17 października, środa; 16:38
Zachodzące Słońce, czyli 7 grzechów głównych w jednej osobie
Pycha, chciwość, nieczystość, łakomstwo, zazdrość, gniew i lenistwo – czy jesteście w stanie sobie wyobrazić, że wymienione przeze mnie grzechy miałyby być uosobieniem Słońca? Tego, który daje życie; tego, który oświetla nam ścieżki i sprawia, że witamy nowy dzień z uśmiechem na twarzy.
Czy będziecie się uśmiechać, wiedząc, że to Słońce każdego dnia wysysa z was energię? Czy będziecie szczęśliwi ze świadomością, że jest ono czystym Złem, kryjącym się pod piękną złotą maską? Czy będzie mogli spokojnie zasnąć z myślą, że o poranku to jego blask otworzy wam oczy?
Boicie się morderców i psychopatów, boicie się pijanych kierowców i hackerów, którzy mogą ukraść wasze pieniądze, tymczasem powinniście się bać tego Złotego Słońca, które krąży nad waszymi głowami i z uśmiechem spogląda na to, jak niszczy wasze życia...
U początku swojej kariery Kuroko Tetsuya był lubianym i docenianym księdzem. Na spowiedź do niego przychodziło mnóstwo wierzących, nawet ateistów; przychodzili prosić o wybaczenie, o porady. Przychodzili rozmawiać, żalić się, zwierzać i płakać. Byli wśród nich biedni i bogaci, ludzie dobrzy i źli, empatyczni i egoistyczni.
Wśród nich byli również matki i ojcowie... a także mordercy.
Aby dobrze poznać życie księdza Kuroko, postanowiłem porozmawiać na jego temat z wiernymi, którzy do niego chodzili, i z którymi duchowny miał częsty kontakt. Nas, zwykłych chrześcijan nie obowiązuje dochowywanie tajemnic, wobec czego miałem nadzieję, że każdy z moich wybrańców szczerze odpowie na pytania i da mi odpowiedzi, których oczekuję.
Na pierwszego z nich wybrałem osobę wyjątkową – bogatego i powszechnie znanego byłego modela, Kise Ryoutę. Złote Słońce Tokio – znany z wielu okładek czasopism oraz plakatów, wiecznie w dobrym humorze, od lat działający charytatywnie w kilku fundacjach. Zajmował się również wolontariuszem w jednym z tokijskich schronisk dla zwierząt.
Dla wielu poznanie Kise Ryouty było jak wschód słońca – promienny, czarujący uśmiech, jasne i przejrzyste lico, nie wspominając już o tym, jakie piękne. Swoistego rodzaju słoneczko w życiu fanów i przyjaciół.
A jednak, zaślepieni jego blaskiem, zapomnieli, że o zachodzie słońce przybiera często krwawy kolor, chowając się przed światem wraz ze swoimi plugawymi sekretami.
Zaskoczyło mnie, że Kise zgodził się na wywiad ze mną. Pojechałem do niego pełen nadziei na zdobycie nowych informacji, które pomogą mi naprawić reputację księdza Kuroko.
Powitał mnie widok, który zaszczyca wszystkich, którzy dopiero co poznają sławnego wciąż modela – Kise Ryouta, we własnej osobie, otworzywszy mi drzwi, uśmiechnął się do mnie ciepło i skinął głową.
– Pan zapewne od wywiadu?- spytał.
– Zgadza się – potwierdziłem i złożyłem krótki ukłon.- Mibuchi Reo, miło mi pana poznać.
Oczywiście, skłamałem. To nie jest moje prawdziwe imię i nazwisko. Tak jak nieprawdziwe były wówczas moje przydługie czarne włosy i stalowo morskie oczy. Na rzecz tego bloga, pragnę pozostać anonimowy do samego końca.
– Wzajemnie.- Kise posłał mi kolejny uśmiech, po czym odsunął się, by przepuścić mnie w drzwiach.- Proszę, niech pan wejdzie i rozgości się.
Skinąłem głową i przekroczyłem próg. Po zmianie branży Kise zamienił swoją luksusową willę na bardziej skromny, choć wciąż duży i bogato urządzony dom jednorodzinny. Zapewne byłoby w nim całkiem przytulnie, gdyby nie fakt, że był tu jedynie on sam oraz starsza kobieta ubrana w strój pokojówki, którą dostrzegłem za drzwiami salonu.
Usiedliśmy na kanapie, Kise polecił służącej przynieść nam herbatę. Przyglądałem się jego gestom i wyrazie spojrzenia, jakim obdarzył pokojówkę, doszukując się tajemnic skrywanych za złotymi obwódkami jego źrenic. Albo lubił starszą panią, albo doskonale grał, bo niczego nie zdołałem dostrzec. Sama kobieta jednak wydawała się nieco zrezygnowana. Nie spojrzała na mnie ani razu, wyszła bez słowa.
