23 października, wtorek; 18:00
Pan da odkupienie, człowiek przekupienie
Moi mili, dzisiejszy post zawierać będzie treści, które nie są przeznaczone dla dzieci, młodych (nastolatków) oraz osób wrażliwych na opisy śmierci, ran, krwi etc. Przestrzegam i ostrzegam tych, którzy postanowią przeczytać post do końca, że nie szczędziłem w nim drastycznych szczegółów i dokładnych opisów.
Podobnie ostrzegam ludzi głęboko wierzących i religijnych, albowiem treść tegoż posta dotyczy morderstwa duchownego oraz makabrycznego rytuału, jaki najprawdopodobniej został odegrany – bądź udawany, w rodzaju prześmiewczego przedstawienia.
W dzisiejszym poście chciałbym wam przedstawić jedną z największych kanalii naszego społeczeństwa, człowieka – o ile można go tak jeszcze nazywać – który jako pierwszy znalazł ciało księdza Kuroko Tetsuyi.
Spotkałem się z nim na gruncie prywatnym, podając się za detektywa, który szuka sprawiedliwości dla mężczyzny, którego ksiądz Kuroko wykorzystał – oczywiście, to wierutne kłamstwo. Ze zdobytych przeze mnie informacji wynikało, że mężczyzna, z którym miałem się spotkać, nie przepadał za duchownym. Uznałem więc, że najlepiej będzie go odpowiednio podejść, jeżeli chcę się dowiedzieć prawdy – i przedstawić ją wam.
Jako „detektyw Hiroshi Fukuda” udałem się do miejsca zamieszkania naszego dzisiejszego bohatera. Była to niewielka budowla, mały osobowy domek ze sporym podwórkiem, na którym walały się różnego rodzaju graty, takie jak stare meble i sprzęt kuchenny, narzędzia czy złom. Z zewnątrz okropna rudera, ale po moim wejściu okazało się, że wnętrze prezentuje się nie tak źle; meble były odkurzone, dywan czysty, a na kotatsu czekały na mnie filiżanka herbaty oraz talerzyk z pralinkami.
– Proszę się rozgościć, panie detektywie – powiedział przymilnym tonem gospodarz, Genta Takeuchi.
– Dziękuję – odparłem, siadając przy kotatsu i wyciągając moje przybory.- Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko, iż będę nagrywał naszą rozmowę? W późniejszym czasie będę musiał dokładnie ją zanalizować i przygotować raport, więc...
– Ależ nie, nie, oczywiście.- Genta machnął ręką, siadając przede mną.- Ale panie detektywie, o co właściwie chodzi? Po co panu informacja na temat tego księdza? Zdech... znaczy, umarł dobre parę lat temu, więc dlaczego...?- Umilkł, kręcąc bez zrozumienia głową.
– Och, szczerze mówiąc, nie powinienem udzielać takich informacji, ale... widzi pan, podobno na światło dzienne wyszły nowe fakty i najprawdopodobniej wkrótce śledztwo zostanie ponownie wszczęte. Mój klient może być podejrzewany o morderstwo, ponieważ był niegdyś ofiarą księdza Kuroko.
– Ofiarą?! Wiedziałem, że z tego księdza był pedał i gnida!
– Policja może uznać, że mój klient zabił go z zemsty. Aby temu zapobiec, potrzebuję informacji na temat morderstwa tamtego duchownego. Proszę to zachować dla siebie, ale... dzięki pana informacjom, będę w stanie ponownie za winnego wskazać Hanamiyę Makoto. Dostanie dożywocie, a mój klient na pewno hojnie pana wynagrodzi za pomoc.
– Jeszcze więcej...?- Oczy Genty zaświeciły się chciwie. Przed spotkaniem zmuszony byłem wpłacić na jego konto nie małą kwotę, żeby otworzył gębę. Pieniądze nie były moje, ale zapewniam was, że osoba, która „zapłaciła” zdecydowanie tamtej kwoty nie potrzebowała.- Cóż, zrobię co w mojej mocy! A jak się ten pana klient nazywa?
– Niestety, nie mogę tego zdradzić.
– Aaa, no tak, no tak, to przecież jasne... Ale sądzę, że to nie on zabił, bo gdzie taki dobry człowiek miałby zabić?- Genta roześmiał się chrapliwie. Włączyłem dyktafon.
