Świąteczny cud

    Stał przed regałem w swojej sypialni, w półmroku. Nikłe kolorowe światełko sączyło się z salonu przez uchylone drzwi, zza okna zaś wpadał słaby snop światła pochodzący z ulicznej latarni. Z radia stojącego w kuchni dochodził do niego przytłumiony głos Maedy Aki, śpiewającej japońskie tłumaczenie piosenki „Jingle Bells”. W całym mieszkaniu unosił się przyjemny zapach świeżo upieczonych pierników. Na dworze padał śnieg, jego płatki wyglądały pięknie na tle pomarańczowego światła.
    A on wciąż stał przed regałem, nie dostrzegając i nie słysząc niczego, wpatrując się jedynie w prostą, niebieską ramkę ze zdjęciem, stojącą na półce.
    Wyciągnął powoli dłoń i opuszkami palców dotknął roześmianej twarzy na fotografii. Zmarszczył lekko brwi, próbując przypomnieć sobie, kiedy je zrobiono. Nie różnił się dużo od siebie na zdjęciu, jednak skoro obok niego stał Aomine, znaczyło to, że wykonano je przed jego odejściem.
    Czyli przynajmniej pięć lat temu.
    Czy naprawdę minęło tyle czasu? Miał wrażenie, jakby jeszcze wczoraj turlali się po łóżku, walcząc zaciekle o to, kto po której stronie będzie spał. Jakby to dzisiaj rano szykował mu śniadanie, gdy ten jeszcze spał, a potem całował go w policzek na pożegnanie i wychodził do pracy, nie budząc go.
    Tak jakby tego popołudnia, po raz kolejny, tuląc się do niego w kuchni, szepnął mu do ucha, że go kocha...
    Z salonu dobiegł go brzęk tłuczonej porcelany. Wzdrygnął się, wyrwany z zamyślenia. Przetarł dłońmi twarz, wzdychają cicho i wyszedł z sypialni, dobrze wiedząc co – i przede wszystkim kto – było źródłem hałasu.
    Sześcioletni chłopiec o ciemnej karnacji i granatowych włosach, tuląc do siebie pluszowego pieska, stał na palcach obok niskiego stolika, patrząc z przerażeniem na kawałki leżącego na podłodze wazonu i zagryzając lekko język. Nie trudno było domyślić się, iż jego celem były leżące pod nieporadnie ozdobioną choinką pakunki.
    Kagami skrzyżował ręce na piersiach i zmarszczył brwi, wpatrując się w chłopca. Odchrząknął znacząco, by dać mu znak o swojej obecności. Sześciolatek obrócił ku niemu głowę i skrzywił się, opuszczając ramiona ze zrezygnowaną miną.
–    Eijun.- Taiga zwrócił się do niego karcącym tonem.
–    A-ale tato, no...- jęknął chłopiec.- Miałeś mnie obudzić!
–    Żebyś mógł złapać Świętego Mikołaja w ten wielki worek na śmieci, który trzymasz pod poduszką?
–    S-skąd o nim wiesz?!
–    Mówiłem ci już, że niegrzeczne dzieci nie dostają prezentów. Mam je odesłać z powrotem?
–    Ugh...- Eijun odwrócił głowę, nadymając policzki i tuląc do siebie misia.
    Kagami westchnął, uśmiechając się. Pokręcił z politowaniem głową, po czym podszedł do chłopca i wziął go na ręce, by ten nie skaleczył przypadkiem bosych stóp o rozbity wazon.
–    Zbiłeś wazon od Alex – oskarżył go, podrzucając go lekko.
–    C-co to za święta bez rozbicia wazonu?- burknął Eijun, nie patrząc na niego i rumieniąc się lekko.- Na każdym filmie tak robią!
–    I to ma być twoje usprawiedliwienie?- Taiga popatrzył na niego sceptycznie.- I nie obrażaj mi się tutaj. Prosiłem cię, żebyś czekał cierpliwie do rana, złamałeś słowo!
–    Niczego nie obiecałem!
–    Powiedziałeś, że zaczekasz i nie będziesz próbował podglądać.
–    Ale nie przysięgałem na mały palec!
–    To nie ma znaczenia!- stwierdził Kagami, marszcząc brwi i kierując się do pokoju chłopca.
–    A właśnie, że ma! Obietnice bez paluszka nie mają znaczenia!
–    Co to za hałasy?- Drzwi pokoju gościnnego otworzyły się, a ze środka wychynął niski, błękitnowłosy mężczyzna.- Kagami-kun? Eijun-kun? Jeśli nie będziecie grzecznie spać, Święty Mikołaj do was nie przyjdzie. No, do ciebie, Kagami-kun, na pewno nie przyjdzie...
–    Że niby co to miało znaczyć?!
–    Wujku Tetsu, Święty Mikołaj już tu był!- wykrzyknął z żalem Eijun.
–    Ach, więc wstałeś, żeby go nakryć, tak? I ty również, Kagami-kun? Jaki ojciec, taki syn...- Kuroko pokręcił z westchnieniem głową.
–    To nie tak!- warknął ze złością Taiga, rumieniąc się na twarzy.- Eijun zbił wazon, kiedy szedł podpatrzeć prezenty! Po prostu powstrzymałem go przed ich otwarciem.
–    Przecież zerknąłbym tylko na swoje!- bronił się chłopiec.
–    Jasne, akurat ci uwierzę.- Kagami spojrzał na syna.- W zeszłym roku otwarłeś wszystkie bez wyjątku, chociaż były podpisane! W dodatku hiraganą, więc nawet nie próbuj się tłumaczyć, że nie umiałeś odczytać znaków!
–    Złościsz się za zeszły rok, ale to nie moja wina, że Kise-chan kupił ci taki prezent – burknął Eijun.- Chciałem tylko zajrzeć, ale zrobiła się dziura i wtedy wypadły te...
–    Nie przypominaj mi, ja cię bardzo proszę!- przerwał mu Kagami.
–    A ja cię bardzo proszę, Kagami-kun, żebyś nie robił takiego hałasu – westchnął Tetsuya, krzyżując ręce na klatce piersiowej.- Obudzisz wszystkich sąsiadów.
–    O byle co? Mówisz tak, bo cholernie cię bawiły tamte...! Tsk!- Kagami odwrócił od niego twarz, urażony.- Eijun, idziesz spać, i to w tej chwili!
–    Ale ja już nie chcę!- jęknął chłopiec.
–    Przed chwilą słodko spałeś – westchnął ciężko Kagami.- Usnąłeś zanim zdążyłem cię do łóżka położyć, co było niecałą godzinę temu, a ty mi mówisz, że po takiej krótkiej drzemce masz dosyć?
–    Chcę obejrzeć film z Kise-chan!- oznajmił Eijun.- Dziś w telewizji jest premiera tej komedii romantycznej, w której gra główną rolę.
–    To nie jest film dla dzieci.
–    Jest.- Eijun spojrzał na ojca, marszcząc brwi.- Sprawdziłem w gazecie! Nie ma znaczka „Dla dorosłych”!
–    Czasami taki znak się nie pojawia przy tytule, ale nie znaczy to, że jest odpowiedni dla dzieci – powiedział spokojnie Kuroko.
–    Jestem już dorosły, wujku Tetsu – powiedział z powagą Eijun, patrząc na błękitnowłosego.- Wiem, skąd się biorą dzieci.
    W mieszkaniu zapadła głucha cisza. Kagami wpatrywał się z przerażeniem w trzymanego przez siebie sześciolatka, którego jeszcze nie tak dawno – dałby sobie rękę uciąć! - karmił butelką i usypiał, bujając w ramionach. Tetsuya również wpatrywał się w niego, choć bezkonkretnego wyrazu twarzy, jednak zarówno on, jak i Taiga myśleli o tym samym.
–    Za bardzo go przypomina – mruknął w końcu Kuroko.
–    Idziesz spać, cwaniaczku! I od dzisiaj przestajesz chodzić do szkoły!
–    Ech?! Super! Dzięki, tato!
    Kagami otworzył drzwi pokoju Eijuna lekkim kopnięciem i wszedł do środka, zapalając światło. Podszedł do niedużego łóżka, pochylił się nad nim lekko, po czym bezceremonialnym gestem zrzucił na niego chłopca, na co ten roześmiał się wesoło, odbijając od miękkiego materaca.
–    No już, właź pod kołdrę – westchnął Taiga, unosząc pościel.
    Eijun wsunął się pospiesznie pod ciepłą pierzynę i ułożył głowę na poduszce, obracając się w kierunku drzwi. Przytulił do siebie pluszowego psa, podczas gdy Kagami opatulił szczelnie chłopca. Ucałował lekko jego czoło i już miał się odwrócić z zamiarem wyjścia, kiedy coś kazało mu się zatrzymać.
    Kagami znieruchomiał, wpatrując się w Eijuna, który zamknął już oczy i oddychał teraz spokojnie i równomiernie.
–    Eijun?
–    Tak, tato?- mruknął cicho chłopiec, nadal nie unosząc powiek.
–    Co ty knujesz?
–    Nic. Idę spać.
–    Akurat. Niecałą minutę temu wyglądałeś na gotowego do rozegrania meczu z drużyną NBA, a teraz podejrzanie szybko próbujesz zasnąć? Za dobrze cię znam...
    Eijun otworzył powoli oczy, patrząc na ojca ze zrezygnowaniem. Westchnął cicho, podnosząc się do pozycji siedzącej i tuląc do siebie maskotkę. Odwrócił twarz do ojca, milcząc uparcie.
    Kagami westchnął ciężko, przecierając dłonią twarz. Wiedział, że wychowywanie dziecka nie będzie proste, ale chyba przeliczył się ze swoimi siłami.
    Koniec końców Eijun był „jego” synem...
–    No dobra – mruknął, poddając się.- Ale jak tylko skończy się film, idziesz spać.- Chłopiec spojrzał na niego, promieniejąc uśmiechem, a Taiga, przypomniawszy sobie niedawną rozmowę, dodał pospiesznie:- Plus wychodzisz z salonu na fragmentach przedstawiających sytuacje, w których nie chciałbyś oglądać Kise, jasne?
–    Tak jest!
    Kagami wywrócił oczami i pokręcił głową, kiedy Eijun wyskoczył z łóżka. Razem przeszli do salonu, gdzie Kuroko akurat stawiał na stoliku trzy parujące kubki: dwa z herbatą oraz jeden z gorącym mlekiem.
–    Jesteś taki stanowczy, Kagami-kun – stwierdził ze spokojem.- Perfekcyjny ojciec, prawdziwy wzór do naśladowania.
–    Nie wymądrzaj się, Kuroko – burknął Taiga, opadając ciężko na kanapę.- I co, niby na dodatek taki przewidywalny jestem? Co tu robi to mleko?
–    To dla mnie – powiedział Eijun, marszcząc lekko czoło.- Nie zamienię się...
–    Nie chcę przecież!- Kagami zarumienił się lekko.- Rany, normalnie jakbym mieszkał z dwójką dzieci...
–    Doskonale wiem o czym mówisz – powiedział Kuroko, zabierając z fotela miękki puchowy koc i rozwijając go. Poczekał, aż Eijun wespnie się na kanapę obok ojca, po czym nakrył go i sam zajął miejsce po jego prawej stronie.
–    Włączcie telewizor, zaraz się zacznie!
–    Nie panikuj, to tylko Kise – mruknął Kagami, chwytając pilota i włączając odbiornik.
–    Ale ja rzadko widuję Kise-chan, więc chociaż na filmie mogę go zobaczyć – stwierdził Eijun, rozsiadając się wygodnie między mężczyznami.
–    Mam tylko nadzieję, że będziemy mogli po nim spokojnie zasnąć...- westchnął Kuroko pełnym zmartwienia tonem.
    Kagami spojrzał na niego sceptycznie, mierząc od góry do dołu.
–    Nie za dużo czasu spędzasz z Akashim?- zapytał.- Bo wiesz, chyba ci się udziela jedna z jego osobowości. Kiedyś nie byłeś taki wredny, coraz gorzej z tobą.
–    Dziękuję.- Kuroko skinął lekko głową.- A odpowiadając na twoje pytanie, to ostatnio widziałem się z nim we wtorek. Podwiózł mnie do pracy.
–    Patrzcie, już leci!- Eijun wskazał palcem telewizor, na którym właśnie pojawiła się przystojna twarz blondyna.
    Kagami westchnął cicho i spojrzał na ekran. Wstrzymał na moment powietrze w płucach, by nie roześmiać się już na samym początku, po czym powoli wypuścił powietrze, zerkając znacząco na Kuroko. Ten jednak oparł się wygodnie o oparcie kanapy i, trzymając w dłoniach kubek gorącej herbaty, oglądał film.
    Cóż, pomyślał Taiga, jego to akurat mogło interesować.
    W końcu kto, jeśli nie Kuroko, będzie dokuczał potem Kise, wypominając mu każdą scenę?
    Tak. Ten błękitny diabeł zdecydowanie chciał to obejrzeć.