Korzystając z chwili, grzecznie pochwaliłem wygląd domu oraz jego klimat. Dużo w nim było jasnych kolorów – bieli, złota i błękitu – nadających mu przestronności. Moim zdaniem nie było to przemyślane, ponieważ budynek był już sam w sobie bardzo duży. Mając tyle przestrzeni, człowiek czuł się tylko bardziej samotny.
Po krótkiej wymianie zdań, kiedy na stoliku przed nami stały już dzbanek, dwie filiżanki, talerzyk z pokrojoną cytryną oraz porcelanowy pojemniczek z cukrem, w końcu mogłem darować sobie grzeczności i przejść do rzeczy.
– Panie Kise – zacząłem, wyciągając z teczki notatnik, długopis oraz dyktafon.- Mam nadzieję, że nie przeszkadza panu, iż rozmowa będzie nagrywana?- zapytałem jeszcze dla pewności.
– Skąd – zaśmiał się blondyn.- Jestem przyzwyczajony do wywiadów. Czasem jeszcze ich udzielam.
Zanotowałem tę informację, by później się do niej odnieść.
– Panie Kise – zacząłem ponownie.- Proszę powiedzieć mi coś na temat swojej wiary. Czy wyznawał pan kiedyś shintoizm?
– Nie – odparł, zaprzeczywszy również ruchem głowy.- Zostałem wychowany już jako chrześcijanin, podobnie jak ksiądz Kuroko.
Uniosłem lekko brew, po czym zanotowałem jego słowa. Dlaczego przy prostym pytaniu na temat jego samego, tak szybko nawiązał do księdza Kuroko? Chciał szybko zacząć temat i zakończyć wywiad, czy może zwyczajnie łaknął porozmawiać z kimś na temat duchownego? Wątpiłem w to pierwsze, bo przecież zgodził się na wywiad. Ale może istniała jakaś trzecia opcja?
– Czy zawsze chodził pan do kościoła?- zadałem kolejne pytanie, gotów notować.
– Nie – przyznał.- Jako nastolatek i też trochę później... cóż, chyba podobnie jak większość młodzieży, nie myślałem o tym, wątpiłem w religię. Wolałem korzystać z życia.
– Więc kiedy się pan „nawrócił”?
– Zdaje się, że... parę miesięcy po tym, jak ksiądz Kuroko zaczął pracować w kościele Najświętszej Maryi Panny – powiedział powoli, wyraźnie się zastanawiając.- Znajoma powiedziała mi, że jest tam od niedawna ksiądz, który potrafi działać cuda. Nie mam tu na myśli uzdrawiania, ale takie codzienne cuda, które dla wielu są po prostu niczym: jak na przykład sprawienie, że banda okolicznych narkomanów zaczęła chodzić na msze i zapisała się na odwyk, czy też przekonanie gwałciciela, by przyznał się do winy. Okazało się nawet, że znałem go osobiście – dodał Kise, wzruszając ramionami.- Pamiętam jak płakał, kiedy wyprowadzali go z sądu... ale nie nad własnym losem, lecz nad losem tej dziewczyny, którą skrzywdził. Zaszła w ciążę. Zdaje się, że to była dziewczynka... Sąsiadki kiedyś plotkowały, że oddała je do adopcji.
– Czyli dowiedziawszy się o tych „cudach” postanowił pan pójść do kościoła?
– Chciałem przekonać się na własne oczy, co to za ksiądz – wyjaśnił blondyn i uśmiechnął się lekko.- Pamiętam moją pierwszą mszę. Oczarowała mnie. Kurokocchi... ugh, to znaczy ksiądz Kuroko – poprawił się, a ja pospiesznie zanotowałem pseudonim.- Przeczytał nam przypowieść o synu marnotrawnym. W przeciwieństwie do innych księży, on nie prawił nam kazania, ale rozmawiał z nami, zachęcał do zwierzeń. Jedna z wiernych podniosła wtedy rękę i nieśmiało opowiedziała o tym, że wyrzuciła syna z domu, bo sprzedawał narkotyki i kradł. Ludzie słuchali jej, bo to była prawdziwa historia z życia. Wszyscy się zaangażowali, łącznie ze mną; współczuliśmy jej podjęcia ciężkiej decyzji, wspieraliśmy ją, zachęcaliśmy do odnalezienia syna. Ksiądz Kuroko długo mówił nam o relacjach rodzinnych i o tym, jak ważne jest wybaczenie. Obrawszy sobie ten sposób przeprowadzania mszy, zaskarbił sobie serca wiernych, w tym moje.
– Czyli podobały się panu msze?
– Och, i to bardzo! Społeczność dzięki temu bardzo się do siebie zbliżyła. Poznawaliśmy cudze sekrety, ale i odkrywaliśmy własne. To na swój sposób oczyszczało nas, uwalniało.