– Czy to znaczy, że ma pan wątpliwości, czy zabił Hanamiya Makoto? Pytam teraz z czystej ciekawości, pańska odpowiedź nie będzie przeze mnie w żaden sposób wykorzystana.
– No... Sam nie wiem. Znaczy no, usadzili go pewnie nie bez powodu, ale...- Genta spojrzał na mnie z powagą ale i w sposób, który charakteryzuje tych, co to nie mogą się doczekać zdradzenia komuś tajemnicy.- Wie pan, że policja... no, nie do końca prawdę podała dziennikarzom?
– Słyszałem takie plotki.- Skinąłem głową, zamieniając się w słuch.
– No, to plotki są prawdą.- Genta pokiwał gwałtownie głową.- Sam widziałem! Policji podałem szczegóły, ale, no wie pan... kazali mi się potem nie wtrącać i nie gadać nic dziennikarzom. To, co się stało z księdzem... huhu, to dopiero była jazda!
– Gazety podały krótką informację, że poderżnięto mu gardło, w kościele. Co więc nie jest tu prawdą?
– Prawdą jest tylko to, że znalazłem go w kościele. Tam ten klecha zginął. Ale gardła poderżniętego nie miał, o nie... To był rytuał. Jakiś chory rytuał, rozumie pan.
– Rytuał?- Moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.- Co... co pan chce przez to powiedzieć?
– Nooo, właśnie to, co mówię!
– Dobrze, może zacznijmy od początku. Dlaczego to pan znalazł ciało? Chodził pan do kościoła pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny?
– Nie na msze, co to, to nie. W sumie to niewierzący jestem. Znaczy no, shintoizm to moja wiara, a nie te zabobony chrześcijańskie. No ale pracy szukałem, a tamten klecha wziął mnie na takiego woźnego. Przychodziłem co rano słońce wstało, tak o piątej zaczynałem sprzątać w kościele. Podłogi myłem, klęczniki, przecierałem kurze wszędzie. Nic trudnego, prosta praca, prosta płaca. Nie narobiłem się, a na potrzeby starczało. No i właśnie tamtego ranka, jak co dzień, przyszedłem do roboty. Ksiądz zamykał kościół o dwudziestej trzeciej, a otwierał o szóstej, no ale ja miałem swój klucz. Otworzyłem, wszedłem... no i zobaczyłem to wszystko.
Dałem Gencie chwilę, by przywołał w głowie tamto wspomnienie, licząc, że dokładnie opowie mi o tym, co widział. Parę sekund później zaczął mówić:
– Cicho było, jak makiem zasiał, a śmierdziało, jak jeszcze nigdy w życiu nie czułem. No, ale co się dziwić, skoro nigdy tyle krwi nie widziałem, rozlanej po ziemi. Człowiek se w takim momencie uświadamia, że tego cholerstwa sporo w nim, jak na takie małe w sumie ciało. W szoku byłem, no bo jak tylko wszedłem, to już było widać księdza. Krwi nie bardzo, bo przed ołtarzem aż do głównego wejścia ciągnął się czerwony dywan. Ale na obrusie tym na tym... no, na ołtarzu... tam to było tego sporo.
– Gdzie był ksiądz Kuroko? Leżał na dywanie?
– Nie, gorzej – westchnął Genta.- Siedział. Przed tym ołtarzem. Nogi miał rozwalone na boki, a dłonie przybite do ołtarza. Jak podszedłem bliżej, to widziałem, że powiek nie miał, a oczy zalane były krwią. Mimo to i tak widać było te jego błękitne tęczówki. One go charakteryzowały, były takie duże i jasne.
– Przybito go do ołtarza?- Nie rozumiałem. Byłem w szoku.
– No, tak jak mówię. Ale nie to było najgorsze, najgorsze było to jego cięcie na brzuchu. On właściwie w ogóle brzucha nie miał! Dziura w sutannie, dziura w brzuchu. Normalnie, mówię panu, kręgosłup widziałem! Wątroba, jelita, nerki – nic nie było! Tylko skóra i trochę mieści z pleców, i ten kręgosłup, kurde, na środku. Krwi pełno na dywanie i na tym obrusie na ołtarzu... o, o, właśnie! A na ołtarzu świeczki się paliły, takie nowe, jakby dopiero co ktoś je zapalił. Na każdym rogu się paliły, a pośrodku stał ten taki kielich, co to klecha z niego pije podczas mszy. On też był cały od krwi, i wewnątrz i na zewnątrz. Masakra, normalnie, mówię panu!