***

–    To godne podziwu, że wytrzymał do końca – powiedział cicho Kuroko, przykrywając śpiącego Eijuna kołdrą i całując jego skroń. Wsunął ostrożnie pluszowego pieska pod jego ramię.
–    Jak się uprze, to zawsze dopnie swego – mruknął Taiga. Stał u progu, opierając się o framugę i przyglądając się, z jaką troską jego przyjaciel opatula chłopca.
    Kuroko odwrócił się do niego i wyszedł za nim z pokoju Eijuna, pozostawiając lekko uchylone drzwi. Dochodziła godzina dwudziesta trzecia, ale żaden z nich nie miał ochoty na sen. Udali się więc do kuchni i usiedli przy stole, na którym stały już kubki przygotowanej wcześniej herbaty. Taiga położył między nimi talerz ze świątecznymi piernikami, zgarnął jednego i zaczął cicho chrupać.
–    Rośnie jak na drożdżach, co?- Kuroko spojrzał na niego, opierając się o oparcie krzesła.- I coraz bardziej upodabnia się do Aomine-kun.
–    Taa – westchnął Kagami.- Żałuję trochę, że moje wychowywanie nic nie zdziała przeciwko genom. Lada chwila Eijun zacznie oglądać się za jakimiś biuściastymi pannami...
    Tetsuya pokiwał z wolna głową, uśmiechając się lekko. Trudno było zaprzeczyć tym słowom. Był całkiem pewny, że nawet gdyby on, Kuroko, miał Eijuna pod bezpośrednią opieką, chłopiec wyrósłby na energicznego i wesołego.
    Dokładnie takiego, jakim zawsze był jego biologiczny ojciec.
–    Myślisz, że kiedyś się odezwie?- zapytał cicho błękitnowłosy. Upił łyk swojej herbaty.
–    Szczerze?- Taiga spojrzał mu w oczy.- Myślę, że tak. Kiedyś to zrobi.
–    Ile już minęło? Pięć, sześć lat?
–    Chyba pięć.- Kagami wzruszył ramionami, również upił łyk swojej herbaty.- Straciłem rachubę. Niby mógłbym sugerować się wiekiem Eijuna, ale ten mały demon raz zachowuje się jak rozkapryszony czterolatek, a raz jak mój rówieśnik.
–    Na jedno wychodzi – stwierdził Kuroko. Kiedy Kagami spojrzał na niego wilkiem, Tetsuya namyślił się, marszcząc lekko brwi.- Czekaj, cofam to. Ja też jestem twoim rówieśnikiem.
    Taiga prychnął tylko, kręcąc głową i wywracając oczami. Nie mógł się jednak nie uśmiechnąć. Pomyłka Kuroko oznaczała dla niego małą wygraną w tego rodzaju potyczkach.
–    Uważam, że to nie ma znaczenia, ile czasu minęło – powiedział spokojnie Kuroko, wpatrując się w swój kubek.- Rok, pięć lat, czy dwadzieścia... Upływ czasu nigdy nie zmieni tego, jak nierozsądnie i nieodpowiedzialnie postąpił Aomine-kun.
    Kagami westchnął cicho, ściskając dłońmi swój kubek. Wiedział, że Kuroko ma rację. Zgadzał się z nim w stu procentach – Daiki wykazał się ogromną nieodpowiedzialnością, porzucając swój obowiązek. Gdyby tego było mało, mężczyzna uciekł jak ten tchórz i zniknął, zrywając kontakt ze wszystkimi przyjaciółmi. W gruncie rzeczy ani Kagami, ani żaden z członków Pokolenia Cudów nie był nawet pewien, czy Aomine wciąż jeszcze żyje.
    Zapadł się jak pod ziemię. Odszedł, chociaż nikt nie próbował go zostawić na lodzie. Zignorował ich pomocne dłonie, nawet jeśli pragnęli pomóc z dobrego serca, nie potępiając go za jego czyny, nie osądzając.
    Nawet on, Kagami. Ze wszystkich osób to właśnie na nim powinno Daikiemu zależeć. A jednak zostawił także i jego, odszedł, nie mówiąc dokąd, po co i na jak długo. Nie zostawił mu nic, prócz wspomnień i kilku pamiątek.
    Taiga wiedział, że Aomine postąpił źle. Jednak mimo wszystko czuł również nutę zrozumienia. Znał go bardzo dobrze, w końcu byli parą kilka długich, wspaniałych lat. Wiedział, że Daiki był przerażony, kiedy w jego życiu pojawił się Eijun. A ponieważ przyzwyczaił się do tego, że ze wszystkim radził sobie sam, kiedy przyszło mu zmierzyć się z wychowywaniem syna i zrozumiał, że temu nie podoła, zamiast poprosić o pomoc, uciekł.
    Ciężko było zrozumieć tego głupka. Tym ciężej było go pokochać.
    A jednak on, Kagami, podjął się tego wyzwania i, na szczęście czy też nie, radził sobie z obiema tymi rzeczami naraz.
    I wcale nie przestał.
    Być może było to złe. Być może powinien już dawno zapomnieć o Aomine, rozpocząć nowe życie, poszukać sobie kogoś i skupić się na wychowywaniu Eijuna w rodzinie, na jaką chłopiec zasługiwał. Ale z drugiej strony oznaczało to, że musiałby się wyprzeć uczuć, którymi darzył ciemnoskórego.
    Wciąż go kochał. Mimo pięciu lat rozłąki, mimo odejścia, mimo zdrady. Nie mógł tak po prostu go zapomnieć, nie mógł tak po prostu przestać czuć to, co czuł tyle lat z taką intensywnością. Czas wcale nie leczył jego ran, nie osłabiał tych uczuć, nie zabijał wspomnień. To wszystko żyło w nim, było częścią jego ciała, jego serca i jego duszy.
    Gdyby tak po prostu to odrzucił... stałby się pustą skorupą.
    Minęło pięć lat, to była prawda. Ale on nie przestawał wierzyć, że Aomine również nie zapomniał o nim, i że pewnego dnia zjawi się ponownie w życiu jego i Eijuna, gotów do roli ojca, gotów stać się członkiem ich rodziny.
–    Cieszę się, że cię poznałem, Kagami-kun – powiedział znienacka Kuroko.
–    Huh?- Taiga spojrzał na niego z osłupieniem, wyrwany z zamyślenia.
–    Śmiem twierdzić, że znam cię całkiem dobrze – kontynuował błękitnowłosy.- Przyjaźnimy się już od wielu lat i z czystym sumieniem mogę nazwać cię moim najlepszym przyjacielem. Miałem okazję widzieć cię w wielu sytuacjach, zarówno tych dobrych, jak i złych. Teraz, w tej chwili, muszę ci przyznać, że jestem z ciebie naprawdę dumny.
–    Dumny?- bąknął Kagami. Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał Tetsuyę. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz otrzymał komplement od błękitnowłosego, ale zgadywał, że było to w czasach liceum, kiedy poziom sarkazmu i dogryzania u Kuroko był jeszcze stosunkowo niski.
–    Chyba mogę tak to nazwać – stwierdził Tetsuya.- Od samego początku cię podziwiałem. W końcu jesteś silny i utalentowany, zawsze taki byłeś. Ale, jeśli mam być szczery, sądziłem, że pod względem siły psychicznej, to ja nad tobą góruję. Odkąd tylko sięgam pamięcią, twój temperament był gorący. Często ponosiły cię emocje, czasami stawałeś się wręcz agresywny, skory do bójek i kłótni. Brakowało ci kultury i dobrego wychowania, poza tym...- Kuroko westchnął ciężko.- Strasznie siorbałeś herbatę...
–    Czyli koniec komplementów.- Taiga wywrócił oczami.
–    W każdym razie jakiś czas temu odkryłem z niemałym zaskoczeniem, że nawet pod względem psychiki mnie przewyższasz – ciągnął spokojnie Kuroko.- Mimo, że Aomine-kun tak cię skrzywdził, to nadal w niego wierzysz. Mało tego, byłeś w stanie przyjąć na barki ciężar jego odpowiedzialności, brzemię, które to on powinien dźwigać. Nie chcę nazywać tak Eijuna, ale w tej sytuacji to konieczne, żebyś mnie zrozumiał.
–    Wiesz, taki głupi nie jestem – westchnął Kagami, przecierając dłonią kark.- Poza tym jestem pewien, że gdybyś był na moim miejscu i przyszłaby do ciebie... tamta kobieta... to też nie pozwoliłbyś na to, żeby taki mały, niewinny brzdąc trafił do domu dziecka.
–    Zapewne masz rację – zgodził się z nim Kuroko.- Ale chodzi mi o to, że nie spodziewałem się po tobie takiego zachowania. Prędzej oczekiwałem, że rzucisz się z pięściami na Aomine-kun i siłą wbijesz mu do głowy rozum. Tymczasem postąpiłeś tak... dojrzale.
–    Co mam ci powiedzieć?- mruknął Kagami, nieco speszony.- Wszyscy znaliśmy jego umiłowanie do cycków. Zdrada zabolała, ale właściwie mogłem ją przewidzieć. Może to właśnie dlatego nie zacząłem rzucać meblami na prawo i lewo.
–    Moim zdaniem Aomine-kun powinien był w stanie się powstrzymać.
–    Cóż, był w stanie, ale nietrzeźwości.- Taiga skrzywił się lekko.
–    Był świadom tego, co robi. Sam ci to przyznał. Nie rozumiem, dlaczego wciąż go tak usprawiedliwiasz. Nie chciałbyś mu przyłożyć?
–    Nie wiem.- Kagami wzruszył ramionami.- Może.
–    Hm.- Tetsuya wbił spojrzenie w swój kubek.- Ja bym chciał.
–    Och, mogłeś to zrobić.- Kagami uśmiechnął się pod nosem.- Skoro mnie twoje przyłożenia zawsze pomagały podczas meczów, może jemu też by pomogły.
–    Jego musiałbym kopnąć – stwierdził błękitnowłosy, marszcząc lekko brwi.- A niech mnie... Teraz naprawdę zaczynam żałować, że tego nie zrobiłem.
    Taiga roześmiał się lekko, mimo wszystko szczerze rozbawiony. Dopił swoją herbatę, po czym wstał od stołu i odłożył kubek do zlewu.
–    Idę spać – powiedział.- Jutro czeka mnie kolejny dzień bycia ojcem sześciolatka, który wie, skąd się biorą dzieci. Znacznie się pewnie jak zawsze przed szóstą rano, więc wolę się wyspać.
–    Jasne. Ja dokończę jeszcze herbatę i też się położę.
–    Dobranoc, Kuroko.- Kagami poczochrał przyjaciela po włosach, przechodząc obok niego.
–    Wiesz, że tego nie lubię – mruknął z dezaprobatą Tetsuya.
–    Wybacz. Postaram się robić to częściej.- Taiga machnął mu na pożegnanie dłonią, nie odwracając się.
    Kuroko westchnął cicho, wpatrując się w jego plecy, gdy mężczyzna kierował się do swojej sypialni. Przez lata ćwiczeń i pracę w straży pożarnej wyrobił sobie muskularną sylwetkę, którzy nieustannie przypominała Tetsuyi szkolne lata, kiedy życie było znacznie prostsze. Każde spojrzenie na jego ciało przywracało mnóstwo wspomnień, nierzadko budząc przy tym nieopisaną tęsknotę za starymi czasami. Czasami, kiedy Kagami nie kochał jeszcze Aomine, kiedy był zwykłym licealistą, słabo zdającym testy z angielskiego, chociaż mieszkał w Ameryce kilka lat. Narwanym i często agresywnym chłopakiem, który w głowie miał tylko koszykówkę.
    Tak wiele się zmieniło. Tak ciężko było Tetsuyi przyzwyczaić się do tego nowego, dorosłego Taigi – o poważniejszym obliczu, zaradnego i na swój sposób mądrego. Och, tak, Kagami zdecydowanie zmądrzał przez te lata. Zniknęła jego agresywna, dzika aura, choć raz na jakiś czas przejawiała się ona w krótkich wybuchach złości, tak dobrze Kuroko znanych. Ale przede wszystkim Taiga stał się odpowiedzialnym mężczyzną, opiekuńczym i troskliwym względem dziecka, które nie było nawet jego. Choć, gdyby nie tak uderzające podobieństwo do Aomine, nikt by nie powiedział, że Eijun nie jest prawdziwym synem Kagamiego. Ponieważ Taiga poświęcał mu całą swoją uwagę, cały czas i całą miłość, jaką dysponował.
    Tak. Z pewnością zmieniło się w ich życiu bardzo wiele. Ale wyglądało na to, że nieważne, jak wiele różnic dostrzegał Tetsuya, jedno pozostawało niezmienne – było to uczucie, którym błękitnowłosy darzył swojego przyjaciela. To najczystsze i najbardziej niewinne w swej postaci uczucie, za którym z utęsknieniem podążał cały świat.
    Kuroko przełknął powoli łyk zimnej już herbaty i oparł się ciężko o krzesło, wpatrując się w sypiący za oknem śnieg. Na tle ciemnego nieba wyglądał niczym spadające gwiazdy. Zamknął powoli oczy i westchnął cicho.
–    Bakagami-kun...