– Czy nie uważał pan, że ksiądz Kuroko źle postępuje, zmuszając innych do opowiadania swoich tajemnic, do mówienia o życiu prywatnym?
– Nikogo nigdy nie zmuszał.- Kise pokręcił głową.- Oni wszyscy sami garnęli się do opowieści.
– A czy pan zwierzył się wówczas z czegoś? Publicznie, podczas mszy.
– Nie – odparł Kise, ale dopiero po chwili wahania. Zagryzł przy tym wargę i spuścił wzrok. Miałem wrażenie, że coś ukrywa. Może niekoniecznie fakt, że jednak z czegoś się publicznie zwierzył... ale może zwierzył się księdzu osobiście.
– Na pewno słyszał pan o tym, że ksiądz Kuroko okazał się być homoseksualistą – powiedziałem.
– … Tak. Słyszałem.
– Jakie były pańskie odczucia, gdy ten fakt wyszedł na jaw?
– Jakie były...? Cóż, były normalne... To znaczy, oczywiście, zaskoczyło mnie to, ale... ale nic poza tym. Ksiądz Kuroko wciąż był sobą. To wierzący się zmienili.
– Ich ilość drastycznie zmalała, prawda?
– Owszem. Od tamtej pory przychodzili głównie homoseksualiści, narkomani, typy spod ciemnej gwiazdy i, ewentualnie, samotne pary. Kościół stał się nagle jakby świątynią Szatana, dla wyjętych spod prawa.
– Przeszkadzało panu nowe „społeczeństwo”?
– Nie.- Kise pokręcił głową i odgarnął włosy z czoła. Nie zauważyłem nawet jednej kropelki potu, ale miałem dziwne wrażenie, że skłamał.- Szybko staliśmy się sobie bliscy, trochę jak rodzina. Ksiądz Kuroko nadal prowadził msze po swojemu.
– Czy podejrzewa pan, albo podejrzewał, z kim ksiądz Kuroko mógł mieć romans?
Kise spojrzał na mnie z dużym zaskoczeniem, jakby zupełnie nie spodziewał się, że zadam takie pytanie. Po chwili jednak jego twarz stężała, zmarszczył brwi i zmierzył mnie spojrzeniem.
– Mówił pan, że chce pan pisać ku czci księdza Kuroko, a nie go oczerniać...
– Nie planuję niczego złego – uspokoiłem go, unosząc dłoń w pokojowym geście.- Po prostu dotarcie do kochanka księdza Kuroko byłoby przełomowe w mojej nowej biografii. Ten mężczyzna, kimkolwiek jest, mógłby mi pomóc w utworzeniu korzystnego wizerunku. Jestem pewien, że uczucie, które ich łączyło, może przekonać innych, że ksiądz Kuroko to postać, która zasługuje na pełną szacunku pamięć. Nieważne, że składał śluby czystości, których nie dotrzymał. Nieważne, że był gejem.
– Hmm. Nie wiem, kto to mógł być. Nie mam nawet kogo podejrzewać. Wszyscy wierni mu kochali go.
– No dobrze.- Zapisałem jego słowa.- Proszę mi powiedzieć, jak zareagował pan na wieść o jego śmierci, czy raczej zamordowaniu go?
– Nie najlepiej – mruknął, spuszczając wzrok na swoje dłonie.- Ksiądz Kuroko był wspaniałym bohaterem. Nie mogłem uwierzyć, że ta jedna skaza sprawiła, że pochylił się nad nim Anioł Śmierci...
– Sugeruje pan, że homoseksualizm księdza był motywem dla zabójcy?- Notowałem pospiesznie.
– A co innego?- zdziwił się Kise.- Kuroko był złotym człowiekiem! Ubierał się skromnie, brał udział w wielu wolontariatach, organizował zbiórki charytatywne, prowadził akcje dobroczynne! Za swoje oszczędności wykupił od miasta boisko do koszykówki, które miało zostać zburzone na rzecz salonu kosmetycznego. Jedyną jego wadą było to, że... w niewłaściwy sposób lubił mężczyzn – dokończył Kise, spoglądając z westchnieniem w kierunku regału z książkami.
Podążyłem za jego wzrokiem i zaskoczył mnie widok ramki ze zdjęciem samego księdza, obejmowanego przez Kise Ryoutę. Marszcząc brwi, odruchowo wstałem i podszedłszy bliżej, przyjrzałem się mu.
Doskonale poznawałem duże błękitne oczy i tego samego koloru czuprynę. Delikatny, ledwie widoczny uśmiech i dobrotliwy wyraz twarzy, jaki zapamiętałem w sercu.
Obok stał Kise promiennie uśmiechnięty, o świecących wesoło żywych oczach.
– Proszę wybaczyć – zacząłem.- Odnosząc się do momentu, kiedy nazwał pan księdza Kuroko „Kurokocchim” zgaduję, że dobrze się znaliście?