– Podszedł pan do ciała...?- zapytałem. Mój głos stracił na sile, miałem ochotę wymiotować.- Nie obawiał się pan, że morderca wciąż tam był?
– Nie myślałem o tym.- Genta wzruszył ramionami.- Podszedłem, żeby zobaczyć, co się dokładnie stało, a zaraz potem dzwoniłem na policję.
– Czyli... podsumowując, o ile dobrze pana zrozumiałem: znalazł pan ciało księdza Kuroko, półleżące na ziemi, z dłońmi przybitymi do ołtarza i... bez brzucha.
– Tak.
– Wszędzie było mnóstwo krwi, a na ołtarzu paliły się świece i stał kielich, również pobrudzony krwią. Ale dlaczego był pobrudzony krwią? Czy morderca go nią napełnił? Ale w jakim celu? No i dlaczego wyciął księdzu wnętrzności... Jakiego rodzaju był to rytuał? Czy możliwe jest, że ciało księdza Kuroko wcześniej leżało na ołtarzu?- Ostatnie pytanie skierowałem do Genty.
– Czy ja wiem, no nie wiem.- Mężczyzna wzruszył ramionami obojętnie.- No a po co panu wiedzieć?
– Jak mówiłem, potrzebuję każdej wskazówki, każdej nawet najdrobniejszej informacji, dzięki której uda mi się uratować mojego klienta. Znając szczegóły, zagnę sąd i doprowadzę do podwójnego skazania.
– Podwójnego?
– To znaczy, że Hanamiya Makoto zostanie skazany po raz drugi w tej samej sprawie. Nie wyjdzie na wolność, tylko dostanie dożywocie... No właśnie. Na początku naszej rozmowy wspomnieliśmy go. A więc uważa pan, że to nie on?
– Nie wiem, kto może być zdolny do zrobienia czegoś takiego. Ksiądz był oszustem i pedałem, wielu go nienawidziło.
– Oszustem?- podchwyciłem.
– No, skoro wykorzystywał pana klienta, a pewnie nawet nie tylko pana, to jak ma nie być oszustem? Wykorzystywał to bycie księdzem, żeby zwabić jakiegoś nieszczęśnika i sobie pociupciać.
– Hmm. Czy pamięta pan jeszcze jakieś szczegóły? Skoro było tam tak dużo krwi, to może widział pan jakieś ślady? Albo może coś jeszcze wyglądało inaczej, zostało sprofanowane, zbezczeszczone?
– Dawno to było, więc nie pamiętam. Ale wątpię, raczej rzuciłoby mi się w oczy.
– A czy widział pan wtedy kogoś, kto kręcił się w pobliżu? Rozmawiał z pan kimś wcześniej, spotkał pan kogoś?
– Nie.
Rozumiałem, że więcej się od niego nie dowiem. Na razie musiało mi wystarczyć poznanie prawdziwego sposobu zamordowania księdza Kuroko.
Oczywiście, tak jak wy teraz, nic z tego wówczas nie rozumiałem. Dlaczego tak okrutnie potraktowano księdza? Na pewno powodem nie była jego orientacja seksualna. Nie jeden ksiądz na świecie okazuje się być homoseksualny, albo wręcz pedofilem, a jednak nikt go nie zabija w taki sposób. Komu ksiądz Kuroko naraził się do tego stopnia, że przeprowadzono na nim najwyraźniej jakiś rytuał? A jeśli nie na nim, to przynajmniej z jego udziałem – pozbawiono go powiek i wnętrzności, przybito do ołtarza... Co to miało symbolizować? Parodię ukrzyżowania Jezusa? Przybito go do krzyża, a naszego księdza – do ołtarza, przy którym pracował, dzielił się z nami radością życia. Upadek księdza? W połowie na ziemi, w połowie oparty o poświęcony ołtarz. No i ten kielich... Czy napełniono go jego krwią? Czy została wylana, a może... Może miało to mieć zupełnie inne znaczenie? Może jego krew wypito z kielicha, a ciało zostało skosztowane?