***

–    Dziękuję za odprowadzenie mnie do domu, panie ochroniarzu – westchnął Kuroko, stając przed drzwiami swojego mieszkania i obracając się w kierunku czerwonowłosego.- Proszę eskortować teraz panicza do domu i...
–    Tato, kup mi to ciasto, proszę!- jęknął Eijun, ciągnąc Kagamiego za kurtkę, który z niewzruszoną miną wpatrywał się w Tetsuyę.
–    I kup mu to ciasto, o które prosi całą drogę – dokończył Kuroko.- Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie na święta.
–    To my dziękujemy, że zgodziłeś się do nas wpaść – odparł Taiga, dalej ignorując zaczepki syna, który stanął teraz na jego butach, uparcie szarpiąc jego ramiona.- Mam nadzieję, że w przyszłym roku też spędzimy razem święta. Może nawet w większym gronie?
–    Chyba za wcześnie na wnuki?
–    Nie to miałem namyśli!- warknął ze złością Kagami, rumieniąc się.- Chodziło mi o dziewczynę! Znajdź se jakąś!
–    Ja? To tobie przydałaby się kobieca ręka do wychowywania Eijuna.
–    Nie chcę mamy!- burknął chłopiec, patrząc spod byka na Tetsuyę.- Chcę ciasto!
–    Widzisz?- westchnął Kagami.- Tyle w temacie. Poza tym, w przeciwieństwie do ciebie, nie mam nawet czasu, żeby się z kimś umówić.
–    A inni nie mają chęci, co?- Kuroko spojrzał na niego ze współczuciem.
–    Zaraz ci przywalę, jak Boga kocham – warknął Taiga. Miał wrażenie, że lada moment pęknie mu żyłka na czole przez te komentarze błękitnowłosego. A szarpanie przez Eijuna zbytnio nie pomagało mu w uspokojeniu się.
–    To ja już pójdę. Papa, Eijun-kun.
–    Papa, wujku...- Eijun odwrócił się do niego na moment, by uściskać mężczyznę, po czym spojrzał zbolałym wzrokiem na ojca.- Tatusiu, kupisz mi, prawda?
–    No to cześć, do zobaczenia – mruknął Kagami do Kuroko, który oczywiście „zapomniał” pożegnać Taigę i zniknął za drzwiami swojego mieszkania.
    Doprawdy, że też akurat to ten właśnie człowiek musiał być jego najlepszym przyjacielem. Co gorsza, Kagami był boleśnie świadom tego, że gdyby nie te sarkastyczne uwagi i uszczypliwe dogryzanie mu, Tetsuya byłby wręcz idealnym przyjacielem. W końcu mimo wszystko, choć z początku łączyła ich tylko koszykówka, z czasem zaczęli lepiej się dogadywać.
–    Taaato, no! Prooszę!
–    Przecież są pierniki w domu – westchnął Kagami, biorąc chłopca za rękę i blaszanymi schodami w dół.- Uważaj, bo jest ślisko.
–    Pierniki to nie ciasto! A tamto wyglądało tak smakowicie!
–    Możemy upiec jakieś, kiedy wrócimy – stwierdził spokojnie Taiga, ruszając w drogę powrotną do domu.
–    To za długo potrwa – jęknął Eijun.- Zanim zrobimy ciasto, zanim ostygnie, zanim zrobimy i nałożymy krem, zanim stężeje w lodówce minie wieczność! Do tego czasu to ja umrę z głodu, zobaczysz!- Eijun zakaszlał głośno.- O... widzisz, już się zaczyna...! Ekhe, ekhe... umieram, tato!
–    Przestań, Eijun, ludzie się gapią!- syknął Kagami, nasuwając niżej na czoło swoją wełnianą czapkę.
–    N-nie mogę... ekhe, ekhe! Du... duszę się!
–    Dobra, dobra, kupię ci to ciasto, tylko przestań już konać na środku ulicy!
–    Super!- krzyknął chłopiec, podskakując radośnie.- A przy okazji kupimy też tamte pączki z czekoladą? Na wieczór!
–    Ile ty masz zamiar zjeść tego ciasta, co?- Kagami spojrzał na niego, marszcząc brwi.- Nie ma mowy, żebyś uszczknął choć kawałek przed obiadem!
–    Ale ja jestem głodny...
–    Dobrze, no to zjemy najpierw obiad, a potem dostaniesz ciasto.
–    A nie można na odwrót?- marudził Eijun, człapiąc obok ojca.
–    Nie, bo będziesz miał robaki w tyłku!
–    Shin-chan powiedział, że to bujda i wcale nie da się mieć robaków, kiedy zje się najpierw coś słodkiego, a potem normalnego!
–    Ale Shin-chan się myli – mruknął Kagami.
–    Jest lekarzem, nie może się mylić!
–    Owszem, może.
–    Niby jakim cudem?
–    A takim, że on nie ma dzieci... – westchnął Taiga. Eijun umilkł, marszcząc w zastanowieniu czoło. Kagami w myślach dziękował bogom, że chłopiec nie próbował drążyć dalej tematu.
    Po zakupie obiecanego ciasta w cukierni, w której pracował jeden z członków Pokolenia Cudów, Kagami i Eijun wrócili do mieszkania. Taiga był w trochę kiepskim nastroju, ponieważ mimo koleżeńskich relacji z Murasakibarą Atsushim oraz wieloletniej przyjaźni z jego chłopakiem, Himuro, fioletowowłosy gigant nie zgodził się dać mu zniżki.
–    Ciasto, ciasto, ciasto!- podśpiewywał pod nosem Eijun, kiedy rozebrali się w holu i chłopiec w podskokach udał się do kuchni z reklamówką, w której wraz z nim samym podskakiwało plastikowe pudełko.
–    Jak będziesz tak skakał, to będziesz miał miazgę, a nie ciasto!- zawołał za nim Taiga, odwieszając kurtkę na wieszak.
    Przechodząc obok niskiego stolika z telefonem stacjonarnym, mężczyzna zauważył, że na aparacie mruga niebieska lampka. Wyglądało na to, że podczas ich nieobecności ktoś próbował się dodzwonić i nagrał wiadomość. Taiga przycisnął odpowiedni guzik, aby ją odsłuchać.
–    Tu Kagami Taiga...- usłyszał swój własny głos.
–    I Eijun Aomine!- Okrzyk z daleka, po czym ciężkie westchnienie Kagamiego.
–    Nie ma nas teraz w domu, więc nagraj wiadomość.
–    Kagami-kun, zostawiłem u was mój kubek – rozległ się spokojny głos Kuroko.- Nie używaj go, proszę, bo nie będę w stanie go domyć. Zabiorę go przy następnej wizycie.
    Czerwonowłosy westchnął ciężko, wywracając oczami. Z dnia na dzień kąśliwość błękitnowłosego wykańczała go coraz bardziej. Już chciał wyłączyć sekretarkę i udać się do kuchni, jednak okazało się, że Tetsuya nie był jedynym, który zostawił wiadomość.
    Na początku nie było wiele słychać – jedynie głośny szum przejeżdżających ulicą samochodów, trąbienie z daleka i nieznaczne trzeszczenie. Potem rozległ się głęboki wdech i wydech, ciche odchrząknięcie i w końcu czyjś cichy, jakby niepewny głos:
–    Cześć, Kagami.
    Taiga nawet się nie poruszył. Wbił spojrzenie w aparat telefoniczny, zupełnie jakby był on w stanie pokazać mu twarz tego, którego głos usłyszał – choć przecież widział ją doskonale, zupełnie, jakby on tutaj był, stał przed nim, przemawiając swoim głębokim, nieznacznie wibrującym tonem.
–    Wygląda na to, że was nie ma...- mówił dalej.- Ehm... ja... ehm...
    Połączenie zostało przerwane. Kagami przełknął ciężko ślinę, nadal stojąc w tym samym miejscu i wpatrując się bezmyślnie w telefon. Wydawało mu się nawet, że to były tylko urojenia spowodowane niewyspaniem i zmęczeniem, ale po długim sygnale usłyszał dokładnie ten sam głos, tym razem bardziej pewny:
–    Hej, to znowu ja, ja... Uch, ehm... Chciałem wam życzyć wesołych świąt. Wiem, że nie mam za bardzo prawa odzywać się... powinienem był to zrobić wcześniej, przepraszam. Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku. Ile to minęło?- Aomine sapnął ze śmiechem.- Eijun ma chyba... ile? Sześć lat? To naprawdę sporo... Uhm... Wiesz, Kagami, jestem teraz w Tokio.- Te słowa wywołały w mężczyźnie falę gorąca, która rozlała się po jego plecach. Taiga sapnął cicho, przeczesując dłońmi włosy i chwytając się za głowę. Aomine jest w Tokio? To oznaczało, że był praktycznie obok nich...- Nocuję chwilowo w hotelu, bo szukam kawalerki. Pomyślałem, że dam ci znać, że... że wróciłem. Pomyślałem, że może chciałbyś o tym wiedzieć, no i... fajnie by było, gdybyś zechciał się ze mną spotkać. Chciałbym pogadać i, no wiesz... zobaczyć Eijuna.- Daiki westchnął ciężko do telefonu, milczał przez chwilę.- Zadzwonię jutro o dwudziestej. Jeśli nie odbierzesz, to oczywiście zrozumiem i dam wam spokój... Jeszcze raz przepraszam. Na razie.
    Tym razem Kagami usłyszał sygnał oznaczający koniec wiadomości nagranych na sekretarce. Stał przed telefonem z opuszczonymi bezwiednie rękoma i z bezradnym wyrazem twarzy.
    Minęło tyle lat... Tyle lat wierzenia i nadziei w to, że pewnego dnia Aomine wróci i będzie chciał się z nimi spotkać, będzie chciał zobaczyć swojego syna, poznać go... Że będzie chciał znów zobaczyć Taigę.
    I nagle sen, który śnił tak wiele razy, miał się ziścić? Nagle los zesłał mu szansę, by zobaczyć miłość jego życia, przypomnieć sobie raz jeszcze jak wyglądał, jak brzmiał w rzeczywistości jego głos?
    Kagami nie miał pojęcia, czy bardziej jest szczęśliwy, czy przerażony. Przecież to spadło na niego jak grom z jasnego nieba, nie spodziewał się, że to właśnie teraz, że już jutro Aomine zadzwoni do niego i będą mieli okazję porozmawiać, a być może już za kilka dni się spotkać...
–    Tato?- Eijun wyszedł na korytarz i popatrzył na mężczyznę. Buzię miał umorusaną kremem czekoladowym, co oznaczało, że chłopiec zdążył dobrać się już do ciasta, a przy tym zignorował zakaz Kagamiego.- Co tak stoisz? Dzwonisz do kogoś?
–    Nie – odparł Taiga, otrząsając się. Wziął głęboki oddech i wypuścił go powoli. Nie zauważył nawet, że jego dłonie zaczęły się nieznacznie trząść.- Kuroko zapomniał swojego kubka, nagrał się na sekretarce.
    Taiga na razie nie chciał mówić Eijunowi o telefonie od jego biologicznego ojca. Poczeka do jutra, najpierw porozmawia z Daikim, dopiero później zacznie myśleć o tym, jak powiedzieć chłopcu, że wkrótce najprawdopodobniej pozna swego prawdziwego tatę.
–    Zagramy na playstation?
–    A obiad sam się zrobi?
–    Ale ja nie jestem głodny.
    Kagami westchnął, biorąc się pod boki i patrząc sceptycznie na syna.
–    Mówiłem, że nie masz ruszać ciasta przed obiadem – mruknął.- Za karę nie zjesz go wieczorem. I umawiamy się, że idziesz spać najpóźniej o dwudziestej. Najwyższa pora nałożyć jakiś rygor na wychowywanie ciebie, ty niekiełznany diable!- Taiga doskoczył do chłopca, po czym zaczął łaskotać go po brzuchu. Eijun zwijał się ze śmiechu, próbując mu umknąć, jednak Kagami aż za dobrze znał jego słabe punkty.
    Prawdę mówiąc, gdzieś w głębi siebie Taiga poczuł odrobinę strachu, że Eijun bardziej polubi Aomine, kiedy już go pozna – poza tym, może połączyć ich więź silniejsza, niż z Kagamim, w końcu Eijun i Daiki byli jak dwie krople wody, łączyła ich ta sama krew.
    Kagami wziął chłopca na ręce i podrzucił go lekko, sadzając sobie na biodrze. Eijun zaśmiał się wesoło i przytulił do niego.
    Pal licho to całe biologiczne gówno – pomyślał Taiga, opierając policzek o głowę syna.- Jestem takim samym tatą, jak każdy inny na tej ziemi.