– Tak – mruknął Kise.- Chodziliśmy razem do gimnazjum. W liceum parę razy się spotkaliśmy i słuch o nim zaginął. Dlatego byłem taki zaskoczony, kiedy zobaczyłem go, odprawiającego mszę w kościele.
– Słuch po nim zaginął?- powtórzyłem, siadając z powrotem na kanapie i zabierając się do notowania.
– Nie dało się w żaden sposób z nim skontaktować.
– A jego rodzina?
– Ani ja, ani moi znajomi nigdy nawet nie wpadliśmy na to, by ich zapytać. Uznaliśmy, że Kurokocchi po prostu żyje gdzieś swoim życiem.
– Pytał pan później księdza Kuroko o to zniknięcie, kiedy ponownie się spotkaliście?
– Oczywiście. Powiedział, że udał się na seminarium, a po zostaniu księdzem ograniczył używanie sprzętu elektronicznego. Zawsze wolał naturę.
– Krótko po jego śmierci zrezygnował pan z kariery modela, prawda? Dlaczego?
– Tak... Cóż... Prawdę mówiąc ciężko mi było uśmiechać się do obiektywów i kamer, mając świadomość, że nasz jedyny Anioł na Ziemi został brutalnie zamordowany.
– Został pan pilotem?
– Poszedłem do szkoły, zdałem testy i teraz latam w przestworzach – potwierdził.- Może kiedyś go spotkam?
– Hm. To całkiem... romantyczne – stwierdziłem, przyglądając mu się uważnie.- Anioł, który odszedł i pan, szukający go po Niebie.
– Uh... hahah....- Kise roześmiał się z przymusem.- Cyba nie podejrzewa pan, że to ja byłem kochankiem Kurokocchiego? Jestem żonaty od piętnastu lat, szczęśliwie żonaty. I chociaż moja żona często wyjeżdża, to pozostaję jej wierny. Poza tym, romans z księdzem zupełnie zrujnowałby moją reputację oraz poprzednią karierę, a w tamtych czasach jeszcze mi na niej zależało.
I może dlatego go zabił? Wówczas tak myślałem. Może ksiądz Kuroko chciał wyjawić ich miłość, albo zrezygnować z bycia księdzem, by móc żyć w zgodzie ze swym sumieniem – romansowanie będąc księdzem było przecież łamaniem jednej z podstawowych zasad. Chodziło o czystość duszy i ciała, którymi powinien wyróżniać się każdy duchowny.
– No dobrze, kontynuujmy – zaproponowałem, posyłając mu lekki uśmiech.- Wracając do początku naszej rozmowy, wspominał pan, że czasem wciąż udziela pan wywiadów. Czy dotyczą one pana obecnego życia, czy może jednak przeszłości, kiedy pracował pan jako model? Proszę nie zrozumieć mnie źle, nie uważam, że pańskie zajęcie jest nudne, ale co ciekawego może opowiadać w wywiadzie pilot samolotu, nie licząc, rzecz jasna, podniebnych podróży? Takie rzeczy z reguły, powtarzając się, szybko nużą czytelników.
– To prawda.- Kise pokiwał z uśmiechem głową.- Wywiady dotyczą głównie świata mody. Chociaż przestałem być modelem, moja opinia na temat trendów oraz wydarzeń dotyczących śmietanki towarzyskiej Tokio wciąż ma znaczenie. Czasami komentuje pewne wpadki gwiazd, albo nowe trendy mody, czasem pomagam w organizowaniu różnych kampanii.
– A więc mimo odejścia ze świata modelingu, wciąż pozostaje pan w nim aktywny?
– Chyba można tak powiedzieć – potwierdził blondyn.- Kochałem moją pracę i ciężko jest z niej do końca zrezygnować.
– Minęło pięć lat od śmierci księdza Kuroko – zauważyłem.- Czy nie chciałby pan wrócić do modelingu? Nawet jeżeli był on panu bliski, to przecież rana z pewnością się zagoiła.
Jakże ogromne było moje zaskoczenie, kiedy uśmiech znikł z twarzy Kise Ryouty, a jego twarz przybrała wyraz, jak gdybym właśnie oznajmił mu, że cała jego rodzina zginęła wczoraj w wypadku. Widać było, że czuje się poddenerwowany i zaskoczony pytaniem, nie wie co odpowiedź.
Jaką tajemnicę ukrywa przed światem? Czy powodem jego odejścia z modelingu naprawdę była śmierć księdza? A może chodziło o coś innego? Może wiedział, że jeśli wróci, to stanie się coś złego? Może to on zamordował Kuroko Tetsuyę i od tamtej pory bał się patrzeć w obiektyw – ponieważ wszyscy go widzieli. Jego fałszywe uśmiechy, jego nieszczere gesty, wyssane z palca słodkie słówka.
Czyżby próbował ukryć się przed światem, lecz jednocześnie pozostać w nim dla pozorów, że wciąż jest tym Kise Ryoutą, którego kochają setki tysięcy fanów? Czy to wyrzuty sumienia sprawiły, że porzucił pracę modela i został pilotem – latając w przestworzach, gdzie nikt nie mógł go złapać...
Oczywiście, były to tylko spekulacje, odtwarzane w głowie, gdy notowałem jego słowa w notesie, aby w zaciszu domu spróbować rozpracować grę Kise. Jednak w moich oczach blondyn zaczął już powoli jawić się jako skrywający jakąś znaczącą tajemnicę mroczny anioł.
Udawałem jednak, że nie zauważam jego roztrzęsienia, kiedy odpowiedział:
– Myślałem o tym, ale ciągle to przekładałem i teraz mam wrażenie, że już się do tego nie nadaję. Poza tym teraz, kiedy jestem tylko pilotem, mam znacznie więcej wolnego czasu, który mogę poświęcić rodzinie.
– Skoro mowa o rodzinie, to czym zajmuje się pańska żona?
– Pracuje jako prezes zarządu w firmie farmaceutycznej.
– Pracuje teraz?
– Tak. Wyjechała do Ameryki Środkowej. Nigdy nie lubiła siedzieć nad papierkową robotą i jedynie rządzić zespołem. Najlepiej czuje się w terenie, badając i zbierając rośliny, minerały i wszystko inne, co można wykorzystać do produkcji nowych leków.
Zapisałem to, aby później to sprawdzić. Byłem ciekaw, co Kise ma na myśli przez „poświęcanie czasu rodzinie”, skoro wyglądało na to, że jego rodziną jest jedynie żona, która często przebywała poza domem.
No i zajmowała się lekami. Wobec tego z pewnością posiadała dużą wiedzę na temat roślin leczniczych – ale również trujących. Podzieliła się wiedzą z mężem, czy sama wykorzystała ją do usunięcia księdza Kuroko? O jego zabójstwie nikt nic nie wiedział, policja ukrywała fakty. Niby zamknęli już mordercę, ale wierni duchownemu dobrze wiedzieli, że policja przyskrzyniła złego człowieka. Dziennikarze nie interesowali się wystarczająco tematem, gdyż nie przyniósłby on żadnych dochodów – księdzu Kuroko poświęcili jedynie małą wzmiankę w rubryczce. Napisali krótko o tym, że został on brutalnie zamordowany, nie raczyli nawet opisać, w jakim stanie było ciało, gdy je znaleziono.
Ja już jednak miałem pomysł na to, jak dotrzeć do tej osoby, i jak zachęcić ją do mówienia.
– Jesteście małżeństwem od piętnastu lat, zgadza się?- zapytałem.
– Tak. Ale właściwie, jaki to ma związek z księdzem Kuroko?
– To tylko pytania dodatkowe, mające na celu zbudować spójną całość – wyjaśniłem, uśmiechając się lekko.- Nie tylko księdzu Kuroko pragnę oczyścić imię. Wielu uważało jego wiernych za równie „skalanych”, „nieczystych”. Chcę pokazać, że przychodzili do niego ludzie dobrej wiary i o dobrym sercu, pragnący się zmienić; ludzie tacy jak oni wszyscy, z własnymi ciężarami na ramionach.
– Rozumiem – powiedział Kise, uśmiechając się lekko. Coś jednak w tym uśmiechu niepokoiło mnie. Nie było już w nim słonecznego blasku, podobnie jak w spojrzeniu złotych oczu. Stały się raczej chłodne, jak zimna kula złota. Wiedziałem już, że coś jest nie tak, że od tej pory powinienem uważać i ostrożnie zadawać pytania, a także powoli kończyć wywiad.
– Chciałbym raz jeszcze wrócić do tematu morderstwa księdza Kuroko – powiedziałem, szykując się do notowania, udając niewiniątko.- Czy słyszał pan o tym, co spotkało biednego duchownego? Mam na myśli, czy doszły pana słuchy, w jaki sposób zginął?
– Owszem...- mruknął Ryouta, a jego spojrzenie nieco się zamgliło, jakby wyciągał z pamięci bardzo trudne wspomnienie.- Podobno... podobno pozbawiono go głowy... a na piersi wyryto nożem krzyż.
Zanotowałem to pospiesznie.
– Od kogo pan to usłyszał?- zapytałem.- Czy była to wiarygodna osoba? Myśli pan, że mógłbym się z nią spotkać?
– Uhm, nie.- Kise pokręcił głową przecząco.- To była starsza kobieta, miła i życzliwa, ale potwornie zawiodła się na księdzu, kiedy dowiedziała się o tym, że jest gejem. Zmarła kilka miesięcy temu w Domu Spokojnej Starości. Dowiedziałem się o tym od jej córki, która przyjechała z Niemiec na pogrzeb.
– Już tu nie mieszka?- zapytałem z odrobiną zawodu. Wywiad z nią mógłby mi trochę pomóc.
– Niestety, parę dni po uroczystości wróciła do domu w Niemczech.
– Rozumiem – westchnąłem.- Jeszcze tylko kilka pytań, panie Kise, i będziemy kończyć. Ponownie tematem jest śmierć Kuroko Tetsuyi. Jako jego... dawny przyjaciel, zważywszy na relacje z gimnazjum, o których pan wspomniał, czy próbował pan dociec, co dokładnie się stało? Policja zatuszowała wszelkie fakty, dziennikarze nie pytali.
– Owszem, próbowałem.- Kise pokiwał tym razem głową.- Podarowałem im nawet niewielkie dofinansowanie na rzecz śledztwa, aby znaleźli sprawcę. Złapali go.
– Wierzy pan, że to był tamten chłopak?- spytałem, marszcząc lekko brwi.- Miał ledwie dziewiętnaście lat. To prawda, że był narkomanem, ale był również wiernym księdza Kuroko.
– Podobno ostro się z nim pokłócił, bo ksiądz Kuroko odmówił mu pomocy. Zdaje się, że chciał ukryć narkotyki w kościele, żeby policja go nie przyłapała. Zamknęli go na parę miesięcy z dwoma gwałcicielami. Kiedy wyszedł... traumatyczne przeżycia namieszały mu w głowie i...
– Tak, znam tę wersję – przerwałem mu, kiwając lekko głową.- Ale czy pan w to uwierzył? Czy pana zdaniem, tak mogło być naprawdę? Czy uważa pan, że ksiądz Kuroko naprawdę odmówił udzielenia chłopakowi pomocy?
– Cóż, nawet ksiądz Kuroko nie był idealny – westchnął Ryouta, wzruszając lekko ramionami.
„Nie był idealny” choć dopiero co Kise powiedział, że jego jedyną wadą był homoseksualizm. W dodatku twierdził, że właśnie to było motywem zabójstwa. Dlaczego więc teraz potwierdza, że relacja policji, jakoby morderstwo dokonano z zemsty, była prawdziwa?
Osobiście nie usłyszałem żadnej wersji, żadnego potencjalnego motywu. Słyszałem jedynie, że to jakiś młody chłopak go zamordował, nic więcej. Byłem zbyt pochłonięty pisaniem pośmiertnej biografii księdza, by myśleć o bawieniu się w detektywa i próbach odkrycia, kto naprawdę stoi za brutalnym morderstwem, jednak teraz miałem misję do wykonania.
Wiedziałem, że nie spocznę, dopóki nie odkryję prawdy – będę badał każdy trop, każdy ślad, nawet najbardziej błahą informację.
– A przeszłość księdza Kuroko?- zapytałem, stukając długopisem w mój notatnik, w miejscu, gdzie zapisałem informację o relacjach Kise i Kuroko w gimnazjum.- Jaki był w czasach gimnazjum? Czy zdarzało mu się zachowywać dziwnie? Czy w jakikolwiek sposób dało się wyczuć, że ciągnie go do mężczyzn?
– Absolutnie – zaśmiał się Ryouta.- Kurokocchi... znaczy ksiądz Kuroko... był cudownym chłopakiem. Bardzo spokojnym i raczej małomównym, ale miał w sobie pasje i radość życia. Lubił czytać i grać w kosza, spotykaliśmy się też całą paczką poza szkołą. Nigdy nie wybrał się z nami na wagary, był pilnym uczniem i miał sto procent frekwencji; przychodził do szkoły nawet w czasie choroby, z maską na ustach. Miał specyficzne poczucie humoru, potrafił nas rozśmieszać.
– Kto jeszcze należał do waszej paczki? Czy może mi pan to zdradzić? Chciałbym również z nimi porozmawiać na temat księdza Kuroko.
– Oczywiście, mogę podać ci nazwiska, ale adresów nie mam. Poza tym, z tego co wiem, żadne z nich nie chodziło do kościoła Najświętszej Marii Panny.
– To nic, i tak będę wdzięczny – uśmiechnąłem się do niego.
– Była nas w sumie piątka – powiedział blondyn.- Kurokocchi, ja, Izuki Shun, Hyuuga Junpei i Riko Aida, jedyna dziewczyna w paczce. Hyuuga i Riko są teraz małżeństwem, ale i tak nie wiem, gdzie mieszkają. Z żadnym z moich starych kolegów z gimnazjum nie mam już kontaktu.
– Bardzo dziękuję – powiedziałem, notując pospiesznie. Przejrzałem na szybko swoje zapiski.- To chyba wszystko, o co chciałem pana zapytać. Dziękuję, bardzo mi pan pomógł.
– Kiedy można spodziewać się publikacji nowej biografii księdza Kuroko?- zapytał Kise, wstając z kanapy. Ja również się podniosłem, uznając to za sygnał kończący wywiad definitywnie.
– Czeka mnie jeszcze sporo wywiadów, ale myślę, że to kwestia paru miesięcy.
– Próbuje pan ustalić, co się naprawdę wydarzyło?- zapytał blondyn, niezbyt dyskretnie mierząc mnie spojrzeniem.
– Próbuję ustalić wszystko, co dotyczyło księdza Kuroko. Chcę poznać go na wylot i udowodnić ludziom, że był dobrym człowiekiem.
– A jeśli miał swoje demony?- spytał Kise, krzyżując ręce na klatce piersiowej.- Jeśli został księdzem, by odpokutować za jakiś okrutny czyn, albo była to tylko przykrywka? Może się pan dowiedzieć różnych rzeczy. Ludzie gadali o nim wiele dziwactw.
– Jestem cierpliwy i ciekawski – powiedziałem, notując w pamięci, by mieć na uwadze wypowiedź Kise odnośnie demonów księdza Kuroko.- Wierzę, że dotrę do prawdy i ustalę fakty, obalę mity i kłamstwa i stworzę portret prawdziwego księdza Kuroko Tetsuyi.
Kise pokiwał głową, milcząc przez chwilę. Następnie uśmiechnął się do mnie tak samo ciepło, jak wtedy, gdy witał mnie u progu drzwi swojego domu.
– Mam nadzieję, że się panu powiedzie – oznajmił.- Z radością przeczytam nadchodzącą biografię.
Skinąłem głową. Gospodarz odprowadził mnie do drzwi, ale kiedy przekroczyłem próg i znalazłem się już na zewnątrz, odwróciłem się do niego i zapytałem jeszcze:
– Panie Kise, a tak z czystej ciekawości... Czy miał pan może okazję przeczytać moją pierwszą biografię o księdzu Kuroko?
Chwila zawahania w jego oczach powiedziała mi wszystko.
– Tak – odparł.- Była poruszająca. Miło jest czytać o osobach, które tyle robią dla innych. Zwłaszcza, jeśli się je znało osobiście i wie się, że strony są przepełnione prawdą.
– Przyznam panu szczerze, że mój wydawca odradzał mi podpisywanie biografii moim nazwiskiem. Ale jestem wiernym księdza Kuroko i nie bałem się postawić na swoim.
– Dobrze pan zrobił, Reo-san – powiedział Kise, a ja uśmiechnąłem się do niego szeroko, triumfując nad moim zwycięstwem.- Na pana miejscu też nie próbowałbym się kryć. Mam jednak nadzieję, że nie miał pan przez to nieprzyjemności od sąsiadów?
– Nie – odparłem, wciąż się uśmiechając.- Bóg wynagrodził mi dobry uczynek. Wierzę, że zrobi to ponownie, kiedy oczyszczę imię jego syna, Kuroko Tetsuyi.
– Będę się o to modlił – powiedział Kise, uśmiechając się.
Odszedłem stamtąd z głową przepełnioną tysiącem spekulacji. Kise Ryouta, niby zagorzały wierny księdza Kuroko, dofinansował śledztwo w sprawie zabicia go, a nie przeczytał jego biografii? Oczywiście, że tego nie zrobił – inaczej wiedziałby, że podpisałem się nie nazwiskiem, a pseudonimem „Wierny”. Okłamał mnie, a ja przeczuwałem, że nie było to jedyne kłamstwo.
Kise Ryouta ukrywa przed światem jakąś tajemnicę. I miałem zamiar dowiedzieć się, jaką. Choćbym miał pogrążyć go i wydobyć na światło dzienne najgorsze brudy z jego życia, pragnąłem sprawiedliwości dla księdza Kuroko. Cały czas pragnę.
W następnym wpisie dowiecie się, jakie informacje zebrałem o Złotym Słońcu.
Do zobaczenia.
Autor: Wierny
KOMENTARZE:
(…) zobacz wszystkie komentarze (115)
17.10.2018; 19:49
Tsukine: Człowieku jesteś chory psychicznie!!!! Jak możesz niszczyć dobre imię pana Kise ty zafajdany śmieciu! USUŃ TO!!!!
17.10.2018; 19:52
Miyu: USUŃ TO USUŃ TO USUŃ TO! NIENAWIDZĘ CIĘ, JAK MOŻESZ ROBIĆ TO KISE-SAN?! ZOSTAW GO W SPOKOJU!!!!
17.10.2018; 19:58
Aya: jak możesz robić to Kise-san?!?!?! on nie ma nic wspólnego z tym ohydnym księdzem!!! jesteś okropny!!! mam nadzieję że umrzesz!!!
17.10.2018; 20:02
ty_chuju: WYPIERDALAJ STĄD TY KUTASIE!!! NISZCZYSZ PORZĄDNYM LUDZIOM ŻYCIE I TO W IMIĘ CZEGO? JAKIEGOŚ CHOREGO SZAJBUSA KTÓRY DOSTAŁ TO NA CO ZASŁUŻYŁ! JEBAK KUROKO, NIECH SIE SMAZY W PIEKLE!!!
17.10.2018; 20:05
anonim: Jezuuu, ty na serio się nie nauczysz? Biografię pewnie wydałeś z własnych oszczędności, a teraz robisz bloga, bo cię nie stać na kolejną. Spadaj człowieku, idź do normalnej pracy, a nie robisz zadymę z powodu księdza który ruchał facetów...
17.10.2018; 20:18
anonim: Nie spodziewałem się, że taki znany model jak Kise Ryouta chodził do księdza Kuroko... Pewnie spowiadał się z tego ile razy dawał się posuwać fotografom w zamian za pracę haha. Myślisz, że to on zabił?
17.10.2018; 20:30
Justice: Każdy ma coś za uszami. Nawet jeśli ksiądz Kuroko robił wcześniej coś złego, to w zamian robił też dużo dobrego. Dzięki niemu mój syn może dalej grać w kosza ulicznego, a córka pogodziła się z niepełnosprawnością... Wierny, mam nadzieję, że odkryjesz prawdę i wydasz nam tego śmiecia, który zabił naszego księdza! Na stos z nim!
17.10.2018; 20:37
anonim: @Justice Dobrze gadasz, skoro policja nie szukała sprawiedliwości, to my jej dokonamy!!
Podoba mi się bardzo ❤
OdpowiedzUsuńPisz póki wena pozwala,
Pozdrowionka i do następnego :*
Jestem w szoku jak dobre oraz ciekawe wyszło ci to opowiadanie. Kise coś na pewno ukrywa, a ja jestem ciekawa co takiego. Kto jest prawdziwym zabójcą? Czym Kuroko zasłużył sobie na śmierć? Tyle pytań kłębi mi sie w głowie i żadnego rozwiązania, czekam!
OdpowiedzUsuńTęskniłę. <3 I jak zwykle się nie zawiodłam. Zawsze warto na Ciebie czekać.
OdpowiedzUsuńNonono moja droga robisz mi tym dzień. Sobota, od 7 nic w ustach prócz papierosów, w pracy upierdliwi klienci, menadżerką nad wyraz rozbudzona i tylko Ty ratujesz mnie przed powieszeniem się na kablu od monitora.
OdpowiedzUsuńIntryga się zagęszcza, choć mam swoje teorie. Od dłuższego czasu nie doświadczyłam tak cudownego uczucia utonięcia w fabule. Najprawdopodobniej tak bardzo działa na mnie ta forma, gdyż ostatnimi czasy czytam jedynie artykuły w sieci, a to bądź co bądź gdzieniegdzie właśnie przebija tym stylem typowo wpisowo-blogowym, co przecież było chyba Twoim celem.
Tak sobie analizując ten tekst, nie wiem czy zasadnie, ale dochodzę do wniosku, że komentarze nie są jedynie wstawką estetyczną. Być może jest to nadinterpretacja - jeśli tak, wyprowadź mnie z błędu.
A co do samej koncepcji. Gryzie mnie trochę takie opętańczo katolickie wychwalanie księdza, ale taki był Twój plan, prawda? Mam wrażenie, że taki właśnie miał być i Kise i nasz tajemniczy, nader subiektywny Wierny. Luki w zeznaniach blondyna są naprawdę wyczuwalne, sama zaczęłam prowadzić na jego odpowiedziach prywatne śledztwo, ale to już moje spaczenie zawodowe, które mam nadzieje dalej będziesz tak pysznie karmiła.
Co do Wiernego. Jeśli to jest ta osoba, o której myślę, o której pewnie ty myślisz, że myślę... to naprawdę zastanawia mnie jak to potem rozwiniesz. Mam pewne koncepcje, ale pozwolę się poprowadzić Twoimi poszlakami.
Ale abstrachując, jak dobrze jest wrócić na stare śmieci. Wydaje mi się, że lata nie widziałam bloggera, to przez czas to przez chęci. I zabawne jest to, że ostatnio trafiłam na urywek swojego starego opka, które było i akakuro i podobnej konwencji XD cóż za śmieszny zbieg okoliczności.
Oj tęskniłam za tym miejscem. Liczę, że znajdzie się tu dla mnie kącik.
Ps. Boże nienawidzę jak jestem w połowie zdania, odpalam sobie kolejny numer i spodziewam się jakiegoś sympatycznego długiego sygnału na dokończenie myśli, a tu chuj i natychmiastowo - Orange poczta głosowa. Cudownie.
Pozdawiam i weny życzę,
Eio