To ohydna wizja i sam się jej wstydzę, ale czy to właśnie nie to przychodzi na myśl po usłyszeniu czegoś takiego? Gdzie zniknęły wnętrzności? Czy policja to ustaliła? Czy koroner potwierdziłby zeznania Genty, gdybym go o to zapytał? To spotkanie przyniosło mi wiele pytań, na których nie koniecznie chciałem znać odpowiedzi – ale poznać musiałem, aby dokończyć dzieła i opowiedzieć historię księdza Kuroko.
Do mojej listy dopisałem więc kolejny punk, kolejnego bohatera – za wszelką cenę dowiedzieć się, kto przeprowadził sekcję na ciele księdza Kuroko i zdobyć potwierdzenie tego, czego dowiedziałem się od Genty.
Zanim jednak dowiecie się o efektach moich starań, tak jak obiecałem, wpierw przedstawię wam relację z mojego spotkania z mężczyzną, na którego naprowadziła mnie Zbawiona. Mężczyzną, który jest bohaterem najgorszego epizodu życia Kuroko Tetsuyi, jeszcze sprzed czasów seminarium.
W kolejnym poście dowiecie się, gdzie przebywał ksiądz Kuroko po kłótni z Kise Ryoutą, dlaczego zniknął na tyle lat, i co doprowadziło do tego, że został księdzem.
Oczekujcie kolejnego posta.
Autor: Wierny
KOMENTARZE:
(…) zobacz wszystkie komentarze (50)
23.10.2018; 18:02
ty_chuju: chujowy wpis nawet go kurwa nie czytam USUŃ TEGO JEBANEGO BLOGA
23.10.2018; 18:10
anonim: O MÓJ BOŻE!!!!!
23.10.2018; 18:17
anonim: Jezu, to okropne!!!! Jak tak można?! Nawet jeśli był gejem, to przesada, żeby tak go traktować!!!
23.10.2018; 18:20
anonim: Biedny ksiądz, współczuję... Przecież on też miał rodzinę, przyjaciół... Kto mógł to zrobić?
23.10.2018; 18:20
anonim: Wierzycie w to? Ale z was idioci, ludzie, przecież to są bujdy... Gazeta by tego nie przeoczyła, zarobiliby na takich newsach....
23.10.2018; 18:20
anonim: o matko i panie, nie wierzę... To naprawdę Hanamiya? A co jeśli ten okropny morderca wciąż jest na wolności i chodzi między nami?!?!?!
23.10.2018; 18:20
anonim: Boję się...
23.10.2018; 18:20
anonim: to straszne...
23.10.2018; 18:21
anonim: Mój mąż pracuje na policji, podobno ten blog wzbudza wiele uczuć w czytelnikach, dostają listy od mieszkańców, którzy domagają się ochrony. Chyba sądzą, że morderca jest na wolności...
23.10.2018; 18:21
anonim: Oczywiście, że morderca jest na wolności! Pamiętam Hanamiyę Makoto, mieszkałam w bloku obok, widywałam go często... On by czegoś takiego nie zrobił! Był złodziejem i dilerem, ale nie zabójcą... Raz widziałam nawet, jak dokarmiał koty...
23.10.2018; 18:25
anonim: Matko, z domu nie wyjdę już chyba... On na pewno jest na wolności! Niech policja coś z tym zrobi! Jak oni mogli oszukiwać nas przez tyle lat?! A myśmy im wierzyli!!!! Co za GNOJE!
23.10.2018; 18:25
anonim: To naprawdę straszne, co napisałeś, Wierny... Kto mógł być zdolny do takiego okrutnego czynu? Jakaś satanistyczna sekta? Ale dlaczego właśnie ksiądz Kuroko, z takiego małego kościółka, w dodatku w okolicy sporo domów, bloków, na pewno ktoś go musiał widzieć! Kto wie, czy nadal nie przechadza się tymi ulicami, może nawet mieszka gdzieś w pobliżu, kupuje chleb w tej samej kawiarni, w której kupował ksiądz Kuroko... To okropne. Jak możemy dalej ufać policji?
Uff dobrze że Cię na wattpadzie obserwuje, bo bym nie wiedziała, że piszesz coś xD
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten sposób prowadzenia opka, taki powiew świeżości xd
Wgl to mam nadzieję, że dowiemy się kim naprawdę jest "Wierny"?
Pozdrawiam cieplutkoo wekni itp
Akhi ❤
Czekam na kolejnego posta :P
OdpowiedzUsuńWeny, czasu i do następnego :*