***

    Do godziny dwudziestej czas niemiłosiernie się dłużył, a kiedy w końcu wybiła ósma wieczór, telefon milczał jak zaklęty. Podczas gdy Eijun siedział w salonie na kanapie i oglądał anime, Kagami przechadzał się po mieszkaniu, uprzątając wszystko i układając oraz ścierając każdy, choćby najmniejszy pyłek kurzu. Tłumaczył to sobie obowiązkiem prowadzenia czystości w domu, ale prawda była taka, że po prostu się stresował.
    Aomine powiedział, że zadzwoni... Dlaczego jeszcze tego nie zrobił? Czy zmienił zdanie? Przestało mu zależeć? A może skłamał wczoraj? Może kłamał ze wszystkim, może tak naprawdę nie chciał odnawiać i budować relacji...
    Minęła już dwudziesta, minęła dwudziesta pierwsza – a telefon dalej milczał. Kagami chodził po mieszkaniu i wzdychał, nie zauważył nawet, że jego syn zasnął na kanapie przed wciąż włączonym telewizorem. Skarcił się w myślach za swoją nieuwagę. Wyłączył odbiornik i ostrożnie wziął chłopca na ręce. Eijun pochrapywał na jego ramieniu, lecz kiedy Taiga kładł go do łóżka, przebudził się i spojrzał na niego zaspanymi oczami.
–    Śpij, synku – szepnął Taiga, gładząc go po włosach i całując w czoło.- Kolorowych snów.
–    Mm... kocham cię, tatusiu – wymamrotał Eijun, wtulając się w pluszaka, którego wcześniej zostawił na poduszce.
–    Ja ciebie też kocham.- Kagami opatulił go szczelnie kołdrą, po czym zgasił światło i wyszedł z pokoju, zostawiając jednak uchylone drzwi. Już miał zamiar poddać się i wziąć kąpiel, kiedy nagle rozległ się dźwięk telefonu.
    Serce podskoczyło mu do gardła, wzdrygnął się silnie. Wziął głęboki oddech i podszedł pospiesznie do aparatu, od razu podnosząc słuchawkę, jednak nie od razu przykładając ją do ucha. Zerknął jeszcze na drzwi pokoju Eijuna, by upewnić się, że hałas go nie obudził. Dopiero potem z cichym westchnieniem przytknął słuchawkę do ucha.
–    Halo?- mruknął.
    Cisza.
–    Aomine?- zapytał cicho Taiga, siadając na krześle, które wcześniej dla siebie uszykował.- To ty?
–    Tak – westchnął ciężko Daiki.- Przepraszam, po prostu... To takie dziwne, słyszeć twój głos po tylu latach.- Aomine wydał z siebie kolejne, pełne ulgi westchnienie.- Dzięki, że odebrałeś... Och, i przepraszam, że dzwonię tak późno. Czy obudziłem Eijuna? Dla niego pewnie już jest późno, co?
–    No, w sumie tak – bąknął Taiga, drapiąc się po głowie.- Znaczy, nie obudziłeś go, tylko to dla niego późna godzina. Chociaż akurat dzisiaj zasiedział się przed telewizorem i zasnął na kanapie. Dopiero przed chwilą położyłem go do łóżka.
–    Rozumiem – powiedział cicho Daiki, jakby obawiał się, że głośniejsze mówienie może zbudzić chłopca.- Nie mogłem zadzwonić wcześniej. Pod wieczór pojechałem oglądać kawalerkę na wynajem, w centrum zdarzył się jakiś wypadek i ulice były strasznie zakorkowane, a ja... zdążyłem już zapomnieć, jak się mieszka i porusza w Tokio.
–    W porządku.- Kagami uśmiechnął się pod nosem. Czuł się trochę nieswojo. Głos Aomine był mu tak dobrze znany, a jednocześnie tak obcy.- Co u ciebie?
–    Dobrze – odparł Daiki.- Chyba wezmę tę kawalerkę, jutro dam właścicielowi odpowiedź. Za dwa, trzy dni się przeprowadzę, w międzyczasie poszukam też pracy... Tak poza tym, to niewiele się chyba u mnie zmieniło – bąknął.- A co u was? Jak się miewa Eijun?
–    Świetnie.- Kagami uśmiechnął się, przymykając oczy.- Szybko rośnie i staje się miniaturową wersją ciebie. Z tą różnicą, że jest od ciebie mądrzejszy.
–    To dobrze – stwierdził Aomine. W jego głosie dało się wyczuć uśmiech.- Chodzi do przedszkola? Jak sobie tam radzi?
–    Całkiem dobrze. Czasami trochę narozrabia, ale to energiczny chłopak, więc to całkiem normalne. Nawet przedszkolanki mi to powiedziały. Wygląda na to, że podbił ich serca. Jest całkiem popularny.
–    Wierzę, że wychowałeś go na dobrego dzieciaka – powiedział cicho Daiki.- A ty? Jak sobie radzisz?
–    Nie najgorzej. Przynajmniej tak sądzę. Co prawda Kuroko twierdzi, że rozpieszczam Eijuna, ale pośród naszych przyjaciół jestem chyba właśnie tym, który rozpieszcza go najmniej.
–    Ma kontakt ze wszystkimi?
–    Tak.- Kagami odruchowo skinął głową.- Murasakibara czasami podrzuca mu jakieś słodkości, Midorima i Akashi próbują przejąć władzę nad obowiązkiem wykształcenia go, Kuroko... cóż, Kuroko jest dla niego jak matka. Kiedy do nas przychodzi, zawsze podaje mu pyszne śniadanko i dba o to, żeby zdrowo się odżywiał. Na zmianę z Takao. A Kise... cóż.- Taiga zaśmiał się pod nosem.- Kise oszalał na jego punkcie i non stop przywozi mu masę prezentów, nawet, kiedy ma sesje w Tokio.
–    No to rzeczywiście.- Aomine zaśmiał się lekko.- Cieszę się, że masz w nich tyle oparcia. Na początku nie przepadałeś za nimi, ale widać można na nich polegać.
–    Nie da się ukryć – powiedział cicho Kagami. Między nimi zapadła chwila ciszy.- A co u ciebie? Co robiłeś przez ten czas?
–    Uhm... mieszkałem w Kioto – mruknął niewyraźnie Daiki.- Pracowałem jako trener drużyny koszykarskiej w jednej z publicznych szkół. Starałem się poukładać sobie życie i... Po tym, jak zaoszczędziłem trochę pieniędzy, zdecydowałem się wrócić tutaj, do Tokio. Nie ukrywam, że... chciałbym odnowić z tobą kontakty. Z tobą i, oczywiście, z Eijunem. To na początek – dodał ciszej.- Chciałbym też... spróbować... pogadać z pozostałymi.
    Kagami przygryzł wargę, spuszczając wzrok na podłogę. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Po raz pierwszy od pięciu lat rozmawiał z Aomine. Miał do niego tyle pytań, i równie wiele rzeczy do opowiedzenia. Ile razy w ciągu tych minionych lat wyobrażał sobie tę chwilę? Moment, w którym będzie miał okazję powiedzieć Daikiemu o tym, jak wspaniałego ma syna. Kiedy będzie mógł powiedzieć mu o jego pierwszym ząbku, o pierwszym słowie, pierwszej próbie chodzenia. O jego wybrykach i zasypianiu na stojąco, gdy za poduszkę miał blat szafki czy jedną z niższych półek regału.
    Opowiedzieć mu o sobie i o ich przyjaciołach. O nieopisanej miłości Kise, opiekuńczości Kuroko, o każdym, który włożył choć maleńką część samego siebie w wychowanie i rozwój Eijuna.
    Taiga nie był w stanie opisać, jak bardzo był szczęśliwy słysząc, że Daiki chce to wszystko naprawić.
–    Chcesz się spotkać?- zapytał cicho.
–    Jeśli nie masz nic przeciwko.- Aomine wziął głęboki oddech i wypuścił go powoli.- Co powiesz na wspólny obiad? Byłbym tylko wdzięczny, gdybyś powiedział mi, co lubi Eijun, żebym nie wybrał przypadkiem jakiejś kiepskiej restauracji...
    Kagami parsknął cicho pod nosem, kręcąc głową z politowaniem. Chyba za dużo oczekiwał, ale przed chwilą naprawdę zakiełkowała w nim nadzieja, że Daiki nauczył się gotować.
–    Może po prostu wpadniesz do naszego mieszkania?- zaproponował, przecierając dłonią kark. Obawiał się, że ta propozycja może zabrzmieć zbyt śmiało po tak długiej rozłące, ale gdyby się tak nad tym zastanowić, Eijun z pewnością czułby się lepiej będąc w znanym mu otoczeniu.
–    Jesteś pewien?- bąknął Aomine.
–    Tak, czemu nie?- Wzruszył ramionami.- Po części to nadal twoje mieszkanie, poza tym wiesz, że nie ufam restauracjom i wolę gotować Eijunowi sam...- Taiga zawahał się, zdawszy sobie sprawę z tego, że palnął właśnie głupotę.- No tak... nie wiesz o tym.
–    Przepraszam.
–    Nie, nie przepraszaj, to moja wina – sapnął Taiga, śmiejąc się cicho, nerwowo. Poczuł, że jego policzki pieką niemiłosiernie, jego serce galopowało dziko w piersi.- Zagalopowałem się trochę. W każdym razie, możemy zjeść coś u nas.
–    Skoro tak mówisz – westchnął Daiki.- Dziękuję. Jestem ci naprawdę wdzięczny.
–    Jasne.- Kagami pokiwał głową.- Gdybyś potrzebował też pomocy w przeprowadzce, to wiesz, możesz dzwonić...
–    Dzięki...
–    To tam nie będzie dla mnie żaden problem, Eijunem zajmie się Kuroko, albo podrzucę go Akashiemu...
–    Bardzo ci dziękuję.- W głosie Daikiego brzmiało lekkie rozbawienie.
–    Zresztą wiesz, Akashi też ma dzieci, więc Eijun będzie miał się z kim bawić, a ja pomogę wnieść ci meble, czy coś...
–    Taiga – westchnął Aomine.
–    N-no?- Kagami poczerwieniał i ukrył twarz w dłoni, kompletnie zażenowany.
–    Masz za dobre serce – stwierdził Daiki.- Już i tak wiele dla mnie zrobiłeś, zgadzając się na spotkanie. To ja mam tutaj o co walczyć, nie ty.
    Kagami poczuł gulę w gardle, ale przełknął ją dzielnie i odetchnął głęboko, by się uspokoić.
–    Po prostu się cieszę – wyjaśnił cicho.- Cieszę się, Aho. Czekałem na to pięć lat, a teraz w końcu... w końcu ruszyłeś dupę i się odezwałeś.
–    Wiem, że powinienem był zrobić to już wcześniej – powiedział Daiki.- Będziesz mógł mi za to przywalić, kiedy się spotkamy. Wtedy wszystko ci opowiem, postaram się wyjaśnić... Ale od razu uprzedzam, że to nie będą usprawiedliwienia. Po prostu... powiem ci, jak było. Nie oczekuję nawet, że mnie zrozumiesz, bo ja sam długo nie rozumiałem samego siebie...
–    Ja rozumiem...- bąknął nerwowo Kagami.
–    Tak – zaśmiał się Aomine.- Wiem, zawsze mnie rozumiałeś. Zawsze byłeś dojrzalszy i... bardziej dorosły ode mnie. Ale i tak nie obejdzie się bez tej rozmowy, prawda?
–    Jasne – mruknął Taiga.- Mamy pięć lat do nadrobienia.
–    Raczej nie uda mi się załatać tej dziury... ale mam szczerą nadzieję, że od tej pory będzie tylko lepiej.
–    Ja też...- wymamrotał Kagami.
–    Tato?- Po prawej stronie Taigi rozległ się zaspany głos.- Z kim rozmawiasz?
–    Obudziłem go – westchnął Aomine.
–    Co? Nie, to ja, za głośno gadałem – rzucił do słuchawki czerwonowłosy, po czym spojrzał na syna.- Przepraszam, już kończę. Zaraz do ciebie przyjdę.
–    Czy to wujek Tetsu?
–    Nie, to... mój znajomy, z pracy.
    Eijun zmarszczył lekko brwi i zamrugał powoli, przyglądając mu się podejrzliwie.
–    Tato, chcesz mi o czymś powiedzieć?
–    Co?- Kagami spurpurowiał na twarzy.- Nie! Eijun, idź spać, mówię, że już kończę! Ach, ehm...- Taiga odwrócił twarz, mówiąc już do słuchawki. Nie wiedział, jak zwrócić się do Aomine, żeby Eijun nie domyślił się, iż chodzi o jego biologicznego ojca.- Ehm... muszę kończyć, przyjacielu.
–    Kagami...- Aomine parsknął niepowstrzymanym śmiechem.- Nie powinieneś był tego mówić... Zdajesz sobie sprawę z tego, że się tylko przez to pogrążyłeś?
–    Yyy...- Taiga zerknął na swojego syna, a widząc, że ten stoi ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami, patrząc na niego sceptycznie, poczerwieniał jeszcze bardziej.- To na kiedy się umawiamy?
–    Pasuje wam pojutrze?- W głosie Daikiego wciąż pobrzmiewało rozbawienie.- Koło czternastej?
–    Tak, idealnie...- Kagami był boleśnie świadom obecności syna. Podniósł się z krzesła, nerwowo okręcając kabel wokół palca.- To do zobaczenia...
–    Do zobaczenia – westchnął Aomine.- Nie mogę się doczekać.
–    Ja...- bąknął Taiga, jednak w słuchawce rozległ się dźwięk zakończonego połączenia.- Ja też...
    Mężczyzna odetchnął głęboko, odkładając słuchawkę na telefon. Westchnął po raz kolejny, po czym spojrzał na Eijuna, który wciąż mierzył go tym pełnym sceptycyzmu spojrzeniem.
–    Wiesz, że wyglądasz teraz jak Kuroko?- mruknął.
–    Tato, nie zmieniaj tematu – mruknął sześciolatek.- To u kogo tym razem wyląduję? U wujka Tetsu, czy u Sei-chana?
–    Podsłuchiwałeś?!
–    Nie, po prostu zawsze mnie u któregoś z nich zostawiasz, kiedy jedziesz na randkę.
–    Raczej kiedy jadę załatwiać sprawy na mieście, albo do pracy, a ty akurat nie idziesz do przedszkola – westchnął Taiga, podchodząc do niego i biorąc chłopca na ręce.- Posłuchaj synku... Wiem, że wyglądało ci to podejrzanie, ale nie romansuję z żadną miłą panią, okej? Wyjaśnię ci wszystko jutro. Umowa stoi?
–    Nie chcę mamy – ostrzegł Eijun.- Mam ciebie. I wujka Tetsu. Wujek Tetsu może być moją mamą.
–    Tak, wiem – parsknął cicho Kagami, całując jego czoło.- Porozmawiamy jutro. Jest już późno, więc idziemy spać.
–    A mogę dzisiaj spać z tobą?
–    Ostatnio mówiłeś, że jesteś zbyt dorosły, żeby z kimś spać – zauważył czerwonowłosy.
–    Shin-chan mówi, że czasami dorosłych i dzieci różni tylko wielkość ciała – mruknął z zastanowieniem Eijun.- Chyba miał na myśli Kazu-chana, bo dziwnie się na niego spojrzał.
–    No dobrze, możesz dzisiaj ze mną spać. Idziesz po misia?
    Eijun pokręcił tylko głową, po czym objął szyję Kagamiego i oparł policzek o jego ramię. Taiga uśmiechnął się do siebie, a potem skierował się do swojej sypialni, by położyć chłopca spać, a sam pójść wziąć kąpiel.
    Czuł, że tej nocy i tak nie zdoła szybko zasnąć.

***

–    No dobrze, kapitanie, jak wygląda sytuacja w salonie?- zapytał Kagami, dostrzegłszy, że jego syn wkroczył właśnie żwawo do kuchni.
–    Melduję, że odniosłem na miejsce wszystkie moje zabawki, panie generale!- zakrzyknął chłopiec, prostując się i salutując.
–    Dobrze – stwierdził Taiga, sięgając do górnej szafki i wyciągając z niej blaszane pudełko maślanych ciasteczek, które podrzucił im niedawno Himuro. Otworzył wieko i nachylił się nad chłopcem.- Proszę, zasłużyliście na jedno ciasto.
–    Tylko jedno?- Eijun spojrzał na ojca z wyrzutem.- Tato, czy ty wiesz jakie te zabawki są ciężkie?
–    Nie zauważyłem, żebyś miał problem z roznoszeniem ich po całym mieszkaniu – stwierdził Kagami, marszcząc lekko brwi.- Poza tym, jeśli zjesz dwa, to nie znajdziesz miejsca na obiad!
–    Jestem głodny, więc na pewno zjem wszystko!- obiecał.
–    Ach tak?- Taiga uniósł sceptycznie brew.- A mam ci przypomnieć, kto ostatnio przed obiadem zjadł wielki kawałek ciasta czekoladowego i nie mógł potem zmieścić obiadu?
–    Przecież to są małe ciasteczka!- Eijun wskazał dłonią pudełko.
    Kagami westchnął ciężko, na moment zamykając oczy.
–    W porządku, weź dwa, ale drugiego zjedz po obiedzie, bo już więcej nie dostaniesz – powiedział.
–    Okej!- Eijun ukradł trzy ciastka i, szczerząc zęby do Kagamiego, czmychnął z kuchni. Taiga pokręcił tylko głową i schował pudełko z powrotem do szafki.
    Kurczak był już prawie gotowy. Z początku Kagami zastanawiał się nad tym, czy nie przygotować na to spotkanie ulubionych burgerów Aomine, ale z racji tego, że były one dużych rozmiarów, Eijun miałby problemy z ich zjedzeniem. Ostatecznie zdecydował się więc na na brązowy ryż ze świeżymi warzywami oraz smażonego kurczaka z sosem teriyaki.
    Oczekiwanie na Aomine było dla niego wyjątkowo stresujące. Ponieważ miało to być ich pierwsze spotkanie po pięciu długich latach rozłąki, Kagami pragnął, by wszystko było idealne, dopięte na ostatni guzik. Od samego rana wysprzątał już cały dom, przekonał również Eijuna, by pozbierał swoje zabawki na czas wizyty. Gotowanie zawsze szło mu dobrze, ale tym razem okazja miała być wyjątkowa – bardziej wyjątkowa niż rocznice, które obchodzili będąc ze sobą w związku, czy każde inne możliwe okazje.
    Dla niego był to początek nowego życia. Nawet, jeśli wciąż miał obawy, że Aomine zmieni zdanie, że znowu się przerazi – wierzył, że to spotkanie będzie w pewnym sensie przełomowe.
    Upewniwszy się, że kurczak jest już mięciutki od środka i chrupki z zewnątrz, mężczyzna sięgnął po obrus i nakrył nim stół. Następnie wyjął talerze i rozłożył je na blacie, by szybciej nałożyć dla każdego porcję. Ułożył sztućce na czystym obrusie. Poprawił krzesła, przy okazji układając także poduszki na tym, na którym miał usiąść Eijun.
    Szykował się właśnie do podgrzania sosu, kiedy z korytarza dobiegł go dźwięk telefonu. Wyszedł z kuchni, po drodze zdejmując z siebie fartuch i przerzucając go przez oparcie kanapy, na której siedział jego syn, oglądając kreskówkę.
–    Halo?- rzucił do słuchawki z lekkim westchnieniem.
–    Jeszcze nie wiesz, że to ja i już cię irytuję?- usłyszał znajomy pomruk.
–    Cześć, Kuroko – powiedział, uśmiechając się.- Widzę, że jak zawsze tryskasz tym swoim ironicznym humorem.
–    Nie rozumiem, co ma mój ironiczny humor do twojego sapania przy odbieraniu telefonu.
–    Miło, że przyznajesz, że masz ironiczny humor.
–    Co porabiacie?- Tetsuya najwyraźniej postanowił zmienić temat, zdając sobie sprawę, że lada moment będzie zmuszony przyznać Kagamiemu punkt.
–    Właśnie szykuję obiad – odparł Taiga.- Wszystko jest już prawie gotowe, podgrzeję tylko sos i mogę podać do stołu.
–    A on już przyszedł?- zapytał Kuroko nieco chłodnym tonem. Kagami nie winił go za to, w końcu Taiga nie był jedyną osobą, która zawiodła się na Daikim.
–    Nie – odpowiedział spokojnie.- Chyba że stoi przed drzwiami i boi się zapukać.
–    To byłoby właściwie całkiem na miejscu – stwierdził Kuroko.- Nie chcę wam przeszkadzać we wzruszającym spotkaniu, chciałem tylko zaprosić was na kolację, gdyby obiad się nie udał.
–    Dzięki, Kuroko – powiedział szczerze Kagami, kiwając głową.- Lubię twoją kuchnię i z chęcią skorzystamy z zaproszenia, aczkolwiek akurat tym razem mam nadzieję, że nie będzie to konieczne.
–    Jak się ma Eijun-kun?- zapytał już ciszej Kuroko.
    Kagami zerknął na syna. Siedział na kanapie po turecku, opierając łokcie o kolana, a podbródek o zwinięte pięści. Zdawać się mogło, że skupia uwagę na oglądanej kreskówce, ale Taiga wiedział, że chłopiec stresuje się prawdopodobnie bardziej niż on sam.
–    Jest dzielny – stwierdził.- To jego pierwsze spotkanie z ojcem, ale do tej pory nie próbował wyskoczyć przez okno, więc chyba nie ucieknie.
–    Mam nadzieję, że Aomine-kun będzie zachowywał się należycie – mruknął Tetsuya.- Jeśli wystraszy Eijuna-kun, to nie ręczę za siebie.
–    Spokojnie, panie Światowy Obrońco Eijunów – parsknął cicho Taiga.- Rozmawiałem z nim wczoraj i mam powód, by twierdzić, że nie będzie aż tak źle. Wiesz, wygląda na to, że Aho naprawdę się zmienił. I ma szczere chęci, by naprawić wszystko i zbudować relacje z małym.
–    Szczere chęci to nie wszystko, Kagami-kun – oznajmił Kuroko.- Ale niech będzie. Chciałbym wierzyć, że Aomine-kun zmądrzał i weźmie się w końcu za siebie.
–    Kuroko...- Kagami westchnął cicho.- Wiesz, że on chce też pogadać z tobą? Z Kise też, z Akashim, z Midorimą... ze wszystkimi naszymi przyjaciółmi. Ale przede wszystkim z tobą, w końcu przyjaźniliście się nawet dłużej, niż my dwaj.
–    Nie jestem taki łatwy – stwierdził Kuroko.- Niech najpierw udowodni mi, że potrafi naprawić relacje z tobą i Eijunem-kun. Wtedy pomyślę nad tym, czy mam siły na to, żeby choć po części mu wybaczyć. A skoro już wspomniałeś o Kise-kun, to wygląda na to, że on też postanowił nieoczekiwanie wrócić – dodał lżejszym tonem.- Dzwonił do mnie rano i powiedział, że jutro będzie w Japonii.
–    Och, to świetnie – stwierdził Kagami.- Chociaż trochę się obawiam, jakie tym razem przywiezie pamiątki...
–    Mówił, że ma prezenty dla Eijuna-kun.
–    A dla nas?
–    Nie znasz Kise-kun? Jeśli nie narzeka na swoją pracę, to mówi tylko o Eijunie-kun. Nawet jeśli nam coś kupił, to nie było w naszej rozmowie, czy raczej jego monologu, miejsca na wspomnienie o prezentach dla nas.
–    No tak – bąknął Kagami.- Mam tylko nadzieję, że nie kupił mu za dużo, bo już naprawdę nie mam gdzie trzymać jego zabawek...- Taiga urwał, kiedy w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi.- Ech...
–    Pamiętaj o moim zaproszeniu – powiedział Kuroko.- Bawcie się dobrze.
–    Dzięki, Kuroko. Na razie.- Kagami odłożył słuchawkę i odetchnął powoli i głęboko.
–    Przyszedł?- zapytał cicho Eijun, podchodząc do niego.
–    Tak, chyba tak – odparł trochę nerwowym tonem.- Pozostaje nam się o tym przekonać.
    Taiga podszedł do drzwi, jego syn kroczył tuż obok, trzymając się nogawki jego spodni. Zagryzł kciuk drugiej dłoni, spoglądając z napięciem na Kagamiego.
–    Tatuś, boję się...- wyszeptał, gdy mężczyzna dotknął już klamki.
–    Hm?- Taiga spojrzał na niego. Rzeczywiście, chłopiec wydawał się być bardzo spięty. Zaciskał kurczowo dłoń na materiale jego spodni. Kagamiemu wydawało się, że jego drobne ciało drży odrobinę.
–    No bo...- Eijun zagryzł wargę.- On mnie nie lubi, prawda?
–    Co? Nie, nie, skąd...- Taiga klęknął przed nim i chwycił jego dłonie w swoje. Były tak małe, że prawie całkowicie je zakrywał.- Wiesz, Eijun, Daiki popełnił w życiu błędy, ale teraz wrócił, żeby to naprawić. Masz prawo być na niego zły, nikt nie będzie cię też winił, jeśli po dzisiejszym spotkaniu nie będziesz chciał go widywać... Ale znam twojego ojca i wiem, że w gruncie rzeczy to dobry człowiek. Uważam, że warto dać mu szansę.
–    Ale...- Chłopiec odwrócił na moment wzrok.- Nie będzie próbował mnie zabrać, nie? Chciałbym dalej z tobą mieszkać...
–    Nikt mi ciebie nie odbierze – wyszeptał Kagami, całując go w czoło.- Nie musisz się o to martwić. Jestem twoim tatą i posiadam prawo do opieki nad tobą, nie mam zamiaru komukolwiek cię oddawać. Nawet jemu – dodał z uśmiechem, gładząc pucołowaty policzek chłopca.- Nic się nie bój, cały czas będę obok ciebie. W porządku?
–    W porządku.- Eijun skinął głową i uśmiechnął się do niego lekko.
    Kagami poczochrał jego włosy. Powinien był już wcześniej przeprowadzić z nim tę rozmowę, ale chłopiec dopiero teraz tak naprawę wyraził obawy, jakie ciążyły mu na sercu. Cieszył się, że zdążyli to sobie wyjaśnić jeszcze przed spotkaniem z Daikim.
    Mężczyzna odchrząknął nerwowo, odetchnął krótko, po czym otworzył drzwi.
    Aomine nie zmienił się nawet odrobinę. Wciąż tak samo wysoki i wysportowany. Było to widać nawet mimo nieco luźnej ciemnozielonej kurtki. Patrząc na niego, Kagami przekonał się o tym, że niemal perfekcyjnie zapamiętał ułożenie jego granatowych włosów oraz spojrzenie podobnego koloru oczy – choć teraz zdawało się ono być nieco poważniejsze, a przede wszystkim pełne obaw.
    Daiki rozchylił usta, nerwowo ściskając w dłoniach swoją czapkę. Popatrzył Kagamiemu w oczach, po czym spuścił z zawstydzeniem wzrok – wówczas ten padł na Eijuna.
    Aomine przełknął ciężko ślinę, uśmiechając się słabo. Zobaczenie miniaturowej wersji samego siebie z pewnością musiało wywołać w nim burzę myśli i emocji.
    Mężczyzna odchrząknął cicho i skinął chłopcu głową.
–    Cześć, Eijun – powiedział cicho.
–    Cześć – odparł chłopiec równie cicho, chowając się za nogą Taigi.
    Kagami uśmiechnął się, gładząc syna po głowie, po czym znów spojrzał na Aomine. Ciemnoskóry również popatrzył na niego, przesuwając wzrokiem najpierw po wiśniowych oczach i znanych mu dobrze rozdwojonych brwiach, potem po nosie, ustach, czuprynie włosów, które teraz były nieco dłuższe, aż w końcu wracając do oczu.
–    Nic się nie...
–    Ty też – rzucił Kagami nieco za szybko. Obaj mężczyźni zarumienili się, zażenowani.- Yyy, właź, obiad już prawie gotowy.
–    Jasne. Przepraszam za najście – wymamrotał Daiki.
    Eijun cofnął się wraz z Kamim, aby wpuścić gościa do mieszkania. Chłopiec przyglądał się bacznie biologicznemu ojcu, nie ukrywając ciekawości. Taiga tymczasem zamknął za nim drzwi i wyjął z szafki na buty domowe kapcie.
    Aomine, kiedy już ściągnął buty i przewiesił kurtkę na wieszaku, odwrócił się do nich z zamiarem podziękowania za obuwie, jednak stanął w bezruchu, gapiąc się na szare kapcie.
–    Nie wyrzuciłeś moich rzeczy?- wymamrotał.
–    Zostały tylko kapcie...- Kagami podrapał się po głowie, rumieniąc lekko.- Stwierdziłem, że się przydadzą.
–    Rozumiem.
    Aomine wsunął kapcie na stopy i stanął niepewnie w ciasnym holu, trzymając w dłoniach niedużą świąteczną torebkę. Teraz, kiedy nie miał na sobie kurtki, Kagami mógł zauważyć, że Daiki naprawdę nie zmienił się pod względem sylwetki. Czarny elegancki sweter z szarymi zdobieniami opinał jego umięśniony tors oraz ramiona.
–    Ehm...- Daiki popatrzył na Eijuna, który pod wpływem jego wzroku znów schował się za Taigą.- Nie musisz się mnie bać – zaczął łagodnie Aomine, kucając przed nimi.- To raczej ja boję się ciebie. Wyglądasz na silnego młodego mężczyznę.
    Eijun zerknął na Kagamiego, rumieniąc się lekko. Nie odpowiedział, ale odruchowo przesunął stopę w bok, jakby zastanawiał się, czy powinien w tej sytuacji dalej chować się za tatą.
–    Proszę, to dla ciebie.- Aomine niespiesznym ruchem wyciągnął w jego kierunku dłoń, w której trzymał torebeczkę.- Trochę spóźniony prezent na święta, mam nadzieję, że ci się spodoba. Jeśli nie masz konsoli, to mogę ci ją przywieźć.
    Chłopiec popatrzył z zaciekawieniem na torebkę, wyglądając nieśmiało zza nogi Kagamiego. Po krótkiej chwili zebrał się na odwagę i podszedł do Aomine, odbierając prezent.
–    Dziękuję...- Eijun zerknął na Taigę.- Ehm... wujku?
–    Nie ma za co.- Daiki uśmiechnął się do niego łagodnie. Wyglądał, jakby właśnie spadł mu z serca spory ciężar.
    Kagami uśmiechnął się, nieco rozczulony. Wcześniejsze obawy, że ich pierwsze spotkanie nie potoczy się za dobrze, zniknęły jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.
    Aomine naprawdę się postarał.
–    Eijun, leć umyć ręce – polecił chłopcu.- Teraz będzie obiad, prezentem zajmiesz się później.
–    Dobrze, tato – powiedział Eijun. Zerknął na Aomine, po czym odwrócił się od obu mężczyzn i udał się do kuchni.
    Między Aomine i Kagamim zapadła długa chwila dosyć krępującej ciszy. Daiki podniósł się już i wyprostował, spoglądając nieśmiało na Taigę, Kagami zaś skrzyżował ręce na klatce piersiowej, również mu się przyglądając.
–    Cieszę się, że...
–    Miło cię znowu...
    Urwali w tym samym czasie, śmiejąc się nerwowo. Choć żadnemu z nich nie wyszło za dobrze powitanie, to jednak dzięki temu atmosfera zdawała się nieco rozluźnić.
–    Głupia sytuacja – westchnął ciężko Aomine, przecierając dłońmi twarz.- Jestem tak zmieszany, że nie wiem co powiedzieć. Zacząć już przepraszać, czy może najpierw zadawać pytania, albo... sam nie wiem.
–    Cóż, to chyba normalne w tym wypadku – zaśmiał się lekko Kagami, drapiąc się po głowie.-Sam nie bardzo wiem, jak się zachować. Ehm, może chodźmy już do kuchni. Głodny?
–    Jak wilk – westchnął Daiki.
–    Zrobiłem kurczaka teriyaki. Podgrzeję tylko sos i możemy nakładać.
    Mężczyźni weszli do kuchni. Eijun zdążył już wyparować, Kagami sądził więc, że chłopiec nie wytrzymał i schował się w swoim pokoju, by otworzyć prezent.
–    Mogę ci w czymś pomóc?- zapytał Aomine, kiedy Taiga postawił garnuszek z sosem na kuchence i zaczął go podgrzewać.
–    Możesz nalać nam coś do picia – rzucił przez ramię.- Tam stoi woda, a w lodówce są soki.
    Kagami specjalnie nie powiedział Daikiemu, gdzie ma szukać szklanek, ciekaw, czy ciemnoskóry wciąż pamięta rozmieszczenie przedmiotów w kuchni. Jak się szybko okazało, nie miał z tym problemów. Uszykował szklanki otworzył lodówkę, przyglądając się możliwym wyborom.
–    Co pije Eijun?- zapytał, odwracając się do Kagamiego.
–    Herbatę, ale tę sklepową.- Taiga zamieszał sos i wskazał ruchem głowy stojącą w rogu na blacie butelkę herbaty.- Normalnie przygotowuję mu zwykłą, ale do obiadu woli pić coś letniego.
–     A ty co chcesz? Widzę, że masz kompot z jabłek.
–    Możesz nam nalać.- Kagami uśmiechnął się pod nosem. Aomine również to zrobił, jednak żaden z mężczyzn nie dostrzegł tego u drugiego.
–    Tato, tato, zobacz co dostałem!- Nagle do kuchni wbiegł Eijun, jego policzki były zarumienione, a oczy błyszczały z podekscytowania.
–    No, co tam masz?- Taiga spojrzał na trzymane w jego dłoniach płaskie pudełko.
–    To najnowsze wydanie NBA 2K15!
–    Że co?!- warknął Kagami, patrząc z zazdrością na grę.- Święty Mikołaj chyba się pomylił! Aż tak grzeczny nie byłeś!
–    Byłem!- bronił się Eijun, jakby w obawie, że ojciec odbierze mu jego prezent.- Posprzątałem nawet zabawki!
–    A ręce umyłeś?
–    Umyłem!
–    Siadaj do stołu – westchnął Kagami, kręcąc głową.
–    Podoba się?- zapytał Aomine, uśmiechając się lekko do Eijuna.
–    Tak, dziękuję!- Chłopiec również uśmiechnął się do niego, po czym położył pudełko na stole i wspiął się na swoje krzesło.
    Aomine postawił przed nim szklankę herbaty, kolejne położył również przy miejscu jego i Kagamiego. Usiadł na krześle, przyglądając się jak Taiga sprawnym ruchami nakłada ryż z warzywami oraz kurczaka, a następnie polewa go sosem. Następnie przeniósł talerze na stół i usiadł naprzeciwko Daikiego. Zerknął na swojego syna, który położył pudełko z grą obok siebie i wpatrzył się w nią, rozmarzony.
–    No to smacznego – powiedział.
–    Smacznego – odpowiedzieli jednocześnie Aomine oraz jego młodsza wersja.
–    Uhm.- Daiki westchnął lekko, kręcąc głową i przeżuwając kurczaka.- Pyszne.
–    Cieszę się.- Kagami zarumienił się lekko, spoglądając nerwowo na Eijuna. Jego reakcje wydawały mu się podejrzane, a nie chciał, by chłopiec pomyślał sobie coś... cóż, prawdziwego.- Jak twoja kawalerka? Wprowadziłeś się już?
–    Tak, dzisiaj rano – odparł Aomine, skinąwszy głową.- Mieszkam tylko parę przecznic dalej, mam po drodze cukiernię Murasakibary.
–    Znasz Atsu-chan?- zapytał Eijun, wpychając do buzi kawałek mięsa. Wyglądało na to, że otrzymany prezent ośmielił go, bo chłopiec wydawał się być bardziej rozluźniony.
–    Tak – potwierdził Daiki.- W gimnazjum graliśmy razem w drużynie. Nazywali nas „Pokoleniem Cudów”.
–    Tata mówił, że was wszystkich pokonał – powiedział Eijun z dumą w głosie.
–    To prawda – zaśmiał się mężczyzna.- Mnie też dał nieźle popalić, w duecie z Tetsu. To znaczy z twoim wujkiem, Kuroko.
–    Nadal grasz w koszykówkę?- zapytał chłopiec.
–    Mhm.- Aomine pokiwał głową.- Pracuję nawet jako trener. Wcześniej szkoliłem niedużą drużynę uniwersytecką, a teraz szukam pracy tutaj, w Tokio.
–    I na długo tu zostaniesz?- spytał odrobinę nieśmiało.
–    Już na stałe – odparł Aomine.- Twój tata na pewno ci mówił, że chciałbym od czasu do czasu się z tobą widywać. Oczywiście, jeśli ty też będziesz tego chciał.
–    Nooo...- Eijun wrócił do jedzenia, wyraźnie nie wiedząc, co powiedzieć. Kagami spojrzał z lekkim niepokojem na Daikiego, ale wyraz jego twarzy świadczył o tym, że mężczyzna rozumiał chłopca. Po kilkunastu minutach nie był w stanie podjąć decyzji.
–    W przedszkolu pewnie nie grają w kosza, co?- zagadnął Aomine.
–    Nie – odparł z żalem Eijun.- Nie w takiego prawdziwego. Mamy miękką piłkę i bardziej wygląda to jak uciekanie, bo nikt nie kozłuje. Ale tata i wujek Tetsu uczą mnie grać!
–    Aomine też dobrze gra – wtrącił Kagami.- Kiedy się ociepli, może pójdziemy na boisko i pogramy razem. Pokażesz mu, czego nauczył cię Kuroko.
–    Okej!- Eijun uśmiechnął się z podekscytowaniem.
    Kagami spojrzał na Aomine i mrugnął do niego porozumiewawczo, uśmiechając się. Daiki na krótki moment zagapił się na niego, a potem zarumienił lekko i również się uśmiechnął. Taiga miał wrażenie, że wie, o czym myśli ciemnoskóry – nie spodziewał się takiego ciepłego przyjęcia po tym, co zrobił pięć lat wcześniej.
    Reszta obiadu upłynęła w miłej atmosferze. Kagami widział, że Daiki wciąż był spięty i co chwila zerkał na Eijuna, przyglądając mu się. W jego spojrzeniu nie było jednak negatywnych uczuć – zaskoczenie, lekkie rozbawienie, kiedy Eijun rzucał przeróżne uwagi, ale też odrobina niepokoju. Taiga wyobrażał sobie, że mężczyzna czeka na moment, w którym chłopiec zacznie zadawać mu poważniejsze pytania.
    Jednak Eijun nie zrobił tego. Być może sam nie był jeszcze gotowy usłyszeć odpowiedzi, a może zwyczajnie zbyt przejmował się nową grą, którą dostał. W czasie posiłku non stop na nią spoglądał.
    Kiedy skończyli i Eijun mógł w końcu zasiąść przed konsolą, Aomine uparł się, by pomóc Kagamiemu w sprzątaniu. Podczas gdy Taiga zmywał naczynia, Daiki wycierał je i chował na ich miejsce. Czerwonowłosy z uśmiechem spoglądał na niego, dziwiąc się, że mężczyzna wciąż pamięta każde umiejscowienie.
    Naczynia ubywały, a im mniej ich było, tym wolniej Kagami je mył. Chciał skorzystać z okazji, kiedy jego syn pochłonięty był grą i porozmawiać otwarcie ze swoim byłym chłopakiem.
–    Eijun jest cudowny – powiedział cicho Daiki, przerywając ciszę. Kagami spojrzał na niego.- Taki energiczny, wesoły chłopak. Widać, że jest szczęśliwy. Cieszę się, że trafił pod twoją opiekę. Nikt by go nie wychował lepiej od ciebie. Zwłaszcza ja.
–    Może gdybyś spróbował...- mruknął Taiga.- Ja sam nie byłem pewien, gdy... gdy tu trafił. Ale kiedy usłyszałem, że w innym wypadku trafi do domu dziecka, nie mogłem pozostać na to obojętnym. Można powiedzieć, że byłem mniej gotowy na bycie ojcem, niż ty – dodał, uśmiechając się słabo.- Ale udało się. Eijun jeszcze żyje, więc chyba nie jestem takim złym tatą.
–    Jesteś wspaniałym ojcem, widzę to – westchnął Aomine.- Eijun pewnie wystraszył się, że chcę ci go zabrać, co?
–    Owszem.
–    Skrzywdziłem go już wystarczająco – stwierdził cicho, spoglądając w kierunku salonu. Chłopiec siedział na poduszce na podłodze, za kanapą, więc nie było go widać, ale poruszająca się na ekranie telewizora postać koszykarza świadczyła o tym, że zajęty jest grą.
–    Nie mów tak – szepnął Kagami.- On nigdy czegoś takiego nie powiedział.
–    Mówiłeś mu, jak to wszystko było? O tym, kiedy i z jakiego powodu odszedłem?
–    Tak.- Taiga skinął głową, podając mu ostatni umyty talerz.- Starałem się mu wytłumaczyć tak, żeby zrozumiał. To mądry dzieciak. Rzecz jasna, pół dnia przepłakał, potem przez jakiś czas mało się odzywał i jakby zamknął się w sobie, ale Kuroko zdziałał naprawdę wiele. Mają świetny kontakt. Tetsu dużo z nim rozmawiał, więc wszystko wróciło do normy.
–    Zawsze miał rękę do dzieci – mruknął Aomine.- Myślisz, że da mi szansę? Teraz, kiedy tak nagle zjawiłem się w jego życiu?
    Taiga westchnął ciężko, wzruszając ramionami i kręcąc nieznacznie głową.
–    Nie wiem, Aho – powiedział szczerze.- Nie chcę go do niczego zmuszać. Jeśli się postarasz, na pewno cię polubi. Dzisiaj szło ci całkiem dobrze.
–    Umierałem ze stresu – wyznał Daiki.- Wygląda jak ja. Tylko mniejszy i... no nie wiem. Słodszy?
–    Zdecydowanie – parsknął Kagami. Aomine uśmiechnął się lekko, chowając wytarty już talerz do szafki.- Daiki?
–    Mm?
–    Dlaczego właśnie teraz?- zapytał cicho Kagami, odwieszając ręcznik i spoglądając na ciemnoskórego.
    Aomine odwrócił się do niego, rozchylił lekko usta i na powrót je zamknął. Odchrząknął cicho, po czym oparł się o blat szafek i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
–    Skłamałbym mówiąc, że chciałem to wszystko na spokojnie przemyśleć – zaczął cicho.- Byłem tchórzem, Kagami. Nie chciałem tego dziecka, nie byłem gotowy na ojcostwo. Z początku myślałem, że będę po prostu go ignorował i postaram się sprawić, byś wybaczył mi tamtą zdradę... Ale szybko zrozumiałem, że nie jestem w stanie tak po prostu przebywać w twojej obecności, nie po tym, co zrobiłem. Sądziłem, że nie zasługuję na to. Nie zasługuję na ciebie.
–    Więc postanowiłeś odejść ze względu na mnie?- mruknął Taiga.- Przecież ci wybaczyłem.
–    Wiem – szepnął Aomine, kiwając głową i nie patrząc na niego.- Ale ja nienawidziłem siebie. Kochałem cię, a jednak zrobiłem takie świństwo...- Westchnął, przecierając dłonią kark.- Dlatego uciekłem, żebyś nie musiał na mnie patrzeć. Uciekłem, żebym nie musiał stać się ojcem. Żebym nie musiał opiekować się Eijunem, żeby uciec od opieki i dalej być wolnym człowiekiem, który robi, co mu się podoba.
–    I jak ci szło?
–    Nie szło.- Daiki wzruszył ramionami.- Ciągle tylko grałem w kosza, wyżywałem się w sporcie i nic nie robiłem z moim życiem. Byłem tym samym gówniarzem, co zawsze. Potem zaproponowano mi pracę jako trener, więc się zgodziłem, poświęciłem się pracy, ale... ale czułem, że czegoś mi brakuje. Nie chodziło tylko o ciebie, ale o coś we mnie. Zrozumiałem to, kiedy wyjechałem do dziadków na wakacje. Wiesz, moja babcia to złota kobieta, mógłbym jej powiedzieć, że jestem seryjnym mordercą, a i tak by mnie zrozumiała.- Aomine zaśmiał się pod nosem.- Żałuję, że nie pojechałem tam wcześniej. Dzięki niej zrozumiałem, że to, czego mi brakuje, to dojrzałość. Ta sama, której zazdrościłem tobie. Ta sama, która charakteryzowała Tetsu i praktycznie każdego innego spośród naszych znajomych. Wszyscy byliście gotowi mi pomóc. Nie zachwalaliście mojego zachowania, ale też nie potępiliście mnie. Nie rozumiałem was wtedy, dopiero gdy zacząłem nad tym poważniej myśleć...
–    Sporo czasu ci to zajęło.
–    Chciałem wrócić wcześniej – wyznał Daiki, patrząc na niego szczerymi oczami.- Naprawdę, Taiga. Oszczędzałem każdy jen na wyjazd i byłem gotowy wrócić dwa lata temu, ale kiedy mój wujek zachorował, musiałem mu pomóc. Odłożyłem wyjazd na później, ale nigdy już nie zmieniłem tej decyzji. No i...- Aomine znów wzruszył ramionami.- Oto jestem. Po paru mentalnych sierpowych od babci wróciłem, jak sądzę, nieco silniejszy i dojrzalszy. Nie twierdzę, że jestem gotowy na bycie ojcem Eijuna, pewnie nawet nie będę próbował nim być, bo ma ciebie, ale... na pewno przygotowałem się do tego, by postarać się zbudować z nim relacje i naprawić wszystko, co zjebałem.
–    Dobrze to słyszeć – powiedział cicho Kagami, kiwając głową.- Trochę się obawiałem, że po dzisiejszym spotkaniu zrezygnujesz. Wiesz, Eijun może ci jeszcze powiedzieć parę przykrych rzeczy, w końcu to tylko dziecko...
–    I dobrze – przerwał mu Daiki.- Wierzę, że dzięki temu otrząsnę się i dam z siebie wszystko, by traktował mnie przynajmniej jak wujka, którym mnie nazywa. Nie chcę się z niczym spieszyć, kroczek po kroczku postaram się jakoś do niego zbliżyć.
–    Chyba rozumiem, co masz na myśli – powiedział powoli Taiga.- Ale wiesz... moim zdaniem mogłeś chociaż czasem dzwonić, albo napisać.
–    Chciałem – westchnął Aomine.- Nie masz pojęcia jak bardzo. Wiele razy się do tego zabierałem, wystukiwałem z pamięci twój numer. Usunąłem go, żeby mnie nie kusiło, ale i tak nie mogłem zapomnieć. Powstrzymywałem się jednak w obawie, że wystarczy jedno słowo, które usłyszę z twoich ust, a spakuję swoje rzeczy i natychmiast wrócę do Tokio, wciąż niedojrzały, wciąż głupi. Nie sądziłem, że na mnie czekasz, ale wierzyłem, że kiedy się zmienię, nawet jeśli nie uda mi się naprawić relacji z tobą, to chociaż popracuję nad więzią z Eijunem. Przewijanie go, bawienie się z nim, opieka nad nim... tego mogłem nauczyć się na miejscu metodą prób i błędów. Ale sztuką było obdarzyć go szczerą i czystą miłością, nieporównywalną do żadnego innego uczucia. To właśnie dzięki temu człowiek jest w stanie poświęcić wszystko dla ich dobra. Po prostu chciałem stać się właśnie kimś takim.
    Kagami stał w bezruchu, podobnie jak Aomine opierając się o blat kuchennych szafek i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Teraz, kiedy usłyszał z jego usta prawdę, wydawało mu się, że powoli zaczyna wszystko pojmować. Nie myślał o tym, że na jego miejscu postąpiłby podobnie – on i Aomine różnili się pod tym względem. Daiki był, jaki był, ale starał się to zmienić. Chciał wydorośleć, dojrzeć do roli odpowiedzialnego ojca, odpowiedzialnego mężczyzny. Znalazł na to własny sposób i wrócił, gotowy podjąć się swoich obowiązków.
    Przez cały ten czas Aomine nigdy nie przestał o tym myśleć. Na początku tylko o Kagamim, potem o Eijunie oraz reszcie ich przyjaciół. Dojrzewał w swoim tempie, a teraz był gotowy na to, by cierpliwie walczyć o to, co na własne życzenie stracił przed pięciu laty.
–    Obiecujesz, że zrobisz wszystko, żeby to naprawić?- zapytał cicho.- Obiecujesz, że już więcej nie uciekniesz i poprosisz o pomoc, jeśli nie będziesz mógł sobie z czymś poradzić?
–    Obiecuję – wyszeptał Daiki.
    Kagami pokiwał lekko głową, po czym uniósł ku niemu dłoń i wysunął mały palec. Aomine spojrzał na niego z zaskoczeniem, marszcząc lekko brwi.
–    Jeszcze z tego nie wyrosłeś?- bąknął ciemnoskóry. Kagami zaśmiał się cicho.
–    Eijun twierdzi, że obietnica bez paluszka, to żadna obietnica – wyjaśnił.- A to, co mi przed chwilą powiedziałeś, to, że zjawiłeś się tutaj po tylu latach... To wszystko zbyt wiele dla mnie znaczy, bym miał pozwolić na choćby najmniejszą lukę.
    Aomine popatrzył na niego z powagą. Chwycił małym palcem jego mały palec i, patrząc Kagamiemu w oczy, powiedział cicho:
–    Przysięgam, że zrobię wszystko, żeby naprawić relacje z tobą, Eijunem i wszystkimi, którzy się na mnie zawiedli. I już nigdy, przenigdy od was nie ucieknę.
    Taiga długo wpatrywał się w jego granatowe oczy, szukając w nich potwierdzenia, że słowa, które ciemnoskóry wypowiedział, były szczere i pochodziły prosto z serca. Opuścił powoli dłoń, po czym odepchnął się od szafek i, wzdychając cicho, podszedł do Aomine i objął jego ramiona, przytulając do siebie.
–    Witaj w domu, Aho – szepnął przez ściśnięte gardło.
    Daiki przełknął ciężko ślinę, obejmując Kagamiego i zaciskając dłonie na materiale jego koszulki. Skrył twarz w zagłębieniu jego szyi, z radością w sercu witając tak dobrze mu znany zapach.
–    Mm. Wróciłem.


21 komentarzy:

  1. Płaczę ;__; Too much feels today ;_; Jeju, to jest takie cudne <3 Ciekawie, ciekawie, nie powiem... Gratuluję pomysłu!
    Na marginesie: Jestem ciekawa, jakby Kagami poradził sobie z córką... >.<

    OdpowiedzUsuń
  2. NO JA GO KURNA ZABIJĘ!!!
    Jak mój durny brat mógł ich tak zostawić?!
    Jak, ja się pytam jak?!

    Uhhhh...
    Odetchnęłam.
    Cudowne. Po prostu cudowne.
    Mój brat to debil.
    Najpierw zdradził Taigę, miał dzieciaka z jakąś pannicą i ich zostawił!
    Taiga go powinien na kopach z domu wyrzucić!

    OdpowiedzUsuń
  3. *chlipie*
    To było...
    po prostu...
    Wzruszające

    Eijun był słodziutki.
    Kagaś też.
    Ale Dai rozwalił system.

    Wiesz od początku normalnie znienawidziłabym go i zmieszała z błotem...
    Ale, kurde, jakoś tak czułam do niego tylko jakąś taką sympatię.

    Chciałabym przeczytać o ich dalszych losach.
    Naprawdę. :)

    Czekam na nową nocie <3

    Z kolegą katarem,
    Yew S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bogowie, bogowie, bogowie...
    Łzy lecą jak szalone. To było po prostu PIĘKNE i to pod każdym względem.
    Nie wiem cóż mogę jeszcze rzec, ale to jest boskie.
    Tak jestem poruszona i wzruszona, że nic więcej nie dam rady napisać.
    Rozwaliłaś mnie~

    OdpowiedzUsuń
  5. Płacze po raz kolejny przy twoich opowiadań. Czemu ty tak dobrze piszesz? Ja prągne wiecej i więcej *niby poezja XD* . To było naprawdę CUDOWNE , niesomowitę . Ale bardzo mnie ciekawi jaki będzie nast ępny parking ? (ღ˘⌣˘ღ) *liczy na AkaFuri XD* ~Wielki Mistrz Monte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muri desu ;_;
      AkaFuri odpada, przykro mi xD Nie rozumiem tego paringu i póki co nie palą mi się palce do pisania tego paringu xD Nie mogę zdradzić, co będzie następne *ledwie się powstrzymuje od wygadania*. Trza czekać do poniedziałku xD

      Usuń
  6. Bogowie, płaczę, każda z moich osobowości płacze, czytając to...piękne, cudowne, wzruszające do łez no po prostu kawaii
    *ociera sobie oczy za każdym razem, kiedy jakaś osobowość przejmie kontrolę. YEP, rozpięciolenie(?) jaźni* No po prostu Ahomine taki...cały czas widziałam jego emocje, jak się zbierał żeby zadzwonić i wszystko...
    Eijun taki uroczy...i to porównanie do taty... słooooooodkie do łez
    Kuroko miszcz forewa
    Kagami cudownie, cudownie kochający, uroczy, no po prostu istne cudo!
    Ale liczę na seksy w następnym paring

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham cię, kocham, kocham, kocham...
    A dlaczego, ponieważ Aokaga to mój ulubiomy paring xD
    I poza tym, bardzo sie wyruszyłam. Piękne to było, naprawde ♥

    ·Będzie jeszcze czytelnik x ...?

    ~MiLady

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało! ^^
      Tak, opowiadanie z czytelnikiem będzie na pewno, najpierw kolejna część Kuroko, a potem Kiyoshi, bo muszę napisać od razu drugą część Kiyoshiego, bo tak mi to wyszło, że pewnie czytelnicy będą "nienasyceni" xD

      ~ Yuuki

      Usuń
  8. Zajebiste!! Ryk, krzyk, płacz. No weź!!! Jak możesz tak pisać. To jest za bardzo piękne by mogło być napisane przez człowieka. Kim ty jesteś xD To było urocze i słodkie. Mam nadzieję, że to nieostatnie opowiadanie tego typu z pod twojej ręki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Popłakałam się 😭😭 boże jakie to było smutne 😭 czytam to o 2 w nocy i jeszcze ryczę TΠT przeczytałam twoje wszystkie one shoty ale ten jest najpiękniejszy :c jesteś wspaniała i najlepsza 😭😭😭❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej ;___; Bardzo mi miło, dziękuję ogromnie za Twój komentarz! Mam nadzieję, że na rozdziałowe opowiadania też zerkniesz i cosik Ci się spodoba ^^ ♥

      Usuń
  10. ___________________________________________________
    UWAGA - TA LINIA OZNACZA REWRITE, CZYLI OPOWIADANIE ZOSTAŁO NAPISANE PONOWNIE (POPRAWIONE W KAŻDYM CALU).
    KOMENTARZE POWYŻEJ DOTYCZĄ STAREJ WERSJI.

    OdpowiedzUsuń
  11. Słodko *-*
    Ten Eijun jest taki kochany ♡ Wyobrażam go sobie jako takiego małego Aomine, tylko uśmiechniętego i bez zmarszczek na czole xD
    Nie za bardzo pamiętałam starszą wersję, więc myslałam, że Aomine kupił Eijunowi jakąś grę porno :D Jest nieco dojrzajszy niż myslałam...
    Kagami jest wspaniałym ojcem, Eijun ma zajebiste szczęście pod tym względem.

    Przy czytaniu tego bardziej czułam ten 'świąteczny nastrój', niż podczas świąt xD Miło było poczuć się tak świątecznie przez chwilę :)
    Wzruszające i zabawne zarazem, Eijun wnosił do tego opowiadanka taką dziwną, wesołą energię.
    Czekam na następną część.
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/8f/da/68/8fda68f198b3b06f1a25a33f136545a5.jpg

      Nie pamiętam już czy to ten art był dla mnie inspiracją, ale kiedy myślę o Eijunie, to widzę właśnie tego chłopca na ramieniu Kagamiego ♥
      Cieszę się, że poprawiona wersja się podoba! ^^

      Usuń
  12. Może i Kagami, Aho i Tetsu nie płaczą, ale mi się w oku zakręciła czytelnicza łezka. Piękne opowiadanie, takie kochane, dojrzałe i rodzinne ;)
    Meg mi się podobało i z niecierpliwością czekam na część drugą `^°^`
    Pozdrowionka i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakie to jest dłuuuuugie i cuuuuudne i nie wiem jak to opisać jeszcze! ~ Yuukifan

    OdpowiedzUsuń
  14. Aho Aho Aho, co ten Kagami z Tobą ma.. Eijun jest wspaniały, ale chyba trochę za bardzo "dojrzały" jak na sześciolatka, według mnie oczywiście. 😅
    Końcówka jest cudowna 😍😍😍
    Ale znowu widzę małe błędy xd
    "- Przecież są pierniki w domu – westchnął Kagami, biorąc chłopca za rękę i blaszanymi schodami w dół."-> czy tu nie brakuje jakiegoś słowa? ^*^
    I jeszcze tu -> "(...)Najwyższa pora nałożyć jakiś rygor na wychowywanie ciebie, ty niekiełznany diable!- Taiga doskoczył do chłopca (...)" --> w "nieokiełznany" brakło literki "o" 😅 ale opowiadanie jest super! 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że się podobało! ^^ Bardzo dziękuję za komentarz oraz za wskazane błędy c: ♥

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń