersze barki. Ciemne dżinsy, ciemna kurtka, postrzępione czarne włosy, szerokie brwi. Mały plastikowy sklepowy koszyk, którego rączkę trzymał w dłoni.
Och – bąknął, zdając sobie w końcu sprawę z tego, na kogo patrzy.- Cz-cześć, Yukio...
Kasamatsu był najwyraźniej równie zakłopotany, co Kise. Otworzył lekko usta, zamknął je, odwracając wzrok na bok, po czym znów otworzył, wracając spojrzeniem do blondyna.
R-robisz zakupy?
N-no.- Kise pokiwał głową, obrzucając spojrzeniem pełen kosz.- Ty też, Yukio?
Ano.- Kasamatsu również pokiwał głową i również spojrzał na skromną zawartość swojego koszyka.- Pokończyło się w lodówce i... no, trzeba coś jeść, no nie?
Między nimi zapadła chwila wyjątkowo krępującej ciszy. Kise miał mieszane uczucia. Z jednej strony wiedział, że głowę ma przepełnioną troską o brata, z drugiej – widok swojego byłego ukochanego obudził w nim wspomnienia zarówno dobrych jak i złych momentów z ich wspólnego życia; szczególnie ostatnich kłótni, rozmów, nieudanych prób walki o ich związek.
Oraz myśli o Kanako.
Kise niesamowicie korciło, by zapytać Kasamatsu, czy on i Kanako rzeczywiście nie są już razem. 
Co tam słychać?- zagadnął nieporadnie Kasamatsu.- W porządku?
Ehm... w sumie to nienajlepiej – przyznał Kise, wzruszając ramionami.- Ch-chyba nie słyszałeś, że Daikicchi jest w szpitalu?
Co?- Yukio spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, wyraźnie zdumiony.- Jak to? Dlaczego? Co się stało?
Och, to długa historia...- westchnął Ryouta, walcząc ze łzami w oczach. Nie cierpiał przypominać sobie momentów grozy, które przechodził on i Kuroko, gdy Aomine nie zjawiał się w domu i odbierał telefonów – oraz później, kiedy dowiedzieli się, że był okrutnie torturowany.- Ktoś... ktoś go bardzo skrzywdził. Od ponad tygodnia jest w szpitalu. Ja i Tetsucchi regularnie go odwiedzamy, no i teraz właśnie robię zakupy, żeby się nim dobrze zająć, kiedy wróci.
Kto go skrzywdził?- Nie rozumiał Kasamatsu. Marszczył brwi, wieść o wypadku Aomine widocznie go zdenerwowała. Kise jeszcze bardziej się zmieszał. Wiedział, że Yukio, chociaż na zewnątrz był raczej oziębły, to w głębi ducha dbał o bliskich i przejmował się ich losem. Widok jego narastającego gniewu cieszył Ryoutę, ale i smucił. Bo Kasamatsu chyba ciągle na nich zależało – na całej trójce...
To naprawdę ciężka historia – mruknął Kise, kręcąc głową.- Przepraszam, ale ja... ja nie jestem w stanie o tym mówić.- Odchrząknął głośno, by nadać głosowi mocniejszy ton.- W każdym razie, potrzebne mi zapasy, bo nie chcę zbyt często opuszczać domu. Kiedy wróci Daikicchi, zmuszę go, żeby leżał grzecznie w łóżku, hehe!
Co...- Kasamatsu zacisnął lekko wargi, odwracając na moment wzrok. Widać było, że chce się dowiedzieć o co chodzi, że frustruje go jego niewiedza. Mimo rozstania z Kise, naprawdę martwił się o Daikiego, o Tetsuyę zresztą też.- W którym jest szpitalu? Myślisz, że mogę go odwiedzić? Pewnie by sobie tego nie życzył, ale...
Niestety, już za późno dzisiaj na odwiedziny – powiedział Kise, zerkając na zegarek na ręce.- No a jutro Daikicchiego wypisują, więc też nie ma sensu.
Och... Rozumiem.- Yukio pokiwał głową. W takim razie pozwolę sobie chociaż do niego zadzwonić. Kiedy będę mógł? Daiki jest w stanie rozmawiać?
Tak, tak.- Kise pokiwał szybko głową.- Oczywiście, możesz do niego zadzwonić, nawet jutro. Daiki czuje się już lepiej, po prostu otoczenie szpitala mu nie sprzyja. Jak wróci do domu, to z pewnością odzyska komfort psychiczny. Ja tak miałem po wypadku – dodał Kise, zanim zdążył ugryźć się w język. Chyba nie powinien wspominać o tamtym zdarzeniu, zwłaszcza, że do wypadku doszło po ich zerwaniu, kiedy Ryouta bardziej zajęty był rozpaczaniem, niż patrzeniem na ulicę.- Ehm, Daikicchi na pewno doceni twoją troskę. 
Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje – powiedział Yukio.- Cokolwiek mu się stało... A co u Tetsuyi? Mam nadzieję, że on jest cały i zdrowy? Ostatnio chyba macie w zwyczaju wpadać w kłopoty...
Tak, na szczęście Tetsucchi potrafi ich unikać!- Kise uśmiechnął się, odzyskawszy nieco humor.- Martwił się o Daikicchiego, ale teraz jesteśmy już spokojniejsi. Tetsucchi wrócił na studia, poza tym Nigou też pomaga w poprawianiu mu humoru!
Nigou?
Och, to szczeniaczek, którego Tetsucchi dostał od Akashicchiego na święta – wyjaśnił Ryouta.
Rozumiem.- Kasamatsu pokiwał głową, uśmiechając się półgębkiem.
A co słychać u ciebie, Yukio? Jak tam praca?
Złożyłem wypowiedzenie – przyznał Kasamatsu.- Nie patrz tak na mnie, nie zamierzam stworzyć zespołu.
Jak to?! Dlaczego?- zdziwił się Kise.- Przecież zawsze chciałeś to zrobić! Tyle razy powtarzałeś, że jak tylko rzucisz tę robotę, to zakładasz zespół!
Wiem, ale to nie takie proste. Poza tym, straciłem wenę do pisania piosenek, a co dopiero do komponowania – dodał z westchnieniem ciemnowłosy.- Może jeszcze kiedyś nad tym pomyślę, jak wróci mi natchnienie. Na razie poszukam jakiejś spokojniejszej pracy. Może zatrudnię się u kumpla, niedawno otworzył gorzelnię, która dość szybko zyskuje na popularności.
Hmm, trochę szkoda, że nie masz weny – mruknął w zamyśleniu Kise, opierając się o swój wózek. Nerwy po nagłym spotkaniu Kasamatsu już opadły i teraz blondyn czuł się nieco swobodniej.- No a co słychać u ciebie i Kanako? Naprawdę nie jesteście razem? Przecież będziecie mieli dziecko...
Ah, co do niej...- Kasamatsu westchnął ciężko, odwracając wzrok na półki z produktami i chwytając pierwszą lepszą saszetkę budyniu w proszku.- To trochę kłopotliwy temat. To znaczy... może nie „kłopotliwy”, ale... No, dziwny.- Skrzywił się, zirytowany, że nie potrafi znaleźć odpowiedniego słowa.- Nie jestem z Kanako, ale ona wciąż próbuje... no wiesz, przekonać mnie do związku. Twierdzi, że mnie kocha i... i takie tam...
Może rzeczywiście tak jest?- podsunął Kise trochę nieśmiało. Zachował dla siebie myśl, że przecież on, Kise, bez problemu zakochał się w Yukio.
Może – westchnął Kasamastu.- Byliśmy ze sobą parę miesięcy, więc może rzeczywiście tak jest, ale... sam nie wiem. Ja niczego nie czuję. Niczego, prócz obowiązku wobec niej. Ale nie chcę, żeby mój obowiązek odbierał mi jednocześnie wolność kochania... - urwał raptownie i zarumienił się lekko. Odniósł wrażenie, że powiedział trochę za dużo, ale kiedy zerknął na Kise, ten patrzył na niego zwyczajnie, więc chyba nie wpadł na to, że „wolność kochania” odnosiła się do niego. Yukio sięgnął po kolejną saszetkę budyniu.- No, także nie jesteśmy razem.
A co z dzieckiem, jeśli mogę wiedzieć?- zapytał niepewnie Ryouta.- Zamierzasz też je wychowywać?
Ciężko będzie to nazwać „wychowywaniem” - mruknął w zamyśleniu Kasamatsu, biorąc trzecią saszetkę budyniu.- W głównej mierze będę płacił alimenty. Oczywiście, postaram się o widzenia. Na początku często, żeby mała poznawała mnie jako ojca, a potem może raz na tydzień? Jeszcze tego dobrze nie obmyśliłem. To wszystko jest takie... trudne – westchnął.- Nie wiem, czy kocham to dziecko, ani nie wiem, czy chcę, by to dziecko kiedykolwiek mnie pokochało. Nie wiem, czy chce, by w ogóle uznawało mnie za ojca, by zwracało się do mnie „tato”. Czasem mam wątpliwości, czy w ogóle chcę je widywać... Przepraszam, chyba nie powinienem o tym mówić.
To nic takiego – zapewnił Kise nieporadnie, drapiąc się po głowie.- Ehm... Powiedziałeś „mała”, więc...?
To dziewczynka. 
Wybraliście imię?
Kanako wybrała. Na dziewięćdziesiąt pięć procent będzie miała na imię „Anko”.
Bardzo ładne imię – stwierdził Kise, niepewnie przyglądając się Kasamatsu.
Czy ja wiem...- westchnął ciężko tamten, nadal nie patrząc na Ryoutę.- Bardziej podobało mi się to, które sam chciałeś dać naszej potencjalnej córce. „Narisa”...
Uhm... Yukio?
Absolutnie, Ryouta. Nie ma mowy, żebym zaproponował Kanako, by tak nazwała córkę.
Nie, nie, ja chciałem...
Przepraszam, naprawdę nie powinienem w ogóle zaczynać tematu.- Kasamatsu pokręcił głową, wrzucając automatycznie saszetki do swojego koszyka.
Yyy... - Kise spojrzał z przerażeniem na jego zawartość.- Y-Yukio, po co ci aż tyle budyniu?
Kasamatsu spojrzał bez zrozumienia na swój koszyk, po czym cały poczerwieniał na twarzy. Znajdowało się w nim co najmniej dwadzieścia saszetek budyniu czekoladowego. 
Nie znosił budyniu czekoladowego.
Ehm... To... To nie dla mnie, to... to dla tego kumpla z gorzelni... p-potrzebuje... chyba do piwa...
O-och – bąknął Kise, ledwie powstrzymując śmiech. Kasamatsu był taki słodki, kiedy się rumienił! 
W każdym razie, miło było cię zobaczyć!- Yukio prawie się wydarł. Pociągnął za sobą koszyk i ruszył sztywnym krokiem przed siebie.- Pozdrów braci ode mnie. Zadzwonię jutro do Daikiego.
Och...- Kise nagle poczuł uderzenie gorąca, a jego serce zabiło silnie w piersi. Odwrócił się za mężczyzną, patrząc bezradnie, jak odchodzi. Przełknąwszy nerwowo ślinę i przemyślawszy błyskawicznie wszystkie za i przeciw, a właściwie tylko za, wykrzyknął:- Yukio, czekaj!
Kasamatsu zatrzymał się i odwrócił do Kise, chowając nieudolnie pół twarzy za szalikiem.
Tak?- zapytał stłumionym przez materiał głosem.
Nie musisz dzwonić do Daikiego – powiedział słabym głosem Ryouta. Czy to na pewno dobry pomysł? Czy na pewno powinien to zrobić? Nie zapytał jeszcze braci o zdanie, nawet sam siebie jeszcze nie przekonał. Ale było już za późno, już wypowiedział pierwsze zdanie...- Może wpadniesz do nas jutro na obiad?
Między nimi zapadła cisza, przerwana po chwili płynącą ze sklepowych głośników reklamą promocyjną schabowego bez kości. Mężczyźni wpatrywali się w siebie, oboje równie zakłopotani i zawstydzeni. 
Czy to właśnie to? Czy to jest odpowiedni moment, by przełamać pierwsze lody i ponownie spróbować odratować ich kontakty? Może nie związek, ale chociaż przyjaźń. Byle od czasu do czasu rozmawiać ze sobą, byle nie utracić na zawsze tego, co budowali tak długo.
Wystarczyłby telefon raz na tydzień, spotkanie raz w miesiącu.
Pewnie – powiedział Yukio nieco sztywno.- Jasne. Wpadnę. Na którą?
Szykuję na piętnastą – powiedział Kise, odetchnąwszy z ulgą. Z jednej strony cieszył się, że Kasamatsu nie odrzucił propozycji, z drugiej zaś bał się, że odczyta ją niepoprawnie.
Będę na pewno – zapewnił.- Y... to do zobaczenia.
Do zobaczenia – bąknął Ryouta.
Kasamatsu odwrócił się bardzo powoli, przesuwając spojrzeniem po regałach, ale zdecydowanie niczego na nich nie szukając. Zaczął oddalać się krok po kroku, chyba zbyt wstrząśnięty, by utrzymać świadomość. Skręcił na prawo i po chwili zniknął Ryoucie z oczu.
Blondyn westchnął ciężko, odwracając się do swojego koszyka i wbijając w niego wzrok. 
Żeby tylko Tetsuya i Daiki nie mieli nic przeciwko...

***

Kuroko sam nie wiedział, czy ma ochotę zemdleć, czy zwymiotować.
Zwykle ani nie zachowywał, ani nie czuł się w ten sposób, ale to była wyjątkowa sytuacja. Głowę wciąż zaprzątał mu stan zdrowia Aomine, był też równie zaaferowany jego powrotem, co Kise, jednak jemu dochodziły jeszcze zaległości z poprzednich zajęć, nowe tematy z obecnych, i jeszcze jedna sprawa, a właściwie dwie, trochę się łączące, i obie cholernie ważne i cholernie dla niego niewygodne...
Pocałunki.
Nie był na siebie zły za to, że przed szpitalem, tamtego pamiętnego wieczora, pocałował Kagamiego. Nie wiedział jak mu się odwdzięczyć za pomoc, i choć był świadom tego, że pocałunek to raczej nie najlepszy pomysł, to jednak zrobił to bez wahania. Bliskość Kagamiego, jego wsparcie i otucha, jakiej dodawał nie tylko jemu, ale też Kise – i w późniejszym czasie Daikiemu – sprawiła, że Tetsuya poczuł się dokładnie tak, jak tamtego dnia, kiedy Taiga wyznawał mu swoje uczucia w barze, przy piwie.
Trochę przejmował się tamtym pocałunkiem, to prawda, ale jednak było coś, co zdecydowanie bardziej nie dawało mu spokoju. Oczywiście, po zniknięciu Aomine kompletnie o tym zapomniał, ale KTOŚ wczorajszym SMSem aż nazbyt żywo przypomniał mu, że istnieje...
Mayuzumi Chihiro.
Oczywiście, mężczyzna nie napisał Kuroko niczego w stylu „Witaj, Kuroko, czy nie zapomniałeś przypadkiem o naszym pocałunku w oceanarium?”, jednak zaprosił go na kawę, a to mówiła samo przez się. Szarowłosy z całą pewnością zamierzał poruszyć temat tamtego zdarzenia, a Kuroko nie miał pojęcia, co mu powiedzieć. Na kawę jednak się zgodził, ponieważ nie chciał zbywać przyjaciela, ani udawać, że do niczego nie doszło.
Teraz, po zakończonych zajęciach, kiedy Tetsuya truchtem biegł do kawiarni Bonsai, potwornie denerwował się czekającą go rozmową. Mayuzumi powiedział mu, że Kuroko mu się podoba... Błękitnowłosy nie do końca mu wierzył, do czego zresztą przyznał się Akashiemu, którego o wszystkim poinformował, ale z drugiej strony nie chciał wykluczać takiej możliwości. Rzecz jasna, Chihiro chodziło zapewne tylko o jego wygląd, bądź charakter, ale mimo wszystko Kuroko nie chciał sprawiać mu przykrości – a musiał wyjaśnić, że on nie jest w żaden sposób zainteresowany żadnym mężczyzną.
Chociaż, prawdę mówiąc, ostatnio sporo myślał o dużym, ciepłym i nieco twardym ciele Kagamiego...
Akashi-kun ma na mnie stanowczo zły wpływ – stwierdził w myślach Kuroko, docierając na miejsce.- Przez niego staję się jakimś zbereźnikiem...
Błękitnowłosy wziął głęboki oddech i wszedł do kawiarni, starając się uspokoić przyspieszone tętno. Z początku myślał, że to przez to, że biegł, ale zanim dotarł w umówione miejsce, zrobił sobie krótką przerwę w postaci zwykłego spaceru, wobec czego nie był już taki zdyszany. 
Mayuzumi Chihiro już na niego czekał, siedząc elegancko  przy stoliku, ubrany w elegancki szary sweter i równie eleganckie spodnie – o ile można nazwać „eleganckimi” zwykłe ciemne dżinsy.
On po prostu we wszystkim wygląda elegancko – stwierdził w myślach Kuroko, z niemałym zaskoczeniem. Machnął lekko dłonią Mayuzumiemu, po czym ruszył w jego kierunku. Nim się odezwał, odchrząknął cicho.
Dzień dobry, Mayuzumi-kun.
Dzień dobry, Kuroko.- Chihiro obdarzył go delikatnym uśmiechem, dobrze już Tetsuyi znanym.- Poprosiłem kelnerkę, by zaczekała z moim zamówieniem do twojego przybycia. Siadaj, proszę, na pewno zaraz się zjawi.
Kuroko skinął głową, po czym rozebrał się z kurtki i, przewiesiwszy ją przez oparcie fotela, zajął swoje miejsce.
Wybacz spóźnienie – powiedział.- Trochę czasu zajęło mi przepisanie notatek z ostatnich zajęć i...
Nie musisz przepraszać – zapewnił go Chihiro.- Byłem świadom tego, że możesz się spóźnić. W końcu masz trochę zaległości po kolejnej nieobecności na studiach.
Tak – mruknął Kuroko, krzywiąc się lekko.- Wszyscy profesorowie mnie straszą, że długo nie pociągnę, jeśli wciąż będę znikał. Ale co mogę poradzić, najpierw Ryouta-kun, teraz Daiki-kun...
Mayuzumi wiedział o pobycie Aomine w szpitalu – nie znał szczegółów, ale Kuroko napisał mu krótką wiadomość, kiedy Daiki został znaleziony. Już wcześniej Chihiro chciał się spotkać, ale ze względu na troskę o brata, Tetsuya poświęcał czas wyłącznie ciemnoskóremu. Dopiero teraz Mayuzumi ponownie się przypomniał.
Mam nadzieję, że Aomine-san czuje się już lepiej?- Mayuzumi spojrzał w oczy Kuroko. Ciężko było wyczytać z nich uczucia czy emocje, ale Tetsuyi wydawało się, że dostrzega w nich odrobinę zmartwienia.
Tak. Jutro wraca do domu.- Błękitnowłosy uśmiechnął się lekko.
Dzień dobry!- Obok ich stolika pojawiła się kelnerka.- Czy mogę już przyjąć od panów zamówienie?
Tak – potwierdził Mayuzumi.- Ja poproszę caffe americano.
Dla mnie latte machiato – powiedział Tetsuya, kiedy kelnerka zapisała życzenie Chihiro.- I poproszę kawałek ciasta z malinami.- Kuroko przymierał już z głodu, a nie chciał, by wśród ciszy kawiarenki Mayuzumi wsłuchiwał się w koncerty jego żołądka.
Bardzo proszę! Czy dla pana będzie również coś słodkiego?- zwróciła się do Mayuzumiego, trzepocząc rzęsami.
Chihiro nawet na nią nie spojrzał.
Dobre to ciasto?- zwrócił się do Kuroko.
Osobiście bardzo je lubię.
Niech więc będzie i dla mnie.
Oczywiście! 
Kelnerka oddaliła się i mężczyźni ponownie zostali sami.
Jak się miewasz?- zagadnął Mayuzumi.- Wyobrażam sobie, przez co przechodziłeś przez ostatnie dwa tygodnie. Przykro mi, że nie było mnie przy tobie w ciężkich chwilach. Choć, oczywiście, nie jesteśmy ze sobą blisko, to jednak postarałbym się pomóc.
Dziękuję, Mayuzumi-kun.- Kuroko skinął głową.- Same te słowa wiele dla mnie znaczą. 
W wiadomościach wspominali coś o tym Imayoshim – przyznał Chihiro, przesuwając powoli palcem po swoim podbródku.- To naprawdę niepokojące, co się przydarzyło twojemu bratu. Pomyślałby kto, że takie rzeczy dzieją się w rzeczywistości.
Kuroko skinął jedynie głową, zgadzając się z szarowłosym. Nie miał ochoty wracać do tematu uprowadzenia i torturowania Daikiego. On i Kise już i tak wystarczająco przeszli, słuchając lekarzy i każdego dnia oglądając brata w postaci zabandażowanej mumii. Samo wyobrażenie sobie tego, jak musi wyglądać pocięte ciało Aomine, przyprawiało Tetsuyę o dreszcze i cofało pokarm z żołądka.
Jeśli będziesz czegoś potrzebował, to daj znać – rzekł Mayuzumi. Najwyraźniej nie miał zamiaru ciągnąć tematu, za co Tetsuya był mu wyjątkowo wdzięczny. Skinął w podziękowaniu głową.
A co słychać u ciebie, Mayuzumi-kun?- zapytał.- Wybacz, że tak długo się nie odzywałem.
Niepotrzebnie przepraszasz.- Chihiro uśmiechnął się leciutko, ledwie widocznie.- U mnie bez żadnych większych zmian. Interesy jak interesy, spotkania biznesowe, papierki do wypełniania i na boku powoli postępujący progres z moją nową powieścią. To właśnie w jej sprawie chciałem się między innymi z tobą spotkać, Kuroko – dodał życzliwym tonem, sięgając po swoją aktówkę.
Ach tak?- Kuroko z zaskoczeniem patrzył, jak mężczyzna wyciąga z teczki plik kartek. Wytrzeszczył oczy, a jego serce mimowolnie zabiło mocniej w piersi.- Niemożliwe! Czy to... czy to...?!
Tak.- Mayuzumi spojrzał na niego jak zwykle bez wyrazu, choć czuł odrobinę rozbawienia.- Oczywiście, to nie całość, jedynie trzy rozdziały. Chciałbym jednak, abyś powiedział mi, co sądzisz i czujesz odnośnie początku powieści. Zależało mi, by wciągała od pierwszych stron, ale z tym zawsze mam problem. Ufam, że jako fan Miyazakiego Shigeru, zaprezentujesz mi szczerą opinię.
Oczywiście - powiedział z powagą Kuroko, biorąc do rąk plik kartek niemal z namaszczeniem.- Możesz na mnie liczyć....Mayuzumi...kun...- Kuroko już zaczął czytać pierwszy rozdział.- Och, uhm...
Nie krępuj się, chciałbym, żebyś to teraz przeczytał – zapewnił Chihiro.
Kuroko skinął głową, po czym zagłębił się w lekturze. Miał przed sobą kartki formatu A4, zapisane tylko z jednej strony, a łącznie było ich około piętnastu. Jak dla niego to potwornie mało, ale sama możliwość przeczytania tych paru rozdziałów przed premierą książki – ba, przed jej samym ukończeniem! - była dla niego czymś niezwykłym.
Nie zwrócił uwagi, kiedy kelnerka przyniosła ich zamówienie, a Mayuzumi nie odrywał go od lektury. Popijał swoją kawę, nie ruszając póki co ciasta i przyglądając się Kuroko z zainteresowaniem. Tetsuya podczas czytania wyglądał... niezwykle. Ze swoją zwyczajową, nic nie mówiącą miną, jednak z zaskakująco żywymi oczami – tego Mayuzumi jeszcze nie widział. Miał wrażenie, że te oczy wyrażają emocje i uczucia najczęściej właśnie podczas czytania. Zupełnie, jakby odbijała się w nich istota powieści, zupełnie jakby te oczy potrafiły ożywić postacie i wydarzenia, które ktoś opisał...
Hm.- Kuroko nagle uniósł głowę, a Mayuzumi pospiesznie zwrócił wzrok na swoją kawę. Spojrzał na Kuroko, udając, że ten wytrącił go z zamyślenia.
Och, skończyłeś?- zapytał.
Tak – potwierdził Tetsuya, oddając mu kartki.- Muszę przyznać, że gdybym czytał tę książkę w ciemno, nie byłbym w stanie stwierdzić już po pierwszym rozdziale, że to twoje dzieło.
Czy to znaczy, że nie wyczuwasz w tej powieści mojej ręki?
Wyczułem ją dopiero w trzecim rozdziale – przyznał z zastanowieniem.- Te dwa pierwsze rozdziały mają w sobie coś innego, coś nietypowego, czego nie kojarzyłbym raczej z tobą. Jednak nie przeczę, że bardzo mi się podobały – zapewnił.- Pierwszy od razu mnie wciągnął, drugi trochę mnie zirytował, ale to przez problemy, z jakimi boryka się główny bohater, a trzeci... cóż, po prostu powiem, że nie mogę się doczekać, co będzie dalej – westchnął Kuroko, biorąc swoją kawę i upijając łyk. Następnie chwycił za mały widelczyk i skosztował ciasta.
Mayuzumi w zastanowieniu schował do aktówki swoją powieść i również przystąpił do konsumowania. Nie chciał zaczynać bez Kuroko, choć teraz pomyślał, że w sumie powinien był to zrobić wcześniej – jeśli ciasto mu nie zasmakuje, z całą pewnością skrzywi się na oczach błękitnowłosego.
Ciasto z malinami okazało się jednak zaskakująco dobre, z czym podzielił się z Tetsuyą.
Cieszę się, że ci smakuje – powiedział Kuroko.- Po liceum czasami wpadałem tu z braćmi, właśnie na ciasto malinowe. Chociaż lokal został już przejęty przez dzieci poprzednich właścicieli, to jednak jego receptura się nie zmieniła i pozostało tak samo dobre. Chociaż podrożało – dodał, marszcząc lekko brwi.
Mayuzumi uśmiechnął się nieznacznie. Ciągle myślał o słowach Kuroko odnośnie jego powieści, choć myśl ta przeplatała mu się z drugim tematem, który chciał poruszyć podczas ich spotkania.
Kuroko – zaczął w przerwie między jednym kęsem ciasta a drugim.- Jak zapewne zdążyłeś już zauważyć, jestem osobą dość stanowczą i bezpośrednią. Nie lubię owijać w bawełnę i nie lubię, kiedy inni to robią w rozmowie ze mną. Dlatego też chciałbym cię bezpośrednio i stanowczo zapytać: czy myślałeś o tym, co stało się między nami w ocenarium?
Tetsuya znieruchomiał z kawałkiem ciasta w ustach, patrząc na Mayuzumiego. Powoli przełknął kęs i pozwolił sobie na chwilę zastanowienia, nim w końcu się odezwał:
Oczywiście, spodziewałem się, że będziesz chciał o tym porozmawiać, Mayuzumi-kun.
Nie inaczej – odparł tamten.
Muszę jednak przyznać ci, że od wczoraj niewiele o tym myślałem. Prawdę mówiąc, w ogóle nie przygotowałem się do rozmowy na ten temat. Próbowałem, ale sam nie wiem, co mam ci powiedzieć.
Hmm.- Mayuzumi pomyślał chwilę.- Nie znasz mnie jeszcze zbyt dobrze, więc chyba w tym momencie powinienem uświadomić cię, że takich rzeczy, jak tamtego dnia, nigdy nie robię przypadkowo. I na pewno nie z przypadkowymi osobami.
Chyba... chyba rozumiem, co masz na myśli – mruknął Kuroko, dziobiąc widelczykiem w cieście.- Zresztą, sam mi powiedziałeś tamtego dnia, na uczelni... Że ci się... podobam, tak?
Mówiąc kolokwialnie – potwierdził Mayuzumi, dodatkowo skinąwszy głową.- Tak chyba mówią ludzie w obecnych czasach, kiedy są kimś zainteresowani, prawda? Czy może powinienem był powiedzieć „lubię cię”? Osobiście jednak uważam, że nie jest to jednoznaczne, a chciałem ci wyraźnie dać do zrozumienia, co czuję.
To wystarczyło, wierz mi – zapewnił pospiesznie Kuroko.- Uhm... No więc, tak jak mówiłem, niewiele o tym myślałem... Ale na chwilę obecną chyba muszę... chyba muszę przyznać, że nie jestem gotowy na związek z kimś... czy choćby jakiś luźniejsze relacje... Nie zrozum mnie źle, ja nigdy nie próbowałem żadnego otwartego związku, nie to miałem na myśli!- Kuroko zaniepokoił się, że Chihiro źle go zrozumie.- Po prostu... nieważne, czy chodzi o poważny związek, czy o „spróbowanie” czegoś, tak łagodnie... po prostu nie jestem gotowy. Nie chodzi już o to, co działo się u mnie przez ostatnie tygodnie, po prostu... Sam zapewne już od dawna wiesz, że jestem gejem. Parę lat temu miałem dość ciężkie rozstanie, a ostatnio kolejne nieprzyjemności dopadły mnie w związku z nowym chłopakiem, teraz już byłym...- Kuroko czuł, że zaczyna się sam gubić.- W każdym razie, nie jestem na nic gotowy.
Rozumiem – powiedział spokojnie Mayuzumi, z gracją upijając łyk kawy.- Czy jednak mogę wiedzieć, co czujesz wobec mnie? Czy podobam ci się? 
Słucham?- Kuroko nie spodziewał się takiego pytania. Spojrzał wielkimi oczami na Chihiro.
Zapytałem, czy ci się podobam, Kuroko.
Uhm... Cóż, z pewnością jesteś przystojny, Mayuzumi-kun... Lubię również twój charakter... ale jeżeli pytasz o „podobanie się” w takim sensie, że... no, że chciałbym coś... albo że coś sobie... uhm...- Kuroko czuł się zdecydowanie zakłopotany.- Chyba nie... Przepraszam, ja po prostu w ogóle o tym nie myślałem. Nie miałem do tego głowy, ani teraz, ani wcześniej...
W porządku – zapewnił Chihiro.- Nie mam zamiaru stawiać cię w niewygodnych sytuacjach, czy do czegokolwiek zmuszać, albo popędzać cię. Mam nadzieję, że moje poprzednie wyznanie w żaden sposób cię nie zraziło, i że nadal będziemy widywać się jak do tego pory.
Oczywiście!- zapewnił błękitnowłosy.
Mayuzumi uśmiechnął się lekko.
Bardzo się cieszę – powiedział.- Czy to znaczy, że za jakiś czas, gdy wszystko się uspokoi, a w twoim życiu zapanuje więcej porządku, będę mógł zaprosić cię na kolejną wycieczkę?
Chyba nie będę miał nic przeciwko – stwierdził Kuroko.
Dobrze.- Mayuzumi skinął głową i upił łyk kawy.- Przepraszam, jeśli przysporzyłem ci dodatkowych zmartwień. Z pewnością nie są ci one teraz na rękę.
Nie mów tak, Mayuzumi-kun!- skarcił go łagodnie Kuroko.- Zapewniam cię, że nie stanowisz dla mnie żadnego zmartwienia. To prawda, że martwiłem się o nasze relacje, ale nie uznaję tego za uciążliwe, czy nawet niechciane! W najbliższej przyszłości co prawda nie będę miał czasu, żeby się z tobą regularnie spotykać, sam rozumiesz, powrót brata, zaległości na uczelni... Ale na pewno będę się odzywał, Mayuzumi-kun, a kiedy, tak jak mówisz, uporządkuję sprawy, zaczniemy się normalnie spotykać.
Trzymam cię wobec tego za słowo, Kuroko – powiedział Mayuzumi.- Zależy mi na naszych relacjach.
Mnie również – zapewnił błękitnowłosy.
Mayuzumi znów posłał mu łagodny, ledwie widoczny uśmiech. Kuroko odpowiedział tym samym, po czym, nieco uspokojony, sięgnął po swoją kawę. 
Chihiro w milczeniu mu się przyglądał.



2 komentarze:

  1. Pierwsza ! Jestem bardzo ciekawa co dalej ... Kibicuję żeby Kise i Kasamatsu do siebie wrócili I jestem ciekawa co dalej z Shinatoro i Takao

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmhmhmhm *tajemniczy śmiech* Tyle przygotowałam dla tych postaci, tyle mam pomysłów, że chyba będę musiała na boku poświęcać czas na pracę nad eliksirem nieśmiertelności, bo mi zwyczajnie czasu nie starczy xD

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń